Gdzie są chłopcy z tamtych lat Zapach maku i pomarańczy
Transkrypt
Gdzie są chłopcy z tamtych lat Zapach maku i pomarańczy
nie NUMER II ZIMA 2011 W numerze: 1. 2. 3. Gdzie są chłopcy z tamtych lat Zapach maku i pomarańczy Testament straconego pokolenia Wstępniak Spis treści: 2 - Wstępniak Za parę dni usiądziecie do wigilijnego stołu. Za wami pozostaną wszystkie szkolne kłopoty; niezliczone klasówki, czy nie za dobrze zdane egzaminy. Przed wami święta z całym ich urokiem i tajemnicą. Jedyne chyba święta, takie do kooca pełne nadziei i otuchy. Szkolnym Okiem: Gdzie są chłopcy z tamtych lat 3-5 Ludzie, którzy zmieniają świat 6-7 Fotoreportaż- Dzień Tolerancji 8-9 Zapach maku i pomarańczy 10 Bolączki przedświątecznej gorączki 11-12 Królową być 13-15 W moim kraju lat dziecięcych 16 Życzymy wam, abyście w tych dniach doświadczyli prawdziwej radości, jakie niesie Boże Narodzenie. Redakcja Komiks: O choince 17 Redakcja: Dział Historyczny: Testament straconego pokolenia 18-21 Redaktor naczelny: Hejna Mateusz 3g To co nas kręci: Z-ca: Urok na uroki 22-23 Historia: Karolina Michalik 2a Alchimowicz Jędrzej 2a Kubski Jakub 2a Filip Jarosz 3g DTP: Dodatek Językowy Filip Jarosz 3g Dodatek Językowy: Okładka: Mateusz Hejna3g Zdjęcia: Michalik Karolina 2a Filip Jarosz 3g The little match girl 24-25 15 January 2012 26 Weihnahten in Deutschland 27 News Flesh 28 Współautorzy Elżbieta Dudek 3g Kasia Budnitska 3g Ewelina Zdanowska3g Julia Zakrzewska 3i BasiaMoczydłowska 2h Piotr Zadura 2h Joanna Glinaka 1d - -1 Hanna Barańska 3d Weronika Lech 3d Jakub Sobala 3d Dzieo Patrona jest tradycją chyba każdej szkoły. Dzieo naszej szkoły jest już zwyczajem sześcioletnim, odkąd to przybrała ona nazwę Powstaoców Warszawy. Z czym kojarzy nam się owe święto? Potencjalnie, zapytany uczeo odpowiedziałby „Galowe stroje, smutny nastrój, godziny spędzane w szkole podczas słuchania ciągle takich samych przemówieo.” 16 listopada było inaczej. Dzieo ten zaskoczył nas pozytywnie pod wieloma względami. „W naszej szkole obchody Dnia Patrona były inne, ciekawe. Naprawdę się nie nudziłem.” – opowiada jeden z uczniów. Nasze spotkanie rozpoczęliśmy „lekcją historii”. Oglądanie filmu pt. „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego”, którego głównym bohaterem był Miron Białoszewski, było dobrą propozycją, by przedstawid w nieco innej niż dotychczas konwencji dzieje Powstania. Tego dnia odbyło się również uroczyste otwarcie szkolnej izby pamięci. W obecności kombatantów, ówczesnej młodzieży walczącej w Powstaniu Warszawskim, nasz nauczyciel historii pan Dariusz Nowak, zaprezentował reprezentantom klas i zebranym nauczycielom nowo otwartą izbę. 1 Punktem kulminacyjnym naszego programu było spotkanie wszystkich klas na sali gimnastycznej. Wspaniale przygotowane przedstawienie pt. „Gdzie są chłopcy z tamtych lat” przez uczniów klas IIj, IIIj, Id pod kierownictwem P. Agaty Daniel, P. Marii Górzyoskiej oraz P. Elżbiety Bruszewskiej wzbudziło w nas bardzo pozytywne emocje. „Spodobał mi się przede wszystkim oryginalny scenariusz przedstawienia” – mówi jedna z uczennic. Koncentrowało się ono, nie jak dotychczas, na wspomnieniach walki, bohaterstwa, heroizmu powstaoców Warszawy, lecz na stworzeniu atmosfery owych dni, kiedy ci młodzi ludzie wchodzili w życie. Przywołaniu ich wizerunków w prostocie młodzieoczych marzeo i pragnieo. Pokazaniu, jak w to ich zwyczajne, pełne nadziei i oczekiwao życie brutalnie wkracza historia. Wskrzeszeniu tych obrazów towarzyszyła poezja i piosenka. Wielkie zainteresowanie wzbudził reportaż filmowy pt. „Powstaocze miłości”. W niektórych momentach rozbawił nas do łez, a w niektórych wzruszył, lecz pozwolił nam naprawdę zrozumied naszych rówieśników z tamtych latach. Oprócz tego, że historia wyznaczyła im szczególna misję, byli podobni do nas, marzyli, kochali i czuli potrzebę miłości. Tacy zwyczajni, niezwyczajni chłopcy i dziewczęta z tamtych lat. Bardziej bliscy, mniej posagowi. Uroczystym momentem było odczytanie wiersza napisanego specjalnie na tą okazję przez pana J. Duszę – kronikarza Piaseczna, a także przemowa jednego z kombatantów pana Eugeniusza Tyrajskiego. 2 Głos zabrała również P. Łucja Białobłocka, która złożyła podziękowania za to, iż nasza szkoła kontynuuje tradycję i nie zapomina o tych, dla których niepodległośd, była najwyższą wartością. Koocząc spotkanie wicedyrektor naszej szkoły, pani Alicja Stępieo, w swoim wzruszającym przemówieniu jeszcze raz przywołując pamięd o tych, którzy walczyli i którzy zginęli, oddała hołd Powstaocom Warszawy. W szczególności do naszych serc przemówiły słowa „Chcę zapewnid obecnych tu Powstaoców Warszawy, że z ogromną dumą, szacunkiem i wdzięcznością przeniesiemy w naszych sercach przez kolejne lata i pokolenia pamięd o tych, którzy 1 sierpnia 1944r. stanęli do nierównej walki o jutra wolnego nadzieją.”- powiedziała p. dyrektor. Miejmy nadzieję, że słowa te w naszym życiu nie pozostaną tylko figurą retoryczną. 3 Woluntariat jest jedną z form społecznego działania, w którym to jedni ludzie poświęcają czas innym, robiąc to bezinteresownie i nie oczekując gratyfikacji. Z woluntariatem jest u nas tak samo słabo, jak z każdym społecznym działaniem. Profesor Czapiński, znany socjolog- ocenia to zjawisko jako uboczny efekt naszego patologicznego indywidualizmu, nacechowanego podejrzliwością, korupcją, nepotyzmem, brakiem nieformalnych więzi, zamykaniem się we własnych małych światach. „ W Polsce grupy, z którymi identyfikujemy się są mniejsze(…) rodzina, dzieci, żona albo mąż, szwagier, dwóch czy trzech sprawdzonych przyjaciół. I koniec. Reszta to obcy, którym nie wolno ufać i którzy nie mają prawa oczekiwać od nas lojalności. Przekleństwem krajów o niskim kapitale społecznym jest błędne koło nieufności. Polak, który nie ufa nikomu poza rodziną, ma po temu powody. Bo ci, którym nie ufa, też mu nie ufają W takiej atmosferze żadne wspólne działanie nie może się udać”. Ignorowanie budowania szerszych więzi społecznych to „produkowanie paliwa stagnacji, kryzysu, czy smuty, która nas czeka niebawem, jeśli nie zaczniemy inwestować w kapitał społeczny”- mówi prof. Czapiński. Dlatego odkrycie, iż można znajdować w społecznym działaniu nie tylko radość, ale tworzyć trwałe więzi z innymi, jest podstawą do zmiany myślenia. Bo tylko wzajemne więzi powodują, iż gotowi jesteśmy inwestować w nasze wspólne dobro. „Wolontariat nie jest dla nas tylko aktywną formą spędzania wolnego czasu – pisze Julia Zakrzewska z 3 i., aktywny członek szkolnej organizacji „Akcja, reakcja”- jest czymś, bez czego nie wyobrażamy sobie życia. Drogą, którą sami sobie wyznaczyliśmy i którą chcemy dążyć. Pomoc innym to nasze kluczowe zadanie. Daje nam satysfakcję, a uśmiech i radość na twarzach naszych podopiecznych z Kozienic i Białowieży stanowi największą nagrodą. Każde słowo wdzięczności ze strony dzieciaków zapada nam głęboko w pamięć i serce. Czujemy wielką radość, gdy dzieci z utęsknieniem czekają na nasz przyjazd, pamiętając nasze imiona oraz wspólnie spędzone chwile. Dlatego tak niecierpliwie czekamy na każde kolejne spotkanie. Po prostu kochamy to, co robimy ! Dajemy z siebie dużo, ale w zamian dostajemy to, co najpiękniejsze – szczerość, zaufanie i przyjaźń... Poprzez kontakt z dziećmi i młodzieżą, której życie nie oszczędziło, uwrażliwiamy się na innych ludzi i na ich problemy. Widzimy, że świat nie zawsze bywa kolorowy, a czasem wręcz jest bardzo niesprawiedliwy. Dlatego staramy się z całych sił wnieść w ich życie coś dobrego, dzięki czemu budujemy ich wiarę w ludzi i zaufanie w możliwość szczęśliwszej przyszłości. Poprzez rozmowę możemy wzajemnie dzielić się naszymi problemami, ambicjami i najskrytszymi marzeniami. Wzajemne zaufanie buduje otwartość. I oni opowiadają nam o tym, co ich boli, czego doświadczyli i czego w życiu pragną. Czujemy satysfakcję, widząc, jak pomiędzy nami a wychowankami Domu Dziecka tworzy się więź porozumienia. Odkrywamy, jak wiele nas łączy. Bo tak na prawdę, jesteśmy tacy sami.. Tylko życie postawiło nas w zupełnie innych sytuacjach.. Poprzez pracę w wolontariacie nabieramy nowych umiejętności - na przykład w sprawach organizacyjnych, uczymy się odpowiedzialności i kreatywności. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy pomóc, jednocześnie sami się czegoś ucząc. Doświadczenie, jakie zdobyliśmy, działając w „Akcji-Reakcji” na pewno pozwoli nam w przyszłości lepiej i skuteczniej funkcjonować w społeczeństwie, a co najważniejsze –dostrzegać potrzeby innych i stać się lepszymi, wrażliwszymi ludźmi. Ludźmi, którzy nie będą skierowani tylko na swoje interesy, ale będą mieć zdolność do kooperatywnego działania” Za parę dni Boże Narodzenie. Czas to szczególny, nacechowany oczekiwaniami, nadziejami, marzeniami. Czas, w którym myślimy o naszych bliskich, o pięknie udekorowanej choince, prezentach. W jakim świecie dokonuje się to nasze Boże Narodzenie? Można powiedzieć, że w świecie bardzo trudnym, pełnym napięć i konfliktów, narastającej coraz bardziej obojętności na drugiego człowieka i braku poczucia solidarności. Powszechna postawa zabiegania o własne interesy, egoizm i zamknięcie powoduje, iż wiele ludzi czuje się pozostawionych samych sobie, brak im uczuciowego wsparcia, są wyizolowani. Chrześcijaństwo zakłada, iż człowiek jest darem dla drugiego człowieka. Warto w tym miejscu zacytować Jana Pawła II, aby zrozumieć, iż tylko przez ludzką solidarność i wzajemne działanie możemy to błędne koło braku więzi przerwać: „Jeśli chcemy służyć Ewangelii nadziei, również kościół żyjący w Europie musi kroczyć drogą miłości. Jest to droga, która prowadzi przez miłosierdzie, wysiłek służby, zdecydowanie przez wielkoduszność bez wytchnienia i bez granic. Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotę niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”. D 1 2 Cały świat był pokryty białym puchem. W powietrzu tańczyły płatki śniegu, a na choinkach migotały kolorowe światełka. Tomek wbiegł do pokoju rodziców. Tata właśnie zakładał odświętny krawat. Chłopiec zapytał: - Mamo dlaczego obchodzimy Święta Bożego Narodzenia? Mama odpowiedziała z uśmiechem: - Dawno temu, właśnie w ten dzień w Betlejem Maryja urodziła w stajni niezwykłe dziecko, któremu dała imię Jezus. Urodził się wśród zwierząt, które oddawały mu pokłony. Niósł dobrą nowinę. Nad miejscem, w którym się narodził świeciła Gwiazda Betlejemska. Zwiastowała Jego nadejście. W kierunku gwiazdy podążali królowie i pasterze. Gdy Jezus dorósł uzdrawiał ludzi i głosił, że życie pozaziemskie istnieje. Na pamiątkę narodzin dzieciątka 24 grudnia obchodzimy Wigilię i Boże Narodzenie. -To ciekawa historia, ale dlaczego na święta cała rodzina zbiera się w jednym miejscu? -Aby razem cieszyć się i świętować Boże Narodzenie. Tomek długo myślał o tym, o czym opowiedziała mu mama. Zastanawiał się jak to możliwe, żeby dziecko urodziło się w stajence bez pomocy lekarza. Po chwili zadał kolejne pytanie. -Dlaczego na święta ubieramy choinkę i wykonujemy co roku te same czynności? -Choinka jest symbolem Chrystusa jako źródła życia, a pewne czynności należą do tradycyjnych zwyczajów. Za chwilę przyjdą do nas goście. Synku pomógłbyś mi nakryć do stołu? Gdy już skończył pomagać i przywitał się z gośćmi, usiadł na dywanie przed kominkiem. Zastanawiał się, co może być w paczkach leżących pod choinką. W całym domu unosiły się wspaniałe zapachy; pieczonej ryby, pierogów, kapusty, maku i pomarańczy., Tomek, jak każde dziecko, lubił Święta Bożego Narodzenia. Atmosfera tych dni powodowała, że czuł się szczęśliwy. Nadchodzą święta. Teoretycznie – czas radości, okazywania uczuć. Czas, gdy cała rodzina siada przy jednym stole, by wspólnie przeżywać wspomnienie Pańskiego narodzenia. Magia świąt – o której co poniektórzy trąbią już od połowy listopada – powinna być dla nas czymś wyjątkowym, czymś, na co czekamy cały rok. Niestety, Boże Narodzenie coraz częściej zamiast być chwilą spokoju, świętowania z rodziną, staje się po prostu świetną okazją dla wielkich firm na zarobienie dodatkowych pieniędzy. Osobiście jestem zdania, że magia świąt umarła wraz z wybudowaniem pierwszej galerii handlowej. Otóż, wchodzę sobie ostatnio do jednego z takich przybytków celem zakupienia prezentu mojej siostrze na jej urodziny. Nagle przed moimi oczyma wyrasta montowana właśnie 15-metrowa choinka. Myślę sobie – no okej, trochę wcześnie, ale to tylko jedna choinka. A potem wchodzę dalej. I co widzę? Sztuczny śnieg. Dużo sztucznego śniegu. Poza tym choinki, bombki, mikołaje i slogany typu „Merry Christmas” na każdej wystawie. W tym momencie zaczynam zastanawiać się, czy coś mi się nie pomieszało. Może jest już grudzień? Jednak nie, kalendarz w telefonie uparcie pokazuje datę... 4 listopada. I tu nasuwa się pytanie: Czemu tak wcześnie? Otóż, Wigilia i dwa dni świąt to dla komercji zdecydowanie za mało. Ba, cały tydzień przed świętami to zdecydowanie za mało. Macie pojęcie, co dzieje się tydzień przed Bożym Narodzeniem w tak zwanych centrach handlowych? Istna apokalipsa. Na parkingu pod starym, dobrym, piaseczyńskim Auchan nie ma gdzie szpilki wcisnąć, a co dopiero zaparkować samochód. Ludzie, kołujący po terenie w tą i z powrotem z tym właśnie zamiarem, dostają powoli nerwicy. Gdy uda się im wreszcie odnaleźć miejsce, a potem wedrzeć do środka, porywa ich fala innych rozwścieczonych konsumentów. Dlatego unikam wszelkiego rodzaju sklepów w okresie przedświątecznym. Idę ewentualnie do spożywczego, jeśli lodówka świeci już pustkami, a ja przymieram głodem. Nie wiem jak wy, ale ja wchodzę do sklepu, żeby kupić coś, co (przynajmniej w moim odczuciu), jest mi potrzebne, nie zaś po to, żeby walczyć o życie w rozszalałym przedświąteczną gorączką tłumie. W tym szaleństwie można zapomnieć, czym w istocie są święta Bożego Narodzenia. I nie chodzi tu nawet o kwestię wiary. Sama nie uważam się za osobę jakoś wybitnie religijną, ale dziwi mnie fakt, że większość osób deklarujących się jako chrześcijanie woli w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa spędzać czas w najbliższej galerii, nie zaś w najbliższym kościele. Ale zostawmy kwestie religijne i skoncentrujmy się na tym aspekcie Bożego Narodzenia, który dla większości z nas jest wspólny – na tradycji. A zgodnie z nią święta to czas, który powinniśmy spędzić w rodzinnym gronie, zapominając na chwilę o przyziemnych sprawach, podzielić się z najbliższymi opłatkiem i złożyć im życzenia, obdarować drobnymi upominkami (NIE, nowy iPhone , bo NIE JEST to drobny upominek). Dlatego właśnie myślę, że coś bardzo złego dzieje się z naszym społeczeństwem, jeśli dwa miesiące przed świętami wszędzie widać już bożonarodzeniowe dekoracje, a symbolem świątecznej atmosfery jest reklama Coca-Coli. C Chhcciiaałłaabbyym mw waam m żżyycczzyyćć,, żżeebbyyśścciiee w w ttyym m rrookkuu nniiee ddaallii ssiięę zzw waarriioow waaćć pprrzzeeddśśw wiiąątteecczznneejj ggoorrąącczzccee nnaakkrręęccaanneejj pprrzzeezz ooggrroom mnnee kkoonncceerrnnyy ii ssppęęddzziillii śśw wiięęttaa,, w w ttaakkiieejj,, w w jjaakkiieejj ppoow wiinnnnyy pprrzzeebbiieeggaaćć aattm moossffeerrzzee w wśśrróódd rrooddzziinnyy ii pprrzzyyjjaacciióółł.. W Weessoołłyycchh ŚŚw wiiąątt !! 15 grudnia Wczoraj zostałam przywieziona z dużego i mrocznego lasu do pięknego, barwnego świata; świata kolorowych jarzących i migotliwych świateł, pełnego dziwacznych dźwięków (których osobiście nie lubię, bo , jak wiecie, przywykłam do głuchej leśnej ciszy), kształtów i tych uroczych ludzkich stworzeń. Piszę uroczych, bo taka jedna mała dziewczynka powiedziała do swego ojca, że jestem piękna i gdy przystroją mnie kolorowymi światełkami będę uroczo wyglądać. Nigdy nikt mnie nigdy nie przystrajał. Ale chciałam chociaż jedyny raz w życiu poczuć się piękną, wyróżnioną, w taki sposób w jaki tylko kobieta poczuć się może. Niestety, ojciec dziewczynki nie umiał dostrzec ukrytego we mnie uroku i odburknął, iż jestem za duża. Oczywiście, nie zdawał sobie sprawy, iż powiedział mi komplement, bo w lesie być rozłożystym, dużym drzewem oznaczało być kimś. Niebawem inna osoba popatrzyła na mnie z uszanowaniem i powiedziała; -- „To naprawdę piękne drzewko” Wprawdzie ten pan też mnie nie kupił, bo byłam dla niego zbyt droga. Za to czułam, jak moje poczucie wartości wzrasta, rozpierała mnie duma, bo im rzecz jest droższa tym cenniejsza. Zaczęło się ściemniać. Trochę wystraszyłam się, iż zmarznę w nocy. Całe szczęście, iż mój właściciel opatulił mnie taką dziwną pajęczyną, iż ciasno opluwszy się gałęziami, czułam jak soki krążą w moim wnętrzu; zrobiło mi się ciepło. Nagle dopadła mnie myśl wydawałoby się straszna. Jeśli nikt mnie nie kupi, co będzie ze mną? Czy zostanę porzucona na jakimś wysypisku? Zmartwiona przysnęłam. Ze snu wyrwało mnie mocne szarpnięcie. Jak to dobrze! W końcu mam 1 nowego właściciela! Ktoś mnie kupił. Zostałam zapakowana do pięknego samochodu; bardzo dużego i czystego. Myślałam po drodze, co mnie czeka. Wyobrażałam sobie piękny, przestronny dom, wesołą i liczną głośno śmiejącą się rodzinę ( bo ja bardzo lubię śmiech). Miałam nadzieję, że zostanę ozdobiona złotymi łańcuchami, czerwonymi świecidełkami (koniecznie muszą być czerwone, bo ta barwa występuje w naturze w postaci naturalnej ochry) oraz jarzącymi się wszystkimi kolorami tęczy bombkami. Marzyłam , by ustawiono mi w pięknej zielonej donicy obok kominka. Abym mogła patrzeć na tańczące ze sobą ogniki, otulające wiotkie suche gałązki, rzucane co i raz na żarzące się węgle, których połyskująca czerwień pięknie kontrastowałaby z głęboką czernią. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, wiedziałam już, iż moje marzenia się spełniają. Że ta moja czarowna noc jest już tuż, tuż. 24 grudnia. Jestem już dwa dni u państwa Kowalskich. Mała Zosia i Antek biegają wokół mnie i wykrzykują niezrozumiane dla mnie wyrazy. Stoję, zasadzona na nowo w doniczce, piękna i rozłożysta, pełna dostojeństwa., ubrana w barwne bombki i kolorowe światełka. Czułabym się wspaniałe, gdyby nie nieprzyjemny ucisk; splątano mnie ciasno łańcuchem, i z trudem łapie oddech. Z mego miejsca dobrze jest obserwować przygotowania do kolacji wigilijnej. Wyczuwam zapach suszonych owoców, pysznego barszczu oraz pieczonego karpia i całą tą krzątaninę kuchenną; od wczesnego rana żeńska część rodziny zajmuje się lepieniem pierogów i uszek z grzybami. Wszyscy oczekuję na ten jedyny niezwykły wieczór. Mają przyjechać; babcia Lusia i dziadek Henio. Dzieci nie mogą się już doczekać. Mnie również udziela się atmosfera napięcia; kiedy to wszystko się zacznie ?. Nareszcie! Są już dziadkowie. Wszyscy pięknie ubrani zbliżają się do elegancko udekorowanego stołu. Co oni robią? Babcia trzyma na talerzu coś co przypomina biały wafelek. Wszyscy go łamią, a potem składają sobie życzenia. Zosia i Antek biegają szczęśliwi między członkami rodziny, odłamując kawałek wafelka po kawałku. Czuję się naprawdę szczęśliwa. Cudownie jest tak stać i patrzeć na ich rozświetlone twarze, uśmiechy, kiedy tak z apetytem pochłaniają te wszystkie pyszności. Feria świateł, zapachów, dźwięków, wszystko to miesza się ze sobą, tworząc klimat tej jednej niepowtarzalnej czarownej nocy. 2 Tego wieczoru czuję się naprawdę ważna; państwo Kowalscy wcześniej podłożyli pod moje gałęzie piękne zapakowane prezenty. Teraz wszyscy zwracają się w moja stronę. Wręczają sobie paczki. Dzieci z rumieńcem na twarzy je odpakowują…… Z dala dobiega dźwięk dzwonu kościoła, mieszając się z muzyką kolęd. 31 grudnia Z godziny na godziny, z minuty na minutę robi się coraz chłodniej. W kominku skrzą się raz po raz mizerne płomyki ognia, które ślizgając się po drewienkach zapalaja się poraz ostatni i gasną. Nagle coś skrzypi; słyszę chrobot otwieranych drzwi. Nareszcie- myślę. Ktoś przypomniał sobie o mnie. Pierwszy do salonu wpada Antoś. Ale nie przystaje, jak dotychczas, by podziwiać moje piękne oblicze. Nawet nie spogląda w moją stronę. Robi mi się smutno, ale pociechą jest myśl, iż zaraz przyjdzie babcia Lusia i na pewno mnie doceni. Chcę mi się pić i marzę, by ktoś mnie podlał. Tymczasem babcia przechodzi przez pokój, chwyta zmiotkę i niedbale zgarnia igiełki, które opadły z mojego ciała. Tym razem nie myśli, by mnie napoić. Coś jest nie tak! Czy przestałam się już liczyć? Czy nie podobają się moje piękne ozdoby ? Dzisiaj ostatni dzień starego roku. W domu coś się będzie działo, bo od rana trwają nerwowe przygotowania. Przyniesiono też balony i serpentyny. Czyżby mój strój przestał już zachwycać, a ja stałam się zupełnie niepotrzebna? Tego wieczoru jest mi smutno. Już nie jestem jego królową. Ale cały dom rozbrzmiewa radością; dużo śmiechu, tańca, muzyki. I te przeszywające noc hałasy; otwierających butelek szampana, i bajecznie kolorowych fajerwerków wystrzelanych w górę i wspaniale rozświetlających niebo. Stoję przygnębiona w tym swoim królewskim stroju z królewska gwiazdą na czubku, ale nikt na to nie zwraca uwagi. 1 stycznia Dzisiaj Zosia zdjęła ze mnie ostatnią bombkę i schowała ją do pudełka. Paraliżuje mnie strach. Co będzie ze mną? Czy mam skończyć na jakimś śmietnisku? Słyszę głos pani Kowalskiej: „choinka nie może za długo stać w domu. Posadzimy ja na działce, a za rok znowu do nas wróci.” Nie macie pojęcia, jak się ucieszyłam; poczułam ulgę i niewyobrażalną radość. Wiem, że za rok znowu przyjdą święta i znowu stanę się królową, znowu oczaruję wszystkich swoim wyglądem. 3 Niekiedy rzeczy zwyczajne stają się niezwyczajne, przybierając cechy, kształty ożywione mocą naszej wyobraźni. I choć odkurzacz, którego dziś wspominam, od lat spoczywa na wysypisku śmieci, był on niegdyś moim drogim towarzyszem zabaw. Jak pamiętam, był to starszy model Zelmera czy Polara (nigdy nie byłam w stanie tego zapamiętać) o fioletowej barwie, która niekiedy, gdy stał pod odpowiednim kątem, przypominała raczej purpurę. Rączkę i część zasysającą wykonano z szarego plastiku, zaś samą rurę z lekkiego nierdzewnego metalu. Gdy padały na niego promienie słoneczne, cały odkurzacz połyskiwał i mienił się niczym skrzące się oczy uśmiechającego się człowieka. W moich dziecięcych zabawach był nieocenionym rekwizytem. Często udawałam rycerza poskramiającego złego smoka. Padając pod ciężarem jego ogona (rury), czułam rześki podmuch powietrza, który dzięki cytrynowemu wkładowi mógł śmiało konkurować z wiosenną morską bryzą. Podczas moich licznych zabaw w konie odkurzacz przestawał być anonimowy i otrzymywał swoje niepowtarzalne imię „Gwiazda”. Gwiazda miała tę zaletę, iż siedząc na niej okrakiem, mogłam odepchnąć się nogami i przejechać przez połowę pokoju. Niestety, zaraz po moich czwartych urodzinach, trzeba było pożegnać mojego nieocenionego przyjaciela. Wysiadły mu płuca i już nie mógł dłużej wciągać kurzu. Mama zdecydowała, ze nie opłaca się naprawiać i jego miejsce zajął inny. Wobec tego starego ten nowy był bardziej nowoczesny, o luksusowym kształcie, nienagannych cechach, typowych dla swego rodzaju. I choć wspomnienia blakną, sentyment pozostał, jak i filmy, które wówczas kręcili rodzice. „Miało to być zupełnie inne powstaniepisał znany historyk i publicysta Dariusz Baliszewski. Niemcy mieli uciekać, a myśmy mieli ich rozbroić. Tak jak w roku 1918. Bo , że będą kiedyś uciekać dla nikogo od początku tej nieszczęsnej wojny nie ulegało żadnej wątpliwości. I od początku tej wojny rozpoczęły się przygotowania do takiego powstania” Kulisami Powstania Warszawskiego zajmowało się wielu historyków, podobnie jak wiele było jego ocen, począwszy od totalnej krytyki po bezkrytyczny entuzjazm. Pytanie o prawdę historyczną, dla nas uczniów szkoły im. Powstańców Warszawy, jest czymś więcej niż zwykłym pytaniem z zakresu historii. Kim dla nas mogą być bohaterowie tego wielkiego narodowego zrywu? Cieniami z przeszłości, wydobywanymi z okazji narodowych rocznic, przypominającymi, iż mieliśmy w swojej dawnej historii doświadczenia szczególne, obce większości narodów. Że trzeba było walczyć o niepodległość, w których to walkach przelewaliśmy morze krwi, płacąc niewyobrażalnie wysoką cenę w postaci strat najlepszych elit narodu. A może poprzez swój heroizm- autorytetami? Czy o taki wymiar patriotyzmu chodzi nam dzisiaj? Jest rzeczą zastanawiającą, iż 1 sierpnia AK przystąpiła do działań będących zaprzeczeniem dotychczasowej rozsądnej polityki, polegającej na ograniczeniu walki do koniecznej samoobrony i unikaniu niepotrzebnych strat. Nikt nie wie, dlaczego wbrew wszelkim przestrogom, wbrew racjom politycznym powstanie wybuchło. Miało ono wybuchnąć w „jednym tylko wypadku, gdy naród niemiecki pod wpływem klęsk militarnych, głodu i agitacji załamie się, a zdemoralizowane i pozbawione widoków zwycięstwa wojsko, łamiąc dyscyplinę, zacznie porzucać swe posterunki „Powstanie nie może wybuchnąć bez uprzedniego porozumienia się z ZSRR na godziwych podstawach, bo byłoby to politycznie nieusprawiedliwione, zaś bez uczciwego i prawdziwego współdziałania z Armią Czerwoną byłoby pod względem wojskowym niczym innym jak aktem rozpaczy”- przekonywał gen. Sosnkowski w lipcu 1944 podczas narady w Londynie. Wybuchowi powstania towarzyszył splot paradoksów i nieporozumień. Paradoksem była próba porozumienia premiera Mikołajczyka z Rosją, by uniknąć zagrożenia z obu stron. Kartą przetargową miały być pewne ustępstwa ze strony Polski, atutemwspółpraca militarna AK z Armią Czerwoną w ramach planu „Burza”, co w efekcie przynosiło żałosne konsekwencje, polskie oddziały, które chciały walczyć u boku Rosjan, były rozbrajane i wywożone w głąb Rosji. Paradoksem był także fakt, iż stawiane przez Rosję żądania korekty naszej wschodniej granicy były nie do przyjęcia dla premiera S. Mikołajczyka, który nie miał pojęcia, iż kwestia granicy wschodniej już dawno została przesądzona poza naszymi plecami na konferencji w Teheranie. Naiwnością była także wiara, iż można dogadać się ze Stalinem, gdy ten opozycję polską traktował jako ideologicznego wroga. Zamiarem Stalina było właśnie ją zniszczyć. Rozczarowany polityką Rosji sowieckiej gen. Sosnkowski ostrzegał w depeszach z 28 i 29 lipca, które zresztą nigdy nie dotarła do Warszawy. ” W obliczu sowieckiej polityki gwałtów i faktów dokonanych powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego sensu, mogącym za sobą pociągnąć niepotrzebne ofiary” I dalej „ W obecnych warunkach jestem bezwzględnie przeciwny powszechnemu powstaniu, którego sens historyczny miałby z konieczności wyrazić się w zamianie jednej okupacji na drugą”. Nie dające się wytłumaczyć było również zlekceważenie ostrzeżenia londyńskiego kuriera Jana NowakaJeziorańskiego. Po latach w wywiadzie z A. Wajda tak powie” Wiedziałem już z własnego doświadczenia(..) że dowództwo AK żyje w oderwaniu od rzeczywistości, jeśli chodzi o stosunek aliantów(…) Dowództwu i nam wszystkim zdawało się, że Polska znajduje się w centrum uwagi, że jest pępkiem świata, że Anglicy są wpatrzeni w Polskę. (…) Nie miałem odwagi i pewności, żeby do dowódcy powiedzieć: Nie róbcie Powstania, bo znałem tylko fragmenty sytuacji wojskowej. Natomiast jedno wiedziałem na pewno, że Anglicy i Anglosasi nie pospieszą z pomocą i tutaj może zajść tragiczny błąd w okolicznościach decydentów. Chciałem za wszelką cenę rozwiać wszelkie złudzenia; Nie będzie pomocy materialnej i ludzkiej z tamtej strony. Jeziorański podkreślał, iż Alianci liczyli się z interesami Rosji, świadomi, że bez jej udziału nie wygrają wojny. Wszystko było podporządkowane zwycięstwu i bezwarunkowej kapitulacji Niemiec. Nieporozumieniem było także przecenianie swoich ról. Rząd w Londynie na podstawie przesadnych meldunków przeceniał siłę militarną AK, a czynniki krajowe z kolei - możliwość dyplomatycznego działania rządu. Wreszcie paradoksem było to, iż nasi przywódcy polityczni i wojskowi żyli w świecie iluzji: Mówi o tym raport innego kuriera Tadeusza Chciuka; „Bardzo mało mógłbym wyliczyć osób wśród kierującym naszym życiem podziemnym, które orientują się w wydarzeniach międzynarodowych, w światowym układzie sił i naszych możliwościach”. Dziś trudno nam jest przyjąć, iż przygotowywano się do powstania, mimo żenująco słabego zaplecza militarnego; wyposażenia i braku wsparcia. Gdy spytamy raz jeszcze, dlaczego padł rozkaz rozpoczęcia powstania, zobaczymy jeszcze jeden paradoks. Jan Nowak- Jeziorański pisze: „ Przed odlotem do Polski(….) widziałem się z decydentami polskimi, byłem u premiera, przyłączyłem się do świty generała Sosnkowskiego i z nim razem leciałem do Włoch w nadziei, że to on mi przekaże jakiś wyraźny rozkaz, swoją własną decyzje. Niestety spotkał mnie ogromny zawód, bo wprawdzie rozmowa z generałem Sosnkowskim w Algierze była bardzo długa, ale była to niezwykle inteligentna, wnikliwa analiza sytuacji, bez jakichkolwiek rozkazów, bez jakichkolwiek decyzji. Można było właściwie na podstawie tego, co słyszałem, równie dobrze namawiać do Powstania, jak też przestrzegać.” Czy za wybuch odpowiedzialne były dwa sowieckie czołgi, które wdarły się na Targówek i odczytano to jako znak rozpoczęcia ofensywy radzieckiej? Czy może , tak jak oceniano te wypadki niecały rok po Powstaniu w prasie londyńskiej, obawiano się ataku policji na polskie formacje wojskowe, oraz ewakuacji mężczyzn ze stolicy? Czy też myślano, iż oczekiwanie na rozkaz wywoła tak wielkie napięcie, iż powstanie może wybuchnąć w sposób niekontrolowany? Jak donosiła rok po powstaniu emigracyjna „Polska Walcząca”, nie wolno było przeciwstawić się naturalnej dążności żołnierzy do walki i oporu. Powstanie nie było nieoczekiwanym i podyktowanym szczególnymi względami aktem wojskowym i politycznym. Było i jest jednym z licznych naturalnych ogniw polskiej śmiertelnej walki z najemcą germańskim. (…) Walka Polaków była wyrazem ich umiłowania wolności i niepodległości.. Wyrażaliśmy naturalną nienawiść do wspólnego wroga. Przejawialiśmy jedną słuszną, bo czynną postawę w walce o wyzwolenie. Gdy spojrzeć na problem wybuchu powstania od strony motywu każdej ze stron; da się dostrzec wyraźnie różnice. Powstańcy byli przekonywani, iż Niemcy są w rozsypce, zatem powstanie nie może się nie udać, że będą mieć pomoc Aliantów, a wejście Sowietów to kwestia godzin. Wychowani w duchu patriotycznym, walkę o ojczyznę traktowali jako swój narodowy obowiązek. Z kolei z punktu widzenia Naczelnego Dowództwa (gen Okulicki)- powstanie miało być wielką demonstracją polityczną, by zwrócić uwagę Zachodu na sytuację Polski i wpłynąć na zmianę stosunku państw sprzymierzonych.. Wokół powstania narosło wiele mitów, a najsilniejszy jest ten, iż nie było alternatywy. Że trzeba było walczyć. Że warszawiacy na ten dzień przygotowywali się przez cały długi okres wojny. Gdy pytano się byłych powstańców, czy była to dobra decyzja, czy nie uważali, że zostali oszukani, zdradzeni, w większości zaprzeczali. Pułkownik Chruściel „Monter” pisał „ Walka wykazała, że Polacy cenią prawdziwą wolność bardziej niż życie, potrafią wziąć odwet za zbrodnie i gwałty nawet w warunkach tak nierównej walki”. Tą trudną do zrozumienia z dzisiejszej perspektywy postawę tłumaczy zapewne fakt, iż nie przerwano walk w obliczu tak przeraźliwych strat. Dlaczego Warszawa chciała walczyć?. Odpowiedzi należy szukać nie w decyzjach politycznych, ale w uczuciach, emocjach uciskanego społeczeństwa, które w obliczu dwóch wrogich sił nie chciało dłużej pozostać ofiarą. Kim zatem są prawdziwi bohaterowie powstania? To żołnierze idący do walki albo bez broni, lub tylko ze słabym uzbrojeniem. Mali chłopcy w zbyt dużych hełmach, Łączniczki i sanitariuszki dokonujące cudów odwagi. Cywile, którzy znosili z pokorą i cierpliwością to, co po ludzku było nie do zniesienia .Żołnierze AK do bólu wierni swoim dowódcom i ideałom. Co powodowało, iż byli zdolni do tak niesamowitego wysiłku ? Niewątpliwie byli to ludzie bardzo ideowi i odważni. Tylko tacy mogli zdecydować się do pracy w konspiracji; „Człowiek, który przystępował do tej roboty, czynił to nie zrażony losem innych, pomimo tysięcy odstraszających przykładów… Czyni to w pełnej świadomości, że nie tylko naraża się na śmierć, katusze, piekło Pawiaka, Montelupich, Oświęcimia, lecz że ściąga to samo śmiertelne niebezpieczeństwo na swoich najbliższych. Takie postawy wymagały wzniesienia się na wyżyny najczystszego idealizmu, wymagały wyrzeczenia się dla idei nie tylko życia, ale wszystkiego, co w tym życiu jest drogie”. Dla nas , młodzieży żyjącej w XXI wieku, bohaterowie powstania, patroni naszej szkoły są jakby postaciami nie z tego świata. Trudno nam, którzy żyjemy w pokoju, zrozumieć postawy, motywy, decyzje tej młodzieży, która walczyła w powstaniu i ginęła, by powiedzieć świat u, że godność człowieka ceni sobie bardziej niż własne życie. Czego możemy się od nich nauczyć? Jak dziś realizować ich ideały? Na szczęście nie musimy poświęcać swego życia. To oni, i ich trudne doświadczenia, nauczyły nas, by nie igrać z losem, by szukać zawsze pokojowych rozwiązań. By unikać ostrych konfrontacji. Ale możemy też się od nich uczyć się miłości i poświęcenia dla kraju. To oni pokazali nam, czym jest współpraca, solidarność i wspólne działanie wobec naszych kolegów, szkoły, nauczycieli. Pozostawili nam przesłanie, by życie budować na wartościach i być temu wierni. UROK na UROKI Tradycja chrześcijańska nie do końca wyeliminowała skłonność człowieka do wiary w moc magii, czarów, guseł. W opowieściach ludowych krążyło wiele podań nie tylko o złych czarownicach, które kojarzone były z szatanem, czy innymi siłami nieczystymi. Dzięki folklorowi znamy także te dobre wiedźmy, które zajmowały się czystą i dobrą magią. Wierzono, że moc czarownic wzrastała szczególnie podczas zaćmienia słońca i księżyca, a także w dniach przesileń słońca - latem i zimą. Wraz z nastaniem pory zimowej, szczególnie, kiedy ustawały prace na polu, na wsiach zajmowano się wróżbami. Wierzono, że w długie jesienne i zimowe wieczory duchy odwiedzają ludzi. Chętnie też dzielą się swą nadprzyrodzoną mocą i zdradzają sekrety przyszłości. Duże znaczenie przywiązywano do snów, które przychodziły w szczególne noce. Pragnienie odkrycia tego, co przyniesie przyszłość towarzyszyło ludziom od zawsze. Stąd od wróżb i przepowiedni oczekiwano potwierdzenia, że świat nadal będzie toczył się niezmiennym torem. GAŁĄZKA SZCZĘŚCIA – ZAKLĘCIE DLA DZIEWCZĄT Wróżbę tę należy wykonać w nocy, pierwszego poniedziałku Nowego Roku. Przygotuj gałązkę zerwaną z choinki ( tylko nie sztucznej). Włóż ja na noc pod poduszkę mówiąc: „Kładąc się w poniedziałek, kładę pod głowę las świerkowy. W tym lesie zobaczę mężczyznę który darzy mnie miłością. We wtorek już będę wiedziała, kto ma wobec mnie poważne plany na przyszłość” CZARY NA SZCZĘŚLIWY POWRÓD PIENIĘDZY Potrzebne przedmioty: - Zielona świeca - Karmazynowa świeca - Duża łyżka Zapisz lub wydrap swoje imię na zielonej świecy. Zapal świece i pozwól jej się palić aż wypali się poniżej poziomu wydrapanego imienia, następnie weź karmazynową świecę póki tamta się pali, dolej nieco wytopionego wosku tak, by była do połowy uzupełniona. Zrób to samo z zieloną świecą lecz nie mieszaj kolorów ! Weź łyżeczkę wytopionego wosku i noś ze sobą wtedy, gdy chcesz, by pieniądze powracały zawsze do ciebie z powrotem . MAGICZNA JEMIOŁA W grudniu należy zdobyć jemiołę. Należy ją powiązać w pęczki tak, by w każdej znajdowały się po 3 gałązki. Liczba 3 symbolizuje Wszechświat, Takie pączki powieszone w domu chronią go przed złymi mocami i działaniem nieżyczliwych, zawistnych ludzi. Należy posilić jemiołę wypowiadając słowa „ Siły Słońca i Księżyca budzą w Tobie drzemiące moce, które niszczą każdy urok, każdy czas, każde zło „ Należy wykonać ten obrzęd dzień przed Wigilią. MAGIA GAŁĄZEK Gałązki drzew ścięte przed zimowym przesileniem słońca mają niezwykłą moc. Kto zetnie trzy gałązki z czcią dla drzewa i poprosi je o swą moc, może liczyć na powodzenie w obrzędach magicznych. Gałązki takie najlepiej ścinać na późną jesienią, a głównie w święto św. Łucji Grudniowo zerwana gałązka pomoże spełnić wiele życzeń- pomyślność dla rodziny, zdrowie czy powodzenie w interesach. OSIKOWE DRZEWO 13 grudzień dla wszystkich powinien być ważnym dniem. Jest to święto św. Łucji. W tym dniu powinno się zabezpieczać siebie i innych przed działalnością złych mocy i niegodziwych ludzi na kolejny rok. W przeszłości w tym dniu ścinało się najpiękniejsze drzewo osikowe, które następnie wciągano do domu. Wycinano z pnia 12 polan, które kobiety zawijały w płótno , a potem każdego rana, do Wigilii wbijały poprzez płótno szpilki lub gwoździe. Wieczorem każdego dnia należało spalić jedno polano. Takie obrzędy skutecznie blokowały działanie czarów oraz rzucanie uroków przez złych ludzi. W dzisiejszych czasach wystarczy osikowa gałązka, W domu dzieli się gałązki na 12 równych części i zawija w swoją lub cudzą cześć garderoby. MAGICZNA PÓŁNOC Osikowe kawałki należy owinąć w noszoną przez siebie bluzkę, podkoszulkę. Każdego ranka wbijaj po jednej szpilce – do Wigilii ma ich być 12. Jednocześnie pod wieczór spalaj każdy kawałek drewna. Popiół zbieraj starannie do słoiczka z zakrętką. Ostatnie drewno spal rano w Wigilie. Następnie koszule i słoik z popiołem owiń w czerwoną wstążkę. Pakunek powinien leżeć pod choinka aż do Trzech Króli. Potem należy to zakopać, wymawiając słowa: „ Wszelkie zło zostało zakopane i nie ma do mnie dostępu” Na koniec przedstawiamy wam zaklęcie, pomocne przy zdaniu egzaminu, by polepszyć sobie sytuacje przed końcem półrocza : Potrzebne przedmioty: - Książka lub zeszyt z materiałem do opanowania - Pomarańczowa świeca - Kartka papieru i pióro - Miseczka - Kadzidło o orzeźwiającym, pobudzającym zapachu - Czerwony długopis Utwórz krąg z czterech świec, następnie wejdź do niego i zapal pomarańczową świecę. Połóż dłonie na książce i powiedz, patrząc w płomień: „Pobłogosławcie mnie bogowie i boginie bystrości umysłu, obdarzcie mnie mądrością i szczęściem, żebym pomyślnie zdał(a) egzamin z (…).” Otwórz książkę i przez parę minut uważnie czytaj fragment tekstu. Następnie weź kartkę, zapisz na niej pytanie dotyczące przeczytanego właśnie fragmentu i odpowiedz na nie na tej samej kartce. PAMIĘTAJ CZARY MOGĄ SPEŁNIĆ SIĘ TYLKO WTEDY, KIEDY TWOJE SERCE BĘDZIE CZYSTE I NIE BĘDZIESZ NIKOMU ŹLE ŻYCZYĆ. ŻYCZYMY MIŁEJ ZABAWY! Language Adventure Most terribly cold it was; it snowed, and was nearly quite dark, and evening--the last evening of the year. In this cold and darkness there went along the street a poor little girl, bareheaded, and with naked feet. When she left home she had slippers on, it is true; but what was the good of that? They were very large slippers, which her mother had hitherto worn; so large were they; and the poor little thing lost them as she scuffled away across the street, because of two carriages that rolled by dreadfully fast. One slipper was nowhere to be found; the other had been laid hold of by an urchin, and off he ran with it; he thought it would do capitally for a cradle when he some day or other should have children himself. So the little maiden walked on with her tiny naked feet, that were quite red and blue from cold. She carried a quantity of matches in an old apron, and she held a bundle of them in her hand. Nobody had bought anything of her the whole livelong day; no one had given her a single farthing. She crept along trembling with cold and hunger--a very picture of sorrow, the poor little thing! The flakes of snow covered her long fair hair, which fell in beautiful curls around her neck; but of that, of course, she never once now thought. From all the windows the candles were gleaming, and it smelt so deliciously of roast goose, for you know it was Year's Eve; yes, of that she thought. In a corner formed by two houses, of which one advanced more than the other, she seated herself down and cowered together. Her little feet she had drawn close up to her, but she grew colder and colder, and to go home she did not venture, for she had not sold any matches and could not bring a farthing of money: from her father she would certainly get blows, and at home it was cold too, for above her she had only the roof, through which the wind whistled, even though the largest cracks were stopped up with straw and rags. Her little hands were almost numbed with cold. Oh! a match might afford her a world of comfort, if she only dared take a single one out of the bundle, draw it against the wall, and warm her fingers by it. She drew one out. "Rischt!" how it blazed, how it burnt! It was a warm, bright flame, like a candle, as she held her hands over it: it was a wonderful light. It seemed really to the little maiden as though she were sitting before a large iron stove, with burnished brass feet and a brass ornament at The fire burned with such blessed influence; it warmed so delightfully. The little girl had already stretched out her feet to warm them too; but--the small flame went out, the stove vanished: she had only the remains of the burnt-out match in her hand. She rubbed another against the wall: it burned brightly, and where the light fell on the wall, there the wall became transparent like a veil, so that she could see into the room. On the table was spread a snow-white tablecloth; upon it was a splendid porcelain service, and the roast goose was steaming famously with its stuffing of apple and dried plums. And what was still more capital to behold was, the goose hopped down from the dish, reeled about on the floor with knife and fork in its breast, till it came up to the poor little girl; when--the match went out and nothing but the thick, cold, damp wall was left behind. She lighted another match. Now there she was sitting under the most magnificent Christmas tree: it was still larger, and more decorated than the one which she had seen through the glass door in the rich merchant's house. Thousands of lights were burning on the green branches, and gaily-colored pictures, such as she had seen in the shop-windows, looked down upon her. The little maiden stretched out her hands towards them when--the match went out. The lights of the Christmas tree rose higher and higher, she saw them now as stars in heaven; one fell down and formed a long trail of fire. "Someone is just dead!" said the little girl; for her old grandmother, the only person who had loved her, and who was now no more, had told her, that when a star falls, a soul ascends to God. She drew another match against the wall: it was again light, and in the luster there stood the old grandmother, so bright and radiant, so mild, and with such an expression of love. "Grandmother!" cried the little one. "Oh, take me with you! You go away when the match burns out; you vanish like the warm stove, like the delicious roast goose, and like the magnificent Christmas tree!" And she rubbed the whole bundle of matches quickly against the wall, for she wanted to be quite sure of keeping her grandmother near her. And the matches gave such a brilliant light that it was brighter than at noon-day: never formerly had the grandmother been so beautiful and so tall. She took the little maiden, on her arm, and both flew in brightness and in joy so high, so very high, and then above was neither cold, nor hunger, nor anxiety--they were with God. But in the corner, at the cold hour of dawn, sat the poor girl, with rosy cheeks and with a smiling mouth, leaning against the wall--frozen to death on the last evening of the old year. Stiff and stark sat the child there with her matches, of which one bundle had been burnt. "She wanted to warm herself, "people said. No one had the slightest suspicion of what beautiful things she had seen; no one even dreamed of the splendor in which, with her grandmother she had entered on the joys of a new year. Teenager’s talk Time has changed. Now, no one remembers that there used to be something like Christmas. It’s sad,. When I was a child, Christmas was the most important holiday in all year. People, at least a month before it, began a big preparation; making traditional meals, buying small presents, bringing a Christmas tree from a green forest. Oh yeah, a Christmas tree! Even decorating it became a great fun. And all of these things were made in a family circle. Since today I have remembered how me and my sisters would look for the first star, in order to be able to sit at the beautifully looking table. After that we could start eating a special supper . There were not any computers, even TV was not so popular, so that nothing distracted us from our meeting at the table. After meal, as I remember, all kids were sitting in front of the window and looking at the sky with the hope that Santa Claus would arrive. I was doing it either, looking for the large flying sleigh with the reindeers. How big was my surprise, when it turned out that presents had been already put under the Christmas tree. I remember when I was sitting on my daddy’s knees and showing him my new toys. Mum with grandma were doing something in the kitchen. This amazing, magic smell of Christmas was spreading everywhere. This unusual atmosphere I would like to keep in my mind. Unfortunately, with developing technology, everything began to change. Holidays have become one big commercial challenge. The symbol of it was a coca-cola’s advertising on TV. The only things we could see were big billboards everywhere with smiling models, showing some kind of presents. Kids like kids, are crazy about all new gadgets. No matter how they will spend their Christmas. They can celebrate it in each place where presents are. I thought that nothing worse could come. Now, several decades later, when my life is slowly ending, no one even understand the meaning of the words CHRISTMAS. I live in this sad, gloomy world, where there’s no more family warmth, love and tradition. Everything has been replaced by silver, shiny robots and other strange inventions. This is all what nowadays people have in their heads. But I am lucky, because I can still celebrate this magic, enchanting night sitting with my family. Maybe this is not the same as 70 years ago, but certainly not worse. Weihnachten in Deutschland Weihnachten in Deutschland sind die wichtigsten und die meisten Familienfeiertage im Jahr. Zeit der Vorbereitung dauert vier Wochen, oder ganze Adventszeit. In dieser Zeit leuchten in allen Wohnungen, an den Fenstern farbige Lichter. Auf den Tischen und an den Türen sind Blumensträuße und Zweige. In allen Haeusern ist ein Adventskalender mit versteckten Überraschungen für Kinder. Jeden Tag wird eine Schokolade gegessen. Tradition ist ein Weihnachtsbaum und eine kleine hölzerne Krippe. Familien gehen am 24. Dezember, am Heiligabend in die Kirche , dann essen ein festliches Abendessen. Das ist vor allem Gans, Ente, Pute, Wurst, Sauerkraut und Kartoffelnsalat. Am Abend unter dem Weihnachtsbaum liegen Geschenke, die Kinder können sie auspacken, wenn der erste Stern am Himmel ist. Der erste Feiertag ist am 25. Dezember. An diesem Tag singen alle Weihnachtslieder, essen ein Mittagessen. Das berühmteste deutsche Weihnachtslied ist: ,,Stille Nacht ,Heilige Nacht..’’ Frohe Weihnachten! News Flesh O n 16th of November in our school we celebrated The the day of Warsaw Insurgents. In first half of celebration all classes were watching some documentaries about the Warsaw Uprising and a film, that was based on Miron Białoszewski’ s “Diary of the Warsaw Uprising”. This story, told by Warsaw’s inhabitants, was very touching. After that, we could take part in an artistic programme, prepared by IIj, IIIj and Id under conducted of teachers Agata Daniel, Maria Górzyńska and Elżbieta Bruszewska. It was really thrilling. Gathered veterans were very moved and happy owing to our performance. O n 7th, 8th and 9th of December third classes wrote our trial exams. On 7th we took them from the humanities, the next day- mathematics and science, and in the endfrom the foreign languages. Our exams are considered to be a great anxious time. So we should learn how to cope with feeling of stress. We keep our fingers crossed for You, the third class students! E verybody like getting presents, but nobody should forget about the true magic of Christmas Day. We often say that the Christmas tree is lovely, but it isn’t entirely true. Lovely are moments when we decorate this tree or we sit near this tree with someone and are conscious how lovely is this moment. This is also a special time for charity. Owing to it we collect some items for the orphanages by selling cakes, or other things prepared or brought by students from our school. In connection with coming Christmas, we want to wish you merry Christmas, willingness and power to learn and get the best grades and the hope that all your dreams will come true. It is time for miracles, good, love and harmony. This is the magic of Christmas. School’s Patron Day-