Gdzie są chłopcy z tamtych lat Zapach maku i pomarańczy

Transkrypt

Gdzie są chłopcy z tamtych lat Zapach maku i pomarańczy
nie
NUMER II ZIMA 2011
W numerze: 1.
2.
3.
Gdzie są chłopcy z tamtych lat
Zapach maku i pomarańczy
Testament straconego pokolenia
Wstępniak
Spis treści:
2 - Wstępniak
Za parę dni usiądziecie do wigilijnego stołu. Za
wami pozostaną wszystkie szkolne kłopoty;
niezliczone klasówki, czy nie za dobrze zdane
egzaminy. Przed wami święta z całym ich
urokiem i tajemnicą. Jedyne chyba święta,
takie do kooca pełne nadziei i otuchy.
Szkolnym Okiem:
Gdzie są chłopcy z tamtych lat 3-5
Ludzie, którzy zmieniają świat 6-7
Fotoreportaż- Dzień Tolerancji 8-9
Zapach maku i pomarańczy 10
Bolączki przedświątecznej gorączki
11-12
Królową być 13-15
W moim kraju lat dziecięcych 16
Życzymy wam, abyście w tych dniach
doświadczyli prawdziwej radości, jakie niesie
Boże Narodzenie.
Redakcja
Komiks:
O choince 17
Redakcja:
Dział Historyczny:
Testament straconego pokolenia 18-21
Redaktor naczelny:
Hejna Mateusz 3g
To co nas kręci:
Z-ca:
Urok na uroki 22-23
Historia:
Karolina Michalik 2a
Alchimowicz Jędrzej 2a
Kubski Jakub 2a
Filip Jarosz 3g
DTP:
Dodatek Językowy
Filip Jarosz 3g
Dodatek Językowy:
Okładka:
Mateusz Hejna3g
Zdjęcia:
Michalik Karolina 2a
Filip Jarosz 3g
The little match girl 24-25
15 January 2012 26
Weihnahten in Deutschland 27
News Flesh 28
Współautorzy
Elżbieta Dudek 3g
Kasia Budnitska 3g
Ewelina Zdanowska3g
Julia Zakrzewska 3i
BasiaMoczydłowska 2h
Piotr Zadura 2h
Joanna Glinaka 1d
- -1
Hanna Barańska 3d
Weronika Lech 3d
Jakub Sobala 3d
Dzieo Patrona jest tradycją chyba każdej szkoły. Dzieo naszej szkoły jest już
zwyczajem sześcioletnim, odkąd to przybrała ona nazwę Powstaoców
Warszawy.
Z czym kojarzy nam się owe święto? Potencjalnie, zapytany uczeo odpowiedziałby
„Galowe stroje, smutny nastrój, godziny spędzane w szkole podczas słuchania ciągle
takich samych przemówieo.” 16 listopada było inaczej. Dzieo ten zaskoczył nas
pozytywnie pod wieloma względami. „W naszej szkole obchody Dnia Patrona były
inne, ciekawe. Naprawdę się nie nudziłem.” – opowiada jeden z uczniów.
Nasze spotkanie rozpoczęliśmy „lekcją historii”. Oglądanie filmu pt. „Pamiętnik
z Powstania Warszawskiego”, którego głównym bohaterem był Miron Białoszewski,
było dobrą propozycją, by przedstawid w nieco innej niż dotychczas konwencji dzieje
Powstania.
Tego dnia odbyło się również uroczyste otwarcie szkolnej izby pamięci. W obecności
kombatantów, ówczesnej młodzieży walczącej w Powstaniu Warszawskim, nasz
nauczyciel historii pan Dariusz Nowak, zaprezentował reprezentantom klas
i zebranym nauczycielom nowo otwartą izbę.
1
Punktem
kulminacyjnym
naszego
programu było spotkanie wszystkich
klas na sali gimnastycznej. Wspaniale
przygotowane
przedstawienie
pt. „Gdzie są chłopcy z tamtych lat”
przez uczniów klas IIj, IIIj, Id pod
kierownictwem P. Agaty Daniel, P. Marii
Górzyoskiej
oraz
P.
Elżbiety
Bruszewskiej wzbudziło w nas bardzo
pozytywne emocje. „Spodobał mi się
przede wszystkim oryginalny scenariusz
przedstawienia” – mówi jedna z uczennic. Koncentrowało się ono, nie jak dotychczas,
na wspomnieniach walki, bohaterstwa, heroizmu powstaoców Warszawy, lecz na
stworzeniu atmosfery owych dni, kiedy ci młodzi ludzie wchodzili w życie.
Przywołaniu ich wizerunków w prostocie młodzieoczych marzeo i pragnieo.
Pokazaniu, jak w to ich zwyczajne, pełne nadziei i oczekiwao życie brutalnie wkracza
historia. Wskrzeszeniu tych obrazów towarzyszyła poezja i piosenka.
Wielkie zainteresowanie wzbudził
reportaż filmowy pt. „Powstaocze
miłości”. W niektórych momentach
rozbawił nas do łez, a w niektórych
wzruszył,
lecz
pozwolił
nam
naprawdę zrozumied
naszych
rówieśników z tamtych latach.
Oprócz tego, że historia wyznaczyła
im szczególna misję, byli podobni do
nas, marzyli, kochali i czuli potrzebę
miłości. Tacy zwyczajni, niezwyczajni
chłopcy i dziewczęta z tamtych lat.
Bardziej bliscy, mniej posagowi.
Uroczystym momentem było odczytanie wiersza napisanego specjalnie na tą okazję
przez pana J. Duszę – kronikarza Piaseczna, a także przemowa jednego
z kombatantów pana Eugeniusza Tyrajskiego.
2
Głos zabrała również P. Łucja Białobłocka, która złożyła podziękowania za to, iż nasza
szkoła kontynuuje tradycję i nie zapomina o tych, dla których niepodległośd, była
najwyższą wartością.
Koocząc spotkanie wicedyrektor naszej szkoły, pani Alicja Stępieo, w swoim
wzruszającym przemówieniu jeszcze raz przywołując pamięd o tych, którzy walczyli
i którzy zginęli, oddała hołd Powstaocom Warszawy. W szczególności do naszych serc
przemówiły słowa „Chcę zapewnid obecnych tu Powstaoców Warszawy, że z ogromną
dumą, szacunkiem i wdzięcznością przeniesiemy w naszych sercach przez kolejne lata
i pokolenia pamięd o tych, którzy 1 sierpnia 1944r. stanęli do nierównej walki o jutra
wolnego nadzieją.”- powiedziała p. dyrektor.
Miejmy nadzieję, że słowa te w naszym życiu nie pozostaną tylko figurą retoryczną.
3
Woluntariat jest jedną z form społecznego działania, w którym to jedni ludzie poświęcają czas
innym, robiąc to bezinteresownie i nie oczekując gratyfikacji. Z woluntariatem jest u nas tak samo
słabo, jak z każdym społecznym działaniem.
Profesor Czapiński, znany socjolog- ocenia to zjawisko jako uboczny efekt naszego
patologicznego indywidualizmu, nacechowanego podejrzliwością, korupcją, nepotyzmem, brakiem
nieformalnych więzi, zamykaniem się we własnych małych światach. „ W Polsce grupy, z którymi
identyfikujemy się są mniejsze(…) rodzina, dzieci, żona albo mąż, szwagier, dwóch czy trzech
sprawdzonych przyjaciół. I koniec. Reszta to obcy, którym nie wolno ufać i którzy nie mają prawa
oczekiwać od nas lojalności. Przekleństwem krajów o niskim kapitale społecznym jest błędne koło
nieufności. Polak, który nie ufa nikomu poza rodziną, ma po temu powody. Bo ci, którym nie ufa, też
mu nie ufają W takiej atmosferze żadne wspólne działanie nie może się udać”. Ignorowanie
budowania szerszych więzi społecznych to „produkowanie paliwa stagnacji, kryzysu, czy smuty, która
nas czeka niebawem, jeśli nie zaczniemy inwestować w kapitał społeczny”- mówi prof. Czapiński.
Dlatego odkrycie, iż można znajdować w społecznym działaniu nie tylko radość,
ale tworzyć
trwałe więzi z innymi, jest podstawą do zmiany
myślenia. Bo tylko wzajemne więzi
powodują, iż gotowi jesteśmy
inwestować w nasze wspólne dobro.
„Wolontariat nie jest dla nas
tylko aktywną formą spędzania
wolnego czasu – pisze Julia
Zakrzewska z 3 i., aktywny
członek szkolnej organizacji
„Akcja, reakcja”- jest czymś, bez
czego nie wyobrażamy sobie
życia. Drogą, którą sami sobie
wyznaczyliśmy i którą chcemy
dążyć. Pomoc innym to nasze
kluczowe zadanie. Daje nam
satysfakcję, a uśmiech i
radość na twarzach naszych
podopiecznych z Kozienic
i Białowieży stanowi
największą nagrodą. Każde
słowo wdzięczności ze
strony dzieciaków zapada
nam głęboko w pamięć i serce.
Czujemy wielką radość, gdy dzieci
z utęsknieniem czekają na nasz przyjazd, pamiętając nasze imiona
oraz wspólnie spędzone chwile. Dlatego tak niecierpliwie czekamy na każde
kolejne spotkanie.
Po prostu kochamy to, co robimy !
Dajemy z siebie dużo, ale w zamian dostajemy to, co najpiękniejsze – szczerość, zaufanie i
przyjaźń... Poprzez kontakt z dziećmi i młodzieżą, której życie nie oszczędziło, uwrażliwiamy się na
innych ludzi i na ich problemy. Widzimy, że świat nie zawsze bywa kolorowy, a czasem wręcz jest
bardzo niesprawiedliwy. Dlatego staramy się z całych sił wnieść w ich życie coś dobrego, dzięki
czemu budujemy ich wiarę w ludzi i zaufanie w możliwość szczęśliwszej przyszłości.
Poprzez rozmowę możemy wzajemnie dzielić się naszymi problemami, ambicjami i najskrytszymi
marzeniami. Wzajemne zaufanie buduje otwartość. I oni opowiadają nam o tym, co ich boli, czego
doświadczyli i czego w życiu pragną.
Czujemy satysfakcję, widząc, jak pomiędzy nami a wychowankami Domu Dziecka tworzy się
więź porozumienia. Odkrywamy, jak wiele nas łączy. Bo tak na prawdę, jesteśmy tacy sami.. Tylko
życie postawiło nas w zupełnie innych sytuacjach..
Poprzez pracę w wolontariacie nabieramy nowych umiejętności - na przykład w sprawach
organizacyjnych, uczymy się odpowiedzialności i kreatywności. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy
pomóc, jednocześnie sami się czegoś ucząc.
Doświadczenie, jakie zdobyliśmy, działając w „Akcji-Reakcji” na pewno pozwoli nam
w przyszłości lepiej i skuteczniej funkcjonować w społeczeństwie, a co najważniejsze –dostrzegać
potrzeby innych i stać się lepszymi, wrażliwszymi ludźmi. Ludźmi, którzy nie będą skierowani tylko
na swoje interesy, ale będą mieć zdolność do kooperatywnego działania”
Za parę dni Boże Narodzenie. Czas to szczególny, nacechowany oczekiwaniami, nadziejami,
marzeniami. Czas, w którym myślimy o naszych bliskich, o pięknie udekorowanej choince,
prezentach.
W jakim świecie dokonuje się to nasze Boże Narodzenie? Można powiedzieć, że w świecie bardzo
trudnym, pełnym napięć i konfliktów, narastającej coraz bardziej obojętności na drugiego człowieka
i braku poczucia solidarności. Powszechna postawa zabiegania o własne interesy, egoizm
i zamknięcie powoduje, iż wiele ludzi czuje się pozostawionych samych sobie, brak im uczuciowego
wsparcia, są wyizolowani.
Chrześcijaństwo zakłada, iż człowiek jest darem dla drugiego człowieka. Warto w tym miejscu
zacytować Jana Pawła II, aby zrozumieć, iż tylko przez ludzką solidarność i wzajemne działanie
możemy to błędne koło braku więzi przerwać: „Jeśli chcemy służyć Ewangelii nadziei, również
kościół żyjący w Europie musi kroczyć drogą miłości. Jest to droga, która prowadzi przez
miłosierdzie, wysiłek służby, zdecydowanie przez wielkoduszność bez wytchnienia i bez granic.
Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotę niezrozumiałą, jego życie jest
pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie
i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”.
D
1
2
Cały świat był pokryty białym puchem. W powietrzu tańczyły płatki
śniegu, a na choinkach migotały kolorowe światełka.
Tomek wbiegł do pokoju rodziców. Tata właśnie zakładał
odświętny krawat. Chłopiec zapytał:
- Mamo dlaczego obchodzimy Święta Bożego Narodzenia?
Mama odpowiedziała z uśmiechem:
- Dawno temu, właśnie w ten dzień w Betlejem Maryja urodziła w stajni niezwykłe
dziecko, któremu dała imię Jezus. Urodził się wśród zwierząt, które oddawały mu
pokłony. Niósł dobrą nowinę. Nad miejscem, w którym się narodził świeciła Gwiazda
Betlejemska. Zwiastowała Jego nadejście. W kierunku gwiazdy podążali królowie
i pasterze. Gdy Jezus dorósł uzdrawiał ludzi i głosił, że życie pozaziemskie istnieje. Na
pamiątkę narodzin dzieciątka 24 grudnia obchodzimy Wigilię i Boże Narodzenie.
-To ciekawa historia, ale dlaczego na święta cała rodzina zbiera się w jednym
miejscu?
-Aby razem cieszyć się i świętować Boże Narodzenie.
Tomek długo myślał o tym, o czym opowiedziała mu mama. Zastanawiał się jak to
możliwe, żeby dziecko urodziło się w stajence bez pomocy lekarza. Po chwili zadał
kolejne pytanie.
-Dlaczego na święta ubieramy choinkę i wykonujemy co roku te same czynności?
-Choinka jest symbolem Chrystusa jako źródła życia, a pewne czynności należą do
tradycyjnych zwyczajów. Za chwilę przyjdą do nas goście. Synku pomógłbyś mi
nakryć do stołu?
Gdy już skończył pomagać i przywitał się z gośćmi, usiadł na dywanie przed
kominkiem. Zastanawiał się, co może być w paczkach leżących pod choinką. W całym
domu unosiły się wspaniałe zapachy; pieczonej ryby, pierogów, kapusty, maku
i pomarańczy., Tomek, jak każde dziecko, lubił Święta Bożego Narodzenia. Atmosfera
tych dni powodowała, że czuł się szczęśliwy.
Nadchodzą
święta. Teoretycznie –
czas radości,
okazywania uczuć.
Czas, gdy cała rodzina
siada przy jednym stole, by
wspólnie przeżywać
wspomnienie Pańskiego
narodzenia. Magia świąt
– o której co
poniektórzy trąbią już od połowy
listopada – powinna być dla nas
czymś wyjątkowym, czymś, na co
czekamy cały rok.
Niestety, Boże Narodzenie coraz częściej zamiast być
chwilą spokoju, świętowania z rodziną, staje się po prostu świetną
okazją dla wielkich firm na zarobienie dodatkowych pieniędzy.
Osobiście jestem zdania, że magia świąt umarła wraz
z wybudowaniem pierwszej galerii handlowej.
Otóż, wchodzę sobie ostatnio do jednego z takich
przybytków celem zakupienia prezentu mojej siostrze na jej
urodziny. Nagle przed moimi oczyma wyrasta montowana
właśnie 15-metrowa choinka. Myślę sobie – no okej, trochę
wcześnie, ale to tylko jedna choinka. A potem wchodzę dalej.
I co widzę? Sztuczny śnieg. Dużo sztucznego śniegu. Poza tym
choinki, bombki, mikołaje i slogany typu „Merry Christmas” na
każdej wystawie.
W tym momencie zaczynam zastanawiać się, czy coś mi
się nie pomieszało. Może jest już grudzień? Jednak nie, kalendarz
w telefonie uparcie pokazuje datę... 4 listopada. I tu nasuwa się
pytanie: Czemu tak wcześnie? Otóż, Wigilia i dwa dni świąt to dla
komercji zdecydowanie za mało. Ba, cały tydzień przed świętami
to zdecydowanie za mało. Macie pojęcie, co dzieje się tydzień
przed Bożym Narodzeniem w tak zwanych centrach handlowych?
Istna apokalipsa.
Na parkingu pod starym, dobrym, piaseczyńskim Auchan
nie ma gdzie szpilki wcisnąć, a co dopiero zaparkować samochód.
Ludzie, kołujący po terenie w tą i z powrotem z tym właśnie
zamiarem, dostają powoli nerwicy. Gdy uda się im wreszcie
odnaleźć miejsce, a potem wedrzeć do środka, porywa ich fala
innych rozwścieczonych konsumentów.
Dlatego unikam wszelkiego rodzaju sklepów w okresie
przedświątecznym. Idę ewentualnie do spożywczego, jeśli
lodówka świeci już pustkami, a ja przymieram głodem. Nie wiem
jak wy, ale ja wchodzę do sklepu, żeby kupić coś, co (przynajmniej
w moim odczuciu), jest mi potrzebne, nie zaś po to, żeby
walczyć o życie w rozszalałym
przedświąteczną gorączką tłumie.
W tym szaleństwie można
zapomnieć, czym w istocie są
święta Bożego Narodzenia. I nie
chodzi tu nawet o kwestię wiary.
Sama nie uważam się za osobę
jakoś wybitnie religijną, ale dziwi
mnie fakt, że większość osób
deklarujących się jako chrześcijanie woli
w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa spędzać czas
w najbliższej galerii, nie zaś w najbliższym kościele.
Ale zostawmy kwestie religijne i skoncentrujmy się na tym
aspekcie Bożego Narodzenia, który dla większości z nas jest
wspólny – na tradycji. A zgodnie z nią święta to czas, który
powinniśmy spędzić w rodzinnym gronie, zapominając na chwilę
o przyziemnych sprawach, podzielić się z najbliższymi opłatkiem i
złożyć im życzenia, obdarować drobnymi upominkami (NIE, nowy
iPhone , bo NIE JEST to drobny upominek).
Dlatego właśnie myślę, że coś bardzo złego dzieje się
z naszym społeczeństwem, jeśli dwa miesiące przed świętami
wszędzie widać już bożonarodzeniowe dekoracje, a symbolem
świątecznej atmosfery jest reklama Coca-Coli.
C
Chhcciiaałłaabbyym
mw
waam
m żżyycczzyyćć,, żżeebbyyśścciiee w
w ttyym
m
rrookkuu nniiee ddaallii ssiięę zzw
waarriioow
waaćć pprrzzeeddśśw
wiiąątteecczznneejj
ggoorrąącczzccee nnaakkrręęccaanneejj pprrzzeezz ooggrroom
mnnee kkoonncceerrnnyy
ii ssppęęddzziillii śśw
wiięęttaa,, w
w ttaakkiieejj,, w
w jjaakkiieejj ppoow
wiinnnnyy
pprrzzeebbiieeggaaćć aattm
moossffeerrzzee w
wśśrróódd rrooddzziinnyy ii pprrzzyyjjaacciióółł..
W
Weessoołłyycchh ŚŚw
wiiąątt !!
15 grudnia
Wczoraj zostałam przywieziona z dużego i mrocznego lasu do pięknego,
barwnego świata; świata kolorowych jarzących i migotliwych świateł, pełnego
dziwacznych dźwięków (których osobiście nie lubię, bo , jak wiecie, przywykłam do
głuchej leśnej ciszy), kształtów i tych uroczych ludzkich stworzeń. Piszę uroczych, bo
taka jedna mała dziewczynka powiedziała do swego ojca, że jestem piękna i gdy
przystroją mnie kolorowymi światełkami będę uroczo wyglądać. Nigdy nikt mnie nigdy
nie przystrajał. Ale chciałam chociaż jedyny raz w życiu poczuć się piękną, wyróżnioną,
w taki sposób w jaki tylko kobieta poczuć się może.
Niestety, ojciec dziewczynki nie umiał dostrzec ukrytego we mnie uroku
i odburknął, iż jestem za duża. Oczywiście, nie zdawał sobie sprawy, iż powiedział mi
komplement, bo w lesie być rozłożystym, dużym drzewem oznaczało być kimś.
Niebawem inna osoba popatrzyła na mnie z uszanowaniem i powiedziała;
-- „To naprawdę piękne drzewko”
Wprawdzie ten pan też mnie nie kupił, bo byłam dla niego zbyt droga. Za to czułam,
jak moje poczucie wartości wzrasta, rozpierała mnie duma, bo im rzecz jest droższa tym
cenniejsza. Zaczęło się ściemniać. Trochę wystraszyłam się, iż zmarznę w nocy. Całe
szczęście, iż mój właściciel opatulił mnie taką dziwną pajęczyną, iż ciasno opluwszy się
gałęziami, czułam jak soki krążą w moim wnętrzu; zrobiło mi się ciepło.
Nagle dopadła mnie myśl wydawałoby się straszna. Jeśli nikt mnie nie kupi, co
będzie ze mną? Czy zostanę porzucona na jakimś wysypisku? Zmartwiona
przysnęłam. Ze snu wyrwało mnie mocne szarpnięcie. Jak to dobrze! W końcu mam
1
nowego właściciela! Ktoś mnie kupił. Zostałam zapakowana do pięknego samochodu;
bardzo dużego i czystego.
Myślałam po drodze, co mnie czeka. Wyobrażałam sobie piękny, przestronny dom,
wesołą i liczną głośno śmiejącą się rodzinę ( bo ja bardzo lubię śmiech). Miałam nadzieję,
że zostanę ozdobiona złotymi łańcuchami, czerwonymi świecidełkami (koniecznie
muszą być czerwone, bo ta barwa występuje w naturze w postaci naturalnej ochry) oraz
jarzącymi się wszystkimi kolorami tęczy bombkami. Marzyłam , by ustawiono mi
w pięknej zielonej donicy obok kominka. Abym mogła patrzeć na tańczące ze sobą
ogniki, otulające wiotkie suche gałązki, rzucane co i raz na żarzące
się węgle, których połyskująca czerwień pięknie kontrastowałaby z
głęboką czernią.
Gdy przyjechaliśmy na miejsce, wiedziałam już, iż moje marzenia
się spełniają. Że ta moja czarowna noc jest już tuż, tuż.
24 grudnia.
Jestem już dwa dni u państwa Kowalskich. Mała Zosia
i Antek biegają wokół mnie i wykrzykują niezrozumiane
dla mnie wyrazy.
Stoję, zasadzona na nowo w doniczce, piękna
i rozłożysta, pełna dostojeństwa., ubrana w barwne
bombki i kolorowe światełka. Czułabym się wspaniałe,
gdyby nie nieprzyjemny ucisk; splątano mnie ciasno
łańcuchem, i z trudem łapie oddech.
Z mego miejsca dobrze jest obserwować
przygotowania do kolacji wigilijnej. Wyczuwam
zapach suszonych owoców, pysznego barszczu oraz
pieczonego karpia i całą tą krzątaninę kuchenną;
od wczesnego rana żeńska część rodziny zajmuje się
lepieniem pierogów i uszek z grzybami.
Wszyscy oczekuję na ten jedyny niezwykły
wieczór. Mają przyjechać; babcia Lusia i dziadek Henio.
Dzieci nie mogą się już doczekać. Mnie również udziela się
atmosfera napięcia; kiedy to wszystko się zacznie ?.
Nareszcie! Są już dziadkowie. Wszyscy pięknie ubrani zbliżają się do elegancko
udekorowanego stołu. Co oni robią? Babcia trzyma na talerzu coś co przypomina biały
wafelek. Wszyscy go łamią, a potem składają sobie życzenia. Zosia i Antek biegają
szczęśliwi między członkami rodziny, odłamując kawałek wafelka po kawałku.
Czuję się naprawdę szczęśliwa. Cudownie jest tak stać i patrzeć na ich
rozświetlone twarze, uśmiechy, kiedy tak z apetytem pochłaniają te wszystkie pyszności.
Feria świateł, zapachów, dźwięków, wszystko to miesza się ze sobą, tworząc klimat tej
jednej niepowtarzalnej czarownej nocy.
2
Tego wieczoru czuję się naprawdę ważna;
państwo Kowalscy wcześniej podłożyli pod moje
gałęzie piękne zapakowane prezenty. Teraz
wszyscy zwracają się w moja stronę. Wręczają
sobie paczki. Dzieci z rumieńcem na twarzy je
odpakowują…… Z dala dobiega dźwięk dzwonu
kościoła, mieszając się z muzyką kolęd.
31 grudnia
Z godziny na godziny, z minuty na minutę robi się coraz chłodniej. W kominku
skrzą się raz po raz mizerne płomyki ognia, które ślizgając się po drewienkach zapalaja
się poraz ostatni i gasną. Nagle coś skrzypi; słyszę chrobot otwieranych drzwi.
Nareszcie- myślę. Ktoś przypomniał sobie o mnie.
Pierwszy do salonu wpada Antoś. Ale nie przystaje, jak dotychczas, by podziwiać
moje piękne oblicze. Nawet nie spogląda w moją stronę. Robi mi się smutno, ale pociechą
jest myśl, iż zaraz przyjdzie babcia Lusia i na pewno mnie doceni. Chcę mi się pić
i marzę, by ktoś mnie podlał. Tymczasem babcia przechodzi przez pokój, chwyta
zmiotkę i niedbale zgarnia igiełki, które opadły z mojego ciała. Tym razem nie myśli, by
mnie napoić. Coś jest nie tak! Czy przestałam się już liczyć? Czy nie podobają się moje
piękne ozdoby ?
Dzisiaj ostatni dzień starego roku. W domu coś się będzie działo, bo od rana trwają
nerwowe przygotowania. Przyniesiono też balony i serpentyny. Czyżby mój strój przestał
już zachwycać, a ja stałam się zupełnie niepotrzebna? Tego wieczoru jest mi smutno.
Już nie jestem jego królową.
Ale cały dom rozbrzmiewa radością; dużo śmiechu, tańca, muzyki. I te przeszywające
noc hałasy; otwierających butelek szampana, i bajecznie kolorowych fajerwerków
wystrzelanych w górę i wspaniale rozświetlających niebo. Stoję przygnębiona w tym
swoim królewskim stroju z królewska gwiazdą na czubku, ale nikt na to nie zwraca
uwagi.
1 stycznia
Dzisiaj Zosia zdjęła ze mnie ostatnią bombkę i schowała ją do pudełka. Paraliżuje
mnie strach. Co będzie ze mną? Czy mam skończyć na jakimś śmietnisku? Słyszę
głos pani Kowalskiej: „choinka nie może za długo stać w domu. Posadzimy ja na działce,
a za rok znowu do nas wróci.”
Nie macie pojęcia, jak się ucieszyłam; poczułam ulgę i niewyobrażalną radość.
Wiem, że za rok znowu przyjdą święta i znowu stanę się królową, znowu oczaruję
wszystkich swoim wyglądem.
3
Niekiedy rzeczy zwyczajne stają się niezwyczajne, przybierając cechy, kształty
ożywione mocą naszej wyobraźni. I choć odkurzacz, którego dziś wspominam, od lat
spoczywa na wysypisku śmieci, był on niegdyś moim drogim towarzyszem zabaw.
Jak pamiętam, był to starszy model Zelmera czy Polara (nigdy nie byłam
w stanie tego zapamiętać) o fioletowej barwie, która niekiedy, gdy stał pod
odpowiednim kątem, przypominała raczej purpurę. Rączkę i część zasysającą
wykonano z szarego plastiku, zaś samą rurę z lekkiego nierdzewnego metalu. Gdy
padały na niego promienie słoneczne, cały odkurzacz połyskiwał i mienił się niczym
skrzące się oczy uśmiechającego się człowieka.
W moich dziecięcych zabawach był nieocenionym
rekwizytem. Często udawałam rycerza poskramiającego złego
smoka. Padając pod ciężarem jego ogona (rury), czułam
rześki podmuch powietrza, który dzięki
cytrynowemu wkładowi mógł śmiało
konkurować z wiosenną morską bryzą.
Podczas moich licznych zabaw w
konie odkurzacz przestawał być
anonimowy i otrzymywał swoje
niepowtarzalne imię „Gwiazda”.
Gwiazda miała tę zaletę, iż siedząc
na niej okrakiem, mogłam
odepchnąć się nogami i przejechać
przez połowę pokoju.
Niestety, zaraz po moich
czwartych urodzinach, trzeba
było pożegnać
mojego
nieocenionego
przyjaciela. Wysiadły mu
płuca i już nie mógł dłużej wciągać kurzu.
Mama zdecydowała, ze nie opłaca się naprawiać i jego miejsce zajął inny.
Wobec tego starego ten nowy był bardziej nowoczesny, o luksusowym kształcie,
nienagannych cechach, typowych dla swego rodzaju.
I choć wspomnienia blakną, sentyment pozostał, jak i filmy, które wówczas kręcili
rodzice.
„Miało to być zupełnie inne powstaniepisał znany historyk i publicysta Dariusz
Baliszewski.
Niemcy mieli uciekać,
a myśmy mieli ich rozbroić. Tak jak w roku
1918. Bo , że będą kiedyś uciekać dla
nikogo od początku tej nieszczęsnej wojny
nie ulegało żadnej wątpliwości. I od
początku tej wojny rozpoczęły się
przygotowania do takiego powstania”
Kulisami Powstania Warszawskiego
zajmowało się wielu historyków, podobnie
jak wiele było jego ocen, począwszy od
totalnej krytyki po bezkrytyczny
entuzjazm.
Pytanie o prawdę historyczną, dla
nas uczniów szkoły im. Powstańców
Warszawy, jest czymś więcej niż
zwykłym pytaniem z zakresu historii.
Kim dla nas mogą być bohaterowie tego
wielkiego narodowego zrywu?
Cieniami
z
przeszłości,
wydobywanymi z okazji narodowych
rocznic, przypominającymi, iż mieliśmy
w swojej dawnej historii doświadczenia
szczególne, obce większości narodów.
Że trzeba było walczyć o niepodległość,
w których to walkach przelewaliśmy
morze krwi, płacąc niewyobrażalnie
wysoką cenę w postaci strat najlepszych
elit narodu. A może poprzez swój
heroizm- autorytetami?
Czy o taki
wymiar patriotyzmu chodzi nam dzisiaj?
Jest rzeczą zastanawiającą, iż
1 sierpnia AK przystąpiła do działań
będących zaprzeczeniem dotychczasowej
rozsądnej polityki, polegającej na
ograniczeniu walki do koniecznej
samoobrony i unikaniu niepotrzebnych
strat.
Nikt nie wie, dlaczego wbrew
wszelkim przestrogom, wbrew racjom
politycznym powstanie wybuchło. Miało
ono wybuchnąć w „jednym tylko
wypadku, gdy naród niemiecki pod
wpływem
klęsk militarnych, głodu
i agitacji załamie się, a zdemoralizowane
i pozbawione widoków zwycięstwa
wojsko, łamiąc dyscyplinę, zacznie
porzucać swe posterunki „Powstanie nie
może
wybuchnąć
bez
uprzedniego
porozumienia się z ZSRR na godziwych
podstawach, bo byłoby to politycznie
nieusprawiedliwione, zaś bez uczciwego
i prawdziwego współdziałania z Armią
Czerwoną
byłoby
pod
względem
wojskowym niczym innym jak aktem
rozpaczy”- przekonywał gen. Sosnkowski
w lipcu 1944 podczas narady w Londynie.
Wybuchowi
powstania
towarzyszył
splot
paradoksów
i nieporozumień. Paradoksem była próba
porozumienia premiera Mikołajczyka
z Rosją, by uniknąć zagrożenia z obu stron.
Kartą przetargową miały być pewne
ustępstwa ze strony Polski, atutemwspółpraca militarna AK z Armią
Czerwoną w ramach planu „Burza”, co w
efekcie przynosiło żałosne konsekwencje,
polskie oddziały, które chciały walczyć u
boku Rosjan, były rozbrajane i wywożone
w głąb Rosji.
Paradoksem był także fakt, iż
stawiane przez Rosję żądania korekty
naszej wschodniej granicy były nie do
przyjęcia dla premiera S. Mikołajczyka,
który nie miał pojęcia, iż kwestia granicy
wschodniej już dawno została przesądzona
poza naszymi plecami na konferencji w
Teheranie. Naiwnością była także wiara,
iż można dogadać się ze Stalinem, gdy ten
opozycję
polską
traktował
jako
ideologicznego wroga. Zamiarem Stalina
było właśnie ją zniszczyć.
Rozczarowany polityką Rosji
sowieckiej gen. Sosnkowski ostrzegał
w depeszach z 28 i 29 lipca, które zresztą
nigdy nie dotarła
do Warszawy. ”
W
obliczu
sowieckiej polityki
gwałtów i faktów
dokonanych
powstanie zbrojne
byłoby
aktem
pozbawionym
politycznego
sensu, mogącym
za sobą pociągnąć
niepotrzebne
ofiary” I dalej „
W
obecnych
warunkach jestem
bezwzględnie
przeciwny
powszechnemu
powstaniu,
którego
sens
historyczny
miałby z konieczności wyrazić się
w zamianie jednej okupacji na drugą”.
Nie dające się wytłumaczyć
było również zlekceważenie ostrzeżenia
londyńskiego kuriera Jana NowakaJeziorańskiego. Po latach w wywiadzie
z A. Wajda tak powie” Wiedziałem już
z
własnego
doświadczenia(..)
że
dowództwo AK żyje w oderwaniu od
rzeczywistości, jeśli chodzi o stosunek
aliantów(…) Dowództwu i nam wszystkim
zdawało się, że Polska znajduje się
w centrum uwagi, że jest pępkiem świata,
że Anglicy są wpatrzeni w Polskę. (…) Nie
miałem odwagi
i pewności, żeby do
dowódcy powiedzieć: Nie
róbcie
Powstania, bo znałem tylko fragmenty
sytuacji wojskowej.
Natomiast jedno
wiedziałem na pewno, że Anglicy
i Anglosasi nie pospieszą z pomocą i tutaj
może
zajść
tragiczny
błąd
w okolicznościach decydentów. Chciałem
za wszelką cenę rozwiać wszelkie
złudzenia; Nie będzie pomocy materialnej
i ludzkiej z tamtej strony.
Jeziorański podkreślał, iż
Alianci
liczyli się z interesami Rosji, świadomi, że
bez jej udziału nie wygrają wojny.
Wszystko
było
podporządkowane
zwycięstwu i bezwarunkowej kapitulacji
Niemiec.
Nieporozumieniem
było
także
przecenianie swoich ról. Rząd w Londynie
na podstawie przesadnych meldunków
przeceniał siłę militarną AK, a czynniki
krajowe
z kolei - możliwość
dyplomatycznego działania rządu.
Wreszcie paradoksem było to, iż nasi
przywódcy polityczni i wojskowi żyli
w świecie iluzji: Mówi o tym raport innego
kuriera Tadeusza Chciuka; „Bardzo mało
mógłbym wyliczyć osób wśród kierującym
naszym życiem podziemnym, które
orientują
się
w
wydarzeniach
międzynarodowych, w światowym układzie
sił i naszych możliwościach”.
Dziś trudno nam jest przyjąć, iż
przygotowywano się do powstania, mimo
żenująco słabego zaplecza militarnego;
wyposażenia i braku wsparcia.
Gdy spytamy raz jeszcze, dlaczego
padł rozkaz rozpoczęcia powstania,
zobaczymy jeszcze jeden paradoks. Jan
Nowak- Jeziorański pisze: „ Przed odlotem
do Polski(….) widziałem się z decydentami
polskimi, byłem u premiera, przyłączyłem
się do świty generała Sosnkowskiego
i
z nim razem leciałem do Włoch w nadziei,
że to on mi przekaże jakiś wyraźny rozkaz,
swoją własną decyzje. Niestety spotkał
mnie ogromny zawód, bo wprawdzie
rozmowa z generałem Sosnkowskim
w Algierze była bardzo długa, ale była to
niezwykle inteligentna, wnikliwa analiza
sytuacji, bez jakichkolwiek rozkazów, bez
jakichkolwiek decyzji. Można było
właściwie na podstawie tego, co słyszałem,
równie dobrze namawiać do Powstania,
jak też przestrzegać.”
Czy za wybuch odpowiedzialne były dwa
sowieckie czołgi, które wdarły się na
Targówek i odczytano to jako znak
rozpoczęcia ofensywy radzieckiej? Czy
może , tak jak oceniano te wypadki niecały
rok po Powstaniu w prasie londyńskiej,
obawiano się ataku policji na polskie
formacje wojskowe, oraz ewakuacji
mężczyzn ze stolicy? Czy też myślano, iż
oczekiwanie na rozkaz
wywoła tak
wielkie napięcie, iż powstanie może
wybuchnąć w sposób niekontrolowany?
Jak donosiła rok po powstaniu
emigracyjna „Polska Walcząca”, nie wolno
było przeciwstawić się naturalnej dążności
żołnierzy do walki i oporu. Powstanie nie
było nieoczekiwanym i podyktowanym
szczególnymi względami aktem wojskowym
i politycznym. Było i jest jednym z licznych
naturalnych ogniw polskiej śmiertelnej
walki z najemcą germańskim. (…) Walka
Polaków była wyrazem ich umiłowania
wolności i niepodległości.. Wyrażaliśmy
naturalną nienawiść do wspólnego wroga.
Przejawialiśmy jedną słuszną, bo czynną
postawę w walce o wyzwolenie.
Gdy spojrzeć na problem wybuchu
powstania od strony motywu każdej ze
stron; da się dostrzec wyraźnie różnice.
Powstańcy byli przekonywani, iż Niemcy
są w rozsypce, zatem powstanie nie może
się nie udać, że będą mieć pomoc
Aliantów, a wejście Sowietów to kwestia
godzin.
Wychowani
w
duchu
patriotycznym,
walkę
o
ojczyznę
traktowali jako swój narodowy obowiązek.
Z kolei z punktu widzenia Naczelnego
Dowództwa (gen Okulicki)- powstanie
miało być wielką demonstracją polityczną,
by zwrócić uwagę Zachodu na sytuację
Polski i wpłynąć na zmianę stosunku
państw sprzymierzonych..
Wokół powstania narosło wiele mitów,
a najsilniejszy jest ten, iż nie było
alternatywy. Że trzeba było walczyć. Że
warszawiacy na ten dzień przygotowywali
się przez cały długi okres wojny. Gdy
pytano się byłych powstańców, czy była to
dobra decyzja, czy nie uważali, że zostali
oszukani, zdradzeni, w większości
zaprzeczali.
Pułkownik
Chruściel
„Monter” pisał „ Walka wykazała, że
Polacy cenią prawdziwą wolność bardziej
niż życie, potrafią wziąć odwet za zbrodnie
i gwałty nawet w warunkach tak nierównej
walki”. Tą trudną do zrozumienia
z dzisiejszej perspektywy postawę
tłumaczy zapewne fakt, iż nie przerwano
walk w obliczu tak przeraźliwych strat.
Dlaczego Warszawa chciała walczyć?.
Odpowiedzi
należy
szukać
nie
w
decyzjach
politycznych,
ale
w uczuciach, emocjach uciskanego
społeczeństwa, które w obliczu dwóch
wrogich sił nie chciało dłużej pozostać
ofiarą.
Kim zatem są prawdziwi
bohaterowie powstania?
To żołnierze idący do walki albo bez
broni, lub tylko ze słabym uzbrojeniem.
Mali chłopcy w zbyt dużych hełmach,
Łączniczki i sanitariuszki dokonujące
cudów odwagi. Cywile, którzy znosili z
pokorą i cierpliwością to, co po ludzku
było nie do zniesienia .Żołnierze AK do
bólu
wierni
swoim
dowódcom
i ideałom.
Co powodowało, iż byli zdolni do tak
niesamowitego wysiłku ?
Niewątpliwie byli to ludzie bardzo
ideowi i odważni. Tylko tacy mogli
zdecydować się do pracy w konspiracji;
„Człowiek, który przystępował do tej
roboty, czynił to nie zrażony losem innych,
pomimo
tysięcy
odstraszających
przykładów… Czyni to w pełnej
świadomości, że nie tylko naraża się na
śmierć,
katusze,
piekło
Pawiaka,
Montelupich, Oświęcimia, lecz że ściąga to
samo śmiertelne niebezpieczeństwo na
swoich najbliższych. Takie postawy
wymagały wzniesienia się na wyżyny
najczystszego
idealizmu, wymagały
wyrzeczenia się dla idei nie tylko życia, ale
wszystkiego, co w tym życiu jest drogie”.
Dla nas , młodzieży żyjącej w XXI wieku,
bohaterowie powstania, patroni naszej
szkoły są jakby postaciami nie z tego
świata. Trudno nam, którzy żyjemy w
pokoju, zrozumieć postawy, motywy,
decyzje tej młodzieży, która walczyła w
powstaniu i ginęła, by powiedzieć świat
u, że godność człowieka ceni sobie
bardziej niż własne życie.
Czego możemy się od nich nauczyć? Jak
dziś realizować ich ideały?
Na szczęście nie musimy poświęcać
swego życia. To oni, i ich trudne
doświadczenia, nauczyły nas, by nie igrać
z losem, by szukać zawsze pokojowych
rozwiązań. By unikać ostrych konfrontacji.
Ale możemy też się od nich uczyć się
miłości i poświęcenia dla kraju. To oni
pokazali nam, czym jest współpraca,
solidarność i wspólne działanie wobec
naszych kolegów, szkoły, nauczycieli.
Pozostawili nam przesłanie, by życie
budować na wartościach i być temu wierni.
UROK na UROKI
Tradycja chrześcijańska nie do końca wyeliminowała skłonność człowieka do wiary w moc
magii, czarów, guseł. W opowieściach ludowych krążyło wiele podań nie tylko o złych
czarownicach, które kojarzone były z szatanem, czy innymi siłami nieczystymi. Dzięki
folklorowi znamy także te dobre wiedźmy, które zajmowały się czystą i dobrą magią.
Wierzono, że moc czarownic wzrastała szczególnie podczas zaćmienia słońca i księżyca,
a także w dniach przesileń słońca - latem i zimą. Wraz z
nastaniem pory zimowej,
szczególnie, kiedy ustawały prace na polu, na wsiach zajmowano się wróżbami. Wierzono,
że w długie jesienne i zimowe wieczory duchy odwiedzają ludzi. Chętnie też dzielą się swą
nadprzyrodzoną mocą i zdradzają sekrety przyszłości. Duże znaczenie przywiązywano do
snów, które przychodziły w szczególne noce. Pragnienie odkrycia tego, co przyniesie
przyszłość towarzyszyło ludziom od zawsze. Stąd od wróżb i przepowiedni oczekiwano
potwierdzenia, że świat nadal będzie toczył się niezmiennym torem.
GAŁĄZKA SZCZĘŚCIA – ZAKLĘCIE DLA DZIEWCZĄT
Wróżbę tę należy wykonać w nocy, pierwszego poniedziałku Nowego Roku. Przygotuj
gałązkę zerwaną z choinki ( tylko nie sztucznej). Włóż ja na noc pod poduszkę mówiąc:
„Kładąc się w poniedziałek, kładę pod głowę las świerkowy. W tym lesie zobaczę mężczyznę
który darzy mnie miłością. We wtorek już będę wiedziała, kto ma wobec mnie poważne plany
na przyszłość”
CZARY NA SZCZĘŚLIWY POWRÓD PIENIĘDZY
Potrzebne przedmioty:
- Zielona świeca
- Karmazynowa świeca
- Duża łyżka
Zapisz lub wydrap swoje imię na zielonej świecy.
Zapal świece i pozwól jej się palić aż wypali się poniżej poziomu wydrapanego imienia,
następnie weź karmazynową świecę póki tamta się pali, dolej nieco wytopionego wosku tak,
by była do połowy uzupełniona.
Zrób to samo z zieloną świecą lecz nie mieszaj kolorów !
Weź łyżeczkę wytopionego wosku i noś ze sobą wtedy, gdy chcesz, by pieniądze powracały
zawsze do ciebie z powrotem .
MAGICZNA JEMIOŁA
W grudniu należy zdobyć jemiołę. Należy ją powiązać w pęczki tak, by w każdej znajdowały
się po 3 gałązki. Liczba 3 symbolizuje Wszechświat, Takie pączki powieszone w domu
chronią go przed złymi mocami i działaniem nieżyczliwych, zawistnych ludzi.
Należy posilić jemiołę wypowiadając słowa
„ Siły Słońca i Księżyca budzą w Tobie drzemiące moce, które niszczą każdy urok, każdy czas,
każde zło „
Należy wykonać ten obrzęd dzień przed Wigilią.
MAGIA GAŁĄZEK
Gałązki drzew ścięte przed zimowym przesileniem słońca mają niezwykłą moc. Kto zetnie
trzy gałązki z czcią dla drzewa i poprosi je o swą moc, może liczyć na powodzenie
w obrzędach magicznych. Gałązki takie najlepiej ścinać na późną jesienią, a głównie w święto
św. Łucji
Grudniowo zerwana gałązka pomoże spełnić wiele życzeń- pomyślność dla rodziny, zdrowie
czy powodzenie w interesach.
OSIKOWE DRZEWO
13 grudzień dla wszystkich powinien być ważnym dniem. Jest to święto św. Łucji. W tym
dniu powinno się zabezpieczać siebie i innych przed działalnością złych mocy i niegodziwych
ludzi na kolejny rok.
W przeszłości w tym dniu ścinało się najpiękniejsze drzewo osikowe, które następnie
wciągano do domu. Wycinano z pnia 12 polan, które kobiety zawijały w płótno , a potem
każdego rana, do Wigilii wbijały poprzez płótno szpilki lub gwoździe. Wieczorem każdego
dnia należało spalić jedno polano. Takie obrzędy skutecznie blokowały działanie czarów oraz
rzucanie uroków przez złych ludzi.
W dzisiejszych czasach wystarczy osikowa gałązka, W domu dzieli się gałązki na 12 równych
części i zawija w swoją lub cudzą cześć garderoby.
MAGICZNA PÓŁNOC
Osikowe kawałki należy owinąć w noszoną przez siebie bluzkę, podkoszulkę. Każdego ranka
wbijaj po jednej szpilce – do Wigilii ma ich być 12. Jednocześnie pod wieczór spalaj każdy
kawałek drewna. Popiół zbieraj starannie do słoiczka z zakrętką.
Ostatnie drewno spal rano w Wigilie. Następnie koszule i słoik z popiołem owiń w czerwoną
wstążkę. Pakunek powinien leżeć pod choinka aż do Trzech Króli.
Potem należy to zakopać, wymawiając słowa:
„ Wszelkie zło zostało zakopane i nie ma do mnie dostępu”
Na koniec przedstawiamy wam zaklęcie, pomocne przy
zdaniu egzaminu, by polepszyć sobie sytuacje przed
końcem półrocza :
Potrzebne przedmioty:
- Książka lub zeszyt z materiałem do opanowania
- Pomarańczowa świeca
- Kartka papieru i pióro
- Miseczka
- Kadzidło o orzeźwiającym, pobudzającym zapachu
- Czerwony długopis
Utwórz krąg z czterech świec, następnie wejdź do niego i zapal pomarańczową świecę. Połóż
dłonie na książce i powiedz, patrząc w płomień:
„Pobłogosławcie mnie bogowie i boginie bystrości umysłu, obdarzcie mnie mądrością i
szczęściem, żebym pomyślnie zdał(a) egzamin z (…).”
Otwórz książkę i przez parę minut uważnie czytaj fragment tekstu. Następnie weź kartkę,
zapisz na niej pytanie dotyczące przeczytanego właśnie fragmentu i odpowiedz na nie na tej
samej kartce.
PAMIĘTAJ CZARY MOGĄ SPEŁNIĆ SIĘ TYLKO WTEDY, KIEDY
TWOJE SERCE BĘDZIE CZYSTE I NIE BĘDZIESZ NIKOMU ŹLE
ŻYCZYĆ.
ŻYCZYMY MIŁEJ ZABAWY!
Language Adventure
Most terribly cold it was; it snowed, and was nearly quite dark, and evening--the last
evening of the year. In this cold and darkness there went along the street a poor little girl,
bareheaded, and with naked feet. When she left home she had slippers on, it is true; but
what was the good of that? They were very large slippers, which her mother had hitherto
worn; so large were they; and the poor little thing lost them as she scuffled away across the
street, because of two carriages that rolled by dreadfully fast.
One slipper was nowhere to be found; the
other had been laid hold of by an urchin, and
off he ran with it; he thought it would do
capitally for a cradle when he some day or
other should have children himself. So the
little maiden walked on with her tiny naked
feet, that were quite red and blue from cold.
She carried a quantity of matches in an old
apron, and she held a bundle of them in her
hand. Nobody had bought anything of her the
whole livelong day; no one had given her a
single farthing.
She crept along trembling with cold and
hunger--a very picture of sorrow, the poor
little thing!
The flakes of snow covered her long fair hair,
which fell in beautiful curls around her neck;
but of that, of course, she never once now thought. From all the windows the candles were
gleaming, and it smelt so deliciously of roast goose, for you know it was Year's Eve; yes, of
that she thought.
In a corner formed by two houses, of which one advanced more than the other, she seated
herself down and cowered together. Her little feet she had drawn close up to her, but she
grew colder and colder, and to go home she did not venture, for she had not sold any
matches and could not bring a farthing of money: from her father she would certainly get
blows, and at home it was cold too, for above her she had only the roof, through which the
wind whistled, even though the largest cracks were stopped up with straw and rags.
Her little hands were almost numbed with cold. Oh! a match might afford her a world of
comfort, if she only dared take a single one out of the bundle, draw it against the wall, and
warm her fingers by it. She drew one out. "Rischt!" how it blazed, how it burnt! It was a
warm, bright flame, like a candle, as she held her hands over it: it was a wonderful light. It
seemed really to the little maiden as though she were sitting before a large iron stove, with
burnished brass feet and a brass ornament at The fire burned with such blessed influence; it
warmed so delightfully. The little girl had already stretched out her feet to warm them too;
but--the small flame went out, the stove vanished: she had only the remains of the burnt-out
match in her hand.
She rubbed another against the wall: it burned brightly, and where the light fell on the wall,
there the wall became transparent like a veil, so that she could see into the room. On the
table was spread a snow-white tablecloth; upon it was a splendid porcelain service, and the
roast goose was steaming famously with its stuffing of apple and dried plums. And what
was still more capital to behold was, the goose hopped down from the dish, reeled about on
the floor with knife and fork in its breast, till it came up to the poor little girl; when--the
match went out and nothing but the thick, cold, damp wall was left behind. She lighted
another match. Now there she was sitting under the most magnificent Christmas tree: it was
still larger, and more decorated than the one which she had seen through the glass door in
the rich merchant's house.
Thousands of lights were burning on the green branches, and gaily-colored pictures, such as
she had seen in the shop-windows, looked down upon her.
The little maiden stretched out her hands towards them when--the match went out. The
lights of the Christmas tree rose higher and higher, she saw them now as stars in heaven;
one fell down and formed a long trail of fire.
"Someone is just dead!" said the little girl; for her old grandmother, the only person who
had loved her, and who was now no more, had told her, that when a star falls, a soul
ascends to God.
She drew another match against the wall: it was again light, and in the luster there stood the
old grandmother, so bright and radiant, so mild, and with such an expression of love.
"Grandmother!" cried the little one. "Oh, take me with you! You go away when the match
burns out; you vanish like the warm stove, like the delicious roast goose, and like the
magnificent Christmas tree!" And she rubbed the whole bundle of matches quickly against
the wall, for she wanted to be quite sure of keeping her grandmother near her. And the
matches gave such a brilliant light that it was brighter than at noon-day: never formerly had
the grandmother been so beautiful and so tall. She took the little maiden, on her arm, and
both flew in brightness and in joy so high, so very
high, and then above was neither cold, nor
hunger, nor anxiety--they were with God.
But in the corner, at the cold hour of dawn, sat
the poor girl, with rosy cheeks and with a smiling
mouth, leaning against the wall--frozen to death
on the last evening of the old year. Stiff and stark
sat the child there with her matches, of which one
bundle had been burnt. "She wanted to warm
herself, "people said. No one had the slightest
suspicion of what beautiful things she had seen;
no one even dreamed of the splendor in which,
with her grandmother she had entered on the joys
of a new year.
Teenager’s talk
Time has changed. Now, no one remembers that
there used to be something like Christmas. It’s sad,.
When I was a child, Christmas was the most
important holiday in all year. People, at least
a month before it, began a big preparation; making
traditional meals, buying small presents, bringing
a Christmas tree from a green forest. Oh yeah,
a Christmas tree! Even decorating it became a
great fun. And all of these things were made in a
family circle. Since today I have remembered how
me and my sisters would look for the first star, in
order to be able to sit at the beautifully looking table. After that we could start eating a special
supper . There were not any computers, even TV was not so popular, so that nothing distracted us
from our meeting at the table. After meal, as I remember, all kids were sitting in front of the
window and looking at the sky with the hope that Santa Claus would arrive. I was doing it
either, looking for the large flying sleigh with the reindeers. How big was my surprise, when it
turned out that presents had been already put under the
Christmas tree. I remember when I was sitting on my
daddy’s knees and showing him my new toys. Mum with
grandma were doing something in the kitchen. This
amazing, magic smell of Christmas was spreading
everywhere. This unusual atmosphere I would like to
keep in my mind. Unfortunately, with developing
technology, everything began to change. Holidays have
become one big commercial challenge. The symbol of it
was a coca-cola’s advertising on TV. The only things we
could see were big billboards everywhere with smiling
models, showing some kind of presents. Kids like kids,
are crazy about all new gadgets. No matter how they will spend their Christmas. They can
celebrate it in each place where presents are. I thought that nothing worse could come. Now,
several decades later, when my life is slowly ending, no one even understand the meaning of the
words CHRISTMAS. I live in this sad, gloomy world, where there’s no more family warmth, love
and tradition. Everything has been replaced by silver, shiny robots and other strange inventions.
This is all what nowadays people have in their heads. But I am lucky, because I can still celebrate
this magic, enchanting night sitting with my family. Maybe this is not the same as 70 years ago,
but certainly not worse.
Weihnachten
in Deutschland
Weihnachten in Deutschland sind die wichtigsten
und die meisten Familienfeiertage im Jahr.
Zeit der Vorbereitung dauert vier Wochen, oder ganze Adventszeit. In dieser Zeit leuchten in
allen Wohnungen, an den Fenstern farbige Lichter. Auf den Tischen und an den Türen sind
Blumensträuße und Zweige. In allen Haeusern ist ein Adventskalender mit versteckten
Überraschungen für Kinder. Jeden Tag wird eine Schokolade gegessen. Tradition ist ein
Weihnachtsbaum und eine kleine hölzerne Krippe. Familien gehen am 24. Dezember, am
Heiligabend in die Kirche , dann essen ein festliches Abendessen.
Das ist vor allem Gans, Ente, Pute, Wurst, Sauerkraut und Kartoffelnsalat.
Am Abend unter dem Weihnachtsbaum liegen Geschenke, die Kinder können sie auspacken, wenn
der erste Stern am Himmel ist.
Der erste Feiertag ist am 25. Dezember. An diesem Tag singen alle Weihnachtslieder, essen
ein Mittagessen. Das berühmteste deutsche Weihnachtslied ist:
,,Stille Nacht ,Heilige Nacht..’’
Frohe Weihnachten!
News Flesh
O
n 16th of November in our school we celebrated The
the day of Warsaw Insurgents.
In first half of celebration all classes were watching
some documentaries about the Warsaw Uprising and a film,
that was based on Miron Białoszewski’ s “Diary of the Warsaw
Uprising”. This story, told by Warsaw’s inhabitants, was very
touching. After that, we could take part in an artistic
programme, prepared by IIj, IIIj and Id under conducted of
teachers Agata Daniel, Maria Górzyńska and Elżbieta
Bruszewska. It was really thrilling. Gathered veterans were very
moved and happy owing to our performance.
O
n 7th, 8th and 9th of December third classes wrote our
trial exams. On 7th we took them from the humanities,
the next day- mathematics and science, and in the endfrom the foreign languages. Our exams are considered to be a
great anxious time. So we should learn how to cope with
feeling of stress. We keep our fingers crossed for You, the
third class students!
E
verybody like getting presents, but nobody should
forget about the true magic of Christmas Day.
We often say that the Christmas tree is lovely,
but it isn’t entirely true. Lovely are moments when we
decorate this tree or we sit near this tree with someone
and are conscious how lovely is this moment. This is also
a special time for charity. Owing to it we collect some
items for the orphanages by selling cakes, or other things
prepared or brought by students from our school.
In connection with coming Christmas, we want to wish
you merry Christmas, willingness and power to learn and
get the best grades and the hope that all your dreams will
come true. It is time for miracles, good, love and
harmony. This is the magic of Christmas.
School’s Patron Day-

Podobne dokumenty