Upadek politycznych iluzji

Transkrypt

Upadek politycznych iluzji
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=100727
2009-09-21
Upadek politycznych iluzji
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jest rok 2008, Polacy negocjują z Amerykanami instalację tarczy
antyrakietowej. Jednakże ze względów koniunkturalnych po cichu negocjują również z Rosją, obiecując jej
rezygnację z tarczy w zamian za różnorakie koncesje. Rosjanie przystaliby na propozycję Polski, a Polacy pod
pretekstem "trudności technologicznych" zrezygnowaliby z tarczy. Powiedzielibyśmy: "Polska zdradziła
swego największego sojusznika, tak się nie godzi".
Dziś dokładnie to samo zrobili z nami Amerykanie. Podpisali tarczę, narażając nas na strumień różnorakich
ataków ze wschodu. Po podpisaniu zaczęli jednak negocjacje z Rosją. Ich treść do końca nie jest znana,
jednakże przy dość zgodnej opinii analityków ceną za rezygnację z tarczy jest domniemana pomoc Rosji w
wojnie afgańskiej i w kwestii irańskiej (likwidacja instalacji nuklearnych). Można zatem powiedzieć, że przy
naszym wspólnym z Ameryką przedsięwzięciu, które nosiło nazwę tarczy antyrakietowej, Amerykanie bez
porozumienia z Polakami i Czechami negocjowali rezygnację z jej instalacji w dużym stopniu naszym
kosztem.
Gdzie nasze gwarancje?
Niektórzy mówią, że wycofanie się z tarczy jest wynikiem zmiany ekipy rządzącej w Waszyngtonie. Gdyby
rządzili republikanie, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Problem jednak w tym, że umowy
międzynarodowe oraz politykę zagraniczną w kwestiach strategicznych prowadzi się niezależnie od bieżących
konfiguracji politycznych. Trudno sobie np. wyobrazić, ażeby obecna ekipa Baracka Obamy radykalnie
zmieniła swoje nastawienie do sojusznika izraelskiego. Sojusz Waszyngtonu z Tel Awiwem jest niezależny od
wewnętrznej koniunktury w USA. W Polsce dominowało do niedawna przekonanie o wyjątkowości naszych
relacji z Ameryką. Tarcza miała tylko potwierdzić chęć trwałego zaangażowania Waszyngtonu w środkową
Europę. W zamian za instalację tarczy, broniącej USA przed atakiem rakietowym, mieliśmy uzyskać
długoletnie gwarancje amerykańskie dla naszej środkowoeuropejskiej suwerenności. Gwarancje tym większe,
że Amerykanie zaangażowaliby się w tym rejonie świata militarnie. Okazało się jednak, iż zmiana ekipy
władzy w Waszyngtonie obnażyła iluzoryczność tego typu diagnozy. Ostatnie wypadki pokazały, że jesteśmy
dla USA trzeciorzędnym sojusznikiem, który może mieć taktyczne znaczenie dla doraźnych zaangażowań
Ameryki. Kiedy Niemcy, Francuzi i Rosjanie sprzeciwili się wojnie w Iraku, Polska była potrzebna, by
www.radiomaryja.pl
Strona 1/3
pokazać, że Europa wspiera USA w irackiej interwencji. Gdy konflikt iracki przestał dzielić, bo przestał mieć
tak kluczowe znaczenie dla świata zachodniego, powróciliśmy na marginalną pozycję w relacjach z
amerykańskim sojusznikiem.
Lepsze bolesne realia niż mrzonki
Postawmy zatem pytanie, jak powinniśmy układać relacje z USA? Przede wszystkim należy sobie zdać
sprawę z naszego miejsca w szeregu. Nasz stosunek do Ameryki przypominał marzenia panny na wydaniu,
która oczekiwała na względy królewicza z bajki. Jej marzenia jednak nijak się miały do rzeczywistości, a
zainteresowanie królewicza było okazjonalne. Lepiej sobie to uświadomić i poszukać realnego narzeczonego,
puste marzycielstwo może się bowiem zakończyć staropanieństwem. Lepiej układać politykę wedle twardych,
choć nieraz bolesnych realiów, a nie budować jej na mrzonkach. Kiedy Condoleezza Rice przyjechała do
Polski podpisywać tarczę, wśród rządzących w Warszawie zapanowała euforia, nabudowana na
nieuzasadnionym przekonaniu, że oto wkraczamy na drogę pogłębionych relacji z USA. 17 września 2009 r.
obnażył dogłębnie fikcyjność takich stwierdzeń.
Ile Polska znaczy dziś dla USA?
Data ogłoszenia decyzji o rezygnacji z tarczy przez Amerykanów (17 września) została dobrana bardzo
nieszczęśliwie. Może to mieć realnie symboliczny wymiar. Pamiętajmy, że właśnie wtedy Polacy obchodzą
bardzo tragiczną rocznicę napaści wojsk sowieckich na Polskę (17 września 1939 r.). Wiemy również, jak
ostre towarzyszą tej dacie spory polsko-rosyjskie. Głośna nieobecność Baracka Obamy na obchodach 70.
rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz ogłoszenie rezygnacji z tarczy antyrakietowej 17 września mogą
mieć istotne, symboliczne znaczenie (wszak w polityce rzadkie są przypadki w tego typu sytuacjach). Dla
Polaków ogłoszenie rezygnacji z tarczy przez amerykańskiego prezydenta było tak głośnym wydarzeniem
politycznym, że przyćmiło obchody rocznicy agresji sowieckiej. Przypomnijmy, że dla Polaków II wojna
światowa to nie tylko agresja niemiecka i sowiecka, to również zdrada Zachodu (postanowienia jałtańskie).
Zakładając jednak wariant pozytywny, że powyższa zbieżność dat wynika jedynie z niefrasobliwości
administracji amerykańskiej, to mimo wszystko pokazuje ona rzeczywisty stosunek USA do Polski, tzn. w
Waszyngtonie nikt się nie przejmuje wrażliwością historyczną i polityczną Polaków, nawet w tak ważnych
kwestiach jak kluczowe rocznice z II wojny światowej. Właśnie ten brak amerykańskiej wrażliwości mówi
wyraźnie, ile Polska znaczy dziś dla USA.
Jak już wspomniałem, chodzi o to, aby ocena naszych relacji z Ameryką była realna. Ten bolesny realizm
może nam pomóc w przyszłości. Z USA trzeba utrzymywać możliwie najlepsze stosunki. Jednakże w
sytuacjach, kiedy naprawdę jesteśmy USA potrzebni (a tak się zdarza od czasu do czasu - przykład: wojna w
www.radiomaryja.pl
Strona 2/3
Iraku, pomarańczowa rewolucja itp.), powinniśmy żądać zapłaty (konkretnej pomocy) z góry. Oczekiwanie na
amerykańską wdzięczność w nieokreślonej przyszłości jest złudne. Polska zatem musi budować swoją siłę
(przede wszystkim ekonomiczną), wykorzystując różnorakie możliwości współpracy z różnymi partnerami.
Dopiero, gdy osiągniemy znaczącą siłę w Europie, możemy mówić o bardziej trwałych i bardziej realnych
sojuszach z Ameryką i rzeczywistych możliwościach skupiania wokół siebie państw środkowoeuropejskich.
Na pewno trzeba się pozbyć iluzji, ponieważ polityka oparta na iluzjach już nieraz sprowadziła nas na
manowce.
Prof. Mieczysław Ryba
www.radiomaryja.pl
Strona 3/3