Świat za 100 lat

Transkrypt

Świat za 100 lat
Świat za 100 lat
Jest rok 2014. Właśnie w Warszawie naukowcy odkryli, że podróż w czasie jest możliwa. Jednakże aby tego
dokonać, musieli osiągnąć prędkość światła. Cały świat bierze udział w budowie kapsuły, która będzie w kosmosie i
będzie mogła latać z prędkością światła. W każdym kraju odbywają się badania, z których ma wyniknąć kto jest
najlepiej przystosowany do podróży.
Trzy miesiące później …
Badania rozpoczęły się już na Śląsku. Mieszkańcy z całego regionu zbierają się w jednym mieście by
uczestniczyć w nich. Stasiek razem ze swoją rodziną także przyjechali do punktu zbiórki. Badania trwały bardzo
długo, lekarze przeprowadzali badania umysłowe i sprawnościowe. W końcu przyszła kolej na Staśka. Wszedł do
gabinetu, gdzie usiadł na fotelu medycznym. Lekarz sprawdził jego wytrzymałość fizyczną i czy nie zaszkodzi mu
podróż. Po krótkiej wizycie u lekarza – wyszedł z gabinetu, a po nim wszedł jego tata i mama.
Lekarze odjeżdżając poinformowali nas o tym, że wyniki badań przyjdą za tydzień. W końcu nadszedł ten
dzień. Do Staśka i jego rodziny przyszedł list z Centrum Badawczego. Okazało się, że chłopiec został
zakwalifikowany do grona piętnastoosobowej grupy dobrze dostosowanych do podróży dzieci. Natychmiast został
wezwany do laboratorium, gdzie lekarz miał przeprowadzić szczegółowe badania. Jeśli udałoby mu się przejść dalej,
to mógłby nawet podróżować w czasie.
Gdy został przywieziony do laboratorium, nie zauważył tam żadnej znajomej twarzy. Zobaczył tam dwóch
Europejczyków, siedmiu Afrykańczyków, jednego Eskimosa i trzech Azjatów. Zdziwiła go tak duża ilość ludzi z
Afryki. Naukowiec przedstawił im się, po czym opowiedział o badaniach jakie miały nastąpić za chwilę. Stasiek
wchodząc do gabinetu ujrzał pogodną twarz lekarza. Doktor przeprowadził na nim badania dotyczące chorób
zakaźnych. Z badań wyszło, że Stasiek w siedemdziesięciu procentach może zachorować na anginę. Przeraził się po
usłyszeniu tej wiadomości i od razu zadzwonił do mamy, aby kupiła potrzebne leki. Po kilku jednak chwilach doktor
ponowił badanie i okazało się, że raczej nie zachoruje na anginę. Ta informacja bardzo uspokoiła chłopca, bo bardzo
nie lubił jak boli go gardło. Potem opuścił gabinet i udał się do poczekalni, gdzie były przebadane pozostałe dzieci.
Po zakończeniu badań doktor i jego asystent mieli wywołać piątkę dzieci, która miała udać się z misją w
przyszłość. Na początku lekarz wywołał Nigeryjczyka o imieniu Vincent, następnie podszedł do niego Japończyk –
Keisuke, a później wywołał Gotfryda ze Szkocji. Zostały już tylko dwa miejsca. Wszyscy byli podenerwowani, ale
ostatecznie w podróż miał się udać Stasiek oraz Luis Avocado z Kamerunu. Całą piątka miała stawić się za dwa
miesiące w Centrum Dowodzenia NASA.
Stasiek wrócił do domu, gdzie czekała na niego cała rodzina, łącznie z mamą, która miała już dla niego leki na
anginę. Stasiek nie przejmując się niczym powiedział spokojnie mamie, iż są one niepotrzebne, bo był błąd w
badaniu. Mama nie była ucieszona, gdyż wydała na te leki bardzo dużo pieniędzy. Przez cały okres trwający do czasu
wyruszenia w podróż, Stasiek bardzo dużo jadł, aby nabrać sił.
Dwa dni przed wylotem…
Gdy nadszedł już czas, rodzina zawiozła Staśka na lotnisko, skąd miał polecieć do Centrum Dowodzenia
NASA. Po pożegnaniu się z rodziną chłopiec wsiadł do samolotu i wyruszył do miejsca odprawy.
Wylot…
Na miejscu spotkał już znajome twarze. Ujrzał swoich czerech kompanów, którzy mieli z nim wyruszyć w
podróż. Keisuke wziął ze sobą kamyk szczęścia, który znalazł na plaży. Gotfryd bardzo się cieszył na zbliżającą się
podróż. Razem z Vincentym szybko się zakolegowali. Pomogła im w tym znajomość języka angielskiego, a czasami
nawet migowego. Luis Avocado nie zjawił się na miejscu. Mogła się też zdarzyć taka opcja, ze nie poleci w kosmos.
Na szczęście Luis dojechał w ostatniej chwili, z czego wszyscy się cieszyli. Po chwili podszedł do nich jeden z ludzi
1
odpowiedzialnych za to przedsięwzięcie. Zaprowadził ich do jednego z wahadłowców i wsiedli do niego. Razem z
nimi wsiadła tam grupa naukowców kontrolująca lot.
Wahadłowiec wystartował. Lecieli nim krótko, ponieważ po chwili znaleźli się w kosmosie, gdzie ujrzeli
wielką budowlę, w której mieściła się kapsuła. Wahadłowiec wleciał do hangaru mieszczącego się na przodzie
budowli. Chłopcy wysiedli z wahadłowca i przeszli długim korytarzem prowadzącym do kapsuły. Weszli do niej
niespokojni i lekko zdenerwowani. Zapieli pasy. Podszedł do nich jeden z prowadzących i wręczył im
zegarokomunikatory przez które mogli porozumiewać się w trakcie lotu. Poinformował ich też o tym, że mogą
poczuć lekkie mdłości. Po chwili wyszedł z kapsuły i dał znak, że startują. Kapsuła została energicznie wyrzucona w
kosmos. Stale przyspieszała, aż Gotfryd stracił kolory. Kapsuła przyspieszała przez całe dziesięć minut, po czym
wydała krótki świst i przyśpieszyła jeszcze bardziej przez co osiągnęła prędkość światła. Stasiek i inni chłopcy –
oprócz Keisukiego, który zemdlał – zobaczyli rozbłysk. Potem znaleźli się w kapsule spadającej już w atmosferze
jakiejś szarej ponurej planety. Byli doskonale wyszkoleni na taką okoliczność. Luis wcisnął guzik, który miał
spowodować otwarcie się hangaru. Chłopcy w niecałe trzydzieści sekund musieli opuścić kabinę, założyć
spadochrony i opuścić statek. Wszystkim wyszło to dobrze, oprócz Gotfryda, który nie potrafił odpiąć pasów. Jednak
dzięki temu, że miał dobre oceny w szkole i był bystry, wpadł na pomysł, aby wyskoczyć razem z krzesłem w środku
którego znajdował się spadochron. W takim wypadku uruchamiało się go przyciskiem w podłokietniku.
Wszyscy znaleźli się w powietrzu i otworzyli spadochrony. Wylądowali spokojnie na ziemi, jednak zaczęli się
dusić. Powietrze było bardzo zanieczyszczone. Na szczęście byli przygotowani na to i szybko wyjęli maski. Znaleźli
się w samym środku wielkiego miasta. Celem misji było zobaczyć jak będzie wyglądał świat za sto lat. Wpadli jednak
na pomysł, ze zostaną chwilę w przyszłości. Podeszli do murów miasta, których strzegli strażnicy z bronią. Zadziwiło
ich to, ale po chwili zrozumieli, że są oni bardzo potrzebni. Nad ich głowami stały dwa wielkie, roślinożerne
dinozaury. Dinozaury krztusiły się w dymie i spalinach, na planecie nie było czym oddychać. Wszyscy się zgodzili z
Vincentym, który zaproponował, aby je nakarmić. Zerwali gałązkę z rosnącego obok krzaku i unieśli ręce w górę.
Dinozaury spokojnie wzięły liście i zjadły. Strażnika nie zadziwił fakt, że karmili dinozaury, lecz przeciwnie
zdziwiłby się gdyby nie zostały nakarmione. Żyjące tutaj dzieci nauczyły się, że dinozaury są przyjaznymi
zwierzętami. Rozejrzeli się dookoła - drzewa powoli usychały i traciły kolor. Świat wydawał się bardzo ponury i
nikomu się w nim nie podobało. Wiele ludzi uciekało z miasta i zakładało pojedyncze domki z dala od cywilizacji.
Zrozumieli że nie da się odbudować wszystkiego i niszczą samych siebie.
Z instrukcji, którą otrzymali od dowódcy misji wynikało, że mieli się teraz udać do centrum miasta gdzie miał
się znajdować instytut badawczy. Całą grupą poszli więc w stronę siedziby. Dzieci zauważyły naukowców ubranych
prawie tak samo jak naukowców z czasów teraźniejszych. Opowiedzieli im całą historię. Oni zrozumieli i
zaprowadzili ich do kapsuły, w której mieli powrócić do czasów teraźniejszych.
Powrót…
Znaleźli się w kapsule, którą startowali wcześniej i wrócili do czasów obecnych. Tym razem nikt nie stracił
kolorów, ani nie zemdlał w czasie podróży. Po powrocie oznajmili całemu światu, by nie zanieczyszczali świata i
dbali o niego. Powiedzieli też krótką przemowę na temat jaki ważny jest dla nas świat. Wszyscy zrozumieli, że trzeba
wprowadzić zmiany od teraz.
Paweł Stawarczyk , klasa 5a
2

Podobne dokumenty