1 Magdalena Bartczak Szaleństwo władzy i kinofilii
Transkrypt
1 Magdalena Bartczak Szaleństwo władzy i kinofilii
Magdalena Bartczak Szaleństwo władzy i kinofilii Norodom Sihanouk, zmarły przed kilku miesiącami, był jedną z najbardziej kontrowersyjnych i fascynujących postaci XX wieku. Ekscentryczny władca Kambodży w trakcie sprawowania długoletnich rządów łączył obowiązki polityczne z karierą filmową, realizując przez ten czas kilkadziesiąt produkcji. Bardziej od X muzy kochał tylko samego siebie. Upalny wieczór w Siem Reap, powietrze grząskie jak piasek i ciężkie jak kamień. Naprzeciwko Targu Nocnego, tętniącego życiem i pachnącego intensywnie przyprawami, znajduje się antykwariat. Jego półki uginają się pod naporem starych przewodników, albumów i kryminałów. Wśród tytułów przeważają anglojęzyczne książki o Czerwonych Khmerach – wspomnienia, dzienniki, archiwalia. Są świetnym towarem eksportowym dla turystów, szczególnie tych, którzy przyjeżdżają do Kambodży, chcąc zobaczyć na własne oczy nie tylko słynny Angkor Wat (potężny kompleks świątyń wybudowanych między IX i XIII wiekiem, w czasach świetności cywilizacji khmerskiej), lecz także pola śmierci – miejsca kaźni, gdzie masowo mordowano i grzebano ofiary reżimu Czerwonych Khmerów. Stanowią one dziś symbol ich krwawych rządów, które w latach 1975–1979 zniszczyły kraj i pozbawiły życia prawie dwa z siedmiu milionów mieszkańców. W państwie, gdzie podręczniki wciąż są pisane przez zagranicznych (głównie amerykańskich i francuskich) autorów, a większość książek spalono, historia nigdy nie należała do zwykłych Kambodżan. Choć ponura przeszłość jest widoczna na każdym kroku – wyłania się z pomarszczonych twarzy ludzi i szkieletów budynków, to w sferze publicznej stanowi gorzkie tabu. Nikomu nie opłaca się z niej rozliczać, nikomu nie jest na rękę szukać winnych – głównie dlatego, że wielu członków dzisiejszej elity politycznej było związanych z reżimem. Kambodża, która z powodzeniem mogłaby swymi nieszczęściami obdarować kilka innych państw, zdaje się tkwić zasklepiona w przeszłości i nieprzynoszącym ukojenia zapomnieniu. Być jak Clark Gable 1 Powróćmy jednak do tego jednego wieczoru w centrum Siem Reap, do niepozornego antykwariatu na gwarnej ulicy Siwatha. Wśród półek szukam działu historycznego, nie znajduję jednak ani jednego tytułu poświęconego królowi Norodomowi Sihanoukowi. Słysząc pytanie o jakąkolwiek biografię dawnego władcy, właściciel księgarni (szpakowaty Amerykanin, na oko po pięćdziesiątce) nie kryje zdziwienia. O tę postać rzadko ktoś go pyta i żadna książka na jego temat nie przychodzi mu do głowy. Antykwariat w Siem Reap nie jest wyjątkiem – jak pokazały moje dalsze poszukiwania w księgarniach innych kambodżańskich miast, historia Sihanouka wciąż jeszcze domaga się odkrycia bądź napisania na nowo. Od pewnego czasu o dawnym królu mówi się jednak więcej, głównie z powodu niedawnej śmierci. Zmarł on na kilka dni przed swoimi dziewięćdziesiątymi urodzinami, 15 października 2012 roku w Pekinie. Zgodnie z tradycją buddyjską dawnego władcę skremowano, a złotą urnę z prochami umieszczono w stupie pałacu w Phnom Penh. W czasie życia Sihanouka kraj przeszedł długą drogę od francuskiej kolonii aż do bycia niepodległą monarchią, przez dyktaturę generała Lon Nola i rządy Czerwonych Khmerów, aż po rząd prowietnamski. Przez cały ten czas, od chwili pierwszej koronacji w 1941 roku, Sihanouk pełnił tyle różnych funkcji, że zapisano je jako rekord w Księdze Guinnessa. Dwukrotnie rządził krajem jako król, książę koronny i premier, a raz jako prezydent. Od końca lat 70. był wielokrotnym przywódcą koalicji na wygnaniu, pełnił też rolę marionetkowego szefa państwa w okresie panowania Czerwonych Khmerów. Choć większość jego stanowisk było honorowych, miał opinię wytrawnego gracza politycznego – jednego z tych, którzy dla przetrwania są gotowi do wielu kompromisów i wyrzeczenia się wcześniejszych poglądów. Sihanouk cieszył się też wątpliwą sławą playboya, prowadzącego burzliwe życie prywatne. Był pięciokrotnie (według niektórych źródeł – nawet sześciokrotnie) żonaty i dorobił się czternaściorga dzieci. Poza kobietami kochał szybkie samochody. Ich obszerna kolekcja zdobiła garaże pałacu królewskiego i raz do roku (9 listopada, w rocznicę odzyskania niepodległości) była prezentowana w uroczystej paradzie wśród bulwarów stolicy. Słynął z aranżowania hucznych i wystawnych balów, które nie kończyły się przed wschodem słońca. Powszechnie znane było też jego uwielbienie dla francuskiej kultury. Na ważne spotkania przychodził w towarzystwie francuskiego pudla, a podczas oficjalnych kolacji nucił piosenki miłosne znad Sekwany. Nikogo to jednak nie dziwiło – wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do ekstrawagancji monarchy. Największą z nich zawsze było kino. Sihanouk nałogowo oglądał filmy i wcześnie zaczął próbować swoich sił jako reżyser. Okazało się to jego żywiołem – przez kilkadziesiąt lat nakręcił niemal 30 dokumentów i fabuł. „Zawsze chciałem być jak Clark Gable lub Robert 2 Montgomery” – wyznał w jednym z wywiadów. Znalazł na to sposób, często obsadzając w głównych rolach samego siebie. Przez pewien czas tak ochoczo oddawał się swojej pasji, że prawie zapominał o rządzeniu. Jedna z teorii spiskowych głosi, że to właśnie z powodu poświęcania czasu karierze filmowej jego władza zaczęła słabnąć, co wykorzystał Lon Nol, a potem Czerwoni Khmerzy. Jedno jest pewne: zakochany w kinie kambodżański Clark Gable nigdzie nie czuł się tak dobrze, jak po obu stronach kamery i ekranu. 9940 kilometrów na wschód od Paryża „Barometrem losów miasta jest procentowa zawartość alkoholu, którym ono przesiąka” (Suketu Mehta, Maximum City. Bombaj, przeł. M. Bręgiel-Benedyk, Poznań 2011, s. 97) – tę charakterystykę indyjskiej metropolii można też wkomponować w portret współczesnego Phnom Penh, podupadłego miasta odartego z dawnego blasku i chwały. Alkohol, który wnika w tkankę stolicy, służy głównie zapijaniu traum naznaczających społeczeństwo. W kraju zamieszkanym przez ponad 13 milionów ludzi, około 3 milionów cierpi na PTSD (zespół stresu pourazowego). Ludzie nigdy nie odreagowali tu kolonizacji, amerykańskich bombardowań (przy okazji wojny w sąsiednim Wietnamie), dyktatur i ludobójstwa – to wszystko w nich zostało. Dzisiejsza Kambodża, pełna magicznych świątyń, tropikalnych dżungli oraz niebiańskich plaż nad Zatoką Tajlandzką i Morzem Południowochińskim, pozostaje uosobieniem chaosu. Z trudem odbudowuje swoją normalność. Phnom Penh, podobnie jak cały kraj, powoli staje na nogi, będąc jednak miastem upadłym – odartym z dawnego blasku i chwały. Niegdyś, zanim dostało się w ręce Czerwonych Khmerów, było znane jako perła Indochin – jedna z najpiękniejszych, najbogatszych i najlepiej rozwiniętych metropolii regionu, pełna szerokich bulwarów i nowoczesnej, funkcjonalistycznej architektury. Swą największą świetność stolica indochińskiej prowincji przeżywała w latach 20. XX wieku – właśnie wtedy urodził się tu przyszły król, który przyszedł na świat 31 października 1922 roku. Już w dzieciństwie często chodził do kina, gdzie zwykle zabierał go ojciec. Największymi idolami chłopca byli francuscy aktorzy, tacy jak Jean Gabin i Pierre Fresnay. Kształcił się za granicą: parę lat w Sajgonie i rok w akademii wojskowej we francuskim Saumur. W 1941 roku wrócił do Kambodży, zaś parę miesięcy po śmierci dziadka, króla Sisowatha Monivonga, jako dziewiętnastolatek wstąpił na tron. Jak pisał Peter Fröberg Idling w reportażu Uśmiech Pol Pota, młody władca tak wspominał w pamiętniku pierwsze spotkanie z małżonką francuskiego gubernatora: „Na jego widok zawołała: »Qu’il est mignon, ce petit!«. Tak to 3 miało wyglądać. Miał być tym małym, słodkim królem, którego główną zaletą była łatwość, z jaką można nim manipulować. Trudno o większą pomyłkę. Francuski generał de Langlade musiał później stwierdzić, że Sihanouk to wprawdzie szaleniec, ale genialny szaleniec” (Peter Fröberg Idling, Uśmiech Pol Pota, przeł. M. Kalinowski, Wołowiec 2010, s. 42). Niepozorny lekkoduch, który dostąpił koronacji przy poparciu francuskiego kolonizatora, niebawem ujawnił drugą, bardziej nieustępliwą twarz. Jego rządy położyły kres okupacji japońskiej (1945), a w 1949 roku Francja przyznała Kambodży niepodległość w ramach Unii Francuskiej, cztery lata później uznając oficjalnie suwerenność tego kraju i ewakuując swoje oddziały wojskowe. Za kulisami wielkiej polityki toczyła się prywatna historia kambodżańskiego kina, którego młody król był pionierem. W tym samym roku, w którym został koronowany, zakupił swoją pierwszą kamerę 16 mm. Początkowo używał jej głównie w celach osobistych: kręcił nią rodzinne uroczystości, tworząc filmową kronikę ówczesnej arystokracji. Kilka lat później zrealizował pierwsze krótkometrażowe fabuły, m.in. Tarzana wśród Kuoyów (1945) i Podwójną zbrodnię na Linii Maginota (1947). W pełnometrażowej produkcji zadebiutował dwie dekady później obyczajową Apsarą (1966). Akcja filmu rozpoczyna się współcześnie, w środowisku wojskowych. Tym, co przyciąga uwagę od pierwszych chwil seansu, jest uwaga, z jaką reżyser sportretował ówczesną Kambodżę. Długie, otwierające ujęcie przenosi widzów w sam środek Phnom Penh, pełnego eleganckich pasaży i strzelistych buddyjskich świątyń, które już wkrótce, za rządów Czerwonych Khmerów, miały ulec unicestwieniu. Jednak najciekawszym fragmentem pełnometrażowego debiutu Sihanouka jest scena, w której główni bohaterowie wybierają się na spektakl – chodzi właśnie o tytułowy taniec Apsara, czyli tradycyjny khmerski taniec świątynny. Do dziś jest on jednym z najważniejszych elementów kambodżańskiej kultury, a repertuar tancerek, określanych jako wysłanniczki bogów i przodków, uwiecznia założycielską mitologię tego narodu. Scena obrazująca rytualny taniec trwa prawie pół godziny, dominując nad pozostałymi częściami filmu. Eksponowany motyw tradycyjnej muzyki i tańca powracał w każdym kolejnym obrazie Sihanouka. Pragnął on zaprezentować odmienny wizerunek swojej ojczyzny od tego, jaki często można było odnaleźć w zachodnim kinie. Taki antywzór, jak kiedyś wyznał, stanowił dla niego m.in. Lord Jim (1965, R. Brooks), gdzie Kambodża została przedstawiona jako kraj prymitywny i słabo rozwinięty. Reżyser Apsary chciał odczarować ojczyznę z imperialnych mitów i krzywdzących wyobrażeń, nadając jej kulturze pełnowartościowe znaczenie. Jego kino, choć niepozbawione wad (m.in. słabości scenariuszowych i mizernego aktorstwa), spełniało ten cel. Pokazywało Kambodżę od innej, mniej znanej na Zachodzie 4 strony, eksponując nieznaną światu historię i tradycję tego kraju. Filmy Sihanouka mimowolnie wpisywały się w tym sensie w tendencję kulturowej dekolonizacji Indochin zachodzącej w połowie lat 50., kiedy po klęsce w pierwszej wojnie indochińskiej Francuzi zaczęli się wycofywać z regionu. Dla Sihanouka ważny był jednak nie tylko przekaz, ale też sama forma, którą starał się czynić możliwie jak najbardziej nowoczesną. Jako entuzjasta europejskiego kina i reżyserski samouk, często przyznawał, że w swojej pracy wzorował się głównie na ulubionych dziełach francuskiej Nowej Fali, która była jego największą kinofilską namiętnością. Choć nie sposób odnaleźć śladu tych nawiązań w jego obrazach, to jedno jest pewne: był tak gorącym fanem dzieł Jeana-Luca Godarda, François Truffaut i spółki, że podczas każdej wizyty nad Sekwaną starał się z nimi spotkać osobiście. Do dziś nie wiadomo, na ile było to prawdą, a na ile plotką, ale ponoć w czasie pobytu w Paryżu na początku lat 60. Sihanoukowi udało się odbyć wymarzone rendez-vous z twórcą Pogardy (1963). Panowie podobno spotkali się na rozmowę przy kawie w holu luksusowego Hôtel Vaneau w dzielnicy Saint-Germain-des-Prés, które stanowiło centrum świata paryskiej bohemy. I długo dyskutowali tam o kinie. Koniec świata i jeden dzień dłużej Lata 60. i początek 70., na które przypadała największa aktywność reżyserska monarchy, były złotą epoką rozwoju kambodżańskiej kinematografii. Największym powodzeniem cieszyły się historie oparte na tradycyjnych mitach i legendach, czego znamiennym przykładem były dwa horrory: Człowiek Krokodyl (1972, Hui Keung) oraz Żona Króla Węży (1970) Tea Lim Kouna, jednego z najaktywniejszych ówczesnych twórców w Kambodży. Mecenasem prężnego rozwoju kina znad Mekongu był oczywiście Sihanouk, który w 1968 roku w rodzinnym kraju zorganizował pierwszy międzynarodowy festiwal filmowy. Odbyły się dwie jego edycje – za każdym razem najważniejsza nagroda trafiała właśnie w jego ręce. Co więcej, chętnie finansował zagraniczną edukację innych artystów, których wysyłał do Francji, by uczyli się warsztatu. Po powrocie do kraju zwykle współpracowali z nim na planie. Rozmach, z jakim ten reżyser ochrzczony mianem „ojca narodu” patronował rozkwitowi przemysłu filmowego, cechował również jego rządy. Ekscentryczny władca chętnie inwestował pieniądze w budowę dróg, szkół i świątyń. Jego celem było stworzenie państwa dobrobytu, w którym każdy chłop znałby języki obce i umiałby czytać. Jak pisał Idling, elegancki Sihanouk rządził Kambodżą „z energią maniaka” i „uwodził (…) wszystkich wdziękiem, z jakim opierał się porywom wiatru. Zapominano, jak daleko jest do ziemi” 5 (Uśmiech Pol Pota, s. 44). Król stawał się coraz bardziej nieprzewidywalny, a jego rządy nosiły znamiona totalitaryzmu. Z trudem znosił poglądy inne od swoich i choć jego królestwo określano mianem demokratycznego, to stanowiło ono w istocie kulisy politycznej farsy. Podczas przeprowadzanych przez siebie wyborów sam wybierał kandydatów, na których naród mógłby głosować, a represje wobec opozycji znacznie się nasilały. Choć w 1955 roku abdykował na rzecz ojca, wracając do tytułu książęcego, zachował władzę nad wojskiem i policją. „Wszyscy Khmerowie są moim dziećmi” – powiedział, gdy w 1963 roku postanowił zmienić konstytucję i ogłosić się dożywotnim premierem. Egocentryzm i nepotyzm władcy zostawiły ślad także w jego kinie. Sygnował swoje produkcje nie tylko jako reżyser i producent, ale również jako scenarzysta, montażysta, kompozytor muzyki i aktor. Pracował nad filmami po nocach, pisząc scenariusze w specjalnym gabinecie i montując obrazy we własnym pokoju. Rzadko kiedy konsultował je z kimkolwiek. Co więcej, do współpracy zatrudniał głównie swoich najbliższych. Znamiennym tego przykładem był Mały książę swojego ludu (1967), gdzie w pierwszoplanowego bohatera wcielił się jego najstarszy syn i aktualny władca, Norodom Sihamoni (absolwent studiów reżyserskich w Korei Północnej). Do głównych ról kobiecych Sihanouk często zatrudniał swoje kolejne żony, pragnąc uczynić z nich gwiazdy ekranu. W 1968 roku zrealizował Cień nad Angkorem – melodramat opowiedziany z perspektywy nieszczęśliwie zakochanej bohaterki, który zyskał miano jednego z najbardziej udanych obrazów w jego dorobku. Do końca lat 60. nakręcił jeszcze kilkanaście filmów, a w annałach rodzimej kinematografii szczególnie zapisały się Radość życia (1969), Zmierzch (1969) i Róża Bokoru (1969). W następnej dekadzie kres rozwojowi kambodżańskiego kina położyli Czerwoni Khmerzy. 17 kwietnia 1975 roku ich armia zajęła stolicę, zmieniając nazwę kraju na Demokratyczną Kampuczę i rozpoczynając tak zwany rok zerowy – nową epokę w historii państwa. Początkowo, na tle panującej korupcji i degrengolady, wydawali się symbolem radykalnej zmiany, przynosili pewną pociechę. Trwała ona jednak krócej niż chwilę. Wizja nowej Kambodży nie mieściła w sobie dawnej inteligencji i jakiejkolwiek kultury. Rewolucyjne władze przystąpiły do niszczenia miast, wysiedlając z nich ludność, kierowaną do niewolniczej pracy na roli. Ofiarami nowego systemu stały się największe gwiazdy kina, m.in. Kong Sam Oeun, Chea Yuthorn, Saom Vansodany i Vichara Dany, którzy zostali zamordowani. Kilku reżyserom, takim jak Ly Bun Yim i Tea Lim Koun, udało się uciec za granicę. Choć początkowo wszelka produkcja filmowa była zakazana, to po pewnym czasie Czerwoni Khmerzy doszli do wniosku, że kino może być świetnym narzędziem indoktrynacji, 6 zaczęli więc produkować dokumenty propagandowe. I właśnie do nich ograniczała się kambodżańska produkcja filmowa aż do początku lat 80. Co działo się wówczas z Sihanoukiem? Jeszcze kilka lat wcześniej, w 1970 roku, doszło do bezkrwawego zamachu stanu, którego dokonał generał Lon Nol wspierany przez Amerykanów. Król udał się wówczas na emigrację do Chin, gdzie zaczął organizować siły, mające mu pomóc odzyskać władzę w Kambodży. Już wtedy zaczął wspierać ruch Czerwonych Khmerów, więc po ich dojściu do władzy został ponownie oficjalnie głową państwa, choć faktyczną władzę sprawował Pol Pot. W pewnym momencie został ofiarą tego, co początkowo współtworzył. W 1976 roku usunięto go ze stanowiska i osadzono w areszcie domowym. Miał świadomość, jak marginalna stawała się jego rola. W owym czasie wyznał Orianie Fallaci: „Jeśli oni nie będą mnie już potrzebować, wyplują mnie jak pestkę z wiśni” (za: Adam W. Jelonek, Kambodża, Warszawa 2008, s. 136). Gdy później Wietnamczycy wkroczyli do Phnom Penh, z którego uciekli Czerwoni Khmerzy, jego już tam nie było. Pol Pot wysłał go do ONZ, aby protestował przeciwko inwazji. Sihanouk skorzystał z tego, by uciec i w następnych latach podróżował między Chinami a Koreą Północną. Tam kontynuował kinową karierę, ale o powstałych wówczas filmach słuch szybko zaginął. Swoje ostatnie produkcje zrealizował już w latach 90., po powrocie do ojczyzny. Były to głównie dokumenty, ale też nieliczne fabuły, takie jak Zobaczyć Angkor i umrzeć (1993) oraz Moje miasteczko o zachodzie słońca (1994). Pozostawał aktywnym reżyserem, dopóki pozwalał mu na to stan zdrowia – ostatni film nakręcił w 2006 roku, na dwa lata przed abdykacją. W lutym 2010 roku na jego oficjalnej stronie internetowej pojawił się komunikat, że żegna się z wielbicielami i kończy swą karierę filmowca. Zmarły niedawno Sihanouk stanowił symbol politycznej długowieczności. Był postacią niejednoznaczną i kontrowersyjną, której decyzje czekają dopiero na rozliczenie. To właśnie za sprawą jego autokratycznych rządów do władzy doszedł znienawidzony przez społeczeństwo dyktator Lon Nol, a jego wsparcie okazało się kluczowe dla rosnących w siłę Czerwonych Khmerów. Zgodnie z tzw. polityką zgody narodowej o dawnym królu nie wypada jednak mówić dziś w Kambodży inaczej niż z szacunkiem. Bez względu na ocenę jego rządów, co do jednego trudno mieć wątpliwości. Za sprawą kina pozostawił po sobie blask mitu, na którym najbardziej mu zależało. I w jednym pozostał nieprzejednany: wierzył, że kinematografia Kambodży, małego i magicznie pięknego kraju o powikłanej historii, pod jego batutą zdobędzie kiedyś świat. 7