Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
ZAPŁAĆ ZA MOJĄ ELEKTROWNIĘ! Zbigniew Dura C ały świat spojrzał z nadzieją na Kopenhagę, gdzie rozstrzygnąć się miały jego losy. Powszechna zgoda na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych miała uratować świat przed skutkami globalnego ocieplenia, spowodowanego działalnością gospodarczą człowieka. Pomimo że nie wiadomo do końca, jak wpły- 102 wa ona na klimat, przywódcy najbardziej rozwiniętych krajów świata postulują, przynajmniej werbalnie, transformację gospodarczą do epoki postwęglowej. Środkiem będzie oczywiście przymusowa redukcja emisji, za którą zapłacimy wszyscy. Pierwsze kroki w kierunku zmniejszenia emisji postawiła już w zeszłym roku Unia Europejska, deklarując chęć zredukowania emisji CO2 o 20% w porównaniu z 1990 r. i przy okazji zwiększając udział odnawialnych źródeł energii w bilansie energii finalnej do 20%, a to wszystko do 2020 r. Wyraziła też gotowość do dalszej redukcji emisji, jeśli dojdzie do globalnego porozumienia – które miało zostać osiągnięte w Kopenhadze. Szczyt zakończył się jednak fiaskiem. Przyczyn tego jest wiele. Nie ma nadal zgo- dy co do tego, czy i w jakim stopniu człowiek wpływa na klimat. Nie pomagają temu pojawiające się co pewien czas informacje o fałszowaniu danych przez badaczy dowodzących, że to człowiek jest głównym winowajcą katastrofalnych zjawisk klima- Okazuje się także, że duże zużycie energii w krajach rozwiniętych jest złe, należy więc je zmniejszać. Oczywiście ma się to odbywać na drodze przymusu – od zawsze bowiem wiadomo, że to, co dobre i opłacalne, potrzebuje państwowego wsparcia. tycznych. Nawet jeśliby zgoda była – przywódcy wielu krajów świata przedkładają interesy gospodarcze nad klimat, widząc w rozwoju szansę na podniesienie poziomu życia społeczeństwa. Sama złożoność problematyki jest ogromna, ale w sumie sprowadza się do jednego problemu – kto do kogo wyciągnie rękę po pieniądze? Zachodnie podejście do przejścia do gospodarki postwęglowej to przede wszystkim jej „dekarbonizacja”. Ma to się przejawiać w odchodzeniu od surowców kopalnych (które ponoć mają się wyczerpywać – choć, jak się wydaje, statystyki mówią inaczej) i redukowaniu emisji gazów cieplarnianych jako efektów ich spalania (pomysłów jest wiele, z Carbon Capture and Storage na czele) po przejmo- Nie da się więc podnieść jakości życia bez wzrostu zużycia energii i emisji. wanie roli kopalin przez odnawialne źródła energii, takie jak turbiny wiatrowe, ogniwa fotowoltaiczne czy biopaliwa. Okazuje się także, że duże zużycie energii w krajach rozwiniętych jest złe, należy więc je zmniejszać. Oczywiście ma się to odbywać na drodze przymusu – od zawsze bowiem wiadomo, że to, co dobre i opłacalne, potrzebuje państwowego wsparcia. Pierwszym problemem związanym z powyższym podejściem jest podnoszenie się poziomu życia wraz ze wzrostem zużycia energii. Co ciekawe, podobna zależność istnieje pomiędzy emisją CO2 i jakością życia. Ta zadziwiająca relacja nie dotyczy jedynie kilku przypadków w historii: krajów postkomunistycznych, które zachowały dodatnie wskaźniki wzrostu, pozbywając się jednocześnie wielkich, nierentownych budów socjalizmu z ich dymiącymi kominami, był to jednak raczej powrót do wolnorynkowej rzeczywistości z mirażu socjalistycznej gospodarki. Natomiast w krajach rozwiniętych najskuteczniejszym wynalazkiem redukującym emisję był kryzys ekonomiczny (choć przyznać trzeba, że skoro jest to kryzys, to powoduje także spadek jakości życia). Nie da się więc podnieść jakości życia bez wzrostu zużycia energii i emisji. Relacja ta jest szczególnie ważna w przypadku krajów rozwijających się – a warto pamiętać, że to właśnie w tych krajach żyje 22% ludności świata, która nie ma dostępu do energii elektrycznej. Żaden z tych krajów nie będzie inwestował w drogie, „odnawialne” technologie kosztem własnego rozwoju. Pierwszym celem jest raczej zdobycie takich technologii, które będą tańsze, dając przy okazji akceptowalną jakość. Na czele kryteriów wyboru nie należy się oczywiście spodziewać wielkości emisji CO2, lecz kosztów inwestycji i paliwa zasilającego daną instalację. Choć Polskę trudno zaliczyć do krajów rozwijających się, to powyższy sposób myślenia nie jest niezwykły. Polska, tak jak pozostałe nowe kraje członkowskie, stojąc przed szansą doścignięcia bogatej piętnastki, nie chce krępować swojego rozwoju limitami emisji, słusznie traktując je jako próbę zachowania pozycji gospodarczej i politycznej przez starzejące się zachodnioeuropejskie społeczeństwa. Wiele pytań dotyczących samego badania wpływu człowieka na klimat pozostaje wciąż otwartych. Wydaje się natomiast, że najlepsze nas dopiero czeka – ponieważ nie jesteśmy w stanie stwierdzić żadnej bezpośredniej zbieżności globalnego ocieplenia z katastrofalnymi zjawiskami pogodowymi, może się okazać, że pomimo wielkiego wysiłku, redukcji emisji o 90%, ograniczenia konkurencyjności zachodnich gospodarek oraz wydania miliardów euro, nadejdą kolejne, naturalne katastrofy. Także wtedy Opressje 103 pytanie: „Czy zrobiliśmy wszystko, co trzeba?” pozostanie bez odpowiedzi. Gdzie będzie więc koniec walki o klimat? Może za to się zdarzyć, że za kilka lat zapał do walki spadnie, a wtedy globalne ocieplenie zajmie miejsce walki z przeludnieniem, brakiem wody pitnej czy ziemi uprawnej, o których było głośno przed laty i które okazały się problemami znacznie rozdmu- 104 Polska, tak jak pozostałe nowe kraje członkowskie, stojąc przed szansą doścignięcia bogatej piętnastki, nie chce krępować swojego rozwoju limitami emisji, słusznie traktując je jako próbę zachowania pozycji gospodarczej i politycznej przez starzejące się zachodnioeuropejskie społeczeństwa. chanymi, jednak poza zwróceniem na siebie uwagi spowodowały określone koszty finansowe – poniesione przez podatników w krajach, które z tymi zjawiskami najsilniej chciały walczyć. Wobec niemożliwości stwierdzenia, kiedy walka z ociepleniem będzie mieć swój kres, koniec euforii związanej z przekonaniem o ratowaniu świata może być jednocześnie końcem ocieplenia. Oby tylko jego miejsca nie zajęło globalne ochłodzenie! (Choć nie ulega wątpliwości, że i na nie szybko znalazłaby się metoda – choćby uwolnienie w odpowiedni sposób zgromadzonego w ziemi CO2, oczywiście za odpowiednie pieniądze). Na drodze europejskich i amerykańskich ekologów stanie także kapitałochłonność i czasochłonność inwestycji energetycznych. Redukcja emisji o 80–90% do 2050 r., co zapowiadają zachodni przywódcy, będzie wymagało zainwestowanych setek miliardów euro – pytanie tylko: w co? Skoro przedsiębiorstwa mają na celu osiąganie zysku, a OŹE wciąż potrzebują subsydiów, można uznać, że to właśnie obecna, „brudna”, węglowa gospodarka jest najbardziej opłacalnym i efektywnym modelem. Zobowiązanie się zatem do odejścia od tego modelu na rzecz „zielonego”, opartego na technologiach, które dopiero się rozwijają, jest co najmniej nieodpowiedzialne. Nie wiadomo wciąż, jak będą funkcjonować i ile będą kosztować testowane właśnie sposoby na wydzielenie CO2 ze spalin pochodzących z elektrowni cieplnych. Przy okazji rozmyślań na temat emisji gazów cieplarnianych do ciekawych wniosków dochodzą radykalni ekolodzy. Wyliczając, ile przeciętny człowiek Zachodu zużywa energii i jaką emisję swoim rozrzutnym życiem powoduje, stwierdzili oni, że konieczne jest limitowanie reprodukcji gatunku ludzkiego, aby w ten sposób ograniczyć ich wpływ na klimat na świecie. Wydaje się zatem, że optymalnym rozwiązaniem byłoby całkowite wyeliminowanie człowieka ze środowiska – wtedy jego wpływ byłby zerowy, a świat zostałby uratowany przed przegrzaniem (czy epoką lodowcową, w końcu takie scenariusze też są tworzone). Szczęśliwie, część ekologów wskazuje, że korzystniejsze od większości OŹE jest rozwijanie energetyki jądrowej. Nie są one oczywiście – jak każde źródło energii – po- zbawione wad, ale w czasach przeliczania wszystkiego na emisję CO2 mają znaczną przewagę nad konkurencją – wliczając w to OŹE, jeśli weźmiemy pod uwagę cały Wydaje się zatem, że optymalnym rozwiązaniem byłoby całkowite wyeliminowanie człowieka ze środowiska – wtedy jego wpływ byłby zerowy, a świat zostałby uratowany przed przegrzaniem . cykl inwestycyjny. Zapewniają też stabilne i możliwe do projekcji w czasie dostawy taniej energii, przy długiej żywotności instalacji. Głos tej grupy nie wszędzie jednak się przebija, co widać doskonale za naszą zachodnią granicą – nowa koalicja rządząca w Niemczech zapowiedziała bowiem, że nie zrezygnuje z wprowadzonego przez socjaldemokratów planu wycofania z eksploatacji elektrowni jądrowych do 2020 r., będzie za to uważniej zastanawiać się nad poszczególnymi wyłączeniami. Oznacza to, że około 25% energii elektrycznej będą musiały produkować albo niestabilne OŹE, albo klasyczne elektrownie cieplne. Oba rozwiązania będą za to skutkować zwiększeniem rachunków za prąd. Przedstawiciele niemieckiego rządu deklarują jednak, że ich celem jest stworzenie modelowej, zielonej gospodarki. Powodzenia! Na przeszkodzie niemieckim dążeniom mogą także stanąć pewne cechy samych OŹE, które nieprędko zostaną przełamane. Chodzi tu o ich niestabilną – albo raczej w dużym stopniu niezależną od człowieka pracę. Ilość energii wyprodukowanej przy pomocy ogniw fotowoltaicznych i turbin wiatrowych zawsze będzie zależeć od nasłonecznienia i siły wiatru, czynników niemożliwych do stabilnego prognozowania w czasie. Rodzi to konieczność stworzenia zabezpieczeń w postaci elektrowni gazowych, czyli nowych źródeł emisji, zsynchronizowanych z OŹE. Obowiązkowe dla każdego z krajów członkowskich UE limity udziału OŹE oraz obowiązek zakupu energii przez nie wyprodukowanej spowoduje zapewne szybki napływ inwestycji – będzie to jedna z najbezpieczniejszych form osiągnięcia zysku, bo wymuszona przepisami. Jednym z pierwszych, głośniejszych przykładów jest George Soros, zobowiązał się on bowiem do zainwestowania miliarda dolarów w odnawialne źródła energii, zabezpieczając swoją inwestycję wsparciem dla organizacji ekologicznych w wysokości 100 mln dolarów. Ich wpływ na władze, świadomie czy nie, będzie formą odwdzięczenia się inwestorowi, któremu niekoniecznie musi zależeć na redukcji emisji i ratowaniu świata, na pewno zaś – na własnym, bezpiecznym zysku. Nie chodzi tu o to, żeby zakazywać czy ograniczać rozwój OŹE, ale żeby nie wprowadzać ich siłą – rachunek za taką politykę zapłaci społeczeństwo i gospodarka. Decyzje dotyczące kierunku rozwoju energetyki powinny być motywowane przede wszystkim ekonomicznie i technicznie, żeby właściwie dostosować jej profil do potrzeb gospodarki. W innym przypadku będzie to inwestowanie pieniędzy w nieefektywne, Opressje 105 106 ale gwarantowane przez państwo sektory, kosztem tych, które mogą się rozwijać samodzielnie, ponieważ są po prostu rentowne. Co najciekawsze, państwowe nakłady na OŹE wcale nie skutkują zwiększeniem się liczby miejsc pracy w sektorze „zielonej” energii – najwięcej zgarniają firmy budowlane, które jednak potrzebne są jedynie w czasie konstruowania danego obiektu, po zakończeniu budowy muszą albo znaleźć dodatkowe zadania (na przykład przy kolejnej fundowanej przez państwo elektrowni wiatrowej), albo zwolnić ludzi. Hiszpańskie badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Juana Carlosa dowodzą, że budowlańcy stanowią ponad 60% wszystkich zatrudnionych za dotacje. 30% to pracownicy administracji, a zaledwie 10% jest zatrudnionych bezpośrednio w sektorze energii odnawialnej. Nie o to tu jednak chodzi, żeby zwiększyć zatrud- Hiszpańskie badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Juana Carlosa dowodzą, że budowlańcy stanowią ponad 60% wszystkich zatrudnionych za dotacje. 30% to pracownicy administracji, a zaledwie 10% jest zatrudnionych bezpośrednio w sektorze energii odnawialnej. nienie w sektorze OŹE, ale raczej stworzyć grupę zadowoloną z takiej właśnie polityki państwa – czy może określonej partii. Problem się pojawi w momencie, kiedy dyna- micznie rozwijane OŹE osiągną planowany pułap udziału w bilansie energetycznym, coś trzeba będzie bowiem zrobić z setkami budowlańców. Te same badania wskazują, że na każde stworzone miejsce pracy w sektorze OŹE gospodarka traci średnio 2,2 miejsca w innych sektorach – z powodu wyższych cen energii oraz nieefektywnego lokowania kapitału. Sama ekologiczność „zielonej” energii może być kwestionowana. Pomijając kwestię użycia szkodliwych substancji i metali ciężkich przy produkcji ogniw fotowoltaicznych, dużej zawartości rtęci w świetlówkach kompaktowych, warto zatrzymać się nad biopaliwami, które obecnie przez część ekologów uznawane są za nieekologiczne. Powodów ku temu jest wiele. Zacząć można od produkcji kosztem żywności – dzięki dopłatom rolnicy mogą bowiem więcej zarobić na roślinach energetycznych. W USA przejawia się to najczęściej przeznaczeniem kukurydzy na przerób na etanol, którym następnie mają być zasilane wielkie, amerykańskie półciężarówki. Na etapie produkcji pojawia się też kolejny problem – zwiększonego użycia nawozów sztucznych, spływających następnie do rzek i mórz, gdzie powodują zakwit wód i pozbawienie jej tlenu, co prowadzi do wymarcia życia. Tankując gotowe już biopaliwo, warto pamiętać, że ma ono mniejszą wartość opałową niż benzyna czy olej napędowy. Aby przejechać ten sam odcinek, do baku trzeba wlać więcej, za więcej – biopaliwa nadal nie wytrzymują konkurencji cenowej ze strony produktów naftowych, być może dlatego, że do ich produkcji potrzeba znacznej ilości energii. Zachodnie gwarancje zakupu biopaliw oraz dotowanie sektora daje o sobie znać w krajach takich, jak Indonezja czy Brazylia, które wprawdzie nie nakazały kierowcom tankować ekologicznych paliw, jednak należą do światowej czołówki Większość krajów afrykańskich jest określana jako upadłe lub chylące się ku upadkowi. Ich zadłużenie od lat jest wielkim problemem, pomimo umorzeń i kolejnych pożyczek. Jeśli do tej pory Zachodowi nie udało się podnieść regionu z upadku, dlaczego inwestycje w energetykę miałyby cokolwiek zmienić? producentów biopaliw. Osiągnęły to kosztem wycinki lasów tropikalnych i osuszenia terenów podmokłych, które przeznaczono na produkcję roślin energetycznych. W efekcie możliwość pochłaniania dwutlenku węgla przez roślinność w tych krajach dramatycznie spadła – a to wszystko, aby osiągnąć kilkuprocentowy udział w niemieckim czy amerykańskim rynku. Obraz ten bardzo powoli przebija się do świadomości – powszechnie bowiem wiadomo, że to klasyczny, węglowo-naftowogazowy model gospodarczy jest „brudny” i nieekologiczny. Ekolodzy jednak nie poddają się i w od kilku lat mówią o biopaliwach II generacji, które mają być pozbawione wad tych obecnie produkowanych, oprócz konieczności stosowania jeszcze większych dopłat, mniejszej wartości opałowej i paru innych drobiazgów, takich jak zatrzymanie się na fazie testów. W zamian za poparcie swoich idei Zachód proponuje krajom rozwijającym się wielkie pieniądze. Barack Obama obiecał np., że będzie to 100 mld rocznie USD do 2020 r. Warto zwrócić uwagę na to, gdzie trafią obiecane wielkie pieniądze. Przykładowo, w Europie od pewnego czasu mówi się na o budowie w północnej części Afryki elektrowni słonecznych, które mogłyby zapewnić energię regionowi i Unii. Niezależnie od tego, czy jest to projekt realny, pewne jest, że ten lub inne projekty energetyczne ściągną do Afryki europejskie (czy globalne) środki pomocowe. Skąd jednak wiadomo, że zostaną one przeznaczone zgodnie z założeniami? Większość krajów afrykańskich jest określana jako upadłe lub chylące się ku upadkowi. Ich zadłużenie od lat jest wielkim problemem, pomimo umorzeń i kolejnych pożyczek. Jeśli do tej pory Zachodowi nie udało się podnieść regionu z upadku, dlaczego inwestycje w energetykę miałyby cokolwiek zmienić? Podobnie może być w każdym innym, niestabilnym, ale zdaniem europejskich decydentów potrzebującym gotówki państwie. Nie ma to jednak większego znaczenia wobec powszechnego poparcia polityczno-ekologicznej walki z globalnym ociepleniem. Widać to choćby w Polsce, gdzie większość badanych w sondażach osób na pytanie, czy chcą płacić więcej za energię, jeśli przyczyni się to do ratowania świata przed zmianami klimatu, odpowiada, że zrobi to chętnie. Nie od dziś bowiem wiadomo, że to właśnie gospodarstwa domowe Opressje 107 odpowiadają za gros polskich emisji CO2, co doskonale świadczy o precyzji sondażu. Okazja do zastanowienia przyjdzie wraz z rachunkami. Rosnącymi, oczywiście. NIEBO ERY ATOMOWEJ Zbigniew Dura (ur. 1986): student IV roku politologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Były prezes zarządu Koła Nauk Politycznych UJ, członek zarządu Klubu Jagiellońskiego. Interesuje się euroazjatycką polityką energetyczną oraz bezpieczeństwem energetycznym. 108 Małgorzata Bohdan N ajczęściej wspominanymi elemen- na inne gałęzie produkcji przemysłowej, tami naszego dzieciństwa są nie szczególnie zaś na te jej obszary, w któ- całe wydarzenia a wrażenia z nich: rych radosne pląsanie w czystym otocze- emocje, kolory, faktury czy zapachy – fakt niu faktycznie mogłoby zostać zrealizowa- to znany. Babcine wypieki, spódnica mamy, ne. Zbawienny wydaje się tu ratyfikowany zapach jabłka zerwanego z drzewa, truska- w lutym 2005 r. protokół z Kioto zobo- wek rozgniecionych z cukrem… siarki, gdy wiązujący państwa członkowskie ONZ do wiatr zawieje od strony zakładu, czasem aksamit sadzy rozsmarowany na policzku (i ta konsternacja, gdy było się już starszym, czy dotrze się do szkoły tak czystym, jak się do niej wyszło). Ot, młodość na Śląsku. Dorosłego już człowieka, w obliczu kryzysu, gdy produkcja wspomnianego zakładu Już w lipcu 2005 r. Rada Ministrów uchwaliła bowiem dokument Polityka Energetyczna Polski do 2025 r. – a sugeruje on wyraźnie: inwestujmy w energetykę jądrową. maleje o połowę, o zadziwienie przypra- ograniczenia emisji gazów cieplarnianych wia nagła czystość powietrza, a dzięki niej oraz do odsprzedaży lub odkupienia limi- choćby nieoczekiwana możliwość dołącze- tów emisyjnych na zasadzie tradycyjnej nia do swej garderoby białych elementów, wymiany handlowej (w przypadku niedo- pozbawiona niebezpieczeństwa przeisto- boru, czy też nadwyżki owych). O ile re- czenia się w dalmatyńczyka. Gdyby jeszcze dukcja przemysłu hutniczego nie wchodzi nie groźba bezrobocia w regionie niemalże tutaj pod rozważanie, o tyle rozsądnym nietkniętym ową zmorą – sytuacja ta była- wydaje się zastanowienie nad sektorem by spełnieniem pacholęcych marzeń o czy- energetycznym – za czym przemawia stym niebie i pełnym oddechu. przede wszystkim przewidywany wzrost Refleksja powyższa tyczy się koksow- zapotrzebowania na elektryczność i idący ni, choć rozszerzyć ją można z pewnością z nim wzrost emisji gazów cieplarnianych Opressje 109