Z Galicji i z innych stron Polski na Podlasie. Droga którą przebyli

Transkrypt

Z Galicji i z innych stron Polski na Podlasie. Droga którą przebyli
Drohiczyński Przegląd Naukowy
Wielokulturowe Studia Drohiczyńskiego Towarzystwa Naukowego
Nr 6/2014
Zbigniew Ruczaj
Drohiczyn
Z Galicji i z innych stron Polski do Podlasia.
Droga którą przebyli nauczyciele, lekarze,
społecznicy po odzyskaniu niepodległości Polski
w 1918 roku
From Galicia and other parts of Poland to the Podlasie
province. The way of teachers, medical doctors
and administration workers after resumption of Poland
in 1918
Wstęp
Po długich latach niewoli w okresie organizowania się Państwa Polskiego w 1918 roku, w hierarchii zadań do realizacji szkolnictwo zajmowało
naczelną pozycję. Wschodnie tereny Polski szczególnie cierpiały na brak
wyszkolonych specjalistów różnych dziedzin, w tym nauczycieli. Pomoc
nadeszła między innymi z południa: Gorlic, Jasła, Krakowa, Sambora i innych miast dawnej Galicji i dotarła również do Drohiczyna na Podlasiu.
Podjęcie decyzji zmiany miejsca pobytu przez młodych absolwentów Seminariów Nauczycielskich w trudnym okresie organizowania się polskiej państwowości po 1918 roku wymagało pełnej determinacji i odpowiedzialności i związane było z pewnymi uwarunkowaniami politycznymi, które w państwie tuż po odzyskaniu niepodległości były bardzo złożone. Nie
bez znaczenia był też czynnik osobowościowy i patriotyczne nastawienie
młodej generacji społeczności zaboru austriackiego z Galicji do wszystkich
spraw, z którymi musiało się zmierzyć nowo powstające po wieloletniej
niewoli Państwo Polskie.
376
Zbigniew Ruczaj
17 maja 1919 roku wojska polskie wyzwoliły Sambor, który po 147
letniej niewoli powrócił do Rzeczypospolitej. W tym to roku Seminarium
Nauczycielskie w Samborze ukończył Piotr Ruczaj, mieszkaniec tego miasta, ostatni syn z dziewięciorga rodzeństwa Anny i Antoniego Ruczajów. Jako młody absolwent dołączył do licznego grona młodych ludzi z Galicji,
którzy w poczuciu obywatelskiego obowiązku i potrzeby dołączenia do grona nowych budowniczych odradzającego się kraju wyruszył w nieznane1.
O tym pokoleniu można powiedzieć, że niezależnie od pobudek, podejmowali odważną i nieodwracalną decyzję odnoszącą się do ich przyszłości. Syn czy córka przeniesieni do innego rejonu nowo powstałej Polski,
niesieni na fali patriotyzmu, spełnienia powinności wobec społeczeństwa
w rejonie pozbawionym inteligencji, a może tylko z przypadku, kierowani
możliwością uzyskania pracy, mieszkania, znalezienia warunków samodzielnego bytu.
Ci emigranci z ich galicyjskich rodzin, niejednokrotnie zaginęli
w nowym otoczeniu. Wybuch wojny 1939 roku na długie lata przerwał
wszelkie rodzinne kontakty, możliwości odwiedzin, powodując, że ci synowie, wujowie, kuzyni, którzy przenieśli się na drugi kraniec Polski w rejon
Podlasia pozostali w osamotnieniu i nikt już ich nie pamiętał i nikt z najbliższych już ich przez długie lata nie zobaczył.
Pamiętny list, pierwszy po długiej przerwie wojennej, który dotarł
z Sambora w 1946 roku z wiadomością o śmierci siostry i jej pogrzebie.
Jednakże powinność odwiedzin udało się zrealizować w 1974 roku, kiedy
wspólnie z ojcem po raz pierwszy mogłem poznać najbliższą rodzinę i odwiedzić krewnych tych żyjących i tych na cmentarzu w Samborze.
Oni.... Ci nasi galicyjscy krewni po zakończeniu wojny pozostali na
swym rodzinnym gospodarstwie za granicą nie myśląc o przeniesieniu do
Polski i pozostawieniu swoich domostw. Status granicy wschodniej wynikający z postanowień Jałtańskich był w głębi ich duszy tymczasowy i niewiarygodny.
Tymczasem, galicyjska społeczność na Podlasiu uległa naturalnemu
procesowi zapomnienia. O ich bytności można dowiedzieć się jedynie
z grobów między innymi na drohiczyńskim cmentarzu – Gardulscy, Witkowscy, Skorupscy, Brzezińskie, Ruczaje, Szmit, Trzaskowski, Nowakowski
i inni to byłe pokolenie dobrze zasłużonych dla Drohiczyna i okolicy.
Tworząca się po uzyskaniu niepodległości polska szkoła powszechna, w kwestii wychowania w dużej mierze czerpały z galicyjskiego modelu
1
Ludwik Dziedziecki, Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, t. X, Warszawa 1889.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
377
wychowawczego. Poziom analfabetyzmu był szczególnie wysoki we
wschodniej części kraju, gdzie jednocześnie były największe braki w pozyskaniu odpowiednio przygotowanej kadry nauczycielskiej.
Program nauczania często wdrażali nauczyciele z Galicji podejmujący prace na ziemiach byłego Zaboru Pruskiego, terenach Królestwa Polskiego i Ziem Zabranych. Galicyjscy pedagodzy i nauczyciele zaznaczyli
także swój wkład w rozwój instytucji oświatowych. Nowatorstwo pedagogiczne Galicji dotyczyło w mniejszym stopniu sfery dydaktycznej, a bardziej wychowawczej. Dla wielu nauczycieli galicyjskich, problematyka wychowania należała do pierwszoplanowych2.
Ponieważ w Galicji zaboru Austriackiego było stosunkowo dużo
swobody, powstałe tu najliczniejsze projekty poddawano ostrym sporom
ideowym i merytorycznym mających na celu ich doskonalenie. W innych
rejonach Rzeczpospolita Polska po roku 1918 zastała zakłady kształcenia
nauczycieli i szkolnictwo w jego całokształcie w złym stanie. Jednym z celów było zapewnić zakładom nauczania nauczycieli i pedagogów dobrze
przygotowanych, wartościowych.
Takich dostarczały Seminaria z Galicji. Istniała konieczność zatrudnienia dużej liczby nauczycieli dla uruchomienia takiej ilości szkół powszechnych na terenach wschodnich, aby znalazły w nich miejsce wszystkie dzieci w wieku szkolnym. Przygotowywani w tym duchu absolwenci
z jednej strony zachęceni dostępem do szkół we wschodnich terenach Polski, możliwością podjęcia natychmiastowego pracy w szkolnictwie powszechnym, oferowanymi mieszkaniami i innymi przywilejami , w dużej
liczbie znaleźli się na Podlasiu i innych rejonach wschodniej Polski. Niestety, nie za wiele przekazywanych informacji pozostało zapamiętanych.
Z biegiem lat coraz mniej zdarzeń, osób w nich uczestniczących pozostało w naszych umysłach, sercach i pamięci. Niemniej wychowując się
w środowisku nauczycielskim, mając codzienny podgląd w sprawy życia
szkoły i grona nauczycieli, oraz wszelkich spraw, którymi żyło miasto skłoniły do podjęcia się trudnego zadania sformułowania ogólnej charakterystyki środowiska. Większość biografii powstała na podstawie nie publikowanych informacji, pozostających w zapiskach rodzinnych i pamięci. Za
wszelkie nieścisłości, pominięcia, przeinaczenia autor i jego rozmówcy proszą o wyrozumiałość.
Biografie niektórych nauczycieli poniżej.
2
Zob.: Stefan Możdżeń, Założenia ideowe pracy wychowawczej w galicyjskich szkołach
ludowych. www.pedkat.pl
378
Zbigniew Ruczaj
Biografie nauczycieli
Jadwiga i Edward-Franciszek Witkowscy, oraz siostra Zofia Witkowska
Rodzina Witkowskich przybyła na Podlasie w 1919 roku z Gorlic.
Jadwiga i Zofia Witkowskie nauczały w czteroklasowej szkole w Wólce
Zamkowej. Edward Witkowski był zatrudniony w szkole w Drohiczynie.
Zmarł nagle w drodze z Wólki do szkoły jadąc rowerem.
Zażyłe stosunki w gronie nauczycieli sprawiły, że matką chrzestną
autora niniejszego opracowania była Jadwiga Witkowska. Długoletnia nauczycielka szkół podlaskich została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu odrodzenia Polski.
Fot. 1. Jadwiga i Edward Witkowscy
Już w czasach powojennych − 1946/48, Edward Witkowski wykładał
łacinę w gimnazjum. Byliśmy jego uczniami. Wszyscy pochowani są na
cmentarzu w Drohiczynie:
Edward Franciszek zmarł w wieku 71 lat, 3.10.1965 roku.
Jadwiga Witkowska żyła 82 lata, zmarła 6.03.1980 roku.
Zofia Witkowska przeżyła 90 lat, zmarła 13.08.1972 roku.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
379
Andrzej Gardulski
Urodzony 5 lutego 1892 roku, przybył do Drohiczyna w 1928 roku.
Historyk z zamiłowania i specjalizacji, był znawcą historii Polski. Był
uczestnikiem walk o wolność w okresie pierwszej wojny światowej, często
na lekcjach łączył swoją wiedzę historyczną z osobistymi doświadczeniami
wojennymi. Uczył w drohiczyńskim gimnazjum państwowym. W latach
1928-1931, był również wykładowcą łaciny w Męskim Gimnazjum Biskupim . Zmarł 23czerwca 1935 roku, pochowany na cmentarzu w Drohiczynie.
W tym samym czasie wykładowcą języka francuskiego był Wilhelm
Haszko. Grono historyków stanowili: Bolesław Srokowski (1928-1931)
i Włodzimierz Proferansow (1931-1933).
Zofia Brzezińska
Niezwykłą postacią była nauczycielka języka polskiego Zofia Brzezińska urodzona w 1881 roku. Do Drohiczyna przyjechała w 1925 roku i cały okres jej działalności to wielkie poświęcenie sprawom nauczania i wychowywania młodzieży na różnych etapach kształcenia.
Fot. 2. Zofia Brzezińska
W Jej wizji Polska, język ojczysty i te dzieci, które ona uczyła, stanowiły jedno. Była nauczycielką wymagającą od uczniów pełnego zaangażowania nauką, prowadziła dla dziewcząt pogadanki wychowawcze odno-
380
Zbigniew Ruczaj
szące się do zachowań dziewcząt i chłopców w warunkach szkoły koedukacyjnej. W żargonie uczniowskim miała przydomek „Zosia”.
W 1939 roku w pierwszych dniach wojny była organizatorką lazaretu polowego, gdzie przebywali ranni żołnierze polscy. Zofię Brzezińską
wspomina nasz kolega, który ranny podczas przeprawy przez Bug w Tonkielach znalazł opiekę w tymże lazarecie.
W czasie okupacji niemieckiej Zofia Brzezińska prowadziła tajne
nauczanie języka polskiego. Wielu drohiczyniaków zawdzięcza jej umiejętność poprawnego pisania, poznanie literatury i gramatyki ojczystego języka,
co pozwoliło nam na przystąpienie do egzaminu wstępnego do pierwszej
powojennej klasy gimnazjalnej. Zmarła w 1941 roku, pochowana jest na
cmentarzu w Drohiczynie.
Wilhelm Haszko
Pracował w szkole drohiczyńskiej do roku 1935, był nauczycielem
języka niemieckiego. Język ten w szkole traktowano dość szablonowo, przy
małym zainteresowaniu i słabych osiągnięciach uczniów.
Zygmunt Szmit
W historii Drohiczyna Zygmunt Szmit zapisał się jako niezwykle
oddany tej ziemi nauczyciel, archeolog i urzędnik administracji powstającego młodego państwa polskiego. Urodził się w listopadzie 1895 roku w Białymstoku. Dzieciństwo i lata młodzieńcze spędził w Drohiczynie nad Bugiem, dokąd jego rodzice przenieśli się, gdy był jeszcze dzieckiem i tu
w Drohiczynie rozpoczął naukę w szkole początkowej.
Kontakt z Antonim Barszczewskim, rolnikiem i sąsiadem, interesującym się historią i amatorsko zajmującym się znaleziskami w okolicach
Drohiczyna, rozbudził w młodym Zygmuncie zainteresowania historią
w ogóle a ziemią Drohicką i zabytkami archeologicznymi w szczególności.
Po ukończeniu szkoły podstawowej Zygmunt Szmit dalszą naukę
kontynuował w progimnazjum w Ciechanowcu, które ukończył w 1912 roku. W wolnych chwilach poszukiwał w okolicznych kurhanach pozostałości
archeologicznych i śladów przeszłości. W latach od 1910-1913, Zygmunt
Szmit dokonał szereg odkryć, które stanowiły pokaźny zbiór wykopalisk,
a te eksponaty przekazał do Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie.
Trudne warunki bytowe rodziny uniemożliwiły kontynuowanie nauki w Gimnazjum, dlatego dalszą edukację w domu i z pomocą miejscowego lekarza kontynuował wytrwale, aż do uzyskania matury jako ekstern.
Wybuch I wojny światowej jeszcze bardziej skomplikowało plany eduka-
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
381
cyjne. Wraz z rodziną został deportowany w głąb Rosji. Rozpoczął pracę
w biurze hydrotechnicznym w miejscowości Kostrom. Tam ciężko zachorował na płuca. Po wyzdrowieniu Kostromskie Towarzystwo Naukowe zaproponowało Szmitowi współpracę w badaniach archeologicznych, które
kontynuował do czasu wyzwolenia Polski w 1918 roku. Wtedy mógł wrócić
do rodzinnego Drohiczyna.
Fot. 3. Zygmunt Szmit
W 1919 roku został wybrany na stanowisko burmistrza, z którego
wkrótce zrezygnował, poświęcając się pracy nauczycielskiej i badaniom archeologicznym. We wspomnieniach uczniów, Szmit był niezwykle oddanym
pedagogiem, którego entuzjazm w pracach wykopaliskowym udzielał się
młodym uczniom. Często byli oni pomocnikami swojego wychowawcy,
wygrzebując prostymi narzędziami z ziemi cenne przedmioty. W latach
1921-1925 prowadził prace wykopaliskowe w Drohiczynie nad rzeką Bug
i na odległych pagórkach w Kozerówce, gdzie odkrył rozległe cmentarzysko
całopalne, w miejscowości Hryniewice Wielkie oraz na terenie puszczy Białowieskiej. Wyniki poszukiwań publikował m.in. w specjalistycznym wydawnictwie Wiadomości Archeologiczne.
W 1926 roku Szmit obejmuje stanowisko asystenta w powstającym
w Warszawie Państwowym Muzeum Archeologicznym, gdzie uzyskał stypendium umożliwiające kontynuowanie nauki i prac badawczych. Prowadzi
prace wykopaliskowe z wielkim zainteresowaniem i skutecznie w Zdzieni-
382
Zbigniew Ruczaj
cach i Pajęcznie, w Suchej Woli, w Grodzisku koło Kłobucka, a od 1927 roku w Grodzisku Mazowieckim. Przebywając w Drohiczynie na urlopie
zdrowotnym, usiłuje przygotować do druku rozprawy na temat osadnictwa
Podlasia w epoce kamiennej.
Wytężona praca często ponad siły nadwyrężyła zdrowie. W grudniu
1928 roku zapadł na grypę i po krótkiej chorobie zmarł, zdążywszy przed
śmiercią zlecić siostrze przekazanie wszystkich zebranych eksponatów archeologicznych do Muzeum w Warszawie. Zygmunt Szmit pochowany jest
na cmentarzu w Drohiczynie, gdzie w dowód uznania zasług dla odkryć archeologicznych, pracy wychowawczej w szkole i w administracji miasta
społeczeństwo ufundowało kaplicę cmentarną w której spoczywają szczątki
Zygmunta Szmita.
Leon Barucki
Organizator i pierwszy dyrektor gimnazjum w Drohiczynie w roku
1919. Urodził się w 1883 roku w Ruskiej Wsi koło Dubiecka w Galicji jako
syn leśniczego Kazimierza oraz Konstancji z Kossowskich. Po ukończeniu
szkoły realnej w Rzeszowie oraz seminarium nauczycielskiego w Dębicy
podjął pracę w szkołach na terenie dzisiejszego powiatu krośnieńskiego.
Po służbie w czasie I Wojny Światowej w armii austriackiej skierowany został w roku 1919 przez władze polskie do organizowania, wraz
z obejmowaniem terenów północno-wschodnich Rzeczpospolitej − gimnazjum w Drohiczynie.
Leon Barucki kierował nowo utworzonym gimnazjum im. Ignacego
Paderewskiego jedynie w roku szkolnym 1919/1920. Dobrze kierował szkołą w warunkach bardzo trudnych, z gronem nauczycieli o bardzo zróżnicowanych kwalifikacjach, w trudnych warunkach lokalowych i materialnych.
We wspomnieniach nauczycieli był to człowiek energiczny, pracowity i obrotny. Samodzielnie opracował program nauczania i starannie opracowany
rozkład materiału na cały rok dla wszystkich nauczycieli, który to program
był ściśle egzekwowany.
Wraz z nadchodzącymi wojskami bolszewickimi w 1920 roku w rejon centralnej Polski decyduje się do powrotu w rodzinne strony. W Sanoku
zawarł związek małżeński z nauczycielką, Zofią z Koników. W roku 1922
małżonkowie doczekali się syna Tadeusza, dzięki któremu pozyskaliśmy informacje do niniejszej biografii.
Następnie po uzupełniających kursach uniwersyteckich ponownie
udał się na kresy północno-wschodnie, tym razem do Białegostoku, gdzie
został nauczycielem w gimnazjum im. Zygmunta Augusta, z głównym
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
383
przedmiotem nauczania − geografią. Obok zajęć dydaktycznych aktywnie
działalność sportową, krajoznawczą i kulturalną w środowisku szkolnym
i poza szkołą. W szkolnictwie pracował do 1937 roku kiedy to przeszedł na
emeryturę i po jej uzyskaniu ponownie wyjechał z rodziną do Sanoka.
W czasie okupacji niemieckiej podjął pracę w Spółdzielni Spożywców
„Społem” i kontynuował ją również po zakończeniu wojny.
Fot. 4. Leon Barucki
Leon Barucki umarł w Sanoku w 1955 roku.
Piotr Ruczaj
Przez długie lata postać Piotra Ruczaja, nauczyciela i kierownika
szkoły dla mieszkańców Drohiczyna była symbolem ciągłości, niezmienności i opiekuńczej troski o wychowanie kilku pokoleń młodych Drohiczyniaków.
Jako najmłodszy z ośmiorga dzieci Anny i Wincentego Ruczajów.
Urodził się w Samborze, w Galicji, 6.06.1900 roku. Tu spędził swoją młodość i uczęszczał do czteroklasowej szkoły powszechnej. W latach 19161919 uczęszczał do Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w Samborze. W autonomicznej Galicji – inaczej niż w zaborze rosyjskim i pruskim
– nastąpiła polonizacja szkolnictwa na wszystkich szczeblach nauczania pod
nadzorem powstałej w 1866 roku Rady Szkolnej Krajowej.
Piotr Ruczaj przybył na Podlasie w licznym gronie nauczycieli
z Małopolski. Tuż po przyjeździe, 13 sierpnia 1919 roku, decyzją Inspektoratu Szkolnego w Bielsku Podlaskim, Ziemi Grodzieńskiej, został miano-
384
Zbigniew Ruczaj
wany nauczycielem i kierownikiem publicznej szkoły powszechnej w Miłkowicach-Jankach. gm. Narojki, z płacą 2700 marek polskich i dodatkiem
drożyźnianym 540 marek polskich. Po rocznej pracy, z dniem 30 listopada
1920 roku zostaje przeniesiony na równorzędne stanowisko w szkole w Bujakach.
Do Drohiczyna przybył 1 września 1922 roku, by objąć kierownictwo 7-klasowej Szkoły Powszechnej. W 1924 roku ożenił się z drohiczynianką – Felicją Wasilewską, z którą dochował się trojga dzieci: Danuty
− 1925, Janiny − 1926 i Zbigniewa − 1932 (autora niniejszego opracowania). W szkole tej pracował na stanowisku kierownika przez bez mała 50 lat.
Fot. 5. Piotr Ruczaj
W 1935 roku, z jego inicjatywy nadano szkole imię Marszałka Józefa Piłsudskiego i ufundowano sztandar szkolny. Sztandar ten ma niezwykłą
historię przechowywania od 1939 roku w kościele parafialnym, aby po 51
latach w ukryciu, odnaleziony, znowu znalazł swoje miejsce w szkole podstawowej w Drohiczynie.
W 1939 roku po wkroczeniu wojsk sowieckich, szkoła kontynuowała działalność z udziałem starego grona nauczycielskiego. Jednak w kwietniu 1940 roku Piotr Ruczaj z rodziną dostał nakaz opuszczenia Drohiczyna
i osiedlenia się w odległości 30 kilometrów od granicznego Bugu. Tam spotkał prawie wszystkich nauczycieli, którzy osiedlili się w okolicznych
wsiach koło Grodziska, gdzie prowadzili nauczanie. Piotr Ruczaj pracował
w niepełnej szkole średniej w Grodzisku, pow. bielskiego, do 22 czerwca
1941 roku, kiedy to Niemcy napadli na Sowietów. Po przesunięciu się fron-
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
385
tu daleko na wschód, wszyscy nauczyciele drohiczyńscy powrócili do
swych domów w Drohiczynie.
Fot. 6. Poświęcenie sztandaru szkolnego
Okupacja niemiecka trwająca w Drohiczynie od 22 czerwca 1941 do
15 sierpnia 1944 roku, to okres pracy w nauczaniu konspiracyjnym, które
prowadzono w domach prywatnych, z młodzieżą w różnym wieku i poziomie edukacji. Pomimo zagrożenia wiedzę tą drogą zdobywała spora grupa
młodzieży.
Po załamaniu się frontu wschodniego w lipcu 1944 roku do Drohiczyna wkroczyły wojska sowieckie. Na terenach wyzwolonych organizowała się administracja polska, w tym również szkolnictwo. W dniu 31 sierpnia
1944 roku, kiedy jeszcze trwała wojna, Inspektorat Szkolny w Bielsku Podlaskim mianował Piotra Ruczaja kierownikiem szkoły powszechnej, z nakazem bezzwłocznego objęcia powierzonych obowiązków.
386
Zbigniew Ruczaj
Należało zwerbować rozproszonych nauczycieli, z których wielu
czas okupacji sowieckiej i niemieckiej spędzili w okolicznych wioskach jako przesiedleńcy z nakazu władz sowieckich. Jako syn nauczyciela pamiętam rowerowe wyprawy do okolicznych miejscowościach jako kurier. Należało zebrać zdewastowane wyposażenie klas, ocalałe pomoce naukowe,
przechowane w różnych miejscach książki, odnowić pomieszczenia klasowe. Pomoc społeczeństwa pozwoliła na szybkie uruchomienie szkoły. Po
pięcioletniej przerwie szkoła ponownie wznowiła swoją działalność.
W 1948 roku nastąpiła reorganizacja szkolnictwa. Powstała szkoła
jedenastoklasowa z połączenia szkoły powszechnej i gimnazjum. W powstałej ogólnokształcącej szkole stopnia podstawowego i licealnego Piotr Ruczaj pełnił funkcję zastępcy dyrektora. Piotr Ruczaj pracował w szkolnictwie do 1969 roku, kiedy to po 50 latach pracy przeszedł na emeryturę.
Wychowawca niezliczonej liczby młodzieży, oddany szkolnictwu
i społeczeństwu ziemi drohickiej , zmarł 23 lutego 1976 roku w Warszawie.
Pochowany na cmentarzu w Drohiczynie.
Wiktor Wasilewski
Urodził się 22 sierpnia 1894 roku w rodzinie Ludwika i Jadwigi Wasilewskich. Rodzina Wasilewskich osiadła w Drohiczynie z dziadapradziada. Najwcześniejsze wiadomości historyczne o rodzinie Wasilewskich dotyczą pradziadków Antoniego i Anny urodzonej w 1847 roku. Wiktor urodził się w wielodzietnej rodzinie. Pierwsze nauki pobierał u starego
nauczyciela w szkole Zamułki, który prowadził kilka pierwszych klas, nauczając w języku rosyjskim. Początkowe lata nauki minęły szybko. Wiktor
został wysłany do Ciechanowca do niemieckiej rodziny Lorenzów osiadłej
w Polsce i trudniącej się rzemiosłem. Tam uczył się między innymi języka
niemieckiego. W 1907 roku Wiktora umieszczono w prywatnym internacie
w Wilnie. Miał tam odbywać praktykę w zawodzie stolarza, ale tak naprawdę chodziło o umożliwienie dalszej nauki. W internacie było około dziesięciu chłopców. Lekcji potajemnie udzielali uczniowie wyższych klas gimnazjum rosyjskiego, Polacy wtajemniczeni w tę akcje nauczania i studenci
polscy. W lutym 1909 roku zostaje zakwalifikowany do dalszej nauki
i przygotowanie do egzaminów wstępnych do gimnazjum Winogradowa
w Wilnie. W 1914 roku otrzymuje świadectwo dojrzałości, następnie rozpoczyna studia na wydziale matematyczno-fizycznym Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie.
Wybuch I Wojny światowej przerywa studia. Wiktor Wasilewski jedzie do majątku państwa Giedgowdów na Żmudzi na tzw. Kondycję. Była
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
387
to pierwsza praktyka pedagogiczna dla młodego studenta – uczy on bowiem
dzieci rodziny u której przebywał.
Fot. 7. Wiktor Wasilewski
Po wkroczeniu Niemców na Litwę Wiktor wraca do domu rodzinnego w Drohiczynie, gdzie pozostaje do zakończenia wojny 11 listopada 1918
roku. W Drohiczynie powstają pierwsze urzędy polskie, powstaje Rada
Miasta z burmistrzem Zygmuntem Szmitem. Powstaje też trzyklasowa szkoła polska prowadzona przez Wiktora Wasilewskiego wspólnie z Rozalią
Wasilewską i Stanisławem Piotrowskim. Rozpoczynają się starania mające
na celu otwarcie Gimnazjum w Drohiczynie. Wiktor Wasilewski bierze
w tych działaniach udział jeżdżąc do inspektoratu w Bielsku i do Ministerstwa Oświaty w Warszawie. Starania uwieńczone zostały sukcesem
i w 1919 roku Rada Miejska w Drohiczynie zostaje właścicielem prywatnego Gimnazjum.
1 września 1919 roku miała miejsce uroczystość otwarcia pierwszego roku szkolnego. Wiktor Wasilewski przez kilka lat jest profesorem matematyki. W tym czasie zawiera związek małżeński z Wandą Weronowicz,
warszawianką, która przyjechała do szkoły powszechnej w Bużyskach aby
wspomagać rozwój szkolnictwa na ziemiach wschodnich powstającej Rzeczypospolitej w 1919 roku. Następnie Wiktor Wasilewski wyjeżdża do Wil-
388
Zbigniew Ruczaj
na w celu zakończenia przerwanych wojną studiów. Tam pracuje przez długie lata międzywojenne w Gimnazjum i Liceum Ojców Jezuitów w Wilnie.
Z Wilna wyjeżdża w 1942 roku do Siemiatycz, gdzie po wojnie w 1944 roku jest współorganizatorem Gimnazjum i Liceum w Siemiatyczach. W 1950
roku przenosi się do Warszawy gdzie do końca życia uczył w wielu szkołach warszawskich.
Nadeszła ciężka choroba, operacje, pobyty w szpitalu. Dnia 7 września 1970 roku Wiktor Wasilewski umiera. Pochowany został na cmentarzu
Bródzieńskim w Warszawie.
Franciszek Kotas
Urodził się w Krakowie w 1881 roku, tam spędził dzieciństwo i lata
młodości, w tym mieście ukończył Seminarium nauczycielskie. Przez siedemnaście lat pracował w szkolnictwie austriackim, a od dnia 1 listopada
1918 roku w szkolnictwie Polskim.
Fot. 8. Franciszek Kotas
Franciszek Kotas podobnie jak wielu innych wywodzących się z Galicji nauczycieli przybył na Podlasie w 1918 roku po odzyskaniu niepodległości Polski, do pracy w 3 klasowej publicznej szkole powszechnej w miejscowości Boćki. Po kilku latach został przeniesiony do 7-klasowej szkoły
Powszechnej w Drohiczynie gdzie nauczał matematyki.
Przybył tu z żoną Eugenią z domu Węgrzyn ze Lwowa. Syn Wiktor
i kolejna córka Krystyna uczyli się w szkołach drohiczyńskich. Córka Mary-
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
389
la zmarła w wieku 10 lat, pochowana jest na cmentarzu w Drohiczynie. Ponownie ożenił się z siostrą pierwszej żony − Julią, z którą mieszkał w Drohiczynie do 1953 roku. Wyjechał do Olsztyna po zakończeniu pracy
w szkolnictwie i tam zmarł w 1955 roku.
Przez grono uczniów był zapamiętany jako doskonały ale stawiający
wysokie wymagania uczniom. Jego ambicją było nauczenie podstaw matematyki wszystkich uczniów i tych zdolnych ale przede wszystkim nie wykazujących zainteresowań matematycznych.
W dowód uznania fachowości, dobrych efektów nauczania w szkolnictwie Franciszek Kotas był odznaczony − Medalem za Długoletnią Służbę
w maju 1938 roku , srebrnym Krzyżem Zasługi we wrześniu 1938 roku,
Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości w kwietniu 1929 roku. Za ofiarną Pracę w charakterze Okręgowego Komisarza Spisowego przy
przeprowadzeniu Drugiego Powszechnego Spisu Ludności Rzeczypospolitej
Polskiej w Powiecie Bielskim w dniu 9 grudnia 1931 roku otrzymał odznakę za ofiarna pracę (nr zaświadczenia 97-214, z dnia 10.VI. 1932 roku).
Sylweriusz Treugutt
W dniu 1 sierpnia 1933 roku na stanowisko dyrektora przyszedł
Sylweriusz Treugutt, z Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w Białymstoku, gdzie uczył języka polskiego. W tym czasie Kuratorium Okręgu
Szkolnego w Brześciu nad Bugiem powierzyło obowiązki dyrektora Państwowego Gimnazjum im. J. I. Kraszewskiego na miejsce dyrektora Pogonowskiego, którego przeniesiono w stan spoczynku.
Odejście dyrektora Pogonowskiego było następstwem zdarzenia,
które podważyło egzystencję gimnazjum. W początkach maja 1933 r. po
przedstawieniu szkolnym wybuchł w nocy groźny pożar, który strawił całą
górną kondygnację budynku. Odbudowy gmachu dokonano w czynie społecznym i w rekordowo krótkim czasie. Niemniej część odpowiedzialności
spadła na dyr. Pogonowskiego.
Dyrektor S. Treugutt − polonista, wielki entuzjasta Norwida, życzliwy dla młodzieży i dobrze ją rozumiejący. Szybko zyskał poważanie nauczycieli i sympatię ogółu uczniów, a szkoła pod jego kierownictwem pracowała systematycznie i konsekwentnie aż do wybuchu wojny w 1939 roku.
Po zakończeniu wojny mieszkał w Warszawie i do Drohiczyna już
nie wrócił. Z jego inicjatywy w 1970 roku został powołany Klub Drohiczyniaków w Warszawie, skupiający wychowanków drohiczyńskich szkół, ich
rodzin i sympatyków. Klub w bardzo ograniczonym składzie ciągle prowadzi swoją działalność.
390
Zbigniew Ruczaj
Wspominając tylko niektórych nauczycieli, którzy pracowali
w szkołach drohiczyńskich należy wymienić Izydora Stępienia. Od 1929
roku uczył on drohiczyńskich uczniów matematyki. W pracy był bardzo
opanowany, nienaganny w postępowaniu dydaktycznym, był w opinii
uczniów „wzorem matematycznej sprawiedliwości”. Wszyscy darzyli go
zaufaniem i sympatią.
W 1944 roku, kiedy to po wyzwoleniu Drohiczyna rozpoczęły działalność szkoły, był bardzo wyrozumiałym egzaminatorem wszystkich nowo
wstępujących do szkoły kandydatów. Autor niniejszego opracowania był
w gronie tych, którzy musieli udowodnić, że nauczanie konspiracyjne
w czasie wojny dostarczało młodzieży dostateczny poziom wiedzy, do przyjęcia w poczet słuchaczy pierwszych klas powojennych. Izydor Stępień wyjechał z Drohiczyna w 1954 roku, kiedy to komunistyczne władze na dwa
lata wstrzymały działalność gimnazjum.
Jednym z najstarszych nauczycieli, bo pracującym w Drohiczyńskim
Gimnazjum od 1923 roku, był nauczyciel historii i długoletni zastępca dyrektora Włodzimierz Proferansow, który od uczniów dostał przydomek
„Wotka”. W pracy był niezwykle systematyczny i sumienny, a pomimo tego
przez uczniów lubiany. Szkołę Drohiczyńską opuścił wraz z wybuchem
wojny i już nie powrócił. Zmarł w Białymstoku w latach 50-tych.
Jan Płatak
Rodem z Łodzi, nauczyciel łaciny i greki w Gimnazjum Biskupim
w Drohiczynie. Z tym miastem związał kilka lat pracy z powodu ożenku
z mieszkanką tutejszą Wacławą Ambrożewską. W Drohiczynie urodziły się
jego dzieci – Janina i Wojciech. Najstarsza córka – Krystyna opowiada losy
życia swego ojca:
„Jan Płatak urodził się pod Łodzią w 1910 roku. W tym czasie Łódź
potrzebowała wiele rąk do pracy. Dziadkowie rzucili uprawę roli i przekształcili się w robotników przemysłowych. Ojciec mego Tatusia – Mateusz
– dostał pracę ślusarza w warsztatach politechniki Łódzkiej. Babcia była
włókniarką. Wysłała ona swoich dwóch synów do Wadowic, pragnąc by zostali księżmi. Jej córka zaś ukończyła szkołę pielęgniarską (zajmowała się
dziećmi chorymi na Heine-Medina). Babcia wysoka, postawna kobieta bardzo dbała o czystość. Mówiło się, że u niej z podłogi na strychu można było
jeść.
W Wadowicach, prócz normalnej szkoły, z samouczka uczył się języka angielskiego. Uczył się także gry na pianinie. Młodzi uczniowie jeździli do biskupstwa do Pińska. Zdarzyło się tak, że biskup Łoziński, który
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
391
bardzo cenił pracowitego i zdolnego studenta wysłał go do Drohiczyna, by
poprowadził chór.
A w altach śpiewała dziewczyna z dobrym głosem i pięknym warkoczem. Oczywiście wbrew obu rodzinom młodzi się zakochali w sobie. Obie
rodziny były przerażone i nie chciały tego małżeństwa. Dziadek, gospodarz
bo już scalał ziemię z „przyszłym zięciem”, a Babcia w Łodzi, bo traciła
księdza. Młodzi postawili na swoim i pierwszy ślub odbył się 10 sierpnia
1930 r. Wkrótce okazało się, że ksiądz udzielający im ślubu nie miał odpowiednich uprawnień. Ich drugi ślub odbył się w grudniu, na którym była już
cała rodzina. Jan Płatak dostał posadę organisty w Boćkach. A że postanowił się uczyć, zdał eksternistyczny egzamin maturalny. Wkrótce Rodzice
wyjechali do Warszawy. Wówczas rozpoczął studia na wydziale filologii
klasycznej. Gnieździli się gdzieś na Starym Mieście. Tatuś roznosił zawiadomienia sądowe, a Mama była boną do dzieci. Po pięciu latach urodziłam
się w Łodzi ja – Krystyna. Do chrztu wieziono mnie torpedą (1935 r.) do
Warszawy, gdyż tu mieszkała zamożniejsza część rodziny. Mamy dokument
z Uniwersytetu Warszawskiego, że Tatuś w ciągu jednego roku ukończył
dwa lata.
Jan Płatak od pierwszego wejrzenia zakochany był w Drohiczynie.
Dostał posadę w gimnazjum biskupim i państwowym. Zaczął budować
drewniany dom. Urodziła się Jasia w 1936 r. a w 1938 Wojtuś.
Niestety bardzo w mroźnym styczniu 1940 roku Jan Płatak zostaje
aresztowany przez NKWD i osadzony w Brześciu nad Bugiem – tak jak
wielu nauczycieli, księży i lekarzy. Radziecki sąd wojskowy skazał go na
8 lat łagrów w Archangielsku – zarzut: „nacjonalista polski”. Oskarżała go
podobno Sara Bomba, której kiedyś udzielał korepetycji. W Archangielsku
chorował na szkorbut, gnicie nóg, owrzodzenia ciała – wyrzucili go poza teren łagru. Dobrzy Rosjanie leczyli go kiszoną kapustą i uświadomili, że
podpisano układ Sikorski-Majski, który umożliwił zorganizowanie armii
polskiej. Niestety Stalin ograniczył jej liczebność poprzez przydział żywności. Jan Płatak dotarł do Kujbyszewa, gdy rekrutacja już się zakończyła. Położył się, gdzieś na ławeczce w łachmanach – czekając końca. Zauważył go
były uczeń i zaprowadził do profesora Kota, który sobie przypomniał dawnego studenta. I wraz z gromadą dzieci ojciec wydostał się z ZSRR. Szlak
wiódł przez Teheran, Bombaj, Kapsztad do Anglii i Szkocji. Na statku zrobił kurs radiolokacyjny i pogłębił znajomość języka angielskiego. Został zatrudniony w Królewskich Siłach Powietrznych – RAF – w obsłudze naziemnej lotniska. Uczył też w gimnazjum angielskim elektrotechniki.
392
Zbigniew Ruczaj
My w Drohiczynie dostaliśmy pierwszą wiadomość przez portugalski Czerwony Krzyż – list wraz ze sprasowanymi figami. W Anglii zorganizowano pierwszy transport Polaków do kraju do którego zgłosił się
w pierwszej turze Jan Płatak. Do Gdyni przypłynęły trzy statki, ale zatrzymano je na redzie – gdyż komunistyczne władze PRL obawiały się szpiegów. Po trzech dniach wypuszczono powracających na ląd.
Tatuś wrócił do Łodzi w 1946 roku. Jednak miał zakaz uczenia
w szkołach jako element podejrzany – nie mógł mieć kontaktów z młodzieżą. Mamusia ukończyła kurs księgowości i pracuje na rodzinę w fabryce. Po
wojnie było nam bardzo ciężko – chleb moczony i posypywany cukrem,
trójka dzieci zagrożona gruźlicą. Ale codzienna łyżka tranu stawia nas na
nogi. Wkrótce kończy anglistykę na Uniwersytecie Łódzkim – zostaje lektorem, nauczycielem w szkole. Wszystko złe się kończy! Jesteśmy razem!
Wrócili Dziadkowie z Sybiru!”.
Jan Płatak zmarł 1969 roku, pochowany jest na cmentarzu w Łodzi.
Antonina Kosk
Nieczęsto się zdarza, aby w jednym gmachu szkolonym spędzić ponad pięćdziesiąt lat swego życia − najpierw jako uczennica, a następnie jako
pedagog. Było to udziałem Antoniny Kosk − wieloletniego pedagoga szkół
drohiczyńskich.
Urodziła się 6 stycznia 1920 roku. Naukę rozpoczynała od siódmego
roku życia, jako uczennica pierwszej klasy Szkoły Powszechnej. Swoją
edukację uwieńczyła maturą w 1939 roku, tuż przed wybuchem wojny.
W czasie okupacji niemieckiej przebywała w niedalekiej wsi Klepacze,
gdzie w domu swojej siostry zorganizowała tajne nauczanie dla kilkanaściorga dzieci z Klepacz i Łopusza. Po kilkumiesięcznej pracy w szkole
w Śledzianowie, przenosi się w 1945 roku do Drohiczyna, gdzie naucza łaciny. Równocześnie studiuje na wydziale Filologii Klasycznej w Warszawie
i uzyskuje stopień magistra.
W trudnych czasach stalinowskich Antonina Kosk przechodzi do
nauczania języka polskiego w szkole powszechnej. To ją motywuje do
zmiany specjalności i podejmuje zaoczne studia na wydziale polonistyki.
Kolejny etap, to powrót do nauczania w Liceum.
Antonina Kosk swoją determinacją w chęci pracy w szkolnictwie
w roli nauczycielki i wychowawczyni zaskarbiła sobie szacunek i wdzięczność wielu pokoleń uczniów. W historii szkól drohiczyńskich niezwykła postać, zasługująca na najwyższy szacunek jej wychowanków.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
393
Zmarła w 2001 roku w wieku 81 lat. Pochowana jest na cmentarzu
w Drohiczynie.
Fot. 9. Antonina Kosk
Stanisława Koprowska (z domu Cieślak)
Jako uciekinierka po upadku Powstania Warszawskiego w 1944 roku
znalazła schronienie na Podlasiu, gdzie podjęła pracę nauczycielki w szkole
podstawowej w Minczewie, a później w Zajęcznikach koło Drohiczyna. Jej
droga z Warszawy do ziemi Drohickiej opisana przez córki Annę i Zofię
jest godna odnotowania.
W 1907 r. Stanisława uczęszczała do szkół rosyjskich i tam zdobyła
wykształcenie nauczycielki. Pierwsza wojna światowa 1914 roku zastała rodziców Stanisławy w Warszawie. W 1924 roku rodzina Cieślaków powróciła do Polski i zamieszkała w Warszawie.
Szczęśliwe i spokojne lata trwały do wybuchu II wojny światowej.
Zamążpójście, urodziny sześciorga dzieci, praca i prowadzenie domu dawały poczucie bezpieczeństwa i dobre perspektywy na przyszłość. W tym czasie ojciec rodziny − Ryszard Koprowski, ur. 16.08.1904 roku, pełnił funkcję
sekretarza Światowego Związku Polaków z Zagranicy − „Światpol”3.
3
Światowy Związek Polaków z Zagranicy „Światpol”, został utworzony latem 1934 roku
w Warszawie, na II Światowym Zjeździe Polaków z zagranicy. Związek ten do wybuchu
wojny 1939 roku kierowany był przez Władysława Raczkiewicza, późniejszego prezydenta
Rządu Emigracyjnego w Londynie. Celem Związku było popieranie polityki rządu polskie-
394
Zbigniew Ruczaj
Ryszard Koprowski pracując dla Związku został aresztowany
w Warszawie i rozstrzelany przez Niemców na Pawiaku. Podobny los podzieliła reszta rodziny. Stanisławie Koprowskiej wraz z pięciorgiem dzieci
udało się uciec z Warszawy. W 1945 roku przywędrowała do Siemiatycz,
gdzie zamieszkiwali kuzyni dziadków. Podjęła pracę w Szkole Podstawowej
w Minczewie gm. Drohiczyn.
Akcja budowy 1000 szkół na tysiąclecie Polski (966-1966) dała
szansę Stanisławie Koprowskiej przeniesienia się i przejęcie funkcji kierownika Szkoły Podstawowej w Zajęcznikach oraz wychowywanie dzieci
− Anny, Ryszarda, Krystyny, Stanisława i Zofii. Wszyscy od czasów dzieciństwa aż po dni dzisiejsze są naszymi kolegami, a Anna i Zofia są członkami Klubu Drohiczyniaków w Warszawie.
W obu miejscowościach Stanisława Koprowska była wzorową nauczycielką, kierowniczką szkoły i działaczką na rzecz miejscowej społeczności. W roku 1966 przeszła na emeryturę. Zmarła po długiej chorobie
w dniu 1.10.1975 roku. Pochowana jest na cmentarzu w Skolimowie.
Jan Mazur
Niezwykła postać, ze szkołą związany był od lat dwudziestych, kiedy to objął ważną w ówczesnej szkole funkcję woźnego, dzieląc wszystkie
losy szkoły w czasie kilkudziesięciu lat pracy.
Według opowieści córki Marii Bosiackiej z d. Mazur, trzech braci
Mazurów przybyło z Kongresówki jako uciekinierzy prześladowani przez
Moskali za udział w Powstaniu Styczniowym 1863 roku i osiedlili się na
Podlasiu we wsi Putkowice. Jan Mazur, ojciec Pani Marii, jest synem jednego z tych uchodźców; osiadł w Drohiczynie, gdzie ożenił się z Jadwigą
Barszczewską i dostał spłatę od braci za gospodarstwo – część spadku po
ojcu. Szkoła była miejscem pracy Jana Mazura przez długie lata. W zimie
rozpalenie ognia w kilkunastu piecach w klasach wcześnie przed rozpoczęciem lekcji, sprawy porządkowe, doglądanie korespondencji przychodzącej
do szkoły, to codzienne zajęcia. Jednakże przede wszystkim „Pan Jan”, jak
go wszyscy nazywali, dzwonkiem oznajmiał rozpoczęcie lekcji, przerwy
go, krzewieniu więzi wśród skupisk Polonii i ich łączności z krajem. Związek podkreślał
konieczność zachowania lojalnej postawy na podtrzymaniu wszelkiego rodzaju działań kulturalno-oświatowych. Inicjował ponadto zakładanie polskich szkół, bibliotek, zespołów
sportowych czy towarzystw śpiewaczych oraz organizowanie kursów oświatowych, które
wspierała finansowo. Z jego inicjatywy odbywały się coroczne spotkania przedstawicieli
organizacji polonijnych i − chociaż organizowane rzadziej − polonijne igrzyska sportowe
oraz zjazdy zespołów artystycznych. Związek w czasie II wojny światowej działał tajnie,
szerząc propagandę antyhitlerowską i pomagając w przetrwaniu terroru hitlerowskiego.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
395
i ich zakończenie. Wiele pokoleń wychowanków drohiczyńskiej szkoły
osobę „Pana Jana” ma zapisaną we wspomnieniach i sercu.
Kochający młodzież, życzliwy dla wszystkich, pomocny niejednokrotnie w różnych krytycznych sytuacjach, jak na przykład podanie ściągi,
albo ostrzeżenie przed niespodziewaną burzą w pokoju nauczycielskim
z powodu niestosownego zachowania, zawsze był rzecznikiem młodego winowajcy.
Jan Mazur zmarł w 1956 roku w wieku 84 lat i pochowany jest na
cmentarzu w Drohiczynie przy swojej żonie Jadwidze, która żyła 99 lata
i zmarła w 1984 roku.
Syn Jana Mazura – Karol (1906 - 1946) pracował w Drohiczyńskiej
Administracji jako sekretarz w Urzędzie Miasta, a jego żona Apolonia
z d. Motel (1885-1984), była przez długie lata nauczycielką w szkole podstawowej. Ich synowie Janek i Stanisław byli naszymi kolegami z lat dzieciństwa. Obydwaj zmarli − Staszek w Warszawie w 2009 r. i pochowany
jest na cmentarzu Powązkowskim, a Janek zmarł w dniu 3 lutego 2014 roku
w Olsztynie i tam pochowany jest na cmentarzu Komunalnym.
Lekarze
Drugą grupą społeczników, którzy w historii drohickiej zajmują
ważne miejsce są lekarze. Wielu z nich długie lata ich zawodowej działalności związali z Drohiczynem wpisując się na trwale w jego historię. Dlatego nie bez znaczenia jest przypomnienie zasłużonych naszemu miastu pracowników służby zdrowia różnych specjalności. Nie jesteśmy w stanie
wszystkich wymienić z imienia i nazwiska. Z biegiem czasu pamięć zawodna nie pozwala przywołać wszystkich ich czynów i działań.
Ta grupa w szczególności zasługuje na uznanie z uwagi na ich poświęcenie i wielokrotnie bezinteresowną pomoc chorym, a coraz trudniej
wyłowić z pamięci poszczególnych ludzi. Należy pamiętać, że lekarze
z okresu międzywojennego i czasów okupacji byli pozbawieni środków lokomocji. Na wizyty w domach udawali się pieszo. Wielokrotnie wzywani
do chorych z miejscowości oddalonych kilka lub kilkanaście kilometrów od
stałego miejsca pracy w nocy, często w złych warunkach pogodowych spieszyli chorym na ratunek.
W okresie międzywojennym na trwale związali z Drohiczynem swój
pobyt i pracę lekarze Aleksander Miłkowski, Henryk Jabłoński i inni. Niektórzy nabywali grunt pod budowę domu w ten sposób dokonując wyboru
stałego miejsca pracy a zarazem miejsca stałego pobytu.
396
Zbigniew Ruczaj
Lekarz medycyny Aleksander Miłkowski
Urodził się 16 maja 1885 roku w Lisowie gmina Drohiczyn. Ojciec
Teofil i matka Weronika z domu Siekierko zadbali o wykształcenie swego
syna, wysyłając go na studia lekarskie. Aleksander Miłkowski studia medyczne odbywał w okresie międzywojennym na uniwersytecie we Wilnie.
Nie są znane miejsca praktyki lekarskiej, zanim w latach dwudziestych
i trzydziestych pojawił się w Drohiczynie dla podjęcia pracy jako lekarz zarówno w tutejszych szkołach jak też w leczeniu społeczeństwa miasta i okolicy.
Fot. 10. Aleksander Miłkowski
Wybudował dom przy ulicy Kościelnej, gdzie mieszkał z matką
i gdzie przyjmował pacjentów. Wielu z młodzieży pamięta wyślizgane betonowe poręcze schodów wejściowych jego domu, na których ślizgano się
w drodze z kościoła parafialnego. Wielu z nas było jego pacjentami np.
w czasie panującej epidemii dyfterytu (błonicy), kiedy to groźny doktor podawał szczepionkę igłą do jamy brzucha. Doktor A. Miłkowski jako lekarz
szkolny i nauczyciel higieny miał wśród uczniów przezwisko „Lota”.
Z chwilą wydania nakazu opuszczenia domu przez pograniczne władze sowiecki, przeniósł się do mieszkania przy ul. Ciechanowieckiej u pp.
Chlebińskich i tam leczył chorych aż do 1943 roku. W czasie okupacji uzyskał dokument tożsamości władz niemieckich Aus. IIIg/M 809.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
397
W dniu napaści wojsk niemieckich w dniu 22 czerwca 1941 roku,
pocisk artyleryjski zburzył dom. Zachowały się zdjęcia domu przed i po
zburzeniu w czasie działań wojennych.
Fot. 11. Dom Aleksandra Miłkowskiego
Fot. 12. Zburzony dom Aleksandra Miłkowskiego
398
Zbigniew Ruczaj
Dr Aleksander Miłkowski chorował na cukrzycę. Powikłania wywołane chorobą były przyczyną zgonu. Zmarł 31marca 1943 roku, wpisany do
rejestru księgi zmarłych poz. 20/1943. Został pochowany 3 kwietnia tego
roku na cmentarzu w Drohiczynie. W dniu 19 marca 1947 roku zwłoki zostały przez matkę zabrane do Siedlec.
Felczer Henryk Jabłoński
Felczer Henryk Jabłoński, przebywał w Drohiczynie wraz z żoną,
synami Józefem i Zdzisławem oraz córką Barbarą. Mieszkał i pracował
w domu przy ul. Ciechanowieckiej (obecny hotel Irena). Młodzi Jabłońscy
uczyli się w szkołach w Drohiczynie. Henryk Jabłoński był cenionym lekarzem, często w ciężkich przypadkach konsultował się z dr A. Miłkowskim
w sprawach diagnozy i podjęcia odpowiedniej terapii, co dowodzi jego
wielkiej odpowiedzialności za życie i zdrowie pacjenta.
W czasie deportacji mieszkańców miasta przez okupacyjne władze
sowieckie, dr Henryk Jabłoński z żoną i córką zostali wywiezieni na Syberię
do miejscowości Nowikowo, (Parabelski rejon). Rodzina Jabłońskich jesienią 1941 roku przeniosła się do miejscowości Parabell, a później do Kołpaszewa.
W 1943 roku do przemieszczającej się Armii Andersa, podobnie jak
wiele innych polskich rodzin, dołączył Henryk Jabłoński z rodziną. W czasie wyczerpującej i długiej wędrówki zmarł na terenach Persji. W maju
1946 roku, żona Henryka Jabłońskiego z córką Barbarą powróciła do kraju
i osiedliła się w Radomiu. Młodszy syn Zdzisław pozostający w Polsce
działał w konspiracji na trenie Drohiczyna i okolic. Zginął w zasadzce nad
Bugiem w lipcu 1946 roku, w okolicy rodzinnego miasta.
Pani Jabłońska i Barbara przyjeżdżały do Drohiczyna kilkakrotnie
kontaktując się z dawnymi znajomymi. Dotarła do nas smutna wiadomość
o śmierci Pani Jabłońskiej, a po kilku latach o śmierci Barbary, z powodu
choroby nowotworowej.
Lekarz Pawluk
Pojawił się w Drohiczynie w czasie okupacji sowieckiej w 1939 roku, mieszkał i pracował również przy ulicy Ciechanowieckiej w domu lek.
wet. p. Leszczyńskiego. Leczył ludzi w czasie okupacji sowieckiej i niemieckiej, potem wyjechał z Drohiczyna.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
399
Lekarz Chariukowa Ludmiła
Przybyła do Drohiczyna wraz z wojskami sowieckimi w sierpniu
1944 roku i przebywała do 1955 roku wraz z mężem – lekarzem dentystą
i córką Tamarą. Była uznana i powszechnie szanowana, zajmowała się
opieką lekarską uczniów szkolnych tuż po rozpoczęciu nauki w szkołach po
przerwie wojennej, jak i społeczeństwa miasta i okolicy.
Jej mąż, Aleksiej Pawłowicz Chariukow, ur. 17.III.1886 roku zmarł
w Drohiczynie 25.II.1955 roku i jest pochowany na lokalnym cmentarzu.
W czasie pobytu w naszym mieście leczył chorym zęby, bowiem miał wykształcenie dentystyczne. Ponadto był utalentowanym śpiewakiem. Często
śpiewał arie operowe stojąc na balkonie domu, o czym nas informował nasz
kolega Jan Mazur, który był z rodziną sąsiadem małżeństwa rosyjskich lekarzy. Doktor Chariukowa wyjechała z Drohiczyna z córką Tamarą – również
lekarką (po studiach medycznych w Polsce).
Przez długie lata pracy lekarskiej zapisała się w pamięci wielu pacjentów jako życzliwa, opiekuńcza lekarka zyskując powszechną sympatię.
Po wyjeździe pani Chariukow, w krótkim okresie bo zaledwie 9 miesięcy przebywał w Drohiczynie lekarz medycyny Kaczmarczyk.
Felczer Edward Nazarewski
Urodził się na Wołyniu w 1885 roku, w rodzinie od lat osiadłej na
terenach, znajdujących się pod zaborami. W latach wywózek i zsyłek cała
rodzina została przesiedlona w głąb Rosji w okolice Kazania.
Edward w wieku szesnastu lat praktykował jako pomocnik miejscowego lekarza. Duże zainteresowanie wykonywaną pracą i chęć pomagania
chorym, które to cechy zauważył rosyjski lekarz spowodowały, że został
skierowany na naukę do szkoły medycznej, gdzie uzyskał stopień felczera
i prawo samodzielnego leczenia. Po usamodzielnieniu się jako lekarz podjął
decyzję wyjazdu do Polski.
Edward Nazarewski uciekł z Rosji nielegalnie. Podróż z różnymi
przygodami trwała cały miesiąc, aby wreszcie dotrzeć do Warszawy. Tu
w poszukiwaniu pracy spotkał dr Friszmana, który go zatrudnił w swojej
klinice przy ul. Długiej. Po kilku latach zmienił miejsce pracy i przeniósł się
do szpitala położniczego przy ul. Żelaznej.
W 1927 roku poznał swoją żonę Marię z domu Dejneko, z którą pozostawał w Warszawie do 1948 roku. Był to czas trudny i coraz częściej
myślał o opuszczeniu Warszawy. Ponieważ rodzina żony pochodziła ze wsi
Góry nad Bugiem w okolicy Drohiczyna, oboje zdecydowali o przeniesieniu
się na Podlasie i osiedlenie w Drohiczynie. Dwoje dzieci − Lucyna (1928 r.)
400
Zbigniew Ruczaj
i Stanisław (1938 r.), byli uczniami szkół drohiczyńskich i po uzyskaniu
świadectwa dojrzałości wyjechali na dalszą naukę do Warszawy.
Fot. 13. Edward Nazarewski
Doktor Edward Nazarewski z oddaniem wykonywał swoją pracę.
Wspominają go dobrze mieszkańcy Drohiczyna i chorzy z okolicy, gdzie
z poświęceniem pomagał chorym.
Pozostający w służbie społeczności drohickiej w latach 1948-1961,
żył lat 76, zmarł 23 lipca 1961 roku. Pochowany jest na cmentarzu w Drohiczynie.
Od 1960 roku wszystkie funkcje lekarskie przejął Jerzy Ludwik
Ochędalski.
Lekarz medycyny Jerzy Ludwik Ochędalski
Urodził się 1 stycznia 1930 roku w Brdowie, powiat Koło. W czasie
wojny uczęszczał na tajne komplety i w taki sposób ukończył szkołę podstawową. Po zakończeniu wojny w 1945 roku rodzice w raz z dziećmi przenieśli się do Łodzi, gdzie zapisali syna do gimnazjum. Ponownie zmienili
miejsce zamieszkania na Pabianice i tam syn Jerzy uzyskał świadectwo
ukończenia gimnazjum i liceum. Po uzyskaniu matury w latach 1950-51
dwukrotnie usiłował zdawać wstępny egzamin na studia w Akademii Medycznej w Łodzi w międzyczasie pracując w szkolnictwie jako nauczyciel.
W 1952 roku ponowna próba dostania się na studia została uwieńczona sukcesem połowicznym, bowiem został przyjęty na wydział stomato-
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
401
logii i dopiero po roku uzyskał przeniesienie na upragnioną medycynę. Po
ukończeniu studiów w 1959 roku z nakazu pracy został skierowany do
Ośrodka Zdrowia w Ciechanowcu, oraz w tamtejszej izbie chorych, pełniąc
funkcję kierownika. Wkrótce przenosi się do szpitala Powiatowego w Siemiatyczach, pracując jednocześnie w Powiatowej Stacji Epidemiologicznej.
Fot. 14. Tablica nagrobna rodziny Ochędalskich
Z dniem 1 czerwca 1960 roku zostaje powołany na stanowisko kierownika Ośrodka Zdrowia w Drohiczynie, pełniąc jednocześnie nadzór nad
izbą porodową. W Drohiczynie pozostał już do końca swojej pracy zawodowej. Mieszkał przy ul. Szmita w domu wybudowanym na posesji Katarzyny Bujalskiej.
Wraz z mężem pracowała jako położna jego żona Jadwiga Ochędalska, ur. 29.03.1937 roku. W służbie społeczeństwu miasta i okolicy pozostawali do czasu odejścia na emeryturę.
Jerzy Ochędalski zmarł 10 września 2009 roku, a Jadwiga Ochędalska 29 czerwca 2010 roku, pochowani na miejscowym cmentarzu, oboje
pozostając w pamięci wielu chorych i potrzebujących.
Doktor Jerzy Ochędalski był oddany swemu powołaniu, całe życie
zawodowe poświęcił dobru pacjentów. Z jego inicjatywy rozpoczęto budowę nowej przychodni lekarskiej. Był bardzo zaangażowany w to przedsięwzięcie, a w uznaniu jego zasług w dniu otwarcia 8 kwietnia 1977 roku zo-
402
Zbigniew Ruczaj
staje wpisany do księgi pamiątkowej „Ludzi dobrej roboty” oraz wyróżniony dyplomem za rzetelną pracę w służbie zdrowia. Ponadto był odznaczony
brązowym Medalem za zasługi dla obronności, odznaką 50-lecia P.C.K, odznaką „Zasłużony dla Białostocczyzny”, medalem „30-lecia Polski Ludowej”. Przyznanie tytułu „Honorowego Obywatela Gminy i Miasta Drohiczyn”, w pełni podsumowuje dorobek pracy zawodowej i społecznej na
rzecz miejscowej społeczności.
Poza pracą zawodową miał wiele zainteresowań artystycznych, przyrodniczych, myśliwskich. Przez wiele lat pełnił funkcję zastępcy Przewodniczącego Rady Miasta i Gminy, prezesa Towarzystwa Ziemi Drohickiej,
prezesem koła myśliwskiego „Cyranka”. Był także współzałożycielem Koła
wędkarskiego „Boleń”.
Godne przypomnienia są zainteresowania przyrodnicze i łowieckie.
To nie tylko pasja polowania, ale przede wszystkim ochrona i pomoc zwierzynie w okresach zagrożenia. W czasie zimy stulecia (1969-70), kiedy zagrożone były kuropatwy, wraz z innymi członkami koła łowieckiego przenieśli kilkaset przemarzniętych ptaków z pól do pomieszczenia koło domu
i tam przez trudny okres zimy opiekował się i dokarmiał ptaki, aby na wiosnę wypuścić na wolność. Znana był sąsiadom zraniona sarenka „Basia”,
znaleziona na polu, która po wyleczeniu przez doktora długi czas przebywała w ogrodzie.
Jednak mieszkańcom Drohiczyna i okolic dał się poznać przede
wszystkim jako oddany pacjentom lekarz − spieszący z pomocą chorym
w każdych okolicznościach, społecznik i inicjator licznych przedsięwzięć
i dobry człowiek.
Lekarz stomatologii Czesław Paprocki
Urodził się 7.05.1921 roku w Brasławiu na Wileńszczyźnie. Dzieciństwo i młodość spędził w miejscowości Włodki pow. Sokołów Podlaski,
skąd pochodził jego ojciec Antoni. Matka – Apolonia Podolska wywodziła
się z ziemiańskiej rodziny zamieszkałej w Wileńskim.
Jak większość rówieśników naukę kontynuował w czasie okupacji
niemieckiej na tajnych kompletach. Świadectwo dojrzałości uzyskał
w Gimnazjum Księży Salezjanów w Sokołowie po odzyskaniu niepodległości Polski. Przez dwa lata pracował jako nauczyciel Szkoły Podstawowej
w Zawodach blisko rodzinnej wsi Włodki.
Zawsze rozmiłowany w historii i geografii starał się dostać na studia
historyczne na UMCS w Lublinie, ale nie zdał egzaminu z przedmiotu
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
403
Marksizm-Leninizm. Podjął więc studia na akademii Medycznej w Łodzi
i w 1952 roku otrzymał dyplom lekarza-dentysty.
Jako bezpartyjny i głęboko wierzący żył w dobrych stosunkach z duchowieństwem tak parafialnym jak i z seminarium Duchownego i Kurii Biskupiej, przez co był przez wiele lat inwigilowany. Usiłowano go zmusić do
donoszenia na seminarium grożąc nawet konfiskatą domu i pozbawieniem
prawa wykonywania zawodu. Z drugiej strony, przez inne władze został
w 1984 roku odznaczony „Za wzorową pracę w Służbie Zdrowia”.
Nie angażował się w działalność konspiracyjną zarówno w czasie
okupacji, jak też po zakończeniu wojny. Z pełną determinacją wybrał zawód
lekarza stomatologa podejmując studia na wydziale dentystyki Akademii
Medycznej w Łodzi. Z nakazu pracy (tego pojęcia nie rozumieją dzisiejsi
absolwenci różnych uczelni), został skierowany do Drohiczyna, gdzie się
osiedlił i w 1957 roku ożenił z Ireną Wierzbicką z Wierzbic k. Jabłonny
Lackiej – absolwentką KUL, późniejszą nauczycielką szkoły w Drohiczynie.
Interesującym epizodem w życiorysie doktora Czesława Paprockiego jest ochotnicze zgłoszenie się w okresie poprzedzającym wybuch II wojny światowej 1939 roku do oddziałów „żywych torped”4. Nikt nie wystąpił
w roli sterników samobójczych, program nie został zrealizowany z powodu
wybuchu wojny już we wrześniu 1939 roku. Niemniej za wyjątkowa postawę ochotników należy się najwyższy szacunek.
Takim szacunkiem darzymy lekarza stomatologii Czesława Paprockiego, wspominając ten epizod z jego lat młodości, ale również całe życie
w służbie ludziom, życzliwy stosunek do pacjentów, gotowość niesienia
pomocy. Rozumiał szczególnie ludzi starszych i biednych, przyjmując ich
bezinteresownie gdy potrzebowali pomocy dentystycznej.
4
Żywe torpedy − to pojęcie pojawiło się w kontekście morskich działań wojennych prowadzonych w czasie II wojny światowej. Termin kojarzony z samobójczymi atakami japońskich torped, kierowanych przez sterników ginących w chwili ich wybuchu. Były też inne
państwa realizujące ten program w okresie II wojny światowej.
Na krótko przed wybuchem tej strasznej wojny pomysł użycia żywych torped podobnych
do japońskich powstał również w Polsce. Była to inicjatywa społeczna, mająca charakter
zrywu patriotycznego.
Niezwykła akcja naboru kandydatów na sterników-samobójców z wiosny i lata 1939
roku nie ma żadnego odpowiednika w dziejach Polski. Była przejawem ogromnego
patriotyzmu ludzi gotowych do najwyższych poświęceń dla dobra Ojczyzny.
W bazie Marynarki wojennej w Gdyni od maja 1939 roku prowadzone były różnego
rodzaju próby przygotowujące produkcję sterowanych torped typowo samobójczych,
a również takich, które dawały szanse uratowania się sternikom po wykonaniu zadania.
(N. Klatka, Polskie żywe torpedy, Gdańsk 1999, wyd. Gdański dom wydawniczy).
404
Zbigniew Ruczaj
Doktor Czesław Paprocki przez długie lata pracy w Drohiczynie zapisał najlepsze strony w swoim życiorysie lekarza, społecznika, sąsiada, ojca rodziny (pozostawił troje dzieci). Zmarł 23.03. 2002 roku w Drohiczynie
i pochowany jest na lokalnym cmentarzu.
Lekarz medycyny Zbigniew Mańko z żoną Genowefą i rodziną
Zbigniew Mańko urodził się w 1930 roku w Drohiczynie w rodzinie
urzędniczej. Dzieciństwo i młodość spędził w rodzinnym mieście wraz z rodzicami i siostrą Haliną. Ojciec − Wiktor (1895-1965), był przez długie lata
sekretarzem Urzędu Miasta.
W 1940 roku rodzina została zesłana na Sybir, bowiem z uwagi na
stanowisko ojca w administracji Państwa Polskiego zostali zakwalifikowani
jako wrodzy i niebezpieczni dla władzy sowieckiej. Przez długie lata przebywali na zesłaniu w Kazachstanie.
Powrócili do rodzinnego Drohiczyna w 1946 roku, gdzie Zbigniew
kontynuował naukę w Gimnazjum i Liceum im. J. I. Kraszewskiego w Drohiczynie, dzieląc radości i problemy całej społeczności powojennej szkoły.
Był członkiem drużyny Harcerskiej, wyjeżdżał na obozy i uczestniczył aktywnie w działalności tej organizacji do 1948 roku. Po uzyskaniu matury,
podjął studia w Akademii Medycznej w Białymstoku, aby po siedmiu latach
uzyskać specjalizację medyczną radiologa.
Lekarz medycyny Zbigniew Mańko swoje posłannictwo zawodowe
wiązał z lecznictwem Podlasia. Był lekarzem w miejscowym Ośrodku
Zdrowia, oraz w lecznictwie szpitalnym w Siemiatyczach. Od 1960 roku
towarzyszyła mu w życiu i w pracy zawodowej żona Genowefa − lekarz internista, oddana całkowicie pracy wśród społeczności miejscowej. W uznaniu za jej oddanie i niezwykłą fachowość w opiece zdrowotnej społeczności
Drohiczyńskiej i okolic Urząd Miasta i gminy w Drohiczynie, przyznał Pani
doktor zaszczytny tytuł „Honorowego Obywatela Gminy i Miasta Drohiczyn”.
Rodzina Mańków spoczywa w rodzinnym grobie na miejscowym
cmentarzu.
Wiktor Mańko (ojciec rodziny), ur. w 1896 roku w Chutkowicach,
Był urzędnikiem gminy w Drohiczynie. Aresztowany przez NKWD w październiku 1939 roku, był uwięziony w Szepietowie. W lutym 1941 roku
uciekł z konwoju podczas transportu w głąb ZSRR, powrócił do Drohiczyna
w 1941 roku. Żona z dziećmi spędziła wiele lat na zesłaniu. Przeżył 70 lat
i zmarł 27.05.1965 roku.
Zofia Mańko (matka rodziny), żyła lat 90; zmarła 16.05.1996 roku.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
405
Doktor Genowefa Mańko, zmarła 19.11.2009 roku w wieku 79 lat.
Doktor Zbigniew Manko, zmarł 21.11. 2012 roku w wieku 83 lat.
Zasłużeni pracownicy administracji i obywatele
Miasta i Gminy Drohiczyn
W historii społeczności Drohiczyna przewinęło się wielu zasłużonych społeczników i pracowników administracji, którzy w różnych okresach, w tym również w trudnym okresie okupacji, spełniali swoją funkcję
zgodnie z potrzebami społecznymi, zapewnieniem bezpieczeństwa, najlepsza wolą wypełniali swoje obowiązki, które im zlecono. Są to urzędnicy
administracji, społecznicy i radni.
Zygmunt Szmit − nauczyciel, archeolog i pierwszy burmistrz miasta
W historii Drohiczyna Zygmunt Szmit zapisał się jako niezwykle
oddany tej ziemi nauczyciel, archeolog i urzędnik administracji powstającego młodego państwa polskiego5.
Bronisław Trzaskowski
Pułkownik Wojska Polskiego Bronisław Trzaskowski, przybył na tereny Polski w okresie walk o Jej niepodległość jako oficer Armii Hallera,
która formowana była we Francji, a w czasie wojny Polsko Bolszewickiej
1920 roku została przetransportowana na teren Polski6.
Nie znane są okoliczności które spowodowały, że po zakończeniu
czynnej służby jako emerytowany pułkownik Wojska Polskiego przybył do
Drohiczyna i przez długie lata jako społecznik włączył się czynnie do życia
społeczności miasta. Zamieszkał wraz z rodzicami w dworku przy ulicy
5
Biografia patrz część „Zasłużeni nauczyciele”.
Tuż po wybuchu I wojny Światowej koła polskie we Francji zwróciły się do rządu francuskiego o wyrażenie zgody na formowanie sił zbrojnych i taką zgodę 21 sierpnia 1914 roku
rząd Francji ją wyraził. Armia powstała z zaciągu Polaków służących w wojsku francuskim, polskich jeńców wojennych z armii państw centralnych a także polskiej emigracji
z Francji, Kanady, stanów Zjednoczonych. Armia przyjęła błękitny kolor mundurów, stąd
zwano ją „błękitną”.
Dowództwo przejął Gen. Haller i była najlepiej wyszkoloną, uzbrojoną i wyposażoną
częścią WP.
Armia w liczbie 68 tysięcy żołnierzy została przetransportowana wraz z uzbrojeniem do
Polski i już w maju 1919 roku brała udział w walkach z oddziałami armii bolszewickiej.
Bronisław Trzaskowski był oficerem Armii Hallera i będąc już emerytowanym pułkownikiem pokazywał się w Drohiczynie w błękitnym mundurze tego wojska.
6
406
Zbigniew Ruczaj
Mickiewicza, który został spalony w czasach okupacji sowieckiej 19391941.
Pułkownik Bronisław Trzaskowski pełnił funkcję burmistrza Drohiczyna w latach 1922-23, oraz 1933-39. Wraz z Felicją Ruczajową, żoną kierownika szkoły otrzymali zaszczytną funkcję rodziców chrzestnych sztandaru szkoły, ufundowanego w dniu nadania Szkole Powszechnej imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego po jego śmierci w 1935 roku. Pułkownik
B. Trzaskowski zasłużył się jako burmistrz w odbudowie spalonej szkoły
w 1933 roku.
Fot. 15. Bronisław Trzaskowski
Dla utrzymania dobrej kondycji miał zwyczaj zażywania kąpieli
w wodach jeziora, w okolicy cmentarza aż do późnej jesieni. Można było go
spotkać maszerującego w szlafroku z ręcznikiem kąpielowym w drodze do
lub z jeziora nawet w czasie przymrozków.
Zmarł w Drohiczynie w 1939 roku, pochowany na miejscowym
cmentarzu.
Michał Nowakowski
Pułkownik Wojska Polskiego, Radny Drohiczyna. W Księdze zmarłych 1943 r., poz. 49 Drohiczyn n. Bugiem zapisane są następujące informacje odnoszące się do Michała Nowakowskiego:
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
407
28.IX-30.IX.1943 − Michał Nowakowski syn Narcyza i Zofii
z d. Wasilewskiej, lat 79, zmarł z choroby żołądka, opatrzony św. sakramentami. Pozostawił żonę Marię z domu Pieczyską, 75 lat.
Michał Nowakowski ożeniony był z Marią Pieczyską z Wierzchucy
i po przejściu na emeryturę wojskową tam mieszkał w małym dworku wraz
z rodziną.
Fot. 16. Michał Nowakowski
Drohiczyn, już od pierwszych lat po odzyskaniu niepodległości Polski w 1918 roku stawał się coraz to ważniejszym miejscem gdzie organizowało się życie gospodarcze, administracyjne i powstawały nowe szkoły.
Stawał się atrakcyjnym miejscem pobytu dla wielu ludzi czujących potrzebę
włączania się w różne dziedziny życia, dla uczestnictwa w budowie odbudowującej się rzeczywistości państwowej.
Istnienie kilku szkół dawało szanse wynajmu kwater dla uczącej się
młodzieży z odległych miejscowości. Brak specjalistów ze wszelkich dziedzin ściągał nowe kadry specjalistów wyszkolonych w innych zaborach.
W ten sposób emerytowany pułkownik Michał Nowakowski dołączył do
grona innych społeczników. Jako radny w administracji gminy i miasta dobrze zasłużył się naszej społeczności. Z czasem na stałe zamieszkał w Drohiczynie, gdzie mieszkał w czasie okupacji sowieckiej i niemieckiej. Zmarł
408
Zbigniew Ruczaj
12 września 1943 roku, został pochowany na cmentarzu miejscowym
w mogile sąsiadującej z kaplicą Zygmunta Szmita.
Z upływem lat zaginęła tablica informacyjna na mogile zmarłego.
W związku z powyższym drohiczyńscy seniorzy na podstawie zapisu w parafialnej księdze zgonów odzyskali dane zamieszczając (29 czerwca, 2013
roku) na mogile tablicę informacyjną:
Ś.p.
Michał Nowakowski
Pułkownik W.P.
Radny Drohiczyna
ur. w 1864 roku − zm. 12 września 1943 roku
Wacław Ambrożewski
Z historią Wacława Ambrożewskiego zapoznaje nas wnuczka Krystyna Brańska z domu Płatak. Tak wspomina swego dziadka:
„Urodzony w 1882 roku w Drohiczynie, pochodził z rodziny włościańskiej osiadłej od wielu pokoleń w Drohiczynie. Tu zamieszkiwał wraz
z żoną Wiktorią (ur. 1880 r.) i rodziną.
Początkowo rodzina Ambrożewskich władała rozległymi gruntami
jednak na skutek podziałów rodzinnych znacznie zubożała. Mężczyźni uprawiali rolę i wyuczyli się murarki, byli też uzdolnieni muzycznie. W niewielkim domu przy ulicy Lipnej na facjatce na ścianach wisiały skrzypce, altówki a w kącie stała basetla. Już dziadek Konstanty – ojciec Wacława
– grał na skrzypcach i prowadził kapelę grywającą na weselach i na balach
w Korczewie. Wacław był pracowitym i zdolnym gospodarzem. Nam dzieciom pomagał rozwiązywać zadania matematyczne na papierowym opakowaniu od papierosów.
Wacław Ambrożewski był społecznikiem włączającym się z oddaniem w sprawy organizującego się życia gospodarczego, politycznego rodzinnego miasta i rejonu po odzyskaniu niepodległości Polski w 1920 roku.
Umiejętności murarskie i organizacyjne wykorzystał między innymi przy
odbudowie budynku gimnazjum po pożarze w 1933 roku w Drohiczynie jak
również w trudnych latach zesłania na wygnanie w głąb ZSRR.
W latach dwudziestych dwukrotnie był burmistrzem Drohiczyna. Jego społeczne zaangażowanie i patriotyzm były powodem, że podczas okupacji sowieckiej Drohiczyna został deportowany wraz z żoną przez władze
sowieckie na Syberię do miejscowości Krasny Jar, Pudiński Rejon, Narymski Kraj, w głębi ZSRR. Tam utrzymywał rodzinę z murarki (od czasu do
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
409
czasu dostawał wiaderko obierek ziemniaczanych – które jego żona myła
i gotowała przyrządzając posiłek dla rodziny).
W czasie pierwszej repatriacji zesłańców polskich rodzina Ambrożewskich wróciła do Polski ale nie w komplecie. Po powrocie próbował
jeszcze prowadzić gospodarstwo. Ale ja pamiętam go, gdy na polu stawał
oparty o grabie i śpiewał:
Lecą liście z drzewa,
Co wyrosło wolne,
Z nad mogiły śpiewa,
Jakieś ptaszę polne:
Nie było, nie było,
Polsko dobra Tobie,
Wszystko się przyśniło,
A twe dzieci w grobie”.
Wacław Ambrożewski zmarł w 1957 roku w Drohiczynie i pochowany jest na miejscowym cmentarzu.
Józef Szwab
Nauczyciel muzyki i śpiewu w Gimnazjum Państwowym w Drohiczynie. Swą patriotyczną postawę dokumentował przy różnych okazjach.
W dniu 8.03.1940 roku został aresztowany przez władze NKWD za to, że
na przyjęciu z okazji Święta Kobiet odśpiewał hymn polski „Jeszcze Polska
nie zginęła”. Osadzony w więzieniu w Brześciu, powrócił do Drohiczyna po
wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej w 1941 r.
W początkach okupacji niemieckiej, zanim nastała administracja
niemiecka, był burmistrzem Drohiczyna. Córka Danuta chodziła do szkół
drohiczyńskich, również do gimnazjum w 1944 roku. Józef Szwab wyjechał
z Drohiczyna w 1944 roku.
Stanisława i Franciszek Leszczyńscy w Drohiczynie
Ciekawą historię Franciszka Leszczyńskiego wieloletniego pracownika poczty w Drohiczynie i jego rodziny opisuje syn Zenon7:
„W okresie po pierwszej wojnie światowej symbolicznym zdarzeniem, podobno prawdziwym, mającym świadczyć o sprawności Poczty Polskiej, było ustalenie adresatki listu zaadresowanego przez dziecko: «Do mo7
Tekst opracowany przez Zenona Leszczyńskiego.
410
Zbigniew Ruczaj
jej mamusi w Paryżu». Franciszek Leszczyński o tym mówił. Sam o sprawność poczty zawsze dbał.
W 1927 roku Zienkiewicz, naczelnik urzędu pocztowego w Drohiczynie, przeszedł na emeryturę. Zastąpił go Franciszek Leszczyński, dotychczasowy naczelnik w Gródku pod Białymstokiem (wcześniej w Kowalu), a późniejszy mój ojciec. Do Drohiczyna przyjechał z żoną Stanisławą.
Zajęli należne im mieszkanie służbowe w domu państwowym, zbudowanym
w latach zaborów jako siedziba popadii i popa z cegły zrabowanej z ruin
klasztoru Panien Benedyktynek. Kościelne pochodzenie budulca, oprócz relacji świadków, zdradzała nawet podłoga sieni z kwadratowych kamiennych
płyt, jakie znaliśmy z kościoła Świętej Trójcy przed wojną. W domu tym
mieściła się także poczta i magistrat, a w pokoiku na strychu listonosz Jan
Grajewski koczował z rodziną do czasu przeprowadzki do własnego domu
przy szosie Wysoko-Litewskiej8. Pokoik ten był potem w gestii naczelnika.
Ogród wokół domu i zabudowania gospodarcze, z wyjątkiem jednego budynku magistrackiego (zawierającego drwalnię i remizę strażacką), również
przysługiwały naczelnikowi.
Małżeństwu Leszczyńskich urodziło się troje dzieci. Trojga własnych równocześnie nigdy nie mieli. Ja brata nie znałem. Urodziłem się po
jego śmierci. Najstarszy Tadeusz zachorował w wieku 2 lat i 8 miesięcy.
Lekarz w Drohiczynie stwierdził zapalenie ślepej kiszki. Matka zawiozła
małego z tą diagnozą do dziecięcego szpitala w Warszawie. Tamtejsi lekarze chcieli być mądrzejsi i wylansowali własną diagnozę: tyfus. Po śmierci
dziecka przeprosili za „pomyłkę”.
Do własnych córki i syna w 1947 roku małżonkowie Leszczyńscy
przyjęli siostrzenicę Franciszka, której matka, owdowiała podczas wojny,
nie mogła pięciorgu dzieciom na wsi (w województwie kieleckim), zapewnić kształcenia. Irena chciała się uczyć i poprosiła wujka, żeby jej to umożliwił. Chętnie spełnił jej życzenie. Uczyła się w Drohiczynie, a ostatni rok
(1951/52) w Siemiatyczach, gdzie zdała maturę, po czym wybrała się na
studia. Śladem starszego „rodzeństwa” na kulowską polonistykę. Po magisterium, kiedy wychodziła za mąż, na miejsce ślubu wybrała Drohiczyn,
dokąd zaprosiła rodzoną matkę. Widocznie tu czuła się u siebie.
Personel poczty powiększył się, już za kadencji Leszczyńskiego,
a wcześniej niż w grudniu 1931 roku, o Tomasza Stachurę (potem, po wojnie, naczelnika poczty w Łobzie pod Szczecinem). Już na krótko przed wojną przybyli listonosze wiejscy: Kazimierz Wrotnowski, a później jego
8
Nazwy ulic według stanu przed II wojną światową.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
411
młodszy brat. (Może to ten brat był Kazimierzem? Tak czy siak – jeden
z nich).
Stałym współpracownikiem był w najdawniejszym zapamiętanym
przeze mnie okresie Sławetny, który furmanką odbywał z ładunkiem pocztowym może nawet codzienne kursy do i z Siemiatycz. Uruchomione później autobusy pasażerskie na trasie Warszawa-Siemiatycze, a krótko przed
wojną Drohiczyn-Białystok, przejęły funkcję Sławetnego.
Wrzesień 1939 zburzył ustalony porządek. Okupanci sowieccy zamiast magistratu zrobili «sielsowiet». Wyrzucili burmistrza Bronisława
Trzaskowskiego, uwięzili w Grodnie sekretarza Karola Borkowskiego, a jego rodzinę wywieźli na Syberię. Do Grodna trafili też inni inteligenci, np.
nauczyciel Jan Goławski, Józef Szwab (o którym jeszcze dalej) i inni.
Na poczcie rzeczy ułożyły się inaczej. Przedwojenna lokalizacja
urzędu pocztowego była utrzymana także podczas okupacji sowieckiej od
września 1939 do czerwca 1941 roku. Wyraźną zmianą było zatrudnienie telefonistek na całodobowy dyżur, częste «kurtuazyjne» wizyty enkawudzisty
oraz (jak i gdzie indziej) urzędowy język rosyjski.
Ojciec znał rosyjski ze szkoły sprzed 1914 roku. To nie zawsze wystarczało. Na szczęście możliwe były na miejscu konsultacje. Matka moja
urodziła się w polskiej rodzinie w Rosji. Obracała się tam w rosyjskojęzycznym środowisku, po rosyjsku uczyła się w szkole i zdała maturę
w 1918 roku. Zaczęła studia w politechnicznym instytucie w Petersburgu.
Musiała je przerwać ze względów rodzinnych. Była najstarsza z dość licznego rodzeństwa, więc starała się wesprzeć rodziców swoją pracą w ciężkich porewolucyjnych latach. Z czasem zdecydowała się zorganizować niełatwy wyjazd całej rodziny do Polski. Kiedy się to dokonało w 1923 roku,
jej najmłodszy z żyjącego rodzeństwa brat miał osiem lat.
Młodość mojej matki w Rosji wyposażyła ją w biegłą znajomość języka. Ja sam tej biegłości w różnych sytuacjach doznawałem. Jeden przykład: kiedy się próbowałem wykręcić z przyznania do udziału w jakiejś
spłatanej psocie, mogłem usłyszeć kpiące: «Biez mienia mienia żenili – ja
na mielnice był». Takich rosyjskich powiedzonek było wiele.
Okupanci sowieccy rozbijali społeczność Drohiczyna. Bez zabawy
w sąd zamykali ludzi w więzieniu, wywozili na Syberię. A że było to miasteczko graniczne, odsuwali «niebezpieczny element» od granicy: 8 km, 22
km... Arbitralnie, przez anonimowych decydentów. Dotknęło to nauczycieli,
osoby przyjezdne... Klucz tych decyzji nie był jawny. W naszej rodzinie nakazy wysiedleńcze dotknęły dwóch braci mamy, którzy się tu schronili we
412
Zbigniew Ruczaj
wrześniu 1939 (odsunięci o 22 km od granicy), i jej matkę, która przyjechała cztery lata przed wybuchem wojny (o 8 km).
Groźnie wyglądał incydent z enkawudzistą. Przy którejś kolejnej wizycie na poczcie zażądał: «Dawajtie pis’ma, ja ich prowierju». Dla polskiego pocztowca tajemnica korespondencji była pierwszym przykazaniem. Ojciec zaripostował: «Nie prowieritie!» Enkawudzistę zatkało. Zanim wydusił
słowo, ojciec chwycił za słuchawkę i połączył się z naczelnikiem rejonowego urzędu w Siemiatyczach. To był Rosjanin. I chyba nie tylko. Wezwał intruza do telefonu i przepędził go z poczty. Nasze najgorsze oczekiwania po
tym zajściu nie spełniły się.
To oczywiście nie świadczyło o braku cenzury listów gdzie indziej
po drodze.
W 1940 roku w Drohiczynie została zadekretowana pogranicznaja
połosa: 800-metrowej szerokości przestrzeń, licząc od Buga, niezamieszkała, wolna od zabudowy. Z wyjątkami.
Rozebrana została większość drewnianych domów, z możliwością
ich odtworzenia (jeżeli się w trakcie tej operacji nie rozsypały) wzdłuż gościńców: Kłyzowskiego, Siniewskiego i Bielskiego. Czwartym placem budowy stała się nowa ulica, nazwana Nową. Pojedyncze przenoszone domy
mogły trafiać na inne niezabudowane miejsca.
Na pasie pogranicznym ocalały mury świątyń (trzech kościołów
i jednej cerkwi, spustoszone wewnątrz). Z domów – murowane i niektóre
drewniane. Przeznaczone dla rosyjskich rodzin oficerskich.
Z osób czasowo bezdomnych w trakcie «przebudowy» moi rodzice
starali się przygarnąć, ile się da. Wacław Niwiński, przedwojenny woźny
magistracki, zajął ze swoimi rodzicami i dwojgiem dorosłego rodzeństwa
pokoik na strychu. Telefonistka Wikcia Bujalska z matką Katarzyną – pokoik na dole. Pani Borkowska, akuszerka, musiała się zadowolić łóżkiem
w pokoju ludnym w dzień. Panie na parterze mieszkały kilka miesięcy. Niwińscy – nieco dłużej.
O świcie 22 czerwca 1941 atak artyleryjski zmienił w Drohiczynie
okupację sowiecką na niemiecką. Ostatni akt terroru sowieckiego, wywózka
na Syberię, miał miejsce dwa dni wcześniej. Transport zdążył dojechać do
celu. Front jego nie dognał.
Tych, co jeszcze wczoraj mogli wznosić buńczuczny śpiew: «Jesli
zawtra wojna...», zobaczyliśmy w bieliźnie, stłoczonych na skrzyniach
dwóch ciężarówek uciekających ulicą Ciechanowiecką w kierunku od koszar seminaryjnych. Czy to były potem wraki tych samych pojazdów, tra-
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
413
fionych i zniszczonych na odcinku szosy wystawionym do strzału w pobliżu
kolonii Barszczewskich?
Wskutek ostrzału, oprócz dachu kościoła Pofranciszkańskiego, najbliższe sąsiedztwo domu poczty i magistratu stanęło w ogniu. Pożar objął
zabudowania gospodarcze łącznie z remizą strażacką i sprzętem przeciwpożarowym w niej zgromadzonym, sąsiadującą z nią bóżnicę i szkołę żydowską, dalej dwa drewniane domy Zamułków – do ulicy Lipnej. Po drugiej
stronie ulicy Piłsudskiego spalił się dom Motyczków. Zajmujący się od
obok płonącej szopy szczyt domu poczty, ostrzelanego dookoła – jak potem
policzono – przez sześć pocisków armatnich, ugasili Wacław Niwiński
i mój ojciec.
24 albo 25 czerwca 1941 r. niemieccy żołnierze osadzili w kościele
Panieńskim mężczyzn wyłowionych z domów w Drohiczynie. Był wśród
nich mój ojciec. Areszt trwał do świtu następnego dnia, kiedy to zwolniono
wszystkich zatrzymanych, oprócz dwóch Żydów, co było zapowiedzią losu
trzeciej części mieszkańców miasta.
Po rejteradzie Sowietów część grodzieńskich więźniów wróciła do
Drohiczyna. Wśród nich Józef Szwab, który – już jako Joseph Schwab
– próbował się wcielić w postać burmistrza, zasiąść na burmistrzowym fotelu. Nie powiodło mu się to na długo. Zdetronizował go wkrótce niemiecki
komisarz, który stanął na czele gminy, urzędując w przedwojennym budynku o tym przeznaczeniu. Osobnego urzędu miasta Niemcy nie odtworzyli.
Pocztowcy liczyli na powrót do pracy. Zeskrobali z przedwojennego
emaliowanego szyldu Polskiej Poczty, Telegrafu i Telefonu napacykowaną
warstwę sowiecką i czekali na dalszy bieg wypadków. Poczta, owszem, została uruchomiona, ale zatrudnienie tam otrzymali przyjezdni Niemcy.
Urząd przenieśli do prywatnego domu na początku szosy Sokołowskiej.
Do zwolnionych pokoi po przedwojennym magistracie przeprowadził się z górki Wacław Niwiński i jego rodzina. Na ich miejsce moja matka
przyjęła trzy Sowietki z dziećmi, bezdomne, bo wyrzucone przez prawowitych właścicieli domu na byłym pasie pogranicznym.
Z kolei Niemcy zajęli na areszt dawny gabinet burmistrza oraz
przedpokój i pokój operacyjny poczty. Po przeniesieniu zaś później aresztu
do zbudowanego w tym celu domku przy żandarmerii (w domu Mańków)
opuszczony lokal wraz z sąsiadującym z nim pokojem naszego mieszkania
stał się łupem zapobiegliwego batiuszki Naumowa. Pozyskawszy «przez bufet» przychylność niemieckiego komendanta, zakrzątnął się, żeby się usadowić w tym lokalu. W ślad za tym przyszła seria hałaśliwych wieczornych
imprez z udziałem dobroczyńcy. Uprzedzając niekorzystne dla siebie zmia-
414
Zbigniew Ruczaj
ny na linii frontu i wskutek tego ewakuację Niemców, duchowny zmienił
miejsce pobytu. Jego kolejni następcy przynajmniej nie mieli tak obciążonej
osobistej hipoteki.
Bezpośrednio po przejściu frontu w 1944 roku (ok. 1 sierpnia) nie
było poczty w Drohiczynie. Dopiero około 14 września do mojego ojca dotarło polecenie osobistego odbioru w sowieckim urzędzie pocztowym
w Siemiatyczach dyspozycji co do uruchomienia tu placówki pocztowej.
Wrócił niby z niczym, ale z ważną wiadomością, bo wstrzymany został właśnie proces sadowienia się na nowo władz sowieckich, więc oświadczono
mu nie bez żalu: «zdies’ budiet Polsza».
Rodzące się polskie władze w Drohiczynie to przede wszystkim
wójt. Mianowanego wprowadził umundurowany patron w rogatywce, co
uwiarygodniało prawomocność tego aktu. Osoba kreowanego wójta nie była
nam obca. Był to nasz nauczyciel, przedwojenny wychowawca naszej
pierwszej klasy, Józef Dąbrowa. Przywrócenie statusu miasta, a więc magistratu i burmistrza, to sprawa późniejsza.
Pocztę uruchamiali przedwojenni jej pracownicy: mój ojciec jako
naczelnik, niezniszczalny listonosz Jan Grajewski i na pewno Tomasz Stachura, bo jeszcze wtedy nie ruszała na zachód fala powojennych osadników.
Urząd umieszczono w ocalałym na sowieckim pasie pogranicznym domu
kupca bławatnego Blocha na ulicy Warszawskiej, po sąsiedzku z domemdworkiem, w którym mieszkał kierownik szkoły powszechnej Piotr Ruczaj
z rodziną.
Kiedy Wacław Niwiński zdecydował się przenieść do własnego
domku na Długiej, poczta zajęła zamieszkałą dotąd przez jego rodzinę część
lokalu przedwojennego magistratu. W domu Blocha ulokowała się milicja,
wcześniej rezydująca – śladem policji sprzed wojny – w murowanym domu
felczera Henryka Jabłońskiego na ulicy Ciechanowieckiej.
Wymiana przesyłek pocztowych dokonywana była nieregularnie,
czasem przez wynajmowane doraźnie furmanki. Po uruchomieniu zaś komunikacji samochodowej – tym odnowionym sposobem (po latach – samochodem Łączności). Przynajmniej dwa razy doszło do konfiskaty przez «ludzi z lasu» nadmiarów kasowych urzędu, przewożonych samochodem,
w pocztowym ładunku, na co pokwitowania trafiały później do skrzynki
pocztowej.
Na odbudowę linii telefonicznej do Siemiatycz trzeba było czekać do
1947 roku.
Z czasem doszli jeszcze do personelu urzędu wiejscy listonosze:
Władysiuk, Borówko, Fiedoruk. Ich ważnym zadaniem było szerzenie czy-
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
415
telnictwa prasy: kolportaż i pozyskiwanie nowych prenumeratorów «Chłopskiej Drogi», «Gromady – Rolnika Polskiego», «Przyjaciółki», «Trybuny
Ludu» itp.
Po przesiedleniu się Tomasza Stachury na Pomorze, jego miejsce
w urzędzie zajął Zygmunt Grajewski, syn Jana. Zdobywszy pewną praktykę, wyjechał na kurs szkoleniowy. Jako jego absolwent został naczelnikiem
obwodowego urzędu w Siemiatyczach. Stał się przez to zwierzchnikiem
także pracowników drohiczyńskiego urzędu. W tym m. in. swojego i mojego ojca. Miejsce Zygmunta Grajewskiego w Drohiczynie zajął Józef Radziszewski, późniejszy naczelnik urzędu, następca Franciszka Leszczyńskiego.
W latach powojennych zdarzył się dość długi okres degradacji urzędu pocztowego w Drohiczynie do poziomu agencji. Wymagało to w zasadzie zmian personalnych. Ojciec mój miał już grupę uposażenia wyższą od
dopuszczalnych w agencjach. Oferowano mu więc pracę w Jeziorowskich
albo w Dobrym Mieście – na Mazurach. Ojciec odmówił. Wybrał obniżkę
poborów zamiast wyjazdu.
Cichcem, korzystając z «dojść», spowodowano ok. 1955 r. przeniesienie urzędu z państwowego do prywatnego domu na ul. Brańskiej. Wynikły stąd (ponoszone nie przez inicjatorów tych zmian, ale przez państwowe
przedsiębiorstwo) koszty, jak: wydatki na zmiany w instalacji telefonicznej,
wprowadzenie stałych opłat wynajmu prywatnego lokalu. Dzieło, rozpoczęte nielegalnie, na mocy arbitralnej decyzji przekupnego okupacyjnego funkcjonariusza niemieckiego, zostało cichcem doprowadzone do końca. Łączyły się z tym szykany, tajne i jawne. Zagadnienie legalności przeprowadzonej
w ten sposób prywatyzacji nieruchomości państwowej nie jest przejrzyste.
W 1965 roku Franciszek Leszczyński osiągnął wiek emerytalny.
Chciano mu przedłużyć zatrudnienie. Nie przystał na to”.
Stanisława Leszczyńska w okresie przedwojennym społecznie działała w Caritasie. Również w początkowym okresie po wojnie. Podczas kierowania ośrodkiem zdrowia przez doktor Chariukową była tam zatrudniona
przez pewien czas jako rejestratorka.
Stanisława i Franciszek Leszczyńscy po roku 1965 przebywali jeszcze kilka lat na Podlasiu, po czym przenieśli się do córki Alicji do Kętrzyna.
Franciszek zmarł w 1979 roku, Stanisława – w 1992. Spoczęli w Warszawie, na Bródnie, w grobie najstarszego dziecka.
Zenon Skrzypkowski
Urodził się w Drohiczynie w 1928 roku. Tu spędził dzieciństwo
i młodość i z tego okresu datuje się przyjaźń z autorem niniejszego opraco-
416
Zbigniew Ruczaj
wania. Po uzyskaniu matury w 1948 roku wyjechał na studia prawnicze
i dziennikarskie do Warszawy. Przez blisko 50 lat pracował jako dziennikarz w „Słowie Powszechnym” oraz w Wydawnictwie Archidiecezji Warszawskiej, poświęcając dużo uwagi popularyzacji miasta i regionu.
Fot. 17. Zenon Skrzypkowski
W latach gdy Drohiczyn był w zapomnieniu, jego artykuły przypominały historię i osiągnięcia tego wspaniałego grodu. Jest autorem wspomnień z okresu okupacji niemieckiej i sowieckiej w Drohiczynie oraz
pierwszych lat powojennych w tym mieście. Jest Honorowym Obywatelem
Miasta Drohiczyna.
Zmarł 14 września 2010 roku, pochowany jest na cmentarzu
w Pruszkowie koło Warszawy.
Edward Bujno
Urodził się w Drohiczynie w 1925 roku w rodzinie ziemiańskiej
o niezwykle długiej bo sięgającej początków XVIII wieku genealogii. Dzieciństwo, lata młodzieńcze i nauka w szkołach miejscowych to początek niezwykle ciekawej biografii Edwarda. Sybirak zesłany w 1941 roku. W okresie zsyłki wielkiej rzeszy ludności Drohiczyna na sybir, znalazł się w gronie
300 obywateli i ich rodzin wywiezionych na kilkuletnią tułaczkę.
Jako dorastający chłopak zgłosił się do formowanej Pierwszej Dywizji Kościuszkowców w okolicy Kujbyszewa. W pierwszych miesiącach służył w batalionach roboczych jako furman w pralni wojskowej. Po trzech
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
417
miesiącach pobytu w Kujbyszewie został wcielony do I Armii Wojska Polskiego. Porucznik wojska Polskiego, który w czynnej służbie przeszedł
szlak wojenny od Lenino aż do Berlina. Był kilkakrotnie ranny w bitwach
pod Puławami i na wale Pomorskim. Radiotelegrafista w 2 Samodzielnym
Batalionie Łączności w wojsku przebywał do 1946 roku.
Fot. 18. Edward Bujno
Po zakończeniu działań wojennych pod Berlinem, powrócił do rodzinnego Drohiczyna, gdzie włączył się w różnoraką działalność zawodową
w Urzędzie Miasta, w organizacjach społecznych, kombatanckich.
Zasłużony dla Kościoła i Społeczności Drohiczyna. Był organizatorem koła Sybiraków, w której to działalności skupił byłych zesłańców. Z jego inicjatywy powstał „Panteon Pamięci”, ze zbiorem wspomnieniowych
tablic, żołnierzy z okresu Powstania Styczniowego 1863 roku, Powstania
Warszawskiego 1944 roku, uczestników walk w 1939 roku, w oddziałach
partyzanckich, pomordowanych prze NKWD i Gestapo w czasie trwania
okupacji sowieckiej i niemieckiej, bohaterów podziemia, skazanych na tortury, więzienia i śmierć wyrokami sądów postkomunistycznego państwa.
Przez długie lata był czołowym orkiestrantem orkiestry dętej przy
drohiczyńskiej Ochotniczej Straży Ogniowej. Był członkiem Ochotniczej
Straży Ogniowej w Drohiczynie i uczestnikiem wielu akcji w gaszeniu pożarów. Człowiek o nieograniczonej potrzebie pracy dla swojego miasta,
środowiska i całego regionu.
418
Zbigniew Ruczaj
Edward Bujno odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu
Odrodzenia Polski w 1975 roku i wieloma odznaczeniami bojowymi. Jego
żona Maria „Lila” Bujno z domu Turowska, była wychowanka miejscowych szkół podstawowej i Gimnazjum. Po ukończeniu studiów długoletnia
nauczycielka młodzieży. Oboje pochowani na miejscowym cmentarzu, oboje zapisani w pamięci wielkiej rzeszy mieszkańców ziemi Drohickiej.
Edward Bujno zmarł w wieku 83 lat w dniu 3.06.2008 roku.
Fot. 19. Maria Bujno
Maria Bujno zmarła w wieku 81 lat, w dniu 3.03.2009 roku.
Andrzej Bujno
Syn Czesława Bujno, kolegi szkolnego autora niniejszego opracowania i Wandy Bujno − technika farmacji − koleżanki tej samej co autor
specjalności zawodowej. W poczet postaci ważnych w historii Drohiczyna
wpisał się nie tylko jako prawowity obywatel tej społeczności, ale również
jako utalentowany działacz społeczny i wieloletni burmistrz tego miasta.
Andrzej Bujno urodził się 23 listopada 1957 roku w Drohiczynie
gdzie spędził lata dzieciństwa i młodości. W rodzinnym mieście uczęszczał
w latach 1964-1972 do szkoły podstawowej, a w latach 1972-1976 do Liceum Ogólnokształcącego im J.I. Kraszewskiego, gdzie uzyskał świadectwo
dojrzałości.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
419
Po zdaniu egzaminów wstępnych na studia, w latach 1976-1981 kontynuował naukę na Politechnice Warszawskiej, Wydziale Transportu, gdzie
uzyskał tytuł mgr inżyniera. Spełniając ówczesne wymagania dla absolwentów szkół wyższych, odbył roczne szkolenie wojskowe w szkole podchorążych. Po spełnieniu obowiązku wobec wojska, w 1982 roku powrócił do rodzinnego Drohiczyna i podjął pracę w charakterze nauczyciela fizyki i wychowania technicznego w Liceum Ogólnokształcącym w Drohiczynie.
Fot. 20. Andrzej Bujno
Ambitna i ciekawa świata osobowość Andrzeja Bujno kieruje go do
Warszawy, gdzie w ciągu kolejnych 9 lat pracuje w swoim zawodzie inżyniera transportu w różnych instytucjach państwowych. W tym czasie poznaje swoją przyszłą żonę Jolantę z d. Matwiejczuk i zawiera w 1984 roku
związek małżeński, z którego ma dwoje dzieci − syna Marcina (1985) i córkę Martę (1989). W 1992 roku powraca do rodzinnego miasta gdzie obejmuje funkcję burmistrza w Urzędzie miasta i Gminy.
Andrzej Bujno pełnił obowiązki burmistrza z pełnym zaangażowaniem i fachowością. Realizował projekty związane z prowadzonymi inwestycjami w mieście i w gminie, w tym z budową nowych pomieszczeń szkoły.
Fatalne zdarzenie przerywa jego działalność dla społeczności Miasta
Drohiczyna i Gminy. W tragicznym wypadku drogowym, tuż na przedmie-
420
Zbigniew Ruczaj
ściach Drohiczyna kończy życie wraz z synem Marcinem. Trudno wyrazić
żal i smutek, z utraty przez społeczność Drohiczyna, cenionego burmistrza,
dobrego fachowca, dobrego człowieka i ojca rodziny. Dzień 2 grudnia 2000
roku, w pamięci wielu mieszkańców Drohiczyna zapisany jest na zawsze
jako najsmutniejszy i niewytłumaczalny.
Andrzej Bujno wraz z synem Marcinem, jest pochowany na cmentarzu miejscowym. Edward Bujno (1925-2008) i Andrzej Bujno (1957-2000)
to wspaniali potomkowie starej rodziny Bujnów usadowionej na Ziemi Drohickiej, której korzenie sięgają siedemnastego stulecia.
Klub Drohiczyniaków − o nas samych
Istniejący od 1970 roku Klub Drohiczyniaków w Warszawie skupił
i do dziś łączy wychowanków gimnazjum drohiczyńskiego, ludzi, którzy
z różnych powodów wyjechali z Drohiczyna i osiedlili się w Warszawie
bądź w okolicznych miejscowościach. Są to przedstawiciele różnych specjalności zawodowych, różnego stopnia wykształcenia, zainteresowań.
Wszystkich łączy zakorzeniona w głębi serca więź z rodzinnym miastem
i szkołą, potrzeba interesowania się tamtejszymi sprawami.
Klub w pierwszych latach działalności liczył około 200 członków.
W dniu dzisiejszym skurczył się do kilkunastu najwytrwalszych członków,
już często w podeszłym wieku (70-90 lat.) Zebrania odbywały się 1 raz
w miesiącu (pierwszy wtorek po 15 każdego miesiąca), w różnych salach
klubowych, świetlicach, kawiarniach. Trudno wymienić wszystkich prezesów, niemniej należy wspomnieć założycieli klubu − profesora polonistyki
Sylweriusza Traugutta, Zenona Skrzypkowskiego i Leonarda Barszczewskiego.
Klub w swojej działalności miał okresy bardziej aktywne i mniej
znaczące, ale zawsze zainteresowania członków wiązały się ze sprawami
drohiczyńskimi jak:
• Starania w sprawie decyzji budowy nowej szkoły, które trwały wiele lat
ale zostały uwieńczone sukcesem. Piękną szkołę wybudowano w 1990
roku i młodzież mogła podjąć naukę w pięknej i nowocześnie wyposażonej szkole;
• Organizacja zjazdów rocznicowych wychowanków (50-lecie, 70, 90 lecie);
• Zbieranie materiałów historycznych, dotyczących zdarzeń wojennych,
wywózki na Sybir, działalności konspiracyjnej w czasie okupacji sowieckiej i niemieckiej oraz po wojnie;
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
•
421
Współudział w tworzeniu listy poległych, zamordowanych, torturowanych i wywiezionych na zesłanie. W tych poczynaniach klub utrzymywał stały kontakt z władzami miasta Drohiczyna, parafią i Kurią biskupią, z kierownictwem, szkoły i wszystkimi organizacjami działającymi
na terenie miasta.
Klub był fundatorem pomników i tablic pamiątkowych:
• popiersie patrona szkoły Józefa Ignacego Kraszewskiego i tablica pamiątkowa z okazji 50-lecia Gimnazjum (1969 rok);
• pomnik Podziemnego Państwa Polskiego z udziałem Fundacji „Pomagamy”;
• pomnik zamordowanych członków AK na cmentarzu w panteonie pamięci;
• kamień z tablicą z okazji 90 rocznicy bitwy 1920 roku (w parku muzeum historycznego);
• tablica w kościele Franciszkańskim upamiętniająca proces członków AK
(Romanowscy i inni);
• tablica upamiętniająca czyn bohaterski Tadeusza Wasilewskiego − z czasu bitwy nad Bzurą 1939 rok;
• tablica na grobie Pułkownika Michała Nowakowskiego;
• wydawnictwa książkowe (Zenona Skrzypkowskiego, Zbigniewa Ruczaja, pamiętniki zjazdowe i inne wydawnictwa i artykuły).
Przez cały czas czterdziestu kilku lat związani wspomnieniami i sercem z rodzinnym miastem, mamy świadomość, że nieuchronnie liczba
członków zmniejsza się, przy jednoczesnym braku zainteresowania członkostwem w klubie młodszych pokoleń Drohiczyniaków.
Wreszcie starsi tracą siły i możliwość energicznej pracy na rzecz
kultywowania tradycji i więzi ze szkołą i miastem. Jest oczywiste, że sercem, pochodzeniem, tradycją związani z Drohiczynem i chcielibyśmy, ażeby jak najwięcej obywateli tej ziemi przedstawić w niniejszym opracowaniu. Pozostaje jednakże świadomość, że dokonanie takiego kompleksowego
podsumowania przerasta możliwości autora i jego współtwórców.
To niemniej do czasu posiadania sprawności umysłowych i możliwości fizycznych mamy potrzebę dokonywania pewnych uzupełnień listy
znakomitych obywateli naszego miasta.
Członkowie Klubu:
• Zbigniew Ruczaj, prezes
• Zofia Haczyńska (z d. Chomko)
• Halina Borowy (z d. Mańko)
422
•
•
•
•
•
•
•
•
•
•
Zbigniew Ruczaj
Tadeusz Bujno
Alicja Grzybowska (z d. Markiewicz)
Jan Komar
Anna Koprowska
Zofia Koprowska
Barbara Korzuchowska
Elżbieta Lipińska (z d. Władysiuk)
Zenon Leszczyński
Brunon Markiewicz
Daniel Mirkowicz
Autor ubolewa nad brakiem erudycji i małą fachowością w zbieraniu
informacji, brakiem przygotowania merytorycznego, upośledzoną pamięcią,
które wpływają na zakres i wartość niniejszego opracowania.
Jednocześnie przekazuje podziękowania tym wszystkim, członkom
rodzin, znajomym, kolegom za pomoc i wsparcie w czasie przygotowania
niniejszego opracowania. Przeprasza wszystkich, których nie uwzględnił
w rejestrze zasłużonych obywateli Drohiczyna. W szczególności odnosi się
to do duchowieństwa − księży i sióstr zakonnych, którzy w historii Drohiczyna zapisali się jako wybitnie zasłużeni dla sprawy umacniania polskości,
edukacji i wszelkich działań na rzecz społeczności tego miasta. Ich biografie
dostępne są w licznych opracowaniach.
Autor dziękuje również Pani Alinie Śmiałowskiej z Agencji Wydawniczej „Kangur” w Warszawie za techniczną pomoc w opracowaniu zdjęć
i życzliwe konsultacje.
Summary
The elaborate refers to the former time of history of Poland. Regained territories in 1918, previously annexed by Russia were short of man
power e.g. various specialists in particular teachers.
The large group of professionals came to the Podlasie province and
to Drohiczyn from Galicia (province belongin g temporary to the AustriaHungary empire).
History of persons actively engaged in the education, health care and
administration work in Drohiczyn is presented.
Z Galicji i innych stron Polski do Podlasia…
423
Literatura
Ludwik Dziedziecki, Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych
krajów słowiańskich, tom X, Warszawa, 1889.
Założenia ideowe pracy wychowawczej w galicyjskich szkołach ludowych.
Stefan Możdżeń, www.pedkat.pl.
N. Klatka, Polskie żywe torpedy, Gdańsk 1999.
Barbara Mioduszewska, Wojenne losy Drohiczyniaków, Drohiczyn 1997.
Pół wieku − w 50 rocznicę powstania Liceum Ogólnokształcącego w Drohiczynie, Drohiczyn 1971.
Drohiczyn nad Bugiem 70 lat szkoły, Drohiczyn 1989.
Informacje nie publikowane: Jolanta Bujno, Krystyna Brańska z d. Płatak,
Anna i Zofia Koprowskie, Zenon Leszczyński, Stanisław Nazarewski, Antoni i Natalia Odorczuk, Irena Paprocka, Katarzyna Twarowska (z domu
Ochędalska).

Podobne dokumenty