MORRO - broszura

Transkrypt

MORRO - broszura
hm. Andrzej Romocki „Morro”
(16. 04. 1923 – 15. 09. 1944)
„Każde życie ludzkie jest bezcenne. Każdy z poległych towarzyszy Andrzeja Morro ofiarował życie narodowi.
Ani mniej ani więcej niż Andrzej. Ale śmierć Andrzeja była także ciosem w zespół. Andrzej Morro bowiem stał
się w toku walk powstańczych uosobieniem Rudego, nadzieją Zośki, wcieleniem ideałów szaroszeregowych.”
Aleksander Kamiński
„Chłopcy bardzo się kochali, mimo
zasadniczych
różnic
w
charakterze
i usposobieniu. Młodszy Jaś i o dwa lata
starszy Andrzej”.
Ojciec Andrzeja – Paweł Romocki, minister kolei, poseł na Sejm, dyrektor Unii
Polskiego Przemysłu Górniczo – Hutniczego, jeden ze „sterników Państwa
Polskiego”, autor listów do synów, które do dziś stanowią wzór mądrego
kształtowania charakterów”.
Matka – Jadwiga Romocka z domu Niklewicz z synami. „Andrzej
urodził się w szczęśliwym domu. Paweł za jego progiem
pozostawiał wszystkie kłopoty”.
„Andrzej – uczeń warszawskiej Szkoły Ziemi Mazowieckiej, harcerz 21 WDH
im. Ignacego Prądzyńskiego (ok. 1933r.)”.
Zdjęcie Andrzeja ze świadectwa maturalnego. (Maturę zdał w 1941r.)
„Ocena Jędrka jest zasłużona, bo każdy nauczyciel jest pewien, że Jędrek uczciwie umie
na piątkę, a to nie zawsze tak bywa – nie każdy maturzysta wychodzi ze szkoły tak
gruntownie przygotowany do dalszych studiów. – Kochamy go za to wszyscy i żegnamy
z żalem prawdziwym”.
Urodził się w dniu 16 kwietnia 1923 roku w Warszawie, jako syn Pawła i Jadwigi z domu Niklewicz. Miał
o dwa lata młodszego brata Janka „Bonawenture”, z którym należał do Grup Szturmowych.
Ojciec wywierał na całą rodzinę niezwykły urok. Owocem tej przyjaźni jest fakt drobny, ale ważny, gdy
trzeba było wybrać pseudonim konspiracyjny, Andrzej podał: „Morro”. Był to pseudonim ojca
z konspiracyjnych czasów poprzedniej generacji, utworzony z przestawienia dwóch pierwszych sylab nazwiska
Ro - mo - cki. Dnia 28 czerwca 1940 roku ginie Ojciec - Paweł Romocki, zmiażdżony ciężarówką przez pijanego
Niemca. Po tragicznej śmierci ojca chłopcy pragnęli stać się jego kontynuacją, być działaczami społecznymi żołnierzami. A matka? Z matką można było prowadzić niekończące się "zasadnicze" rozmowy i dyskusje, była,
więc "równą" mamą.
Był wysokim, postawnym chłopcem o jasnych blond włosach, niebieskich oczach i podłużnej, regularnej
twarzy. Gdy Niemcy zajęli Warszawę i ludzie z konieczności zetknęli się z hitlerowsko-rasistowskimi teoriami,
koledzy zaczęli pokpiwać, iż Andrzej jest typowym nordykiem. Próbował udowadniać, że nordykiem nie jest,
gdyż tęczówki ma niezupełnie niebieskie, a na twarzy trochę piegów, których nie uwzględniają żadne
rasistowskie charakterystyki czystych Germanów. Nie pomogło - koledzy, wyczuwając, iż trafili na "słaby
punkt" Andrzeja, uporczywie głosili jego nordyckość. Nieszczęśliwy chłopiec dźwigał przez wiele pierwszych
miesięcy okupacji tajemną udrękę swej nordyckości, aż po pewnym czasie przestali się tym interesować
koledzy i zapomniał o tym sam Andrzej. Zapomniał tym łatwiej, iż teraz zaczęły docierać doń nowe głosy o jego
wyglądzie - głosy dziewcząt. Że jest przystojny. Tylko wargi ma zbyt chłopięce, prawie dziecinne. Andrzej, więc
zaczął zastanawiać się, czy nie ma jakiegoś sposobu na nadanie im bardziej męskiego wyglądu.
Młody człowiek z każdym miesiącem okupacji coraz mniej interesował się swym wyglądem
zewnętrznym, a coraz bardziej pogrążał w świat wewnętrzny, świat myśli. Fakty codziennej hitlerowskiej
przemocy wywoływały mocne, gwałtowne pragnienie sprawiedliwości i prawdy. Nie wiadomo, kiedy i jak,
niemal z miesiąca na miesiąc, uroczy chłopiec przekształcał się coraz wyraźniej w gorliwego wyznawcę tych
idei. Na stosunkach koleżeńskich ta Andrzejowa przemiana zaważy o tyle, iż dla przyjaciół Andrzej Morro
stanie się niejako człowiekiem o dwóch duszach: miły kompan, wierny towarzysz – w pewnych chwilach
zmienia się nagle w bezkompromisowego, twardego głosiciela prawdy. Andrzej - uroczy kolega, przyciąga i
zespala, Andrzej - uporczywy realizator czystej linii postępowania tak, że wprawdzie pociąga niektórych, lecz
zraża innych. Zwano go niekiedy Andrzejem Filozofem.
Przed wybuchem wojny był uczniem gimnazjum i liceum Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej. Nie zdążył
zdać matury w dwudziestoleciu Polski niepodległej, trwającym po długiej niewoli, w latach 1918 -1939. Andrzej
jest wyrobiony sportowo. Był dobrym strzelcem. Dobra kondycja fizyczna stanie się w wojskowych perypetiach
Andrzeja bardzo cenną oprawą dla jego wartości wewnętrznych. Połączenie tych dwóch cech dać może w
okresie walki zbrojnej szczególnie korzystne wyniki. Zarówno małą, przedwojenną maturę, jak i maturę
"wielką", robioną na konspiracyjnych kompletach, zdał na "bardzo dobrze" w 1941 roku.
A pamiętać trzeba, że w tym czasie kierował mokotowskim środowiskiem organizacji samokształceniowej
"PET", co w języku greckim oznaczało - przyszłość. To środowisko, podobnie jak żoliborski oddział "PET",
przeszło później do konspiracyjnego harcerstwa męskiego, które było ukryte pod kryptonimem "Szare
Szeregi".
Od 1942 roku, używając pseudonimu 'Morro', był drużynowym w hufcu 'Rudego' o kryptonimie "SAD"
na Mokotowie. Niewinna ta nazwa stanowiła kryptonim wyrazów sabotaż i dywersja. W tym samym hufcu był
również Janek Romocki „Bonawentura”. Zaprzyjaźnił się z Rudym i z Zośką.
W dniu 20 sierpnia 1943 roku, jako wybijający się i uzdolniony drużynowy, zdał 'egzamin bojowy' w akcji
"Sieczychy", kiedy to żołnierzom GS-ów wyznaczono atak na posterunek graniczny w ramach wykonywanej
akcji "Taśma". W akcji zakończonej zdobyciem posterunku zginął tylko jeden członek grupy - oficjalnie
obserwator akcji: Tadeusz Zawadzki „Zośka” .
Śmierć „Zośki” w Sieczychach zamknęła jeden i otworzyła drugi rozdział historii Warszawskich Grup
Szturmowych. 10 dni po walce w Sieczychach 1 IX 1943 r. na miejsce dotychczasowego Oddział Szturmowy
"Jerzy", do życia powołany został batalion, któremu na cześć poległego d-cy Grup Szturmowych Tadeusza
Zawadzkiego, nadano nazwę "Zośka". W związku z odejściem "Agatu" do innych zadań, w macierzystej "Zośce"
nastąpiła reorganizacja; 2 kompanię objął Andrzej 'Morro', a 3-cią - nowotworzoną - 'Giewont'.
„Morro” był dowódcą 2. Kompanii "Rudy". 15 września 1944 roku padł nad brzegiem Wisły, w pobliżu
kościoła Świętej Trójcy, trafiony niemiecką kulą prosto w serce. Miał wówczas 21 lat. Jego dziewiętnastoletni
brat Jan, ps. "Bonawentura" - podharcmistrz, żołnierz tego samego batalionu - zginął 18 sierpnia od wybuchu
bomby lotniczej. Był poetą. Pozostał po nim piękny wiersz "Modlitwa Bonawentury", często śpiewany przez
powstańców.
O Andrzeju:
„ – Andrzej był typem dowódcy, który zawsze eksponował harcerskość naszego życia i walki, nie tylko zewnętrznie –
poprzez noszenie przez całe Powstanie krzyża harcerskiego i zwracanie się per „druhu”. On miał do końca sposób bycia
harcerski. Nie wojskowy. Mimo że w opinii przełożonych, z Radosławem na czele, był uważany za jednego
z najwybitniejszych dowódców”.
„Sumienny, skupiony i poważny. Ale jednocześnie świetny sportsmen. Skakał o tyczce, grał w siatkówkę, koszykówkę,
znakomicie strzelał. Bardzo systematyczny, utrzymywał w swych rzeczach wzorowy porządek. (…) Bardzo wymagający
wobec siebie, wiele wymagał od innych”.
Materiały w większości pochodzą z książek:
„Zośka i Parasol” – Aleksander Kamiński
„To „Zośki” wiara!” – Barbara Wachowicz
Inne źródła – strony internetowe drużyn harcerskich, fora historyczne, strona Muzeum Powstania Warszawskiego i inne.
Zebrane i opracowane przez zastęp MEKSYK

Podobne dokumenty