robocza wersja PL galicja
Transkrypt
robocza wersja PL galicja
Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia publikacja on-line współfinansowana w ramach programu Patriotyzm Jutra 2014 realizowanego przez Muzeum Historii Polski Publikacja dostępna na wolnej licencji Creative Commons 3.0 także w wersjach ukraińskiej i angielskiej Pomysł, redakcja, koncepcja: Aleksandra Zińczuk Układ graficzny, skład: Urszula Panasiuk Konsultacja naukowa: Grzegorz Motyka Korekty: Krzysztof Bąk, Wiera Meniok, Andrii Sawanieć Tłumaczenia: Andrii Galaidin, Wiera Romanyszyn, Andrii Sawanieć, Viiktoria Vlasiuk Sergii Miroshnychenko, Galyna Shportko Składamy szczególne podziękowania wszystkim naszym rozmówcom, konsultantom, wolontariuszom oraz partnerom projektu. Projekt realizowany przez Stowarzyszenie Panorama Kultur przy pomocy partnerskich organizacji i współfinansowany z programu Patriotyzm Jutra 2014 prowadzony przez Muzeum Historii Polski w Warszawie. PARTNERZY Grupa Mowa Żywa, Instytut Narodoznawstwa we Lwowie, Fundacja Muzeum i Festiwal Brunona Schulza w Drohobyczu, Centrum Polonistyczno-Informacyjne im. Igora Menioka w Państwowym Pedagogicznym Uniwersytecie im. Iwana Franki w Drohobyczu, Stowarzyszenie Artystyczne Teatr „Alter”, Konsulat Generalny RP w Łucku, Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP Lublin–Drohobycz–Lwów–Warszawa 2014 Spis treści I Ramy teoretyczne Zróżnicowanie regionu – okoliczności – tło historyczne Aleksandra Zińczuk, Wprowadzenie Mariusz Sawa, Galicja Wschodnia w roku 1944 (rys historyczny) Leon Popek, Coraz trudniejsza pamięć II Analizy, interpretacje na podstawie zebranych relacji Aleksandra Zińczuk, Metodologia programu Pojednanie przez trudną pamięć: szanse i ograniczenia Hanna Zaremba, Osobliwości konstruowania rzeczywistości społecznej: zestawienia na podstawie relacji o wydarzeniach II wojny światowej oraz o współczesnych działaniach wojennych na Ukrainie Oksana Hodovanska, Wielokulturowa Galicja Wschodnia w świetle relacji mówionych – analiza porównawcza wybranych aspektów Grzegorz Józefczuk, Misja pojednania, misja rozmowy III Varia Petro Chornyi, Małżeństwa międzyetniczne w Galicji w okresie międzywojennym Bohdan Lazorak, Epizody z historii Młynek Szkilnykowych i Siwkowych koło Drohobycza (1919– 1947) s. Wiktor Peńko, Droga do porozumienia (dotyczy ukraińsko-polskiego konfliktu podczas II wojny światowej I w czasie powojennym) IV Materiały, narzędzia Materiał – kwestionariusz pytań Materiał ikonograficzny – mapy, stare fotografie od świadków Fotodokumentacja V Zespół Noty biograficzne Aleksandra Zińczuk Wprowadzenie Niniejsza publikacja w formie elektronicznej ma charakter sprawozdawczy i analityczny. Zebrane w tym miejscu materiały dotyczą zasadniczych zagadnień, jakie postulują od 2012 roku cele projektu Pojednanie przez trudną pamięć i jego ostatnich efektów w ramach tegorocznej kontynuacji działań pod nazwą Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia. Celem zaś tego kompleksowego działania jest upowszechnianie historii najnowszej z jej dobrymi przykładami niesienia pomocy pomimo wieku XX. – wieku wojen, zagłady, ruchów faszystowskich i totalitaryzmów, które destrukcyjnie wpływały na funkcjonowanie społeczeństw całej Europy. Czasu, w których każdy człowiek, dokonując etycznego wyboru przeciwstawia się złu totalitaryzmów XX wieku. W tym roku mija siedemdziesiąt lat, kiedy w 1944 r. działania nacjonalistycznego ruchu OUN-UPA zintensyfikowały się na terenach Galicji Wschodniej, gdzie ucierpiała polska ludność cywilna. Inicjatywa skupia się na odnajdywaniu kolejnych pozytywnych przykładów humanitarnej postawy wobec drugiego człowieka w trudnych czasach wojny i szkodliwych nacjonalizmów. Od 2012 roku projekt szerzy akcję społeczną na rzecz wzmacniania polsko-ukraińskiego pojednania, dokumentując wspólne świadectwa relacji polsko-ukraińskich oraz niesienia wzajemnej pomocy. Pierwsze badania dotyczyły Wołynia, gdzie okres czystek etnicznych prowadzonych przez OUN i UPA na ludności polskiej przypadł głównie na rok 1943, czas największych pogromów. Zadaniem badaczy jest odnalezienie i przypominanie o osobach ratujących z obu stron. Należą do nich Ukraińcy ratujący Polaków podczas rzezi wołyńsko-galicyjskiej oraz Polacy pomagający Ukraińcom między innymi w czasie akcji odwetowych czy wysiedleńczych. Zbiór tekstów zawiera omówienia i syntezy z przeprowadzonych nagrań ze świadkami historii, głównie z terenu dawnej Galicji Wschodniej (Ukraina Zachodnia), a także sporadycznie na Lubelszczyźnie i w wybranych miastach polskich. Pracę z ekspedycji oraz wspólnych doświadczeń polsko-ukraińskich prezentują osoby biorące bezpośredni udział w projekcie, tj. przeprowadzające wywiady, dokonujące transkrypcji, opracowań, sięgając po specjalistyczne narzędzia interpretacyjne, przygotowując studium przypadku, a także zaproszeni konsultanci. Pierwsza część tekstów ma ramowy charakter i sygnalizuje konteksty pod względem historyczno-etnograficznotopograficznym. Część analityczna przybiera specyfikę raportu, w której autorzy dzielą się swoimi obserwacjami, wyborem dokumentacji, w tym też zapisanymi najnowszymi materiałami – świadectwami ustnymi. Zabrakło wśród najnowszych publikacji w tym roku orędownika badań na ternie dawnej Galicji, wybitnego historyka, nieodżałowanej pamięci Roberta Kuwałka. Jeszcze niedawno badacz podkreślał, że obraz życia podczas okupacji Galicji Wschodniej w czasie II wojny światowej nie został wciąż dokładnie przebadany. Wskazywał pojedyncze publikacje omawiające losy ludności cywilnej we Lwowie lub polsko-ukraińskiego konfliktu i brak zupełnego omówienia postaw mieszkańców choćby w odniesieniu dystryktu Galicja wobec zagłady Żydów1. Tego rodzaju pierwsza ekspedycja i unikalna formuła projektu ma ambicję wypełnienia luki w badaniach z okresu II wojny światowej i historii najnowszej na temat wspólnych relacji obu narodów, podejmując problematykę rozliczania się z własną historią i polityczną pamięcią, tak potrzebą dla wejścia w demokratyczną debatę międzynarodową. Poza pracą badawczą inicjuje działania pragmatyczne, jak upowszechnianie wiedzy na dany temat, informowanie opinii publicznej poprzez publikacje, spotkania, animację lokalnych społeczeństw i sieci internetowej. Program stara się w nowatorski sposób upamiętniać ofiary zbrodni na ludności cywilnej na Wołyniu i Galicji Wschodniej oraz bohaterskie postawy wielu Ukraińców i Polaków. Nie poznamy nigdy całościowej liczby ani jednych, ani drugich. Nie powinno to oznaczać, że mamy pozostać obojętni. Natomiast możemy przybliżać się do prawdy i promować zachowania humanitarne oraz idące za nimi wybory etyczne. Jeśli nasza praca przyczyni się do wzmacniania wzajemnego dialogu, jak też w perspektywie jednakowoż do badań nad pamięcią, to będzie prawdziwy wymierny efekt. Celnie zauważył początek studiów w tej subtelnej materii w 1990 roku Alan Baddeley, psycholog pamięci: Filozofowie spekulowali na temat pamięci przez przynajmniej 2000 lat, ale jej naukowe badanie rozpoczęło się dopiero 100 lat temu2. Publikacja została przygotowana z myślą zarówno o znawcach przedstawionej tu problematyki, jak 1 Robert Kuwałek wieloletni pracownik Państwowego Muzeum na Majdanku w Lublinie zmarł niespodziewanie w 2014 r. podczas jednej ze swoich wizyt studyjnych we Lwowie. Jeszcze w 2013 roku konsultował projekt i dawał wskazówki dotyczące wspomnień oraz potrzeby zbadania w Galicji Wschodniej miejsc interesujących pod względem historycznym. Zob. Robert Kuwałek, Ratujący, ratowani, wydający,wydawani. Żydzi, Polacy i Ukraińcy – zarys obrazu, w: Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943/Поєднання через важку пам’ять. Волинь 1943/ Reconciliation through Difficult Remembrance. Volhynia 1943. Pomysł, wybór, wstęp i red. Aleksandra Zińczuk, Lublin 2012, wyd. Stowarzyszenie Panorama Kultur, druk: Drukarnia Petit, 1000 egz., ss. 61–70. Publikacja dostępna także w języku uriańskim i angielskim na stronie: http://www.pk.org.pl/publikacje/pojednanie_przez_trudna_pamiec_wolyn1943.pdf (efekt pierwszej części projektu z 2012 roku). 2 Za: Douwe Draaisma, Machina metafor. Historia pamięci, przeł. Robert Pucek, Warszawa 2009, s. 13. i szerszemu gronu odbiorców, w tym poza Polską i Ukrainą. Zachęcamy do przyłączenia się do konsultacji społecznych. Czekamy na Państwa rekomendacje, opinie, przydatne informacje zwrotne pod adresem: [email protected]. Państwa głosy są ważne, szczególnie że program jest rozwijany na różnych obszarach. Wkrótce do publikacji zostaną dołączone dodatkowe materiały z zebranych relacji, tak jak transkrybowane i opracowane fragmenty zarejestrowanych wypowiedzi. Dziękuję autorom artykułów za różne tezy i punkty widzenia. Za współpracę szczególnie partnerom ukraińskim, którzy stają się aktywnymi współrealizatorami programu. Także w ich imieniu dziękujemy wszystkim świadkom, którzy zechcieli z nami rozmawiać i budują swoimi świadectwami uniwersalny wymiar pojednania. Mariusz Sawa Galicja Wschodnia w roku 1944 (rys historyczny) Podróż po Galicji Wschodniej u progu XX wieku dostarczyłaby wielu niezapomnianych, pozytywnych wrażeń. Obraz tej krainy z perspektywy podróżnika jadącego koleją odmalował po mistrzowsku Martin Pollack3. W pamięci zwiedzającego pozostaje wielobarwny region z wielokulturowością i wszelkimi osobliwościami, których dzisiaj już praktycznie nie dostrzeżemy. W wyniku II wojny światowej odwieczny porządek został unicestwiony. Mieszkańców tej ziemi dotknęła tragedia, z którą dzisiaj muszą się zmierzyć ich potomkowie, historycy, a także politycy. Warto w tym miejscu przypomnieć w jaki kontekst wpisują się wydarzenia tragicznego roku 1944 oraz pokazać złożoność problematyki związanej z tą datą. Galicja swego czasu wraz z Wołyniem stanowiła ruskie państwo, które w końcu XIV wieku znalazło się pod władaniem polskim i litewskim. W wyniku I rozbioru Rzeczpospolitej Galicja Wschodnia i Zachodnia przypadła Austro-Węgrom4. Od początku XIX wieku zaczęły się tu krzyżować interesy polskie i ruskie (ukraińskie). Obie grupy liczyły na utworzenie własnego państwa w jej ramach. Dochodziło do współpracy zarówno politycznej jak i kulturalnej między oboma narodami. Jednakże wraz z polaryzacją stanowisk, radykalizacją żądań i krystalizacją narodowych interesów porozumienie stawało się coraz trudniejsze5. Kilkakrotne próby ugody przerwał wybuch I wojny światowej, którą zarówno Polacy jak i Ukraińcy starali się wykorzystać do swoich celów tworząc militarne jednostki mające stać się kadrą przyszłych armii państwowych. U jej końca obie nacje rozpoczęły, jak to zauważył Michał Klimecki, wojnę o swoją ojczyznę – Galicję Wschodnią. Stolica regionu Lwów stał się na krótko siedzibą władz Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej zjednoczonej w styczniu 1919 roku z Ukraińską Republiką Ludową (UNR). Ukraińcy zawartą z Polakami umową z wiosny 1920 roku oddającą Galicję Wschodnią i inne terytoria Polsce za cenę uznania UNR i sojusz antybolszewicki, nie byli usatysfakcjonowani. Polską rozczarowali się jeszcze bardziej, gdy ta ponad głowami władz demokratycznej Ukrainy porozumiała się w 1921 roku w Rydze z Rosją. Do 1923 roku, zanim zapadła decyzja na gruncie międzynarodowym, iż Galicja Wschodnia będzie należeć do Polski, część Ukraińców miała 3 4 5 M. Pollak, Po Galicji, Wołowiec 2007. O. Turij, Zowniszni ta wnutriszni kordony Hałyczyny 1772–1997, „Nezałeżnyj Kulturnyj Czasopys «Ji»”, nr 11, 1997, s. 4–7. F. Steblij, Ukrajinci i Polaky Hałyczyny w 30–40 rr. XIX st.: poszuky politycznoho partnerstwa, „Istoriohraficzni Doslidżennja Ukrajiny”, 2003, s. 98–113; L. Zaszkilniak, Polsko-ukrajinskyj spir za Hałyczynu na początku XX st.: miż istorycznoju swidomistju ta realijamy, „Istoriohraficzni Doslidżennja Ukrajiny”, 2003, s. 144 –155. nadzieję na utworzenie w tym rejonie autonomicznego państwa. Polacy zaś, by nie drażnić Ukraińców i nie przegrać sprawy Galicji na arenie międzynarodowej obiecali im autonomię w ramach Polski. Potem nastroje obu grup zaczęły się ponownie radykalizować. Galicja Wschodnia została w 1920 roku podzielona na województwa lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie. Z chwilą wybuchu II wojny światowej została zajęta przez armię radziecką, zaś po napaści Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku jako dystrykt została włączona do Generalnego Gubernatorstwa. Tragedia Polaków w Galicji Wschodniej, zbrodnie jakich doświadczyli ze strony Ukraińców w 1944 roku, jest więc częścią konfliktu polsko-ukraińskiego lat 40 XX wieku, jak zauważył Taras Hunczak – sporu o korzeniach historycznych, który przybrał na sile w latach 30. i wynikał z pretendowania obu narodów do tego samego terytorium. Z chwilą wybuchu wojny, jak uważa Ihor Iljuszyn, Polacy nie dopuszczali myśli, że po wygranej aliantów ktokolwiek podda w wątpliwość przynależność dawnych województw wschodnich RP do Polski. Jest to stwierdzenie bardzo ogólne, na którego uszczegółowienie nie ma miejsca, bowiem główne pytanie brzmi – co wydarzyło się w Galicji Wschodniej w 1944 roku? W pierwszej chwili na myśl przychodzą symbole martyrologii polskiej związane z takimi miejscami jak klasztor w Podkamieniu, czy wieś Huta Pieniacka. Pobrzmiewa również słynny cytat z rozkazu OUN zalecający zniszczenie wszystkich polskich kościołów, wycięcie przydomowych drzew i zburzenie domów. Ukraińcy bowiem mieli nadzieję na to, że polskie rządy w Galicji Wschodniej już nigdy nie powrócą, że istnieje szansa na stworzenie niepodległego państwa ukraińskiego, niezależnego od Polski jak i Związku Sowieckiego. Dominującą siłą ukraińską na wymienionym terenie w 1944 roku była Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińska Powstańcza Armia w liczbie około dziesięciu tysięcy żołnierzy. Pierwszym wrogiem wedle nacjonalistów, którego należało usunąć i można to było zrobić najmniejszym wysiłkiem, byli Polacy. Antypolskiemu nastawieniu OUN sprzyjała polityka niemiecka. W Galicji Wschodniej, gdzie większość stanowili Ukraińcy, hitlerowcy odmiennie niż w innych częściach Generalnego Gubernatorstwa, faworyzowali w administracji Polaków. Kierownictwo OUN-B i UPA postanowiło uzyskać nad terenem jak największą kontrolę. Z końcem 1943 roku rozpoczęła likwidację polskich leśników, aczkolwiek już od połowy 1943 roku trafiały się pojedyncze mordy na nauczycielach, czy księżach. Masowego charakteru zbrodnie zaczęły nabierać wczesną wiosną 1944 roku. Jednocześnie wielu Polaków rozpoczęło przy pomocy niemieckiej ucieczkę do miast i w kierunku zachodnim. Do połowy 1944 roku zbiegło z Galicji Wschodniej około 300–425 tysięcy osób. Według szacunków ukraińskich w pierwszym kwartale 1944 roku w Galicji Wschodniej zginęło 5600 Polaków, natomiast źródła Armii Krajowej mówią aż o 6–8 tysiącach. W lutym we Lwowie Polacy powołali Społeczny Komitet Pomocy Ofiarom Terroru. Charytatywna organizacja miała za zadanie zbierać pieniądze na rzecz rodzin, które straciły bliskich, bądź zostały w inny sposób pokrzywdzone przez Ukraińców. Funkcjonowała w podziemiu, a nadzór nad nią sprawował polski rząd emigracyjny w Londynie. O czym się czasami zapomina i co moim zdaniem warto podkreślić. W obliczu radykalizacji nastrojów dochodziło do podziałów i konfliktów w obu skonfliktowanych narodach. Armia Krajowa była posądzana przez polskich nacjonalistów za opieszałość w obronie ludności, a w obozie ukraińskim wciąż uwypuklały się tarcia na linii banderowcy-melnykowcy, banderowcy-bulbowcy, nierzadko na tle odmiennej wizji rozwiązania kwestii polskiej, a także postaw wobec ZSRR. OUN w tym okresie w Galicji dopuszczała się też zakrojonych na szeroką skalę akcji wobec ukraińskich komunistów bądź tylko sympatyków komunizmu. Coraz bardziej widoczna słabość Niemców, jak i brak pewności, że Galicja Wschodnia po wojnie nie będzie polska, pchnęły nacjonalistów do uderzenia w polską ludność cywilną, tak jak na Wołyniu rok wcześniej. Antyniemieckie akcje UPA zdarzały się już sporadycznie, głównym celem stali się Polacy. Przewodnią rolę w eksterminacji Polaków w Galicji Wschodniej grali Roman Szuchewycz i Wasyl Sydor. Początkowo uderzano w miejscowości, które mogły pełnić funkcję obronną – po to, by nie rozwinęły się silne ośrodki oporu. Takich baz samoobrony, wzorem Wołynia, tworzonych przez AK od maja 1943 roku, było po kilka w każdym województwie. Zdarzało się, że Polaków w samoobronie wspierali Niemcy zezwalając na posiadanie broni, ale stosunek hitlerowców do „antypolskich akcji” nie był nigdy jednoznaczny. W większym niż na Wołyniu stopniu mordy na Polakach poprzedzano rozrzucaniem ulotek nawołujących ich do opuszczenia terenu, czasem także oszczędzano kobiety i dzieci. Napady propagandowo uzasadniano zawsze jako odwet za współpracę Polaków z Niemcami, częściej – za mordy na Ukraińcach. Dokonywały ich miejscowe oddziały UPA bądź SS Galizien (np. wymordowanie Polaków w Hucie Pieniackiej). W Galicji Wschodniej częściej niż na Wołyniu dochodziło do polskich akcji odwetowych bądź prewencyjnych, nierzadko trafiających w osoby niewinne. Do połowy 1944 roku AK zlikwidowała pół tysiąca Ukraińców pomagających nacjonalistom w „antypolskiej akcji”. Odwety polskie rodziły kontrakcje ukraińskie, tak że trudno jest się zorientować z opisu wydarzeń, która akcja była atakiem, a która odwetem. W Galicji Wschodniej obecny był również czynnik węgierski. Węgrzy mieli nadzieję, że region będzie należał do Polski, dzięki czemu ich państwo nie graniczyłoby z ZSRR. Podczas walk polsko-ukraińskich zdarzało się więc współdziałanie Polaków z Węgrami. Galicyjskich Ukraińców dotknęły także represje niemieckie. Z ręki hitlerowców ginęli głównie w publicznych egzekucjach. Grzegorz Motyka za Grzegorzem Hryciukiem podaje ponad półtora tysiąca ofiar ukraińskich od jesieni 1943 roku do połowy 1944 roku w Galicji Wschodniej. Specyfika roku 1944 na wymienionym terenie polegała na świadomości konfrontacji ze zbliżającą się Armią Czerwoną, która dała się we znaki miejscowej ludności polskiej i ukraińskiej dziesiątkując ją poprzez bombardowania miast galicyjskich wiosną 1944 roku. Armia Krajowa realizując plan „Burza” zamierzała utworzyć tu oddziały zbrojne na podobieństwo Wołyńskiej Dywizji Piechoty, co nie doszło do skutku. Sowieci po wkroczeniu do Galicji Wschodniej zaczęli umiejętnie wykorzystywać antyukraińskie nastroje Polaków tworząc z nich podległe sobie oddziały, co ze zrozumiałych względów drażniło OUN-UPA. Nastąpiła intensyfikacja zbrodni na Polakach, głównie tych, którzy w jakiś sposób związali się z Sowietami, aczkolwiek rozkazy UPA z lata 1944 roku mówiły o „wstrzymaniu antypolskiej akcji”. Już bowiem od początku 1944 roku miały miejsce pierwsze starcia zbroje UPA z Sowietami i od marca, mimo lokalnych porozumień, także z Węgrami. Część oddziałów UPA przeszła na zachód w rejon lubaczowskiego, tomaszowskiego i hrubieszowskiego i na przedwiośniu 1944 roku, jak wskazują najnowsze badania Mariusza Zajączkowskiego, rozpoczęła tam „antypolską akcję”. NKWD przystąpił przy użyciu znacznych sił do rozprawy z UPA likwidując w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy kilkadziesiąt tysięcy osób, a jesienią rozpoczął zabiegi mające na celu wysiedlenie Polaków na zachód bądź aresztowania i zsyłki. Akcja „Burza” zakończyła się niepowodzeniem, a sowieckie służby specjalne rozbroiły część oddziałów AK i aresztowały dowódców. Natomiast UPA, nie oszczędzając cywilów, skierowała swoje ataki głównie na polskie miejscowości, gdzie NKWD utworzyło z Polaków „Istriebitielnyje bataliony”. Sytuacja uspokoiła się dopiero wiosną 1945 roku i już ani Polacy ani Ukraińcy nie mieli żadnego wpływu na przynależność państwową Galicji Wschodniej. Według obliczeń Ewy Siemaszko straty wśród ludności polskiej w wyniku zbrodni dokonanych przez nacjonalistów ukraińskich w 1944 roku na tym terenie wyniosły około 31980 osób. W tym tragicznym dla obu narodów czasie miały miejsce próby porozumienia, chociaż wypływały raczej z taktyki niż chęci autentycznego pojednania. Z chwilą zbliżania się Sowietów w 1944 roku sojusznikiem mogli stać się dla Ukraińców zarówno Niemcy jak i Polacy. Pierwsze kontakty OUN-B z AK miały miejsce w 1943 roku. Ważne rozmowy toczyły się w stolicy regionu, Lwowie. Rozpatrywano kwestię terytoriów, której nie udało się rozwiązać. Banderowcy z kolei zamierzali dotrzeć poprzez Polaków do aliantów, o czym swoich rozmówców nie informowali. Członkowie OUN podejrzewali Polaków, że ci liczą jedynie na odwleczenie w czasie walk z Ukraińcami, nie chcąc powołania autentycznego sojuszu antybolszewickiego. Polakom z kolei nie udało się doprosić o potępienie mordów na ludności cywilnej. W styczniu 1944 roku w Galicji Wschodniej po raz kolejny spotkali się AK-owcy i Upowcy, mediatorami zostali Węgrzy. Znów poruszono kwestię deklaracji odnośnie granicy, a także bardziej istotną z punktu widzenia bieżących wydarzeń – wzajemnego wyniszczania się. Rozmowy, które toczyły się jeszcze w marcu zakończyły się fiaskiem. Podobnie jak na Wołyniu, tak i w Galicji Wschodniej odnotować można przejawy postaw humanitarnych, wypływających najczęściej z pobudek chrześcijańskich. Bardzo skomplikowaną kwestią jest stosunek duchowieństwa prawosławnego i greckokatolickiego do mordów na Polakach. Mimo iż nieliczne lub źródłowo niepotwierdzone przypadki obojętności lub poparcia zbrodni, bywały tym boleśniejsze i wyolbrzymiane, gdyż dotyczyły postaw moralnych przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich. Pamiętać należy o złożonej sytuacji poróżnionych ukraińskich Kościołów prawosławnych oraz prawosławia i grekokatolicyzmu poddanego polityce okupantów i presji ze strony środowisk nacjonalistycznych. Najbardziej wyraziste głosy potępienia przemocy padły z ust metropolity lwowskiego Andreja Szeptyckiego, ale jego głos właściwie nie był słyszalny. Podobnie zresztą jak innych hierarchów greckokatolickich i prawosławnych. Katolickie duchowieństwo obrządku wschodniego, zarówno najwyższego jak i niższego szczebla, w wielu przypadkach angażowało się w pośrednictwo w rozmowach polsko-ukraińskich i współczuło bądź pomagało Polakom. W środowisku „zwykłych” wiernych mówi się wręcz o „kresowych Sprawiedliwych”, czyli nielicznych Ukraińcach, którzy z narażeniem życia pomagali Polakom. Trudno jest dzisiaj z racji niedostatku źródeł określić charakter pomocy, jak i jej skalę. Dla trzech województw wschodnich przedwojennej Rzeczpospolitej Polskiej, nie tylko dla roku 1944, opierając się na szacunkach Romualda Niedzielki można mówić o 356 udokumentowanych aktach pomocy, 628 uratowanych, 488 ratujących i 167 zamordowanych osobach za udzielanie pomocy. Postawy te były tym bardziej heroiczne, gdy weźmiemy pod uwagę, że terror, strach i presja ze strony OUN-UPA wtargnęły również do samych, nierzadko polsko-ukraińskich, rodzin. Leon Popek Coraz trudniejsza pamięć Jeszcze dwa lata temu, rozważając kwestię pamięci i pojednania, zastanawiałem się, czy istnieje jedna pamięć wspólna dla Ukraińców i Polaków? W czasie różnych spotkań, czy to podczas polsko-ukraińskich konferencji, dyskusji bądź wystaw (a były ich dziesiątki), niejednokrotnie mówiłem, iż zarówno pamięć jak i pojednanie są dla mnie niezwykle ważne. Nigdy też nie ukrywałem, że pochodzę z rodziny, której banderowcy zamordowali w okrutny sposób w 1943 r. na Wołyniu (w Ostrówkach, Woli Ostrowieckiej i Gaju) ok. 40 osób. Zawsze podkreślałem, że dla mnie i setek innych rodzin, które znam, pamięć wiąże się z Tymi, którzy w wyniku ludobójstwa popełnionego przez OUN-UPA na Wołyniu w czasie II wojny światowej stracili życie. Należy przypomnieć, iż według najnowszych badań historyków polskich w latach 1939– 1947 na terenie województwa wołyńskiego zginęło ok. 60 tys. Polaków. Co najmniej drugie tyle Polaków zginęło na terenach województw: poleskiego, lwowskiego, tarnopolskiego, stanisławowskiego oraz na obecnych terenach w granicach państwa polskiego (powiat: hrubieszowski, przemyski, tomaszowski). Razem zostało zamordowanych ok. 120–150 tys. Polaków w około 4000 miejscowościach. W minionych latach wielokrotnie występowałem z apelem do władz polskich i ukraińskich, gdzie informowałem, że dla rodzin zamordowanych pamiętać, to przede wszystkim możliwość odnalezienia mogiły zamordowanych, postawienie tam krzyża i swobodne odmówienie modlitwy, opłakanie najbliższych, złożenie kwiatów, palenie zniczy. Na ogół spotykałem Polaków i Ukraińców otwartych, życzliwych i chętnych do pomocy. Chwała Bogu, „mniej życzliwi”, chociaż bardzo skuteczni w blokowaniu polskich inicjatyw, stanowili mniejszość . Należy podkreślić, że kolejna – 70. rocznica zbrodni wołyńskiej (rok 2013) przyniosła w relacjach polsko-ukraińskich bardzo ważną deklarację Kościołów rzymsko- i greckokatolickiego. Tak w Polsce jak i na Ukrainie kierowana była do braci z Polski prośba o wybaczenie. Dla mnie osobiście o wiele ważniejsze było stanowisko, które przedstawił związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim diakon Piotr Siwicki z Lublina. Przedstawił swoje tezy i postulaty, niezwykle istotne i bardzo odważne jako „własne stanowisko”. W nim przypomniał listę tak zwanych grzechów cudzych: jeśli chodzi o ludzi nie mających udziału w zbrodniach, to wystarczy, że nie będą zbrodni negować, wybielać, usprawiedliwiać i przemilczać, a zbrodniarzy gloryfikować jako bohaterów. Ten głos był bardzo na czasie, ponieważ wtedy byliśmy świadkami, jak w wielomiesięcznych negocjacjach, dyskusjach, oświadczeniach i deklaracjach – bardzo przełomowych w stosunkach polsko-ukraińskich, była mowa o przyznaniu się do winy, wybaczaniu, skrusze, żalu za grzechy. Ale zabrakło zadośćuczynienia. W ramach zadośćuczynienia była prośba do duchowieństwa miejscowego na Ukrainie, żeby oprócz modlitwy za zamordowanych, również na terenach swoich parafii postawili w miejscach, gdzie leżą Polacy bez pogrzebu, na ich mogiłach pojawiły się krzyże – proste, skromne. To była propozycja arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego, metropolity lwowskiego obrządku łacińskiego Niestety została ona odrzucona przez Cerkiew greckokatolicką. Zadośćuczynienie, dotyczy tematu – według mojej oceny najważniejszego, a więc polskich miejsc pamięci i godnego pochówku, upamiętnienia ok. 120–150 tys. Polaków zamordowanych na Kresach Południowo-Wschodnich w latach 1939–1947 przez OUN-UPA. Na samym Wołyniu fakty są następujące: z ok. 2500 miejscowości, w których w 1939 roku mieszkali Polacy, w wyniku działań OUN-UPA ok. 1500 przestało istnieć – zostało spalonych, zniszczonych. Zginęło ok. 60 tys. Polaków. Z tej liczby niespełna 3 tys. Polaków (5%) miało religijny pochówek. Poza nielicznymi pogrzebami zorganizowanymi w zagrożeniu życia przez ocalałych, ale bez udziału księży, większość ofiar była potraktowana jak padłe zwierzęta. Zwłoki były masowo bezczeszczone (okaleczanie ciał za życia i po śmierci), zakopywane bardzo często w stanie już rozkładu w miejscach mordu, na cmentarzyskach dla zwierząt lub w innych miejscach poza cmentarzami; były palone wraz z zabudowaniami, wrzucane do rzek, studni (studnia jest uniwersalnym odpowiednikiem źródła, życia, świętości). Część zwłok nigdy nie została pogrzebana, czy zakopana w ziemi. Była żerem dla dzikiego ptactwa i zwierząt. Uniemożliwiano rodzinom, znajomym, ukraińskim sąsiadom pochowanie ciał (terroryzowanie, zakaz pochówku, mordowanie żałobników). Naśmiewano się z bólu, żalu rodzin pomordowanych; wbrew zwyczajowi nie opłakano zmarłych, nie pozwolono na wyrażenie bólu. Jeżeli już doszło do zakopania, pogrzebania to były liczne przypadki profanacji grobów, niszczenia upamiętnień i wykopywania, niszczenia krzyży. Nie udzielano informacji rodzinom, gdzie są polskie mogiły. Starsze pokolenie byłych mieszkańców Wołynia wymarło i z różnych przyczyn niemożności odwiedzenia tych stron, nie przekazało następnemu pokoleniu wiedzy, gdzie leżą groby ich bliskich. Na naszych oczach odchodzą ostatni byli mieszkańcy Wołynia, którzy jeszcze Za dziesięć lat nikt już nie wskaże nam tych miejsc, gdzie leżą Polacy. cokolwiek pamiętają. Jakie są tego skutki dla obecnych i przyszłych stosunków polsko-ukraińskich? Moim zdaniem ciągle są i będą się niestety stale pogłębiać relacje negatywne. Ponieważ w powyższej sytuacji nadal przekazywane są następnym młodym pokoleniom: żal, ból, złość, nienawiść, bezsilność, upokorzenie (warto to zbadać). W większości przypadków ofiary nie mają grobów, a miejsca zagrzebywania i zakopywania szczątków nie były i nie są oznakowane. Na dzień dzisiejszy krzyżem (metalowym, drewnianym), nieraz jakimś skromnym pomnikiem, nie zawsze postawionym na mogile, a często tylko ku pamięci, upamiętnionych jest ok. 150–180 miejsc, miejscowości. To znaczy, że w ok. 1350 miejscowościach na Wołyniu, gdzie zginęli Polacy z rąk OUN-UPA, nie ma znaku krzyża na mogile i nie ma w większości mogił Polaków. Trzeba podkreślić, iż część upamiętnień postawiła jeszcze władza radziecka „obywatelom radzieckim narodowości polskiej, którzy zginęli z rąk burżuazyjnych nacjonalistów ukraińskich”. Jest też kilkadziesiąt krzyży, pomników „znaków pamięci”, które zostały postawione, wybudowane za zgodą władz ukraińskich w większości przez ocalałych Polaków, bądź ich rodziny, stowarzyszenia bądź Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa po 1989 roku w niezwykle trudnych warunkach i okolicznościach. Setki polskich pojedynczych i zbiorowych mogił, ze względu na swoje położenie (las, bagna, łąki, pola uprawne) powinno zostać ekshumowanych na istniejące jeszcze cmentarze rzymskokatolickie bądź prawosławne. Ten temat jedynie sygnalizuję, bo nadal jest niestety najtrudniejszym tematem w uzyskaniu potrzebnych zezwoleń ze strony władz ukraińskich. Czy coś się zmieni w tym temacie – pokażą najbliższe miesiące. Dlatego tak ważna była prośba arcybiskupa Mokrzyckiego; w mediach jakoś dziwnie została przemilczana. Potrzebny jest apel do miejscowych duchownych, czyli lokalnych przywódców. Bez ich pomocy, zaangażowania nie ma szans na dalsze upamiętnienie na szerszą skalę zamordowanych Polaków. Jeżeli tego nie zrobimy, to czas i źli ludzie zatrą ślady. Pamiętamy, jak rok temu z okazji 70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu dużo mówiło się podczas licznych konferencji, koncertów, marszów pamięci, wystaw o upamiętnianiu Polaków. Nawet w Łucku sam prezydent Bronisław Komorowski mówił o potrzebie budowy polskich cmentarzy i upamiętnieniu polskich ofiar. Była dobra okazja… Minął kolejny rok. W tym odchodzącym już roku mija kolejna rocznica – 70. ludobójstwa na terenach województwa lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego. Z uwagi na wojenną sytuację na Ukrainie w mediach zapanowała dziwna cisza. Politycy po obu stronach Bugu nawołują, żeby nie rozdrapywać zabliźnionych ran. Tylko czy oby na pewno te rany są już zabliźnione? Czy nie doświadczamy tego, że wzajemna, i tak trudna już pamięć, jest coraz trudniejsza? Uważam, że tego tematu nie należy odkładać na „lepsze czasy”. Wszyscy wiemy, w jak trudnej sytuacji obecnie znajduje się Ukraina. Od kilkunastu lat, na różnego rodzaju konferencjach naukowych słyszę, że Ukraina jest młodym państwem, jeszcze nie teraz, są ważniejsze sprawy… Prawda boli, ale pozwala budować normalne, przyjazne wzajemne relacje. Miejmy w sobie tę odwagę i siłę, żeby wspólnie ten kolec, ten oścień nierozliczonych relacji polskoukraińskich, który rzutuje na współczesną współpracę i będzie wykorzystywany przeciwko nam, przez ludzi nam nieprzychylnych, w końcu usunąć. By ta nadal ropiejąca rana w naszych stosunkach mogła się zabliźnić i by następne pokolenie nie zarzuciło nam kiedyś, że nic w tym kierunku nie zrobiliśmy. Konkluzje końcowe: • Życia zamordowanym Polakom i Ukraińcom nie wrócimy. Trzeba jak najszybciej ich godnie, po chrześcijańsku pochować i na mogiłach postawić krzyże. Należy im się to. • Trzeba powołać wspólną komisję polsko-ukraińską, która będzie rozwiązywać te nabrzmiałe problemy, polskie po ukraińskiej stronie i ukraińskie po polskiej stronie. Nie może tu obowiązywać bardzo upolityczniona zasada 1:1, jak do tej pory. Tylko należy pamiętać, że o ile strona ukraińska ma na terenie Polski ok. 300 miejsc pamięci i cmentarzy, to strona Polska na Ukrainie ok. 4000! • Powinniśmy tu wzorować się na przetartych już relacjach w tym temacie np. niemiecko- polskich. Lublin, 30 listopada 2014 II Analizy, interpretacje na podstawie zebranych relacji Aleksandra Zińczuk Metodologia programu Pojednanie przez trudną pamięć: szanse i ograniczenia Dla Y. Bycie człowieka określa czas i jego zmienny wektor. Pamięć jest soczewką skupiającą się w pojęciu świadomości, a także tożsamości 6. Zwięźle oddaje tę myśl Jan Maria Kłoczowski w Filozofii dialogu: kto traci pamięć, traci tym samym świadomość swojej tożsamości. Nie tylko dylematy pamięci indywidualnej i zbiorowej, czynniki wyznaniowe i narodowościowe, historia konfliktów, jak i współpracy, wzajemnej pomocy oraz postawy ludzkie mogą być zajmujące w dociekaniach filozoficznych, ale i użyteczne w prowadzonych badaniach terenowych. Konsekwentnie prowadzone, po latach przemilczeń, w Polsce i Ukrainie przynoszą widoczne efekty, owoce dyskusji, polemiki, poszerzają i łączą różne punkty widzenia relacji międzyetnicznych i narodowych. Kwestia ukraińska w polityce polskiej, a przede wszystkim jej aspekt narodowościowy, była jednym z najtrudniejszych wyzwań dla młodego państwa II Rzeczpospolitej, jakie formowało się tuż po odzyskaniu niepodległości7. Fakty historyczne pokazują także, że do partnerstwa nie zapraszano obu stron. Warto wspomnieć o artykule 91 traktatu podpisanego z Austrią w SaintGermian-en-Laye, którego wymownie brzmią słowa, wykluczając jednocześnie polską i ukraińską stronę w dyskusjach na temat ich wspólnego terytorium „suwerenność nad Galicją Wschodnią należy do mocarstw”8. Bitwa o Lwów, walki o Galicję, rzeź wołyńsko-galicyjska dokonana przez ukraińskich nacjonalistów na polskiej ludności cywilnej są jednym z elementów długoletnich sporów, a nierzadko punktem wyjścia polsko-ukraińskiego. Plan przywrócenia terytoriów, z którymi Polska była związana historycznie i gospodarczo to też li tylko jedna ze składowych szeroko zakrojonej polityki rządu polskiego. Faktycznie Galicja Wschodnia stanowiła najuboższą cześć Europy. Dane z 1910 roku, przy niedostatecznie sprecyzowanym kryterium podają stosunek narodowościowy w Galicji: Polacy – 47,6 %, Ukraińcy – 40,3 %, Żydzi – 10,9 %, Niemcy i inne 6 Jan Maria Kłoczowski, Filozofia dialogu, Poznań 2005, s. 151. Maciej Marszał, Sylwia Wójtowicz, „Kwestia ukraińska" w myśli politycznej Jana Stanisława Łosia 1919–1939, wstęp do: Stanisław Łoś, Sprawa ukraińska. We wspomnieniach, korespondencji i publicystyce, Kraków 2012, s. VII. 8 Tamże, s.313. 7 narodowości – 1,2 %, natomiast w Galicji Wschodniej: Ukraińcy – 71,1 %, Polacy – 14,4 %, Żydzi – 12,4 %9. Przy czym stosunki ludności nierównomiernie rozkładały się w miastach i wsiach. Ostatecznie na mocy sojuszu polsko-ukraińskiego Polska odzyskała ziemie we wschodniej Galicji, z jednoczesnym przyznaniem niepodległości Ukrainie 10. Należy jednak brać pod uwagę, że był to teren walk, rządów różnych zaborców, obszar, który doświadczył w krótkim czasie dwóch totalitaryzmów. Podczas II wojny światowej w ciągu zaledwie niespełna dziesięciu lat, między wrześniem 1939 a 1947 r., nazistowskie Niemcy sprawowały tu władzę, Sowieci dwukrotnie wprowadzili swoje rządy, uległa zniszczeniu wschodnioeuropejska cywilizacja którą stworzyli Żydzi, a Polacy i Ukraińcy nawzajem dokonywali czystek etnicznych – zanim nie oddzieliła ich od siebie nowa, trwała granica. Akcja „Wisła” zakończyła w pewnym sensie historię Galicji oraz Wołynia, nadając początek historii Ukrainy i południowo-wschodniej Polski11. Historia pojałtańska ukształtowała narzucone odgórnie sposoby pamiętania i zamazywania niewygodnych faktów dla komunistycznej wizji. Równocześnie tak spisana i ułożona pod dyktando narracja przyjęła odgórny podział na dobrych i złych uczestników podczas wojny, co przełożyło się na indyferentyzm i relatywizm w ocenie postaw całych rzesz obywateli różnej przynależności kulturowej, wyznaniowej czy językowej. Stroniąc od jednoznacznych ocen, ale badając postawy ludzkie wobec wielu rozmaitych i nienaturalnych czynników, dyktowanych pod przemocą, staramy się pamiętać o tym, co się stało, zrozumieć i nie dopuścić do podobnych konfliktów. Jest to niemożliwe dla obu stron bez ogólnej, kontekstowej wiedzy, niezbędnej w całościowej analizie badawczej zachowań ludzkich. Zapomina się po stronie polskiej o reperkusjach Wielkiego Głodu na Ukrainie (długo się o tym nie mówiło), natomiast Wielki Holodomor pozostawił trwały ślad w kondycji psychiczno-fizycznej mieszkańców, głównie wschodniej Ukrainy. Zachodnie narracje, o czym przypomina Timothy Snyder w „Skrwawionych ziemiach”, utrwaliły popularne myślenie o podziale Europy wzdłuż linii granicznej wyznaczonej między Sowietami i Niemcami w 1939 roku, wykluczając podmioty narodowe, czyli Polskę, kraje bałtyckie, Białoruś, Ukrainę, które współistniały na terenach zajętych przez dwa totalitaryzmy. Ponadto nieporozumienia w kwestii lokalizacji i metod zbrodni przesłaniają realny obraz zaistniałych masowych mordów, które Michał Klimecki, Ojczyzna dwóch narodów. Polsko-ukraińska wojna o Galicję Wschodnią 1918 –1919, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, nr 7 –8 lipiec–sierpień 2010, s. 3. Przy wszelkich statystykach należy uwzględniać różne wskaźniki i rodzaje pomiaru, jak i nastręczające trudności w wyznaczaniu obiektywnych kryteriów, np. dwujęzyczność, rodziny mieszane, odrębna charakterystyka mieszkańców wsi i miast, zróżnicowana polityka zaborców w różnych regionach Europy, itd. W dawnych konfliktach był też inny model, oparty na kodeksie honorowym, wykluczającym brutalne traktowanie cywilów i jeńców m.in. Legionach Polskich, Legionie Ukraińskich Strzelców Siczowych (zob. tamże, s. 14). 10 Dokumenty i materiały do stosunków polsko-radzieckich, T. II, Warszawa 1961, s. 736–753. 11 Por. Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, przeł. Bartłomiej Pietrzyk, Warszawa 2011, s. 12–13. 9 dokonywały się nie tylko w obozach koncentracyjnych12. Wyzwania, jakie stawiają przed nami transgraniczne badania nad pamięcią, mają co najmniej dwie przyczyny. Pierwsza to odchodzący ostatni świadkowie oraz ich rodziny, druga – próby zawłaszczenia sobie narracji historycznych i konstruowanie pamięci przez względy zarówno koniunkturalne, o podłożu politycznym, ekonomicznym, po zacieranie postaw i ocen moralnych. Polski badacz Tomasz Stryjek omawia w kontekście przesłanek koniunkturalnego posługiwania się pamięcią wydarzeń z lat 1939–1953 w Europie Środkowo-Wschodniej, przewidując jednocześnie, że ok. 2030 roku odejdą całkowicie ostatni świadkowie wojny i represji stalinowskich. Spowoduje to kolejny punkt zwrotny w badaniach nad pamięcią i wydarzeniami tego czasu. W naturalny sposób osłabi poczucie społecznych związków z wydarzeniami, których uczestnicy nie zostali, zdaniem kogokolwiek, w należny sposób ocenieni (wynagrodzeni czy zrehabilitowani). Niemniej historyk przewiduje, że zwycięstwo koalicji antyhitlerowskiej w oficjalnych narracjach i publicznych rytuałach, zachowa jeszcze przez parę dziesięcioleci rolę jednego z dwu, obok Holokaustu, „kamieni węgielnych” europejskiej pamięci XXI wieku13. Potrzeba przedyskutowania i kontynuowania badań dotąd niemożliwych do zrealizowania z wielu powodów są dla dobra budowy stabilnego społeczeństwa europejskiego. Według Slawoja Žiżka powrót zmarłych jest nieodłącznym elementem związanym z sytuacjami, kiedy rytuał pogrzebowy nie nastąpił albo odprawiony był niepoprawnie; stąd tak istotne jest potwierdzenie każdej śmierci 14. Niemożność potwierdzenia zgonu uobecnia ponownie sytuacje śmierci. Rozliczenie z przewin własnych narodów nie musi prowadzić do impasu. Przykładem jest światowy hegemon gospodarczy – Niemcy, które jako jeden z krajów z wyjątkową trudną przeszłością totalitaryzmu, potrafiły stanąć do odpowiedzialności i budować trwałe wartości dla społeczeństwa, jak praca, edukacja, gospodarka, rozwój i przedsiębiorczość w lokalnym wymiarze i wypracowanie strategii w Europie oraz partnerstwa z innymi krajami. Projekt Pojednanie przez trudną pamięć, którego pierwsza kluczowa polsko-ukraińska ekspedycją na Wołyń, następna na teren Galicji, jak widać nie stały się jednorazowym wydarzeniem. Posiada stałe ramy, zespół badawczy, jest rozwijany kontynuowany, modyfikowany, co służy pogłębieniu celów, efektów, udoskonaleniu modelu. Początkowo skazany na niepowodzenie eksperyment 12 Tamże, s. 13. Tomasz Stryjek, Ukraina przed końcem Historii. Szkice o polityce państw wobec pamięci, Warszawa 2014. 14 or. Andrzej Marzec, Drugie życie teorii, czyli myślenie (p)o końcu, w: Od pamięci biodziedzicznej do postpamięci, pod red. Teresy Szostek, Romy Sendyki, Ryszarda Nycza, Warszawa 2013, s. 155. 13 edukacyjno-społeczny, przeszedł oczekiwania polskich i ukraińskich decydentów. W ostatnich dwóch latach główne założenia programowe nie uległy zmianie, natomiast do zespołu dołączyli nowi partnerzy, a dotychczasowi realizatorzy oraz uczestnicy nabyli nowe kompetencje, co przełożyło się na jakość zbieranej dokumentacji i sposobów animowania społeczności. Instrumentarium metodologiczne opiera się na zespołowej pracy filologów, socjologów, historyków, etnografów z obu krajów. Nasze działania wychodzą od złożonych wielowątkowych kulis historyczno-politycznych, ale o ich sile stanowi niestandardowość, niestereotypowe spojrzenie. Jest to możliwe dzięki spotkaniom z wieloma środowiskami – m.in. weteranami UPA, AK, Kresowiakami, środowiskami uniwersyteckimi i co najważniejsze – ze zwykłymi obywatelami. Siłą rzeczy dotykamy życia codziennego, nie zaś uprawianej przez rządzących polityki pamięci. Przyjmując antropologiczną praktykę Roberta A. Mannersa i Davida Kaplana, żadne dwa zjawiska nie są dokładnie takie same, ryzykiem byłoby stawianie do uniwersum tematów powtarzających się jako zauważonych prawidłowości w porównaniach badanych kultur. Zgadza się bowiem, że: antropolodzy mocno zaangażowani w badania terenowe mają problem z zachowaniem dystansu wystarczającego do zaniedbywania detali (...) Działają wręcz w przekonaniu, że <<wyjątkowość>> obserwowanych i opisywanych detali jest cechą samego analizowanego zjawiska, a nie wynika z fundamentów konkretnej wizji badawczej, którą samodzielnie wybrali lub nieświadomie odziedziczyli. (…) Gdy badacze oglądają świat przez pryzmat różnicującego pojęcia kultury, to każda zmiana z konieczności jawi im się jako rezultat kontaktu z inną kulturą. (...) zbyt gwałtowna zmiana zrywałaby wyraźnie ciągłość między warunkami formowania się kolejnych pokoleń15. Szczególnie widoczne jest to dziś, kiedy stajemy przed problemem, gdzie poszukiwanie i potwierdzenie tożsamości dokonuje się poprzez „odkrywanie podobieństw” 16. Idzie tu jednak jeśli nie o hermeneutyczny proces, to ludzkie potwierdzenie siebie poprzez Innego. Przy bogatej tradycji polskiej myśli filozofii dialogu, pozostaje wiele do działania w sferze duchowej. Za Janem Pawłem II można było usłyszeć w wielu miejscach na świecie wołanie o historyczny rachunek sumienia. Postawa Józefa Tischnera, niekoniecznie powszechna w kontekście dyskusji nas polsko-ukraińskim porozumieniem, wiąże potrzebę strony polskiej z rozliczeniem win 15 Za: Wiktoria Kudela-Świątek, Odpamiętanie. O historii mówionej na przykładzie narracji kazachstańskich Polaków o represjach na tle narodowościowym i religijnym, Kraków 2013, s. 115–116. 16 Józef Tischner, Wiara w godzinie przełomu, w: Humanistyka przełomu wieków, pod red. Józefa Kozieleckiego, Warszawa 1999, s. 35. z przeszłości: Katolicy powinni przyznać się do udziału w historycznej winie, do prześladowań innowierców, pogromów Żydów, do inkwizycji, do wytoczenia sprawy Galileusza, do walki z prawami człowieka itd., itp.17. Popularność demitologizacji i dekonstrukcji narodowych i kulturowych mitów jest aktualna wśród różnych społeczeństw europejskich. Mit galicyjski jest przykładowo istotnym elementem konstruującym tożsamość Ukrainy niesowieckiej. Może być pociągający przez wzgląd wpisanej weń idei tolerancji i poszanowania dla kultur, języków i religii spod znaku austro-węgierskiej monarchii. Niestety pozostanie w topice literackiej, nie uświadomiony i w pełni zrekonstruowany jeśli społeczeństwo ukraińskie będzie pozbawione wiedzy i pamięci jednakowo zbrodni wykonanych nie tylko przez frakcje OUN-UPA głównie na Wołyniu, ale też przez formację ochotników nacjonalistów ukraińskich wstępujących do formacji SS Galizien18. Dostatecznie potwierdzone wielorakie wyniki badań mówią o wybiórczości pamięci ludzkiej, która często zostawia ślad w postaci wydarzeń wyjątkowo tragicznych lub radosnych 19, i na tych dwóch opozycjach często jest konstruowana wygodna pamięć społeczeństw. Pytanie pozostaje postawić: konstruowana przez kogo? dla kogo? Dlatego rola badacza jest niejako rolą przewodnika po badanej kulturze, a także pośrednika prezentującego wyniki swoich badań przystępnym językiem. Staje się on pomostem pomiędzy badaną grupą (w tym kontekście wielce zróżnicowaną, oraz społeczeństwem, niemniej zróżnicowanym – odbiorcami polskimi, ukraińskimi), a także z potrzebą dotarcia do szerszej grupy odbiorców (m.in. za pomocą wersji angielskojęzycznych), gdzie wiedza na powyższe tematy jest zupełnie znikoma20. Jak omawia Molly Andrews – w ten sposób niektórzy badacze pozornie obcych jak i pozornie bliskich kultur, borykają się z podobnym problemem przypisywania lub interpretacji niewłaściwych znaczeń podług swoich przyzwyczajeń i kodu kulturowego21. 17 Tamże, s. 34. Poza znaną ukraińską 14 Dywizją Grenadierów SS, utworzoną przez Hitlerowców w 1943 r. w ochotników w Galicji, popularnie zwaną 14 Dywizja SS-Galizien, istniały różne formy ochotniczej policji. Zob. także: Stanisława Lewandowska, Nadbużańskiego Podlasia okupacyjny dzień powszedni 1939–1944, Warszawa 2003, s. 32. Badaczka Instytutu Historii PAN Stanisława Lewandowska wyróżnia podczas okupacji nazistowskiej w akcjach przeciw Polakom posługiwanie się ukraińską policja pomocniczą – Ukrainische Hilfpolizei, gdzie rekrutowali chętni ukraińscy nacjonaliści. Policja ochronna była przemianowana, w przypadku przykładowego 32 pułku policji ochronnej, na 5 pułk ochotniczy SS-Galicja (SS-Galizien- Freiwilligen Regiment 5). 19 Wiktoria Kudela-Świątek, Odpamiętanie..., s. 326. 20 Tamże, s. 115. 21 Tamże. 18 Rodzaj gatunków wywiadów typu oral history można traktować jako swoisty osobny gatunek, ale też jako cluster of genres, czyli zbitkę gatunkową. Sprawia to, że pojmowanie historii mówionych możliwe jest jako jako postrzeganie kreacji artystycznych i dodatkowo obliguje tłumacza do zachowania cech tych poszczególnych gatunków w przekładzie22. Fryderyk Nietzsche przestrzegał przed zalewem wiedzy historycznej, której de facto dziś w dobie Internetu, poszerzył magazyny kultury23. To co wyróżnia dzisiejsze zainteresowanie badaniami stosującymi metodę oral history to właściwy nie tylko badaczom, ale też tradycyjnym użytkownikom, czy animatorom kultury i sztuki, czas zbierania relacji. W szerszym kontekście to doba cyfryzacji i digitalizacji pamięci, w dobie po wynalezieniu Internetu i smartfonów, z ambicją utrwalania rzeczywistości ze zmianą paradygmatu myślenia o pamięci indywidualnej, o sobie i zbiorowości zanurzonej w pamięci. Druga, wąska, najbliższa, ograniczająca to czasowość, jaka przypadła na akt agresji Rosji na Ukrainę. Mimo poważnych okoliczności postanowiliśmy kontynuować badania. Miało to swoje przełożenie na wypowiedzi respondesntów. Bowiem moment niepokoju i wojny w kraju odbijał się na ocenach lub podsumowaniach rozmówców. Materiały, wskaźniki, parametry: Wyjściowy kwestionariusz pytań i trasa odwiedzanych miejscowości – załączniki w części IV Współpraca partnerska – odnajdywanie i umawianie świadków Współpraca merytoryczna – konsultacje z historykami, regionalistami, mieszkańcami, księżmi Czas realizacji projektu: maj–grudzień 2014 Czas odbytych wyjazdów terenowych: lipiec–październik 2014 Ilość odwiedzonych miejscowości – 24 na Ukrainie, 6 w Polsce Zespół badawczy – 7 osób z Polski i Ukrainy Podstawowe parametry: Sposób działań – ekspedycja, prowadzenie wywiadów w grupach mieszanych, konsultacje społeczne, popularyzacja w sieci; Ochrona danych osobowych – zebrane oświadczenia i zgody pisemne na użytek badaczy, dla ich dobra nie publikujemy pełnych danych osobowych; Metoda prowadzenia – rozmowy nagrywane sprzętem audio lub wideo, rozmowa w modelu 22 Tamże, s. 116. Aleida Assmann, O medialnej historii pamięci kulturowej, w tejże, Między historią a pamięcią. Antologia, tłum. zbiorowe, red. i posłowie Magdalena Saryusz-Wolska, Warszawa 2013, s. 139. 23 wywiadu biograficzny; Metoda pracy – pogłębiona, zespołowo prowadzone badania, te same osoby transkrypcje i opracowania w ścisłym kręgu, metoda utrwalania wiadomości (dziennik), animacja sieci, dyskusje; Metoda konsultacji społecznych – prezentacje Łuck, Ostróg, Tarnopol (nowe kontakty); Odwiedzone miejscowości (nagrania) – Czutwa, Drohobycz, Ivanivka, Kamionka Bużańska (Strumiłowa), Krzemieniec, Opaka, Poczaiv, Podkamień, Stary Dobrotwór, Voloshcha, Zady; strona polska: m.in. Zamość, Hrubieszów, Warszawa, Włodawa. Liczba nagranych świadków po stronie ukraińskiej – 19 Liczba nagranych świadków po stronie polskiej – 12 Ogólna charakterystyka rozmówców – Polacy, Ukraińcy, 2 weteranów UPA, 2 weteran WP, ocalona Żydówka, ocaleni Polacy, ratujący Ukraińcy, mieszkańcy wsi i miast, rodziny mieszane Dokumentacja pomocnicza: program Historia Mówiona Drohobycza. Pojednanie a pamięć. Historia bez granic. Tematy powtarzające się w zebranych relacjach: • obyczaje, życie codzienne przedwojenne, tj. śluby mieszane, edukacja przedwojenna • pomoc Ukraińców Polakom i Żydom w czasie II wojny światowej • bohaterstwo, sprawiedliwość, kolaboracja • historie przesiedleńców, akcja Wisła • samoobrony polskie i 27. Wołyńska Dywizja Piechoty AK • niszczenie i palenie cerkwi, prześladowania Ukraińców w 1938 r. • osobista relacja ze Stefanem Banderą • życie w partyzantce, walka z Sowietami, przypadki pomocy jeńcom sowieckim • mordy na Żydach24 • kwestie tożsamościowe i wyznaniowe • mord miejscowych Ukraińców na przechowujących się Żydach • mord miejscowych Ukraińców na nowożeńcach (Polak i Ukrainka) • mord Ukraińców na Ukraińcach nie chcących przystąpić do UPA lub nie chcącychwykonać 24 Kwestia do zbadania i gruntownego omówienia pozostają wciąż w Polsce i w Ukrainie. O ile polskie społeczeństwo miało problemy z rozliczeniem własnych przewin w tej mierze, ale dyskurs odbywa się z różną intensywnością i efektami (książki Grossa, film Pasikowskiego), to po stronie ukraińskiej często odczuwa się to jako temat tabu. Po polskiej stronie są przywoływane nowe źródła, łącznie z udziałem żydów w polskiej lub sowieckiej partyzantce, jak i pogromach dokonywanych przez Polaków (zob. Mariusz Bechta, Pogrom czy odwet?, Poznań 2014). rozkazu zabicia w imię ideologii UPA • odbudowa kościoła polskiego • życie powojenne, codzienność w kołchozie Jeżdżąc obecnie po wioskach Ukrainy Zachodniej niejednokrotnie spotyka się miejscowości z przewagą Polaków. Są to mieszkańcy dziś w dużej mierze zukrainizowani z polskimi korzeniami. Rzadziej w dzisiejszych rodzinach mieszanych pielęgnują tradycje, chyba że są to rodziny związane ściśle z kościołem polskim. Takie osoby częściej mają możliwość posługiwania się językiem polskim, stanowią wspólnotę wyznaniową w poszczególnych wioskach lub miastach. Równocześnie żyją zanurzeni w codziennym życiu jako ukraińscy obywatele. W większości odwiedzonym wsi istnieje dobrze zachowana pamięć o dawnych polskich mieszkańcach. Liczebność ich wskazywali nasi rozmówcy odpowiednio obliczając ilość domów lub rodzin o polskich korzeniach. Jest obecna też pamięć o Polakach deportowanych i wysiedlonych. Można dowiedzieć się, które domy należały do Polaków. Postulaty, wyzwania, perspektywy: • pośpiech w dotarciu do rozmówców, coraz mniej świadków naocznych • potrzeba przełamywanie zmowy milczenia („historia szeptana” w rodzinnych kręgach lu całej społeczności) • postulat warty zorganizowania badań szlakiem „białych kurierów”25 • kontynuacja programu o dołączenie partnerów z Tarnopola, kolejne badania w środowiskach polskich • potrzeba określenia Ukrainy do modelu społeczeństwa otwartego w dzisiejszej Unii Europejskiej • wyzwania cyfryzacji – aby możliwości montaży, nowoczesnych mediów, w tym portali społecznościowych nie stały się celem, ale pozostały użytecznym i przede wszystkim neutralnym środkiem w przekazywaniu wyników badań, pielęgnowaniu wartości i tradycji • zintegrowanie wiedzy na temat miejsc pamięci zaniedbanych lub niewiadomych (cmentarze, mogiły zbiorowe, miejsca nieoznaczone – przechowane w pamięci lokalnych środowisk) • potrzeba animowania i łączenia odrębnych organizacji, podobnych inicjatyw • osobiste podziękowania – umożliwienie innym rodzinom kontaktów, wiadomości (miejsca pochówku, ratunku) 25 Szlak oraz środowisko młodych odważnych przewodników opisał w swoich książkach drohobyczanin, który po wojnie wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Zob. Marek Celt (Tadeusz Chciuk), Biali kurierzy, Warszawa 1992. • losy Polaków na dzisiejszej Ukrainie są mało znane, warte uwagi ich problemy z określeniem ojczyzny • w mieszanych zespołach badawczych niektóre oceny mogą być wyrażane nie wprost lub przemilczenie, żeby nie urazić Polaków, którzy przyjechali rozmawiać, tak samo Ukraińców do Polaków Konkluzje, ograniczenia: • nieufność wobec aktualnych wydarzeń może narastać zależnie od sytuacji politycznej Ukrainy z Rosją, przy jednoczesnym większym otwarciu się na Polaków • z tych samym względów co powyżej istnieje pokusa lub próba wytłumaczenia, wybaczenia w imię wartości chrześcijańskich • trudność zbadania kompleksowego kwestii tożsamości narodowej, przynależności kulturowej • narzucone kryterium tożsamościowe – kwestie językowe – nieuzasadniony lęk przed mówieniem w języku polskim lub zamiennie – ukraińskim • powszechna licytacja ofiar w dyskursie publicystycznym • brak sformalizowanych odniesień i nazewnictwa, głównie stosowane: „banderowcy”, „nasi”, „tutejsi”, „nietutejsi”, „Polacy” (rzadko rozmówcy używali formy UPA, nigdy OUN czy innych frakcji) • próby utożsamiania postpamięci rodziców jako pamięci własnej, niemożliwość zrekonstruowania faktów, ich zestawienia poprzez śmierć kolejnych świadków • zwiększona gotowość do opowiadania o konkretnych zbrodniarzach żyjących w lokalnej społeczności po ich śmierci, delikatność wobec ich potomków • obserwacje innej kultury przenoszone na refleksje nad własną historią • wzrosła świadomość, wiedza na temat wydarzeń historycznych • dodatkowe obserwacje: bieda, ubóstwo, rytm i etos pracy zachowany, gościnność, rzadkie przypadki niechęci do rozmowy, wzmożona emigracja zarobkowa i w poszukiwaniu lepszych standardów życia na Zachód, w tym do Polski, Czech, Włoch, Niemiec, odejście od poszukiwania różnic kulturowych na rzecz integracji społecznej, gotowość poszukiwań wspólnych doświadczeń dziejowych (odwołania do Piłsudskiego, Armii Krajowej) • konflikt nie został zażegnany czy rozwiązany, podtrzymany gestem formalnym jak w Pawłokomie czy Ostrówkach, rozliczenie w lokalnej społeczności dokonane na zasadzie umowy społecznej. Aby nie przełamywać myślenie w kategoriach życzeniowych, odejść od swoistego wishfull thinking na rzecz realnego dialogu, robimy to wspólnie z powodzeniem i jeszcze potrzebną pracą. Bohdan Osadczuk zauważał potrzebę pogłębionej refleksji nad zróżnicowaniem między narodami „historycznymi i niehistorycznymi,, „szlacheckimi” i „plebejskimi”, społeczeństwami „chłopskimi” i „pańskimi”, włączając do tej dyskusji nie tylko Polaków i Ukraińców, ale też Węgrów, Czechów, Słowaków czy Chorwatów: „Nie jestem zwolennikiem wzajemnych licytacji, kto i kiedy. Tylko gwoli prawdy historycznej stwierdzam, że na początku, w lutym 1941 roku, było morderstwo ukraińskiego nauczyciela Mychajła Ostapiaka w wiosce Wereszci koło Chełma. Morderacmi byli według niepełnych informacji ludzie ultraprawicowej organizacji „Miecz i pług”, spod znaku Bolesława Piaseckiego. Nie było też dotychczas wspólnych i dogłębnych dyskusji na temat zbrodni na Wołyniu i zbrodniczej akcji „Wisła”26. Bez wątpienia długo jeszcze racjonalizacja, marginalizacja i przemilczanie win, jak także doszukiwanie determinantów tragicznych okoliczności będzie występowało po obu stronach. We wszelkich syntezach czy próbach upowszechnienia tak subtelnej materii związanej z traumatycznymi przeżyciami, pojęciami, ale też koniecznością ponadpokoleniowego przekazu istnieje jednakowo dogłębna potrzeba odejścia od tego, co za Milanem Kunderą nazwać można źródłem etycznego kiczu27. Dziś coraz częściej zjawisko to wkrada się w dziedziny życia publicznego, a także dziedzin nauki oraz sfer kultury, które zamiast nieść rolę wychowywania, zaczynają posługiwać się zamiennymi narzędziami, używając emocji już nie jako elementu w procesie uczenia empatii i wprowadzaniu kryteriów etycznych. Częściej zaś idąc w kierunku masowej kultury, nadmiernie poprzez emocje kreuje się atrakcyjny przekaz, wizerunek, który ostatecznie dąży do osiągania innych celów, w najgorszym wypadku mówimy o perspektywie, jaka posłuży manipulowaniu odbiorcą/uczestnikiem lub uprzedmiotawia jego samego w odbiorze lub sam podmiot opowiadający swoje przeżycia. W mniej szkodliwej formie, a jednak nie spełniającej funkcji dydaktycznej jest opieranie multimedialnych przekazów na emocjach, z których widz wychodzi z błędnym wnioskiem dotyczącym faktów historycznych (badania młodzieży wykazujące, że wszystkie przegrane zrywy niepodległościowe Polska wygrała, łącznie z Powstaniem Warszawskim – należy brać pod uwagę tego rodzaju niekonsekwencje po otwarciu swoją drogą potrzebnych i jakościowo świetnie skonstruowanych ekspozycji jako np. Muzeum Powstania Warszawskiego). Warto zatem mieć na uwadze szerszą perspektywę popularyzowania zebranych relacji w odniesieniu to zmiennych wyznaczników etyczno-aksjologicznych. Bohdan Osadczuk, Nieodległa Ukraina. Wybór szkiców, artykułów i rozmów (1991–2006), wybór i oprac. Basil Kerski, Sejny 2006, s. 132–133. 27 Karolina Wigura, Wina narodów. Przebaczenie jako strategia prowadzenia polityki, Gdańsk–Warszawa 2011, s. 100– 101. 26 Ciekawe są prace pokazujące na przestrzeni lat 80. I początku XXI w. gdzie odsetki badanych wskazujących wartości uzasadniające dumę z postaci należących do przeszłości następujące: W dobie transformacji nie uległo zmianie osiągnięcia w dziedzinie nauki i kultury i powodów do dumy z wybitnych jednostek, zaś kryteria oceny oraz zmiany interpretacyjne okazały się na innych polach: stosunek do odwagi, poświęcenia i bohaterstwa – znacznie przykładano w 2003 r. mniejsze znaczenie niż w końcu 1987 r. zwiększyło się zaś znacznie przykładanie wagi do autorytetu i charyzmy28. Racjonalizacja, marginalizacja i przemilczanie win, doszukiwanie determinantów tragicznych okoliczności występuje po obu stronach29. Co udało się dogłębnie obejrzeć przez pryzmat rozmów z naszymi świadkami, tj. inny rodzaj napięcia emocjonalnego, inny w sensie obcy kolejnemu pokoleniu, ale podobny innym rozmówcom (lęk, strach, żal). W tegorocznej ekspedycji zupełnie nowe światło rzucili nasi świadkowie na sprawy wzajemnego wydawania się Ukraińców, jako własne porachunki, chęć przejęcia majątku, czyli chęci wzbogacenia się, zadośćuczynienie wobec wcześniejszych prywatnych interesów. A także inne kwestie: • niezorganizowany charakter grup ukraińskich sąsiadów w podpaleniach i mordach na Polakach z pobliskich, ale nie swoich wsi; • potrzeba zracjonalizowania tego co się stało, kompromis, aby ułożyć sobie życie po wojnie; • próba osobistej interpretacji na gruncie moralnym i etycznym obecnej sytuacji agresji Rosji wobec Ukrainy; • charakterystyczna co najmniej dwujęzyczność osób urodzonych przed wojną, w czasie wojny, lub zamieszkałych poza swoim miejscem urodzenia. O żywiole mieszkańców Poddniestrza, że jest odrębny do Polaków i bliższy językowi innemu: Przybierający na sile proces uświadamiania sobie swej <<niepolskości>> zdziwił miejscowych Polaków, tj. ludzi na tejże ziemi osiadłych i mówiących w rodzinie po polsku (...) Poza tym Polacy mają ten zwyczaj, że rozmawiając z innojęzycznym starają się mówić z nim jego, nie zaś własną mową". Szlachcic polski rozmawiając z chłopem z nim (...) po rusku i tym się różnił od osiadłego na ziemi polskiej szlachcica Niemca, który do <<tubylców>> przemawiał z reguły po niemiecku, bo nie chciał znać języka miejscowego30. 28 Piotr T. Kwiatkowski, Czy lata III Rzeczpospolitej były „czasem pamięci”, w: Pamięć zbiorowa jako czynnik integracji i źródło konfliktów, pod red. Andrzeja Szpocińskiego,Warszawa 2009, s. 125–167. Por. Badania przeprowadzone przez CBOS. 29 Por. Lech M. Nijakowski, Kiedy krwawa plama staje się białą. Polityka pamięci związana z masakrami w XX wieku, w: Pamięć zbiorowa..., s. 179–180. 30 Stanisław Łoś, Sprawa ukraińska. We wspomnieniach, korespondencji i publicystyce, Kraków 2012, wybór, wstęp: “Nic mi nie grozi, że to opowiadam?” − takie pytanie powtarzało się i częściej było zadawane przez Ukraińców niż nagrywanych Polaków, których nagrywaliśmy wspólnie z młodymi uczestnikami ukraińskimi podczas ekspedycji na Wołyń. Teraz ze zwiększoną wielekrotnością. Świadczący sygnał lęku spowodowany dodatkowo aktualną sytuacją w Ukrainie. Pod zaimkiem “to” należy rozumieć nie tylko zbrodnie wojenne, ale też jakiekolwiek danie świadectwa na nośniku tyu akmera, dyktafon, podpis zgody na wykorzystanie relacji w badaniach oraz ich popularyzacji. Oczywiste jest, że pytanie o okoliczności zbrodni wołyńskiej dokonanej przez nacjonalistyczne ugrupowanie OUN-UPA na polskiej ludności w czasie II wojny światowej nie należy do typu pytań wygodnych. Wahanie przed wypowiedzią na trudny temat było spowodowane faktem, że rozmówcy opowiadali, co złego wyrządzili ich rodacy. Strach przed wypowiedzeniem prawdy był też efektem wieloletniego doświadczenia życia w zastraszonym sowieckimi metodami społeczeństwie, gdzie lepiej było milczeć, o tym, co się wydarzyło31. Kontekst edukacji obywatelskiej Przy tego rodzaju projektach interdyscyplinarnych, jednocześnie animujących życie społeczne i kulturalne w społecznościach lokalnych można także zauważyć rozwój kompetencji społecznych i podnoszenia rożnych umiejętności. Zgodnie z dokumencie Unii Europejskiej (Bruksela 2005) wymieniono osiem kluczowych kompetencji, które są znacznie podnoszone przez uczestników pośrednich, jak i bezpośrednich proponowanego projektu, nie tylko w sferze naukowej, ale szerszych kontekście reperkusji poznawczych i popularyzatorskich możliwości. Należą do nich przede wszystkim: porozumiewanie się w języku macierzystym; porozumiewanie się w obcych językach; myślenie naukowe; kompetencja w zakresie umiejętności posługiwania się technikami informatycznymi; umiejętność samodzielnego uczenia się; kompetencje interpersonalne, społeczne, międzykulturowe, obywatelskie oraz ekspresja twórcza32. Warto dodać, że model takiego działania wykracza poza dotychczasowe praktyki, ale powoli skutkuje w implikowaniu podobnych inicjatyw w coraz szerszych kręgach. Kompleksowe badania Maciej Marszał, Sylwia Wójtowicz, posłowie: Marek Łoś, s. 112–113. 31 Więcej o popularnonaukowym charakterze pracy ze wspomnieniami ze społecznością lokalną oraz możliwościach rozwoju edukacji kulturalnej i społecznej o czynnik obywatelski wykorzystujący metodę oral history na rodzimym gruncie w tekście z września 2014 – Aleksandra Zińczuk, Historia wielu opowieści. Ruchome/ żywe/ nieuchwytne, publikacja on-line w przygotowaniu w ramach projektu Non Urban Culture (dostęp od stycznia 2015 na www.praktycy.org/nuc), red. Hanna Zielińska. 32 Por. Andrzej Janowski, Raporty referencyjne, 3.11.2009, http://www.kwalifikacje.edu.pl/download/dokumenty/Artykul_prof.Andrzeja_Janowskiego_Raporty_referencyjne_I rlandii_i_Malty.pdf w szkolnictwie i szeroko pojętej edukacji obywatelskiej prowadzone w latach 90. w Stanach Zjednoczonych przewidziały przyszłość edukacji zmierzającej do przełamania skostniałego modelu hierarchicznego na rzecz uczestniczącego33. Projekt Pojednanie przez trudną pamięć należy do działań nastawionych na pracę ze społecznością. Podejmuje trud wychodzenia ze społeczności ekskluzywnych do inkluzywnych, gdzie te ostatnie przyjmują nastawienie otwarte i gotowe na przyjęcie koncepcji i zmian różnych ludzi i podejścia do edukacji34. Literatura Aleida Assmann, O medialnej historii pamięci kulturowej, w tejże, Między historią a pamięcią. Antologia, tłum. zbiorowe, red. i posłowie Magdalena Saryusz-Wolska, Warszawa 2013. Zuzanna Bogumił, Pamięć Gułagu, Kraków 2012. Dokumenty i materiały do stosunków polsko-radzieckich, T. II, Warszawa 1961 Andrzej Janowski, Szkoła obywatelska. Amerykańskie doświadczenia – polskie potrzeby, Warszawa 2000. Humanistyka przełomu wieków, pod red. Józefa Kozieleckiego, Warszawa 1999. Michał Klimecki, Ojczyzna dwóch narodów. Polsko-ukraińska wojna o Galicję Wschodnią 1918–1919, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, nr 7–8 lipiec–sierpień 2010. Jan Maria Kłoczowski, Filozofia dialogu, Poznań 2005, s. 151. Paweł Kowal, Między Majdanem a Smoleńskiem. Rozmawiają Piotr Legutko, Dobrosław Rodziewicz, Kraków 2012. Wiktoria Kudela-Świątek, Odpamiętanie. O historii mówionej na przykładzie narracji kazachstańskich Polaków o represjach na tle narodowościowym i religijnym, Kraków 2013. Stanisława Lewandowska, Nadbużańskiego Podlasia okupacyjny dzień powszedni 1939–1944, Warszawa 2003. Stanisław Łoś, Sprawa ukraińska. We wspomnieniach, korespondencji i publicystyce, Kraków 2012, wybór, wstęp: Maciej Marszał, Sylwia Wójtowicz, posłowie: Marek Łoś, Grzegorz Motyka, Rafał Wnuk, Tomasz Stryjek, Adam F. Baran, Wojna po wojnie. Antysowieckie podziemie w Europie Środkowo-Wschodniej w latach 1944–1953, Gdańsk–Warszawa 2012. Od pamięci biodziedzicznej do postpamięci, pod red. Teresy Szostek, Romy Sendyki, Ryszarda Nycza, Warszawa 2013. Bohdan Osadczuk, Nieodległa Ukraina. Wybór szkiców, artykułów i rozmów (1991–2006), wybór i oprac. Basil Kerski, Sejny 2006 Paul Scheffer, Druga ojczyzna. Imigranci w społeczeństwie otwartym, przeł. Ewa Jusewicz-Kalter, Wołowiec 2010. Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, przeł. Bartłomiej Pietrzyk, 33 34 Andrzej Janowski, Szkoła obywatelska. Amerykańskie doświadczenia – polskie potrzeby, Warszawa 2000, s. 36. Zob. model osi – tamże, s. 52. Tamże. Warszawa 2011. Karolina Wigura, Wina narodów. Przebaczenie jako strategia prowadzenia polityki, Gdańsk-Warszawa 2011. Załącznik nr 1. Świadkowie – wybrane wypowiedzi 1 A. Relacja Teresy. S. urodzonej (1937) i zamieszkałej w Drohobyczu Po moim ojcu [...] dziadek pracował w fabryce soli tu, był majstrem, to była warzelnia soli, poprawnie nazywała się Salwina. Babcia nigdy nie pracowała, mąż pracował, wydaję mi się, że ich pięcioro było, jeszcze pokojówkę meli, zęby pomagała. Odnośnie do mamy, moja mama pochodziła z [tutejszych] Młynek35. […] Dziadek był Polakiem z Bielsko-Białej, przyjeżdżali na drugi zakład przemysłowy pracować. Mieszane rodziny polsko-ukraińskie, obyczaje, deportacje Nas uczyli przyjaźni, nie mieliśmy żadnych kłopot. Tak naprawdę, połowa dzieci były Polacy, chodzi o synowe, dziewczynki były Ukrainki, ochrzczone w cerkwi. Obchodziliśmy święta polskie, jeździliśmy do babci, oraz święta ukraińskie. No, ojca siostra później też wyszła za mąż za Polaka, potem wyjechali do Polski. Więc, oni w Gorzowie w tej chwili, ale oni już nie żyją, tam są ich dzieci. A następnie, w latach 40, kiedy Stalin przeprowadzał deportację, wtedy powiedzieli im, żeby zapisywali się, więc tak, dobrowolnie-przymusowo wywieźli ich z powrotem do Polski. Odznaczenie Sprawiedliwy wśród Narodów Świata za pomoc Żydom Babcia, chociaż tu była urodzona, a dziadek był polakiem. On nawet został przyznany tym, jest to napisane w tej książce w Izraelu, jak oni się nazywają, ci, którzy ratowali Żydów — święci ludzie, właśnie jego nazwisko tam wpisane jest. Okazało się, że oni tam w Młynkach przechowywali żydów. Ja, kiedy przyjechałam, patrzę, a w sianie dziecko leży. Zastanawiam się, co to za dziecko może być. „Babcia, – mówię, – co to za dzieciuch?” – „Aj, to dzieci bawiły się, chowały się na strychu”. Potem oni wyjechali, babcia pojechała, zamieszkali na wsi, w Tomaszowi w powiecie Bolesławieckim. Ja jeździłam tam, tylko teraz nie pamiętam, obok Legnicy gdzie wojska radzieckie. Po śmierci dziadka babcia wróciła tu, ale dopóki doczekała się obywatelstwa, już nie żyła. Chociaż byliśmy z takiej mieszanej rodziny, nigdy nie mieliśmy problem, nikt nikogo nie poniżał. Wywózki na Sybir, udział w UPA i SS Galizien Pamiętam to jak dzisiaj: w 39 r., kiedy powinni byli już uwolnić nas, tu taki kufer był i chcieliśmy uciekać, bo krążyły pogłoski, że to straszna władza idzie. Zamierzaliśmy się wyjeżdżać 35 Zob. tekst historyczny Bohdana Lazoraka. stąd, ale mieliśmy chatę, tata akurat rozpoczął budowę. W 38 r. albo nieco przedtem przeprowadziliśmy się dotąd. Było mu po prostu szkoda: „Ja polityką się nie zajmuję. Jestem majstrem, rzemieślnikiem to się nazywa. Jak pracował, tak i pracuję”. W końcu zdecydował, że nie nigdy nie ruszamy. Nawet cieszyli się trochę. Rzeczy, taki jak futro, dywany, częściowo odwieźli do Polski. Schowali w Sanoku u siostry babci, Jeremi, która była zakonnicą tam w klasztorze. Potem tata mówi: „Dlaczego ja będę wyjeżdżał. Nie mam, po co”. Kiedy uwolniła nas władza radziecka, wtedy starszego syna zabrali do wojska. Kiedy byli tu Niemcy, to młodszy syn został zaagitowany przez sąsiada i poszedł do SS „Galyczyna”. Miał 17 lat. Więc, było u nas typowo jak wszędzie: brat przeciw bratu. Jeden w wojsku radzieckim, drugi – niemieckim. W niemieckim się mówili, że idą za Ukrainę walczyć, ale „Brodiwski koteł” skończył się klęską ich armii gdzieś za Dubnem, i zabrali go do Sybiru. Był na Sybiru, wówczas wrócił. Faktycznie, każda rodzina tu na Zachodzie przeżyła to dobrodziejstwo, jak nas się niszczyli, mordowali, wywozili na Sybir. Córka siostry mojej babci w ogóle zginęła. Mam jej zdjęcie, ona miała 18 lat, działała w banderowcach. Otoczyli ich wyzwolicieli w nocy za drugim zakładem, ta miejscowość Pluść się nazywa. Oni najpierw strzelali w odpowiedź, dopóki nie zobaczyli, że albo muszą poddać się, albo to będzie koniec. I zabili ich, rozstrzelali. Meli 19 lat. Następnie zanieśli ciała wszystkich w budynek Rady wiejskiej i zrzucili tam; tak i rozpoznawaj. Przyprowadzili ciocię i powiedzieli: „Tu jest twoja córka”. Zawsze istnieją takie donosiciele. Ona bidulka przyszła i mówi: „Nie, to nie jest moja córka”, bo co jeszcze musiała powiedzieć, żeby ją nie wywieźli. Potem, wszystko jedno, męża i syna złapali i wysłali na Sybir. Różne postawy ludzi podczas okupacji On był prokuratorem wojennym, bardzo inteligentni ludzie. I jeszcze taka Szura żyła, to oni tu chodzili do mojej mamy w gości i normalnie rozmawiali. Wiecie państwo, były i porządni ludzi między nimi. To tak samo, jak był czas, kiedy Niemcy nas okupowali. Mieszkał u nas niemiecki oficer w drugiej połowie domu, u niego był swój adiutant Iwan. To było śmiesznie, kiedy on mówił «Iwan, u was pomarańczy są?». A ten odpowiada «U nas wszystko jest, u nas wszystko maszyna robi ». Bo oni byli tak wykształceni — mówić, że wszystko dobrze, wszystko jest. Wiecie państwo, Niemcy czasami dawali nam ten (masłomit) smaczny. Różne ludzi były. I we wszystkie czasy tak było, jest i będzie. Są ludzie dobre i przekupne. I wtedy swoi wydawali swoich. To wtedy Borysławski – u niego nazwisko jak u nas, to on faktycznie wydawał ludzi ... żydzi dawali w kredyt i meble, i wszystko. «Mają państwo kominek w domu?. Jeżeli mają, to ja państwu daję kredyt». Wszystko dawali w kredyt. Owe polskie meble, które kupowali rodzice, to w kredyt kupowali, do 1939 roku. Nie było dokumentów. Wziął i zapisał. Ja, na przykład, jestem bardzo podobna do żydówki. Więc, wyrachowywali ludzie i zabierali. Jak teraz pamiętam, szłam do szpitalu ulicą ... teraz nazywa się Ternawskiego ... i idą do mnie gestapowcy. To oni do mnie mówią «Żydówko, dlaczego nie masz na ręce naszywkę». Żydzi i żydowskie dzieci musieli nosić takie naszywki. I zapytali mnie, dlaczego jestem bez naszywki. A ona(moja koleżanka) mówi «Ta nie, to mojego brata córka. Ja mogę wam metrykę pokazać, idziemy – to Ukrainka jest», ponieważ byłam podobna do żydówki i teraz jestem. Mnie żydzi uważali za swoją. Ja, kiedy studiowałem w instytucie w Kijowie, to mnie żydzi zapraszali na swoją naradę (śmieje się). I był taki Schreyer – żyd, co mięso sprzedawał, to on mnie zawsze najlepsze mięso dawał, myślał, że ja swoja. Ale między ludzi nie było (konfliktów), mieszkali w zgodzie. 1 B. Relacja Mykoły K. urodzonego (1936) i zamieszkałego w Drohobyczu Ojciec urodził się w Drohobyczu, na Gorisznij Bramie, która idzie na Borysław. Dziadek mój był żołnierzem za czasów pierwszej wojny światowej, zabrali go na front. Zginął trzy dni później w Brodach. Ojciec był najstarszy w rodzinie, urodzony w 1908 r.; jeszcze było dwóch braci — średni i młodszy. Kiedy ojciec zaczął pracować w drugim zakładzie, miał już 12 lat. Babcia, jak to było zazwyczaj, że kobiety nie pracowały, miała działki, dzieci, hodowała warzywa i nosiła sprzedawać tu w Drohobyczu, w Borysław. Ojciec najpierw pracował tu w drugim zakładzie w stronie Borysława. Transportu wtedy nie było, bieg do pracy przez pole. Później został uczniem polskiego majstra Werszyńskiego, kowala, który mieszkał w takim wąskim wysokim domu, tu obok szkoły jazdy, a na dole miał warsztaty. Język polski, urzędy Ojciec uczył się na ślusarza. Pracował w tym zawodzie, a po skończeniu nauki, poszedł do szkoły Przemysłu, takiej jak teraz przemysłowo-techniczni szkoły. Miał tam wysoki oceny: „dobrze” [mówi po polsku] – to jest czwórka i „bardzo bobrze” – piątka. Później był zastępcą majstra, dalej majstrem. Tak i pracował u tego Wyszyńskiego, polaka, do 39 r. […] mój ojciec był posłem Rządu miasta, przewodniczącym rolnej komisji, nie był członkiem partii, bo chodził do cerkwi do ostatniego, do Świętej Trójcy. Nie był partyjny! [Startonow] obejmował wtedy stanowisko prezydenta miasta. Na stacji pomp wodnych dyrektorem był ten Białorusin Dubkov, nie wiem, czy on był partyjny, czy nie. Drohobycz, Borysław Gorisznia Brama jest najwyższym punktem miasta. Obok mieści się stary zaniedbany zbiornik. Nie dalej znajduje się fabryka rafinacji ropy naftowej, naprzeciwko której pobudowali nowy zbiornik, czynny. Wcześniej woda płynęła sama z Bramy w centrum. Gorisznia Brama wody nie miała, tylko centrum miał. Tam, w centrum, robotnicy fabryki mieszkali. W Borysławiu byli szyby naftowe. Jest fajna książka o tym mieście: ludzi mieli miasto, z którego wypływała ropa. No i kto przeważnie kupował tu ziemię? Żydzi kupowali. Nawet nosili ją czerpakami. Losy mieszanych rodzin Dzidek miał na imię Bulkiewicz, był polakiem, babcia była Ukrainką. Oni mieli sześciu dzieci: trzech synów i trzech córek. No, to znaczy, że w 45 r. było tak, że synowie byli ochrzczeni w kościele, mieli polskie obywatelstwo, czyli narodowość; dziewczyny chrzciły się w cerkwi, wzięli ślub z Ukraińcami. Tak, moja mama wyszła za mąż za mojego ojca. Ciocia, która była najstarsza, z pierwszym mężem Łużeckim miała tylko jednego syna (mąż zmarł wkrótce), od drugiego, Bomka, czwóro dzieci. Jeden syn zginął na wojnie. On nawet służył razem z tym bohaterem, co jego pomnik stoi [Gavrik]. A potem oni wyjechali do Polski, mój wujek wyjechał, mamy starszy brat i młodszy wyjechali. Teraz sobie przypomnę: starszy na północ do Gdańska, na[d] Bałtyk, a młodszy do Oświęcimia. Nagranie: Hanna Zaremba, Oksana Hodovanska, 13 X 2014, Drohobycz. Transkrypcja: Hanna Zaremba, tłum. i oprac. Sergii Miroshnychenko, Galyna Shportko, Aleksandra Zińczuk. 1 C. Rozmowa z Heleną T. urodzoną (1957) i zamieszkałą w Kamionce Buskiej (Strumiłowej) Pani dziadkowie jeńcom pomagali? Tak, tak. Przechowywali, dawali im jeść. I dziadek mój, i babcia Rózia. Normalni, spokojni ludzie byli, dobrzy. Jeńcy sowieccy? Sowieccy. To są ludzie. Szkoda, bo to czyjeś dziecko...Każdy ma ojca i matkę. Bezsensowna wojna... niepotrzebna całkowicie. […] Babcia Rózia Fedzińska i dziadek Teodor Kostiuk. A gdzie oni mieszkali? Jak im pomagali? Na Zabużu w stodole trzymali, z żywnością i nie raz to było. Ja nawet nie mogę powiedzieć, ile razy, bo jakoś to się nawet nie zostało w głowie [z opowieści rodziców, dziadków]. Mówiła babcia, że jak przychodzili, to zawsze sadła dała, i chlebka, i jajka zagotowała. Przechowywała tyle, ile potrzeba było. To było tak... Mówiła, że czasem trzeba było coś posuszyć im, bo zmarznięci byli, przemoczeni. Mówiła [babcia], że nie było jak dać z ubrania, bo to... A kto wtedy miał. Sami biedni wszyscy byli. Tak, tak. No była krowa, był prosiaczek, kury, gęsi... My głodni nigdy nie byliśmy. Nigdy. Mam 57 lat. Dzięki Panu Bogu dajemy sobie radę. […] Opowiadała babcia o takim sąsiedzie B. [w Kamionce niedawno zmarł]. Był w banderach. Babcia widziała sama, jak jej dwie koleżanki [zamordował], piersi im wycinał. Babcia mówiła: „Byliśmy w kukurydzy, za kukurydzą takie pole i las. Ciągnął je obie. Ani krzyczeć, ani stać. Ja stała jak osłupiała. Patrzę, CIACH! i piersi nie ma. I ja odwróciłam się, usiadłam tam, w tej kukurydzy”. Poznała, że to B. On tak się znęcał nad tymi dziewczynami. Młode dziewczyny...[…] Mówiła babcia Katarzyna [babcia Chaba]: „Róziu, nie martw się. Nikt ciebie nie będzie ruszał. Do was nikt nie przyjdzie”... Jeszcze pani jakieś takie opowieści słyszała? O Żydach na przykład? O, Żydów było bardzo dużo tutaj! Było trzy synagogi. Nic nie zostało. Jedna [synagoga] była, gdzie jest grecko-katolicka cerkiew. Druga była, gdzie jest kinoteatr [kino]. A trzecia była koło szkoły №2. To wszystko zburzyli. Gdzie jest cerkiew greckokatolicka, to park był po prostu... Kinoteatr postawili na kościach żydowskich. A za szkołą to dawali plac, żeby ludzie się budowali. I ludzie nasi budowali się. Jeżeli ryli te rowy na fundament, to złote zęby zbierali i się cieszyli. A potem tam było i chorób dużo, i wypadków... [...] Znaleźliśmy takie na przykład miejscowości w tym powiecie: Lisko, teraz to Dobrotwór, przed wojną to Doliny Dobrotwórskie? Humniska, Łany Polskie, Łapajówka, Ruda Sielecka, Konstantynówka, Batiatycze, Mosty Wielkie? Coś może pani słyszała? Łany Polskie to bliziutko. To była normalna wioska. Tam sami Polacy mieszkali. Kościół tam jest, ale nieczynny... […] Co można przekazać w tym? Po rusku jest taki[e przysłowie]: „Запретный плод сладок” [„Zakazany owoc jest najsłodszy] – to, czemu się zaprzecza, tego się chce. Kiedy nie było kościołów, cerkwi, były pozamykane, to szukali księdza, aby jakoś ułożyć sobie życie. Teraz stawiają cerkwie, stawiają kościoły i mało chodzą do kościoła. Na początku był taki „boom” Chodzili wszyscy: i młodzi, i starsi. Ale z czasem pooddalali się. Życzyłabym tak: jeżeli jest jedność w wierze, jeżeli człowiek praktykujący, to nie będzie takiego, jak u nas na Ukrainie. Tego życzę każdej narodowości. Sama nieraz łapię się na myśli, że ja nie mam ojczyzny... Życzę, żeby każdy miał swoja ojczyznę, tą ojczyznę, która leży mu w sercu, którą on będzie kochał. Nagranie: Krzysztof Bąk, Aleksandra Zińczuk, 16 X 2014, Kamionka Buska. Transkrypcja i oprac.: Andrij Galaidin, Aleksandra Zińczuk. wrzesień–listopad 2014 Hanna Zaremba Osobliwości konstruowania rzeczywistości społecznej: zestawienia na podstawie relacji o wydarzeniach II wojny światowej oraz o współczesnych działaniach wojennych na Ukrainie Czynnikami, jakie spowodowały zwrócenia się ku tematowi konstruowania rzeczywistości społecznej, szczególnie podczas wydarzeń wojennych, stały się – z jednej strony, działalność zawodowa, a mianowicie udział w projekcie „Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia”, a także prowadzenie w ramach tego projektu badań terenowych w Galicji Wschodniej w listopadzie 2013 roku36 i w październiku 2014 roku. Na podstawowe cele projektu składają się wyjaśnienie osobliwości stosunków między grupami etnicznymi w okresie międzywojennym w Galicji Wschodniej oraz transformacja interakcji, komunikacji i życia w czasie wojennym. Z drugiej zaś strony, realia ostatnich wydarzeń, które odbywają się na Ukrainie, publiczne i prywatne dyskursy, z którymi się na dziś spotykam, stały się drugim wyznacznikiem. Faktycznie te dwa czynniki wpłynęły na kształt niniejszego artykułu, którego celem jest określenie cech konstruowania rzeczywistości w czasie wojennym. Początki teorii konstruowania rzeczywistości społecznej sięgają fenomenologii. Mianowicie, Alfred Schütz rozumie rzeczywistość społeczną jako „pełne połączenie obiektów i zdarzeń w świecie społeczno-kulturalnym w tej postaci, jak są one postrzegane w doświadczeniu codziennej świadomości ludzi żyjących życiem powszednim wśród innych ludzi, połączonych z nimi różnymi stosunkami i interakcjami” [3]. Innymi zwolennikami tej teorii są Peter Berger i Thomas Luckmann, którzy sądzą, iż rzeczywistość należy badać przez pryzmat życia codziennego, które jest konstruowane poprzez obiektywizację życia w rzeczach i symbolach [1]. Jednak należy pamiętać, iż „rzeczywistość” konkretnych osobników i wspólnot różnoraka. Dlatego w oparciu o badania życia społecznego naukowcy mogą badać społeczeństwo jako rzeczywistość obiektywna i subiektywna. Rzeczywistość subiektywna kształtowana jest poprzez socjalizację i identyfikację. Rzeczywistość obiektywna dzięki instytucjonalizacji i legitymizacji stosunków społecznych37. Berger i Luckmann uważają, iż rzeczywistość społeczną należy badać „twarzą w twarz”, co z kolei wyklucza pośredniość w komunikacji. Życie przecież przechodzi „tu i teraz”. Faktycznie te dwie zasady należy uwzględniać podczas badania rzeczywistości społecznej. W taki sposób badając czas wojenny, a mianowicie wydarzenia II wojny światowej, Rozpoczęcie programu Historia Mówiona Drohobycza [red. -–A.Z.]. 37 Бергер П., Лукман Т. Социальное конструирование реальности: Трактат по социологии знания / Пер. с англ. Е. Руткевич; Моск. филос. фонд. – М.: Academia-Центр; Медиум, 1995. – 323 с. 36 przedstawiam konkretne relacje respondentów projektu na temat pierwszych dni wojny: „Spaliśmy i ja podeszłam, to była niedziela, podeszłam do okna, 17 września, a wojna wybuchła pierwszego. Ale było to dla nas jako coś dla nas niespodziewanie. Opowiedzieć pani, jak to było: przyszłam do pracy pierwszego września. Pracowałam, był to taki obrona przeciwlotnicza; lecą samoloty, a słońce świeci – ładny dzień, postawaliśmy wszyscy i patrzymy… (śmieje się). Nagle „bach”, jeden samolot leci i wypuszcza taki dym, a za samoloty i bomby rzucają. Myśmy, wie pani, był to Luftschutz – obrona przeciwlotnicza. Wszyscy patrzyliśmy, nikt nie pomyślał, że to jest taka krzywda.” To są relacje z pierwszych tygodni wojny: „Wojna bardzo szybko się rozwinęła, już na trzeci dzień byli tutaj Niemcy”. „Było tak, że widziałem; strasznie to było, pani nawet nie może sobie tego wyobrazić”. Jako widać, pierwsze wspomnienia o wojnie nie charakteryzują się zmartwieniem czy uczuciem niepewności i strachu. Dopiero przeżycie pierwszych zdarzeń wojennych zaczyna formować rozumienie i uczucie świadków, uświadomienie bieżących wydarzeń. Właśnie zetknęłam się z dwoma zjawiskami, które wyraźnie ujawniają się w procesie analizy i uświadomienia otrzymanej informacji. Pierwsze to doświadczenie, zgodnie z którym kształci się rzeczywistość społeczna, co z kolei potwierdza myśl o ważności jej badania „tu i teraz”. Jednak rzeczywistość społeczną charakteryzuje nie tylko ciągłość, ale również porządek. O co tu chodzi: kiedy mówię o doświadczeniu respondentów w badaniu osobliwości konstruowania rzeczywistości społecznej, mam na myśli umysłowe uświadomienie zdarzeń, zjawisk etc. Czyli można mówić o subiektywnym pochodzeniu obiektywnego znaczenia. Metodologicznie potwierdza nam to teoria konstruowania rzeczywistości społecznej, gdzie „subiektywne” jest pierwotnym, a „obiektywne” pochodnym. „Było UPA, a ty byłaś związana, a ty tak i tak, a ty wszystko wiesz, gdzie byłaś i co robiłaś, co nosiłaś – i ciebie męczą, i ciebie biją, i tłuką, i nogami”. „Były to takie strachy. W banderowcy poszli sami młodzi chłopcy. A potem, jak się zaczęło, o Jezu, wszystko po Sybirach. A dziewczynom był rozkaz wynieść tam jedzenie, tam to, i co miała robić. A potem ktoś taki się znalazł, kto podpowiedział-wydał i koniec”. „Bo tak, wezwali tam NKWD przed fiz-matem na Stryjskiej, to jak wezwali, to nie wiedziałeś, czy wrócisz stamtąd”. „To mój mąż opowiadał, że rozstrzelali tam chłopców z Kryjówki, porzucali pod Radę i wezwali, żebyśmy patrzyli, co to będzie. Bo oni się dziwią, czemu to nasi ludzie ich nie lubią, a oni nie mają za co ich lubić, bo faktycznie oni drwili nad naszymi, tortury nad naszymi.” „Faktycznie, tutaj, każda nasza rodzina na Zachodzie doznała wszystkiego tego dobra, jak nas niszczyli, mordowali, wywozili na Syberie”. Z powyższych narracji można odnotować, iż pierwotne doświadczenie osobiste czy rodzinne (pobyt w wojsku, udział w UPA, wywiezienie za Syberie, prześladowania etc.) poprzez proces uświadomienia konstruuje rzeczywistość społeczną, gdzie pierwotną jest rzeczywistość subiektywna. Dowodem może tu służyć ten fakt, że od roku 1944 po 1991 roku terytorium Galicji Wschodniej było w składzie Związku Radzieckiego; oficjalne, instytucjonalne i legitymizowane narracje otwarcie osądzali działalność UPA, a wywiezienie na Syberie uzasadniane było innymi motywami etc. Jednak rzeczywistość subiektywna w momencie przeprowadzenia ankietowania w Galicji Wschodniej (2013–2014) „nie była dostrzegalna”. Dlatego oprócz doświadczenia, innym zjawiskiem jest pamięć. Amerykański historyk Dominick LaCapra zaproponował rozróżniać pierwotną i wtórną pamięć. „Wtórna pamięć” to wynik analizy krytycznej pierwotnej pamięci, która posiada autentyczne wspomnienia z doświadczeń osobistych, albo za pomocą innego „translatora” (badacza, dziennikarza, krewnego i in.) oddziałuje na innych, na tych, którzy nie doznali tego doświadczenia, przekazując im pamięć (poprzez teksty, narracje etc.). Właśnie w taki sposób odbywa się przekazywanie wspomnień przyswajanych przez innych odbiorców (słuchaczy, czytelników, i można przypuścić, przez tych samych „nośników pamięci pierwotnej”), otrzymując formę pamięci wtórnej. W taki sposób doświadczenie indywidualne i wspomnienia transformują się w pamięć zbiorową, której nośnikami stają się nie tylko bezpośrednie świadkowie lub uczestnicy wydarzeń [2, с. 185]. Faktycznie, nie możemy przeprowadzić konkretnej granicy między konstruowaniem rzeczywistości subiektywnej a obiektywnej. Więcej tego, zgodnie z wyżej określonymi tezami, często tak zwana „obiektywność” mieści subiektywne podłoże (albo nawet „mieszankę” rzeczywistości subiektywnych). Możemy założyć, (biorąc pod uwagę, że badanie zostało przeprowadzone z perspektywy czasu), zgodnie z powyższymi cytatami, iż rzeczywistość subiektywna respondentów podczas wydarzeń z II wojny światowej zbudowana jest wokół identyfikacji (Ukrainiec, ofiara, walczący etc.), uczuć (niepewność, zainteresowanie, zmartwienie, strach), doświadczenia, czyli przeżyć wydarzeń „tu i teraz”. Dlatego, ta pierwotna pamięć, dodatkowo z kolejnymi doświadczeniami życia w czasach sowieckich, z uświadomionym porównaniem doświadczonych zdarzeń i realiów, a także z oficjalnym traktowaniem tych wydarzeń władzą, wszystko wywarło wpływ na osobliwości konstruowania rzeczywistości społecznej przez tych respondentów podczas obecnych wydarzeń wojennych na Ukrainie Wschodniej. Podaję kilka przykładowych cytatów: „Putin bije nasze dzieci, a wy o nią walczycie. We wszystkich czasach nasi ludzie sprzedawali się”. „A kto lubił Ukraińców? Podejrzewali, każdy naród lubi swoje. Dobrze, że Rosjanie nie pokochali nas i dalej nie lubią. Chce całkowicie nas zniszczyć”. „Żeby nikt nie ginął, żeby niczyja krew się nie lała. Jeszcze z tej biedy nie wyjdziemy. Nie mogę tego znieść. Jeszcze raz takie przeżyć – koszmar”38. Moim zdaniem, konstruowanie rzeczywistości społecznej przez respondentów projektu w chwili obecnej jest utworzone poprzez ustawienia (poprzez poziom poznawczy, emocjonalny i behawioralny), na które wpływa pamięć i przeżyte doświadczenie podczas II wojny światowej. Tak zyskana wiedza, emocje i uczucia kształtują uświadomienie przepływu i skutków operacji wojskowych na Ukrainie Wschodniej, mimo tego, że ci ludzie nie są bezpośrednimi uczestnikami wydarzeń, a one nie odbywają się tuż obok nich. Potem okazuje się, że rzeczywistość subiektywna, która jest dynamiczną i płynną, jednak stanowi podstawową strukturę konstruowania rzeczywistości społecznej w czasie i przestrzeni. Dlatego na zakończenie chciałabym po raz kolejny podkreślić następujące osobliwości konstruowania rzeczywistości społecznej (w czasie wojennym): • Rzeczywistość subiektywna to podstawowa struktura konstruowania rzeczywistości społecznej. • Doświadczenie, pamięć, i pochodne od nich elementy kształtują rzeczywistość subiektywną. • Przeżycia i pamięć wydarzeń II wojny światowej, a także wiedza, ocena i pewna wizja ówczesnej sytuacji kształci uświadomienie tego przepływu i skutków działań wojennych występujących na Ukrainie Wschodniej, bez uwzględnienia tego, że oni nie są uczestnikami tych wydarzeń, które występują nawet nie w ich codziennym doświadczeniu „fizycznym”. • Podstawowa rolą rzeczywistości subiektywnej podczas konstruowania rzeczywistości społecznej musi po raz kolejny sprowokować badacza do stawiania sobie pytań o subiektywność opowieści narratora. Wreszcie, chciałabym przytoczyć wypowiedź respondentki, która mimo swoich trudnych przeżyć i doświadczeń, a także subiektywnie postrzeganej rzeczywistości, jednak konstruuje swoją narrację przez pozytywny poziom emocjonalny: Ja bym chciała, żeby każdy sam siebie wyczuwał. Żeby wiedział, że jest Ukraińcem, że jest Polakiem. I nawet ten Rosjanin. Żeby między nimi nie było konfrontacji. Dlaczego, jesteśmy 38 Cytaty za rozmówcami podczas ekspedycji w projekie “Pojednanie przez trudna pamięć. Galicja Wschodnia”. Wybrane przez autorkę artykułu [red. – A.Z.]. ludźmi! Jesteśmy żywymi ludźmi! Dlaczego krew musi się lać czy Polaka, czy Ukraińca, czy nawet Rosjanina... Chce się żyć! Mam 91 lat, ale chcę żyć! Życie jest tak piękne, jak słońce rano zaświeci, tak pięknie, zieleń. Chce się żyć!..39. Literatura Бергер П., Лукман Т. Социальное конструирование реальности: Трактат по социологии знания / Пер. с англ. Е. Руткевич; Моск. филос. фонд. – М.: Academia-Центр; Медиум, 1995. – 323 с. Кісь О. Колективна пам'ять та історична травма: теоретичні рефлексії на тлі жіночих спогадів про Голодомор // У пошуках власного голосу: Усна історія як теорія, метод, джерело: Зб. наук. праць / За ред. Г. Грінченко, Н. Ханенко-Фрізен. – Харків: Східний інститут українознавства ім. Ковальських, 2010. – С. 171–191. Поляруш Б. Українське місто: конструювання соціальної реальності. Електронний ресурс [Dostęp: http://www.stattionline.org.ua/vornka/38/3352-ukra%D1%97nske-misto-konstruyuvannya-socialno %D1%97-realnosti.html] Шюц А. Формирование понятия и теории в соціальних науках // А. Шюц. Избранное: Мир, светящийся смыслом. – М., 2004. – 1056 с. 39 Cytaty za rozmówczynią A.N. – nagranie podczas ekspedycji w programu Pojednanie przez trudna pamięć. Galicja Wschodnia, Opaka 2014. [red. – A.Z.] Oksana Hodovanska Wielokulturowa Galicja Wschodnia w świetle relacji mówionych – analiza porównawcza wybranych aspektów Poszerzone narracyjne wywiady półotwarte (półustrukturyzowane), które wraz z kolegami nagrywaliśmy w październiku 2014 roku w ramach polsko-ukraińskiego projektu „Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia 1944” były opowieściami opartymi na własnych przeżyciach. Nagrane wywiady częściowo mają charakter autobiograficzny, ale też częściowo wybiegają poza ramy własnych doświadczeń. Z jednej strony inicjowano opowieści z własnego życia z opisem oraz interpretacją istotnych dla respondentów sytuacji i wydarzeń, w których brał bezpośredni udział, a z drugiej strony, założenia projektu badawczego kładły nacisk na opis współistnienia grup etnicznych w ukraińskiej Galicji. W tym artykule przedstawiam krótkie zestawienie wyników badań z zakresu historii mówionej i staram się łączyć stronę teoretyczną z wynikami naszej terenowej pracy. To połączenie wyznacza ramy mojej analizy dotyczącej historii mówionej oraz jaki paradygmat teoretyczny stosuję interpretując wypowiedź ustną. Postrzegam proces tworzenia historii mówionej jako akt zawierający treść rozgrywającą się na dwóch poziomach, czyli na poziomie dynamicznej interakcji między przypominającym sobie subiektem a opisywanym wydarzeniem (tzn. między opowiadającym a jego doświadczeniem życiowym) oraz między tym samym podmiotem a wydarzeniem jego opowieści (w tym biorąc na siebie odpowiedzialność przed słuchaczami za umiejętność komunikowania się, kompetencję narracyjną itp.) Te poziomy nie są stałe, podlegają dynamicznym zmianom, ponieważ sama sytuacja, w które odbywa się wywiad zmienia się, zmieniają się słuchacze, zmienia osobiste rozumienie samych siebie, zmienia się sama opowieść. Zgadzam się ze zdaniem współczesnych badaczy, zajmujących się historią mówioną, że wywiad stanowi pewną konstrukcję, która absolutnie nie jest relacją obiektywną wydarzeń, ani też nie jest jasnym wspomnieniem, przechowywanym w pamięci w stanie „czystym” i które z łatwością można wydobyć na potrzeby wywiadu. Co do istoty i wartości poznawczych ustnych wspomnień, zgadzam się ze zdaniem szeregu uczonych, że wspomnienia o wydarzeniach i przeżyciach o których opowiadano w wywiadach, nie odzwierciedlają tych samych wydarzeń i przeżyć, które odbywały się i w przeszłości historycznej. Trzeba mieć na uwadze, że opowieści świadków to konstrukcje skierowane do konkretnego adresata, a doświadczenie biograficzne za każdym razem – w zależności od czynników socjologicznych, emocjonalnych, wymagań narracyjnych oraz normatywnych, wiedzy zdobytej później, itp. – ukazuje się w inny sposób. Sama opowieść biograficzna warunkuje się raczej wymaganiami normatywnymi oraz kulturowymi kryteriami poprawnej, interesującej historii – z jednej strony, i warunkami jej prezentacji – z drugiej strony, niż prawdziwym rzeczywistym życiem. Konstruowanie historii mówionej to bardzo skomplikowany proces, w którym oprócz róznych uwarunkowań, ujawniających się bezpośrednio przez „sytuację wywiadu”, opowiadający będzie również interpretował wiadomości z własnej biografii sytuując je w kontekście szerszych wydarzeń historycznych, czy odnosił do ograniczeń kulturowych i normatywnych „wzorców” mówienia o konkretnych wydarzeniach, które w ciągu życia każdego człowieka proponowało i nadal proponuje społeczeństwo czyli wszystko to, co związane jest z pamięcią zbiorową. Świadomość tych wzajemnie współistniejących czynników tworzących „sytuację wywiadu”, pozwoli uniknąć błędnych wniosków przy opracowaniach relacji. Błędnym rozumowaniem jest na przykład odbieranie historii mówionych jedynie jako źródła faktów (w przypadku, gdy badacze pracując nad ustalaniem „prawdy historycznej” lekceważą subiektywny charakter opowiedzianych zdarzeń), lub odwrotnie, źródło badań nie tego, jak coś się odbywało, lecz jak z dzisiejszej perspektywy to wydarzenie się odbiera – takie podejście prowadzi do sytuacji, w której niemożliwe jest podjęcie badań nad historią na materiale ustnych relacji. Taka dwupoziomowość określająca charakter historii mówionej (odzwierciedlenie wydarzeń przeszłości w socjokulturowych warunkach współczesności) prowadzi do dwóch podstawowych sposobów jej analizy, o których piszą badacze – rekonstrukcyjnej i narracyjnej. Metoda rekonstrukcyjna zajmuje się głownie pewnymi informacjami oraz faktami z przeszłości historycznej, natomiast metoda narracyjna, a raczej możemy tutaj mówić o grupie metod, stosuje się do badania opowieści jako wyniku pewnych intencji oraz starań świadka w kwestii prezentacji historii swego życia, która oprócz informacji o przeszłych wydarzeniach zawiera całą gamę uczuć, ocen, interpretacji i samoprezentacji podmiotu mówiącego – żywego człowieka z własnym doświadczeniem, upodobaniami, nadziejami, spełnionymi bądź niespełnionymi planami, marzeniami i, co najważniejsze, z własnym poglądem na to, co się wydarzyło w jego życiu, ale też tego w czym opowiadający bezpośredniego udziału nie brał. W swoim tekście, zawierającym zebrane historie mówione mieszkańców Galicji, (mając świadomość, że na przedmiot ten można patrzeć z wielu perspektyw) chciałam szczególną uwagę zwrócić na doświadczenie współżycia na jednym terytorium (ukraińska Galicja Wschodnia) kilku narodów w okresie międzywojennym. To wieloletnie doświadczenie w konkretnym czasie historycznym nawet długo po wojnie podlega często osobistej refleksji, aktualnej do tej pory. Interpretacje znaczeń, metafor wywiadów oglądanych właśnie z tej perspektywy rzuca nowe światło na to zagadnienie. Istotny jest dla mnie, jako dla badacza subiektywizm poszczególnych informacji opierających się na doświadczeniu opowiadającej osoby; próby interpretacji i wyjaśnienia przeszłych wydarzeń, które prawdopodobnie wnoszą niewielki wkład do obiektywnych opisów historiograficznych, ale pomagają zrozumieć ich psychologiczną wartość dla bezpośrednich uczestników, mogą być źródłem badań mechanizmów kształtowania pamięci zbiorowej i indywidualnej. W tym kontekście istotnego znaczenia nabiera powszechne zdanie wśród współczesnych historyków zajmujących się problemami oral history twierdzenie, iż to, w co wierzą świadkowie, w równym stopniu stanowi fakt historyczny (tzn. fakt oglądu danego wydarzenia czy zjawiska, w takim a nie innym kształcie) i prawdziwe wydarzenie. Podczas analizy relacji ważne jest zarówno spojrzenie pod kątem wiarygodności opisu z przyjętą wiedzą historyczną, jak i badanie niezgodności, rozbieżności między opowieścią a historiografią. To umożliwia badanie tak zwanej prawdy narracyjnej, którą tworzy dobór tematów i wątków historii, organizujących treść, do której należą także zachowania niewerbalne i wszystko to daje możliwość pełniejszego zrozumienia osoby opowiadającej. Postaram się przeanalizować wspólne znaczenia oraz główne dominanty tematyczne w wywiadach, uwzględniając perspektywę rozumienia wydarzeń, którą prezentuje opowiadający. Analiza opiera się na metodzie wyodrębnienia segmentów narracyjnych, założonej na podstawie idei logicznej kompletności oraz odizolowania wypowiedzenia jako jednostki komunikacyjnej. Także na metodzie kondensacji treści, która przewiduje odpowiedź na pytania dotyczące wspólnych tematów, które charakteryzują tak zwaną grupę wywiadów problemowych. Na podstawie wyników tej analizy doszłam do wniosku, że główną semantyczną funkcję wspólną dla naszych historii mówionych pełni szereg ustalonych kliszy i zbitek słów, wokół których wykształciły się następujące tematyczne wątki wywiadu: potwierdzenie faktu współżycia na wsi w Galicji Polaków, Ukraińców, Żydów, Cyganów; niezmienne tolerancyjne traktowanie innych narodowości oraz dążenie do marginalizowania rozbieżności między grupami etnicznymi (przesunięcie ich do „szarej strefy” niepewnego, niejasnego, niezrozumiałego czasu), konfrontacje, znane nam z historii okresu międzywojennego oraz II wojny światowej. Także, wspólna cecha przeanalizowanych historii mówionych polegała na tym, że doświadczenie współżycia odbierano i przypominano sobie na tle wojennych losów i związanych z nią ciężkich warunków, którym poddana była każda z współistniejących grup. W równym stopniu przypominano sobie o wspólnym życiu, o życiu codziennym oraz o nagłej rozłące z rodzicami, krewnymi i przyjaciółmi, o przymusowej deportacji, fizycznym wyniszczeniu, głodzie i poszukiwaniu podstawowych środków do życia, o życiu w trudnych warunkach bytowych, socjalnych, i o oporze wobec rzeczywistości. Powtarzanie faktu współżycia na wsi w Galicji Wschodniej, Polaków, Ukraińców, Żydów, Cyganów oraz tolerancyjne współżycie jest jedną z zasadniczych powtarzających się elementów w opowieściach o życiu codziennym: [Polacy] byli, mieszkali w różnych miejscach. Mieli swój kościół tu, jak kościół się nazywał, nie wiem. Przed samą wojną kościół zbudowano... Obchodziliśmy [święta] polskie i Polacy obchodzili nasze [ukraińskie]. Może nie tak bardzo pobożnie. Ale na przykład, mój ojciec pracował jako kowal, była Wigilia czy Boże Narodzenie, ojciec mój już nie poszedł do pracy. I mieliśmy prawo obchodzić swoje ukraińskie święta... Żydzi nie chodzili [kiedy było] chrześcijańskie święto. Oni nic wspólnego z tym nie mieli. Ale byli też porządni ludzie – Żydzi, można było z nimi też porozmawiać. Na przykład, moja mama bardzo ładnie szyła,... mama była mistrzem w szyciu koszul. Mamie przynosili, mama szyła i Żydzi sobie u niej szyli. On ubierał się w krawaty, były jeszcze tam podwójne kołnierze takie wykrochmalone. U nas nie było jakichś takich trudnych relacji, kłopotów. Na przykład, z nami i Polacy, i Żydzi mieszkali normalnie. A dlaczego wojować, ludzie, ale oni są ludźmi. Powinni siebie rozumieć..1 […] oni [Cyganie] tutejsi. Oni chaty mieli. Pola nie mieli, latem wyjeżdżali, czy coś nakradli czy nażebrali, a zimą szli na swoją wieś. A im ziemniaki każdy dawał, żeby mieli coś do jedzenia. Było ich ponad 20 osób. Cztery chaty ich były...2 W tych częściach historii mówionych, które dotyczą tragicznych wydarzeń, deportacji, mordów Polaków i Ukraińców, wymordowania Żydów i Cyganów w latach II wojny światowej, można zauważyć pojawia współczucie, żal oraz empatię w niedoli: (...) ja w Samborze byłam, byłam dzieckiem [mała byłam], z sąsiadką. Sąsiadka mówi: <<Chodź, dziecko, zobaczysz, co Niemcy robią z tymi Żydami, ale ja ich nie żałuję.>> <<A czemu Pani nie żałuje? Tam takie dzieci ładne. Czemu ich Pani nie żałuje?>> I poszliśmy. Nas sporo ze wsi poszło. Ich tam przez most gnali, tacy biedni, do lasu...3. Osobne miejsce w zapisanych historiach mówionych zajmują fragmenty bagatelizowania bądź marginalizowania rozbieżności na między poszczególnymi grupami etnokulturowymi albo próby mówienia czy wyjaśnienia przyczyn tych tragicznych wydarzeń w konstrukcjach językowych typu: „nierozdrapywanie starych ran”: (...) czasami było dobrze, jedni z drugimi chodzili, żenili się. Ukraińcy chodzili do kościoła, Polacy chodzili do cerkwi – nie było różnicy. Potem już pod koniec wojny zaczęła się [pojawiać] jakaś taka różnica, nie wiem, czy mogę o tym mówić... było UPA, były mordy, wyniszczenia rodzin. Na cmentarzu jest grób tych ludzi, którzy zginęli, było tak – potem ludzie wyjechali, a już teraz pracujemy razem, mieszkamy razem, mogę powiedzieć, że wszystkie rodziny są mieszane: moja córka jedna w Polsce, a druga wyszła za mąż za Ukraińca. Jakoś żyjemy, nie mogę mówić, że coś takiego złego było... taki był głupi czas. Z mojej rodziny nikogo nie zamordowano, ludzie byli ostrożni... tam na końcu wsi mieszkali Ukraińcy, a tu Polacy. Był spokój, było dobrze tylko w tym jednym okresie tego głupiego czasu, że tak się stało... mordowali Polaków mówiąc, że ma być Ukraina bez Polaków, ale jest Ukraina i Polacy sobie żyją” 4. W tej krótkiej analizie historii mówionych o doświadczeniu współżycia różnych narodów w okresie międzywojennym oraz w czasie wojny w Galicji Wschodniej podkreślam, że wyniki tej analizy nie wyczerpują całej rozmaitości odpowiedzi, które można otrzymać pracując z tymi źródłami. Część teoretyczna tej pracy naukowej zajmuje dla mnie ważne miejsce, ponieważ oprócz wszystkich ważnych aspektów, pokazuje różnice od ilustratywnego podejścia do stosowania historii mówionych jako „ozdoby” własnych upodobań naukowca przez dowolny wybór cytat. Literatura Halina Hrinczenko, Historia mówiona przymusu pracy: metoda, konteksty, teksty, Charków, 2012, s. 304 Jurij Hrycak, Zarys historii Ukrainy: kształtowanie się współczesnej nacji ukraińskiej XIX-XX w., Kijów, 1996, s. 360 Grzegorz Motyka, Węzeł gordyjski. Problem ukraiński w II Rzeczypospolitej, 17.07.2014: http://www.istprawda.com.ua/articles/2014/07/17/142862 Jurij Szapował, Hitler, Stalin i Ukraina: bezlitosne strategie, 09.05.2013: http://www.istpravda.com.ua/articles/2013/05/9/123358 Grzegorz Józefczuk Misja pojednania, misja rozmowy Znaczenie projektu Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia jest dużo większe niż na pierwszy rzut oka się wydaje. Nie tylko dlatego, że to już ostatnia szansa, aby zebrać relacje świadków historii, ludzi, mieszkańców wiosek i miasteczek galicyjskich, w których życiu odbił się wiek XX ze swoimi nadziejami i dramatami. Los sprawił, że znaleźli się oni w miejscu, gdzie ścieranie się wielkich ideologii, pragnienia niepodległościowe i narodowe aspiracje, specyfika klasowych, grupowych, lokalnych relacji doprowadziły do wielkich tragedii, wystawiając ludzi na trudne próby, czyniąc z nich nierzadko świadków zbrodni dokonywanych w imię ideałów albo zwykłych kryminalnych przestępstw, dewastując ich poczucie godności oraz prawo do pamięci. Galicja Wschodnia, część krainy, której wciąż przypisuje się naturę wywodzącej się z C.K. Monarchii wielonarodowej Arkadii, okazała się przestrzenią głębokiego konfliktu polskoukraińsko-żydowskiego, z którego nikt nie wyszedł obronną ręką i którego echa odzywają się wciąż w różnych postawach mieszkańców tej części Europy. Ten konflikt nie wygasł do końca, nie wypalił się, dlatego wydaje się, że w jakimś wymiarze podskórnie tli się on nadal, czego wyraz – być może mimowolny – znajdziemy w wypowiedziach i opiniach świadków historii, do których dotarli realizatorzy projektu. Potrzeba programów społecznego pojednania W tym właśnie tkwi ranga projektu Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia, że ukazuje, iż staliśmy się bezradni wobec tej sytuacji, że nie stworzono programów w ramach pedagogiki społecznej po obu stronach granicy polsko-ukraińskiej dla pokonania lub chociażby podjęcia głębszej rozmowy o tych dawnych konfliktach, że jedynym planem wydaje się oczekiwanie, że wraz z nadejściem nowych pokoleń „sprawy” same stracą swoją natarczywość, a konflikty rozmyją się i zblakną wobec problemów przyszłości. Wprawdzie podkreśla się, że historycy polscy i ukraińscy już dość dobrze dali sobie radę z odtworzeniem faktów i zdarzeń, określili przestrzenie odmiennych interpretacji, uwolnili się od zależności ideologicznych, jednak nie widać, aby postęp tych badań historycznych wyraźnie wpłynął na zmiany w zapatrywaniach społecznych, na opinie tak zwanych zwykłych ludzi. Omawiany projekt ma idealizujący, cenny rdzeń: szuka osób które w tym piekle pomagały sobie nawzajem pokonując narodowościowe podziały, dochowywały wierności dekalogowi. Relacje w swej panoramie są jednak bardzo różne, można je rozpatrywać z kilku co najmniej punktów widzenia. Są to wspomnienia osobiste, własne widzenia losów osobistych splecionych z wielkimi wydarzeniami i procesami historycznymi w skali lokalnej społeczności. To obraz życia codziennego w dramatycznych czasach. To przywołanie zabitych czy zaginionych, po których pozostanie to tylko jedno wspomnienie kogoś, kto ich jeszcze pamięta. To także, niestety, materiał do badań tego okrutnego zjawiska polegającego na tym, że w pewnych okolicznościach ludzie zaczynają usprawiedliwiać fakt mordowania jednych przez drugich, a nawet eksponować własne uczestnictwo w tych czynach, nadając mu znamiona swoistego bohaterstwa. Było dobrze czy było źle? Dla nas szczególnie cenne jest zwrócenie uwagi na to, co wyróżnia relacje poszczególnych grup narodowych oraz co wyróżnia narratorów o określonych miejscach w strukturze społecznej. Nie ma przy tym znaczenia, na ile relacje te są reprezentatywne, na ile oparte na osobistych doświadczeniach a na ile będące wyrazem świadomości grupowej. Narratorzy Polacy czy osoby o polskich korzeniach, szczególnie ci lepiej wykształceni, podkreślają, że do wojny „myśmy z Ukraińcami bardzo dobrze żyli”40, bo „liczył się człowiek, a nie narodowość”. Równocześnie powtarzają się relacje Ukraińców, z uboższych sfer społecznych, którzy wprost przeciwnie oświadczają, że „straszne życie było za czasów Polski” i że byli przez Polaków prześladowani. Czas końca II Rzeczypospolitej bywa przez Ukraińców tylko niekiedy oceniany pozytywnie, wtedy mianowicie, kiedy we wspomnieniach przywołany jest okres dzieciństwa i dziecięce zabawy z koleżankami czy kolegami Polakami. Ale część rozmówców i ten okres pamięta jako zły, bo Polacy mieli się do nich odnosić pogardliwie, obrażać, poniżać, kpić z nich, dlatego „nie było przyjaciół”. Duża grupa rozmówców chyba niechętnie ujawnia szczegóły ze swego życia, trudno im opisać to, co nazywamy życiem codziennym, wydaje się, że w ich świadomości dominują traumatyczne wspomnienia, które wszak nie mogą wypełniać całej pamięci. To swoiste, że oceny się mieszają i wydają się sprzeczne, bo ta sama kobieta relacjonuje, iż pamięta swą koleżankę Polkę i wspólne zabawy jako czas kiedy „nikt nikomu nic nie robił”, lecz zarazem wprost stwierdza o dawnych czasach: „to nie było życie”, a jednocześnie zapytana o przesłanie dla młodych pokoleń odpowiada: „jak będzie, tak będzie”. Język i nazewnictwo lokalne oddaje tamte konflikty i podziały. Na przykład określenie „patriotyczna wioska” odnosi się do takiej miejscowości, której mieszkańcy byli nastawieni wrogo, odpowiednio do momentu historii, do Polaków i do Sowietów, walczyli z nimi, uważając Niemców za tych, którzy im w tym pomagają. Stosunek do Niemców jest specyficzny, także w relacjach polskich słyszymy, że „z Niemcami nie było problemu”, „z Niemcami można było żyć”. To 40 Cytaty pochodzą z relacji zebranych i udostępnionych na potrzeby napisania tekstu przez realizatorów projektu. Nie przywołuję nazwisk rozmówców, wypowiedzi te, aczkolwiek pochodzące od konkretnych rozmówców, reprezentują pewne typowe postawy i opinie świadków historii. paradoks, że w świadomości potocznej Niemcy są przedstawiani nie jako okupanci, ale jako dobrzy i sprawiedliwi gospodarze. „Nie wiem, gdzie się podziali ci ludzie” Chociaż nie jest to wiodący temat projektu, nie sposób nie zwrócić uwagi na sposób relacjonowania o losach ludności żydowskiej. Mamy do czynienia z rodzajem wyparcia pamięci o tym, co się stało, albo lepiej – dewastacji pamięci. „Nie wiem, gdzieś ich wywieźli”, „nie wiem, gdzie się podzieli ci ludzie” – taka jest główna formuła tych relacji, tak że w przypadku opisu losów innych grup narodowych. Nie ma pojęcia holokaustu. Narratorzy mówią tak mimo że większość z nich sygnalizuje wiedzę o zbrodniach, odpowiednio na Polakach, Ukraińcach lub Żydach oraz jeńcach sowieckich, jakąś wiedzę o tym, jakie były losy ich sąsiadów z innych narodowości. Kiedy przed ponad trzynastu laty przy okazji seminarium lubelskiego Instytutu Pamięci Narodowej na temat OUN-UPA rozmawiałem z Bohdanem Osadczukiem, ukraińskim historykiem i politologiem, współpracownikiem paryskiej „Kultury”, zapytałem go, jak analizować i oceniać tamte czasy i sprawy? Jego myśl jest wciąż aktualna, bowiem Bohdan Osadczuk odpowiedział: Wyliczanie, kto kogo więcej wymordował, jest beznadziejne i do niczego nie prowadzi. W XX wieku stało się tyle barbarzyństw, że jakby je wszystkie wyliczyć, to nie wiadomo, dokąd byśmy doszli. Trzeba zastosować jakiś rozsądek. I zawsze trzeba mówić o przyczynach: kto za tym stał, jakie były wątki tego wszystkiego, jakie były inspiracje i prowokacje bolszewickie i niemieckie? Jak oni wykorzystywali te mordy, aby osłabić nasze narody? 41 Patrzymy na konteksty i szerokie tło Mity, a właściwie ideologie, polskie i ukraińskie, wciąż stoją na drodze do pokonania tych zakorzenionych waśni i odmiennych punktów widzenia, które doprowadziły do tragedii. Zdaniem Bohdana Osadczuka dziennikarz, publicysta, badacz społeczny, czy rzecz jasna – historyk powinni mieć szersze horyzonty w oglądzie tych spraw: Nie można tego robić bez skali porównawczej, bez dośledzenia szerokiego tła tych ogromnych prowokacji. Przecież nie myśmy decydowali o naszych losach, a inni, mocniejsi, którzy najpierw zrobili pakt Hitler Stalin, który już był zarzewiem tego wszystkiego. Można jeszcze sięgnąć dalej: jak Polsce się nie powiodła polityka narodowościowa. Skąd ci Polacy na Wołyniu? Co to jest osadnictwo wojskowe na Wołyniu? Czy to 41 Wyliczanie, kto kogo zamordował, rozmowa Grzegorza Józefczuka z Bohdanem Osadczukiem, „Gazeta Wyborcza. Lublin”, 25.05.2001, nr 121. jest polityka kolonizacyjna? Nie mówić o tym, to jak przyjechać na odpust i nie wiedzieć, jaki tutaj jest święty42. Mówić czy nie mówić Rozziew między spojrzeniem historyka a świadomością potoczną wydaje się ogromny. Odnoszę wrażenie, że istnieje obawa przed takimi rozmowami, strach przed podniesieniem kwestii, w których oceny wydają się być rozdane absolutnie inaczej po stronie polskiej i po stronie ukraińskiej. Być może w ten sposób przejawia się skuteczność, o ile tak można mówić, punktu widzenia, który w przemilczeniu widzi formę dialogu. Przykłady można mnożyć i prawdopodobnie poziom reakcji, przede wszystkim tej emocjonalnej, zależy od przygotowania, wykształcenia i pewnych bliżej nieokreślonych kompetencji do rozmowy w warunkach konfliktu osób uczestniczących. Jeżeli Ukraina znajdzie się w strukturach wspólnoty europejskiej i granica Schengen zmieni swe miejsce, a więc możliwość podróży radykalnie się zwiększy, problemy te dadzą o sobie znać w spotęgowany sposób. Nie chodzi o pomniki Stepana Bandery. W uzdrowiskowym Truskawcu trafimy na skromny, ale jednak wyrazisty pomnik w formie okazałego kamienia, poświęcony Wasylowi Białasowi i Dmytro Danyłyszynowi, bojówkarzom OUN, którzy dokonali w 1931 roku w Truskawcu zamachu na Tadeusza Hołówkę, współpracownika Józefa Piłsudskiego, zwolennika dialogu z ukraińską częścią Polski. Jak to rozumieć, że dla jednego narodu są mordercami, dla drugiego bohaterami? Prawda nie jest różowa Na mity i ideologie zwraca uwagę Daniel Beauvois, wybitny znawca historii narodów słowiańskich z paryskiej Sorbony, autor obszernej książki Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793–1914. Kiedy zapytałem go, na czym polega zły wpływ na współczesność i przyszłość myślenia idealizującego i mitologizującego historię, odpowiedział: Od Pomarańczowej Rewolucji, dzięki Bogu, Polacy i Ukraińcy podali sobie ręce i stało się to przykładem dla Europy, tak jak kiedyś zrobili to Niemcy i Francuzi. To jest wspaniała perspektywa przyszłości, natomiast ciągłe wspominanie pewnej wyższości kultury polskiej, obecności tam wspaniałych rezydencji, wspaniałej sztuki sakralnej, stwarza zwichnięty obraz wzajemnych stosunków. Dojrzali ludzie, dojrzałe narody, powinny sobie mówić prawdę w oczy. A prawda nie jest, niestety, taka różowa i idealna. I trzeba ciągle wspominać o rzeziach i analizować powody tych tragicznych sytuacji, nie wmawiając młodzieży, że panowała tam powiatowa demokracja. Chodzi o życie bez ciągłego rozpamiętywania tych bolesnych spraw, o których trzeba wiedzieć, trzeba pisać, ale po to, żeby je uznać i żeby przez to nie stwarzały takiego 42 Tamże. bolesnego problemu. Przecież można się zgodzić, że każdy naród ma swoje okropności. My, Francuzi, coś wiemy na ten temat, wiemy, co robiliśmy w koloniach… 43. Francuski historyk jest bardzo krytyczny wobec polskich postaw i zafałszowań przeszłości i relacji polsko-ukraińskich. O swoich badaniach historii Ukrainy Daniel Beauvois powiedział: Na Ukrainie było więcej Żydów niż Polaków, a oba te narody były w mniejszości w stosunku do ludności miejscowej, ruskiej, ukraińskiej. Po roku 1989 roku pojawiła się cała lawina literatury kresowej, która chce koniecznie nam wmówić, że tam panowały idealne stosunki, że to była wspaniała wielonarodowa kultura. To było współistnienie, ale nie prawdziwa harmonia wielokulturowa, jak to się często pisze, także w literaturze podręcznikowej. Ja nie wiem, czy to jest zdrowe dla wizji i wiedzy historycznej uczniów i studentów, tak powtarzać, że tam nie było konfliktów religijnych, że była ogólna tolerancja 44. Dokument i diagnoza Za tym wielkim celem programu Pojednanie…, jakim jest zebranie relacji o ludziach ratujących ludzi w czasach konfliktu a generalnie zebranie relacji osobistych, których już za kilka czy kilkadziesiąt lat uzyskać nie będzie można, kryje się coś jeszcze. Relacje te, przywołujące wspomnienia własne rozmówców czy przekazujące historie zasłyszane, często wypowiadane są emocjonalnie i nasycone są ocenami stron konfliktu. Zazwyczaj racja jest po stronie jednej, nie bierze się pod uwagę możliwości, że strony konfliktu walczyły ze sobą w pewnym stopniu z powodu geopolitycznych prowokacji i manipulacji. Oceny te bardzo rzadko mają szersze tło, o jakie apelują historycy. Oceny te świadczą o tym właśnie, że świadkowie historii wciąż mają poczucie istnienia konfliktu, jego realności, i wciąż się w tym utwierdzają, zapewne przekazując taki punkt widzenia młodszym pokoleniom, pozostając tak w spirali narodowo-nacjonalistycznych pretensji. W tym wyraża się diagnostyczny rys tego projektu. Kwestia ta jest bardzo istotna, a jak już wspomnieliśmy, bywa przemilczana. Jaskrawym przykładem tego, że problemy te istnieje wciąż jest pewien casus miast partnerskich Polski i Ukrainy. Idea miast partnerskich w dzisiejszym rozumieniu pojawiła się tuż po II wojnie światowej i miała być sposobem na przełamanie barier między narodami i ludźmi spowodowanymi krwawą wojną. Chodziło o to, aby w nowej Europie przede wszystkim strony niedawnej wojny, ludzie z Francji i Wielkiej Brytanii a z drugiej obywatele Niemiec mogli podjąć współpracę, aby ludzie szukali tego, co ich łączy, a nie dzieli, aby mogli porzucić uprzedzenia i zaufać sobie. W 1947 roku pierwszy akt 43 Każdy naród ma swoje okropności, rozmowa Grzegorza Józefczuka z Danielem Beauvoirem, „Gazeta Wyborcza, Lublin”, 14.01.2006. 44 Ibidem. partnerstwa podpisały francuskie Montbelliard i niemiecki Ludwigsburg. W 1951 roku powołano Radę Gmin Europy, która od 1984 roku nosi nazwę Rady Gmin i Regionów Europy (CEMR). Do dzisiaj to właśnie z wymienionych trzech krajów pochodzi najwięcej jednostek samorządu terytorialnego, które zawarły porozumienia.Podobny ruch zaczął się i w Polsce szczególnie po roku 1989 i dotyczy w znacznym stopniu porozumień zawieranych z partnerami z Ukrainy. Bywa jednakże, że partnerstwo polskich i ukraińskich miast i gmin skażone okazuje się konfliktem, który partnerstwo miało pomóc przełamać. Kiedy na Ukrainie zachodniej zaczęto budować pomniki Stepana Bandery oraz nadawać mu obywatelstwo honorowe, polskie miasta partnerskie zainicjowały protesty. Partnerstwo stało się swoim przeciwieństwem, ścieżką podkreślania odmienności i braku zaufania. Kraków zaprotestował (rok 2010) wobec partnerskiego Lwowa po nadaniu obywatelstwa honorowego Stepanowi Banderze i Romanowi Szuchewyczowi. Najgłośniejsze w regionie lubelskim były protesty (rok 2011) w tej materii rad miast Zamościa i Tomaszowa Lubelskiego skierowane do samorządu partnerskie miasta Żółkiew. Misja rozmowy Projekt Pojednanie… uświadamia nam, że młodzi ludzie, Polacy i Ukraińcy, mogą znaleźć sposób, aby o tragicznych chwilach w relacjach polsko-ukraińskich rozmawiać bez przywoływania żadnej ideologii ani polityki. To prawdziwie społeczna działalność, rodzaj misji pojednania, opartej właśnie na rozmowie, na dialogu, na otwarciu na drugą osobę niezależnie od jej uwikłań ideowych i ideologicznych. Nie musimy oczekiwać, że przyniesie ona radykalną zmianę, ważne, że inicjatywa została podjęta. Problemy relacji polsko-ukraińskich związanych z okresem II Rzeczypospolitej oraz czasów wojny i pierwszych lat komunizmu wydają się tak zapętlone, a reakcje ludzi, nawet po latach, tak zapiekłe, że coraz bardziej nikt nie chce podejmować w materii pojednania nowych kroków. Dlatego inicjatywa twórców projektu Pojednanie przez trudna pamięć jest tym bardziej godna szacunku. III VARIA Petro Chornyi Małżeństwa międzyetniczne w Galicji w okresie międzywojennym Małżeństwa międzyetniczne jako zjawisko socjokulturowe są charakterystyczne głównie dla terenów zamieszkiwanych przez różne grupy etniczne. Najczęściej są zawierane między etnoforami należącymi do różnych wspólnot etnicznych, które są sobie bliskie ze względu na światopogląd religijny i cechy języka, kultury oraz życia codziennego. W Galicji okresu międzywojennego największa liczba takich małżeństw była zawierana między Ukraińcami a Polakami, zwłaszcza w miastach, co było uwarunkowane przez ich ówczesną strukturę etnodemograficzną, a także na pograniczu etnicznym obu etnosów. Wymieszanie etniczne tych wspólnot odbywało się w ciągu wielu stuleci. Szlachta polska w Galicji była po części pochodzenia polskiego, zaś znacząca część polskich przesiedleńców mieszała się z ludnością ukraińską. Nawet w czasach zaostrzenia sprzeczności narodowych małżeństwa mieszane były wciąż rozpowszechnione, o czym świadczy ówczesne przysłowie, według którego „granica polskoukraińska przebiegała przez łoże małżeńskie”45. Materiał etnograficzny, zebrany przez autora na terenie Galicji, pozwala na wyobrażenie sobie, jak wyglądały stosunki małżeńskie w ówczesnym społeczeństwie galicyjskim. Tak więc, „między Ukraińcami a Polakami rozpowszechnione były małżeństwa międzyetniczne. Nie budziło to żadnych zastrzeżeń ze strony zarówno polskiej i ukraińskiej. Śluby zawierane z Żydami praktycznie się nie zdarzały. Żydzi mogli wyrzec się członków swojej społeczności, którzy zawierali ślub z kimś spośród Ukraińców czy Polaków. Zdarzało się to niezwykle rzadko. Dlatego o ślubach Żydów z Ukraińcami w Bohorodczanach nie mogę powiedzieć nic… Był jeden przypadek w Bohorodczanach Starych. Dzieci noszą jego nazwisko – Litman. Według mojej opinii, (w zakresie wyznania – P. C.) przeszedł na stronę żony. […] Jego syn ma nazwisko taty, a kiedy już się ożenił, dzieci były zapisywane na nazwisko matki Kozaczyszyn. Z innej zaś strony, było to bardzo rzadkie zjawisko, żeby Ukrainiec czy Polak wziął Żydówkę za żonę”46. Wspominali o tym przypadku również inni informatorzy47. 45 I. Lysâk-Rudnyc'kij, Ukraїnci v Halyčyni pid avstrijs'kym panuvannâm, [w:] idem, Istoryčni ese, t. 1, Kijów 1994, s. 424. 46 Archiwum Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu im. Iwana Franki (dalej: ALNUIF), f. 119, op. 17, spr. 306-Е, k. 2. 47 Ibidem, k. 4. Natomiast, jak wspominają inni respondenci, „(małżeństw międzyetnicznych – P. C.) z Żydami nie było. Były z Polakami, Niemcami, (czyli – P. C.) Ukraińcy – Polacy, Ukraińcy z Niemcami, ale między Żydami a innymi (wspólnotami etnicznymi – P. C.) nie było. Żydzi rygorystycznie trzymali się między sobą”48; „Chłopcy niemieccy żenili się z miejscowymi dziewczynami (Ukrainkami – P. C.). Było to na początku (ХХ – P. C.) wieku…”49; „[…] Był jeden Żyd, który mieszkał w Hussakowie (obecnie w rejonie mościskim obwodu lwowskiego – P. C.) i ożenił się z Ukrainką. Z tego powodu wyrzekła się go społeczność żydowska”50; “Były przypadki małżeństw międzyetnicznych w Niżankowicach. Po ślubie pewien Żyd przeszedł na wiarę prawosławną czy greckokatolicką”51; “Był jeden przypadek, kiedy Ukrainiec czy Ukrainka przyjął [-ęła] judaizm”52; „[…] Żydówka wyszła za mąż za Ukraińca i przeszła na jego wiarę”53; „Był przypadek, kiedy Ukrainiec, który miał młyn, ożenił się z Żydówką. Po jakimś czasie ona przeszła na katolicyzm. Społeczność żydowska odnosiła się do tego z pogardą”54; „(W Dobromilu – P. C.) zdarzały się przypadki małżeństw międzyetnicznych. Naliczono ich około trzech (za pamięci informatora – P. C.). Jedno małżeństwo było ukraińsko-żydowskie, a dwa polsko-żydowskie. W większości przypadków Żydzi po ślubie przyjmowali chrześcijaństwo”55; „Były pojedyncze przypadki małżeństw międzyetnicznych. Ale jedno z małżonków musiało się wychrzcić, z reguły ze strony żydowskiej”56; „W Nowym Mieście Żyd przyjął chrześcijaństwo. (Prawdopodobnie z powodu małżeństwa – P. C.)”57; „Za mojej pamięci były dwa małżeństwa międzyetniczne. Żydzi jednak się chrzcili”58. Znaczna część informatorów twierdziła, że Żydzi nie zawierali małżeństw z innymi etnoforami: „Żydzi żenili się tylko między sobą, wewnątrz społeczności”59; „Małżeństw mieszanych między Żydami a Ukraińcami czy Polakami nie było”60; „(Wśród Żydów – P. C.) śluby zawierano tylko wewnątrz społeczności”61; „Przypadków ślubów Żydów z Ukraińcami czy 48 Ibidem, k. 8. Ibidem, k. 3. 50 ALNUIF, f. 119, op. 17, spr. 96-Е, Badania etnograficzne z tematu „Żydzi na Ukrainie” zebrane w rejonie mościskim obwodu lwowskiego, k. 12. 51 ALNUIF, f. 119, op. 17, spr. 115-Е, Badania etnograficzne z tematu „Żydzi Galicji Wschodniej w okresie międzywojennym” zebrane w rejonie starosamborskim obwodu lwowskiego, k. 4. 52 Ibidem, k. 6. 53 Ibidem, k. 10. 54 Ibidem, k. 11. 55 Ibidem, k. 25. 56 Ibidem, k. 9. 57 Ibidem, k. 12. 58 Ibidem. 59 ALNUIF, f. 119, op. 17, spr. 96-Е, k. 7. 60 Ibidem, k. 6. 61 Ibidem, k. 12. 49 Polakami nie było”62; „(Żydzi – P. C.) żenili się tylko między sobą”63. Jak widać, wspomnienia respondentów, którzy pamiętają okres międzywojenny, potwierdzają istnienie małżeństw międzyetnicznych. Według świadectw, najczęściej miały one miejsce między Ukraińcami a Polakami. Sporadycznie Ukraińcy czy Polacy zawierali śluby z Niemcami i Żydami. Ormianie również zawierali małżeństwa głównie między sobą64. W przypadkach małżeństw chrześcijan z żydami ostatni przeważnie się chrzcili, o czym również świadczą materiały archiwalne. Chrzczenie się wyznawców judaizmu potwierdzają także inne źródła archiwalne. I tak na przykład we Lwowie, według danych statystycznych dotyczących zmiany wyznania przez osoby prywatne za okres od roku 1921 do roku 1926, aktu abiuracji (wyrzeczenia się wiary) dokonało 389 żydów. Następnie 265 spośród nich ochrzciło się w obrządku rzymskokatolickim oraz po 4 w obrządku greckokatolickim i ormiańskokatolickim, 42 żydów zostało wyznawcami ewangelizmu, 73 z kolei nie wyznawali żadnej wiary65. W tym samym czasie na judaizm przeszło tylko 27 rzymskich katolików, 6 grekokatolików, 6 ewangelików i żaden katolik obrządku ormiańskiego66. Biorąc pod uwagę to, że wyznawcy judaizmu zmieniali wyznanie głównie w wyniku ślubu z osobą wyznającą inną religię, przytoczone dane świadczą o tym, że poza obrębem własnej społeczności najczęściej zawierali małżeństwa z rzymskimi katolikami, przy czym żydzi znacznie częściej przyjmowali wiarę małżonka lub małżonki, niż na odwrót. Ogólnie rzecz biorąc, małżeństwa międzyetniczne były tym zjawiskiem, które tworzyło nową mikrowspólnotę – mieszaną rodzinę, której członkowie jednocześnie istnieli w dwóch „światach” – na skrzyżowaniu kultur i światopoglądów, gdzie poprzez wzajemne wpływy tworzyły się nowe tożsamości, tradycje i praktyki. 62 Ibidem, k. 17. ALNUIF, f. 119, op. 17, spr. 115-Е, k. 8. 64 I. Pan'kiv, Rodynni obrâdy i zvyčaї virmens'koho naselennâ na Pokutti v druhij polovyni ХІХ – 30-h rr. ХХ st. [online]. Dostępny w Internecie: http://www.nbuv.gov.ua/portal/Soc_Gum/Nikp/2006_2007/Pankiv.pdf 65 Centralne Państwowe Archiwum Historyczne Ukrainy we Lwowie, f. 701, Żydowska gmina religijna miasta Lwów, op. 3, spr. 606 (Wykazy statystyczne zmiany wyznania według wieku, płci, stanu cywil. i zawodu za lata 1921, 1922, 1923, 1924, 1925, 1926 i zawodu po dzień 31.XII. 1926), k. 1–7. 66 Ibidem. 63 Bohdan Lazorak Epizody z historii Młynek Szkilnykowych i Siwkowych koło Drohobycza (1919–1947) Po zakończeniu burzliwej wojny polsko-ukraińskiej (1918–1919) Młynki Szkilnykowe i Siwkowe pozostawały jako część wioski Modrycze. Do momentu ukończenia pacyfikacji w Galicji między ukraińską a polską wspólnotą narodowościową w tych miejscowościach dochodziło do konfliktó, często kończących się przelewem krwi. Widocznie chęć zbudowania niezależnego państwa i niedawne batalie wojskowe w całości zniechęciły obie strony do podjęcia prób porozumienia, które na terytorium swoistego „Trójmiasta” przynajmniej w czasie Monarchii Austrowęgierskiej było gwarantem stabilności, tolerancji i przyjaźni. Pierwsza pisemna wzmianka o młynie nad rzeką Tyśmienicą, w okolicach ówczesnej dzielnicy Drohobycza, Młynek, datowana jest na 1563 rok, kiedy królewski lustrator prowadził inwentaryzację wioski Modrycze. Co prawda osada ta została założona znacznie później – w roku 1780, kiedy jeden z młodych przedstawicieli rodziny madryckiej Eustachia Szkilnyka, dla jednego ze swych synów pozostawił ziemię na północ od góry Teptiuż, budując młyn nad Tyśmienicą. Stąd właśnie pochodzi nazwa Młynki Szkilnykowe. Jednak inna część Młynek uzyskała nazwę Siwkowe. Co prawda istnieje wersja pochodzenia nazwy od rodzaju młyna, który miał siewnik. Z okresu międzywojennego, w przeciwieństwie do XVIII‒XIX wieku, zachowało się więcej pamiątek źródłowych o życiu wspólnot narodowych w Młynkach Szkilnykowych i Siwkowych. Dlatego ta mikrohistoria dotyczy wyłącznie lat 1919–1947, chronologicznie kończy się przeprowadzeniem stalinowskiej operacji „Wisła”. Ukraińska wspólnota narodowa W ciągu całego wieku XIX i na początku ХХ ukraińska wspólnota zawsze identyfikowała się z miejscowością Modrycze, swoją przynależnością do miejscowej parafii św. Dymitra. Wobec tego wszystkie wiadomości państwowe, cerkiewne i społeczne nadchodziły od proboszczów unijnych, działających w Modryczach. Do 1932 roku wszyscy świeccy z Młynek (parafianie cerkwi w Modryczach oraz innych cerkwi) mieli chrzest, brali śluby i grzebali zmarłych wyłącznie w Modryczach. Wiadomo przecież, iż w okresie międzywojennym przełożonymi Modrycz i Młynek zostali o. Mikołaj Iwanowski (1895–1920), o. Kornylij Kuzyk (1922–1926) i o. Julian Słoński. Powoli Młynki zaczęły się rozwijać, gdyż oprócz rolnictwa, wiele osób było zatrudnionych w rafinerii „Galicja”, która od roku 1863 „zbierała” wokół siebie coraz więcej pracowników nie tylko z okolic powiatu drohobyckiego, ale także z Jasła, Gorlic, Krosna i innych miejscowości. Stosunkowo stabilne dochody pobudziły wspólnotę obu Młynek (w latach 1920–1939 administracyjnie podporządkowane były Modryckiej Radzie Gminnej) do powołania „Komitetu do Spraw Budownictwa Kaplicy w Młynkach”, który został założony 1932 roku, i już 16 listopada 1932 roku zapłacił 80 złotych dla drohobyckiego budowniczego Włodzimierza Barana za przygotowanie planu kosztorysu oraz poprzedniego planu budowania kaplicy. W prawniczej dokumentacji komitetu według projektu budowlanego świątynia została nazwana kaplicą. Złożyły się na to dwie przyczyny: po pierwsze, kaplica uważana była za małą budowlę architektoniczną, i wspólnota unicka mogła uiszczać mniejsze podatki, po drugie, szowinistyczna administracja dyrektora fabryki Piątrowskiego poświęcałaby mniej uwagi sprawom grekokatolików w sąsiednich Młynkach, jeśli istniałaby tam kaplica, anie duża cerkiew. Rozpoczęto publiczną zbiórkę. Dzwon dla dzwonnicy przez pewien czas był przechowywany na podwórku rodziny Seniwych, jak to wtedy się mówiło, „żeby Polacy nie skradli”. Należy zaznaczyć, iż w międzywojennym okresie w Młynkach coraz bardziej dała się zauważyć pewna narodowa nieufność spowodowana niedawną wojną ukraińsko-polską w latach 1919–1920. Do dziś zachowała się dokładna księga finansowa „Komitetu do Spraw Budownictwa Kaplicy w Młynkach” z 1934–1938 lat, którą gmina prowadziła razem ze wszystkimi pokwitowaniami w jednym dzienniku. Czternastego maja 1934 roku drohobycki notariusz Ignacy Żaki odnotował akt daru ziemi pod budownictwo kaplicy w Młynkach Szkilnykowych. W 1934 roku komitet z wolna zaczął planować własny budżet, a w roku 1937 została zarejestrowana pieczątka dla prowadzenia własnej księgowości. Stanem na 1938 rok w księdze metrykalnej parafii wpisano 235 parafian. Co prawda, według niepotwierdzonych danych Romana Pastucha w Młynkach mieszkało około 600 osób. Po pojawieniu się własnej świątyni życie religijne i kulturalne Młynek bardzo się zmieniło, cerkiewny komitet razem z filią Stowarzyszenia „Proswita” organizowali w parafii różne uroczystości i koncerty, m.in. uroczystości poświęcone Szewczence, wieczornice, kolędę, święta parafialne etc. Przed początkiem uroczystości komitet drukował w Podkarpackiej drukarni na placu Św. Trójcy prawie 500 zaproszeń. Podczas świąt Bożego Narodzenia w 1939 roku bractwo kaplicy chodziło z kolędą nie tylko po domach parafian Młynek Szkilnykowych i Siwkowych, ale także Modrycz, kontynuując ciągłość dawnej tradycji parafialnej. Wtedy wspólnota zebrała 109 złoty i 20 grosz na cerkiew w Młynkach. Po II wojnie światowej komitet został zamknięty wraz z parafią. Podczas represji część wiernych przeniosła się do podziemia, które bardziej się aktywizowało po powrocie mieszkańców Młynek z Syberii. Oddzielny podziemny organ Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej pod koniec lat 60. rezydował w domu rodziny Seniwych na ul. Matrosowa (obecnie Oleny Teligi). Zachowało się zdjęcie, niestety niepodpisane, więc nie wiadomo, kto się na nim znajduje. Ważną misję zachowania tradycji unickiej w podziemiu parafii Młynkowskiej pełniła Eugenia Seniw, która po powrocie z mężem z Syberii, brała aktywny udział w schodynach (tajne zebrania) w Stebniku, Młynkach etc. Większość mieszkańców zachowała wiarę swoich przodków i była w stanie przekazać obrzęd unicki następnym pokoleniom. Zresztą jeszcze w latach 70 – 80. ubiegłego wieku tajemne śluby młodych par i chrzest dzieci w większości rodzin dalej kontynuowano. Ukraińska wspólnota narodowa reprezentowana była przez dawne rodziny, jak na przykład Szkilnyk, Seniw, Wesełyj, Proc (Procyk), Minczak, Kocko, Krajczyk, Naumiak, Lech i inni. Polska wspólnota narodowa Tak jak ukraińska, polska wspólnota narodowa także prowadziła własne życie religijne i kulturowe, osobne od innych mniejszości etnicznych swoistą izolacją i przywiązaniem do etosu inteligencji pobliskiej rafinerii „Galicja”. Kaplica (kościół) rzymskokatolicka została zbudowana w pobliżu rzeki Tyśmienica prawie jednocześnie z kaplicą ukraińską w ostatnich latach przed II wojną światową, dzięki znaczącemu wsparciu i patronatu rafinerii67. Malowidła ścienne i ołtarz (ołtarztabernakulum) zostały wykonane przez słynnego drohobyckiego artystę i snycerza, pracownika rafinerii Feliksa Lachowicza. Ołtarz zawiera rzeźbione figury Matki Boskiej z Dzieciątkiem, a po obu stronach widnieją figury św. Franciszka i św. Stanisława 68. Ogólnie rzecz biorąc, architektoniczna forma kaplicy jest przykładem międzywojennego stylu funkcjonalizmu i prostoty, czasami jest ona określana jako styl neobarokowy. Niestety, nawet polscy badacze wskazują na brak szczegółowych informacji na temat pracy duszpasterskiej tej parafii 69. Do roku 1941 parafia młynkiwska należała do jurysdykcji kościoła drohobyckiego, dlatego oficjalnym przełożonym był o. Kazimierz Swarowski, który został aresztowany podczas pierwszej okupacji sowieckiej. Wiadomo także, iż w latach 1939–1946 nieformalnie opiekował się parafią o. Stanisław Banaś70. W okresie międzywojennym rejony Młynek Szkilnykowych często stawały się kryminalnym światkiem tej „naftowej Kalifornii”. Dawny „szlak austriacki” od końca XVIII wieku, prowadził przez Młynki Szkilnykowe, gorę Teptiuż i Borysław, zawsze był interesującym miejscem dla okolicznych przestępców. Był to szlak handlowy i biznesowy prowadzący do rafinerii „Galicja”. 67 Zaucha T. Kaplica w Młynkach, w: Kościoły i klasztory rzymskokatolickie dawnego województwa Ruskiego, T. 6 , oprac. E.Herniczek, J.-K. Ostrowski, R. Quirini-Popławski, T. Zaucha. – Kraków, 1998, s. 91–91. 68 Zaucha T. Kaplica w Młynkach, w: Kościoły i klasztory rzymskokatolickie dawnego województwa Ruskiego, T. 6 oprac. E.Herniczek, J.-K. Ostrowski, R. Quirini-Popławski, T. Zaucha. – Kraków, 1998, s. 91–92. 69 Piliecki J., Nowości Wydawnicze , „Ziemia Drohobycka”. – Wrocław, 2002. – № 16. – S. 117. 70 Piliecki J., Administracja państwowa i kościelna powiatu Drohobyckiego, „Ziemia Drohobycka”. – Wrocław, 2007. – № 19–20, s. 129, 131. Tym szlakiem codziennie chodziły setki pracowników przemysłu ropowego, jeździły handlowe fiakry i miejscowa elita, która często stawały się ofiarami napadów rabunkowych. Tym bardziej, że góra Teptiuż już od drugiej połowy XIX wieku, stała się dobrą kryjówką dla złodziei, o czym nie jednokrotnie wzmiankowali dziennikarze w prasie drohobyckiej. Na przykład, w 1932 roku policja drohobycka przeprowadziła większą operację schwytania groźnego przestępcy Linewicza, ukrywającego się w miejscowości Młynki Szkilnykowe. Policja uzbroiła grupę pracowników w specjalne stroje „pancerniki”, bowiem przestępca miał status bezwzględnego zabójcy. Podczas operacji Linewicz ukrywał się w domu S. Skiterłego71. W polskiej historiografii i studiach krajoznawczych często napotykamy dowody udziału drohobyczan i młynkiwczan w zbrodniach przeciwko różnych grup etnicznych, m.in. Ukraińców i Żydów w czasie okupacji niemieckiej w Drohobyczu. Na ten temat polski etnograf Krystian Sokół wciąż szuka informacji o pewnego Dziunia Jaworskiego, który, jak mówią, w wieku 17 lat wstąpił do policji ukraińskiej i współpracował z gestapo, a w 1941 roku, brał czynny udział w zabójstwach cywilów, w tym ukraińskich i żydowskich dzieci 72. W 1946 roku ślady jego pobytu zostały zafiksowane w Kamieńcu Ząbkowickim, później w Lądkach. Jednak informacja podana przez polskiego etnografa nie ma żadnego podłoża źródłowego, przy czym na początku opowieści podaje on chronologię okrucieństw 1940 rokiem, kiedy administracji niemieckiej jeszcze nie było. Zachowały się do dziś ciekawe wspomnienia jednego z przedstawicieli polskiej wspólnoty narodowej – Mariana Dyni urodzonego 1922 roku, który do 1945 roku mieszkał w Młynkach Szkilnykowych (w 2007 roku mieszkał w Nowej Soli)73. Wspomnienia te zostały napisane na prośbę Bolesława Garbaczyka, który chciał więcej się dowiedzieć o swoich korzeniach. Dynia ułożył szczegółową listę nazwisk mieszkańców Młynek Szkilnykowych według narodowości. Zgodnie z tą listą wśród polskich rodzin mieszkały tutaj rodziny: Chomieniec, Drabik, Dynia, Garbacilc, Gaweł, Gąsiorek, Gierula, Klimczak, Leśniak, Łysak, Marynowski, Papierski, Płachta, Popiel, Proć, Rodziński, Ryba, Sawiński, Siarkiewicz, Słodyczek, Sondeł, Stasina, Świder, Tłuczek, Weis (mieszana polsko-niemiecka), Zajda, Zgoda. Wśród rodzin ukraińskich autor wymienia m.in. rodziny Bodnar, Czerepuszyński, Czukla, Hewryk, Jasienicki, Kisyła, Kocko, Mychajłowski, Naumiak, Olejcyk, Pańkiw, Sawka, Seniw, Smoła, Stecyk, Sydoryk, Szaszkewycz, Szkilnyk, Wesełyj. Były także rodziny niemieckie: Bogusch, Schmidt i Unterschutz. W Młynkach mieszkała 71 72 73 Kiedy dom został otoczony, przestępca zrobił trzy strzały z rewolweru, zgasił lampę i wyskoczył przez okno. Policjanci stojąc na straży naokoło domu otworzyli ogień z karabinów (z podwójną lufą), poważnie raniąc Linewicza w czoło i prawe ramię. Jeden z policjantów także został ranny w pachwinę, ale dzięki kamizelce kuloodpornej pozostał przy życiu. To wydarzenie zyskało duży rozgłos nie tylko wśród mieszkańców Drohobycza, ale także w całej Polsce. Zob. Pancerze ochronne, Policja Państwowa. Portal przedwojennej policji (http://www.policjapanstwowa.pl/index. php/pl/wyposazenie/pancerze-ochronne). Ogrody wspomnień , http://www.ogrodywspomnien.pl/index/ poszukiwania/0/45/?s=3. Dynia M., „Ziemia Drohobycka”, Wrocław, 2007, № 19–20, s.105–109. rodzina Czechów Hynków i trzy rodziny Żydów – Karp, Nadel i Schmilko. Wśród polskich rodzin najstarszą była rodzina pana Płachty, której członkowie od dawna pracowali w rafinerii „Galicja” w zakładzie parafinowym74. Rodzina mieszkała w jednej z najpiękniejszych młynkiwskich willi na głównej ulicy. W czasie okupacji niemieckiej w ciągu 1941–1944 lat w domu rodzinny Gawłów działał punkt łącznikowy Armii Krajowej kierowany przez Bronisława Gawła. Tak zwana „Młynkiwczanka” poważnie pomagała nawet polskim żołnierzom z Borysławia, a także miała kontakty z Sofią Garczyńską z ulicy Borysławskiej, która należała do podziemia AK stanicy rzeszowskiej, ponieważ jej mąż Walentin tam pracował. Żydowska wspólnota narodowa Znacznie mniej informacji udało się odnaleźć o działalności wspólnoty żydowskiej Młynek Szkilnykowych i Siwkowych. Jednak udało się wyjaśnić, że jedną z najstarszych rodzin, która tu mieszkała byli Tilemannowie. Udało się także odnaleźć niektóre dane genealogiczne Osisa Tilemanna, który urodził się w Młynkach Szkilnykowych 13 marca 1913 roku, w latach 1939–1941 walczył w polskiej armii przeciwko zaborców totalitarnych75. Z różnych źródeł dowiadujemy się o tym, że mieszkańcy Młynek Szkilnykowych i Siwkowych dołączały się do ratowania Żydów z Drohobycza i okolic, przechowują ich w swoich domach w czasie Zagłady w latach 1941–1942. Na przykład, Karol Kłymczak z Młynek Szkilnykowych wraz z żoną w specjalnym pomieszczeniu przerobionym na skład siana i słomy, przechowywali członków rodziny żydowskiej J. Grossmana, L. Fassmana, Schtembacha, Dymka, Weisa, Drymera etc. Konspiracja organizowana była przy udziale młynkiwczanina Petra Stecyka, który był bratem żony Klimczaka i sąsiadem Polaka Jana Sawińskiego 76. Podobne wspólne starania świadczą o dobrych relacjach między wszystkimi wspólnotami narodowymi. Jan Sawiński i Petro Stecyk wspólnie ukryli 54 Żydów77. Do tej sprawy dołączyli również Sofia Sawińska78 i Bartłomiej Stecyk – mieszkaniec Młynek Szkilnykowych (ur. 1910 roku w Borysławiu)79. 74 75 76 Tamże, s. 106–107. All Soldier, Veteran & Prisoner Rolls & Lists results for Tileman, Ancestry (http://search.ancestry.com/cgibin/sse.dll? gl=MIL_LISTS&rank=1&gsln=Tileman&gsln_x=XO&gss=angsd&_F0003CA4_x=1&uidh=000&_F0003CA4=) Piliecki Jerzy М., Sprawiedliwi z Ziemi Drohobyckiej, „Ziemia Drohobycka”, Wrocław, 1997, № 10, s. 21. Ibid. – С. 23. 78 Pilecki Jerzy M. Sprawiedliwi z Ziemi Drohobyckiej (3), „Ziemia Drohobycka”, Wrocław, 2000, № 13, s. 45. 79 Piliecki Jerzy М. Sprawiedliwi z Ziemi Drohobyckiej, „Ziemia Drohobycka”, Wrocław, 1997, № 10, s. 23. 77 Pomnik ofiar cywilnych reżimów totalitarnych w górach w pobliżu Młynek Szkilnykowych Szczyt i zalesione okolice góry Teptiuż podczas II wojny światowej były miejscem regularnych egzekucji „nieblagonadiożnych” obywateli Drohobyczyzny. Miejsce popełnienia morderstw cywilów znajduje się na szczycie góry Teptiuż, w miejscu dawnego szybu naftowego, który funkcjonował w okresie międzywojennym. W 2013 roku kapłan parafii młynkowskiej pw. Świętego Jerzego Zwycięskiego, o. Eustachy (Ladyka), zwrócił się z prośbą o przeprowadzenie ekshumacji memoriału pamiątkowego z 1941 roku. Na prośbę o. Eustachego Ladyki i autora niniejszego artykułu zgodnie z „Programem upamiętnienia ofiar wojny i represji politycznych” Lwowskiej Rady Obwodowej w sierpniu 2013 roku zostały przeprowadzone prace badawcze w okolicach wioski Modrycze. Do momentu przeprowadzenia badań w źródłach podawane były różne wersje dotyczące liczby ofiar. Członek Drohobyckiego Regionalnego Przywództwa OUN Adolf Hładyłowicz uważał, iż na górze Teptiuż zastrzelono 19 osób80. Poszukując swojego ojca, Adolf Hładyłowicz miał nadzieję zobaczyć go wśród zmarłych, ale jego ojca tam nie było. W 1989 roku w miejscu pochówku został wznowiony symboliczny grób i założono żelazny krzyż z napisem „Wieczna pamięć ofiarom terroru stalinowskiego” 81. W latach 90. XX wieku drohobyczanka pani Worobeć z ulicy Stryjskiej i pani Popiel opowiedziały Petro Sowiakowi o masowych okrucieństwach NKWD na ludności ukraińskiej na górze Teptiuż. Natomiast mieszkanka Młynek Szkilnykowych Eugenia Weseła (z rodziny Sydorenków) powiedziała o tym, że jej ojciec brał udział w myciu i pochowaniu zmarłych ofiar na górze Teptiuż, za co później sowieccy „wyzwoliciele” wywieźli go na Syberię. Świadectwa innej mieszkanki Młynek, Mirosławy Seniw różnią się od ustalonej wersji w pamięci historycznej. Świadek po raz pierwszy zauważył, że w rzeczywistości na górze Teptiuż zostali rozstrzelani nie Ukraińcy, lecz Żydzi. Już podczas prowadzenia badań w sierpniu 2013 roku pojawiła się informacja o tym, że na górze Teptiuż zostali pochowani Żydzi zamordowani przez Niemców w lipcu 1941 roku. Dlatego ta wersja, że na górze Teptiuż zostały odnalezione zwłoki zamordowanych przez NKWD, ciała chowano 23 lipca 1941 roku z udziałem księży, ma solidne podstawy. Prace badawcze rozpoczęto 21 sierpnia i trwały one do 28 sierpnia 2013 roku. Podczas przeprowadzenia badań odnaleziono miejsce pochówku ofiar represji w liczbie 23 osób. Ekshumacja nie została przeprowadzona, a grób został przywrócony do swojej pierwotnej postaci. Po przeprowadzeniu badań można twierdzić, iż ludzie, którzy są pochowani na górze Teptiuż to 80 81 Гладилович А. «Кличе Україна, наша батьківщина», Дрогобиччина – земля Івана Франка. – Т. 4. – Дрогобич, 1997. – С. 366. Пастух Р., Сов’як П., Шимко І. Дрогобиччина... – С. 227. cywile, zmarli w gwałtownej śmierci. Niestety, określić, kim oni są, czy Ukraińcami – ofiarami terroru NKWD, czy Żydami – ofiarami Holocaustu, – jest obecnie zbyt trudnym. CZĘŚĆ IV Materiały 1. Galicja Wschodnia – wykaz liczby ofiar, dat i miejscowości (wybór za historiografią polską) Mosty Wielkie, pow. lwowski – styczeń 1944 r., zabito 17 Polaków, w tym dwie rodziny leśniczych i rodzinę gajowego. Netreba, woj. tarnopolskie, pogranicze z Wołyniem – 8 października 1943, podczas napadu oddziału UPA zginęło 17 Polaków. Kruhów, pow. Złoczów, woj. tarnopolskie – upowcy przebrani za kolędników napadli w Boże Narodzenie, zabili 15 Polaków i 2 Ukraińców zaproszonych na Wigilię. Markowa, pow. Podhajce, woj. tarnopolskie – noc z 15 na 16 stycznia 1944 r., zamordowano księdza Mikołaja Ferenca z gospodynią i 55 Polaków (mężczyzn), „w bestialski sposób siekierami, nożami od buraków, mimo, że sprawcy mieli broń palną.” Hanaczów, pow. Przemyślany, woj. tarnopolskie – 2 lutego 1944, oddział UPA „Siromanci” napadł na wioskę, wywiązała się walka z odziałem AK wspieranym przez żydowski odział partyzancki Abrama Bauma „Bunia”. Zginęły 63 osoby, w tym 33 kobiety i dzieci. Podkamień Rohatyński, woj. tarnopolskie – 9 lutego 1944, zginęło 16 Polaków. Prawdopodobnie oddział „Siromanci”. 19 lutego miał miejsce drugi napad, zginęło 32 mężczyzn, 6 kobiet, 2 dzieci, a według polskich danych około 60 ofiar. W sprawozdaniu z akcji zanotowano: „Należy zaznaczyć, że duża liczba Polaków była schowana u niektórych rodzin ukraińskich i w ten sposób uratowała sobie życie.” Ludwikówka, woj. tarnopolskie – luty 1944 r., „Siromanci” wspierani przez miejscową bojówkę OUN spacyfikowali wioskę. Zginęło, według ukraińskich szacunków, 330 Polaków, w tym kobiety i dzieci. Fraga, woj. tarnopolskie – sotnia „Siromanci”, UPA oceniała, że zamordowano 23 mężczyzn. Huta Pieniacka – 28 lutego 1944, SS „Galizien” wspomagana przez miejscową OUN i oddział UPA („Siromanci” ) dokonała pacyfikacji wioski. Wielkie Oczy – z 19 na 20 lipca 1944 r., napad oddziału „Siromanci”, kilkunastu zabitych Polaków. Skuteczna obrona w miejscowym kościele. Słobótka Bołszowicka, pow. Rohatynu – 5 lutego 1944 r., zamordowanu kilkunastu Polaków. Czyżów, pow. Złoczów, woj. tarnopolskie – rozstrzelano 20 Polaków. Boków, pow. Podhajce, woj. tarnopolskie – z 10 na 11 lutego 1944, zamordowano 60 Polaków. Zełemianka, stanisławowskie – 2 kwietnia 1944. Około 40 polaków zamordowano i s[alono ponad 50 zabudowań. Rumno, pow. Rudki – z 3 na 4 kwietnia 1944, zabito 27 osób, spalono 60 zabudowań. Dołha Wojniłowska – 6 kwietnia 1944, zamordowano 65 osób. Strychanowce, pow. Kamionka Strumiłowa – 6 kwietnia 1944, spalono polskie domy, zabito 5 osób. Pyszówka – spalono całą wieś. 45 gospodarstw. 52 osoby zginęły, gównie w płomieniach. Lisko, pow. Kamionka Strumiłowa – kilkunastu Polaków zginęło. Powiat żółkiewski – napady w pierwszych dwóch tygodniach kwietnia na szereg wsi, tj.: Fujna, Wola Wysocka, Wiązowa, Lipina, Janówka, Majdanek, Dzibułki, Żuzy, Macoszyn, Skwarzawa, Mosty, Zameczek. Sokołów, 15 km od Stryja – z 9 na 10 kwietnia. Zabito 5 osób, spalono gospodarstwa. Zady, pow Drohobycz – otoczono wieś. Zabito kilkadziesiąt osób. Hucisko, pow. Bóbrka – 12 kwietnia 1944, zamordowano 101 Polaków. Doliny Dobratoworskie, pow. Kamionka Strumiłowa – w końcu kwietnia 1944. Zginęło ponad 20 Polaków. Mejnycz, pow. Sambor – 18 kwietnia 1944, zginęło 13 Polaków. Pow. Kamionka Strumiłowa: w nawiasach ilość zabitych – Humniska (11), Łany Polskie (21), Łapajówka (23), Ruda Sielecka (16), Konstantynówka (25). Derżów, pow. stryjski – początek maja. Kilkudzisięciu Polaków. Komarniki, pow. Turka – 4 maja 1944. Zginęło 8 Polaków. Bryńce Zagórne (powiat Bóbrka), woj. Lwowskie – 22 maja, 1944. Od 120–140 Polaków zabito w okrutny sposób. Batiatycze (powiat Kamionka Strumiłowa) – 24 maja 1944. Zabito 15 Polaków. Krasne, pow. Skałat. Z 16 na 17 lipca. Zamordowano 52 Polaków. Podkamień, pow. Brody, woj. tarnopolskie – zbrodnia miała miejsce między 12 a 16 marca 1944 r. przez kureń UPA dowodzony przez Maksa Skorupśkiego, przy pomocy 4 pułku policji SS złożonego z ukraińskich ochotników pod niemieckim dowództwem. Szacowana ilość ofiar waha się od 400 do 600 Polaków. Firlejów, pow. Złoczów – 15 lutego 1944, zginęło 75 Polaków. Słobótka Wasylkowiecka – 15 lutego 1944, zginęło 8 osób. Berezowica Mała (lwowskie?) – z 23 na 24 lutego, zginęło ponad stu Polaków. Korościatyn, pow. Buczacz – 28 lutego 1944, zginęło 135 Polaków. Szerokie Pole – 9 marca 1944, dokonano napadu na osadników przesiedlonych tu przez Niemców z okolic Rawy Ruskiej. Spalono 24 domy, zamordowano 58 osób. Majdan, pow. Kopyczyńce – 12 marca 1944, zamordowano 35 Polaków. Białe, pow. przemyślany – z 24 na 25 marca 1944, zamordowano 80 Polaków. Celejów, pow. Kopczyńce – marzec 1944, zginęło 10 Polaków. Jabłonów, pow. Kopczyńce, woj. tarnopolskie – marzec 1944, 45 ofiar. Oryszkowce, pow. Kopczyńce, woj. tarnopolskie – marzec 1944, zamordowano 50 Polaków. Huta Werchobudzka, pow. Złoczów – marzec 1944, około 100 Polaków. Wybór i opracowanie Krzysztof Bąk na podstawie: Grzegorz Motyka G., Od rzezi wołyńskiej do Akcji „Wisła”. Konflikt polko-ukraiński 1943–1947, Kraków 2011. Romuald Niedzielko [oprac.], Kresowa księga sprawiedliwych 1939–1945. O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA, Warszawa 2007. Rafał Wnuk, Lubelski Okręg AK DSZ i WiN 1944–1947, Warszawa 2000. 2a. Kwestionariusz podstawowych zagadnień i pytań przygotowany na pierwszą ekspedycję badawczą na Wołyń w 2012 r, uzupełniony w 2014 [red. – A.Z.]. INFORMACJE WSTĘPNE 1. Na początku nagrania nagrywamy siebie – imię i nazwisko osoby nagrywającej, data i miejsce nagrania. Imię i nazwisko rozmówcy – jeśli już wiemy, do kogo idziemy na rozmowę. Zaczynamy od luźnej rozmowy: kto mieszkał wcześniej w tej miejscowości, co się zmieniło, jak się ulice nazywały, ile jakiego wyznania rodzin było, jakiej narodowości, czy jest ksiądz, parafia gdzie, Czy w pobliżu były jakieś sklepy, jakie? Kto mieszkał przy tej ulicy? Czy miała ona jakichś charakterystycznych mieszkańców? Na której ulicy znajdował się dom rodzinny? Jak wyglądał, proszę opisać także sąsiednie domy, ulicę, charakterystyczne miejsca – opis przestrzeni i zjednywanie zaufania rozmówcy. 2. Dane osobowe dotyczące osoby, z którą przeprowadzany jest wywiad oraz jej rodziny: imię i nazwisko; data i miejsce urodzenia (gmina, miasto, dzielnica); poszczególne miejsce zamieszkania (dzielnica/region) aż do chwili obecnej; miejsce nauki/ pracy, wykształcenie/specjalność/zainteresowania, zawód; daty i miejsca urodzenia rodziców/dzieci, ich pochodzenie oraz wykształcenie. INFORMACJE SZCZEGÓŁOWE ZWIĄZANE Z DZIECIŃSTWEM Pierwsze wspomnienia z dzieciństwa? Jakie pieśni? (Może zaśpiewa lub zanuci?) Jaka była pogoda? Zapachy i smaki w kuchni mamy albo babci/dzieciństwa? Jaki był chleb? W jakiej to było dzielnicy, jacy ludzie tam mieszkali, skąd pochodzili, czym się zajmowali, jaki był ich status majątkowy? Jakiego wyznania? Dziadkowie jakiej narodowości/wyznania? Gdzie odbywały się zabawy dzieci i jakie to były zabawy, czy przyjaźnił się pan/pani lub chodził(a) do szkoły z dziećmi innych narodowości, innych wyznań? Gdzie uczęszczał(a) pan/pani do szkoły? Proszę opisać swoją drogę do szkoły. Czy pamięta pan/pani swoich nauczycieli? Jeżeli tak, to proszę opisać charakterystyczne postacie, czego uczyli, jak wyglądali itp. Czy ma pan/pani jakieś ciekawe wspomnienia z dzieciństwa związane z miejscem pobytu/zamieszkania? Kiedy i gdzie podjął pan/pani swoją pierwszą pracę? INFORMACJE O RODZINIE, JEJ LOSACH Proszę opisać, jakie tradycje były zachowywane w pana/pani rodzinie. Skąd wywodzi się pana/pani rodzina? Do którego pokolenia wstecz posiada pan/pani informacje na jej temat? Jakie były losy rodziny w okresie międzywojennym/w okresie okupacji/ w latach wojny? Czy ojciec, brat, dziadek walczyli? Na jakim froncie, z kim, przeciw komu? Czy w rodzinie pojawiły się postacie kontrowersyjne? Czy całą rodzina w zgodzie żyła, czy były przypadki niechęci między członkami rodziny? Czy ma pan/pani fotografie/dokumenty rodziny? INFORMACJE O INNYCH NARODOWOŚCIACH/ SĄSIADACH/KONFLIKTACH/WZAJEMNYCH RELACJACH/NIESIONYCH SPOSOBACH POMOCY I RODZAJU WROGOŚCI Proszę opisać miejsca, domy, sklepy, świątynie, cmentarze, ludzi innego pochodzenia/wyznania zamieszkałych w miejscowości. Czy na pana/pani ulicy mieszkają/ mieszkali Żydzi/ Polacy/Białorusini/ Ukraińcy? Jak się przed wojna nazywało ludzi różnych wyznań? Jak się zachowywała ludność miejscowa wobec innych narodowości? Czy ktoś pomagał innym narodowościom? Jak: dawał jedzenie, chował u siebie w domu, na podwórku, ostrzegł prze pogromem? Kto nie chciał innych narodowości w miejscowości/kraju? (Konkretni ludzie czy to opowieści zasłyszane z domu lub od sąsiadów). Cyganie? Czym się zajmowali? Jak wyglądali? Jak wyglądał ich dzień powszedni? W jaki sposób obchodzą swoje tradycje/święta? Czy uczęszczał(a) pan/pani do szkoły wspólnie z dziećmi żydowskimi/białoruskimi/polskimi/ukraińskimi itd.? Co się z nimi stało? Co się tu działo w 1943, 1944 roku? Kto po wojnie został, kto wyjechał i dlaczego? Jakie są/były kontakty pomiędzy różnymi grupami etnicznymi lub wyznaniowymi? Czy były małżeństwa mieszane, jak wychowywały dzieci, jak żyły z innymi? Czy była różnica? Czy pana/pani rodzina utrzymywała z Polakami/Żydami/Ukraińcami itd. jakieś kontakty? Czy ma pan/pani jakieś osobiste wspomnienia z tym związane? Czy istniała wzajemna tolerancja i świadomość odrębności kulturalnej i religijnej, czy pojawiały się konflikty? Jakiego rodzaju konflikty? Kto je wywoływał – tutejsi czy sąsiedzi, obcy? Jak się nazywali, jaki ich nazywano? Jacy partyzanci byli w okolicach miejscowości? Jak się zachowywała partyzantka ukraińska, sowiecka, polska, żydowska? Jak miejscową ludność traktowała? Czy były przypadki, że miejscowi pomagali partyzantom, w jaki sposób? Czego się obawiano w czasie wojny, czego po wojnie? Na zakończenie: czego życzyłby/-aby pan/pani następnemu pokoleniu Polaków i Ukraińców? Co chciałby/-ałaby pan/pani im przekazać? 2 b. Kwestionariusz pytań uzupełniony do tegorocznych badań przez ukraińską grupę socjologów ze Instytutu Narodoznawstwa we Lwowie. Czy może pan opowiedzieć o swoim codziennym życiu w czasach radzieckich? Gdzie i kim pan pracował, jakie wynagrodzenie za pracę otrzymywał i czy było wystarczające to dla zakupów towarów codziennego użytku (dla utrzymania swojej rodziny)? Kiedy pan miał ślub, z kim? Jaki obowiązki rodzinne wykonywał pan, a jaki pana żona, jak te obowiązki były podzielone w rodzinie? Czy pracowała pana żona, kim ona pracowała i gdzie? Ile państwo miało dzieci. Kto głównie wychowywał dzieci, kiedy pan i żona pana pracowali? Co państwo miało do jedzenia codziennie? (co i kiedy jedliście, skąd dostawaliście jedzenie, jakie to było jedzenie?). Jakie dania pan lubi, a jakie dania lubi pana żona i dzieci? Kiedy i gdzie państwo mogli kupić lodówkę i TV, nowe meble? Kiedy nastąpiła na wsi elektryfikacja i gazyfikacja? Czy zmieniło się codziennie życie pana, pana żony czy dzieci kiedy kupiliście AGD? Jak by pan opisał się swoją wieś w czasy radzieckie, jak ona wyglądała, jakimi były mieszkańcy wsi? II. Czy może pan powiedzieć, co dla pana oznaczało odzyskanie Niepodległości Ukrainy w roku 1991? Ile pan miał lat na ten czas? Co przede wszystkim pan pamięta o tym czasie? Co pan się czuł – zamieszanie/ radość/ strach/ nieufność/ ulgę? Czy może pan powiedzieć o zmianach lub ich braku w codziennym życiu, życiu pana rodziny, żony i dzieci? Jak pan i pana rodzina żyliście w latach 90. XX wieku? Jak pan reagował na upadek zbiorowego systemu rolniczego i partii komunistycznej? Czy dalej pracował w tym samym miejscu czy zmienił prace? A pańska żona? Co zmieniło się z codziennym wyżywieniem pana rodziny(może pojawiły się nowe produkty)? Czy zwiększyło się u pana wynagrodzenie za pracę? Czy zaczęła pana rodzina kupować nowe AGD, zmieniać wnętrze swojego domu? Jak by pan opisał swoją wieś w czasy ukraińskiej niepodległości? Jaką ona jest? Jaki są mieszkańcy wsi? III. Teraz porozmawiamy o sprawiedliwości i niesprawiedliwości. Co takiego cennego jest dla ludzi, dla pana? Co jest cennym dla pana osobiście? Może pamięta pan przykład niesprawiedliwego potraktowania? Proszę powiedzieć co oznacza dla pana niesprawiedliwość? Z czym pan kojarzy przymiotnik „sprawiedliwy”? Proszę powiedzieć co oznacza dla pana jest sprawiedliwość? Jak pana/pani zdaniem można osiągnąć sprawiedliwość? V Zespół Krzysztof Bąk – absolwent filologii polskiej Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, uczestnik zespołu badawczego w projekcie Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia, członek Grupy Mowa Żywa. Petro Czornij – pracownik naukowy Oddziału Antropologii Społecznej Instytutu Ludoznawstwa Narodowej Akademii Nauk Ukrainy. Historyk, antropolog, doktor nauk historycznych. Wyróżniony w V Konkursie im. Jerzy Giedroyca za pracę doktorską Grupy etniczne w Galicji w mędzywojennych czasach 1919–1939: procesy demograficzne ta etniczno-kulturowe. Uczestnik mędzynarodowego projektu badawczego Transnational Migration in Transition: Transformative Characteristics of Temporary Mobility of People (EURA-NET). Andrij Galadin – student Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki w Drohobyczu oraz Akademii Polonijnej w Częstochowie, w 2012 r. uczestnik programu Work and Travel USA, od 2013 r. wolontariusz w programie Historia Mówiona Drohobycza, uczestnik projektu Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia, członek Grupy Mowa Żywa. Oksana Hodowanska – historyk i antropolog, starszy pracownik naukowy Instytutu Ludoznawstwa Narodowej Akademii Nauk, mieszka i pracuje we Lwowie. W Instytucie Ukrainoznawstwa im. Iwana Krypjakewycza Narodowej Akademii Nauk Ukrainy i otrzymała stopień doktora nauk historycznych w okresie Etnologii w 2006 roku. Jej książka Współczesna diaspora ukraińska: pracownicy migrujące we Włoszach, Hiszpanii i Portugalii została opublikowana we Lwowie w 2011 roku. Od 2013 członkini Komisji Etnograficznej Towarzystwa Naukowego im. Tarasa Szewczenki. Jej obecne badanie skoncentrowane na badani transformacji codziennego życia we wsiach Galicji ukraińskiej końca XX wieku – początku XXI wieku. Grzegorz Józefczuk – absolwent Wydziału Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Marii CurieSkłodowskiej w Lublinie, pracownik naukowy UMCS w latach 1980–1990, dziennikarz, publicysta, recenzent kulturalny, kurator kilkunastu wystaw artystycznych (w tym o charakterze międzynarodowym), do 2012 r. redaktor w „Gazecie Wyborczej. Lublin”; założyciel i prezes Stowarzyszenia Festiwal Brunona Schulza, od 2006 r. dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu; laureat Nagrody Miasta Lublin za Upowszechnianie Kultury (2012), stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2014), w 2014 r. otrzymał tytuł doktora honoris causa Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki w Drohobyczu. Bohdan Lazorak – pracownik naukowy Zakładu Historii Powszechnej Wydziału Historycznego Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki w Drohobyczu oraz Działu Historii Muzeum „Drohobyczyzna”. Autor ponad 100 artykułów naukowych, z nich 30 w fachowych wydaniach Ukrainy. Wśród zainteresowań naukowych: historia bractw cerkiewnych LwowskoHalicyjnsko-Kamienieckiej Diecezji XVI – XIX wieku, kulturowo-religijne, społeczne i polityczne życie Drohobycza i powiatu drohobyckiego XVIII – pierwszej połowy XX wieku, historia magistratu Drohobycza, gromady narodowe miasta Drohobycza XIX – pierwszej dekady XX wieku, historia Drohobyckiego Gimnazjum im. Franca Józefa I (od 1919 roku imienia Króla Władysława Jagiełły), historia dzielnicy Drohobycza Młynki Szkilnykowe i Młynki Siewkowe (południowa dzielnica Drohobycza). Wiera Meniok – doktor filologii, pracownik naukowy i akademicki w Zakładzie Literatury Powszechnej i Slawistyki Uniwersytetu w Drohobyczu, założycielka i kierowniczka Polonistycznego Centrum Naukowo-Informacyjnego im. Igora Menioka Uniwersytetu w Drohobyczu, dyrektorka Międzynarodowego Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu, prezeska Fundacji „Muzeum i Festiwal Brunona Schulza”. Wspólnie ze śp. Igorem Meniokiem (1973–2005) w 2002 roku zainicjowali powstanie Polonistycznego Centrum Naukowo-Informacyjnego w Uniwersytecie w Drohobyczu, w 2003 roku założyli Izbę Pamięci Brunona Schulza. Trzykrotna stypendystka (2006, 2008, 2012) Programu „Gaude Polonia” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP. Za organizację Międzynarodowego Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu w 2009 r. otrzymała odznaczenie „Za dobrą sprawę” Lwowskiej Kapituły Orderu „Ji”. W 2012 r. odznaczona nagrodą honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP. Grzegorz Motyka – specjalista w ukraińskiej tematyce w historiografii polskiej, pracownik Państwowej Akademii Nauk i docent w Instytucie Nauk Politycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Humanistycznej Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, autor licznych publikacji, w tym m.in. Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła” i ostatnio wydana Na Białych Polaków obława. Wojska NKWD w walce z polskim podziemiem 1944–1953, od 2011 r. członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej. Urszula Panasiuk – animatorka kultury i sztuki, pracownik Miejskiej Biblioteki Publicznej we Włodawie, członkini Grupy Mowa Żywa. Wiktor Peńko – doktor filozofii, w 1979 roku ukończył studia na Wydziale Historii Uniwersytetu Dalekiego Wschodu (Władywostok), a w 1985 roku studia na wydziale filozofii w Instytucie Pedagogicznym w Moskwie (obecnie Moskiewski Państwowy Uniwersytet Pedagogiczny). W latach 1985–2005 pracował w Państwowym Uniwersytecie Wołyńskim im. Lesi Ukrainki. Od 1993 do 1998 dziekan Wydziału Prawa, kierownik Wydziału Nauk Politycznych i następnie dział instytucji i procesów politycznych. W latach 20011–2013 pracował w Łucku w Instytucie Międzynarodowej Nauki i Politechniki. Aktualnie działacz społeczny, doradca w kwestiach organizacyjnych i prawnych z wieloma organizacjami pozarządowymi Wołyniu. Wiera Romanyszyn – pracownik Polonistycznego Centrum Naukowo-Informacyjnego im. Igora Menioka, doktorantka Zakładu Literatury Powszechnej i Slawistyki Państwowego Uniwersytetu Pedagogicznego im. Iwana Franki w Drohobyczu, koordynator współpracy międzynarodowej Stowarzyszenia Artystycznego „Alter” w Drohobyczu. Stypendystka programu naukowego im. Kasy Mianowskiego (2010) oraz Programu „Gaude Polonia” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP (2014). Mariusz Sawa – historyk, zajmuje się problematyką polsko-ukraińską na Chełmszczyźnie w XIX– XX wieku oraz ukraińską emigracją polityczną na Zachodzie po II wojnie światowej, pracuje nad książką o Iwanie Kedrynie-Rudnyckim. Andrij Saweneć – tłumacz, badacz przekładu. Absolwent Żytomierskiego Instytutu Państwowego im. Iwana Franki oraz Europejskiego Kolegium Polskich i Ukraińskich Uniwersytetów. Doktor nauk humanistycznych, wykładał na anglistyce w AHE w Łodzi i na ukrainistyce na KUL Jana Pawła II. Autor monografii Poezja w przekładzie: „ukraińska” Szymborska (2006). Współredaktor Raportu o stanie kultury i NGO w Ukrainie (2013). Opublikował w swoich tłumaczeniach na język ukraiński wybory wierszy Wisławy Szymborskiej Wersja wydarzeń (2005) i Może to wszystko (2011, 2012) oraz Poemat o mieście Lublinie Józefa Czechowicza (2005). Tłumaczył ponadto poezję Stanisława Barańczaka, listy Jerzego Giedroycia, eseje Józefa Łobodowskiego. Victoriia Vlasiuk – absolwentka Rówieńskiego Uniwersytetu Słowiańskiego w Kijowie. Od 2011 r. wolontariuszka w Polsce (m.in. program EVS). Studentka Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Uczestniczka programów badawczych Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943 (2013) i Galicja Wschodnia (2014), członkini Grupy Mowa Żywa. Hanna Zaremba – socjolog w Zakładzie Antropologii Społecznej Instytutu Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, doktorantka w Instytucie Socjologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy. Temat pracy doktorskiej – Cechy wyobrażeń o sprawiedliwości społecznej wśród ukraińskich pracowniców migrujących. Analityk i badacz w projektach m.in.: Badawczy profil migracyjny na portalu «Nawigator» jako platformy transformacji migracyjnych dyskursów medijnych i zmiany polityky migracyjnej w Ukrainie», Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943 i Galicja Wschodnia. Członkini Grupy Mowa Żywa. Aleksandra Zińczuk – autorka i koordynatorka programów badawczych oraz inicjatyw polskoukraińskich m.in.: Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943, Pojednanie a pamięć. Historia bezgraniczna (stypendium MKiDN), Pojednanie przez trudną pamięć. Galicja Wschodnia, Historia Mówiona Drohobycza, Latający Uniwersytet Historii Mówionej, założycielka Grupy Mowa Żywa, autorka i redaktorka ponad 70 artykułów i publikacji zwartych, niezależny badacz, działaczka organizacji pozarządowych.