Listopad/Grudzień 2010

Transkrypt

Listopad/Grudzień 2010
Czas na remont s. 8
Podaj dalej s. 20
Wolni zawodowcy s. 21
ISSN 1899-2536
miesięcznik
listopad/grudzień 2010
Pokaż Swoje
Wnętrze 2010 s. 10
Plebiscyt „ASIFA 50 na 50”
W tym roku w Krakowie odbył się plebiscyt z okazji 50-lecia Międzynarodowego Stowarzyszenia Filmu Animowanego. Organizatorzy Etiudy&Animy,
najstarszego w Polsce festiwalu poświęwconego szkolnictwu filmowemu i
międzynarodowej animacji, właśnie z tej okazji, wspólnie z grupą ASIFA
Poland, przygotowali światowy plebiscyt o nazwie „ASIFA 50 na 50”.
Marta Bakaj
Animacja większości z nas kojarzy się ze współczesnymi filmami dla
dzieci, takimi jak chociażby „Shrek”,
„Epoka Lodowcowa” czy „Muminki”.
Tytuły, które znalazły się na tegorocznej liście plebiscytowej, mają zupełnie
inny charakter. Animacja staje się
w nich sztuką. Są to obrazy wybitne,
nic więc dziwnego, że konkurs trwał
aż blisko osiem miesięcy.
Zasady
Plebiscyt miał na celu wyłonienie
50 najlepszych filmów animowanych,
zrealizowanych w latach 1960–2010.
W skład jury weszło 25 ekspertów
z 18 krajów. Mogli oni zgłosić do oceny 100 tytułów. Dzieła, które zostały
podane przez co najmniej 3 jurorów,
przechodziły do kolejnej fazy konkursu. Tak też w drugim etapie znalazło
się 237 filmów wyłonionych z 852 podanych tytułów.
Kolejnym krokiem było wybranie
50 finalistów. Każdy z ekspertów musiał hierarchicznie uporządkować filmy, od najlepszego do najgorszego. Za
pierwszą pozycję animacja uzyskiwała 50 punktów, za drugą 49, a ostatnią
– 1. Po zsumowaniu wszystkich punktów powstała lista finalistów.
50 najlepszych animacji
W plebiscycie zwyciężył film Jana
Švankmajera z 1982 roku zatytułowany „Wymiary Dialogu”. Ta krótkometrażowa animacja z Czechosłowacji
zdobyła 962 punkty. Na drugim miej-
Czym jest "Grasz o staż"?
,,Grasz o staż᾿powstał w 1996 r., jako wspólna inicjatywa
,,Gazety Wyborczej᾿᾿ oraz firmy PricewaterhouseCoopers.
Konkurs co roku umożliwia spotkanie pracodawców z wyróżniającymi się na rynku studentami i absolwentami.
,,Grasz o staż᾿᾿ przeznaczony jest dla studentów III, IV
i V roku, studentów III roku studiów licencjackich lub inżynierskich oraz I i II roku magisterskich studiów uzupełniających. Do udziału w konkursie zapraszamy również
absolwentów, którzy nie przekroczyli 30 roku życia.
Poprzez konkurs, dajemy młodym, aktywnym ludziom
szansę zdobycia pierwszych poważnych doświadczeń zawodowych, które najczęściej stają się przepustką do stałej
pracy. Pracodawcy zyskują zaś bardzo dobrych stażystów
i pracowników oraz potwierdzają swoją społeczną wrażliwość i odpowiedzialność.
scu znalazło się znakomite dzieło
„Bajka Bajka” w reżyserii Yuriya Norsteina z roku 1980 (902 punkty). Warto przypomnieć, że film ten w 1984
roku wygrał plebiscyt zorganizowany
z okazji Olimpiady Animacji. Tegoroczne wysokie miejsce potwierdziło
talent twórcy w tworzeniu animacji
artystycznej. Trzecie miejsce, z ilością
802 punktów, otrzymał film Jiřía Trnka pt. „Ręka”.
Na 4 miejscu znalazła się polska
animacja pt. „Tango” Zbigniewa Rybczyńskiego. Powstała ona w 1980 roku
i awansowała z dwudziestego miejsca
na liście z 1984. Łącznie, w ścisłej 50
najlepszych filmów, znalazło się 5 polskich dzieł. 23 miejsce uzyskał „Labirynt” Jana Lenica, 30 miejsce „Refleksy” Jerzego Kucia, 48 miejsce „Apel”
Ryszarda Czekała, 50 – „Franz Kafka”
Piotra Dumała.
Pełna lista filmów nagrodzonych
w plebiscycie została zamieszczona na
naszej stronie internetowej.
Oprócz staży odbywających się w czołowych firmach
i instytucjach w Polsce i za granicą uczestnicy mogą wygrać nagrody dodatkowe, które mają na celu zwiększenie
ich konkurencyjności na rynku pracy.
Dotychczas odbyło się piętnaście edycji ,,Grasz o staż᾿᾿.
Nagrody ufundowało w nich prawie 500 pracodawców ze
wszystkich sektorów gospodarki, z różnych branż, a laureatami konkursu zostało ponad 2100 osób.
Jak wygląda proces wyboru kandydatów?
Praktykanci w konkursie ,,Grasz o staż᾿᾿ wybierani są
w III etapach:
I etap – uczestnicy rozwiązują zadanie/a konkursowe,
a nadesłane prace są oceniane przez autorów zadań,
II etap – na podstawie wcześniej określonych przez
Państwa preferencji, uzyskanych przez uczestników ocen
oraz CV kandydatów dokonujemy wstępnej selekcji.
Następnie przedstawiamy Państwu co najmniej 3 kandydatów na każde zgłoszone miejsce praktyk, którzy po
Państwa akceptacji przechodzą do III etapu.
III etap – wewnętrzna procedura selekcji w Państwa
organizacji (najczęściej rozmowa kwalifikacyjna, rzadziej
inne formy selekcji), na podstawie której dokonują Państwo wyboru praktykanta.
Pokaż się!
Za oknem zima więc to najlepsza pora, aby zajrzeć do nowego numeru Bis-u! Już niedługo zajrzymy
z aparatem fotograficznym do Waszych akademickich czeluści – rusza
konkurs „Pokarz Swoje Wnętrze
2010”. Wszystkie informacje na ten
temat znajdziecie na stronie 10.
W tym numerze zgromadziliśmy dla Was teksty z różnych dziedzin. Na uwagę zasługuje artykuł
poświęcony pracy „wolnych strzelców” – jak radzą sobie freelancerzy
na rynku pracy – przeczytacie na
redaktor naczelny
stronie 21. O tym, że w życiu należy
być dobrym i pomocnym wie każdy,
www.bis.agh.edu.pl
ale nie wszyscy potrafią w tej kwestii
praktycznie działać. Koniecznie zerknijcie na stronę 16 i poznajcie możliwości dotyczące wolontariatu. W artykule na
temat transplantologii „Podaj dalej” (s. 20) znajduje się coś szczególnego – niepowtarzalne „BIS-owe” oświadczenie woli. Proszę, aby każdy je wypełnił i zawsze miał przy sobie.
Dla amatorów „robótek ręcznych” przygotowaliśmy krótki kurs wiązania krawata (s. 25). A dla tych, którzy lubią stukać palcami po klawiaturze coś specjalnego
– początek podstawowego kursu tworzenia stron internetowych (s. 26).
Mam nadzieję, ze nasze propozycje przypadną Wam do gustu i z niecierpliwością będziecie szukać nas na uczelni w grudniu.
Bartosz Grad
www.bis.agh.edu.pl
Biuletyn Informacyjny Studentów AGH
Samorząd Studentów AGH, ul. Czarnowiejska 32a, 30-059 Kraków
Redaktor Naczelny: Bartosz Grad, [email protected]
Zastępca Redaktora Naczelnego: Paulina Depczyńska
Redakcja:
Marta Bakaj, Paweł Bobrowski, Sylwia Bocianowska, Karolina Borkiewicz, Kamila Buczyńska,
Karolina Diakow, Paulina Grabska, Klaudyna Gzyl, Magdalena Hodurek, Michał Kulpa, Janusz
Kamieński, Agnieszka Kostelecka, Ewa Nowacka, Jolanta Pilch, Wojciech Skibiński, Wojtek
Stupka, Małgorzata Wojtasik, Magdalena Żaba, Mikołaj Kostka, Marta Szafraniec, Kinga
Chołota, Renata Kozień, Marta Rogalska, Kasia Długasiewicz, Monika Pabian, Iwona Suwara,
Martyna Stefańska, Klaudia Twarda, Kamila Kośna
Korekta: Agnieszka Kostelecka
Redaktor techniczny: Piotr Góral
Webmaster: Janusz Kamieński
Zdjęcia: Krakowska Studencka Agencja Fotograficzna AGH (www.ksaf.agh.edu.pl).
Nakład: 3000 bezpłatnych egzemplarzy
Numer zamknięto 26 listopada 2010 roku. Redakcja zastrzega sobie prawo do zmieniania tytułów i adiustacji tekstów. Za treść ogłoszeń i reklam redakcja nie odpowiada. Nie zamówionych
materiałów nie zwracamy.
fot. KSAF AGH, Maciej Grzymek
Spis treści:
Aktualności
AGHinfo Sport Czas na remont Legitymacje
– czy ważne przez wakacje? Pokaż swoje wnętrze Wielki Kraków ADAPTER BEST –4
–5
–7
–9
– 10
– 11
– 13
– 13
Społeczeństwo
Eye Of The Foreigner Nie tylko meczety, bazar i rakija Na wolontariacie Kolesie na motocyklach Podaj dalej! – 14
– 15
– 16
– 19
– 20
Kariera
Wolni zawodowcy? – 21
Nauka i technika
TECHinfo – 24
Nie taki krawat straszny jak go malują – 25
Pokaż się z dobrej strony – 26
Kultura
Recenzje filmowe Klub Dobrej Książki Recenzje muzyczne
– 28
– 29
– 30
aktualności
AGH
INFO
Co? Gdzie? Kiedy? I dlaczego?
Czyli najważniejsze
informacje
w telegraficznym skrócie.
Opracowanie: Bartosz Grad
Prezesi z AGH
W opublikowanym 15 listopada przez „Rzeczpospolitą”
rankingu „Kuźnia prezesów” Akademia Górniczo-Hutnicza po
raz trzeci z rzędu uplasowała się na bardzo wysokim, drugim
miejscu w Polsce. W przeprowadzanym co roku rankingu analitycy „Rzeczpospolitej” sprawdzają, które uczelnie ukończyli
prezesi największych polskich firm. Aż 7,8% z nich jest absolwentami AGH.
Zeus – nie tylko na Olimpie
Na opublikowanej 11 listopada prestiżowej liście TOP 500
– najpotężniejszych komputerów na kuli ziemskiej – superkomputer CYFRONETU AGH awansował ze 161 na 84 miejsce!
Oznacza to, że nasza maszyna jest najwydajniejszym tego typu
urządzeniem w Polsce i jedynym w pierwszej setce globalnego
zestawienia. „Zeus” wykorzystywany jest np. do obliczeń w pracach nad fizyką wysokich energii, a także do skomplikowanych
operacji z chemii, biologii czy nanotechnologii.
Szkolenia dla wszystkich
AGH Electrical Engineering and Computer Sciences Students’ Club Kraków zaprasza na cykl otwartych szkoleń
„Soft Skills Academy”. Odbywać się będą one od 6 do 9 grudnia
w Krakowie. Będą to darmowe zajęcia z zakresu zdolności interpersonalnych, zwanych umiejętnościami miękkimi, czyli z komunikacji, pracy w grupie, autoprezentacji i negocjacji. Na
szkolenia zaproszeni są wszyscy, którzy chcą podnieść swoje
szanse na wymagającym rynku pracy oraz świadomie kształtować swoją karierę. Zajęcia poprowadzą profesjonaliści z Centrum Karier – Ośrodka Monitorowania Kadry Zawodowej
AGH, wyszkoleni trenerzy organizacji EESTEC oraz prelegenci
z firm zewnętrznych. Wykłady zostaną uzupełnione warsztatami nastawionymi na praktyczne zastosowanie zdobytej wiedzy.
Pierwsza edycja projektu odbyła się rok temu w Belgradzie
i cieszyła się ogromnym zainteresowaniem studentów. Stała się
4
BIS - listopad 2010
przez to wizytówką serbskiego EESTEC-u. Więcej na
www.eestec.agh.edu.pl.
Pociąg do filmu
4 grudnia w Budapeszcie po raz piąty odbędzie się Międzynarodowy Festiwal Filmów Kolejowych. W trakcie imprezy
przeprowadzony zostanie konkurs na najlepszy obraz. Prace będą oceniane w czterech kategoriach.
Pierwszą z nich jest BAHNDOCU – odnosi się do dokumentów opowiadających o kolei dziś bądź w przeszłości, do
techniki, konstrukcji, tradycji pracy przewoźników. BAHNMOVIE toz kolei kategoria, do której należeć będą filmy związane z tematyką pociągów, włączając w to prezentacje firm kolejowych i spoty reklamowe. BAHNKUST – artystyczne spojrzenie na tematy związane z tą kolejnictwem, włącznie z filmami animowanymi. RAILWAY & ENVIRONMENT to relacje na
temat obecności kolei w otoczeniu.
W tym roku do finału zakwalifikował się film Michała Bisa
(studenta pierwszego roku WGGiOŚ) i Konrada Dudka. Przedstawia on pracę lokomotyw SU45 na linii D29-68 (Stalowa Wola Rozwadów – Lublin). Film można zobaczyć w serwisie 1435.pl.
STOP dla dymka!
Nowe przepisy ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu zawierają listę miejsc, w których będzie obowiązywał całkowity zakaz palenia. Wśród nich znalazły
się restauracje, uczelnie, przystanki autobusowe, szpitale, szkoły,
teatry, kina oraz inne pomieszczenia użytku publicznego. Osoby, które zakaz złamią, zapłacą mandat wysokości do 500 zł, który wypisze funkcjonariusz Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Jedynym miejscem, gdzie będzie można „pójść na dymka”, będą
palarnie – odrębne, wentylowane pomieszczenia. Czy zakaz to
dobry pomysł? Więcej na ten temat w numerze grudniowym.
fot. KSAF AGH, Piotr Nosek
aktualności
Sportowe sukcesy studentów AGH
Sezon 2009/2010 można na kartach historii Akademickiego Związku Sportowego AGH zapisać jako
udany. Po raz kolejny nasza uczelnia zwyciężyła w klasyfikacji końcowej w MLA.W dalszym ciągu utrzymujemy się w czołówce polskich uczelni wyższych, o czym świadczy wysokie, siódme miejsce w generalnej klasyfikacji AMP. Jakimi osiągnięciami z ubiegłego sezonu możemy się pochwalić?
Magdalena Żaba
Badminton, biegi przełajowe, brydż, kolarstwo górskie, pływanie, siatkówka oraz wspinaczka sportowa to dyscypliny, w których stawaliśmy na podium w Akademickich Mistrzostwach Polski.Zobaczmy, co sportowcy z naszej
uczelni osiągnęli w wymienionych konkurencjach.
Wspinaczka sportowa
W ubiegłym sezonie finał wspinaczki odbył się w Katowicach, tam też
w dniach 18-20 kwietnia najlepsi zawodnicy z całej Polski walczyli o najwyższe
laury. Wśród nich nie zabrakło przedstawicieli AGH, w których widziano faworytów. Słuszność tego twierdzenia nasi sportowcy potwierdzili, zdobywając
drużynowo złoty medal w klasyfikacji generalnej. Indywidualnie w zawodach
na czas srebrny medal wywalczył Maciej Kalita, który jednocześnie zajął trzecie
miejsce w konkurencji „na trudność”. W klasyfikacji uczelni technicznych poza
Maciejem Kalitą medale wywalczyli także: Mikołaj Suwada i Bartosz Zasadny.
Biegi przełajowe
Doskonale spisali się również zawodnicy w finale AMP w biegach przełajowych, który odbył się w Łodzi w dniach 9-10 kwietnia. Męska reprezentacja
AGH w składzie: Ł. Augustyn, M. Broniatowski, G. Dela, J. Latała, M. Piasecki,
K. Piech, R. Snochowski, J. Woźniak, P. Wszołek wywalczyła drużynowo złoty
medal w biegu na dystansie 6 km w klasyfikacji generalnej, jednocześnie wygrywającw klasyfikacji uczelni technicznych. Indywidualnie najlepiej spisał się
Jakub Woźniak, który w tym samym biegu zdobył złoty medal w kategorii
uczelni technicznych.
Kolarstwo górskie
Występ sportowców z AGH w AMP w kolarstwie górskim był znakomity.
Zawody rozegrano w Chełmie w dniach 21-23 maja. Jak co roku, dla zawodników najważniejsza była rywalizacja drużynowa, w której mężczyźni w składzie:
R. Bogacki, M. Jemioło, A. Miazga, D. Miś, R. Pietruszka, J. Szczepański i W. Wantuch wywalczyli złoty medal w klasyfikacji uczelni technicznych. Tym samym
wyprzedziliśmy bardzo mocny zespół z Politechniki Białostockiej (srebro), jak
itradycyjnych rywali – drużynę z Politechniki Śląskiej (brąz).W generalnej klasyfikacji uczelni wyższych AGH zajęła wysokie,drugie miejsce. Równie dobrze
spisały się panie (B. Kalemba, D. Radomańska, M. Ryłko i J. Szombiersk), które
zdobyły drużynowo srebrny medal w kategorii uczelni technicznych. Występ
ten był jednym z najlepszych w historii AMP w tej dyscyplinie.
Pływanie
Warszawa była gospodarzem AMP w pływaniu, które odbyły się w dniach
23-25 kwietnia. Znakomite występy pływaków zaowocowały 26 krążkami.
Drużyna kobiet w składzie: N. Borek, A. Cisowska, K. Kowalczyk, J. Mózgowska
oraz J. Piechocka uplasowała się na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej.
Natomiast reprezentacja męska w składzie: P. Jachowicz, M. Klupa, S. Krawczyk,
K. Wilk i J. Zych ostatecznie zajęła wysokie, trzecie miejsce w klasyfikacji łącznej. Oba zespoły – żeński i męski wygrały drużynową klasyfikację uczelni technicznych. Złote medale w kategorii open powędrowały indywidualnie do Natalii Borek, Jagody Piechockiej (w dwóch konkurencjach) oraz do Aleksandry
Cisowskiej, Katarzyny Kowalczyk i Jagody Mózgowskiej. Spośród panów złoty
medal indywidualnie zdobył Piotr Jachowicz.
Siatkówka
Po raz kolejny we Wrocławiu w ramach siatkarskich AMP zmierzyły się najlepsze żeńskie drużyny z całej Polski. W tym gronie znalazły się również zawodniczki AZS AGH: J. Chochorowska, G. Gasidło, M. Mokrzycka, A. Nowak,
A. Olszonowicz, S. Rusinek, J. Rzepka, P. Stojek, N. Środa, K. Tokarczyk oraz
M. Żaba. Podczas trzydniowego turnieju siatkarki powtórzyły ubiegłoroczny
sukces, zdobywając srebrny medal w kategorii uczelni technicznych. W klasyfikacji generalnej uplasowały się na piątym miejscu.
Badminton
Reprezentacja AGH na AMP w Badmintonie zdobyła złoty medal w klasyfikacji uczelni technicznych orazszóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Zawodyrozegrano w dniach 23-25 kwietnia na hali SWFiS AGH. W turnieju wzięło
udział prawie 150 zawodników z 16 uczelni wyższych z całej Polski. W reprezentacji AGH wystąpili: E. Łach, K. Neska, K. Płonka, A. Domagała, K.Apostolik,
T. Urbanik, R. Gałek i P. Wyszkowski.
Brydż sportowy
W dniach 11-13 grudnia 2009 we Wrocławiu odbyły się Akademickie Mistrzostwa Polski w Brydżu Sportowym. Wystartowało w nich 164 zawodników
z 34 uczelni wyższych. AGH reprezentowali: M. Holeksa, B. Igła, G. Sikorski,
G. Andrzejowski, J. Naruszewiczi M. Jarosz. Zacięta rywalizacja trwała do ostatniego rozdania. W ostatecznej klasyfikacji zawodnicy AGH uplasowali sięna
czwartym miejscu, natomiast w klasyfikacji uczelni technicznych stanęliśmy na
najniższym stopniu podium.
Opisane sukcesy napawają dużym optymizmem przed kolejnym sportowym sezonem AZS AGH. Życzymy siatkarzom,aby ponownie dołączyli do grona
najlepszych drużyn akademickich w Polsce.W ubiegłym roku niestety dośćszybko odpadli z rywalizacji na hali, jak i z zawodów na plaży. Równieżw futsalu mocna konkurencja nie pozwoliła naszym piłkarzom na awans do finału AMP.
Wierzymy, że wszystko, co najlepsze, dopiero przed nami. Trzymamy kciuki za
nowe dyscypliny i nowych zawodników. Najważniejsze jednak jest to, aby idea
zawodów sportowych i rywalizacji w duchu fair-playstale towarzyszyła zmaganiom zawodników. Serdecznie gratulujemy wszystkim medalistom oraz ich trenerom i życzymy dalszych sukcesów.
BIS - listopad 2010
5
aktualności
AGH potęgą polskiego
badmintona
Trzydziestopięcioletnia historia klubu AZS AGH oraz ponad dwudziestoletnistaż w ekstraklasie
badmintona zobowiązują do godnej rywalizacji w najbardziej prestiżowych imprezach sportowych. Dlatego, już od początku nowego sezonu, nasi zawodnicy wytoczyli ciężkie działa, gromiąc swoich rywali w Mistrzostwach Polski Klubów AZS.
Magdalena Żaba
Ciężka praca jest kluczem do sukcesu – dobrze o tym wiedzą badmintoniści AGH, którzy pod okiem trenera
Krzysztofa Hodura wylewają siódme
poty na treningach.Wiele osób pracuje
na powodzenie zawodników, najważniejsza jest jednak indywidualna determinacja sportowców, która prowadzi
do osiągania dobrych rezultatów.
Najlepszy klub w Polsce
W dniach 22-24 października na
hali SWFiSodbyły się Mistrzostwa Polski Klubów AZS w badmintonie.
W rozgrywkach wzięło udział ponad
80 zawodniczek i zawodników z całej
Polski. Drużyna AGH zwyciężyła aż
w dwóch klasyfikacjach generalnych,
a w jednej zajęła drugą pozycję. Najlepsi okazaliśmy się również w klasyfikacji
seniorów, wyprzedzając AZS UWM
Olsztyn oraz AZS UW Warszawa. Kolejne zwycięstwo odnieśliśmy w kategorii juniorów, wygrywając z drużyną
6
BIS - listopad 2010
Spartakus Niepołomice oraz UKSB Milenium Warszawa. W klasyfikacji uczelni wyższych wyprzedził nas tylko Uniwersytet Warmińsko-Mazurski z Olsztyna. Trzecie miejsce zajął Uniwersytet
Warszawski.
12 miejsc na podium
Aż 12 razy zajmowaliśmy miejsca
w strefie medalowej.Pierwszą lokatęw
grze pojedynczej mężczyzn wywalczył
Hubert Pączek. Temu zawodnikowi
przypadło również złoto w parze z Maciejem Piekło w grze podwójnej. Panie
zajęły dwa drugie miejsca. W grze pojedynczej – Dominika Guzik-Płuchowska oraz w grze podwójnej – Barbara Kulanty i Katarzyna Wójcik. Na
najniższym stopniu podium stawaliśmy osiem razy. W grze podwójnej
mężczyzn: Dariusz Janik i Wojciech
Poszelężny. W grze mieszanej: Karolina
Neska i Robert Gałek oraz Barbara Kulanty i Maciej Piekło. W grze pojedyn-
czej juniorów: Damian Malski i Mariusz Kabat. W grze podwójnej juniorów: Mariusz Kabat i Mateusz Leśniak
oraz Damian Malski i Marcin Kalitka.
W grze podwójnej juniorek: Dominika
Dybał i Kamila Nowak.
Zakończone mistrzostwa to dopiero przedsmak prawdziwych emocji,
które czekają na badmintonistów w dalszej części sezonu. Liczymy na kolejne,
dobre wieści spod siatki. Życzymy powodzenia!
fot. Paweł Bobrowski
aktualności
Nie od dziś wiadomo, że najlepszą
bazą mieszkaniową dla studentów naszej uczelni jest MS. Ciągłe podnoszenie standardu budynków sprawia, że
do lamusa odchodzą już anegdoty
o ciężkim, studenckim życiu. Miasteczko Studenckie dosłownie przeobraża
się na naszych oczach. W budowlanym
kurzu przekształca się w kampus o europejskim standardzie. O owych zmianach rozmawialiśmy z dyrektorem MS
AGH mgr inż. Radosławem Serwickim
oraz z zastępcą dyrektora Miasteczka
Studenckiego ds. rozwoju mgr inż.
Grzegorzem Królem.
Olimp – miejsce, w którym
mieszkają bogowie
Starsi studenci pamiętają jeszcze
czasy, w których życie w DS-1 Olimp
było powodem wielu niezapomnianych
wrażeń. Akademik ten już dawno ma
za sobą okres świetności. – Kiedy dostałam się na pierwszy rok studiów, przypadło mi miejsce w Olimpie. W pierwszych
tygodniach czułam się jakby wylano mi
na głowę kubeł zimnej wody. Z dala od
domu, w dziesięcioosobowym składzie,
szybko musiałam nauczyć się żyć we
wspólnocie. Wcześniej miałam własny
pokój, a tu musiałam dostosować się do
reszty współmieszkańców. Najgorsza była łazienka: dwie umywalki i prysznic,
który się ciągle zapychał – to była prawdziwa masakra. Pamiętam, jak raz koleżance podczas kąpieli odpadła rączka od
natrysku. Mieliśmy wtedy małą powódź
w całym składzie – opowiada Magda
z V roku. Opowieści o fatalnym stanie
tego akademika są już nieaktualne. Całkowicie wyłączony z użytku Olimp
przechodzi właśnie gruntowny remont.
Jest kolejnym, po Arkadii i Itace, akademikiem, w którym „składy” zamienione zostaną na dwuosobowe pokoje
z łazienkami. Wyposażenie każdego
z nich obejmie nowe meble i lodówki.
Budynek został też w całości ocieplony,
co zapewne przypadnie do gustu
wszystkim kochającym ciepło studentom.
Niestety prace nie idą zgodnie
z planem. Choć rozpoczął się kolejny
rok akademicki, a studenci tłumnie zjechali do Krakowa, budynek dalej jest
wyłączony z użytku. – Szkoda, że remont tak się przedłużył. Miałem nafot. KSAF AGH, Przemysław Lisowski
Czas na remont
Rozpoczął się nowy rok akademicki, nie doczekaliśmy się jednak zakończenia wszechobecnych remontów. Na Miasteczku
Studenckim nadal dużo się dzieje. Zewsząd dobiegają odgłosy
prac remontowo-budowlanych. W najbliższym czasie czeka
nas wiele zmian, bo przy dźwiękach młotka i betoniarki nasza
studencka przestrzeń jeszcze bardziej się przeobrazi.
Kamila Buczyńska
dzieję, że już w tym roku będzie można
skorzystać z nowego budynku. Ciekaw
jestem, jaki wpływ miało to na tegoroczne kwaterowanie. Ja na szczęście dostałem miejsce w akademiku, ale stojąc
w kolejce słyszałem, że przez to opóźnienie wielu ludzi zostało bez dachu nad
głową. Ciężko jest mi wyobrazić sobie
sytuację, w której „na szybko” musiałbym we wrześniu szukać mieszkania
w Krakowie. O finansowych konsekwencjach takiego położenia nawet nie wspomnę – opowiada Piotrek z III roku. Taka sytuacja to spore utrudnienia podczas kwaterowania studentów. Remont
budynku jest równoznaczny z utratą
720 miejsc. O to, jak długo jeszcze potrwa renowacja, spytaliśmy dyrektora
MS AGH mgr inż. Radosława Serwickiego. – Gmach domu studenckiego
Olimp podlega obecnie intensywnym
pracom prowadzonym przez firmę budowlaną. Optymistyczny scenariusz zakłada, że akademik zostanie oddany do
naszej dyspozycji na przełomie roku kalendarzowego. Wtedy serdecznie zaprosimy wszystkich studentów do korzystania z tego obiektu – twierdzi dyrektor
MS AGH mgr inż. Radosław Serwicki.
– Podniesie się standard pokoi. Będą one
dwuosobowe. Przebudowa dotychczas
funkcjonujących w Olimpie „składów”,
złożonych z dwóch pokoi dwuosobowych
i takiej samej liczby pokoi trzyosobowych, jest zgodna z oczekiwaniami studentów. Sprawa ta była konsultowana
z samymi zainteresowanymi, rozmawialiśmy m.in. z Uczelnianą Radą Samorządu Studentów. Obecnie żacy chcą
atrakcyjnej bazy noclegowej. Podczas tej
modernizacji tracimy 20% miejsc, ale za
to zyskujemy budynek o wysokim standardzie, w którym studenci będą chętnie
mieszkać. Ważne jest też to, że po remoncie Olimp będzie mógł bez ograniczeń funkcjonować nawet kilkanaście
lat – opowiada dyrektor Serwicki.
Sportowe miasteczko
Nie tylko warunki mieszkaniowe
ulegają poprawie na Miasteczku Studenckim. Władze postanowiły zadbać
o naszą kondycję fizyczną. Dlatego też,
sąsiadujące z Olimpem boisko piłkarskie przejdzie gruntowny remont. Dotychczasowe, ze względu na swoje rozmiary, było niezbyt praktyczne. Potrzebna była zgrana 22-osobowa drużyna i dobra kondycja, aby w tę i z powrotem pokonywać murawę. Zła pogoda powodowała, że mecze zamieniały
się w błotne zapasy, bo wydeptana trawa niechętnie wchłaniała wodę. Mamy
dobre informacje dla wszystkich fanów
BIS - listopad 2010
7
aktualności
sąsiadujących z Miasteczkiem. Szacujemy, że takich
„nielegalnych” pojazdów może
być nawet 20% – wylicza mgr
inż. Grzegorz Król. Najlepszym rozwiązaniem byłaby
budowa parkingu podziemnego. Niestety, mimo zainteresowania władz takim rozwiązaniem, nie ma miejsca, w którym mógłby powstać taki
obiekt. Czas pokaże, jakie
rozwiązania zostaną wprowadzone, aby ułatwić życie
studentom i pracownikom
uczelni.
futbolu – nowe boisko będzie
miało sztuczną nawierzchnię.
Rozgrywki będą się toczyć do
późnych godzin wieczornych,
gdyż zostanie zamontowane dodatkowe oświetlenie. – Napotkaliśmy drobne problemy geologiczne, ale wszystko jest na dobrej
drodze. Już niedługo studenci zyskają obiekt wyposażony w sztuczną nawierzchnię, oświetlenie oraz
trybuny dla kibiców. Obok murawy powstaną również szatnie –
twierdzi dyrektor Serwicki. To
jednak nie koniec zmian. – Chcemy dalej odświeżać sportową infrastrukturę na Miasteczku Studenckim. W kolejce czekają boiska do siatkówki i koszykówki –
zapewnia dyrektor Serwicki.
Modernizacja tych obiektów zapewne uszczęśliwi wielu kochających sport studentów.
Patrz, jak jedziesz!
Coraz więcej studentów ma
własny samochód. Auto jest „oczkiem
w głowie” wszystkich zmotoryzowanych. Nie dziwi więc to, że każdy pragnie parkować jak najbliżej własnego
akademika. Niestety, nie jest to takie
proste, gdyż miejsc parkingowych na
Miasteczku nie przybywa. Problem
z parkowaniem nasila się w piątki, gdy
na uczelnię zjeżdżają dodatkowo studenci zaoczni. – Strasznie irytuje mnie
sposób, w jaki studenci podchodzą do
przepisów ruchu drogowego na terenie
kampusu. Parkują gdzie popadnie, łamiąc wszelkie zasady. Często pokonanie
labiryntu zaparkowanych samochodów
wymaga wyjątkowych zdolności i dużej
cierpliwości – mówi Tomek z IV roku.
Stracone nerwy i czas poświęcony na
wyjazd z Miasteczka Studenckiego to
nie jedyne problemy. Kasia z III roku
przekonała się o kolejnym osobiście. –
Zaparkowałam prawidłowo w zatoczce
przy ulicy Rostafińskiego. Niestety nie
uchroniło mnie to przed zarysowaniami
na moim samochodzie – opowiada studentka. Na szczęście władze dostrzegły
problem. Zastępca dyrektora Miasteczka Studenckiego ds. rozwoju mgr inż.
Grzegorz Król wyjaśnia, w jaki sposób
będzie funkcjonowała strefa parkowania na kampusie. – W tym roku akade-
8
BIS - listopad 2010
mickim, tak jak i w poprzednim, obowiązywać będą identyfikatory dla pojazdów. Aby poruszać się swoim samochodem po terenie kampusu trzeba złożyć odpowiedni wniosek i otrzymać stosowny identyfikator. Przez to właściciel
pojazdu zobligowany jest do przestrzegania zasad ruchu drogowego na terenie
Miasteczka Studenckiego, a szczególności do parkowania wyłącznie w miejscach wyznaczonych.
Aby dodatkowo „odzyskać” część
miejsc parkingowych, myśli się nad kolejnymi rozwiązaniami. Jednym z nich
jest całkowite zamknięcie terenu należącego do Miasteczka Studenckiego. –
Rozważamy zamknięcie strefy wokół
akademików. Powstałyby bramki na ulicy Rostafińskiego i Tokarskiego, pozwalające wjechać na teren Miasteczka tylko
niektórym samochodom. Chcielibyśmy,
aby studenci nie odbierali takiego działania jako ingerencji i kolejnego utrudnienia. Liczymy na to, że po zastosowaniu bramek liczba miejsc parkingowych
wzrośnie. Stanie się tak, ponieważ znikną pojazdy nieupoważnione do zajmowania miejsc na terenie kampusu. Dotarły do nas informacje, że w strefie parkingowej przeznaczonej dla studentów
parkują również mieszkańcy budynków
Co przyniesie przyszłość?
Widząc zachodzące na
Miasteczku
Studenckim
zmiany, można być optymistą. Stan infrastruktury sportowo-mieszkaniowej
nieustannie się poprawia. Powstają kolejne rozwiązania,
które ułatwiają życie na terenie MS
AGH. Już niedługo w wyremontowanym Olimpie zamieszkają nowi studenci. Będzie można spędzać czas na świeżym powietrzu, korzystając z zaplecza
sportowego. Również proces kwaterowania zostanie usprawniony. – Chcemy
poprawić funkcjonalność systemów zarządzania domami studenckimi. Planujemy, by mieszkańcy akademików sami
mogli poprzez stronę internetową kontaktować się z administracją. Dobrym
rozwiązaniem byłby system monitorowania wolnych miejsc w domach studenckich, taki do którego dostęp mieliby
sami zainteresowani. Dzięki temu żacy
byliby na bieżąco z informacjami o liczbie miejsc, mieliby wgląd w terminy
kwaterowania i mogliby rezerwować takie obiekty jak np. sala klubowa czy pralnia – informuje dyrektor Serwicki.
Wszystko to sprawia, że Miasteczko
Studenckie to naprawdę dobry wybór.
Tym, którzy już mieszkają na Miasteczku radzimy w pełni z tego korzystać.
Natomiast studentów, którym nie udało się otrzymać miejsca w domu studenckim zachęcamy do ponownego
starania się o nie. W końcu mieszkanie
w akademiku jest dla wielu spełnieniem dziecięcych marzeń.
fot. KSAF AGH, Przemysław Lisowski
aktualności
Zgodnie z prawem, status studenta
tracimy w dniu obrony pracy dyplomowej. Również wtedy (lub nawet wcześniej, przy rejestracji pracy) jesteśmy zobowiązani do oddania legitymacji. Nie
mamy już uprawnień do ulg na przejazdy
komunikacją miejską i krajową oraz zniżek w kinach, teatrach, muzeach, itp.
Dla przykładu, studencki bilet miesięczny w Krakowie na wszystkie linie
tramwajowe i autobusowe kosztuje 47
zł, a bilet normalny aż 94 zł.
Winna reforma
Problem rozpoczął się w momencie
wprowadzenia trójstopniowego systemu studiów. O ile „zabieranie” legitymacji jest zrozumiałe i w pełni uzasadnione w przypadku absolwentów studiów jednolitych magisterskich lub drugiego stopnia, o tyle sytuacja osób kończących pierwszy stopień wzbudza wątpliwości. W momencie, gdy absolwent
deklaruje chęć wzięcia udziału w rekrutacji na studia drugiego stopnia, do jego
teczki wkładana jest legitymacja, którą
musiał oddać w dniu obrony pracy dyplomowej. Następnie, po rozpoczęciu
nauki na drugim stopniu, otrzymuje tę
samą legitymację (często musi jeszcze
za nią zapłacić). Przez kilka tygodni lub
nawet miesięcy młody człowiek nie ma
prawa do ulg. Tak jest oficjalnie. A jak
jest naprawdę?
Student potrafi
Dawniej sposobem na „zatrzymanie” zniżek było podbicie dokumentu
za pomocą orzełka znajdującego się na
monecie. Dziś studenci z całej Polski
w ostatnim semestrze studiów licencjackich bądź inżynierskich „gubią legitymacje”. Wyrabiają sobie nowe, które składają w dziekanatach w dniu
obrony, a w okresie „zawieszenia” korzystają z dokumentów, które „zgubili”
(wszak według pieczątki, a raczej naklejki, są one ważne do 31 marca lub do
31 października). – Czuję się jakbym
grał w filmie Stanisława Barei. Tak nie
powinno być – oburza się Mateusz z III
roku WIMiR. – Wyrobiłam sobie drugą
legitymację w ostatnim semestrze studiów licencjackich, bo uważam, że ta sytuacja jest absurdalna. Przestaję być
studentką na miesiąc i z tego powodu
mam tracić ulgi? Czuję się moralnie
fot. KSAF AGH, Michał Kopeć
Legitymacje
– czy ważne
przez wakacje?
Tajemnicą poliszynela jest to, że studenci kończący studia
pierwszego stopnia masowo gubią legitymacje. Aby zachować
ulgi, wielu jest w stanie posunąć się do łamania prawa. Jak
osądzić takie działanie?
Wojciech Skibiński
usprawiedliwiona – mówi studentka
WH, która pragnie zachować anonimowość.
Ważne terminy
Zgodnie z przepisami, student
ostatniego semestru zobowiązany jest
złożyć pracę dyplomową w dziekanacie
do 30 czerwca w przypadku studiów licencjackich, bądź do 31 stycznia na
studiach inżynierskich. Jeśli tego nie
uczyni, zostaje skreślony z listy. Od
dnia zarejestrowania pracy, student ma
3 miesiące na jej obronienie. W przypadku przyszłych inżynierów sytuacja
jest nieco bardziej skomplikowana.
Muszą zamknąć sesję, obronić pracę
i jeśli wyrażą taką chęć – przejść proces
rekrutacji na studia drugiego stopnia.
Wszystko to dzieje się w bardzo krótkim czasie. W związku z tym, rektor
AGH prof. dr hab. inż. Antoni Tajduś
wydał zalecenie dla dziekanów, aby studenci kończyli siódmy semestr na początku grudnia (dając tym samym czas
na ewentualną sesję poprawkową).
Konsekwencją takiej decyzji są często
wykłady trwające ponad dwie godziny,
jednak „coś za coś”.
Działania rządu
Trzeba powiedzieć wprost – posługiwanie się legitymacją studencką i tym
samym korzystanie z ulg w momencie,
kiedy nie przysługują, jest działaniem
niezgodnym z prawem. Aby przeciwdziałać tej dziwnej sytuacji, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
wyszło naprzeciw oczekiwaniom studentów i opracowało nowelizację ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym”,
której pierwsze czytanie odbyło się na
plenarnym posiedzeniu Sejmu 6 października 2010 roku. W myśl tego dokumentu studenci mają zachowywać
legitymację, a tym samym prawo do
ulg do 31 października roku, w którym
odbyła się obrona pracy dyplomowej
(jednak nie dłużej niż do 26 roku życia). Od 1 stycznia 2011 przywrócona
studentom będzie również 51% zniżka
na przejazdy PKP. Niestety, jeśli ustawa
zostanie w Sejmie przegłosowana, to
wejdzie w życie dopiero po obronie
prac dyplomowych tegorocznych absolwentów studiów pierwszego stopnia. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne
roczniki już nie będą „zmuszane” do
łamania prawa.
BIS - listopad 2010
9
aktualności
wszystkim pod kątem estetyki i pomysłowości urządzenia pokoju. Wystrój pomieszczenia nie może jednak
w żadnym punkcie naruszać regulaminu MS. Odpadają
więc obrazy przybite do ścian czy porozkręcane meble.
Warto pamiętać, że jury (jak co roku) będzie
miało na uwadze różnicę pomiędzy standardami
poszczególnych akademików. Nie ma znaczenia czy
ktoś mieszka w nowo wyremontowanym budynku,
czy też takim, który czasy świetności ma już dawno
za sobą. Wszyscy mają równe szanse! Oceniana będzie głównie inwencja mieszkańców pokoju, niezależnie od jego pierwotnego stanu.
Spośród nadesłanych zgłoszeń do finału przejdzie sześć pokojów, które uzyskają największą liczbę punktów (każdy członek jury będzie punktował
dane pomieszczenie w zakresie 0-10). Jury odwiedzi pokoje finalistów i oceni je w pięciu kategoriach:
ogólne wrażenie, funkcjonalność, estetyka, pomysłowość, detale. Może to właśnie Twoje mieszkanko
zostanie ocenione najlepiej?
Pokaż Swoje
Wnętrze!
Chciałbyś mieszkać w akademiku za darmo? To możliwe! Wystarczy, że weźmiesz udział w trzeciej edycji konkursu Pokaż
swoje wnętrze i udowodnisz, że to właśnie Ty masz najładniejszy pokój na całym Miasteczku Studenckim.
Paulina Depczyńska
Któż z nas nie lubi przebywać w ładnych pomieszczeniach. W akademikach studenci spędzają
dużą część swojego życia i nie bez znaczenia jest to,
jak wyglądają ich pokoje. Niewiele można poradzić
na odrapane meble i niewielki metraż, ale stworzenie niezwykłej atmosfery i klimatu jest tylko kwestią chęci. Trochę papieru, świeczek, taśmy klejącej
i już mamy górską chatę albo amazońską dżunglę
(takie pokoje naprawdę się zdarzały w poprzednich
edycjach konkursu). Możliwości są niemal nieograniczone.
O co chodzi?
Konkursowi Pokaż Swoje Wnętrze przyświeca
przede wszystkim idea, że pokój w akademiku może być naprawdę ładny – wystarczy tylko o niego
zadbać i wykazać się odrobiną pomysłowości. Warto poświęcić kilka wieczorów na upiększenie swoich
czterech kątów i cieszyć się niepowtarzalnym wystrojem pokoju. Przy okazji można wygrać cenne
nagrody!
Zdobywcy pierwszego miejsca przez trzy miesiące będą mieszkać w akademiku zupełnie za darmo! Pozostali laureaci będą mogli liczyć odpowiednio na dwa i jeden miesiąc zwolnienia z opłat za
pokój. Dodatkowo dla laureatów oraz osób z wyróżnionych pokoi przewidziane są nagrody rzeczowe.
10
BIS - listopad 2010
Jak to działa?
W konkursie może wziąć udział każdy mieszkaniec akademika, który jest równocześnie studentem
Akademii Górniczo-Hutniczej. Wystarczy przesłać od 4
do 6 dobrej jakości zdjęć swojego pokoju na adres [email protected]. Jury, w którego skład
wejdą przedstawiciele władz uczelni, Miasteczka Studenckiego AGH, BIS-u, URSS-u, KSAF-u oraz profesjonalny projektant wnętrz, będzie oceniać zdjęcia przede
Fragment regulaminu
– Przepisy Dotyczące Prac
Każdy uczestnik powinien nadesłać od 4 do
6 fotografii.
Fotografie należy nadsyłać na Konkurs za
pomocą poczty elektronicznej (w załączniku), na
adres [email protected] w tytule
wiadomości wpisując „Zgłoszenie”.
Organizator zastrzega sobie prawo do wyłączenia z udziału w Konkursie prac o niskiej jakości technicznej.
Fotografie muszą być kolorowe.
W treści maila należy wpisać imię i nazwisko nadawcy, kierunek, wydział i rok studiów, adres
zamieszkania (nazwa akademika, numer pokoju),
Co i kiedy?
Czasu może nie jest zbyt dużo, ale zdążycie
przygotować swój pokój do konkursu. Zdjęcia należy wysyłać do 10 stycznia 2011 roku. Trzeba pamiętać, że najlepsze pokoje zostaną odwiedzone przez
członków Jury, więc należy dbać o wszystkie dekoracje aż do rozwiązania konkursu, które ostatecznie
nastąpi w marcu. Na uroczystym spotkaniu zwycięzcom zostaną wręczone nagrody i dyplomy.
Wszelkie niezbędne informacje znajdują się na stronie internetowej www.bis.agh.edu.pl/wnetrze oraz w regulaminie konkursu dostępnym na tej witrynie.
O przebiegu konkursu będziemy informować
w kolejnych wydaniach naszego miesięcznika.
Z niecierpliwością czekamy na zgłoszenia. Zawalczcie o pokojową nagrodę! Może to właśnie Wasze pomysły zachwycą Jury?
telefon. Nadesłanie zdjęć jest równoznaczne ze zgodą na ich nieodpłatne rozpowszechnianie i wykorzystanie przez Organizatorów Konkursu.
Fotografowane pokoje nie mogą mieć
wprowadzonych żadnych zmian, na które nie
zgadza się administracja budynku.
W Konkursie mogą brać udział jedynie te
prace, które nie zostały nigdzie publikowane, ani
nie brały udziału w żadnym konkursie.
Organizator zastrzega sobie prawo do dyskwalifikowania prac nie spełniających wymienionych wyżej wymogów.
Organizator nie zwraca prac biorących
udział w Konkursie, prac zdyskwalifikowanych
jak również z niego wyłączonych.
fot. KSAF AGH, Dorota Zalitacz
aktualności
aktualności
Wielki Kraków
Kraków to historyczne miasto, które co rusz odkrywa przed nami fragmenty swej historii.
Ostatnie pół roku obfitowało w wyjątkowe otwarcia muzeów i galerii. Najwyższy czas je
odwiedzić!
Jan Graczyński
Po blisko czterech latach remontu
udostępniono zwiedzającym Galerię
Sztuki Polskiej w Sukiennicach oraz z niecierpliwością wyczekiwane Podziemia
Rynku Głównego. Kraków to jednak nie
tylko rynek. W starych zakładach przemysłowych na Podgórzu otworzono Fabrykę Schindlera.Muzeum to poświęcone
jest okresowi okupacji hitlerowskiej i historii krakowskich Żydów. Na Kazimierzu oddano ostatecznie kwartał
św. Wawrzyńca, w którym swoją siedzibę ma Muzeum Inżynierii Miejskiej.
Kazimierz i Podgórze, rozdzielone Wisłą, połączyła kładka Bernadka, nazwana też już kładką miłości.
Kraków to magiczne miasto z długą
i wspaniałą historią, którą warto poznawać w każdej wolnej chwili.
Stare malarstwo w nowych
Sukiennicach
Po czteroletnim remoncie udostępniono zwiedzającym Galerię Sztuki Polskiej XIX wieku. Podczas remontu
gruntownie odrestaurowano sale i przystosowano je do potrzeb osób niepełnosprawnych. Dawna ekspozycja została
zmodyfikowana.Wprowadzono elementy
malarstwa religijnego, a oś muzeum wyznacza teraz „Czwórka” Józefa Chełmońskiego i „Pochodnie Nerona” Henryka
Siemiradzkiego. Drugi z obrazów tymczasowo został zastąpiony „Hołdem Pruskim” Jana Matejki (jednak powróci do
Sukiennic na początku 2012 roku).
W galerii wprowadzono też nowoczesne rozwiązania multimedialne, dzięki
którym możemy obejrzeć obrazy z bliska i poznać ich historięSą tu zgromadzone dzieła największych polskich
i zagranicznych malarzy, m.in. Jana Matejki, Piotra Michałowskiego czy Jacka
Malczewskiego.
Władze Galerii powołały ambasadorów, których zadaniem jest jej popufot. KSAF AGH, Jan Graczyński
laryzacja. Wśród nich znalazły się znane osobistości kultury, nauki i sztuki,
m.in. Rektor Akademii Górniczo-Hutniczej – Antoni Tajduś.
W pierwszych trzech dniach Nowe
Sukiennice bezpłatnie odwiedziło 10
tysięcy osóbObecnie za darmo można
odwiedzić galerię w każdą niedzielę.
Podziemny Rynek
Podczas remontu płyty Rynku
Głównego natrafiono na skrywane pod
ziemią fragmenty średniowiecznych
budowli. Po pracach adaptacyjnych
stworzono na obszarze czterech tysięcy
metrów kwadratowych i ponad cztery
metry pod powierzchnią jeden z największych i najpiękniejszych placów
naszego kontynentu, unikatowy pod
względem ekspozycyjnym i poznawczym park archeologiczny. Podstawą
multimedialnej ekspozycji stały się pozostałości najstarszych świeckich budowli Krakowa wraz ze średniowiecznymi brukami, z odsłoniętymi murami
Małej Wagi, Wielkiej Wagi i całego ciągu Kramów Bogatych.
Podziemia Rynku niesą zwykłym
muzeum, to miejsce w pełni multimedialne, w którym historia prezentowana
jest obrazem i dźwiękiem. O każdym
fragmencie ekspozycji możemy dowiedzieć się czytając informacje lub oglą-
dając filmy na dziesiątkach ekranów
i projektorów. Do największych atrakcji
multimedialnych należy ekran parowy
umieszczony zaraz przy wejściu i projektory hologramów trójwymiarowych,
na których można zobaczyć prezentowane rekonstrukcje dawnych budowli
na Rynku.
W ciągu 30 dni od udostępnienia
Podziemi Rynku dla zwiedzających,
miejsce to odwiedziło już ponad 30 tysięcy osób. Każdy student chcący odwiedzićmuzeum powinien przygotować
10 złotych na bilet ulgowy.
Fabryka Oskara Schindlera
Muzeum powstało w budynkach
dawnej fabryki emalii, która rozpoczęła
swoja działalność w 1937 roku. Historia
zakładu jest wyjątkowo długa i skomplikowana. W murach dawnej fabryki
powstało muzeum przedstawiające losy
miasta i mieszkańców w czasie okupacji
niemieckiej (1939 – 1945).
Wystawa jest opowieścią o Krakowie i losach jego polskich i żydowskich
mieszkańców w czasie II wojny światowej. To także historia Niemców okupujących Kraków. Na ekspozycji polityka
i wojna przeplatają się z codziennością,
a życie prywatne z tragedią, która dotknęła cały świat.
BIS - listopad 2010
11
aktualności
Postacią najważniejszą dla muzeum
jest Oskar Schindler, który jako niemiecki agent i przedsiębiorca posiadający fabrykę emalii, uratował ponad tysiąc osób. Jego bohaterski czyn upamiętnia muzealny gabinet, w którym
znajduje się symboliczna „arka ocalonych” stworzona z tysięcy garnków, podobnych do tych produkowanych przez
jego pracowników w czasie wojny.
Miejsce to przyciąga turystów z całego świata, chcących poznać historię
fabryki i Oscara Schindlera(rozsławionego przez film Stevena Spielberga „Lista Schindlera”). Wszyscy chętni do odwiedzenia wystawy powinni wcześniej
zaplanować i zarezerwować wejściówki,
bilet ulgowy to tylko 13 złotych.
Kwartał św. Wawrzyńca
Kwartał św. Wawrzyńca to fragment
dawnego przemysłowego Kazimierza.
Na terenie tego kompleksu powstało
Muzeum Inżynierii Miejskiej, mieszczące się na terenie dawnej zajezdni
tramwajowej. Obszar muzeum jest
w dalszym ciągu poddawany konserwacji i rewitalizacji, ale już od wielu lat
możemy podziwiać oddane do użytku
obszary.
Na wystawach odnajdziemy zabytki
techniki związane z motoryzacją, transportem i innymi dziedzinami życia. Do
najciekawszych należy zajezdnia tramwajowa z funkcjonującymi zabytkowymi pojazdami, które możemy zobaczyć
czasami na krakowskich torach. Dla
najmłodszych i dla tych starszych przygotowano wystawę „Wokół koła”, prezentującą zalety kręcącego się koła.
W tym roku zakończył się jeden
z etapów inwestycji, dzięki czemu można podziwiać większość ekspozycji.
Wszyscy interesujący się choć w jakimś
stopniu techniką powinni je odwiedzić.
Bilet ulgowy to tylko 5,5 złotego.
Muzeum Lotnictwa
W tym roku lotnictwo w Małopolsce obchodziło 100-lecie istnienia.
Główne uroczystości odbyły się podczas corocznego pikniku w Muzeum
Lotnictwa Polskiego, które mieści się na
Czyżynach i obejmuje swoim obszarem
jedno z najstarszych stałych lądowisk
w Europie. Początki lotniska sięgają roku 1912, kiedy to zostało ono utworzo-
12
BIS - listopad 2010
ne na potrzeby armii Austro-Węgier.
W roku 1917 było jednym z lotnisk regularnej poczty lotniczej łączącej Wiedeń z Kijowem. Po I wojnie światowej
lotnisko stało się drugim, co do wielkości,
na terenie Polski. Zorganizowano przy
nim 2 Pułk Lotniczy. Natomiast podczas
II wojny światowej miejsce to pełniło rolę
bazy wypadowej lotnictwa niemieckiego
na Związek Radziecki. Po wojnie, wraz
z rozbudową Krakowa, lotnisko zostało
zamknięte dla regularnego ruchu powietrznego. Z biegiem lat Muzeum stało
się końcowym punktem w życiu wielu
maszyn latających. Eksponaty, które można podziwiać na wystawie, zaczęto przekazywać w 1963roku.
Obecnie wystawa jest tak duża, że
zajmuje kilka hangarów. Dzięki funduszom z Unii Europejskiej wybudowano
specjalny salon wystawienniczy, w którym prezentowane są najbardziej wyjątkowe i jedyne istniejące egzemplarze
samolotów, różnego typu silniki oraz
mundury lotników z wielu epok. Dla
miłośników latania przygotowany został symulator lotu, w którym można
sprawdzić swoje umiejętności. Odwiedzając muzeum, dzięki multimedialnym ekranom, możnadowiedzieć się
np. tego, na jakiej zasadzie lata samolot.
Na wystawie prezentowane jest wiele
maszyn z całego świata, od najstarszych
modeli jednosilnikowych,po samoloty
będące jeszcze w użyciu, takie jak JAK40 służący Polskim władzom.
Osoby interesujące się lotnictwem
mogą bezpłatnie odwiedzać muzeum
w każdy wtorek.
Kładka Miłości
Pod koniec ubiegłego roku na bulwarze wiślanym po stronie Kazimierza
rozpoczęto budowę przeprawy pieszo–
rowerowej przez Wisłę. Punktami oparcia nowej kładki stały się dawne przyczółki Mostu Karola, zerwanego podczas powodzi w 1813 roku. Konstrukcję
kładki zmontowano na Bulwarze Kurlandzkim, a następnie, za pomocą barek
i dźwigów, przerzucono na drugi brzeg.
Operację tę poprzedziła akcja ratowania kładki przed wielką wodą podczas
wiosennej powodzi.
Kładka została ochrzczona imieniem Ojca LetusaBernadka, zakonnika,
który na przełomie XIX i XX wieku doprowadził do budowy szpitala Bonifratrów w Krakowie. Powszechnie nazywa
się ją Kładką Bernadką.
Przeprawa została oddana do użytku 30 września, a już kilka dni później
doczekała się miana Kładki Miłości –
miejsca,gdzie zakochani na znak swojej
trwałej miłości zapinają kłódkę z wypisanymi na niej imionami, a kluczyki
wrzucają do rzeki. Od tamtej pory na
moście pojawia się coraz więcej kłódek.
Słowo od autora
Drogi czytelniku!Opisując powyższe miejsca chcę zachęcić Cię do poznawania miasta i uczestniczenia w wielu
wydarzeniach kulturalnych na terenie
Krakowa. Z pewnością każdy może
znaleźć coś dla siebie i odkryć „swój”
niepowtarzalny Kraków. Wystarczy tylko chcieć!
fot. KSAF AGH, Jan Graczyński
Na dobry początek
Akademia Górniczo-Hutnicza wyszła naprzeciw problemom
studentów. Przygotowała bezpłatny program „Adapter”. Ma on
zapobiegać kłopotom przystosowawczym osób rozpoczynających studia. Inicjatywa pomoże młodym ludziom w przetrwaniu
pierwszych miesięcy na uczelni.
Opracowała: Marta Bakaj
Problemy związane z przystosowywaniem
się „świeżych” studentów do nowych warunków,
sytuacji i kultury są coraz większe. Rokrocznie na
AGH przybywa mnóstwo ambitnych i inteligentnych ludzi. Niestety poczucie odosobnienia
i trudności z odnalezieniem się w środowisku
akademickim obniżają ich możliwości uczenia
się. Dlatego nasza uczelnia, przy współpracy
z Ośrodkiem Terapii Poznawczo-Behawioralnej
MENSANA Sp. z o.o., postanowiła zapobiegać takiej sytuacji. Projekt koordynowany jest przez
Dział Nauczania. W przedsięwzięciu może wziąć
udział każdy student AGH, jednak skierowane
jest ono szczególnie do osób pierwszorocznych.
Program oferuje różne bloki tematyczne,
stawiające na aktywność uczestników i interaktywne metody przekazywania informacji. Dla
studentów przygotowany jest szereg wykładów
W krainie klocków
Po kryjomu podbierasz klocki LEGO młodszemu rodzeństwu?
Wyjdź z ukrycia! Do kreatywności dodaj odrobinę zdolności inżynierskich i połącz świetną zabawę z prawdziwą pasją! Masz
na to szansę podczas kolejnej edycji Turnieju Robotów Mobilnych LEGOmotive.
Magdalena Maniara
Do udziału w konkursie zaprasza Stowarzyszenie Studentów BEST AGH Kraków. Uczestnikami
zmagań mogą być studenci Akademii GórniczoHutniczej oraz uczniowie krakowskich szkół średnich. Rejestracja trzyosobowych zespołów rozpocznie się 19 listopada 2010 i potrwa do końca miesiąfot. archiwum organizatora
ca. 2 grudnia odbędzie się test eliminacyjny, a pięć
najlepszych drużyn spotka się w dniach 7-9 grudnia
na warsztatach mających na celu naukę programowania konstruowanych robotów. Podczas finału (16
grudnia) Jury Konkursu oceni efekty zmagań drużyn z postawionymi przed nimi zadaniami. Na zwy-
aktualności
i warsztatów rozwijających różne umiejętności
m.in. efektywne uczenie się, komunikację interpersonalną, autoprezentację oraz metody radzenia sobie ze stresem. Ilość miejsc na warsztatach
jest ograniczona, dlatego warto zapisać się na
nie odpowiednio wcześnie. „Adapter” oferuje dyżury specjalistów: psychologa-terapeuty, psychiatry dorosłych, seksuologa, terapeuty uzależnień oraz trenera interwencji behawioralnej.
Spotkania odbywają się w punktach konsultacyjnych, poza terenem AGH i mają na celu wsparcie, psychoedukację oraz pomoc w rozwiązywaniu trudnych sytuacji życiowych. Psychologów
obowiązuje tajemnica zawodowa, więc bez
obaw można z nimi porozmawiać o wszelkich
trudnościach. Na pierwszą konsultację należy
zabrać ze sobą indeks – dowód, że jest się studentem AGH.
Dokładne informacje o programie można znaleźć na stronie internetowej www.adapter.agh.edu.pl.
cięzców czekają atrakcyjne nagrody rzeczowe, a na
wszystkich – niezapomniane wrażenia i mnóstwo
nowych umiejętności.
Pomysł rozgrywek z użyciem robotów zbudowanych z klocków LEGO MindStorms zrodził się
podczas pierwszej edycji Konkursu Inżynierskiego
BEC. Zadaniem zawodników było wtedy stworzenie
katapulty wyrzucającej przedmioty na pewną odległość, z wykorzystaniem pułapki na myszy. Na
skonstruowanie tego urządzenia mieli 2 tygodnie,
a swoje projekty zaprezentowali podczas finału,
który odbył się w ramach Festiwalu Nauki. Idea rozgrywek ewoluowała i w 2005 roku, w ramach kolejnej edycji konkursu inżynierskiego, odbył się już
właściwy Konkurs Robotów Mobilnych. Zadaniem
uczestników było skonstruowanie z zestawów LEGO
MindStorms robotów, które po zaprogramowaniu
mogły rywalizować ze sobą w różnych konkurencjach. Od roku 2009 LEGOmotive jest odrębnym
projektem.
Ubiegłoroczne rozgrywki odbyły się pod patronatem dziekanów wydziałów EAIiE oraz IMiR. Konkurs był podzielony na trzy etapy: interaktywny
test z zakresu automatyki, robotyki i mechaniki,
warsztaty dotyczące konstruowania i programowania robotów budowanych z klocków LEGO MindStorms oraz finał, w którym uczestnicy rywalizowali w kilku konkurencjach. Gala finałowa, podczas
której odbyła się „walka” robotów, była niezwykle
widowiskowa, a wybór zwycięskiej drużyny bardzo
trudny.
Mamy nadzieję, że również w tym roku nie zabraknie emocji. Liczymy na Was!
BIS - listopad 2010
13
społeczeństwo
of them ascertained scientifically for once and forever, is very debatable and mysterious issue.
Georgian
temperament
This time in “The Eye of Foreigner” we will get to know about
Georgia thanks to Khatuna Chapichadze, who share with us her
precious and unusual observations.
Jola Pilch
My name is Khatuna Chapichadze and I come
from Georgia. I study PhD and teach Political Science and International Relations at Humanitarian-Social Faculty, Department of Public Sciences at Georgian Technical University. At AGH-UST I stay at Faculty of Humanities, Department of Sociology and
Social Anthropology, where I was invited as a fellow for the UNESCO/Poland Co-sponsored Fellowships Programme of 2010-2011. I am working with
a research about cultural aspects of Neoliberalism.
The prospects of Neoliberalism in Georgia, which is
my PhD thesis about, it’s a quite diverse and complex work actually. I came to Poland in the beginning of October and I am planning to stay here till
April. After coming back to Georgia I will defense
my Doctor’s Thesis.
I planned several times to come to Poland because I am travelling a lot depending on time and
circumstances. I am the political activist and I work
for non-governmental organizations, what is quite
a nice experience.
Special warmth
I try not to follow the stereotypes and not to
have any prejudices, but actually Polish and Georgian relationships are very special. In case you came to Georgia you would hear and figure out that
there is really a special relation, about people, culture and first of all: about the states. When there
14
BIS - listopad 2010
was a war two years ago your president Lech Kaczyński along with the other presidents and prime
ministers of Eastern and Central European countries
came to Georgia, which was a great support. We really appreciate that. And when your president died
there was almost the same kind of national mourning in my country that was in Poland.
In Georgia Polish people are really popular and
when they come to us there is a special warmth towards them. You should really experience that. Personally my opinion and attitude to Poland (as of
a political scientist) is also special. Due to my profession I am having the knowledge of history and
I am interested in culture as well. I really desired to
come here, because Poland is historically very interesting country. It experienced very difficult periods
and that’s really familiar for Georgians. In this context we have many things in common. I really wanted to explore more things about your culture
aspects, for example get acquainted with Jews issue by visiting Auschwitz and Kazimierz. Either the
language is a subject of my interest, because I can
somehow easily mix it up with Russian, which
I know, and in main cases understand it. About
Georgian language – it is very specific. For example, it is well-known for linguists and not only for
them that Georgian language and alphabet cannot
be grouped to any other languages and alphabets.
To have a clear picture about the origin of the both
Pani Gruzinka
During my stay here I find Polish people really
helpful, kind and gentle. I particularly enjoy when
they call me “Pani Gruzinka”. I really hope that the
issue about our membership of European Union
one day will be solved and Russia will give up the
efforts of keeping Georgia away from Europe. It’s
totally unnatural stuff, because - although being
Caucasian country- geopolitically and mentally we
are a part of Europe.
I used to travel a lot around Europe both in
scientist and activist role. Apart from Georgia I am
really in love with London and madly in love with Budapest. But Cracow is also high on the list of my favourite places. You can smell the history here. Maybe it
would sound casual and banal but I like to walk down
the streets of Bronowice, with all the thoughts in my
mind and the romantic October around. Georgia is totally different: in summer hot, in winter not too cold.
The same is with people. They really show temperament. Georgians are noisy and sudden people. They
are speaking loudly, laughing loudly and expressing themselves in a very colorful way. That’s why
I said I regard Polish people as being gentle. But I like radical issues, it’s my nature.
Another aspect of culture shock
I am not judging anything in the world in the
context whether it is positive or negative, because
everything has a unique content and is a matter of
a point of view. That’s the reason it’s hard for me to define what I like and dislike about Poland when I am
asked about like/dislike-s. Everything depends on the
circumstances. Nevertheless I experienced a kind of
culture shock here, a thing I haven’t met in any other
country which I have been visiting. It was a situation
when I by mistake validated the tram ticket which was
already used. I simply unconsciously pulled out the
wrong one from my pocket instead of the new ticket
which was hidden there. When the controller appeared all the explanations were senseless. I was absolutely surprised. If something like that happened in Georgia the troubled foreigner would be automatically given a help, not fined, even though the laws in my country are extremely strict.
I have a notion of Polish customs and I am looking forward to learn more about them. The thing
I like is your food, because I like meat very much.
I love schabowe. Georgian cuisine is different, heavier and tasty and you should have really great
stomach to deal with it. I am planning to visit the
Georgian restaurant here and compare the food
with original one.
fot. KSAF AGH Dawid Jach
społeczeństwo
Nie tylko meczety,
Bazar i rakija
Macedonia jest krajem różnorodności. Zachwyca odmiennością
i inspiruje. Z tych właśnie powodów stała się celem wyprawy badawczej członkiń Kulturoznawczego Koła Naukowego.
Marzena Rogozik
Odkrywanie sekretów obcej kultury, zwiedzanie nowych, nieznanych miejsc jest dla wielu synonimem udanych wakacji w odległym, egzotycznym
kraju. To także szansa na poszerzenie swoich wiadomości i zdobycie cennych doświadczeń. Piątka
studentek kulturoznawstwa z Wydziału Humanistycznego AGH wraz z opiekunem naukowym wybrała się do stosunkowo rzadko odwiedzanego
przez turystów, bałkańskiego kraju – Macedonii.
Dziewczyny postanowiły ostatnie dni wakacji
poświęcić na próby zbadania tego miejsca. Tożsamość Macedończyków, wzajemne stosunki przedstawicieli różnych narodowości i wyznań religijnych
stanowiły obszar ich zainteresowań. Celem było
także nawiązanie polsko-macedońskiej współpracy, która miejmy nadzieję, przekształci się przyszłości w wymianę w ramach programu Erasmus. Przeczytajcie relację z wyprawy.
Macedonia. Czego się spodziewać? Jak zachować? Czy to, co zastaniemy na miejscu, będzie odpowiadało wizji, która jawi nam się po przeczytaniu
przewodnika? Na razie odpuszczamy sobie dywagacje. Przed nami trwająca prawie dobę podróż autokarem. Pierwsze godziny mijają szybko, jest jeszcze jasno, więc można podziwiać rozciągające się za
oknem krajobrazy. Ktoś czyta książkę, ktoś inny rozwiązuje krzyżówki, słucha muzyki. Nocą wjeżdżamy do Serbii. Widok Belgradu przywołuje na myśl
którąś z metropolii „za wielką wodą”. Szkoda, że nie
fot. archiwum
poznamy miasta dokładniej. Jeszcze tylko kontrola
na granicy i można spróbować zasnąć.
Godzina 3:45 – docieramy do Skopje. Jest
troszkę zimniej niż się spodziewałyśmy, ale to nas
nie zniechęca. Przedstawiciele organizacji studenckiej z Uniwersytetu Cyryla i Metodego w Skopje
oprowadzają nas po najbardziej interesujących
miejscach w mieście. Przechodzimy przez Starą
Czarszije, handlową dzielnicę turecką, gdzie od razu
można wyczuć odmienność klimatu tego miejsca.
Na dłużej zatrzymujemy się także w tureckich łaźniach Daud Paszy, które uchodzą za największe na
Bałkanach. Dziś mieści się w nich siedziba Miejskiej
Galerii Sztuki. Wieczorem wyruszamy zobaczyć jak
miasto wygląda po zmroku. Niezwykłe wrażenie
wywiera na nas tętniąca życiem, pulsująca miejscową muzyką, błyszcząca lampami i świecami, Stara
Czarszija. Nawet najbarwniejsze opisy tego miejsca
nie są w stanie oddać jego uroku i unikalnej atmosfery.
W kolejnym dniu mamy spotkanie z przedstawicielami Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu
Cyryla i Metodego: z dziekanem prof. Goranem Ajdinskim, dyrektorem Instytutu Socjologii prof. Zoranem Matevskim oraz z prodziekan ds. Współpracy
z Zagranicą prof. Leną Damovską. Jesteśmy zaskoczone tym, jak życzliwi, otwarci i sympatyczni są
Macedończycy. Chcą pokazać nam jak najwięcej
i jak najdokładniej. Chętnie opowiadają historie
miejsc, które odwiedzamy.
W Skopje zatrzymujemy się w kilku z 33 meczetów, znajdujących się w mieście. Dla nas to coś
nowego. Zakrywamy chustą włosy, zdejmujemy
buty. Wewnątrz chłoniemy z zapałem cały wystrój,
nowe, znane nam jedynie z ilustracji elementy architektoniczne, freski, zdobienia. Wraz ze studentami Uniwersytety Cyryla i Metodego zwiedzamy monastyry i liczne cerkwie usytuowane w samym Skopje i w okolicy, m.in. cerkiew św. Spasa czy cerkiew
św. Pantalejmona. Prawdziwą atrakcją jest niewątpliwie Kanion Matka, przyciągający wzrok urokliwym krajobrazem. Całości wyprawy dopełnia rejs
po jeziorze, urozmaicony ciekawymi opowieściami
przewodnika.
Nasza kulturoznawcza dociekliwość nie pozwala nam na długo usiedzieć w jednym miejscu.
Wyruszamy więc w objazdową „wycieczkę” do położonej na południu Macedonii Strumicy. Górska okolica kryje m.in. dwa klasztory – monastyry św. Leona oraz św. Bogurodzicy. Mieszczą one w sobie liczące kilkaset lat mozaiki i ikony a także zachowane
w nienajgorszym stanie zabytkowe, jedenastowieczne freski.
Szóstego dnia naszego pobytu udajemy się
wreszcie do „osławionej” przez Macedończyków
Ochrydy. Zanim jednak tam dotrzemy odwiedzamy
meczet w Tetovie. Już po drodze do Ochrydy naszym
oczom ukazuje cudowny krajobraz – z jednej strony
ciągnące się kilometrami pasma górskie, z drugiej
przezroczyście czyste jezioro w Mavrovo. Zapowiada się interesująco. Jednak sama Ochryda przerosła
chyba nasze najśmielsze oczekiwania. Jezioro
Ochrydzkie swoimi rozmiarami przypomina raczej
morze. Gdzie wzrokiem sięgnąć, woda i przypominające maleńkie punkciki łódki, dryfujące na powierzchni. W Ochrydzie spędzamy dwa dni. Dla
nas to chyba zbyt krótko, żeby nacieszyć się w pełni
urokami tego miejsca. Miasto różni się od Skopje,
szczególnie pod względem liczby zwiedzających.
Jest typowo turystyczne, co widać w cenach produktów. W Ochrydzie odwiedzamy miedzy innymi
pozostałości rzymskiego teatru oraz cerkiew św. Jovana Kaneo położoną nad brzegiem Jeziora
Ochrydzkiego.
Nasz pobyt dobiega końca. Żal rozstawać się
z tak pięknym i nietypowym krajem. Prócz setek
pamiątkowych fotografii, zabieramy ze sobą nowe
doświadczenia i zupełnie inne spostrzeżenia na temat wzajemnych stosunków mieszkańców Macedonii. Jeszcze tylko ostatnie zakupy na starym Bazarze. Zaopatrzone w tureckie chusty oraz obowiązkową butelkę rakiji wracamy do Krakowa. „Do zobaczenia w Polsce” – rzuca jeszcze na pożegnanie,
któryś z macedońskich studentów. Z nowym bagażem wspomnień ruszamy w drogę powrotną.
BIS - listopad 2010
15
kariera
społeczeństwo
Na
wolontariacie
Różnorodność studenckich zainteresowań i form aktywności jest
ogromna. Chodzimy po górach, hodujemy kaktusy, zwiedzamy
krakowskie kluby. Lubimy dobry film, sięgamy po ciekawe książki. Jest nas pełno na uczelniach, w kołach naukowych i różnego
typu organizacjach studenckich. Jesteśmy otwarci na świat. Kochamy podróże. Uczymy się języków obcych. Jesteśmy kreatywni. Uwielbiamy nowe wyzwania. Czy istnieje sposób, aby podzielić się naszymi pasjami z innymi? Odpowiedź brzmi: tak – czas na
wolontariat.
Jolanta Pilch
Czym jest wolontariat? Voluntarius
z łac. oznacza „dobrowolny”. Według Wikipedii jest to „dobrowolna, bezpłatna,
świadoma praca na rzecz innych lub całego społeczeństwa, wykraczająca poza
związki rodzinno-koleżeńsko-przyjacielskie”. – Wolontariat? Praca za darmo –
stwierdza pewna studentka AGH. –
Przede wszystkim pomoc ludziom, ale pod
warunkiem, że ktoś to robi z własnej, nieprzymuszonej woli – komentuje Paulina
z WGGiOŚ. Idea wolontariatu może wywoływać skrajne emocje. Często stanowi
ona punkt zapalny w dyskusjach o tym,
czy taka forma działalności jest wyrazem
ludzkiej bezinteresowności czy też symbolem wyzysku i zwyczajnej naiwność.
Istnieje wiele form wolontariatu związanych z różnymi instytucjami i szeroką
gamą możliwych zajęć. Każdy przejaw
dobrowolnej pracy na rzecz innych niezależnie od skali jest tak samo ważny. Nie
ukrywajmy jednak – studentów szczególnie interesują wyjazdy zagraniczne.
16
BIS - listopad 2010
Krok po kroku
Aby wyjechać na wolontariat musimy
wykazać się dużą determinacją. Warto
także dobrze się przygotować. Przede
wszystkim należy znaleźć organizację doświadczoną we współtworzeniu i koordynowaniu projektów wolontariackich, która da nam możliwość wyjazdu do upragnionego kraju. Potencjalny kandydat
powinien liczyć się jednak z trudnościami. Nikt nie wręczy nam stosu ofert,
w których będzie można przebierać i dopasowywać wszystko do naszych wyobrażeń. Być może czeka nas rekrutacja, mająca na celu wyłonienie osób, którym naprawdę zależy na powodzeniu powierzonego im zadania. W przypadku organizacji AIESEC, posiadającej wieloletnie doświadczenie w zakresie praktyk wolontariackich, procedura taka obejmuje złożenie aplikacji przez zainteresowanego, który następnie może zostać zaproszony na
rozmowę kwalifikacyjną. Bezpośrednia
prezentacja siebie jest kluczowa w przekonaniu lokalnej reprezentacji AIESEC,
że to właśnie nam należy zaufać. Po pomyślnym przejściu tego etapu, czeka nas
test z języka obcego oraz szkolenie przygotowawcze. To wszystko? Niestety nie.
Przed nami najważniejsze zadanie – poszukiwanie odpowiedniej dla nas praktyki w kraju lub za granicą (w aktualizowanej na bieżąco bazie danych). Następnie
musimy jeszcze nawiązać kontakt z władzami organizacji w docelowym miejscu.
Jeśli i tym razem wykażemy się pomysłowością i zdołamy przekonać wszystkich
o tym, że nasza kandydatura jest idealna,
czeka nas już tylko trochę formalności
i w drogę.
Ukryte koszty?
Przygotowania są czasochłonne, dlatego planując wolontariat warto pomyśleć o tym przynajmniej pół roku wcześniej. Wyjazdy mogą obejmować okres
od kilku tygodni, jak na przykład projekty realizowane przez WorkCamp, do nawet 12 miesięcy. Na taki wolontariat możemy udać się za pośrednictwem AIESEC
lub European Voluntary Service (EVS).
Czym właściwie będziemy się zajmować?
Lista możliwości jest bardzo długa. Wiele
praktyk wolontariackich dotyczy szeroko
pojętej współpracy z ludźmi. Naszej pomocy potrzebują niepełnosprawni, osoby
starsze i samotne. Niezwykle popularna
i dająca ogromną satysfakcję jest praca
z dziećmi, podczas której najmłodsi uczą
się języka, poznają kultury innych krajów
lub po prostu spędzają czas na szalonej
zabawie. Na wolontariuszy o sprecyzowanych zainteresowaniach czeka praca
w organizacjach, biurach i przy projektach o najróżniejszym charakterze. Kampanie społeczne, prace renowacyjne,
udzielanie porad, zajęcia z ochrony środowiska lub obrony praw człowieka to
tylko niektóre z możliwości.
Należy jednak cały czas pamiętać
o tym, że nasza dobrowolna aktywność
na rzecz innych jest całkowicie non-profit. Prawda jest taka, że do przedsięwzięcia musimy nawet dopłacić z własnej kieszeni. W większości przypadków organizacja wysyłająca pobiera od nas opłatę
administracyjną, wynoszącą nawet kilkaset złotych. – Jest to wydatek rzędu 500600 złotych – twierdzi Paweł, student Politechniki Gliwickiej, od wielu lat wyjeżdżający na krótko- i długoterminowe wolontariaty w ramach WorkCamp.
fot. archiwum organizacji
społeczeństwo
– W czasie praktyki mamy jednak całkowicie pokryte koszty zakwaterowania, wyżywienia, lokalnych środków transportu,
dostajemy także drobne kieszonkowe. Przy
projekcie trwającym wiele miesięcy te kilkaset złotych to naprawdę niewielka kwota – dodaje Paweł. Okazuje się, że wolontariat oprócz pomocy niesionej innym,
jest także najlepszym i najtańszym sposobem na zwiedzanie świata. – Miesiąc
w Izraelu kosztował mnie 500 zł i były to
pieniądze przeznaczone na własne wydatki, jak pamiątki i podróżowanie – wspomina Ela, studentka WGGiOŚ. Wydatek,
z którym na pewno musimy się liczyć to
koszt podróży. Jeśli ktoś wybiera się do
Chin albo Ameryki Południowej, to wiele
musi wydać na bilet lotniczy. Jeśli staramy się o dofinansowanie w ramach EVS,
koszty własne poniesione w ramach
transportu mogą zostać zredukowane
o 10%. Różnie sytuacja ma się również
z ubezpieczeniem, dlatego też należy dokładnie poznać warunki umowy z organizacją wysyłającą i przyjmującą na wolontariat.
Wielobarwność kultury
Udając się do krajów orientalnych
należy być przygotowanym na szok kulturowy i to nie tylko za sprawą rdzennych
mieszkańców. Często mamy bowiem do
czynienia z innymi wolontariuszami, którzy przybywają z całego świata. Niezwykłe doświadczenia można zdobyć również tuż za granicami Polski, o czym
przekonała się Tamara, studentka Akademii Rolniczej w Poznaniu. – Na Ukrainie
spędziłam około 6 tygodni. Uczyłam dzieci
z obozu wakacyjnego i towarzyszyłam im
w codziennych zajęciach, takich jak pływanie w morzu, występy teatralne i dyskoteki. Przyznam, że jeśli już zdarzały się jakieś niedogodności, to otwartość i uśmiech
naszych pociech od razu je rekompensowały. Nauczyłam się podstaw rosyjskiego
i poznałam fantastycznych ludzi z całego
świata, z którymi toczyliśmy zażarte dyskusje nad różnicami w mentalności i tradycji naszych narodów. Ukraina jest nieprzewidywalna. Ilekroć miejscowi reprezentanci naszej organizacji próbowali
przedstawić nam, czym będziemy zajmować się w ciągu najbliższych dni, zawsze
zaczynali wypowiedź od „so the plan was”.
Braliśmy również udział w festiwalu kultur, podczas którego każdy prezentował
swoje narodowe stroje, przysmaki i obyczaje. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że
wolontariat daje możliwość przekonania
się, jak wielobarwna pod względem kulturowym jest nasza planeta – wspomina Tamara. Rzeczywiście, międzynarodowe
przyjaźnie i znajomości to jeden z największych atutów zagranicznego wolontariatu. To także przyspieszony kurs dojrzewania, bo w ciągu paru tygodni można zdobyć życiowe doświadczenie w normalnych sytuacjach zbierane latami.
Warto pojechać, – uważa Paweł – praca
na rzecz innych, w całkiem nowym, czasem trudnym środowisku niesamowicie
poszerza horyzonty i pobudza wyobraźnię. Przestajemy patrzeć stereotypowo.
Mieszkańcy Korei Południowej, w której
spędziłem ostatni wolontariat, ucząc języka angielskiego w liceum, okazali się
zawsze uśmiechniętymi i pomocnymi
ludźmi. Ja zaś miałem niesamowitą satysfakcję porozumiewając się z nimi,
gdyż poznałem podstawy koreańskiego.
Ela wspomina pewną historię z Izraela. –
Przed wyjazdem myślałam, że to okropny
i niebezpieczny kraj. Podczas podróżowania po Izraelu wiele się jednak z koleżankami nauczyłyśmy. Któregoś razu zastała
nas noc, a my nie miałyśmy dachu nad
głową. Przypadkowo spotkany w parku
Izraelczyk zaczepił nas, proponując nocleg
w mieszkaniu swojej dziewczyny. Nakarmili nas, zaoferowali ciepłą wodę i miejsce
do spania. Byłam zaskoczona tym, jak
bardzo potrafią być gościnni i bezinteresowni.
Kto następny?
Wszystkie relacje byłych wolontariuszy, które można znaleźć na stronach organizacji wolontariackich lub na specjalnych blogach, mają ze sobą coś wspólnego – zachęcają do wyjazdów, podkreślając, jak wiele korzyści można wynieść.
Nie należy też zapominać, że pracując
dobrowolnie na rzecz innych w ramach
projektu o określonej tematyce, nabywamy dodatkowe umiejętności i rozwijamy
nasze zdolności interpersonalne, co może stanowić bardzo mocny punkt w CV.
Przyszły pracodawca będzie wolał zatrudnić osobę, która sprawdziła się
w trudnych warunkach, jest wszechstronna, zaradna i potrafi wykazać inicjatywę.
W dzisiejszym zabieganym, nastawionym na zysk świecie praca, która nie
przynosi korzyści materialnych może
wzbudzać drwinę otoczenia. A przecież
najwięcej satysfakcji można zyskać dając
radość i niosąc pomoc innym ludziom.
Idea lepszego świata nie jest przecież aż
taką utopią.
Organizacje i Programy Wolontariatu Zagranicznego
AIESEC jest największą organizacją
studencką na świecie, obecną w ponad
100 krajach, zrzeszającą ponad 50 000
członków. AIESEC oferuje możliwość wyjazdu na wolontariat zagraniczny trwający
najczęściej od 6 do 16 tygodni. Większość
organizacji lokalnych zapewnia wolontariuszom zakwaterowanie i wyżywienie
lub przekazuje kieszonkowe wystarczające na pokrycie kosztów pobytu.
www.aiesec.org/poland
Wolontariat Europejski (EVS, European Voluntary Service) to druga akcja programu Młodzież w Działaniu
(Youth in Action), stworzonego i finansowanego przez Komisję Europejską.
Umożliwia podjęcie pracy w charakterze
wolontariusza poza granicami rodzinnego kraju. Osoby w wieku od 18 do 30 lat
mogą spędzić za granicą od 2 do 12 miesięcy, nieodpłatnie pomagając przy realizacji różnych projektów na rzecz społeczności lokalnej.
www.mlodziez.org.pl4
www.evs.org.pl
Workcamp organizuje krótkoterminowe projekty dla wolontariuszy – międzynarodowe obozy trwające zazwyczaj
od 2 do 3 tygodni, przeznaczone dla
młodych osób, które chcą poświęcić swój
wolny czas na pracę społeczną. W workcampach uczestniczą najczęściej ludzie
w wieku od 18 do 26 lat. W skład grupy,
zwykle 10-15 osobowej, wchodzą przedstawiciele różnych narodowości.
www.workcamps.pl
BIS - listopad 2010
17
społeczeństwo
18
BIS - listopad 2010
społeczeństwo
Kolesie na motocyklach
Jeżeli pociąga Cię ryk silnika motocyklowego, nie zwlekaj! Zarejestruj się na stronie www.akm.agh.edu.pl, rozmawiaj, poznawaj
nowych ludzi, zdobywaj doświadczenie i spełniaj swoje marzenia
razem z Akademickim Klubem Motocyklowym AGH „Pistons”.
mie jazda na motorze nie jest możliwa,
w związku z czym, członkowie klubu
chcą organizować zbiórki pieniędzy dla
dzieci, zająć się przedsięwzięciami
związanymi z ochroną zabytków, spotykać się z dziećmi, oddawać krew, itp.
Akademicki Klub Motocyklowy ma na
swoim koncie udział w Moto-Mikołajkach, które były organizowane przez
Krakowską Grupę Południe. Zebrano
tam pieniądze, które zostały przeznaczone na słodycze dla poszczególnych
domów dziecka.
Każdy, kto nawet w minimalnym
stopniu jest zainteresowany motorami,
może wstąpić do organizacji. Klub powstał dla ludzi, którzy mają pasję i chcą
ją rozwijać. Co najważniejsze – by przystąpić do AKM, nie musisz wcale posiadać motoru. Zapraszamy!
Kinga Chołota
AKM to nowopowstała organizacja
działająca przy Akademii GórniczoHutniczej w Krakowie. Funkcjonuje
niespełna rok. Głównym inicjatorem
przedsięwzięcia jest Tomek Sionek
(student WIMiR). Postanowił założyć
klub, który skupiałby pasjonatów motocykli. Na początku pojawiło się bezpłatne forum, a potem, w związku z dużym zainteresowaniem, organizacja.
Jak mówi pomysłodawca, „Pistons” nie
mógłby powstać, gdyby nie pomoc wielu osób, m.in. Pawła Kućmierza – zastępcy przewodniczącego Uczelnianej
Rady Samorządu Studentów.
Na dzień dzisiejszy w klubie zarejestrowanych jest ponad 50 osób, jednak
drzwi są szeroko otwarte dla każdego.
Głównym zadaniem organizacji jest
„kreowanie pozytywnego wizerunku
kolesi na dwóch kołach”. Pokazanie, że
ten kto jeździ na motorze, niekoniecznie musi być zły, hałasujący i nieprzestrzegający przepisów. W sezonie odbywają się wyjazdy motocyklowe
w różne części Polski i nie tylko. W zifot. archiwum organizacji
BIS - listopad 2010
19
społeczeństwo
Podaj dalej!
Namawiamywszystkich do świadomego przekazywania potrzebującym swoich organów po śmierci. Oto kompendium wiedzy o
transplantologii oraz możliwościach pomocy innym w tym zakresie.
Zachęcamy Was do wycięcia i wypełnienia oświadczenia woli.
Opracował: Bartosz Grad
W Polsce rocznie dokonuje się ponad
1000 przeszczepów. Chorych, oczekujących na transplantację, jest znacznie więcej. Niestety, potrzeby przewyższają możliwości co najmniej dwukrotnie. Według
CBOS ponad 90% z nas akceptuje pobieranie narządów od osób zmarłych. Mimo
to, w Polsce co roku wciąż umiera ponad
15% osób oczekujących na organy.
Nie ma się czego bać
Kierowanie się przesądami hamuje
w nas chęć złożenia deklaracji o oddaniu
swoich organów po śmierci. Takie oświadczenie nie jest jednak wyrokiem, a wywią-
zanie się z naszej obietnicy nie musi przecież nastąpić nazajutrz. W Polsce funkcjonuje model tzw. „zgody domniemanej”, co
oznacza, że lekarz ma prawo pobrać organy
od każdej zmarłej osoby, pod warunkiem,
że ta nie umieściła swojego nazwiska
w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów lub
nie zgłosiła swoich obiekcji publicznie.
Brak informacji o woli zmarłego sprawia,
że rodzina często wyraża zdecydowany
sprzeciw wobec pobierania narządów.
Dokumentem pozwalającym rozwiać
wątpliwości jest „oświadczenie woli”, które każdy z nas powinien stale nosić przy
sobie. Niezmiernie ważne jest również
poinformowanie o swojej decyzji najbliższych. Narządy do przeszczepu mogą być
pobrane jedynie od osoby zdrowej.
U dawcy wykonywane są przed zabiegiem badania, mające na celu wykluczenie chorób, które mogłyby być przeniesione na biorcę. Podczas operacji pobrania narządów ciało człowieka traktowane
jest z należnym szacunkiem. Osoba po
przeszczepie z reguły nie poznaje nazwiska dawcy organu. Człowiek, którego dar
uratował choremu życie, pozostaje anonimowy. Wątroba, trzustka czy serce sąnarządami bez których nie da się żyć, dlatego można je pobrać tylko od zmarłej osoby. Cierpiący np. na białaczkę potrzebują
szpiku kostnego. Aby go przekazać choremu, wystarczy tylko pobrać odpowiednią ilość od zdrowej osoby.
Ty też możesz pomóc
Dawcą szpiku kostnego może zostać
osoba w wieku od 18 do 50 lat, a badanie
na określenie charakterystyki szpiku opiera się na 20 ml próbce krwi. W celu wpisania się do banku dawców należy się zgłosić np. do fundacji „Podaruj Życie”.Ta skieruje nas na odpowiednie badania i wskaże właściwą drogę postępowania. Każdy
człowiek ma w swoim organizmie około
2,5 kg szpiku kostnego, który podlega ciągłej regeneracji, dlatego pomagając innym, sami nic nie tracimy. Bycie dawcą
szpiku jest anonimowe, a może uratować
życie osobie niespokrewnionej z nami,
choć jakże bliskiej dzięki zgodności tkankowej. Przeszczep szpiku kostnego to jedyna forma pomocy, której efekty możemy oglądać w trakcie naszego życia. Nie
wymaga ona wielkich nakładów energii
czy pieniędzy – potrzeba tylko troszkę
odwagi. Dlatego apelujemy do wszystkich, aby spróbowali zrobić coś dla innych. Podzielmy się naszym życiem.
Dawcy krwi
Już od grudnia w Uniwersyteckim
Szpitalu Dziecięcym w Krakowie na oddających krew czeka nie tylko czekolada!
Honorowi Dawcy Krwi ogłaszają akcję
Prezent za Prezent. Każdy oddający krew
będzie mógł odebrać w zamian jedną
z wartościowych nagród – m.in. zestawy
napojów, gadżety, wejściówki na zajęcia
sportowe (taniec, ścianka wspinaczkowa,
wyciąg narciarski, gokarty) oraz zniżki na
masaże.
20
BIS - listopad 2010
kariera
Wolni
zawodowcy
Stałe umowy i ośmiogodzinnych dzień pracy – takie „komfortowe” warunki powoli wypierane są
przez inne formy zatrudnia. Wielu z nas – studentów, jeszcze w trakcie nauki, zostaje freelancerami.
Jak na polskim rynku pracy radzą sobie „wolni strzelcy”?
Agnieszka Kostelecka
Praca w domu, przy własnym komputerze, według własnego harmonogramu (lub bez żadnego harmonogramu), ma swoje oczywiste plusy – nie
stoją nad nami z batem, budzik nie
dzwoni, nikt nie notuje skrupulatnie
czasu pracy, szef nie ma złego dnia, nie
tracimy długich godzin na dojazdy. Życie „wolnego strzelca” nie jest jednak
bajką – zdarzają się sytuacje, kiedy nie
wyrabiamy z projektami, a są też okresy
gdy „zleceń brak”. Jak więc pracować –
etatowo czy zadaniowo?
W sieci kontaktów
Freelancing związany jest z określonymi branżami. Na rozwój zjawiska
wpłynęła sieć, dając możliwość pracy
na odległość. To właśnie internet pozwala „wolnym strzelcom” pracować
bez konieczności przebywania w biurze. Poprzez sieć mogą oni też nawiązywać kontakty z pracodawcami. Specyfot.KSAF AGH, Dawid Jach
ficznym „rynkiem” zleceń dla freelancerów są portale społecznościowe typu
GoldenLine czy LinkedIn – to dzięki
nim pracodawcy i pracownicy mają
szansę spotkać się i realizować projekty,
nie wchodząc nawet w kontakty faceto-face. Częściej jednak niż przez portale społecznościowe, pracodawcy wyszukują swoich freelancerów poprzez
osobiste sieci kontaktów – preferują ludzi „z polecenia” lub z wewnętrznych
baz firmy. Badanie realizowane w ramach projektu „Kodeks Dobrych Praktyk Freelance” pokazuje, że research
rynku jest dopiero trzecią pod względem częstotliwości metodą poszukiwania „strzelców”.
Wiele firm, które zatrudniają pracowników na zasadach freelancingu,
prowadzi działalność ściśle związaną
z internetem i nowymi technologiami.
– Rynek freelancerów zdominowany jest
przez branżę IT. Wielu informatyków
przygodę z zawodem zaczyna właśnie
od freelancingu, dla innych jest to etap
przejściowy – pomiędzy pracą na etacie
a założeniem własnej działalności gospodarczej. Obok branży informatycznej, popularność wśród freelacerów zyskują takie dziedziny jak dziennikarstwo, tłumaczenia, doradztwo biznesowe, malarstwo, grafika czy fotografia.
Warto pamiętać, że freelancing pozwala
na łączenie wielu różnych obszarów
działalności. To szczególnie istotne dla
osób aktywnych, dla których praca na
etacie okazuje się zbyt monotonna i jednorodna – opowiada Gabriela Jabłońska, socjolog, specjalista ds. rynku pracy Sedlak & Sedlak.
Freelancerzy działają głównie
w branżach związanych z informatyką
i nowymi technologiami oraz w innych
dziedzinach, w których zdania są krótkoterminowe i można pracować w domu. Na świecie co trzeci freelancer
BIS - listopad 2010
21
kultura
kariera
pracuje w IT bądź w konsultingu biznesowym. 28% freelancerów projektuje
strony www, kolejne 14% programuje.
Mniej liczne grupy freelancerów stanowią dziennikarze, graficy oraz osoby zajmujące się malarstwem, finansami i rachunkowością czy multimediami. Z racji
charakteru
uczelni,
również
w AGH-owskich akademikach nie brakuje „wolnych strzelców”. – Wykorzystuję
na pracę praktycznie każde okienko.
Wiem jednak, że freelance to zajęcie raczej
na kilka lat niż na całe życie. Moi znajomi
szybko się wypalili. Najtrudniej jest, gdy
zakłada się rodzinę. Wtedy sam freelance
to za mało na utrzymanie stabilności finansowej, a z drugiej strony praca na
etat, połączona z dodatkowymi zajęciami, oznacza brak czasu na życie prywatne – opowiada Michał, student V roku
informatyki na AGH, web designer.
Opłaca się?
Słowo „freelancer” nie jest wcale językową nowinką – użył go po raz pierwszy Walter Scott w „Ivanhoe”, na określenie wojownika-najemnika. Czy współ-
22
BIS - listopad 2010
cześni freelancerzy muszą napracować się
jak wojsko zaciężne aby zarobić na kawałek chleba? Czy freelancing się opłaca?
I tak, i nie. – Ta forma zatrudniania ma
oczywiste plusy, ale można dostrzec też jej
ciemną stronę. Freelance jest pewnego rodzaju sposobem na życie i na zarabianie.
Dla mnie było to przede wszystkim źródło
dodatkowych dochodów, prócz pracy stałej, etatowej – opowiada Jarek, absolwent
socjologii na AGH, od kilku lat pracujący
jako freelancer w branży interaktywnej.
Warto dodać, że freelancing to nie tylko
forma zatrudnienia, to także lifestyle. –
Jest to pewnego rodzaju sposób na samodoskonalenie się, pracę według własnych
zasad, naukę samodyscypliny, planowania
i organizowania sobie czasu. Wśród wielu
swoich znajomych mam takich, którzy żyją tylko i wyłącznie z freelancingu, są niezależni, dobrze zarabiają, nie czują potrzeby poszukiwania stałej pracy. Są też tacy,
którzy bawią się w freelance „po godzinach”, co często ma negatywny wpływ na
ich osobiste życie. Znalezienie balansu pomiędzy zleceniami oraz pracą etatową jest
więc kluczem do sukcesu. Obecnie rzadko
pracuję jako freelancer, podejmuję zlecenia
jedynie atrakcyjne finansowo oraz ciekawe
z założenia, kiedy wiem, że praca nie będzie drogą przez mękę ale fajną przygodą,
z której można wynieść spory bagaż doświadczeń zawodowych – dodaje Jarek.
Po godzinach
Większość freelancerów w naszym
kraju pracuje tak jak nasz rozmówca,
czyli „po godzinach”. Największą grupę
„wolnych strzelców” stanowią zatrudnieni na etacie, z dużym doświadczeniem
i chęcią podejmowania dodatkowej „pracy po pracy”. „Wolni strzelcy” zdarzają się
też pośród studentów. Dla nich freelance jest sposobem na zdobycie pierwszych zawodowych doświadczeń i podreperowanie studenckich budżetów.
Oczywistym minusem freelancingu
jest brak umowy o pracę. Młodzi ludzie
chętnie pracują na umowy zlecenia
i umowy o dzieło, ale przychodzi czas
kiedy warto zadbać o finansowe zabezpieczenie starości. Jeśli freelancing jest
dodatkiem do pracy etatowej – nie ma
problemu. Jeśli to jedyna forma zarobkofot. KSAF AGH, Michał Karol Poliński
kariera
cownikiem, ale także swoim własnym
szefem.
wania, to gorzej, bo może się okazać, że
przez dłuższy czas nie „złapiemy” żadnego zlecenia, a do tego projekty oferowane
freelnacerom są zwykle krótkoterminowe i nie dają pewności dochodu. Studenci są z natury leniwi, freelancerzy nie mogą tacy być. Kto pracował w domu ten
wie, jak łatwo ulec pokusie pooglądania
telewizora, wyprasowania czegoś czy
ugotowania pysznego trzydaniowego
obiadku w momencie, gdy trzeba robić
projekt. W czterech ścianach pracować
mogą osoby, które naprawdę są w stanie
się do tego zmobilizować. Kolejnym „minusem” freelancingu jest to, że pracownik
nie identyfikuje się z firmą, nie zna innych zatrudnionych – czasem nawet nie
wie dla kogo dokładnie pracuje.
Aby efektywnie pracować, freelancer musi posiadać określone umiejętności osobiste. Samodyscyplina, punktualność, otwartość – to tylko niektóre
niezbędne cechy. Najwięcej „wolnych
strzelców” działa w zawodach twórczych, wymagających kreatywnego
oraz samodzielnego podejścia do pracy. Freelancer musi być nie tylko pra-
Sprawa honoru
Pracę freelancera trudno kontrolować – nie można go zwolnić, upomnieć,
postraszyć naganą. Często szefowie nie
znają nawet osobiście freelancerów,
z którymi współpracują. W takich relacjach ważne jest więc wzajemne zaufanie. W środowisku freelancerów funkcjonuje „Kodeks Dobrych Praktyk Freelance”, który określa etyczne zasady
w zakresie współpracy zlecających i freelancerów. Autorzy dokumentu pokazują, że freelance nie jest „gorszą” formą zatrudnia dla tych, którzy nie znaleźli pracy etatowej, promują także
uczciwe zachowania w organizowaniu
współpracy. Niestety, w Polskich firmach „wolni strzelcy” postrzegani są
często jako „ludzie od czarnej roboty”.
Freelance opiera się na niezależności – głównej zasadzie tej formy pracy.
To zleceniodawca swobodnie dobiera
współpracowników, a freelancerzy decydują, które projekty chcą wykonać. Inne
etyczne normy funkcjonujące w środowisku freelancerskim to: rzetelność,
uczciwość, lojalność, poufność współpracy, profesjonalizm, partnerstwo, kreatywność, solidarność i najważniejsze – zaufanie. – Ufam ludziom z którymi pracuję,
ale miałem sytuację, kiedy w dniu oddania
projektu freelancer po prostu wyłączył telefon i zniknął z komunikatorów internetowych. Co mu mogłem zrobić? Zupełnie
nic. W pracę z freelancerami wliczone jest
takie ryzyko, warto je jednak podjąć, bo to
przeważnie kreatywni i bardzo wartościowi ludzie. Teraz już wiem, że trzeba się
ubezpieczać – ustalać wcześniej deadline,
dzwonić, pisać, pytać o „stan prac” i wymuszać oddawanie projektów w częściach
– opowiada Dominik, pracujący jako
project manager w agencji reklamowej.
Innym zagrożeniem jest to, że freelancerzy pracują często dla wielu podmiotów
z tej samej branży – wszystko jest w porządku dopóki nie okaże się, że „wolny
strzelec” dwóm konkurencyjnym firmom „sprzedał” podobne dzieło.
Freelance po polsku
Na polskim rynku pracy zatrudnianie „wolnych strzelców” nie jest
jeszcze powszechnie praktykowane.
Z badań firmy Freeagentcentral.com
wynika, że na aż 55% freelancerów pracujących na rynku globalnym pochodzi
z Wielkiej Brytanii, jedna trzecia to Holendrzy. Freelancing popularny jest także
w Belgii i w Niemczech. W Polsce nadal
pokutuje przekonanie, że freelance to
„gorsza” forma pracy – dla „nieudaczników” i „informatyków-dziwaków”. Zatrudniający nie dostrzegają tego, że korzystanie z usług „wolnych strzelców” pozwala dotrzeć do szerokiego kręgu specjalistów, którzy posiadają często niszowe i unikalne umiejętności.
W ramach projektu „Kodeks Dobrych Praktyk Freelance” przeprowadzono webankietę, w której przedstawiciele ponad 400 firm z branży reklamowej wypowiedzieli się na temat plusów i minusów pracy z freelancerami.
20% agencji traktuje współpracę z freelancerami jako standard, kolejne 40%
robi to przy wybranych projektach,
z usług „wolnych strzelców” nie korzysta
tylko kilka procent firm z branży. Jako zaletę współpracy z freelancerami ankietowani wskazywali głównie korzyści ekonomiczne. Przyczyną oddawania zleceń
w ręce zewnętrznych współpracowników
nie jest natomiast wysoka jakość wykonywanych projektów – a to martwi.
Głównym problemem we współpracy
jest nieterminowość. Pracodawcy narzekają też na brak zrozumienia zadania oraz na problemy komunikacyjne
– nic dziwnego – łatwiej dogadać się
z kimś, kto siedzi po drugiej stronie
biurka niż z pracownikiem, z którym
mamy tylko „wirtualny” kontakt.
Kto jak nie my? Kiedy jak nie teraz? Studiowanie dyscyplin związanych
z informatyką i nowymi technologiami
daje przepustkę do świata freelancingu.
Okres nauki to też najlepsza pora na to,
aby sprawdzić jak czujecie się w roli
„wolnego strzelca”. Spróbujcie więc –
może okaże się, że ta forma pracy jest
dla Was idealna.
Jak oceniacie freelancing? Ma więcej plusów czy minusów? Odwiedźcie
naszą stronę i podzielcie się swoimi
opiniami na temat tej formy zatrudnienia. A w grudniowym numerze przeczytacie o geoarbitrażu.
BIS - listopad 2010
23
nauka i technika
TECHinfo
Promocja w wysokiej rozdzielczości
Ku uciesze fanów nowych technologii firma Intel, we współpracy z portalem Iplex.pl, uruchomiła darmowy serwis VOD. W sali kinowej Intela znajduje się aż 65 pozycji do wyboru, z których
każda dostępna jest w wersji HD. Wśród nich są światowe hity, takie jak „Labirynt Fauna”, „Death
Proof” czy „Lektor”. Dzięki różnorodności gatunków z darmowego seansu skorzysta zarówno wytrawny widz, jak również typowypopcornożerca. Kino Intela otwarte będzie bez ograniczeń do
połowy stycznia 2011 roku i z pewnością umili Wam niejeden chłodny zimowy wieczór. Aby skorzystać z usługi wystarczy wejść na www.iplex.pl/vod wybrać film i już można mieć cząstkę Hollywood w akademiku.
Czomolungma on-line!
Zawsze marzyłeś by wspiąć się na Mount Everest i jedynie brak dostępu dointernetu powstrzymywałCię przed tym? Mamy dla Ciebie dobrą wiadomość – nepalska firma telekomunikacyjna Ncell uruchomiła usługę 3G, obejmującą region najwyższej góry świata. Dzięki nowoczesnej
technologii tysiące himalaistów będą mogły surfować po sieci, wysyłać filmy i e-maile oraz dzwonić bez potrzeby użycia o wiele droższej technologiisatelitarnej. Jak zapewnia prezes Ncell, PasiKoistinen pierwsza wideo-rozmowa została wykonana z bazy znajdującej się na wysokości 5300 m.
Osiągnięcie to jest przełomowe również dlatego, że usługi telekomunikacyjne pokrywają tylko
jedną trzecią 28-milionowego Nepalu, będącego najbiedniejszym państwem w południowej Azji.
Jednak, dzięki planowanym przez Ncell wielomilionowym inwestycjom,być może już w przyszłym
roku ponad 90% mieszkańców Himalajów będzie mogło korzystać z telefonii komórkowej.
Gwiazdy światowego kina w filmie z… komórki?
„The Commuter” to krótkometrażowy film przygotowany przez Nokię. W spocie, mającym
promować najnowszy model fińskiego producenta, w rolę głównego bohatera wciela się DevPatel
znany z oscarowego „Slumdoga”.U jego boku zobaczyć możemy słynną seksbombę Pamelę Anderson. Wartka akcja i piękne kobiety to niepodważalne atuty filmu. Aż trudno uwierzyć, że został on
nagranywyłącznie przy pomocy telefonu komórkowego. 7-minutowy short opowiada o młodym
Angliku, próbującym dostać pracę. Oczywiście nie obędzie się bez przeszkód. Na drodze Patela
staną m.in. Charles Dance orazjeden z najlepszych freerunerów świata, Chase Armitage. Wszystko
to w niesamowitej, jak na telefon komórkowy, jakości. Nowy smartphone Nokii wyposażono
w 12-megapikselowy aparat, dzięki któremu możemy nagrywać filmy w rozdzielczości 1280×720.
Ponadto urządzenie to ma 3,5-calowy ekran dotykowy OLED oraz system Symbian^3. Koszt tego
multimedialnego kombajnu to 1999 zł.Chcesz zobaczyć film? Poszukaj na www.youtube.com.
Koniec Walkmanów
Smutna wiadomość napłynęła do nas z Japonii. Sony, po 30 latach, zakończyło produkcję kultowych odtwarzaczy kasetowych Walkman. Któż z nas nie pamięta długich godzin spędzonych na
słuchaniu muzyki z „miniaturowych” magnetofonów i jeszcze dłuższych zmarnowanych na przewijaniu taśmy ołówkiem (by oszczędzać baterie). Sony ogłosiło, że wysłana w kwietniu tego roku
partia odtwarzaczy była ostatnią,która dotrze do klientów. Pierwszy Walkman wyprodukowany
w 1979 roku, niemal od razu okazał się hitem. Według danych producenta do marca 2010 zostało
sprzedanych ponad 400 milionów Walkmanów, z czego 200 milionów stanowiły odtwarzacze kasetowe. Jednocześnie Sony postanowiło kontynuować produkcje CD-playerów spod znaku Walkman. W tym roku azjatycki gigant zakończył natomiast produkcję dyskietek.
Opracował: Wojtek Stupka
24
BIS - listopad 2010
fot. internet
Nie taki krawat
straszny
jak go malują
W życiu każdego mężczyzny są okazje, w czasie których wygląd jest niezwykle ważny. Ubrać
trzeba wtedy garnitur, koszulę i... krawat. Tu
dla wielu zaczynają się schody. Poniżej prezentujemy receptę na rozwiązanie tego problemu
– cztery podstawowe sposoby wiązania krawata, odpowiednie do konkretnej sytuacji.
Paweł Bobrowski
AGH dba o wizerunek przyszłego inżyniera, organizując
co roku szkolenia z cyklu Inżynier z Kulturą. Jako jedni
z organizatorów tej akcji proponujemy mały samouczek,
z którego dowiecie się jak poprawnie zawiązać krawat.
Niewątpliwie jest to umiejętność przydatna każdemu
chłopakowi. Bardzo ważny jest sposób noszenia tej części
garderoby. To on zadecyduje, czy mężczyznę będzie można
nazwać eleganckim.
1. Węzeł prosty, znany jest także jako „węzeł
w czwórkę”, włoski lub staroniemiecki, uważany jest
za najpopularniejszy właśnie z powodu prostoty
wiązania. Tak przygotowany supeł jest podłużny,
asymetryczny i ma średnią wielkość. Powinien być
odpowiedni na każdą okazję. Dobrze komponuje się
z kołnierzykami przypinanymi, pasuje także do tych
wąskich i standardowo rozstawionych. Raczej nie
jest przeznaczony dla osób niskich i tych o pociągłej,
szczupłej twarzy, za to tuszuje szersze rysy. Jest
samorozwiązujący.
nauka irozrywka
technika
4. Węzeł Windsor, znany jest także jako pełny
Windsor lub podwójny Windsor. Tworzy on szeroki,
symetryczny, trójkątny supeł. Węzeł Windsor nosi się
na bardziej uroczyste okazje – egzaminy czy rozmowę
o pracę. Powinno się go wiązać do kołnierzyków
z szeroko rozstawionymi szpicami oraz do tych mocno
wyciętych, bo przy klasycznych lub przypinanych
ten gruby supeł podnosi końce kołnierzyka, a to nie
wygląda dobrze. Węzeł windsorski, w połączeniu
z szerokim krawatem, tuszuje długą szyję. Odpowiedni
jest także dla mężczyzn z mocnym podbródkiem.
Dobre rady dotyczące noszenia krawata:
• Węzeł krawata powinien całkowicie przykrywać
zapięcie kołnierzyka.
• Splot nie może odstawać od stójki koszuli oraz być
zbyt mocno ściśnięty. Wygląda wtedy nieelegancko
i źle świadczy o sposobie przechowywania krawata.
• Po zdjęciu krawata należy go natychmiast rozwiązać.
Krawat przechowywany z węzłem szybciej się niszczy
i źle się prezentuje.
• Po zawiązaniu, obydwa końce krawata powinny sięgać
dolnej krawędzi paska. Oczywiście, węższy koniec
może być nieco krótszy – nie wolno go jednak wkładać
do spodni albo pod koszulę, bo zepsuje to cały efekt.
• Przy szerszych klapach marynarki lepiej będzie
wyglądał grubszy splot.
• Krawat powinien być z dobrego materiału. Jeśli tkanina
jest zbyt miękka, trudno zrobić ładny supeł.
• Aby otrzymać idealny węzeł nie wolno skręcać krawata
podczas wiązania.
2. Węzeł Shelby, nazywanym jest również „węzłem
Pratta”, odwróconym pół-windsorskim czy też
amerykańskim. Średnia wielkość supła nadaje się na
nieoficjalne spotkania towarzyskie i do pracy, ale nie
na formalne okazje. Jest nieco asymetryczny. Mogą go
nosić osoby wysokie, bo na jego zawiązanie potrzeba
mniej długości krawata.
3. Węzeł pół-Windsor to splot trójkątny, prawie
symetryczny, który jest większy niż węzeł prosty
i Shelby, ale mniejszy od węzła Windsor. Świetnie
nadaje się do biura i na bardziej formalne okazje.
Pasuje do kołnierzyków standardowych i o szeroko
rozstawionych szpicach. Świetnie wygląda z rowkiem
lub fałdkami pod supłem. Tuszuje zbyt długą szyję.
BIS - listopad 2010
25
nauka i technika
Pokaż się z dobrej strony!
W dzisiejszych czasach nawet mój kot ma swoją stronę– mówił kiedyś Bill Clinton. To prawda. W XXI
wieku nieposiadanie strony www, bloga czy chociaż profilu na jednym z portali społecznościowych
to swego rodzaju faux pas. Spróbujemy więc przekazać Wam magiczną wiedzę na temat
webmasteringu.
Wojtek Stupka
Musimy Was ostrzec.Droga ta nie
będzie łatwa.Co więcej, jak każda sztuka tajemna,będzie wymagała wielu godzin mozolnie spędzonych nad jej doskonaleniem. Jednak już na początku
możemy Was zapewnić, że w miarę
zdobywania nowych umiejętności,
tworzenie stron będzie dawało coraz
więcej satysfakcji i artystycznego spełnienia. Zacznijmy więc od początku.
Istnieje wiele rodzajów stron internetowych. Większość użytkowników swoją przygodę z siecią rozpoczyna odportali, w tym także społecznościowych.Kolejnymodkryciem
przeciętnego internauty są blogi czyli
26
BIS - listopad 2010
internetowe pamiętniki, pełniące
obecnie rolę prywatnych felietonów.
Następnie strony firmowe, użytkowe,
agregatory informacji i sklepy internetowe oraz niezliczona ilość witryn,
których nawet najwięksi z filozofów
nie potrafiliby zakwalifikować do żadnej kategorii.
Skrzynka z narzędziami
Z czasem hodowla kurczaków na
Facebooku i czytanie czyichś zwierzeń
przestaje wystarczać. Pojawia się pragnienie, aby samemu coś stworzyć i być
niczym wszechmocny kreator. Okazuje
się, że nie jest to takie łatwe.
Jest wiele sposobów na rozpoczęcie
przygody z tworzeniem stron internetowych. Pierwszy i najłatwiejszy to
znalezienie gotowego skryptu, który
będzie odpowiadał Waszym pomysłom. Mamy tysiące aplikacji, które na
pewno spełnią oczekiwania większości
użytkowników, przynajmniej początkujących. Żeby „postawić” portal wystarczy jeden z ogólnodostępnych, darmowych skryptów, takich jak Joomla
czy Drupal. Dla amatorów blogowania
swoje usługi oferuje, również nieodpłatnie, najpopularniejszy na świecie
Wordpress. Oczywiście dla indywidualistów programiści przygotowali setki
fot. internet
nauka i technika
bardziej rozbudowanych, płatnych
skryptów, niemniej jednak wydawanie
kilkuset dolarów na samym początku
zabawy w webmastera, nie jestdobrym
pomysłem. Jeśli ktoś jest ambitny i ma
dużo wolnego czasu, topolecamy naukę
jednego z popularnych języków webowych. Z reguły przygodę z programowaniem zaczyna się od popularnego
HTML’a czyli prostego języka, na którym opiera się zdecydowana większość
sieci web.Dzięki niemu można stworzyć statyczną stronę na poziomie lat
90. ubiegłego stulecia.
Kolejnamożliwość to, równie mocno kochany jak i znienawidzony, PHP.
Jest to obiektowy język programowania, generujący dynamicznie strony internetowe. Nierozerwalnie z nim związany jest MySQL, umożliwiający projektowanie baz danych. Są to tzw. języki
wykonywane po stronie serwera
(w skrócie oznacza to, że aby wyświetlić
poprawnie stronę napisaną w tym języku,potrzeba platformy AMP – pakietu
oprogramowania będącego dla niej
swego rodzaju tłumaczem).
Wymienione powyżej to najpopularniejsze, lecz nie jedynyne języki
webowe. Na szczególną uwagę zasługuje JAVA, która nie jest stricte językiem internetowym,ale bardzo często
używa się jej w światowej sieci. Daje
ona o wiele większe możliwości niż
HTML i PHP. Nie może jednak być
stosowana samodzielnie. Do uruchomienia wymaga lokalnie zainstalowanej tzw. wirtualnej maszyny JAVA.
W ostatnich latach coraz większą popularność zyskują tzw.frameworki,
które zostały stworzone z zamierzeniem ułatwienia pracy programistom.
Takiframework jest szkieletem służącym do budowy aplikacji i zawierającym biblioteki i komponenty (gotowe
rozwiązania popularnych problemów). Dzięki frameworkom pisze się
po prostu szybciej i łatwiej. Jednymi
z najbardziej rozpowszechnionych
i najciekawszych są Ruby on Rail oraz
Django. Napisanie prostego serwisu
czy bloga za ich pomocą zajmuje kilknaście minut, a praca jest bardzo
przyjemna. Kolejnym plusem tych
„języków” jest łatwość nauczenia się
ich.Mamy niezliczonąilość książek
i poradników, które krok po kroku
wszystko tłumaczą. Ale nawet najlepszy skrypt jest niczym bez kreatywnego
layoutu. I w tym miejscu wypada powiedziećo CSS – niesamowitym narzędziu, dzięki któremu można stworzyć
nawet najbardziej nietypowe projekty.
Kaskadowe arkusze stylów (bo tak
brzmi w tłumaczeniu rozwinięcie angielskiego skrótu CSS), pozwalają na
nadanie właściwości każdemu obiektowi znajdującemu się na stronie i ich
edycję. Przy pomocytego narzędzia
można z łatwością zmienić kolor, wielkość, kształt czy położenie obiektu,
a od niedawna również dodać cień czy
użyć dowolnej czcionki. Osoby bardzo
dobrze znające język HTML5 i CSS3
potrafią z ich pomocą tworzyć animacje oraz gry.
Świat serwerów
Umiejętność napisania własnej aplikacji nie wystarczy do tego, by strona
pojawiła się w internecie. Każdą witrynę trzeba gdzieś umieścić.Służą do
tego tzw. serwery.Co prawda można
je kupić,ale na początek wystarczy
któryś z nieodpłatnie udostępnionych
przez firmy hostingowe. W zależności od technologii,którą się wybrało,
trzeba zwrócić uwagę na zainstalowane na serwerze oprogramowanie. Korzystając z PHP potrzeba np. serwera
www Apache wraz z PHP, najlepiej
w najnowszej wersji. Tak samo używającRuby on Railsniezbędny jest
serwer obsługujący rubiny. Kolejnym
nieodzownym elementem sieci web
jest domena, czyli adres internetowy
umożliwiający dostanie się na naszą
stronę. Obecnie firmy rejestrujące
domeny prześcigają się w promocjach
i adres można kupić już za kwotęrzędu
1-10 zł za rok. Niestety odnowienie domeny po roku kosztuje kilka, a nawet
kilkanaście razy więcej.
Po stworzeniu strony i umieszczeniu jej na serwerze może się okazać,
że nikt na nią nie zagląda. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – ludzie
nie mogą jej znaleźć. W takim przypadku przyda się pozycjonowanie.
Jest to zabieg mający na celu wypromowanie serwisu w wyszukiwarkach. Na nieszczęście nie majedenego sprawdzonego sposobu na to, by
oszukać wujka Google. Pozostaje
więc metoda prób i błędów (własnych
i cudzych).
Od zera do antreprenera
Tą modną ostatnio frazą określa się
ludzi takich jak Mark Zuckerberg (Facebook.com), Jack Dorsey (Twitter.
com), Kevin Rose (Digg.com).Jak pokazują ich historie niekiedy na prostym, dobrze zrealizowanym, webowym pomyśle można nieźle zarobić.
Majątki wymienionych osóbszacuje
się na miliony dolarów.Niestety, szanse na zarobienie tak wielkich pieniędzy w polskim internecie są małe,
a wejście na międzynarodowy rynek
wymaga dużego nakładu pracy i jeszcze większej wiedzy na temat zachowania się społeczności internetowej.
Zamiast milionów dolarów proponujemy na początek dodatek do miesięcznego budżetu w złotówkach. Na
czym można zarobić w sieci? Na
wszystkim! Wystarczy mieć tylko dobry pomysł i chęci na jego realizacje.
Poniżej znajdziecie kilka sposobów na
internetowe „stypendium”.
Pierwszym i najłatwiejszym sposobem jest blogging. Tak, na blogu można
zarobić i to całkiem nieźle. Przepis na
sukces jest prosty.Wystarczyznaleźć interesującą niszę i zacząć o tym pisać.
Gdy blog stanie się popularny, można
zainstalować intratne reklamy, pisać artykuły sponsorowane czy wydać własnego e-booka i potem go sprzedawać.
Znani blogerzy zza oceanu potrafią zarobić nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów miesięcznie. W Polsce o takich sumach można pomarzyć, ale przy odpowiednim nakładzie pracy kilkaset złotych na miesiąc nie będzie dużym problemem. Jeśli ktoś ma pomysł na unikalny serwis, to może zarobić kilkadziesiąt razy więcej, lecz będzie musiał
włożyć w ten projekt dużo więcej czasu
i pieniędzy.
Warto jednak, zwłaszcza na początku przygody z webmasteringiem, pomyśleć o nim nie jako o sposobie zarobienia pieniędzy, ale jako przygodzie
i szansie na wielostronny rozwój.
Na naszej stronie internetowej
www.bis.agh.edu.pl znajdziecie linki,
dzięki którym stworzenie własnej strony
internetowej będzie o wiele łatwiejsze.
BIS - listopad 2010
27
kultura
nauka
i technika
Film - klasyka i nowości
Do czasu, kiedy na potrzeby dyptyku „Grindhouse” powstało kilka zapowiedzi nieistniejących
filmów, w tym „Maczety” było tak, że najpierw realizowano film, a dopiero potem zwiastun. To się
zmieniło. Po namowach i listach od tysięcy fanów, Robert Rodriguez postanowił rozwinąć kilkadziesiąt minut w krwawe, dynamiczne, ale przede wszystkim niezmiernie zabawne widowisko. W dziele
pojawia się plejada ciekawie dobranych aktorów: obok Roberta DeNiro mamy Stevena Seagala,
a obok Jessiki Alby – Lindsay Lohan. Główną gwiazdą jest jednak DannyTrejo. To pierwsza tak ważna rola aktora o prawdopodobnie najbrzydszej twarzy w show-biznesie. Trejo udowadnia, że do tej
pory niesłusznie stał w cieniu. Nie chcąc psuć czytelnikom frajdy, nie będę zdradzała szczegółów
fabuły. Nie jest ona zresztą najmocniejszym punktem „Maczety”. Tym, co w nowym obrazie Rodrigueza może podobać się najbardziej, jest przetasowanie wszystkich możliwych konwencji filmowych i bardzo sprawna żonglerka odniesieniami do kina klasy B. Dla wszystkich, którzy do takich
zabiegów podchodzą z entuzjazmem – pozycja obowiązkowa!
Maczeta (Machete) USA 2010, reż. Robert Rodriguez, Ethan Maniquis, scen. Robert Rodriguez, Álvaro
Rodríguez, zdj. Jimmy Lindsey, muz. John Debney; wyst. Danny Trejo, Cheech Marin, Michelle Rodriguez,
Robert De Niro, Jessica Alba.
Paulina Grabska
Catherine (Julianne Moore) i David (LiamNeeson) są małżeństwem z niemałym stażem,
niemalże odchowanym synem, pięknym domem i... erotycznym wypaleniem. Trudno, by po kilkudziesięciu latach znajomości ogień był ten sam, co przy pierwszym zauroczeniu. Catherine
jednak czuje się coraz bardziej niepewnie i zaczyna podejrzewać męża o zdradę. Aby przetestować wierność ukochanego, postanawia wynająć prostytutkę (Amanda Seyfried), której zadaniem
będzie wystawienie niczego nieświadomego Davida na próbę. Nie trzeba być bardzo przebiegłym, by
przewidzieć, że z tego specyficznego zlecenia nie wyjdzie nic dobrego... Film zapowiadał się obiecująco, niestety na zapowiedziach się skończyło. Reżyser „Chloe”, Atom Egoyan, nie udźwignął ciężaru,
którym niewątpliwie jest sprawne opowiedzenie o skomplikowanych relacjach międzyludzkich,
pożądaniu, tłumionych uczuciach, wzajemnej fascynacji i wreszcie seksualności. Nawet Julianne Moore, której nic nie można zarzucić, nie potrafiła uratować filmu, który przepada w coraz
bardziej udziwnionych zwrotach akcji, prowadzących do niezwykle banalnego zakończenia.
Dobre pomysły zmarnowane w trakcie realizacji bolą najbardziej. Raczej odradzam.
Chloe Francja, Kanada, USA 2009, reż. Atom Egoyan, scen. Erin Cressida Wilson, zdj. Paul Sarossy,
muz. Mychael Danna; wyst. Julianne Moore, Liam Neeson, Amanda Seyfried, Nina Dobrev, Mychael
Danna.
Paulina Grabska
„The Runaways: Prawdziwa historia” to opowieść o wzlocie i upadku The Runaways, punkowego zespołu działającego w drugiej połowie lat 70. Film skupia się na CherieCurrie, wokalistce kapeli, która weszła w świat show-biznesu mając zaledwie 15 lat,
co zresztą negatywnie odbiło się na jej kondycji psychicznej. W jej roli znakomita Dakota Fanning, która swojego czasu była sensacją wśród aktorów dziecięcych, dziś zaś
powoli przemienia się w dojrzałą i jeszcze bardziej zdolną gwiazdę. Partneruje jej Kristen Stewart, która na szczęście poszerzyła zasób min znany widzom „Zmierzchu” i jako Joan Jett pokazała, że drzemie w niej naprawdę olbrzymi talent, który wymaga jednak ambitniejszego repertuaru. Reżyserką „The Runaways” jest FioraSigismondi, która
na co dzień zajmuje się reżyserią teledysków, co w dwojaki sposób wpływa na jakość
filmu. W pozytywny, bo widać, że autorka „czuje” muzykę, a poza tym potrafi pokazać
ją w piękny wizualny sposób, negatywny – historia momentami opowiadana jest zbyt
szybko, a motywy niektórych działań bohaterów nie są zawsze do końca wiarygodne.
Mimo tych zarzutów, „The Runaways” ogląda się z zainteresowaniem, ale i z nutką zazdrości: w tej Kaliforniilat 70. to dopiero były imprezy…
The Runaways: Prawdziwahistoria (The Runaways) USA 2010, reż. FioraSigismondi, scen.
FioraSigismondi, zdj. BenoîtDebie; wyst. Kristen Stewart, Dakota Fanning, Michael Shannon,
AliaShawkat.
Paulina Grabska
28
BIS - listopad 2010
fot. KSAF AGH, Jan Graczyński
nauka i technika
kultura
Klub Dobrej Książki
W cyklu Klub Dobrej Książki prezentujemy co miesiąc ważne dzieła literackie – od wybitnych klasyków
po znakomitych pisarzy współczesnych. To lektury obowiązkowe każdego Bardzo Inteligentnego Studenta.
Najnowsze dziełoPratchetta jest częścią popularnego cyklu. Opowiada o przygodach magów z Niewidocznego
Uniwersytetu. To historia o tym, jak zupełnie różne postacie mogą stworzyć zgraną grupę przyjaciół.
Lord Vetinari postanawia zlikwidować nielegalne rozgrywki piłki nożnej na ulicachAnkh-Morpork, ponieważ są one przyczyną ciągłych starć pomiędzy kibicami rywalizujących drużyn.W tym celu nakazuje magom z Niewidocznego Uniwersytetu zorganizowanie prawdziwych piłkarskich mistrzostw, ponadto oni sami
muszą wziąć w nich udział. Niestety tytułowi Akademicy nie potrafią grać w piłkę – postanawiają się jednak
tego nauczyć. Równie ciekawe, jak przygody magów, są perypetie czworga zwykłych mieszkańców AnkhMorpork. Trevor Likelyuczestniczy w bitwach ulicznych razem z kolegą z pracy – Nuttem, który jako pierwszy
ork w historii zdobywa wykształcenie. Kucharka Glenda wraz ze swoją pomocnicąJuliet przez przypadekbiorą
udział w pokazie mody krasnoludzkiej. Wszystkie wątki prowadzą jednak nieuchronnie do… piłki nożnej. Co
z tego wyniknie? Czy Niewidocznym Akademikom uda się zaprowadzić porządek w mieście?
Nowa książka Terry’egoPratchetta, jak przystało na jego dzieła, to utwór okraszony wyrafinowanym humorem. Autor po raz kolejny przenosi nas do doskonale już znanego, niezwykłego Świata Dysku. „Niewidoczni Akademicy” wciągną Was tak, że nie będziecie się mogli od tej opowieści oderwać.
Janusz Kamieński
Wyciskacz łez? „Babskie” czytadło? Harlequin? Być może, ale kto powiedział, że czytać trzeba tylko „poważną” literaturę, a mężczyźnie nie przystoi zajrzenie do książki, w której dostrzec można choć odrobinę romantyzmu. Powieść Williama Whartona „Spóźnieni kochankowie” jest historią o miłości – i temu nie można
zaprzeczyć, niech takie określenie nie zniechęci Was jednak.
Autor kultowego „Ptaśka” opowiada historię tytułowych „spóźnionych kochanków”. Główny bohater –
Jack trafia do Paryżaz Ameryki. Postanawia zerwać z nudnym życiem biznesmena i realizować we Francji
swojej malarskie pasje. Codziennie snuje się po mieście, utrwalając na płótnie jego najpiękniejsze zakątki. Wszystko
toczy się spokojnie do momentu, w którym Jacques poznaje Mirabelle – niewidomą staruszkę, która całe swoje życie
poświęca opiece nad paryskimi gołębiami. Jacquesa i Mirabelle dzieli niemal wszystko – ogromna różnica wieku oraz
sposób„patrzenia” na świat. Staruszka mimo utraty wzroku„czuje” klimat Paryża, Jack patrzy ale nie potrafi widzieć.
Stopniowo Mirabelle staje się oczyma malarza. „Kochankowie” postanawiają wspólnie zamieszkać i tak rozpoczyna się historia prawdziwej, cudownej, szczerej miłości. Tym, którzy na takie historie są nieczuli, polecamy
spojrzenie na powieść Whartona jako na przewodnik po mieście miłości – Paryżu.
„Spóźnieni kochankowie” to z pewnością, w pewnych kategoriach, „czytadło”. Czy jednak czasem nie
można poczytać o uczuciu, miłości, relacji dwojga ludzi? Wharton uczy, że trzeba wierzyć w marzenia i nie bać
się ryzyka czy odrzucenia. Pokazuje, że na świat trzeba patrzeć tak, aby żyć zgodnie z własnym sumieniem
i pragnieniami – niezależnie od tego czy uczucie dwojga ludzi jest społecznie akceptowane. Nie musi być…
najważniejsi są przecież zakochani. Polecamy – nie tylko dziewczynom, ale także facetom.
Agnieszka Kostelecka
Takiego bohatera polska literatura fantasy jeszcze nie znała. Proszę Państwa chylcie czoła, oto rodzimyegzorcysta i bimbrownik w jednym – Jakub Wędrowycz. Znienawidzony przez nieudolnych duchołapów, zdegenerowany moczymorda wie, że najlepszym sposobem na siły nieczyste jest odpowiednia dawka samogonu i ciężki
sprzęt pamiętający czasy cara Mikołaja II. Jakub Wędrowycz jest niezawodny… i wiecznie zalany w trupa.
Kroniki Jakuba Wędrowycza zrodziły się w pełnej absurdalnych myśli wyobraźni autora – Andrzeja Pilipiuka, niezwykle poczytnego ostatnimi laty polskiego pisarza. Zamiast kolejnej kanciastej książkowej indywidualności o paranormalnych zdolnościach otrzymujemy totalne zaprzeczenie – Jakuba Wędrowycza. Bohater
mieszka na Starym Majdanie we wsi Wojsławice.Skupia się głównie na pędzeniu bimbru i alkoholizacji w gronie wioskowych przyjaciół.W wolnych chwilach przenosi się w czasie, obnaża czarną stronę popularnych bajek i oczywiście ratuje świat. Czy to nie brzmi absurdalnie? I właśnie o to chodzi. Pod grubą, niezwykle rozbudowaną warstwą humoru kryje się nutka ironii. Zastanawiające jest to, na ile ta karykatura i wykoślawienie
naszej polskiej rzeczywistości i jej postrzegania ma na celu dostarczenie bezrefleksyjnej rozrywki, a na ile
jest… no właśnie, po prostu gorzka?
Na to pytanie czytelnik musi odpowiedzieć już sobie sam. Jakub Wędrowycz jest bohaterem rozbrajającym, nietuzinkowym i jak najbardziej pozytywnym. Pilipiuk pełnymi garściami czerpie z literatury, historii
i współczesnych realiów Polski, adaptując je na swoje własne potrzeby i przedstawiając z humorem. Gorąco
polecam czytelnikom szukającym naprawdę dobrej rozrywki.
Jola Pilch
TerryPratchett,
Niewidoczni
Akademicy,
liczba stron: 400,
Warszawa 2010,
Wydawnictwo
Prószyński i S-ka.
William Wharton,
Spóźnieni
kochankowie,
liczba stron: 336,
Poznań 2007,
Wydawnictwo Rebis.
Andrzej Pilipiuk,
Kroniki Jakuba
Wędrowycza,
liczba stron: 294,
Lublin 2002,
Wydawnictwo Fabryka
Słów.
BIS - listopad 2010
29
Kult
Płyta: Tata Kazika
Wydawca: SP Records
Rok: 1993
„Tata Kazika” to pierwszy z dwóch albumów
Kultu, w całości poświęcony twórczości ojca
wokalisty tego zespołu – Kazika.
Album zawiera trzynaście niesamowitych
utworów, które swoim klimatem cofają nas
w czasie co najmniej o kilkadziesiąt lat.
Równocześnie wszystkie teksty są bardzo
aktualne. Kompozycje Staszka Staszewskiego cechuje nadzwyczajna szczerość,
powodująca u słuchacza ich całkowicie
indywidualny odbiór. Piosenki takie jak
„Celina” czy „Baranek” są znane szerokiej publiczności. Dla mnie
jednak, najbardziej godne polecenia są kawałki: „Królowa życia”,
„Bal kreślarzy” i „Inżynierowie z petrobudowy”. Reprezentują one
typ utworów, obok których nie można przejść obojętnie. Odciskają
na słuchaczach swoiste piętno, przez co odłożenie płyty na półkę
po jej przesłuchaniu staje się niemal niewykonalne. Należy do niej
bezustannie wracać.
„Tata Kazika” to arcydzieło samo w sobie. Dziś, należy już do
klasyki polskiego rocka. I choćby tylko przez to należy zapoznać się
z przesłaniem, jakie płyta w sobie niesie.
Tom Waits
Płyta: Closing Time
Wydawca: Asylium Records
Rok: 1973
Toma Waitsa nikomu chyba nie trzeba specjalnie przedstawiać.
Od lat komponuje on znakomite utwory. Co ciekawe, często mówi
się o nich, że są idealne dla kogoś, kto chce popełnić samobójstwo.
„Closing Time” to debiutancki album w dorobku tego amerykańskiego wykonawcy. Warto zatrzymać się nad nim nieco dłużej, gdyż
zdecydowanie na to zasługuje. „Ice Cream Man” czy „Lonely” to
piosenki miękkie jak puch, a zarazem ostre i twarde niczym brzytwa. Słuchając tej płyty, możemy sobie pozwolić na
samodzielną interpretację jej zawartości. Na tym właśnie polega
wielkość talentu Waitsa. Utwory
artysty bardzo silnie oddziałują
na nasze emocje i nie pozwalają
przejść obok płyty obojętnie.
Specjalne rekomendacje nie mają
większego sensu, ten album należy po prostu znać.
Jacek Kaczmarski
Płyta: Bankiet
Wydawca: Pomation EMI
Rok: 1992
Dla większości Jacek Kaczmarski to tylko legendarny
bard Solidarności, wykonujący
podniosłe, patriotyczne pieśni.
Słysząc jego nazwisko myślimy
– „Mury”. Płyta „Bankiet” pokazuje, jak wielki popełniamy
błąd.
Kaczmarski komponował
bowiem także piosenki biesiadne, frywolne, a momentami wręcz sprośne. Niektóre
z nich powstały na emigracji we
Francji, gdzie artysta był duszą
towarzystwa pośród tamtejszej
Polonii. Najmocniejszymi punktami tego albumu są utwory
takie jak: „Pijak”, „Hymn wieczoru kawalerskiego”, „Pijany
poeta” czy „Spotkanie w porcie”. Pozwalają one przymrużyć oczy w chwilach głębszej
refleksji nad rzeczywistością.
Polecam przede wszystkim
na czas odpoczynku, kiedy nie
musimy myśleć o zawodowych
obowiązkach.
Michał Kulpa
30
BIS - listopad 2010
GRUDZIEŃ w STUDIO, ZAŚCIANKU, GWARKU
1.12.2010
Kabareton CYTRYNÓWKA:
Kabaret Młodych Panów
3.12.2010
ARTROSIS: XV lecie
4.12.2010
FISZ / EMADE / TWORZYWO.
5.12.2010 oraz 6.12.2010
GRZEGORZ TURNAU: FABRYKA KLAMEK
11.12.2010
STRACHY NA LACHY + HURT
03.12.2010
CAŁA GÓRA BARWINKÓW
+ DreadRock
02.12.2010
Muzyczne Pogwarki:
KRECIA ROBOTA
06.12.2010
ŚPIEWOGRANIE!
09.12.2010
Muzyczne Pogwarki:
JERZY GÓRKA ARTKIESTRA
07.12.2010
DachOOFka 3: ABSYNTH
13.12.2010
ŚPIEWOGRANIE!
16.12.2010
Muzyczne Pogwarki:
WISDOM
14.12.2010
DachOOFka 3: LONDON TYPE SMOG
17.12.2010
TURBO - Trasa kończąca rok 30-lecia
17.12.2010
HEY
18.12.2010
HELLOWEEN
31.12.2010
SYLWESTER 2010
BIS - listopad 2010
31

Podobne dokumenty