Listopad/Grudzień 2010
Transkrypt
Listopad/Grudzień 2010
Czas na remont s. 8 Podaj dalej s. 20 Wolni zawodowcy s. 21 ISSN 1899-2536 miesięcznik listopad/grudzień 2010 Pokaż Swoje Wnętrze 2010 s. 10 Plebiscyt „ASIFA 50 na 50” W tym roku w Krakowie odbył się plebiscyt z okazji 50-lecia Międzynarodowego Stowarzyszenia Filmu Animowanego. Organizatorzy Etiudy&Animy, najstarszego w Polsce festiwalu poświęwconego szkolnictwu filmowemu i międzynarodowej animacji, właśnie z tej okazji, wspólnie z grupą ASIFA Poland, przygotowali światowy plebiscyt o nazwie „ASIFA 50 na 50”. Marta Bakaj Animacja większości z nas kojarzy się ze współczesnymi filmami dla dzieci, takimi jak chociażby „Shrek”, „Epoka Lodowcowa” czy „Muminki”. Tytuły, które znalazły się na tegorocznej liście plebiscytowej, mają zupełnie inny charakter. Animacja staje się w nich sztuką. Są to obrazy wybitne, nic więc dziwnego, że konkurs trwał aż blisko osiem miesięcy. Zasady Plebiscyt miał na celu wyłonienie 50 najlepszych filmów animowanych, zrealizowanych w latach 1960–2010. W skład jury weszło 25 ekspertów z 18 krajów. Mogli oni zgłosić do oceny 100 tytułów. Dzieła, które zostały podane przez co najmniej 3 jurorów, przechodziły do kolejnej fazy konkursu. Tak też w drugim etapie znalazło się 237 filmów wyłonionych z 852 podanych tytułów. Kolejnym krokiem było wybranie 50 finalistów. Każdy z ekspertów musiał hierarchicznie uporządkować filmy, od najlepszego do najgorszego. Za pierwszą pozycję animacja uzyskiwała 50 punktów, za drugą 49, a ostatnią – 1. Po zsumowaniu wszystkich punktów powstała lista finalistów. 50 najlepszych animacji W plebiscycie zwyciężył film Jana Švankmajera z 1982 roku zatytułowany „Wymiary Dialogu”. Ta krótkometrażowa animacja z Czechosłowacji zdobyła 962 punkty. Na drugim miej- Czym jest "Grasz o staż"? ,,Grasz o staż᾿powstał w 1996 r., jako wspólna inicjatywa ,,Gazety Wyborczej᾿᾿ oraz firmy PricewaterhouseCoopers. Konkurs co roku umożliwia spotkanie pracodawców z wyróżniającymi się na rynku studentami i absolwentami. ,,Grasz o staż᾿᾿ przeznaczony jest dla studentów III, IV i V roku, studentów III roku studiów licencjackich lub inżynierskich oraz I i II roku magisterskich studiów uzupełniających. Do udziału w konkursie zapraszamy również absolwentów, którzy nie przekroczyli 30 roku życia. Poprzez konkurs, dajemy młodym, aktywnym ludziom szansę zdobycia pierwszych poważnych doświadczeń zawodowych, które najczęściej stają się przepustką do stałej pracy. Pracodawcy zyskują zaś bardzo dobrych stażystów i pracowników oraz potwierdzają swoją społeczną wrażliwość i odpowiedzialność. scu znalazło się znakomite dzieło „Bajka Bajka” w reżyserii Yuriya Norsteina z roku 1980 (902 punkty). Warto przypomnieć, że film ten w 1984 roku wygrał plebiscyt zorganizowany z okazji Olimpiady Animacji. Tegoroczne wysokie miejsce potwierdziło talent twórcy w tworzeniu animacji artystycznej. Trzecie miejsce, z ilością 802 punktów, otrzymał film Jiřía Trnka pt. „Ręka”. Na 4 miejscu znalazła się polska animacja pt. „Tango” Zbigniewa Rybczyńskiego. Powstała ona w 1980 roku i awansowała z dwudziestego miejsca na liście z 1984. Łącznie, w ścisłej 50 najlepszych filmów, znalazło się 5 polskich dzieł. 23 miejsce uzyskał „Labirynt” Jana Lenica, 30 miejsce „Refleksy” Jerzego Kucia, 48 miejsce „Apel” Ryszarda Czekała, 50 – „Franz Kafka” Piotra Dumała. Pełna lista filmów nagrodzonych w plebiscycie została zamieszczona na naszej stronie internetowej. Oprócz staży odbywających się w czołowych firmach i instytucjach w Polsce i za granicą uczestnicy mogą wygrać nagrody dodatkowe, które mają na celu zwiększenie ich konkurencyjności na rynku pracy. Dotychczas odbyło się piętnaście edycji ,,Grasz o staż᾿᾿. Nagrody ufundowało w nich prawie 500 pracodawców ze wszystkich sektorów gospodarki, z różnych branż, a laureatami konkursu zostało ponad 2100 osób. Jak wygląda proces wyboru kandydatów? Praktykanci w konkursie ,,Grasz o staż᾿᾿ wybierani są w III etapach: I etap – uczestnicy rozwiązują zadanie/a konkursowe, a nadesłane prace są oceniane przez autorów zadań, II etap – na podstawie wcześniej określonych przez Państwa preferencji, uzyskanych przez uczestników ocen oraz CV kandydatów dokonujemy wstępnej selekcji. Następnie przedstawiamy Państwu co najmniej 3 kandydatów na każde zgłoszone miejsce praktyk, którzy po Państwa akceptacji przechodzą do III etapu. III etap – wewnętrzna procedura selekcji w Państwa organizacji (najczęściej rozmowa kwalifikacyjna, rzadziej inne formy selekcji), na podstawie której dokonują Państwo wyboru praktykanta. Pokaż się! Za oknem zima więc to najlepsza pora, aby zajrzeć do nowego numeru Bis-u! Już niedługo zajrzymy z aparatem fotograficznym do Waszych akademickich czeluści – rusza konkurs „Pokarz Swoje Wnętrze 2010”. Wszystkie informacje na ten temat znajdziecie na stronie 10. W tym numerze zgromadziliśmy dla Was teksty z różnych dziedzin. Na uwagę zasługuje artykuł poświęcony pracy „wolnych strzelców” – jak radzą sobie freelancerzy na rynku pracy – przeczytacie na redaktor naczelny stronie 21. O tym, że w życiu należy być dobrym i pomocnym wie każdy, www.bis.agh.edu.pl ale nie wszyscy potrafią w tej kwestii praktycznie działać. Koniecznie zerknijcie na stronę 16 i poznajcie możliwości dotyczące wolontariatu. W artykule na temat transplantologii „Podaj dalej” (s. 20) znajduje się coś szczególnego – niepowtarzalne „BIS-owe” oświadczenie woli. Proszę, aby każdy je wypełnił i zawsze miał przy sobie. Dla amatorów „robótek ręcznych” przygotowaliśmy krótki kurs wiązania krawata (s. 25). A dla tych, którzy lubią stukać palcami po klawiaturze coś specjalnego – początek podstawowego kursu tworzenia stron internetowych (s. 26). Mam nadzieję, ze nasze propozycje przypadną Wam do gustu i z niecierpliwością będziecie szukać nas na uczelni w grudniu. Bartosz Grad www.bis.agh.edu.pl Biuletyn Informacyjny Studentów AGH Samorząd Studentów AGH, ul. Czarnowiejska 32a, 30-059 Kraków Redaktor Naczelny: Bartosz Grad, [email protected] Zastępca Redaktora Naczelnego: Paulina Depczyńska Redakcja: Marta Bakaj, Paweł Bobrowski, Sylwia Bocianowska, Karolina Borkiewicz, Kamila Buczyńska, Karolina Diakow, Paulina Grabska, Klaudyna Gzyl, Magdalena Hodurek, Michał Kulpa, Janusz Kamieński, Agnieszka Kostelecka, Ewa Nowacka, Jolanta Pilch, Wojciech Skibiński, Wojtek Stupka, Małgorzata Wojtasik, Magdalena Żaba, Mikołaj Kostka, Marta Szafraniec, Kinga Chołota, Renata Kozień, Marta Rogalska, Kasia Długasiewicz, Monika Pabian, Iwona Suwara, Martyna Stefańska, Klaudia Twarda, Kamila Kośna Korekta: Agnieszka Kostelecka Redaktor techniczny: Piotr Góral Webmaster: Janusz Kamieński Zdjęcia: Krakowska Studencka Agencja Fotograficzna AGH (www.ksaf.agh.edu.pl). Nakład: 3000 bezpłatnych egzemplarzy Numer zamknięto 26 listopada 2010 roku. Redakcja zastrzega sobie prawo do zmieniania tytułów i adiustacji tekstów. Za treść ogłoszeń i reklam redakcja nie odpowiada. Nie zamówionych materiałów nie zwracamy. fot. KSAF AGH, Maciej Grzymek Spis treści: Aktualności AGHinfo Sport Czas na remont Legitymacje – czy ważne przez wakacje? Pokaż swoje wnętrze Wielki Kraków ADAPTER BEST –4 –5 –7 –9 – 10 – 11 – 13 – 13 Społeczeństwo Eye Of The Foreigner Nie tylko meczety, bazar i rakija Na wolontariacie Kolesie na motocyklach Podaj dalej! – 14 – 15 – 16 – 19 – 20 Kariera Wolni zawodowcy? – 21 Nauka i technika TECHinfo – 24 Nie taki krawat straszny jak go malują – 25 Pokaż się z dobrej strony – 26 Kultura Recenzje filmowe Klub Dobrej Książki Recenzje muzyczne – 28 – 29 – 30 aktualności AGH INFO Co? Gdzie? Kiedy? I dlaczego? Czyli najważniejsze informacje w telegraficznym skrócie. Opracowanie: Bartosz Grad Prezesi z AGH W opublikowanym 15 listopada przez „Rzeczpospolitą” rankingu „Kuźnia prezesów” Akademia Górniczo-Hutnicza po raz trzeci z rzędu uplasowała się na bardzo wysokim, drugim miejscu w Polsce. W przeprowadzanym co roku rankingu analitycy „Rzeczpospolitej” sprawdzają, które uczelnie ukończyli prezesi największych polskich firm. Aż 7,8% z nich jest absolwentami AGH. Zeus – nie tylko na Olimpie Na opublikowanej 11 listopada prestiżowej liście TOP 500 – najpotężniejszych komputerów na kuli ziemskiej – superkomputer CYFRONETU AGH awansował ze 161 na 84 miejsce! Oznacza to, że nasza maszyna jest najwydajniejszym tego typu urządzeniem w Polsce i jedynym w pierwszej setce globalnego zestawienia. „Zeus” wykorzystywany jest np. do obliczeń w pracach nad fizyką wysokich energii, a także do skomplikowanych operacji z chemii, biologii czy nanotechnologii. Szkolenia dla wszystkich AGH Electrical Engineering and Computer Sciences Students’ Club Kraków zaprasza na cykl otwartych szkoleń „Soft Skills Academy”. Odbywać się będą one od 6 do 9 grudnia w Krakowie. Będą to darmowe zajęcia z zakresu zdolności interpersonalnych, zwanych umiejętnościami miękkimi, czyli z komunikacji, pracy w grupie, autoprezentacji i negocjacji. Na szkolenia zaproszeni są wszyscy, którzy chcą podnieść swoje szanse na wymagającym rynku pracy oraz świadomie kształtować swoją karierę. Zajęcia poprowadzą profesjonaliści z Centrum Karier – Ośrodka Monitorowania Kadry Zawodowej AGH, wyszkoleni trenerzy organizacji EESTEC oraz prelegenci z firm zewnętrznych. Wykłady zostaną uzupełnione warsztatami nastawionymi na praktyczne zastosowanie zdobytej wiedzy. Pierwsza edycja projektu odbyła się rok temu w Belgradzie i cieszyła się ogromnym zainteresowaniem studentów. Stała się 4 BIS - listopad 2010 przez to wizytówką serbskiego EESTEC-u. Więcej na www.eestec.agh.edu.pl. Pociąg do filmu 4 grudnia w Budapeszcie po raz piąty odbędzie się Międzynarodowy Festiwal Filmów Kolejowych. W trakcie imprezy przeprowadzony zostanie konkurs na najlepszy obraz. Prace będą oceniane w czterech kategoriach. Pierwszą z nich jest BAHNDOCU – odnosi się do dokumentów opowiadających o kolei dziś bądź w przeszłości, do techniki, konstrukcji, tradycji pracy przewoźników. BAHNMOVIE toz kolei kategoria, do której należeć będą filmy związane z tematyką pociągów, włączając w to prezentacje firm kolejowych i spoty reklamowe. BAHNKUST – artystyczne spojrzenie na tematy związane z tą kolejnictwem, włącznie z filmami animowanymi. RAILWAY & ENVIRONMENT to relacje na temat obecności kolei w otoczeniu. W tym roku do finału zakwalifikował się film Michała Bisa (studenta pierwszego roku WGGiOŚ) i Konrada Dudka. Przedstawia on pracę lokomotyw SU45 na linii D29-68 (Stalowa Wola Rozwadów – Lublin). Film można zobaczyć w serwisie 1435.pl. STOP dla dymka! Nowe przepisy ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu zawierają listę miejsc, w których będzie obowiązywał całkowity zakaz palenia. Wśród nich znalazły się restauracje, uczelnie, przystanki autobusowe, szpitale, szkoły, teatry, kina oraz inne pomieszczenia użytku publicznego. Osoby, które zakaz złamią, zapłacą mandat wysokości do 500 zł, który wypisze funkcjonariusz Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Jedynym miejscem, gdzie będzie można „pójść na dymka”, będą palarnie – odrębne, wentylowane pomieszczenia. Czy zakaz to dobry pomysł? Więcej na ten temat w numerze grudniowym. fot. KSAF AGH, Piotr Nosek aktualności Sportowe sukcesy studentów AGH Sezon 2009/2010 można na kartach historii Akademickiego Związku Sportowego AGH zapisać jako udany. Po raz kolejny nasza uczelnia zwyciężyła w klasyfikacji końcowej w MLA.W dalszym ciągu utrzymujemy się w czołówce polskich uczelni wyższych, o czym świadczy wysokie, siódme miejsce w generalnej klasyfikacji AMP. Jakimi osiągnięciami z ubiegłego sezonu możemy się pochwalić? Magdalena Żaba Badminton, biegi przełajowe, brydż, kolarstwo górskie, pływanie, siatkówka oraz wspinaczka sportowa to dyscypliny, w których stawaliśmy na podium w Akademickich Mistrzostwach Polski.Zobaczmy, co sportowcy z naszej uczelni osiągnęli w wymienionych konkurencjach. Wspinaczka sportowa W ubiegłym sezonie finał wspinaczki odbył się w Katowicach, tam też w dniach 18-20 kwietnia najlepsi zawodnicy z całej Polski walczyli o najwyższe laury. Wśród nich nie zabrakło przedstawicieli AGH, w których widziano faworytów. Słuszność tego twierdzenia nasi sportowcy potwierdzili, zdobywając drużynowo złoty medal w klasyfikacji generalnej. Indywidualnie w zawodach na czas srebrny medal wywalczył Maciej Kalita, który jednocześnie zajął trzecie miejsce w konkurencji „na trudność”. W klasyfikacji uczelni technicznych poza Maciejem Kalitą medale wywalczyli także: Mikołaj Suwada i Bartosz Zasadny. Biegi przełajowe Doskonale spisali się również zawodnicy w finale AMP w biegach przełajowych, który odbył się w Łodzi w dniach 9-10 kwietnia. Męska reprezentacja AGH w składzie: Ł. Augustyn, M. Broniatowski, G. Dela, J. Latała, M. Piasecki, K. Piech, R. Snochowski, J. Woźniak, P. Wszołek wywalczyła drużynowo złoty medal w biegu na dystansie 6 km w klasyfikacji generalnej, jednocześnie wygrywającw klasyfikacji uczelni technicznych. Indywidualnie najlepiej spisał się Jakub Woźniak, który w tym samym biegu zdobył złoty medal w kategorii uczelni technicznych. Kolarstwo górskie Występ sportowców z AGH w AMP w kolarstwie górskim był znakomity. Zawody rozegrano w Chełmie w dniach 21-23 maja. Jak co roku, dla zawodników najważniejsza była rywalizacja drużynowa, w której mężczyźni w składzie: R. Bogacki, M. Jemioło, A. Miazga, D. Miś, R. Pietruszka, J. Szczepański i W. Wantuch wywalczyli złoty medal w klasyfikacji uczelni technicznych. Tym samym wyprzedziliśmy bardzo mocny zespół z Politechniki Białostockiej (srebro), jak itradycyjnych rywali – drużynę z Politechniki Śląskiej (brąz).W generalnej klasyfikacji uczelni wyższych AGH zajęła wysokie,drugie miejsce. Równie dobrze spisały się panie (B. Kalemba, D. Radomańska, M. Ryłko i J. Szombiersk), które zdobyły drużynowo srebrny medal w kategorii uczelni technicznych. Występ ten był jednym z najlepszych w historii AMP w tej dyscyplinie. Pływanie Warszawa była gospodarzem AMP w pływaniu, które odbyły się w dniach 23-25 kwietnia. Znakomite występy pływaków zaowocowały 26 krążkami. Drużyna kobiet w składzie: N. Borek, A. Cisowska, K. Kowalczyk, J. Mózgowska oraz J. Piechocka uplasowała się na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej. Natomiast reprezentacja męska w składzie: P. Jachowicz, M. Klupa, S. Krawczyk, K. Wilk i J. Zych ostatecznie zajęła wysokie, trzecie miejsce w klasyfikacji łącznej. Oba zespoły – żeński i męski wygrały drużynową klasyfikację uczelni technicznych. Złote medale w kategorii open powędrowały indywidualnie do Natalii Borek, Jagody Piechockiej (w dwóch konkurencjach) oraz do Aleksandry Cisowskiej, Katarzyny Kowalczyk i Jagody Mózgowskiej. Spośród panów złoty medal indywidualnie zdobył Piotr Jachowicz. Siatkówka Po raz kolejny we Wrocławiu w ramach siatkarskich AMP zmierzyły się najlepsze żeńskie drużyny z całej Polski. W tym gronie znalazły się również zawodniczki AZS AGH: J. Chochorowska, G. Gasidło, M. Mokrzycka, A. Nowak, A. Olszonowicz, S. Rusinek, J. Rzepka, P. Stojek, N. Środa, K. Tokarczyk oraz M. Żaba. Podczas trzydniowego turnieju siatkarki powtórzyły ubiegłoroczny sukces, zdobywając srebrny medal w kategorii uczelni technicznych. W klasyfikacji generalnej uplasowały się na piątym miejscu. Badminton Reprezentacja AGH na AMP w Badmintonie zdobyła złoty medal w klasyfikacji uczelni technicznych orazszóste miejsce w klasyfikacji generalnej. Zawodyrozegrano w dniach 23-25 kwietnia na hali SWFiS AGH. W turnieju wzięło udział prawie 150 zawodników z 16 uczelni wyższych z całej Polski. W reprezentacji AGH wystąpili: E. Łach, K. Neska, K. Płonka, A. Domagała, K.Apostolik, T. Urbanik, R. Gałek i P. Wyszkowski. Brydż sportowy W dniach 11-13 grudnia 2009 we Wrocławiu odbyły się Akademickie Mistrzostwa Polski w Brydżu Sportowym. Wystartowało w nich 164 zawodników z 34 uczelni wyższych. AGH reprezentowali: M. Holeksa, B. Igła, G. Sikorski, G. Andrzejowski, J. Naruszewiczi M. Jarosz. Zacięta rywalizacja trwała do ostatniego rozdania. W ostatecznej klasyfikacji zawodnicy AGH uplasowali sięna czwartym miejscu, natomiast w klasyfikacji uczelni technicznych stanęliśmy na najniższym stopniu podium. Opisane sukcesy napawają dużym optymizmem przed kolejnym sportowym sezonem AZS AGH. Życzymy siatkarzom,aby ponownie dołączyli do grona najlepszych drużyn akademickich w Polsce.W ubiegłym roku niestety dośćszybko odpadli z rywalizacji na hali, jak i z zawodów na plaży. Równieżw futsalu mocna konkurencja nie pozwoliła naszym piłkarzom na awans do finału AMP. Wierzymy, że wszystko, co najlepsze, dopiero przed nami. Trzymamy kciuki za nowe dyscypliny i nowych zawodników. Najważniejsze jednak jest to, aby idea zawodów sportowych i rywalizacji w duchu fair-playstale towarzyszyła zmaganiom zawodników. Serdecznie gratulujemy wszystkim medalistom oraz ich trenerom i życzymy dalszych sukcesów. BIS - listopad 2010 5 aktualności AGH potęgą polskiego badmintona Trzydziestopięcioletnia historia klubu AZS AGH oraz ponad dwudziestoletnistaż w ekstraklasie badmintona zobowiązują do godnej rywalizacji w najbardziej prestiżowych imprezach sportowych. Dlatego, już od początku nowego sezonu, nasi zawodnicy wytoczyli ciężkie działa, gromiąc swoich rywali w Mistrzostwach Polski Klubów AZS. Magdalena Żaba Ciężka praca jest kluczem do sukcesu – dobrze o tym wiedzą badmintoniści AGH, którzy pod okiem trenera Krzysztofa Hodura wylewają siódme poty na treningach.Wiele osób pracuje na powodzenie zawodników, najważniejsza jest jednak indywidualna determinacja sportowców, która prowadzi do osiągania dobrych rezultatów. Najlepszy klub w Polsce W dniach 22-24 października na hali SWFiSodbyły się Mistrzostwa Polski Klubów AZS w badmintonie. W rozgrywkach wzięło udział ponad 80 zawodniczek i zawodników z całej Polski. Drużyna AGH zwyciężyła aż w dwóch klasyfikacjach generalnych, a w jednej zajęła drugą pozycję. Najlepsi okazaliśmy się również w klasyfikacji seniorów, wyprzedzając AZS UWM Olsztyn oraz AZS UW Warszawa. Kolejne zwycięstwo odnieśliśmy w kategorii juniorów, wygrywając z drużyną 6 BIS - listopad 2010 Spartakus Niepołomice oraz UKSB Milenium Warszawa. W klasyfikacji uczelni wyższych wyprzedził nas tylko Uniwersytet Warmińsko-Mazurski z Olsztyna. Trzecie miejsce zajął Uniwersytet Warszawski. 12 miejsc na podium Aż 12 razy zajmowaliśmy miejsca w strefie medalowej.Pierwszą lokatęw grze pojedynczej mężczyzn wywalczył Hubert Pączek. Temu zawodnikowi przypadło również złoto w parze z Maciejem Piekło w grze podwójnej. Panie zajęły dwa drugie miejsca. W grze pojedynczej – Dominika Guzik-Płuchowska oraz w grze podwójnej – Barbara Kulanty i Katarzyna Wójcik. Na najniższym stopniu podium stawaliśmy osiem razy. W grze podwójnej mężczyzn: Dariusz Janik i Wojciech Poszelężny. W grze mieszanej: Karolina Neska i Robert Gałek oraz Barbara Kulanty i Maciej Piekło. W grze pojedyn- czej juniorów: Damian Malski i Mariusz Kabat. W grze podwójnej juniorów: Mariusz Kabat i Mateusz Leśniak oraz Damian Malski i Marcin Kalitka. W grze podwójnej juniorek: Dominika Dybał i Kamila Nowak. Zakończone mistrzostwa to dopiero przedsmak prawdziwych emocji, które czekają na badmintonistów w dalszej części sezonu. Liczymy na kolejne, dobre wieści spod siatki. Życzymy powodzenia! fot. Paweł Bobrowski aktualności Nie od dziś wiadomo, że najlepszą bazą mieszkaniową dla studentów naszej uczelni jest MS. Ciągłe podnoszenie standardu budynków sprawia, że do lamusa odchodzą już anegdoty o ciężkim, studenckim życiu. Miasteczko Studenckie dosłownie przeobraża się na naszych oczach. W budowlanym kurzu przekształca się w kampus o europejskim standardzie. O owych zmianach rozmawialiśmy z dyrektorem MS AGH mgr inż. Radosławem Serwickim oraz z zastępcą dyrektora Miasteczka Studenckiego ds. rozwoju mgr inż. Grzegorzem Królem. Olimp – miejsce, w którym mieszkają bogowie Starsi studenci pamiętają jeszcze czasy, w których życie w DS-1 Olimp było powodem wielu niezapomnianych wrażeń. Akademik ten już dawno ma za sobą okres świetności. – Kiedy dostałam się na pierwszy rok studiów, przypadło mi miejsce w Olimpie. W pierwszych tygodniach czułam się jakby wylano mi na głowę kubeł zimnej wody. Z dala od domu, w dziesięcioosobowym składzie, szybko musiałam nauczyć się żyć we wspólnocie. Wcześniej miałam własny pokój, a tu musiałam dostosować się do reszty współmieszkańców. Najgorsza była łazienka: dwie umywalki i prysznic, który się ciągle zapychał – to była prawdziwa masakra. Pamiętam, jak raz koleżance podczas kąpieli odpadła rączka od natrysku. Mieliśmy wtedy małą powódź w całym składzie – opowiada Magda z V roku. Opowieści o fatalnym stanie tego akademika są już nieaktualne. Całkowicie wyłączony z użytku Olimp przechodzi właśnie gruntowny remont. Jest kolejnym, po Arkadii i Itace, akademikiem, w którym „składy” zamienione zostaną na dwuosobowe pokoje z łazienkami. Wyposażenie każdego z nich obejmie nowe meble i lodówki. Budynek został też w całości ocieplony, co zapewne przypadnie do gustu wszystkim kochającym ciepło studentom. Niestety prace nie idą zgodnie z planem. Choć rozpoczął się kolejny rok akademicki, a studenci tłumnie zjechali do Krakowa, budynek dalej jest wyłączony z użytku. – Szkoda, że remont tak się przedłużył. Miałem nafot. KSAF AGH, Przemysław Lisowski Czas na remont Rozpoczął się nowy rok akademicki, nie doczekaliśmy się jednak zakończenia wszechobecnych remontów. Na Miasteczku Studenckim nadal dużo się dzieje. Zewsząd dobiegają odgłosy prac remontowo-budowlanych. W najbliższym czasie czeka nas wiele zmian, bo przy dźwiękach młotka i betoniarki nasza studencka przestrzeń jeszcze bardziej się przeobrazi. Kamila Buczyńska dzieję, że już w tym roku będzie można skorzystać z nowego budynku. Ciekaw jestem, jaki wpływ miało to na tegoroczne kwaterowanie. Ja na szczęście dostałem miejsce w akademiku, ale stojąc w kolejce słyszałem, że przez to opóźnienie wielu ludzi zostało bez dachu nad głową. Ciężko jest mi wyobrazić sobie sytuację, w której „na szybko” musiałbym we wrześniu szukać mieszkania w Krakowie. O finansowych konsekwencjach takiego położenia nawet nie wspomnę – opowiada Piotrek z III roku. Taka sytuacja to spore utrudnienia podczas kwaterowania studentów. Remont budynku jest równoznaczny z utratą 720 miejsc. O to, jak długo jeszcze potrwa renowacja, spytaliśmy dyrektora MS AGH mgr inż. Radosława Serwickiego. – Gmach domu studenckiego Olimp podlega obecnie intensywnym pracom prowadzonym przez firmę budowlaną. Optymistyczny scenariusz zakłada, że akademik zostanie oddany do naszej dyspozycji na przełomie roku kalendarzowego. Wtedy serdecznie zaprosimy wszystkich studentów do korzystania z tego obiektu – twierdzi dyrektor MS AGH mgr inż. Radosław Serwicki. – Podniesie się standard pokoi. Będą one dwuosobowe. Przebudowa dotychczas funkcjonujących w Olimpie „składów”, złożonych z dwóch pokoi dwuosobowych i takiej samej liczby pokoi trzyosobowych, jest zgodna z oczekiwaniami studentów. Sprawa ta była konsultowana z samymi zainteresowanymi, rozmawialiśmy m.in. z Uczelnianą Radą Samorządu Studentów. Obecnie żacy chcą atrakcyjnej bazy noclegowej. Podczas tej modernizacji tracimy 20% miejsc, ale za to zyskujemy budynek o wysokim standardzie, w którym studenci będą chętnie mieszkać. Ważne jest też to, że po remoncie Olimp będzie mógł bez ograniczeń funkcjonować nawet kilkanaście lat – opowiada dyrektor Serwicki. Sportowe miasteczko Nie tylko warunki mieszkaniowe ulegają poprawie na Miasteczku Studenckim. Władze postanowiły zadbać o naszą kondycję fizyczną. Dlatego też, sąsiadujące z Olimpem boisko piłkarskie przejdzie gruntowny remont. Dotychczasowe, ze względu na swoje rozmiary, było niezbyt praktyczne. Potrzebna była zgrana 22-osobowa drużyna i dobra kondycja, aby w tę i z powrotem pokonywać murawę. Zła pogoda powodowała, że mecze zamieniały się w błotne zapasy, bo wydeptana trawa niechętnie wchłaniała wodę. Mamy dobre informacje dla wszystkich fanów BIS - listopad 2010 7 aktualności sąsiadujących z Miasteczkiem. Szacujemy, że takich „nielegalnych” pojazdów może być nawet 20% – wylicza mgr inż. Grzegorz Król. Najlepszym rozwiązaniem byłaby budowa parkingu podziemnego. Niestety, mimo zainteresowania władz takim rozwiązaniem, nie ma miejsca, w którym mógłby powstać taki obiekt. Czas pokaże, jakie rozwiązania zostaną wprowadzone, aby ułatwić życie studentom i pracownikom uczelni. futbolu – nowe boisko będzie miało sztuczną nawierzchnię. Rozgrywki będą się toczyć do późnych godzin wieczornych, gdyż zostanie zamontowane dodatkowe oświetlenie. – Napotkaliśmy drobne problemy geologiczne, ale wszystko jest na dobrej drodze. Już niedługo studenci zyskają obiekt wyposażony w sztuczną nawierzchnię, oświetlenie oraz trybuny dla kibiców. Obok murawy powstaną również szatnie – twierdzi dyrektor Serwicki. To jednak nie koniec zmian. – Chcemy dalej odświeżać sportową infrastrukturę na Miasteczku Studenckim. W kolejce czekają boiska do siatkówki i koszykówki – zapewnia dyrektor Serwicki. Modernizacja tych obiektów zapewne uszczęśliwi wielu kochających sport studentów. Patrz, jak jedziesz! Coraz więcej studentów ma własny samochód. Auto jest „oczkiem w głowie” wszystkich zmotoryzowanych. Nie dziwi więc to, że każdy pragnie parkować jak najbliżej własnego akademika. Niestety, nie jest to takie proste, gdyż miejsc parkingowych na Miasteczku nie przybywa. Problem z parkowaniem nasila się w piątki, gdy na uczelnię zjeżdżają dodatkowo studenci zaoczni. – Strasznie irytuje mnie sposób, w jaki studenci podchodzą do przepisów ruchu drogowego na terenie kampusu. Parkują gdzie popadnie, łamiąc wszelkie zasady. Często pokonanie labiryntu zaparkowanych samochodów wymaga wyjątkowych zdolności i dużej cierpliwości – mówi Tomek z IV roku. Stracone nerwy i czas poświęcony na wyjazd z Miasteczka Studenckiego to nie jedyne problemy. Kasia z III roku przekonała się o kolejnym osobiście. – Zaparkowałam prawidłowo w zatoczce przy ulicy Rostafińskiego. Niestety nie uchroniło mnie to przed zarysowaniami na moim samochodzie – opowiada studentka. Na szczęście władze dostrzegły problem. Zastępca dyrektora Miasteczka Studenckiego ds. rozwoju mgr inż. Grzegorz Król wyjaśnia, w jaki sposób będzie funkcjonowała strefa parkowania na kampusie. – W tym roku akade- 8 BIS - listopad 2010 mickim, tak jak i w poprzednim, obowiązywać będą identyfikatory dla pojazdów. Aby poruszać się swoim samochodem po terenie kampusu trzeba złożyć odpowiedni wniosek i otrzymać stosowny identyfikator. Przez to właściciel pojazdu zobligowany jest do przestrzegania zasad ruchu drogowego na terenie Miasteczka Studenckiego, a szczególności do parkowania wyłącznie w miejscach wyznaczonych. Aby dodatkowo „odzyskać” część miejsc parkingowych, myśli się nad kolejnymi rozwiązaniami. Jednym z nich jest całkowite zamknięcie terenu należącego do Miasteczka Studenckiego. – Rozważamy zamknięcie strefy wokół akademików. Powstałyby bramki na ulicy Rostafińskiego i Tokarskiego, pozwalające wjechać na teren Miasteczka tylko niektórym samochodom. Chcielibyśmy, aby studenci nie odbierali takiego działania jako ingerencji i kolejnego utrudnienia. Liczymy na to, że po zastosowaniu bramek liczba miejsc parkingowych wzrośnie. Stanie się tak, ponieważ znikną pojazdy nieupoważnione do zajmowania miejsc na terenie kampusu. Dotarły do nas informacje, że w strefie parkingowej przeznaczonej dla studentów parkują również mieszkańcy budynków Co przyniesie przyszłość? Widząc zachodzące na Miasteczku Studenckim zmiany, można być optymistą. Stan infrastruktury sportowo-mieszkaniowej nieustannie się poprawia. Powstają kolejne rozwiązania, które ułatwiają życie na terenie MS AGH. Już niedługo w wyremontowanym Olimpie zamieszkają nowi studenci. Będzie można spędzać czas na świeżym powietrzu, korzystając z zaplecza sportowego. Również proces kwaterowania zostanie usprawniony. – Chcemy poprawić funkcjonalność systemów zarządzania domami studenckimi. Planujemy, by mieszkańcy akademików sami mogli poprzez stronę internetową kontaktować się z administracją. Dobrym rozwiązaniem byłby system monitorowania wolnych miejsc w domach studenckich, taki do którego dostęp mieliby sami zainteresowani. Dzięki temu żacy byliby na bieżąco z informacjami o liczbie miejsc, mieliby wgląd w terminy kwaterowania i mogliby rezerwować takie obiekty jak np. sala klubowa czy pralnia – informuje dyrektor Serwicki. Wszystko to sprawia, że Miasteczko Studenckie to naprawdę dobry wybór. Tym, którzy już mieszkają na Miasteczku radzimy w pełni z tego korzystać. Natomiast studentów, którym nie udało się otrzymać miejsca w domu studenckim zachęcamy do ponownego starania się o nie. W końcu mieszkanie w akademiku jest dla wielu spełnieniem dziecięcych marzeń. fot. KSAF AGH, Przemysław Lisowski aktualności Zgodnie z prawem, status studenta tracimy w dniu obrony pracy dyplomowej. Również wtedy (lub nawet wcześniej, przy rejestracji pracy) jesteśmy zobowiązani do oddania legitymacji. Nie mamy już uprawnień do ulg na przejazdy komunikacją miejską i krajową oraz zniżek w kinach, teatrach, muzeach, itp. Dla przykładu, studencki bilet miesięczny w Krakowie na wszystkie linie tramwajowe i autobusowe kosztuje 47 zł, a bilet normalny aż 94 zł. Winna reforma Problem rozpoczął się w momencie wprowadzenia trójstopniowego systemu studiów. O ile „zabieranie” legitymacji jest zrozumiałe i w pełni uzasadnione w przypadku absolwentów studiów jednolitych magisterskich lub drugiego stopnia, o tyle sytuacja osób kończących pierwszy stopień wzbudza wątpliwości. W momencie, gdy absolwent deklaruje chęć wzięcia udziału w rekrutacji na studia drugiego stopnia, do jego teczki wkładana jest legitymacja, którą musiał oddać w dniu obrony pracy dyplomowej. Następnie, po rozpoczęciu nauki na drugim stopniu, otrzymuje tę samą legitymację (często musi jeszcze za nią zapłacić). Przez kilka tygodni lub nawet miesięcy młody człowiek nie ma prawa do ulg. Tak jest oficjalnie. A jak jest naprawdę? Student potrafi Dawniej sposobem na „zatrzymanie” zniżek było podbicie dokumentu za pomocą orzełka znajdującego się na monecie. Dziś studenci z całej Polski w ostatnim semestrze studiów licencjackich bądź inżynierskich „gubią legitymacje”. Wyrabiają sobie nowe, które składają w dziekanatach w dniu obrony, a w okresie „zawieszenia” korzystają z dokumentów, które „zgubili” (wszak według pieczątki, a raczej naklejki, są one ważne do 31 marca lub do 31 października). – Czuję się jakbym grał w filmie Stanisława Barei. Tak nie powinno być – oburza się Mateusz z III roku WIMiR. – Wyrobiłam sobie drugą legitymację w ostatnim semestrze studiów licencjackich, bo uważam, że ta sytuacja jest absurdalna. Przestaję być studentką na miesiąc i z tego powodu mam tracić ulgi? Czuję się moralnie fot. KSAF AGH, Michał Kopeć Legitymacje – czy ważne przez wakacje? Tajemnicą poliszynela jest to, że studenci kończący studia pierwszego stopnia masowo gubią legitymacje. Aby zachować ulgi, wielu jest w stanie posunąć się do łamania prawa. Jak osądzić takie działanie? Wojciech Skibiński usprawiedliwiona – mówi studentka WH, która pragnie zachować anonimowość. Ważne terminy Zgodnie z przepisami, student ostatniego semestru zobowiązany jest złożyć pracę dyplomową w dziekanacie do 30 czerwca w przypadku studiów licencjackich, bądź do 31 stycznia na studiach inżynierskich. Jeśli tego nie uczyni, zostaje skreślony z listy. Od dnia zarejestrowania pracy, student ma 3 miesiące na jej obronienie. W przypadku przyszłych inżynierów sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Muszą zamknąć sesję, obronić pracę i jeśli wyrażą taką chęć – przejść proces rekrutacji na studia drugiego stopnia. Wszystko to dzieje się w bardzo krótkim czasie. W związku z tym, rektor AGH prof. dr hab. inż. Antoni Tajduś wydał zalecenie dla dziekanów, aby studenci kończyli siódmy semestr na początku grudnia (dając tym samym czas na ewentualną sesję poprawkową). Konsekwencją takiej decyzji są często wykłady trwające ponad dwie godziny, jednak „coś za coś”. Działania rządu Trzeba powiedzieć wprost – posługiwanie się legitymacją studencką i tym samym korzystanie z ulg w momencie, kiedy nie przysługują, jest działaniem niezgodnym z prawem. Aby przeciwdziałać tej dziwnej sytuacji, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wyszło naprzeciw oczekiwaniom studentów i opracowało nowelizację ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym”, której pierwsze czytanie odbyło się na plenarnym posiedzeniu Sejmu 6 października 2010 roku. W myśl tego dokumentu studenci mają zachowywać legitymację, a tym samym prawo do ulg do 31 października roku, w którym odbyła się obrona pracy dyplomowej (jednak nie dłużej niż do 26 roku życia). Od 1 stycznia 2011 przywrócona studentom będzie również 51% zniżka na przejazdy PKP. Niestety, jeśli ustawa zostanie w Sejmie przegłosowana, to wejdzie w życie dopiero po obronie prac dyplomowych tegorocznych absolwentów studiów pierwszego stopnia. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne roczniki już nie będą „zmuszane” do łamania prawa. BIS - listopad 2010 9 aktualności wszystkim pod kątem estetyki i pomysłowości urządzenia pokoju. Wystrój pomieszczenia nie może jednak w żadnym punkcie naruszać regulaminu MS. Odpadają więc obrazy przybite do ścian czy porozkręcane meble. Warto pamiętać, że jury (jak co roku) będzie miało na uwadze różnicę pomiędzy standardami poszczególnych akademików. Nie ma znaczenia czy ktoś mieszka w nowo wyremontowanym budynku, czy też takim, który czasy świetności ma już dawno za sobą. Wszyscy mają równe szanse! Oceniana będzie głównie inwencja mieszkańców pokoju, niezależnie od jego pierwotnego stanu. Spośród nadesłanych zgłoszeń do finału przejdzie sześć pokojów, które uzyskają największą liczbę punktów (każdy członek jury będzie punktował dane pomieszczenie w zakresie 0-10). Jury odwiedzi pokoje finalistów i oceni je w pięciu kategoriach: ogólne wrażenie, funkcjonalność, estetyka, pomysłowość, detale. Może to właśnie Twoje mieszkanko zostanie ocenione najlepiej? Pokaż Swoje Wnętrze! Chciałbyś mieszkać w akademiku za darmo? To możliwe! Wystarczy, że weźmiesz udział w trzeciej edycji konkursu Pokaż swoje wnętrze i udowodnisz, że to właśnie Ty masz najładniejszy pokój na całym Miasteczku Studenckim. Paulina Depczyńska Któż z nas nie lubi przebywać w ładnych pomieszczeniach. W akademikach studenci spędzają dużą część swojego życia i nie bez znaczenia jest to, jak wyglądają ich pokoje. Niewiele można poradzić na odrapane meble i niewielki metraż, ale stworzenie niezwykłej atmosfery i klimatu jest tylko kwestią chęci. Trochę papieru, świeczek, taśmy klejącej i już mamy górską chatę albo amazońską dżunglę (takie pokoje naprawdę się zdarzały w poprzednich edycjach konkursu). Możliwości są niemal nieograniczone. O co chodzi? Konkursowi Pokaż Swoje Wnętrze przyświeca przede wszystkim idea, że pokój w akademiku może być naprawdę ładny – wystarczy tylko o niego zadbać i wykazać się odrobiną pomysłowości. Warto poświęcić kilka wieczorów na upiększenie swoich czterech kątów i cieszyć się niepowtarzalnym wystrojem pokoju. Przy okazji można wygrać cenne nagrody! Zdobywcy pierwszego miejsca przez trzy miesiące będą mieszkać w akademiku zupełnie za darmo! Pozostali laureaci będą mogli liczyć odpowiednio na dwa i jeden miesiąc zwolnienia z opłat za pokój. Dodatkowo dla laureatów oraz osób z wyróżnionych pokoi przewidziane są nagrody rzeczowe. 10 BIS - listopad 2010 Jak to działa? W konkursie może wziąć udział każdy mieszkaniec akademika, który jest równocześnie studentem Akademii Górniczo-Hutniczej. Wystarczy przesłać od 4 do 6 dobrej jakości zdjęć swojego pokoju na adres [email protected]. Jury, w którego skład wejdą przedstawiciele władz uczelni, Miasteczka Studenckiego AGH, BIS-u, URSS-u, KSAF-u oraz profesjonalny projektant wnętrz, będzie oceniać zdjęcia przede Fragment regulaminu – Przepisy Dotyczące Prac Każdy uczestnik powinien nadesłać od 4 do 6 fotografii. Fotografie należy nadsyłać na Konkurs za pomocą poczty elektronicznej (w załączniku), na adres [email protected] w tytule wiadomości wpisując „Zgłoszenie”. Organizator zastrzega sobie prawo do wyłączenia z udziału w Konkursie prac o niskiej jakości technicznej. Fotografie muszą być kolorowe. W treści maila należy wpisać imię i nazwisko nadawcy, kierunek, wydział i rok studiów, adres zamieszkania (nazwa akademika, numer pokoju), Co i kiedy? Czasu może nie jest zbyt dużo, ale zdążycie przygotować swój pokój do konkursu. Zdjęcia należy wysyłać do 10 stycznia 2011 roku. Trzeba pamiętać, że najlepsze pokoje zostaną odwiedzone przez członków Jury, więc należy dbać o wszystkie dekoracje aż do rozwiązania konkursu, które ostatecznie nastąpi w marcu. Na uroczystym spotkaniu zwycięzcom zostaną wręczone nagrody i dyplomy. Wszelkie niezbędne informacje znajdują się na stronie internetowej www.bis.agh.edu.pl/wnetrze oraz w regulaminie konkursu dostępnym na tej witrynie. O przebiegu konkursu będziemy informować w kolejnych wydaniach naszego miesięcznika. Z niecierpliwością czekamy na zgłoszenia. Zawalczcie o pokojową nagrodę! Może to właśnie Wasze pomysły zachwycą Jury? telefon. Nadesłanie zdjęć jest równoznaczne ze zgodą na ich nieodpłatne rozpowszechnianie i wykorzystanie przez Organizatorów Konkursu. Fotografowane pokoje nie mogą mieć wprowadzonych żadnych zmian, na które nie zgadza się administracja budynku. W Konkursie mogą brać udział jedynie te prace, które nie zostały nigdzie publikowane, ani nie brały udziału w żadnym konkursie. Organizator zastrzega sobie prawo do dyskwalifikowania prac nie spełniających wymienionych wyżej wymogów. Organizator nie zwraca prac biorących udział w Konkursie, prac zdyskwalifikowanych jak również z niego wyłączonych. fot. KSAF AGH, Dorota Zalitacz aktualności aktualności Wielki Kraków Kraków to historyczne miasto, które co rusz odkrywa przed nami fragmenty swej historii. Ostatnie pół roku obfitowało w wyjątkowe otwarcia muzeów i galerii. Najwyższy czas je odwiedzić! Jan Graczyński Po blisko czterech latach remontu udostępniono zwiedzającym Galerię Sztuki Polskiej w Sukiennicach oraz z niecierpliwością wyczekiwane Podziemia Rynku Głównego. Kraków to jednak nie tylko rynek. W starych zakładach przemysłowych na Podgórzu otworzono Fabrykę Schindlera.Muzeum to poświęcone jest okresowi okupacji hitlerowskiej i historii krakowskich Żydów. Na Kazimierzu oddano ostatecznie kwartał św. Wawrzyńca, w którym swoją siedzibę ma Muzeum Inżynierii Miejskiej. Kazimierz i Podgórze, rozdzielone Wisłą, połączyła kładka Bernadka, nazwana też już kładką miłości. Kraków to magiczne miasto z długą i wspaniałą historią, którą warto poznawać w każdej wolnej chwili. Stare malarstwo w nowych Sukiennicach Po czteroletnim remoncie udostępniono zwiedzającym Galerię Sztuki Polskiej XIX wieku. Podczas remontu gruntownie odrestaurowano sale i przystosowano je do potrzeb osób niepełnosprawnych. Dawna ekspozycja została zmodyfikowana.Wprowadzono elementy malarstwa religijnego, a oś muzeum wyznacza teraz „Czwórka” Józefa Chełmońskiego i „Pochodnie Nerona” Henryka Siemiradzkiego. Drugi z obrazów tymczasowo został zastąpiony „Hołdem Pruskim” Jana Matejki (jednak powróci do Sukiennic na początku 2012 roku). W galerii wprowadzono też nowoczesne rozwiązania multimedialne, dzięki którym możemy obejrzeć obrazy z bliska i poznać ich historięSą tu zgromadzone dzieła największych polskich i zagranicznych malarzy, m.in. Jana Matejki, Piotra Michałowskiego czy Jacka Malczewskiego. Władze Galerii powołały ambasadorów, których zadaniem jest jej popufot. KSAF AGH, Jan Graczyński laryzacja. Wśród nich znalazły się znane osobistości kultury, nauki i sztuki, m.in. Rektor Akademii Górniczo-Hutniczej – Antoni Tajduś. W pierwszych trzech dniach Nowe Sukiennice bezpłatnie odwiedziło 10 tysięcy osóbObecnie za darmo można odwiedzić galerię w każdą niedzielę. Podziemny Rynek Podczas remontu płyty Rynku Głównego natrafiono na skrywane pod ziemią fragmenty średniowiecznych budowli. Po pracach adaptacyjnych stworzono na obszarze czterech tysięcy metrów kwadratowych i ponad cztery metry pod powierzchnią jeden z największych i najpiękniejszych placów naszego kontynentu, unikatowy pod względem ekspozycyjnym i poznawczym park archeologiczny. Podstawą multimedialnej ekspozycji stały się pozostałości najstarszych świeckich budowli Krakowa wraz ze średniowiecznymi brukami, z odsłoniętymi murami Małej Wagi, Wielkiej Wagi i całego ciągu Kramów Bogatych. Podziemia Rynku niesą zwykłym muzeum, to miejsce w pełni multimedialne, w którym historia prezentowana jest obrazem i dźwiękiem. O każdym fragmencie ekspozycji możemy dowiedzieć się czytając informacje lub oglą- dając filmy na dziesiątkach ekranów i projektorów. Do największych atrakcji multimedialnych należy ekran parowy umieszczony zaraz przy wejściu i projektory hologramów trójwymiarowych, na których można zobaczyć prezentowane rekonstrukcje dawnych budowli na Rynku. W ciągu 30 dni od udostępnienia Podziemi Rynku dla zwiedzających, miejsce to odwiedziło już ponad 30 tysięcy osób. Każdy student chcący odwiedzićmuzeum powinien przygotować 10 złotych na bilet ulgowy. Fabryka Oskara Schindlera Muzeum powstało w budynkach dawnej fabryki emalii, która rozpoczęła swoja działalność w 1937 roku. Historia zakładu jest wyjątkowo długa i skomplikowana. W murach dawnej fabryki powstało muzeum przedstawiające losy miasta i mieszkańców w czasie okupacji niemieckiej (1939 – 1945). Wystawa jest opowieścią o Krakowie i losach jego polskich i żydowskich mieszkańców w czasie II wojny światowej. To także historia Niemców okupujących Kraków. Na ekspozycji polityka i wojna przeplatają się z codziennością, a życie prywatne z tragedią, która dotknęła cały świat. BIS - listopad 2010 11 aktualności Postacią najważniejszą dla muzeum jest Oskar Schindler, który jako niemiecki agent i przedsiębiorca posiadający fabrykę emalii, uratował ponad tysiąc osób. Jego bohaterski czyn upamiętnia muzealny gabinet, w którym znajduje się symboliczna „arka ocalonych” stworzona z tysięcy garnków, podobnych do tych produkowanych przez jego pracowników w czasie wojny. Miejsce to przyciąga turystów z całego świata, chcących poznać historię fabryki i Oscara Schindlera(rozsławionego przez film Stevena Spielberga „Lista Schindlera”). Wszyscy chętni do odwiedzenia wystawy powinni wcześniej zaplanować i zarezerwować wejściówki, bilet ulgowy to tylko 13 złotych. Kwartał św. Wawrzyńca Kwartał św. Wawrzyńca to fragment dawnego przemysłowego Kazimierza. Na terenie tego kompleksu powstało Muzeum Inżynierii Miejskiej, mieszczące się na terenie dawnej zajezdni tramwajowej. Obszar muzeum jest w dalszym ciągu poddawany konserwacji i rewitalizacji, ale już od wielu lat możemy podziwiać oddane do użytku obszary. Na wystawach odnajdziemy zabytki techniki związane z motoryzacją, transportem i innymi dziedzinami życia. Do najciekawszych należy zajezdnia tramwajowa z funkcjonującymi zabytkowymi pojazdami, które możemy zobaczyć czasami na krakowskich torach. Dla najmłodszych i dla tych starszych przygotowano wystawę „Wokół koła”, prezentującą zalety kręcącego się koła. W tym roku zakończył się jeden z etapów inwestycji, dzięki czemu można podziwiać większość ekspozycji. Wszyscy interesujący się choć w jakimś stopniu techniką powinni je odwiedzić. Bilet ulgowy to tylko 5,5 złotego. Muzeum Lotnictwa W tym roku lotnictwo w Małopolsce obchodziło 100-lecie istnienia. Główne uroczystości odbyły się podczas corocznego pikniku w Muzeum Lotnictwa Polskiego, które mieści się na Czyżynach i obejmuje swoim obszarem jedno z najstarszych stałych lądowisk w Europie. Początki lotniska sięgają roku 1912, kiedy to zostało ono utworzo- 12 BIS - listopad 2010 ne na potrzeby armii Austro-Węgier. W roku 1917 było jednym z lotnisk regularnej poczty lotniczej łączącej Wiedeń z Kijowem. Po I wojnie światowej lotnisko stało się drugim, co do wielkości, na terenie Polski. Zorganizowano przy nim 2 Pułk Lotniczy. Natomiast podczas II wojny światowej miejsce to pełniło rolę bazy wypadowej lotnictwa niemieckiego na Związek Radziecki. Po wojnie, wraz z rozbudową Krakowa, lotnisko zostało zamknięte dla regularnego ruchu powietrznego. Z biegiem lat Muzeum stało się końcowym punktem w życiu wielu maszyn latających. Eksponaty, które można podziwiać na wystawie, zaczęto przekazywać w 1963roku. Obecnie wystawa jest tak duża, że zajmuje kilka hangarów. Dzięki funduszom z Unii Europejskiej wybudowano specjalny salon wystawienniczy, w którym prezentowane są najbardziej wyjątkowe i jedyne istniejące egzemplarze samolotów, różnego typu silniki oraz mundury lotników z wielu epok. Dla miłośników latania przygotowany został symulator lotu, w którym można sprawdzić swoje umiejętności. Odwiedzając muzeum, dzięki multimedialnym ekranom, możnadowiedzieć się np. tego, na jakiej zasadzie lata samolot. Na wystawie prezentowane jest wiele maszyn z całego świata, od najstarszych modeli jednosilnikowych,po samoloty będące jeszcze w użyciu, takie jak JAK40 służący Polskim władzom. Osoby interesujące się lotnictwem mogą bezpłatnie odwiedzać muzeum w każdy wtorek. Kładka Miłości Pod koniec ubiegłego roku na bulwarze wiślanym po stronie Kazimierza rozpoczęto budowę przeprawy pieszo– rowerowej przez Wisłę. Punktami oparcia nowej kładki stały się dawne przyczółki Mostu Karola, zerwanego podczas powodzi w 1813 roku. Konstrukcję kładki zmontowano na Bulwarze Kurlandzkim, a następnie, za pomocą barek i dźwigów, przerzucono na drugi brzeg. Operację tę poprzedziła akcja ratowania kładki przed wielką wodą podczas wiosennej powodzi. Kładka została ochrzczona imieniem Ojca LetusaBernadka, zakonnika, który na przełomie XIX i XX wieku doprowadził do budowy szpitala Bonifratrów w Krakowie. Powszechnie nazywa się ją Kładką Bernadką. Przeprawa została oddana do użytku 30 września, a już kilka dni później doczekała się miana Kładki Miłości – miejsca,gdzie zakochani na znak swojej trwałej miłości zapinają kłódkę z wypisanymi na niej imionami, a kluczyki wrzucają do rzeki. Od tamtej pory na moście pojawia się coraz więcej kłódek. Słowo od autora Drogi czytelniku!Opisując powyższe miejsca chcę zachęcić Cię do poznawania miasta i uczestniczenia w wielu wydarzeniach kulturalnych na terenie Krakowa. Z pewnością każdy może znaleźć coś dla siebie i odkryć „swój” niepowtarzalny Kraków. Wystarczy tylko chcieć! fot. KSAF AGH, Jan Graczyński Na dobry początek Akademia Górniczo-Hutnicza wyszła naprzeciw problemom studentów. Przygotowała bezpłatny program „Adapter”. Ma on zapobiegać kłopotom przystosowawczym osób rozpoczynających studia. Inicjatywa pomoże młodym ludziom w przetrwaniu pierwszych miesięcy na uczelni. Opracowała: Marta Bakaj Problemy związane z przystosowywaniem się „świeżych” studentów do nowych warunków, sytuacji i kultury są coraz większe. Rokrocznie na AGH przybywa mnóstwo ambitnych i inteligentnych ludzi. Niestety poczucie odosobnienia i trudności z odnalezieniem się w środowisku akademickim obniżają ich możliwości uczenia się. Dlatego nasza uczelnia, przy współpracy z Ośrodkiem Terapii Poznawczo-Behawioralnej MENSANA Sp. z o.o., postanowiła zapobiegać takiej sytuacji. Projekt koordynowany jest przez Dział Nauczania. W przedsięwzięciu może wziąć udział każdy student AGH, jednak skierowane jest ono szczególnie do osób pierwszorocznych. Program oferuje różne bloki tematyczne, stawiające na aktywność uczestników i interaktywne metody przekazywania informacji. Dla studentów przygotowany jest szereg wykładów W krainie klocków Po kryjomu podbierasz klocki LEGO młodszemu rodzeństwu? Wyjdź z ukrycia! Do kreatywności dodaj odrobinę zdolności inżynierskich i połącz świetną zabawę z prawdziwą pasją! Masz na to szansę podczas kolejnej edycji Turnieju Robotów Mobilnych LEGOmotive. Magdalena Maniara Do udziału w konkursie zaprasza Stowarzyszenie Studentów BEST AGH Kraków. Uczestnikami zmagań mogą być studenci Akademii GórniczoHutniczej oraz uczniowie krakowskich szkół średnich. Rejestracja trzyosobowych zespołów rozpocznie się 19 listopada 2010 i potrwa do końca miesiąfot. archiwum organizatora ca. 2 grudnia odbędzie się test eliminacyjny, a pięć najlepszych drużyn spotka się w dniach 7-9 grudnia na warsztatach mających na celu naukę programowania konstruowanych robotów. Podczas finału (16 grudnia) Jury Konkursu oceni efekty zmagań drużyn z postawionymi przed nimi zadaniami. Na zwy- aktualności i warsztatów rozwijających różne umiejętności m.in. efektywne uczenie się, komunikację interpersonalną, autoprezentację oraz metody radzenia sobie ze stresem. Ilość miejsc na warsztatach jest ograniczona, dlatego warto zapisać się na nie odpowiednio wcześnie. „Adapter” oferuje dyżury specjalistów: psychologa-terapeuty, psychiatry dorosłych, seksuologa, terapeuty uzależnień oraz trenera interwencji behawioralnej. Spotkania odbywają się w punktach konsultacyjnych, poza terenem AGH i mają na celu wsparcie, psychoedukację oraz pomoc w rozwiązywaniu trudnych sytuacji życiowych. Psychologów obowiązuje tajemnica zawodowa, więc bez obaw można z nimi porozmawiać o wszelkich trudnościach. Na pierwszą konsultację należy zabrać ze sobą indeks – dowód, że jest się studentem AGH. Dokładne informacje o programie można znaleźć na stronie internetowej www.adapter.agh.edu.pl. cięzców czekają atrakcyjne nagrody rzeczowe, a na wszystkich – niezapomniane wrażenia i mnóstwo nowych umiejętności. Pomysł rozgrywek z użyciem robotów zbudowanych z klocków LEGO MindStorms zrodził się podczas pierwszej edycji Konkursu Inżynierskiego BEC. Zadaniem zawodników było wtedy stworzenie katapulty wyrzucającej przedmioty na pewną odległość, z wykorzystaniem pułapki na myszy. Na skonstruowanie tego urządzenia mieli 2 tygodnie, a swoje projekty zaprezentowali podczas finału, który odbył się w ramach Festiwalu Nauki. Idea rozgrywek ewoluowała i w 2005 roku, w ramach kolejnej edycji konkursu inżynierskiego, odbył się już właściwy Konkurs Robotów Mobilnych. Zadaniem uczestników było skonstruowanie z zestawów LEGO MindStorms robotów, które po zaprogramowaniu mogły rywalizować ze sobą w różnych konkurencjach. Od roku 2009 LEGOmotive jest odrębnym projektem. Ubiegłoroczne rozgrywki odbyły się pod patronatem dziekanów wydziałów EAIiE oraz IMiR. Konkurs był podzielony na trzy etapy: interaktywny test z zakresu automatyki, robotyki i mechaniki, warsztaty dotyczące konstruowania i programowania robotów budowanych z klocków LEGO MindStorms oraz finał, w którym uczestnicy rywalizowali w kilku konkurencjach. Gala finałowa, podczas której odbyła się „walka” robotów, była niezwykle widowiskowa, a wybór zwycięskiej drużyny bardzo trudny. Mamy nadzieję, że również w tym roku nie zabraknie emocji. Liczymy na Was! BIS - listopad 2010 13 społeczeństwo of them ascertained scientifically for once and forever, is very debatable and mysterious issue. Georgian temperament This time in “The Eye of Foreigner” we will get to know about Georgia thanks to Khatuna Chapichadze, who share with us her precious and unusual observations. Jola Pilch My name is Khatuna Chapichadze and I come from Georgia. I study PhD and teach Political Science and International Relations at Humanitarian-Social Faculty, Department of Public Sciences at Georgian Technical University. At AGH-UST I stay at Faculty of Humanities, Department of Sociology and Social Anthropology, where I was invited as a fellow for the UNESCO/Poland Co-sponsored Fellowships Programme of 2010-2011. I am working with a research about cultural aspects of Neoliberalism. The prospects of Neoliberalism in Georgia, which is my PhD thesis about, it’s a quite diverse and complex work actually. I came to Poland in the beginning of October and I am planning to stay here till April. After coming back to Georgia I will defense my Doctor’s Thesis. I planned several times to come to Poland because I am travelling a lot depending on time and circumstances. I am the political activist and I work for non-governmental organizations, what is quite a nice experience. Special warmth I try not to follow the stereotypes and not to have any prejudices, but actually Polish and Georgian relationships are very special. In case you came to Georgia you would hear and figure out that there is really a special relation, about people, culture and first of all: about the states. When there 14 BIS - listopad 2010 was a war two years ago your president Lech Kaczyński along with the other presidents and prime ministers of Eastern and Central European countries came to Georgia, which was a great support. We really appreciate that. And when your president died there was almost the same kind of national mourning in my country that was in Poland. In Georgia Polish people are really popular and when they come to us there is a special warmth towards them. You should really experience that. Personally my opinion and attitude to Poland (as of a political scientist) is also special. Due to my profession I am having the knowledge of history and I am interested in culture as well. I really desired to come here, because Poland is historically very interesting country. It experienced very difficult periods and that’s really familiar for Georgians. In this context we have many things in common. I really wanted to explore more things about your culture aspects, for example get acquainted with Jews issue by visiting Auschwitz and Kazimierz. Either the language is a subject of my interest, because I can somehow easily mix it up with Russian, which I know, and in main cases understand it. About Georgian language – it is very specific. For example, it is well-known for linguists and not only for them that Georgian language and alphabet cannot be grouped to any other languages and alphabets. To have a clear picture about the origin of the both Pani Gruzinka During my stay here I find Polish people really helpful, kind and gentle. I particularly enjoy when they call me “Pani Gruzinka”. I really hope that the issue about our membership of European Union one day will be solved and Russia will give up the efforts of keeping Georgia away from Europe. It’s totally unnatural stuff, because - although being Caucasian country- geopolitically and mentally we are a part of Europe. I used to travel a lot around Europe both in scientist and activist role. Apart from Georgia I am really in love with London and madly in love with Budapest. But Cracow is also high on the list of my favourite places. You can smell the history here. Maybe it would sound casual and banal but I like to walk down the streets of Bronowice, with all the thoughts in my mind and the romantic October around. Georgia is totally different: in summer hot, in winter not too cold. The same is with people. They really show temperament. Georgians are noisy and sudden people. They are speaking loudly, laughing loudly and expressing themselves in a very colorful way. That’s why I said I regard Polish people as being gentle. But I like radical issues, it’s my nature. Another aspect of culture shock I am not judging anything in the world in the context whether it is positive or negative, because everything has a unique content and is a matter of a point of view. That’s the reason it’s hard for me to define what I like and dislike about Poland when I am asked about like/dislike-s. Everything depends on the circumstances. Nevertheless I experienced a kind of culture shock here, a thing I haven’t met in any other country which I have been visiting. It was a situation when I by mistake validated the tram ticket which was already used. I simply unconsciously pulled out the wrong one from my pocket instead of the new ticket which was hidden there. When the controller appeared all the explanations were senseless. I was absolutely surprised. If something like that happened in Georgia the troubled foreigner would be automatically given a help, not fined, even though the laws in my country are extremely strict. I have a notion of Polish customs and I am looking forward to learn more about them. The thing I like is your food, because I like meat very much. I love schabowe. Georgian cuisine is different, heavier and tasty and you should have really great stomach to deal with it. I am planning to visit the Georgian restaurant here and compare the food with original one. fot. KSAF AGH Dawid Jach społeczeństwo Nie tylko meczety, Bazar i rakija Macedonia jest krajem różnorodności. Zachwyca odmiennością i inspiruje. Z tych właśnie powodów stała się celem wyprawy badawczej członkiń Kulturoznawczego Koła Naukowego. Marzena Rogozik Odkrywanie sekretów obcej kultury, zwiedzanie nowych, nieznanych miejsc jest dla wielu synonimem udanych wakacji w odległym, egzotycznym kraju. To także szansa na poszerzenie swoich wiadomości i zdobycie cennych doświadczeń. Piątka studentek kulturoznawstwa z Wydziału Humanistycznego AGH wraz z opiekunem naukowym wybrała się do stosunkowo rzadko odwiedzanego przez turystów, bałkańskiego kraju – Macedonii. Dziewczyny postanowiły ostatnie dni wakacji poświęcić na próby zbadania tego miejsca. Tożsamość Macedończyków, wzajemne stosunki przedstawicieli różnych narodowości i wyznań religijnych stanowiły obszar ich zainteresowań. Celem było także nawiązanie polsko-macedońskiej współpracy, która miejmy nadzieję, przekształci się przyszłości w wymianę w ramach programu Erasmus. Przeczytajcie relację z wyprawy. Macedonia. Czego się spodziewać? Jak zachować? Czy to, co zastaniemy na miejscu, będzie odpowiadało wizji, która jawi nam się po przeczytaniu przewodnika? Na razie odpuszczamy sobie dywagacje. Przed nami trwająca prawie dobę podróż autokarem. Pierwsze godziny mijają szybko, jest jeszcze jasno, więc można podziwiać rozciągające się za oknem krajobrazy. Ktoś czyta książkę, ktoś inny rozwiązuje krzyżówki, słucha muzyki. Nocą wjeżdżamy do Serbii. Widok Belgradu przywołuje na myśl którąś z metropolii „za wielką wodą”. Szkoda, że nie fot. archiwum poznamy miasta dokładniej. Jeszcze tylko kontrola na granicy i można spróbować zasnąć. Godzina 3:45 – docieramy do Skopje. Jest troszkę zimniej niż się spodziewałyśmy, ale to nas nie zniechęca. Przedstawiciele organizacji studenckiej z Uniwersytetu Cyryla i Metodego w Skopje oprowadzają nas po najbardziej interesujących miejscach w mieście. Przechodzimy przez Starą Czarszije, handlową dzielnicę turecką, gdzie od razu można wyczuć odmienność klimatu tego miejsca. Na dłużej zatrzymujemy się także w tureckich łaźniach Daud Paszy, które uchodzą za największe na Bałkanach. Dziś mieści się w nich siedziba Miejskiej Galerii Sztuki. Wieczorem wyruszamy zobaczyć jak miasto wygląda po zmroku. Niezwykłe wrażenie wywiera na nas tętniąca życiem, pulsująca miejscową muzyką, błyszcząca lampami i świecami, Stara Czarszija. Nawet najbarwniejsze opisy tego miejsca nie są w stanie oddać jego uroku i unikalnej atmosfery. W kolejnym dniu mamy spotkanie z przedstawicielami Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Cyryla i Metodego: z dziekanem prof. Goranem Ajdinskim, dyrektorem Instytutu Socjologii prof. Zoranem Matevskim oraz z prodziekan ds. Współpracy z Zagranicą prof. Leną Damovską. Jesteśmy zaskoczone tym, jak życzliwi, otwarci i sympatyczni są Macedończycy. Chcą pokazać nam jak najwięcej i jak najdokładniej. Chętnie opowiadają historie miejsc, które odwiedzamy. W Skopje zatrzymujemy się w kilku z 33 meczetów, znajdujących się w mieście. Dla nas to coś nowego. Zakrywamy chustą włosy, zdejmujemy buty. Wewnątrz chłoniemy z zapałem cały wystrój, nowe, znane nam jedynie z ilustracji elementy architektoniczne, freski, zdobienia. Wraz ze studentami Uniwersytety Cyryla i Metodego zwiedzamy monastyry i liczne cerkwie usytuowane w samym Skopje i w okolicy, m.in. cerkiew św. Spasa czy cerkiew św. Pantalejmona. Prawdziwą atrakcją jest niewątpliwie Kanion Matka, przyciągający wzrok urokliwym krajobrazem. Całości wyprawy dopełnia rejs po jeziorze, urozmaicony ciekawymi opowieściami przewodnika. Nasza kulturoznawcza dociekliwość nie pozwala nam na długo usiedzieć w jednym miejscu. Wyruszamy więc w objazdową „wycieczkę” do położonej na południu Macedonii Strumicy. Górska okolica kryje m.in. dwa klasztory – monastyry św. Leona oraz św. Bogurodzicy. Mieszczą one w sobie liczące kilkaset lat mozaiki i ikony a także zachowane w nienajgorszym stanie zabytkowe, jedenastowieczne freski. Szóstego dnia naszego pobytu udajemy się wreszcie do „osławionej” przez Macedończyków Ochrydy. Zanim jednak tam dotrzemy odwiedzamy meczet w Tetovie. Już po drodze do Ochrydy naszym oczom ukazuje cudowny krajobraz – z jednej strony ciągnące się kilometrami pasma górskie, z drugiej przezroczyście czyste jezioro w Mavrovo. Zapowiada się interesująco. Jednak sama Ochryda przerosła chyba nasze najśmielsze oczekiwania. Jezioro Ochrydzkie swoimi rozmiarami przypomina raczej morze. Gdzie wzrokiem sięgnąć, woda i przypominające maleńkie punkciki łódki, dryfujące na powierzchni. W Ochrydzie spędzamy dwa dni. Dla nas to chyba zbyt krótko, żeby nacieszyć się w pełni urokami tego miejsca. Miasto różni się od Skopje, szczególnie pod względem liczby zwiedzających. Jest typowo turystyczne, co widać w cenach produktów. W Ochrydzie odwiedzamy miedzy innymi pozostałości rzymskiego teatru oraz cerkiew św. Jovana Kaneo położoną nad brzegiem Jeziora Ochrydzkiego. Nasz pobyt dobiega końca. Żal rozstawać się z tak pięknym i nietypowym krajem. Prócz setek pamiątkowych fotografii, zabieramy ze sobą nowe doświadczenia i zupełnie inne spostrzeżenia na temat wzajemnych stosunków mieszkańców Macedonii. Jeszcze tylko ostatnie zakupy na starym Bazarze. Zaopatrzone w tureckie chusty oraz obowiązkową butelkę rakiji wracamy do Krakowa. „Do zobaczenia w Polsce” – rzuca jeszcze na pożegnanie, któryś z macedońskich studentów. Z nowym bagażem wspomnień ruszamy w drogę powrotną. BIS - listopad 2010 15 kariera społeczeństwo Na wolontariacie Różnorodność studenckich zainteresowań i form aktywności jest ogromna. Chodzimy po górach, hodujemy kaktusy, zwiedzamy krakowskie kluby. Lubimy dobry film, sięgamy po ciekawe książki. Jest nas pełno na uczelniach, w kołach naukowych i różnego typu organizacjach studenckich. Jesteśmy otwarci na świat. Kochamy podróże. Uczymy się języków obcych. Jesteśmy kreatywni. Uwielbiamy nowe wyzwania. Czy istnieje sposób, aby podzielić się naszymi pasjami z innymi? Odpowiedź brzmi: tak – czas na wolontariat. Jolanta Pilch Czym jest wolontariat? Voluntarius z łac. oznacza „dobrowolny”. Według Wikipedii jest to „dobrowolna, bezpłatna, świadoma praca na rzecz innych lub całego społeczeństwa, wykraczająca poza związki rodzinno-koleżeńsko-przyjacielskie”. – Wolontariat? Praca za darmo – stwierdza pewna studentka AGH. – Przede wszystkim pomoc ludziom, ale pod warunkiem, że ktoś to robi z własnej, nieprzymuszonej woli – komentuje Paulina z WGGiOŚ. Idea wolontariatu może wywoływać skrajne emocje. Często stanowi ona punkt zapalny w dyskusjach o tym, czy taka forma działalności jest wyrazem ludzkiej bezinteresowności czy też symbolem wyzysku i zwyczajnej naiwność. Istnieje wiele form wolontariatu związanych z różnymi instytucjami i szeroką gamą możliwych zajęć. Każdy przejaw dobrowolnej pracy na rzecz innych niezależnie od skali jest tak samo ważny. Nie ukrywajmy jednak – studentów szczególnie interesują wyjazdy zagraniczne. 16 BIS - listopad 2010 Krok po kroku Aby wyjechać na wolontariat musimy wykazać się dużą determinacją. Warto także dobrze się przygotować. Przede wszystkim należy znaleźć organizację doświadczoną we współtworzeniu i koordynowaniu projektów wolontariackich, która da nam możliwość wyjazdu do upragnionego kraju. Potencjalny kandydat powinien liczyć się jednak z trudnościami. Nikt nie wręczy nam stosu ofert, w których będzie można przebierać i dopasowywać wszystko do naszych wyobrażeń. Być może czeka nas rekrutacja, mająca na celu wyłonienie osób, którym naprawdę zależy na powodzeniu powierzonego im zadania. W przypadku organizacji AIESEC, posiadającej wieloletnie doświadczenie w zakresie praktyk wolontariackich, procedura taka obejmuje złożenie aplikacji przez zainteresowanego, który następnie może zostać zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną. Bezpośrednia prezentacja siebie jest kluczowa w przekonaniu lokalnej reprezentacji AIESEC, że to właśnie nam należy zaufać. Po pomyślnym przejściu tego etapu, czeka nas test z języka obcego oraz szkolenie przygotowawcze. To wszystko? Niestety nie. Przed nami najważniejsze zadanie – poszukiwanie odpowiedniej dla nas praktyki w kraju lub za granicą (w aktualizowanej na bieżąco bazie danych). Następnie musimy jeszcze nawiązać kontakt z władzami organizacji w docelowym miejscu. Jeśli i tym razem wykażemy się pomysłowością i zdołamy przekonać wszystkich o tym, że nasza kandydatura jest idealna, czeka nas już tylko trochę formalności i w drogę. Ukryte koszty? Przygotowania są czasochłonne, dlatego planując wolontariat warto pomyśleć o tym przynajmniej pół roku wcześniej. Wyjazdy mogą obejmować okres od kilku tygodni, jak na przykład projekty realizowane przez WorkCamp, do nawet 12 miesięcy. Na taki wolontariat możemy udać się za pośrednictwem AIESEC lub European Voluntary Service (EVS). Czym właściwie będziemy się zajmować? Lista możliwości jest bardzo długa. Wiele praktyk wolontariackich dotyczy szeroko pojętej współpracy z ludźmi. Naszej pomocy potrzebują niepełnosprawni, osoby starsze i samotne. Niezwykle popularna i dająca ogromną satysfakcję jest praca z dziećmi, podczas której najmłodsi uczą się języka, poznają kultury innych krajów lub po prostu spędzają czas na szalonej zabawie. Na wolontariuszy o sprecyzowanych zainteresowaniach czeka praca w organizacjach, biurach i przy projektach o najróżniejszym charakterze. Kampanie społeczne, prace renowacyjne, udzielanie porad, zajęcia z ochrony środowiska lub obrony praw człowieka to tylko niektóre z możliwości. Należy jednak cały czas pamiętać o tym, że nasza dobrowolna aktywność na rzecz innych jest całkowicie non-profit. Prawda jest taka, że do przedsięwzięcia musimy nawet dopłacić z własnej kieszeni. W większości przypadków organizacja wysyłająca pobiera od nas opłatę administracyjną, wynoszącą nawet kilkaset złotych. – Jest to wydatek rzędu 500600 złotych – twierdzi Paweł, student Politechniki Gliwickiej, od wielu lat wyjeżdżający na krótko- i długoterminowe wolontariaty w ramach WorkCamp. fot. archiwum organizacji społeczeństwo – W czasie praktyki mamy jednak całkowicie pokryte koszty zakwaterowania, wyżywienia, lokalnych środków transportu, dostajemy także drobne kieszonkowe. Przy projekcie trwającym wiele miesięcy te kilkaset złotych to naprawdę niewielka kwota – dodaje Paweł. Okazuje się, że wolontariat oprócz pomocy niesionej innym, jest także najlepszym i najtańszym sposobem na zwiedzanie świata. – Miesiąc w Izraelu kosztował mnie 500 zł i były to pieniądze przeznaczone na własne wydatki, jak pamiątki i podróżowanie – wspomina Ela, studentka WGGiOŚ. Wydatek, z którym na pewno musimy się liczyć to koszt podróży. Jeśli ktoś wybiera się do Chin albo Ameryki Południowej, to wiele musi wydać na bilet lotniczy. Jeśli staramy się o dofinansowanie w ramach EVS, koszty własne poniesione w ramach transportu mogą zostać zredukowane o 10%. Różnie sytuacja ma się również z ubezpieczeniem, dlatego też należy dokładnie poznać warunki umowy z organizacją wysyłającą i przyjmującą na wolontariat. Wielobarwność kultury Udając się do krajów orientalnych należy być przygotowanym na szok kulturowy i to nie tylko za sprawą rdzennych mieszkańców. Często mamy bowiem do czynienia z innymi wolontariuszami, którzy przybywają z całego świata. Niezwykłe doświadczenia można zdobyć również tuż za granicami Polski, o czym przekonała się Tamara, studentka Akademii Rolniczej w Poznaniu. – Na Ukrainie spędziłam około 6 tygodni. Uczyłam dzieci z obozu wakacyjnego i towarzyszyłam im w codziennych zajęciach, takich jak pływanie w morzu, występy teatralne i dyskoteki. Przyznam, że jeśli już zdarzały się jakieś niedogodności, to otwartość i uśmiech naszych pociech od razu je rekompensowały. Nauczyłam się podstaw rosyjskiego i poznałam fantastycznych ludzi z całego świata, z którymi toczyliśmy zażarte dyskusje nad różnicami w mentalności i tradycji naszych narodów. Ukraina jest nieprzewidywalna. Ilekroć miejscowi reprezentanci naszej organizacji próbowali przedstawić nam, czym będziemy zajmować się w ciągu najbliższych dni, zawsze zaczynali wypowiedź od „so the plan was”. Braliśmy również udział w festiwalu kultur, podczas którego każdy prezentował swoje narodowe stroje, przysmaki i obyczaje. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że wolontariat daje możliwość przekonania się, jak wielobarwna pod względem kulturowym jest nasza planeta – wspomina Tamara. Rzeczywiście, międzynarodowe przyjaźnie i znajomości to jeden z największych atutów zagranicznego wolontariatu. To także przyspieszony kurs dojrzewania, bo w ciągu paru tygodni można zdobyć życiowe doświadczenie w normalnych sytuacjach zbierane latami. Warto pojechać, – uważa Paweł – praca na rzecz innych, w całkiem nowym, czasem trudnym środowisku niesamowicie poszerza horyzonty i pobudza wyobraźnię. Przestajemy patrzeć stereotypowo. Mieszkańcy Korei Południowej, w której spędziłem ostatni wolontariat, ucząc języka angielskiego w liceum, okazali się zawsze uśmiechniętymi i pomocnymi ludźmi. Ja zaś miałem niesamowitą satysfakcję porozumiewając się z nimi, gdyż poznałem podstawy koreańskiego. Ela wspomina pewną historię z Izraela. – Przed wyjazdem myślałam, że to okropny i niebezpieczny kraj. Podczas podróżowania po Izraelu wiele się jednak z koleżankami nauczyłyśmy. Któregoś razu zastała nas noc, a my nie miałyśmy dachu nad głową. Przypadkowo spotkany w parku Izraelczyk zaczepił nas, proponując nocleg w mieszkaniu swojej dziewczyny. Nakarmili nas, zaoferowali ciepłą wodę i miejsce do spania. Byłam zaskoczona tym, jak bardzo potrafią być gościnni i bezinteresowni. Kto następny? Wszystkie relacje byłych wolontariuszy, które można znaleźć na stronach organizacji wolontariackich lub na specjalnych blogach, mają ze sobą coś wspólnego – zachęcają do wyjazdów, podkreślając, jak wiele korzyści można wynieść. Nie należy też zapominać, że pracując dobrowolnie na rzecz innych w ramach projektu o określonej tematyce, nabywamy dodatkowe umiejętności i rozwijamy nasze zdolności interpersonalne, co może stanowić bardzo mocny punkt w CV. Przyszły pracodawca będzie wolał zatrudnić osobę, która sprawdziła się w trudnych warunkach, jest wszechstronna, zaradna i potrafi wykazać inicjatywę. W dzisiejszym zabieganym, nastawionym na zysk świecie praca, która nie przynosi korzyści materialnych może wzbudzać drwinę otoczenia. A przecież najwięcej satysfakcji można zyskać dając radość i niosąc pomoc innym ludziom. Idea lepszego świata nie jest przecież aż taką utopią. Organizacje i Programy Wolontariatu Zagranicznego AIESEC jest największą organizacją studencką na świecie, obecną w ponad 100 krajach, zrzeszającą ponad 50 000 członków. AIESEC oferuje możliwość wyjazdu na wolontariat zagraniczny trwający najczęściej od 6 do 16 tygodni. Większość organizacji lokalnych zapewnia wolontariuszom zakwaterowanie i wyżywienie lub przekazuje kieszonkowe wystarczające na pokrycie kosztów pobytu. www.aiesec.org/poland Wolontariat Europejski (EVS, European Voluntary Service) to druga akcja programu Młodzież w Działaniu (Youth in Action), stworzonego i finansowanego przez Komisję Europejską. Umożliwia podjęcie pracy w charakterze wolontariusza poza granicami rodzinnego kraju. Osoby w wieku od 18 do 30 lat mogą spędzić za granicą od 2 do 12 miesięcy, nieodpłatnie pomagając przy realizacji różnych projektów na rzecz społeczności lokalnej. www.mlodziez.org.pl4 www.evs.org.pl Workcamp organizuje krótkoterminowe projekty dla wolontariuszy – międzynarodowe obozy trwające zazwyczaj od 2 do 3 tygodni, przeznaczone dla młodych osób, które chcą poświęcić swój wolny czas na pracę społeczną. W workcampach uczestniczą najczęściej ludzie w wieku od 18 do 26 lat. W skład grupy, zwykle 10-15 osobowej, wchodzą przedstawiciele różnych narodowości. www.workcamps.pl BIS - listopad 2010 17 społeczeństwo 18 BIS - listopad 2010 społeczeństwo Kolesie na motocyklach Jeżeli pociąga Cię ryk silnika motocyklowego, nie zwlekaj! Zarejestruj się na stronie www.akm.agh.edu.pl, rozmawiaj, poznawaj nowych ludzi, zdobywaj doświadczenie i spełniaj swoje marzenia razem z Akademickim Klubem Motocyklowym AGH „Pistons”. mie jazda na motorze nie jest możliwa, w związku z czym, członkowie klubu chcą organizować zbiórki pieniędzy dla dzieci, zająć się przedsięwzięciami związanymi z ochroną zabytków, spotykać się z dziećmi, oddawać krew, itp. Akademicki Klub Motocyklowy ma na swoim koncie udział w Moto-Mikołajkach, które były organizowane przez Krakowską Grupę Południe. Zebrano tam pieniądze, które zostały przeznaczone na słodycze dla poszczególnych domów dziecka. Każdy, kto nawet w minimalnym stopniu jest zainteresowany motorami, może wstąpić do organizacji. Klub powstał dla ludzi, którzy mają pasję i chcą ją rozwijać. Co najważniejsze – by przystąpić do AKM, nie musisz wcale posiadać motoru. Zapraszamy! Kinga Chołota AKM to nowopowstała organizacja działająca przy Akademii GórniczoHutniczej w Krakowie. Funkcjonuje niespełna rok. Głównym inicjatorem przedsięwzięcia jest Tomek Sionek (student WIMiR). Postanowił założyć klub, który skupiałby pasjonatów motocykli. Na początku pojawiło się bezpłatne forum, a potem, w związku z dużym zainteresowaniem, organizacja. Jak mówi pomysłodawca, „Pistons” nie mógłby powstać, gdyby nie pomoc wielu osób, m.in. Pawła Kućmierza – zastępcy przewodniczącego Uczelnianej Rady Samorządu Studentów. Na dzień dzisiejszy w klubie zarejestrowanych jest ponad 50 osób, jednak drzwi są szeroko otwarte dla każdego. Głównym zadaniem organizacji jest „kreowanie pozytywnego wizerunku kolesi na dwóch kołach”. Pokazanie, że ten kto jeździ na motorze, niekoniecznie musi być zły, hałasujący i nieprzestrzegający przepisów. W sezonie odbywają się wyjazdy motocyklowe w różne części Polski i nie tylko. W zifot. archiwum organizacji BIS - listopad 2010 19 społeczeństwo Podaj dalej! Namawiamywszystkich do świadomego przekazywania potrzebującym swoich organów po śmierci. Oto kompendium wiedzy o transplantologii oraz możliwościach pomocy innym w tym zakresie. Zachęcamy Was do wycięcia i wypełnienia oświadczenia woli. Opracował: Bartosz Grad W Polsce rocznie dokonuje się ponad 1000 przeszczepów. Chorych, oczekujących na transplantację, jest znacznie więcej. Niestety, potrzeby przewyższają możliwości co najmniej dwukrotnie. Według CBOS ponad 90% z nas akceptuje pobieranie narządów od osób zmarłych. Mimo to, w Polsce co roku wciąż umiera ponad 15% osób oczekujących na organy. Nie ma się czego bać Kierowanie się przesądami hamuje w nas chęć złożenia deklaracji o oddaniu swoich organów po śmierci. Takie oświadczenie nie jest jednak wyrokiem, a wywią- zanie się z naszej obietnicy nie musi przecież nastąpić nazajutrz. W Polsce funkcjonuje model tzw. „zgody domniemanej”, co oznacza, że lekarz ma prawo pobrać organy od każdej zmarłej osoby, pod warunkiem, że ta nie umieściła swojego nazwiska w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów lub nie zgłosiła swoich obiekcji publicznie. Brak informacji o woli zmarłego sprawia, że rodzina często wyraża zdecydowany sprzeciw wobec pobierania narządów. Dokumentem pozwalającym rozwiać wątpliwości jest „oświadczenie woli”, które każdy z nas powinien stale nosić przy sobie. Niezmiernie ważne jest również poinformowanie o swojej decyzji najbliższych. Narządy do przeszczepu mogą być pobrane jedynie od osoby zdrowej. U dawcy wykonywane są przed zabiegiem badania, mające na celu wykluczenie chorób, które mogłyby być przeniesione na biorcę. Podczas operacji pobrania narządów ciało człowieka traktowane jest z należnym szacunkiem. Osoba po przeszczepie z reguły nie poznaje nazwiska dawcy organu. Człowiek, którego dar uratował choremu życie, pozostaje anonimowy. Wątroba, trzustka czy serce sąnarządami bez których nie da się żyć, dlatego można je pobrać tylko od zmarłej osoby. Cierpiący np. na białaczkę potrzebują szpiku kostnego. Aby go przekazać choremu, wystarczy tylko pobrać odpowiednią ilość od zdrowej osoby. Ty też możesz pomóc Dawcą szpiku kostnego może zostać osoba w wieku od 18 do 50 lat, a badanie na określenie charakterystyki szpiku opiera się na 20 ml próbce krwi. W celu wpisania się do banku dawców należy się zgłosić np. do fundacji „Podaruj Życie”.Ta skieruje nas na odpowiednie badania i wskaże właściwą drogę postępowania. Każdy człowiek ma w swoim organizmie około 2,5 kg szpiku kostnego, który podlega ciągłej regeneracji, dlatego pomagając innym, sami nic nie tracimy. Bycie dawcą szpiku jest anonimowe, a może uratować życie osobie niespokrewnionej z nami, choć jakże bliskiej dzięki zgodności tkankowej. Przeszczep szpiku kostnego to jedyna forma pomocy, której efekty możemy oglądać w trakcie naszego życia. Nie wymaga ona wielkich nakładów energii czy pieniędzy – potrzeba tylko troszkę odwagi. Dlatego apelujemy do wszystkich, aby spróbowali zrobić coś dla innych. Podzielmy się naszym życiem. Dawcy krwi Już od grudnia w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie na oddających krew czeka nie tylko czekolada! Honorowi Dawcy Krwi ogłaszają akcję Prezent za Prezent. Każdy oddający krew będzie mógł odebrać w zamian jedną z wartościowych nagród – m.in. zestawy napojów, gadżety, wejściówki na zajęcia sportowe (taniec, ścianka wspinaczkowa, wyciąg narciarski, gokarty) oraz zniżki na masaże. 20 BIS - listopad 2010 kariera Wolni zawodowcy Stałe umowy i ośmiogodzinnych dzień pracy – takie „komfortowe” warunki powoli wypierane są przez inne formy zatrudnia. Wielu z nas – studentów, jeszcze w trakcie nauki, zostaje freelancerami. Jak na polskim rynku pracy radzą sobie „wolni strzelcy”? Agnieszka Kostelecka Praca w domu, przy własnym komputerze, według własnego harmonogramu (lub bez żadnego harmonogramu), ma swoje oczywiste plusy – nie stoją nad nami z batem, budzik nie dzwoni, nikt nie notuje skrupulatnie czasu pracy, szef nie ma złego dnia, nie tracimy długich godzin na dojazdy. Życie „wolnego strzelca” nie jest jednak bajką – zdarzają się sytuacje, kiedy nie wyrabiamy z projektami, a są też okresy gdy „zleceń brak”. Jak więc pracować – etatowo czy zadaniowo? W sieci kontaktów Freelancing związany jest z określonymi branżami. Na rozwój zjawiska wpłynęła sieć, dając możliwość pracy na odległość. To właśnie internet pozwala „wolnym strzelcom” pracować bez konieczności przebywania w biurze. Poprzez sieć mogą oni też nawiązywać kontakty z pracodawcami. Specyfot.KSAF AGH, Dawid Jach ficznym „rynkiem” zleceń dla freelancerów są portale społecznościowe typu GoldenLine czy LinkedIn – to dzięki nim pracodawcy i pracownicy mają szansę spotkać się i realizować projekty, nie wchodząc nawet w kontakty faceto-face. Częściej jednak niż przez portale społecznościowe, pracodawcy wyszukują swoich freelancerów poprzez osobiste sieci kontaktów – preferują ludzi „z polecenia” lub z wewnętrznych baz firmy. Badanie realizowane w ramach projektu „Kodeks Dobrych Praktyk Freelance” pokazuje, że research rynku jest dopiero trzecią pod względem częstotliwości metodą poszukiwania „strzelców”. Wiele firm, które zatrudniają pracowników na zasadach freelancingu, prowadzi działalność ściśle związaną z internetem i nowymi technologiami. – Rynek freelancerów zdominowany jest przez branżę IT. Wielu informatyków przygodę z zawodem zaczyna właśnie od freelancingu, dla innych jest to etap przejściowy – pomiędzy pracą na etacie a założeniem własnej działalności gospodarczej. Obok branży informatycznej, popularność wśród freelacerów zyskują takie dziedziny jak dziennikarstwo, tłumaczenia, doradztwo biznesowe, malarstwo, grafika czy fotografia. Warto pamiętać, że freelancing pozwala na łączenie wielu różnych obszarów działalności. To szczególnie istotne dla osób aktywnych, dla których praca na etacie okazuje się zbyt monotonna i jednorodna – opowiada Gabriela Jabłońska, socjolog, specjalista ds. rynku pracy Sedlak & Sedlak. Freelancerzy działają głównie w branżach związanych z informatyką i nowymi technologiami oraz w innych dziedzinach, w których zdania są krótkoterminowe i można pracować w domu. Na świecie co trzeci freelancer BIS - listopad 2010 21 kultura kariera pracuje w IT bądź w konsultingu biznesowym. 28% freelancerów projektuje strony www, kolejne 14% programuje. Mniej liczne grupy freelancerów stanowią dziennikarze, graficy oraz osoby zajmujące się malarstwem, finansami i rachunkowością czy multimediami. Z racji charakteru uczelni, również w AGH-owskich akademikach nie brakuje „wolnych strzelców”. – Wykorzystuję na pracę praktycznie każde okienko. Wiem jednak, że freelance to zajęcie raczej na kilka lat niż na całe życie. Moi znajomi szybko się wypalili. Najtrudniej jest, gdy zakłada się rodzinę. Wtedy sam freelance to za mało na utrzymanie stabilności finansowej, a z drugiej strony praca na etat, połączona z dodatkowymi zajęciami, oznacza brak czasu na życie prywatne – opowiada Michał, student V roku informatyki na AGH, web designer. Opłaca się? Słowo „freelancer” nie jest wcale językową nowinką – użył go po raz pierwszy Walter Scott w „Ivanhoe”, na określenie wojownika-najemnika. Czy współ- 22 BIS - listopad 2010 cześni freelancerzy muszą napracować się jak wojsko zaciężne aby zarobić na kawałek chleba? Czy freelancing się opłaca? I tak, i nie. – Ta forma zatrudniania ma oczywiste plusy, ale można dostrzec też jej ciemną stronę. Freelance jest pewnego rodzaju sposobem na życie i na zarabianie. Dla mnie było to przede wszystkim źródło dodatkowych dochodów, prócz pracy stałej, etatowej – opowiada Jarek, absolwent socjologii na AGH, od kilku lat pracujący jako freelancer w branży interaktywnej. Warto dodać, że freelancing to nie tylko forma zatrudnienia, to także lifestyle. – Jest to pewnego rodzaju sposób na samodoskonalenie się, pracę według własnych zasad, naukę samodyscypliny, planowania i organizowania sobie czasu. Wśród wielu swoich znajomych mam takich, którzy żyją tylko i wyłącznie z freelancingu, są niezależni, dobrze zarabiają, nie czują potrzeby poszukiwania stałej pracy. Są też tacy, którzy bawią się w freelance „po godzinach”, co często ma negatywny wpływ na ich osobiste życie. Znalezienie balansu pomiędzy zleceniami oraz pracą etatową jest więc kluczem do sukcesu. Obecnie rzadko pracuję jako freelancer, podejmuję zlecenia jedynie atrakcyjne finansowo oraz ciekawe z założenia, kiedy wiem, że praca nie będzie drogą przez mękę ale fajną przygodą, z której można wynieść spory bagaż doświadczeń zawodowych – dodaje Jarek. Po godzinach Większość freelancerów w naszym kraju pracuje tak jak nasz rozmówca, czyli „po godzinach”. Największą grupę „wolnych strzelców” stanowią zatrudnieni na etacie, z dużym doświadczeniem i chęcią podejmowania dodatkowej „pracy po pracy”. „Wolni strzelcy” zdarzają się też pośród studentów. Dla nich freelance jest sposobem na zdobycie pierwszych zawodowych doświadczeń i podreperowanie studenckich budżetów. Oczywistym minusem freelancingu jest brak umowy o pracę. Młodzi ludzie chętnie pracują na umowy zlecenia i umowy o dzieło, ale przychodzi czas kiedy warto zadbać o finansowe zabezpieczenie starości. Jeśli freelancing jest dodatkiem do pracy etatowej – nie ma problemu. Jeśli to jedyna forma zarobkofot. KSAF AGH, Michał Karol Poliński kariera cownikiem, ale także swoim własnym szefem. wania, to gorzej, bo może się okazać, że przez dłuższy czas nie „złapiemy” żadnego zlecenia, a do tego projekty oferowane freelnacerom są zwykle krótkoterminowe i nie dają pewności dochodu. Studenci są z natury leniwi, freelancerzy nie mogą tacy być. Kto pracował w domu ten wie, jak łatwo ulec pokusie pooglądania telewizora, wyprasowania czegoś czy ugotowania pysznego trzydaniowego obiadku w momencie, gdy trzeba robić projekt. W czterech ścianach pracować mogą osoby, które naprawdę są w stanie się do tego zmobilizować. Kolejnym „minusem” freelancingu jest to, że pracownik nie identyfikuje się z firmą, nie zna innych zatrudnionych – czasem nawet nie wie dla kogo dokładnie pracuje. Aby efektywnie pracować, freelancer musi posiadać określone umiejętności osobiste. Samodyscyplina, punktualność, otwartość – to tylko niektóre niezbędne cechy. Najwięcej „wolnych strzelców” działa w zawodach twórczych, wymagających kreatywnego oraz samodzielnego podejścia do pracy. Freelancer musi być nie tylko pra- Sprawa honoru Pracę freelancera trudno kontrolować – nie można go zwolnić, upomnieć, postraszyć naganą. Często szefowie nie znają nawet osobiście freelancerów, z którymi współpracują. W takich relacjach ważne jest więc wzajemne zaufanie. W środowisku freelancerów funkcjonuje „Kodeks Dobrych Praktyk Freelance”, który określa etyczne zasady w zakresie współpracy zlecających i freelancerów. Autorzy dokumentu pokazują, że freelance nie jest „gorszą” formą zatrudnia dla tych, którzy nie znaleźli pracy etatowej, promują także uczciwe zachowania w organizowaniu współpracy. Niestety, w Polskich firmach „wolni strzelcy” postrzegani są często jako „ludzie od czarnej roboty”. Freelance opiera się na niezależności – głównej zasadzie tej formy pracy. To zleceniodawca swobodnie dobiera współpracowników, a freelancerzy decydują, które projekty chcą wykonać. Inne etyczne normy funkcjonujące w środowisku freelancerskim to: rzetelność, uczciwość, lojalność, poufność współpracy, profesjonalizm, partnerstwo, kreatywność, solidarność i najważniejsze – zaufanie. – Ufam ludziom z którymi pracuję, ale miałem sytuację, kiedy w dniu oddania projektu freelancer po prostu wyłączył telefon i zniknął z komunikatorów internetowych. Co mu mogłem zrobić? Zupełnie nic. W pracę z freelancerami wliczone jest takie ryzyko, warto je jednak podjąć, bo to przeważnie kreatywni i bardzo wartościowi ludzie. Teraz już wiem, że trzeba się ubezpieczać – ustalać wcześniej deadline, dzwonić, pisać, pytać o „stan prac” i wymuszać oddawanie projektów w częściach – opowiada Dominik, pracujący jako project manager w agencji reklamowej. Innym zagrożeniem jest to, że freelancerzy pracują często dla wielu podmiotów z tej samej branży – wszystko jest w porządku dopóki nie okaże się, że „wolny strzelec” dwóm konkurencyjnym firmom „sprzedał” podobne dzieło. Freelance po polsku Na polskim rynku pracy zatrudnianie „wolnych strzelców” nie jest jeszcze powszechnie praktykowane. Z badań firmy Freeagentcentral.com wynika, że na aż 55% freelancerów pracujących na rynku globalnym pochodzi z Wielkiej Brytanii, jedna trzecia to Holendrzy. Freelancing popularny jest także w Belgii i w Niemczech. W Polsce nadal pokutuje przekonanie, że freelance to „gorsza” forma pracy – dla „nieudaczników” i „informatyków-dziwaków”. Zatrudniający nie dostrzegają tego, że korzystanie z usług „wolnych strzelców” pozwala dotrzeć do szerokiego kręgu specjalistów, którzy posiadają często niszowe i unikalne umiejętności. W ramach projektu „Kodeks Dobrych Praktyk Freelance” przeprowadzono webankietę, w której przedstawiciele ponad 400 firm z branży reklamowej wypowiedzieli się na temat plusów i minusów pracy z freelancerami. 20% agencji traktuje współpracę z freelancerami jako standard, kolejne 40% robi to przy wybranych projektach, z usług „wolnych strzelców” nie korzysta tylko kilka procent firm z branży. Jako zaletę współpracy z freelancerami ankietowani wskazywali głównie korzyści ekonomiczne. Przyczyną oddawania zleceń w ręce zewnętrznych współpracowników nie jest natomiast wysoka jakość wykonywanych projektów – a to martwi. Głównym problemem we współpracy jest nieterminowość. Pracodawcy narzekają też na brak zrozumienia zadania oraz na problemy komunikacyjne – nic dziwnego – łatwiej dogadać się z kimś, kto siedzi po drugiej stronie biurka niż z pracownikiem, z którym mamy tylko „wirtualny” kontakt. Kto jak nie my? Kiedy jak nie teraz? Studiowanie dyscyplin związanych z informatyką i nowymi technologiami daje przepustkę do świata freelancingu. Okres nauki to też najlepsza pora na to, aby sprawdzić jak czujecie się w roli „wolnego strzelca”. Spróbujcie więc – może okaże się, że ta forma pracy jest dla Was idealna. Jak oceniacie freelancing? Ma więcej plusów czy minusów? Odwiedźcie naszą stronę i podzielcie się swoimi opiniami na temat tej formy zatrudnienia. A w grudniowym numerze przeczytacie o geoarbitrażu. BIS - listopad 2010 23 nauka i technika TECHinfo Promocja w wysokiej rozdzielczości Ku uciesze fanów nowych technologii firma Intel, we współpracy z portalem Iplex.pl, uruchomiła darmowy serwis VOD. W sali kinowej Intela znajduje się aż 65 pozycji do wyboru, z których każda dostępna jest w wersji HD. Wśród nich są światowe hity, takie jak „Labirynt Fauna”, „Death Proof” czy „Lektor”. Dzięki różnorodności gatunków z darmowego seansu skorzysta zarówno wytrawny widz, jak również typowypopcornożerca. Kino Intela otwarte będzie bez ograniczeń do połowy stycznia 2011 roku i z pewnością umili Wam niejeden chłodny zimowy wieczór. Aby skorzystać z usługi wystarczy wejść na www.iplex.pl/vod wybrać film i już można mieć cząstkę Hollywood w akademiku. Czomolungma on-line! Zawsze marzyłeś by wspiąć się na Mount Everest i jedynie brak dostępu dointernetu powstrzymywałCię przed tym? Mamy dla Ciebie dobrą wiadomość – nepalska firma telekomunikacyjna Ncell uruchomiła usługę 3G, obejmującą region najwyższej góry świata. Dzięki nowoczesnej technologii tysiące himalaistów będą mogły surfować po sieci, wysyłać filmy i e-maile oraz dzwonić bez potrzeby użycia o wiele droższej technologiisatelitarnej. Jak zapewnia prezes Ncell, PasiKoistinen pierwsza wideo-rozmowa została wykonana z bazy znajdującej się na wysokości 5300 m. Osiągnięcie to jest przełomowe również dlatego, że usługi telekomunikacyjne pokrywają tylko jedną trzecią 28-milionowego Nepalu, będącego najbiedniejszym państwem w południowej Azji. Jednak, dzięki planowanym przez Ncell wielomilionowym inwestycjom,być może już w przyszłym roku ponad 90% mieszkańców Himalajów będzie mogło korzystać z telefonii komórkowej. Gwiazdy światowego kina w filmie z… komórki? „The Commuter” to krótkometrażowy film przygotowany przez Nokię. W spocie, mającym promować najnowszy model fińskiego producenta, w rolę głównego bohatera wciela się DevPatel znany z oscarowego „Slumdoga”.U jego boku zobaczyć możemy słynną seksbombę Pamelę Anderson. Wartka akcja i piękne kobiety to niepodważalne atuty filmu. Aż trudno uwierzyć, że został on nagranywyłącznie przy pomocy telefonu komórkowego. 7-minutowy short opowiada o młodym Angliku, próbującym dostać pracę. Oczywiście nie obędzie się bez przeszkód. Na drodze Patela staną m.in. Charles Dance orazjeden z najlepszych freerunerów świata, Chase Armitage. Wszystko to w niesamowitej, jak na telefon komórkowy, jakości. Nowy smartphone Nokii wyposażono w 12-megapikselowy aparat, dzięki któremu możemy nagrywać filmy w rozdzielczości 1280×720. Ponadto urządzenie to ma 3,5-calowy ekran dotykowy OLED oraz system Symbian^3. Koszt tego multimedialnego kombajnu to 1999 zł.Chcesz zobaczyć film? Poszukaj na www.youtube.com. Koniec Walkmanów Smutna wiadomość napłynęła do nas z Japonii. Sony, po 30 latach, zakończyło produkcję kultowych odtwarzaczy kasetowych Walkman. Któż z nas nie pamięta długich godzin spędzonych na słuchaniu muzyki z „miniaturowych” magnetofonów i jeszcze dłuższych zmarnowanych na przewijaniu taśmy ołówkiem (by oszczędzać baterie). Sony ogłosiło, że wysłana w kwietniu tego roku partia odtwarzaczy była ostatnią,która dotrze do klientów. Pierwszy Walkman wyprodukowany w 1979 roku, niemal od razu okazał się hitem. Według danych producenta do marca 2010 zostało sprzedanych ponad 400 milionów Walkmanów, z czego 200 milionów stanowiły odtwarzacze kasetowe. Jednocześnie Sony postanowiło kontynuować produkcje CD-playerów spod znaku Walkman. W tym roku azjatycki gigant zakończył natomiast produkcję dyskietek. Opracował: Wojtek Stupka 24 BIS - listopad 2010 fot. internet Nie taki krawat straszny jak go malują W życiu każdego mężczyzny są okazje, w czasie których wygląd jest niezwykle ważny. Ubrać trzeba wtedy garnitur, koszulę i... krawat. Tu dla wielu zaczynają się schody. Poniżej prezentujemy receptę na rozwiązanie tego problemu – cztery podstawowe sposoby wiązania krawata, odpowiednie do konkretnej sytuacji. Paweł Bobrowski AGH dba o wizerunek przyszłego inżyniera, organizując co roku szkolenia z cyklu Inżynier z Kulturą. Jako jedni z organizatorów tej akcji proponujemy mały samouczek, z którego dowiecie się jak poprawnie zawiązać krawat. Niewątpliwie jest to umiejętność przydatna każdemu chłopakowi. Bardzo ważny jest sposób noszenia tej części garderoby. To on zadecyduje, czy mężczyznę będzie można nazwać eleganckim. 1. Węzeł prosty, znany jest także jako „węzeł w czwórkę”, włoski lub staroniemiecki, uważany jest za najpopularniejszy właśnie z powodu prostoty wiązania. Tak przygotowany supeł jest podłużny, asymetryczny i ma średnią wielkość. Powinien być odpowiedni na każdą okazję. Dobrze komponuje się z kołnierzykami przypinanymi, pasuje także do tych wąskich i standardowo rozstawionych. Raczej nie jest przeznaczony dla osób niskich i tych o pociągłej, szczupłej twarzy, za to tuszuje szersze rysy. Jest samorozwiązujący. nauka irozrywka technika 4. Węzeł Windsor, znany jest także jako pełny Windsor lub podwójny Windsor. Tworzy on szeroki, symetryczny, trójkątny supeł. Węzeł Windsor nosi się na bardziej uroczyste okazje – egzaminy czy rozmowę o pracę. Powinno się go wiązać do kołnierzyków z szeroko rozstawionymi szpicami oraz do tych mocno wyciętych, bo przy klasycznych lub przypinanych ten gruby supeł podnosi końce kołnierzyka, a to nie wygląda dobrze. Węzeł windsorski, w połączeniu z szerokim krawatem, tuszuje długą szyję. Odpowiedni jest także dla mężczyzn z mocnym podbródkiem. Dobre rady dotyczące noszenia krawata: • Węzeł krawata powinien całkowicie przykrywać zapięcie kołnierzyka. • Splot nie może odstawać od stójki koszuli oraz być zbyt mocno ściśnięty. Wygląda wtedy nieelegancko i źle świadczy o sposobie przechowywania krawata. • Po zdjęciu krawata należy go natychmiast rozwiązać. Krawat przechowywany z węzłem szybciej się niszczy i źle się prezentuje. • Po zawiązaniu, obydwa końce krawata powinny sięgać dolnej krawędzi paska. Oczywiście, węższy koniec może być nieco krótszy – nie wolno go jednak wkładać do spodni albo pod koszulę, bo zepsuje to cały efekt. • Przy szerszych klapach marynarki lepiej będzie wyglądał grubszy splot. • Krawat powinien być z dobrego materiału. Jeśli tkanina jest zbyt miękka, trudno zrobić ładny supeł. • Aby otrzymać idealny węzeł nie wolno skręcać krawata podczas wiązania. 2. Węzeł Shelby, nazywanym jest również „węzłem Pratta”, odwróconym pół-windsorskim czy też amerykańskim. Średnia wielkość supła nadaje się na nieoficjalne spotkania towarzyskie i do pracy, ale nie na formalne okazje. Jest nieco asymetryczny. Mogą go nosić osoby wysokie, bo na jego zawiązanie potrzeba mniej długości krawata. 3. Węzeł pół-Windsor to splot trójkątny, prawie symetryczny, który jest większy niż węzeł prosty i Shelby, ale mniejszy od węzła Windsor. Świetnie nadaje się do biura i na bardziej formalne okazje. Pasuje do kołnierzyków standardowych i o szeroko rozstawionych szpicach. Świetnie wygląda z rowkiem lub fałdkami pod supłem. Tuszuje zbyt długą szyję. BIS - listopad 2010 25 nauka i technika Pokaż się z dobrej strony! W dzisiejszych czasach nawet mój kot ma swoją stronę– mówił kiedyś Bill Clinton. To prawda. W XXI wieku nieposiadanie strony www, bloga czy chociaż profilu na jednym z portali społecznościowych to swego rodzaju faux pas. Spróbujemy więc przekazać Wam magiczną wiedzę na temat webmasteringu. Wojtek Stupka Musimy Was ostrzec.Droga ta nie będzie łatwa.Co więcej, jak każda sztuka tajemna,będzie wymagała wielu godzin mozolnie spędzonych nad jej doskonaleniem. Jednak już na początku możemy Was zapewnić, że w miarę zdobywania nowych umiejętności, tworzenie stron będzie dawało coraz więcej satysfakcji i artystycznego spełnienia. Zacznijmy więc od początku. Istnieje wiele rodzajów stron internetowych. Większość użytkowników swoją przygodę z siecią rozpoczyna odportali, w tym także społecznościowych.Kolejnymodkryciem przeciętnego internauty są blogi czyli 26 BIS - listopad 2010 internetowe pamiętniki, pełniące obecnie rolę prywatnych felietonów. Następnie strony firmowe, użytkowe, agregatory informacji i sklepy internetowe oraz niezliczona ilość witryn, których nawet najwięksi z filozofów nie potrafiliby zakwalifikować do żadnej kategorii. Skrzynka z narzędziami Z czasem hodowla kurczaków na Facebooku i czytanie czyichś zwierzeń przestaje wystarczać. Pojawia się pragnienie, aby samemu coś stworzyć i być niczym wszechmocny kreator. Okazuje się, że nie jest to takie łatwe. Jest wiele sposobów na rozpoczęcie przygody z tworzeniem stron internetowych. Pierwszy i najłatwiejszy to znalezienie gotowego skryptu, który będzie odpowiadał Waszym pomysłom. Mamy tysiące aplikacji, które na pewno spełnią oczekiwania większości użytkowników, przynajmniej początkujących. Żeby „postawić” portal wystarczy jeden z ogólnodostępnych, darmowych skryptów, takich jak Joomla czy Drupal. Dla amatorów blogowania swoje usługi oferuje, również nieodpłatnie, najpopularniejszy na świecie Wordpress. Oczywiście dla indywidualistów programiści przygotowali setki fot. internet nauka i technika bardziej rozbudowanych, płatnych skryptów, niemniej jednak wydawanie kilkuset dolarów na samym początku zabawy w webmastera, nie jestdobrym pomysłem. Jeśli ktoś jest ambitny i ma dużo wolnego czasu, topolecamy naukę jednego z popularnych języków webowych. Z reguły przygodę z programowaniem zaczyna się od popularnego HTML’a czyli prostego języka, na którym opiera się zdecydowana większość sieci web.Dzięki niemu można stworzyć statyczną stronę na poziomie lat 90. ubiegłego stulecia. Kolejnamożliwość to, równie mocno kochany jak i znienawidzony, PHP. Jest to obiektowy język programowania, generujący dynamicznie strony internetowe. Nierozerwalnie z nim związany jest MySQL, umożliwiający projektowanie baz danych. Są to tzw. języki wykonywane po stronie serwera (w skrócie oznacza to, że aby wyświetlić poprawnie stronę napisaną w tym języku,potrzeba platformy AMP – pakietu oprogramowania będącego dla niej swego rodzaju tłumaczem). Wymienione powyżej to najpopularniejsze, lecz nie jedynyne języki webowe. Na szczególną uwagę zasługuje JAVA, która nie jest stricte językiem internetowym,ale bardzo często używa się jej w światowej sieci. Daje ona o wiele większe możliwości niż HTML i PHP. Nie może jednak być stosowana samodzielnie. Do uruchomienia wymaga lokalnie zainstalowanej tzw. wirtualnej maszyny JAVA. W ostatnich latach coraz większą popularność zyskują tzw.frameworki, które zostały stworzone z zamierzeniem ułatwienia pracy programistom. Takiframework jest szkieletem służącym do budowy aplikacji i zawierającym biblioteki i komponenty (gotowe rozwiązania popularnych problemów). Dzięki frameworkom pisze się po prostu szybciej i łatwiej. Jednymi z najbardziej rozpowszechnionych i najciekawszych są Ruby on Rail oraz Django. Napisanie prostego serwisu czy bloga za ich pomocą zajmuje kilknaście minut, a praca jest bardzo przyjemna. Kolejnym plusem tych „języków” jest łatwość nauczenia się ich.Mamy niezliczonąilość książek i poradników, które krok po kroku wszystko tłumaczą. Ale nawet najlepszy skrypt jest niczym bez kreatywnego layoutu. I w tym miejscu wypada powiedziećo CSS – niesamowitym narzędziu, dzięki któremu można stworzyć nawet najbardziej nietypowe projekty. Kaskadowe arkusze stylów (bo tak brzmi w tłumaczeniu rozwinięcie angielskiego skrótu CSS), pozwalają na nadanie właściwości każdemu obiektowi znajdującemu się na stronie i ich edycję. Przy pomocytego narzędzia można z łatwością zmienić kolor, wielkość, kształt czy położenie obiektu, a od niedawna również dodać cień czy użyć dowolnej czcionki. Osoby bardzo dobrze znające język HTML5 i CSS3 potrafią z ich pomocą tworzyć animacje oraz gry. Świat serwerów Umiejętność napisania własnej aplikacji nie wystarczy do tego, by strona pojawiła się w internecie. Każdą witrynę trzeba gdzieś umieścić.Służą do tego tzw. serwery.Co prawda można je kupić,ale na początek wystarczy któryś z nieodpłatnie udostępnionych przez firmy hostingowe. W zależności od technologii,którą się wybrało, trzeba zwrócić uwagę na zainstalowane na serwerze oprogramowanie. Korzystając z PHP potrzeba np. serwera www Apache wraz z PHP, najlepiej w najnowszej wersji. Tak samo używającRuby on Railsniezbędny jest serwer obsługujący rubiny. Kolejnym nieodzownym elementem sieci web jest domena, czyli adres internetowy umożliwiający dostanie się na naszą stronę. Obecnie firmy rejestrujące domeny prześcigają się w promocjach i adres można kupić już za kwotęrzędu 1-10 zł za rok. Niestety odnowienie domeny po roku kosztuje kilka, a nawet kilkanaście razy więcej. Po stworzeniu strony i umieszczeniu jej na serwerze może się okazać, że nikt na nią nie zagląda. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – ludzie nie mogą jej znaleźć. W takim przypadku przyda się pozycjonowanie. Jest to zabieg mający na celu wypromowanie serwisu w wyszukiwarkach. Na nieszczęście nie majedenego sprawdzonego sposobu na to, by oszukać wujka Google. Pozostaje więc metoda prób i błędów (własnych i cudzych). Od zera do antreprenera Tą modną ostatnio frazą określa się ludzi takich jak Mark Zuckerberg (Facebook.com), Jack Dorsey (Twitter. com), Kevin Rose (Digg.com).Jak pokazują ich historie niekiedy na prostym, dobrze zrealizowanym, webowym pomyśle można nieźle zarobić. Majątki wymienionych osóbszacuje się na miliony dolarów.Niestety, szanse na zarobienie tak wielkich pieniędzy w polskim internecie są małe, a wejście na międzynarodowy rynek wymaga dużego nakładu pracy i jeszcze większej wiedzy na temat zachowania się społeczności internetowej. Zamiast milionów dolarów proponujemy na początek dodatek do miesięcznego budżetu w złotówkach. Na czym można zarobić w sieci? Na wszystkim! Wystarczy mieć tylko dobry pomysł i chęci na jego realizacje. Poniżej znajdziecie kilka sposobów na internetowe „stypendium”. Pierwszym i najłatwiejszym sposobem jest blogging. Tak, na blogu można zarobić i to całkiem nieźle. Przepis na sukces jest prosty.Wystarczyznaleźć interesującą niszę i zacząć o tym pisać. Gdy blog stanie się popularny, można zainstalować intratne reklamy, pisać artykuły sponsorowane czy wydać własnego e-booka i potem go sprzedawać. Znani blogerzy zza oceanu potrafią zarobić nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów miesięcznie. W Polsce o takich sumach można pomarzyć, ale przy odpowiednim nakładzie pracy kilkaset złotych na miesiąc nie będzie dużym problemem. Jeśli ktoś ma pomysł na unikalny serwis, to może zarobić kilkadziesiąt razy więcej, lecz będzie musiał włożyć w ten projekt dużo więcej czasu i pieniędzy. Warto jednak, zwłaszcza na początku przygody z webmasteringiem, pomyśleć o nim nie jako o sposobie zarobienia pieniędzy, ale jako przygodzie i szansie na wielostronny rozwój. Na naszej stronie internetowej www.bis.agh.edu.pl znajdziecie linki, dzięki którym stworzenie własnej strony internetowej będzie o wiele łatwiejsze. BIS - listopad 2010 27 kultura nauka i technika Film - klasyka i nowości Do czasu, kiedy na potrzeby dyptyku „Grindhouse” powstało kilka zapowiedzi nieistniejących filmów, w tym „Maczety” było tak, że najpierw realizowano film, a dopiero potem zwiastun. To się zmieniło. Po namowach i listach od tysięcy fanów, Robert Rodriguez postanowił rozwinąć kilkadziesiąt minut w krwawe, dynamiczne, ale przede wszystkim niezmiernie zabawne widowisko. W dziele pojawia się plejada ciekawie dobranych aktorów: obok Roberta DeNiro mamy Stevena Seagala, a obok Jessiki Alby – Lindsay Lohan. Główną gwiazdą jest jednak DannyTrejo. To pierwsza tak ważna rola aktora o prawdopodobnie najbrzydszej twarzy w show-biznesie. Trejo udowadnia, że do tej pory niesłusznie stał w cieniu. Nie chcąc psuć czytelnikom frajdy, nie będę zdradzała szczegółów fabuły. Nie jest ona zresztą najmocniejszym punktem „Maczety”. Tym, co w nowym obrazie Rodrigueza może podobać się najbardziej, jest przetasowanie wszystkich możliwych konwencji filmowych i bardzo sprawna żonglerka odniesieniami do kina klasy B. Dla wszystkich, którzy do takich zabiegów podchodzą z entuzjazmem – pozycja obowiązkowa! Maczeta (Machete) USA 2010, reż. Robert Rodriguez, Ethan Maniquis, scen. Robert Rodriguez, Álvaro Rodríguez, zdj. Jimmy Lindsey, muz. John Debney; wyst. Danny Trejo, Cheech Marin, Michelle Rodriguez, Robert De Niro, Jessica Alba. Paulina Grabska Catherine (Julianne Moore) i David (LiamNeeson) są małżeństwem z niemałym stażem, niemalże odchowanym synem, pięknym domem i... erotycznym wypaleniem. Trudno, by po kilkudziesięciu latach znajomości ogień był ten sam, co przy pierwszym zauroczeniu. Catherine jednak czuje się coraz bardziej niepewnie i zaczyna podejrzewać męża o zdradę. Aby przetestować wierność ukochanego, postanawia wynająć prostytutkę (Amanda Seyfried), której zadaniem będzie wystawienie niczego nieświadomego Davida na próbę. Nie trzeba być bardzo przebiegłym, by przewidzieć, że z tego specyficznego zlecenia nie wyjdzie nic dobrego... Film zapowiadał się obiecująco, niestety na zapowiedziach się skończyło. Reżyser „Chloe”, Atom Egoyan, nie udźwignął ciężaru, którym niewątpliwie jest sprawne opowiedzenie o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, pożądaniu, tłumionych uczuciach, wzajemnej fascynacji i wreszcie seksualności. Nawet Julianne Moore, której nic nie można zarzucić, nie potrafiła uratować filmu, który przepada w coraz bardziej udziwnionych zwrotach akcji, prowadzących do niezwykle banalnego zakończenia. Dobre pomysły zmarnowane w trakcie realizacji bolą najbardziej. Raczej odradzam. Chloe Francja, Kanada, USA 2009, reż. Atom Egoyan, scen. Erin Cressida Wilson, zdj. Paul Sarossy, muz. Mychael Danna; wyst. Julianne Moore, Liam Neeson, Amanda Seyfried, Nina Dobrev, Mychael Danna. Paulina Grabska „The Runaways: Prawdziwa historia” to opowieść o wzlocie i upadku The Runaways, punkowego zespołu działającego w drugiej połowie lat 70. Film skupia się na CherieCurrie, wokalistce kapeli, która weszła w świat show-biznesu mając zaledwie 15 lat, co zresztą negatywnie odbiło się na jej kondycji psychicznej. W jej roli znakomita Dakota Fanning, która swojego czasu była sensacją wśród aktorów dziecięcych, dziś zaś powoli przemienia się w dojrzałą i jeszcze bardziej zdolną gwiazdę. Partneruje jej Kristen Stewart, która na szczęście poszerzyła zasób min znany widzom „Zmierzchu” i jako Joan Jett pokazała, że drzemie w niej naprawdę olbrzymi talent, który wymaga jednak ambitniejszego repertuaru. Reżyserką „The Runaways” jest FioraSigismondi, która na co dzień zajmuje się reżyserią teledysków, co w dwojaki sposób wpływa na jakość filmu. W pozytywny, bo widać, że autorka „czuje” muzykę, a poza tym potrafi pokazać ją w piękny wizualny sposób, negatywny – historia momentami opowiadana jest zbyt szybko, a motywy niektórych działań bohaterów nie są zawsze do końca wiarygodne. Mimo tych zarzutów, „The Runaways” ogląda się z zainteresowaniem, ale i z nutką zazdrości: w tej Kaliforniilat 70. to dopiero były imprezy… The Runaways: Prawdziwahistoria (The Runaways) USA 2010, reż. FioraSigismondi, scen. FioraSigismondi, zdj. BenoîtDebie; wyst. Kristen Stewart, Dakota Fanning, Michael Shannon, AliaShawkat. Paulina Grabska 28 BIS - listopad 2010 fot. KSAF AGH, Jan Graczyński nauka i technika kultura Klub Dobrej Książki W cyklu Klub Dobrej Książki prezentujemy co miesiąc ważne dzieła literackie – od wybitnych klasyków po znakomitych pisarzy współczesnych. To lektury obowiązkowe każdego Bardzo Inteligentnego Studenta. Najnowsze dziełoPratchetta jest częścią popularnego cyklu. Opowiada o przygodach magów z Niewidocznego Uniwersytetu. To historia o tym, jak zupełnie różne postacie mogą stworzyć zgraną grupę przyjaciół. Lord Vetinari postanawia zlikwidować nielegalne rozgrywki piłki nożnej na ulicachAnkh-Morpork, ponieważ są one przyczyną ciągłych starć pomiędzy kibicami rywalizujących drużyn.W tym celu nakazuje magom z Niewidocznego Uniwersytetu zorganizowanie prawdziwych piłkarskich mistrzostw, ponadto oni sami muszą wziąć w nich udział. Niestety tytułowi Akademicy nie potrafią grać w piłkę – postanawiają się jednak tego nauczyć. Równie ciekawe, jak przygody magów, są perypetie czworga zwykłych mieszkańców AnkhMorpork. Trevor Likelyuczestniczy w bitwach ulicznych razem z kolegą z pracy – Nuttem, który jako pierwszy ork w historii zdobywa wykształcenie. Kucharka Glenda wraz ze swoją pomocnicąJuliet przez przypadekbiorą udział w pokazie mody krasnoludzkiej. Wszystkie wątki prowadzą jednak nieuchronnie do… piłki nożnej. Co z tego wyniknie? Czy Niewidocznym Akademikom uda się zaprowadzić porządek w mieście? Nowa książka Terry’egoPratchetta, jak przystało na jego dzieła, to utwór okraszony wyrafinowanym humorem. Autor po raz kolejny przenosi nas do doskonale już znanego, niezwykłego Świata Dysku. „Niewidoczni Akademicy” wciągną Was tak, że nie będziecie się mogli od tej opowieści oderwać. Janusz Kamieński Wyciskacz łez? „Babskie” czytadło? Harlequin? Być może, ale kto powiedział, że czytać trzeba tylko „poważną” literaturę, a mężczyźnie nie przystoi zajrzenie do książki, w której dostrzec można choć odrobinę romantyzmu. Powieść Williama Whartona „Spóźnieni kochankowie” jest historią o miłości – i temu nie można zaprzeczyć, niech takie określenie nie zniechęci Was jednak. Autor kultowego „Ptaśka” opowiada historię tytułowych „spóźnionych kochanków”. Główny bohater – Jack trafia do Paryżaz Ameryki. Postanawia zerwać z nudnym życiem biznesmena i realizować we Francji swojej malarskie pasje. Codziennie snuje się po mieście, utrwalając na płótnie jego najpiękniejsze zakątki. Wszystko toczy się spokojnie do momentu, w którym Jacques poznaje Mirabelle – niewidomą staruszkę, która całe swoje życie poświęca opiece nad paryskimi gołębiami. Jacquesa i Mirabelle dzieli niemal wszystko – ogromna różnica wieku oraz sposób„patrzenia” na świat. Staruszka mimo utraty wzroku„czuje” klimat Paryża, Jack patrzy ale nie potrafi widzieć. Stopniowo Mirabelle staje się oczyma malarza. „Kochankowie” postanawiają wspólnie zamieszkać i tak rozpoczyna się historia prawdziwej, cudownej, szczerej miłości. Tym, którzy na takie historie są nieczuli, polecamy spojrzenie na powieść Whartona jako na przewodnik po mieście miłości – Paryżu. „Spóźnieni kochankowie” to z pewnością, w pewnych kategoriach, „czytadło”. Czy jednak czasem nie można poczytać o uczuciu, miłości, relacji dwojga ludzi? Wharton uczy, że trzeba wierzyć w marzenia i nie bać się ryzyka czy odrzucenia. Pokazuje, że na świat trzeba patrzeć tak, aby żyć zgodnie z własnym sumieniem i pragnieniami – niezależnie od tego czy uczucie dwojga ludzi jest społecznie akceptowane. Nie musi być… najważniejsi są przecież zakochani. Polecamy – nie tylko dziewczynom, ale także facetom. Agnieszka Kostelecka Takiego bohatera polska literatura fantasy jeszcze nie znała. Proszę Państwa chylcie czoła, oto rodzimyegzorcysta i bimbrownik w jednym – Jakub Wędrowycz. Znienawidzony przez nieudolnych duchołapów, zdegenerowany moczymorda wie, że najlepszym sposobem na siły nieczyste jest odpowiednia dawka samogonu i ciężki sprzęt pamiętający czasy cara Mikołaja II. Jakub Wędrowycz jest niezawodny… i wiecznie zalany w trupa. Kroniki Jakuba Wędrowycza zrodziły się w pełnej absurdalnych myśli wyobraźni autora – Andrzeja Pilipiuka, niezwykle poczytnego ostatnimi laty polskiego pisarza. Zamiast kolejnej kanciastej książkowej indywidualności o paranormalnych zdolnościach otrzymujemy totalne zaprzeczenie – Jakuba Wędrowycza. Bohater mieszka na Starym Majdanie we wsi Wojsławice.Skupia się głównie na pędzeniu bimbru i alkoholizacji w gronie wioskowych przyjaciół.W wolnych chwilach przenosi się w czasie, obnaża czarną stronę popularnych bajek i oczywiście ratuje świat. Czy to nie brzmi absurdalnie? I właśnie o to chodzi. Pod grubą, niezwykle rozbudowaną warstwą humoru kryje się nutka ironii. Zastanawiające jest to, na ile ta karykatura i wykoślawienie naszej polskiej rzeczywistości i jej postrzegania ma na celu dostarczenie bezrefleksyjnej rozrywki, a na ile jest… no właśnie, po prostu gorzka? Na to pytanie czytelnik musi odpowiedzieć już sobie sam. Jakub Wędrowycz jest bohaterem rozbrajającym, nietuzinkowym i jak najbardziej pozytywnym. Pilipiuk pełnymi garściami czerpie z literatury, historii i współczesnych realiów Polski, adaptując je na swoje własne potrzeby i przedstawiając z humorem. Gorąco polecam czytelnikom szukającym naprawdę dobrej rozrywki. Jola Pilch TerryPratchett, Niewidoczni Akademicy, liczba stron: 400, Warszawa 2010, Wydawnictwo Prószyński i S-ka. William Wharton, Spóźnieni kochankowie, liczba stron: 336, Poznań 2007, Wydawnictwo Rebis. Andrzej Pilipiuk, Kroniki Jakuba Wędrowycza, liczba stron: 294, Lublin 2002, Wydawnictwo Fabryka Słów. BIS - listopad 2010 29 Kult Płyta: Tata Kazika Wydawca: SP Records Rok: 1993 „Tata Kazika” to pierwszy z dwóch albumów Kultu, w całości poświęcony twórczości ojca wokalisty tego zespołu – Kazika. Album zawiera trzynaście niesamowitych utworów, które swoim klimatem cofają nas w czasie co najmniej o kilkadziesiąt lat. Równocześnie wszystkie teksty są bardzo aktualne. Kompozycje Staszka Staszewskiego cechuje nadzwyczajna szczerość, powodująca u słuchacza ich całkowicie indywidualny odbiór. Piosenki takie jak „Celina” czy „Baranek” są znane szerokiej publiczności. Dla mnie jednak, najbardziej godne polecenia są kawałki: „Królowa życia”, „Bal kreślarzy” i „Inżynierowie z petrobudowy”. Reprezentują one typ utworów, obok których nie można przejść obojętnie. Odciskają na słuchaczach swoiste piętno, przez co odłożenie płyty na półkę po jej przesłuchaniu staje się niemal niewykonalne. Należy do niej bezustannie wracać. „Tata Kazika” to arcydzieło samo w sobie. Dziś, należy już do klasyki polskiego rocka. I choćby tylko przez to należy zapoznać się z przesłaniem, jakie płyta w sobie niesie. Tom Waits Płyta: Closing Time Wydawca: Asylium Records Rok: 1973 Toma Waitsa nikomu chyba nie trzeba specjalnie przedstawiać. Od lat komponuje on znakomite utwory. Co ciekawe, często mówi się o nich, że są idealne dla kogoś, kto chce popełnić samobójstwo. „Closing Time” to debiutancki album w dorobku tego amerykańskiego wykonawcy. Warto zatrzymać się nad nim nieco dłużej, gdyż zdecydowanie na to zasługuje. „Ice Cream Man” czy „Lonely” to piosenki miękkie jak puch, a zarazem ostre i twarde niczym brzytwa. Słuchając tej płyty, możemy sobie pozwolić na samodzielną interpretację jej zawartości. Na tym właśnie polega wielkość talentu Waitsa. Utwory artysty bardzo silnie oddziałują na nasze emocje i nie pozwalają przejść obok płyty obojętnie. Specjalne rekomendacje nie mają większego sensu, ten album należy po prostu znać. Jacek Kaczmarski Płyta: Bankiet Wydawca: Pomation EMI Rok: 1992 Dla większości Jacek Kaczmarski to tylko legendarny bard Solidarności, wykonujący podniosłe, patriotyczne pieśni. Słysząc jego nazwisko myślimy – „Mury”. Płyta „Bankiet” pokazuje, jak wielki popełniamy błąd. Kaczmarski komponował bowiem także piosenki biesiadne, frywolne, a momentami wręcz sprośne. Niektóre z nich powstały na emigracji we Francji, gdzie artysta był duszą towarzystwa pośród tamtejszej Polonii. Najmocniejszymi punktami tego albumu są utwory takie jak: „Pijak”, „Hymn wieczoru kawalerskiego”, „Pijany poeta” czy „Spotkanie w porcie”. Pozwalają one przymrużyć oczy w chwilach głębszej refleksji nad rzeczywistością. Polecam przede wszystkim na czas odpoczynku, kiedy nie musimy myśleć o zawodowych obowiązkach. Michał Kulpa 30 BIS - listopad 2010 GRUDZIEŃ w STUDIO, ZAŚCIANKU, GWARKU 1.12.2010 Kabareton CYTRYNÓWKA: Kabaret Młodych Panów 3.12.2010 ARTROSIS: XV lecie 4.12.2010 FISZ / EMADE / TWORZYWO. 5.12.2010 oraz 6.12.2010 GRZEGORZ TURNAU: FABRYKA KLAMEK 11.12.2010 STRACHY NA LACHY + HURT 03.12.2010 CAŁA GÓRA BARWINKÓW + DreadRock 02.12.2010 Muzyczne Pogwarki: KRECIA ROBOTA 06.12.2010 ŚPIEWOGRANIE! 09.12.2010 Muzyczne Pogwarki: JERZY GÓRKA ARTKIESTRA 07.12.2010 DachOOFka 3: ABSYNTH 13.12.2010 ŚPIEWOGRANIE! 16.12.2010 Muzyczne Pogwarki: WISDOM 14.12.2010 DachOOFka 3: LONDON TYPE SMOG 17.12.2010 TURBO - Trasa kończąca rok 30-lecia 17.12.2010 HEY 18.12.2010 HELLOWEEN 31.12.2010 SYLWESTER 2010 BIS - listopad 2010 31