Panel Ekspertów „DZIEDZICTWO” LASY I GOSPODARKA LEŚNA W
Transkrypt
Panel Ekspertów „DZIEDZICTWO” LASY I GOSPODARKA LEŚNA W
Panel Ekspertów „DZIEDZICTWO” LASY I GOSPODARKA LEŚNA W KULTURZE I DZIEDZICTWIE NARODOWYM Termin: 10-11 kwietnia 2014 r. SESJA 4 KULTURA KULINARNA OPARTA NA PRODUKTACH Z LASU, CZYLI JAK PRZYRZĄDZANIE POTRAW WZBOGACAŁO KULTURĘ MATERIALNĄ I KSZTAŁTOWAŁO STOSUNEK LUDZI DO LASU Wojciech Bazyli CHAREWICZ, Dziennikarz i krytyk kulinarny Wstęp Pokarm był i jest dla człowieka warunkiem przetrwania i rozwoju. Wszystko co z nim związane stało się jedną z najważniejszych sfer życia ludzkiego. Mięso w diecie człowieka odegrało i odgrywa do dziś kluczową rolę. Jest źródłem doskonałej jakości białka, tłuszczu, witamin, soli mineralnych i niezwykle ważnego żelaza w postaci hemowej. Przez tysiące lat zdobywano je głównie dzięki polowaniom. A najskuteczniej polowało się w lasach. Gdzie naturalne osłony pozwalały zbliżyć się do zwierzęcia. Las stał się dla ludzi domem i magazynem. Kiedyś wydawało się, że niewyczerpalnym źródłem pokarmu, budulca, ziół. Ale wiemy już, że niewyczerpalnych bogactw nie ma. Ani w ocenach. Ani w głębi ziemi. Ani tym bardziej w lasach. Żeby przygotowywać pożywne, smaczne i zdrowe potrawy człowiek potrzebował: produktów jadalnych, wiedzy oraz narzędzi. Dlatego nauczyliśmy się polować, a potem również hodować zwierzęta. Nauczyliśmy się rozpoznawać jadalne rośliny, a część z nich uprawiać. Pokolenia zdobywały wiedzę o tym jak żywność przetwarzać na łatwiej przyswajalną i co ważniejsze – jak ją przechowywać? Dla potrzeb kulinarnych - w bardzo ogólnym tego słowa znaczeniu - człowiek na przestrzeni wieków wymyślił nieskończoną ilość narzędzi i przyborów. Zapisał receptury potraw i wypracował odpowiednie techniki, do ich przyrządzania. Stworzył zasady spożywania posiłków. Wprowadził zakazy i nakazy dotyczące produktów spożywczych. Okresy sytości i postu. To wszystko składa się na niezwykle istotną część naszej kultury ogólnej - kulturę kulinarną. Kultura kulinarna współczesnego Europejczyka różni się od kultury kulinarnej Azjaty, ludów Afryki czy dalekiej północy. Bo wykształciła się w innych warunkach klimatycznych i surowcowych. Kultura kulinarna jest tak ważna, że nawet dziś, kiedy świat staje się globalną wioską, różnicuje kraje, regiony, a nawet rodziny. Jeśli opowiecie mi o tym co i jak gotowała w domu wasza babcia czy mama – zgadnę z jakiego pochodzicie regionu . I. Kuchnia a las Las to nie tylko drzewa w nim rosnące, zwierzęta i jego funkcje proekologiczne. Las to świat. Cudowny. Świat w którym panuje specyficzny mikroklimat. Który ma własną orografię terenu z jarami i pagórkami. W którym natura poukładała niezwykłe pomniki: skały przepiękne jak w masywie Istebnej na Żywiecczyźnie, głazy narzutowe jak w okolicy Jeleniewa pod Suwałkami czy wydmy śródlądowe otulone sośninami w Nadleśnictwie Myszyniec. Integralną częścią lasu jesteśmy my – ludzie lasu: leśnicy, drwale, myśliwi. A kiedyś także bartnicy, smolarze, osacznicy. Również rolnicy mieszkający w lesie lub na jego obrzeżach. To też ludzie lasu. Wszyscy jesteśmy z nim zżyci. Znamy, kochamy las i doskonale go rozumiemy. I na tym styku człowieka z lasem wytworzyła się więź. Powstają historie ludzkich losów. Powstaje literatura leśna. Powstają dzieła sztuki inspirowane lasami i poświęcone tematyce leśnej. Leśne pomniki to wyjątkowe dla pamięci miejsca, które stwarza natura, ale i człowiek. W pobliżu leśniczówki Kozi Rynek w Puszczy Augustowskiej spotkamy w pomnikach powstańców zapisaną historię narodu. Kilka kilometrów dalej – pomnik poświęcony leśnikom wymordowanym przez okupantów. Wytworzyła się nawet oryginalna architektura leśniczówek, myśliwskich domków i dworów. Wytworzyła się również specyficzna kultura kulinarna ludzi związanych z lasem. Nazwałem ją LEŚNĄ KULTURĄ KULINARNĄ. Z mojego punktu widzenia, człowieka, który zagląda pod strzechy - mówiąc w przenośni - w najdalszych zakątkach kraju to cenna wartość. Niezwykle cenna. Spuścizna pokoleń. To kultura zapisana w potrawach, surowcach spożywczych, technikach kuchennych i sprzętach. To kultura materialna, którą powinniśmy pielęgnować. Zachować i rozwijać. Ze względów uczuciowych, ale również gospodarczych. Dlaczego gospodarczych? Ano dlatego choćby, że dziś turystyka kulinarna jest najdynamiczniej rozwijającym się działem turystyki. Szukając ciekawostek, oryginalności, różnorodności w świecie, znajdujemy to wszystko także dzięki kuchni. Dzięki specyficznym, charakterystycznym potrawom. W tym przypadku potrawom opartym na surowcach pochodzących z lasów. Kuchnia dużo o nas mówi. Podobnie jak język, wierzenia, historia, obyczaje. „Powiedz mi co jesz, a powiem ci kim jesteś” – jakże aktualne jest to powiedzenie? Po potrawach rodzinnych można o człowieku powiedzieć naprawdę dużo. Na przykład Andrzej Sobotko – emerytowany nadleśniczy Nadleśnictwa Nidzica wspomniał mi kiedyś, że kuchnia jego rodzinnego domu kojarzy mu się z kartaczami. To tak jakby powiedział, że pochodzi z północno-wschodniej Polski. Pyrki z gzikiem jada się w Wielkopolsce, a okrasę z gęsiny na Kaszubach. Kwaśnicę zjemy w górach, a kapuśniak z zielonkami na Kurpiach. Z szacunku dla naszej historii, kultury i dla naszego gospodarczego dobra, my, ludzie lasu, powinniśmy zrobić wszystko, żeby zachować, utrwalić naszą kulturę kulinarną. A więc zbierać przepisy, i techniki kulinarne. Nie tylko w skali ogólnokrajowej, ale również na poziomie nadleśnictw. Trzeba się spieszyć żeby były to autentyczne potrawy. Za którymi stoją prawdziwi ludzie. Leśna kultur kulinarna to wielka wartość, którą koniecznie powinniśmy do lasów dodać. II. Polowania Bez polowania leśna kultura kulinarna zamiera. Sztukę przyrządzania dziczyzny zawdzięczamy myśliwym i leśnikom. Nawet zawodowi kucharze mają spory kłopot jeśli chodzi o obchodzenie się z mięsem naturalnym w dzisiejszych czasach. Polowaniem człowiek zajmuje się od początków swojego istnienia. Zdobywał w ten sposób najcenniejsze pożywienie: tłuszcz, białko zwierzęce, witaminy i sole mineralne. Wiele wskazuje na to, że gdyby nie mięso w diecie naszych praprzodków – nie byłoby nas tu dzisiaj. Człowiek zasiedlił wszystkie kontynenty. Jako naczelny drapieżnik. Doskonały łowca. Który dzięki umiejętności przekazywania wiedzy z pokolenia na pokolenie udoskonalił się do tego stopnia, że nawet zwierzęta potężne, przy których człowiek wydawałby się kruchą istotą, takie jak mamuty, słonie, wieloryby – padały jego łupem. Dla naszych przodków polowanie było nie tylko sposobem na zdobycie mięsa. Stało się rodzajem egzaminu z życia. Sprawdzianem siły, mądrości, sprytu. Dowodem dorosłości. Glejtem, dzięki któremu młodzieniec mógł założyć własną rodzinę. Bo mógł ją wykarmić. Jak polował i jakich do tego używał narzędzi człowiek przed dziesiątkami tysięcy lat? Nie zostały materiały pisane z tamtych czasów. Nie ma rzecz jasna zdjęć ani filmów. Niejakie, choć bardzo fragmentaryczne wyobrażenie dają nam rysunki naskalne. Takie jak w jaskini Lascaux w Akwitanii. Przedstawiają między innymi zwierzęta i sceny z polowań. Najstarsze rysunki z Lascaux datowane są na okres paleolitu zwany kulturą magdaleńską (17000 – 15000 lat p.n.e.). Dzięki nim wiemy, że już w tamtym okresie używano łuków i strzał oraz dzid. Jest jeszcze jedno, dobre choć pośrednie źródło informacji o tym co człowiek pierwotny wytwarzał? Jak polował? Jak gotował i co jadł? Mamy dobrze udokumentowane życie plemion odizolowanych od ogólnego rozwoju cywilizacyjnego. Jakby przeniesionych żywcem z epoki kamienia łupanego do naszych czasów. Inuitów (Eskimos to obraźliwe określenie pochodzące z języka Indian Kri, a oznaczające ścierwojada, padlinożercę), Indian północnoamerykańskich, aborygenów Australii i Oceanii. Mieszkańców Afryki środkowej i amazońskiej dżungli. Choć ludzie ci żyli w XVIII i XIX, a nawet XX wieku naszej ery to używali kamiennych grotów do strzał, krzemiennych skrobaczek do oprawiania upolowanych zwierząt czy kamiennych toporów. Wyplatali z korzeni i gałęzi więcierze i sieci do łowienia ryb. Oraz sieci na zwierzynę grubą i ptaki. Potrafili budować z kawałka pnia drzew skuteczne pułapki na zwierzęta. Możemy z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że tak polowali i żyli nasi przodkowie, bo identyczne narzędzia znaleziono w wykopaliskach z przed tysięcy lat. Łowiectwo wpływało na kształtujące się kulinarne zwyczaje, wierzenia, język. Wśród myśliwych nie używamy takich określeń jak krew, zabić, zastrzelić. Bo siedzi w nas zakorzenione od pokoleń przekonanie, że to przynosi pecha. Niepowodzenie. Wilka nazywamy basiorem, jego samicę waderą. Po to, żeby nie wywołać „złego” bezpośrednim określeniem. Zamiłowanie do polowań łączy ludzi. Myśliwi z różnych kultur i stron świata, kiedy idą wspólnie na łowy – nie muszą znać swojego języka. Żeby doskonale się porozumiewać. Bo istnieje jakiś uniwersalny język gestów, spojrzeń i zachowań, które wykorzystujemy tropiąc zwierzynę, czatując na nią. Planując kierunek i sposób podejścia zwierza w lesie. Dokładnie z tych samych powodów czujemy radość i smutek. To niezwykle silne doświadczenie wspólnoty. Miałem okazję przekonać się o tym na własnej skórze polując na terenie Nunavut w Kanadzie, w okolicach Nowyj Urengoj na północy Syberii, w górach Ałtaju, na Alasce czy w kambodżańskiej dżungli nad Mekongiem. Łowiectwo wykształciło w naszej naturze wyjątkowy szacunek do lasu. Bo to środowisko życia zwierząt. Siedlisko użytecznych roślin. Dom naszych przodków. U schyłku średniowiecza, polowanie w Europie było już tylko uzupełnianiem zapasów żywności. I przywilejem możnowładców. W XXI wieku, dziczyzna stanowi niewielki procent białka zwierzęcego na rynku żywności. Ale to mięso najzdrowsze. Najsmaczniejsze. A wartość łowiectwa dla gospodarki wcale nie jest taka znikoma. Łowiectwo dla rynku daje nie tylko mięso pozyskanych zwierząt. Ale jest motorem napędowym dla wielu gałęzi przemysłu odzieżowego, samochodowego, dla producentów broni, noży i przyborów łowieckich. A także turystyki. III. Naczynia i przybory kuchenne Naczynia i przybory kuchenne są najbardziej zrozumiałym i powszechnym dowodem na to jak ogromną spuściznę dla naszej kultury materialnej zawdzięczamy przygotowywaniu potraw. Początkowo były to przedmioty jedynie użytkowe. Z czasem stały się prawdziwymi dziełami sztuki. Świadczyły (a i dziś pełnią również taką funkcję) o pozycji społecznej, bogactwie, przynależności do kasty. Najubożsi fellachowie podobnie jak nasi chłopi pańszczyźniani używali naczyń glinianych i drewnianej zastawy. Na stołach królów posiłki podawano na złotych i srebrnych misach Gliniane garnki, misy, kadzie czy beczki lepiono w Azji i Europie. W Afryce, obu Amerykach i Australii. W tropikach i strefach subpolarnych. Przede wszystkim służyły do przechowywania, przygotowywania i podawania potraw. I chociaż wszystkie te naczynia mają podobną funkcję i ogólnie rzecz biorąc – kształt - bywają przedmioty bardzo charakterystyczne. Dla czasów i dla miejsc. Jak choćby tadżin - gliniane naczynie do pieczenia, duszenia i gotowania. Charakterystyczne dla Maghrebu czyli krajów północnej Afryki. Z rozpoznawalną, stożkową pokrywą. Albo idealne dla transportu amfory o stożkowym dnie – sztandar kuchni śródziemnomorskiej przez tysiąclecia. Czy gliniane, przenośne kuchenki do gotowania spotykane w Azji południowo-wschodniej. Używano ich na pewno w VIII wieku naszej ery o czym świadczą reliefy na budowlach największego kompleksu świątynnego na świecie - Angkor Wat w Kambodży. Używa się ich powszechnie do dziś w całym dorzeczu Mekongu. Ludzi żyjących na ziemiach polskich od ponad 7 tysięcy lat zalicza się między innymi do: kultury ceramiki wstęgowej rytej, kultury pucharów lejkowych, kultury amfor kulistych, kultury ceramiki sznurowej, kultury pucharów dzwonowatych. Każda z tych społeczności zawdzięcza swoją nazwę naczyniom. Każdej przypisano określony tryb życia, osadnictwa, kierunki migracji oraz czasy, w których żyła. Kuchenne naczynia i przedmioty używane do przygotowywania potraw to skarby kultury materialnej niezwykle ważne w badaniu historii człowieka. IV. Co z tego zostało do dziś? Zostało wszystko. Bo kuchenne naczynia i przybory, wymyślone tysiące lat temu wytwarzamy do dziś. Tyle tylko, że udoskonalone. Ale idea ich powstania, potrzeba, która je stworzyła nie zmieniła się zupełnie. Podobnie jeśli chodzi o łowiectwo. Pradawny myśliwy używał kamiennego grotu, osadzonego na patyku i miotanego z łuku. Dzisiejszy łowca grot kamienny zastąpił grotem mosiężno-ołowianym. Do osadzenia grotu użył metalowej rurki wypełnionej prochem i zakończonej spłonką. Do miotania pocisku używa karabinu. Ale… Nadal w łowiectwie (polskie prawo zabrania) używa się łuków. Takich bardzo udoskonalonych. Z których wystrzelona strzała pędzi z prędkością ponad stu metrów na sekundę. Ale też takich jak z przed tysięcy lat. Ciągle jeszcze można spotkać na świecie plemiona, które używają łuków i strzał identycznych jak Otzi – człowiek z przed 5300 lat. Jego doskonale zachowane ciało i 72 przedmioty codziennego użytku znaleziono we włoskich Alpach jesienią 1991 roku. Przykłady przedmiotów, które towarzyszą ludzkości najdłużej, a są wytworem kultury kulinarnej to: misy, dzbany, kosze, rożen, piece do pieczenia, noże, beczki, skrzynie. Pochodzący z Iberii czyli dzisiejszej Hiszpanii Ibrahim ibn Jakub w połowie X wieku podróżował między innym po terenach dzisiejszych Mazur. Opisał wiele zwyczajów i kuchnię ówczesnych mieszkańców – Prusów (nie mylić z Prusakami). Zanotował, coś co było dla niego nieznane, że Prusowie wykorzystują jelita zwierząt do napychania ich mięsem, a potem suszą to w koszach zawieszonych nad ogniskiem. Ten opis bardzo mnie ucieszył. Sam robię kiełbasy tak jak nauczyłem się od mojego ojca, a on od swojego. Ta potrawa, jedna z tysięcy na świecie, jest charakterystyczną dla mojej kulinarnej kultury i zakorzeniona w niej przynajmniej od dziesięciu wieków. I choć dziś Hiszpania słynie z doskonałych kiełbas, czuję rodzaj dumy, że w moich stronach wyrabiano ją wcześniej. V. Jakie to ma znaczenie? Kultura materialna to księga, którą czytamy, żeby poznać naszą przeszłość. Skorupy naczyń odkopywane przez archeologów, skamieniałe pierogi, kamienne groty czy ryty naskalne można porównać do twardych dysków dzisiejszych komputerów. Z tym że informacje zapisane w przedmiotach codziennego użytku są zdecydowanie trwalsze. Kultura materialna wykształcona przez ludzkość dla potrzeb kulinarnych świadczy o ciągłości życia. O ciągłości pragnień, potrzeb, zwyczajów. Ciągłości myśli ludzkiej. Te przedmioty mają wartość materialną, ale i duchową. Kulturową. W przestrzeni historycznej być może ta wartość kulturowa jest ważniejsza od materialnej. Bo daje nam poczucie dumy i wspólnoty. Upewnia w tym, że jesteśmy spadkobiercami mądrości wielopokoleniowej. VI. Czy da się określić stosunek człowieka do kulinarnego użytkowania lasu w perspektywie 2030 roku i dalej? Nie ma i z pewnością do 2030 roku nie będzie jednego modelu w świecie na kulinarne użytkowanie lasu ogólnie rzecz ujmując. W Polsce będzie wrastało zainteresowanie dziczyzną. Co już się dzieje. Jest to spowodowane z jednej strony jej dostępnością na krajowym rynku, ale przede wszystkim ze względu na fakt, że jest to dziś najzdrowsze mięso. Dziczyzna ma inny skład chemiczny niż wołowina czy wieprzowina. To efekt innych warunków bytowania w porównaniu ze zwierzętami hodowlanymi. Mięso pochodzące od zwierząt żyjących w naturze jest wolne od antybiotyków, hormonów wzrostu oraz sterydów przyspieszających wzrost masy mięśniowej. Dzikie zwierzęta instynktownie unikają roślin toksycznych. Wartość energetyczna dziczyzny – średnia – wynosi 115 kcal w 100 gramach. I jest trzykrotnie niższa od średniej wartości energetycznej mięsa zwierząt hodowlanych. Dziczyzna to łatwiej przyswajalne białko, więcej witamin i soli mineralnych (trzy – czterokrotnie więcej niż w mięsie zwierząt hodowlanych). Dlatego właśnie ma większą wartość żywieniową od wieprzowiny, cielęciny czy wołowiny. Przy zdecydowanie niższej kaloryczności. A kalorie w naszym pożywieniu, w społeczeństwach wysoko rozwiniętych będziemy z każdym rokiem liczyli skrupulatniej. Dziczyzna zawiera mniej cholesterolu niż mięso zwierząt hodowlanych. Ma też zdecydowanie lepsza proporcję kwasów tłuszczowych (nienasyconych do nasyconych). Dlatego mięso pochodzące ze zwierząt dzikich ma ogromne znaczenie w profilaktyce i leczeniu. Wzrasta świadomość tego, że zdrowy pokarm jadany w odpowiednich proporcjach i zestawieniach nie tylko syci, ale – co najważniejsze – leczy. Dlatego po żywność z natury będziemy sięgali możliwie częściej. Wraz ze wzrostem popularności mięsa z lasu wracają też umiejętności jego gotowania, pieczenia i przechowywania. I ten kierunek będzie się w najbliższych latach rozwijał. Jeśli chodzi o polowania – organizację pozyskania zwierzyny i polski model łowiectwa, zmian rewolucyjnych się nie należy spodziewać. Oczywiście, korekty prawa łowieckiego będą. Dużo mówi się na przykład o dopuszczeniu polowania z łukiem. Być może powstanie potrzeba dopuszczenia na rynek specjalistów do odłowu szkodników podobnie jak to się dziś dzieje we Francji? Ponieważ sytuacja populacji zwierzyny łownej jest dynamiczna, mogą się pojawiać nowe zwierzęta łowne w kalendarzu polowań, bo zwierzęta migrują. W ostatnim półwieczu pojawiła się w polskich lasach norka amerykańska, jenot, szop pracz. Z pewnością nie zmieni się nasze narodowe przywiązanie do grzybobrania. Powstają pomysły, żeby wprowadzać jakieś ograniczenia: zakazy wstępu, karty grzybiarza, bilety wstępu do lasu. W mojej opinii byłoby to poważnym błędem. 80 % polskich lasów jest własnością państwową. Społeczeństwo czuje się współwłaścicielem. Mogąc bez większych ograniczeń zbierać grzyby, jagody, borówki, zioła. Przestajemy dziś wierzyć wielkotowarowym producentom żywności. Nie smakują nam wędliny, w których mięso jest tylko dodatkiem, a i to podłej jakości. Kulinarne zwyczaje z przeszłości wracają. Rośnie ilość rodzin, w których piecze się chleb. Ten z wielkich piekarń jest smaczny. Ale boimy się, że zawiera zbyt dużo dodatków szkodzących zdrowiu. Dlatego nie widzę możliwości, żeby rozwinięte społeczeństwo pozwoliło sobie na rezygnację z polowań na zwierzynę dziką. Podobnie jak nie wyobrażam sobie, żebyśmy w przewidywalnej przyszłości zrezygnowali ze zbierania leśnych grzybów, ziół i jadalnych roślin. Bo są one zdrowe, smaczne, a korzystanie z bogactw lasów mocno zakorzenione w naszej kulturze. VII. Czy przyszłością jest wegetarianizm? Czy przyszłością ludzkości jest wegetarianizm? Nie sądzę. Wierzę, że pozostaniemy mięsożercami. Ale to tylko wiara. Nie wiedza. Ci którzy mięsa nie jadają twierdzą, że taka powinna być dieta człowieka. Ci którzy mięso jedzą mają zupełnie inne zdanie. I obydwie strony w tym sporze mają rację. Ze swojego punktu widzenia. VIII. Czy w gospodarstwach agro-leśnych jest miejsce dla hodowli dzikich zwierząt? Z pewnością tak. Hodowla dzikich zwierząt w gospodarstwach dysponujących odpowiednią przestrzenią ma znaczenie gospodarcze. I także natury filozoficznej. Otóż spotykam opinie, że ktoś nie sięga po dziczyznę tylko dlatego, że pochodzi ze zwierząt żyjących na wolności. Jelenie, dziki, daniele czy sarny można z powodzeniem hodować w warunkach bardzo zbliżonych do naturalnych. Co pozwoli na jego większą dostępność. W sensie logistycznym i filozoficznym właśnie. Hodowle takie to także możliwość prowadzenia dokładniejszych badań zwierząt. IX. Zakończenie Sferę związaną z przyrządzaniem potraw w oparciu o surowce pochodzące z lasu nazwałem leśną kulturą kulinarną. Jest dla mnie oczywiste, że ma ona ogromny wpływ na naszą ogólną kulturę materialną i duchową. I stanowi niebagatelną jej część. Nie zawsze, nawet my, ludzie lasu zdajemy sobie z tego sprawę. Nie dokumentując jej, często tracimy prawdziwe perły leśnej kultury kulinarnej. Wraz z pokoleniem, które odchodzi. Ale mam nadzieję, że w ramach Narodowego Programu Leśnego leśna kultura kulinarna będzie miała szanse na uznanie jej i włączenie do ogólnego dziedzictwa jakie tworzy od początków istnienia relacja człowieka z lasem. Wojciech Bazyli Charewicz urodzony w 1961 roku w Wielbarku. Dziennikarz, podróżnik, kucharz, myśliwy, wędkarz i szachista. Autor blisko 800 publikacji kulinarnych („Brać Łowiecka”, „Wiadomości Wędkarskie”, „Gazeta Olsztyńska”, „Nasz Mazur”, „Tygodnik Piski”, „Tygodnik Szczytno”, „Nad Sołą i Koszarawą”, „Rozmaitości Ełckie”, „Nowa Ełcka”). Pomysłodawca i współautor „Łowiecki raj – w olsztyńskiem po 1945 roku”, oraz książki kucharskiej „Dieta i miłość”. W końcu 2013 roku ukazało się „W myśliwskiej Kuchni Wojtka Charewicza” – wydawnictw OIKOS. Zakochany w tradycyjnej kuchni polskiej oraz daniach z dziczyzny i ryb. W 2001 roku, na Festiwalu Kuchni i Wędki "Sielawa blues" w Starych Jabłonkach koło Ostródy zdobył I miejsce za pstrąga faszerowanego z grilla. W 2003 - I miejsce za białą kiełbasę z dzika. W 2005 - I miejsce za węgorza wędzonego "Po polsku" patroszonego bez otwierania jamy brzusznej oraz II miejsce w klasyfikacji generalnej. W 2006 roku zdobył I nagrodę publiczności, I nagrodę za potrawę z ryb (sandacz w serze pleśniowym) oraz I miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzów kuchni Warmii i Mazur. Za co otrzymał dyplom Akademii Kuchni Polskiej. Trzykrotny finalista Mistrzostw Polski w Grillowaniu. W syberyjskiej i kanadyjskiej tajdze czuje się jak w domu. Od ponad 20 lat spędza tam wszystkie urlopy. Na Alasce, w Rosji i w Kambodży zrealizował 36 filmów o tematyce podróżniczo-kulinarno-wędkarskiej: „Zjedz Alaskę”, „Zjedz Rosję” „Zjedz Kambodżę”. Pomysłodawca i współtwórca oraz współprowadzący 6-odcinkowego serialu tv - "Kulinarna Mapa Polski" (2012/2013) „Urodziłem się i wychowałem na mazurskiej wsi. W której rodzice byli nauczycielami. A ich przyjaciele, z którymi spotykali się w niedziele i od święta - leśnikami. I jednocześnie myśliwymi. Od dziecka słuchałem relacji z polowań. Pamiętam zapach czyszczonej broni, zapach prochu, radość z udanego polowania. Pod koniec studiów te zapachy z dzieciństwa wróciły. Drogę do łowiectwa znalazłem wkrótce po podjęciu pracy w redakcji Gazety Olsztyńskiej. A zamówienia na teksty o łowiectwie i gospodarce leśnej uzasadniały moje częste wypady do lasu. Zacząłem więc polować z pasji. Dziś ta pasja wzbogaciła się o miłość do kultury kulinarnej. I z ręką na sercu przyznam, że częściej wypady moje do myśliwskiego domku polegają na gotowaniu potraw z dziczyzny niż polowaniu. A największą radość daje mi wymiana doświadczeń właśnie na niwie kulinarnej. Bo żeby przygotować smaczną i zdrową potrawę z dziczyzny, trzeba zupełnie innych technik kulinarnych. Innych niż wtedy, kiedy w kuchni sięga się po mięso zwierząt hodowlanych.”