rozmowa_Maryla_Hempowicz

Transkrypt

rozmowa_Maryla_Hempowicz
Burza uczuć nie kończy się z otrzymaniem dowodu osobistego – rozmowa z Marylą
Hempowicz
Mówi o sobie, że podczas pisania staje się „demiurgiem” i że najpiękniejsza w
tworzeniu jest nieprzewidywalność. Maryla Hempowicz, bo o niej mowa, to autorka
kilku powieści obyczajowych i społeczniczka. Niedawno ukazała się jej kolejna książka,
Złota smuga jesieni, opowiadająca o miłości w wieku 60 plus. Co stanowi dla niej
pisarską inspirację? Czym jest dla jej bohaterów dojrzałe uczucie? O tym w rozmowie z
naszą autorką – zapraszamy do lektury.
Tomasz Czapla: Dotychczas była Pani znana z powieści o życiu młodych,
dojrzewających dziewczyn. Wystarczy wspomnieć takie książki, jak Ona była modelką –
o nastolatce wahającej się między karierą lekarki a modelki czy Karolino, pamiętaj,
której bohaterką jest młoda adeptka aktorstwa. Tymczasem Złota smuga jesieni to, jak
czytamy na okładce, „powieść o zauroczeniu dwojga dojrzałych ludzi”. Skąd taki zwrot
w Pani praktyce pisarskiej?
Maryla Hempowicz: To nie był gwałtowny zwrot.. Już kilka lat temu napisałam
powieść Julia i mężczyźni, przeznaczoną dla dorosłych Czytelników. Moim bohaterkom
przybywało lat – podobnie, jak i mnie - i gdy znalazłam się na emeryturze, postanowiłam, że
kolejna książka będzie opisywać życie emerytki. Niesie to ze sobą określone konsekwencje –
Marta jest bardziej dojrzała i bardziej świadoma swoich wyborów niż moje poprzednie młode
bohaterki. Z drugiej strony, tęskni za czasami młodości i często wraca do nich
wspomnieniami. W tej powieści chciałam pokazać, że okres emocjonalnych rozterek i
problemów dotyczy nie tylko młodości, że również w wieku 60 plus człowiek może
przeżywać cały wachlarz uczuć, od przygnębienia i depresji do radości i euforii.
W jednym z wywiadów stwierdziła Pani, że pisarza może zainspirować wszystko:
zasłyszana rozmowa, artykuł w gazecie, podświadomość itp. Co było inspiracją w
przypadku Złotej smugi jesieni? Jak wyglądała praca nad książką?
Myślę, że można to odnieść do wielu powieści - nawet z ulotnej myśli czy fragmentu
rozmowy może narodzić się książka. Wiele zależy od zdolności obserwacji świata i
wyobraźni pisarza. W Złotej smudze jesieni najpierw wymyśliłam postać głównej bohaterki,
która właśnie przechodzi na emeryturę, a potem fabułę i dramaturgię wydarzeń, przechodząc
od wstępnych szkiców i konspektu do rozbudowanych wątków. Proces twórczy to „lepienie”
całości z elementów fikcji i rzeczywistości. Każdy autor jest „demiurgiem”, twórcą
całkowicie panującym nad powieściowym światem, jednak zdarza się, że pod wpływem
nagłego impulsu zmienia zaplanowaną wcześniej akcję. Myślę, że właśnie ta
nieprzewidywalność aktu tworzenia jest najpiękniejsza w pisaniu.
Uważny Czytelnik dostrzeże w Złotej smudze jesieni wiele wątków
autobiograficznych. Główna postać, Marta, jest emerytowanym menedżerem kultury i
konsultantem literackim; Pani pełniła podobne funkcje w Nadbałtyckim Centrum
Kultury. Ponadto, podobnie jak Pani, ona także ukończyła najpierw szkołę
pielęgniarską, a potem studia, no i mieszka w Sopocie. Czy również u innych pani
bohaterów znajdziemy analogiczne „ślady odautorskie”?
W każdej mojej powieści są mniej lub bardziej czytelne wątki autobiograficzne.
Szczególnie wyraźne są w pierwszej powieści Krystyna, opisującej dzieje młodej wrażliwej
pielęgniarki. Uważam, że akcja i dramaturgia książki nie mogą być pozbawione odniesień do
realnego świata, jeśli mają być wiarygodne. Wykorzystując wątki z własnego życia, traktuję
je jako ramę, „szkielet” dla fabularnych wydarzeń. Na przykład, w Złotej smudze jesieni
wysyłam Martę na wycieczkę do Włoch – jest to przetworzony opis podróży, w którą
wybrałam się kilkanaście lat temu. Podobnie jest z jej pobytem na Wdzydzach – wielokrotnie
gościłam tam wczesną jesienią. Inny „ślad” można znaleźć w rozdziale, w którym bohaterka
wspomina wakacje w bułgarskim kurorcie - Złotych Piaskach. Pojawia się tam scena, kiedy
Marta zostaje zaproszona do kabiny pilotów. Ta sytuacja zdarzyła się rzeczywiście - podczas
lotu z Warszawy do Warny kapitan zaprosił mnie do kokpitu, skąd mogłam podziwiać
przepiękne widoki Karpat.
Marta jest z jednej strony bohaterką osadzoną w konkretnych realiach Trójmiasta
ostatnich lat. Z drugiej, jej historia jest reprezentatywna dla osób przechodzących na
emeryturę, które czują się samotne i niepotrzebne. W związku z tym chciałem zapytać,
jaki rodzaj bohatera Pani w niej widzi – typ czy charakter?
I jedno, i drugie. Jest to postać, której biografię możemy łatwo odtworzyć: przez wiele
lat pracowała w Pomorskim Centrum Kultury, organizowała sesje literackie i spotkania z
autorami. Niedawno przeżyła tragedię – nagle zmarł jej mąż. Przejście na emeryturę otwiera
Martę na doświadczenia uniwersalne. Boi się tego, co niesie ze sobą przyszłość – samotności,
chorób, starości. Jej jedynym hobby była praca - w tym kontekście emeryturę postrzega jako
niezwykle trudne doświadczenie życiowe. Wydaje mi się, że dla wielu osób pożegnanie z
pracą jest trudnym czasem i po prostu się tego boją. Emerytura nie musi jednak kojarzyć się
tylko negatywnie. Marta przechodzi metamorfozę i odzyskuje radość życia. Jedzie na
wycieczkę do Włoch, poznaje nowych ludzi, staje się radosna i energiczna, otwiera się na
świat. Ten wyjazd okazuje się początkiem nowego dobrego etapu w jej życiu.
Główną osią fabularną książki jest relacja między Martą a Zbyszkiem, którzy
poznają się na wycieczce we Włoszech. W ich uczuciu dużą rolę odgrywa przypadek.
Losy moich bohaterów stanowią wypadkową różnych splotów wydarzeń. Celowo w ich
historię wplatam „interwencje losu” – uważam, że przypadek jest potężniejszą siłą niż nam
się wydaje. Czasem banalne zdarzenia, którym nie przypisujemy żadnego znaczenia, mogą
wywrócić nasz świat do góry nogami. Fascynuje mnie nieprzewidywalność życia i rola
przypadku.
Marta poznaje Zbyszka, gdy sądzi że nic dobrego już jej nie spotka. Myśli: „Chce
mi się płakać… Czuję się stara i brzydka […] Boję się czasu, który nadchodzi”. Czy
zgodziłaby się Pani ze stwierdzeniem, że na uczucie nigdy nie jest za późno, na
samotność zawsze za wcześnie?
No cóż, nigdy nie należy tracić nadziei, że spotkamy kogoś dobrego, miłego, kto
odmieni nasze życie. Świat jest tak bogaty w wydarzenia i możliwości, że wszystko może się
zdarzyć. Myślę, że losy moich bohaterów są tego ilustracją.
Na kartach Pani powieści poznajemy dwie równoległe biografie Marty. Jedna to
jej teraźniejsze życie w Sopocie, urozmaicone wycieczką do Włoch, świętami na
Kaszubach, czy pobytem w sanatorium. Drugą tworzą jej wspomnienia – bohaterka
wraca myślami do chwil spędzonych z mężem, do wakacji w Złotych Piaskach i
dzieciństwa w Dużym Borze. Jaką rolę odgrywają te retrospekcje w kontekście
powieści?
Wspomnienia przywoływane przez Martę wzbogacają jej postać, ukazują jej wrażliwość
i emocje. Pokazują także piękno świata, urok dawnych miłych chwil, niosą pociechę
zgnębionej, zagubionej w nowej sytuacji życiowej Marcie. Podobną rolę pełnią retrospekcje
dotyczące dzieciństwa mojej bohaterki w Dużym Borze. Jest to ucieczka w dobrą oswojoną
przestrzeń, dzięki czemu powrót do nieprzyjaznego dla niej świata staje się łatwiejszy.
„Jesteśmy w dużym pokoju z czterema tapczanami, nakrytymi czerwonymi pledami.
Na ścianie reprodukcja Mony Lisy. Przez otwarte okno widać cyprysy i stylowe latarnie” –
to fragment opisujący pokój we florenckim hotelu. Takich detalicznych deskrypcji jest
w Złotej smudze jesieni więcej. Z czego to wynika, czy jest to celowy zabieg?
Tak. Wyposażyłam moją bohaterkę we wrażliwość na urodę świata, na piękno
szczegółu, barwy, nastroju... Marta jest mądrą, wrażliwą turystką, zwiedzającą Włochy,
zachwyconą dziełami sztuki, ale zmęczoną intensywnością i powierzchownością zwiedzania,
nieuniknionymi na tego typu wycieczkach.
Intensywność, o której Pani wspomniała, dotyczy nie tylko zwiedzania Włoch.
Złota smuga jesieni to „kalejdoskop” zdarzeń, w których uczestniczy bohaterka.
Najlepiej o tej dynamice świadczą miejsca akcji – Sopot, Gdańsk, Włochy, Kaszuby,
Szczawnica, Kraków, Krynica Morska, Wiedeń. Co oznacza dla głównej bohaterki
doświadczenie podróży?
Wysyłając Martę w różne ciekawe miejsca, chciałam osiągnąć dwa cele: zaciekawić
Czytelnika oraz pokazać, jak aktywność mojej bohaterki pomaga jej w trudnych chwilach i
otwiera ją na nowe ciekawe doświadczenia życia i kontakty z różnymi ludźmi. Miejsca, w
których przebywa Marta, oglądamy także oczami drugoplanowych bohaterów - uczestników
wycieczki, kuracjuszy sanatorium itd. Reprezentują oni różne charaktery, różne postawy i są
uzupełnieniem i tłem dla głównej pary bohaterów. Podobną rolę pełnią także opisy przyrody
które współtworzą tonację powieści.
Na marginesie książkowej historii obserwujemy próby pisarskie Marty –
bohaterka pisze powieść o kobiecie uwikłanej w toksyczne małżeństwo i zakochanej w
mężczyźnie poznanym… we Włoszech. Czy w związku z tym Złotą smugę jesieni można
potraktować jako książkę o pisaniu powieści?
W bardzo niewielkim zakresie. Ten wątek umieściłam po to, aby wzbogacić postać
Marty. Kreuje ona własny fikcyjny świat, nad którym ma pełnię władzy i jest to dla niej
swoista autoterapia, pozwalająca jej odzyskać pewność i wiarę w siebie. Jednocześnie
nawiązuję w ten sposób do mojej poprzedniej powieści – Julia i mężczyźni, której główna
postać przeżywa problemy podobne do problemów bohaterki powieści pisanej przez Martę.
Idę nawet krok dalej – kiedy Marta wraca do domu ze świątecznego pobytu na Kaszubach,
spotyka przy windzie byłą sąsiadkę… Julię. Poprzez ten epizod łączę symbolicznie obie moje
bohaterki.
Marta, zaczyna pisać powieść, aby dowartościować swoje życie emerytki, zachęcona
publikacją opowiadania w prasie kobiecej. Ten wątek ma charakter autobiograficzny. Moja
pierwsza powieść Krystyna – powstała na kanwie opowiadania Bieguny nocy,
poświęconego młodej pielęgniarce, pełniącej bardzo trudny pierwszy nocny dyżur w szpitalu.
Jest Pani autorką sześciu powieści. Cztery z nich opisywały życie młodych
dziewcząt, a pozostałe życie dojrzałych kobiet. Jakie miejsce wśród nich zajmuje Złota
smuga jesieni? Czy ma Pani w planach kolejne książki?
Złota smuga jesieni jest dla mnie ważną pozycją, gdyż jej temat – życie dojrzałej
bohaterki – jest mi szczególnie bliski. Tworząc postać Marty, mogłam odwoływać się i do
własnych doświadczeń, i do przeżyć moich rówieśniczek. Teraz rozpoczęłam pisanie nowej
powieści, także o kobiecie na emeryturze, ale jeszcze za wcześnie, aby zdradzać szczegóły.
Na koniec chciałbym zapytać o Pani aktywność pozapisarską. Przez wiele lat
działała Pani w gdańskim klubie ZONTA INTERNATIONAL – organizacji
charytatywnej, pomagającej kobietom i dzieciom. Czy moglibyśmy dowiedzieć się czegoś
więcej na ten temat?
ZONTA INTERNATIONAL to prestiżowa międzynarodowa organizacja,
współpracująca z UNESCO, UNICEF-em, UNIFEM-em i Międzynarodowym Czerwonym
Krzyżem. Gdański Klub ZONTY założyłam wraz z koleżankami w 1994 roku, dzięki temu,
że ideę ZONTY przeniosły do Gdańska dwie wspaniałe kobiety - Budzimira WojtalewiczWinke, znana zasłużona gdańszczanka, bohaterka głośnej książki „Jak pogoniłam Hitlera”
oraz jej kuzynka z Frankfurtu nad Menem dr Heidi von Leszczynski. I wprawdzie kilka lat
temu nasz Klub przestał istnieć, ale myślę, że przez ponad dekadę udało nam się zrobić wiele
dobrego. Organizując w Grand Hotelu w Sopocie doroczne bale charytatywne, zbierałyśmy
fundusze przeznaczone między innymi na stypendia dla uzdolnionych uczennic i studentek z
Trójmiasta, czy na dziecięcy oddział onkologiczny w Gdańsku. Inną formą działania były
zbiórki funduszy na rzecz kobiet z krajów ogarniętych wojną, czy kobiet żyjących w
szczególnie trudnych warunkach w Afryce. Cieszę się, że byłam założycielką i pierwszą
prezydentką gdańskiego Klubu - do dziś noszę złocisty znaczek z emblematem ZONTY.
Dziękuję za rozmowę.

Podobne dokumenty