Pokolenie nintendo

Transkrypt

Pokolenie nintendo
Pokolenie nintendo
(© Wojciech Barczyński/POLSKA)
2009-06-19
Franciszek Gągor
W armii holenderskiej funkcjonuje pojęcie "Nintendo Generals". Oznacza ono pokolenie,
które wyrasta wśród zaawansowanej technologii i intuicyjnie potrafi wykorzystać
powszechnie dostępne narzędzia teleinformatyczne
Nastolatek spędzający wiele godzin przed monitorem komputera lub konsoli PlayStation i
grający w tzw. strzelanki pewnie nie zdaje sobie sprawy, że to, co dla niego jest zabawą, w
niedalekiej przyszłości stanie się rzeczywistym treningiem żołnierza, a nawet obrazem
realnego pola walki.
Nieświadomie styka się z największym wyzwaniem, a jednocześnie przyszłością armii. Ta
przyszłość to sieciocentryczność.
Gry typu "Operation Flashpoint" czy "Armed Assault" stały się dla amerykańskich czy
kanadyjskich sił zbrojnych bazą do opracowania i wdrożenia nowoczesnych systemów
symulacji pola walki, efektywnie wykorzystywanych w szkoleniu sztabów i żołnierzy.
Dzięki nim wojsko zamiast wydawać setki tysięcy dolarów na poligonach, może ćwiczyć
prowadzenie działań na rożnych szczeblach dowodzenia przed ekranami komputerów w
dowolnym rejonie globu. Takie systemy są już od kilku lat z powodzeniem wykorzystywane w
naszej armii. Możliwości, którymi dysponuje żołnierz, z zaawansowanej strzelanki czy gry
strategicznej stopniowo stają się rzeczywistością.
Walczący żołnierz na elektronicznej mapie widzi w czasie rzeczywistym położenie i ruch sił
własnych i wykrytych sił przeciwnika. Wystarczy nakierować broń w stronę celu, by go
zidentyfikować i otrzymać całą gamę informacji na jego temat (np. swój - obcy, uzbrojenie,
odległość do celu). Do walczącego żołnierza cały czas dociera informacja o pozostałych
1
żołnierzach jego pododdziału, grupy czy drużyny oraz całego systemu wsparcia. Z kilkuset
sensorów docierają do niego wywiadowcze i rozpoznawcze informacje ostrzegające o
zagrożeniu i wskazujące najbardziej efektywny sposób prowadzenia walki.
Czym się różnią możliwości wirtualnego żołnierza z popularnej strzelanki od możliwości,
jakimi dysponuje obecnie żołnierz polskiego patrolu w Afganistanie? Tych dwóch światów na
pewno nie dzieli już przepaść. Różnica przede wszystkim polega na tym, że prawdziwy
żołnierz ma tylko jedno życie do stracenia. Kwestią czasu jest przekształcenie komputerowej
fikcji w rzeczywistość. Z każdym rokiem nasza sprawność i możliwości rosną. Jestem
przekonany, że niektórzy z dzisiejszych nastolatków swe doświadczenia wyniesione z
komputerowej zabawy będą mogli z powodzeniem wykorzystać jako żołnierze
sieciocentrycznej armii XXI wieku.
Najnowsze konflikty zbrojne, zarówno te klasyczne, jak i asymetryczne, pokazują, że
zdobywana w trakcie prowadzonej operacji informacja jest niemal natychmiast
wykorzystana do dalszego prowadzenia walki. Działania zbrojne są wręcz napędzane
informacją - a raczej umiejętnym przetwarzaniem zdobytej informacji o przeciwniku i jej
niemal natychmiastowym wykorzystaniem do rażenia celów.
Dlatego o sukcesie na polu walki w coraz większej mierze będą decydować sprawnie
funkcjonujące zautomatyzowane systemy dowodzenia i kierowania środkami walki, wywiadu
i rozpoznania (zwane krótko C4ISR - Command & Control, Communications, Computers,
Intelligence, Survaillance and Reconnaisance). Można śmiało stwierdzić, że informacja i
precyzja jej przekazania już w tej chwili są ważniejsze niż liczba armat, czołgów czy
walczących żołnierzy. Systemy C4ISR umożliwiają zebranie danych nawet z kilkuset źródeł.
Dane te są pozyskiwane na polu walki zarówno na lądzie, jak i w powietrzu, na wodzie, pod wodą lub
z przestrzeni kosmicznej. Następnie w czasie niemal rzeczywistym następuje ich zobrazowanie na
tzw. połączonym obrazie sytuacji operacyjnej oraz przetworzenie w ośrodkach dowodzenia i
przesłanie w postaci gotowych decyzji do operujących na polu walki dowództw i żołnierzy. Walkę tę
wygra ta strona, która zdoła maksymalnie skrócić czas przepływu informacji pomiędzy tzw. sensorem
a wykonującym zadania na polu walki.
Już teraz czas upływający od wykrycia obiektu przez odległe od siebie środki rozpoznania, podjęcia
przez dowódcę znajdującego się z dala od teatru działań decyzji o porażeniu, do zniszczenia celu
przez wybraną platformę bojową liczony jest często w pojedynczych minutach, a w trybie
automatycznym nawet w sekundach. Takimi sensorami mogą być np. radary, stacje rozpoznania
radioelektronicznego, bezpilotowe środki rozpoznawcze, samoloty, śmigłowce, okręty, pojedynczy
żołnierze.
Wojsko od dawna wykorzystuje technologię internetu czy GPS. W odróżnieniu od powszechnie
używanych technologii te wojskowe są znacznie bardziej bezpieczne i odporne na cyberataki
przeciwnika czy przypadkowych hakerów. Cyberprzestrzeń w ostatnich latach stała się piątym
wymiarem działań wojennych. Po wymiarach lądowym, morskim, powietrznym i przestrzeni
kosmicznej. Dlatego wszystkie pojazdy i pododdziały Wojska Polskiego biorące udział w operacjach
poza granicami kraju są wyposażane w wojskowe, specjalistyczne urządzenia GPS, które mogą
poprawnie i bezpiecznie funkcjonować w warunkach zakłócania sygnału przez przeciwnika.
2
Wojskowy GPS pozwala na precyzyjne określenie położenia każdego pojazdu i żołnierza. Dane te
przekazywane automatycznie poprzez systemy śledzenia i monitorowania ruchu naszych wojsk do
ośrodków dowodzenia znacznie podnoszą bezpieczeństwo żołnierzy. Oprócz informacji o położeniu
GPS dostarcza też tzw. sygnał jednolitego czasu, co jest bardzo ważne m.in. dla zapewnienia
poprawnej pracy systemów łączności i informatyki. Czy ta sytuacja nie zaczyna przypominać tej
wirtualnej, znanej z popularnych gier?
Rośnie rola informatyków w armii. Nie ulega wątpliwości, że dobry zespół informatyków oraz
planistów-operatorów może udaremnić lub przynajmniej przesunąć w czasie konwencjonalny atak
przeciwnika, zaplanowany po zakładanym sukcesie starcia w cyberprzestrzeni. Dlatego musimy
inwestować w myśl informatyczną, która zapewni niezbędne bezpieczeństwo systemów
teleinformatycznych. Kształcenie i wykorzystanie najlepszych cybernetyków i informatyków ma
fundamentalne znaczenie dla obronności państwa.
Czytelnicy pewnie pomyślą, że ta cała sieciocentrycznośc to nierealne mrzonki generała, który
zamiast twardo stąpać po ziemi, ucieka od niełatwej dla naszych sił zbrojnych rzeczywistości w
wirtualny świat gier komputerowych. Nic bardziej błędnego. Popatrzmy, co dzieje się z informacją.
Telewizja potrzebowała 15 lat, by stać się globalnym narzędziem komunikacji i informacji. Internet
potrzebował na to już zaledwie sześciu lat.
Technologiczna rewolucja z roku na rok gwałtownie przyśpiesza. Dlatego my, wojskowi, aby twardo
stąpać po ziemi i pozostać w I lidze za kolejne 10-20 lat, już teraz musimy myśleć o sieciocentrycznym
systemie dowodzenia armią jako o najpilniejszej potrzebie naszych sił zbrojnych.
Gen. Franciszek Gągor - szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Był m.in. przedstawicielem
zespołu przygotowującego polską akcesję do NATO
3

Podobne dokumenty