WIELKA POWOJENNA WĘDRÓWKA LUDÓW

Transkrypt

WIELKA POWOJENNA WĘDRÓWKA LUDÓW
WIELKA POWOJENNA WĘDRÓWKA LUDÓW
Trudno jest ogarnąć wszystkie motywy powojennego przemieszczania się milionów ludzi,
którzy próbowali jakoś znaleźć dla siebie miejsce na ziemi, aby rozpocząć nowe życie. Często
bywało tak, że radość końca długotrwałej wojny przeplatała się tutaj ze łzami pożegnania
rodzinnych stron. Aby lepiej zrozumieć to co zaszło posłużę się historią moich krajan
przybyłych tutaj zza Buga.
Trudno pisać o tym co wydarzyło się na Wołyniu w czasie drugiej wojny światowej. Dodziś
milczą lub zdawkowo wspominają o historii tej ziemi podręczniki szkolne. A szkoda! Historia
Kresów Wschodnich Polski daje autentyczny obraz i prawdziwą miarę faktom jakie miały
miejsce w okresie wojny.
Trudno jest pisać o ludobójstwie na Wołyniu, tak samo jak trudno jest pisać o ludobójstwie w
jakimkolwiek miejscu, bowiem nie chcemy zdawać sobie sprawy, ani nie chcemy pamiętać o
mrocznej stronie ludzkiej natury, która każe mordować kobiety, dzieci i starców. Nie ma
niestety narodu, który nie miałby takich czynów na swoim sumieniu.
Trzeba jednak o tym pisać i nieustannie analizować przyczyny takich zdarzeń i motywy
ludzkich zachowań, aby chronić przyszłe pokolenia przed takimi zdarzeniami.
Przedstawmy zdarzenia wołyńskie z punktu widzenia czterech, moim zdaniem istotnych dla
naszych narodów wydarzeń:
- historyczne początki relacji polsko – ukraińskich,
- niepodległość,
- ludobójstwo,
- wysiedlenia.
Naród ukraiński wywodzi swoje korzenie z czasów Jarosława Mądrego/978 – 1054/, który
swoją niezależność od Bizancjum podkreślił mianując w 1051 roku mnicha Ilariona
zwierzchnikiem kijowskiej metropolii. Wzniósł słynny sobór św. Zofii. Był człowiekiem
wykształconym, dbał o poziom kulturalny swojego otoczenia. Żona była rodem ze
Skandynawii , to też silnie związki Księstwa Kijowskiego z Północą Europy. Przez córkę
Annę spowinowacony z dworem francuskim. Do historii powszechnej przeszły jego prawne
kodyfikacje. Tak zwane Prawdy Jarosława lub Ruska Prawda. W tym miejscu dodajmy , że
dopiero za jakieś sto lat kniaź Jerzy Długoręki założy nad rzeką Moskwą jakiś garnizon
wojskowy, który dopiero po wiekach rozwinie się w miasto o nazwie takiej jak rzeka. Trzeba
wspomnieć również o związkach Kijowa z Polską. Były one bogate i niezmiernie ważne dla
obu stron. W 1018 roku Bolesław Chrobry interweniował w wewnętrzne sprawy Rusi
Kijowskiej wyprawiając się na Kijów i w efekcie przyłączył do granic swojego państwa
Grody Czerwieńskie. Niedługo potem, sam Jarosław Mądry interweniował na Mazowszu na
rzecz Kazimierza Odnowiciela. Grody Czerwieńskie wracają pod władanie Kijowa, a nam z
całej tej awantury pozostał miecz koronacyjny Królów Polskich – Szczerbiec. Interesujące dla
nas – mieszkańców Sobótki – jest to, że żona Piotra Włosta, niegdysiejszego pana tych
ziem, księżna ruska Maria Włoskinissa, przywiozła ze sobą do Sobótki z Kijowa figurę św.
Anny , dla której wybudowano kaplicę, a potem kościół pod Jej wezwaniem. Dodajmy
jeszcze, że Maria była córką księcia wołyńskiego Olega Michała.
Długo by jeszcze można było przytaczać przykłady wzajemnych wojen, małżeństw, porwań,
wzajemnych utarczek o pograniczne ziemie znanych chociażby z Trylogii autorstwa Henryka
Sienkiewicza.
Ruś Kijowska ostatecznie nie wytrzymuje naporu najazdów mongolskich. Car Kalita przenosi
stolicę z Włodzimierza do Moskwy. W 1380 roku Dymitr Doński pokonuje Mongołów na
Kulikowym Polu. Jakieś sto lat potem Ivan III kończy dzieło „zbierania ziem ruskich” , dając
początek Wielkiemu Księstwu Moskiewskiemu. Twór traktowany przez sąsiadów mało
poważnie, przemienia się w światowe mocarstwo za czasów cara Piotra Wielkiego. Oba
narody, polski i ukraiński zostają potem włączone w granice Imperium, najpierw carskiego,
potem bolszewickiego.
Co prawda granic państwowych , ani Ukraina, ani Polska nie posiadały, ani też nie istniały
jako samodzielne byty polityczne, ale nie oznaczało to, że w świadomości Polaków i
Ukraińców nie zachodziły pewne istotne zmiany. Budziła się świadomość
narodowa, rozwijała się narodowa twórczość literacka, sztuka, zainteresowanie historią
własną. Powstawały też pewne plany na przyszłość i związane z nimi koncepcje polityczne,
szczególnie te dotyczące sposobu odzyskania niepodległości.
Rok 1918 był szansą dla Polski i dla Ukrainy dla odzyskania niepodległości. Nam się
powiodło, Ukraińcom nie. Dlaczego? Nasz stosunek do Rosji Radzieckiej był w większości
jednoznaczny, co zaowocowało potem wojną Polsko – Sowiecką. Ukraińcy stanęli wobec
wyboru pomiędzy nowym ustrojem oferowanym przez bolszewików, a orientacją
prozachodnią z uzasadnionymi niestety , antypolskimi lękami. Ukrainę podzielono. Część
trafiła w granice ZSRR, część w granicę Polski.
Seria błędów w polityce Polski wobec Ukrainy wynikała z pewnych przedrozbiorowych
wyobrażeń o tym państwie, tak jak gdyby nic się nie wydarzyło. Te osiemnastowieczne
wyobrażenia o narodzie , który miał swoją historię, sztukę, kulturę to pierwszy kardynalny
błąd przedwojennych polityków. Drugi przejawił się w takich akcjach jak pacyfikacja
Małopolski Wschodniej w 1930 roku, w których to zdarzeniach jak w soczewce skupiają się
kontrowersje polsko – ukraińskie okresu przedwojennego. Dodajmy celem wyjaśnienia, że
pacyfikacje te wymierzone były w tą część, działaczy OUN, którzy po przegranej wojnie z
Rosją Radziecką i wcieleniu Zachodniej Ukrainy do Polski zrezygnowali z legalnej
działalności politycznej i przeszli do podziemia w celem kontynuowania walki po przez
terror. Faktycznie represje dotknęły również tych Ukraińców, którzy działali legalnie.
Dochodziło do pobić, stosowano karę chłosty publicznej. Wspomnijmy wreszcie o
„polonizacji” i „kolonizacji” Ukrainy Zachodniej”, a więc likwidacji szkół z językiem
ukraińskim, wprowadzenie języka polskiego w urzędach, pomijanie świąt narodowych
ukraińskich, budowanie polskich osad – kolonii, itd.
W tym czasie Wschodnia Ukraina pod rządami Rosji Radzieckiej cierpi głód. Dochodzi o
aktów kanibalizmu.
Sytuację diametralnie zmienia 17 września 1939 roku. Tereny te trafiają pod okupację ZSRR,
które natychmiast dążą do włączenia zajętych terenów w swój organizm państwowy.
Przymusowe, obywatelstwo radzieckie, pozbawienie majątku. „ Element niepewny klasowo”,
trafiał do sowieckich więzień. A byli to i Polacy i Ukraińcy. Po 22 czerwca 1941 roku
wymordowano w więzienia kilkadziesiąt tysięcy więźniów aresztowanych tam przez NKWD.
30 czerwca 1941 roku we Lwowie OUN ogłasza Akt Odnowienia Państwa Ukraińskiego i
deklaruje współpracę z Niemcami w wojnie z ZSRR. Po upadku tegoż przedsięwzięcia OUN
– B / frakcja Stiepana Bandery, stąd też ich inna nazwa, banderowcy/ przechodzi do
podziemia. Tworzy w 1942 swoją partyzantkę : Ukraińską Powstańczą Armię /UPA/. To
właśnie oni odpowiadają za ludobójstwo na Wołyniu. Nie jest to akcja pacyfikacyjna jaką
przeprowadzała policja i wojsko w II RP. we Wschodniej Małopolsce, czy później w
Bieszczadach – „Akcja Wisła”. W działaniach tych dochodzi do bestialskich mordów
bezbronnej ludności cywilnej, często też Ukraińców i Ukrainek, którzy weszli w mieszane
związki małżeńskie. Ludności cywilnej zupełnie nie znającej motywów działań
„banderowców”.
Pomiędzy ludźmi żyjącymi na Wołyniu do czasu drugiej wojny światowej, mimo
wielokulturowości istniała pewna harmonia i zgoda. Nikomu nie przeszkadzały mieszane
małżeństwa. Jedni drugim pomagali w żniwach, w budowie kościoła, cerkwi, szkoły. Dzieci
bawiły się razem na podwórku. Prawie każdy władał swobodnie językiem polskim i
ukraińskim. Jednym słowem, życie toczyło się swoim tokiem.
Budki Ujściańskie były jedną z wielu kolonii polskich na tych terenach . Raczej duża osada
położona niedaleko granicy z ZSRR. We wrześniu 1939 roku po krótkiej wymianie ognia
posterunek KOP-u został zajęty, a żołnierze wzięci do niewoli. Los oficerów jest już
powszechnie dziś znany – Katyń. Szeregowych żołnierzy, po pewnym czasie zwalniano do
domu. Rozpoczęto wprowadzanie nowych zmian ustrojowych. Nie dokończono dzieła, gdyż
Niemcy zaatakowały ZSRR.
Jak już wspomniano 30 czerwca OUN ogłasza Akt Odnowienia Państwa Ukraińskiego i
deklaruje współpracę z Niemcami w wojnie z ZSRR. Nic z tego. OUN przechodzi do
podziemia i zakłada swoją partyzantkę: UPA. Celem jest odzyskanie niepodległości przez
Ukrainę. Cel bezdyskusyjnie szlachetny. Tylko dlaczego wybrano drogę potajemnych
mordów cywilnej ludności?
Wracając do Budek. Pod koniec 1942 roku, z rąk ukraińskich policjantów zamordowano:
Antoniego Marcinkowskiego,
Wincentynę Marcinkowską,
Bronisława Obodzińskiego,
Aleksandrę Rakowską,
Teklę Wojewódzką, i In.
Mieszkańcy kolonii, wśród nich nieliczni Ukraińcy, dowiadywali się coraz częściej o
pacyfikacji całych wiosek. Podjęto pewne przedsięwzięcia mające na celu samoobronę. W
czerwcu 1943 roku, wieczorem, wieś została otoczona przez banderowców. Ze 120 domów
tej nocy spalono 78, zamordowano m.in. : Jana Dziombowskiego, Adolfa Liśniewskiego jego
żonę i syna, Bronisławę i Daniela Marcinkowskich, Feliksa Zabłockiego i innych.
Ludzie ratując życie uciekali w panice do lasu. Tam napotkany znajomy Urainiec przestrzegł
ich przed zbliżającym się większym oddziałem banderowskim. Tak ukryci w lesie przeczekali
noc patrząc na łunę nad kolonią. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że tracą dorobek
życia. Dopiero teraz uświadamiali sobie , że stracili też bliskich. Część z uciekinierów udała
się do Anastazjówki koło Horodnicy, za „kordonem”, czyli niedawną granicą z ZSRR, a
część do Huty Starej – miejsca silnego oporu AK. Część udała się do bliskich z sąsiednich
kolonii, jednak i te – szczególnie leżące po lewej stronie Słuczy – w najbliższym czasie uległy
również pacyfikacji i ludobójczym mordom. Tak więc ostatecznie i ci z Dermanki i z
Głuszkowa trafili do Starej Huty.
W lutym 1943 roku, po napadach ukraińskich i pacyfikacjach niemieckich z udziałem policji
ukraińskiej zaczęły organizować się na Zasłuczu oddziały samoobrony, które zostały poddane
jednej komendzie w Starej Hucie. W skład tych oddziałów weszło około 100 mężczyzn, w
tym wielu byłych żołnierzy KOP – u. Co ciekawe w rejonie tym doszło do współpracy z
partyzantką radziecką. Jak już wspomniano trafili tu uciekinierzy przede wszystkim z
Dermanki i Budek Ujściańskich. W sumie w warunkach oblężenia znalazło się tu około
10000 osób. Nic więc dziwnego, że problemem stały się niedożywienie i tyfus. Początkowo
żywność zdobywano na polach pomordowanych Polaków, były to niezebrane resztki
spalonych zbóż, stratowanych ziemniaków itd. Wyprawy te były bardzo ryzykowne. O ile
trafiło się na swojego byłego ukraińskiego sąsiada to pół biedy, gorzej jak był to banderowiec,
ukraiński policjant lub żandarm. Sprawę komplikował fakt, że nikt mundurów nie nosił,
chyba, że policja lub żandarmeria . Później konieczne były dalsze wypady i pomoc „swoich”
Ukraińców.
Stara Huta miała podzielić los innych miejscowości, jednak atak przeprowadzony w
pierwszych dniach czerwca 1943 roku nie powiódł się dzięki wsparciu radzieckiej partyzantki
z Kamieniecko – Podolskiego Zgrupowania Partyzanckiego Kapitana Iwana Szytowa pod
dowództwem starszego lejtnanta Grigirija Sitajły. W odwecie za ten napad przeprowadzono
nieudaną akcję odwetową.
Współpraca z sowietami była bardzo ryzykowna, szczególnie dla oficerów AK. Przekonał się
o tym porucznik Osiecki, dotychczasowy dowódca AK w Starej Hucie, którego porwano 07
lipca 1943 roku przez oddział płk. Dmitrija Miedwiediewa . Oddział uległ w związku z tym
rozsypce, a część jego ludzi wstąpiła do wspomnianego już oddziału Sitajły. Ciekawostką
jest, że pozwalał on nosić polskim żołnierzom w swoim oddziale orzełki na czapce.
Gdy 15 sierpnia 1943 roku przybył do Starej Huty, ze swoim dwustuosobowym oddziałem
porucznik Władysław Kochański, ps. „Bomba”, sytuacja zmienia się dla Polaków na lepsze.
Oddział został zasilony ochotnikami Huty i rozrósł się do 500 osób. Problemem była broń i
amunicja. I tu kolejna ciekawostka. Otóż komendantem policji w Bystrzycach nie był
Ukrainiec , tylko Polak Śledziński. Mimo, że był na żołdzie III Rzeszy to ryzykując życie
wspomógł oddział amunicją i bronią.
Na wieść o tym, że „Bomba” wraz ze swoim oddziałem oddalił się ze Starej Huty w dniu 10
listopada 1943 roku UPA w sile 1200 osób przypuściła atak na osadę. Niespodziewany
powrót porucznika Kochańskiego zaskoczył banderowców, podobnie jak nieoczekiwana
pomoc radzieckiej partyzantki.
Banderowcy atakując pomylili cele, kierując się na puste baraki, podczas gdy partyzanci
przebywali w niedawno wykopanych na zimę ziemiankach. Walki trwały całą noc.
Banderowcy stracili około 100 zabitych i rannych. Po stronie polskiej było ich zaledwie kilku,
w tym: Mirosław Bronowicki, Stanisław Litka, Apolinary Rudnicki, Marina Zamojski,
Kazimierz Zienta. 08 grudnia w obliczu zbliżającego się frontu „Bomba” postanowił się
wycofać w rejon zgrupowania 27 Wołyńskiej Dywizji AK. Niestety 27 grudnia Kochański
został podstępnie porwany i wywieziony do Moskwy na Łubiankę. Jego miejsce zajął
nauczyciel, Feliks Szczepański, PS. „Słucki”. Ostatecznie 22 grudnia oddział wycofał się na
zachód. W styczniu 1944 roku tereny te ponownie zajęła Armia Czerwona. A w 1945
rozpoczęła się akcja ekspatriowania do Polski, na tzw. Ziemie Odzyskane. Do dziś mieszkają
w Sobótce potomkowie ludzi z Dermanki, Głuszkowa, Budek, Dubna, Korca i innych kolonii
i miast na Wołyniu.
W wyniku porozumienia trzech zwycięskich mocarstw na przełomie lipca i sierpnia 1945
roku w Poczdamie postanowiono, że ziemie leżące na zachód przedwojennej granicy do rzek:
Odry i Nysy, będą należały do Polski, co wiązało się z wielką akcją przesiedleńczą z terenów
przedwojennych województw : stanisławowskiego, lwowskiego, wołyńskiego i
wileńskiego. Wiązało się to z przetransportowaniem paru milionów ludzi na dzisiejszy Dolny
Śląsk, Pomorze Zachodnie i Mazury.
Z terenów tych miała być wywieziona dalej na Zachód ludność niemiecka . O tym, że
Wschodnie Kresy nie będą należeć już do Polski wiedziano wcześniej, bowiem dekret o
powołaniu PKWN miał miejsce 07października 1944 roku, a więc 10 miesięcy przed
Poczdamem a osiem przed podpisaniem kapitulacji przez Trzecią Rzeszę. Innymi słowy dano
obietnicę jeszcze przed uzgodnieniem jej z sojusznikami, a co najważniejsze przed zdobyciem
tych terenów przez Armię Czerwoną.
Miejscowa ludność mając świadomość zbliżającego się frontu po prostu uciekała na Zachód.
Ci co nie mogli pozostawali, a były to w większości starcy, samotne kobiety, często z dziećmi
oraz dorastająca młodzież. Spora grupa to poborowi, którzy albo zginęli na wojnie, albo trafili
do radzieckiej niewoli. Tylko nielicznym udało się uciec do amerykańskiej strefy
okupacyjnej, czyli do Niemiec Zachodnich.
Pierwsi osiedleńcy przyjeżdżali do Sobótki na przełomie 1945/46 roku. Miasto było
zniszczone i zasiedlone przez dotychczasowych mieszkańców, więc tak naprawdę nie było
gdzie się osiedlać. Często bywało tak, że i Polacy i Niemcy musieli mieszkać pod jednym
dachem, bo nie było gdzie. Akcję przesiedleńczą wstrzymano „z powodów atmosferycznych”.
I tak, jak wynika z raportów Państwowego Urzędu Repatriacyjnego /PUR/ 14 lutego 1945
roku obwód wrocławski liczył 70092 mieszkańców, tym 22885 Polaków. W marcu 1946 roku
do okręgu wrocławskiego przywieziono ze Syberii 2364 osób. Ludzie ci w przeciwieństwie
do Polaków przywiezionych tu z innych rejonów Polski i Europy, nie mieli dosłownie nic.
Gdyby nie pomoc miejscowej ludności nie mogli by zaspokoić najbardziej elementarnych
potrzeb życiowych. Dopiero pomoc UNRRY zmieniła sytuację na lepszą. Chociaż przyznać
trzeba, że dystrybucja paczek pozostawiała na tych terenach wiele do życzenia, z powodu
„przecieków”. Sytuacja z przestrzeganiem prawa na tych ziemiach pozostawiała wiele do
życzenia. Miejscowa milicja była raczej bezbronna wobec „szabrowników i szabrownictwa” ,
przyjmujących często formę zorganizowanej przestępczości, a i nasi sojusznicy nie bardzo
mogli zrozumieć, dlaczego nie mogą wziąć ze sobą pewnych „trofiejnych” rzeczy. Miejscowa
ludność pozbawiona jakiejkolwiek obrony szukała często wsparcia i ochrony przed
szabrownikami u żołnierzy radzieckich. Dodajmy o panującym wówczas bezrobociu,
szczególnie wśród Niemców, którzy żyli z wyprzedawania tego co mieli. Tylko nieliczni
mieli pracę i jakieś kartki żywnościowe. W okręgu wrocławskim liczba Niemców
zatrudnionych wynosiła 2364 osób!
Decyzja o wysiedleniu Niemców zapadła 20 listopada 1946 roku w Poczdamie w wyniku
porozumienia Międzysojuszniczej Rady Kontroli. 20 lutego PUR podjął decyzję o
wysiedleniu ludności niemieckiej:” Czas powiadomienia o wyjeździe ok. 24 godziny naprzód,
aby spakowani przygotowali bagaż osobisty i [przygotowali żywność na drogę /…/ Mogli
przygotować bagaż do 40 kilogramów, w tym żywność na 14 dni, kosztowności osobiste oraz
500 marek. Konfiskacie podlegały polskie pieniądze, papiery wartościowe, nowe materiały,
skóra, nadmiar żywności oraz waluta obca. „
Ze wstydem muszę przyznać, że ludzie odpowiedzialni za wysiedlanie Niemców traktowali
ich, elegancko mówiąc – przedmiotowo o czym świadczą zachowane dokumenty oraz relacje
samych wysiedlanych.
Dokument PUR z 25 lipca 1945 roku:” Sprawozdanie z repatriacji niemców /!/ w terenie
Powiatu Wrocławskiego.” Jak widać nienawiść była irracjonalna i posunięta do tego, że
świadomie łamano na oficjalnych dokumentach ortografię języka polskiego!
Do 1948 roku wywieziono większość Niemców. W marcu 1948 roku w okręgu wrocławskim
pozostało tylko 1330 osób narodowości niemieckiej. Po roku liczba ta pozostała mniej więcej
na tym samym poziomie, a to z tego powodu, że z głębi kraju przywieziono 468
volksdeutchów , których też wysiedlano na Zachód.
Trzeba jeszcze wspomnieć o innym aspekcie całej tej sprawy. Ludność niemiecka mogła
złożyć wniosek o obywatelstwo polskie. Wystarczyło wykazać :”Łączność z narodem
polskim.” Do kwietnia 1947 roku złożono takich wniosków w Starostwie Powiatowym 369,
z czego pozytywnie rozpatrzono zaledwie 151. Rok później sytuacja, ku zaskoczeniu
urzędników zmieniła się zupełnie. Okazuje się, że wspólne mieszkanie pod jednym dachem
Niemców i Polaków spowodowało zwiększenie tej liczby do 555 podań. W większości były
to niemieckie kobiety, które chciały zawrzeć związek małżeński.
Do 1948 roku ziemie te były zasiedlane przez ludność polską, przywiezioną między innymi z
terenów Wołynia, ocalałych po ludobójczych pacyfikacjach, pozostawiających za sobą
spalone kolonie, mogiły bliskich. Ludzi, którzy zaczynali wszystko od początku na zupełnie
nieznanych im ziemiach o niepewnym statusie międzynarodowym. Dopiero porozumienie
Polsko – Niemieckie z 1970 roku odważyło tych ludzi do inwestowania i odbudowy. W
międzyczasie wyrosło tutaj nowe pokolenie , które ziemie te traktuje już jak swoją ojczyznę,
czuje się gospodarzami i nie boi się poznać prawdziwej historii tym ziem.
W latach 1948 – 1970 relacje międzysojusznicze uległy ochłodzeniu. Zbliżał się czas zimnej
wojny, który na wiele lat odizolował od siebie zwykłych ludzi, rodziny, które nie mogły
nawiązać ze sobą kontaktu, utrzymywać normalne kontakty. Normalizacja stosunków Polski
i Niemiec, została zapoczątkowana tak naprawdę w 1970 roku. Wcześniejsze podpisanie
porozumienia RFN – ZSRR umożliwiło podpisanie takiego porozumienia pomiędzy Polską a
RFN. Dokładnie 07 grudnia 1970 roku w Warszawie zostało podpisane porozumienie przez
Józefa Cyrankiewicza i Willy Brandta . Ratyfikowano je dopiero 17 maja 1972 roku, a
wymiana dokumentów ratyfikacyjnych nastąpiła 03.06.1972 roku. Głosowanie Bundestagu
miało dramatyczny przebieg, układ PRL-RFN oraz układ ZSRR-RFN został ratyfikowany
248 - za, przy 238 – wstrzymujących i 10 sprzeciwu. Te 248 głosów niemieckich
deputowanych zmieniło późniejszą historię Europy. Tak naprawdę wtedy dobiegła końca
druga wojna światowa. Niecałe dwadzieścia lat potem, w listopadzie 1989 roku, bez jednego
wystrzału pada mur berliński, kończy się podział Niemiec i podział Europy. Od 2004 roku
Polska jest członkiem Unii Europejskiej. Od tej pory granica Polski i Niemiec jest przyjazna i
otwarta. Każdy obywatel Niemiec i Polski może mieszkać, pracować i uczyć się gdzie chce.
Czasy przesiedleń dobiegły końca.