Gdy ksiądz odchodzi
Transkrypt
Gdy ksiądz odchodzi
Gdy ksiądz odchodzi wybrała Katarzyna Wiśniewska 2007-06-23, ostatnia aktualizacja 2007-06-22 15:18 Dlaczego księŜa zrzucają sutannę? - w miesięczniku "Więź" mówią o tym duchowni, psychologowie i ci, którzy z róŜnych powodów zrezygnowali z kapłaństwa • • Ksiądz pragnie Ŝony (27-01-09, 01:00) Kościół na kanapie (11-08-07, 18:56) Odejścia znanych księŜy - Stanisława Obirka, Tomasza Węcławskiego, Tadeusza Bartosia dla wielu katolików były wstrząsem. W Kościele reagowano róŜnie: padały słowa pełne zrozumienia, ale i zarzuty zdrady czy siania zgorszenia. Autorzy czerwcowej "Więzi" zastanawiają się nad bolączkami stanu duchownego, unikając szufladek. Miało być tak pięknie Ryszard Bosakowski (przez 25 lat był dominikaninem): Po raz pierwszy zacząłem powaŜnie rozwaŜać tę inną drogę w 1991 r., czyli juŜ dwa lata po święceniach kapłańskich. Od tamtego czasu idea rodziny stawała mi się bliŜsza aniŜeli zakon. Zdałem sobie sprawę, Ŝe w rozmowach z braćmi w moim zakonie - nawet najbliŜszymi i najŜyczliwszymi - pozostaję niespełniony. Zupełnie odmienne było moje doświadczenie dialogu z kobietami. Ta obserwacja powoli, stopniowo doprowadziła mnie do przekonania, które po latach wyraziłem następująco: "Nie wiem, jak mógłbym być szczęśliwy w niebie bez Ŝony". Ewa Kusz (psycholog): Najwięcej odejść jest w okresie mniej więcej 5-25 lat po święceniach. Wtedy mija juŜ pierwszy zapał i pojawia się czas pierwszej konfrontacji z realnym Ŝyciem, przychodzą rozczarowania, Ŝe miało być tak pięknie, a jest trudno. (...) Pojawiają się wtedy równieŜ pierwsze kryzysy. Jeśli nie zostaną rozwiązane, mogą doprowadzić do decyzji porzucenia kapłaństwa czy wspólnoty zakonnej. Analizując przyczyny odejść, Lluis Oviedo [franciszkanin] stwierdza, Ŝe najczęstszą ich przyczyną są problemy uczuciowe (43,3 proc.) oraz kolejno: brak satysfakcji i zmęczenie (28,6 proc.), niedojrzałość (21,3 proc.), problemy psychologiczne (21 proc.), konflikt z przełoŜonymi (17,1 proc.) oraz kryzys wiary (5,4 proc.). MoŜna to zinterpretować w ten sposób, Ŝe w większości są to problemy dotykające humanitas - ludzkich aspektów Ŝycia kapłana, z którymi on sobie nie radzi. Warto tych ludzkich przyczyn odejść nie bagatelizować. Ks. Grzegorz Strzelczyk (wykładowca Uniwersytetu Śląskiego): Skupienie uwagi na głośnych odejściach medialnie popularnych księŜy moŜe nieco odwracać uwagę od poszerzającego się strumienia odejść cichych, a przecieŜ niemniej bolesnych. A obawiam się, Ŝe jedno ze źródeł tego strumienia bije w seminariach. Pomysł na formację w tych szanownych strukturach - by ograniczyć się tylko do dwóch kwestii - opiera się niezmiennie na zasadzie izolacji od świata i równie niezmiennie zakłada pewien stopień osobowej, ludzkiej dojrzałości, osiąganej jakoby wraz z maturą. Zdaje się, Ŝe zasada pierwsza została powaŜnie nadszarpnięta przez rozwój technologii - telefony komórkowe oraz bezprzewodowy dostęp do internetu czynią nieskutecznymi nawet najgrubsze seminaryjne mury. Drugie załoŜenie dezaktualizuje się natomiast wraz z przemianami społecznymi, które start w odpowiedzialne, samodzielne Ŝycie przesuwają na wiek coraz późniejszy. Ks. Piotr Jordan Śliwiński (franciszkanin, dyrektor Szkoły dla Spowiedników): Gdybyśmy zrobili ankietę wśród odchodzących, to pewnie potrafilibyśmy odnaleźć jakieś cechy wspólne, niemniej kaŜde ze znanych mi odejść było inne, róŜne były tak motywacje, jak i doświadczenia kaŜdego z odchodzących. Było więc i doświadczenie odnalezienia ciepła uczuciowego w związku z kobietą, i rozczarowanie Ŝyciem we wspólnocie. Było wreszcie odkrycie, Ŝe decyzja o wstąpieniu do zakonu zapadła w zbyt młodym wieku i wraz z dojrzałością przyszła refleksja: "To nie moje miejsce". Ksiądz i kobieta Ks. Jan Andrzej Kłoczowski (dominikanin, filozof religii): Powiedzmy wprost: nie brakuje mi "kobiecości", brakuje mi kobiety. Oczywiście, Ŝe tak. Nie zamierzam tego ukrywać. Ten "brak" wpisany jest w wybór, którego dokonałem, wstępując do zakonu dominikanów. Byłem świadomy tego, z czego rezygnuję, i wiedziałem, dlaczego rezygnuję, choć nie zmienia to faktu, Ŝe wielokrotnie boleśnie odczuwałem ten "brak". Mówię teraz o wymiarze seksualności, ale przecieŜ w innych wymiarach jest moŜliwa bliska relacja z kobietami. Nie demonizujmy problemu. Wiem, czym jest przyjaźń z kobietą, doświadczam jej. (...) Jednak w przyjaźni księdza z kobietą jest coś, co nie zdarza się w przyjaźni z męŜczyzną. W męskich przyjaźniach jakoś pręŜymy muskuły, pokazujemy sobie nawzajem, jak sobie dobrze radzimy, jacy jesteśmy silni, nawet jeśli dotyczy to naszej duchowości. W relacji z kobietą, w naprawdę bliskiej relacji, męŜczyzna moŜe odsłonić swoją bezbronność... Ewa Kusz: Wraz ze święceniami młody męŜczyzna nie staje się gotowym produktem obrazującym świętego lub idealnego kapłana. Jeśli jednak on nie zna siebie, nie jest wewnętrznie zintegrowany, nie przyjmuje, Ŝe jest "w drodze" - to w jaki sposób ma być dojrzały? I to nie tylko w przeŜywaniu celibatu. Skąd ma wiedzieć, co robić z własnymi uczuciami, które wraz ze święceniami nie wyparowały? Skąd ma wiedzieć, co ma zrobić z pragnieniem bliskości, takŜe fizycznej? Najczęściej ucieka od tych odczuć, bo są obce drodze, którą wybrał. Tylko Ŝe one nie znikają. Nierzadko w procesie terapeutycznym dokonuje się przywrócenie kapłanowi czy siostrze zakonnej ich historii Ŝycia, pragnień, uczuć, które w nich zostały schowane. Mają szansę zejść z któregoś piętra własnej doskonałości, na które weszli i na którym się męczą (a inni z nimi równieŜ), a stają się bardziej ludzcy, a przez to bliŜsi sobie, Bogu i ludziom. Nie stygmatyzować byłych Ryszard Bosakowski: Powołanie to wszystko, co dzieje się po wołaniu. Być moŜe w takiej perspektywie, gdzie powołanie określa przede wszystkim to, co dzieje się „po”, nie moŜna sobie wszystkiego załatwić słowem-wytrychem: „odszedł”, „zrzucił sutannę” itp. Ks. Piotr Jordan Śliwiński: Słuchając relacji o doświadczeniu odejścia, muszę wyrazić szacunek dla osoby podejmującej taką decyzję. Muszę teŜ powiedzieć, Ŝe w Kościele często mamy tendencję do uproszczonego moralizowania, jest moŜe nawet duŜa doza stygmatyzowania, zwłaszcza w języku obyczajów - komuś się ręki nie podaje itp. Dla mnie to wszystko nijak się ma do wiary w Chrystusa, a jest mi to juŜ szczególnie odległe jako franciszkaninowi. Maciej Bielawski (autor ksiąŜki "Odejścia", przez 21 lat był benedyktynem): W Kościele istnieje ogromna dysproporcja między naciskiem na ściąganie ludzi do stanu duchownego (te akcje powołaniowe) a brakiem zainteresowania odejściami, zupełnie nieproporcjonalnym w stosunku do liczby tych, którzy odchodzą. To jest takie Piłatowe umywanie rąk. Na dodatek o tym się w Kościele w ogóle nie rozmawia. Znałem wiele wspólnot zakonnych, z których ludzie odchodząc, znikają jak kamień w wodę. Poza zwykłym ogłoszeniem, Ŝe ktoś odszedł, nie ma Ŝadnej dyskusji ani refleksji. W diecezjach, które poznałem, biskupi na synodach diecezjalnych w ogóle nie chcą o tym mówić. Nie wspomnę juŜ o zgromadzeniach Ŝeńskich - tam sytuacja jest dramatyczna. Obirek: Nie Ŝałuję Stanisław Obirek (wykładowca akademicki, był jezuitą w latach 1976-2005): Polskie społeczeństwo zafundowało sobie najbardziej prostacki katolicyzm zanurzony w równie ponurych ideach politycznych. (...) Wobec powyŜszego nie tylko nie Ŝałuję, ale jestem rad, Ŝe to zrobiłem. Nie chcę mieć nic wspólnego z Kościołem, który firmuje to, co się w Polsce w tej chwili dzieje. Mam wraŜenie, Ŝe obecnie zastanawiam się nad istotą mojej wiary częściej niŜ w zakonie, gdzie poniekąd bycie jezuitą i księdzem było odpowiedzią automatyczną - to "rola" decydowała. W tej chwili wiele rzeczy stało się mniej oczywistych. (...) Nie wierzę w raz wyznaczone role. Wprost przeciwnie - to właśnie urząd związany z religijną posługą niszczy nowość i nieprzewidywalność, z jaką łączę obecność Boga w moim Ŝyciu. Ale jeśli juŜ muszę się określać, to mówię o sobie: "agnostyk religijny" - człowiek otwarty na odpowiedzi, jakie przynosi codzienność, i spotkania z konkretnymi ludźmi. Tak naprawdę nigdy nie wiem, dokąd doprowadzi mnie spotkanie twarzą w twarz. Ono zawsze naznaczone jest niespodzianką i zaskoczeniem. Religia zamknięta w instytucjonalne ramy zabija owo zaskoczenie. Przypomnę, Ŝe Jezus był w konflikcie z religią instytucjonalną. Poza tym Ŝycie podpowiada, Ŝe wiele jeszcze moŜe się zdarzyć. Takie oczekiwanie jest fascynujące. Dlaczego zostaję Ks. Adam Boniecki (redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego"): Kiedy dziś wracam do motywów, które wtedy szczerze przedstawiłem w urzędowej prośbie o dopuszczenie do święceń kapłańskich, widzę, Ŝe były to motywy piękne, ale słabe w swej wzniosłości, i do tego nie całkiem kompletne. Nie Ŝebym chciał nabierać moich przełoŜonych. Wtedy, pół wieku temu, chyba sam przed sobą ukrywałem motywy mniej wzniosłe. Te, które podawałem, były prawdziwe: ja naprawdę chciałem słuŜyć Panu Bogu i ludziom. Ale na przykład nie napisałem, Ŝe w byciu księdzem widzę jedyny sposób sensownego i coś znaczącego istnienia w ówczesnej (lata 50. zeszłego stulecia) sytuacji kraju. Nie napisałem, Ŝe Kościół - widziany przeze mnie jako instytucja, wręcz organizacja - jawi mi się jako jedyne miejsce, gdzie moŜna bez większych kłopotów zachować przyzwoitość. To teŜ były dla mnie motywy bardzo waŜne. Ucieczka od złego świata, szukanie azylu KtóŜ się do takich rzeczy przyznaje? Ks. Paweł Kozacki (dominikanin, redaktor naczelny miesięcznika "W drodze"): Nadal jestem księdzem, bo nie ja sobie wymyśliłem tę drogę. Gdy wstępowałem do dominikanów, zostawiałem kolegów z konspiry, rozstawałem się z dziewczyną, rezygnowałem z realizacji moich marzeń i planów. Wcale nie chciałem zostać księdzem, ale potęŜna siła wołała mnie, bym zdecydował się odpowiedzieć na powołanie, którego w pełni nie rozumiałem. Gdy około roku po obłóczynach mój starszy współbrat Wojciech Giertych pytał mnie, dlaczego wstąpiłem do zakonu, odpowiedziałem: "Bo Pan Jezus tego chciał". Ks. Andrzej Luter (wykładowca seminarium duchownego w Łowiczu): Nigdy nie myślałem o tym, Ŝeby odejść z kapłaństwa. Do seminarium wstąpiłem jako młody, ale juŜ dojrzały człowiek, moŜe dlatego bardziej świadomy. Nie byłem przeznaczony od dziecka na księdza. Pamiętam Pierwszą Komunię Świętą, na którą dojechałem wozem drabiniastym, i bierzmowanie, którego udzielił mi bp Józef Rozwadowski. Gdyby ktoś w liceum zasugerował mi, Ŝe zostanę księdzem, powiedziałbym mu, Ŝe jest chyba niespełna rozumu. Szkoła średnia to były ogromne rozterki w wierze i wątpliwości. A jednak Bóg jest nieodgadniony i w swojej nieskończonej miłości zaryzykował, dając mi łaskę powołania w czasie studiów świeckich, kiedy zmieniało się moje Ŝycie w wymiarze aksjologicznym, kiedy odnalazłem Boga i powróciłem do Kościoła. Źródło: Gazeta Wyborcza