Normalnych się nie czepiam [podpis] PAWEŁ KWAŚNIEWSKI

Transkrypt

Normalnych się nie czepiam [podpis] PAWEŁ KWAŚNIEWSKI
Normalnych się nie czepiam
[podpis] PAWEŁ KWAŚNIEWSKI
Gazeta Wyborcza nr 67, wydanie z dnia 20/03/1997 REPORTAŻ, str. 14
- W każdej chwili możemy odwiesić protest - zapowiada Andrzej Gajda, lider strajkujących
celników.
Nigdy nie będziemy się solidaryzować z celnikami - mówi kierowca na przejściu w Kołbaskowie,
gdzie z kolegami tirowcami zablokował dojazd na granicę. Nawet samochody osobowe nie mogły
się prześliznąć.
Podobnie było w Cieszynie, Krajniku, Świecku, Olszynie, Kukurykach.
Polscy celnicy strajkowali po włosku. Trzy dni. Ściśle trzymali się przepisów odpraw. Kontrolowali
wszystko - od numerów silnika po kosmetyczki pasażerek. Najgorzej było w Cieszynie - na wjazd
do Polski oczekiwano ponad 30 godzin.
W urzędach celnych w głębi kraju kolejek do odprawy nie było. Lotnisko w Warszawie pracowało
normalnie.
We wtorek eksporterzy nie spieszyli się z wysyłką towarów. To miał być dopiero początek protestu.
Bali się, że ich samochody utkną na granicach.
Nie utknęły - w środę w nocy protest zawieszono. Bezterminowo.
Prezes się zgodził
Rok temu ówczesne Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą zobowiązało się do
regulacji przepisów płacowych do końca grudnia.
- Niestety, ministerstwo zostało zlikwidowane, teraz administracja celna podlega Ministerstwu
Finansów, a ono nie wykazywało zainteresowania naszymi sprawami - mówi Bronisław B., celnik i
związkowiec z Warszawy.
We wtorek tuż przed 15. prezes Głównego Urzędu Ceł Mieczysław Nogaj, wiceminister finansów
Jan Bogutyn i przewdstawiciele Federacji Związków Zawodowych Pracowników Administracji
Celnej spotkali się w ośrodku szkoleniowym GUC w Świdrze pod Warszawą.
- Rozmowy były trudne, zważywszy na to, że prezes nie dysponował wszystkimi uprawnieniami mówi Andrzej Gajda, szef Federacji ZZPAC. - Już o 16.30 mogliśmy się rozejść, ale potem wszyscy
się usztywnili i nie można było podpisać porozumienia. Do tego samego punktu doszliśmy znów o
1. w środę i podpisaliśmy dokument.
- Chodziło nam o to, by premie były wpisane w regulamin pracy w wysokości co najmniej stu
procent pensji plus stałe dodatki. I to osiągnęliśmy - opowiada Bronisław B. - Nasze zarobki są
niewielkie, średnio ok. 900 zł netto. Połowa to właśnie premia uznaniowa z funduszu specjalnego.
Fundusz jest zasilany wpływami z opłat manipulacyjnych, ze spraw karnych skarbowych, które
wszczynamy, i części pieniędzy z licytacji kontrabandy.
- Innym naszym ważnym postulatem było to, by ta premia nie przepadała w razie choroby
pracownika - mówi pracownica informacji celnej z Urzędu Celnego w Warszawie. - W zeszłym
miesiącu kilka dni chorowałam i obcięli mi 350 złotych. Teraz prezes podpisał porozumienie, że nie
będą nam tego robić.
Andrzej Gajda dodaje: - Wiceminister Bogutyn zobowiązał się, że prace nad wprowadzeniem
ustawy o służbie celnej zaczną się jeszcze w tej kadencji Sejmu. Będzie nas co miesiąc informował
o postępach prac. Jeśli nie, w każdej chwili możemy odwiesić protest.
Elżbieta Drabarek, rzecznik prasowy Głównego Urzędu Ceł: - Dobrze, że już po wszystkim.
Przecież to były straty dla przewoźników, eksporterów, importerów i zwykłych turystów, którzy nie
mogli dotrzeć na czas. Dziś jeszcze za wcześnie, by te straty obliczyć.
Andrzej Gajda: - Ten protest to nasz sukces. Na 12 tys. celników wzięło w nim udział prawie 90
proc. pracowników.
W towarzystwie się nie przyznaję
Ciemnozielone mundury, białe koszule, czarne krawaty. W herbie laurowe i dębowe liście,
splecione węże i czapka Merkurego - boga handlarzy, przemytników i złodziei.
- To nie jest prestiżowy zawód - mówi Andrzej z przejścia kolejowego Szczecin-Gumieńce, dziesięć
lat w zawodzie. - Ja się w towarzystwie nawet nie przyznaję, że jestem celnikiem. Najlepiej bawię
się wśród znajomych z pracy. Obcy zaraz podejrzewają mnie, że biorę w łapę. Więc mówię, że
pracuję w administracji państwowej.
- Mamy do czynienia z ogromnymi sumami i z nieprecyzyjnymi przepisami - mówi Bronisław B.,
starszy kontroler z warszawskiego Urzędu Celnego. - Wystarczy, żebym podkoszulki z Hongkongu
zakwalifikował jako dziecięce, a nie dla dorosłych, i już jest inny wymiar VAT. Zysk dla klienta, a
może i dla mnie.
Bronisław B. został celnikiem w wieku dojrzałym: - Celnik to nie zawód, o którym się marzy w
dzieciństwie. Ja wcześniej pracowałem w ubecji, ale zweryfikowali mnie negatywnie. Za stary
byłem na ochroniarza, do biznesu nie mam głowy.
Wśród celników są ludzie po maturze, inżynierowie, psycholodzy, ale i weterynarze, geografowie.
W terespolskim urzędzie pracuje nawet były inseminator. Zresztą w Terespolu zostaje się albo
celnikiem, albo kolejarzem. Młody celnik z warszawskiego lotniska przyjął się do pracy, bo w
warsztacie instalującym blokady i alarmy samochodowe cienko prządł. Na lotnisku pracuje co drugi
dzień po dwanaście godzin. Między służbami wciąż robi w warsztacie.
W tym roku prezes GUC Mieczysław Nogaj wywalczył dwa tysiące nowych etatów. Wielu
bezrobotnych chciałoby dostać tę pracę, ale na dziesięciu chętnych przyjmowany jest jeden.
Przeważnie z wyższym wykształceniem. Najlepiej po prawie.
Krzysztof Makuła (nazwisko zmienione na jego prośbę) mówi otwarcie: - Jestem ze wsi. To był dla
mnie awans. Przyszedłem na cło, żeby się dorobić. Zarabiam tysiąc złotych miesięcznie. Ale
zbudowałem dom, jeżdżę nowym oplem vectra. Wielu młodych chce na cle od razu zrobić biznes. A
to trzeba odczekać cierpliwie swoje. Potem jeden numer i jest się ustawionym. Przesadzam? Spójrz
na parkingi przed urzędami celnymi! Myślę, że wśród urzędników państwowych to my mamy
najwięcej samochodów. I najlepsze.
42 centymetry przepisów
Jerzy jest celnikiem od 29 lat. Był w wydziale operacyjnym, na przejściu drogowym, kolejowym, w
biurze. Teraz rzuciło go do portu.
- Przed demokracją cło było restrykcyjne - opowiada. - Wielki import szedł przez centrale handlu
zagranicznego. My zajmowaliśmy się głównie ruchem osobowym. Każdy podróżny był podejrzany,
każdy marynarz szmuglował. Wzbudzaliśmy strach. Kiedyś mi facet ze strachu umarł na zawał, a
nic nie przewoził. Teraz ruch towarowy na europejskim poziomie, ale z robotą nie nadążamy. Nasze
cło to manufaktura - ręcznie wypisywane kwity, setki wykładni i taryf. Jeśli ktoś sprowadzi
kontener czajników, szukam stawek celnych w sprzęcie gospodarstwa domowego. Ale nie - czajniki
znajdziesz pod hasłem: urządzenia grzewcze.
Jerzy kładzie na biurku przepisy, wśród których musi się poruszać. Mierzę. Stosik papierów ma 42
cm wysokości.
- Ja już nawet się ich nie uczę - mówi. - I tak za miesiąc, dwa się zmienią. Formy przemytu są teraz
wyrafinowane, wykrycie ich to duża wiedza z ekonomii, księgowości, towaroznawstwa. Przecież na
pierwszy rzut oka nie poznam, czy deklarowana substancja chemiczna to naprawdę ta czy zupełnie
inna.
Bronisław B.: - Mam prawo każdemu zrobić kontrolę. Mafiosów się nie boję. Nawet gdybym był
pewien, że w tirach za skrzynkami winogron leżą kałachy, to i tak nie zacznę rewizji. Po pierwsze,
sam tira nie rozładuję, a kierowca mi nie pomoże. Po drugie, w Warszawie nie mamy hal
rewizyjnych. Przy temperaturze minus dwadzieścia, winogrona w sekundę wymarzną. Importer
mnie poda do sądu za zniszczenie towaru i do końca życia się nie wypłacę.
Jak dziesięcioboista
Wyszkolenie profesjonalisty to przynajmniej trzy lata.
- Przyjęci ostatnio to jeszcze żółtodzioby - uważa Bronisław B. - Starzy wyjadacze, którzy zaczęli
pracę przed 1990 r., często nie potrafią pracować w nowych warunkach. Byłem na szkoleniach w
Niemczech i Danii. U nas nie ma specjalizacji, każdy musi wiedzieć wszystko. Na Zachodzie są
specjaliści od taryf, towaroznawstwa, wykrywania przemytu. Profesjonalizm nasz i ich przypomina
lekkoatletykę. Niby dyscyplina ta sama, ale oni mają mistrzów w poszczególnych konkurencjach,
my - specjalistów w dziesięcioboju.
Według danych Głównego Urzędu Ceł w zeszłym roku celnicy wytoczyli 19,5 tys. spraw karnych
skarbowych za przemyt. Zarekwirowany towar był wart 131 mln zł. Na narkotyki natknęli się 23
razy. Czarnorynkowa cena narkotyków lub ich półproduktów to ponad 13 mln zł. W 759
przypadkach udaremnili nielegalny wywóz pieniędzy (ponad 17 mln zł). Na broń natknęli się 89
razy.
- Te wyniki to czubek góry - mówi starszy kontroler Bronisław B. - My nie ścigamy przemytu.
Mamy clić towar. Na kursach wkładają do głów teorię. Nas nie uczą metod operacyjnych, więc
granica jest jak sito. Udajemy, że ufamy przedstawianym nam dokumentom. A przecież wiadomo,
że handlowiec z Dalekiego Wschodu, żeby pchnąć towar, wystawi każdy papier, o jaki się go
poprosi. Realnie jesteśmy w stanie sprawdzić od dwóch do dziesięciu procent wymiany towarowej.
Na szczęście wielu przedsiębiorców chce pracować uczciwie. Gdyby nie to, skarb państwa byłby
pusty jak muszla, z której ślimak poszedł w siną dal.
Siedem złotych w nagrodę
Młody celnik po studiach prawniczych, z dwuletnim stażem: - Chciałbym pracować w wydziale
operacyjnym. Śledzić przepływ pieniędzy, namierzać nieuczciwych przedsiębiorców z pomysłami z
"górnej półki". A tak siedzę godzinami w dokumentach. Wypełniam je długopisem, który sam
muszę kupić. Jestem urzędnikiem biurowym, a nie Rambo.
Krzysztof Makuła, który dorobił się domu:
- Celnicy z operacyjnych mają największe szanse na dorobienie do pensji. To oni stają twarzą w
twarz z lewizną. Niejeden cały czas główkuje, co się bardziej opłaca, pracować uczciwie czy
kombinować. Przepisy mówią, że można dostać nagrodę do 30 proc. wartości wykrytego przemytu.
- Teoria - zrzyma się Bronisław B. - Najpierw trzeba wygrać sprawę karną skarbową. A o to trudno,
bo jak udowodnić, że importer zaniżył wartość towaru. Niby mamy średnie ceny towarów z rynków
światowych, czasem ceny minimalne. A importer się broni, że jest świetnym kupcem i dostaje
ekstra upusty. Po wygraniu sprawy, zarekwirowany towar trzeba sprzedać. Dopiero potem pieniądze
wpływają na konto funduszu nagrodowego. Sukces ma wielu ojców. Po Szczecinie krąży anegdota,
że celnik po uniemożliwieniu przemytu papierosów dostał w nagrodę siedem złotych.
- Są olbrzymie dysproporcje między warunkami, w jakich pracują urzędy i oddziały celne, w ich
wyposażeniu i infrastrukturze - mówi prezes GUC. - Wystarczy porównać granicę zachodnią i
wschodnią.
W Kołbaskowie - Europa: estetyczne budynki, wnętrza przystosowane do pracy biurowej, poczta
pneumatyczna i ogrzewane komory rewizyjne z chłodniami. Celnicy mają szatnie, lodówkę i
mikrofalówki. W Kukurykach na wschodniej granicy: jeden bar, toalety w krzakach, nie ogolony
celnik i siedem komputerów, które nie są zorganizowane w sieć.
- Średnia krajowa jest bliższa Kukurykom niż granicy w Kołbaskowie - mówi starszy kontroler
Bronisław B. - Bryndza jest taka, że między sobą zrzuciliśmy się na program weryfikujący
legalność pochodzenia amerykańskich samochodów. Kosztował nieco ponad sto złotych.
Rotacja, symulacja, obserwacja
Dwa lata temu UC w Szczecinie stracił prawie cały wydział. 18 celników zostało zwolnionych za
branie łapówek od Romana K. z Wałbrzycha, który fałszował dokumenty na samochody
sprowadzane jako mienie przesiedleńcze. W pobliskim Świnoujściu jeden z celników jest
oskarżony o przyjęcie 5 tys. dolarów za ułatwienie przemytu podrobionych ukraińskich
karbowańców do Szwecji. W Terespolu oskarżono w zeszłym roku dwóch celników o ułatwienie
wwozu spirytusu bez kontroli celnej.
- Przykłady korupcji są widoczne - mówi prezes GUC Mieczysław Nogaj - ale liczba ujawnianych
faktów nie potwierdza ich powszechności.
Innego zdania jest starszy kontroler Bronisław B.: - Są tacy, którzy mogą brać, i tacy, którzy tej
szansy nie mają. Najczęściej drobne kwoty wpadają za przyspieszenie operacji. Mogę nad czymś
znęcać się godzinami, jak podczas tego protestu, mogę to robić i tydzień. Mogę jedne papiery kłaść
na wierzch, inne pod spód. Mogę dać wiarę, że dany gatunek granulek polietylenu to ten sam, co na
fakturze, albo mogę wysłać do badań do laboratorium.
- Z naszych badań wynika, że do korupcji dochodzi zwykle z inicjatywy klienta - mówi prezes
Nogaj. - Często celnicy odmawiający przyjęcia łapówki czują się zagrożeni zemstą.
Głośne były przypadki podłożenia bomb pod samochody celników, zamordowania celnika na
lotnisku czy oblania kontrolerki kwasem.
- Ja się normalnych ludzi nie czepiam - mówi jeden z celników z zachodniej granicy. - Ostatnio
złapałem fotografa, który przemycał obiektywy z Holandii. Dla siebie i dla kumpli. To mu
odpuściłem, bo po co chłopakowi utrudniać życie. Ale nie lubię cwaniaków. Złapię, to ma wybór.
Jeśli się stawia, kręci, to mu sprawę zakładam. Jeśli spokojny i zaproponuje układ, to się dzielimy.
Sam nigdy pierwszy z taką propozycją nie wyskoczę.
Prezes Mieczysław Nogaj: - Wprowadzamy specjalne procedury antykorupcyjne: częste zmiany
stanowisk pracy, oddzielenie kontrolujących dokumenty od rewidujących.
- W moim oddziale mam inne sposoby - mówi naczelnik Bolesław Partyka z Kołbaskowa. - W
komputerze są zarejestrowane wszystkie czynności podwładnych. Mogę robić symulację
pokazującą, czy celnik na swojej służbie regularnie odprawia jakąś firmę. Mogę porównywać daty i
godziny zgłaszania się pewnych przewoźników do odprawy.
Dyrektor UC na Okęciu Bogdan Jakubiak dodaje: - Winę trzeba udowodnić, ale jeśli widzimy
zdecydowaną poprawę standardu życia, przy niewysokich jednak zarobkach, przesuwamy
dyskretnie delikwenta do innej pracy. U nas dopiero rano pracownicy dowiadują się, na którym
stanowisku będą pracować. W cargo rozdzieliliśmy rachmistrzów od rewidujących. Staramy się
także, by agent celny nie miał bezpośredniego dostępu do celnika (agent celny to człowiek, który na
podstawie licencji wydanej przez GUC pośredniczy w formalnościach między importerem a
celnikiem). Dokumenty zostawia w specjalnej skrytce. Co jakiś czas dyżurny je wyciąga i rozdziela
między pracowników.
- To pół prawdy - komentuje jeden z lotniskowych celników. - Przecież my agentów celnych znamy,
w barku pijemy herbatę. Żeby sobie nie zaszkodzić powiem tylko, że nie zawsze papiery
przechodzą przez skrytki.
- Patologie będą. Szczególnie na styku agent celny - urzędnik w zielonym mundurze - twierdzi
jeden z moich rozmówców. - Dość powiedzieć, że w Bydgoszczy Agencję Celną R. założył syn
jednego z dyrektorów UC. Opanował 90 proc. pośrednictwa w odprawach. Jeśli przyjąć, że taka
usługa kosztuje średnio 150 zł, a odpraw jest kilkaset dziennie, można sobie wyobrazić, jakie to
pieniądze.
Celnik bił się w piersi
Starszy kontroler Bronisław B. cieszy się, że protest już się skończył: - Przynajmniej nie będę bał
się chorować. Protest był krótki i ludzie nie zdążyli się na nas wściec. Pamiętasz, jak w ewangelii
św. Łukasza faryzeusz dziękował Bogu, że nie jest tak zły jak inni ludzie, rabusie, cudzołożnicy
oszuści albo jak ten celnik? A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść, lecz bił się w
piersi. Kto się wywyższa, będzie poniżony, kto się poniża, będzie wywyższony. Jezus nas ukochał.
Społeczeństwo, niestety, nie.
PAWEŁ KWAŚNIEWSKI
[autor fot./rys] Fot. PAP/CAF
RP-DGW
Tekst pochodzi z Internetowego Archiwum Gazety Wyborczej. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez odrębnej zgody Wydawcy zabronione.
© Archiwum GW 1998,2002,2004

Podobne dokumenty