Magia u końca świata

Transkrypt

Magia u końca świata
Creatio Fantastica
PL ISSN: 2300-2514 R. XII, 2016, nr 2 (53)
Paula Mejsner
Magia u końca świata
Celem, który sprowokował niezależne studio Stoic do umieszczenia projektu na
Kickstarterze, było wyprodukowanie dwuwymiarowej gry, której historia byłaby oparta
na mitologii nordyckiej. Rzeczywiście, gra taka powstała, ale deweloperom udało się
uzbierać kwotę ponad siedmiokrotnie wyższą od zamierzonej, co pozwoliło na zaplanowanie nie jednej gry, ale trylogii The Banner Saga. Dla wszystkich, którzy mieli jakikolwiek
kontakt z częścią pierwszą, jest to wspaniała perspektywa, bowiem to jeden z nielicznych
tytułów, którego historia pozostawia tak silne wrażenie, iż niemożliwym jest powrócenie
do świata sprzed jej poznania.
Ale od początku. The Banner Saga pojawiło się na PS4 12 stycznia 2016 roku, tzn.
prawie dwa lata po premierze na PC. Druga część również pojawi się z pewnym opóźnieniem (pecetowcy już mieli okazję ograć kolejną część), ale na szczęście wszystkich wielbicieli konsol – z zaledwie kilkumiesięcznym. Kogo szczególnie powinien zainteresować
ten tytuł? Na pewno wszystkich miłośników turowych cRPG, ponieważ taką grę oferuje
Stoic Studio. Walka, która jest jednym z najważniejszych elementów rozgrywki odbywa
się na różnych mapach, podzielonych na pola. Gracz dostaje do wyboru wielu bohaterów,
spośród których może stworzyć swoją drużynę. Zdobywają oni niezbędne doświadczenie,
a co za tym idzie, umiejętności. Ciekawe jest to, że każda postać specjalizuje się w czymś
innym, więc naprawdę można w nich przebierać, aby stworzyć drużynę marzeń. Mamy do
wyboru m. in. łuczników, tarczowników, włóczników czy siłaczy. Ponadto, wyboru możemy dokonywać spośród dwóch ras: ludzi i olbrzymów. Ale aby stało się to jasne, należy
przybliżyć fabułę.

Recenzja gry: The Banner Saga (PS4), Stoic Studio, 2016.
1
The Banner Saga to gra, która oparta jest na modelu drogi. W poszczególnych rozdziałach trzeba prowadzić grupę ludzi lub olbrzymów, którzy wędrują w poszukiwaniu
bezpiecznej ostoi w czasach zagłady. W tym specyficznym świecie, zainspirowanym północną mitologią, rozpoczął się właśnie Ragnarök. I choć nie jest to koniec świata odpowiadający całkowicie mitologicznemu, to jednak mają one ze sobą wiele wspólnego. Elementem, który obie te wersje spaja, jest na pewno Jormungand (północny odpowiednik
Uroborosa), który „konsumuje” świat. Nie należy się obawiać, że dopełni swego dzieła już
w pierwszej części, bowiem, jak łatwo się domyślić, akcja pozostałych dwóch musi mieć
także swoje miejsce. Głównymi przeciwnikami na drodze do azylu są Drążyciele, czyli
dziwne, opancerzone istoty, z którymi bywały kłopoty już wcześniej. Nie wyczerpuje to,
oczywiście, motywów pojawiających się w grze, ale w tym konkretnym przypadku najlepiej, aby nikomu nie ubyło na tym niepowtarzalnym, indywidualnym doświadczeniu.
Elementem, który czyni tę historię jeszcze lepszą i sprawia, że gracz czuje z nią
jeszcze silniejszą więź, są wybory, a te potrafią być naprawdę trudne. Wraz z rozpoczęciem rozgrywki, pojawia się informacja, iż wszystkie podjęte w toku gry decyzje mają realny wpływ na fabułę. Nawet najmniejsze, z pozoru nieistotne sytuacje mogą przesądzić
o dalszej akcji, i The Banner Saga jest w tym bezwzględne. Nie zawsze to, co moralnie wydaje się słuszne, rzeczywiście wychodzi na korzyść grającego. I to jest właśnie niesamowite, że gra została pomyślana w taki sposób, by konieczny był swoisty rytuał przejścia.
2
Należy wyjść ze swojej skóry i zostać nordyckim wojownikiem, przywódcą, czy ojcem.
Magia tej historii polega przede wszystkim na tym, iż potrafi poruszyć strunę wrażliwości
nawet w człowieku o sercu z kamienia. O ile brzmi to sentymentalnie, to nie ma w tym
krzty przesady.
Wizualny aspekt gry dopełnia geniuszu. Dwuwymiarowa, subtelna grafika to dzieło ludzkich rąk. Dosłownie. Artyści ze Stoic Studio narysowali wszystko ręcznie, zainspirowani kreską Disneyowską. Gracz zostaje uraczony iście baśniową oprawą, która zachwyca piękną kolorystyką, archetypowymi postaciami, motywem walki dobra ze złem, jednak do czynienia z baśnią sensu stricto nie ma. Fabuła przypomina o wiele bardziej, wyżej
wspomnianą mitologię nordycką, która obfituje w opowieści trudne, mroczne, wielowymiarowe. Kontrast pomiędzy barwą estetyki i fabuły nie jest, oczywiście, przypadkowy.
Oba te elementy dopełniają się, tworząc dzieło wysmakowane i ciekawe.
Wisienką na torcie jest muzyka. Trudno o niej nie wspomnieć, gdyż jest to bez wątpienia top 3 wśród ścieżek dźwiękowych z gier. Utwory są precyzyjnie wyważone, nie ma
ani jednego momentu w trakcie rozgrywki, gdzie można byłoby odnieść wrażenie, iż coś
przeszkadza, bądź jest nie na miejscu, choć to oczywiście za mało, by aż tak wysoko postawić ten soundtrack. Na jego ocenę składa się zarówno wirtuozeria kompozytora, którym jest Austin Wintory, świetne wokale Malukhi, Petera Hollensa oraz Taylora Davisa,
3
a także atmosfera, którą udało im się wykreować – przejmująca, dołująca i mistyczna. Muzyka to zawsze swego rodzaju portal do innego świata, ale w tym przypadku pozwala
trwać w tym świecie o wiele dłużej (i nie, to wcale nie jest niebezpieczne).
Wszystkie powyższe elementy składają się na obraz idealny. Czy w istocie można
tak nazwać ów tytuł? Jest to kwestia otwarta, pozostawiona subiektywnej opinii, ponieważ The Banner Saga z pewnością nie uzyska statusu arcydzieła. Niestety, ta szufladka
zarezerwowana będzie jeszcze na długo dla wielkich produkcji. Jeśli chodzi o wady – niektórzy zwracają uwagę na brak dubbingu. W trakcie dialogów obserwuje się scenę klasycznego, filmowego dialogu ukazanego w dwóch ujęciach, a treści gracz dowiaduje się z
tekstu pisanego, który wyświetla się u dołu ekranu. Rzeczywiście, postaci nie werbalizują
słów, co nie znaczy, że nie mają głosu. W niektórych przerywnikach mamy możliwość
usłyszenia głównych bohaterów. Gusta są różne, rozumiem, że gracz, który jest przyzwyczajony do powalającej grafiki, którą trudno odróżnić od rzeczywistości, może czuć nawet
dyskomfort podczas dialogów. Wielkie studia prześcigają się teraz w prezentowaniu bohaterów, którzy mówią, gestykulują, poruszają się, w sposób jak najbardziej zbliżony do
4
realnego. Według mnie, koncepcja jaką wybrali twórcy The Banner Saga, jest w swojej
prostocie genialna. Potęguje to wrażenie uczestniczenia w jednej z mitologicznych historii, przybliżając to doznanie do doświadczenia czytania, z tym, że zwizualizowanego w
pięknej formie.
Podsumowując, The Banner Saga to dzieło wybitne w swojej konwencji. To nieprzeciętne połączenie mitologii z baśnią, genialne pod względem estetycznym i fabularnym. Zdarza się to niezmiernie rzadko, jeśli w ogóle, ale według mnie ta gra jest bezbłędna. Perspektywa poznania dalszej historii i uczestnictwa w wędrówce bohaterów jest
nie tylko kusząca, ale i ekscytująca. Stoic Studio nie zawiodło wtedy, kiedy uwierzyły w
nich tysiące, z pewnością nie zawiodą i teraz, w przypadku kontynuacji tej niepowtarzalnej wędrówki.
Źródło grafik: materiały dystrybutora.
5