Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Patriota (Wspólne opowiadanie)
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
NaszeForum
Wspólne opowiadanie
Behrehte
&
EMTEEM9024
W drodze do Agaty rozmyślał niespokojnie o wczorajszych wydarzeniach, przez co i nocą nie
zmrużył powiek. Był niewyspany, smutny, zawiedziony i zły. Obrażony na samego siebie, los
i cholera wie na co jeszcze! Miał dosyć takiego życia i samego siebie. Nawet ogolił się byle
jak. Gdyby wczoraj jeszcze z samego rana nie obiecał Agacie, że przyjedzie - dziś nie ruszył
by się z łóżka. Ta dziewczyna wiele dla niego znaczyła, ale ukrywał to z powodzeniem.
Uważał, że nie jest dla niego - to inna, lepsza sfera – ciągle to sobie powtarzał w myślach
niczym pacierz. A on? Cóż, był nijaki. Nieśmiały, ale zabawny i wesoły. Może inteligentny?
Chociaż mało wartościowy, bo mniej przystojny i niebogaty. Musiał więc nosić swoją
codzienną maskę z tylu powodów. Jedynie jego wesoła natura wydawała mu się być
prawdziwa. Chociaż było coś jeszcze... Przeszłość - ciążąca i nieciekawa. Ona też należała
do prawdy.
Agata była śliczna. Miała długie i mocne, ciemno blond włosy opadające falą od karku po
pas. Często je upiększała wymyślając przeróżne fryzury. Zastanawiał się, skąd ona bierze
na to wszystko czas. Zadbane, ciemne i cienkie brwi, lekko tuszowane długie rzęsy,
czerwień ust pełna szczerego ciepłego uśmiechu. Ale przede wszystkim te wyraziste zielone
oczy, które zapierały dech w piersiach. Kochał ją od pierwszej chwili, chociaż nie ośmielił się
jej o tym powiedzieć. Spotykali się często, bo lubili ze sobą przebywać. Rozumieli się
doskonale, potrafili rozmawiać ze sobą bez końca o wszystkim. Traktowała go raczej jak
starszego brata, niż kogoś znacznie bliższego. Coś sprawiało, że w jej towarzystwie czuł się
dobrze i swobodnie. Zapominał o całym świecie. Tyle, że nigdy nie spotykali się tylko we
dwoje. Nie mogli być sami, by móc bardziej się ku sobie zbliżyć - zawsze wśród innych.
Jakby towarzystwo nie mogło się bez nich obejść. Jeszcze ten pyszałek - Wisior - zaczynał
się do niej kleić. Nie posiadał inteligencji, uczuć. Sama kasa! Chciał tylko wyrwać, zaliczyć i
pochwalić się przed kumplami! Hmpf, królik na kaczych nogach.
- Mam to wszystko gdzieś! - pomyślał trzaskając drzwiami samochodu. - Dziś powiem jej
Strona: 1/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
całą prawdę i niech się dzieje co chce! – postanowił sobie.
Czekał dłuższą chwilę. Nie wychodziła. Użył klaksonu.
******
Podeszłam do okna usłyszawszy głośny, przeciągły dźwięk. Przez śnieżnobiałą firanę
zauważyłam czerwonego Volkswagena. Adam stał oparty o maskę swojego samochodu. Był
najprzystojniejszym mężczyzną jakiego w życiu widziałam. Niestety jednak, całkowicie poza
moim zasięgiem. Poznaliśmy się dwa lata temu na wakacyjnym campingu. Nasze pola
namiotowe sąsiadowały ze sobą i szybko zostaliśmy przyjaciółmi. Nadawaliśmy na tych
samych falach, byliśmy niemal jak pokrewne dusze, ale co z tego, skoro on traktował mnie
jak swoją młodszą siostrę, której nigdy nie miał, a zawsze chciał mieć.
Chłopak niecierpliwił się. W przelocie założyłam buty i zbiegając na dół po schodach
zakładałam sweter, pełna oczekiwania na to, co przyniesie mi dzisiejszy dzień. Może będzie
to coś nowego, czym zaskoczy mnie los, a może powtórzy się codzienny schemat. Gdy
byłam na miejscu, przywitałam go tradycyjnie buziakiem w policzek, jak to między
rodzeństwem bywa.
Adam był dziś jakiś inny, markotny, pochmurny, cichy. Oprócz powitania nie wypowiedział
ani słowa. Byłam ciekawa, co takiego musiało się stać, że ten cudowny chłopak, zawsze
będący pełen radości i humoru, dziś milczał jak zaklęty. Ja również nie wypowiedziałam
żadnego słowa. Gdy będzie gotowy podjąć opowieść, zrobi to. W milczeniu otworzył mi
drzwi od strony pasażera, teatralnym gestem zapraszając do środka.
Popatrzyłam na niego ukradkiem. Martwiłam się bardzo. Był przygaszony, zupełnie jakby
stał się zaledwie cieniem dawnego Adama. Zauważyłam plasterek na prawym policzku,
widocznie zaciął się przy goleniu, jeśli o goleniu mogła być tutaj mowa... wyglądał tak jakby
jedynie przejechał pośpiesznie maszynką z jednej strony. Zawsze był zadbany, świeży i
pachnący. Dziś przypominał raczej niechlujnego chłystka. Koszula wychodząca ze spodni,
źle zapięte guziki, zmierzwione włosy... To wszystko było bardzo niepokojące. Zupełnie
jakby przeszedł magiczną przemianę.
- Jak po ukąszeniu wampira. - pomyślałam ze zgrozą odwracając twarz w jego stronę.
Omiotłam wzrokiem szyję chłopaka. Nic, ani śladu ugryzienia.
Roześmiałam się pod nosem, jak mogłam być taka głupia? Popatrzył na mnie rozeźlony.
Jego przeszywający wzrok zdekoncentrował mnie. Opuszczając głowę utkwiłam wzrok we
własnych paznokciach pomalowanych kolorem intensywnej zieleni, jakby to była
najciekawsza rzecz pod słońcem.
Spojrzałam przez szybę. Jechaliśmy już dobre dwadzieścia minut, od dawna powinniśmy być
w obrębie miasta. Dopiero teraz zauważyłam, że wyjeżdżając z mojego ukochanego
rodzinnego miasteczka, Adam nie skręcił w prawo na drogę prowadzącą do Krakowa, lecz w
przeciwną stronę. Mijaliśmy laski i zagajniki, jechaliśmy widocznie bez żadnego celu, po
Strona: 2/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
prostu prosto przed siebie. Spojrzałam na zegarek. O siedemnastej byliśmy przecież
umówieni z naszą paczką. Mieliśmy wyjść na miasto, zabawić się, korzystając z piątkowego,
wolnego wieczoru. W końcu przyszedł weekend - czas relaksu. Wreszcie mogłam złapać
oddech i nieco zwolnić. Przede mną trudna sesja. Pierwsze końcowe egzaminy, pierwszego
roku na Wydziale Kulturoznawstwa.
Adam codziennie rano przyjeżdżał po mnie w drodze na własne zajęcia. Był na ostatnim
roku... No właśnie, czego? Wiecznie zapominam jak nazywa się ten kierunek. Wśród
studentów nosi miano Katedry Gryzipiórków. Adam po prostu kształcił swoją technikę,
chodź według mnie jest znakomitym pisarzem.
Zaczęłam się niepokoić. Co jest grane? Niebo przybrało różowy odcień. Tarcza słoneczna
zaczęła schodzić niżej ku linii horyzontu, a my nadal jechaliśmy przed siebie w milczeniu.
Nagle ciszę przerwał donośny dźwięk telefonu. Adam popatrzył na mnie z wyrzutem jakby
mając mi za złe zakłócenie jego idylli. Wzruszyłam ramionami marszcząc przy tym czoło w
geście przeprosin. Popatrzyłam na wyświetlacz i odebrałam.
- Agata, gdzie Ty się podziewasz?! - Usłyszałam krzyki rodzicielki. Pomyślałby kto, że
dwudziestoletnia pannica nie powinna już pozostawać pod kontrolą rodzicielską. Niestety,
to rodzice opłacali mi studia pozostawałam, więc pod ich ścisłą kontrolą.
- Cześć mamo. – odpowiedziałam - Nie martw się, po prostu zostałam porwana. zażartowałam spoglądając przy tym na mego towarzysza. Uśmiechnął się delikatnie. Była to
jedyna oznaka życia, poza prowadzeniem samochodu, jaką wykazał do tej pory. Słysząc
histeryczne wrzaski w słuchawce powiedziałam:
- Spokojnie, mamo. Jestem z Adamem. Zabrał mnie na małą przejażdżkę.
- Daj mi go, proszę. - powiedziała, już uspokojona. Wbrew utartym stereotypach o
podziałach klasowych, mama uwielbiała mojego przyjaciela. Zawsze czysty i zadbany, może
nie elegancki, ale noszący się ze smakiem i klasą, zabawny i inteligentny. Był zapewne kimś
kogo chętnie widziała by u mego boku.
Pełna obaw podałam telefon "bratu". Zjechał na pobocze. Odebrał aparat z mojej dłoni.
Dotyk jego palców był tak delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla, mimo to wywołał u mnie
dreszcz.
- Halo? - Powiedział cicho przybierając swój naturalny, wesoły ton.
*****
- Dzień dobry panie Adamie. - usłyszał w słuchawce znajomy głos. Kobieta mówiła szybko z
słyszalnym w głosie poirytowaniem.
- Dzień dobry! Witam serdecznie, pani Magdo! - powiedział najbardziej naturalnie, jak mógł,
by uspokoić zdenerwowaną kobietę.
- Jak dobrze, że moja córka jest z panem. Kamień spadł mi z serca...
- Ooo... Miło mi to słyszeć. - wpadł jej w zdanie - Cieszy mnie, że darzy mnie pani wielkim
zaufaniem. To naprawdę miłe...
- Tak! Jest pan jedynym człowiekiem, któremu mogę zaufać. Córka jest jeszcze młoda. Nie
wiem co może jej strzelić do głowy... A i tyle chuliganów wszędzie... O nieszczęście nie
Strona: 3/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
trudno. Niech pan na nią uważa... Niech pan jej pilnuje. Ufam panu , panie Adamie.
- Pani Magdo. Może pani być zupełnie spokojna. Pilnuję Agaty. Nic jej nie grozi...
- To dobrze. Dobrze, że pan jest. Mogę być spokojna. Do widzenia.
- Do widzenia. Uff... - odetchnął, kiedy kobieta skończyła rozmowę.
Podał telefon Agacie. Widział jej niepewna minę. W sumie nie dziwił się, ale uspokoić się nie
mógł, chociaż bardzo się starał. Nie umiał wypuścić z siebie nagromadzonych latami emocji
i wczorajszego zdenerwowania. Niewątpliwie nastąpiła kumulacja wszystkiego co w nim
tkwiło. Jechać... Jechać, byle dalej stąd, z tych klimatów nabrzmiałych monotonią i
dominacją lepszych. - myślał.
Wcisnął gaz i puścił pedał sprzęgła. Samochód ruszył z piskiem do przodu.
- Co robisz?! - zaprotestowała dziewczyna - Może w końcu powiesz mi o co chodzi?! Co się z
tobą stało? I dokąd w ogóle jedziemy?!
Wzruszył obojętnie ramionami.
- Może... Morze to dobry pomysł. Właśnie tam jedziemy.
- Ale Wojtek, Kamil, Marzena, Wisior i reszta. Mieliśmy...
- Tak, tak! Mieliśmy się razem spotkać. A najważniejszy jest w tym wszystkim właśnie Wisior.
Mam go... Wiesz gdzie!
- Dlaczego? Przecież to twój kumpel! Razem studiujecie na jednym roku!
- I co z tego?! Wiesz co? Powiem ci coś o tym... Przerośniętym debilu bez wartości,
ślizgającym się po drabince życia dzięki takim durniom jak ja… Naiwnym durniom. Żadnej
wyobraźni, inteligencji. Nic prócz próżni… W ogóle czym on ci tak imponuje? Tym
wisiorkiem z okiem Ra? Króliczymi zębami wystającymi dalej niż nos?! - wysunął szczękę
parodiując układ twarzy kolegi - Czy tym już wyświechtanym sloganem, jakiego ciągle
używa, myśląc, że jest zabawny? „Co pan powie na mały eksperyment!” - tu mówił
bełkotliwie, jak Wisior przez wystające zęby - Co pan... - Zamilkł i spojrzał w stronę Agaty,
która wielkimi zielonymi i błyszczącymi oczami patrzyła zaskoczona tym, co wyczyniał ze
swoimi szczękami. Zrobiło mu się głupio. Poprawił się za kierownicą poważniejąc. Chwile
prowadził w milczeniu, a potem usłyszał narastający śmiech dziewczyny. Dłońmi wycierała
łzy cieknące jej po policzkach. Płakała zanosząc się od śmiechu. Też nie wytrzymał napięcia,
zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Śmieli się oboje - ona przypięta do fotela, on z
głową na kierownicy.
*****
Nareszcie. Nareszcie się uśmiechnął. Ogniki rozbawienia w jego oczach, kształtne usta
rozciągnięte w uśmiechu ukazujące równiutkie białe ząbki. Patrzyłam na niego z
rozbawieniem. Z głową na kierownicy zanosił się od śmiechu, który z czasem… przeszedł w
płacz. Widocznie coś w nim pękło. Nagromadzona złość i żal nareszcie znalazły ujście.
Wypięłam się z pasów i przysunęłam bliżej. Położyłam rękę na ramieniu Adama. Nie
zareagował. Delikatnie musnęłam palcami plaster na jego policzku. Drgnął. Przysunęłam się
jeszcze bliżej. Odciągnęłam go od kierownicy, tak by widzieć jego oczy. Spojrzał na mnie tak
jak dawniej, rozbawiony moimi zabiegami.
Strona: 4/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Już dobrze. - powiedział ocierając łzy z twarzy. Jedna z nich zapodziała się w kąciku jego
ust. Miałam wielką ochotę osuszyć ją pocałunkiem. Zamiast tego, starłam ją kciukiem. –
Dziękuję, Agatko. Możemy jechać dalej?
- Nie. – zaprotestowałam, a on zerknął na mnie zdziwiony. - Najpierw musisz coś z sobą
zrobić.
- Co masz na myśli?
- Spójrz na siebie, wyglądasz jak fleja... Może i Wisior przypomina królika, nawet uszy ma za
długie, sterczące jak u kłapoucha, ale przynajmniej nosi się porządnie. A ty?
Wkurzył się, ewidentnie się wkurzył. Wyszedł z auta trzaskając przy tym drzwiami.
Pospieszyłam za nim. Widząc, jak się szamocze z własnym paskiem podeszłam do niego.
Odsunęłam jego dłonie i odpięłam pasek oraz guzik spodni, włożyłam koszule do środka,
zupełnie jak matka poprawiająca strój swemu dziecku. Dopiero zapinając pasek
zorientowałam się, że stoimy na poboczu często uczęszczanej drogi, a ja trzymam dłonie na
jego pasku. Odskoczyłam od Adama i wsiadam pośpiesznie do samochodu. Widziałam jak
drapie się po głowie usiłując zebrać myśli. Gdy w końcu zajął miejsce kierowcy wyszeptałam
tylko:
- Wracajmy.
*****
Wiele miesięcy minęło od naszej przejażdżki, lato i jesień zdążyły przeminąć, aż nadeszła
zima... Między nami wszystko się zmieniło. Adam nie miał już dla mnie czasu, ponieważ
zajęty był dbaniem o uśmiech i szczęście swojej dziewczyny Anny. Pamiętam, jak dziś dzień,
w którym ten prześliczny i słodziutki rudzielec dołączył do naszej paczki. Przyprowadził ją
Wisior, przedstawiając jako swoją kuzynkę, córkę siostry swojej matki. Wszyscy przyjęli ją z
otwartymi ramionami, jak to w naszej paczce bywa. Szybko szczególnym zainteresowaniem
obdarzył ją nie kto inny, jak Adam. Trudno było się dziwić. Dziewiętnastoletnia dziewczyna
była piękna, nawet ja musiałam to przyznać. Ze swoimi bujnymi rudymi włosami
opadającymi na ramiona i piwnymi, niemal czarnymi oczami. Byłam szczęśliwa, widząc go
w stanie euforii, zakochania. Z milczeniem przyjmowałam fakt, że oddalił się ode mnie.
Liczyło się bowiem tylko jego szczęście. Ale bal... Obiecał mi, jeszcze latem, że razem
pójdziemy na bal karnawałowy organizowany na uczelni. Bal przebierańców. Od września
zbierałam kasę i kompletowałam strój. Wpadłam na genialny pomysł. Skoro i tak nazywali
mnie „Chineczką”, ze względu na podłużny kształt oka, postanowiłam przebrać się właśnie
za Azjatkę. Samo obi kosztowało mnie tysiąc złotych, nie mówiąc już o kimonie!
Nie miałam wyboru. Zrezygnowana chwyciłam za telefon. Wykręciłam numer.
- Halo?
- Cześć Wisior, tu Agata. - powiedziałam przybierając beztroski ton.
*****
Strona: 5/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Dwóch rycerzy Ninja nie zwróciło niczyjej uwagi. Stali chwilę w wejściu do balowej sali, w
której niebawem miała się rozpocząć studencka zabawa. Ich wzrok dokładnie przeczesał
kolorowo przystrojone pomieszczenie. Na koniec spojrzeli na siebie porozumiewawczo i
znikli w tłumie uczestników przyjęcia.
- Co tak się guzdrzesz? Spóźnimy się na bal. - Adam ponaglał swoją rudowłosą sympatię.
- To co?! Mam pójść nago?
- Przecież już dawno się ubrałaś... - uśmiechał się. – Ech, kobiety. - westchnął żartobliwie.
- No co...? Muszę jeszcze się tylko umalować.
- Jasne… - krążył po pokoju z niecierpliwością. Na dzisiejszy wieczór wcielił się w postać
wiedźmina. Wypożyczony strój, leżał na nim doskonale, toteż zadowolony z siebie tryskał
humorem.
- I jak? - Anna wyszła z łazienki. Zatrzymała się przed nim w małym rozkroku, patrząc z
poważną miną. - Może być? Jak wyglądam?!
Adam chwilę mierzył jej postać.
- No, no. Popracowałaś... Wyglądasz jak Batman! - zabrzmiał wyniośle. Jej usta wykrzywiły
się w uśmiechu zadowolenia.
- To... Jak, wychodzimy? Jestem gotowa.
- Widzę. Warto było czekać. Śliczna jesteś. - powiedział zatapiając wargi w ustach pięknego
rudego nietoperza. Poddał mu się bezwiednie, odwzajemniając gorący pocałunek.
- Chodźmy. - wyszeptała kiedy skończyli.
- Chodźmy, chodźmy mój wampirku. Zatop rdzawe kiełki w karku, upij czerwień mojej krwi...
- śpiewał wesoło wymyśloną właśnie piosenkę.
- Wariacie! – wyraźnie rozbawiona dziewczyna trąciła go łokciem w bok.
W wesołym nastroju ruszyli w kierunku czerwonego auta. Gdy wsiedli, ruszyli, by po chwili
kluczyć zimnymi uliczkami miasta przesyconego atmosferą zimowej aury. Adam kierował
swoim autem w milczeniu. Dziewczyna nie przeszkadzała mu zajęta swoimi myślami.
Dręczyła go pewna myśl - od dawna siebie nienawidził. Znów grał, chociaż jego kierunek
studiów był daleki od aktorstwa. Żałował, że go nie wybrał. Pewnie zrobiłby karierę, skoro i
bez niego jest doskonałym aktorem.
Od wielu już lat nie był sobą. Jego zmęczona psychika z ledwością dawała sobie radę z
rzeczywistością, jaką zmuszony był toczyć bój. Przyszło mu głęboko żałować, kiedy zgodził
się w tym uczestniczyć. Jego sumienie targane wyrzutami nie dawało sobie rady. Jego
emocje napęczniałe niczym wrzód, ciążyły w jego wnętrzu, jak doczepiony głaz. Kiedy
wchodził w ten studencki światek, wydawało mu się że jest menadżerem akcji, że może ją
kontrolować i przerwać, kiedy będzie tylko chciał. Niestety wielu rzeczy nie przewidział. Ta
mistyfikacja szła źle od samego początku, czego w istocie nie widział. Dopiero z czasem
przejrzał na oczy.
Kątem oka spojrzał w kierunku Anki. Siedziała spokojnie śledząc otoczenie za szybą. Było
mu jej bardzo żal. Nie znała prawdy o nim, nie wiedziała, że tak naprawdę niewiele dla
niego znaczy. Właściwie to nic. Teraz powinien być z Agatą, którą bardzo kochał, a
zmuszony do uników, nie mógł jej niczego powiedzieć. Ostatnio ich kontakty były nijakie.
Dla dobra sprawy znacznie je ograniczył. Tyle że bardzo martwił go Wisior, który krążył
niczym drapieżny sokół blisko dziewczyny. Mógł jedynie się domyślać, że chłopak celowo
podsunął mu Ankę, by pozbyć się opiekuna Agaty. Pocieszające było jedynie to, że dziś
wszystko miało się zakończyć. Marzył o tym.
Oby wszystko poszło tak jak było zaplanowane! - życzył sobie w duchu.
- Jesteśmy. - powiedział kiedy zaparkował auto niedaleko gmachu A.W.F. Wysiedli. Po chwili
Strona: 6/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Batman z Wiedźminem przekroczyli progi auli.
*****
Ktoś może uznać mnie za wariatkę, ja nie widzę jednak nic dziwnego w tym, że do balu
zaczęłam przygotowywać się już od samego rana. Obudziłam się późno, dochodziła
dwunasta gdy otworzyłam oczy. Sen, który miałam tej nocy był równie niesamowity, co
nierealny. Znajdowałam się wraz z Adamem w sadzie, gdzie właśnie rozkwitły kwiaty wiśni.
Sceneria jak z "Wyznania Gejszy", roześmiałam się na wspomnienie tego porównania.
Wszystko zrzuciłam na karb wpływu wspomnień oraz stresu i podniecenia związanego z
imprezą. Pamiętałam, jak przez mgłę opowieść, którą kiedyś uraczył mnie Adam. Historię
życia pewnej japońskiej księżniczki, wcielenia jednej z bogiń Azjatyckich. Podobno dawno
temu, przed wiekami, gdy góra Kunlun wraz z pałacami Ramy była widoczna dla oka
zwykłego śmiertelnika, na świat przyszło dziecko piękniejsze od jakiegokolwiek innego.
Dziewczynka rosła szybko, w znacznie przyspieszonym tempie od wzrostu zwykłego
człowieka. Już siedem lat po swoim narodzeniu była panienką, zarówno w fizycznym jak i
duchowym aspekcie. Niektórzy nawet twierdzili, iż posiadła mądrość wielu pokoleń. Inni zaś
uznali wszystko za wielką mistyfikację, mówiąc, że dziewczynki były podstawione. Nie
ważne jest dziś, która z wersja jest prawdziwa. Liczy się jedynie to, że młoda panienka
zdobyła serce Ramy. Niestety nawet bóstwa mają swoich wrogów. Kunlun została
splądrowana, a boginka, przebywająca w pałacach Ramy, pozbawiona mocy i wspomnień
została wysłana w nicość. Przynajmniej tak powiadano.
Ale wracając do przygotowań. Zaczęłam od relaksującej, długiej kąpieli z aromatycznymi
olejkami. Odtworzyłam cały skomplikowany proces, o którym wyczytałam w pewnej książce.
Wychodząc z kąpieli pozwoliłam wodzie wyparować, po czym wtarłam w siebie jaśminowy
olejek. Obwiązawszy się ręcznikiem weszłam do pokoju. Powoli i starannie rozrabiałam białą
farbkę. Gdy była gotowa, zawołałam mamę na pomoc. Już od paru dni wiedziała, co jest
moim zamysłem, więc przyszła pospiesznie. Wzięła miseczkę z preparatem z mojej dłoni.
Delikatnie nanosiła ją pędzelkiem na kark, barki, ramiona i łopatki. Gdy skończyła ten,
swego rodzaju make-up, podała mi naczynie i wyszła z pokoju. Teraz ja zajęłam się
pokrywaniem skóry barwnikiem. Nanosiłam go na szyję, twarz nawet uszy. Czekałam jakąś
godzinę nim farbka wyschła. Zaczęłam wkładać kimono.Było piękne, jasno błękitne z
wychowanymi ciemnozielonymi pawiami, barwy tak intensywnej jak szmaragdy. Ułożyłam
strój najlepiej jak umiałam. Znów zawołałam matkę, potrzebowałam pomocy do zawinięcia
trzy metrowego obi szafirowego koloru. Upięła je z tyłu. Przejrzałam się w lustrze. Całkiem
nieźle - pomyślałam. Siadłam przed srebrną taflą by dokończyć dzieła. Upięłam włosy w
fantazyjny kok obwiązując go intensywnie zieloną wstążką, zostawiając dwa pasma włosów
na twarzy. Delikatnie zaróżowiłam policzki, podkreśliłam czarną kreską cienkie brwi,
obrysowałam nią kształt oczu, jeszcze bardziej go wydłużając. Kąciki pomalowałam na
błękitno, dalej powieka zieleniła się od pastelowego cienia, by powoli przechodzić w coraz
ciemniejszą barwę. Ostatnim akcentem było umalowanie ust barwnikiem o iście krwistym
pigmencie. No, byłam gotowa - spojrzałam w lustro z zadowoleniem.
Strona: 7/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
W niecałą godzinę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół na tyle szybko,
na ile umożliwiały mi to japonki na pięciocentymetrowej platformie zwężanej ku dołowi.
Otworzyłam. Przede mną stała nieudana kopia kapitana Sparow'a. Mało oryginalne
przebranie. Powinien raczej przebrać się za Królika Baksa - pomyślałam powstrzymując się
od śmiechu. Wisior nic nie mówił, patrzył tylko na mnie szeroko otwartymi oczami. Już
mieliśmy wyjść, gdy zatrzymał mnie głos matki.
- Skarbie, zaczekaj, mam coś dla Ciebie.
Z zaciekawieniem otworzyłam pudełko. Moim oczom ukazał się prześliczny nefrytowy
naszyjnik. Moja matka wyjęła go z puzderka i zapięła na mojej szyi.
- No, teraz jesteś gotowa - powiedziała z uśmiechem.
Popatrzyłam z irytacją na Annę. Tańczyła właśnie z Adamem, cała rozpromieniona z
ognikami w oczach. Strój, który miała na sobie niewątpliwie miał być przebraniem Batmana,
drobne przeróbki sprawiły jednak, że bardziej przypominała seksowną kobietę-kota. Adam
jako Gerald z Rivii prezentował się wspaniale. Swoje zazwyczaj schludnie związane włosy
zafarbował nawet szamponetką, by nadać swej postaci realizmu. Kaskada białych,
właściwie szarych (farba nie pokryła dokładnie wszystkich czarno-granatowych pasm
naturalnego koloru) włosów opadała na przytroczone paskami falsyfikaty wiedźmińskich
mieczy znajdujące się na plecach. Nawet jego przepiękne oczy koloru płynnego złota (jak
twierdził wada genetyczna) pasowały tutaj idealnie. Orkiestra zagrała walca. Młodzież
sapnęła oburzona. Kto, na miłość boską zamówił takie smęty? Nie musieli długo czekać na
odpowiedź. Na parkiet wyszedł opiekun AWF-u u boku swej uroczej małżonki. Popatrzyłam z
wyrzutem na Wisiora, gdy zaprosił mnie do tańca. Kimono było stworzone do drobniutkiego
truchciku, nie zaś wielkich kroków tanecznych. Radziłam sobie jednak całkiem dobrze. Raz
dwa trzy, raz dwa trzy i obrót.
Zobaczyłam dwóch wojowników Ninja stojących przy Wiedźminie. Adam odesłał swą
rudowłosą towarzyszkę do baru. Mężczyźni kłócili się. Wyrwałam się z objęć Wisiora i
najszybciej jak mogłam podeszłam do przyjaciela. Stanęłam przed nim w momencie gdy
jeden z zamaskowanych chłopaków wyciągnął katanę z pochwy. Usłyszałam trzask
przeciętego materiału, pojawił się też ból. Spojrzałam w dół. Napastnik rozciął mi kimono
pozostawiając czerwoną pręgę na udzie. Widząc własną krew wpadłam we wściekłość. Nie
namyślając się długo wyciągnęłam miecz z pochwy na plecach Adama. On również okazał
się być prawdziwy, o czym przekonałam się rozcinając koszulę zamaskowanego osobnika.
Mój wybuch ociągnął na chwilę uwagę imprezowiczów od głównego widowiska. Całe zajście,
nie wtajemniczonemu w szczegóły, obserwatorowi mogło wydać się z góry zaplanowane,
ustawione. Opiekunowie i studenci odwrócili się od nas, patrząc na ustawione specjalnie na
tą okazję scenę, na którą wchodził właśnie Kamil Bednarek, w towarzystwie
zaprzyjaźnionego zespołu.
Ninja odparował cios po czym wsunął katanę do pochwy.
Strona: 8/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Chowasz się za kobietą? To do ciebie nie podobne Lisku. - Powiedział zamaskowany
mężczyzna uśmiechając się przy tym ironicznie. Odwrócili się i odeszli pospiesznie.
- Kim oni są? - zapytałam Adama.
- To nie jest teraz ważne. Jesteś ranna, trzeba to opatrzyć.
Zaprowadził mnie do jednego z pokoi na górze auli. Posadził mnie na stole. Zdjął kurtę
wiedźminską. Rozdzielając spodnią koszulę zaczął wycierać krew z mojego uda. Nie mogłam
się już dłużej powstrzymywać i przyciągnęłam go do siebie. Pocałowałam namiętnie i dziko,
a on odwzajemnił pocałunek. Nawet się nie obejrzałam, a już byliśmy nadzy. Przyglądając
się sobie uczyliśmy się siebie nawzajem. Dotykał delikatnie mojej skóry, wywołując drżenie
za każdym razem gdy to robił. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale między nami było coś, co
iskrzyło i było niemal namacalne. Gładziłam dłońmi jego rozpalone ciało. Wyczuwałam
pulsowanie mięśni, jego tętno było znacznie przyspieszone, dało się niemal usłyszeć bicie
naszych serc. Całował moją szyję, przygryzał uszy. Jeśli przeszkadzał mu w tym barwnik
pokrywający moje ciało, nie dał tego po sobie poznać. Drapałam jego plecy, gryzłam szyję i
ramiona. Skóra Adama miała słonawy smak, a jego zapach, nietuszowany żadnymi
perfumami zapach podnieconego mężczyzny sprawił, że zakręciło mi się w głowie.
Delikatnie przeniósł mnie na stojącą nieopodal kanapę. Wszedł we mnie powoli wywołując
falę rozkoszy i bólu. Widząc moją reakcję wycofał się pośpiesznie, a potem... Potem
wydarzyło się coś, co zupełnie odmieniło moje życie.
*****
Poczuł ,dotyk twardego i zimnego przedmiotu na skroni. Chrobot przeładowanej iglicy nie
pozostawiał wątpliwości. Lufa pistoletu boleśnie naciskała kruche miejsce czaszki. Adam
zastygł w bezruchu.
- Złaź z niej! - usłyszał spokojny, lecz nakazujący głos. Znał ten bełkot. - Wisior... - pomyślał.
- Spokojnie... - powiedział napastnik cofając się, nie odsuwając pistoletu, aż kochanek stanął
na nogi. Dopiero wtedy ucisk w skroni zelżał. Mężczyzna cofnął się kilka kroków.
- Ubieraj się! - nakazał – Ty też dziweczko! - dodał nie spuszczając ich z oczu, kiedy
zaskoczeni w jednoznacznej sytuacji zakładali ubrania. Jego twarz wykrzywiona w
ironicznym uśmieszku wyrażała pogardę. Odpalił papierosa. Zaciągnął się dymem, po czym
wypuścił go na powrót z dumą zaznaczając swój triumf.
- Myślałeś, że jesteś taki mądry? - wycedził. - Ludzie są omylni, błędni... Sądzą, że wiedzą o
wiele więcej niż inni. Uważają, że dobrze odgrywają swoje role. Tworzą scenariusze
własnych zadań, nie biorąc pod uwagę, że robią tyle na ile im ktoś pozwala... Nie doceniłeś
mnie. Nas. Panie Fox. Przyznam, że to dobry pseudonim. Lisy to sprytne ssaki.
-Wisior daj spokój, znowu żarty się ciebie trzymają! - odpowiedział Wiedźmin próbując
zrobić krok w jego kierunku. Cofnął się bardziej, celując pistoletem w pierś białowłosego.
- Bez takich podchodów! Zostań na miejscu! Łapy w górę! - ostrzegał kategorycznym tonem.
Zrobił jak kazał. Agata milczała nierozumnie wpatrując się w partnera balu. Jej pomalowana
twarz, maskowała doskonale emocje jakie nią targały. Jedynie duże oczy świadczyły o
Strona: 9/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
narastającym przerażeniu.
- Wisior co ty wygadujesz? Ty żartujesz, no nie? - pytała z lekkim uśmiechem
niedowierzania.
- Nie żartuję! - krzyknął - Stój tam gdzie jesteś! - Agata umilkła.
- Niedługo pojedziesz tam gdzie już dawno jest twoje miejsce! Chłopaki już tu idą!
Adam czuł narastające napięcie i gniew. Wodził wzrokiem po pomieszczeniu szukając
pomysłu na obezwładnienie napastnika. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy. Wpił oczy
w napastnika. Postanowił czekać na błąd.
- Wiesz dlaczego nazywają mnie Wisior? - ten zapytał ironicznie, depcząc niedopałek
czubkiem buta.
- Chyba nie trudno się domyśleć?!
- Tak... Ale zanim do tego dojdziemy... Wrócę do Foxa. Jesteś inteligentnym pieskiem.
Rozszyfrowałeś naszą siatkę. Nie domyślałeś się jednak, że nasi ludzie są także w policji.
Dawno o tobie wiem. Być może, gdyby nie ta nieudana mistyfikacja z napaścią na ciebie...
Pozwoliłbym ci jeszcze trochę to pociągnąć. Jednak najwyższy czas zakończyć tę zabawę.
Góra powiedziała dość. Zginiesz Fox!
- Zginę! Trudno, każdy musi jakoś odejść. - powiedziałem bez strachu – Wiele wiesz. Dużo o
mnie powiedziałeś. Pozwól teraz, że ja powiem coś o tobie. Nie boję się ciebie. Jesteś zwykłą
żałosną marionetką, bez mózgową kukłą w rękach Patrioty... – mówiłem, a Wisior szeroko
otworzył małe oczka i usta w zdziwieniu – Inaczej nie nosiłbyś tej kamerki na złotym
łańcuszku. Patriota musiał wszystko widzieć, by sterować swoim króliczkiem... Inaczej
baksik, by sobie nie dał rady. - kidnaper bladł w gniewie. Psychologia podpowiadała mi by
to ciągnąć. By zmiękczyć jego dumę i pewność siebie. Przejąć kontrolę i obezwładnić w
momencie kiedy przeciwnik podda się emocjom.
- Twój żałosny wisiorek miał za zadanie wysyłać obrazki dziewcząt. Patriota oceniał
zdobycze i sprzedawał za grube pieniądze. Dziewczyny trafiały do domów publicznych w
całej Europie... – kontynuował Adam.
- Teraz przyszła kolej na Agatę... Prawda! Ale pamiętaj ty jesteś tylko zwykłą kupą gówna...
– odpowiedział Wisior
- Patriota! - Adam krzyknął patrząc w oko zawieszone na piersi Wisiora – Jadą po ciebie!
Ręce gangstera zaczęły drżeć. Wykrzywił usta w gniewie. Wiedźmin kątem oka zauważył,
jak Agata sięga dłonią za siebie. Trzyma ją chwilę za sobą, ewidentnie czegoś szukając, po
czym błyskawicznie wyrzuciła do przodu. Huk wystrzału rozbija się echem po pomieszczeniu.
Wykwit na czole gangstera rozchodzi się szkarłatną tarczą wokół otworu w czaszce. Małe
oczka rozszerzyły się w odczuciu zdziwienia. Chwieje się. Jego prawy palec skurczył się
mimowolnie, naciskając spust pistoletu. Padł kolejny strzał. Gangster z łoskotem wali się na
podłogę.
*****
Stała chwiejnie podtrzymywana przez Justynę. Grób tonął w kwiatach. Najbardziej rzucały
się w oczy jej białe kalie obsypane rdzawymi kropkami wykwitów na kielichach.
- Niczym kropelki krwi... – myślała – I ten wiele mówiący napis: „Odejść by zostać w
pamięci”.
Płakała nie kryjąc łez. Odszedł ktoś, kto był dla niej wszystkim. Tym razem nie zdążyła go
osłonić... Jednocześnie pojawiał się gniew, bo centrala zawiodła. Oboje byli policjantami, a
nic o sobie nie wiedzieli, chociaż pracowali nad tą samą sprawą.
Strona: 10/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
W zadumie wyciągnęła telefon z kieszeni spodni. Wybrała kontakt.
- Słucham... - odezwał się miły kobiecy głos.
- Mamo... Sprawa zakończona. Dziękuję za współpracę … Odchodzę! - rozłączyła się.
Cisnęła telefonem w stos kwiatów. Potem wyjęła odznakę rzucając w to samo miejsce.
*****
Patrzyłam, jak wynoszą trumnę. Tłum ruszył za nią. Ogarnęła mnie okropna wściekłość. Jak
oni mogli do tego dopuścić?! Jak mogli pozwolić na to, by ich dwoje najlepszych ludzi
pracowali razem, nic o sobie nie wiedząc, co w rezultacie doprowadziło do śmierci jednego z
nich?! Łzy nie przestawały płynąć, serce skurczyło się w spazmach ogromnego bólu i żalu.
Walnęłam z całej siły w oparcie ławki przede mną. Ulżyło mi. Uniosłam pięść do góry. Z
rozbitych kostek sączyła się krew płynąc drobnymi stróżkami w stronę nadgarstka.
Opuściłam dłoń zawracając ich bieg. Ze zwieszoną głową wyszłam z kościoła.
Spojrzałam załzawionymi oczami na piękną trumnę z czerwonego mahoniu. To ja powinnam
w niej leżeć,nie on. Ludzie podchodzili by pożegnać go ostatni raz. Jego szkolni koledzy,
przyjaciele z wydziału. Matka, której, dla dobra sprawy, nigdy nie poznałam. Na koniec
podeszłam ja. Trzymałam w dłoni bukiet białych kali - jego ulubionych kwiatów… Klęknęłam
u szczytu dołu plamiąc swoją nową, czarną sukienkę. Sięgnęłam dłonią w dół, ku niemu.
Trumna była jednak zbyt nisko bym mogła dotknąć jej chłodnej faktury. Wypuściłam z ręki
bukiet, a słone łzy poleciały w ślad za nim. Poczułam czyjeś silne objęcia podnoszące mnie z
ziemi. To Justyna, moja partnerka i najlepsza przyjaciółka. Popatrzyłam na nią załzawionymi
oczami. Wiedziała, co zamierzam zrobić. Nie mówiła nic, skinęła tylko głową. Wyciągnęłam
komórkę. Wyszukałam kontakt. Tę znienawidzoną literę "M".
- Mamo... Sprawa zakończona.
- Świetnie się spisałaś. - Usłyszałam w słuchawce - Warszawska policja aresztowała Patriotę.
Dzięki waszej wspólnej pra...
- Dziękuję za współpracę. - przerwałam szefowej w pół słowa - Odchodzę.
Rozłączyłam się. Cisnęłam telefonem w głąb dołu, kwiaty zamortyzowały upadek. W ślad za
nią posłałam policyjną odznakę. Swoją... I Adama. Tak, bo dla mnie był i na zawsze
pozostanie Adamem bez względu na to, jak brzmiało jego prawdziwe imię.
Odwróciłam się na pięcie i zsuwając czarną woalkę na twarz siadłam za kierownicę
Czerwonego Volkswagena, by odjechać w dal ku zachodzącemu słońcu. Agata Nowak
umarła tego dnia, ustępując miejsca Kunlin - Aniołowi Zemsty.
Strona: 11/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty