O patriotycznych wierszach Karola Wojtyły

Transkrypt

O patriotycznych wierszach Karola Wojtyły
Drohiczyński Przegląd Naukowy
Wielokulturowe Studia Drohiczyńskiego Towarzystwa Naukowego
Nr 5/2013
Zbigniew Lisowski
Siedlce
O patriotycznych wierszach Karola Wojtyły
Karol Wojtyla’s patriotic poems
Słowa kluczowe:
Karol Wojtyła, poezja, patriotyzm
Key words:
Karol Wojtyla, poetry, patriotism
Jako poeta Karol Wojtyła pisał nie tylko o naszej pierwszej, Niebieskiej Ojczyźnie, lecz również o Biało-Czerwonej. Pod tytułem „Myśląc: Ojczyzna”, wykreował sześć wierszy, stanowiących 12. cykl utworów poetyckich, opublikowanych w bibliofilskim Wydaniu Jubileuszowym, wykonanym niezwykle starannie i artystycznie na dwudziestopięciolecie pontyfikatu1.
Już na samym wstępie pierwszego w tym cyklu wiersza – „Myśląc
Ojczyzna...” – Autor wskazuje na dwie niezwykle istotne funkcje swoich refleksji nad fenomenem – a nie tylko nad samym pojęciem – Ojczyzny:
wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam (…), potwierdzająco wyrażam bowiem wtedy – że za Autora dopowiem uzasadnienie – własną tożsamość narodową i jednocześnie ją wzmacniam. Taką semantykę może sugerować
dynamiczny motyw zakorzeniania się podmiotu w glebie pachnącej Ojczyzną i w narodowej tradycji. Jednak swoje myśli – jako procesy o charakterze
dyskursywnym – poeta (określenie „podmiot” brzmi zbyt gramatycznie
i anonimowo!) łączy najściślej z żywiołem uczucia, tradycyjnie symbolizo1
Karol Wojtyła, Poezje zebrane. Jan Paweł II, Tryptyk rzymski. Opracowanie poezji z upoważnienia Autora i wstęp Marek Skwarnicki, fotografie Adam Bujak. Wydanie I, Kraków
2003, ss. 311.
376
Zbigniew Lisowski
wanym motywem serca, ponieważ właśnie uczuciem promieniujemy ku innym, / aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas.
Myśląc o swojej Ojczyźnie, poeta pragnie by zamknąć ją w sobie jak
skarb. Ustawicznie zadaje więc trudne pytania dotyczące metody, która by
pozwoliła „pomnożyć” i poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia ów skarb
narodowej przeszłości. Chodzi tu o potrzebę, wręcz konieczność historycznej edukacji całego narodu, zwłaszcza młodzieży, i to edukacji mającej
maksymalnie szeroki zasięg społeczny.
Kolejny wiersz cyklu, zatytułowany „Gdy dokoła mówią językami...”, to stosunkowo obszerny tryptyk poświęcony doniosłej roli mowy ojczystej. Jego inicjalna sekwencja dotyczy fenomenu zróżnicowania językowego na świecie, gdy ludzie rozmaitych narodów i pokoleń wnosili do
skarbca swej ziemi / rzeczy stare i nowe, łącząc tradycję z własną, oswojoną
współczesnością, a może nawet z przewidywaną wizją przyszłości. Dzięki
językowi w jego formie mówionej i pisanej Ziemia stała się łożyskiem świateł zapalanych głęboko w ludziach, czyli wielkich idei, wartości, zasad,
koncepcji, słowem – imponderabiliów, determinujących kształt i funkcjonowanie każdego państwa oraz jego społeczności. Język i mowa – jedyne
naturalne narzędzie porozumiewania się między ludźmi – to fakty przyrodnicze, stanowiące jakby analogon rzeki. Nic przeto dziwnego, że Wojtyłapoeta pisze: płynęły wciąż / jednakowo te same rzeki i wciąż na nowo opływał ziemię strumień mowy wzbierający historią.
Ale poeta buduje to porównanie – sugerowane tylko – także na zasadzie kontrastu: Wody rzek zbiegały ku dołowi, strumień mowy dążył w stronę szczytu, czyli w kierunku człowieka jako króla stworzenia, bo przecież
Szczytem był każdy człowiek wyrastający z tej ziemi i każdy nim jest. Metodą
obrazowania, właściwą sztuce poetyckiej, Autor daje też symboliczne określenie fenomenu Ojczyzny: równocześnie szczyt wznosi się ponad każdym
i ponad wszystkimi, wznosi się coraz / stromiej i coraz głębiej zapada w sumienia. Ów szczyt najwyższy, wznoszący się ponad wszystkimi obywatelami kraju, stanowi właśnie Ojczyznę. Jednak ostatnia konstatacja brzmi jak
sugerowane ostrzeżenie: w miarę komplikowania się sytuacji wewnętrznych
i międzynarodowych w naszych czasach burzliwych ten szczyt Ojczyzny
staje się coraz bardziej stromy – ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami,
sugerowanymi tą prostą, lecz bardzo wymowną, budzącą liczne skojarzenia,
metaforą. Zatem wprost proporcjonalnie do stopnia zagrożenia Ojczyzny,
obywatele stają się za jej los odpowiedzialni w swoich sumieniach.
W drugiej sekwencji tryptyku Autor pisze: na fonetycznym tle różnych języków dźwięczy (...) jeden: nasz własny, który Zagłębia się w myśli /
O patriotycznych wierszach Karola Wojtyły
377
pokoleń i ziemię naszą opływa, i staje się dachem domu, w którym jesteśmy
razem. Język spełnia więc funkcję integracyjną i ochronną, łącząc najściślej
wszystkie pokolenia i ustawicznie budując lub odbudowując po apokalipsach wojen, zaborów i okupacji przedmurze polskości, a pośrednio – również chrześcijaństwa.
W trzeciej sekwencji tryptyku kapłan-poeta sugeruje: Tak zwarci
wśród siebie jedną mową, istniejemy w głąb własnych korzeni, czekając na
owoc dojrzewań i przesileń. Wielkie słowo ‘Ojczyzna’ kojarzy się w wyobraźni Poety nie tylko z historią, tradycją narodową, przyrodą, lecz również z pracą rolnika, z metalicznym dźwiękiem kosy, gdy uderza o ścianę
pszenicy, / łącząc się w jeden profil z jasnością nieboskłonu, co przypomina
topory pobłękitniałe od nieba z Norwidowskiego rapsodu o pogrzebie generała Józefa Bema. Przywoływana wizja dawnej, jeszcze sielskiej, Polski
kontrastuje ostro, wręcz antynomicznie, z obrazem kosiarki, która wtłacza
brutalnie do rozfalowanych złocistych łanów pszenicy jazgotliwych dźwięków monotonię / i ruchów gwałtowne pętle (...), sugerujące zapewne pierwszy etap agonii dawnej, jakby piastowskiej wsi (Słyszę jeszcze dźwięk kosy...).
„Docieram do serca dramatu...” – tak tytułuje Poeta swój kolejny
tryptyk, poświęcony problematyce wolności, którą stale trzeba zdobywać,
nie można jej tylko posiadać. Przychodzi jako dar, / utrzymuje się poprzez
zmaganie. Z niezwykle istotnej konstatacji: Całym sobą płacisz za wolność
– więc to wolnością nazywaj, że możesz płacąc ciągle / na nowo siebie posiadać, wynika wniosek, iż wolność to zgodna z religijnymi, moralnymi
i społecznymi zasadami możliwość całkowitego posiadania siebie.
Problematyce narodowej Poeta poświęcił też mały cykl pięciu ponumerowanych wierszy bez tytułów „Myśląc Ojczyzna, powracam w stronę
drzewa...” Ojczyzna to Drzewo wiadomości dobrego i złego, które w ciągu
wieków rosło razem z kolejnymi generacjami narodu, wrastając w Kościół
korzeniami sumień, by z jego żyznej gleby – jak sugeruje Autor – czerpać
niezbędne składniki odżywcze. Bo przecież na skierowane do nas dramatyczne pytanie – Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień?
– odpowiedzieć trzeba jedynie przecząco. Jeśli historia popłynie przeciw
prądowi sumień, to zawsze popłynie potokami krwi.
Kapłana-poetę niepokoi szczególnie głęboki, spowodowany kolejnymi zaborami i okupacjami, rozłam społeczeństwa, który się nie zabliźnia,
mimo że naród polski ma własną, i to bogatą, tradycję i z jednej wyrasta
gleby: Nieśliśmy owoce, które ciążą i które wzbogacają. Czuliśmy, jak głęboko rozszczepia się pień, choć korzenie wrastają w jeden grunt.... Poeta,
378
Zbigniew Lisowski
który cały przepełniony jest ideą Ojczyzny i stanowi jej cząstkę, też mocno
się zakorzenia w tym gruncie narodowej przeszłości i tradycji. Ojczyzna jest
przecież po to, aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy
z nas. W cyklu „Wigilia wielkanocna 1966”, napisanym z okazji jubileuszu
Tysiąclecia Chrztu Polski, Autor – wówczas już Metropolita Krakowski
– rozsnuwał wizję Mieszka I przechadzającego się w sadzie i medytującego
nad „drzewem zranionym”. Nad swoim puszczańskim księstwem, które
„zraniono” świętym szczepem chrześcijaństwa, by je uszlachetnić i włączyć
po wsze czasy do wielkiej rodziny europejskiej, a przede wszystkim do jeszcze wspanialszej wspólnoty Chrystusowej – pisze Józef Szczypka, autor
znakomitej książki biograficznej „Droga do Rzymu”2.
Ogrodnik wie, że drzewo będzie silniejsze od nacięć, a jego życie na
nowo wzbierze. Świadom swej roli, powie: rozrasta się przeze mnie też
ZRANIONE DRZEWO. Symbolizuje ono naród ochrzczony, rodzący swe
dzieci jako owoce nacięć, w których przyjmuje się szczep. Ogrodnik, który
stopniowo się przeistacza w kapłana, rozumie, że drzewo musi być zranione,
by szczep miał gdzie utkwić i aby mogło przesączyć się życie. Gdy przedtem
ogrodnik Mieszka I stawał się stopniowo kapłanem, to teraz w 4. ogniwie
cyklu Wigilia... DRZEWO ZRANIONE przeistacza się w postać Chrystusa
ukrzyżowanego, który mówi do człowieka: Nie lękaj się, gdy umieram – nie
lękaj się ze mną umrzeć, / nie lękaj się śmierci – bo patrz, odżywam: śmierć
tylko dotknęła kory. / Nie lękaj się ze mną umrzeć i odżyć. Zasklepi się znak.
/ [...] będziecie pożywać owoce wyrosłe na Mnie, Zranionym Drzewie. / (...)
Odchodziłem, a DRZEWO stało obejmując przeszłość i przyszłość. Kapłan
zachęca Drzewo, by dzięki swej mocy przerosło jego i wszystkich ludzi, bo
wtedy powstaje przestrzeń, w której mieści się każdy / każdy zostaje sobą,
choć zaczyna na nowo żyć. Jest to przestrzeń inspirująca nas do świętości,
w miarę naszych sił i warunków staramy się bowiem dorosnąć do wyżyn
osobowego wzoru Chrystusa, niejako dorównać Mu w doskonałym bogactwie ducha.
Gdy mówimy o drzewie jako kluczowym motywie albo semantycznie bogatym i pojemnym symbolu funkcjonującym sugestywnie w poezji
Karola Wojtyły, to trzeba uwzględnić też piękny i wzruszający w swojej
zgrzebnej prostocie, utrzymany w tradycyjnej, jakby ludowej poetyce, krążący w licznych odpisach wiersz „Do sosny polskiej”, który napisał poetakapłan, wówczas już Papież Kościoła katolickiego, w siódmym roku pontyfikatu: Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną, / ty, domowy mój
2
Józef Szczypka, Droga do Rzymu, Warszawa 1982, s. 82.
O patriotycznych wierszach Karola Wojtyły
379
prostaku, zakopiańska sosno, / od matki i sióstr oderwana rodu, / stoisz, sieroto, pośród cudzego ogrodu. // Jakże tu miłym gościem jesteś memu oku, /
bowiem oboje doświadczymy jednego wyroku. / I mnie także przeniosła
pielgrzymka daleka, / i mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka. // Czemuś,
choć cię starania cudze otoczyły, / nie rozwinęła wzrostu, utraciła siły? /
Masz tu wcześniej i słońce, i rosy wiośniane, / a przecież gałązki twe bledną
pochylane. // Więdniesz. / Usychasz smutna wśród kwietnej płaszczyzny /
i nie ma dla ciebie życia, bo nie ma Ojczyzny. / Drzewo wierne! // Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty. / Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty, / a padniesz martwa! // Obca cię ziemia pogrzebie, / drzewo moje! / Czy będę
szczęśliwszy od ciebie?
Kompozycja liryku oparta została na zasadzie paralelizmu: z dala od
Ojczyzny, za ziemią polską stęskniona, usycha powoli zakopiańska sosna,
ofiarowana Papieżowi przez uczestników góralskiej pielgrzymki, posadzona
w ogrodach watykańskich – i nostalgicznie przeżywa też włoską obczyznę
Ojciec Święty, jak na podstawie tekstu wiersza można bardziej odczuć niźli
wywnioskować. Utwór ten zgrzebny, jakby stylizowany na ludową piosenkę
żalu i skargi na zły los, ma formę apostroficznego monologu, znacznie potęgującą emocjonalny potencjał wypowiedzi poetyckiej. Myśląc Ojczyzna,
powracam w stronę drzewa... – pisał w 1974 r. kapłan-poeta. Po tych jedenastu latach mógłby do wiersza o polskiej sośnie gasnącej (choć wolniej niż
słońce) w ogrodach Watykanu dopisać: Myśląc sosna, powracam w stronę
Ojczyzny...
Na uwagę szczególną zasługuje też cykl wierszy zatytułowany „Stanisław”, dotyczący Ojczyzny Wiecznej i doczesnej, tak ściśle związanych
kiedyś ze sobą dziejów Kościoła i Państwa Polskiego. Zapowiadając temat
pierwszego wiersza, Poeta pisze w imieniu swoim i każdego mieszkańca
kraju nad Wisłą: (...) mój Kościół (...) rodzi się wraz ze mną, / lecz ze mną
nie umiera – ja też nie umieram z nim (...). Autor, zabierając tu głos w imieniu całej społeczności Kościoła Katolickiego, sugeruje: każdy człowiek wierzący jest jego żywym kamieniem. Kościół trwa ciągle, gdyż tworzące go
pokolenia podlegają ustawicznej wymianie. One też trwają, tyle że wiecznie, a nie docześnie, bo już w świecie nadprzyrodzonym.
Kościół to „dno” i zarazem „szczyt” ludzkiej egzystencji. Poeta dokonuje amplifikacji formuły: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane
w niebie. Zgodnie z przekazanym św. Piotrowi uprawnieniem, również Kościół „związał się” z polską ziemią, aby wszystko, co na niej zwiąże, było
związane w niebie, tym bardziej że pierwszy papież otrzymał od Chrystusa
klucze królestwa niebieskiego. Tytułowa i centralna postać cyklu, biskup
380
Zbigniew Lisowski
Stanisław – którego imię król Bolesław mieczem wpisał w najstarsze kroniki, a wcześniej mieczem wypisał na posadzce katedry, gdy spłynęły po niej
strugi krwi – był właśnie jednym z tych ludzi, którzy związali ziemię polską
z niebem. W ten sposób stała się ona Ojczyzną, gdyż w niej dom Ojca się
poczyna, z niej się rodzi. Czytelnik może więc wysnuć wniosek, że Ojczyzna ziemska, doczesna jest jakby vestibulum Ojczyzny Wiecznej. A zatem
naród polski ponownie został ochrzczony / chrztem krwi zamordowanego biskupa Stanisława, który w Chrystusie miał poprzednika. Czwarty wiersz
z cyklu „Stanisław” zawiera zwięzłą interpretację i wizję zabójstwa biskupa
Szczepanowskiego: Na glebie ludzkiej wolności już rodziło się Ciało i Krew,
/ przecięte mieczem królewskim w samym rdzeniu kapłańskiego słowa, /
przecięte u podstaw czaszki, przecięte w żywym pniu... / Ciało i Krew nie
zdążyły jeszcze się narodzić – / Miecz ugodził o kielich z metalu i pszenny
chleb.
Zgodnie z wizją Poety zabójstwo biskupa dokonane zostało przy ołtarzu katedry podczas mszy świętej, i to w momencie poprzedzającym Przeistoczenie, czyli w trakcie błogosławienia darów ofiarnych, skoro Autor
stwierdza, że Ciało i Krew nie zdążyły jeszcze się narodzić. Król Bolesław
przeciął mieczem słowa kapłana, a tym samym dualistyczną Eucharystię in
potentia, wskutek czego chleb i wino już się nie stały Ciałem i Krwią Chrystusa. Wczuwając się głęboko w sytuację króla-zabójcy, Autor jego poetycko domniemane refleksje odtwarza w formie przytoczenia wewnętrznego
monologu monarchy, który – jeszcze butny, lecz nieco już zalękniony planowaną zbrodnią – łudzi się, że z krwawej ofiary, jaka zostanie dokonana,
może nawet na ołtarzu katedry, nie narodzi się (...) Kościół tak od razu,
a naród nie narodzi się (...) ze słowa, co karci ciało i krew – czyli ze słów
biskupa Stanisława, który ostro karcił rozwiązłość króla – lecz z miecza, bo
on, jako władca, te słowa karcące przetnie w połowie, a zatem państwo powstanie z okrucieństwa i z krwi rozlanej.
Ciało i Krew Chrystusa mocno zostały tu sparalelizowane z ciałem
i krwią biskupa-męczennika, natomiast antynomicznie skontrastowane
z ciałem i krwią króla jako symbolami rozbuchanych namiętności i okrucieństwa. Poeta ma nadzieję, że kiedyś tchnienie Ducha w jedno (...) zespoli
/ słowo przecięte i miecz, a więc tak zintegruje Kościół i Państwo, jak w Kościele połączyło w jedność słowo i krew. Analogiczną metodą przedstawia
Poeta – też w formie quasi-cytatu – domniemane refleksje biskupa Stanisława, który przewiduje nawrócenie i ekspiację krańcowo spokorniałego już
króla. Jednak taki skutek spowodowało dopiero męczeństwo biskupa, przy-
O patriotycznych wierszach Karola Wojtyły
381
pominające krzyżowe cierpienia Chrystusa: nie zdążył może pomyśleć biskup: / odwróć ode mnie ten kielich.
Wiersze piąty i szósty zawierają domniemane refleksje króla i biskupa z okresu poprzedzającego krwawy epilog zachodzących między nimi
konfliktów. Bolejąc nad tym tragicznym rozdarciem, antagonizującym
zwierzchność Kościoła i Państwa (może nawet całe społeczeństwo), Autor
charakteryzuje Polskę jako kraj trudnej jedności. Bo Polska to Ziemia (…)
rozdarta przez ciąg prawie sześciu pokoleń, / rozdarta na mapach świata!
A jakżeż w losach swych synów! Przyczyny tej trudnej jedności stanowią nie
tylko rozbiory i okupacje, lecz także rozbicie dzielnicowe, podział kraju pośród książąt jednego rodu, i wolność szlachecka, wolność każdego względem wszystkich. Lecz narodowe tragedie miały też pozytywny skutek, przyczyniając się poniekąd – chociaż za cenę nazbyt wysoką – do integracji narodu, bo przecież nieszczęścia najbardziej nas chyba do siebie zbliżają.
I dlatego ta Ziemia poprzez rozdarcie zjednoczona w sercach Polaków / jak
żadna. Ileż goryczy i tragicznej ironii w tych konstatacjach!
Na zakończenie warto podkreślić, że charakter wybitnie dualistyczny ma ten patriotyzm Karola Wojtyły, który w swych dyskretnie czułych,
więc ani czułostkowych, ani patetycznych, rozważaniach poetyckich wyraża
bezpośrednio albo sugeruje miłość do obu naszych ojczyzn – polskiej i Bożej, teraźniejszej i przyszłej – sięgając w głąb narodowej tradycji, a zatem aż
do samych korzeni zarówno polskości, jak i chrześcijaństwa, gdy obie kategorie stanowiły jednię, symbolizowaną – dodajmy – chrzcielnicą Mieszka I,
księcia Polan, Goplan, Mazowszan, Lędzian, Pomorzan (chociaż bez Wolina), Lubuszan... Przypomina się więc mimowolnie rozmowa Piotra Rozłuckiego (głównego bohatera „Urody życia” Stefana Żeromskiego, powieści
o poszukiwaniu i odnalezieniu ojczyzny) z księdzem Wolskim, który – jakże sugestywnie! – dowodził, że w Polsce zrosły się te dwie siły: – katolicyzm i polskość. Kto jedną z nich chce od drugiej odrąbać, krew ma pod
siekierą (II 2).
Summary
As a poet, Karol Wojtyla write not only about our first, Celestial
Homeland, but also about the second, terrestrial. In this text I discuss series
of patriotic poems printed in album Karol Wojtyła – Jan Paweł II, Poezje
zebrane. Tryptyk rzymski. This unusually careful jubilee edition was prepared on 25th anniversary of the pontificate. It includes whole poetry work
of Polish Pope.
382
Zbigniew Lisowski
Analysis of poems shows dualistic character of Karol Wojtyla’s patriotism. His poetic reflections expresses love to two homelands – Polish
and Divine, present and future. Referring to history and national traditions
he shows indissoluble relation between Polish nature and Christianity.
Prof. dr hab. Zbigniew Lisowski - emerytowany nauczyciel
akademicki UPH w Siedlcach, wybitny literaturoznawca.

Podobne dokumenty