Kiedy Rodło podupadało, wtedy nadeszła pomoc Szańca Co to

Transkrypt

Kiedy Rodło podupadało, wtedy nadeszła pomoc Szańca Co to
Czuwaj!
Pojawiały się pytania:
Czy w Nietygodniku nie
mogłyby się pojawiać
teksty o środowiskach
innych, niż tylko Rodło,
w odpowiedzi dajemy
Wam ten numer,
najmocniej skupiony na
Szańcu, choć zahaczający
też o jedną, nową
jednostką w SH.
Kiedy Rodło podupadało,
wtedy nadeszła pomoc Szańca
Co to „Szaniec”? – spyta jakiś przypadkowy rodłowiec,
a odpowiedzią zajmie się druhna Kinga Kolkowska
Czego jesteś
drużynową?
Kręgu.
Jaka jest historia tej
jednostki?
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych, na początku
dwutysięcznych (zajrzeć
w historię) Krąg i Źródło
się połączyły. Nazwa była
„Źródło”, ale patronka
była kręgowa.
Niezły mutant
Trochę tak.
Czyli tradycje się
połączyły.
Głównie kręgowe, ale
była jedna źródłowa,
która została do dziś,
czyli gdy zuchy
przychodzą do drużyny,
to muszą przejść przez
most tworzony przez
starsze dziewczyny
To się odbywa
na rozpoczęciu roku?
W zależności jak jest czas
i kiedy przechodzą zuchy.
dzielnym. Tworzyłyśmy
Dolinę, jako Drużynę,
a ja byłam drużynową.
Jak przechodziłaś miałaś patent drużynowej?
Przybocznej, ale nigdy nie
nazywałyśmy się
zastępem samodzielnym,
miałyśmy od zawsze
prawa drużyny.
Co dalej z Kręgiem?
Rozpadł się rok po tym,
jak „Iskra”, czyli przyszłe
AKME, odeszło.
Rok po tym wylądowałyśmy we dwie, z Anią
Wrażeń, w Dolinie.
Założyłam na Nowym
świecie, zastęp o nazwie
Krąg, a Wrażeń prowadziła zastęp w Dolinie.
Potem zostałyśmy obydwie przybocznymi.
Ze swoimi harcerkami
stworzyłam osobną
drużynę, a Ania została
i później przejęła Dolinę
Czyli nie jesteś takim
romantycznym
bohaterem od zera.
Romantycznym? Chyba
bardziej zorganizowanym.
Wiedząc, że odchodzę
z drużyny spełniłam różne
warunki, nie musiałam
czekać na mianowanie
na drużynową.
Żeby stworzyć drużynę,
trzeba stworzyć zastęp.
To prawda. Nigdy nie
byłyśmy zastępem samo-
Czym było wtedy dla
Ciebie Rodło?
Wtedy się nie lubiły
Rodło i Szaniec.
Oba Szczepy rywalizowały ze sobą. W końcu stanowią główne trzony SH.
Dwa trzony? Rosły obok
siebie, a czasem między
nimi następowały
przejścia. Może to dobrze, że tak jest i czasem
moja siostra zdezertejuje od nas do Was,
a czasem Karolina
przejdzie z Szańca
do Rodła.
Pewnie tak, gdyby nie
poszła, to nie byłabym
drużynową Kręgu.
Dla nas, jako młodszych
harcerek, które nie
wiedziały, że nie może
zakładać w Szańcu,
to było niezrozumiałe.
Nie może?
Prawda jest taka, że Szaniec był porządnym
szczepem, a Rodło
podupadało. Tak przynajmniej sama tłumaczyła
to Karolina. Dowiedziałam się o powodzie trzy
lata temu, kiedy byłam
już przyboczną.
się z nią współpracuje,
dobrze, czy źle. Jaka jest.
Czy jest rzetelna, czy nie.
Z Karoliną nie lubię
rozmawiać. Rzuca żarty,
z których nikt się nie
śmieje.
Karolina rzuca żarty?
Nigdy nie zauważyłem.
Ale mam nadzieję, że nie
musicie razem
współpracować.
Nie musimy, ale jesteśmy
instruktorkami, więc
mamy przygotowanie
seminarium razem, albo
radę drużyn.
Nie masz wspólnej
tożsamości, że się
wywodzicie razem
z Kręgu? Trzy dziewczyny z Kręgu, które
teraz prowadzą drużyny
harcerkami, a Karolina
zastepową, była zawsze
wyżej, więc o czym mam
z nią rozmawiać
Nie wiem czy można
mówić, że zrobiłaś
drużynę sama. Z kim
jeszcze?
Byłam przyboczną.
Miałam dwie dziewczyny,
które były w moim
zastępie, a potem zostały
moimi drużynowymi. Jak
miałyśmy dwunastkę,
to się usamodzielniłyśmy.
Daria Kaźmierczak, Ola
Karbonowska, Daria jest
moją przyboczną, a Ola
przeszła do ZHP
Wielka wyprawa. Była
jakaś sytuacja,
że przyszła do Was
Uważałaś Karolinę
za zdrajczynię?
Płakała mi, że nie chciała,
ale nie miała wyjścia.
Nie lubisz jej?
Nie znam jej, nie mogę
powiedzieć czy ją lubię.
Lubię Kasię Szymańską,
bo ją znam,
współpracujemy razem.
Co robicie razem?
Kurs przybocznych.
Współpracujemy razem,
więc mogę ocenić jak mi
trzy. Wrażeń, Tabor,
Kolkowska.
Nie bardzo, bo jak
byłyśmy z Wrażeń,
to byłyśmy małymi
osoba z ZHP, albo 264
i założyła drużynę?
Raczej to Szaniec rozdaje
ludzi. Pomyśl sobie
o Darku, który poszedł
ratować 264, albo
o Filipie, który właśnie
reaktywuje męskie 281,
a był przybocznym w Banie. Tendencja jest taka,
że ludzie w całym SH
gadają na Szaniec straszne
świństwa, tylko jak
przychodzi co, do czego,
to biorą od nas ludzi, żeby
zakładali im jednostki.
Interesuje mnie kim jest
ta osoba, która do nas
przyszła. Czy jest
bardziej osobą szańcową, czy rodłową. Zrobiła
Wigilię, która mnie
oburzyła. W tradycji
bliższej szańcowym.
To znaczy?
Nie było wszystkich
harcerzy, tylko kadra.
Nie chciała mi się
przyznać, ale to jest
właśnie szańcowa
tradycja przenoszona
do Rodła.
Mamy różnie. Czasem
mamy szczepowe Wigilie,
tylko że ostatnio stwierdziliśmy, że lepiej zrobić
drużynami, albo szkołami
się połączyć, bo jest nas
za dużo, żeby wejść
do jednej szkoły, na jeden
korytarz, z rodzicami
jeszcze i z zuchami.
Co roku mamy wigilię
tylko radą szczepu.
U nas nigdy czegoś
takiego nie było. Była
jedna wigilia dla wszystkich, odbywały się tam
aukcje, sprzedaż ciast,
śpiewanki i tak dalej,
a w tym roku Karolina
postanowiła zrobić
po Waszemu wigilię,
a poza tym były Wigilie
drużyn. To było dla
mnie zadziwiające.
Kto postanowił naszą
tradycję złamać? Osoba
szańcowa, czy rodłowa?
Została wychowana
w Szańcu.
Została komendantką
Szczepu i od razu
wprowadza jakieś
zmiany. Moja drużyna
dawna ma tradycję
lotniczą, a w ogóle się
nic nie organizuje, nie
jeżdżą do Góraszki, nie
robią konkursów modelarskich, czyli tradycje jakie były związane
z Rodłem, z patronami,
Skarżyński, pierwszy
przeleciał Atlantyk sam,
do Ameryki Południowej. W ogóle tego nie
ma. Co my jesteśmy
jakimś przyczółkiem
szańcowym?
Ciągnie ją do Szańca,
co zrobisz.
Jak wygląda
u Was zmiana
komendantów? Męski,
żeński, kto jest częściej.
Jest tradycja, że raz facet,
raz kobieta,
od początku Szczepu tak
jest, że na zmianę.
Dlatego czekam, aż jakiś
facet przejmie Szczep,
żebym po nim ja mogła.
Teraz jest kobieta?
Bezpo. Zobaczymy, który
z dwóch kandydatów
zostanie wybrany.
O Waszych biwakach
i urodzinach umieszczę
osobny tekst, ale powiedz czy macie jakieś
stale te biwaki? U nas
dopiero od sześciu lat są
stale.
Biwak wyjazdowy mamy
tradycyjnie od zawsze.
29 Marca w dzień urodzin
Szańca, w zeszłym roku
był festiwal, piknik,
bo chcieliśmy, żeby
rodzice brali w tym
udział, też dinozaury
mogły być.
Sułek jest Waszym
dinozaurem?
Sułek, Róża.
Róża mi jakieś dziwne
zarzuty czyni,
że umieszczam teksty
nieautoryzowane,
co jest nieprawdą,
ale myślę, że wyprostujemy tę sprawę
i relacje się naprawią.
To ważne: „prostować
relacje”.
Prawda, ale w SH rzadko
kto to robi.
Byłam w tym roku
na obozie z Warecką, źle
wspominają obozy
z Akme. To dziewczynki
z dobrych domów, „Mam
pobrudzić spodnie? Mam
usiąść na trawie?
O nie, one kosztowały
dwieście złotych„ ,
a dziewczyny z Warki
kupują spodnie na targu.
Czemu?
Bo ludzie wolą iść
i obgadać
Harcerstwo jest
po to, żeby nie robić
takich rozróżnień
finansowych. Po to się
nosi mundury.
Jak się zderzają dwie
drużyny na jednym
obozie, to sorry, ale
małych harcerek nie jesteś
w stanie całkowicie
kontrolować. Pójdziesz
do enesu i słyszysz, jak
się przedrzeźniają
i porównują. Ta jakie ma
ubrania, a ta jakie.
Gdzie jest takie miejsce
gdzie się obgaduje?
Na biwaku?
Wszędzie. W hufcu.
Wolisz pracę z młodszymi dziewczynami,
czy ze starszymi?
Lubię ze wszystkimi.
Hufiec to materiał
na osobny tekst.
Tu się każdy z każdym
przyjaźni, więc jak
powiesz coś komuś,
to całe SH o tym wie.
Masz dwie przyjaciółki
i one mają też dwie. Coś
komuś powiesz i wszyscy
wszystko wiedzą.
Bo tak łatwo przyjmujesz perspektywę
młodszych.
Wiadomo, że jak ktoś jest
młody, to gada takie
rzeczy. Od poziomu
zastępowych jest może
trochę lepiej, ale nie
zawsze. To zależy
od wychowania.
Nie ma szczepu, który
byłby odcięty?
Warecka?
Może trochę.
Akme się zaprzyjaźniło
z Warecką.
Kogo? Czego?
Rodziców?
Drużynowych. Czy
pozwala na pewne rzeczy
harcerkom, czy nie.
Jak słyszę, że się
przedrzeźniają, albo są dla
siebie niemiłe, to szybko
to kończę, ze mną nie ma
dyskusji.
Co się stało z Olą?
Była moją zastępową. Nie
dogadywałyśmy się w stu
procentach. Krąg reaktywował się w styczniu,
w lipcu pojechałyśmy
na obóz, do obozu było
super, znaczy była zawsze
trudnym charakterem
i ciężko się ją ogarniało,
ale udawało mi się to,
było coraz lepiej. Pojechałyśmy na obóz i zmieniło się nie do poznania.
W sensie pyskowanie,
różne dziwne rzeczy.
Po obozie miała zamknąć
patent przybocznej harcerskiej i iść do gromady
zuchowej. Miała zakładać
naszą gromadę, tyle
że powiedziała, że ona już
nie chce z nami pracować,
że ma koleżanki
w 40tkach, że tam będzie
jej lepiej, ludzie tam tyle
od niej nie oczekują, nie
ma tylu obowiązków,
więc ona tam idzie.
Gdzie są 40tki?
ZHP Mokotów, chyba
Górny, ale nie jestem
pewna. Mają żółtobłękitne chusty. Okropne.
Zlewają się z mundurem.
Jak flaga papieska, czy
maryjna. Coś takiego.
Czemu nie chcesz o niej
mówić?
Bo bardzo mi na niej
zależało i ona była
przyjaciółką Darii.
Obydwie były moimi
harcerkami, później
obydwie zostały moimi
zastępowymi i miały być
moimi przybocznymi.
Bardzo się starałam mieć
z nią dobrą relację,
starałam się, żeby coś
dobrego z niej wyrosło.
Dlatego zabolało mnie,
że nas zostawia i odchodzi, kiedy miała zakładać
gromadę. Miałam poczucie winy czy ja zawiniłam
i też, że mi się nie udało
wychowawczo.
Miał wyrosnąć bratek,
a wyrósł kolec.
Który się łamie.
(dotykając rosnącego
obok jałowca)
Nie daje sobie rady
w tym ZHP?
Jest tam przyboczną
zuchową.
Inna metodyka tam jest.
Zależało mi na tym, żeby
harcerki ładnie wyglądały
w mundurach. Żeby szanowały ubrania, żeby
szanowały mundur,
a w ZHP mogą założyć
adidasy. Nigdy bym jej
na to nie
pozwoliła.
Mogą
też założyć
czarne,
krótkie
spodenki do koszuli
munduro
wej,
co wygląda
jakby szły na plażę.
Wirus ZHP.
Byłam zdziwiona widząc
trzy miesiące później, jak
wyglądała. Odeszła tam,
bo było łatwiej. Ludzie
nie oczekiwali od niej,
tyle co tu.
Przynajmniej
to powiedziała.
Nie do końca, ja sama
do tego doszłam. Nie
chciała się do końca
zwierzyć. Później nam
napisała długą, nieprzyjemną wiadomość.
Rzeczywiście dziewczyny z ZHP noszą berety
jakoś strasznie do tyłu,
mają takie rozchodzące
się buty i szerokie spodnie. Nie wiem, może
to jakiś styl osobny.
Bojówki to coś innego,
a one miały czarne,
zwykłe spodenki, ledwo
zakrywające tyłek.
Okropnie po prostu.
Na to się nie patrzyłem.
Nie uważam,
że umundurowa-nie jest
najważ-niejsze i nigdy tak
nie twierdziłam.
Jak Ci się podobają mundury
AKME?
Trampki?
Nie toleruję
trampek.
Prezentowanie się
jest ważne,
bo pokazuje, że harcerki nie
mają w nosie
zasad panujących w harcerstwie. To jest dla mnie
naoczny dowód, że biorą
poważnie zasady, które
my im przedstawiamy.
Trudno zbadać inne
rzeczy. Praca
wychowawcza pracą
wychowawczą, ale efekty
nie będą z miesiąca
na miesiąc. Efekty
wychowawcze widać
z roku na rok. Latami.
Mundur to taki dowód czy
harcerka rozumie kim
jest, czy nie. To jak
z porządkiem na obozie.
Wszystko widać jasno.
Chodząc na uroczystości
różne poważne wypada
się ładnie prezentować.
Daria jest Twoją
wychowanką też?
Też.
Jak z Darią się pracuje?
Jest najlepsza na świecie.
Przyszła drużynowa.
Stosunek Twój do ZHP
jest trochę niechętny.
Nie. Teraz dzięki kursowi
Alfa poznałam różnie
osoby z zethapu, bardzo
młode harcmistrzynie.
W jakim wieku?
26.
To stare.
Spójrz u nas, w SH. Kto
w wieku 26 lat ma harcmistrza. Tylko Tomek
Wolszczak. Nawet Magda
Tchórznicka, która jest
naczelniczką i ma 30, nie
ma harcmistrza.
U nas harcmistrzowie
mają cztery dychy,
co najmniej trzydzieści
pięć, jak Twoja siostra.
Co to jest „harcmistrz”?
Ostatni stopień
instruktorski.
Pamiętam, że szczytem
ambicji był Harcerz
Orli, czy Harcerz
Rzeczypospolitej.
To są stopnie harcerskiej
Tak wysoko jeszcze nie
sięgałem. To dobrze,
czy źle, że tak młodo?
I dobrze i źle. Harcmistrz
powinien być osobą
poważną, zorganizowaną
i te stopnie o czymś
świadczą, o odpowiedzialności, rzetelności.
Kiedyś miałam wrażenie,
że młode osoby, które są
harcmistrzami, to u nas,
w SH, powinny prowadzić Organizację.
Powinny być reprezentacyjne, dojrzałe, samodzielne, ale teraz jak
poznałam te dziewczyny
z zethapu, to… Długo
miałam negatywny
stosunek do zethapu,
słyszałam różne złe
rzeczy o łamaniu prawa
harcerskiego, na przykład,
ale teraz, jak je poznałam,
zmieniłam stosunek.
Może też dlatego,
że te osoby są wierzące
i inaczej podchodzą
do życia i w ogóle
do zasad, których trzeba
przestrzegać. Uważam,
że zasługują na te stopnie,
mogą je posiadać,
są na tyle odpowiedzialne
i na tyle też reprezentatywne, że mogą iść
i reprezentować Organizację, wypowiadać się
w jej imieniu w sposób
zgodny wychowawczo
z metodyką harcerską,
ze statutem i tak dalej.
Są osoby, które nie
powinny reprezentować
Stowarzyszenia
Harcerskiego?
Na poziomie harcmistrzów nie, bo to są
osoby… stare. Ostatnio
dużo osób rozpisało
harcmistrza, mało osób
jeszcze go ma. Jeżeli
chodzi o instruktorów,
to nie wiem. Zgadzam się
z tym, że każdy
drużynowy powinien być
przewodnikiem, bo jednak zdobywając ten stopień zdobywamy jakieś
tam podstawy pedagogiczno-psychologiczne
i to przygotowuje do
dobrego prowadzenia
drużyny i bycia dobrym
wychowawcą, ale czy
wszyscy powinni być
instruktorami.
Pytałem się: Czy nie
powinny reprezentować
stowarzyszenie? Żeby
potem mówiono: „O nie,
ci są z SH, to ci, tacy”
Nie, naczelnik i skarbnik
są ok. Często słyszę,
że SH jest mediatorem
między ZHP, a ZHR.
Jesteśmy tacy, najbardziej
skłonni do rozmowy,
do consensusu. Najodpowiedniejsi do rozmowy
na spokojnie, rzeczowej,
a nie do wyzywania się.
Szańcościąga dla rodłowych maturzystów
Biwak
Tegoroczny biwak odbywał się tam, gdzie poprzedni
biwak Rodła. W Starej Wsi, obok Otwocka. Cieszę się,
że pojechało nas, tyle ile jest na biwaku. Nie wszystkie,
ale siedemnaście. Mamy odwieczny problem z tym, że
mamy dwadzieścia harcerek w drużynie, tylko nie
chodzą, nie jeżdżą na obozy, na biwaki też często. Jednak
to jest szkoła, gdzie chodzą dzieci z uboższych rodzin.
Nie jest to łatwa praca, kiedy na wigilii jest dwadzieścia
osób, a na obóz jedzie dziesięć, albo pięć. To, ile nas
było, z pewnością było fajne. Dodatkowo moje harcerski
zrobiły najpiękniejszy tort, na trzydzieste pierwsze urodziny Szańca, i wygrały konkurs.
Komeda Szczepu
Tak, jak normalnie kadra przygotowuje zajęcia, to w tym roku biwak był przygotowywany
wyjątkowo przez niedawno powstałą Komendę Szczepu składająca się z instruktorów
Szczepu. Ciało najważniejszych osób w Szczepie, decyzyjnych i mających czas przede
wszystkim. Każda osoba z Komendy odpowiadała za jakąś część biwaku, za jakąś grę.
Ja tylko stałam na punktach, dostałam zadanie na niego, a nie wymyślałam. Fajne, bo nie
musiałam się martwić. Mogłam się skupić na innych obowiązkach. W tygodniu na szkole,
a na biwaku na czasie z drużyną.
Krąg, a Dolina
Dolina jest o wiele bardziej
liczną drużyną. Mają czterdzieści harcerek i mają
gromadę zuchową, dostają
co roku 5-6, czy 10 harcerek. Jesteśmy obecnie jedyną drużyną, która nie ma
gromady żeńskiej, poza
264, które powstaje przy
Rodle.
Urodziny
27 września odbywają się
zawsze rozpoczęcia roku
obu szczepów.
Szkoły
27 jest na Niecałej, a 279 na Nowym Świecie, a od tego roku na Drewnianej, której jestem
absolwentką
Szaniec ma duszę bardziej do zadań artystycznych, czy terenowo-bieganych?
Chyba artystyczną, teatralną. Mamy coroczny Festiwal. Dwa lata temu wystawialiśmy Romeo
i Julię. Jest dużo komików. Dużo dziewczyn, które mają uzdolnienia artystyczne, grają,
śpiewają, tańczą, i regularnie, jak trzeba coś wykupić na jakiejś grze, to jest „no to my
zaśpiewamy”, „no to my zatańczymy”.
Ogrodowy sztorm
Dwa miesiące temu odbył się, w szkole na Ogrodowej, nabór do nowopowstającej
jednostki harcerskiej. O próbnym zastępie „Sztorm” opowiada „Ntgdnkowi”
Krzysztof Bobrowski, dawniej harcerz 88 WDH-y, następnie członek patrolu
wędrowniczego Lhotse, a niedługo, być może, drużynowy.
Zlot
Od ponad miesiąca
prowadzimy z Jeremim,
na Ogrodowej, zastęp
próbny. Mamy pięciu
chłopaków, na Zlocie
było trzech. Naszym
pierwszym wspólnym
wyjazdem był Zlot SH
w Popławach. Byłem
tam z trzema harcerzami. Miałem pewne
wyobrażenie
o tym, jak to jest
mieć pod sobą paru
chłopaków. Wiedziałem kiedy jest trudno,
jak sobie trzeba radzić.
Jak na ich pierwszy
wyjazd sprawowali się
super, mimo że są
harcerzami od czterech tygodni. Siebie
oceniam też dość
pozytywnie,
choć na pewno były
sytuacje, w których
mogłem poradzić sobie
lepiej i nie byłem
wystarczająco
konsekwentny.
Harcerze
Bardzo zadowolony
jestem z Remka.
Najlepiej się sprawuje.
Jest bardzo fajny,
uczynny, od razu
wykonuje, to co trzeba.
Na obóz pojedzie też
Kosma, który najchętniej
i najregularniej chodzi
na zbiórki, żadnej nie
opuścił i raczej nie
zamierza, bardzo go sobie
chwalę, ale jeszcze musi
trochę wydorośleć, bo
mnie próbuje i lubi
cwaniakować. Chłopaki
powoli zarażają się
harcerstwem, z czego
jestem bardzo
zadowolony. Na Zlocie
wymyśliłem dla nas
nazwę „Sztorm”
i myślę, że się przyjęła.
Jeremi
Jeremi ostatni rok pomagał w Zuchach Króla
jest i "znienawidził”
zuchy. Parę miesięcy
temu dowiedziałem
się o jego sytuacji ,
że się wypala wśród
zuchów i warto
by inaczej się realizował w harcerstwie.
Rozmawiałem z nim
o tym, żeby do mnie
dołączył, i zgodził
się. Obecnie jest
zadowolony, jako
mój podzastępowy,
i poprowadził już
swoją pierwszą,
samodzielną zbiórkę.
Maciusia. Miał też rok
przerwy w harcerstwie
z powodu swoich
treningów pływackich.
Zamierzał wrócić
do drużyny, ale jego
zastęp się powoli
rozkładał.
Za to Wojtek Czajkowski akurat szukał
przybocznego do zuchów.
Jeremi zdecydował się na
tę funkcję, bo myślał, że
zuchy łatwiej ogarnąć, niż
harcerzy, ale szybko się
przekonał, że tak nie
Obóz
Na Obóz jadę z 264.
Będę przybocznym
(bez patentu)
i oboźnym. Jeremi
dołączy do najstarszego
zastępu, a Kosma
do najmłodszego.
spisywał - Stanisław Petroff
Urodziny Szańca
Tegoroczne urodziny Szańca, niedawno kończącego
trzydziestkę, obchodzone były, jak co roku, z niezłą pompą.
Maciek Kuzawiński
Znów otwockie lasy
Po niecałych dwóch
tygodniach, od momentu
w którym opuściłem świat
otwockich puszczy
w ramach biwaku Rodła,
miałem okazję powrócić
do nich, by przyjrzeć się
biwakowi Szańca. Znowu
toczyłem się sennym jak
zawsze pociągiem KM.
Znowu musiałem wydać
całe 2 złote za
przyjemność przejechania
się do Starej Wsi i znowu
po godzinie podróży
wysiadłem na pustym
dworcu. Tym razem nie
towarzyszyły mi już kule
inwalidzkie, za to zbrojny
byłem w dodatkowe oko –
kamerę, którą miałem
uchwycić nadchodzące
momenty i zamknąć
je w elektronicznej pamięci. Przytaczając
kolejne momenty dnia,
spróbuje ująć je w
kontekście nie tylko
dziania się, ale też emocji
im towarzyszących.
Próba ambicji
Nie było łatwo. Okazało
się, że wszyscy harcerze
są na grze terenowej.
W momencie przybycia
zastałem pustą szkołę i
gdyby nie fakt,
że przypadkiem
zobaczyłem idący gdzieś
patrol, zmuszony byłbym
siedzieć bezproduktywnie, a całą reporterską ambicje
trafiłby szlag. Nie
namyślałem się
długo, lecz podążyłem za tym patrolem,
zaczynając swoją
jednodniową,
Szańcową przygodę.
Rajd przez chaszcze
Pośród wzburzonego morza za grosz
nie kojarzących mnie
dzieciaczków, i młodzieży, która coś
tam o mnie słyszała
(byłem 2 lata temu,
przez rok, wędrownikiem u Dominika
Milewskiego – właśnie
w Szańcu) zarzucić
mogłem kotwicę.
Znałem patrolową,
co bardzo ułatwiło mi
pracę. Jej patrol zgubił,
się, więc zacząłem
równocześnie sondować
zagubione owieczki
nawracające z mapą.
Tematem przewodnim
biwaku był czas, a gra,
w której przypadkiem
zacząłem brać udział,
zakładała, że drużyny
za wykonywanie zadań
dostają dodatkowy czas,
w którym mogą
przemieszczać się między
punktami (coś jak wyścig
z czasem, ze znanych
wszystkim gier rajdowych
w których należało
zaliczać kolejne checkpointy, by dostawać
dodatkowe sekundy).
Trasa do pierwszego
punktu wiodła przez
liczne chaszcze, włączając
w to kolce i rzepy, a także
przeszkody terenowe, jak
rzeczki. Poczuwając się
nieco do odpowiedzialności powiodłem grupkę
za sobą, przedzierając się
swoimi desantami przez
tę dżunglę. Większości
harcerzy ciężkie warunki
nie przeszkadzały.
Wydawało się, że każdy
kolejny krok pompuje
w nich nową energię,
jakby trochę nudna gra
zamieniła się
w niesamowitą przygodę.
Problemy polskiej
młodzieży
Wreszcie trafiliśmy
na cywilizowaną trasę
i patrole zaczęły zaliczać
punkty. Ja, niczym duch,
chodziłem wraz z nimi,
nagrywając kamerą
kolejne wyzwania.
Trochę czasu spędziłem
też z niektórymi swoimi
znajomymi spotykanymi
po drodze. Pod koniec
gry z innym patrolem
trafiliśmy, w ramach
szukania punktu,
na ciężkie warunki
terenowe. Tym razem
były to bagna i jeziorka,
które znikąd wyrosły pod
trakcją przecinającą las
i zdałoby się, że wyznaczającą drogę,
a tymczasem, niczym
błędny ogień, wiodącą
nieostrożnych podróżnych
na manowce.
Gdy udało nam się
pokonać tę przeszkodę, zamiast spodziewanego punktu, ujrzeliśmy stacje kolejową,
sygnalizującą, że wyszliśmy poza mapę
i to spory kawałek
i dotarliśmy, aż do sąsiedniej miejscowości.
Stamtąd, bez zbędnego
kombinowania
wróciliśmy do szkoły,
po drodze miałem okazje porozmawiać z patrolem, z którym szedłem,
odkrywając nieznane
mi wcześniej problemy
współczesnej, polskiej
młodzieży.
Gościnność Szańca
Pochwalić muszę Szaniec
za gościnność, tak charakterystyczną dla polskiej
tradycji. Otóż poza całym
witaniem się z różnymi
ludźmi i odpowiadaniem
na 88 + 27 + 279 razy
(zagadka matematyczna)
zadane pytanie:
„A kim druh jest ?”
(występowałem
oczywiście w mundurze,
lub w cywilu w koszulce
„ Rodło Stronger”)
poczęstowany zostałem
pizzą, którą zaserwowano
na obiad. To był moment,
w którym naprawdę
doceniłem obecne władze
Szczepu Szaniec i w tym
miejscu oddaje im ukłon.
Wieża z jabłek
Zajęcia popołudniowe,
polegały na przeemiennym wykonywaniu zadań
okołosportowych, np.
układaniu wieży z jabłek,
rzucaniu piłką do kosza,
czy wyławianiem jabłek
z wody, używając jedynie
ust, lub szczęki. Wyobraź
sobie w tym momencie,
czytelniku, wszystkich
tych harcerzy
wykonujących czasami
lekko surrealistyczne
czynności na czas. Tak,
efektem będzie chaos,
hałas, ale chyba też
mnóstwo dobrej zabawy.
Przynajmniej
tak to wyglądało
i tak to uchwyciło moje
mechaniczne oko, które
tego dnia zawsze miałem
przy sobie. Jedynym
miejscem, gdzie nie
dominował ogólny krzyk
i gonitwa za coraz
lepszym wynikiem było
pomieszczenie, w którym
układano wieże z jabłek.
Była to wyspa skupienia,
na morzu wrzasku.
Spokój tego miejsca
zaburzał się tylko,
gdy komuś udało się
zbudować maksymalnie
wysoką wieże –
z czterech jabłek.
Gdyby ktoś postronny
postanowił wtedy wejść
do budynku odniósłby
wrażenie, że właśnie
bierze udział w olimpiadzie organizowanej dla
szpitala psychiatrycznego,
gdyż taka była mniej
więcej atmosfera. Lecz,
jak każde zawody
i te miały swoje finały,
w których najlepsi
z drużyn walczyli
o pierwsze miejsca
w ogólnoszańcowej
klasyfikacji. Emocji było
tyle, jak na Stadionie
Narodowym, przy stanie
Polska 2 Niemcy 0,
wszyscy starali się jak
mogli, by to właśnie ich
drużyna osiągnęła sukces.
Gdy emocje troszeczkę
opadły zaczęła się
ostatnia aktywność
harcersko – biwakowa
tego dnia, a mianowicie
tradycyjnie zaczęto
konkurs na najlepszy tort
urodzinowy. Troszeczkę
się zawiodłem, gdyż
w milej atmosferze
wytworzonej przez
częściowo zepsute
oświetlenie nie miałem
szansy podziwiać żadnego
teleturnieju, bądź innej
formy rywalizacji
o składniki, które harcerze
zdobywali w drodze
przyziemnych zakładów.
Dla mnie był to czas,
w którym mogłem
porozmawiać
ze znajomymi,
powspominać te czasy,
kiedy wędrowałem
to tu to tam, także z
Szańcem i poczuć się
trochę jak w Master
Chefie, oceniając
poszczególne projekty.
Ostatecznie wygrały
harcerki z Kręgu, które
tym samym dostały
przywilej odpalenia
świeczek, czyli zostanie
mistrzem rytuału.
Po momencie ciszy
i skupienia, kiedy
symbolicznie Szaniec
kończył 31 lat nastąpiła
radosna eksplozja dźwięku a po niej konsumpcja
przygotowanych
wyrobów, w większości
tak słodkich, że mogły
doprowadzić do mdłości.
I tak przez moment
właśnie było, tak słodko,
że aż mogło człowieka
zemdlić. Wykorzystywałem resztki uciekającego
mi czasu na ostatnie
rozkminy, przepytywania,
odświeżanie kontaktów
i maksymalizacje
aktywności społecznych.
Jednak przy nadejściu
nocy, skromnie,
o angielsku, podniosłem
kotwice, którą na moment
połączyłem Rodło
z Szańcem, symbol
przyjaźni między dwoma
Szczepami* i z mgłą,
która nagle opadła nisko,
otaczając szkołę i wieś
i z Księżycem i gwiazdami, nie zasłanianymi
przez smog i brud miasta,
odpłynąłem w kierunku
dworca, by wraz z ostatnim sennym pociągiem
opuścić tą małą wioseczkę i harcerzy z Szańca,
pogrążonych we śnie, tak
jak zawsze spokojne
i ciche otwockie lasy.
*Więcej o relacjach między
Szczepami w wywiadzie
z dh. Darią.
Nazywamy siebie
harcerzami
Pierwszy wywiad dh. Maćka dla Nietygodnika,
jako uzupełnienie do jego relacji z biwaku Szańca,
Maciek
Kuzawiński
ale wchodzi też głębiej w sprawie relacji między
tym szczepem, a Rodłem
Dla Nietygodnika
Maciej Kuzawiński,
z nami jest dzisiaj Daria
Kaźmierczak, druhna
z Szańca.
Dario, przedstawisz nam
się ?
Hmm… Nazywam się
Daria Kaźmierczak,
druhna z Szańca.
Co robisz w swoim
szczepie?
Jestem przyboczną w 279
Krąg.
Czy Twoja praca jest
ciężka ?
Pewnie każda praca jest
ciężka, ale i każda praca
ma swoje korzyści –
na pewno daje dużo
satysfakcji.
Mówisz, że jesteś druhną przyboczną. W jaki
sposób osiągnęłaś
tę funkcję. Jak trafiłaś
do harcerstwa ?
Byłam zuchem
od pierwszej klasy
podstawówki, więc chyba
nie pamiętam pierwszej
zbiórki. W sumie nie
pamiętam za wiele.
Byłam małą dziewczynką
i nie czułam potrzeby
pamiętania wszystkich
szczegółów. W czwartej
klasie moja gromada się
rozpadła i poszłam
w maju, czy w czerwcu,
na zbiórkę Kręgu.
Z tą drużyną pojechałam
na Zlot Hufca, choć nie
pojechałam z nią wtedy
na obóz. W piątej klasie
kupiłam mundur, poszłam
na pierwszą oficjalną
zbiórkę i tam dowiedziałam się, że Krąg się
rozpadł. Także było
ciężko - trochę głupio
przyjść na pierwszą
zbiórkę jako pełnoprawna
harcerka i zostać bez
drużyny. Minęło pół roku
i odezwała się do mnie
Kinga, że będzie chciała
odnawiać Krąg,
zrobiłyśmy nabór…
To znaczy - ona zrobiła,
wtedy byłam małą
harcerką i skupiałam się
na tym, żeby wkręcić
koleżanki. I od tamtej
pory pracuję cały czas
z Kingą - najpierw byłam
jej szeregową, potem
zastępową, a teraz jestem
jej przyboczną.
Ciekawa historia. Wiesz,
u nas w Rodle jest coś
takiego, że o Szańcu się
zawsze mówi źle. Jakby
od małego wpaja się
harcerzom, że Szaniec
to zło, że Szczaniec, inne
takiego typu rzeczy. Czy
u Was też jest coś takietakiego na temat Rodła?
Z pewnością jest to kwestia tego, czy działasz
w drużynie męskiej, czy
żeńskiej. Osobiście nie
spotkałam się nigdy
z czymś takim, nikt mnie
nie namawiał na to,
że Rodło jest złe - ja też
nigdy nie wpajałam tego
swoim harcerkom. Jest
to dla mnie duże zaskoczenie, że wmawiamy
swoim harcerzom,
że „drugie środowisko
jest złe”.
Hmm, czy wmawiamy…
może użyłem złego słowa. U nas jest jakaś taka
ogólna spina, można powiedzieć. Czyli jednak
uważasz, że porozumienie między Szczepami
może zaistnieć?
Wiele osób, z którymi
o tym już rozmawiałam,
mówiło mi, że „kiedyś
było gorzej”, że „teraz
to jest całkiem spokojnie”
i tak dalej, i tak dalej,
ale… Jeny, myślę,
że jesteśmy harcerzami,
znajomości w Rodle.
co więcej: z jednej
organizacji, i spotykamy
się mniej, lub bardziej
regularnie. Myślę,
że współpraca, czy
chociaż akceptacja, nie
jest dużym problemem,
skoro uczymy innych
o braterstwie. Dlatego nie
rozumiem, dlaczego
łapiemy spiny i celowo
się nakręcamy, skoro
mówimy, że braterstwo
to jeden z wyższych
ideałów i nazywamy
siebie harcerzami.
Jak myślisz,
czy w najbliższym czasie
jest możliwa jakaś
wspólna akcja Szańca
i Rodła?
(śmiech) Tak jak już paru
osobom mówiłam,
ja po prostu zawsze
czekam na to, żeby był
obóz Szaniec – Rodło.
Hmm… wspólna akcja?
Myślę, że trzeba zacząć
od tego, żeby pojechać
drużynami na wspólny
Czy sama masz wielu
znajomych w Rodle ?
Wielu - to pewnie za dużo
powiedziane. Na pewno
miałam okazję poznać
paru ludzi, z paroma
osobami współpracować… Staram się ich
poznawać coraz lepiej
i nawiązywać nowe
biwak. I to nie jest duży
problem, to tylko kwestia
dogadania się między
kadrą. Jeśli zaczniemy
od tego, że harcerze się
poznają, od tego, że my
poznamy się lepiej
pracując ze sobą, to wtedy
Szczepy też będą sobie
bliższe.
Czyli: Możemy się
w najbliższym czasie
spodziewać biwaku
Kręgu i 88-y.
(śmiech) Z 88-y
z pewnością (śmiech).
Myślę że… Przyjdzie
nowy rok, przyjdzie
ustalanie zbiórek, różnych
akcji i pewnie będziemy
brały pod uwagę to, żeby
spotkać się z kimś.
Dobrze, dziękuję.

Podobne dokumenty