Kiedy Rodło podupadało, wtedy nadeszła pomoc Szańca Co to
Transkrypt
Kiedy Rodło podupadało, wtedy nadeszła pomoc Szańca Co to
Czuwaj! Pojawiały się pytania: Czy w Nietygodniku nie mogłyby się pojawiać teksty o środowiskach innych, niż tylko Rodło, w odpowiedzi dajemy Wam ten numer, najmocniej skupiony na Szańcu, choć zahaczający też o jedną, nową jednostką w SH. Kiedy Rodło podupadało, wtedy nadeszła pomoc Szańca Co to „Szaniec”? – spyta jakiś przypadkowy rodłowiec, a odpowiedzią zajmie się druhna Kinga Kolkowska Czego jesteś drużynową? Kręgu. Jaka jest historia tej jednostki? Pod koniec lat dziewięćdziesiątych, na początku dwutysięcznych (zajrzeć w historię) Krąg i Źródło się połączyły. Nazwa była „Źródło”, ale patronka była kręgowa. Niezły mutant Trochę tak. Czyli tradycje się połączyły. Głównie kręgowe, ale była jedna źródłowa, która została do dziś, czyli gdy zuchy przychodzą do drużyny, to muszą przejść przez most tworzony przez starsze dziewczyny To się odbywa na rozpoczęciu roku? W zależności jak jest czas i kiedy przechodzą zuchy. dzielnym. Tworzyłyśmy Dolinę, jako Drużynę, a ja byłam drużynową. Jak przechodziłaś miałaś patent drużynowej? Przybocznej, ale nigdy nie nazywałyśmy się zastępem samodzielnym, miałyśmy od zawsze prawa drużyny. Co dalej z Kręgiem? Rozpadł się rok po tym, jak „Iskra”, czyli przyszłe AKME, odeszło. Rok po tym wylądowałyśmy we dwie, z Anią Wrażeń, w Dolinie. Założyłam na Nowym świecie, zastęp o nazwie Krąg, a Wrażeń prowadziła zastęp w Dolinie. Potem zostałyśmy obydwie przybocznymi. Ze swoimi harcerkami stworzyłam osobną drużynę, a Ania została i później przejęła Dolinę Czyli nie jesteś takim romantycznym bohaterem od zera. Romantycznym? Chyba bardziej zorganizowanym. Wiedząc, że odchodzę z drużyny spełniłam różne warunki, nie musiałam czekać na mianowanie na drużynową. Żeby stworzyć drużynę, trzeba stworzyć zastęp. To prawda. Nigdy nie byłyśmy zastępem samo- Czym było wtedy dla Ciebie Rodło? Wtedy się nie lubiły Rodło i Szaniec. Oba Szczepy rywalizowały ze sobą. W końcu stanowią główne trzony SH. Dwa trzony? Rosły obok siebie, a czasem między nimi następowały przejścia. Może to dobrze, że tak jest i czasem moja siostra zdezertejuje od nas do Was, a czasem Karolina przejdzie z Szańca do Rodła. Pewnie tak, gdyby nie poszła, to nie byłabym drużynową Kręgu. Dla nas, jako młodszych harcerek, które nie wiedziały, że nie może zakładać w Szańcu, to było niezrozumiałe. Nie może? Prawda jest taka, że Szaniec był porządnym szczepem, a Rodło podupadało. Tak przynajmniej sama tłumaczyła to Karolina. Dowiedziałam się o powodzie trzy lata temu, kiedy byłam już przyboczną. się z nią współpracuje, dobrze, czy źle. Jaka jest. Czy jest rzetelna, czy nie. Z Karoliną nie lubię rozmawiać. Rzuca żarty, z których nikt się nie śmieje. Karolina rzuca żarty? Nigdy nie zauważyłem. Ale mam nadzieję, że nie musicie razem współpracować. Nie musimy, ale jesteśmy instruktorkami, więc mamy przygotowanie seminarium razem, albo radę drużyn. Nie masz wspólnej tożsamości, że się wywodzicie razem z Kręgu? Trzy dziewczyny z Kręgu, które teraz prowadzą drużyny harcerkami, a Karolina zastepową, była zawsze wyżej, więc o czym mam z nią rozmawiać Nie wiem czy można mówić, że zrobiłaś drużynę sama. Z kim jeszcze? Byłam przyboczną. Miałam dwie dziewczyny, które były w moim zastępie, a potem zostały moimi drużynowymi. Jak miałyśmy dwunastkę, to się usamodzielniłyśmy. Daria Kaźmierczak, Ola Karbonowska, Daria jest moją przyboczną, a Ola przeszła do ZHP Wielka wyprawa. Była jakaś sytuacja, że przyszła do Was Uważałaś Karolinę za zdrajczynię? Płakała mi, że nie chciała, ale nie miała wyjścia. Nie lubisz jej? Nie znam jej, nie mogę powiedzieć czy ją lubię. Lubię Kasię Szymańską, bo ją znam, współpracujemy razem. Co robicie razem? Kurs przybocznych. Współpracujemy razem, więc mogę ocenić jak mi trzy. Wrażeń, Tabor, Kolkowska. Nie bardzo, bo jak byłyśmy z Wrażeń, to byłyśmy małymi osoba z ZHP, albo 264 i założyła drużynę? Raczej to Szaniec rozdaje ludzi. Pomyśl sobie o Darku, który poszedł ratować 264, albo o Filipie, który właśnie reaktywuje męskie 281, a był przybocznym w Banie. Tendencja jest taka, że ludzie w całym SH gadają na Szaniec straszne świństwa, tylko jak przychodzi co, do czego, to biorą od nas ludzi, żeby zakładali im jednostki. Interesuje mnie kim jest ta osoba, która do nas przyszła. Czy jest bardziej osobą szańcową, czy rodłową. Zrobiła Wigilię, która mnie oburzyła. W tradycji bliższej szańcowym. To znaczy? Nie było wszystkich harcerzy, tylko kadra. Nie chciała mi się przyznać, ale to jest właśnie szańcowa tradycja przenoszona do Rodła. Mamy różnie. Czasem mamy szczepowe Wigilie, tylko że ostatnio stwierdziliśmy, że lepiej zrobić drużynami, albo szkołami się połączyć, bo jest nas za dużo, żeby wejść do jednej szkoły, na jeden korytarz, z rodzicami jeszcze i z zuchami. Co roku mamy wigilię tylko radą szczepu. U nas nigdy czegoś takiego nie było. Była jedna wigilia dla wszystkich, odbywały się tam aukcje, sprzedaż ciast, śpiewanki i tak dalej, a w tym roku Karolina postanowiła zrobić po Waszemu wigilię, a poza tym były Wigilie drużyn. To było dla mnie zadziwiające. Kto postanowił naszą tradycję złamać? Osoba szańcowa, czy rodłowa? Została wychowana w Szańcu. Została komendantką Szczepu i od razu wprowadza jakieś zmiany. Moja drużyna dawna ma tradycję lotniczą, a w ogóle się nic nie organizuje, nie jeżdżą do Góraszki, nie robią konkursów modelarskich, czyli tradycje jakie były związane z Rodłem, z patronami, Skarżyński, pierwszy przeleciał Atlantyk sam, do Ameryki Południowej. W ogóle tego nie ma. Co my jesteśmy jakimś przyczółkiem szańcowym? Ciągnie ją do Szańca, co zrobisz. Jak wygląda u Was zmiana komendantów? Męski, żeński, kto jest częściej. Jest tradycja, że raz facet, raz kobieta, od początku Szczepu tak jest, że na zmianę. Dlatego czekam, aż jakiś facet przejmie Szczep, żebym po nim ja mogła. Teraz jest kobieta? Bezpo. Zobaczymy, który z dwóch kandydatów zostanie wybrany. O Waszych biwakach i urodzinach umieszczę osobny tekst, ale powiedz czy macie jakieś stale te biwaki? U nas dopiero od sześciu lat są stale. Biwak wyjazdowy mamy tradycyjnie od zawsze. 29 Marca w dzień urodzin Szańca, w zeszłym roku był festiwal, piknik, bo chcieliśmy, żeby rodzice brali w tym udział, też dinozaury mogły być. Sułek jest Waszym dinozaurem? Sułek, Róża. Róża mi jakieś dziwne zarzuty czyni, że umieszczam teksty nieautoryzowane, co jest nieprawdą, ale myślę, że wyprostujemy tę sprawę i relacje się naprawią. To ważne: „prostować relacje”. Prawda, ale w SH rzadko kto to robi. Byłam w tym roku na obozie z Warecką, źle wspominają obozy z Akme. To dziewczynki z dobrych domów, „Mam pobrudzić spodnie? Mam usiąść na trawie? O nie, one kosztowały dwieście złotych„ , a dziewczyny z Warki kupują spodnie na targu. Czemu? Bo ludzie wolą iść i obgadać Harcerstwo jest po to, żeby nie robić takich rozróżnień finansowych. Po to się nosi mundury. Jak się zderzają dwie drużyny na jednym obozie, to sorry, ale małych harcerek nie jesteś w stanie całkowicie kontrolować. Pójdziesz do enesu i słyszysz, jak się przedrzeźniają i porównują. Ta jakie ma ubrania, a ta jakie. Gdzie jest takie miejsce gdzie się obgaduje? Na biwaku? Wszędzie. W hufcu. Wolisz pracę z młodszymi dziewczynami, czy ze starszymi? Lubię ze wszystkimi. Hufiec to materiał na osobny tekst. Tu się każdy z każdym przyjaźni, więc jak powiesz coś komuś, to całe SH o tym wie. Masz dwie przyjaciółki i one mają też dwie. Coś komuś powiesz i wszyscy wszystko wiedzą. Bo tak łatwo przyjmujesz perspektywę młodszych. Wiadomo, że jak ktoś jest młody, to gada takie rzeczy. Od poziomu zastępowych jest może trochę lepiej, ale nie zawsze. To zależy od wychowania. Nie ma szczepu, który byłby odcięty? Warecka? Może trochę. Akme się zaprzyjaźniło z Warecką. Kogo? Czego? Rodziców? Drużynowych. Czy pozwala na pewne rzeczy harcerkom, czy nie. Jak słyszę, że się przedrzeźniają, albo są dla siebie niemiłe, to szybko to kończę, ze mną nie ma dyskusji. Co się stało z Olą? Była moją zastępową. Nie dogadywałyśmy się w stu procentach. Krąg reaktywował się w styczniu, w lipcu pojechałyśmy na obóz, do obozu było super, znaczy była zawsze trudnym charakterem i ciężko się ją ogarniało, ale udawało mi się to, było coraz lepiej. Pojechałyśmy na obóz i zmieniło się nie do poznania. W sensie pyskowanie, różne dziwne rzeczy. Po obozie miała zamknąć patent przybocznej harcerskiej i iść do gromady zuchowej. Miała zakładać naszą gromadę, tyle że powiedziała, że ona już nie chce z nami pracować, że ma koleżanki w 40tkach, że tam będzie jej lepiej, ludzie tam tyle od niej nie oczekują, nie ma tylu obowiązków, więc ona tam idzie. Gdzie są 40tki? ZHP Mokotów, chyba Górny, ale nie jestem pewna. Mają żółtobłękitne chusty. Okropne. Zlewają się z mundurem. Jak flaga papieska, czy maryjna. Coś takiego. Czemu nie chcesz o niej mówić? Bo bardzo mi na niej zależało i ona była przyjaciółką Darii. Obydwie były moimi harcerkami, później obydwie zostały moimi zastępowymi i miały być moimi przybocznymi. Bardzo się starałam mieć z nią dobrą relację, starałam się, żeby coś dobrego z niej wyrosło. Dlatego zabolało mnie, że nas zostawia i odchodzi, kiedy miała zakładać gromadę. Miałam poczucie winy czy ja zawiniłam i też, że mi się nie udało wychowawczo. Miał wyrosnąć bratek, a wyrósł kolec. Który się łamie. (dotykając rosnącego obok jałowca) Nie daje sobie rady w tym ZHP? Jest tam przyboczną zuchową. Inna metodyka tam jest. Zależało mi na tym, żeby harcerki ładnie wyglądały w mundurach. Żeby szanowały ubrania, żeby szanowały mundur, a w ZHP mogą założyć adidasy. Nigdy bym jej na to nie pozwoliła. Mogą też założyć czarne, krótkie spodenki do koszuli munduro wej, co wygląda jakby szły na plażę. Wirus ZHP. Byłam zdziwiona widząc trzy miesiące później, jak wyglądała. Odeszła tam, bo było łatwiej. Ludzie nie oczekiwali od niej, tyle co tu. Przynajmniej to powiedziała. Nie do końca, ja sama do tego doszłam. Nie chciała się do końca zwierzyć. Później nam napisała długą, nieprzyjemną wiadomość. Rzeczywiście dziewczyny z ZHP noszą berety jakoś strasznie do tyłu, mają takie rozchodzące się buty i szerokie spodnie. Nie wiem, może to jakiś styl osobny. Bojówki to coś innego, a one miały czarne, zwykłe spodenki, ledwo zakrywające tyłek. Okropnie po prostu. Na to się nie patrzyłem. Nie uważam, że umundurowa-nie jest najważ-niejsze i nigdy tak nie twierdziłam. Jak Ci się podobają mundury AKME? Trampki? Nie toleruję trampek. Prezentowanie się jest ważne, bo pokazuje, że harcerki nie mają w nosie zasad panujących w harcerstwie. To jest dla mnie naoczny dowód, że biorą poważnie zasady, które my im przedstawiamy. Trudno zbadać inne rzeczy. Praca wychowawcza pracą wychowawczą, ale efekty nie będą z miesiąca na miesiąc. Efekty wychowawcze widać z roku na rok. Latami. Mundur to taki dowód czy harcerka rozumie kim jest, czy nie. To jak z porządkiem na obozie. Wszystko widać jasno. Chodząc na uroczystości różne poważne wypada się ładnie prezentować. Daria jest Twoją wychowanką też? Też. Jak z Darią się pracuje? Jest najlepsza na świecie. Przyszła drużynowa. Stosunek Twój do ZHP jest trochę niechętny. Nie. Teraz dzięki kursowi Alfa poznałam różnie osoby z zethapu, bardzo młode harcmistrzynie. W jakim wieku? 26. To stare. Spójrz u nas, w SH. Kto w wieku 26 lat ma harcmistrza. Tylko Tomek Wolszczak. Nawet Magda Tchórznicka, która jest naczelniczką i ma 30, nie ma harcmistrza. U nas harcmistrzowie mają cztery dychy, co najmniej trzydzieści pięć, jak Twoja siostra. Co to jest „harcmistrz”? Ostatni stopień instruktorski. Pamiętam, że szczytem ambicji był Harcerz Orli, czy Harcerz Rzeczypospolitej. To są stopnie harcerskiej Tak wysoko jeszcze nie sięgałem. To dobrze, czy źle, że tak młodo? I dobrze i źle. Harcmistrz powinien być osobą poważną, zorganizowaną i te stopnie o czymś świadczą, o odpowiedzialności, rzetelności. Kiedyś miałam wrażenie, że młode osoby, które są harcmistrzami, to u nas, w SH, powinny prowadzić Organizację. Powinny być reprezentacyjne, dojrzałe, samodzielne, ale teraz jak poznałam te dziewczyny z zethapu, to… Długo miałam negatywny stosunek do zethapu, słyszałam różne złe rzeczy o łamaniu prawa harcerskiego, na przykład, ale teraz, jak je poznałam, zmieniłam stosunek. Może też dlatego, że te osoby są wierzące i inaczej podchodzą do życia i w ogóle do zasad, których trzeba przestrzegać. Uważam, że zasługują na te stopnie, mogą je posiadać, są na tyle odpowiedzialne i na tyle też reprezentatywne, że mogą iść i reprezentować Organizację, wypowiadać się w jej imieniu w sposób zgodny wychowawczo z metodyką harcerską, ze statutem i tak dalej. Są osoby, które nie powinny reprezentować Stowarzyszenia Harcerskiego? Na poziomie harcmistrzów nie, bo to są osoby… stare. Ostatnio dużo osób rozpisało harcmistrza, mało osób jeszcze go ma. Jeżeli chodzi o instruktorów, to nie wiem. Zgadzam się z tym, że każdy drużynowy powinien być przewodnikiem, bo jednak zdobywając ten stopień zdobywamy jakieś tam podstawy pedagogiczno-psychologiczne i to przygotowuje do dobrego prowadzenia drużyny i bycia dobrym wychowawcą, ale czy wszyscy powinni być instruktorami. Pytałem się: Czy nie powinny reprezentować stowarzyszenie? Żeby potem mówiono: „O nie, ci są z SH, to ci, tacy” Nie, naczelnik i skarbnik są ok. Często słyszę, że SH jest mediatorem między ZHP, a ZHR. Jesteśmy tacy, najbardziej skłonni do rozmowy, do consensusu. Najodpowiedniejsi do rozmowy na spokojnie, rzeczowej, a nie do wyzywania się. Szańcościąga dla rodłowych maturzystów Biwak Tegoroczny biwak odbywał się tam, gdzie poprzedni biwak Rodła. W Starej Wsi, obok Otwocka. Cieszę się, że pojechało nas, tyle ile jest na biwaku. Nie wszystkie, ale siedemnaście. Mamy odwieczny problem z tym, że mamy dwadzieścia harcerek w drużynie, tylko nie chodzą, nie jeżdżą na obozy, na biwaki też często. Jednak to jest szkoła, gdzie chodzą dzieci z uboższych rodzin. Nie jest to łatwa praca, kiedy na wigilii jest dwadzieścia osób, a na obóz jedzie dziesięć, albo pięć. To, ile nas było, z pewnością było fajne. Dodatkowo moje harcerski zrobiły najpiękniejszy tort, na trzydzieste pierwsze urodziny Szańca, i wygrały konkurs. Komeda Szczepu Tak, jak normalnie kadra przygotowuje zajęcia, to w tym roku biwak był przygotowywany wyjątkowo przez niedawno powstałą Komendę Szczepu składająca się z instruktorów Szczepu. Ciało najważniejszych osób w Szczepie, decyzyjnych i mających czas przede wszystkim. Każda osoba z Komendy odpowiadała za jakąś część biwaku, za jakąś grę. Ja tylko stałam na punktach, dostałam zadanie na niego, a nie wymyślałam. Fajne, bo nie musiałam się martwić. Mogłam się skupić na innych obowiązkach. W tygodniu na szkole, a na biwaku na czasie z drużyną. Krąg, a Dolina Dolina jest o wiele bardziej liczną drużyną. Mają czterdzieści harcerek i mają gromadę zuchową, dostają co roku 5-6, czy 10 harcerek. Jesteśmy obecnie jedyną drużyną, która nie ma gromady żeńskiej, poza 264, które powstaje przy Rodle. Urodziny 27 września odbywają się zawsze rozpoczęcia roku obu szczepów. Szkoły 27 jest na Niecałej, a 279 na Nowym Świecie, a od tego roku na Drewnianej, której jestem absolwentką Szaniec ma duszę bardziej do zadań artystycznych, czy terenowo-bieganych? Chyba artystyczną, teatralną. Mamy coroczny Festiwal. Dwa lata temu wystawialiśmy Romeo i Julię. Jest dużo komików. Dużo dziewczyn, które mają uzdolnienia artystyczne, grają, śpiewają, tańczą, i regularnie, jak trzeba coś wykupić na jakiejś grze, to jest „no to my zaśpiewamy”, „no to my zatańczymy”. Ogrodowy sztorm Dwa miesiące temu odbył się, w szkole na Ogrodowej, nabór do nowopowstającej jednostki harcerskiej. O próbnym zastępie „Sztorm” opowiada „Ntgdnkowi” Krzysztof Bobrowski, dawniej harcerz 88 WDH-y, następnie członek patrolu wędrowniczego Lhotse, a niedługo, być może, drużynowy. Zlot Od ponad miesiąca prowadzimy z Jeremim, na Ogrodowej, zastęp próbny. Mamy pięciu chłopaków, na Zlocie było trzech. Naszym pierwszym wspólnym wyjazdem był Zlot SH w Popławach. Byłem tam z trzema harcerzami. Miałem pewne wyobrażenie o tym, jak to jest mieć pod sobą paru chłopaków. Wiedziałem kiedy jest trudno, jak sobie trzeba radzić. Jak na ich pierwszy wyjazd sprawowali się super, mimo że są harcerzami od czterech tygodni. Siebie oceniam też dość pozytywnie, choć na pewno były sytuacje, w których mogłem poradzić sobie lepiej i nie byłem wystarczająco konsekwentny. Harcerze Bardzo zadowolony jestem z Remka. Najlepiej się sprawuje. Jest bardzo fajny, uczynny, od razu wykonuje, to co trzeba. Na obóz pojedzie też Kosma, który najchętniej i najregularniej chodzi na zbiórki, żadnej nie opuścił i raczej nie zamierza, bardzo go sobie chwalę, ale jeszcze musi trochę wydorośleć, bo mnie próbuje i lubi cwaniakować. Chłopaki powoli zarażają się harcerstwem, z czego jestem bardzo zadowolony. Na Zlocie wymyśliłem dla nas nazwę „Sztorm” i myślę, że się przyjęła. Jeremi Jeremi ostatni rok pomagał w Zuchach Króla jest i "znienawidził” zuchy. Parę miesięcy temu dowiedziałem się o jego sytuacji , że się wypala wśród zuchów i warto by inaczej się realizował w harcerstwie. Rozmawiałem z nim o tym, żeby do mnie dołączył, i zgodził się. Obecnie jest zadowolony, jako mój podzastępowy, i poprowadził już swoją pierwszą, samodzielną zbiórkę. Maciusia. Miał też rok przerwy w harcerstwie z powodu swoich treningów pływackich. Zamierzał wrócić do drużyny, ale jego zastęp się powoli rozkładał. Za to Wojtek Czajkowski akurat szukał przybocznego do zuchów. Jeremi zdecydował się na tę funkcję, bo myślał, że zuchy łatwiej ogarnąć, niż harcerzy, ale szybko się przekonał, że tak nie Obóz Na Obóz jadę z 264. Będę przybocznym (bez patentu) i oboźnym. Jeremi dołączy do najstarszego zastępu, a Kosma do najmłodszego. spisywał - Stanisław Petroff Urodziny Szańca Tegoroczne urodziny Szańca, niedawno kończącego trzydziestkę, obchodzone były, jak co roku, z niezłą pompą. Maciek Kuzawiński Znów otwockie lasy Po niecałych dwóch tygodniach, od momentu w którym opuściłem świat otwockich puszczy w ramach biwaku Rodła, miałem okazję powrócić do nich, by przyjrzeć się biwakowi Szańca. Znowu toczyłem się sennym jak zawsze pociągiem KM. Znowu musiałem wydać całe 2 złote za przyjemność przejechania się do Starej Wsi i znowu po godzinie podróży wysiadłem na pustym dworcu. Tym razem nie towarzyszyły mi już kule inwalidzkie, za to zbrojny byłem w dodatkowe oko – kamerę, którą miałem uchwycić nadchodzące momenty i zamknąć je w elektronicznej pamięci. Przytaczając kolejne momenty dnia, spróbuje ująć je w kontekście nie tylko dziania się, ale też emocji im towarzyszących. Próba ambicji Nie było łatwo. Okazało się, że wszyscy harcerze są na grze terenowej. W momencie przybycia zastałem pustą szkołę i gdyby nie fakt, że przypadkiem zobaczyłem idący gdzieś patrol, zmuszony byłbym siedzieć bezproduktywnie, a całą reporterską ambicje trafiłby szlag. Nie namyślałem się długo, lecz podążyłem za tym patrolem, zaczynając swoją jednodniową, Szańcową przygodę. Rajd przez chaszcze Pośród wzburzonego morza za grosz nie kojarzących mnie dzieciaczków, i młodzieży, która coś tam o mnie słyszała (byłem 2 lata temu, przez rok, wędrownikiem u Dominika Milewskiego – właśnie w Szańcu) zarzucić mogłem kotwicę. Znałem patrolową, co bardzo ułatwiło mi pracę. Jej patrol zgubił, się, więc zacząłem równocześnie sondować zagubione owieczki nawracające z mapą. Tematem przewodnim biwaku był czas, a gra, w której przypadkiem zacząłem brać udział, zakładała, że drużyny za wykonywanie zadań dostają dodatkowy czas, w którym mogą przemieszczać się między punktami (coś jak wyścig z czasem, ze znanych wszystkim gier rajdowych w których należało zaliczać kolejne checkpointy, by dostawać dodatkowe sekundy). Trasa do pierwszego punktu wiodła przez liczne chaszcze, włączając w to kolce i rzepy, a także przeszkody terenowe, jak rzeczki. Poczuwając się nieco do odpowiedzialności powiodłem grupkę za sobą, przedzierając się swoimi desantami przez tę dżunglę. Większości harcerzy ciężkie warunki nie przeszkadzały. Wydawało się, że każdy kolejny krok pompuje w nich nową energię, jakby trochę nudna gra zamieniła się w niesamowitą przygodę. Problemy polskiej młodzieży Wreszcie trafiliśmy na cywilizowaną trasę i patrole zaczęły zaliczać punkty. Ja, niczym duch, chodziłem wraz z nimi, nagrywając kamerą kolejne wyzwania. Trochę czasu spędziłem też z niektórymi swoimi znajomymi spotykanymi po drodze. Pod koniec gry z innym patrolem trafiliśmy, w ramach szukania punktu, na ciężkie warunki terenowe. Tym razem były to bagna i jeziorka, które znikąd wyrosły pod trakcją przecinającą las i zdałoby się, że wyznaczającą drogę, a tymczasem, niczym błędny ogień, wiodącą nieostrożnych podróżnych na manowce. Gdy udało nam się pokonać tę przeszkodę, zamiast spodziewanego punktu, ujrzeliśmy stacje kolejową, sygnalizującą, że wyszliśmy poza mapę i to spory kawałek i dotarliśmy, aż do sąsiedniej miejscowości. Stamtąd, bez zbędnego kombinowania wróciliśmy do szkoły, po drodze miałem okazje porozmawiać z patrolem, z którym szedłem, odkrywając nieznane mi wcześniej problemy współczesnej, polskiej młodzieży. Gościnność Szańca Pochwalić muszę Szaniec za gościnność, tak charakterystyczną dla polskiej tradycji. Otóż poza całym witaniem się z różnymi ludźmi i odpowiadaniem na 88 + 27 + 279 razy (zagadka matematyczna) zadane pytanie: „A kim druh jest ?” (występowałem oczywiście w mundurze, lub w cywilu w koszulce „ Rodło Stronger”) poczęstowany zostałem pizzą, którą zaserwowano na obiad. To był moment, w którym naprawdę doceniłem obecne władze Szczepu Szaniec i w tym miejscu oddaje im ukłon. Wieża z jabłek Zajęcia popołudniowe, polegały na przeemiennym wykonywaniu zadań okołosportowych, np. układaniu wieży z jabłek, rzucaniu piłką do kosza, czy wyławianiem jabłek z wody, używając jedynie ust, lub szczęki. Wyobraź sobie w tym momencie, czytelniku, wszystkich tych harcerzy wykonujących czasami lekko surrealistyczne czynności na czas. Tak, efektem będzie chaos, hałas, ale chyba też mnóstwo dobrej zabawy. Przynajmniej tak to wyglądało i tak to uchwyciło moje mechaniczne oko, które tego dnia zawsze miałem przy sobie. Jedynym miejscem, gdzie nie dominował ogólny krzyk i gonitwa za coraz lepszym wynikiem było pomieszczenie, w którym układano wieże z jabłek. Była to wyspa skupienia, na morzu wrzasku. Spokój tego miejsca zaburzał się tylko, gdy komuś udało się zbudować maksymalnie wysoką wieże – z czterech jabłek. Gdyby ktoś postronny postanowił wtedy wejść do budynku odniósłby wrażenie, że właśnie bierze udział w olimpiadzie organizowanej dla szpitala psychiatrycznego, gdyż taka była mniej więcej atmosfera. Lecz, jak każde zawody i te miały swoje finały, w których najlepsi z drużyn walczyli o pierwsze miejsca w ogólnoszańcowej klasyfikacji. Emocji było tyle, jak na Stadionie Narodowym, przy stanie Polska 2 Niemcy 0, wszyscy starali się jak mogli, by to właśnie ich drużyna osiągnęła sukces. Gdy emocje troszeczkę opadły zaczęła się ostatnia aktywność harcersko – biwakowa tego dnia, a mianowicie tradycyjnie zaczęto konkurs na najlepszy tort urodzinowy. Troszeczkę się zawiodłem, gdyż w milej atmosferze wytworzonej przez częściowo zepsute oświetlenie nie miałem szansy podziwiać żadnego teleturnieju, bądź innej formy rywalizacji o składniki, które harcerze zdobywali w drodze przyziemnych zakładów. Dla mnie był to czas, w którym mogłem porozmawiać ze znajomymi, powspominać te czasy, kiedy wędrowałem to tu to tam, także z Szańcem i poczuć się trochę jak w Master Chefie, oceniając poszczególne projekty. Ostatecznie wygrały harcerki z Kręgu, które tym samym dostały przywilej odpalenia świeczek, czyli zostanie mistrzem rytuału. Po momencie ciszy i skupienia, kiedy symbolicznie Szaniec kończył 31 lat nastąpiła radosna eksplozja dźwięku a po niej konsumpcja przygotowanych wyrobów, w większości tak słodkich, że mogły doprowadzić do mdłości. I tak przez moment właśnie było, tak słodko, że aż mogło człowieka zemdlić. Wykorzystywałem resztki uciekającego mi czasu na ostatnie rozkminy, przepytywania, odświeżanie kontaktów i maksymalizacje aktywności społecznych. Jednak przy nadejściu nocy, skromnie, o angielsku, podniosłem kotwice, którą na moment połączyłem Rodło z Szańcem, symbol przyjaźni między dwoma Szczepami* i z mgłą, która nagle opadła nisko, otaczając szkołę i wieś i z Księżycem i gwiazdami, nie zasłanianymi przez smog i brud miasta, odpłynąłem w kierunku dworca, by wraz z ostatnim sennym pociągiem opuścić tą małą wioseczkę i harcerzy z Szańca, pogrążonych we śnie, tak jak zawsze spokojne i ciche otwockie lasy. *Więcej o relacjach między Szczepami w wywiadzie z dh. Darią. Nazywamy siebie harcerzami Pierwszy wywiad dh. Maćka dla Nietygodnika, jako uzupełnienie do jego relacji z biwaku Szańca, Maciek Kuzawiński ale wchodzi też głębiej w sprawie relacji między tym szczepem, a Rodłem Dla Nietygodnika Maciej Kuzawiński, z nami jest dzisiaj Daria Kaźmierczak, druhna z Szańca. Dario, przedstawisz nam się ? Hmm… Nazywam się Daria Kaźmierczak, druhna z Szańca. Co robisz w swoim szczepie? Jestem przyboczną w 279 Krąg. Czy Twoja praca jest ciężka ? Pewnie każda praca jest ciężka, ale i każda praca ma swoje korzyści – na pewno daje dużo satysfakcji. Mówisz, że jesteś druhną przyboczną. W jaki sposób osiągnęłaś tę funkcję. Jak trafiłaś do harcerstwa ? Byłam zuchem od pierwszej klasy podstawówki, więc chyba nie pamiętam pierwszej zbiórki. W sumie nie pamiętam za wiele. Byłam małą dziewczynką i nie czułam potrzeby pamiętania wszystkich szczegółów. W czwartej klasie moja gromada się rozpadła i poszłam w maju, czy w czerwcu, na zbiórkę Kręgu. Z tą drużyną pojechałam na Zlot Hufca, choć nie pojechałam z nią wtedy na obóz. W piątej klasie kupiłam mundur, poszłam na pierwszą oficjalną zbiórkę i tam dowiedziałam się, że Krąg się rozpadł. Także było ciężko - trochę głupio przyjść na pierwszą zbiórkę jako pełnoprawna harcerka i zostać bez drużyny. Minęło pół roku i odezwała się do mnie Kinga, że będzie chciała odnawiać Krąg, zrobiłyśmy nabór… To znaczy - ona zrobiła, wtedy byłam małą harcerką i skupiałam się na tym, żeby wkręcić koleżanki. I od tamtej pory pracuję cały czas z Kingą - najpierw byłam jej szeregową, potem zastępową, a teraz jestem jej przyboczną. Ciekawa historia. Wiesz, u nas w Rodle jest coś takiego, że o Szańcu się zawsze mówi źle. Jakby od małego wpaja się harcerzom, że Szaniec to zło, że Szczaniec, inne takiego typu rzeczy. Czy u Was też jest coś takietakiego na temat Rodła? Z pewnością jest to kwestia tego, czy działasz w drużynie męskiej, czy żeńskiej. Osobiście nie spotkałam się nigdy z czymś takim, nikt mnie nie namawiał na to, że Rodło jest złe - ja też nigdy nie wpajałam tego swoim harcerkom. Jest to dla mnie duże zaskoczenie, że wmawiamy swoim harcerzom, że „drugie środowisko jest złe”. Hmm, czy wmawiamy… może użyłem złego słowa. U nas jest jakaś taka ogólna spina, można powiedzieć. Czyli jednak uważasz, że porozumienie między Szczepami może zaistnieć? Wiele osób, z którymi o tym już rozmawiałam, mówiło mi, że „kiedyś było gorzej”, że „teraz to jest całkiem spokojnie” i tak dalej, i tak dalej, ale… Jeny, myślę, że jesteśmy harcerzami, znajomości w Rodle. co więcej: z jednej organizacji, i spotykamy się mniej, lub bardziej regularnie. Myślę, że współpraca, czy chociaż akceptacja, nie jest dużym problemem, skoro uczymy innych o braterstwie. Dlatego nie rozumiem, dlaczego łapiemy spiny i celowo się nakręcamy, skoro mówimy, że braterstwo to jeden z wyższych ideałów i nazywamy siebie harcerzami. Jak myślisz, czy w najbliższym czasie jest możliwa jakaś wspólna akcja Szańca i Rodła? (śmiech) Tak jak już paru osobom mówiłam, ja po prostu zawsze czekam na to, żeby był obóz Szaniec – Rodło. Hmm… wspólna akcja? Myślę, że trzeba zacząć od tego, żeby pojechać drużynami na wspólny Czy sama masz wielu znajomych w Rodle ? Wielu - to pewnie za dużo powiedziane. Na pewno miałam okazję poznać paru ludzi, z paroma osobami współpracować… Staram się ich poznawać coraz lepiej i nawiązywać nowe biwak. I to nie jest duży problem, to tylko kwestia dogadania się między kadrą. Jeśli zaczniemy od tego, że harcerze się poznają, od tego, że my poznamy się lepiej pracując ze sobą, to wtedy Szczepy też będą sobie bliższe. Czyli: Możemy się w najbliższym czasie spodziewać biwaku Kręgu i 88-y. (śmiech) Z 88-y z pewnością (śmiech). Myślę że… Przyjdzie nowy rok, przyjdzie ustalanie zbiórek, różnych akcji i pewnie będziemy brały pod uwagę to, żeby spotkać się z kimś. Dobrze, dziękuję.