Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW
Transkrypt
Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW
Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW Piotr Bolek Adam Dawidziuk [email protected] [email protected] -Streszczenie Artykuł dotyczy podstawowych zasad tworzenia dobrych serwisów WWW. Pierwsza część omawia kryteria, które zdaniem autorów, należy brać pod uwagę przy graficznym projekcie stron WWW. Część druga poświęcona jest informatycznym aspektom zagadnienia. 1. Wstęp Od kilku lat prowadzimy kursy z zakresu grafiki komputerowej i technik prezentacji informacji m.in. składu komputerowego, DTP i WWW. W czasie zajęć bardzo często słyszymy pytania o to, jak dobrze złożyć książkę, jak dobrze zaprojektować plakat lub jak ma wyglądać dobra strona WWW. Po zakończonym kursie stajemy wobec konieczności oceny złożonych projektów i znów pojawia się problem określenia, które prace są dobre, a które nie. Wbrew obiegowym opiniom odróżnienie tego co dobre, od tego co złe, nie jest tylko kwestią gustu. Oczywiście każdy projekt wzbudza reakcje estetyczne i emocjonalne odbiorcy, lecz w dobrych projektach reakcje te są efektem ściśle zamierzonym. I dlatego, to jak reagujemy, czyli nasz „gust” nie może być kryterium oceny. Aby stworzyć dobrą stronę WWW należy przede wszystkim jasno określić jaki jest cel robienia tej strony. Dopiero wiedząc, co chcemy osiągnąć można uzyskać dobry efekt. Cele tworzenia stron, czy też funkcje, która ma strona spełniać bywają różne. Według naszych obserwacji najważniejszym celem tworzenia chyba większości stron w internecie jest dostarczenie satysfakcji twórcy strony. Funkcja informacyjna strony najczęściej ma znikome znaczenie. Czy są to strony złe? Zróbmy małą wycieczkę w sferę życia rodzinnego. Znamy podobne scenki z domów towarowych: On stoi między wieszakami, trzyma na ręku jej płaszcz i z irytacją spogląda na zegarek, Ona z wielką radością biega pośród wieszaków co chwila znikając w przymierzalni. On chciałby „kupić i wyjść”, ona uwielbia „robić zakupy”. Mimo, że przyszli razem „po zakupy”, każde z nich chce robić co innego, a uparli się, że zrobią to razem. No i mamy konflikt w małżeństwie. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 2 Dlatego, chcąc unikać konfliktów, umówmy się, że ktoś, kto kupił sobie książkę z opisem języka HTML lub program, który umożliwia tworzenie stron WWW i spędził kilka godzin, czy dni, przed ekranem komputera, to stworzył stronę dobrą. Strona powstała wyłącznie dla jego satysfakcji. Jeśli więc twórca jest zadowolony, to cel został osiągnięty. Im większe samozadowolenie autora, tym strona lepsza. Podobne reguły rządzą stronami WWW stawianymi przez wiele organizacji i firm. Szef takiej instytucji podejmuje decyzję, że firma musi „mieć” stronę WWW. Dlaczego musi? Bo to modne, bo w internecie dostępna jest strona konkurencji. Być może do zainwestowania w stworzenie własnej strony skłania wiara w magiczną moc podpisu http://www. ... .pl, który można umieścić na papierze firmowym, czy ulotce reklamowej. Tutaj też jedyną funkcją strony jest samozadowolenie jej właściciela. I taka strona też, zazwyczaj, spełnia swój cel w 100%, więc jest to strona dobra. Jeśli zaczniemy zaglądać w różne miejsca w internecie szybko stwierdzimy, że większość stron, stanowią bardzo dobre strony, których funkcje informacyjne, czy szerzej, komunikacyjne, stanowią wyłącznie efekt uboczny. W zasadzie byłby to fakt mało istotny, gdyby nie kilka dosyć przykrych konsekwencji tego zjawiska. Firmy komercyjne zajmujące się produkcją oprogramowania przygotowują swoje produkty dla masowego odbiorcy. Dlatego też dominują programy klasy Plug and Play (PnP), które nadają się głównie do tego, żeby się dobrze bawić (sama nazwa zresztą na to wskazuje). Programów umożliwiających efektywne tworzenie rozbudowanych serwisów WWW1 nie spotkaliśmy2 . Większość dostępnej literatury, to książki „dla opornych” i „nie tylko dla jastrzębi”. Dzieła te uczą jak się bawić, jak tworzyć pojedyncze strony i starannie unikają poruszania rzeczywistych problemów. Prawdziwy świat nie jest niestety „dla opornych” i bez wysiłku trudno osiągnąć jakiekolwiek rezultaty. Za „fachowców” w dziedzinie tworzenia WWW uchodzą nie ci, którzy rzeczywiście coś wiedzą o technikach docierania z informacją do innych ludzi, lecz ci, którzy biegle posługują się dostępnym oprogramowaniem. Jeśli ktoś umie kopać doły i nosić cegły, to niekoniecznie będzie potrafił zbudować dom. W odpowiedzi na potrzeby szefów, którzy „muszą” mieć stronę WWW, na rynku pojawiają się firmy zajmujące się twórczością WWW, które nie oferują nic, poza znajomością języka HTML (ewentualnie Java). Firmy te wystawiają pokaźne rachunki, właściwie za nic. Czasem nieświadomie, a czasem dobrze zdają sobie sprawę z tego, że i tak nie ma znaczenia rezultat ich pracy. . . . . 1 Serwis, w znaczeniu rozbudowanej i uaktualnianej hierarchii stron WWW utrzymanych w jednolitej szacie graficznej, łączących się tematycznie lub utworzonych przez jedną instytucję. 2 Jeśli ktoś widział, lub posiada dobre oprogramowanie umożliwiające panowanie nad dużymi serwisami, to prosimy o kontakt. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 3 Nasuwają się analogie do działalności wydawniczej. Co trzeba umieć, żeby zaprojektować wygląd gazetki szkolnej (przyparafialnej, osiedlowej)? Nic. Kupujemy książkę „Word dla każdego”, siadamy, piszemy, naciągamy komitet rodzicielski (proboszcza, dom kultury) na pokrycie kosztów wykonania 100 kserokopii i mamy wspaniałą gazetkę. Każdy numer gazetki jest żywą ilustracją tego, czego „redakcja” nauczyła się w dziedzinie zmiany kształtu i położenia liter (wystarczy popatrzeć na tytuły). A to, że gazetkę czyta się z pewnym wysiłkiem nie ma żadnego znaczenia, w końcu wszyscy „czytelnicy” to krąg ścisłych znajomych redakcji. Podstawową funkcją gazetki jest integracja środowiska poprzez wspólną pracę. Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś o przyzwyczajeniach redaktora gazetki szkolnej bierze się za opracowanie graficzne i skład wydawnictwa o szerszym zasięgu. Mimo głębokiej wiary takiego człowieka w to, że „skład jest prosty, łatwy i przyjemny” (biegle posługuje się programem DTP), ugruntowanej lekturą „odpowiednich” książek, efekty są, powiedzmy łagodnie, słabe. Opracowanie graficzne kłóci się z treścią, tekst jest nieczytelny. Zainteresowanie czytelników jest nikłe — nikt nie chce płacić za publikację, którą redakcja przygotowała dla własnej chwały, a nie z myślą o odbiorcy. W przypadku działalności wydawniczej rozwiązanie jest proste. Wystarczy zauważyć, że druk wynaleziono trochę wcześniej, niż powstały programy DTP i że Quark Xpress sam z siebie nic o tym nie wie, po czym zajrzeć do odpowiedniej literatury3 i poprawić wygląd publikacji. Czytania niewiele, a poprawki na pewno nie wpłyną na zmniejszenie zainteresowania czytelników tytułem. Przyjmijmy teraz, że chcemy zrobić stronę, czy serwis, WWW nie dla siebie, a dla innych ludzi. Szybko okaże się, że w przypadku WWW już nie tak łatwo skorzystać z wielowiekowej tradycji drukarskiej. Klasyczny dla typografii problem doboru kroju pisma, gdzie musimy wybierać między czytelnością, a wyrazistością4 , 3 Na pytania o literaturę zwykle odsyłamy do polskich norm, przede wszystkim do BN-76/7440-03 (Zasady formatowania kolumn książek, broszur i czasopism) i PN-83/P-55366 (Zasady składania tekstów w języku polskim). Warto zapoznać się z BN-71/7401-03 (Materiały i procesy wydawnicze). W pracy redakcyjnej pomaga znajomość PN-72/P-55036 (Znaki korektorskie i wykonywanie korekty drukarskiej). Książek szukamy w bibliotekach pod hasłem „poligrafia” i „zecerstwo”. Dobre są nawet te z lat sześćdziesiątych. Szukając informacji o pismach drukarskich warto zerknąć do książek Andrzeja Tomaszewskiego. Zwykle bogatym źródłem literatury okazuje się zaprzyjaźniona drukarnia, czy wydawnictwo. 4 Mimo starań pokoleń typografów nie ma kroju pisma, które by było jednocześnie wyraziste i dawało się szybko i sprawnie czytać. Stąd podział pism drukarskich na akcydensowe, czyli wyraziste i dziełowe, czyli te do stosowania w zwartych blokach tekstu. Często redaktora „gazetkowego” można poznać po tym, że bloki tekstu uparcie składa jakimś krojem akcydensowym (np. bardzo wyrazistą, za to nieczytelną, antykwą linearną bezszeryfową) — bo „ładna”, przy czym z nagłówków — dla „wyróżnienia” — z niemym wyrzutem spogląda na nas antykwa dwuelementowa szeryfowa lub pisanka stawiana wersalikami. W naszej tradycji drukarskiej przysłowiowy wół do karety (w Chinach zapewne jest inaczej). Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 4 nie ma swojego odpowiednika w WWW. Użytkownik przeglądarki WWW może posługiwać się własnym zestawem czcionek. Brak doświadczenia, badań i opracowań dotyczących WWW daje się boleśnie odczuć w braku literatury na ten temat. Internet jest młody, dynamicznie się zmienia, rośnie szybkość transmisji i moc komputerów. Rady, zalecenia i uwagi, które można znaleźć w sieci, są prywatnymi poglądami pojedynczych osób, czy niewielkich zespołów i bazują na ograniczonych doświadczeniach (w porównaniu z typografią). Wysiłek, który trzeba włożyć w opracowanie graficzne serwisu WWW może okazać się zdecydowanie większy, niż opracowanie graficzne książki, czy czasopisma. 2. Projekt graficzny serwisu WWW Sprawa opracowania graficznego serwisu WWW nie jest tak dramatyczna, jakby się mogło wydawać. Okazuje się, że z doświadczeń związanych z drukiem można skorzystać, pod warunkiem elastycznego podejścia i uwzględnienia specyfiki internetu. Przy odrobinie wysiłku, dysponując ograniczonymi środkami finansowymi, możemy poradzić sobie z projektem graficznym strony, bez korzystania z kosztownych usług firm zewnętrznych. I tu wracamy do celu tworzenia serwisu. To, że nie robimy go dla własnej przyjemności, ani dla „uspokojenia” szefa założyliśmy już wcześniej. Załóżmy więc, że naszym celem jest przekazanie odbiorcy pewnej informacji. Musimy dokładnie wiedzieć jaka jest ta informacja. Ustalenie tego jest kluczową sprawą całego projektu. Dalej idzie „z górki”. Opracowanie graficzne musi być całkowicie podporządkowane treści przekazu. Musi z tą treścią pozostawać w pełnej harmonii, wskazywać na rzeczy istotne. Nie może jednak treści przesłaniać. Elementy graficzne nie mogą odwracać uwagi, od tego co istotne. Nie mogą sugerować innej niż rzeczywista hierarchii ważności tematów5 . Nie idzie o to, żeby odbiorca zobaczył „piękną stronę”, ale o to, żeby łagodnie i bez zgrzytów odebrał nasz przekaz. Jeśli opracowanie graficzne ułatwia odbiór ciekawych informacji, to strona i tak będzie postrzegana jako „ładna” lub „estetyczna”. Przeciętny człowiek jest bardzo wrażliwy na piękno i potrafi je odnaleźć, nawet wtedy, gdy nie jest ono podawane zbyt natrętnie. 5 Wyobraźmy sobie kobietę, która wybiera się na bal i chce wyglądać pięknie. Podejmuje ona wiele wysiłków, aby podkreślić swą urodę. Dysponuje całą gamą środków (ubranie, kosmetyki, biżuteria), które pomogą jej dobrze wyglądać. Jednak z założenia środki te służą uwypukleniu naturalnej urody tej pani, podobnie jak opracowanie graficzne służy uwypukleniu treści. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 5 2.1. Planowanie i biurokracja W kursach, które prowadzimy, próbowaliśmy różnych metod „zmuszania” słuchaczy do tworzenia dobrych projektów graficznych. Mówienie o zgodności formy z treścią, o konieczności określania celu przynosiły mierne efekty. Przełomem okazało się zastosowanie metody „biurokratycznej” zaproponowanej przez pana R.C. Parkera6 . Metoda w oryginale dotyczy co prawda składu komputerowego, ale nie jest to duże ograniczenie. Podstawą metody jest wypełnienie „ankiety” na temat opracowywanego projektu. Okazuje się, że tak prosty zabieg dawał zaskakująco dobre rezultaty nawet w przypadku niezbyt błyskotliwych uczestników naszych kursów. Rozpoczynając projekt graficzny strony WWW powinniśmy wyjąć kartkę, długopis i odpowiedzieć na następujące pytania. Jaki jest cel tworzenia serwisu? (Informować? Zachęcać? Przekonywać?) Do kogo adresowana jest ten serwis? (Wiek, zainteresowania, itd.) Co ma skłonić odbiorcę do zajrzenia na nasze strony i zapoznanie się z ich treścią? Czego oczekujemy od odbiorcy? Jakie reakcje chcemy wywołać? W jaki sposób odbiorca dotrze do naszego serwisu? Co zobaczy wcześniej, co później? Czy mamy z czymś konkurować? Odbiorcy warto poświęcić nieco więcej czasu. Opisujemy kim jest, co lubi, co mu się podoba itd., czyli ustalamy, co o nim wiemy. Gdy odpowiemy na te pytania, to warto dokładnie przeanalizować zawartość tworzonego serwisu. Analiza taka możliwa jest tylko wtedy, gdy dysponujemy odpowiednio dużą ilością materiałów. Jak wynika z naszych doświadczeń nie da się stworzyć serwisu WWW, jeśli nie posiadamy reprezentatywnej próbki tekstów, które będziemy publikować. Przeglądamy posiadane materiały i staramy wymyślić jakąś logiczną strukturę, w której dałoby się je umieścić. Struktura musi odzwierciedlać hierarchię ważności tematów. Określamy, które działy są najważniejsze, a które pomocnicze. Unikamy struktur płaskich (jak książka) lub zbyt rozbudowanych. Struktura serwisu musi być dopasowana do możliwości naszych odbiorców, to oni muszą ją postrzegać jako „intuicyjną” (a o odbiorcy wiemy już wszystko). Raczej nie należy tworzyć zbyt zawiłych łamigłówek. Jeśli robimy internetowe wydanie czasopisma, to starajmy się, oprócz podziału „naturalnego” wymyślić inne podziały — jeden plik w WWW można wskazywać z wielu miejsc. Wyniki naszych przemyśleń zapisujemy. Rysujemy też schemat połączeń głównych stron serwisu. Ustalamy podstawy systemu nawigacji po serwisie. Dokładnie wypisujemy jakie przyciski będą się znajdowały na stronach należących do różnych działów. Czy liczba przycisków na poszczególnych stronach będzie stała, czy będzie ulegać zmianie? . . . . . 6 Roger C. Parker, Skład komputerowy w minutę, INTERSOFTLAND, Warszawa, 1994. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 6 Ustalamy, jakie wrażenie mają wywołać na odbiorcy poszczególne działy naszego serwisu. Skromne, czy eleganckie? Chłodne, na dystans, czy ciepłe i przyjazne? Przystępne, czy elitarne? Na luzie, czy formalne? Im więcej przymiotników, tym lepiej. Potem siadamy jak najdalej od komputera i zaczynamy rysować na papierze projekty poszczególnych stron. Na tym etapie robimy szybkie i bardzo ogólne szkice. Nie kopiujmy pomysłów znanych nam z sieci, co najwyżej starajmy się je twórczo wykorzystać. Nie wchodźmy w szczegóły, idzie o to, żeby zebrać jak najwięcej różnych pomysłów. Jeśli od razu zaczniemy pracę z komputerem, to dosyć szybko zagrzebiemy się w szczegółach, tracąc niezbędny dystans. 2.2. Stworzenie szablonów graficznych Ze zgromadzoną dokumentacją należy pójść do „grafika”7 . Najlepiej, jeśli jest to ktoś z wykształceniem plastycznym, lub wykazujący talenty w tej dziedzinie. Osoba ta musi być zorientowana w specyfice WWW. Niestety, takich osób nie ma wiele. Nie należy w tym momencie korzystać z pomocy człowieka, który biegle obsługuje wszystkie znane programy graficzne, ale bez pomocy żony nie jest w stanie założyć krawata odpowiedniego do koszuli i marynarki. Nasz „grafik” nie musi robić projektu od początku do końca. Często wystarczy jak zacznie, poda kilka pomysłów. Szczegóły mogą zrealizować ci, co to sami krawata. . . A takich, to już nietrudno znaleźć. Ważne jest, żeby nie obciążać grafika koniecznością interpretacji tekstów i ich charakteru, ani nie zmuszać go do tworzenia struktury logicznej serwisu. Unikniemy nieporozumień. Jeśli nie mamy grafika, to możemy zająć się projektem graficznym sami. Błyskawicznie docenimy, jak bardzo pomocna okaże się przygotowana dokumentacja. Po zrealizowaniu zarysów każdego pomysłu, staramy się kontrolować, czy spełnia on nasze zamierzenia. Najlepiej pytać o ocenę osoby w projekt nie zaangażowane. Wrażenia, które udało nam się wywołać, porównujemy z zamierzeniami. Starajmy się utrzymywać przewagę myślenia nad eksperymentem. Przy zastosowaniu metody prób i błędów nasze szanse stworzenia dobrego projektu graficznego są mniej więcej równe prawdopodobieństwu wygrania w totolotka. Przy doborze tła unikajmy barw zbyt jasnych (na słabych monitorach będą zwiększały efekt migotania i męczyły wzrok) jak również zbyt nasyconych. Barwy nasycone tła mogą kłócić się z barwami umieszczonymi w przyszłości elementów graficznych np. intensywnie żółte tło „gryzie” się z niebieskim niebem umieszczonego na nim zdjęcia (niebieski i żółty to barwy przeciwstawne). 7 Zastrzegamy, że my (tzn. autorzy tekstu) nie mamy wykształcenia plastycznego. Nie wiemy, w jaki sposób „grafik” potrafi zrobić dwie prawie identyczne strony WWW, z których jedna jest ciepła i formalna, a druga ciepła i nieformalna. Podobno „z tym trzeba się urodzić”. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 7 Po upływie odpowiednio długiego czasu i wykonaniu wielu nieudanych prób, lub po znalezieniu grafika, będziemy mieli gotowe szablony stron zamieszczanych w różnych działach. Oczywiście, mimo, że szablony w poszczególnych działach są różne, to na pierwszy rzut oka powinno być jasne, że należą one do tego samego serwisu. Obowiązuje tu zasada jednolitości, podobnie jak w publikacjach tradycyjnych. Gdy czytelnik „przyzwyczai” się do naszej koncepcji graficznej, przepływ informacji między nami, a nim będzie jeszcze sprawniejszy. 2.3. Optymalizacja szablonów Szablony, łącznie z grafiką w nich zawartą, muszą być zrealizowane efektywnie i bezbłędnie. Przede wszystkim język HTML musi być dopracowany i zapisany w sposób czytelny. Warto umieścić w kodzie strony komentarze, w szczególności znaczniki miejsc, w których będziemy wstawiać dokumenty. Do wykonania tej pracy potrzebny nam będzie człowiek biegle znający język HMTL i Java, najlepiej przeszkolony programista. 2.4. Umieszczanie dokumentów Dysponując dobrze zrobionymi szablonami nie będziemy mieli problemu z wypełnieniem ich treścią. Przygotowanie tekstu będzie wymagało od nas wyłącznie zwykłej pracy redakcyjnej. Najpierw tekst czytamy, zaznaczając każde miejsce, w którym wprowadzana jest nowa myśl. Określamy, jakie jest najważniejsze przesłanie, które zamierzamy przekazać. Ustalamy hierarchię tematów tekstu, w szczególności wyznaczamy fragmenty najbardziej istotne i te, które mają charakter pomocniczy. Jeśli będziemy posługiwać się wydrukiem i kolorowymi znacznikami tekstu, to z zadaniem uporamy się w miarę szybko. Tematom, które udało nam się wyróżnić przypisujemy słowa kluczowe (które potem pojawią się w indeksie serwisu), a miejsca ich wprowadzenia oznaczamy w pliku tekstowym. Decydujemy, czy tekst należy podzielić na kilka plików, czy nie. Ewentualnie wprowadzamy śródtytuły. Akapity, tytuły, listy, wskazania do innych plików oznaczamy zgodnie z notacją języka HTML. Umieszczamy materiał ilustracyjny i elementy graficzne (np. ikony znaczników listy) i wstawiamy całość do szablonu. Testujemy, archiwizujemy i. . . gotowe. 2.5. Garść porad szczegółowych Przed publicznym udostępnieniem efektu naszej pracy sprawdźmy raz jeszcze, czy nie popełniliśmy żadnego z podstawowych błędów. Świetnie nadaje się do tego lista rzeczy, których nie powinniśmy robić. Znaleziona kiedyś, gdzieś w sieci. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 8 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. Nie stłaczaj obrazków. Nie stosuj niejednolitych ikon dla znaczników listy. Nie umieszczaj zbyt dużo informacji na jednej stronie. Nie zapominaj o umieszczeniu daty modyfikacji. Nie zapominaj o testowaniu aktualności odnośników. Nie naruszaj równowagi tekstu i światła. Nie umieszczaj obiektów wyglądających jak przyciski, które nimi nie są. Nie kradnij cudzej grafiki (nie cudzograf). Nie powtarzaj tych samych odnośników z różnymi nazwami. Nie zaniedbuj nauki języka html. Nie zostawiaj odnośników do nikąd. Nie zostawiaj najważniejszych rzeczy na koniec — ktoś może nie dotrzeć tak daleko. 13. Nie zapominaj o innych platformach i przeglądarkach. 14. Nie zapominaj poinformować odbiorców jak duże są duże pliki, zanim zaczną je kopiować. 15. Nie zapomnij o odnośniku do administratora serwera WWW. 16. Nie stosuj niepotrzebnego opisywania odnośników — unikaj słowa „tutaj” — odnośnikiem ma być samo hasło. 17. Nie umieszczaj odnośników do ogólnej informacji o WWW — jest wystarczająco dużo stron tylko o tym. 18. Nie stosuj niejasnych odnośników — po wydrukowaniu strony odnośnika nie będzie. 19. Nie zapomnij, że tytuł ma być opisowy — po zapisaniu „zakładki” ma być jasne co to za strona. 20. Nie zapomnij o testowaniu — testuj, testuj, testuj. Listę można zmienić, rozbudować, ważne jest, żebyśmy wiedzieli jakie zasady obowiązują w naszym własnym serwisie. 2.6. Inne modele tworzenia serwisu Oczywiście technika „biurokracyjno-szablonowa”, którą opisaliśmy, nie jest jedyną możliwą do zastosowania. Ma jednak kilka zalet. Szablony zapewniają spójność graficzną całego serwisu. Duży nakład pracy potrzebny jest tylko na początku. Specjalistyczne oprogramowanie i pomoc fachowców potrzebne są tylko raz. Bieżącą obsługą serwisu mogą zająć się osoby o niewielkich umiejętnościach, które korzystają wyłącznie z edytorów tekstowych. Sytuacja zmienia się zasadniczo, gdy mamy w zespole redakcyjnym grafika o odpowiednich kwalifikacjach i wspierającego go programistę. W tak luksusowej sytuacji możemy pokusić się o drobne modyfikacje szaty graficznej na potrzeby . . . Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 9 każdego dokumentu. Grafik (dobry grafik) będzie wiedział jak to zrobić. Można też pomyśleć o zrobieniu serwisu bardziej rozbudowanego graficznie. W takim wypadku należy się jednak liczyć z ogromnymi nakładami pracy, czyli kosztami. 3. Organizacja struktury przepływu informacji Serwis WWW nie może funkcjonować sprawnie, jeśli przepływ informacji nie będzie odbywał się płynnie i bez zakłóceń. W tej dziedzinie pozostaje jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Stosowane zwykle rozwiązania, narzucane najczęściej przez dostępne oprogramowanie, są nieefektywne. Oznacza to, że nawet jeśli efekt widziany w sieci jest bardzo dobry, to nakłady pracy mogą być tak duże, że przedsięwzięcie upadnie. Warto sobie już na wstępie powiedzieć, że opracowanie struktury przepływu informacji w redakcji jest zadaniem dla specjalisty. Łatwo przyjmujemy do wiadomości, że szewc, aby dobrze zrobić buty, musi uczyć się kilka lat. Tymczasem w odniesieniu do spraw związanych z komputerami dosyć łatwo zakładamy, że sobie damy radę sami (skoro nawet oporni mogą). Rozwijając tę ideę powinniśmy zamknąć wszystkie uczelnie informatyczne. Jeśli więc chcemy pracować efektywnie, poprośmy o konsultację specjalistę w dziedzinie technik informacyjnych i elektronicznego przetwarzania informacji. 3.1. Przykład Wyobraźmy sobie, że mamy do czynienia z redakcją poważnego dziennika lub tygodnika, która chce wydawać swoje pismo (lub jego część) również w internecie. Jakie są wymagane inwestycje? Jaki jest koszt przedsięwzięcia? Skład w takiej redakcji odbywa się w oparciu o oprogramowanie typu WYSIWYG. Do składu gazet takie oprogramowanie jest najlepsze. Należy więc przypuszczać, że stosowany jest któryś z powszechnie dostępnych programów DTP (PageMaker, QuarkXpres, FrameMaker, czy Ventura Publisher)8 . Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że autorzy pracują używając popularnych i tanich edytorów takich jak Word. Załóżmy także, że zdjęcia i ilustracje istnieją w postaci elektronicznej (nie musi tak być). Jakie są potrzebne nakłady, żeby wszystkie numery pisma były dostępne przez internet? Żadne. Lub prawie żadne. Wystarczy wziąć pliki w języku PostScript, które są wysyłane do drukarni (w wersji przed rozbarwieniem) i dokonać ich 8 Jeśli w redakcji nie robi się składu, a drukuje materiały bezpośrednio z edytora tekstu (np. Word, Tag), to sprawa wygląda nieco inaczej. Jeśli redakcji wszystko jedno jak wygląda to co ukazuje się w druku, zapewne nie będzie miał też znaczenia wygląd strony WWW. Jeśli zaś redakcji nie stać na zakup oprogramowania DTP, to prawdopodobnie nie będzie ona również w stanie opłacić rachunków telefonicznych wynikających z używania modemu. Przykład dotyczy poważnych redakcji. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 10 konwersji do formatu PDF (program, który to robi kosztuje ok. 300 dolarów i jest dostępny w wersji dla MS Windows). Wystarczy jeszcze wykupić trochę miejsca na komputerze dołączonym do internetu, zrobić tam jedną stronę WWW oraz aktywny kalendarz, który będzie prowadził do plików z kolejnymi numerami pisma (koszt opracowania ok. 400 zł., plus opłaty miesięczne za miejsce na dysku). I w ten sposób publikacja dostępne jest na całym świecie, a na ekranie wygląda tak, jak wersja drukowana. Załóżmy jednak, że to nam nie wystarcza. W sieci chcemy mieć (może oprócz PDF-a) wydanie pisma w języku HTML, z katalogiem tematycznym, indeksem autorów itd. Opracowanie graficzne i strukturalne serwisu WWW opisaliśmy w poprzednim punkcie. Zakładamy więc, że posiadamy gotowe szablony stron WWW. Szybko okaże się jednak, że skład na poziomie DTP trzeba robić zupełnie niezależnie od konwersji do języka HTML. Wymaga to zdublowania liczby osób zajmujących się składem. Tekst, od autora, po zatwierdzeniu do publikacji, podlega opracowaniu w dwóch oddzielnych kanałach. I tu jest właśnie miejsce dla specjalisty od systemów przetwarzania danych. Wystarczy bowiem zachęcić autorów do strukturalizacji tekstu. Przekonać, że zamiast zmieniać czcionkę, powinni nadawać fragmentom tekstu nazwy odpowiednich styli (które im dostarczymy). A więc nie „czcionka pogrubiona” tylko „wyróżnienie1” lub „wyr-pogr”, nie „kursywa” tylko „wyróżnienie2” lub „wyr-poch”, nie „Times 14pt”, a po prostu „tytuł”. Proste? Tekst dostarczony przez autorów sprawdzamy nie tylko pod względem merytorycznym, ale i strukturalnym. Informatyk dostarczy nam odpowiednie oprogramowanie i pokaże jak odnaleźć i poprawić błędy w tagowaniu tekstu. Dokument, który otrzymamy w ten sposób będzie interpretowalny dla sztucznej inteligencji, którą dysponuje nasz komputer. My tylko jeszcze dla każdego artykułu wypiszemy słowa kluczowe i listę ilustracji (zdjęć) i. . . to wszystko. Prosty program przekonwertuje nam nasz tekst do formatu zrozumiałego przez np. PageMakera. Program konwertujący uwzględni dział do jakiego należy tekst i nada każdej literce odpowiednie atrybuty (wielkość, krój pisma, justyfikacja). Rolą operatora DTP będzie tylko zakotwiczenie tekstów w odpowiednich łamach i rozmieszczenie ilustracji. Odpadnie mu pracowite zaznaczanie myszką fragmentów tekstu i nadawanie im odpowiednich cech9 . Jeśli idzie o konwersję do HTML, to oprogramowanie poradzi sobie właściwie bez ingerencji człowieka. Właściwe indeksy pojawią się automatycznie. Wszystko, co trzeba będzie zrobić, sprowadzi się do zdecydowania, które z materiałów udo9 Oczywiście coś wyjdzie na zwis, gdzieś zabraknie wiersza czy dwóch. Nie jest to problem. Redakcja zastrzeże sobie, oprócz prawa dokonywania zmian, również prawo wprowadzania (nieuniknionych) różnic między wydaniem HTML, a tym co ukazuje się w druku. Za to PDF stawiany w sieci będzie taki sam. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 11 stępniamy publicznie, a które teksty i w jakich wersjach powędrują do dostępnego tylko dla członków redakcji archiwum elektronicznego. Koszty wdrożenia takiego systemu (lub podobnego, przystosowanego do warunków lokalnych) są niewielkie. Na pewno zdecydowanie niższe, niż koszty zatrudnienia dodatkowego pracownika do obsługi serwisu WWW. 4. Zasady bezpieczeństwa Uruchamiając serwis WWW, który ma służyć użytkownikom ważne jest także zagwarantowanie jego stabilności. Chodzi o to aby pewnego pięknego dnia nie okazało się, że w wyniku włamania hackera, złośliwego wirusa, zwyczajnej awarii dysku, pożaru, czy pęknięcia rury wodociągowej cały nasz wysiłek poszedł na marne, bo jedyna kopia naszego serwisu znajdowała się właśnie na serwerze. Zawsze musi istnieć co najmniej jedna kopia naszego serwisu i to najlepiej na komputerach fizycznie odległych od miejsca udostępniania. Niezwykle ważne jest także robienie cyklicznych kopii archiwalnych serwisu. Można tu stosować klasyczne techniki i media (dyskietki, taśmy czy kasetki magnetyczne), albo zakupić nagrywarkę płyt CD-ROM. Kopii archiwalnych powinno być kilka i każdą z nich należy przechowywać w innym miejscu. Szuflada biurka na którym stoi serwer nigdy nie powinna być jedynym miejscem przechowywania archiwów jego zawartości10 . Ważne jest także, aby serwera, na którym udostępniamy nas serwis nie traktować jako poligonu doświadczalnego. Nie zawsze niestety będzie to możliwe, ale idealnym rozwiązaniem byłoby posiadanie dwóch serwerów, identycznie skonfigurowanych, jeden serwer właściwy — widoczny „ze świata”, a drugi do testów. Dopiero przetestowane fragmenty serwisu powinny być przenoszone na serwer właściwy. Prace związane z opracowaniem redakcyjnym i technicznym publikowanych materiałów także absolutnie nie powinny być wykonywane na serwerze docelowym. Najlepiej mieć odpowiednią liczbę komputerów przeznaczonych do pracy redakcyjnej. W typowych przypadkach komputer redakcyjny i serwer testowy może być tą samą maszyną — takie rozwiązanie jest bardzo wygodne. 10 W tym miejscu zwykle przytacza się słynną historię pewnego banku w USA, gdzie robiono dwie kopie archiwalne (na taśmie). Jedną przechowywano w pomieszczeniu z serwerem, a drugą w sejfie, w piwnicy. Rura podstępnie pękła na poddaszu, zalewając serwer, szafę z kopią pierwszą i sejf z kopią dodatkową. Bank zbankrutował. Nam co najwyżej grozi, że utracimy dorobek kilku lat pracy, ale zawsze to przykro. Piotr Bolek, Adam Dawidziuk: Wprowadzenie do tworzenia serwisów WWW 12 5. Podsumowanie To, jak wygląda nasz serwis nie powinno być kwestią naszego gustu, ale naturalną konsekwencją celu, jaki sobie postawiliśmy. Stawiane cele mogą być różne. Pomysł, aby dostarczyć młodzieży rozrywki umożliwiając jej tworzenie własnych stron podczas zajęć szkolnych lub w ramach aktywności domów kultury, ze wszech miar zasługuje na poparcie. Gust, nie nasz, a naszych odbiorców, zaczyna mieć znaczenie, gdy celem jest skuteczne przekazanie pewnych treści. Również wszystkie inne sprawy związane z działalnością i wyglądem serwisu powinny być podporządkowane temu celowi. Ważne jest zrozumienie pomocniczości aspektów estetycznych i technicznych całego procesu publikowania w WWW. Unikniemy dzięki temu popełniania elementarnych błędów i ominiemy wiele pułapek stojących na drodze do stworzenia serwisu WWW. Informatyka, elektronika i telekomunikacja to najbardziej dynamicznie rozwijające się dziedziny techniki. Jeśli chcemy zajmować się tworzeniem poważnych serwisów WWW, to przede wszystkim musimy nie bać się myśleć samodzielnie, mieć szeroko otwarte oczy, elastycznie reagować na zachodzące zmiany i się uczyć, uczyć, uczyć. . .