Misja: integracja - Prima-Dent
Transkrypt
Misja: integracja - Prima-Dent
T P S SYLWETKI STOMATOLOGII Łukasz Sowa Misja: integracja „Byliśmy w podobno jednej z najlepszych klinik w Honolulu na Hawajach. Kierownik przywitał nas w brudnym, poplamionym fartuchu. Ze ścian odpadała fototapeta, a narzędzia znajdowały się w opłakanym stanie” – z dr. Przemysławem Uliaszem, kierownikiem NZOZ PRIMA-DENT w Warszawie oraz wiceprezesem stowarzyszenia Polski Klub Stomatologiczny (PKS) rozmawia Łukasz Sowa. W którym kraju na świecie jest według Pana najlepsza opieka stomatologiczna? Na to pytanie chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Pytam, ponieważ wiem, że jako wiceprezes Polskiego Klubu Stomatologicznego zwiedził Pan już prawie cały świat. Widział Pan, jak pracują koledzy po fachu? Najgorzej jest oczywiście w Afryce. To przecież kontynent, gdzie prawie w ogóle nie istnieje pojęcie własności materialnej. Stomatolodzy nie mają niczego oprócz pojedynczych egzemplarzy starych i wypracowanych narzędzi oraz skromnych zapasów materiałów przestarzałej produkcji. Pracują naprawdę w tragicznych warunkach. Niestety, to chyba nie dziwi nikogo. Takie są smutne realia Afryki. Byłem natomiast bardzo zaskoczony poziomem świadczenia usług stomatologicznych w Kanadzie i w USA. Pozytywnie? Wręcz przeciwnie. Wraz ze stowarzyszeniem PKS odwiedziliśmy jedną z klinik na Hawajach. Była położona w samym sercu stolicy – Honolulu – i miała opinię jednej z najlepszych w mieście. Właściciel, który nas przywitał, miał na sobie brudny, poplamiony fartuch, na podłodze leżała stara, powycierana wykładzina, a ze ścian odpadała fototapeta. Samo przywitanie zapowiadało nieszczęście. W gabinecie od razu rzucił nam się w oczy sprzęt, na którym pracował ów stoma- Spokój mnicha Dr Przemysław Uliasz ukończył Akademię Medyczną w Warszawie na I Wydziale Lekarskim na Oddziale Stomatologii. Pasjonat zawodu, jest wiceprezesem stowarzyszenia Polski Klub Stomatologiczny. Zajmuje go też organizacja i ochrona zdrowia, zarządzanie i marketing oraz promocja zdrowia. Uwielbia podróże. Podczas wizyty w Birmie wdał się w rozmowę z jednym z buddyjskich mnichów. Rozmawiali o wolności. „Mnich sporo wiedział o sytuacji politycznej w Polsce, wiedział, że Wałęsa i Solidarność 14 tolog. Przestarzały, typu Ampco, wyglądał tak, jakby nie był czyszczony i remontowany od momentu zakupu. Obok, na szalce Petriego leżało kilka mocno spracowanych i pokrzywionych narzędzi… Bez porządnego sprzętu ciężko skutecznie leczyć… W rozmowie dało się wyczuć, że jego wiedza jest słaba i dawno nieaktualizowana. O protetyce nie wiedział prawie nic. Wyciski przygotowane do oddania nie spełniały norm powszechnie obowiązujących w europejskich klinikach. Całkiem przypadkiem w gabinecie spotkaliśmy pacjenta, Amerykanina polskiego pochodzenia. Zaoferowałem swoją pomoc. Pozwolono mi na zbadanie rodaka. Ten przyznał się, że do Honolulu przypływa specjalnie z Los Angeles, ponieważ jest tu wyższy poziom świadczonych usług stomatologicznych. Chyba nie muszę opowiadać, co zobaczyłem, kiedy otworzył jamę ustną. Koszmar. Oczywiście jedna czy kilka placówek nie świadczy o poziomie leczenia w całym kraju, ale tych kilka odwiedzonych w USA i w Kanadzie nie wystawiało im najlepszej opinii. Odrębną sprawą jest uposażenie naszych kolegów za oceanem. Oglądaliśmy posiadłość wyżej wymienionego doktora na Hawajach, położoną w luksusowej dzielnicy Kahala, gdzie ceny kształtują się od 15 mln dolarów wzwyż, o czterdziestometrowym dalekomorskim jachcie i o czterech luksusowych samochodach nie wspomnę... walczyli z komunizmem. Ubolewał, iż i u nich w kraju rządzi podobna junta i że najwyższa pora pozbawić ją władzy” – opowiada dr Uliasz. „Kiedy zaproponowałem pokojowe rozwiązanie, stanowczo zaprzeczył i postulował za zbrojnym rozwiązaniem. Moje argumenty w ogóle do niego nie docierały. W pewnym momencie zorientowałem się, że zupełnie zamieniliśmy się rolami. Ja zachowywałem się jak mnich, spokojnie i umiarkowanie, a on jak typowy Europejczyk. «Faktycznie» – przyznał mi rację po chwili zastanowienia.” TPS 10/2007 T P S SYLWETKI STOMATOLOGII Wróćmy na Czarny Ląd. Dwa lata temu stowarzyszenie zdecydowało, że pomoże kolegom stomatologom z Afryki. Dokładnie z Tanzanii i Zanzibaru. Głównie w miejscowościach Arusha u podnóży Kilimandżaro i w Zanzibarze, stolicy wyspy Zanzibar. Pomysł akcji charytatywnej „Dentyści Afryce” narodził się dzięki grupie osób, która organizuje wyjazdy właśnie do Tanzanii oraz kontaktom z Polską Misją Katolicką. Dzięki sponsorom zebraliśmy ponad 150 kg różnego rodzaju materiałów stomatologicznych oraz rozdaliśmy je lekarzom w tanzańskich szpitalach i ośrodkach zdrowia. Proszę wierzyć, że choć każdy z obdarowanych dostał niewielką ilość – prawdopodobnie został bardzo bogatym człowiekiem, „ustawionym” na długie lata. To nie był pierwszy i pewnie nie ostatni taki wyjazd stowarzyszenia PKS? Faktycznie, zwiedziliśmy już z członkami Klubu wiele wspaniałych miejsc: Bali, Birmę, Brazylię, Kubę, Kanadę, Kenię, Martynikę, Meksyk, Tajlandię oraz wiele innych. W październiku planujemy wyprawę do Indii. Być może będzie podobna do tej z Afryki i uda nam się w materialny sposób wspomóc indyjskich kolegów. fot. Archiwum P. Uliasza fot. Ł. Sowa W takim razie chyba skutecznie udaje się stowarzyszeniu spełniać swoją misję – integrację środowiska stomatologicznego? To naprawdę trudne zadanie. Wiele koleżanek i kolegów zamyka się na kontakty ze środowiskiem stomatologów. Nie spotykają się z innymi Z samym wyjazdem wiązały profesjonalistami, ponieważ się podobno ciekawe przywiększość ich dnia upływa gody? na spełnianiu obowiązków Większość wyjazdów stowazawodowych, a później dorzyszenia PKS ma charakter mowych, rodzinnych. Tworzą naukowy, ale przy okazji stazamkniętą bańkę, z której ramy się poznać kraj, który ciężko wyjść. A jestem przekoodwiedzamy. W przypadku nany, że czasem warto spotkać wyjazdu do Tanzanii było posię, porozmawiać, nie tylko dobnie. Problemy rozpoczęły „Sztuką jest kupić cenną rzecz tanio” – przekonuje dr Uliasz o s prawach zawodowych, się już na lotnisku, kiedy okapo prostu miło spędzić czas. zało się, że mamy 100 kg nadbagażu. Nie byliśmy oficjalną Lista członków Polskiego Klubu Stomatologicznego nie „akcją”, więc nie posiadaliśmy żadnych rządowych dokumenjest zamknięta, zapraszamy wszystkich. Czy udaje się skutów, którymi mogliśmy się pochwalić. Dopiero po długich tecznie wypełnić misję integracji? Na szkoleniowe wyjazdy negocjacjach udało nam się wsiąść na pokład samolotu. z Klubem wyjechało już ponad 1000 lekarzy, więc chyba Równie wiele szczęścia mieliśmy już na lotnisku w Tanzaw jakimś stopniu tak. nii. Wszystkie materiały mieliśmy w bagażach podróżnych – nie mieliśmy zgody na ich transport. Zachowaliśmy się Skąd u Pana takie zamiłowanie do aktywnej działalności jak przemytnicy. Celnicy nie przeszukali toreb. Naprawdę społecznej? zwariowany wyjazd. Oprócz zawodowych wizyt w gabiDla mnie obecność w PKS jest pewną formą samorealizacji. netach stomatologicznych zobaczyliśmy wiele pięknych Zawsze lubiłem aktywnie działać – w młodości byłem hari egzotycznych miejsc. cerzem, na studiach starostą roku. Każdy wyjazd to nowe znajomości www.tps.elamed.pl „Misja: integracja” w praktyce 15 T P S SYLWETKI STOMATOLOGII Czy w takim razie mam rozumieć, że do zawodu trafił Pan przez przypadek? Wręcz przeciwnie. Zawsze wiedziałem, że zostanę stomatologiem. Wprawdzie w rodzinie nie było żadnych dentystów, ale za to wielu lekarzy innych specjalności. Dodatkowo mój ojciec jest farmaceutą – był wykładowcą na Akademii Medycznej. Może to on w którymś momencie zaszczepił mi miłość do białego fartucha? Zamiłowanie do organizacji i zarządzania, szczególnie w ochronie zdrowia, pojawiło się trochę później. Jak Pan wspomina lata studenckie? Bardzo miło. Nie był to dla mnie szczególnie trudny okres. Byłem rannym ptaszkiem, więc uczyłem się o poranku, a wieczorami aktywnie korzystałem z uroków życia studenckiego. Z materiałem i egzaminami radziłem sobie całkiem nieźle. Doskonałe warunki na rozpoczęcie praktyki. Tak, tylko, że ja jestem „miejskie zwierzę”. Po roku widok pasących się za oknem krów zaczął mi przeszkadzać, a upojeniem było wdychanie spalin samochodów przejeżdżających od czasu do czasu przez Srebrną Górę. Zatem wróciłem do Warszawy. Rozpocząłem pracę w Zakładzie Opieki Zdrowotnej Śródmieście, później przeniosłem się do przychodni Ministerstwa Handlu Zagranicznego, a swoją przygodę z publicznymi placówkami zakończyłem w Przemysłowym Zakładzie Opieki Zdrowotnej przy ulicy Obozowej. W międzyczasie udało mi się rozpocząć prywatną praktykę, i to właśnie jej chciałem się poświęcić. fot. Archiwum P. Uliasza fot. Ł. Sowa Nie wszystko potoczyło się jednak po Pana myśli… Pierwszy prywatny gabinet otworzyłem w 1986 roku. Firma trafiła na rynek w odpowiednim momencie, zaczęła szybko się rozwijać. Rozpocząłem współpracę z laboPo otrzymaniu dyplomu skończyła się ratorium firmy Voit International, dzięki sielanka studencka? której mogłem zapewnić pacjentom usługi Po ukończeniu Akademii Medycznej rozpoprotetyczne na bardzo wysokim poziomie, cząłem podróż za pracą. Jeździłem pekaesaco wówczas nie było takie powszechne. mi i koleją po całej Polsce w poszukiwaniu wiejskich ośrodków zdrowia, w których Jedno z pierwszych wydań „Pana Tadeusza” zajmuje szcze- Niestety, pięć lat później miałem wypadek gólne miejsce wśród bogatej kolekcji starych książek samochodowy, w wyniku którego złamałem mógłbym rozpocząć pracę. prawą rękę w 15 miejscach. W jednej chwili kontynuowanie zawodu stomatologa okazało się niemożliwe. Lekarze orzekli, Dlaczego wiejskich? że nie mogę wykonywać prac z użyciem narzędzi rotacyjPonieważ tylko takie placówki zapewniały oprócz pracy nych, które wywołują drgania. Szybko musiałem podjąć również mieszkanie. W Warszawie, z której pochodzę, nie decyzję o przyszłości. Zdecydowałem się więc wynająć swoją miałem żadnego zaplecza finansowego, więc zdecydowałem praktykę innym lekarzom, a dzięki temu, że miałem wtedy się właśnie na taki krok. Udało się całkiem szybko. Trafiłem sporo pacjentów, pomysł okazał się trafiony. Firma zaczęła do Srebrnej Góry, niewielkiej, malowniczo położonej miejświetnie prosperować – otwierałem nowe gabinety z coraz scowości w Kotlinie Kłodzkiej. Polecam to miejsce każdemu większą liczbą stanowisk. turyście, jest tam wiele pięknych zabytków klasy światowej, Dziś Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej PRIMAo których wie naprawdę niewielu. W momencie rozpoczęcia -DENT obchodzi 16-lecie istnienia. Wykonujemy 5-6 tys. pracy dostałem upragnione mieszkanie, niedaleko domu zabiegów miesięcznie, zatrudniamy średnio 50-60 lekarzy było jezioro, w którym w wolnym czasie łowiłem ryby, tuż w czterech punktach Warszawy. obok wyciąg narciarski i całkiem dobrze wyposażony klub fitness z basenem. Birma. Spotkanie z buddyjskim mnichem 16 Obrazek z podróży TPS 10/2007 SYLWETKI STOMATOLOGII NZOZ PRIMA-DENT znany jest z organizowania akcji promocji zdrowia „Lekcja stomatologii”. Na czym ona polega? Akcja rozpoczęła się 10 lat temu. Zaprosiliśmy do współpracy przedszkola oraz szkoły, zachęcając dzieci i uczniów do bezpłatnych odwiedzin w naszych placówkach. Na czas wizyty takiej zorganizowanej grupy, którą może być klasa, cały zakład jest do ich dyspozycji. Oprócz nich nie przyjmujemy innych pacjentów. Dzieci przy drzwiach są witane przez personel, a następnie dzielone na mniejsze grupy i przydzielane lekarzom. Następnie w gabinetach prowadzone są rozmaite prezentacje. Dzieciaki dowiadują się, jak wygląda próchnica, uczą się, jak prawidłowo myć zęby, a nawet same bawią się w stomatologa, używając kamer wewnątrzustnych. Lekarze wyjaśniają, jak nazywają się poszczególne narzędzia i do czego służą. Mówią też o higienie żywienia. Oczywiście bezpłatnie stomatolodzy wykonują u każdego z naszych małych gości przegląd i na specjalnej karcie, w jasny sposób, umieszczają informacje dla rodziców o stanie zębów ich pociech. W pewnych okresach dzięki sponsorom mogliśmy wykonywać kontaktową fluoryzację. Dodatkowo szkoła otrzymuje od nas statystyki zdrowia uczniów. W ciągu 10 lat odwiedziło nas już ok. 20 tys. dzieci. Szkoda, że tak mało. Jesteśmy w gabinecie, w którym znajduje się wiele starych książek. Czy to właśnie Pana hobby? Tak, zbieram stare książki i inne przedmioty, ale to stosunkowo młode hobby. W swojej kolekcji mam dużo egzemplarzy ksiąg medycznych w różnych językach. Wiele z nich ma ponad 100-letnią historię, a kilka nawet ponad 300 lat. Która książka jest dla Pana najcenniejsza? Zdecydowanie „Pan Tadeusz” – jedno z pierwszych wydań z ilustracjami autorstwa Michała Elwiro Andriolliego. Nie ma bardzo dużej wartości materialnej, ale darzę je ogromnym sentymentem. Poza zbieraniem książek bardzo lubię łowić ryby oraz jeździć na nartach. Ostatnio zafascynowałem się nurkowaniem i bardzo się cieszę, że udało mi się tym zarazić córkę. To ona jest moim największym hobby. Dziękuję za rozmowę. Szkoda? Tak, ponieważ jesteśmy w stanie przyjąć więcej niż 2 tys. pacjentów rocznie. Niestety, „Lekcji stomatologii” jest coraz mniej. Nie możemy zmobilizować dyrekcji i nauczycieli. Wiele szkół dostało od nas szczoteczki, pasty, płyny do płukania jamy ustnej czy gumy do żucia. Na takie prezenty naprawdę nie jest trudno pozyskać sponsorów, którzy chętnie angażują się w akcje promocji zdrowia. Żadne dziecko nie wychodziło od nas z pustymi rękoma. Dodatkowo, na koniec wizyty, każdy otrzymywał specjalny certyfikat, na podstawie którego mógł założyć sobie w naszym zakładzie, za grosze, biżuterię na zęby. Ten pomysł jest efektem analizy wyników badań, które mówią, że noszenie na zębach widocznych ozdób mobilizuje do lepszej higieny i dbałości o zęby. Naprawdę szkoda, że maleje liczba odwiedzających nas dzieci. Szczególnie tych najmłodszych, ponieważ u nich najłatwiej jest zaszczepić świadomość o konieczności higieny jamy ustnej. Jak będzie wyglądać najbliższa przyszłość PRIMA-DENT-u? Nie zamierzamy otwierać kolejnych placówek, inwestujemy w jakość. Szczególnie w ostatnim czasie rozwinęliśmy zaplecze informatyczne i dokumentację. Już niedługo nasi lekarze będą mogli, za pomocą systemu kamer, bez odchodzenia od swoich stanowisk konsultować przebieg badania czy leczenia z kolegą znajdującym się w innym gabinecie. Mam wspaniały zespół. Większość z nich to „żelazna”, stała grupa zaufanych ludzi, którzy są ze mną od 10 lat. Cały czas się kształcą i chcą się rozwijać. www.tps.elamed.pl 17 T P S