Materiał opracował: hm Kazimierz Stopa Wyd. własne: Komenda
Transkrypt
Materiał opracował: hm Kazimierz Stopa Wyd. własne: Komenda
Materiał opracował: hm Kazimierz Stopa Wyd. własne: Komenda Chorągwi ZHP w Lublinie Nakład: 50 egz. Redakcja: Stanisław Tryczyński hm. Dotychczas wydano: Zeszyt 1 - „Był taki zastęp", sierpień 2001 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 2 - „Wspomnienia o harcerkach z tamtych łat... 1939-1944", sierpień 2003 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 3 - „Wspomnienie O druhnie Danucie Magierskiej w dwudziestą rocznicę śmierci" - marzec 2001 Alicja Moiawiecka hm. Zeszył 4 - „Druhna Danuta Magierska wzór szlachetnego Człowieka...”, kwiecień 2004 -Władysław Froch hm. Zeszył 5 - „Komendantki Lubelskiej Chorągwi Harcerek z okresu okupacji niemieckiej 19391944: hm. Maria Walciszewska, hm. Maria Świtalska", maj 2004 Stanisława Witkowska hm. Zeszył 6 - „Lubelska harcerka w Powstaniu Warszawskim - wspomnienia o dh. phm. Janinie 1 Łotockiej w 60 rocznicę Powstania Warszawskiego”, sierpień 2001 Stanisława Witkowska hm. Zeszył 7 - „Komendantki Lubelskiej Chorągwi Harcerek" cz. II, sierpień 2004 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 8 - „Płk Emil Czapliński Harcerz Rzeczypospolitej, Działacz Harcerski", sierpień 2004 Stanisław Dąbrowski hm. Zeszyt 9 - „Druhna Maryla. Ostatnia komendantka konspiracyjnej Lubelskiej Komendy Chorągwi Harcerek", wrzesień 2004, Stanisława Ziemnicka Zeszyt 10 - „Powojenna służba harcerki (relacja hufcowej)”, październik 2004 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 11 - „Moja droga do harcerstwa", listopad 2004 Cezary Siedlecki hm. Zeszyt 12 - „Druhna Antoszka - Wspomnienie o hm Antoninie Łopatyńskiej", styczeń 2005 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 13 - „Instruktorki Lubelskiej Chorągwi Harcerek w kierownictwie Związku Walki Zbrojnej i Wojskowej Służbie Kobiet AK Okręgu Lubelskiego", luty 2005 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 14 - „Swoje życie oddały Ojczyźnie", luty 2005 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 15 - „W 60-tą rocznice wyzwolenia obozu Ravensbruck", sierpień 2005 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 16 - „Hm Elżbieta Starzycka-Andrzejowska (Naczelniczka Harcerek poza granicami kraju 1950-1957 i 1972-1976)”, sierpień 2005 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 17 - „U progu stulecia", sierpień 2006 Stanisław Dąbrowski hm. Zeszyt 18 - „Hm Anna Krzymowska w harcerskiej służbie Bogu i Polsce", wrzesień 2006 Stanisława Witkowska hm. Zeszyt 19 - „Był taki zastęp..." (część druga), grudzień 2006 Stanisława Witkowska hm. Mikołaj Tałanda „Całym życiem..." Część I Dzieje drużyny harcerskiej w Wojsławicach nierozerwalnie związane są z osobą Mikołaja Tałandy, nauczyciela siedmioklasowej Szkoły Powszechnej w Wojsławicach. Mikołaj Tałanda syn Jana i Katarzyny, urodził się w Szczebrzeszynie dnia 28 listopada 1906 roku. Rodzina Tałandów do roku 1875 była wyznania greckokatolickiego (unickiego). Władze rosyjskie mając na uwadze strategiczny cel, jakim miała być rusyfikacja ludności polskiej wyznania greckokatolickiego, ukazem cara z 1875 roku skasowały Unię na terenie guberni 2 siedleckiej i lubelskiej przekształcając kościoły unickie w cerkwie prawosławne a ludność wyznania unickiego siłą zmuszając do prawosławia i zadeklarowania się, jako Rusini1. Rodzina Tałandów podobnie jak wszystkich Unitów zmuszona była do przejścia na prawosławie. Obok urzędowych zarządzeń i nakazów, zastosowano wobec opornych przymus ekonomiczny. Uchylający się od przejścia na prawosławie byli prześladowani i szykanowani. Wybuch wojny rosyjsko - japońskiej i niepowodzenia militarne Rosji w wojnie z Japończykami na Dalekim Wschodzie, stały się przyczyną wybuchu rewolucji, która w 1905 roku ogarnęła całe imperium carów w tym również Królestwo Polskie, które po klęsce Powstania Styczniowego, utraciło resztki autonomii i włączone zostało, jako prowincja, w skład imperium rosyjskiego pod nazwą Prywislańskij Kraj. Rewolucja, w zachodnich guberniach Rosji a przede wszystkim na terenie Litwy, Białorusi i Królestwa Kongresowego, przerodziła się w masowy protest przeciw wynaradawianiu i prześladowaniom religijnym. W wyniku strajków i manifestacji, antyrządowych, które ogarnęły całą Rosję car został zmuszony do wydania manifestu tolerancyjnego z dnia 17/30 kwietnia 1905 r. znoszącego prześladowania religijne na terenie całej Rosji. Po ogłoszeniu manifestu ludność polska w Królestwie Kongresowym przymuszona do wyznawania prawosławia masowo wracała na łono Kościoła Rzymskokatolickiego. Porzucając wyznanie greckokatolickie, gdyż byli Unici nie ufali carskim zapewnieniom. Woleli zostać wyznawcami Kościoła rzymskokatolickiego by nie stać się w przyszłości powtórnie przedmiotem prześladowań. Jedną z pierwszych rodzin w Szczebrzeszynie, która porzuciła prawosławie była rodzina Tałandów. Dzięki temu mały Mikołaj był już chrzczony w miejscowym kościele parafialnym, rzymskokatolickim. Stało się to w dniu Św. Mikołaja 1906r. Mikołaj wyrastał w szczególnej atmosferze. Głęboka religijność domu rodzinnego, aktywność ojca, jako działacza Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS) i jego zaangażowanie się w jej działalność na rzecz niepodległości Polski, tworzyło szczególną atmosferę rodzinnego domu. Chłopięce lata Mikołaja wypadły w szczególnie niespokojnych czasach. Miał bowiem zaledwie 8 lat, gdy wybuchła I wielka wojna światowa. Wraz z rodziną i mieszkańcami Szczebrzeszyna przeżył dramatyczne chwile w czasie niezwykle krwawej bitwy przygranicznej, stoczonej przez Rosjan z Austriakami. Po zwycięskiej ofensywie Rosjan, gdy front przesunął się w głąb 1 Unia Brzeska. Dobrowolna uchwała wspólnego synodu biskupów kościoła rzymskokatolickiego i biskupów prawosławnych, która zdecydowała o zjednoczeniu obu wyznań i uznaniu przez cerkiew zwierzchności z zachowaniem w cerkwi obrządku wschodniego i liturgii w języku starocerkiewnym. Unia Brzeska zawarta w 1596 roku, dała początek wyznaniu greckokatolickiemu. Wyznanie to stało się powszechnym na ziemiach wschodnich I Rzeczypospolitej, a w szczególności na Białorusi i Ukrainie. Część jednak hierarchów cerkwi prawosławnej jej nie uznało, co z czasem stało się zarzewiem niesnasek i pretekstem dla moskiewskiego prawosławia, które całkowicie podporządkowane carowi (był oficjalnie głową cerkwi prawosławnej w Rosji) realizowało panslawistyczne cele carów. Jednym z elementów rosyjskiego imperializmu, wyrażającego się dążeniem do zjednoczenia wszystkich wyznawców prawosławia, było mieszanie się Rosji w wewnętrzne sprawy Polski, a po rozbiorach narzędziem wykorzystywanym dla rusyfikacji ludności wyznającej wiarę greckokatolicką poprzez zmuszanie jej do przechodzenia na prawosławie. Powtórzeniem tego niedającego się przecenić aktu zjednoczeniowego obu kościołów, były uchwały synodu cerkwi greko-katolickiej odbytego w roku 1720 w Zamościu. Unifikowały one liturgię obu obrządków, tj. grekokatolików i rzymsko katolików, czyniąc praktykowanie obu religii za równe sobie. Zamość i Zamojszczyzna w dziejach i kulturze polskiej. Zamość 1969, s. 94-95. 3 Zaboru Austriackiego, Szczebrzeszyn stał się bezpośrednim zapleczem armii rosyjskiej toczącej ciężkie walki z Austro-Węgrami i Niemcami. Wiosną 1915 roku po przełamaniu frontu rosyjskiego pod Gorlicami w Karpatach armia rosyjska będąca w odwrocie stosuje taktykę spalonej ziemi. Specjalnie do tego wydzielone oddziały – z reguły Kozacy - wypędzają ludność z miejsc zamieszkania i pędzą ją w głąb Rosji. Taktykę tę zastosowano również w odniesieniu do ludności Szczebrzeszyna i okolic. Na szczęście, rodzina Tałandów unika wysiedlenia. Doczekała się wkroczenia wojsk austriackich. Wraz z nimi na terenach wyzwolonym spod panowania rosyjskiego nowe władze na miejsce rosyjskiej administracji - tworzą od nowa struktury samorządowe wszystkich szczebli, tj. sołectwa, gminy i powiaty obsadzając funkcje sołtysów, wójtów i starostów poprzez wyłonionych w wyborach równych, bezpośrednich i demokratycznych przedstawicieli lokalnej społeczności. Powołują jednocześnie w ten sam sposób, ciała kolegialne tychże szczebli administracji terenowej w postaci rad gromadzkich, gminnych i powiatowych. Całością działań przebudowy ustrojowej i administracyjnej kieruje i ich działalność kontroluje austriacki gubernator gen. Karl Kuk mający siedzibę w Lublinie. Wszystko to organizowane jest po to, by na zapleczu wojsk walczących z Rosjanami, zabezpieczyć sprawną administrację cywilną oraz usprawnić zaopatrzenie walczących wojsk i ludności cywilnej państw centralnych, tj. Niemiec i Austro-Węgier. Obok tych wszystkich poczynań władz Austrio węgierskich, jak grzyby po deszczu wyrastają i organizują się rożnego rodzaju instytucje i organizacje społeczno-polityczne, przeszczepiane z urządzeń ustrojowych Galicji na tereny wyzwolone spod panowania rosyjskiego. O wpływy na społeczeństwo polskie na ziemiach wyzwolonych spod zaboru rosyjskiego, walczą: Polska Partia Socjalistyczna (PPS), Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast" (PSL „Piast") i Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie" (PSL - „Wyzwolenie"). Jednocześnie rozszerza się 'i umacnia legenda Legionowa. Przedstawiciele tych wszystkich partii napływających z Galicji w jednym są zgodni, a mianowicie rozbudzić i ożywić świadomość narodową i patriotyczną rodaków spod zaboru rosyjskiego. Przede wszystkim spontanicznie i żywiołowo organizuje się i rozwija szkolnictwo wszystkich szczebli i stopni. Proces ten ułatwia i uwielokrotnia napływającą z Galicji młoda polska kadra pedagogiczna, wykształcona w polskich szkołach zaboru austriackiego w tym przede wszystkim w seminariach nauczycielskich i na uniwersytetach Lwowa i Krakowa. Są to przede wszystkim młode dziewczęta i kobiety, które podejmują trud organizacji szkół elementarnych oraz średnich, w tym również seminariów nauczycielskich celem kształcenia rodzimego narybku, który byłby zdolny kontynuować podjęte dzieło. W dziele tym przoduje Szczebrzeszyn, który obok Zamościa staje się najbardziej liczącą miejscowością, gdzie żywiołowo rozwija się ruch społeczny na rzecz oświaty i nauki. Sprzyja temu fakt, że Komendantem Placu armii austrowęgierskiej w Szczebrzeszynie jest Polak, który sprzyja i wspomaga miejscowe inicjatywy. W takich okolicznościach i w takim klimacie mały Mikołaj rozpoczyna swoją edukację. Zorganizowane w Szczebrzeszynie Seminarium Nauczycielskie oraz działające prężnie przy szkole elementarnej i przy Seminarium Nauczycielskim drużyny harcerskie ostatecznie ukierunkowują jego zainteresowania organizacyjne i pedagogiczne. Były żołnierz legionów, absolwent seminarium nauczycielskiego z Brzozowa w Karpatach st. sierżant inwalida, nauczyciel historii w szkole elementarnej, a następnie w seminarium 4 nauczycielskim, stał się dla Mikołaja nie tylko mentorem, ale wzorem i przykładem harcerza skauta. Mikołaj w gronie rówieśników i starszych druhów przeźywa niezwykłą przygodę. Poznaje w czasie wycieczek i wędrówek pi» okolicy i lasach Ordynacji Zamojskiej, piękno ojczystej ziemi oraz zdobywa i pogłębia wiedzę praktyczna z zakresu „puszczaństwa”, organizacji wycieczek i wywiadów środowiskowych gromadząc wiedzę o dziejach tej ziemi.. Niezapomnianym przeżyciem z jego lat chłopięcych jest uczestniczenie w zajęciach, grach i zabawach gromady Wilczków (tak pierwotnie nazywano organizację najmłodszych, których później zwano Zuchami). Często w swoich gawędach przy ognisku, czy przy kominku w izbie harcerskiej (harcówce), wspominał swoje przeżycia z czasów, gdy w gromadzie rówieśników - wilczków na zakończenie wycieczki nad Szumy Tanwi rozbijają biwak, z którego wieczorem pod przewodnictwem leśniczego wędrują na uroczysko leżące w widłach rzek Tanwi i Jelonki, by tam przy mogile powstańczej z 1863 roku składać przyrzeczenie harcerskie. Opowiadał barwnie i ze znajomością psychiki młodocianych słuchaczy, którym marzyły się harcerskie przygody i sugestywny obraz harcerskiego ślubowania. Był wspaniałym nauczycielem, charyzmatycznym wychowawcą, jednającym dla swoich idei grono nauczycielskie i rodziców. Jego hasło „ucząc bawić, bawić ucząc" realizował w pracy i w nauce. Do Wojsławic przybył z miejscowości Leśniowice, gdzie wraz z żoną pracowali w miejscowej szkole. Zamieszkał z żoną i trojgiem dzieci w byłych zabudowaniach gorzelni majątku Wojsławice adoptowanych na mieszkania dla nauczycieli. Od 1 września l934 roku objął w szkole obowiązki nauczyciela WF i śpiewu, jego żona geografii i języka polskiego. W jesieni tegoż roku reaktywował działalność męskiej drużyny harcerskiej im. T. Kościuszki, która za patrona przyjęła Ignacego Mościckiego, ówczesnego prezydenta Rzeczypospolitej Polski oraz pomógł w odbudowaniu żeńskiej drużyny harcerskiej im. Emilii Plater, której opiekunką była nauczycielka panna Eugenia Cabałówna2. W skład odbudowanej od podstaw drużyny harcerskiej weszło, większość chłopców z klas czwartych, piątych, szóstych i siódmej. Atrakcyjna forma zbiórek i osobisty urok druha Mikołaja spowodował, że chłopcy bardzo chętnie garnęli się w szeregi harcerskie, mimo, że kryteria werbunku były bardzo wysokie. Podstawowym warunkiem przyjęcia do harcerstwa było nienaganne zachowanie i pozytywne wyniki w nauce. Kandydatów do drużyny harcerskiej opiniowali wychowawcy klas, a warunkiem zaliczenia w poczet jej członków była pisemna deklaracja rodziców, stanowiąca w pewnym sensie, zobowiązanie tychże do podjęcia niezbędnych wydatków na koszty umundurowania i ekwipunku. Tak wysokie wymagania stawiane były celowo. Z jednej strony chodziło o rekrutowanie w szeregi drużyny najlepszych chłopców, z drugiej strony o zapewnienie jej podstawowych warunków materialnych, zabezpieczających jednolite umundurowanie jak również prawo do dodatkowego absorbowania harcerzy zajęciami w zastępach i drużynie. 2 Eugenia Cabała, po mężu Kozak - absolwentka Seminarium Nauczycielskiego w Chełmie, była inicjatorem zorganizowania koedukacyjnej drużyny harcerskiej przy Szkole Podstawowej w Wojsławicach. Po wyjściu za mąż i urodzeniu córeczki nie mogła zbyt wiele czasu poświęcać harcerstwu. Po przybyciu do Wojsławic dh. Mikołaja Tałandy, została odciążona od zajmowania się, na co dzień harcerstwem. Podział organizacji na dwie samodzielne drużyny ułatwił prace organizacyjne i stworzył klimat do rywalizacji w działalności obu jednostek. 5 Szczególne znaczenie dla klimatu wychowawczego drużyny, a następnie Gniazda Harcerskiego miał fakt integracyjnej pracy druha Mikołaja i jego młodocianych zastępców. Harcerzem mógł być każdy chłopiec bez względu na pochodzenie społeczne, wyznanie religijne czy deklarowaną narodowość, stąd też specyfika, pracy harcerzy wojsławickich była współpraca i współżycie harcerzy różnych wyznań, w tym przede wszystkim rzymsko katolików i prawosławnych, którzy stanowili 28% stanu osobowego drużyny. Zabezpieczenie się druha Mikołaja pisemnymi zobowiązaniami rodziców było kapitalnym pociągnięciem organizacyjnym, pozwalającym mu zaopatrzyć harcerzy w jednolite mundury, nakrycia głowy, chusty i oznakowania organizacyjne. W tym celu wszedł on w kontakt z miejscowymi warsztatami krawieckimi i czapniczymi, prowadzonymi przez Żydów, które podjęły się uszycia mundurów i rogatywek według dostarczonych wzorów. Sznury, lilijki, pasy i noże tzw. finki sprowadził do sklepiku szkolnego, który zorganizował i podporządkował drużynom harcerskim. Tempo prac organizacyjnych musiało być imponujące, skoro już 3 maja 1935 roku w czasie Święta Narodowego upamiętniającego uchwalenie przez Sejm I Rzeczypospolitej Polski Konstytucji w dniu 3 maja 1791 roku Ustawy Zasadniczej, najnowocześniejszej we współczesnej Europie. W czasie obchodów tego święta drużyna wystąpiła, jako zwarta, jednolicie umundurowana jednostka, biorąc udział w okolicznościowej defiladzie wraz z krakusami i strzelcami pieszymi oraz strażakami, upiększając miejscową manifestację. Dobrze prezentująca się drużyna, maszerująca trójkami szykiem rozstrzelonym - zyskała sympatię mieszkańców i uznanie miejscowych władz. To pierwsze powodzenie uskrzydliło druha Mikołaja Tałandę. Potwierdziło jego przewidywania. Harcerze - uczniowie poszczególnych klas - mimo dodatkowych obowiązków i zajęć szli w czołówce najlepszych uczniów. W klasach o większości harcerskiej poprawiła się frekwencja, wzrosła dyscyplina, zmieniła się na lepsze obyczajowość. Cotygodniowe zbiórki w poszczególnych zastępach i coniedzielne zbiórki drużyny cementowały kolektyw, wzbogacały wiedzę, wprowadzały nowy obyczaj i obrzędowość w życie zastępów i drużyny. Druh Mikołaj Tałanda posiadający stopień Harcerza Rzeczypospolitej dwoił się i troił, by swoją wiedzę harcerską przekazać młodocianej kadrze. Na funkcyjnych w drużynie powoływał najlepszych. Byli to chłopcy jakbyśmy to dziś nazwali przodownicy pracy społecznej i nauki. Chcąc ujednolicić w zastępach formy i metody działania wytypowanym druhom na przyszłych funkcyjnych w drużynie poświęcał szczególną uwagę, organizując dokształcanie z zakresu wiedzy harcerskiej i o harcerstwie. Sprowadził z Komendy Hufca w Chełmie zestaw niezbędnych książek, podręczników i regulaminów oraz oprawne roczniki pism harcerskich zalecając chłopcom ich lekturę. Druhowie wyznaczeni na drużynowego, przybocznych i zastępowych każdego tygodnia odbywali obowiązkowe zbiórki (szkolenia) w ramach tzw. zastępu funkcyjnych, które początkowo prowadził sam druh Mikołaj, a następnie każdy z funkcyjnych. Każda zbiórka zastępu funkcyjnych kończyła się rozkazem wyznaczającym tego, który następnym razem miał pełnić rolę zastępowego i zobowiązany był przygotować tematykę (konspekt) i plan zbiórki. Inwencji i pomysłowości poszczególnych druhów, dh. Tałanda nigdy nie krepował. Pozwalał na dowolny wybór tematu i miejsce zbiórki. Za to po jej zakończeniu wnikliwie omawiano jej przebieg z drobiazgową rzetelnością analizując jej plan, wykonanie i uzyskane efekty. 6 Podziwu godny był zapał i poświecenie tego człowieka. Mimo rozlicznych obowiązków męża, ojca i nauczyciela znajdował czas i czynił wszystko, by sprostać społecznie podjętym obowiązkom. Na rezultaty nie musiał długo czekać. Pięć dziewięcioosobowych zastępów, składających się na 45 osobową drużynę, kierowaną przez jej Radę w składzie: drużynowy, przyboczny i pięciu zastępowych pod dyskretną opieką dh. Mikołaja, rozpoczęło start o prymat w szkole rywalizując na tym polu z Żeńską Drużyną Harcerską. Zawołanie „Czuwaj!” oraz dekalog harcerski, tworzyło widoczny i wyczuwalny klimat, wyróżniający gromadę harcerską od pozostałej młodzieży szkolnej. Pierwszym drużynowym reaktywowanej drużyny harcerskiej w Wojsławicach mianowany został Antoni Wesołowski s. Franciszka3 ze wsi Stary Majdan Był on jednocześnie prymusem szkoły wojsławickiej. Funkcję przybocznego drużyny pełnił Michał Tokarz z Kolonii Wojsławice a funkcje zastępowych pełnili: Jan Kozłowski, Jan Kwiatkowski, Czesław Typczyński, Antoni Sitarz i Jan Sitarz. Zimę roku szkolnego 1935/36 drużyna harcerska pod dyskretną opieką dh. Mikołaja wykorzystała dla pogłębienia wiedzy z zakresu samarytanki, terenoznawstwa, pionierki (węzły, budowa karmników i budek lęgowych dla ptaków) musztry i nauki harcerskich piosenek. Z wdzięczności dla leśniczego za udostępnienie na biwak leśny pięknej polany w lesie za Wojsławicami, drużyna harcerska zgłosiła chęć „przeczesania” lasów leżących wzdłuż drogi z Wojsławic do Koloni Sarniak celem wyszukania i zlikwidowania wnyków raz sideł rozstawionych w lasach przez kłusowników. Przy okazji dh Mikołaj wprowadził elementy gry terenowej uczącej rozpoznawania tropów ptasich i zwierzęcych na śniegu. Drużyna przez to realizowała praktycznie jedno z przekazań harcerskiego dekalogu: „Harcerz kocha przyrodę i stara sieją poznać”. Dało to również drużynie wymierne korzyści finansowe, gdyż leśniczy za każde wnyki, zapaść czy sidła płacił złotówkę, szkole zaś sprezentował okazały świerk na świąteczną choinkę. Trwała też nadal twarda walka o wyniki w nauce. Hasło zawieszone w izbie harcerskiej, zwanej potocznie harcówką, którą drużyna otrzymała na gwiazdkę od kierownika szkoły brzmiało: „Harcerz przoduje w nauce”. To zobowiązywało. Rozwinęła się akcja pomocy w nauce dla tych wszystkich, którzy nie nadążali. Grafik współzawodnictwa pomiędzy zastępami na pierwszym miejscu stawiał wyniki w nauce. Drugim, publicznym udanym występem harcerzy w Wojsławicach było zorganizowanie w czasie Wielkiego Tygodnia w 1936 r. wart i adoracji grobu Chrystusa. Po raz pierwszy obok strażaków, strzelców i krakusów warty zaciągnęli harcerze. Fakt ten spopularyzował harcerstwo na terenie parafii przygotowując grunt i klimat dla dalszego działania i rozwoju harcerstwa. Opiekun drużyny druh Mikołaj Tałanda zachęcony wynikami pracy postanowił pokazać się ze swoją drużyna na zewnątrz. Okazją do tego stało się święto 3-go Maja, które jak zwykle uroczyście było obchodzone we wszystkich większych ośrodkach wiejskich i w miastach. Na uroczystości trzeciomajowe męska drużyna harcerska z Wojsławic zaproszona została przez Komendę Hufca Męskiego ZHP w Chełmie z propozycją by wspólnie z chełmskimi drużynami harcerskimi wzięła udział w tradycyjnej defiladzie. Uroczystości chełmskie rozpo3 Antoni Wesołowski, rocznik 1922. Od 01.09.1936 r. uczeń Gimnazjum i Liceum im. Stefana Czarneckiego w Chełmie. Stypendysta Gminy. Od października 1939 roku członek Szarych Szeregów „Rój” Chełm. Więzień więzienia chełmskiego oraz Zamku Lubelskiego (09. 01.1940 - 30. 06. 1940.) Zbiegł z transportu kolejowego idącego do Sachsenhausen. Żołnierz BCh-AK. Obwód Chełmski - „Cezary”, Pluton Witoldów - placówka Wojsławice. 7 częły się od wysłuchania Mszy Świętej w Katedrze p.w. NMP na Górce, a następnie w centralnym miejscu miasta przed pomnikiem Legionistów władze miasta i powiatu odebrały tradycyjną defiladę. Wzięły w niej udział miejscowe jednostki chełmskiego garnizonu Wojska Polskiego oraz związki strzeleckie, drużyny harcerskie, organizacje sportowe i młodzież szkolna. Jednolite umundurowanie wojsławickich harcerzy, nienaganna postawa i wspaniałe zaprezentowanie się w czasie defilady wywołało aplauz publiczności i zwróciło uwagę władz powiatowych. Po defiladzie przeglądu drużyny dokonał Komendant Hufca Aleksander Zimmer w towarzystwie Inspektora Oświaty. Wówczas to zaproponowano opiekunowi drużyny trzy miejsca na chorągwianym obozie szkoleniowym dla drużynowych i zastępowych, jaki został zaplanowany na miesiąc lipiec. Oferta była na czasie. Rozwijająca się działalność drużyny i powstałej drużyny żeńskiej tak dalece absorbowało ich opiekuna, iż to zaczynało dlań być zbyt uciążliwe. Stąd też przeszkolenie wytypowanych funkcyjnych drużyny na obozie szkoleniowym, gwarantowało jej samodzielną egzystencję i odciążenie dh. Mikołaja. Na planowany obóz wytypowani zostali: p.o. drużynowy dh Antoni Wesołowski oraz zastępowi Antoni Sitarz4 ze wsi Huta i Jan Sitarz5 z Wojsławic. Zanim jednak przyszły wakacje, dh Mikołaj zakrzątnął się wokół przygotowań do wycieczki, jaką zaplanowała drużyna na zakończenie roku szkolnego. Opłacił się trud całego zespołu związany ze zbieraniem i suszeniem leczniczych ziół i kwiatów. Odpowiednia centrala Spółdzielni Społem zajmująca się skupem ziół leczniczych zapłaciła za nie 120 złotych. Za znalezione w lasach wnyki i sidła zarobili łącznie 40 złotych. Wszystkie te pieniądze zainwestowane zostały w sklepik szkolny, który z tego tytułu miał później dotować przedsięwzięcia drużyny. Dzięki temu drużyna mogła liczyć na pomoc finansową. Wycieczka została zaplanowana do Warszawy. Drużyna harcerska z Wojsławic im. Ignacego Mościckiego została zaproszona na zlot Mazowieckiej Męskiej Chorągwi Harcerskiej. Wzięło w niej udział 30 harcerzy. Wysokie koszty wycieczki i niezbędnego ekwipunku ograniczały jej czas i liczbę uczestników. Pieniądze za zioła i zebrane w lasach kłusownicze sidła oraz pomoc Komitetu rodzicielskiego jak również dotacja dobrze prosperującej Spółdzielni Uczniowskiej prowadzonej przez harcerzy wsparła tylko najbiedniejszych. Harcerze zwiedzili wówczas Zamek Królewski. Stare Miasto, Łazienki i Belweder. Sama podróż pociągiem, oraz rozjazdy tramwajami po Warszawie były nie lada atrakcją i na długo były one przedmiotem wspomnień i opowiadań. 4 Antoni Sitarz s. Michała i Tekli z d. Turek, rocznik 1924. W latach wojny i okupacji żołnierz Szarych Szeregów, Gniazdo Wojsławickie ps. „Jurand", a następnie po rozwiązaniu Gniazda BS - Sz. Sz. Żołnierz BCh - AK ps. „Skała". Uczestnik zwycięskiej bitwy o Wojsławice stoczonej przez partyzantów z pacyfikacyjnymi oddziałami niemiecko-ukraińskimi w dniu 17 kwietnia 1944 r. 5 Jan Sitarz s. Michała i Marianny z d. Moskwa, ps. „Taran”, „Zemsta”. Rocznik 1925. W latach wojny i okupacji, członek Gniazda Sz. Sz. w Wojsławicach. Aresztowany dnia 9 stycznia 1940 r. Więziony w Chełmie, a następnie na Zamku w Lublinie. Uciekł dnia 1 lipca 1940 r. wraz z trzema kolegami z więziennego transportu kolejowego idącego do Sachsenhausen. Po powrocie w rodzinne strony wznowili oni działalność konspiracyjną. Ukrywając się na terenie sąsiednich gmin tj. Skierbieszowa i Grabowca zwerbowali w szeregi konspiracji harcerzy z tych terenów. Po tragicznych w skutkach aresztowaniach Komendy „Roju" w Chełmie i utracie kontaktów konspiracyjnych, rozwiązano „Gniazdo". Po rozwiązaniu Gniazda Sz, Sz. w Wojsławicach Jan Sitarz pod ps. „Zemsta" zaprzysiężony został w szeregi AK. Był członkiem oddziału leśnego AK por. Józefa Śmiecha ps. „Ciąg". Poległ w Bitwie pod Lasowcami w lutym 1943 r. 8 Przyjemnym epizodem owej wiosny w życiu drużyny było jej wizytowanie przez Komendanta Męskiego Hufca Harcerskiego w Chełmie dh. hm. Aleksandra Zimmera, który przybył do Wojsławic w towarzystwie drużynowego III Męskiej Drużyny Harcerskiej z Chełma dh. Mariana Pilarskiego HR6. W dniu tym, na ręce dh. Aleksandra Zimmera 35 harcerzy wojsławickich złożyło przyrzeczenie harcerskie i otrzymało krzyże. Na zaplanowany obóz w lipcu wyjechało zgodnie z planem trzech druhów. Obóz zlokalizowany został nad rzeką Ikwą koło wsi Podleśce, cztery kilometry od Krzemieńca. Komendantem obozu chorągwianego był dh Bolesław Zimmer hm. W skład obozu wchodziły trzy podobozy, z których jeden był rekrutowany z harcerzy Hufca chełmskiego. Obóz trwał od 5 do 30 lipca 1936 r. Trzej jego uczestnicy z Wojsławic zdobyli na obozie stopień Wywiadowcy oraz wiele praktycznych wiadomości z dziedziny pracy w zastępach i drużynie. Z wyjazdem na obóz szkoleniowy trzech funkcyjnych drużyny dh Mikołaj wiązał nadzieję, że będzie miał wyrękę w pracach organizacyjnych. Niestety, ustalenia z maja pod koniec roku szkolnego 1935/35 okazały się nieaktualne. Nadzieje dh. Mikołaja, że uzyska w nich wyrękę w pracy nie spełniły się. Druh Antoni Wesołowski dzięki bardzo dobrym wynikom w nauce został stypendystą gminy i zdał egzaminy wstępne do I klasy gimnazjum im St. Czarnieckiego w Chełmie. Antoni Sitarz zdał egzamin i został przyjęty do gimnazjum w Radecznicy, a w drużynie i to ledwie na rok miał pozostać najmłodszy z uczestników obozu szkoleniowego dh Jan Sitarz. On też po powrocie z obozu odjął funkcję przybocznego drużyny i to tylko na rok szkolny 1936/37. Ponadto, z drużyny do szkół średnich odeszli zastępowi: Jan Kozłowski, Jan Kwiatkowski, Czesław Typczyński, Zygmunt Rogowski oraz inni, którzy po ukończeniu klasy szóstej jak np. dh Roman Łoś podjęli naukę w szkołach ponadpodstawowych. Przewidując taki stan rzeczy dh Mikołaj rozpoczął rozglądać się za kandydatem, który mógłby wypełnić przewidywaną lukę kadrową. Wybór jego padał na znanego mu z widzenia chłopca, który systemem zaocznym przy pomocy indywidualnego nauczania rozpoczął kontynuowanie nauki w klasie V oraz przy pomocy miejscowej nauczycielki planował ukończenie VI i VII. Sfinalizowanie tego zamiaru nastąpiło w czasie przewidywanego kryzysu kadrowego w szeregach drużyny. Upatrzony przez dh. Mikołaja kandydat mieszkał w sąsiedniej wiosce. Na skutek szczególnie trudnych warunków materialnych i rodzinnych nie mógł on uczęszczać w trybie normalnym do szkoły siedmioklasowej w Wojsławicach. Ponad 3 km odległość od szkoły oraz braki materialne stanowiły przeszkodę nie do pokonania. Nauczycielka miejscowej dwuklasówki pani Helena Zając 6 Marian Pilarski phm, ps. „Maryśka" vel „Marika" s. Stefana i Wandy ur. 07.10.1914 r. w Kazaniu (Rosja). Komendant Męskiego Hufca ZHP w Chełmie w latach 1937-1939. Twórca i organizator Tajnej Organizacji Harcerskiej (TOH) w Chełmie i powiecie w październiku 1939r. Następnie Komendant „Roju" (kryptonim hufca) Szarych Szeregów w Chełmie i powiecie w latach 193 9-1941. Organizator sieci wywiadowczej Sz. Sz. na rzecz SZP - ZWZ - AK. Właściciel kawiarenki „Szarotka" mieszczącej się przy ul. Lubelskiej w Chełmie pod Nr 47. W dniu 15 maja 1941 roku, w lokalu tej kawiarenki został aresztowany. Więziony początkowo w Chemie, a następnie wywieziony do Oświęcimia, gdzie w październiku 1942 r. został zamordowany. 9 znając warunki chłopca oraz doceniając jego chęć kształcenia się wyjednała dla niego zezwolenie na kontynuowanie, nauki indywidualnej w systemie zaocznym, jako ekstern. Chłopiec był również znany dh. Mikołajowi Tałandzie, który zaobserwował u niego zainteresowanie harcerstwem. Bywał on często obserwatorem i gościem na harcerskich biwakach i zajęciach organizowanych w lasach otaczających wieś Rozięcin. Spotykał go również w bibliotece szkolnej, z której wypożyczał książki. Były one czytane przez tego chłopca na tzw. wieczorkach, jakie odbywały się w jego rodzinnym domu. Tym nie typowym zjawiskiem zainteresowała się nauczycielka miejscowej szkoły i zarejestrowała je, jako Wiejskie Koło Przyjaciół Książki. Siedzibę koła zlokalizowano w rodzinnej chacie lektora oraz zgłoszono do konkursu na najlepsze Kolo Przyjaciół Książki. Konkurs ogłoszony został przez Powiatową Biblioteką Objazdową oraz Inspektorat Oświaty w Chełmie Opiekę nad kołem przyjęła i zgłosiła jego prace do konkursu nauczycielka miejscowej szkoły pani Zającowa. Jako nauczycielka była ona zobowiązana do prowadzenia w wiosce dodatkowej działalności kulturalno - oświatowej takiej jak np. kółko teatralne, ewentualnie chór, czy kursy z zakresu gospodarstwa domowego względnie kroju i szycia. Mikołaj Tałanda będąc przypadkowo w Chełmie spotkał tam panią Helenę Kozak, która pilotowała chłopca przy pierwszym egzaminie składanym z materiału klasy V przed Komisją powołaną przez Inspektorat Oświaty. Spotkanie to stało się przełomowym wydarzeniem w życiu chłopca jak też w pracy harcerskiej dh. Tałandy. Poznany wcześniej przez dh. Mikołaja chłopiec Kazimierz Stopa7 związał się z harcerstwem na stałe. Mając własne rozeznanie sytuacji rodzinno-materialnej chłopca oraz bardzo pozytywną opinię pani Zajacowej zaproponował chłopcu wspólny powrót swoim motocyklem do Wojsławic. W czasie drogi i później już na miejscu w szkole, dokąd wstąpili, zawarli „układ", który związał K. Stopę z drużyną harcerską. Mikołaj Tałanda plany swoje budował na przewidywaniu, że ten chłopiec nie porzuci tak szybko drużyny, gdyż nie było w jego zamiarze podjęcie nauki w trybie normalnym. W taki oto przypadkowy sposób, od 15 czerwca 1936 roku zapoczątkował swoją działalność harcerską późniejszy drużynowy, a następnie p.o. Komendant Wiejskiego Gniazda Harcerskiego w Wojsławicach dh Kazimierz Stopa. 7 Kazimierz Stopa s. Franciszka i Józefy z d. Sitarz ur. 21.03.1923 r. w Rozięcinie. Osierocony przez ojca w wieku 8 lat z matką i malutką siostrzyczką pracował na roli. Systemem zaocznym kontynuując naukę w klasach V,VI i VII. Składał egzaminy przed Komisją powołaną przez Inspektorat Powiatowy Oświaty w Chełmie. Zwerbowany w szeregi harcerskie szybko awansował. Kształcony na koszt Hufca i drużyny odbył szereg kursów i szkoleń. Wybuch II wielkiej wojny światowej zastał go na stanowisku p.o. Komendanta Wiejskiego Gniazda Harcerskiego w stopniu Ćwika. Od 15.08. do 15.09.1939 r., pełnił obowiązki Komendanta Wojennego Pogotowia Harcerskiego w gminie Wojsławice. Od 15 września 1939 roku, żołnierz ochotnik 43 pp. plutonu zwiadu konnego. Aresztowany przez Niemców więziony był w Chełmie, a następnie na Zamku w Lublinie. Dnia 01.07.1940 r. ucieka z transportu więziennego idącego do Sachsenhauzsen. Współorganizator i Komendant Gniazda Sz. Sz. w Wojsławicach „Rój" Chełm. Żołnierz BCh - AK. Więzień Obozu Pracy w Niemczech w latach 1944-1945. Organizator i Komendant Hufców Harcerskich w Obozach DPC w Bassum i Diepholz oraz zastępca do spraw szkoleniowych komendanta Centralnego Ośrodka Szkoleniowego Kadr Harcerskich w Wolfshagen w Niemczech. Powrócił do kraju we wrześniu 1947 r. Świadectwo maturalne uzyskał w 1950 r. Tytuł mgr historii obronił na UMCS w 1950 r. Aktualnie członek lubelskiego środowiska Sz. Sz. Harcmistrz. 10 Nowo zwerbowany druh zaopatrzony przez dh. Mikołaja w odpowiednią lekturę fachową, jak podręczniki instruktorskie i czasopisma harcerskie, szybko wszedł w rytm pracy drużyny obejmując już we wrześniu 1936 roku funkcję zastępowego najmłodszego zastępu Bobrów. Drużyna harcerska sezon zimowy tradycyjnie już poświeciła dalszemu pogłębianiu teoretycznej wiedzy harcerskiej z zakresu „puszczalstwa”, pionierki, terenoznawstwa, sygnalizacji, śpiewu i musztry. Rozwinięto i pogłębiono prace nad samokształceniem i pomocą w nauce słabszym. Wszystkim tym poczynaniom patronował i dyskretnie je inspirował dh Mikołaj. Kontynuowano pracę w zastępach i szkolenie tzw. zastępu funkcyjnych. We współzawodnictwie coraz bardziej wybijał się najmłodszy zastęp Bobrów rekrutujący się z chłopców zamieszkałych w Wojsławicach przy ulicy Uchańskiej. Rozwijająca się dynamicznie praca drużyny harcerskiej w Wojsławicach zbiegła się z nowatorskimi koncepcjami Kwatery Głównej ZHP zmierzającymi do poszerzenia i pogłębienia działalności harcerskiej w środowiskach typowo wiejskich. W tym celu Kwatera Główna ZHP na bazie Centralnego Ośrodka Szkoleniowego Kadr Harcerskich w Łętawie Harcerskiej koło Nowego Kamińska nad rzeką Widawką zorganizowała zimowe kursy dla funkcyjnych drużyn wiejskich ZHP. Ośrodek ten podjął szkolenie młodocianych instruktorów w trzech grupach tematycznych: dla zastępowych, drużynowych i komendantów Wiejskich Gniazd ZHP. Na pierwszym turnusie szkoleniowym funkcyjnych drużyn i zastępów wiejskich znalazł się zastępowy zastępu Bobrów Kazimierz Stopa. Stało się to możliwe dzięki temu, że druh ten nie musiał przerywać nauki szkolnej. Zdecydował się, bowiem przy pomocy nauczycielki p. Zając i państwa Tałandów kontynuować naukę i składać egzaminy z poszczególnych klas, jako ekstern. Na szkolenie sześciotygodniowe do Łętawy Harcerskiej skierowany został na koszt Hufca. Mając już na swoim koncie nabyte w ciągu działania doświadczenie z pracą, jako zastępowy oraz miesięczny obóz szkoleniowy dla zastępowych, okazał się być najlepszym kandydatem dla realizowanych przez druhów M. Tałandę i Mariana Pilarskiego, Komendanta Męskiego Hufca ZHP w Chełmie idei Wiejskich Gniazd Harcerskich. Nowy komendant męskiego Hufca Chełmskiego dh Marian Pilarski phm, do niedawna drużynowy III Męskiej Drużyny Harcerskiej w Chełmie działającej przy Gimnazjum Mechanicznym w Chełmie, stał się prekursorem tej innowacji w Chorągwi Lubelskiej. Ośrodek, który miał zajmować się szkoleniem kadr dla WGH zlokalizowany został na bazie pięknego pałacu otoczonego starym rozległym parkiem z dużym ogrodem. Pozwalał on na zakwaterowanie 50 słuchaczy i czteroosobowej kadry, w skład której wchodzili: Komendant Ośrodka - harcmistrz i jego żona również harcerka oraz dwu instruktorów harcerzy delegowanych z Kwatery Głównej. Na program kursu składały się następujące przedmioty: - metodyka pracy z zastępem i drużyną młodzieżową, - metodyka pracy z gromadą zuchową, - elementy pedagogiki ogólnej, - organizacja i praktyczne przeprowadzenie próby na I i II stopień młodzieżowy tj. młodzika i wywiadowcy, - elementy historii ze szczególnym uwzględnieniem dziejów skautingu i harcerstwa, - organizacja zabaw i gier terenowych, - terenoznawstwo, - nauka śpiewu, 11 - nauka tańców ludowych, - praktyczne zajęcia w cieplarni i szklarni, - praktyczne zajęcia w sadzie, - organizacja zaopatrzenia i przyrządzanie posiłków. Dzień rozpoczynał się pobudką o godzinie szóstej rano. Zajęcia teoretyczne trwały do godz.1400. Zajęcia praktyczne i świetlicowe organizowane były w godzinach 1600 - 1800 i od godz. 1830 do 2100 Ośrodek dysponował koniem i wozem. Prowadził również niewielką hodowlę świń oraz posiadał cztery krowy i kilkadziesiąt sztuk drobiu. To niewielkie gospodarstwo prowadzone było przez małżeństwo mieszkające w oficynie pałacyku. Uczestnicy kursu obowiązani byli uczestniczyć we wszystkich pracach. Spełniał to na zmianę zastęp służbowy, który jednocześnie pomagał w kuchni,, chlewni, stajni, oborze oraz palił w piecach, sprzątał, dostarczał zaopatrzenie itp. Wszystkie te prace stanowiły element szkolenia praktycznego i pogłębienie praktycznej wiedzy z zakresu ogrodnictwa, sadownictwa i hodowli. Praktyczne prace w kuchni, ogrodzie, sadzie, szklarni i oborze były jednocześnie zaliczone, jako próby sprawnościowe. Zajęcia teoretyczne z zakresu agrotechniki prowadził Instruktor oświaty rolniczej z Włoszczowej - harcerz w stopniu Harcerza Orlego. Piękna, sklepiona sala z kominkiem na parterze, spełniła zamiennie rolę sali wkładowej względnie świetlicy, która stawała się poligonem, na którym doskonalono umiejętności organizowania kominków harcerskich, zabaw towarzyskich, tańców ludowych i śpiewu. Żona komendanta dh. Zosia była głównym instruktorem tych zajęć. Ukończenie 6-tygodniowego kursu z wynikiem pozytywnym oraz zdobycie II stopnia organizacyjnego wraz z zaliczeniem szeregu sprawności dało dh. Stopie niezbędną wiedzę i umiejętności ułatwiające samodzielne sprawowanie funkcji zastępowego, a wkrótce przybocznego drużyny. Wiedza z zakresu organizacji pracy zastępu i drużyny oraz praktyczne umiejętności organizowania zajęć świetlicowych oraz ognisk i kominków tematycznych, z zastosowaniem harcerskiego ceremoniału i obrzędowości, jak również praktyczna znajomość wielu piosenek harcerskich dawało dh. Stopie absolutną przewagę nad pozostałymi członkami drużyny. Druh Mikołaj Tałanda zadbał o to, by umocnić autorytet swojego młodocianego zastępcy awansując go na stanowisko przybocznego drużyny, a jako uzasadnienie dla swoich decyzji zaprezentował na zbiórce drużyny pozytywną treść zaświadczenia i opinię wydaną przez Komendanta Ośrodka oraz śpiewnik stanowiący nagrodę za szczególną aktywność słuchacza kursu. Wszystko to podyktowane zostało tym, że dh Jan Sitarz pełniący funkcję przybocznego drużyny przygotowywał się do egzaminów wstępnych celem kontynuowania nauki w szkole średniej. Służąc radą i dyskretna pomocą, dh Mikołaj wdrażał stopniowo świeżo mianowanego przybocznego w obowiązki pomagając mu w przekazywaniu praktycznej wiedzy nabytej na kursie. Do obowiązków przybocznego należało również sporządzenie wraz z członkami zastępu funkcyjnych sprawozdania sumującego dorobek drużyny w roku szkolnym 1936/37 oraz zaplanowania działalności na okres wakacyjny. Pracy było wiele. Podobnie jak w latach poprzednich w okresie minionej zimy obie drużyny: męska i żeńska nie zasypiały gruszek w popiele, lecz pod czujnym okiem dh. Mikołaja i zielarza specjalisty delegowanego ze Spółdzielni Społem w Chełmie na strychu pałacu - szkoły i pustych na przednówku stodołach organizowali suszenie a następnie segregowanie i 12 paczkowanie wiosną i latem zebranych ziół. Przygotowywano również suszarnie na nowe zbiory. Tak jak w latach minionych odpowiednio przygotowane i posegregowane zioła dostarczono do punktu skupu Spółdzielni Społem w Chełmie. Zgromadzone z tego tytułu środki pieniężne, zamierzano wykorzystać na zakup sprzętu biwakowego i na ewentualne wydatki związane ze szkoleniem na kursach i obozach letnich, funkcyjnych obu drużyn. Istotną zachętą dla tych poczynań była udana wycieczka do Warszawy i udział trzech druhów w obozie szkoleniowym w Podłeścach nad Ikwą. Do prac tych zachęcał nie tylko dh Mikołaj, ale też kierownik szkoły pan Józef Kusz oraz wychowawcy poszczególnych klas. Pracując nad zabezpieczeniem materialnego bytu drużyny nie tracono z pola widzenia wszystkich innych prac organizacyjnych, szkoleniowych i samokształceniowych. Dyskretna opieka i pomocna rada dh. Mikołaja wyzwalała u przybocznego i członków rady drużyny szczególną inwencję i pomysłowość. Druh K. Stopa dysponując bogatymi notatkami z kursu, przekazywał nabytą wiedzę zastępowym. Odbywało się to na zbiórkach zastępu funkcyjnych, w których z reguły uczestniczył dh Mikołaj dyskretnie korygując wnoszone innowacje do zajęć w zastępach oraz drużynie. Twarde rygory odbytego kursu oraz do perfekcji opanowany regulamin służby wewnętrznej i musztry, pozwolił mu na stworzenie z drużyny zespołu, który mógł wyszkoleniem i opanowaniem musztry indywidualnej i zespołowej zaimponować nawet organizacjom strzeleckim ćwiczącym musztrę na zapleczu pałacu szkoły. Szczególną wizytówką wojsławickiej MDH było jej rozśpiewanie. Przyczynił się do tego śpiewnik, jaki w nagrodę za aktywny udział otrzymał dh Stopa. Opiekun drużyny dh Mikołaj, będący nauczycielem śpiewu, ćwiczył te umiejętności również na lekcjach. Każda niedziela była okazją do zaprezentowania się drużyn harcerskich i jednania dla tej organizacji sympatii mieszkańców parafii i rodziców. Każdej niedzieli rano o godzinie 800 na placu poza pałacem szkołą zbierały się obie drużyny, których przeglądu przed wyruszeniem do kościoła dokonywał opiekun drużyny w towarzystwie kierownika szkoły względnie przewodniczącego Koła Przyjaciół Harcerzy pana Bronisława Podkowy, sekretarza Urzędu Gminy Wojsławice. Odbywało się to bardzo uroczyście. Obie drużyny żeńska i męska oraz gromady zuchowe stawały uszykowane do przeglądu, który zazwyczaj poprzedzał raport składany dh. Mikołajowi przez drużynowych. Odbierający raport (meldunek) stawał następnie przed zebranymi, pozdrawiając ich okrzykiem Czuwaj! W odpowiedzi, całość wnosiła trzykrotny okrzyk: Czuwaj! Czuwaj! Czuwaj! Po powitaniu przyboczny drużyny odczytywał rozkaz organizacyjny na przyszły tydzień podając czas, miejsce i organizatora przyszłej zbiórki zastępu funkcyjnych oraz podawał do wiadomości plan zajęć na aktualną niedzielę. Następnie, rozformowywano drużyny dzieląc je na grupy wyznaniowe. Rzymsko katolików i prawosławnych, których prowadzili na nabożeństwa wyznaczeni druhowie. Coniedzielny przemarsz drużyn harcerskich przez miasteczko jednał sympatię okolicznych mieszkańców śpiewanymi w marszu piosenkami legionowymi, żołnierskimi i harcerskimi. W 13 kościele zaś pieśniami Maryjnymi. Z reguły do Mszy Świętej w niedzielę o godz. 900 służyli harcerze najczęściej Jan Śliwiński8 i Kazimierz Jonak99. Udana manifestacja majowa w 1937 roku oraz ognisko harcerskie w parku przypałacowym dla rodziców i mieszkańców osady stały się punktem wyjścia dla wszczęcia rozmów na temat powołania Koła Przyjaciół Harcerstwa. Inicjatywa powołania takiego koła pojawiła się jeszcze w maju 1936 r. Na biwaku, jaki został zorganizowany w dniu Zielonych Świąt przez męską drużynę harcerską w Lasach Wojsławickich niedaleko wsi Sarniak. W biwaku uczestniczyło trzech ojców. Panowie ci: Bronisław Podkowa, Kazimierz Kozak i Ryszard Radek obserwując organizację biwaku i uczestnicząc w organizowanych grach i zabawach, jako obserwatorzy, przy ognisku kończącym biwakowanie, zostali zapytani przez dh. Mikołaja Tałandę, czy nie zechcieliby być Trójką Inicjatywną na rzecz powołania do życia KPH. Propozycja została przyjęta. Panowie ci w porozumieniu z kierownictwem szkoły na jej terenie zorganizowali zebranie rodziców i znaczących obywateli osady proponując powołanie takiego koła. Sprawę omówił i zadania KPH sprecyzował dh Mikołaj. Zebraniu przewodniczył sekretarz urzędu, gminnego p. B. Podkowa, ojciec dwojga zuchów. Jeszcze na sali akces swój do KPH zgłosiło 25 osób w tym aptekarz pan Kukliński, organista p. Władysław Zając oraz emerytowany policjant p. Adam Adelman oraz kilkanaścioro rodziców i trójka nauczycieli. Przewodniczącym KPH został wybrany sekretarz urzędu gminnego p. Bronisław Podkowa, sekretarzem p. Adelman, skarbnikiem, p. Radek ojciec dwu harcerzy i zucha. Uczestnicy zebrania organizacyjnego zadeklarowali składkę; roczną w wysokości sześciu złotych od osoby oraz pomoc w pracach merytorycznych drużyny. Część II. Zeszyt nr 21. Jest rok 1937. Dotychczasowe powodzenia stały się bodźcem do dalszych inicjatyw i pomysłów. Jednym z nich było zorganizowanie loterii fantowej, z przeznaczeniem zysków na sprzęt i wyposażenie drużyny oraz na planowane szkolenie kadry. Dzięki życzliwości władz zezwolenie na zorganizowanie loterii uzyskano bez trudu. W związku z tym organizację loterii połączono z festynem szkolnym przygotowywanym na zakończenie roku szkolnego. Inicjatywę obu drużyn harcerskich poparło grono pedagogiczne szkoły, Komitet Rodzicielski i Koło Przyjaciół Harcerzy. Na połączonej zbiórce obu drużyn żeńskiej i męskiej zaplanowano i rozpracowano w detalach sprawę kwesty tj. zebrania darów, które miały stanowić zabezpieczenie materialne loterii, jako jej fanty. 8 Jan Sliwińki, mieszkaniec ulicy Uchańskiej w Wojsławicach członek Zastępu Bobrów. W czasie wojny był żołnierzem BCh-AK. Po wojnie ukończył Gimnazjum i Liceum dla Dorosłych w Chełmie a następnie wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie. Świecenia kapłańskie otrzymał w 1951 roku. 9 Kazimierz Jonak ps. „Jantar" członek Szarych Szeregów, Gniazdo Wojsławice po jego rozwiązaniu żołnierz BCh-AK. Uczestnik bitwy o Wojsławice dnia 17.04.1944 r. Żołnierz II Armii Wojska Polskiego. Walczył pod Budziszynem. Po wojnie był nauczycielem prac ręcznych w szkole podstawowej w Wojsławicach. 14 Ofiarność mieszkańców Wojsławic i okolicznych wiosek przeszła oczekiwania. Wśród fantów na planowaną loterię znalazło się: dwie gęsie, trzy kury, dwa koguty, prosię, misternie plecione kosze z wikliny, garnki siwaki i donica - ofiarowana przez p. Osińskiego garncarza dziadka jednego z druhów, kryształowy flakon na kwiaty, słomkowy kapelusz - własnoręcznie wypleciony przez dziadka jednego z druhów, litrowy słoik miodu, doniczki z pięknymi kwiatami, artystycznie haftowane serwetki, chusteczki, lniany obrus wyszyty wzorem kaszubskim w chabry oraz wiele, wiele innych. Ofiarodawcami byli rodzice harcerzy, ich rodziny oraz członkowie KPH. Łącznie zgromadzono ponad czterysta fantów. Na poczet tej loterii przygotowano do rozprowadzenia pięćset biletów po 50 groszy. W dniu święta parafialnego tzw. Odpustu na Świętą Trójcę po południu, w parku za pałacem odbył się festyn szkolny. Na program złożyły się śpiewy, tańce oraz losowanie loterii a na zakończenie ognisko harcerskie dla uczestników festynu, rodziców, mieszkańców Wojsławic i zaproszonych gości. Po rozliczeniu kosztów i zapłaceniu podatku, do kasy drużyn wpłynęła kwota 270 złotych. Na posiedzeniu Rady obu drużyn postanowiono z funduszy tych część przeznaczyć na koszty związane z dalszym szkoleniem kadry na obozach letnich i kursach zimowych w Łętawie, część na zakup niezbędnego sprzętu biwakowego dla drużyn, a pozostałą kwotę za odpowiednim oprocentowaniem zainwestować w sklepik szkolny. Na okres wakacyjny rada drużyny męskiej zaplanowała szereg biwaków sobotnioniedzielnych oraz wycieczek krajoznawczych organizowanych pod kontem rozpoznania najbliższej okolicy jej zabytków, pamiątek, ciekawych obiektów gospodarczych oraz zebrania ciekawych legend i opowiadań o ludziach i wydarzeniach sprzed lat. Realizatorem tych zamierzeń miła być Rada Drużyny, której pod nieobecność Mikołaja Tałandy miał przewodniczyć awansowany na drużynowego Kazimierz Stopa - wywiadowca. Druh Mikołaj w pierwszych dniach lipca wyruszył na spływ kajakowy swoim „Wilkiem" a tym samym Rada Drużyny na własne ryzyko podjęła przygotowania do biwaku niedzielnego w lasach za wsią Jarosławiec gm. Uchanie. Na kilka dni wcześniej zwiad rowerowy rozpoznał trasę przyszłego marszu oraz uzyskał u gajowego Towarzystwa Rolniczego Hrubieszowskiego Fundacji St. Staszica zezwolenie na rozbicie biwaku. Wymarsz sprzed szkoły (pałacu) w Wojsławicach nastąpił o godzinie 700 rano. W wycieczce udział wzięli najstarsi chłopcy z drużyny i jej funkcyjni, łącznie 26 druhów. Po krótkim wypoczynku w parku przypałacowym dziedzica w Uchaniach na groblę przed kościołem dotarli tuż przed poranną Mszą Świętą. Z piosenką na ustach, objuczeni sprzętem, defilowali przed mieszkańcami Uchań zdążającymi do kościoła. Po drodze za uprzednią zgodą właściciela, uzyskaną w czasie rozpoznawania trasy zwiedzili młyn parowy, a następnie asystowali przy odejściu do Hrubieszowa pociągu osobowego wąskotorówki relacji Wojsławice - Hrubieszów, składającego się z dwu wagonów osobowych i sześciu towarowych Następnym punktem zainteresowania był niemiecki cmentarz z czasów I wojny światowej usytuowany tuż przed wsią Jarosławiec. Poprzez wieś Jarosławiec jak zwykle maszerowali z piosenką na ustach wywabiając przed domy ludzi i budząc zainteresowanie dzieciarni, która odprowadzała harcerską kolumnę aż do lasu leżącego przed wioską Odlitajka. Biwak był skromny. Dwa namioty z szarego, samodzielnie impregnowanego płótna, kocioł na zupę, kilka prostych plecaków z takiegoż płótna oraz chlebaki, to było całe wyposażenie. Niemniej to też stanowiło powód do dumy a dla obserwującej dzieciarni zazdrości. 15 Po spożyciu skromnego posiłku przygotowanego z wiktuałów zabranych ze sobą i krótkim wypoczynku, zwinęli namioty, zatarli ślady biwaku i wyruszyli w drogę powrotna. By urozmaicić trasę i uczynić ją bardziej atrakcyjną wracali z Uchań wzdłuż torów kolejki wąskotorowej, zwiedzając po drodze ruiny folwarku Feliksów -zniszczonego w czasie I wojny światowej i zbiorowy cmentarz żołnierzy rosyjskich i niemieckich poległych w dwutygodniowych walkach pozycyjnych w sierpniu 1915 roku. O godzinie dwudziestej nastąpił powrót do szkoły, złożenie ekwipunku w harcówce i rozejście się do domów. Wycieczka połączona z biwakiem udała się. Zachęceni powodzeniem, postanowili kontynuować tę formę turystki. W tym też celu w przedostatnim tygodniu sierpnia 1937 roku na radzie drużyny z udziałem dh Mikołaja opracowali plan wycieczek połączonych z biwakami sobotnio - niedzielnym po bliższej i dalszej okolicy do końca wakacji oraz na miesiąc wrzesień i październik. Tym razem koncepcja rozwinięcia tej formy pracy wyszła od dh. K. Stopy. Realizacja tych zamierzeń zrodziła się u niego na kursie w Łętawie, gdzie harcerze reprezentujący różne regiony kraju, w czasie zajęć na tradycyjnych kominkach i ogniskach dzielili się, swoimi osiągnięciami i formami pracy w swoich drużynach i wiejskich gniazdach harcerskich. Nie bez wpływu na te zamiary była narada, w jakiej uczestniczył w Komendzie Męskiego Hufca Harcerskiego. Uczestniczący w naradzie, nauczyciel geografii w Gimnazjum i Liceum Stefana Czarnieckiego w Chełmie, Kazimierz Jańczykowski mówił barwnie i ciekawie o urokach i pięknie Ziemi Chełmskiej, zachęcając uczestników narady do organizowania i kontynuowania tej formy turystyki. Będąc lektorem Koła Przyjaciół Książki K. Stopa w rodzinnej wiosce czytał nie tylko książki wskazane przez opiekunkę koła panią Zającową, ale również artykuły i broszury traktujące o dziejach i historii regionu. Dodatkową wiedzę o dziejach regionu, o pomoc przy dopracowaniu planu wycieczek uzyskał od pani Heleny Tałandowej, żony dh. Mikołaja - nauczycielki geografii. Każda taka wycieczka poprzedzana była szczegółowym rozpoznaniem planowanej trasy i penetracją okolicy, przez którą była planowana. Przedmiotem zainteresowania były nie tylko piękne krajobrazy, ale również ciekawostki przyrodnicze, pomniki przyrody, kościoły, cerkwie, mogiły - kurhany, cmentarze, młyny, wiatraki, leśniczówki i inne obiekty godne uwagi, z racji znaczenia zabytkowego czy gospodarczego. Szukano kontaktów z nauczycielami miejscowych szkół, proboszczami parafii oraz innymi osobami, którzy mogli i chcieli powiedzieć coś ciekawego o danej miejscowości, czy zwiedzanych obiektach i ich historii. Kreśląc plany turystyczno - krajoznawcze, brano pod uwagę zarówno obowiązki szkolne jak również obowiązki związane z pracą rodziców. Byli to przede wszystkim dzieci rolników, licząca się siła robocza w gospodarstwie wiejskim. Ponadto czas i plany wycieczek warunkowała pogoda, pora roku. Na szczęście harcerstwo zdołało już podbić serca i zjednać rodziców i środowisko dla idei, jaka przyświecała tej uniwersalnej organizacji prowadzonej przez człowieka o niespotykanej charyzmie i talencie organizacyjnym. Sobotnie popołudnia, a często całe soboty i niedziele rodzice ofiarowywali swoim synom. Oni zaś je skwapliwie wykorzystywali na „bobrowanie" (jak określił to kiedyś proboszcz w Grabowcu) po okolicznych wioskach, lasach i polach, niosąc chłopięcą radość i harcerską piosenkę. 16 W ten sposób zwiedzili Żmudź, folwark, osadę i jej okolice, wszystkie Siennice, Kraśniczyn i okolice oraz zaplanowali wyprawę do Skierbieszowa - rodowej siedziby patrona drużyny, Grabowca, Nieledwi i Trzeszczan. Wzbogacili równocześnie program owych peregrynacji organizując w docelowych miejscowościach ogniska, na które zapraszali miejscową młodzież, dzieci i dorosłych, zabawiając piosenką oraz skeczami a przy okazji jednając ludzi, którzy chcieli, mogli i mieli o czym gawędzić przy ognisku. Wszystko to organizowane przy tradycyjnym ceremoniale harcerskim wraz ze wspólnym śpiewaniem i braterskim kręgiem na zakończenie ogniska, jednało przyjaciół. Tę dobrą passę drużyny i inwencję jej młodocianego drużynowego zakłócił bardzo przykry incydent, który omal nie zakończył się osobistą porażką dh. Stopy. Gdzieś w połowie września 1937 roku, druh Stopa został wezwany przez proboszcza parafii Wojsławice, księdza Jana Kozaka10 z żądaniem wyjaśnienia, dlaczego on sam i jego chłopcy nie realizują podstawowego obowiązku rzymsko katolickiego i nie uczestniczą w niedzielnej Mszy Św. W związku z tym postawił kategoryczne pytanie z czyjej inspiracji i na czyje polecenie, młodzież harcerska zaniedbuje niedzielne Msze Święte. Rozmowa miała charakter oficjalny i była prowadzona w kancelarii parafialnej w obecności obcego księdza. Jak się później okazało był to ks. Nowicki z Lublina. Ton i forma rozmowy była dla młodocianego drużynowego całkowitym zaskoczeniem i szokiem. Zgodnie z prawdą zeznał, że inicjatywa wyszła od niego i że on sam wzorował się na podobnych praktykach, o jakich opowiadano na szkoleniu aktywu harcerskiego w Łętawie, Decyzja podjęcia organizacji tych biwaków, zapadła pod nieobecność dh. Tałandy. Ksiądz proboszcz ostro zareagował na to, jak określił, zaniedbanie i nieodpowiedzialność młodzieży. Akcentując z naciskiem, że każdej niedzieli obowiązuje wierzących uczestnictwo we Mszy Świętej i jakiekolwiek odstępstwo od tego obowiązku grozi rozwiązaniem drużyny. Ponadto zagroził, że w tej sprawie będzie rozmawiał z opiekunem drużyny i kierownikiem szkoły. Nie zrażony tak ostrą reprymendą, dh Stopa tłumacząc się z winy zaniedbania niedzielnych nabożeństw, usiłował wyjaśnić, że ten obowiązek wyklucza realizację wycieczek i biwaków sobotnio - niedzielnych, gdyż po godzinie 1000 przed południem w niedzielę nie ma już po co wyruszać w teren. Oburzony śmiałością obwinionego, ksiądz na chwilę zaniemówił, a ów kontynuując swoje tłumaczenie przedłożył prośbę, by ksiądz proboszcz Mszę Świętą przesunął w niedzielę na godzinę 800 rano i postawił pytanie, czy harcerze muszą tylko w swej parafii uczestniczyć we Mszy Świętej? Czy nie mogą np. uczestniczyć w niedzielnej Mszy Świętej w Grabowcu, Tuczępach czy Kraśniczynie? To jest tam, gdzie aktualnie będą mieli biwak? Ksiądz Kozak w dalszym ciągu milczał zaskoczony a obecny przy rozmowie ksiądz z Lublina, parsknął śmiechem mówiąc: - Widzę Jasiu, że masz kłopoty. Moim zdaniem, propozycja jest warta rozważenia. 10 Ks. Jan Kozak, ur. 22.06.1901r. kapłaństwo przyjął w roku 1926. Do Wojsławic przybył z Księżomierza. Był proboszczem parafii Wojsławice od 28.06,1934r.do 15.04.1940r.Aresztowany przez Gestapo przebywał w więzieniu na Zamku w Lublinie w okresie 15.04.1940 r. do 01.05.1940 r. Po zwolnieniu wrócił do Wojsławic, gdzie ponownie został aresztowany 20.05.1940 r., i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhasen, a następnie do Oranienburga i Dachau. Uwolniony przez wojska amerykańskie do Wojsławic wrócił 27.10.1945 r., gdzie pracował do 03.11.1958 r., skąd na własną prośbę odszedł do Frampola. 17 Druh Stopa znajdując poparcie u nieznajomego księdza, raz jeszcze przedstawił swoje propozycje, godzące wymóg kościoła z planami harcerskich zajęć. Ksiądz proboszcz zniewolony żarliwą prośbą drużynowego i radą księdza z Lublina z decydował, że od tej pory z każdej wyprawy sobotnio-niedzielnej z najbliższego kościoła, miejscowości docelowej, dostarczą harcerze ks. Kozakowi karteczkę od tamtejszego proboszcza, potwierdzającą ich udział w niedzielnej Mszy Świętej. Po odbytej z ks. Kozakiem rozmowie natychmiast o jej przebiegu poinformował dh. Mikołaja Tałandę, a ten kierownika szkoły p. Józefa Kusza oraz przewodniczącego KPH - sekretarza gm. pana B. Podkowę. Epizod ten, utrwalił pozycję młodego drużynowego i pozwolił dh. Tałandzie na większą swobodę działania i umocnił jego zaufanie do poczynań Rady Drużyny. Od tej mniej więcej pory utrwalił się zwyczaj, że jeżeli nie było wycieczki czy biwaku to dh Tałanda przed Mszą Świętą dokonywał przeglądu drużyny. Często czynił to w asyście kierownika szkoły, względnie przewodniczącego KPH. Po czym wspólnie maszerowano do cerkwi i kościoła. Mając na uwadze zasadniczy cel, jaki przyświecał poczynaniom druhów M. Pilarskiego i M. Tałandy, którzy zgodnie z sugestiami Kwatery Głównej ZHP zmierzali do poszerzenia wpływów wychowawczych harcerstwa na szkoły filialne rozpoczęto w drużynie przygotowania do specjalnie zaprogramowanego spotkania z dziećmi i rodzicami przy wspólnym ognisku w wytypowanej wiosce. Po rozpoznaniu terenu pierwsze ognisko propagujące harcerstwo i reprezentujące ceremoniał oraz obyczajowość harcerską zaplanowano we wsi Majdan Ostrowski. O wyborze wioski zadecydowała osobista znajomość dh. Mikołaja z kierownikiem tamtejszej szkoły panem Pałczyńskim byłym harcerzem. Ponadto, termin gościnnych występów harcerzy wojsławickich uzgodniono z sołtysem i tamtejszą przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich. Uczyniono wszystko by zjednać dla tego spotkania przychylność mieszkańców. Miejsce na ognisko oraz niezbędny zapas drewna miała przygotować młodzież miejscowej szkoły. Na umówiony dzień w ciepłe późne popołudnie na wygonie lezącym miedzy szkołą a wioską w małej kotlince, obramowanej amfiteatralnie pagórkami porośniętymi trawą zgromadziła się ludność wioski na czele z sołtysem i kierownikiem szkoły. Towarzyszył im dh Mikołaj Tałanda, który dotarł na miejsce motocyklem. W umówionym czasie, drużyna maszerująca ze śpiewem na ustach dotarła na miejsce. Po uformowaniu dwuszeregu drużynowy złożył dh Tałandzie ceremonialny raport podając skład drużyny i meldując gotowość do uroczystego spotkania z mieszkańcami wioski. Ognisko rozpalał kierownik Pałczyński w asyście sołtysa, a po odśpiewaniu przez obecnych tradycyjnej pieśni: Płonie ognisko i szumią knieje, drużynowy jest wśród nas..., kierownik szkoły powitał harcerzy i druha Talandę. Ten w krótkim przemówieniu nakreślił rolę harcerstwa w procesie wychowawczym. Zastępy rozsiadły się grupami wśród ludzi i miejscowej młodzieży, śpiewając harcerskie, żołnierskie i ludowe piosenki, przeplatane skeczami, jakie obowiązany był przygotować i pokazać każdy zastęp. Szybko wytworzyła się przyjacielska atmosfera. Wspólnie śpiewane - ogólnie znane - pieśni żołnierskie i ludowe wprowadziły nastrój swobody i koleżeństwa. Chóralny śpiew: Już do odwrotu głos trąbki wzywa..., sygnalizował zakończenie ogniska. Końcowym akcentem był 18 wspólny braterski kręg, do którego zaproszeni zostali wszyscy obecni. Ognisko zakończono odśpiewaniem harcerskiej modlitwy: Idzie noc, słońce już zeszło z gór, zeszło z pól, zeszło z mórz. W cichym śnie pocznij już. Bóg jest tuż, Bóg jest tuż. Po odśpiewaniu modlitwy, tradycyjnym uściskiem dłoni i zawołaniem „Czuwaj!" zakończono ognisko. Kierownik szkoły w kilku serdecznych słowach podziękował za wspólne śpiewy i zabawy. Sprawne uszykowanie drużyny, jej nienaganna postawa oraz ceremonialny raport drużynowego złożony dh. Tałandzie na zakończenie spotkania był dodatkową wizytówką harcerskiej obyczajowości i zachowania się. Przed sformowaniem kolumny marszowej gromkim, trzykrotnym okrzykiem na cześć mieszkańców wioski: Czuj, Czuj, Czuwaj! - zakończono spotkanie. Młodzież i dzieciarnia Majdanu Ostrowskiego odprowadzała harcerzy prawie do opłotków wsi Czarnołozy. Był już późny wieczór, gdy w rytm dudniących kroków w częściowo już uśpionej wiosce gruchnęła jak grzmot harcerska piosenka: Jak dobrze nam zdobywać góry i młodą piersią chłonąć wiatr! Sylwetki mieszkańców wioski w oknach i na progach domów, uskrzydlały druhów wyzwalając entuzjazm zarówno wśród tych, co śpiewali, jak też wśród tych, co słuchali. Druh Mikołaj promieniał. Efekty ogniska zaowocowały prawie natychmiast. Chęć utworzenia harcerskich zastępów filialnych zgłosiły prawie równocześnie dwie wiejskie szkoły tj. Majdan Ostrowski i Czarnołozy. Męski zastęp harcerski w Majdanie Ostrowskim objął, jako zastępowy dh Jan Orłowski - uczeń siedmioklasowej Szkoły Powszechnej w Wojsławicach - aktualny członek drużyny, a we wsi Czarnołozy dh Kazimierz Łuczka - mieszkaniec Kol. Stadarnia, członek drużyny wojsławickiej. Następny zastęp filialny zorganizowany został we wsi Rozięcin. W podobnej scenerii i z udziałem większości mieszkańców wsi odbyło się ognisko harcerskie tematycznie poświęcone pamięci patrona miejscowej szkoły - księdzu Stanisławowi Brzósce, legendarnemu dowódcy podlaskiego oddziału w Powstaniu Styczniowym 1863 r. Druh Tałanda nie brał udziału w tym ognisku. Sołtys wsi Rozięcin Józef Żukowski oraz emerytowany policjant mieszkaniec Rozięcina Józef Kącki, wspólnie zapalili przygotowany stos drewna, a gawędę okolicznościową wygłosiła nauczycielka miejscowej cztero-oddziałowej szkoły pani Helena Zającowa. W rezultacie tego ogniska i spotkania z mieszkańcami wioski, powstał jedenastoosobowy zastęp filialny, którego zastępowym został dh Bolesław Czerniej, tutejszy mieszkaniec, uczeń V klasy siedmioklasowej Szkoły Powszechnej w Wojsławicach. W ten sposób, do połowy maja 1938 roku oprócz wyżej wymienionych zorganizowane zostały zastępy filialne w Majdanie Nowym - zastępowy Zygmunt Ożóg11, Hucie - zastępowy Marian Maciąg oraz w Majdanie Starym - zastępowy Roman Łoś12. W ten sposób zorganizo11 Zygmunt Kajetan Ożóg s. Filipa ps. „Okoń" w czasie wojny i okupacji, żołnierz BCh-AK, a po 1944 roku żołnierz WIN. Uczestnik bitwy o Wojsławice stoczonej z pacyfikacyjnymi oddziałami niemiecko-ukraińskimi, dnia 17. 04. 1944 r. 12 Roman Łoś, rocznik 1924. W czasie wojny i okupacji członek BCh-AK. Uczestnik bitwy o Wojsławice stoczonej dnia 17.04.1944 r. Elew Szkoły Podchorążych Artylerii w Chełmie w 1944 roku. Walczył 19 wanych zostało sześć zastępów o łącznej liczbie 66 harcerzy. Zanim więc ukazały się pierwsze instrukcje normujące zasady organizowania Wiejskich Gniazd Harcerskich, Wojsławice zaprezentowały ich dojrzałą formę organizacyjną. Pod koniec lutego 1938 roku dh Stopa wytypowany został na kolejny kurs sześciotygodniowy do Łętawy Harcerskiej. Tym razem na kurs komendantów Wiejskich Gniazd Harcerskich. Wrócił stamtąd z „patentem" drużynowego i z zaliczoną próbą na stopień „Ćwika". Po jego powrocie w drużynie i zastępach filialnych zawrzało. Przede wszystkim podjęto przygotowania do obchodów 3 - go Maja. Zbiórki zastępu funkcyjnych służyły do przenoszenia nabytej wiedzy przez drużynowego do poszczególnych zastępów i gromady zuchowej. Dh Mikołaj Tałanda położył szczególny nacisk na ujednolicenie umundurowania, a drużynowy do znużenia ćwiczył musztrę. Wpajał zasady zachowania się druhów przy posługiwaniu się harcerskim ceremoniałem. Nabyta na kursie wiedza i opanowana do perfekcji musztra pozwoliła na wpajanie tej umiejętności zastępowym a ci przenosili tę wiedzę do swoich zastępów. Następnie całość, była zgrywana i ujednolicana na niedzielnych zbiórkach całego gniazda. W przeddzień 3-go Maja Wiejskie Gniazdo Harcerskie w Wojsławicach liczyło 147 harcerzy, w tym 35 zuchów, którym przewodził dh Zdzisław Kusy syn miejscowego Komendanta Polskiej Policji Państwowej Andrzeja Kusego. Tego roku tradycyjnie już drużyna harcerek pomagała w budowie i wystroju grobu Chrystusa, a męska w jego adoracji zaciągając wspólne warty ze strzelcami pieszymi i krakusami oraz strażakami. Udział w adoracji grobu Chrystusa w okresie Świąt Wielkiej Nocy był szczególnie życzliwie odbierany przez parafian. Udane zaprezentowanie się obu drużyn w czasie manifestacji trzeciomajowej utrwaliło pozycję tej organizacji w środowisku. Jednolite mundury, czarne skarpety podkolanówki, czarne sznurowane buty, zgrabne rogatywki, żółte chusty oraz szare sznury przy rękawach i jednolite klamry przy pasach dopełniały wystroju harcerzy. Stare porzekadło: „Jak cię widzą tak cię piszą" znalazło potwierdzenie w gromkich brawach, jakimi witano defilujące kolumny harcerskie. Drużyna żeńska w szarych mundurach ozdobionych niebieskimi chustami oraz w jednolitych czarnych beretach, prezentowała się również wspaniałe. Ta troska dh Mikołaja o jednolite umundurowanie zaowocowała szczególnym wyróżnieniem w czasie rocznicowych obchodów powstania 7 pp. stacjonującego w Chełmie. Centralne obchody tej rocznicy zaplanowane zostały w miejscowości Leśniowice, gdzie na dużych błoniach miało być organizowane święto tego legionowego pułku piechoty. Wiadomość o przygotowaniach do tego święta dotarła do dh Mikołaja za pośrednictwem komendanta Męskiego Hufca Harcerskiego w Chełmie dh. Mariana Pilarskiego - phm. Zasugerował on by nawiązać kontakt z dowódcą pułku panem pułkownikiem Muzyką i zaoferować udział harcerzy wojsławickich w obchodach tego święta. Komitet Obchodów święta pułkowego zaakceptował propozycje dh. Tałandy zastrzegając konieczność wcześniejszego zapoznania się z programem i tematyką, jaką zamierzają zaprezentować harcerze. W związku z tym druhny i druhowie pod kierunkiem Mikołaja Tałandy zakrzątnęli się wokół gromadzenia danych historycznych związanych z dziejami tej jednostki wojskowej. Przygotowano odpowiedni montaż słowno-muzyczny poświęcony jego wojennej epopei. Fachowym opracowaniem pieśni i piosenek zajął się przede wszystkim dh Mikołaj - nauczyciel w składzie II AL WP pod Budziszynem. Po wojnie, jako pułkownik i mgr historii był wykładowcą w Szkole Podchorążych Artylerii w Toruniu. 20 śpiewu. Musztrą obu drużyn oraz opracowaniem w najdrobniejszych detalach ceremoniału harcerskiego, jaki miał obowiązywać harcerzy zajął się drużynowy. Uroczystości zgodnie z planem rozpoczęły się na błoniach wsi Leśniowice od przeglądu jednostek pułku, drużyn harcerskich a następnie wciągnięciem flagi państwowej i odegraniu przez orkiestrę pułkową Hymnu Państwowego. W uroczystościach uczestniczyły wszystkie jednostki pułku, delegacje z sąsiednich formacji wojskowych jak np. delegacja 4 pułku artylerii ciężkiej z Chełma, 2 pułku strzelców konnych z Hrubieszowa, 9 pp. legionów oraz 3 pułku artylerii lekkiej z Zamościa wraz z pocztami sztandarowymi jednostek uczestniczących w uroczystościach. Były również obecne władze miasta i powiatu chełmskiego oraz rodziny oficerskie i mieszkańcy okolicznych wiosek. Oficjalną część uroczystości zakończyła defilada jednostek wojskowych i obu drużyn Wiejskiego Gniazda Harcerskiego z Wojsławic. Tu dopiero okazało się jak dalece były słuszne przewidywania dh. Mikołaja. Jednolicie umundurowane i doskonale wymusztrowanie drużyny harcerskie zaprezentowały się znakomicie. Maszerując trójkami w szyku rozstrzelonym zostały nagrodzone rzęsistymi brawami. Drużynę żeńską prowadziła dh Janina Kowalska 13, a męską p.o. drużynowy K. Stopa. Wspaniała orkiestra pułkowa uskrzydlała defilujących harcerzy, którzy szli jak stara gwardia. Tuż przed ogniskiem po żołnierskiej grochówce z „wkładką", odwiedził harcerzy dowódca pułku, płk Muzyka, który wraz z żoną (była ona działaczką harcerską i opiekunką Żeńskiego Hufca ZHP w Chełmie), dziękując za udział w obchodach rocznicowych, następnie wraz z uczestnikami uroczystości oglądał widowisko słowno-muzyczne obrazujące historię pułku oraz jego szlak bojowy. Lecz nie koniec na tym. W dniu zakończenia roku szkolnego, oficer delegowany przez dowódcę 7 pp. pułkownika Muzykę przywiózł podziękowanie na piśmie adresowane do kierownika Szkoły i opiekuna Gniazda Harcerskiego za udział harcerzy w uroczystościach jubileuszowych oraz załączniki w postaci trzech namiotów czteroosobowych, dwudziestu pięciu plecaków, tyluż menażek z niezbędnikami i manierkami, a dla dh. Kazimierza Stopy zestaw map sztabowych obejmujących całą południową Lubelszczyznę od Włodawy na wschodzie do Adampola nad Wisłą i od Piask Luterskich na północy po Rawę Ruską na południu. Gestem tym płk Muzyka nobilitował działalność Wiejskiego Gniazda Harcerskiego w Wojsławicach i jego młodocianego drużynowego. List został odczytany wobec rodziców, grona nauczycielskiego i młodzieży. Porucznik osobiście dokonał wręczenia darów. W tym mniej więcej czasie, jak drużyny przygotowywały się do udziału w obchodach święta pułkowego, dh Mikołaj Tałanda na radzie obu drużyn wystąpił z propozycją włączenia się obu drużyn harcerskich do prac przy budowie szosy, która utwardzoną nawierzchnią miała sięgać wreszcie osady tj. ul. Chełmskiej i cmentarza parafialnego. Inicjatywę tę zaakceptował również kierownik szkoły Józef Kusz. Uzgodniwszy te sprawy, dh Mikołaj w towarzystwie drużynowego przedstawił tę ofertę inżynierowi nadzorującemu budowę szosy oraz kierownikowi robót. Zaproponował udział harcerzy przy pracach ziemnych związanych z wykonaniem i wyprofilowaniem nasypu pod bruk. W wyniku tej propozycji zapadła decyzja, że na odcinku 13 Janina Kowalska wraz z ojcem wiosną 1946 roku zamordowana została skrytobójczo w jednym z jarów otaczających Wojsławice. Według krążącej o tym wydarzeniu plotce, miał tego dokonać oddział „Sokoła” zwalczający w owych czasach tych, którzy związali swoje losy z PKWN-em i wprowadzali w życie treści jego manifestu. 21 800 metrów bieżących, tj. od miejsca gdzie szosa wyłania się z lasów i schodzi w dolinę aż do miejsca, gdzie obecnie przy szosie stoją ruiny dawnych budynków Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska" harcerze wykonają prace ziemne. Na okoliczność tego społecznego czynu, sporządzono odpowiedni dokument podpisany z jednej strony przez druhów M. Tałandę i K. Stopę, z drugiej przez inżyniera i kierownika odcinka w budowie. Na wykonanie prac ziemnych przewidziano czternaście roboczodniówek. Kierownictwo robót miało zabezpieczyć odpowiednią ilość podwód dla dowożenia ziemi i piasku. Prace ziemne harcerze mieli wykonać własnym sprzętem. Termin rozpoczęcia prac ustalono na 26 czerwca. Następną w kolejności miała być wycieczka do Chełma. Zanim przystąpiono do realizacji zaplanowanej wycieczki do Chełma, Rada Drużyny postanowiła zrealizować pomysł dh. K. Stopy, by w centrum osady (miasta) zagospodarować i odpowiednio ozdobić skwer znajdujący się na przeciw kościoła parafialnego. Odręczny szkic podpatrzonej kompozycji zdobiącej plac przed jedną ze szkół w Piotrkowie Trybunalskim. Na podstawie tego szkicu i objaśnień dh. K Stopy, nauczyciel rysunku zaprojektował budowę trzech tarcz ozdobionych emblematami: orła, krzyża harcerskiego i lilijki. Realizacją przedsięwzięcia od strony technicznej zajął się nauczyciel rysunku. Ozdobieniem skwerku Gniazdo Harcerskie czciło obchodzoną po raz pierwszy rocznicę odzyskania Niepodległości. Harcerze splantowali teren i według wskazówek nauczyciela rysunku z ziemi i ceglanego gruzu usypali „tarcze", na których umieszczono znak orła, lilijki i krzyża. Większą tarczę z orłem zaprojektowano pośrodku układu, krzyż harcerski z prawej, lilijkę z lewej strony orła. Całość od wezgłowia wypiętrzono pod kontem 40 stopni czyniąc tarcze dobrze widocznymi od strony jezdni i chodnika. Rysunki orła, lilijki i krzyża wykonano na warstwie świeżego cementu, który następnie pokryto kolorową ceramiką (stłuczką) dobraną według pożądanych kolorów. Całość została wykonana bardzo solidnie tworzyła udaną kompozycję. Zasiana trawa i zasadzone kwiaty tworzyły dla oczu miły element dekoracyjny. Symboliczne odsłonięcie tarcz dokonane zostało z udziałem mieszkańców osady. Proboszcz ks. Jan Kozak dokonał poświecenia. Pierwsza manifestacja ludności dla uczczenia X rocznicy odzyskania Niepodległości odbyła się przed nowo zagospodarowanym skwerku, w dniu 11 listopada 1938 roku14. W międzyczasie w drużynach przygotowywano się do jednodniowej wycieczki do Chełma. Celem wycieczki było zwiedzenie miasta i jego zabytków: muzeum Ziemi Chełmskiej15, obejrzenie filmu pt. „Bitwa pod Racławicami” oraz spotkanie z chełmskimi harcerzami. Gościny miała udzielić III ChDH działająca przy Gimnazjum Mechanicznym. Drużyna ta od lat 14 Jak dalece wymownym symbolem był ten skwerek zdobiących centrum osady (miasteczka) niech zaświadczy fakt, że pierwsze zarządzenie Komendanta Placu po wkroczeniu Niemców w dniu 20 października 1939 roku, było polecenie wydane Gminie Żydowskiej, by tarcze te wyburzono i teren zniwelowano. 15 Twórcą i organizatorem Muzeum Ziemi Chełmskiej był Kazimierz Jańczykowski, nauczyciel geografii w gimnazjum i liceum im. St. Czarnieckiego w Chełmie. Wybitny znawca regionu i piewca piękna Ziemi Chełmskiej. W zorganizowanym przez siebie muzeum zgromadził wiele bezcennych eksponatów obrazujących dzieje tej ziemi i kulturę materialną ludu zamieszkującego te tereny. W latach trzydziestych ubiegłego wieku na polach wiosek Poniatówka i Huta odkryto dwa grobowce z epoki kamiennej. Grób ten zrekonstruowano i umieszczono wśród zbiorów Chełmskiego Muzeum. Po zajęciu Chełma przez Niemców muzeum zostało zlikwidowane, a eksponaty wywiezione do Niemiec. 22 współpracowała z męską drużyną harcerską, w Wojsławicach. Komendant Męskiego Hufca ZHP dh Marian Pilarski obiecał zabezpieczyć dla wycieczki przewodnika i miejsce postoju dla kawalkady wozów, którymi dojadą harcerze. Wycieczka doszła do skutku tuż przed zakończeniem roku szkolnego. O świcie, dnia 20 czerwca, sprzed pałacu Poletyłów, w którym mieściła się szkoła, ruszyła kawalkada dwudziestu parokonnych wozów, na których mieściło się po pięciu harcerzy plus furman. Wycieczka była koedukacyjna. Niekończący się sznur wozów, łoskot kół toczących się po bazaltowej kostce stanowiącej nawierzchnię szosy oraz chóralny śpiew zrywający się co chwila wywabiał ludzi z chat mijanych wiosek Nic to jednak nie znaczyło w porównaniu z sensacją, jaką wywołał ten tabor wjeżdżający od strony ul. Wojsławickiej na dziedziniec Gimnazjum Mechanicznego w Chełmie przy ul. Pocztowej 54. Pomieszczenia tej szkoły i jej podwórze stały się bazą wypadową uczestników wycieczki. Tu wojsławickich harcerzy powitał dyrektor gimnazjum i dh M. Pilarski, który przedstawił gościom profesora gimnazjum i liceum im St. Czarneckiego w Chełmie pana Kazimierza Jańczykowskiego. Na prośbę komendanta Hufca podjął się on przewodnictwa po Chełmie i jego zabytkach. Wędrówka po Chełmie z panem Kazimierzem Jąńczykowskim, wybitnym znawcą miasta i regionu, a jednocześnie utalentowanym przewodnikiem i narratorem, przekształciła się we wspaniałą lekcję historii, geografii i archeologii. Oprowadzając harcerzy po Górce Katedralnej i Katedrze pod wezwaniem NMP, opowiadał w sposób barwny i ciekawy o dziejach „Niedźwiedziego Grodu". Nawiązując zaś do czekającego uczestników wycieczki filmu o bitwie pod Racławicami wyprowadził całą wycieczkę za wschodnią bramę. Znajduje się ona w murach otaczających wzgórze katedralne. Zatrzymał tam całą grupę na jego szczycie. Z tego miejsca, mając dalekie wejrzenie na wzgórza kredowe (gdzie dziś znajduje się cementownia) oraz łąki nad Uherką i jej doliną, opowiedział w sposób sugestywny i ze znajomością ówczesnych realiów o bitwie powstańców kościuszkowskich z wojskami carskimi w dniu 6 czerwca 1794 r., pod wodzą gen. Józefa Zajączka. Mówił o męstwie chłopów kosynierów, przy okazji wspominał również o bitwie pod Dubienką i odniesionym tam w dniu 18 lipca 1792 roku zwycięstwie nad Rosjanami przez wojska polskie pod wodzą T. Kościuszki walczącego wówczas w obronie Konstytucji 3 Maja. Podczas zwiedzania miasta i muzeum zapoznał uczestników wycieczki z dziejami i martyrologią Unitów. O przymuszaniu ich do wyznawania prawosławia oraz kaźni alumnów i zakonników greko-katolickiego Klasztoru i Seminarium 00 Bazylianów. Z przejęciem, ale też i ze zrozumieniem owych wydarzeń słuchała młodzież i towarzyszący jej ojcowie furmani. Towarzyszyli oni harcerzom w wycieczce po Chełmie, a następnie byli na seansie filmowym. Uczestnicy spektaklu z przejęciem i ze rozumieniem odbierali treści pięknego filmu batalistycznego gloryfikującego polskie zwycięstwo nad wojskami rosyjskimi odniesione pod wodzą T. Kościuszki pod Racławicami w dniu 4 kwietnia 1794 roku. Nie sposób przecenić wartości poznawczych i wychowawczych tej wycieczki. Ojcowie furmani byli zachwyceni. Harcerze pełni wrażeń, późną nocą wrócili do Wojsławic rozśpiewani z nowym zasobem wiedzy o Chełmie i regionie. Dobrą stroną całej imprezy, która zaowocowała w rok później, było zjednanie przychylności rodziców do tego typu poczynań pomnażających wiedzę nabytą na lekcjach w szkole. Na zebraniu Komitetu Rodzicielskiego, 23 który tradycyjnie już zbierał się na koniec roku i podsumowaniu wyników nauczania w klasach, ojcowie harcerzy i harcerek, panowie: Karol Błazucki, Władysław Lachowski, Jan Słomka, Michał Szwed, Władysław Sitarz i inni wysoko ocenili walory poznawcze tej formy turystyki obiecując pomoc przy organizowaniu następnych. Opiekunowi WGH w Wojsławicach, druhowi Mikołajowi Tałandzie bardzo zależało na zjednaniu rodziców dla poczynań obu drużyn. Turystką poznawczą organizowaną po dalszej i bliższej okolicy uważał za podstawowy cel w jego programie wychowawczym. Zależało mu również na akceptacji planów związanych z pracami ziemnymi przy budowie odcinka szosy. Upatrywał w tym czynie wyrobienie u jego uczestników potrzebę społecznego działania na rzecz wspólnego dobra. Dzięki przyjaznemu klimatowi, jaki wytworzył się wśród rodziców postanowiono wcześniej przystąpić do budowy nasypu. W tym celu odbyto dodatkową rozmowę z kierownikiem odcinka by mu zakomunikować tę decyzję. Inżynier nadzorujący wykonawstwo oraz kierownik odcinka w budowie wyrazili zgodę. Wpływ na przyśpieszenie prac miały krótkie i pogodne sianokosy. Okres miedzy zbiorem siana a żniwami, w owych latach, był mniej absorbujący w rolnictwie. Rozpoczęcie prac uzgodniono na najbliższą środę. Dzień ten wybrano celowo. Środa w Wojsławicach była od dawna tradycyjnym dniem targowym (jarmark). Jak zwykle w okresie po sianokosach i przed żniwami jarmarki te były stosunkowo liczne. Uczestniczyli w nich nie tylko mieszkańcy Wojsławic, ale również okolicznych wiosek i miasteczek. Przemarsz sześćdziesięciu trzech harcerzy i harcerek uzbrojonych w szpadle, łopaty, kilofy i motyki od szkoły - pałacu poprzez ulicę Uchańską, Rynek i ul. Chełmską wywołał naturalne zaciekawienie ludności zgromadzonej w osadzie (miasteczku)1616. Był to niespotykany widok, nie tylko dla mieszkańców okolicznych wiosek, ale i stałych mieszkańców Wojsławic. Cel, jaki sobie założył dh Tałanda został osiągnięty. Przemarsz harcerzy wzbudził zainteresowanie. Maszerująca w nienagannym szyku kolumna uzbrojona w narzędzia pracy prezentowała się znakomicie. Oczekujący na miejscu, budowy kierownik odcinka i brygadzista w towarzystwie dwu doświadczonych robotników rozdzielili odcinek na poszczególne stanowiska pouczając o zakresie i sposobie wykonywania prac. Zgodnie z pisemną deklaracja podpisaną przez druhów M. Tałandę i K. Stopę harcerze prace wykonali w terminie. W miarę posuwania się do przodu prac ziemnych brukarze kładli kostkę bazaltową. Oddanie do użytku „harcerskiego odcinka szosy" nastąpiło w obecności starosty chełmskiego i wójta gminy Wojsławice pana Józefa Rogowskiego. Starosta w krótkich, serdecznych słowach podziękował harcerzom za ich społeczny czyn oraz wręczył opiekunowi Gniazda Harcerskiego komplet sprzętu pionierskiego wraz z wyposażeniem kuchni biwakowej. 16 Wojsławice do trzeciego ćwierćwiecza XIX wieku były miastem. Jan Górak autor pracy doktorskiej pt. „Wojsławice - Miasteczko Rolnicze Ziemi Chełmskiej", pisanej na UMCS stwierdza, że prawa miejskie, czyli tak zwaną lokację na Prawie Magdeburskim, Wojsławice otrzymały w 1440 r. Ks. Jan Żukowski natomiast w swej pracy magisterskiej o dziejach parafii Wojsławickiej, pisanej na KUL podaje datę 1450 r. Pewne jest jednak to, że Wojsławice prawa te utraciły na skutek intrygi spreparowanej przez Poletyłów, którym samodzielność ekonomiczna miasteczka była niewygodna, gdyż miasto posiadające prawa i przywileje oraz własny samorząd, przechwytywało lwią część z zysków z wolnego handlu. Porównaj K. Stopa „Ziemia Wojsławicka. Jej dzieje pamiątki ludzie”. Wydawca Koło Miłośników Wojsławic i Urzędu Gminy. Lublin 1998, s. 42-47. 24 Od tej chwili Wiejskie Gniazdo Harcerskie dysponowało zestawem toporków, saperek, piłą i piłką oraz dwoma rondlami, dwoma kociołkami o pojemności 25 litrów każdy, zestawem noży kuchennych, tasakiem, metalowym rożnem na widełkach oraz czterema płóciennymi wiadrami na wodę. Starosta docenił czyn społeczny harcerzy czyniąc z tego imprezę wychowawczą nie tylko dla harcerzy i młodzieży szkolnej, ale również dla dorosłego społeczeństwa. Tak więc dzięki zaradności własnej, jak również hojności dowódcy 7 pp. i starosty, harcerskie biwaki i wycieczki zabezpieczone zostały w niezbędny sprzęt. Ułatwiał on organizację biwaków i wycieczek. Pozwalał w sposób praktyczny szkolić druhów w zakresie pionierki i biwakowania oraz czynił ich bazę w pełni wystarczalną. Stąd też w okresie najbliższych wakacji i jesieni tej formie zajęć w męskiej drużynie i zastępach filialnych poświecono wiele uwagi. Część III. Zeszyt nr 22. W miesiącu lipcu i sierpniu 1938 roku druha Mikołaja Tałandy nie było. Wyjechał na kurs instruktorski gdzieś w okolice Augustowa. W sierpniu spędzał urlop z rodziną.. Realizacją zaprogramowanych biwaków sobotnio niedzielnych oraz zbiórek szkoleniowych zajął dh K. Stopa we współdziałaniu z Radą Drużyny, która stanowiła wg przyjętej zasady zastęp funkcyjnych. Z tego lata w historii wojsławickiego harcerstwa odnotować należy trzy wydarzenia, które chyba najlepiej obrazują klimat i metody oddziaływania wychowawczego dh Mikołaja Tałandy. Pierwsze, to pamiętny biwak i wycieczka do Skierbieszowa. Jak zwykle akcję poprzedziła penetracja terenu. Załatwiono zezwolenie w Nadleśnictwie Lasów Ordynacji Zamojskiej na biwak opodal wsi Dulnik. Uzgodniono z kierownictwem miejscowej szkoły wspólne ognisko z udziałem miejscowych harcerzy. Postanowiono zorganizować je na terenie „Zamczyska” (były to ruiny dworku i folwarku zniszczone w czasie I wojny światowej). Z ks. proboszczem parafii rzymskokatolickiej uzgodniono, że harcerze wysłuchają Mszy Świętej w niedzielę o godzinie 11³º. Ustalono te terminy po to, by wracając do Wojsławic zatrzymać się na krótki postój we wsi Majdan Tuczępski. Do tej wycieczki (biwaku) przygotowywano się niezwykle starannie. Skierbieszów, był bowiem siedzibą rodową Mościckich, a męska drużyna harcerska w Wojsławicach, miała za patrona Prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Postanowiono tę wycieczkę połączoną z biwakiem drużyny wykorzystać do pogłębienia wiedzy o patronie drużyny. Przemarsz drużyny harcerskiej w sobotę rano przez rynek miasteczka i dzielnice Glinianki w kierunku lasów pod Dulnikiem był wstępną reklamą planowanych spotkań i atrakcji. Głównym akcentem tej wyprawy stało się jednak sobotnie wspólne ognisko harcerskie poświęcone sylwetce patrona z udziałem władz gminy, młodzieży oraz nauczycieli i mieszkańców Skierbieszowa. Gawędę przy ognisku na temat Skierbieszowa i jego dziejów miał kierownik miejscowej szkoły. Przemarsz drużyny o godzinie jedenastej od strony wsi Dulnik przez dzielnicę Skierbieszowa zwaną Gliniankami wywołał zainteresowanie nic tylko mieszkańców, ale przede wszystkim ludzi, którzy z okolicznych wiosek zmierzali do kościoła na Sumę. 25 Wzdłuż muru oporowego osłaniającego plac przykościelny od drogi prowadzącej na most przez rzekę Wolicę złożono sprzęt. Pieczę nad nim powierzając druhom wyznania prawosławnego, którzy nie uczestnicząc w nabożeństwie w rogatywkach z paskami pod brodę strzegli harcerskiego mienia. Przewodził im II przyboczny drużyny Sierioża Jasiński17. Pozostali w zwartym szyku weszli do wnętrza świątyni zajmując środek kościelnej nawy. Drużynowy przed Mszą Św. uzgodnił z organistą teksty pieśni Maryjnych, które zaproponował do odśpiewania w czasie nabożeństwa przy akompaniamencie organów. Chóralny śpiew harcerzy nie przyniósł wstydu nauczycielowi śpiewu dh. Tałandzie. Ksiądz proboszcz był autentycznie wzruszony, parafialni zaskoczeni udanym zaprezentowaniem się harcerzy w czasie nabożeństwa. Biwak i wycieczka do Skierbieszowa długo owocowała przyjemnymi kontaktami z tamtejszym środowiskiem. Przykładem tego było pismo z dyrekcji Lasów Ordynacji Zamojskiej wystosowane do kierownictwa naszej Szkoły Powszechnej w Wojsławicach informujące o szczególnie kulturalnym zachowaniu się harcerzy w lasach pod Dulnikiem i eleganckim uporządkowaniu miejsca po biwaku. Wraz z zapewnieniem, że dla harcerzy z Wojsławic lasy Ordynacji będą zawsze dostępne. Było też pismo od kierownictwa tamtejszej szkoły sugerujące współpracę obu drużyn. Drugie pamiętne wydarzenie tego lata to wycieczka połączona z biwakiem do lasu majątku Siedlisko, gdzie opodal drogi Tuczępy – Grabowiec, niedaleko cegielni, za zezwoleniem właściciela dóbr Tuczępy rozbito biwak. Po drodze harcerze odwiedzili miejscowy drewniany kościółek, do którego wprosili się na poranną Mszę Św. oraz odwiedzili kapliczkę górującą nad wioską Tuczępy leżącą w dolinie. Kapliczkę tę postawiła miejscowa młodzież, tam gdzie przed laty popełniła samobójstwo para narzeczonych. Ona była ubogą dziewczyną, on synem zamożnych gospodarzy. Rodzice jego nie wyrazili zgody na ich małżeństwo. Tych dwoje zakochanych na wzniesieniu górującym nad wioską odebrało sobie życie zażywając trucizny. Wydarzenie to stało się głośnym i było tematem pieśni i opowiadań. Załatwiając w Tuczępach zezwolenie na biwak drużynowy zorientował się, że na folwarku opodal siedziby właściciela majątku znajduje się wiata stanowiąca wraz z zapleczem stołówkę dla robotników sezonowych zatrudnionych w majątku. Wpadł więc na pomysł, by zapytać właściciela, czy aby przypadkiem harcerze biwakujący pod Tuczępami nie dostaliby w tej stołówce (wiacie) ziemniaków i zsiadłego mleka. Pracow- 17 Sergiusz Jasiński mieszkaniec Wojsławic z ul. Krasnostawskiej. Harcerz wyznania prawosławnego, uczeń szóstej klasy. Pełnił on obowiązki II przybocznego drużyny. Po wkroczeniu Niemców do Wojsławic rodzina jego wyznania prawosławnego automatycznie zaliczona została do narodowości ukraińskiej. Sergiusz, jako Ukrainiec już pod koniec 1939 roku rozpoczął naukę w Ukrainische Handverker Schule (w ukraińskiej szkole rzemieślniczej) otwartej na bazie zlikwidowanego polskiego gimnazjum mechanicznego w Chełmie przy ul. Pocztowej. Sierioża jednak pozostał wierny harcerstwu i złożonemu przyrzeczeniu na ręce Komendanta Lubelskiej Męskiej Chorągwi Harcerskiej dh. Dymitra Senatorskiego. Nawiązał on wkrótce kontakty konspiracyjne ze swoim byłym drużynowym przyjmując po zaprzysiężeniu w Sz. Sz. ps. „Koszowy”. Pracował na rzecz wywiadu Sz. Sz. i AK. Nie wyjechał na Ukrainę. Ożenił się z warszawianką Kazimierą Krycką i zamieszkał w Warszawie. Po wojnie ukończył wydział budowlany na Politechnice Warszawskiej. Pozostał do śmierci wierny Polsce i Harcerstwu. Rodzina jego w komplecie przesiedlona została na Wołyń. 26 nik nadzorujący robotników sezonowych odpowiedział, że jest to możliwe, ale należy uzyskać na to zgodę właściciela majątku. Po uzyskaniu tej informacji dh K. Stopa w asyście towarzyszącego mu przybocznego drużyny dh. Kazimierza Kowalczyka udał się do rezydencji pana na Tuczępach prosząc o rozmowę. Dziedzic przyjął harcerzy na ganku dworku pytając: - O co jeszcze chodzi? Po wyjaśnieniu sprawy - wyraził zgodę. Mając zezwolenie pana na Tuczępach ustalono z nadzorcą robotników planowany posiłek na godzinę 18°° w niedzielę. Miała to być dodatkowa atrakcja i dodatkowy posiłek. Chłopcy byli prawie zawsze przy apetycie. Biwak udał się. Na ognisku wieczornym byli mieszkańcy z wiosek: Skomrochy, Folwarku Osików i Czechówki. Po zwinięciu biwaku i nabożeństwie w miejscowym kościółku oraz zwiedzeniu okolicy i wspinaczką na wieżę do pomiarów kartograficznych za zezwoleniem osoby sprawującej nad nią pieczę. Stanowiła ona najwyższy punkt w okolicy, ze szczytu której podziwiać można było przepiękny krajobraz. Po zaliczeniu tej atrakcji uczestnicy biwaku wyruszyli ze śpiewem w kierunku wiaty - stołówki. Tu harcerzy czekała niespodzianka. Owszem, obiecany posiłek był, ale jaki? W dużym parniku czekały na nich ziemniaki w łupinach. Prawdę mówiąc, wglądały dość apetycznie, ale zamiast zsiadłego mleka stały kilkudziesięciolitrowe bańki z sinym, odtłuszczonym mlekiem w płynie. Wśród chłopców zapanowała konsternacja. Drużynowy był zaskoczony. Po krótkiej naradzie, postanowiono z gościnności pana na Tuczępach nie skorzystać. Włożono z powrotem na ramiona tornistry, zebrano sprzęt biwakowy i wyruszono zwartą kolumna w stronę pałacyku „gościnnego" gospodarza. Maszerowano z piosenką „O mój rozmarynie rozwijaj się...", trawestując jej treści na temat harcerskich wyczynów kulinarnych, przymierzając słowa do tempa marszu z taką precyzją, że ganek pałacyku i stojące na nim osoby mijali ze słowami: Bodajś pękł, bodajś pękł, bodajś kucharzu pękł! Zdarzenie to długo było przedmiotem rozmów i dyskusji wśród harcerzy. Panu dziedzicowi nikt za gościnę nie podziękował i za harcerzami również nikt listów pochwalnych nie wysyłał. Lecz nie tylko bawiono się i bobrowano po okolicznych jarach lasach i polach, ale przede wszystkim ciężko pracowano. Większość harcerek i harcerzy rekrutowała się z chłopskich rodzin, w których to gospodarstwach liczyła się każda para rąk. Ponadto zajmowano się zbieraniem, suszeniem a następnie paczkowaniem ziół leczniczych. Praca w domu, nauka i zajęcia w zastępach tak absorbowały młodzież zrzeszoną w harcerstwie, że nikt nie miał czasu na nudy, a tym bardziej na głupstwa. W okresie późnej jesieni i zimy życie harcerskie koncentrowało się w izbie harcerskiej i klasach szkolnych. Tam obok tradycyjnych zajęć pogłębiających wiedzę i sprawności harcerskie toczyła się walka o prymat w szkole. Tam nadal paczkowano i segregowano zioła dostarczane z prowizorycznych suszarni na strychach i w stodołach. W izbie harcerskiej, a często również w świetlicy - holu, przy kominku harcerze gościli znanych i ogólnie szanowanych weteranów walk o niepodległość, uczestników walk o Lwów, jak np. Kawalerów orderu Virtuti Militarii V kl. Karola Błazuckiego, Władysława Lachowskiego, czy Krzyża Walecznych Zenona Sitarza. Byli oni ojcami względnie krewniakami harcerzy czy harcerek. 27 Podobnie jak w ubiegłych zimach, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, przeczesywano lasy wojsławickie w poszukiwaniu i likwidowaniu zastawionych przez kłosowników sideł, wnyków i paści. Czyn ten był nie tylko praktycznym spełnianiem jednego z punktów dekalogu harcerskiego, który głosił: „Harcerz kocha przyrodę i stara się ją poznać.", ale czynem tym zaskarbiano sobie życzliwość służb leśnych oraz otrzymywano w darze dla szkoły i harcówki piękne choinki. Tradycyjnie, co niedziela w zwartym szyku chodzono do kościoła na poranną Mszę Świętą. Apele organizowano w dużym holu szkoły - pałacu, skąd po przeglądzie i odczytaniu rozkazu precyzującego zadania na następny tydzień, w dwu wyznaniowych grupach maszerowano na poranne nabożeństwa do kościoła i cerkwi. Spotkania i apele niedzielne jak też przemarsze nie były tak atrakcyjne i barwne jak w porze wiosennej, letniej czy jesiennej. Zimowych okryć tj. kurtek, płaszczy czy jesionek ujednolicić nikt nie był w stanie. Każdy ubierał się tak jak mógł i w co było go stać. Rogatywka, jako nakrycie głowy też zimą nie obowiązywała, gdyż była zbyt lekkim nakryciem w dniach mroźnych, czy wietrznych. Mniej więcej od drugiej połowy grudnia praca w drużynie koncentrowała się na zajęciach w zastępie funkcyjnych. Nie częściej jednak jak dwa razy w miesiącu. Na zbiórkach tych przygotowywano zastępowych do pracy w ich zastępach. Każdy z funkcyjnych obowiązany był przygotować na taką zbiórkę konspekt planowanych zajęć, który z kolei był przedmiotem analizy całego zespołu. Obowiązywało to zastępowych, przybocznych i wodza gromady zuchowej. Druh Mikołaj Tałanda wielką wagę przywiązywał do tych form organizowania zajęć w najniższej komórce organizacyjnej, jaką był zastęp. Wiosną 1939 roku, jak w latach poprzednich dh K. Stopa skierowany został na kurs do Łętawy Harcerskiej. Po miesiącu wrócił wzbogacony o masę nowych pomysłów, piosenek, konkretnej wiedzy z zakresu organizowania i kierowania tak dużą jednostką harcerską oraz stopień Ćwika. Wiejskie Gniazdo Harcerskie tradycyjnie już włączyło się czynnie do prac związanych z budową symbolicznego grobu Chrystusa i jego adorację. Organizując i wystawiając wspólne warty ze strzelcami pieszymi, krakusami i strażakami. Ciepłe i pogodne święta pozwoliły w drugi dzień świąt wyruszyć na pierwszą całodobową wycieczkę do Trzeszczan, skąd poprzez Nieledew, gdzie w drodze powrotnej zwiedzono nieczynną cukrownię. We wtorek z Nieledwi wracano do Wojsławic wagonami osobowymi kolejki wąskotorowej relacji Hrubieszów Wojsławice przez Teratyn, Uchanie. Wiktuały, jakie zabrali ze sobą zjedzone zostały, co do okruszyny na kolację oraz we wtorek rano na śniadanie. „Turystów" z poniedziałku na wtorek zakwaterowano w szkole. Kierownik użyczył drużynie noclegów w klasach lekcyjnych. W nocy, która byłą dość chłodna doceniono wartość zabranych przezornie i ciepłych kocy. Fakt przejechania się wagonami osobowymi kolejki wąskotorowej, był trzymany do ostatniej chwili w absolutnej tajemnicy. Koszty przejazdu pokryto z pieniędzy uzyskanych za zebrane wnyki, sidła i potrzaski. Trzydziestka druhów wracała z wycieczki jak wataha głodnych wilków. Wiosną 1939 roku wydarzeniem szczególnej wagi była zapowiedziana i wreszcie zrealizowana wizyta Komendanta Męskiej Chorągwi ZHP w Lublinie dh. Dymitra Senatorskiego hm. i dh. Mariana Pilarskiego phm, Komendanta Męskiego Hufca ZHP w Chełmie. Było to wydarzenie bez precedensu. Komendant Chorągwi wizytował Wiejskie Gniazdo Harcerskie w 28 miejscowości odległej od Lublina ponad 100 km. Sprawdzał, czy i na ile koncepcje lansowane przez Kwaterę Główną ZHP są możliwe do realizowania. Zwołane w trybie alarmowym w „Zieloną Sobotę” zastępy i drużyny potwierdziły meldunki Komendanta Hufca i opiekuna drużyny dh. Mikołaja Tałandy. Po dokonaniu przeglądu przy doraźnie zaimprowizowanym ognisku w parku przypałacowym, dh Dymitr Senatorski odebrał przyrzeczenie od 45 druhów. Krzyże harcerskie oraz dokument zaliczający dh. Mikołajowi Tałandzie letni obóz instruktorski na stopień podharcmistrza, a dh. Kazimierzowi Stopie – Ćwikowi, mianowanie na p.o. komendanta Wiejskiego Gniazda Harcerskiego w Wojsławicach wręczył Komendant Chorągwi ZHP w Lublinie dh Dymitr Senatorski hm. Wizyta chorągwiana i wręczone krzyże oraz nominacje w obecności kierownika szkoły p. Józefa Kusza kilkoroga nauczycieli i przedstawicieli Koła Przyjaciół Harcerzy utrwaliło prestiż organizacji oraz potwierdziło trafność podejmowanych dotychczas działań organizacyjnych i wychowawczych. Rozkaz poufny L.10 z 2 kwietnia 1939 roku, zalecający przygotowywanie służb pomocniczych na wypadek wojny potraktowany został priorytetowo. Formy i zakres szkolenia precyzowały wytyczne przekazane drużynom na odprawie funkcyjnych Gniazd Harcerskich i drużyn samodzielnych z terenu i miasta Chełma. Po powrocie z biwaku, jaki był organizowany z soboty na niedzielę „Zielonych Świat”, po wizycie komendanta chorągwi dh Mikołaj Tałanda zaproponował przygotowania do trzydniowej wycieczki do Zamościa. By uzyskać niezbędne fundusze i poparcie Komitetu Rodzicielskiego wycieczkę zaprogramowano, jako wycieczkę szkolną, ale zorganizowanie jej i przeprowadzenie powierzono Męskiemu Wiejskiemu Gniazdu Harcerskiemu. Ponieważ większość uczniów klas V, VI i VII należała do harcerstwa organizacja wycieczki nie stanowiła problemu. W tym celu druhowie M. Tałanda i K. Stopa, motocyklem tego pierwszego, udali się do Zamościa, by tam na miejscu załatwić sprawy zakwaterowania oraz zabezpieczyć udział w uroczystościach związanych z obchodami 350-lecia Zamościa 18 . W Zamościu druhowie przede wszystkim nawiązali kontakt z Komendantem Miejskiego Hufca Harcerskiego Henrykiem Jerzym Szczęśniewskim19 nauczycielem Gimnazjum i Liceum im. Jana Zamojskiego w Zamościu. Ku zaskoczeniu M. Tałandy i uradowaniu dh K. Stopy, dh H. J. Szczęśniewski okazał się być jego dobrym znajomym z czasów, gdy przez kilka dni prowadził z kandydatami na drużynowych zajęcia na kursie w Łętawie. 18 Miasto Zamość założone zostało w roku 1580 przez Jana Zamojskiego Wielkiego Hetmana i Kanclerza Rzeczypospolitej Polski. Obchody zaś dotyczyły rocznicy erygowania Akademii Zamojskiej. 19 Henryk Jerzy Szcześniewski ps. „Żuraw", nauczyciel geografii w Gimnazjum i Liceum im. Jana Zamojskiego w Zamościu. W latach 1937 -1939 Komendant Męskiego Hufca ZHP w Zamościu. Żołnierz 9 pp. walczył w jego szeregach we wrześniu 1939 r. Członek ZWZ-AK, oficer „Wachlarza”. Aresztowany w 1943 r. Więziony przy Alei Szucha w Warszawie, na Majdanku, w Grosrosen i Dachau. Po uwolnieniu z obozu przez Amerykanów, z polecenia Rządu Polskiego na Emigracji, w latach 1945-1948 organizator ZHP w Niemczech na obszarze okupacyjnym XXX Korpusu Armii Brytyjskiej. Organizator i Komendant Chorągwi ZHP „Żurawie”. Naczelny redaktor harcerskiego tygodnika (gazety) „Stanica” wydawanej w Zelle (Niemcy Zachodnie). Komendant Centralnego Ośrodka Szkoleniowego Kadr Harcerskich w Wolfshagen bei Goslar - Góry Harzu. W latach 1949- 1986 działacz ZHP pzgk we Francji - Alzacja. Zmarł na emigracji. 29 Dzięki niemu złożono odpowiednie pisma w Powiatowym Inspektoracie Szkolnym o zezwolenie na zakwaterowanie w Szkole Powszechnej im. Dziesięciolecia, uzgodniono przewodnika po zabytkach Zamościa oraz zapewniono bezpłatne zwiedzanie ZOO. Wyjednano w kwatermistrzostwie 3 pułku artylerii lekkiej zaprowiantowanie w postaci żołnierskiej grochówki na dwa obiady. Do Zamościa wyruszyła wycieczka licząca 25 wozów parokonnych mieszczących po pięciu harcerzy i harcerek, plus furman. Kawalkadę pilotował Mikołaj Tałanda na motocyklu, a funkcję łączników pełnił siedmioosobowy zastęp kolarzy. Pogoda dopisała. Zakwaterowano uczestników w Szkole Powszechnej X -lecia nr 1 usytuowanej na terenie nowej dzielnicy za Bramą Lwowską, tuż za torami kolejowymi łączącymi Zamość z Hrubieszowem. Za przewodnika po mieście i jego zabytkach służył nam dh H.J. Szczęśniewski i drużynowy Niebieskiej Jedynki, Harcerz Orli dh Tadeusz Topornicki. Po ogrodzie zoologicznym oprowadzał nas jego założyciel i opiekun, nauczyciel biologii w Gimnazjum i Liceum im. Jana Zamojskiego pan Michał Miller20. Wycieczka harcerzy z Wojsławic przemieszczająca się po mieście w zorganizowanych grupach pod opieką przewodników była wszędzie przyjmowana życzliwie. Uczestnicy wycieczki brali udział w festynie ludowym, jaki zorganizowany był w Parku Miejskim. Słuchali koncertu Kapeli Włościańskiej Namysłowskiego. Podziwiali na Rynku przed Ratuszem żywe szachy, których figury przystrojone w historyczne kostiumy (stroje) przesuwały się po tej olbrzymiej szachownicy. Walorów tej wycieczki nie sposób było przecenić. Doznań poznawczych i estetycznych nie sposób opisać. Nienaganne zachowanie się, estetyczny wygląd był żywą reklamą wychowawczych zabiegów dh. M. Tałandy. Wyrazem tych odczuć w dniach pobytu na terenie Zamościa był życzliwy stosunek władz i instytucji. Przykładem tego, to bezpłatny wstęp ponad setki harcerzy i harcerek na teren ZOO. Był to gest życzliwości ze strony opiekuna i twórcy ZOO prof. Millera. Drugi przykład to dostarczenie przez kwatermistrzostwo 3 pułku artylerii lekkiej na teren zakwaterowania grochówki żołnierskiej z wkładką oraz spotkanie z harcerzami Błękitnej Jedynki. Drużyny rekrutującej się z harcerzy - uczniów Gimnazjum i Liceum im. Jana Zamojskiego w Lublinie. Wycieczka pozostawiła po sobie niezatarte wrażenia i do dziś wspominana jest ze wzruszeniem przez jej uczestników. Po powrocie do Wojsławic drużyny tradycyjnie już kontynuowały suszenie, sortowanie i paczkowanie ziół i kwiatów leczniczych. Na szkoleniowy obóz letni do Olbrychtówki nad Szumy Tanwi, wytypowano czterech harcerzy. Ćwika Kazimierza Stopę skierowano na kurs przysposobienia wojskowego III stopnia, który miał jednocześnie przygotowywać funkcyjnych na potrzeby ewentualnego Wojennego Pogotowia Harcerskiego. Dh. Kazimierza Kowalczyka skierowano na kurs drużynowych, dh. 20 M. Miller, nauczyciel biologii. Studia przyrodnicze skończył w Genewie - Szwajcaria. Na terenie Zamościa zamieszkał wraz z rodzicami po I wojnie światowej. Ojciec jego był Niemcem nie mówił nawet po polsku. Michał Miller ożenił się z Polką i zamieszkał na stałe w Zamościu. Po klęsce wrześniowej i zajęciu Zamościa przez Niemców zażądano od niego by się zdeklarował, jako Niemiec. Miller stanowczo odmówił. Aresztowany wraz z synem w listopadzie 1939 roku osadzony został w więzieniu na Zamku Lubelskim. Volkslisty nie podpisał. Syn wywieziony do obozu zaginął bez wieści. M. Miller po II wojnie światowej nadal mieszkał wraz z żoną w Zamościu. Po wojnie był represjonowany przez UB. 30 Kazimierza Pilipczuka na kurs zastępowych, a Stanisława Oberdę21 na kurs wodzów zuchowych. Grupa obozów zlokalizowana opodal stanicy harcerskiej stojącej nad zaporą i małym zalewie na Tanwi, zwana potocznie Olbrychtówką2222 kierowana była centralnie przez zespół instruktorów Męskiej Chorągwi Lubelskiej. Stanica i poszczególne obozy połączone były z krajową siecią telefoniczną poprzez pocztę w Suścu. W stanicy mieściła się centrala telefoniczna, a linia kablowa została zbudowana przez uczestników kursu przysposobienia wojskowego. Szkolenie tej grupy prowadzili: oficer w stopniu podporucznika i trzech podoficerów tj. st. sierżant i dwóch plutonowych. Prowadzony systemem harcerskim z podziałem na zastępy podlegał jednak rygorom wojskowym. Kadrę szkoleniową oraz całe usprzętowienie łącznościowe i wyposażenie do żądań szkoleniowych zabezpieczył 9 pp. legionowej z Zamościa. Gdy uczestnicy kursu wracali do domów „pachniało prochem”. Ponieważ dh Mikołaj, jako oficer rezerwy powołany został na „ćwiczenia” nominację na p.o. Komendanta Gminnego Harcerskiego Pogotowia Wojennego przesłano z Komendy Hufca dla dh. K. Stopy. Odprawa p.o. komendantów Wiejskich Gniazd Harcerskich i drużynowych samodzielnych drużyn z udziałem całej Rady Hufca zwołana w pierwszych dniach sierpnia nie pozostawiała złudzeń. Harcerze z pełnym poczuciem odpowiedzialności przygotowywali się do czekających ich zadań. Wraz z ogłoszeniem pierwszej mobilizacji (15.08.1939) przystąpiono do praktycznego przygotowania zastępów do poszczególnych służb. Harcerze i Harcerki Gniazda Harcerskiego w Wojsławicach z całą odpowiedzialnością pełnili służby przy Urzędzie Gminy, Posterunku Polskiej Policji Państwowej oraz na Poczcie i w punktach sanitarnych. W dniach próby nie zawiedli swojego opiekuna i instruktora. Trwali na swoich posterunkach do chwili wkroczenia Armii Czerwonej, która na Komendę Placu w Wojsławicach wybrała szkołę-pałac. Czerwonoarmiści gospodarując w szkole pod kuchniami polowymi palili książkami ze szkolnej biblioteki rabując przy okazji sprzęt i wyposażenie harcerskie przechowywane w szkole. Pod koniec października z inicjatywy dh. Mariana Pilarskiego został w Wojsławicach zorganizowany pierwszy zastęp Tajnej Organizacji Harcerskiej (TOH), która weszła później w skład Sz. Sz. Dnia 9 stycznia 1940 roku aresztowano dh. Mikołaja Tałandę i pięciu jego harcerzy: Kazimierza Stopę, Kazimierza Olichwiera, Antoniego Wesołowskiego, Jana Sitarza oraz Adofa Kusego. Osadzono ich w więzieniu chełmskim, skąd 19 stycznia 1940 roku przewieziono na Zamek Lubelski. Byli tam sądzeni i skazani na pobyt w obozie. Czterech z nich: K. Stopa, K. Olichwier, J. Sitarz i A. Wesołowski zbiegli z transportu. Mikołaj Tałanda sądzony oddzielnie został wywieziony do Sachsenhausen, a następnie do Dachau, skąd jesienią 21 Stanisław Oberda s. Józefa ps. Odra, zamieszkały w Wojsławicach. Był w czasie okupacji członkiem wojsławickiego Gniazda Sz. Sz. W czasie bitwy o Wojsławice w dniu 17 kwietnia 1944 roku, zginął zamordowany na progu rodzinnego domu. 22 Olbrychtówka, to obiekt zbudowany na wzór stanicy kresowej. Dar dla harcerzy od dowódcy 3 dywizji piechoty gen. Brunona Olbrychta. Kilkadziesiąt hektarów lasu leżącego na prawym brzegu rzeki Tanwi sprezentował harcerzom zamojskim pan ordynat Zamojski. We wrześniu 1939 roku obiekt został spalony, a tama na Tanwi spiętrzająca wodę wysadzona przez Niemców. 31 1945 roku powrócił do Wojsławic, gdzie objął funkcję kierownika szkoły oraz odbudował drużynę harcerską. 32