Wspomnienia z dzikami w tle - ZO PZŁ Lublin
Transkrypt
Wspomnienia z dzikami w tle - ZO PZŁ Lublin
Szanowni Czytelnicy Łowiec Lubelski Kwartalnik Okręgowej Rady Łowieckiej w Lublinie Redakcja: Jan Bogdan Kozyra – redaktor naczelny (e-mail: [email protected]), Dariusz Topyła Andrzej Wrona Wydawca: Polski Związek Łowiecki Zarząd Okręgowy i Okręgowa Rada Łowiecka w Lublinie 20-071 Lublin, ul. Wieniawska 10 tel.: 0-81 / 532 78 28 www.lowiecki.lublin.pl e-mail: [email protected] Projekt graficzny, opracowanie redakcyjne i korekta: J. Bogdan Kozyra ISSN 1429-4206 Redakcja zastrzega sobie prawo skrótów, poprawek i uzupełnień oraz opracowania redakcyjnego w przypadku wykorzystania w druku nadesłanego materiału. Opinie wyrażone przez autorów na łamach kwartalnika, nie zawsze są zgodne z poglądami redakcji. Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam, ogłoszeń, materiałów sponsorowanych i listów. Przedruki z „Łowca Lubelskiego” dozwolone są wyłącznie za uprzednią zgodą redakcji. Redakcja zastrzega sobie możliwość nieodpłatnego wykorzystania nadesłanych materiałów na stronach internetowych okręgowej organizacji łowieckiej. Łamanie, skład i druk: Zakłady Poligraficzne AJG Utrudnień w łowiectwie ciąg dalszy, i to coraz poważniejszych. W lipcu br. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że prowadzenie gospodarki łowieckiej nie może powodować ograniczenia prawa własności prywatnych osób. Innymi słowy mówiąc, właściciele gruntów nie mogą być zagrożeni w posiadaniu praw do gruntów przez ustanawianie na nich obwodów łowieckich i organizowanie polowań, bez możliwości ochrony tych praw. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jest odpowiedzią na stanowisko Naczelnego Sądu Administracyjnego twierdzącego, że przepisy prawa łowieckiego, dotyczące utworzenia obwodu łowieckiego obejmującego nieruchomość prywatną, i to wbrew woli jej właściciela, naruszają konstytucyjne zasady ochrony prawa własności. Zgodnie z art. 26 i 27 ustawy Prawo łowieckie, sejmik województwa ustalając granice obwodów łowieckich może włączyć do obwodu prywatne nieruchomości, jeżeli nie leżą one w granicach administracyjnych miast, a także, jeżeli budowle, zakłady i urządzenia, tereny przeznaczone na cele społeczne, przemysłowe, handlowe, składowe, transportowe i inne cele gospodarcze oraz obiekty o charakterze zabytkowym i specjalnym nie są ogrodzone. Naczelny Sąd Administracyjny uważa jednak, że ochrona środowiska nie wymaga, by na terenach, których właściciele nie wyrażają na to zgody, tworzyć obwody łowieckie. Ponadto – zdaniem NSA – dla ochrony zwierzyny łownej i gospodarowania jej populacjami nie jest konieczne, aby na wszystkich terenach prywatnych, w których bytuje zwierzyna, istniała możliwość polowań. Jednakże Trybunał Konstytucyjny uznał, że tworzenie obwodów łowieckich obejmujących nieruchomości prywatne nie budzi zastrzeżeń, ponieważ jest korzystne dla środowiska i ochrony zwierząt łownych, a uzyskiwanie każdorazowo zgody właściciela na tworzenie obwodu, mocno utrudniałoby realizowanie celów łowiectwa. Jednocześnie TK przyznał, że art. 27 ust. 1 w zw. z art. 26 prawa łowieckiego przez to, że nie zapewnia odpowiedniego poziomu ochrony praw właściciela nieruchomości, jest niezgodny z ustawą zasadniczą. Ustawa Prawo łowieckie uchwalona przed wejściem w życie konstytucji – zdaniem TK – winna być zmieniona tak, by gospodarka łowiecka dostosowana była do obecnych standardów konstytucyjnych. Trybunał orzekł, że przepisy tracą moc z upływem 18 miesięcy od ogłoszenia wyroku w Dzienniku Ustaw, tak więc w styczniu 2016 r. powinniśmy mieć nową ustawę o prawie łowieckim. Szanując prawo własności, mam jednak obawy, czy nie „wyleje się dziecka z kąpielą” – czy w ochronie niewielkich przecież ograniczeń właścicieli gruntów nie zatraci się celu nadrzędnego, jakim niewątpliwie jest ochrona przyrody i gospodarowanie zasobami zwierząt łownych. Czy myśliwym grozi uwstecznienie prawa i powrót do powiązania możliwości polowania z prawem do gruntu? Czy, tak jak przed II wojną światową, polować będą mogli tylko właściciele ziemscy? Jak wielcy właściciele i na jak dużym obszarze? Jan Bogdan Kozyra SPIS TREŚCI FOTOKALENDARIUM ............................................. str. 2 Piknik Blasera ............................................................... str. 19 MYŚLIWSKI KRĄG W KOŁACH ŁOWIECKICH Czarne chmury nad czarną zwierzyną - czy tylko w Podlaskiem? ....................................... str. 4 Lubelskie uroczystości Wiarusa ............................... str. 20 Stanica myśliwska w Rogaczu ................................... str. 22 Kaczy sezon w Leśniku otwarty .............................. str. 24 KULTURA, TRADYCJA, WSPOMNIENIA II Lubelskie Dni Kultury Łowieckiej......................... str. 8 Słowacki Hubertus - Rocznik 24 ............................. str. 12 Wspomnienia z dzikami w tle .................................. str. 14 VI Lubelskie spotkania z kulturą łowiecką ............ str. 17 STRZELECTWO Rodzinne zawody strzeleckie ................................... str. 18 Puchar prezesa koła Szarak ....................................... str. 18 Jan Brueghel Starszy. „Książęta na łowach”, olej na płótnie, 135 x 246 cm, 1611 r. MYŚLIWI I SPOŁECZEŃSTWO Najpierw skaut, potem myśliwy ............................... str. 26 BIGOS MYŚLIWSKI Szarak i bażanty ............................................................ str. 27 Zaklikowski „Dzik” na swoim ................................... str. 27 Ciekawy myłkus ............................................................ str. 28 Borys po raz wtóry ..................................................... str. 28 Jan Brueghel zwany Aksamitnym (ur. 1568 w Brukseli, zm. 13 stycznia 1625 w Antwerpii) – malarz flamandzki, syn Pietera Bruegela (starszego) i brat Pietera Brueghela (młodszego), zwanego Piekielnym; spowinowacony z malarskimi rodzinami Coecków, van Kesselów i Tenniersów. Swój przydomek zawdzięczał delikatnej fakturze malarskiej, łagodnym tonacjom kolorystycznym, bogactwu i zarazem harmonii swych słodkich i sielankowych kompozycji. Sztuki malarskiej uczył się początkowo pod kierunkiem swej babki, wybitnej miniaturzystki, Marii Bessemers, później w pracowni Gillisa van Coninxloo. Najczęściej malował bukiety kwiatów i krajobrazy ożywione motywami religijnymi i mitologicznymi, oraz drobnymi scenkami z życia chłopów i zwierząt. Jego prace posiadają m.in. Prado w Madrycie, Ermitaż, Luwr i Stara Pinakoteka. 2 Fotokalendarium 08.06.2014 Porcelanowy jubileusz, czyli po raz dwudziesty odbyły się zawody strzeleckie o przechodni puchar prezesa Klubu Kół Łowieckich „Hubertus” w Puławach. W siedmiu zespołach wystartowało 38 zawodników, by rywalizować w klasyfikacji drużynowej i indywidualnej, w klasie mistrzowskiej i powszechnej. Sędzią głównym zawodów był Eugeniusz Mazurek. Drużynowo wygrało koło nr 44 „Sokół” w Puławach przed „Azotropem” i poniatowskim „Bażantem”. Indywidualnie w klasie mistrzowskiej zwyciężył Jerzy Gochnio (464 pkt.) przed Janem Kitą i Zbigniewem Mizerskim. W klasie powszechnej najlepszym był Marcin Kwaśniewski (459 pkt.) przed Tomaszem Wawryniukiem i Mariuszem Dundą. 17.06.2014 XIX posiedzenie ORŁ w Lublinie. Wybrano prezesa i sędziów Okręgowego Sądu Łowieckiego (szczegóły – w poprzednim numerze ŁL) oraz Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego, którym został Grzegorz Trusiewicz. Zastępcami ORD zostali: Wiesław Jakubczak, Adam Mitkowski, Jan Staroch i Andrzej Tomasiak. Zapoznano się z odwołaniem koła „Leśnik” od kary nałożonej przez Zarząd Okręgowy, przekazując ją do ponownego rozpatrzenia. Zaakceptowano wnioski o odznaczenie Złomem koła „Darz Bór” i Krzysztofa Kornackiego oraz Medalem św. Huberta – Janusza Pałkowskiego. Ponad- to pozytywnie ustosunkowano się do 2 wniosków na Złoty Medal Zasługi Łowieckiej, 7 na srebrny i 26 na brązowy oraz 2 na Medal za Zasługi dla Łowiectwa Lubelszczyzny. Podjęto decyzję o wysyłaniu Łowca Lubelskiego do okręgów w Polsce, które także wydają regionalne czasopisma łowieckie. Członek ZO Andrzej Gaweł poinformował o rozstrzygnięciu „konkursu lisiego”, który wygrał Jan Madej strzelając 1 lisa na 371,4 ha obwodu (w sumie 28 lisów) przed Arturem Błaszczakiem – 1 lis/480,4 ha (pozyskał 46 lisów). 05.07.2014 Zamojski ZO PZŁ, w chełmskiej Kumowej Dolinie, zorganizował VII Mistrzostwa Województwa Lubelskiego w Strzelaniach Myśliwskich. Honorowy patronat nad zawodami objął Marszałek Województwa Lubelskiego – Sławomir Sosnowski. Drużynową rywalizację w klasie mistrzowskiej wygrał zespół okręgu lubelskiego. Dominacja lubelskich strzelców nie podlegała dyskusji, bowiem indywidualnie wygrał Wojciech Maruszak przed Grzegorzem Miotła i Maciejem Mizerskim. Klasę powszechną także wygrał okręg lubelski, na czele z indywidualnym zwycięzcą w tej klasie Marcinem Kwaśniewskim. Fotokalendarium 13.07.2014 W tegorocznych Zawodach Strzeleckich o Puchar Prezesa Okręgowej Rady Łowieckiej i Łowczego Okręgowego wystartowało 26 zawodników w konkurencjach śrutowych. Sędzią głównym był Dyonizy Sadurski. Wśród prezesów najlepszym strzelcem okazał się Mirosław Jończyk (270 pkt), drugi był Tomasz Marcinkowski (265 pkt), a trzeci Tomasz Kaczanowski ( 215 pkt). W rywalizacji łowczych kół najlepszym strzelcem okazał się Grzegorz Miotła, (270 pkt) przed Robertem Świebodą (260 pkt) i Jackiem Jasikiem (245 pkt). Najlepsi strzelcy uhonorowania zostali okolicznościowymi dyplomami i pucharami oraz słodkościami, które ufundował Waldemar Stateczny – właściciel Firmy Geomax, uczestnik zawodów i prezes koła nr 93 „Bażant” w Poniatowej. Na zakończenie wszyscy uczestnicy zaproszeni zostali do degustacji pieczonego dzika ufundowanego przez firmę Elite Expeditions ze Zwierzyńca. 15.07.2014 Do dwóch obwodów łowieckich dzierżawionych przez Koło Łowieckie nr 75 „Darz Bór” we Franciszkowie wsiedlono 200 kuropatw. Po opracowaniu dwuletniego programu zasiedleń, zadeklarowaniu wstrzymania polowań na kuropatwy przez 2 lata, poprawę warunków bytowania oraz monitoring poprzez dwukrotną inwentaryzację w ciągu roku, koło „Darz Bór” stało się beneficjentem konkursu ogłoszonego przez Fundację Hodowli i Reintrodukcji Zwierząt Dziko Żyjących przy Zarządzie Głównym PZŁ. Koło zadeklarowało także udział własny w zasiedleniach, jak również intensyfikację redukcji drapieżników. sierpień 2014 Nadszedł wreszcie długo oczekiwany dzień 15 sierpnia. To dzień rozpoczęcia sezonu polowań na kaczki. W wielu kołach zlot kaczek i myśliwych nad stawy ma bogatą oprawę, a oprócz strzelania istotniejsza jest towarzyska kompania i uściski dłoni kolegów, którzy nie widzieli się miesiącami. Król polowania tego dnia odznaczany jest stosownym medalem, medal również zawisa na piersi wicekró- la, uroczysty pokot ma niecodzienną oprawę, a biesiada kończąca spotkanie pełna jest smakowitych specjałów myśliwskiej kuchni. I tylko następnego dnia szczęśliwi strzelcy do pióra nieco narzekają przy skubaniu, bowiem kaczki o tej porze mają pełno pałek trudnych do usunięcia. JBK 3 4 Myśliwski krąg W lutym br. w związku z wykryciem dwóch przypadków ASF u dzików blisko granicy z Białorusią, polskie służby weterynaryjne wyznaczyły strefę buforową, obejmującą kilka powiatów w woj. podlaskim, lubelskim i mazowieckim, wzdłuż granicy z Białorusią. Na tym terenie zwierzęta musiały być m.in. trzymane w zamkniętych pomieszczeniach, a mięso nie mogło być eksportowane za granicę. W związku z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń (ASF), resort rolnictwa poinformował, że zgodnie z przepisami rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 31 marca 2014 r., na obszarach objętych ograniczeniami polowania i odłowy zwierząt łownych, za wyjątkiem polowań indywidualnych na zwierzęta łowne inne niż dziki, mogą być przeprowadzane po uzyskaniu zgody powiatowego lekarza weterynarii. Wprowadzone ograniczenia spowodowały, że myśliwi zmniejszyli ilość polowań na dziki, bowiem trzeba było ponosić koszty badań i przetrzymywania tusz, a nikt nie chciał skupować ich mięsa. Strefę tę zmniejszono potem do niektórych gmin czterech powiatów w województwie podlaskim: sejneńskiego, augustowskiego, sokólskiego i białostockiego. W nich nadal obowiązują ograniczenia. Ograniczyć polowania? Komisja Europejska określając obszar objęty ograniczeniami wzięła pod uwagę m. in. dystans, na jaki mogą przemieszczać się samce dzików, ustalając obszar o promieniu 40 - 50 km od miejsc znalezienia dzików padłych na ASF. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi podkreśliło, że ze względu na brak znaczących naturalnych barier geograficznych, które ograniczałyby przemieszczanie się dzików, za granicę poszczególnych obszarów przyjęto granice administracyjne powiatów i gmin, uwzględniając przy tym granice dużych kompleksów leśnych. Decyzja Komisji Europejskiej określiła również środki kontroli, jakie muszą zostać zastosowane przez Polskę, aby zapobiec rozprzestrzenieniu się afrykańskiego pomoru świń na pozostałe obszary kraju, obszary Unii Europejskiej oraz tereny państw trzecich. Wg oficjalnych przekazów, zakaz polowań w obszarze objętym ograniczeniami, bez zgody powiatowego lekarza weterynarii został wprowadzony z uwagi na fakt, że polowania nigdy nie przyczyniły się do znacznego ograniczenia liczebności populacji dzika w Europie. Podjęcie działań zmierzających do znacznej redukcji populacji może prowadzić do przystosowania się dzików, na które urządzane są polowania i tym samym spowodować wzrost kompensacyjny ich populacji poprzez napływ dzików z terenów przyległych np. z terytorium Białorusi. Ponadto powiatowy lekarz weterynarii może wydać zgodę na polowanie indywidualne tylko po przeprowadzeniu analizy ryzyka, która wykaże, że takie polowanie nie spowoduje zagrożenia rozprzestrzeniania się ASF. Wprowadzony zakaz polowań bez zgody powiatowego lekarza weterynarii zapewnia, że nie zwiększa się zagrożenie przenoszenia wirusa ASF oraz utrudnia jego rozprzestrzenie- nie na obszary wolne od ASF, gdyż eliminuje zjawisko rozpraszania się watah i pojedynczych osobników dzików. Podobne stanowisko prezentuje Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), który 14 marca 2014 r. opublikował raport w sprawie oceny możliwości zastosowania środków w celu zapobiegania wprowadzenia i szerzenia się ASF za pośrednictwem dzików. Zgodnie z tym raportem zwiększenie odstrzału dzików w celu redukcji ich populacji nie jest skuteczną metodą w zapobieganiu i zwalczaniu ASF. Zwiększenie odstrzału dzików może doprowadzić do zmian wskutek zaburzeń struktury społecznej stad i ich rozpadu, a następnie migracji zakażonych osobników na tereny pobliskie. Może to sprzyjać wzrostowi szerzenia się ASF. Ponadto, wg EFSA, radykalne zmniejszenie ilości dzików na danym obszarze może spowodować większą płodność dzików, dzięki większej dostępności pokarmu, co w krótkim okresie skutkuje odbudową ich populacji. Zgodnie z raportem, zasadnym jest raczej utrzymanie odstrzału dzików na terenach zagrożonych ASF na założonym w danym obszarze poziomie. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 31 marca 2014 r. w sprawie środków podejmowanych w związku z wystąpieniem u dzików afrykańskiego pomoru świń, każdy dzik odstrzelony na obszarze objętym ograniczeniami albo na obszarze ochronnym musi zostać niezwłocznie dostarczony wraz ze wszystkimi częściami ciała, w tym z narządami wewnętrznymi, do położonego na tym samym obszarze punktu skupu dziczyzny lub zakładu obróbki dziczyzny lub innego zakładu nadzorowanego przez organ Inspekcji Weterynaryjnej, w którym mogą być przechowywane tusze lub skóry dzików. Równocześnie powiatowi lekarze weterynarii pobierają próbki do badań w kierunku ASF od każdego dzika padłego lub odstrzelonego na obszarze ochronnym albo na obszarze objętym ograniczeniami lub dostarczonego do położonych na tych obszarach punktów lub zakładów, Myśliwski krąg o których mowa powyżej. Tusze, wszystkie części ciała oraz skóry dzików odstrzelonych na obszarze ochronnym albo na obszarze objętym ograniczeniami mogą być przemieszczane z punktu skupu dziczyzny lub zakładu obróbki dziczyzny, czy też innego zakładu nadzorowanego przez Inspekcję Weterynaryjną, wyłącznie po uzyskaniu ujemnego wyniku badania laboratoryjnego w kierunku afrykańskiego pomoru świń. Strzelać czy nie strzelać? W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi został opracowany projekt rozporządzenia w sprawie rodzajów wydatków ponoszonych przez inspektoraty weterynarii. Poszerza on rodzaje wydatków ponoszonych przez inspektoraty weterynarii o pozycje związane z wypłatą środków budżetowych za odstrzał dzików oraz dostarczanie i przechowywanie odstrzelonych dzików do czasu uzyskania wyniku badań laboratoryjnych w kierunku afrykańskiego pomoru świń. Umożliwi to wypłacanie dzierżawcom i zarządcom obwodów łowieckich kosztów ponoszonych w związku z przetrzymywaniem tusz dzików do czasu otrzymania ujemnego wyniku badania w kierunku ASF. W ocenie skutków regulacji powyższego dokumentu jednoznacznie wskazano, że celem poszerzenia rodzajów wydatków jest zachęcenie myśliwych do prowadzenia polowań na obszarach, na których wprowadzono ograniczenia w związku z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń, co jednocześnie umożliwi realizację zaplanowanych odstrzałów dzików. Resort rolnictwa podkreśla, że są to wydatki ściśle związane ze zwalczaniem oraz monitorowaniem ww. choroby zakaźnej, które będą mogły być ponoszone jedynie na obszarze objętym ograniczeniami, określonym w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 31 marca 2014 r. Odnosząc się do kwestii zwiększenia ponad normy zagęszczenia populacji dzików i szkód przez nich do- konywanych, MRiRW poinformowało, że zasady gospodarki łowieckiej w tym właściwej liczebności populacji poszczególnych gatunków zwierzyny przy zachowaniu równowagi środowiska przyrodniczego, odstrzału redukcyjnego, zastępczego oraz rocznych planów łowieckich określają przepisy ustawy Prawo łowieckie z dnia 13 października 1995 r. Stosownie do tej ustawy gospodarka łowiecka prowadzona jest w obwodach łowieckich przez dzierżawców łub zarządców m. in. w oparciu o roczne plany łowieckie i wieloletnie łowieckie plany hodowlane. Jeżeli dzierżawca obwodu łowieckiego nie realizuje rocznego planu łowieckiego w zakresie pozyskania zwierzyny, nadleśniczy działający z upoważnienia dyrektora regionalnej dyrekcji Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe wydaje postanowienie o zastosowaniu odstrzału zastępczego zwierzyny, według zasad określonych w umowie dzierżawy obwodu łowieckiego. Z uwagi na fakt, że naczelnym organem administracji rządowej w zakresie łowiectwa jest minister właściwy do spraw środowiska, działania z zakresu planowych odstrzałów dzików w celu utrzymania ich populacji na założonym w Polsce poziomie należą do jego kompetencji. Główny Lekarz Weterynarii, z uwagi na wystąpienie kolejnych przypadków afrykańskiego pomoru świń u dzików, przekazał wojewódzkim lekarzom weterynarii stanowisko o konieczności zmniejszenia populacji dzików na obszarze objętym ograniczeniami. W piśmie z dnia 11 lipca 2014 r. polecił przekazanie powiatowym lekarzom weterynarii, którzy są właściwi miejscowo dla siedzib dzierżawców obwodów łowieckich znajdujących się w zagrożonym obszarze, informacji o konieczności rozważenia wprowadzenia nakazu zabicia dzików na podstawie art. 44 ust. 1 pkt 4 Ustawy z dnia 11 marca 2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt. Jednocześnie zwrócił uwagę, że wydanie takiego nakazu będzie wiązało się z koniecznością ponoszenia wydat- 5 ków przez powiatowe inspektoraty weterynarii. Ponadto, w przypadku wydania przedmiotowych decyzji, powinny one obowiązywać do czasu wykonania w danym obwodzie rocznego planu łowieckiego. W przypadku wykonania planu łowieckiego powiatowy lekarz weterynarii, który wydał taką decyzję, powinien rozważyć wszczęcie postępowania w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia decyzji z uwagi na jej bezprzedmiotowość. Zniecierpliwienie rolników Ograniczenia i niedogodności w odstrzale dzików, w efekcie znaczny spadek ilości polowań na tę zwierzynę, sprawiły wzrost ilości szkód wyrządzonych w uprawach rolnych. Stąd też kilkudziesięciu rolników z Podlaskiego protestowało m.in. 21 lipca przed Urzędem Wojewódzkim w Białymstoku, domagając się zmniejszenia populacji dzików oraz większych odszkodowań za szkody wyrządzone przez nie. Były i inne protesty w regionie. Z Zabłudowa w kierunku Lublina rolnicy przejechali ciągnikami 20 km odcinek w bardzo wolnym tempie, co zajęło im ponad półtorej godziny. Na jednym z ciągników widniało hasło „Dziki z ASF zniszczą polskich rolników”. Rolnicy twierdzili, że sytuacja ze szkodami dziczymi jest krytyczna i mimo wcześniejszych protestów i skarg czują się przez państwo pomijani. Na ręce wicewojewody podlaskiego złożyli pismo z żądaniami do premiera Donalda Tuska, w którym podkreślono, że do protestów zmusiła ich „dramatyczna sytuacja gospodarstw, arogancja władzy oraz brak działań z jej strony”. Rolnicy domagali się zmniejszenia populacji dzików w całej Polsce, co ma przyczynić się do zmniejszenia szkód, a także możliwości przeniesienia ASF na inne regiony kraju oraz na trzodę chlewną. Zdaniem rolników, państwo jako właściciel zwierzyny, powinno wypłacać odszkodowania rolnikom za ich szkody, a nie koła łowieckie, które w ramach swoich budżetów nie są w stanie rekompensować strat. 6 Myśliwski krąg Wśród postulatów znalazły się też m.in. opracowania programów operacyjnych na wypadek, gdy ASF przeniesie się na inne regiony i trzodę chlewną. Zdaniem rolników, brak jest takich programów. Jednym z żądań jest też wypłacanie przez państwo rekompensat dla rolników, którzy w związku z ASF i niemożliwością sprzedaży trzody chlewnej chcą zaprzestać hodowli świń. Protestujący zapowiedzieli dalsze akcje w przypadku niespełnienia ich żądań. Obecny na proteście przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa, poseł PiS Krzysztof Jurgiel, mówił dziennikarzom, że zmian legislacyjnych wymaga zapis dotyczący tego, kto ma wypłacać odszkodowania wyrządzone przez dziki. Stwierdził, że propozycja, by państwo a nie koła łowieckie płaciły rekompensaty jest przygotowana, ale dla jej przegłosowania nie może zdobyć większości w parlamencie. „Chodzi o to, żeby zmienić źródło finansowania, żeby odpowiedzialność przyjęły nie koła łowieckie, tylko skarb państwa, żeby organem, który ustala odszkodowania byli rzeczoznawcy z ramienia starosty” - mówił. W budżecie miałoby się znaleźć 50 mln zł na wypłatę odszkodowań. Propozycją komisji jest, by pieniądze pochodziły z programu rozwoju obszarów wiejskich. Reakcja sfer rządowych W pierwszej dekadzie lipca stwierdzono ósmy przypadek ASF u dzików. Zakażenie wirusem ASF zostało stwierdzone u padłego dzika znalezionego na terenie gminy Gródek w powiecie białostockim, w odległości ok. 6 km od granicy polsko-białoruskiej. W tejże gminie, po badaniach Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach, stwierdzono wystąpienie pierwszego ogniska afrykańskiego pomoru świń w gospodarstwie utrzymującym 5 świń. Gospodarstwo zostało objęte nadzorem urzędowym przez lekarza weterynarii, wszystkie pozostające przy życiu świnie zostały zabite i poddane utylizacji. Teren całego gospodarstwa został oczyszczony i zdezynfekowany. Wyznaczono obszar 3 km strefy zapowietrzonej i 7 km strefy zagrożonej. Na wymienionych obszarach znajduje się 37 gospodarstw, utrzymujących 192 sztuki świń. W pierwszej dekadzie sierpnia stwierdzono trzynasty przypadek ASF w Horczakach Górnych (pow. sokólski), 5,5 km do granicy polsko-białoruskiej. Nie dziwi więc decyzja, odmienna od zaleceń Komisji Europejskiej, Głównego Lekarza Weterynarii, który wydał zgodę na odstrzał ok. 3,2 tys. dzików w Podlaskiem. Odstrzały dotyczą czterech powiatów przygranicznych: sejneńskiego, augustowskiego, sokólskiego i białostockiego. Myśliwi za każdego odstrzelonego dzika mają otrzymywać po 150 zł. Pieniądze będą pochodziły ze Skarbu Państwa. Dziki mają być zwożone do punktów zbiorczych i tam utylizowane przez wybraną firmę. Wg Zarządu Okręgowego PZŁ w Białymstoku, plany łowieckie odstrzału dzików na ten sezon, w momencie wydania decyzji przez GLW, były wykonane w 47 proc. Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Marek Sawicki, tak postrzega sytuację: na przestrzeni ostatnich lat populacja dzików na terytorium Polski stale rośnie. Zwierzęta te powodują coraz większe szkody w uprawach rolnych, powodując wymierne straty dla rolników, których nie są w stanie zrekompensować przyznawane odszkodowania. Dzik jest także wektorem przenoszenia groźnych z punktu widzenia ekonomicznego chorób zakaźnych zwierząt, takich jak afrykański pomór świń (ASF). Z uwagi na powyższe konieczne jest podjęcie zdecydowanych działań mających na celu ograniczenie populacji tego gatunku na terytorium całego kraju, ze szczególnym uwzględnieniem województwa podlaskiego, gdzie jak dotąd stwierdzono 14 przypadków ASF u dzików. Stwierdzenie tych przypadków spowodowało konieczność wprowadzenia na obszarze kilku powiatów tego województwa koniecznych ograniczeń weterynaryjnych związanych z organizacją polowań i wprowadzaniem na rynek tusz odstrzelonych dzików, których celem jest przeciwdziałanie przeniesienia się tej choroby na inne regiony. Z uwagi na powyższe w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowano rozwiązania prawne umożliwiające wypłatę środków budżetowych wspomagających m.in. koła łowieckie. Dzięki tym działaniom możliwie jest ponoszenie przez powiatowych lekarzy weterynarii wydatków z przeznaczeniem na odstrzał dzików oraz dostarczanie i przechowywanie odstrzelonych dzi- Myśliwski krąg Zgodnie z art. 45 ust. 3 ustawy z dnia 13 października 1995 r. Prawo łowieckie (Dz. U. z 2013 r. poz. 1226, z późn. zm.) do kompetencji starosty należy wydawanie, w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, decyzji o odłowie lub odstrzale redukcyjnym zwierzyny, w przypadku szczególnego zagrożenia przez tę zwierzynę w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej. Natomiast w przypadku gdy zwierzęta stanowią nadzwyczajne zagrożenie dla życia, zdrowia lub gospodarki człowieka, w tym gospodarki łowieckiej, na postawie art. 33a ust. 1 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt (Dz. U. z 2013 r., poz. 856) dopuszcza się podjęcie działań mających na celu ograniczenie populacji tych zwierząt. Uprawnienia do podejmowania tego rodzaju działań zostały przypisane sejmikowi województwa. Pragnę podkreślić, że dostrzegam problem, jaki dla polskich rolników, a w efekcie całej gospodarki, niesie wzrastająca populacja dzików na terytorium Polski, stąd dostrzegam potrzebę kompleksowego rozwiązania tej sprawy i wsparcia działań podejmowanych przez Ministra Środowiska. W celu rozwiązania zaistniałej sytuacji konieczne są wspólne działania wszystkich zaangażowanych podmiotów, w tym uprawnionych organów samorządowych. Uwzględniając powyższe proszę o podjęcie wszelkich możliwych działań mających na celu skuteczne ograniczenie liczebności populacji dzików, ze szczególnym uwzględnieniem województwa podlaskiego. Wydaje się, że dobrze się stało, że czynniki rządowe nie ograniczają problemu do rejonu województwa podlaskiego. Jest on bowiem na tyle poważny, że wszelkie opóźnienia w podjęciu decyzji mogą skutkować nieobliczalnymi stratami. Jednakże nie słowa, lecz czyny mogą zapobiec katastrofie. U myśliwych wątpliwości budzą przekazy Komisji Europejskiej sugerujące niezwiększanie odstrzału dzików. Próby wcielenia w życie pseudonaukowych opinii, mogą się okazać katastrofalne dla ekosystemu. J. Bogdan Kozyra Źródło: KRIR Fot. JBK x 3 ków do czasu uzyskania wyniku badań laboratoryjnych w kierunku afrykańskiego pomoru świń ze środków pochodzących z budżetu Inspekcji Weterynaryjnej. Powiatowi lekarze weterynarii z terenu województwa podlaskiego wydają również decyzje administracyjne nakazujące odstrzał dzików, do których realizacji zobowiązane są koła łowieckie, otrzymujące z budżetu Inspekcji Weterynaryjnej środki finansowe na pokrycie kosztów realizacji tego rodzaju nakazu. Niemniej jednak, oprócz działań podejmowanych przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi i podległą Inspekcję Weterynaryjną, które są realizowane w celu zwalczenia i ograniczenia rozprzestrzeniania się ASF poza województwo podlaskie, konieczne są również inne działania mające na celu ograniczenie populacji dzików, a tym samym zmniejszenie rozmiarów szkód łowieckich powodowanych przez te zwierzęta. Takie działania w zaistniałej sytuacji mogą i powinny być podejmowane na poziomie powiatu lub województwa przez uprawnione organy samorządu terytorialnego. 7 Interesującą ekspozycję trofeów i równie ciekawą część kulinarną przygotowało koło nr 2 „Leśnik”. Prezes Waldek Jakubaszek i łowczy Jurek Dudra dbają, by na tego typu uroczystościach nie zabrakło zasłużonych nemrodów Parostki rogaczy, zdjęcia z polowań, nalewki (szczególnie Jurka Kopcia), miody i gościnność przyciągały przybyłych na spotkanie w skansenie. Prezes koła nr 7 „Knieja” Janusz Pałkowski może być zadowolony z uczestnictwa koła w imprezie Efektywne i zasobne w kulinaria uczestnictwo prawie we wszystkich imprezach łowieckich, weszło już w krew członkom koła nr 33 „Lis” w Lubartowie Kulturotwórcze elementy są z łowiectwem związane od zarania dziejów; od kiedy człowiek zaczął polować. Czy można więc znaleźć lepsze miejsce dla pokazania kultury i tradycji łowieckiej niż muzeum czy skansen? Po ubiegłorocznym spotkaniu na terenie zespołu pałacowo-parkowego Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, w tym roku Lubelskie Dni Kultury Łowieckiej odbyły się w Muzeum Wsi Lubelskiej. Jest w zwyczaju, że uroczystości łowieckie rozpoczyna msza hubertowska. Podczas mszy odprawionej w drewnianym kościele z 1686 r., przy asyście wielu sztandarów lubelskich kół, poświęcono sztandar koła „Zaborze” z Annopola, złożono dary lasu i wysłuchano oprawy muzycznej w wykonaniu zespołu sygnalistów myśliwskich przy ZO PZŁ w Lublinie. Standardem na tego typu imprezach są stoiska handlowe, pokazy psów myśliwskich i ptaków łowczych, parada pocztów sztandarowych czy występy zespołów muzycznych – w tym przypadku świetnego Zespołu Francuskiej Muzyki Myśliwskiej Trompes de Pologne przy Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Warszawie. Rzadziej można postrzelać z łuku i obejrzeć pokazy łucznictwa konnego, tak jak w lubelskim skansenie. Obowiązkowa jest część kulinarna i tasiemcowe kolejki chętnych do spróbowania darmowej dziczyzny. Ale tegoroczne święto lubelskich myśliwych zawierało coś niezwykle oryginalnego, rzadko albo zupełnie niespotykanego. Była to „Scenka myśliwska”, spektakl imitujący dawne polowanie, podczas którego przybliżono widzom stroje, procedury i zwyczaje polowań z minionych czasów. Wyjątkowość, merytoryczność i walory artystyczne „Scenki myśliwskiej” zasługują na przybliżenie jej Czytelnikom Łowca Lubelskiego, przynajmniej we fragmentach. Polowanie to o wartkim nurcie czasu rzeka, to muzyka poranka płynąca z daleka, to morze cierpliwości w siedzeniu na czatach, to wiosenna łąka skąpana we kwiatach, to godność i szacunek dla zwierza mocarnego, to ocean samotności i cierpienia niemego, to słabości, zwątpienia i ręce mdlejące, to radość i emocje krtań ściskające, to serca bicie, to kniei granie, to mgły wieczorne i ziemi oddychanie, to przyjaźń i wyrzeczenia, to trudy i znoje, Polowanie to miłowanie, to radość i życie moje. Polowanie – to najwcześniejsza pasja, jaka kiedy- kolwiek wykształciła się w człowieku. Powstała najpierw z konieczności przetrwania i zapewnienia sobie pożywienia, a z czasem przekształciła się w rozrywkę, której mogli dostąpić jedynie wybrańcy – koronowane głowy, możni tego świata. Musiały minąć wieki, aby w końcu współczesne łowiectwo ujęte w organizacyjne ramy mogło zaistnieć w aktualnej formie, przyjaznej zarówno człowiekowi, jak i otaczającej go przyrodzie. Na kształt współczesnego łowiectwa ma wpływ nieustannie postępująca ekspansja i presja cywilizacyjna człowieka, ale także jego mądra i inteligentna ingerencja w zasoby naturalnej przyrody. Polowanie natomiast jest elementem barwnej obyczajowości poszczególnych epok historycznych, w których się odbywało, jest elementem łączącym kulturowe dziedzictwo naszych przodków z koniecznością racjonalnego gospodarowania populacjami zwierząt dziko żyjących. Podczas, gdy narrator kończył mówić powyższe słowa, sygnaliści zagrali „Zbiórka myśliwych” i myśliwi w strojach z dawnej epoki zbierają się na wspólne łowy, radośni i uśmiechnięci wymieniają powitalne uściski w nadziei na przeżycie wspaniałych łowieckich przygód, na przeżycie dnia pełnego niezapomnianych wrażeń i emocji. Prowadzący polowanie – najważniejsza osoba w dniu dzisiejszym – wita wszystkich, wita myśliwych, naganiaczy, wita tajemny bór i bezkresne pole i życzy łowcom, aby ta knieja właśnie i to pole darzyły im obfitością zwierza i bezmiarem wrażeń i łowieckich przeżyć. Prowadzący polowanie przeprowadza łowiecką odprawę omawiając kolejno, jak odbywać się będzie polowanie, jakie rewiry będą opolowywane, do jakiej zwierzyny wolno będzie strzelać, jakie sygnały łowieckie będą odgrywane. Przedstawia także naganiaczy, okazuje psy, które będą brały udział w łowach i omawia zasady bezpiecznego prowadzenia i wykonywania polowania. A teraz po odprawie odzywa się sygnał „Apel na łowy” i myśliwi wsiadają do bryczek i powozów i udają się na łowy. Dalej narrator mówił: pozwólcie Szanowni Państwo, że w oczekiwaniu na powrót myśliwych, którzy oddają się łowieckim uciechom, zaprezentuję Państwu fragment poezji myśliwskiej, która – mam nadzieję – wprowadzi Państwa w liryczny nastrój, i w której odnajdziecie afirmację życia, podziw i szacunek dla otaczającej nas rzeczywistości i radość z obcowania z naturą. W głośnikach, w tle, słychać było wspaniałe, XVIII-wieczne koncerty skrzypcowe „Cztery pory roku” Antonio Vivaldiego i głos autora czterowiersza, także pod tytułem „Cztery pory roku”, w którym barwnie opisał tchnienie zmieniających się pór roku, współgrających z całorocznym cyklem zmian zachodzących w łowieckiej duszy (z uwagi na szczupłość miejsca przytaczamy tylko fragmenty): Wiosna … Słońce nad horyzont wysuwa swą głowę Jak czerwony owal wielkiego talerza, A z oddali słychać w ekstazie godowej Głośne bulgotanie czarnego rycerza. A tam mocny kozioł w kosmatym scypule Stojąc nieopodal sosenki cherlawej Łeb opuszcza nisko i tuli się czule Ocierając o nią parostki chropawe. … Lato … W miłosnej ekstazie kozioł zaślepiony Kozę goni w zbożu zataczając koła, Kultura, tradycja, wspomnienia 9 Gremialne uczestnictwo myśliwych i ich rodzin z koła nr 32 „Zaborze” w Annopolu Po wyroby z piekarni „Pęzioł” zawsze ustawia się kolejka. Na pierwszym planie, z wąsami, Tadeusz Pęzioł Drobne, ale pożyteczne, bezpłatne usługi medyczne świadczył Polski Czerwony Krzyż Promocja Lubelszczyzny, jak przez różowe okulary 10 Kultura, tradycja, wspomnienia Łowczy okręgowy Marian Flis także podczas trwania uroczystości miał pełne ręce roboty A ona wydaje piski zalęknione Z nadzieją, czy aby dogonić ją zdoła. Smolisty odyniec ochłody szukając Kałużę znajduje w drogi zagłębieniu, Bierze kąpiel błotną lubo się tarzając, Z rozkoszą zalega w chłodnym sosny cieniu. … Jesień … Siwy szron perliście ścielił się we wrzosach, Kiedy ryk jelenia rozdarł ciszę wzniosłą, Serce w piersi marło, jeżyły się włosy, Gdy po kniei echo tęskną pieśń poniosło. … Stary nemrod głowę o pień brzozy biały Oparłszy bez ruchu w sennym zadumaniu, Ciszą przedwieczorną otulony cały Natrętnie o smutnym myślał przemijaniu. Zima … Plątanina tropów spisanych na śniegu Jak w otwartej księdze można je przeczytać: Dzik przez linię skoczył, jeleń zastygł w biegu, A tam posznurował rudzielec mykita. … Przy ognisku łowcy grzeją swoje ręce, Szron strącają z wąsów, trą zmarznięte brody, Do Huberta myśli kierują w podzięce Za przeżyte wspólnie łowieckie przygody. fot. Barbara Flis Gdy zza zabytków skansenowskich słychać było odgłosy polowania, z głośników płynął głos ilustrujący to, co na polowaniu się dzieje (fragmenty): W zespole „Trompes de Pologne” połowa składu to myśliwi z Lubelszczyzny: Łukasz Brzyski, Dariusz Filipczak i Radosław Rola. Kierownikiem zespołu jest znany sokolnik i z-ca kierownika Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu Henryk Mąka. Pozostali to Marcin Brózda i Dariusz Stefaniak Obligatoryjny uczestnik uroczystości łowieckich: Zespół Sygnalistów Myśliwskich przy ZO PZŁ w Lublinie A w ten dzień wyjątkowy, dzień wielce radosny, Co uśmiecha się do nas niczym promyk wiosny, Znów na leśnej polanie myśliwska brać stanie … … Nareszcie się zaczęło, miot za miotem mija, Każdy na stanowisku spręża się i zwija, By zwierzynę wypatrzyć i szybko się złożyć I skutecznym wystrzałem w miejscu ją położyć … … Wtem do strzelców się zbliża naganiaczy ława A z gęstwiny wilk wielki wypada jak zjawa, Huk groźnego wystrzału leśną mąci ciszę Stary basior padając swój testament pisze … … A gdy wreszcie na zbiórce stanie brać myśliwska, By rozprawiać o łowach, grzać się u ogniska I gromadnie podchodząc do leśnego stołu Bigos z kotła gorący kosztować pospołu. I raz jeszcze do przeżyć minionego dzionka Znów powrócić pamięcią … Myśliwym powracającym z polowania, jak i zebranym widzom narrator tak „malował” uroki pasji myśliwskiej: Myśliwi… zmęczeni, utrudzeni, z wypiekami na twarzach, jedni radośni z celnych strzałów nagrodzonych łowieckim sukcesem, inni z marsową miną i kwaśnym obliczem porażki. Ponownie stają na zbiórce i układają zwierzynę na pokocie. Pokot to podsumowanie polowania. Strzelonej zwierzynie należy się hołd i szacunek. Na podściółce z jedliny, oświetlonej jasnością pochodni układają strzelone sztuki zwierzyny w hierarchii ważności, od największej (najgrubszej) do najmniejszej. Nikt nie śmie przekroczyć linii pokotu – taki zwyczaj. Trąbka pożegna każde zwierzę właściwym mu sygnałem, myśliwi z odkrytymi głowami podziękują patronowi, św. Hubertowi, za obfite łowy. Następnie prowadzący ogłosi króla Kultura, tradycja, wspomnienia Doprawdy, powiadam Wam, piękne to były Lubelskie Dni Kultury Łowieckiej i tylko wielka szkoda, że nie wszyscy wsłuchali się w „Scenkę myśliwską”, przedkładając konsumpcję oferowanego jadła nad strawę duchową. Wielkie podziękowania należą się Henrykowi Chwalińskiemu – autorowi, zarówno części przekazanej widzom prozą, jak i słowem rymowanym, reżyserowi i narratorowi spektaklu. Nie mniejsze podziękowania należy skierować do łowczego okręgowego Mariana Flisa, który na wiele dni wcześniej dwoił się i troił, by cała impreza w skansenie wypadła okazale. Rzeczywistość pokazała, że mu się to udało. Zapewne część sukcesu tego dnia należy przypisać również Tomaszowi Marcinkowskiemu, którego debiut w roli konferansjera był bardzo udany. Słów dziękczynnych nie może zabraknąć dla sponsorów, którzy liczniej niż zwykle swoją szczodrością zadbali o powodzenie spotkania w skansenie: Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego, PKO Bank Polski, Kopalni Węgla Kamiennego w Bogdance, firmom „Apimar”, „Asmet”, „Auto Broker”, „Dot Media”, „Dyspol” „Elite Expeditions” i „Flowers”, zakładom mięsnym „Dobrosławów”, „Ryjek” i „Zemat”, zajazdom „Horyzont” i „W lesie”, piekarniom „Emark” i „Pęzioł”, sklepowi myśliwskiemu „Aleksander”, Lokalnej Grupie Rybackiej „W Dolinie Wieprza i Tyśmienicy”, kołu „Lis” w Lubartowie, Hubertowi Filipkowi i Andrzejowi Wilczkowi. Doprawdy, powiadam Wam, wiedzieli co robią Marszałek Województwa Lubelskiego i Prezydent Miasta Lublina obejmując honorowym patronatem tak udaną imprezę łowiecką, która przysporzyła splendoru i chwały regionowi oraz miastu. I pozostaje tylko życzenie, by w przyszłym roku kolejne spotkanie z kulturą łowiecką było podobnie udane. J. Bogdan Kozyra „Scenka myśliwska” – Zbiórka myśliwych „Scenka myśliwska” – Wyjazd na polowanie „Scenka myśliwska” – Pokot fot. J. Bogdan Kozyra x 14 polowania i uhonoruje go medalem i zaszczytami. A dalej już tylko sygnał „Koniec polowania” i zaproszenie na następne łowy. Zanim jednak spotkamy się na następnych łowach, prowadzący polowanie zaprasza wszystkich na wspólny, uroczysty posiłek i myśliwską biesiadę, na degustację wcześniej przygotowanych wspaniałych specjałów kuchni myśliwskiej i oczywiście na degustację słynnych myśliwskich nalewek. A kuchnia myśliwska to nie tylko kulinarne przepisy, to cały ceremoniał, który tworzył się przez wieki wokół kociołka z bigosem i garnka z gulaszem. Ilu myśliwych – tyle sposobów na danie myśliwskie, do którego wkłada się nie tylko odpowiednie składniki, ale tajemne receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie oraz serce i kunszt wytwórcy. Danie, w którym odnajdziemy wspomnienie wspólnych zimowych łowów, zapach dymu i palonego drewna, szum wiatru w konarach drzew i śmiech współtowarzyszy przy biesiadnym stole. I wreszcie biesiada, na którą zaprasza sygnał „Posiłek”. Śmiech, gwar, zabawa, gratulacyjne toasty dla króla polowania i łowców, którzy pięknymi strzałami sławili kunszt łowieckiego dzieła oraz drwiny i żarty z pudlarzy, którym dzisiaj bór nie darzył, a św. Hubert krzywił lufy. Głośne rozmowy, wspomnienia wcześniejszych przeżytych łowieckich przygód, żartobliwe anegdoty, docinki, opowiastki i dykteryjki. Wreszcie wspólnie zaintonowana łowiecka pieśń, którą żar z ogniska i opar wieczornej mgły roznoszą po kniei. 11 Henryk Chwaliński dziękuje wykonawcom „Scenki myśliwskiej” 12 Kultura, tradycja, wspomnienia Słowacki Hubertus – Rocznik 24 Kult św. Huberta, jako patrona myśliwych, w wielu krajach europejskich związany jest głównie z uroczystościami w dniu poświęcenia jego relikwii i przypada na dzień 3 listopada. Jednak uroczyste ogólnokrajowe obchody święta patrona myśliwych w poszczególnych krajach organizowane są w przeróżnych terminach. U naszych południowych sąsiadów uroczyste, ogólnokrajowe obchody święta patrona myśliwych organizowane są rokrocznie w pierwszy weekend września. Z całą pewnością można stwierdzić, iż miejsce uroczystych obchodów uznać należy za nieprzypadkowe. Już po raz 24 z rzędu, w dniach 6-7 września, uroczyste obchody święta patrona myśliwych, które odbyły się pod patronatem Ministerstwa Rolnictwa Słowackiej Republiki, zorganizowane zostały w zespole pałacowo-parkowym barokowego klasycznego pałacu, w malowniczej miejscowości Svätý Anton, u stup gór Štiavnické vrchy. Na podkreślenie zasługuje fakt samej architektury pałacu, gdyż jest ona ściśle powiązana z rocznymi cyklami zmian w przyrodzie, a tym samym nawiązuje wprost do kalendarza. Podstawę pałacu stanowią 4 skrzydła, każde z jednym wejściem, co nawiązuje do pór roku. W pałacu znajduje się 7 sklepień nawiązujących do dni tygodnia, zaś symbolikę tygodni stanowią 52 pokoje, z kolei 365 okien powiązanych jest ściśle z liczbą dni w roku. We wnętrzu pałacu tematykę myśliwską widać niemal na każdym kroku. Najbardziej uwidoczniona jest ona na korytarzach, których wystrój stanowią poroża i rogi zwierząt, grafiki o tematyce myśliwskiej oraz eksponaty spreparowanych zwierząt, jak również przeróżne akcesoria myśliwskie. Po uroczystej inauguracji obchodów, które odbyły się na dziedzińcu pałacu, organizatorzy przewidzieli szereg atrakcji, które odbywały się równocześnie na scenie dziedzińca pałacu, wewnątrz obiektów pałacowych, jak również w parku i wokół obiektów pałacowych. W programie imprezy znalazły się m.in. pokazy sokolnicze, pokazy kynologiczne, występy zespołów sygnalistów myśliwskich, mistrzostwa w wabieniu zwierzyny, pokazy mody, wystawy trofeów łowieckich oraz fotografii, grafik i obrazów o tematyce łowieckiej, jak również liczne koncerty, które zaspokajały gusta niemal Fot. M. Flis Kultura, tradycja, wspomnienia 13 wszystkich uczestników imprezy. Wiele atrakcji budziły też liczne konkursy przygotowane przez organizatorów, jak również pokazy strzelania z łuków, czy pokazy prac rzemieślników tzw. dawnych zawodów. Dość duże zainteresowanie wzbudziła inscenizacja scenki myśliwskiej – polowanie na niedźwiedzia oraz mamuta. Kulminacyjnym elementem obchodów była uroczysta liturgia mszy świętej odprawionej w niedzielne przedpołudnie na dziedzińcu pałacu, podczas której na ołtarzu złożone zostały dary w postaci ubitej zwierzyny. W czasie kazania ksiądz celebrujący liturgię wielokrotnie podkreślał rolę myśliwych w działaniach na rzecz ochrony przyrody i środowiska naturalnego. Oprócz atrakcji związanych z uroczystymi obchodami, organizatorzy zapewnili również dość bogatą ofertę handlową branży stricte łowieckiej. Na licznych stoiskach handlowych zlokalizowanych wokół pałacu, znaleźć można było dość spory asortyment odzieży myśliwskiej i obuwia, noży, wabików, optyki, mebli i innych elementów wystroju myśliwskich pokoi. Obchody słowackiego hubertusa gromadzą liczne grono uczestników, nie tylko myśliwych, z wielu europejskich krajów, o czym świadczy chociażby tekst na banerach witających uczestników spotkania. W bieżącym roku nie zabrakło również lubelskiego akcentu. Spotkanie hubertusowe odwiedzili, piszący te słowa Marian Flis oraz Dyonizy Sadurski wraz z małżonkami, jak również niemal tradycją stało się, że na hubertusa rokrocznie przyjeżdżają członkowie Koła Łowieckiego nr 33 „Lis” w Lubartowie. Obserwując zachowania ogółu uczestników spotkania hubertusowego, nie sposób nie zauważyć, że w kraju niemal sześciokrotnie mniejszym od naszego, liczba myśliwych jest nieporównywalnie większa. Z kolei postrzeganie myśliwych i ich działań przez ogół społeczeństwa jest akceptowalne, a nawet niejednokrotnie pochwalane. Warto, aby część myśliwych w naszym kraju, jak również niektóre media i ich informatorzy, zastanowili się nad swoimi poczynaniami w zakresie kształtowania wizerunku myśliwego i jego działań na rzecz ochrony przyrody, ocenianego przez pryzmat prowadzonej gospodarki łowieckiej, a tym samym i odbioru myślistwa w aspekcie społecznym. Marian Flis 14 Kultura, tradycja, wspomnienia „Wspomnienia myśliwskie są czyste, jak pierwsza porosza, mocne jak woń bohunu, słodkie jak leśne maliny.” Michał Kryspin Pawlikowski Wspomnienia z dzikami w tle Nieubłaganie upływający czas zaciera w naszej pamięci minione przeżycia. Tak dzieje się z całym brzemieniem naszych wspomnień w każdej dziedzinie życia i ta prawidłowość nie omija też naszych przygód i przeżyć łowieckich. Tych ostatnich w ciągu mojej przeszło trzydziestoczteroletniej przygody z łowiectwem było co niemiara. Ileż to wspomnień, twarzy i sylwetek towarzyszy myśliwskich przygód, ileż wyjazdów, wyjść, podchodów, zasiadek? Ileż miejsc i krajobrazów; w lesie i na polach – o każdej porze dnia i nocy, o każdej porze roku – któż to zliczy? Spośród tego bezmiaru wspomnień i przygód łowieckich, niektóre w sposób szczególny wryły się w pamięć i których nigdy się nie zapomni. Są jak najcenniejsze klejnoty nanizane na nić czasu, jak sznury najdroższych pereł, pozostawiając w pamięci trwały ślad, wywołujący nutkę piękna i radości, a których brak lub zapomnienie uczyniłoby pustkę i zubożenie naszej świadomości. Szczególne miejsce w mojej pamięci zajmują wspomnienia łowów na czarnego zwierza, a spośród nich trzy są szczególne i fascynujące z uwagi nie tylko na związane z nimi emocje, ale również na różne ich zakończenie i inny końcowy efekt. Głównym bohaterem tych wspomnień jest odyniec, a polowanie na starego dzika – zwierza będącego uosobieniem siły, wytrwałości i sprytu – to fascynująca przygoda i niesamowite przeżycie. wejść w miot, trzej pozostali obstawiają przesmyki. Mnie przypadło miejsce na oldboju. Miałem najdłuższą drogę do przejścia, nie zwlekając, biegiem przemieściłem się na wyznaczony przesmyk. Wreszcie stanąłem na nasypie kolejowym. Przede mną rozciągał się dojrzały drzewostan sosnowy z pojedynczymi grabami drugiego piętra. Brak podszytu stwarzał dobrą widoczność w głąb miotu, aż po następny nasyp kolejowy. Z lewej strony miałem ogrodzenie z siatki (teren ten stanowił składnicę wojskową, stąd nietypowa infrastruktura). Wiedziałem, że jeśli pojawią się dziki, to na pewno z naprzeciwka, od strony widocznego pomiędzy drzewami nasypu. Po chwili usłyszałem kilka strzałów – nieomylny znak obecności czarnego zwierza w miocie. ….Szedł truchtem, odbijając nieco w bok coraz wyraźniej odsłaniał połeć. Garbata sylwetka dzika w zimowej sukni, w tym majestatycznym, starym drzewostanie sosnowym prezentowała się wspaniale. Byłem przygotowany do strzału, miałem korzystny wiatr, oparty o pień sosny czekałem aż odyniec wyjdzie na nasyp. Stało się jak przewidywałem. W odległości około 80 m dzik zatrzymał się na nasypie, ponownie wietrząc i jednocześnie nasłuchując ustawił się idealnie do boku. Po strzale zwalił się z nasypu. Podchodząc po kilku minutach do strze- lonego dzika słyszałem bicie własnego serca. Cóż za emocje! Przyglądając się z bliska jego sylwetce i oglądając oręż, czekałem na kolegów. Wkrótce ich zobaczyłem idących tropem dzika i żywo gestykulujących. Zanim podeszli, usłyszałem jak komentują fakt farbowania dzika. Byłem zaskoczony, przecież strzelałem dopiero na nasypie, więc skąd farba na tropie? I oto wszystko zaczęło się powoli wyjaśniać. Gdy weszli w miot wkrótce podnieśli watahę, z której Krzysztof strzelił jedną sztukę. Locha z pozostałymi dzikami poszła w kierunku obstawionych przesmyków skąd wkrótce rozległo się kilka strzałów. Paweł nie strzelał, był przygotowany na większe emocje. Intuicja go nie zawiodła. Z boku, w pobliżu watahy leżał bowiem on – odyniec, który ruszył po strzale Krzysztofa obierając odmienny od pozostałych dzików kierunek. Za oddalającym się w stronę „mojego” przesmyku dzikiem, Paweł posłał kulę, która trafiła zwierza, gdyż na tropie pozostawiał farbę ze śliną i pęcherzykami powietrza. Idąc tropem farbującego odyńca myśliwi doszli do miejsca, w którym zastali mnie przy strzelonym dziku. Po dokładnym obejrzeniu tuszy, okazało się, że kula Pawła dosięgła uchodzącego odyńca, powodując odstrzelenie tchawicy – stąd farba ze śliną i pęcherzykami powietrza na tropie. Wspomnienie 1 Zobaczyłem go, gdy wyszedł na nasyp. Był w odległości około 100 – 120 m. Uniósł do góry gwizd – wietrzył i nasłuchiwał. Piękny w swej potędze. Król uroczyska. Legendarny odyniec! Po chwili ruszył w moim kierunku. Zbliżał się na lekki kulawy sztych…. Był początek grudnia 1994 r. Polowaliśmy w kilku po czarnej stopie w uroczysku Stawy, na terenie Nadleśnictwa Puławy. Gospodarz terenu, Paweł S., wiedział dobrze o obecności grubego odyńca, który dołączył do watahy na okres huczki. Szybko rozdzieliliśmy stanowiska. Paweł S. i Krzysztof W. mieli Z medalowym odyńcem. Od lewej: Leszek J. Walenda, Marek Kupski, Paweł Samoń. Uroczysko Stawy, grudzień 1994 r. Fot. Krzysztof Wiejak Kultura, tradycja, wspomnienia Nie ukrywam, byłem nieco rozczarowany tym faktem. Obserwując idącego truchtem odyńca, bacznie wietrzącego i nasłuchującego wokół, do głowy mi nie przyszło, że dzik ten idzie ze śmiertelnym postrzałem, który otrzymał kilka minut wcześniej. No, ale cóż. W takich sytuacjach decydującym jest pierwszy strzał śmiertelny, a takim był strzał Pawła. Mnie pozostało piękne wspomnienie, w którym mimo wszystko zaliczam tego dzika na własny rachunek. Wiem, że Paweł nie ma nic przeciwko temu. Strzelony odyniec posiadał oręż wyceniony na brązowy medal, a tusza po wypatroszeniu i odcięciu gwizdu ważyła 119 kg. Wspomnienie 2 Był styczeń 1995 r. Wspólnie z kolegami: Pawłem S., Krzysztofem W. i Andrzejem W. pojechaliśmy na polowanie w Bieszczady. Głównym celem naszej kilkudniowej wyprawy było polowanie – w OHZ LP nr 66 Nadleśnictwa Cisna – na wilki. Oprócz upoważnienia na odstrzał dwóch wilków, mogliśmy również polować na lisy, kuny, no i dziki. Cisna przywitała nas piękną, zimową scenerią. Pełni nadziei na sukces łowiecki odbyliśmy rozmowę z leśniczym ds. łowieckich Waldemarem W., który przekazał nam bieżące informacje dotyczące polowania. Specyfika tych łowów polegała na nocnych zasiadkach na wybranych ambonach, przy których wykładana była padlina. Na ambonie siadaliśmy po dwóch około godz. 16 – 17, a nocne czuwanie polegało na ciągłej, przez całą noc prowadzonej na zmianę obserwacji nęciska. Zasiadkę kończyliśmy rano około godz. 7 – 8. W rezultacie można było przespać na ambonie kilka godzin, co w konsekwencji nie było zbyt dużym wyrzeczeniem, a jedynie kwestią przyzwyczajenia do takiego trybu spędzania nocnej pory. Szczęście łowieckie jednak nam nie dopisywało – poza lisami, pod wybrane przez nas ambony, nic więcej nie przychodziło. Tak spędziliśmy trzy kolejne noce. Czwartego dnia nastąpiła wyraźna zmiana pogody. Zaczęło mocno wiać i sypać gęstym śniegiem, którego i tak było pod dostatkiem. Tworzyły się zaspy utrudniające możliwość dotarcia na ambonę. W takich to okolicznościach moi zniechęceni towarzysze łowów zrezygnowali z kolejnej zasiadki i perspektywy spędzenia nocy na ambonie z uwagi na wątpliwą szansę przyjścia wilków na nęcisko przy panującej zamieci. Nie miałem ochoty na spędzenie długiego wieczoru w pokoju hotelowym, więc poprosiłem leśniczego o podwiezienie mnie samego na ambonę, gdzie planowałem czuwać do północy. Około godz. 16:30 byłem już na miejscu. Wybrałem ambonę „51” (nazwaną tak od nr stokówki), stojącej gdzieś pomiędzy Bukiem a Łopienką – kilkanaście kilometrów od Cisnej. Cały czas sypało gęstym śniegiem i wiał wiatr, tłukąc gałęziami o stosunkowo wysoką ambonę, dodatkowo usytuowaną na skarpie stokówki, co stwarzało wrażenie, że jest wyższa niż w rzeczywistości. Nie liczyłem na wilki. Przy takiej pogodzie ich przyjście było mało prawdopodobne, ale byłem zadowolony z podjętej decyzji. Lubię takie samotne zasiadki. Zupełnie sam, w środku bieszczadzkiej kniei i w tak romantycznej scenerii. Takich momentów nie spotyka się w naszych łowiskach na nizinach. Siedziałem więc i obserwowałem przez okienko zaśnieżony krajobraz. Padający śnieg całkowicie zasypał leżącą na nęcisku padlinę, przykrył rosnące wokół naloty świerkowe i jodłowe. Wokół dominowała nocna biel, na której nagle pojawiła się olbrzymia ciemna plama. Widok ten zelektryzował mnie całkowicie, natychmiast chwyciłem lornetkę myśląc, że do nęciska zbliża się wybudzony ze snu niedźwiedź. W szkłach lornetki zobaczyłem jednak potężnego dzika, który wyszedł zza zbocza wzgórza, na którym zlokalizowane było nęcisko. Zbliżał się na sztych w kierunku ambony, rozgarniając jak spychacz potężnym łbem głęboką warstwę śniegu. Byłem zaskoczony jego wielkością. Leżący śnieg wokół ambony sięgał za kolana, tymczasem (co prawda patrząc z góry) widziałem wyrastającą ponad 15 zaspy potężną sylwetkę bieszczadzkiego dzika. Złożyłem się do strzału, ale dzik cały czas podchodził na sztych, pod samą stokówkę. W pewnym momencie, zawrócił nagle i tym samym śladem zaczął oddalać się z powrotem. Teraz miałem go cały czas tyłem. Odchodził, nie pokazując boku. Zacząłem panikować, że oto może mój życiowy dzik zejdzie za chwilę za skłon wzniesienia, a ja nie poślę za nim kuli. W napięciu oczekiwałem na sytuację powstania choćby minimalnej szansy oddania strzału. W tym momencie dzik odchylił się trochę w lewo, ustawiając na mocny kulawy sztych od tyłu. Zaryzykowałem trudny strzał, po którym odyniec zniknął w tumanie śnieżnego pyłu. Korciło mnie żeby zejść na dół i sprawdzić efekt strzału, ale bałem się. Strzał był trudny i mógł być nieprecyzyjny, a w głębokim śniegu nie miałbym żadnych szans. Postanowiłem czekać. Była godz. około 20, więc do północy pozostało jeszcze cztery godziny. Czas dłużył się teraz niemiłosiernie, a chęć sprawdzenia efektu strzału narastała. Nie wytrzymałem! Po około godzinie zszedłem z ambony, z latarką w ręku i sztucerem pod pachą podszedłem do miejsca strzału. W kilkumetrowej rynnie śnieżnej, którą dzik zsunął się w dół zbocza, po odgarnięciu świeżo nasypanego śniegu, zobaczyłem kilka kropel farby i krótką ścinkę. Jednak dostał! Ucieszony tym faktem wróciłem na ambonę. Po północy przyjechał leśniczy Waldek z Pawłem, którym zdałem krótką relację z nocnej przygody. Postanowiliśmy zostawić dzika w spokoju i wrócić tu rano. I tak też się stało. Przyjechaliśmy wszyscy i rozpoczęliśmy tropienie. Okazało się, że Koniec tropienia. Myśliwi pokazują dłońmi domniemaną wielkość odyńca. Od lewej: Leszek J. Walenda, Paweł Samoń, Andrzej Walenda, Krzysztof Spychała. OHZ LP nr 66, Nadleśnictwo Cisna, styczeń 1995 r. Fot. Krzysztof Wiejak 16 Kultura, tradycja, wspomnienia pokonując głębokie zaspy, dzik początkowo szedł w susach, później truchtem, farbował niestety słabo. Szliśmy za nim w głębokim śniegu przemierzając dwie doliny i dwa wzgórza, a moja nadzieja na dojście zwierza gasła praktycznie z każdym metrem. Zwątpiłem zupełnie po dwugodzinnym tropieniu, kiedy dzik przestał zupełnie farbować i stało się oczywiste, że dostał jedynie obcierkę. No cóż, w rezultacie popełniłem chyba kilka błędów. Zbyt pochopnie oddałem strzał, tym bardziej, że dzik buchtował za rozsypaną kukurydzą, o której istnieniu niestety dowiedziałem się dopiero po fakcie. Strzelałem z dosyć wysokiej ambony, przy nienajlepszej przecież widoczności, w momencie trudnym do ulokowania precyzyjnej kuli. Mimo wszystko pozostała mi pewna satysfakcja z faktu, że udało mi się jednak przechytrzyć starego spryciarza, który przyszedł na nęcisko tylko dlatego, że przy takiej właśnie pogodzie czuł się bezpieczny. Przeliczył się jednak i w rezultacie niewiele brakowało, a byłby to jego ostatni rajd po bieszczadzkiej kniei. Dzisiaj, z perspektywy czasu, ta bieszczadzka przygoda jawi się jak piękny, miniony sen. Wspomnienie 3 Huczka dzików to dla wielu myśliwych magiczne słowo, wywołujące przyspieszone bicie serca i silne pragnienie wyjazdu do lasu po przygodę. Nie inaczej działa to również na mnie. A oto relacja z jednego z takich wspomnień. Była grudniowa pełnia 2008 roku. Czarna stopa, pochmurno i wilgotno, dodatkowo wiał też lekki wiaterek, który momentami rozrzedzał chmury i wtedy księżyc dawał trochę poświaty. Nie wytrzymałem i postanowiłem pojechać do OHZ LP nr 133 Nadleśnictwa Lubartów, gdzie od kolegi nadleśniczego Piotra K. otrzymałem odstrzał na dziki, w tym odstrzał na odyńca. Wzdychając do św. Huberta, zdecydowałem się na wybór ambony „Na Łbie”, w leśnictwie Bratnik. Gdy dojechałem do lasu była godz. około 18:30. Zostawiłem samochód przy głównej drodze i znaną mi linią oddziałową posuwałem się w stronę ambony. Szedłem powoli, uważnie nasłuchując. Nadal było stosunkowo ciemno, tylko momentami pojawiała się nieco lepsza widoczność. Wiejący wiatr miałem korzystny, na twarzy wyraźnie czułem jego lekki powiew. Byłem jeszcze daleko od ambony, gdy usłyszałem od- Autor ze swoim najmocniejszym odyńcem. OHZ LP nr 133, Nadleśnictwo Lubartów, grudzień 2008 r. Fot. Mariusz Podleśny głosy głośno zachowujących się dzików. Była to bez wątpienia huczkowa wataha. Słychać było kwiki, rechotanie i kłapanie oręża będącego z watahą odyńca. Zbliżałem się ostrożnie, krok za krokiem, coraz bliżej, cały czas kontrolując wiatr. Dziki były na nęcisku. Liczyłem, że być może uda mi się podejść na jego skraj i rozpoznać sylwetkę odyńca. Ujrzałem w końcu zarys kilku dzików w odległości około 40 m. Były w ciągłym ruchu wywołanym huczkową gorączką, obecnością grzejących się loch i towarzyszącego im grubego odyńca. Było jednak za ciemno, ażeby dokonać rozpoznania i oddać skuteczny strzał. Nie mogłem stać dłużej z obawy na zwietrzenie mnie przez dziki, a do ambony miałem jeszcze około 15 m. Postanowiłem spróbować wejść na drabinę i zaczekać na dogodny moment na oddanie strzału. Powoli, stopa po stopie, przesuwałem się w stronę ambony, myśląc tylko o tym, żeby wiatr nie spłatał mi figla. W końcu byłem wreszcie na dolnym szczeblu drabiny i zacząłem powolną wspinaczkę w górę. Znowu stres – żeby nie skrzypnęła drabina, w końcu żeby nie skrzypnęła podłoga ambony. Udało się! Na dole trwało nadal dzicze wesele, aż ciarki przechodziły, czułem że mam gęsią skórkę. Starałem się wypatrzeć sylwetkę odyńca, dziki były przecież w odległości nie większej niż 30 m. W dalszym ciągu jest jednak za ciemno. Słyszę odyńca, ale nie mogę go wypatrzeć. W końcu, po kilku minutach wiatr rozwiał nieco chmury, rozpoznaję sylwetki dzików. Są dwie, może trzy większe sztuki, to zapewne lochy, jest też kilka warchlaków i największa sztuka stojąca na sztych – to on! Obiekt moich pragnień. Po chwili, jak na życzenie ustawia się idealnie do boku. Nie mam żadnych wątpliwości, widzę zarys garbatej sylwetki olbrzymiego dzika. Wygląda imponująco. Mam go już w lunecie…. Słyszę wyraźne plaśnięcie kuli. Dziki runęły w las. Nasłuchuję odgłosów i trzasku na kierunku uchodzącego odyńca. Po chwili nastaje kompletna cisza, z duszą na ramieniu schodzę z ambony i świecąc latarką, ze sztucerem pod pachą idę powoli w kierunku, skąd słyszałem uciekającego odyńca. Po przejściu około 20 m, w świetle latarki, widzę farbę na zeschłych dębowych liściach. Farby jest dużo, płucna, obficie rozbryzgana na boki. Chociaż nie widzę jeszcze zwierza, wiem już na pewno, że jest mój. Leżał 20 m dalej. Król lubartowskiej kniei. Ostrożnie podchodzę od tyłu. Potężne cielsko z wyraźnie widocznym orężem budzi szacunek. Tusza po wypatroszeniu i odcięciu gwizdu ważyła 146 kg, a oręż został wyceniony na srebrny medal. Jest to, jak dotychczas, mój największy i najmocniejszy ze strzelonych dzików, a wiszący na ścianie oprawiony oręż stanowi namacalny dowód przeżytej przygody. Leszek J. Walenda PS. Powyższe opowiadanie zostało opublikowane w nr 7/2014 miesięcznika „Brać Łowiecka”. Kultura, tradycja, wspomnienia Przez kolejne pokolenia myśliwi pielęgnują zwyczaje i tradycje łowieckie. Lubelskie Spotkania z Kulturą i Tradycją Łowiecką, które corocznie goszczą w Zwierzyńcu są tego dobitnym dowodem. W tym roku na imprezie przygotowanej przez Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego, Urząd Miejski w Zwierzyńcu, Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Lublinie i Roztoczański Park Narodowy w Zwierzyńcu – pod egidą zamojskiej organizacji łowieckiej – można było zobaczyć pokazy wabienia zwierzyny łownej, pokazy psów ras myśliwskich i ptaków łowczych, konkurs skubania ptactwa łownego. Wyjątkowo bogata była oprawa muzyczna zapewniona przez zespoły sygnalistów myśliwskich, chóry i orkiestry. Były wystawy trofeów myśliwskich i akcesoriów niezbędnych w łowiectwie, które można było kupić. Zresztą, stoisk handlowych, jak co roku, było wiele i trzeba powiedzieć, że nie było przy nich pusto. Liczne grono osób, wśród nich sporo leśników i lekarzy, wyróżnionych zostało odznaczeniami łowieckimi, a pokaźna widownia i uroczysta oprawa nadały ceremonii odznaczeń dodatkowego blasku. Nie ma prezentacji tradycji myśliwskiej bez potraw z dziczyzny i nalewek. Służą temu nie tylko konkursy. Każdego roku bywalcom w Zwierzyńcu serwują dziczyznę m.in. myśliwi z koła nr 61 „Roztocze” w Zamościu. O dobry wizerunek koła dba prezes Jerzy Binkowski, a Jan Łagoźny udziela mu mocnego wsparcia dyżurując przy kociołkach myśliwskich. Czy można się więc dziwić, że ustawiają się tutaj długie kolejki smakoszy dziczyzny? Równie smaczne potrawy serwowano gościom w stoisku koła „Świt”, a Bogdan Malczewski ze swoją skrzyneczką pilnował, by próbującym nie zaschło w ustach. Wydaje się, że Lubelskie Spotkania z Kulturą i Tradycją Łowiecką w Zwierzyńcu na stałe pozytywnie wpisały się nie tylko w środowisko łowieckie, szczególnie Zamojszczyzny, lecz stanowią także barwny, oczekiwany i atrakcyjny element regionu. J. Bogdan Kozyra 17 18 Strzelectwo Rodzinne Zawody Strzeleckie 16.08.2014 roku na strzelnicy myśliwskiej PZŁ w Puławach odbyły się po raz XII „Rodzinne Zawody Strzeleckie” w pełnym wieloboju myśliwskim. Do rywalizacje stanęły cztery rodziny, wystawiające po trzech strzelających reprezentantów. W wyniku kilkugodzinnych zmagań, przy bardzo zmiennej aurze pogodowej, która nie popsuła piknikowej rodzinnej atmosfery, sędziowie ogłosili wyniki. Pierwsze miejsce w rywalizacji zajęła rodzina Tuźników (Sylwester, Ireneusz, Artur) z KŁ nr 116 „Knieja”, uzyskując łącznie 1227 pkt. Drugą lokatę wywalczyła rodzina Polaków (Grzegorz, Paweł, Dominik) z KŁ nr 1 „Szarak” (główni organizatorzy tegorocznego spotkania), uzyskując 1219 pkt. Trzecie miejsce zdobyła rodzina Nowakowskich (Jan senior, Jan junior, Tomasz) z KŁ nr 155 „Sokół” (983 pkt), a czwarte przypadło rodzinie Niburskich Mirosław, Marcin, Piotr) z KŁ nr 155 „Sokół” (828 pkt). Tomasz Marcinkowsk Puchar prezesa koła Szarak Tradycyjnie już, w pierwszą sobotę września 2014 roku, na strzelnicy myśliwskiej w Chełmie członkowie Koła Łowieckiego nr 1 „Szarak” w Lublinie rozegrali zawody o Puchar Przechodni Prezesa Zarządu Koła. Strzelano tylko konkurencje śrutowe. Zdobywcą pierwszego miejsca oraz pucharu, podobnie jak w roku ubiegłym, został Tomasz Gromadzki, uzyskując 275 punktów na 300 możliwych. Wyprzedził w rywalizacji o 20 punktów Pawła Polaka i o 30 Tomasza Kaczanowskiego. Poza klasyfikacją ogólną, w poszczególnych konkurencjach wyróżniono kolegów za uzyskane wyniki: Dominika Polaka na kręgu i na osi, Tomasza Karwickiego na osi, Krzysztofa Tarnawskiego w przelotach i Mateusza Iwanka w zającu. Poz. 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 Nazwisko i imię Gromadzki Tomasz Polak Paweł Kaczanowski Tomasz Polak Dominik Tarnawski Krzysztof Karwicki Tomasz Woźniak Eugeniusz Walczuk Zbigniew Walczuk Marcin Iwanek Mateusz Polak Grzegorz Wnuk Mariusz Sobecki Piotr Gwarda Tomasz Gumiński Andrzej Krąg 90 95 85 85 65 70 65 60 50 50 45 25 30 25 30 konkurencje Oś Przeloty 90 75 90 65 75 80 65 20 65 40 35 40 20 25 15 50 35 45 40 50 40 30 40 30 15 40 15 15 5 0 Zając Razem 45 50 25 40 35 30 5 35 10 40 20 25 15 5 0 275 255 245 230 225 220 165 155 155 145 140 105 80 60 45 Zawody zakończył piknik z rodzinami i kibicami oraz wspólna biesiada. Tomasz Kaczanowski Strzelectwo W dniu 27 sierpnia 2014 roku na strzelnicy myśliwskiej Polskiego Związku Łowieckiego w Puławach odbył się piknik strzelecki zorganizowany przez firmy: BLASER - producenta doskonałej broni myśliwskiej, RUAG – producenta amunicji myśliwskiej RWS oraz ZEISS – producenta znakomitej optyki oraz ich autoryzowanego przedstawiciela na województwo lubelskie - Sklep Myśliwski „ALEKSANDER” Aleksander Sajur, ul. Orla 8 w Lublinie. Gospodarzem i zarazem głównym prowadzącym imprezę był znany większości myśliwych na Lubelszczyźnie i nie tylko, właściciel Sklepu Myśliwskiego „ALEKSANDER”, nasz sympatyczny kolega Aleksander Kazimierz Sajur, któremu pomagał syn Radosław Sajur. Swoją obecnością imprezę zaszczycili również Mathias Psotta – przedstawiciel firmy BLASER na Europę Wschodnią i Andreas Maly – przedstawiciel firmy RUAG. Uczestnicy pikniku mieli okazję zapoznać się z ofertą handlową firm BLASER, RUAG, RWS i ZEISS oraz dokładnie obejrzeć, porównać i przetestować modele broni Blaser: sztucery dwutaktowe R8 Luxus, R8 Professional Hunter, R8 Professional Camo, R8 Professional Success, R8 Professional Success Leder, R8 Professional Success Monza, sztucer łamany - Kipplauf K95, bok śrutowy F3, a także najnowszą optykę firmy ZEISS: lunety serii Victory HT - 3-12x56 T* HT i 2,5-10x50 T* HT, lunety serii Victory V8 – 1,8-14x50 T* i 2,8-20x56 T* i lornetki serii Victory HT – 10x42 T* i 8x54 T*. Na pikniku zaprezentowano również najmłodsze „dziecko” Blasera – Bockdrilling BD14 w kalibrach 20/76, .22 Hornet, 8x57 JRS, który miał swoją premierę na tegorocznych targach broni IWA w Norymberdze. W trakcie spotkania odbyła się premiera najnowszego pocisku firmy RWS – SPEED TIP dostępnego na razie w kalibrach .308 Win., .30-06, .300 Win. Mag. W celu zobrazowania uczestnikom spotkania w jaki sposób działa pocisk w tuszy zwierzyny, organizatorzy przeprowadzili test pocisków strzelając do mydła balistycznego, które następnie zostało przecięte na części, które wypełniono po kolei kolorową farbą. Do testów użyto najnowszego pocisku RWS – SPEED TIP 10,7 g w kalibrze. 308 Win. oraz pocisku RWS – bardzo dobrze znanego na rynku i cieszącego się dużym uznaniem – EVO 11,9 g, również w kalibrze .308 Win. Testy pocisków RWS pokazały na czym polega różnica pomiędzy różnymi typami pocisków, jak pocisk ekspanduje, czy daje przestrzał, w jakim procencie przekazuje energię i jakie są zniszczenia w tuszy zwierzyny. Zachowanie najnowszego pocisku RWS SPEED TIP w mydle balistycznym pokazało, że jest to kula oddająca w tuszy zwierzyny 100% swojej energii. W mojej ocenie pocisk RWS SPEED TIP w niedalekiej przyszłości stanie się hitem na rynku, bowiem jest to pocisk, który nie zniszczy nadmiernie tuszy, a z jego zachowania w mydle balistycznym wynika, że trafiona nim zwierzyna zostanie w ogniu lub droga jej ucieczki będzie bardzo krótka. Podczas pikniku uczestnicy mieli okazję postrzelać do wybuchających celów, sprawdzić czy kaliber .375 Holland & Holland Mag. ma duży odrzut oraz wziąć udział w zawodach w strzelaniu z wolnej ręki do tarczy o średnicy 20 cm, na odległość 100 m, oczywiście z broni BLASER – sztucerów R8 Professional Camo i R8 Professional Success, zaopatrzonych w lunety ZEISS – Victory V8 2,8-20x56 T* i Victory HT 3-12x56 T*. Zasady zawodów były takie, że wygrywa strzelec, który najbliżej środka tarczy ulokuje kulę. Każdy z zawodników oddawał po dwa strzały, każdy do oddzielnej tarczy. Pierwsze miejsce zajął Bogdan Kamola, drugie miejsce wywalczył autor artykułu, a na trzeciej lokacie uplasował się Tomasz Wójcicki. Dla strzelców, którzy zajęli sześć pierwszych miejsc organizatorzy przygotowali wspaniałe nagrody, natomiast pozostali uczestnicy otrzymali drobne upominki. Na zakończenie chciałbym podzielić się z kolegami przyjemną wiado- 19 mością przytaczając słowa Krzysztofa Szustera, właściciela firmy M.K. SZUSTER z Warszawy, który powiedział: „po każdą broń marki BLASER, amunicję firmy RWS oraz optykę ZEISS-a nie musicie koledzy jeździć do Warszawy, bowiem cały asortyment produktów tych firm dostępny jest w Sklepie Myśliwskim „ALEKSANDER” Aleksander Sajur, ul. Orla 8 w Lublinie”. Ze swojej strony, jako szczęśliwego posiadacza i pasjonata broni BLASER oraz optyki ZEISS i użytkownika amunicji RWS, chciałbym zachęcić kolegów do zaprzyjaźnienia się na stałe z tymi markami, gdyż broń, optyka i amunicja tych firm nigdy nie zawodzi i pozwala bezpiecznie wykonywać polowanie. Wojciech Jerzy Maruszak 20 W kołach łowieckich W dniu 14 czerwca br., w Lublinie, świętowano Jubileusz 60-lecia WKŁ nr 149 „Wiarus”, które zostało założone przez grupę 9 oficerów w dniu 16 marca 1954 roku. Podczas koncelebrowanej mszy świętej ku czci św. Huberta, odprawianej w kościele garnizonowym parafii cywilno-wojskowej pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Lublinie, dziękowano za hojność Stwórcy oraz za wstawiennictwo św. Huberta przez 60 lat istnienia koła. Uroczystość kościelną rozpoczęto wprowadzeniem sztandaru koła „Wiarus” i towarzyszącego mu sztandaru koła „Miś” z Kocka. W składzie pocztu sztandarowego Jubilatów byli: Witold Borawski – chorąży pocztu, Jan Madej, Waldemar Wójcik. Eucharystię sprawował myśliwy naszego koła ks. Roman Banasiewicz – proboszcz parafii pw. św. Anny w Wohyniu wraz z koncelebrą księdza proboszcza parafii garnizonowej – mjr Andrzeja Piersiaka oraz myśliwych: ks. Zbigniewa Grzymały z parafii pw. św. Bartłomieja Apostoła w Korytnicy Łaskarzewskiej i ks. Jacka Guza z Białej Podlaskiej. Podczas mszy wysłuchano sygnałów łowieckich, czytania stażystki Ewy Stefaniuk oraz modlitwy wiernych w wykonaniu Józefa Modrzewskiego. Symboliczne dary pól i lasów złożyli Adam Fimiarz i Adam Szczerba. W trakcie kazania ks. Jacek Guz zaznaczył, że Jubileusz 60-lecia jest doniosłym wydarzeniem w życiu koła i jego członków, a jego uroczysty i chrześcijański charakter jest wyrazem głębokich korzeni religijnych i kulturowych oraz kontynuacją tradycji i obyczajów łowieckich poprzednich pokoleń. Ponadto zwrócił uwagę, że nie zawsze są rozumiane i doceniane przez społeczeństwo trudy działalności myśliwych w celu zachowania równowagi w gospodarowaniu populacjami zwierzyny dziko żyjącej i ochrony przyrody, jako dobra narodowego. Na zakończenie prezes WKŁ Jerzy Brzyski podziękował za wspólną modlitwę i błogosławieństwo na dalsze lata działalności w szeregach św. Huberta na chwałę polskiego łowiectwa oraz zaprosił wszystkich na drugą część uroczystości, która odbyła się w Domu Żołnierza im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Lublinie. Przed rozpoczęciem mszy i w trakcie jej trwania, o scenariuszu przebiegu uroczystości informował zebranych prowadzący uroczystość, podłowczy, ppłk Krzysztof Stefaniuk. W trakcie drugiej części uroczystości, w Domu Żołnierza, w Sali Klubu Batalionu Dowodzenia Wielonarodowej Brygady, po wprowadzeniu sztandaru koła przy dźwiękach marsza św. Huberta, prezes koła powitał uczestników Jubileuszu, a w szczególności zaproszonych gości: Katarzynę Kremeś – zastępcę dyrektora Departamentu Rolnictwa i Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego, Karola Cichowskiego – przewodniczącego Kapituły Odznaczeń Łowieckich PZŁ, Mirosława Guściorę – prezesa Okręgowej Rady Łowieckiej PZŁ w Lublinie, Mariana Flisa – przewodniczącego Zarządu Okręgowego PZŁ w Lublinie, ppłk Jana Górniaka – zastępcę szefa Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Lublinie, Bogdana Kozyrę – redaktora naczelnego kwartalnika „Łowiec Lubelski”, Mariana Rapacewicza – prezesa koła „Miś” i Andrzeja Słomkę – łowczego tego koła, ks. mjr Andrzeja Piersiaka – proboszcza parafii garnizonowej w Lublinie, księży – Zbigniewa Grzymałę i Jacka Guza, Zdzisława Trościańczyka – prezesa masarni „Zemat” w Wohyniu. Przywitano też żony towarzyszące gościom a także naszych kolegów myśliwych, tych, którzy byli członkami naszego koła, tych którzy są nimi obecnie i stażystów wraz z rodzinami. Po powitaniu, podłowczy prowadzący uroczystość, zaprezentował zebranym w formie prezentacji multimedialnej streszczenie „Monografii Koła” wydanej na okoliczność Jubileuszu, którą wszyscy otrzymali zarówno w wyda- niu książkowym, jak i płyty CD wraz z okolicznościowym logo koła wykonanym w drewnie. Na dzień 31.05.2014 r. koło liczy 44 członków macierzystych 10 członków niemacierzystych i 3 stażystów. Gospodarkę łowiecką prowadzi w trzech obwodach o łącznej powierzchni użytkowej 17 918 ha, w tym 2816 ha stanowią lasy oraz 220 ha zajmują stawy wodne. Po przedstawieniu dorobku i historii koła, jego sztandar udekorowano Złomem. Ponadto wręczono 10 kolegom myśliwym odznaczenia łowieckie w postaci Medalu św. Huberta, Złotego, Srebrnych i Brązowych Medali Zasługi Łowieckiej oraz odznaki „50 lat członkostwa w PZŁ”. Po zakończeniu ceremonii wręczania odznaczeń łowieckich, po gratulacjach i życzeniach, prezes koła i przewodniczący komitetu organizacyjnego Adam Fimiarz wręczyli gościom okolicznościowe upominki. Następnie prezes zaprosił wszystkich do pamiątkowego zdjęcia i na biesiadę łowiecką w kasynie „Royal”. Z myśliwskim pozdrowieniem Darz Bór! podłowczy WKŁ ppłk Krzysztof Stefaniuk 22 W kołach łowieckich W upalne popołudnie 26 lipca br. w miejscowości Sadki koło Gościeradowa odbyła się bardzo podniosła uroczystość – oficjalne poświęcenie i otwarcie nowo wybudowanej stanicy myśliwskiej, należącej do Koła Łowieckiego nr 66 „Rogacz” w Gościeradowie. Uroczystość poświęcenia i oddania stanicy do użytku przypadła „nomen omen” w roku 66 rocznicy istnienia koła. Na urokliwej działce należącej do koła, otoczonej z każdej strony przepastnym borem, stawiło się tego dnia niezwykle liczne grono myśliwych, członków „Rogacza”, wraz z rodzinami oraz zaproszeni goście. Spotkanie zaszczycił wojewoda lubelski Wojciech Wilk, przedstawiciel Starostwa Powiatu Kraśnik Jerzy Podgórski oraz wój- towie gmin Trzydnik, Dzierzkowice i Gościeradów. Władze łowieckie reprezentowali: Marian Flis – łowczy okręgowy, Dyonizy Sadurski – członek ZO PZŁ w Lublinie i niżej podpisany. Ponadto obecni byli prezesi i łowczowie zaprzyjaźnionych, ościennych kół: nr 52 „Dąbrowa Bór” z Kraśnika i nr 32 „Zaborze” z Annopola. Uroczystość rozpoczęła się polową mszą świętą odprawioną przez proboszcza parafii w Gościeradowie, ks. kanonika Andrzeja Kontka. W swej homilii ksiądz Andrzej pięknie nawiązał do daty odbywającej się uroczystości, 26 lipca – dnia św. Anny, babki Jezusa Chrystusa. Mówił także o roli i zadaniach myśliwego, jakie ma do wykonania w otaczającym go świecie przyrody, danym mu we władanie przez Boga. Następnie odbyło się symboliczne przecięcie wstęgi – otwarcie stanicy – której dokonał wojewoda lubelski Wojciech Wilk w asyście ks. kanonika Andrzeja Kontka, łowczego okręgowego Mariana Flisa i prezesa koła Mariana Berdysa. W części oficjalnej prezes koła Marian Berdys, po przywitaniu gości, w krótkim wystąpieniu nakreślił zarys historii koła, a zwłaszcza jego ostatnie, owocne lata, które doprowadziły do wybudowania i zagospodarowania tak pięknego, łowieckiego obiektu. Obiektu, który jest chlubą i radością wszystkich członków koła i może być przedmiotem zazdrości sąsiadów. Następnie łowczy okręgowy, w asyście wojewody, dokonał aktu dekoracji Medalami Zasługi Łowieckiej, przyznanymi przez Kapitułę Odznaczeń NRŁ członkom koła „Rogacz” w Gościeradowie za całokształt osiągnięć i działalność na niwie łowieckiej. Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej otrzymał pośmiertnie Adam Stępniewski, Brązowy Medal Zasługi Ło- wieckiej otrzymali: Romuald Jarzyna, Henryk Szczygieł i Antoni Strzelecki. Ponadto medalem okolicznościowym z okazji 50-lecia przynależności do PZŁ wyróżniony został Ryszard Bryczek. Należy nadmienić, że w ostatnim okresie Złoty Medal Zasługi Łowieckiej otrzymał prezes koła Marian Berdys, medal ten został wręczony we wrześniu ubiegłego roku, w trakcie Lubelskich Dni Kultury Łowieckiej, które odbywały się w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. Kolejną miłą uroczystością było wręczenie nagrody specjalnej i przekazanie specjalnych podziękowań panu Zbigniewowi Kozłowskiemu, sympatykowi Polskiego Związku Łowieckiego, który od wielu lat wspiera działalność naszego zrzeszenia, a zwłaszcza wspomaga działania organizacyjne „Rogacza”. A potem już tylko radosna łowiecka biesiada, przy obficie zastawionych wszelkiego rodzaju jadłem i napitkami stołach i tańce do białego rana przy dźwiękach ognistej kapeli. W tym miejscu należy choć w kilku słowach wspomnieć o ostatnich sukcesach i dokonaniach koła i jego najnowszej i najbardziej znaczącej historii. A rozpoczęła się ona w roku 2004 zakupem działki o pow. 0,51 ha, na której już w tym samym roku wykonano niwelację terenu, ogrodzenie działki wraz z bramą wjazdową, przyłącze elektryczne, doprowadzenie wody oraz piękną altanę ze stołami na ponad 100 osób. Następnie w roku 2006 wybudowano na działce drewnianą kapliczkę św. Huberta, którą uroczyście poświęcono 8 września tegoż roku. W roku 2008 – roku jubileuszu 60-lecia koła – posadowiono koło kapliczki pamiątkowy granitowy obelisk z nazwiskami wszystkich myśliwych, którzy złotymi zgłoskami wpisali się w historię koła i którzy mieli największy wkład przy budowie i urządzaniu całości obiektu. Wreszcie ukoronowaniem tych wszystkich działań było wybudowanie i oddanie do użytku okazałego, naprawdę bardzo pięknego, świetnie wyposażonego budynku – stanicy myśliwskiej, w roku 66-lecia istnienia koła. To naprawdę olbrzymi trud, olbrzymie zaangażowanie zarówno organizacyjno-finansowe, jak i ludzkie wszystkich członków koła, których nie sposób wymienić z imienia i nazwiska. Niezaprzeczalnie jednak trzeba stwierdzić, że motorem tych wszystkich działań i ojcem ostatnich sukcesów koła jest Marian Berdys, jego prezes, który potrafił zmobilizować kolegów do działania, znaleźć odpowiednie środki i wszystko sprawnie spiąć w organizacyjne karby. Dlatego dziś koło może poszczycić się posiadaniem jednego z najpiękniejszych obiektów łowieckich w naszym okręgu. Serdeczne gratulacje dla wszystkich członków KŁ nr 66 „Rogacz” w Gościeradowie i ich prezesa! Henryk Chwaliński W kołach łowieckich 23 24 W kołach łowieckich Myśliwi i ich rodziny, goście i ich rodziny, sympatycy łowiectwa i… zebrało się w sumie około 200 osób na otwarcie tegorocznego sezonu na kaczki w Kole Łowieckim nr 2 „Leśnik” w Lublinie. W czasie zbiórki nad stawem Duży Rumieniec połyskiwało w pełnym słońcu 111 strzelb i chociaż na dalekim horyzoncie kłębiły się czarne chmury, wszyscy byli dobrej myśli licząc na obfitość celnych strzałów. Starsi nemrodzi uśmiechali się pod wąsem wiedząc, że z tą celnością bywa różnie, w myśl porzekadła: „jedna paczka – jedna kaczka”. Szczególnie na pierwszym polowaniu emocje i niecierpliwość są sprawcami zbyt dalekich strzałów, co nie służy ich celności. Niemniej jednak, prezes koła Waldemar Jakubaszek, w towarzystwie członków zarządu, witając wszystkich serdecznie każdemu życzył „złamania strzelby”. Ciepłe słowa skierowane były do zaproszo- nych gości, wśród których widać było wiele znakomitych postaci: Andrzej Łacic – członek Naczelnej Rady Łowieckiej, Karol Cichowski – przewodniczący Kapituły Odznaczeń Łowieckich NRŁ, Mirek Guściora – prezes ORŁ w Lublinie i Mariola Parczyńska – członek tej Rady, Józek Burzyński – prezes Klubu Darz Bór, Tomasz Zganiacz – zastępca dyrektora Departamentu Przekształceń Własnościowych i Prywatyzacji w Ministerstwie Skarbu Państwa, Paweł Pach – prezes Zarządu PKO Leasing, Jan Karwański – dyrektor regionalny oddziału detalicznego PKO BP w Lublinie, Jerzy Mikołajczak – komendant wojewódzki Państwowej Straży Rybackiej w Lublinie. Nie zawiedli lekarze – podobnie jak podczas białych niedziel, kiedy to dla łowiectwa czynią więcej dobrego niż wielu działaczy – stawiając się liczną grupą, tym razem w myśliwskich uniformach. Przybyli członkowie zarządów z zaprzyjaźnionych kół: puławskiego i sosnowickiego „Sokoła”, parczewskiego „Daniela” oraz Lubelskiego Towarzystwa Myśliwskiego. Nawet z odległych Sarnak przybyli leśnicy z Wiesiem Popławskim. Oczywiście nie mogło zabraknąć żon i sympatii, które swą urodą dodawały blasku spotkaniu. Przy dźwiękach sygnałów łowieckich, rozbrzmiewających wokół za sprawą Łukasza Brzyskiego i Radka Roli, sprawnie przebiegała oficjalna część polowania. Brązowe Medale Zasługi Łowieckiej zawisły na piersiach Grzegorza Howorusa, Zbigniewa Laseckiego, Przemysława Marca i Zenona Nowosielskiego. Medal za Zasługi dla Łowiectwa Lubelszczyzny otrzymali Andrzej Armaciński i Alfred Lipiec, a Stanisław Kuszyk odznakę „50 lat członkostwa w PZŁ”. Że wszyscy zasłużyli na te odznaczenia, świadczą złożone gratulacje, aczkolwiek nieco w pośpiechu, wszak kaczki już zaczęły latać. Rozjechało się więc towarzystwo nad jeziora i stawy, lecz by nie W kołach łowieckich było samowoli, łowczy „Leśnika” Jurek Dudra dokonał podziału na 8 grup, przypisując do każdej przewodnika. I tak Andrzej Armaciński prowadził nad stawy Kościuszko i Racławice, a Andrzej Borysiuk nad Rumieniec Duży i Mały oraz staw Poduhninek. Jerzy Dudra powiódł chętnych nad stawy Płonny Duży i Mały, jego brat Michał obsadzał z kompanami stawy Pahulanka, Komarne i Prokop, a Waldemar Jakubaszek stawy Morskie Oko, Helena, Kniazia i Syrena. Z Krzysztofem Karmanem polowano nad jeziorami Czarne i Gumienek, a z Alfredem Lipcem obstawiono stawy Giewont, Olszyna Górna i Dolna oraz Nosal. Szczepan Różycki dowodził nad stawami Jana, Klin oraz jeziorami Tomaszne i Skomelno. Uufff… kawał terenu do opolowania. Nic więc dziwnego, że oddano 1230 strzałów, po których padła gęś oraz 103 kaczki i 13 łysek. Na uroczystym pokocie, już przy blasku pochodni, ogłoszono królewskie panowanie tego dnia Marcina Trocia, w uznaniu za strzeloną gęś i 5 kaczek. Wicekrólami zostali Radosław Rola z 8. kaczkami i Sławomir Dzikowski, który trafił do 6. kaczek. A potem? Potem była biesiada w gościnnym gospodarstwie rybackim Andrzeja Armacińskiego w Libiszowie. Jadła było ci dostatek, napojów też nie zabrakło, jednakże na stołach królowały ryby z wód, nad którymi niedawno z utęsknieniem wypatrywano śmigłych krzyżówek. I wszystko pięknie grało, w przenośni i dosłownie, wszak chętnym do tańca muzykowała kapela myśliwska, dopóki nie pojawił się dysonans. Na szczęście już po zakończeniu imprezy. Sprawcami tego niemiłego zgrzytu była dzielna Policja, która aż w cztery radiowozy obstawiła wszystkie drogi wyjazdowe z Libiszowa, zadając każdemu z kierowców sakramentalne pytanie: „z polowania?”. Po potwierdzeniu, wszyscy usłyszeli: „kontrola trzeźwości”, po czym rozpoczynała się oczywista procedura dmuchania. Nie było wpadki. Jednakże nie do końca jestem przekonany, czy należy cieszyć się z zaistniałego zdarzenia. J. Bogdan Kozyra 25 26 Myśliwi i społeczeństwo Jak co roku, na terenie domku myśliwskiego Koła Łowieckiego nr 47 Bekas w Opolu Lubelskim, na letnich obozach przebywały grupy dzieci ze Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „ZAWISZA” Federacja Skautingu Europejskiego. W pierwszym tygodniu lipca w miejscowości Jankowa stacjonowała grupa dzieci z III Gromady Lubelskiej, zaś w dniach od 21 do 26 lipca 2014 r. przyjechały do nas dzieci z III Gromady Krakowskiej. Nasze okolice są tak atrakcyjne, że chętni na obóz byli również harcerze z Puław, niestety termin ich obozu zgrywałby się z uroczystym rozpoczęciem sezonu na kaczki, dlatego zaprosiliśmy ich za rok w innym terminie. Dzieci z III Gromady Krakowskiej miały 7-10 lat. Same rozbijały namioty, przygotowywały posiłki, sprzątały. Jak na skautów przystało, radziły sobie pierwszorzędnie, nawet z chmarą komarów, która atakowała ich codziennie. Podczas pobytu na obozie w Jankowej, harcerze odbyli wycieczkę krajoznawczo-przyrodniczą po lesie, podczas której oprowadzał ich leśniczy Robert Świątkowski, zapoznając ich z tajnikami przyrody. Dzieci nazbierały w naszych lasach moc jagód i grzybów, po weryfikacji ich jadalności przez leśniczego. Myśliwi Jacek Jasik, Mariusz Kuś, Piotr Skwarek i Tomasz Kołodziejczyk poświęcili czas skautom na pomoc w rozbijaniu obozowiska oraz przygotowali jeden z wieczorów, na którym zaprezentowali broń myśliwską i odpowiadali na „milion” pytań zainteresowanych myśliwstwem harcerzy. Dzieci miały okazję również odwiedzić jednego ze starszych myśliwych, byłego łowczego koła Lecha Przychodzeń i obejrzeć jego trofea. Nie dla każdego dziecka tematyka była obca, niektórzy mieli polujących dziadków i zadawali bardzo szczegółowe pytania. Skauci mieli okazję przetestować, które oko kto ma dominujące, przy czym było to zajęcie szczególne. Na terenie domku myśliwskiego są również urządzenia łowieckie, z którymi dzieci mogły się zapoznać. Maskotką obozu był pies myśliwski Aldo rasy Braque d’Auvergne, należący oczywiście do jednego z myśliwych. Aby okiełznać temperament młodych skautów, przed wieczorem wychowawcy zabrali ich z myśliwymi na pieszą wycieczkę do Opola Lubelskiego. Jedna grupa udała się na boisko grać w piłkę, druga hasała po parku miejskim, na placu zabaw. Dzieci wróciły o własnych nogach, ale ledwo żywe.... Tym sposobem mogli się skupić kilka godzin na wieczorze z myśliwymi. Harcerze z Krakowa podczas swojego pobytu pojechali na wycieczkę do Kazimierza Dolnego, pogoda akurat w ten dzień im nie dopisała, ale Kazimierz ich zauroczył. Udało się wspiąć na Górę Trzech Krzyży i na basztę, zwiedzić rynek kazimierski i kupić pamiątkowego koguta. Przewodnikiem po Kazimierzu byli ich bezpośredni opiekunowie, przyboczni, którzy skrupulatnie odrobili pracę domową, aby jak najwięcej przekazać dzieciom informacji o tym mieście. Pobyt skautom z Europy uprzyjemnili sponsorzy: Józef Przybycień (pomidory), Michał Kozłowski (transport), Andrzej Adaszewski (lody Ambrozja), „Geomax” (krówki), Małgorzata Przychodzeń (logistyka), Nadleśnictwo Kraśnik (foldery i pomoce naukowe). Koło Łowieckie nr 47 Bekas w Opolu Lubelskim Szarak i bażanty 25 sierpnia w obwodach łowieckich nr 115, 130 i 20 koledzy z Koła Łowieckiego nr 1 Szarak w Lublinie zasiedlali łowiska bażantami. Część bażantów zakupiona została ze środków Zarządu Okręgowego PZŁ w Lublinie, a część wsiedlona w obwodzie nr 20 z dotacji Zarządu Okręgowego PZŁ w Chełmie. Tomasz Kaczanowski Zaklikowski „Dzik” na swoim Należy zauważyć, iż niecodziennymi chwilami związanymi z łowiectwem jest nie tylko przebywanie w łowiskach oraz wykonywanie polowań. W obecnych uwarunkowaniach społeczno-administracyjnych, większość kół łowieckich dąży do tego, aby mieć własne „cztery kąty”, które pozwolą na w miarę spokojne prowadzenie całokształtu działań związanych z szeroko pojętą gospodarką łowiecką. Jednym z takich kół jest koło „Dzik” w Zaklikowie. Uroczystości otwarcia malowniczo położonego pośród lasów domku, w dniu 15 sierpnia 2014 roku, rozpoczęła msza święta koncelebrowana, na zakończenie której nastąpiło jego poświęcenie. Po okolicznościowych wystąpieniach i wręczeniu odznaczeń łowieckich oraz wyróżnień z koła, wszyscy uczestnicy spotkania zaproszenia zostali na biesiadę myśliwską. Pomimo, że koło „Dzik” nie jest macierzystym kołem okręgu lubelskiego, a dzierżawi tylko jeden z obwodów administrowanych przez ZO PZŁ w Lublinie, na uroczystości zaproszony został łowczy okręgowy z Lublina, który na ręce prezesa wręczył okolicznościowy grawerton, życząc wielu satysfakcji i zadowolenia, jak również niezapomnianych chwil spędzonych w łowiskach, a przede wszystkim w nowo otwartym i poświęconym domku myśliwskim. Bigos myśliwski 27 28 Bigos myśliwski Ciekawy myłkus Myśliwy Waldemar Niewiadomski, polujący w Kole Łowieckim nr 36 „Przepiórka” w Cycowie, strzelił w dniu 17 maja br., w obwodzie nr 141, rogacza o masie tuszy 20 kg i wadze poroża 445 g. Jest to najciekawsza forma poroża pozyskana przez tego myśliwego w jego 25-letniej przygodzie z łowiectwem. Borys po raz wtóry Ci, którzy interesują się kynologią łowiecką, a w szczególności wyżłami, i ci, którzy polowali ze mną, zapewne pamiętają fouska o imieniu Borys, który zdominował konkursy wyżłów w klasie wszechstronnej przed kilkoma laty. Miałem radość, przyjemność i zaszczyt być jego właścicielem i przewodnikiem. Borys był współdomownikiem, mocno związanym ze swoją ludzką rodziną i chociaż od czterech lat nie żyje, jego imię często krąży w naszym domu; we wspomnieniach i niekiedy omyłkowo w przywołaniu suki gończego polskiego Elzy. I oto teraz, stworzyła się możliwość, że Borys znowu się pojawi. W dalekim Wejherowie, w hodowli „Z Wejherowskiej Bukowiny”, na początku lipca oszczeniła się wnuczka mojego Borysa – Koksa. Właściciel hodowli, pomny sławy jej dziadka, nadał jednemu ze szczeniąt imię Borys. Kiedy dowiedziały się o tym nasze dzieci i małżonka, stało się jasne, że szczeniak musi trafić do nas. Wkrótce jadę po niego pełen nadziei, że wniesie tyleż szczęścia do naszego domu, co jego sławetny pradziadek. Nie wiem, czy są jeszcze inne szczeniaki z tego miotu. Gdyby któryś z Czytelników Łowca Lubelskiego interesował się wyżłem, z którym można polować na każdą zwierzynę, może zatelefonować pod numer 602 607 126 lub zajrzeć na stronę internetową www.psyhodfish.pl J. Bogdan Kozyra
Podobne dokumenty
Pobierz - Polski Związek Łowiecki. Zarząd Okręgowy w Krakowie
Wręczenia odznaczeń łowieckich dokonał Jan Suchorończak - wiceprezes NRŁ z udziałem Janusza Szkatuły - prezesa ORŁ w Krakowie i Janusza Malawskiego - łowczego Okręgowego w Krakowie.
Bardziej szczegółowo