Wspomnienia z dzikami w tle - ZO PZŁ Lublin

Transkrypt

Wspomnienia z dzikami w tle - ZO PZŁ Lublin
Szanowni Czytelnicy
Łowiec Lubelski
Kwartalnik Okręgowej
Rady Łowieckiej w Lublinie
Redakcja:
Jan Bogdan Kozyra
– redaktor naczelny
(e-mail: [email protected]),
Dariusz Topyła
Andrzej Wrona
Wydawca:
Polski Związek Łowiecki
Zarząd Okręgowy
i Okręgowa Rada Łowiecka
w Lublinie
20-071 Lublin, ul. Wieniawska 10
tel.: 0-81 / 532 78 28
www.lowiecki.lublin.pl
e-mail: [email protected]
Projekt graficzny, opracowanie redakcyjne i korekta:
J. Bogdan Kozyra
ISSN 1429-4206
Redakcja zastrzega sobie prawo
skrótów, poprawek i uzupełnień
oraz opracowania redakcyjnego
w przypadku wykorzystania w druku nadesłanego materiału.
Opinie wyrażone przez autorów
na łamach kwartalnika, nie zawsze
są zgodne z poglądami redakcji.
Redakcja nie odpowiada za treść
zamieszczonych reklam, ogłoszeń,
materiałów sponsorowanych i listów.
Przedruki z „Łowca Lubelskiego”
dozwolone są wyłącznie za uprzednią zgodą redakcji.
Redakcja zastrzega sobie możliwość
nieodpłatnego wykorzystania nadesłanych materiałów na stronach
internetowych okręgowej organizacji łowieckiej.
Łamanie, skład i druk:
Zakłady Poligraficzne AJG
Utrudnień w łowiectwie ciąg dalszy, i to coraz poważniejszych. W lipcu br. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że prowadzenie gospodarki łowieckiej nie może powodować ograniczenia prawa własności prywatnych
osób. Innymi słowy mówiąc, właściciele gruntów nie mogą być zagrożeni w
posiadaniu praw do gruntów przez ustanawianie na nich obwodów łowieckich i organizowanie polowań, bez możliwości ochrony tych praw.
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jest odpowiedzią na stanowisko Naczelnego Sądu Administracyjnego twierdzącego, że przepisy prawa łowieckiego, dotyczące utworzenia obwodu łowieckiego obejmującego nieruchomość prywatną, i to wbrew woli jej właściciela, naruszają konstytucyjne zasady ochrony prawa własności.
Zgodnie z art. 26 i 27 ustawy Prawo łowieckie, sejmik województwa ustalając granice obwodów
łowieckich może włączyć do obwodu prywatne nieruchomości, jeżeli nie leżą one w granicach administracyjnych miast, a także, jeżeli budowle, zakłady i urządzenia, tereny przeznaczone na cele społeczne,
przemysłowe, handlowe, składowe, transportowe i inne cele gospodarcze oraz obiekty o charakterze zabytkowym i specjalnym nie są ogrodzone. Naczelny Sąd Administracyjny uważa jednak, że ochrona środowiska nie wymaga, by na terenach, których właściciele nie wyrażają na to zgody, tworzyć obwody łowieckie.
Ponadto – zdaniem NSA – dla ochrony zwierzyny łownej i gospodarowania jej populacjami nie jest konieczne, aby na wszystkich terenach prywatnych, w których bytuje zwierzyna, istniała możliwość polowań.
Jednakże Trybunał Konstytucyjny uznał, że tworzenie obwodów łowieckich obejmujących nieruchomości prywatne nie budzi zastrzeżeń, ponieważ jest korzystne dla środowiska i ochrony zwierząt łownych, a uzyskiwanie każdorazowo zgody właściciela na tworzenie obwodu, mocno utrudniałoby realizowanie celów łowiectwa. Jednocześnie TK przyznał, że art. 27 ust. 1 w zw. z art. 26 prawa łowieckiego przez to,
że nie zapewnia odpowiedniego poziomu ochrony praw właściciela nieruchomości, jest niezgodny z ustawą
zasadniczą. Ustawa Prawo łowieckie uchwalona przed wejściem w życie konstytucji – zdaniem TK – winna
być zmieniona tak, by gospodarka łowiecka dostosowana była do obecnych standardów konstytucyjnych.
Trybunał orzekł, że przepisy tracą moc z upływem 18 miesięcy od ogłoszenia wyroku w
Dzienniku Ustaw, tak więc w styczniu 2016 r. powinniśmy mieć nową ustawę o prawie łowieckim.
Szanując prawo własności, mam jednak obawy, czy nie „wyleje się dziecka z kąpielą” – czy
w ochronie niewielkich przecież ograniczeń właścicieli gruntów nie zatraci się celu nadrzędnego, jakim
niewątpliwie jest ochrona przyrody i gospodarowanie zasobami zwierząt łownych. Czy myśliwym grozi
uwstecznienie prawa i powrót do powiązania możliwości polowania z prawem do gruntu? Czy, tak jak
przed II wojną światową, polować będą mogli tylko właściciele ziemscy? Jak wielcy właściciele i na jak
dużym obszarze?
Jan Bogdan Kozyra
SPIS TREŚCI
FOTOKALENDARIUM ............................................. str. 2
Piknik Blasera ............................................................... str. 19
MYŚLIWSKI KRĄG
W KOŁACH ŁOWIECKICH
Czarne chmury nad czarną zwierzyną
- czy tylko w Podlaskiem? ....................................... str. 4
Lubelskie uroczystości Wiarusa ............................... str. 20
Stanica myśliwska w Rogaczu ................................... str. 22
Kaczy sezon w Leśniku otwarty .............................. str. 24
KULTURA, TRADYCJA, WSPOMNIENIA
II Lubelskie Dni Kultury Łowieckiej......................... str. 8
Słowacki Hubertus - Rocznik 24 ............................. str. 12
Wspomnienia z dzikami w tle .................................. str. 14
VI Lubelskie spotkania z kulturą łowiecką ............ str. 17
STRZELECTWO
Rodzinne zawody strzeleckie ................................... str. 18
Puchar prezesa koła Szarak ....................................... str. 18
Jan Brueghel Starszy. „Książęta na łowach”, olej na płótnie, 135 x 246 cm, 1611 r.
MYŚLIWI I SPOŁECZEŃSTWO
Najpierw skaut, potem myśliwy ............................... str. 26
BIGOS MYŚLIWSKI
Szarak i bażanty ............................................................ str. 27
Zaklikowski „Dzik” na swoim ................................... str. 27
Ciekawy myłkus ............................................................ str. 28
Borys po raz wtóry ..................................................... str. 28
Jan Brueghel zwany Aksamitnym (ur. 1568 w Brukseli, zm. 13
stycznia 1625 w Antwerpii) – malarz flamandzki, syn Pietera Bruegela (starszego) i brat Pietera Brueghela (młodszego), zwanego
Piekielnym; spowinowacony z malarskimi rodzinami Coecków, van
Kesselów i Tenniersów. Swój przydomek zawdzięczał delikatnej fakturze malarskiej, łagodnym tonacjom kolorystycznym, bogactwu i
zarazem harmonii swych słodkich i sielankowych kompozycji. Sztuki
malarskiej uczył się początkowo pod kierunkiem swej babki, wybitnej miniaturzystki, Marii Bessemers, później w pracowni Gillisa van
Coninxloo. Najczęściej malował bukiety kwiatów i krajobrazy ożywione motywami religijnymi i mitologicznymi, oraz drobnymi scenkami z życia chłopów i zwierząt. Jego prace posiadają m.in. Prado w
Madrycie, Ermitaż, Luwr i Stara Pinakoteka.
2
Fotokalendarium
08.06.2014
Porcelanowy jubileusz, czyli po raz dwudziesty odbyły się zawody strzeleckie o przechodni puchar prezesa Klubu Kół Łowieckich
„Hubertus” w Puławach. W siedmiu zespołach wystartowało 38
zawodników, by rywalizować w klasyfikacji drużynowej i indywidualnej, w klasie mistrzowskiej i powszechnej. Sędzią głównym zawodów był Eugeniusz Mazurek. Drużynowo wygrało koło
nr 44 „Sokół” w Puławach przed „Azotropem” i poniatowskim
„Bażantem”. Indywidualnie w klasie mistrzowskiej zwyciężył
Jerzy Gochnio (464 pkt.) przed Janem Kitą i Zbigniewem Mizerskim. W klasie powszechnej najlepszym był Marcin Kwaśniewski
(459 pkt.) przed Tomaszem Wawryniukiem i Mariuszem Dundą.
17.06.2014
XIX posiedzenie ORŁ w Lublinie. Wybrano prezesa i sędziów
Okręgowego Sądu Łowieckiego (szczegóły – w poprzednim
numerze ŁL) oraz Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego,
którym został Grzegorz Trusiewicz. Zastępcami ORD zostali: Wiesław Jakubczak, Adam Mitkowski, Jan Staroch i Andrzej Tomasiak. Zapoznano się z odwołaniem koła „Leśnik”
od kary nałożonej przez Zarząd Okręgowy, przekazując ją
do ponownego rozpatrzenia. Zaakceptowano wnioski o odznaczenie Złomem koła „Darz Bór” i Krzysztofa Kornackiego
oraz Medalem św. Huberta – Janusza Pałkowskiego. Ponad-
to pozytywnie ustosunkowano się do 2 wniosków na Złoty
Medal Zasługi Łowieckiej, 7 na srebrny i 26 na brązowy oraz
2 na Medal za Zasługi dla Łowiectwa Lubelszczyzny. Podjęto decyzję o wysyłaniu Łowca Lubelskiego do okręgów
w Polsce, które także wydają regionalne czasopisma łowieckie. Członek ZO Andrzej Gaweł poinformował o rozstrzygnięciu „konkursu lisiego”, który wygrał Jan Madej strzelając
1 lisa na 371,4 ha obwodu (w sumie 28 lisów) przed Arturem
Błaszczakiem – 1 lis/480,4 ha (pozyskał 46 lisów).
05.07.2014
Zamojski ZO PZŁ, w chełmskiej Kumowej Dolinie, zorganizował VII Mistrzostwa Województwa Lubelskiego w Strzelaniach
Myśliwskich. Honorowy patronat nad zawodami objął Marszałek Województwa Lubelskiego – Sławomir Sosnowski. Drużynową rywalizację w klasie mistrzowskiej wygrał zespół okręgu
lubelskiego. Dominacja lubelskich strzelców nie podlegała
dyskusji, bowiem indywidualnie wygrał Wojciech Maruszak
przed Grzegorzem Miotła i Maciejem Mizerskim. Klasę powszechną także wygrał okręg lubelski, na czele z indywidualnym zwycięzcą w tej klasie Marcinem Kwaśniewskim.
Fotokalendarium
13.07.2014
W tegorocznych Zawodach Strzeleckich o Puchar Prezesa Okręgowej Rady Łowieckiej i Łowczego Okręgowego wystartowało
26 zawodników w konkurencjach śrutowych. Sędzią głównym był
Dyonizy Sadurski. Wśród prezesów najlepszym strzelcem okazał
się Mirosław Jończyk (270 pkt), drugi był Tomasz Marcinkowski
(265 pkt), a trzeci Tomasz Kaczanowski ( 215 pkt). W rywalizacji
łowczych kół najlepszym strzelcem okazał się Grzegorz Miotła,
(270 pkt) przed Robertem Świebodą (260 pkt) i Jackiem Jasikiem
(245 pkt). Najlepsi strzelcy uhonorowania zostali okolicznościowymi dyplomami i pucharami oraz słodkościami, które ufundował
Waldemar Stateczny – właściciel Firmy Geomax, uczestnik zawodów i prezes koła nr 93 „Bażant” w Poniatowej. Na zakończenie
wszyscy uczestnicy zaproszeni zostali do degustacji pieczonego
dzika ufundowanego przez firmę Elite Expeditions ze Zwierzyńca.
15.07.2014
Do dwóch obwodów łowieckich dzierżawionych przez Koło Łowieckie nr 75 „Darz Bór” we Franciszkowie wsiedlono 200 kuropatw.
Po opracowaniu dwuletniego programu zasiedleń, zadeklarowaniu
wstrzymania polowań na kuropatwy przez 2 lata, poprawę warunków bytowania oraz monitoring poprzez dwukrotną inwentaryzację
w ciągu roku, koło „Darz Bór” stało się beneficjentem konkursu
ogłoszonego przez Fundację Hodowli i Reintrodukcji Zwierząt
Dziko Żyjących przy Zarządzie Głównym PZŁ. Koło zadeklarowało także udział własny w zasiedleniach, jak również intensyfikację
redukcji drapieżników.
sierpień 2014
Nadszedł wreszcie długo oczekiwany dzień 15 sierpnia. To dzień
rozpoczęcia sezonu polowań na kaczki. W wielu kołach zlot kaczek
i myśliwych nad stawy ma bogatą oprawę, a oprócz strzelania istotniejsza jest towarzyska kompania i uściski dłoni kolegów, którzy
nie widzieli się miesiącami. Król polowania tego dnia odznaczany
jest stosownym medalem, medal również zawisa na piersi wicekró-
la, uroczysty pokot ma niecodzienną oprawę, a biesiada kończąca
spotkanie pełna jest smakowitych specjałów myśliwskiej kuchni.
I tylko następnego dnia szczęśliwi strzelcy do pióra nieco narzekają
przy skubaniu, bowiem kaczki o tej porze mają pełno pałek trudnych do usunięcia.
JBK
3
4
Myśliwski krąg
W lutym br. w związku z wykryciem dwóch przypadków ASF u dzików blisko granicy z Białorusią, polskie służby weterynaryjne wyznaczyły
strefę buforową, obejmującą kilka powiatów w woj. podlaskim, lubelskim
i mazowieckim, wzdłuż granicy z Białorusią. Na tym terenie zwierzęta musiały
być m.in. trzymane w zamkniętych pomieszczeniach, a mięso nie mogło być
eksportowane za granicę.
W związku z wystąpieniem
afrykańskiego pomoru świń (ASF), resort rolnictwa poinformował, że zgodnie z przepisami rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 31
marca 2014 r., na obszarach objętych
ograniczeniami polowania i odłowy
zwierząt łownych, za wyjątkiem polowań indywidualnych na zwierzęta
łowne inne niż dziki, mogą być przeprowadzane po uzyskaniu zgody powiatowego lekarza weterynarii. Wprowadzone ograniczenia spowodowały,
że myśliwi zmniejszyli ilość polowań
na dziki, bowiem trzeba było ponosić
koszty badań i przetrzymywania tusz,
a nikt nie chciał skupować ich mięsa.
Strefę tę zmniejszono potem
do niektórych gmin czterech powiatów
w województwie podlaskim: sejneńskiego, augustowskiego, sokólskiego
i białostockiego. W nich nadal obowiązują ograniczenia.
Ograniczyć polowania?
Komisja Europejska określając obszar objęty ograniczeniami wzięła
pod uwagę m. in. dystans, na jaki mogą
przemieszczać się samce dzików, ustalając obszar o promieniu 40 - 50 km od
miejsc znalezienia dzików padłych na
ASF. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi podkreśliło, że ze względu
na brak znaczących naturalnych barier
geograficznych, które ograniczałyby
przemieszczanie się dzików, za granicę
poszczególnych obszarów przyjęto granice administracyjne powiatów i gmin,
uwzględniając przy tym granice dużych
kompleksów leśnych. Decyzja Komisji
Europejskiej określiła również środki
kontroli, jakie muszą zostać zastosowane przez Polskę, aby zapobiec rozprzestrzenieniu się afrykańskiego pomoru
świń na pozostałe obszary kraju, obszary Unii Europejskiej oraz tereny państw
trzecich. Wg oficjalnych przekazów, zakaz polowań w obszarze objętym ograniczeniami, bez zgody powiatowego
lekarza weterynarii został wprowadzony z uwagi na fakt, że polowania nigdy
nie przyczyniły się do znacznego ograniczenia liczebności populacji dzika
w Europie. Podjęcie działań zmierzających do znacznej redukcji populacji
może prowadzić do przystosowania się
dzików, na które urządzane są polowania i tym samym spowodować wzrost
kompensacyjny ich populacji poprzez
napływ dzików z terenów przyległych
np. z terytorium Białorusi. Ponadto powiatowy lekarz weterynarii może wydać zgodę na polowanie indywidualne
tylko po przeprowadzeniu analizy ryzyka, która wykaże, że takie polowanie
nie spowoduje zagrożenia rozprzestrzeniania się ASF. Wprowadzony zakaz
polowań bez zgody powiatowego lekarza weterynarii zapewnia, że nie zwiększa się zagrożenie przenoszenia wirusa
ASF oraz utrudnia jego rozprzestrzenie-
nie na obszary wolne od ASF, gdyż eliminuje zjawisko rozpraszania się watah
i pojedynczych osobników dzików.
Podobne stanowisko prezentuje Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), który 14 marca
2014 r. opublikował raport w sprawie
oceny możliwości zastosowania środków w celu zapobiegania wprowadzenia i szerzenia się ASF za pośrednictwem dzików. Zgodnie z tym raportem
zwiększenie odstrzału dzików w celu
redukcji ich populacji nie jest skuteczną metodą w zapobieganiu i zwalczaniu
ASF. Zwiększenie odstrzału dzików
może doprowadzić do zmian wskutek
zaburzeń struktury społecznej stad i ich
rozpadu, a następnie migracji zakażonych osobników na tereny pobliskie.
Może to sprzyjać wzrostowi szerzenia
się ASF. Ponadto, wg EFSA, radykalne
zmniejszenie ilości dzików na danym
obszarze może spowodować większą
płodność dzików, dzięki większej dostępności pokarmu, co w krótkim okresie skutkuje odbudową ich populacji.
Zgodnie z raportem, zasadnym jest raczej utrzymanie odstrzału dzików na terenach zagrożonych ASF na założonym
w danym obszarze poziomie.
Zgodnie z rozporządzeniem
Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi
z dnia 31 marca 2014 r. w sprawie
środków podejmowanych w związku
z wystąpieniem u dzików afrykańskiego pomoru świń, każdy dzik odstrzelony na obszarze objętym ograniczeniami
albo na obszarze ochronnym musi zostać niezwłocznie dostarczony wraz ze
wszystkimi częściami ciała, w tym z narządami wewnętrznymi, do położonego
na tym samym obszarze punktu skupu
dziczyzny lub zakładu obróbki dziczyzny lub innego zakładu nadzorowanego
przez organ Inspekcji Weterynaryjnej,
w którym mogą być przechowywane
tusze lub skóry dzików. Równocześnie
powiatowi lekarze weterynarii pobierają próbki do badań w kierunku ASF
od każdego dzika padłego lub odstrzelonego na obszarze ochronnym albo
na obszarze objętym ograniczeniami
lub dostarczonego do położonych na
tych obszarach punktów lub zakładów,
Myśliwski krąg
o których mowa powyżej. Tusze,
wszystkie części ciała oraz skóry dzików odstrzelonych na obszarze ochronnym albo na obszarze objętym ograniczeniami mogą być przemieszczane
z punktu skupu dziczyzny lub zakładu
obróbki dziczyzny, czy też innego zakładu nadzorowanego przez Inspekcję
Weterynaryjną, wyłącznie po uzyskaniu
ujemnego wyniku badania laboratoryjnego w kierunku afrykańskiego pomoru
świń.
Strzelać czy nie strzelać?
W Ministerstwie Rolnictwa
i Rozwoju Wsi został opracowany projekt rozporządzenia w sprawie rodzajów
wydatków ponoszonych przez inspektoraty weterynarii. Poszerza on rodzaje
wydatków ponoszonych przez inspektoraty weterynarii o pozycje związane z wypłatą środków budżetowych
za odstrzał dzików oraz dostarczanie
i przechowywanie odstrzelonych dzików do czasu uzyskania wyniku badań laboratoryjnych w kierunku afrykańskiego pomoru świń. Umożliwi to
wypłacanie dzierżawcom i zarządcom
obwodów łowieckich kosztów ponoszonych w związku z przetrzymywaniem tusz dzików do czasu otrzymania
ujemnego wyniku badania w kierunku
ASF.
W ocenie skutków regulacji powyższego dokumentu jednoznacznie wskazano, że celem poszerzenia rodzajów wydatków jest
zachęcenie myśliwych do prowadzenia polowań na obszarach, na których
wprowadzono
ograniczenia
w związku z wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń, co jednocześnie
umożliwi realizację zaplanowanych odstrzałów dzików. Resort rolnictwa podkreśla, że są to wydatki ściśle związane
ze zwalczaniem oraz monitorowaniem
ww. choroby zakaźnej, które będą mogły być ponoszone jedynie na obszarze
objętym ograniczeniami, określonym
w rozporządzeniu Ministra Rolnictwa
i Rozwoju Wsi z dnia 31 marca 2014 r.
Odnosząc się do kwestii
zwiększenia ponad normy zagęszczenia
populacji dzików i szkód przez nich do-
konywanych, MRiRW poinformowało,
że zasady gospodarki łowieckiej w tym
właściwej liczebności populacji poszczególnych gatunków zwierzyny przy
zachowaniu równowagi środowiska
przyrodniczego, odstrzału redukcyjnego, zastępczego oraz rocznych planów
łowieckich określają przepisy ustawy
Prawo łowieckie z dnia 13 października
1995 r. Stosownie do tej ustawy gospodarka łowiecka prowadzona jest w obwodach łowieckich przez dzierżawców
łub zarządców m. in. w oparciu o roczne plany łowieckie i wieloletnie łowieckie plany hodowlane.
Jeżeli dzierżawca obwodu łowieckiego nie realizuje rocznego planu łowieckiego w zakresie pozyskania zwierzyny, nadleśniczy działający
z upoważnienia dyrektora regionalnej
dyrekcji Państwowego Gospodarstwa
Leśnego Lasy Państwowe wydaje postanowienie o zastosowaniu odstrzału
zastępczego zwierzyny, według zasad
określonych w umowie dzierżawy obwodu łowieckiego. Z uwagi na fakt,
że naczelnym organem administracji
rządowej w zakresie łowiectwa jest minister właściwy do spraw środowiska,
działania z zakresu planowych odstrzałów dzików w celu utrzymania ich populacji na założonym w Polsce poziomie należą do jego kompetencji.
Główny Lekarz Weterynarii,
z uwagi na wystąpienie kolejnych
przypadków afrykańskiego pomoru
świń u dzików, przekazał wojewódzkim lekarzom weterynarii stanowisko
o konieczności zmniejszenia populacji
dzików na obszarze objętym ograniczeniami. W piśmie z dnia 11 lipca 2014
r. polecił przekazanie powiatowym lekarzom weterynarii, którzy są właściwi
miejscowo dla siedzib dzierżawców obwodów łowieckich znajdujących się w
zagrożonym obszarze, informacji o konieczności rozważenia wprowadzenia
nakazu zabicia dzików na podstawie art.
44 ust. 1 pkt 4 Ustawy z dnia 11 marca
2004 r. o ochronie zdrowia zwierząt
i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt. Jednocześnie zwrócił uwagę, że
wydanie takiego nakazu będzie wiązało
się z koniecznością ponoszenia wydat-
5
ków przez powiatowe inspektoraty weterynarii. Ponadto, w przypadku wydania przedmiotowych decyzji, powinny
one obowiązywać do czasu wykonania
w danym obwodzie rocznego planu łowieckiego. W przypadku wykonania
planu łowieckiego powiatowy lekarz
weterynarii, który wydał taką decyzję,
powinien rozważyć wszczęcie postępowania w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia decyzji z uwagi na jej bezprzedmiotowość.
Zniecierpliwienie rolników
Ograniczenia i niedogodności
w odstrzale dzików, w efekcie znaczny
spadek ilości polowań na tę zwierzynę,
sprawiły wzrost ilości szkód wyrządzonych w uprawach rolnych. Stąd też
kilkudziesięciu rolników z Podlaskiego
protestowało m.in. 21 lipca przed Urzędem Wojewódzkim w Białymstoku,
domagając się zmniejszenia populacji dzików oraz większych odszkodowań za szkody wyrządzone przez nie.
Były i inne protesty w regionie. Z Zabłudowa w kierunku Lublina rolnicy
przejechali ciągnikami 20 km odcinek
w bardzo wolnym tempie, co zajęło
im ponad półtorej godziny. Na jednym
z ciągników widniało hasło „Dziki
z ASF zniszczą polskich rolników”.
Rolnicy twierdzili, że sytuacja ze szkodami dziczymi jest krytyczna i mimo
wcześniejszych protestów i skarg czują się przez państwo pomijani. Na ręce
wicewojewody podlaskiego złożyli pismo z żądaniami do premiera Donalda
Tuska, w którym podkreślono, że do
protestów zmusiła ich „dramatyczna
sytuacja gospodarstw, arogancja władzy oraz brak działań z jej strony”.
Rolnicy domagali się zmniejszenia populacji dzików w całej Polsce, co ma
przyczynić się do zmniejszenia szkód,
a także możliwości przeniesienia ASF
na inne regiony kraju oraz na trzodę
chlewną.
Zdaniem rolników, państwo
jako właściciel zwierzyny, powinno
wypłacać odszkodowania rolnikom
za ich szkody, a nie koła łowieckie,
które w ramach swoich budżetów nie
są w stanie rekompensować strat.
6
Myśliwski krąg
Wśród postulatów znalazły
się też m.in. opracowania programów
operacyjnych na wypadek, gdy ASF
przeniesie się na inne regiony i trzodę
chlewną. Zdaniem rolników, brak jest
takich programów. Jednym z żądań jest
też wypłacanie przez państwo rekompensat dla rolników, którzy w związku z
ASF i niemożliwością sprzedaży trzody
chlewnej chcą zaprzestać hodowli świń.
Protestujący zapowiedzieli dalsze akcje w przypadku niespełnienia ich żądań.
Obecny na proteście przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa,
poseł PiS Krzysztof Jurgiel, mówił
dziennikarzom, że zmian legislacyjnych
wymaga zapis dotyczący tego, kto ma
wypłacać odszkodowania wyrządzone
przez dziki. Stwierdził, że propozycja,
by państwo a nie koła łowieckie płaciły rekompensaty jest przygotowana, ale
dla jej przegłosowania nie może zdobyć
większości w parlamencie. „Chodzi
o to, żeby zmienić źródło finansowania, żeby odpowiedzialność przyjęły
nie koła łowieckie, tylko skarb państwa, żeby organem, który ustala
odszkodowania byli rzeczoznawcy
z ramienia starosty” - mówił. W budżecie miałoby się znaleźć 50 mln zł
na wypłatę odszkodowań. Propozycją
komisji jest, by pieniądze pochodziły
z programu rozwoju obszarów wiejskich.
Reakcja sfer rządowych
W pierwszej dekadzie lipca stwierdzono ósmy przypadek ASF
u dzików. Zakażenie wirusem ASF zostało stwierdzone u padłego dzika znalezionego na terenie gminy Gródek w
powiecie białostockim, w odległości ok.
6 km od granicy polsko-białoruskiej.
W tejże gminie, po badaniach
Państwowego Instytutu Badawczego
w Puławach, stwierdzono wystąpienie
pierwszego ogniska afrykańskiego pomoru świń w gospodarstwie utrzymującym 5 świń. Gospodarstwo zostało
objęte nadzorem urzędowym przez lekarza weterynarii, wszystkie pozostające przy życiu świnie zostały zabite
i poddane utylizacji. Teren całego
gospodarstwa został oczyszczony
i zdezynfekowany. Wyznaczono obszar 3 km strefy zapowietrzonej i 7 km
strefy zagrożonej. Na wymienionych
obszarach znajduje się 37 gospodarstw,
utrzymujących 192 sztuki świń.
W pierwszej dekadzie sierpnia
stwierdzono trzynasty przypadek ASF
w Horczakach Górnych (pow. sokólski),
5,5 km do granicy polsko-białoruskiej.
Nie dziwi więc decyzja, odmienna od zaleceń Komisji Europejskiej, Głównego Lekarza Weterynarii,
który wydał zgodę na odstrzał ok. 3,2
tys. dzików w Podlaskiem. Odstrzały
dotyczą czterech powiatów przygranicznych: sejneńskiego, augustowskiego, sokólskiego i białostockiego. Myśliwi za każdego odstrzelonego dzika
mają otrzymywać po 150 zł. Pieniądze
będą pochodziły ze Skarbu Państwa.
Dziki mają być zwożone do punktów
zbiorczych i tam utylizowane przez
wybraną firmę. Wg Zarządu Okręgowego PZŁ w Białymstoku, plany łowieckie odstrzału dzików na ten sezon,
w momencie wydania decyzji przez
GLW, były wykonane w 47 proc.
Minister Rolnictwa i Rozwoju
Wsi, Marek Sawicki, tak postrzega sytuację: na przestrzeni ostatnich lat populacja dzików na terytorium Polski stale
rośnie. Zwierzęta te powodują coraz
większe szkody w uprawach rolnych, powodując wymierne straty dla rolników,
których nie są w stanie zrekompensować
przyznawane odszkodowania. Dzik jest
także wektorem przenoszenia groźnych
z punktu widzenia ekonomicznego chorób zakaźnych zwierząt, takich jak afrykański pomór świń (ASF). Z uwagi na
powyższe konieczne jest podjęcie zdecydowanych działań mających na celu
ograniczenie populacji tego gatunku
na terytorium całego kraju, ze szczególnym uwzględnieniem województwa
podlaskiego, gdzie jak dotąd stwierdzono 14 przypadków ASF u dzików.
Stwierdzenie tych przypadków spowodowało konieczność wprowadzenia na
obszarze kilku powiatów tego województwa koniecznych ograniczeń weterynaryjnych związanych z organizacją
polowań i wprowadzaniem na rynek
tusz odstrzelonych dzików, których celem jest przeciwdziałanie przeniesienia
się tej choroby na inne regiony.
Z uwagi na powyższe w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowano rozwiązania prawne umożliwiające wypłatę środków budżetowych
wspomagających m.in. koła łowieckie.
Dzięki tym działaniom możliwie jest
ponoszenie przez powiatowych lekarzy
weterynarii wydatków z przeznaczeniem
na odstrzał dzików oraz dostarczanie
i przechowywanie odstrzelonych dzi-
Myśliwski krąg
Zgodnie z art. 45 ust. 3 ustawy
z dnia 13 października 1995 r. Prawo
łowieckie (Dz. U. z 2013 r. poz. 1226,
z późn. zm.) do kompetencji starosty
należy wydawanie, w porozumieniu
z Polskim Związkiem Łowieckim, decyzji o odłowie lub odstrzale redukcyjnym
zwierzyny, w przypadku szczególnego
zagrożenia przez tę zwierzynę w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej.
Natomiast w przypadku gdy zwierzęta
stanowią nadzwyczajne zagrożenie dla
życia, zdrowia lub gospodarki człowieka, w tym gospodarki łowieckiej, na
postawie art. 33a ust. 1 ustawy z dnia
21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt
(Dz. U. z 2013 r., poz. 856) dopuszcza
się podjęcie działań mających na celu
ograniczenie populacji tych zwierząt.
Uprawnienia do podejmowania tego
rodzaju działań zostały przypisane sejmikowi województwa.
Pragnę podkreślić, że dostrzegam problem, jaki dla polskich rolników, a w efekcie całej gospodarki,
niesie wzrastająca populacja dzików
na terytorium Polski, stąd dostrzegam
potrzebę kompleksowego rozwiązania
tej sprawy i wsparcia działań podejmowanych przez Ministra Środowiska.
W celu rozwiązania zaistniałej sytuacji
konieczne są wspólne działania wszystkich zaangażowanych podmiotów,
w tym uprawnionych organów samorządowych. Uwzględniając powyższe
proszę o podjęcie wszelkich możliwych
działań mających na celu skuteczne
ograniczenie liczebności populacji dzików, ze szczególnym uwzględnieniem
województwa podlaskiego.
Wydaje się, że dobrze się stało, że czynniki rządowe nie ograniczają problemu do rejonu województwa podlaskiego. Jest on bowiem na
tyle poważny, że wszelkie opóźnienia
w podjęciu decyzji mogą skutkować
nieobliczalnymi stratami. Jednakże
nie słowa, lecz czyny mogą zapobiec
katastrofie. U myśliwych wątpliwości
budzą przekazy Komisji Europejskiej
sugerujące niezwiększanie odstrzału
dzików. Próby wcielenia w życie pseudonaukowych opinii, mogą się okazać
katastrofalne dla ekosystemu.
J. Bogdan Kozyra
Źródło: KRIR
Fot. JBK x 3
ków do czasu uzyskania wyniku badań
laboratoryjnych w kierunku afrykańskiego pomoru świń ze środków pochodzących z budżetu Inspekcji Weterynaryjnej. Powiatowi lekarze weterynarii
z terenu województwa podlaskiego wydają również decyzje administracyjne
nakazujące odstrzał dzików, do których
realizacji zobowiązane są koła łowieckie, otrzymujące z budżetu Inspekcji
Weterynaryjnej środki finansowe na pokrycie kosztów realizacji tego rodzaju
nakazu.
Niemniej jednak, oprócz działań podejmowanych przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi i podległą Inspekcję Weterynaryjną, które są realizowane
w celu zwalczenia i ograniczenia rozprzestrzeniania się ASF poza województwo podlaskie, konieczne są również inne działania mające na celu
ograniczenie populacji dzików, a tym
samym zmniejszenie rozmiarów szkód
łowieckich powodowanych przez te
zwierzęta. Takie działania w zaistniałej
sytuacji mogą i powinny być podejmowane na poziomie powiatu lub województwa przez uprawnione organy samorządu terytorialnego.
7
Interesującą ekspozycję trofeów i równie ciekawą część kulinarną przygotowało koło nr 2 „Leśnik”. Prezes Waldek Jakubaszek i łowczy Jurek
Dudra dbają, by na tego typu uroczystościach nie zabrakło zasłużonych
nemrodów
Parostki rogaczy, zdjęcia z polowań, nalewki (szczególnie Jurka Kopcia), miody i gościnność przyciągały przybyłych na spotkanie w skansenie. Prezes koła nr 7 „Knieja” Janusz Pałkowski może być zadowolony
z uczestnictwa koła w imprezie
Efektywne i zasobne w kulinaria uczestnictwo prawie we wszystkich imprezach łowieckich, weszło już w krew członkom koła nr 33 „Lis” w Lubartowie
Kulturotwórcze elementy są z łowiectwem związane
od zarania dziejów; od kiedy człowiek zaczął polować. Czy
można więc znaleźć lepsze miejsce dla pokazania kultury
i tradycji łowieckiej niż muzeum czy skansen? Po ubiegłorocznym spotkaniu na terenie zespołu pałacowo-parkowego
Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, w tym roku Lubelskie
Dni Kultury Łowieckiej odbyły się w Muzeum Wsi Lubelskiej.
Jest w zwyczaju, że uroczystości łowieckie rozpoczyna msza hubertowska. Podczas mszy odprawionej
w drewnianym kościele z 1686 r., przy asyście wielu sztandarów lubelskich kół, poświęcono sztandar koła „Zaborze”
z Annopola, złożono dary lasu i wysłuchano oprawy muzycznej
w wykonaniu zespołu sygnalistów myśliwskich przy ZO PZŁ
w Lublinie. Standardem na tego typu imprezach są stoiska handlowe, pokazy psów myśliwskich i ptaków łowczych, parada
pocztów sztandarowych czy występy zespołów muzycznych
– w tym przypadku świetnego Zespołu Francuskiej Muzyki
Myśliwskiej Trompes de Pologne przy Muzeum Łowiectwa
i Jeździectwa w Warszawie. Rzadziej można postrzelać z łuku
i obejrzeć pokazy łucznictwa konnego, tak jak w lubelskim
skansenie. Obowiązkowa jest część kulinarna i tasiemcowe
kolejki chętnych do spróbowania darmowej dziczyzny.
Ale tegoroczne święto lubelskich myśliwych zawierało coś niezwykle oryginalnego, rzadko albo zupełnie niespotykanego. Była to „Scenka myśliwska”, spektakl imitujący dawne polowanie, podczas którego przybliżono widzom
stroje, procedury i zwyczaje polowań z minionych czasów.
Wyjątkowość, merytoryczność i walory artystyczne „Scenki
myśliwskiej” zasługują na przybliżenie jej Czytelnikom Łowca Lubelskiego, przynajmniej we fragmentach.
Polowanie to o wartkim nurcie czasu rzeka,
to muzyka poranka płynąca z daleka,
to morze cierpliwości w siedzeniu na czatach,
to wiosenna łąka skąpana we kwiatach,
to godność i szacunek dla zwierza mocarnego,
to ocean samotności i cierpienia niemego,
to słabości, zwątpienia i ręce mdlejące,
to radość i emocje krtań ściskające,
to serca bicie, to kniei granie,
to mgły wieczorne i ziemi oddychanie,
to przyjaźń i wyrzeczenia, to trudy i znoje,
Polowanie to miłowanie, to radość i życie moje.
Polowanie – to najwcześniejsza pasja, jaka kiedy-
kolwiek wykształciła się w człowieku. Powstała najpierw
z konieczności przetrwania i zapewnienia sobie pożywienia, a z czasem przekształciła się w rozrywkę, której mogli
dostąpić jedynie wybrańcy – koronowane głowy, możni tego
świata. Musiały minąć wieki, aby w końcu współczesne łowiectwo ujęte w organizacyjne ramy mogło zaistnieć w aktualnej
formie, przyjaznej zarówno człowiekowi, jak i otaczającej go
przyrodzie. Na kształt współczesnego łowiectwa ma wpływ
nieustannie postępująca ekspansja i presja cywilizacyjna
człowieka, ale także jego mądra i inteligentna ingerencja
w zasoby naturalnej przyrody.
Polowanie natomiast jest elementem barwnej obyczajowości poszczególnych epok historycznych, w których się
odbywało, jest elementem łączącym kulturowe dziedzictwo
naszych przodków z koniecznością racjonalnego gospodarowania populacjami zwierząt dziko żyjących.
Podczas, gdy narrator kończył mówić powyższe
słowa, sygnaliści zagrali „Zbiórka myśliwych” i myśliwi
w strojach z dawnej epoki zbierają się na wspólne łowy, radośni i uśmiechnięci wymieniają powitalne uściski w nadziei
na przeżycie wspaniałych łowieckich przygód, na przeżycie
dnia pełnego niezapomnianych wrażeń i emocji. Prowadzący
polowanie – najważniejsza osoba w dniu dzisiejszym – wita
wszystkich, wita myśliwych, naganiaczy, wita tajemny bór
i bezkresne pole i życzy łowcom, aby ta knieja właśnie i to pole
darzyły im obfitością zwierza i bezmiarem wrażeń i łowieckich
przeżyć. Prowadzący polowanie przeprowadza łowiecką odprawę omawiając kolejno, jak odbywać się będzie polowanie,
jakie rewiry będą opolowywane, do jakiej zwierzyny wolno
będzie strzelać, jakie sygnały łowieckie będą odgrywane.
Przedstawia także naganiaczy, okazuje psy, które będą brały
udział w łowach i omawia zasady bezpiecznego prowadzenia
i wykonywania polowania.
A teraz po odprawie odzywa się sygnał „Apel na
łowy” i myśliwi wsiadają do bryczek i powozów i udają się na
łowy.
Dalej narrator mówił: pozwólcie Szanowni Państwo,
że w oczekiwaniu na powrót myśliwych, którzy oddają się
łowieckim uciechom, zaprezentuję Państwu fragment poezji
myśliwskiej, która – mam nadzieję – wprowadzi Państwa
w liryczny nastrój, i w której odnajdziecie afirmację życia, podziw i szacunek dla otaczającej nas rzeczywistości i radość
z obcowania z naturą.
W głośnikach, w tle, słychać było wspaniałe,
XVIII-wieczne koncerty skrzypcowe „Cztery pory roku” Antonio Vivaldiego i głos autora czterowiersza, także pod tytułem „Cztery pory roku”, w którym barwnie opisał tchnienie
zmieniających się pór roku, współgrających z całorocznym
cyklem zmian zachodzących w łowieckiej duszy (z uwagi na
szczupłość miejsca przytaczamy tylko fragmenty):
Wiosna
… Słońce nad horyzont wysuwa swą głowę
Jak czerwony owal wielkiego talerza,
A z oddali słychać w ekstazie godowej
Głośne bulgotanie czarnego rycerza.
A tam mocny kozioł w kosmatym scypule
Stojąc nieopodal sosenki cherlawej
Łeb opuszcza nisko i tuli się czule
Ocierając o nią parostki chropawe. …
Lato
… W miłosnej ekstazie kozioł zaślepiony
Kozę goni w zbożu zataczając koła,
Kultura, tradycja, wspomnienia
9
Gremialne uczestnictwo myśliwych i ich rodzin z koła nr 32 „Zaborze”
w Annopolu
Po wyroby z piekarni „Pęzioł” zawsze ustawia się kolejka. Na pierwszym
planie, z wąsami, Tadeusz Pęzioł
Drobne, ale pożyteczne, bezpłatne usługi medyczne świadczył Polski
Czerwony Krzyż
Promocja Lubelszczyzny, jak przez różowe okulary
10
Kultura, tradycja, wspomnienia
Łowczy okręgowy Marian Flis także podczas
trwania uroczystości miał pełne ręce roboty
A ona wydaje piski zalęknione
Z nadzieją, czy aby dogonić ją zdoła.
Smolisty odyniec ochłody szukając
Kałużę znajduje w drogi zagłębieniu,
Bierze kąpiel błotną lubo się tarzając,
Z rozkoszą zalega w chłodnym sosny cieniu. …
Jesień
… Siwy szron perliście ścielił się we wrzosach,
Kiedy ryk jelenia rozdarł ciszę wzniosłą,
Serce w piersi marło, jeżyły się włosy,
Gdy po kniei echo tęskną pieśń poniosło.
… Stary nemrod głowę o pień brzozy biały
Oparłszy bez ruchu w sennym zadumaniu,
Ciszą przedwieczorną otulony cały
Natrętnie o smutnym myślał przemijaniu.
Zima
… Plątanina tropów spisanych na śniegu
Jak w otwartej księdze można je przeczytać:
Dzik przez linię skoczył, jeleń zastygł w biegu,
A tam posznurował rudzielec mykita.
… Przy ognisku łowcy grzeją swoje ręce,
Szron strącają z wąsów, trą zmarznięte brody,
Do Huberta myśli kierują w podzięce
Za przeżyte wspólnie łowieckie przygody.
fot. Barbara Flis
Gdy zza zabytków skansenowskich słychać było odgłosy polowania, z głośników płynął głos ilustrujący to, co na
polowaniu się dzieje (fragmenty):
W zespole „Trompes de Pologne” połowa składu to myśliwi z Lubelszczyzny: Łukasz Brzyski, Dariusz Filipczak i Radosław Rola. Kierownikiem zespołu jest znany sokolnik i z-ca kierownika Stacji Badawczej
PZŁ w Czempiniu Henryk Mąka. Pozostali to Marcin Brózda i Dariusz
Stefaniak
Obligatoryjny uczestnik uroczystości łowieckich: Zespół Sygnalistów
Myśliwskich przy ZO PZŁ w Lublinie
A w ten dzień wyjątkowy, dzień wielce radosny,
Co uśmiecha się do nas niczym promyk wiosny,
Znów na leśnej polanie myśliwska brać stanie …
… Nareszcie się zaczęło, miot za miotem mija,
Każdy na stanowisku spręża się i zwija,
By zwierzynę wypatrzyć i szybko się złożyć
I skutecznym wystrzałem w miejscu ją położyć …
… Wtem do strzelców się zbliża naganiaczy ława
A z gęstwiny wilk wielki wypada jak zjawa,
Huk groźnego wystrzału leśną mąci ciszę
Stary basior padając swój testament pisze …
… A gdy wreszcie na zbiórce stanie brać myśliwska,
By rozprawiać o łowach, grzać się u ogniska
I gromadnie podchodząc do leśnego stołu
Bigos z kotła gorący kosztować pospołu.
I raz jeszcze do przeżyć minionego dzionka
Znów powrócić pamięcią …
Myśliwym powracającym z polowania, jak i zebranym widzom narrator tak „malował” uroki pasji myśliwskiej:
Myśliwi… zmęczeni, utrudzeni, z wypiekami na
twarzach, jedni radośni z celnych strzałów nagrodzonych
łowieckim sukcesem, inni z marsową miną i kwaśnym obliczem porażki. Ponownie stają na zbiórce i układają zwierzynę
na pokocie. Pokot to podsumowanie polowania. Strzelonej
zwierzynie należy się hołd i szacunek. Na podściółce z jedliny, oświetlonej jasnością pochodni układają strzelone sztuki
zwierzyny w hierarchii ważności, od największej (najgrubszej)
do najmniejszej. Nikt nie śmie przekroczyć linii pokotu – taki
zwyczaj. Trąbka pożegna każde zwierzę właściwym mu sygnałem, myśliwi z odkrytymi głowami podziękują patronowi, św.
Hubertowi, za obfite łowy. Następnie prowadzący ogłosi króla
Kultura, tradycja, wspomnienia
Doprawdy, powiadam Wam, piękne to były Lubelskie Dni Kultury Łowieckiej i tylko wielka szkoda, że nie
wszyscy wsłuchali się w „Scenkę myśliwską”, przedkładając
konsumpcję oferowanego jadła nad strawę duchową.
Wielkie podziękowania należą się Henrykowi Chwalińskiemu – autorowi, zarówno części przekazanej widzom
prozą, jak i słowem rymowanym, reżyserowi i narratorowi
spektaklu. Nie mniejsze podziękowania należy skierować
do łowczego okręgowego Mariana Flisa, który na wiele dni
wcześniej dwoił się i troił, by cała impreza w skansenie wypadła okazale. Rzeczywistość pokazała, że mu się to udało.
Zapewne część sukcesu tego dnia należy przypisać również
Tomaszowi Marcinkowskiemu, którego debiut w roli konferansjera był bardzo udany.
Słów dziękczynnych nie może zabraknąć dla sponsorów, którzy liczniej niż zwykle swoją szczodrością zadbali
o powodzenie spotkania w skansenie: Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego, PKO Bank Polski, Kopalni Węgla Kamiennego w Bogdance, firmom „Apimar”,
„Asmet”, „Auto Broker”, „Dot Media”, „Dyspol” „Elite
Expeditions” i „Flowers”, zakładom mięsnym „Dobrosławów”, „Ryjek” i „Zemat”, zajazdom „Horyzont” i „W lesie”, piekarniom „Emark” i „Pęzioł”, sklepowi myśliwskiemu
„Aleksander”, Lokalnej Grupie Rybackiej „W Dolinie Wieprza i Tyśmienicy”, kołu „Lis” w Lubartowie, Hubertowi Filipkowi i Andrzejowi Wilczkowi.
Doprawdy, powiadam Wam, wiedzieli co robią Marszałek Województwa Lubelskiego i Prezydent Miasta Lublina
obejmując honorowym patronatem tak udaną imprezę łowiecką, która przysporzyła splendoru i chwały regionowi oraz
miastu. I pozostaje tylko życzenie, by w przyszłym roku kolejne spotkanie z kulturą łowiecką było podobnie udane.
J. Bogdan Kozyra
„Scenka myśliwska” – Zbiórka myśliwych
„Scenka myśliwska” – Wyjazd na polowanie
„Scenka myśliwska” – Pokot
fot. J. Bogdan Kozyra x 14
polowania i uhonoruje go medalem i zaszczytami. A dalej już
tylko sygnał „Koniec polowania” i zaproszenie na następne
łowy.
Zanim jednak spotkamy się na następnych łowach,
prowadzący polowanie zaprasza wszystkich na wspólny, uroczysty posiłek i myśliwską biesiadę, na degustację wcześniej
przygotowanych wspaniałych specjałów kuchni myśliwskiej
i oczywiście na degustację słynnych myśliwskich nalewek.
A kuchnia myśliwska to nie tylko kulinarne przepisy,
to cały ceremoniał, który tworzył się przez wieki wokół kociołka z bigosem i garnka z gulaszem. Ilu myśliwych – tyle sposobów na danie myśliwskie, do którego wkłada się nie tylko
odpowiednie składniki, ale tajemne receptury przekazywane
z pokolenia na pokolenie oraz serce i kunszt wytwórcy. Danie,
w którym odnajdziemy wspomnienie wspólnych zimowych łowów, zapach dymu i palonego drewna, szum wiatru w konarach drzew i śmiech współtowarzyszy przy biesiadnym stole.
I wreszcie biesiada, na którą zaprasza sygnał „Posiłek”.
Śmiech, gwar, zabawa, gratulacyjne toasty dla króla
polowania i łowców, którzy pięknymi strzałami sławili kunszt
łowieckiego dzieła oraz drwiny i żarty z pudlarzy, którym dzisiaj bór nie darzył, a św. Hubert krzywił lufy. Głośne rozmowy,
wspomnienia wcześniejszych przeżytych łowieckich przygód,
żartobliwe anegdoty, docinki, opowiastki i dykteryjki. Wreszcie wspólnie zaintonowana łowiecka pieśń, którą żar z ogniska i opar wieczornej mgły roznoszą po kniei.
11
Henryk Chwaliński dziękuje wykonawcom „Scenki myśliwskiej”
12
Kultura, tradycja, wspomnienia
Słowacki Hubertus –
Rocznik 24
Kult św. Huberta, jako patrona
myśliwych, w wielu krajach europejskich
związany jest głównie z uroczystościami
w dniu poświęcenia jego relikwii i przypada na dzień 3 listopada. Jednak uroczyste ogólnokrajowe obchody święta patrona myśliwych w poszczególnych krajach
organizowane są w przeróżnych terminach. U naszych południowych sąsiadów
uroczyste, ogólnokrajowe obchody święta patrona myśliwych organizowane są
rokrocznie w pierwszy weekend września. Z całą pewnością można stwierdzić,
iż miejsce uroczystych obchodów uznać
należy za nieprzypadkowe. Już po raz 24
z rzędu, w dniach 6-7 września, uroczyste
obchody święta patrona myśliwych, które
odbyły się pod patronatem Ministerstwa
Rolnictwa Słowackiej Republiki, zorganizowane zostały w zespole pałacowo-parkowym barokowego klasycznego pałacu, w malowniczej miejscowości Svätý
Anton, u stup gór Štiavnické vrchy.
Na podkreślenie zasługuje fakt
samej architektury pałacu, gdyż jest ona
ściśle powiązana z rocznymi cyklami
zmian w przyrodzie, a tym samym nawiązuje wprost do kalendarza. Podstawę
pałacu stanowią 4 skrzydła, każde z jednym wejściem, co nawiązuje do pór roku.
W pałacu znajduje się 7 sklepień nawiązujących do dni tygodnia, zaś symbolikę
tygodni stanowią 52 pokoje, z kolei 365
okien powiązanych jest ściśle z liczbą dni
w roku. We wnętrzu pałacu tematykę myśliwską widać niemal na każdym kroku.
Najbardziej uwidoczniona jest ona na korytarzach, których wystrój stanowią poroża i rogi zwierząt, grafiki o tematyce myśliwskiej oraz eksponaty spreparowanych
zwierząt, jak również przeróżne akcesoria
myśliwskie.
Po uroczystej inauguracji obchodów, które odbyły się na dziedzińcu
pałacu, organizatorzy przewidzieli szereg atrakcji, które odbywały się równocześnie na scenie dziedzińca pałacu, wewnątrz obiektów pałacowych, jak również
w parku i wokół obiektów pałacowych.
W programie imprezy znalazły się m.in.
pokazy sokolnicze, pokazy kynologiczne,
występy zespołów sygnalistów myśliwskich, mistrzostwa w wabieniu zwierzyny, pokazy mody, wystawy trofeów łowieckich oraz fotografii, grafik i obrazów
o tematyce łowieckiej, jak również liczne
koncerty, które zaspokajały gusta niemal
Fot. M. Flis
Kultura, tradycja, wspomnienia
13
wszystkich uczestników imprezy. Wiele atrakcji budziły
też liczne konkursy przygotowane przez organizatorów,
jak również pokazy strzelania z łuków, czy pokazy prac
rzemieślników tzw. dawnych zawodów. Dość duże zainteresowanie wzbudziła inscenizacja scenki myśliwskiej
– polowanie na niedźwiedzia oraz mamuta.
Kulminacyjnym elementem obchodów była
uroczysta liturgia mszy świętej odprawionej w niedzielne przedpołudnie na dziedzińcu pałacu, podczas
której na ołtarzu złożone zostały dary w postaci ubitej
zwierzyny. W czasie kazania ksiądz celebrujący liturgię
wielokrotnie podkreślał rolę myśliwych w działaniach
na rzecz ochrony przyrody i środowiska naturalnego.
Oprócz atrakcji związanych z uroczystymi obchodami,
organizatorzy zapewnili również dość bogatą ofertę handlową branży stricte łowieckiej. Na licznych stoiskach
handlowych zlokalizowanych wokół pałacu, znaleźć
można było dość spory asortyment odzieży myśliwskiej
i obuwia, noży, wabików, optyki, mebli i innych elementów wystroju myśliwskich pokoi.
Obchody słowackiego hubertusa gromadzą
liczne grono uczestników, nie tylko myśliwych, z wielu
europejskich krajów, o czym świadczy chociażby tekst
na banerach witających uczestników spotkania. W bieżącym roku nie zabrakło również lubelskiego akcentu.
Spotkanie hubertusowe odwiedzili, piszący te słowa
Marian Flis oraz Dyonizy Sadurski wraz z małżonkami,
jak również niemal tradycją stało się, że na hubertusa
rokrocznie przyjeżdżają członkowie Koła Łowieckiego
nr 33 „Lis” w Lubartowie.
Obserwując zachowania ogółu uczestników
spotkania hubertusowego, nie sposób nie zauważyć,
że w kraju niemal sześciokrotnie mniejszym od naszego, liczba myśliwych jest nieporównywalnie większa.
Z kolei postrzeganie myśliwych i ich działań przez ogół
społeczeństwa jest akceptowalne, a nawet niejednokrotnie pochwalane. Warto, aby część myśliwych w naszym
kraju, jak również niektóre media i ich informatorzy,
zastanowili się nad swoimi poczynaniami w zakresie
kształtowania wizerunku myśliwego i jego działań na
rzecz ochrony przyrody, ocenianego przez pryzmat prowadzonej gospodarki łowieckiej, a tym samym i odbioru
myślistwa w aspekcie społecznym.
Marian Flis
14
Kultura, tradycja, wspomnienia
„Wspomnienia myśliwskie są czyste, jak pierwsza porosza, mocne jak woń bohunu, słodkie jak leśne maliny.”
Michał Kryspin Pawlikowski
Wspomnienia z dzikami w tle
Nieubłaganie upływający czas
zaciera w naszej pamięci minione przeżycia. Tak dzieje się z całym brzemieniem
naszych wspomnień w każdej dziedzinie
życia i ta prawidłowość nie omija też naszych przygód i przeżyć łowieckich.
Tych ostatnich w ciągu mojej
przeszło trzydziestoczteroletniej przygody z łowiectwem było co niemiara. Ileż to
wspomnień, twarzy i sylwetek towarzyszy myśliwskich przygód, ileż wyjazdów,
wyjść, podchodów, zasiadek? Ileż miejsc
i krajobrazów; w lesie i na polach – o każdej porze dnia i nocy, o każdej porze roku
– któż to zliczy?
Spośród tego bezmiaru wspomnień i przygód łowieckich, niektóre
w sposób szczególny wryły się w pamięć
i których nigdy się nie zapomni. Są jak
najcenniejsze klejnoty nanizane na nić
czasu, jak sznury najdroższych pereł, pozostawiając w pamięci trwały ślad, wywołujący nutkę piękna i radości, a których
brak lub zapomnienie uczyniłoby pustkę
i zubożenie naszej świadomości.
Szczególne miejsce w mojej
pamięci zajmują wspomnienia łowów
na czarnego zwierza, a spośród nich trzy
są szczególne i fascynujące z uwagi nie
tylko na związane z nimi emocje, ale
również na różne ich zakończenie i inny
końcowy efekt. Głównym bohaterem
tych wspomnień jest odyniec, a polowanie na starego dzika – zwierza będącego
uosobieniem siły, wytrwałości i sprytu –
to fascynująca przygoda i niesamowite
przeżycie.
wejść w miot, trzej pozostali obstawiają
przesmyki. Mnie przypadło miejsce na
oldboju. Miałem najdłuższą drogę do
przejścia, nie zwlekając, biegiem przemieściłem się na wyznaczony przesmyk.
Wreszcie stanąłem na nasypie kolejowym. Przede mną rozciągał się dojrzały
drzewostan sosnowy z pojedynczymi
grabami drugiego piętra. Brak podszytu
stwarzał dobrą widoczność w głąb miotu,
aż po następny nasyp kolejowy. Z lewej
strony miałem ogrodzenie z siatki (teren
ten stanowił składnicę wojskową, stąd
nietypowa infrastruktura). Wiedziałem,
że jeśli pojawią się dziki, to na pewno
z naprzeciwka, od strony widocznego pomiędzy drzewami nasypu. Po chwili usłyszałem kilka strzałów – nieomylny znak
obecności czarnego zwierza w miocie.
….Szedł truchtem, odbijając
nieco w bok coraz wyraźniej odsłaniał
połeć. Garbata sylwetka dzika w zimowej
sukni, w tym majestatycznym, starym
drzewostanie sosnowym prezentowała
się wspaniale. Byłem przygotowany do
strzału, miałem korzystny wiatr, oparty
o pień sosny czekałem aż odyniec wyjdzie
na nasyp. Stało się jak przewidywałem.
W odległości około 80 m dzik zatrzymał
się na nasypie, ponownie wietrząc i jednocześnie nasłuchując ustawił się idealnie
do boku. Po strzale zwalił się z nasypu.
Podchodząc po kilku minutach do strze-
lonego dzika słyszałem bicie własnego
serca. Cóż za emocje! Przyglądając się
z bliska jego sylwetce i oglądając oręż,
czekałem na kolegów. Wkrótce ich zobaczyłem idących tropem dzika i żywo gestykulujących. Zanim podeszli, usłyszałem jak komentują fakt farbowania dzika.
Byłem zaskoczony, przecież strzelałem
dopiero na nasypie, więc skąd farba na
tropie? I oto wszystko zaczęło się powoli wyjaśniać. Gdy weszli w miot wkrótce podnieśli watahę, z której Krzysztof
strzelił jedną sztukę. Locha z pozostałymi dzikami poszła w kierunku obstawionych przesmyków skąd wkrótce rozległo
się kilka strzałów. Paweł nie strzelał, był
przygotowany na większe emocje. Intuicja go nie zawiodła. Z boku, w pobliżu
watahy leżał bowiem on – odyniec, który ruszył po strzale Krzysztofa obierając
odmienny od pozostałych dzików kierunek. Za oddalającym się w stronę „mojego” przesmyku dzikiem, Paweł posłał
kulę, która trafiła zwierza, gdyż na tropie
pozostawiał farbę ze śliną i pęcherzykami powietrza. Idąc tropem farbującego
odyńca myśliwi doszli do miejsca, w którym zastali mnie przy strzelonym dziku.
Po dokładnym obejrzeniu tuszy, okazało
się, że kula Pawła dosięgła uchodzącego
odyńca, powodując odstrzelenie tchawicy
– stąd farba ze śliną i pęcherzykami powietrza na tropie.
Wspomnienie 1
Zobaczyłem go, gdy wyszedł
na nasyp. Był w odległości około 100 –
120 m. Uniósł do góry gwizd – wietrzył
i nasłuchiwał. Piękny w swej potędze.
Król uroczyska. Legendarny odyniec! Po
chwili ruszył w moim kierunku. Zbliżał
się na lekki kulawy sztych….
Był początek grudnia 1994 r.
Polowaliśmy w kilku po czarnej stopie
w uroczysku Stawy, na terenie Nadleśnictwa Puławy. Gospodarz terenu, Paweł
S., wiedział dobrze o obecności grubego odyńca, który dołączył do watahy na
okres huczki. Szybko rozdzieliliśmy stanowiska. Paweł S. i Krzysztof W. mieli
Z medalowym odyńcem. Od lewej: Leszek J. Walenda, Marek Kupski, Paweł Samoń. Uroczysko
Stawy, grudzień 1994 r. Fot. Krzysztof Wiejak
Kultura, tradycja, wspomnienia
Nie ukrywam, byłem nieco rozczarowany tym faktem. Obserwując idącego truchtem odyńca, bacznie wietrzącego i nasłuchującego wokół, do głowy mi
nie przyszło, że dzik ten idzie ze śmiertelnym postrzałem, który otrzymał kilka minut wcześniej. No, ale cóż. W takich sytuacjach decydującym jest pierwszy strzał
śmiertelny, a takim był strzał Pawła. Mnie
pozostało piękne wspomnienie, w którym
mimo wszystko zaliczam tego dzika na
własny rachunek. Wiem, że Paweł nie ma
nic przeciwko temu. Strzelony odyniec
posiadał oręż wyceniony na brązowy medal, a tusza po wypatroszeniu i odcięciu
gwizdu ważyła 119 kg.
Wspomnienie 2
Był styczeń 1995 r. Wspólnie
z kolegami: Pawłem S., Krzysztofem W.
i Andrzejem W. pojechaliśmy na polowanie w Bieszczady. Głównym celem naszej
kilkudniowej wyprawy było polowanie
– w OHZ LP nr 66 Nadleśnictwa Cisna
– na wilki. Oprócz upoważnienia na odstrzał dwóch wilków, mogliśmy również
polować na lisy, kuny, no i dziki. Cisna
przywitała nas piękną, zimową scenerią.
Pełni nadziei na sukces łowiecki odbyliśmy rozmowę z leśniczym ds. łowieckich
Waldemarem W., który przekazał nam
bieżące informacje dotyczące polowania. Specyfika tych łowów polegała na
nocnych zasiadkach na wybranych ambonach, przy których wykładana była padlina. Na ambonie siadaliśmy po dwóch
około godz. 16 – 17, a nocne czuwanie
polegało na ciągłej, przez całą noc prowadzonej na zmianę obserwacji nęciska.
Zasiadkę kończyliśmy rano około godz.
7 – 8. W rezultacie można było przespać
na ambonie kilka godzin, co w konsekwencji nie było zbyt dużym wyrzeczeniem, a jedynie kwestią przyzwyczajenia
do takiego trybu spędzania nocnej pory.
Szczęście łowieckie jednak nam nie dopisywało – poza lisami, pod wybrane przez
nas ambony, nic więcej nie przychodziło. Tak spędziliśmy trzy kolejne noce.
Czwartego dnia nastąpiła wyraźna zmiana pogody. Zaczęło mocno wiać i sypać
gęstym śniegiem, którego i tak było pod
dostatkiem. Tworzyły się zaspy utrudniające możliwość dotarcia na ambonę.
W takich to okolicznościach moi zniechęceni towarzysze łowów zrezygnowali
z kolejnej zasiadki i perspektywy spędzenia nocy na ambonie z uwagi na wątpliwą
szansę przyjścia wilków na nęcisko przy
panującej zamieci. Nie miałem ochoty na
spędzenie długiego wieczoru w pokoju
hotelowym, więc poprosiłem leśniczego
o podwiezienie mnie samego na ambonę,
gdzie planowałem czuwać do północy.
Około godz. 16:30 byłem już na miejscu.
Wybrałem ambonę „51” (nazwaną tak od
nr stokówki), stojącej gdzieś pomiędzy
Bukiem a Łopienką – kilkanaście kilometrów od Cisnej. Cały czas sypało gęstym
śniegiem i wiał wiatr, tłukąc gałęziami
o stosunkowo wysoką ambonę, dodatkowo usytuowaną na skarpie stokówki, co
stwarzało wrażenie, że jest wyższa niż
w rzeczywistości. Nie liczyłem na wilki.
Przy takiej pogodzie ich przyjście było
mało prawdopodobne, ale byłem zadowolony z podjętej decyzji. Lubię takie samotne zasiadki. Zupełnie sam, w środku
bieszczadzkiej kniei i w tak romantycznej
scenerii. Takich momentów nie spotyka się w naszych łowiskach na nizinach.
Siedziałem więc i obserwowałem przez
okienko zaśnieżony krajobraz. Padający
śnieg całkowicie zasypał leżącą na nęcisku padlinę, przykrył rosnące wokół naloty świerkowe i jodłowe. Wokół dominowała nocna biel, na której nagle pojawiła
się olbrzymia ciemna plama. Widok ten
zelektryzował mnie całkowicie, natychmiast chwyciłem lornetkę myśląc, że do
nęciska zbliża się wybudzony ze snu niedźwiedź. W szkłach lornetki zobaczyłem
jednak potężnego dzika, który wyszedł
zza zbocza wzgórza, na którym zlokalizowane było nęcisko. Zbliżał się na sztych
w kierunku ambony, rozgarniając jak spychacz potężnym łbem głęboką warstwę
śniegu. Byłem zaskoczony jego wielkością. Leżący śnieg wokół ambony sięgał
za kolana, tymczasem (co prawda patrząc
z góry) widziałem wyrastającą ponad
15
zaspy potężną sylwetkę bieszczadzkiego
dzika. Złożyłem się do strzału, ale dzik
cały czas podchodził na sztych, pod samą
stokówkę. W pewnym momencie, zawrócił nagle i tym samym śladem zaczął oddalać się z powrotem. Teraz miałem go
cały czas tyłem. Odchodził, nie pokazując
boku. Zacząłem panikować, że oto może
mój życiowy dzik zejdzie za chwilę za
skłon wzniesienia, a ja nie poślę za nim
kuli. W napięciu oczekiwałem na sytuację powstania choćby minimalnej szansy
oddania strzału. W tym momencie dzik
odchylił się trochę w lewo, ustawiając na
mocny kulawy sztych od tyłu. Zaryzykowałem trudny strzał, po którym odyniec
zniknął w tumanie śnieżnego pyłu. Korciło mnie żeby zejść na dół i sprawdzić efekt
strzału, ale bałem się. Strzał był trudny
i mógł być nieprecyzyjny, a w głębokim
śniegu nie miałbym żadnych szans. Postanowiłem czekać. Była godz. około 20,
więc do północy pozostało jeszcze cztery
godziny. Czas dłużył się teraz niemiłosiernie, a chęć sprawdzenia efektu strzału
narastała. Nie wytrzymałem! Po około
godzinie zszedłem z ambony, z latarką w
ręku i sztucerem pod pachą podszedłem
do miejsca strzału. W kilkumetrowej rynnie śnieżnej, którą dzik zsunął się w dół
zbocza, po odgarnięciu świeżo nasypanego śniegu, zobaczyłem kilka kropel farby i krótką ścinkę. Jednak dostał! Ucieszony tym faktem wróciłem na ambonę.
Po północy przyjechał leśniczy Waldek
z Pawłem, którym zdałem krótką relację
z nocnej przygody. Postanowiliśmy zostawić dzika w spokoju i wrócić tu rano.
I tak też się stało. Przyjechaliśmy wszyscy
i rozpoczęliśmy tropienie. Okazało się, że
Koniec tropienia. Myśliwi pokazują dłońmi domniemaną wielkość odyńca. Od lewej: Leszek J.
Walenda, Paweł Samoń, Andrzej Walenda, Krzysztof Spychała. OHZ LP nr 66, Nadleśnictwo
Cisna, styczeń 1995 r. Fot. Krzysztof Wiejak
16
Kultura, tradycja, wspomnienia
pokonując głębokie zaspy, dzik początkowo szedł w susach, później truchtem,
farbował niestety słabo. Szliśmy za nim
w głębokim śniegu przemierzając dwie
doliny i dwa wzgórza, a moja nadzieja na dojście zwierza gasła praktycznie
z każdym metrem. Zwątpiłem zupełnie
po dwugodzinnym tropieniu, kiedy dzik
przestał zupełnie farbować i stało się
oczywiste, że dostał jedynie obcierkę.
No cóż, w rezultacie popełniłem
chyba kilka błędów. Zbyt pochopnie oddałem strzał, tym bardziej, że dzik buchtował za rozsypaną kukurydzą, o której
istnieniu niestety dowiedziałem się dopiero po fakcie. Strzelałem z dosyć wysokiej ambony, przy nienajlepszej przecież widoczności, w momencie trudnym
do ulokowania precyzyjnej kuli. Mimo
wszystko pozostała mi pewna satysfakcja
z faktu, że udało mi się jednak przechytrzyć starego spryciarza, który przyszedł
na nęcisko tylko dlatego, że przy takiej
właśnie pogodzie czuł się bezpieczny.
Przeliczył się jednak i w rezultacie niewiele brakowało, a byłby to jego ostatni rajd po bieszczadzkiej kniei. Dzisiaj,
z perspektywy czasu, ta bieszczadzka
przygoda jawi się jak piękny, miniony
sen.
Wspomnienie 3
Huczka dzików to dla wielu
myśliwych magiczne słowo, wywołujące przyspieszone bicie serca i silne pragnienie wyjazdu do lasu po przygodę. Nie
inaczej działa to również na mnie. A oto
relacja z jednego z takich wspomnień.
Była grudniowa pełnia 2008 roku. Czarna
stopa, pochmurno i wilgotno, dodatkowo
wiał też lekki wiaterek, który momentami
rozrzedzał chmury i wtedy księżyc dawał
trochę poświaty. Nie wytrzymałem i postanowiłem pojechać do OHZ LP nr 133
Nadleśnictwa Lubartów, gdzie od kolegi
nadleśniczego Piotra K. otrzymałem odstrzał na dziki, w tym odstrzał na odyńca.
Wzdychając do św. Huberta, zdecydowałem się na wybór ambony „Na Łbie”,
w leśnictwie Bratnik. Gdy dojechałem
do lasu była godz. około 18:30. Zostawiłem samochód przy głównej drodze
i znaną mi linią oddziałową posuwałem się
w stronę ambony. Szedłem powoli, uważnie nasłuchując. Nadal było stosunkowo
ciemno, tylko momentami pojawiała się
nieco lepsza widoczność. Wiejący wiatr
miałem korzystny, na twarzy wyraźnie
czułem jego lekki powiew. Byłem jeszcze
daleko od ambony, gdy usłyszałem od-
Autor ze swoim najmocniejszym odyńcem. OHZ LP nr 133, Nadleśnictwo Lubartów, grudzień
2008 r. Fot. Mariusz Podleśny
głosy głośno zachowujących się dzików.
Była to bez wątpienia huczkowa wataha.
Słychać było kwiki, rechotanie i kłapanie
oręża będącego z watahą odyńca. Zbliżałem się ostrożnie, krok za krokiem,
coraz bliżej, cały czas kontrolując wiatr.
Dziki były na nęcisku. Liczyłem, że być
może uda mi się podejść na jego skraj i
rozpoznać sylwetkę odyńca. Ujrzałem w
końcu zarys kilku dzików w odległości
około 40 m. Były w ciągłym ruchu wywołanym huczkową gorączką, obecnością grzejących się loch i towarzyszącego
im grubego odyńca. Było jednak za ciemno, ażeby dokonać rozpoznania i oddać
skuteczny strzał. Nie mogłem stać dłużej
z obawy na zwietrzenie mnie przez dziki,
a do ambony miałem jeszcze około 15 m.
Postanowiłem spróbować wejść na drabinę i zaczekać na dogodny moment na
oddanie strzału. Powoli, stopa po stopie,
przesuwałem się w stronę ambony, myśląc tylko o tym, żeby wiatr nie spłatał mi
figla. W końcu byłem wreszcie na dolnym
szczeblu drabiny i zacząłem powolną
wspinaczkę w górę. Znowu stres – żeby
nie skrzypnęła drabina, w końcu żeby nie
skrzypnęła podłoga ambony. Udało się!
Na dole trwało nadal dzicze wesele, aż
ciarki przechodziły, czułem że mam gęsią
skórkę. Starałem się wypatrzeć sylwetkę
odyńca, dziki były przecież w odległości
nie większej niż 30 m. W dalszym ciągu
jest jednak za ciemno. Słyszę odyńca, ale
nie mogę go wypatrzeć. W końcu, po kilku minutach wiatr rozwiał nieco chmury,
rozpoznaję sylwetki dzików.
Są dwie, może trzy większe
sztuki, to zapewne lochy, jest też kilka
warchlaków i największa sztuka stojąca
na sztych – to on! Obiekt moich pragnień.
Po chwili, jak na życzenie ustawia się
idealnie do boku. Nie mam żadnych wątpliwości, widzę zarys garbatej sylwetki
olbrzymiego dzika. Wygląda imponująco.
Mam go już w lunecie…. Słyszę wyraźne
plaśnięcie kuli. Dziki runęły w las. Nasłuchuję odgłosów i trzasku na kierunku
uchodzącego odyńca. Po chwili nastaje kompletna cisza, z duszą na ramieniu
schodzę z ambony i świecąc latarką, ze
sztucerem pod pachą idę powoli w kierunku, skąd słyszałem uciekającego odyńca.
Po przejściu około 20 m, w świetle latarki, widzę farbę na zeschłych dębowych
liściach. Farby jest dużo, płucna, obficie
rozbryzgana na boki. Chociaż nie widzę
jeszcze zwierza, wiem już na pewno, że
jest mój. Leżał 20 m dalej. Król lubartowskiej kniei. Ostrożnie podchodzę od
tyłu. Potężne cielsko z wyraźnie widocznym orężem budzi szacunek. Tusza po
wypatroszeniu i odcięciu gwizdu ważyła
146 kg, a oręż został wyceniony na srebrny medal. Jest to, jak dotychczas, mój największy i najmocniejszy ze strzelonych
dzików, a wiszący na ścianie oprawiony
oręż stanowi namacalny dowód przeżytej
przygody.
Leszek J. Walenda
PS.
Powyższe opowiadanie zostało opublikowane w nr 7/2014 miesięcznika „Brać
Łowiecka”.
Kultura, tradycja, wspomnienia
Przez kolejne pokolenia myśliwi
pielęgnują zwyczaje i tradycje łowieckie.
Lubelskie Spotkania z Kulturą i Tradycją Łowiecką, które corocznie goszczą w
Zwierzyńcu są tego dobitnym dowodem.
W tym roku na imprezie przygotowanej przez Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego, Urząd Miejski w
Zwierzyńcu, Regionalną Dyrekcję Lasów
Państwowych w Lublinie i Roztoczański Park Narodowy w Zwierzyńcu – pod
egidą zamojskiej organizacji łowieckiej
– można było zobaczyć pokazy wabienia
zwierzyny łownej, pokazy psów ras myśliwskich i ptaków
łowczych, konkurs skubania ptactwa łownego. Wyjątkowo
bogata była oprawa muzyczna zapewniona przez zespoły
sygnalistów myśliwskich, chóry i orkiestry. Były wystawy
trofeów myśliwskich i akcesoriów niezbędnych w łowiectwie, które można było kupić. Zresztą, stoisk handlowych,
jak co roku, było wiele i trzeba powiedzieć, że nie było przy
nich pusto.
Liczne grono osób, wśród nich sporo leśników i
lekarzy, wyróżnionych zostało odznaczeniami łowieckimi,
a pokaźna widownia i uroczysta oprawa nadały ceremonii
odznaczeń dodatkowego blasku.
Nie ma prezentacji tradycji myśliwskiej bez potraw z dziczyzny i nalewek. Służą temu nie tylko konkursy.
Każdego roku bywalcom w Zwierzyńcu serwują dziczyznę m.in. myśliwi z koła nr 61 „Roztocze” w Zamościu. O
dobry wizerunek koła dba prezes Jerzy Binkowski, a Jan
Łagoźny udziela mu mocnego wsparcia dyżurując przy
kociołkach myśliwskich. Czy można się więc dziwić, że
ustawiają się tutaj długie kolejki smakoszy dziczyzny?
Równie smaczne potrawy serwowano gościom w stoisku
koła „Świt”, a Bogdan Malczewski ze swoją skrzyneczką
pilnował, by próbującym nie zaschło w ustach.
Wydaje się, że Lubelskie Spotkania z Kulturą i
Tradycją Łowiecką w Zwierzyńcu na stałe pozytywnie
wpisały się nie tylko w środowisko łowieckie, szczególnie
Zamojszczyzny, lecz stanowią także barwny, oczekiwany i
atrakcyjny element regionu.
J. Bogdan Kozyra
17
18
Strzelectwo
Rodzinne
Zawody Strzeleckie
16.08.2014 roku na strzelnicy
myśliwskiej PZŁ w Puławach odbyły się
po raz XII „Rodzinne Zawody Strzeleckie” w pełnym wieloboju myśliwskim.
Do rywalizacje stanęły cztery rodziny,
wystawiające po trzech strzelających
reprezentantów. W wyniku kilkugodzinnych zmagań, przy bardzo zmiennej aurze
pogodowej, która nie popsuła piknikowej
rodzinnej atmosfery, sędziowie ogłosili
wyniki. Pierwsze miejsce w rywalizacji zajęła rodzina Tuźników (Sylwester,
Ireneusz, Artur) z KŁ nr 116 „Knieja”,
uzyskując łącznie 1227 pkt. Drugą lokatę
wywalczyła rodzina Polaków (Grzegorz,
Paweł, Dominik) z KŁ nr 1 „Szarak”
(główni organizatorzy tegorocznego spotkania), uzyskując 1219 pkt. Trzecie miejsce zdobyła rodzina Nowakowskich (Jan
senior, Jan junior, Tomasz) z KŁ nr 155
„Sokół” (983 pkt), a czwarte przypadło
rodzinie Niburskich Mirosław, Marcin,
Piotr) z KŁ nr 155 „Sokół” (828 pkt).
Tomasz Marcinkowsk
Puchar prezesa koła Szarak
Tradycyjnie już, w pierwszą sobotę września 2014
roku, na strzelnicy myśliwskiej w Chełmie członkowie Koła
Łowieckiego nr 1 „Szarak” w Lublinie rozegrali zawody
o Puchar Przechodni Prezesa Zarządu Koła. Strzelano tylko
konkurencje śrutowe. Zdobywcą pierwszego miejsca oraz
pucharu, podobnie jak w roku ubiegłym, został Tomasz Gromadzki, uzyskując 275 punktów na 300 możliwych. Wyprzedził w rywalizacji o 20 punktów Pawła Polaka i o 30 Tomasza Kaczanowskiego.
Poza klasyfikacją ogólną, w poszczególnych konkurencjach wyróżniono kolegów za uzyskane wyniki: Dominika Polaka na kręgu i na osi, Tomasza Karwickiego na osi,
Krzysztofa Tarnawskiego w przelotach i Mateusza Iwanka
w zającu.
Poz.
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
Nazwisko i imię
Gromadzki Tomasz
Polak Paweł
Kaczanowski Tomasz
Polak Dominik
Tarnawski Krzysztof
Karwicki Tomasz
Woźniak Eugeniusz
Walczuk Zbigniew
Walczuk Marcin
Iwanek Mateusz
Polak Grzegorz
Wnuk Mariusz
Sobecki Piotr
Gwarda Tomasz
Gumiński Andrzej
Krąg
90
95
85
85
65
70
65
60
50
50
45
25
30
25
30
konkurencje
Oś
Przeloty
90
75
90
65
75
80
65
20
65
40
35
40
20
25
15
50
35
45
40
50
40
30
40
30
15
40
15
15
5
0
Zając
Razem
45
50
25
40
35
30
5
35
10
40
20
25
15
5
0
275
255
245
230
225
220
165
155
155
145
140
105
80
60
45
Zawody zakończył piknik z rodzinami i kibicami oraz wspólna biesiada.
Tomasz Kaczanowski
Strzelectwo
W dniu 27 sierpnia 2014 roku na
strzelnicy myśliwskiej Polskiego Związku Łowieckiego w Puławach odbył się
piknik strzelecki zorganizowany przez
firmy: BLASER - producenta doskonałej
broni myśliwskiej, RUAG – producenta
amunicji myśliwskiej RWS oraz ZEISS
– producenta znakomitej optyki oraz ich
autoryzowanego przedstawiciela na województwo lubelskie - Sklep Myśliwski
„ALEKSANDER” Aleksander Sajur, ul.
Orla 8 w Lublinie. Gospodarzem i zarazem głównym prowadzącym imprezę był
znany większości myśliwych na Lubelszczyźnie i nie tylko, właściciel Sklepu
Myśliwskiego „ALEKSANDER”, nasz
sympatyczny kolega Aleksander Kazimierz Sajur, któremu pomagał syn Radosław Sajur. Swoją obecnością imprezę zaszczycili również Mathias Psotta
– przedstawiciel firmy BLASER na Europę Wschodnią i Andreas Maly – przedstawiciel firmy RUAG.
Uczestnicy pikniku mieli okazję
zapoznać się z ofertą handlową firm BLASER, RUAG, RWS i ZEISS oraz dokładnie obejrzeć, porównać i przetestować
modele broni Blaser: sztucery dwutaktowe R8 Luxus, R8 Professional Hunter,
R8 Professional Camo, R8 Professional
Success, R8 Professional Success Leder,
R8 Professional Success Monza, sztucer
łamany - Kipplauf K95, bok śrutowy F3,
a także najnowszą optykę firmy ZEISS:
lunety serii Victory HT - 3-12x56 T*
HT i 2,5-10x50 T* HT, lunety serii Victory V8 – 1,8-14x50 T* i 2,8-20x56 T*
i lornetki serii Victory HT – 10x42 T*
i 8x54 T*. Na pikniku zaprezentowano
również najmłodsze „dziecko” Blasera
– Bockdrilling BD14 w kalibrach 20/76,
.22 Hornet, 8x57 JRS, który miał swoją
premierę na tegorocznych targach broni
IWA w Norymberdze.
W trakcie spotkania odbyła się
premiera najnowszego pocisku firmy
RWS – SPEED TIP dostępnego na razie
w kalibrach .308 Win., .30-06, .300 Win.
Mag. W celu zobrazowania uczestnikom
spotkania w jaki sposób działa pocisk
w tuszy zwierzyny, organizatorzy przeprowadzili test pocisków strzelając do
mydła balistycznego, które następnie
zostało przecięte na części, które wypełniono po kolei kolorową farbą. Do testów użyto najnowszego pocisku RWS
– SPEED TIP 10,7 g w kalibrze. 308 Win.
oraz pocisku RWS – bardzo dobrze znanego na rynku i cieszącego się dużym
uznaniem – EVO 11,9 g, również w kalibrze .308 Win. Testy pocisków RWS
pokazały na czym polega różnica pomiędzy różnymi typami pocisków, jak pocisk
ekspanduje, czy daje przestrzał, w jakim
procencie przekazuje energię i jakie są
zniszczenia w tuszy zwierzyny. Zachowanie najnowszego pocisku RWS SPEED
TIP w mydle balistycznym pokazało, że
jest to kula oddająca w tuszy zwierzyny
100% swojej energii. W mojej ocenie
pocisk RWS SPEED TIP w niedalekiej
przyszłości stanie się hitem na rynku, bowiem jest to pocisk, który nie zniszczy
nadmiernie tuszy, a z jego zachowania
w mydle balistycznym wynika, że trafiona nim zwierzyna zostanie w ogniu lub
droga jej ucieczki będzie bardzo krótka.
Podczas pikniku uczestnicy mieli okazję postrzelać do wybuchających
celów, sprawdzić czy kaliber .375 Holland & Holland Mag. ma duży odrzut oraz
wziąć udział w zawodach w strzelaniu
z wolnej ręki do tarczy o średnicy 20 cm,
na odległość 100 m, oczywiście z broni
BLASER – sztucerów R8 Professional
Camo i R8 Professional Success, zaopatrzonych w lunety ZEISS – Victory V8
2,8-20x56 T* i Victory HT 3-12x56 T*.
Zasady zawodów były takie, że wygrywa strzelec, który najbliżej środka tarczy
ulokuje kulę. Każdy z zawodników oddawał po dwa strzały, każdy do oddzielnej
tarczy. Pierwsze miejsce zajął Bogdan
Kamola, drugie miejsce wywalczył autor
artykułu, a na trzeciej lokacie uplasował
się Tomasz Wójcicki. Dla strzelców, którzy zajęli sześć pierwszych miejsc organizatorzy przygotowali wspaniałe nagrody,
natomiast pozostali uczestnicy otrzymali
drobne upominki.
Na zakończenie chciałbym podzielić się z kolegami przyjemną wiado-
19
mością przytaczając słowa Krzysztofa
Szustera, właściciela firmy M.K. SZUSTER z Warszawy, który powiedział:
„po każdą broń marki BLASER, amunicję firmy RWS oraz optykę ZEISS-a nie
musicie koledzy jeździć do Warszawy,
bowiem cały asortyment produktów tych
firm dostępny jest w Sklepie Myśliwskim
„ALEKSANDER” Aleksander Sajur, ul.
Orla 8 w Lublinie”.
Ze swojej strony, jako szczęśliwego posiadacza i pasjonata broni BLASER oraz optyki ZEISS i użytkownika
amunicji RWS, chciałbym zachęcić kolegów do zaprzyjaźnienia się na stałe z tymi
markami, gdyż broń, optyka i amunicja
tych firm nigdy nie zawodzi i pozwala
bezpiecznie wykonywać polowanie.
Wojciech Jerzy Maruszak
20
W kołach łowieckich
W dniu 14 czerwca br., w Lublinie, świętowano Jubileusz 60-lecia WKŁ
nr 149 „Wiarus”, które zostało założone
przez grupę 9 oficerów w dniu 16 marca
1954 roku.
Podczas koncelebrowanej mszy
świętej ku czci św. Huberta, odprawianej w kościele garnizonowym parafii
cywilno-wojskowej pw. Niepokalanego
Poczęcia NMP w Lublinie, dziękowano
za hojność Stwórcy oraz za wstawiennictwo św. Huberta przez 60 lat istnienia
koła. Uroczystość kościelną rozpoczęto
wprowadzeniem sztandaru koła „Wiarus”
i towarzyszącego mu sztandaru koła „Miś”
z Kocka. W składzie pocztu sztandarowego Jubilatów byli: Witold Borawski
– chorąży pocztu, Jan Madej, Waldemar
Wójcik. Eucharystię sprawował myśliwy
naszego koła ks. Roman Banasiewicz –
proboszcz parafii pw. św. Anny w Wohyniu wraz z koncelebrą księdza proboszcza parafii garnizonowej – mjr Andrzeja
Piersiaka oraz myśliwych: ks. Zbigniewa
Grzymały z parafii pw. św. Bartłomieja
Apostoła w Korytnicy Łaskarzewskiej
i ks. Jacka Guza z Białej Podlaskiej.
Podczas mszy wysłuchano sygnałów łowieckich, czytania stażystki
Ewy Stefaniuk oraz modlitwy wiernych
w wykonaniu Józefa Modrzewskiego.
Symboliczne dary pól i lasów złożyli
Adam Fimiarz i Adam Szczerba. W trakcie kazania ks. Jacek Guz zaznaczył, że
Jubileusz 60-lecia jest doniosłym wydarzeniem w życiu koła i jego członków,
a jego uroczysty i chrześcijański charakter jest wyrazem głębokich korzeni religijnych i kulturowych oraz kontynuacją
tradycji i obyczajów łowieckich poprzednich pokoleń. Ponadto zwrócił uwagę,
że nie zawsze są rozumiane i doceniane
przez społeczeństwo trudy działalności
myśliwych w celu zachowania równowagi w gospodarowaniu populacjami zwierzyny dziko żyjącej i ochrony przyrody,
jako dobra narodowego.
Na zakończenie prezes WKŁ
Jerzy Brzyski podziękował za wspólną
modlitwę i błogosławieństwo na dalsze
lata działalności w szeregach św. Huberta na chwałę polskiego łowiectwa oraz
zaprosił wszystkich na drugą część uroczystości, która odbyła się w Domu Żołnierza im. Marszałka Józefa Piłsudskiego
w Lublinie.
Przed
rozpoczęciem
mszy
i w trakcie jej trwania, o scenariuszu przebiegu uroczystości informował zebranych
prowadzący uroczystość, podłowczy,
ppłk Krzysztof Stefaniuk.
W trakcie drugiej części uroczystości, w Domu Żołnierza, w Sali Klubu
Batalionu Dowodzenia Wielonarodowej
Brygady, po wprowadzeniu sztandaru
koła przy dźwiękach marsza św. Huberta, prezes koła powitał uczestników
Jubileuszu, a w szczególności zaproszonych gości: Katarzynę Kremeś – zastępcę dyrektora Departamentu Rolnictwa
i Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego, Karola
Cichowskiego – przewodniczącego Kapituły Odznaczeń Łowieckich PZŁ, Mirosława Guściorę – prezesa Okręgowej
Rady Łowieckiej PZŁ w Lublinie, Mariana Flisa – przewodniczącego Zarządu
Okręgowego PZŁ w Lublinie, ppłk Jana
Górniaka – zastępcę szefa Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Lublinie,
Bogdana Kozyrę – redaktora naczelnego
kwartalnika „Łowiec Lubelski”, Mariana Rapacewicza – prezesa koła „Miś”
i Andrzeja Słomkę – łowczego tego koła,
ks. mjr Andrzeja Piersiaka – proboszcza
parafii garnizonowej w Lublinie, księży –
Zbigniewa Grzymałę i Jacka Guza, Zdzisława Trościańczyka – prezesa masarni
„Zemat” w Wohyniu. Przywitano też
żony towarzyszące gościom a także naszych kolegów myśliwych, tych, którzy
byli członkami naszego koła, tych którzy
są nimi obecnie i stażystów wraz z rodzinami.
Po powitaniu, podłowczy prowadzący uroczystość, zaprezentował
zebranym w formie prezentacji multimedialnej streszczenie „Monografii Koła”
wydanej na okoliczność Jubileuszu, którą wszyscy otrzymali zarówno w wyda-
niu książkowym, jak i płyty CD wraz
z okolicznościowym logo koła wykonanym w drewnie. Na dzień 31.05.2014 r.
koło liczy 44 członków macierzystych 10
członków niemacierzystych i 3 stażystów.
Gospodarkę łowiecką prowadzi w trzech
obwodach o łącznej powierzchni użytkowej 17 918 ha, w tym 2816 ha stanowią
lasy oraz 220 ha zajmują stawy wodne.
Po przedstawieniu dorobku
i historii koła, jego sztandar udekorowano
Złomem. Ponadto wręczono 10 kolegom
myśliwym odznaczenia łowieckie w postaci Medalu św. Huberta, Złotego, Srebrnych i Brązowych Medali Zasługi Łowieckiej oraz odznaki „50 lat członkostwa
w PZŁ”.
Po zakończeniu ceremonii wręczania odznaczeń łowieckich, po gratulacjach i życzeniach, prezes koła i przewodniczący komitetu organizacyjnego Adam
Fimiarz wręczyli gościom okolicznościowe upominki. Następnie prezes zaprosił
wszystkich do pamiątkowego zdjęcia i na
biesiadę łowiecką w kasynie „Royal”.
Z myśliwskim pozdrowieniem
Darz Bór!
podłowczy WKŁ
ppłk Krzysztof Stefaniuk
22
W kołach łowieckich
W upalne popołudnie
26 lipca br. w miejscowości Sadki koło Gościeradowa odbyła się
bardzo podniosła uroczystość
– oficjalne poświęcenie i otwarcie nowo wybudowanej stanicy
myśliwskiej, należącej do Koła
Łowieckiego nr 66 „Rogacz”
w Gościeradowie. Uroczystość
poświęcenia i oddania stanicy do
użytku przypadła „nomen omen”
w roku 66 rocznicy istnienia koła.
Na urokliwej działce należącej do koła, otoczonej z każdej
strony przepastnym borem, stawiło
się tego dnia niezwykle liczne grono myśliwych, członków „Rogacza”, wraz z rodzinami oraz zaproszeni goście. Spotkanie zaszczycił
wojewoda lubelski Wojciech Wilk,
przedstawiciel Starostwa Powiatu
Kraśnik Jerzy Podgórski oraz wój-
towie gmin Trzydnik, Dzierzkowice i Gościeradów. Władze łowieckie reprezentowali: Marian Flis – łowczy okręgowy, Dyonizy
Sadurski – członek ZO PZŁ w Lublinie i niżej podpisany. Ponadto obecni byli prezesi
i łowczowie zaprzyjaźnionych, ościennych
kół: nr 52 „Dąbrowa Bór” z Kraśnika i nr 32
„Zaborze” z Annopola.
Uroczystość rozpoczęła się polową mszą świętą odprawioną przez proboszcza parafii w Gościeradowie, ks. kanonika
Andrzeja Kontka. W swej homilii ksiądz
Andrzej pięknie nawiązał do daty odbywającej się uroczystości, 26 lipca – dnia św.
Anny, babki Jezusa Chrystusa. Mówił także
o roli i zadaniach myśliwego, jakie ma do
wykonania w otaczającym go świecie przyrody, danym mu we władanie przez Boga.
Następnie odbyło się symboliczne
przecięcie wstęgi – otwarcie stanicy – której
dokonał wojewoda lubelski Wojciech Wilk
w asyście ks. kanonika Andrzeja Kontka,
łowczego okręgowego Mariana Flisa i prezesa koła Mariana Berdysa.
W części oficjalnej prezes koła
Marian Berdys, po przywitaniu gości,
w krótkim wystąpieniu nakreślił zarys historii koła, a zwłaszcza jego ostatnie, owocne
lata, które doprowadziły do wybudowania
i zagospodarowania tak pięknego, łowieckiego obiektu. Obiektu, który jest chlubą
i radością wszystkich członków koła i może
być przedmiotem zazdrości sąsiadów.
Następnie łowczy okręgowy,
w asyście wojewody, dokonał aktu dekoracji Medalami Zasługi Łowieckiej, przyznanymi przez Kapitułę Odznaczeń NRŁ
członkom koła „Rogacz” w Gościeradowie
za całokształt osiągnięć i działalność na
niwie łowieckiej. Srebrny Medal Zasługi
Łowieckiej otrzymał pośmiertnie Adam
Stępniewski, Brązowy Medal Zasługi Ło-
wieckiej otrzymali: Romuald Jarzyna, Henryk Szczygieł i Antoni Strzelecki. Ponadto
medalem okolicznościowym z okazji 50-lecia przynależności do PZŁ wyróżniony został Ryszard Bryczek. Należy nadmienić, że
w ostatnim okresie Złoty Medal Zasługi Łowieckiej otrzymał prezes koła Marian Berdys, medal ten został wręczony we wrześniu
ubiegłego roku, w trakcie Lubelskich Dni
Kultury Łowieckiej, które odbywały się
w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce.
Kolejną miłą uroczystością było
wręczenie nagrody specjalnej i przekazanie
specjalnych podziękowań panu Zbigniewowi Kozłowskiemu, sympatykowi Polskiego
Związku Łowieckiego, który od wielu lat
wspiera działalność naszego zrzeszenia,
a zwłaszcza wspomaga działania organizacyjne „Rogacza”.
A potem już tylko radosna łowiecka biesiada, przy obficie zastawionych
wszelkiego rodzaju jadłem i napitkami stołach i tańce do białego rana przy dźwiękach
ognistej kapeli.
W tym miejscu należy choć w kilku
słowach wspomnieć o ostatnich sukcesach
i dokonaniach koła i jego najnowszej i najbardziej znaczącej historii. A rozpoczęła się ona
w roku 2004 zakupem działki o pow.
0,51 ha, na której już w tym samym roku
wykonano niwelację terenu, ogrodzenie
działki wraz z bramą wjazdową, przyłącze
elektryczne, doprowadzenie wody oraz
piękną altanę ze stołami na ponad 100 osób.
Następnie w roku 2006 wybudowano na
działce drewnianą kapliczkę św. Huberta,
którą uroczyście poświęcono 8 września
tegoż roku. W roku 2008 – roku jubileuszu
60-lecia koła – posadowiono koło kapliczki
pamiątkowy granitowy obelisk z nazwiskami wszystkich myśliwych, którzy złotymi
zgłoskami wpisali się w historię koła i którzy mieli największy wkład przy budowie
i urządzaniu całości obiektu. Wreszcie ukoronowaniem tych wszystkich działań było
wybudowanie i oddanie do użytku okazałego, naprawdę bardzo pięknego, świetnie
wyposażonego budynku – stanicy myśliwskiej, w roku 66-lecia istnienia koła.
To naprawdę olbrzymi trud, olbrzymie zaangażowanie zarówno organizacyjno-finansowe, jak i ludzkie wszystkich
członków koła, których nie sposób wymienić z imienia i nazwiska. Niezaprzeczalnie
jednak trzeba stwierdzić, że motorem tych
wszystkich działań i ojcem ostatnich sukcesów koła jest Marian Berdys, jego prezes, który potrafił zmobilizować kolegów
do działania, znaleźć odpowiednie środki
i wszystko sprawnie spiąć w organizacyjne
karby. Dlatego dziś koło może poszczycić
się posiadaniem jednego z najpiękniejszych
obiektów łowieckich w naszym okręgu.
Serdeczne gratulacje dla wszystkich członków KŁ nr 66 „Rogacz” w Gościeradowie
i ich prezesa!
Henryk Chwaliński
W kołach łowieckich
23
24
W kołach łowieckich
Myśliwi i ich
rodziny, goście i ich
rodziny, sympatycy łowiectwa i… zebrało się
w sumie około 200 osób
na otwarcie tegorocznego sezonu na kaczki
w Kole Łowieckim nr 2
„Leśnik” w Lublinie.
W czasie zbiórki nad stawem Duży
Rumieniec połyskiwało w pełnym słońcu 111
strzelb i chociaż na dalekim horyzoncie kłębiły się czarne chmury,
wszyscy byli dobrej
myśli licząc na obfitość
celnych strzałów. Starsi nemrodzi
uśmiechali się pod wąsem wiedząc,
że z tą celnością bywa różnie, w myśl
porzekadła: „jedna paczka – jedna
kaczka”. Szczególnie na pierwszym
polowaniu emocje i niecierpliwość są
sprawcami zbyt dalekich strzałów, co
nie służy ich celności.
Niemniej jednak, prezes
koła Waldemar Jakubaszek, w towarzystwie członków zarządu, witając wszystkich serdecznie każdemu
życzył „złamania strzelby”. Ciepłe
słowa skierowane były do zaproszo-
nych gości, wśród których widać było
wiele znakomitych postaci: Andrzej Łacic – członek Naczelnej Rady Łowieckiej,
Karol Cichowski – przewodniczący Kapituły Odznaczeń Łowieckich NRŁ, Mirek
Guściora – prezes ORŁ w Lublinie i Mariola Parczyńska – członek tej Rady, Józek Burzyński – prezes Klubu Darz Bór,
Tomasz Zganiacz – zastępca dyrektora
Departamentu Przekształceń Własnościowych i Prywatyzacji w Ministerstwie
Skarbu Państwa, Paweł Pach – prezes Zarządu PKO Leasing, Jan Karwański – dyrektor regionalny oddziału detalicznego
PKO BP w Lublinie, Jerzy Mikołajczak
– komendant wojewódzki Państwowej
Straży Rybackiej w Lublinie. Nie zawiedli lekarze – podobnie jak podczas białych
niedziel, kiedy to dla łowiectwa czynią
więcej dobrego niż wielu działaczy –
stawiając się liczną grupą, tym razem w
myśliwskich uniformach. Przybyli członkowie zarządów z zaprzyjaźnionych kół:
puławskiego i sosnowickiego „Sokoła”,
parczewskiego „Daniela” oraz Lubelskiego Towarzystwa Myśliwskiego. Nawet z
odległych Sarnak przybyli leśnicy z Wiesiem Popławskim. Oczywiście nie mogło
zabraknąć żon i sympatii, które swą urodą
dodawały blasku spotkaniu.
Przy dźwiękach sygnałów łowieckich, rozbrzmiewających wokół za
sprawą Łukasza Brzyskiego i Radka Roli,
sprawnie przebiegała oficjalna część polowania. Brązowe Medale Zasługi Łowieckiej zawisły na piersiach Grzegorza
Howorusa, Zbigniewa Laseckiego, Przemysława Marca i Zenona Nowosielskiego. Medal za Zasługi dla Łowiectwa
Lubelszczyzny otrzymali Andrzej Armaciński i Alfred Lipiec, a Stanisław Kuszyk
odznakę „50 lat członkostwa w PZŁ”.
Że wszyscy zasłużyli na te odznaczenia,
świadczą złożone gratulacje, aczkolwiek
nieco w pośpiechu, wszak kaczki już zaczęły latać.
Rozjechało się więc towarzystwo nad jeziora i stawy, lecz by nie
W kołach łowieckich
było samowoli, łowczy „Leśnika” Jurek Dudra dokonał podziału na
8 grup, przypisując do każdej przewodnika. I tak Andrzej Armaciński prowadził nad stawy Kościuszko i Racławice, a Andrzej Borysiuk nad Rumieniec Duży i Mały oraz staw Poduhninek. Jerzy Dudra
powiódł chętnych nad stawy Płonny Duży i Mały, jego brat Michał
obsadzał z kompanami stawy Pahulanka, Komarne i Prokop, a Waldemar Jakubaszek stawy Morskie Oko, Helena, Kniazia i Syrena.
Z Krzysztofem Karmanem polowano nad jeziorami Czarne i Gumienek, a z Alfredem
Lipcem obstawiono stawy Giewont, Olszyna
Górna i Dolna oraz Nosal. Szczepan Różycki
dowodził nad stawami Jana, Klin oraz jeziorami Tomaszne i Skomelno. Uufff… kawał terenu do opolowania. Nic więc dziwnego, że oddano 1230 strzałów, po których padła gęś oraz
103 kaczki i 13 łysek.
Na uroczystym pokocie, już przy blasku pochodni, ogłoszono królewskie panowanie tego dnia Marcina Trocia, w uznaniu za
strzeloną gęś i 5 kaczek. Wicekrólami zostali
Radosław Rola z 8. kaczkami i Sławomir Dzikowski, który trafił do 6. kaczek.
A potem? Potem była biesiada w gościnnym gospodarstwie rybackim Andrzeja Armacińskiego w Libiszowie. Jadła było ci dostatek, napojów też nie zabrakło, jednakże na
stołach królowały ryby z wód, nad którymi niedawno z utęsknieniem wypatrywano śmigłych
krzyżówek.
I wszystko pięknie grało, w przenośni i dosłownie, wszak
chętnym do tańca muzykowała kapela myśliwska, dopóki nie pojawił
się dysonans. Na szczęście już po
zakończeniu imprezy. Sprawcami
tego niemiłego zgrzytu była dzielna
Policja, która aż w cztery radiowozy
obstawiła wszystkie drogi wyjazdowe z Libiszowa, zadając każdemu
z kierowców sakramentalne pytanie:
„z polowania?”. Po potwierdzeniu,
wszyscy usłyszeli: „kontrola trzeźwości”, po czym rozpoczynała się
oczywista procedura dmuchania. Nie
było wpadki. Jednakże nie do końca
jestem przekonany, czy należy cieszyć się z zaistniałego zdarzenia.
J. Bogdan Kozyra
25
26
Myśliwi i społeczeństwo
Jak co roku, na terenie domku myśliwskiego Koła
Łowieckiego nr 47 Bekas w Opolu Lubelskim, na letnich
obozach przebywały grupy dzieci ze Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „ZAWISZA” Federacja Skautingu
Europejskiego. W pierwszym tygodniu lipca w miejscowości Jankowa stacjonowała grupa dzieci z III Gromady Lubelskiej, zaś w dniach od 21 do 26 lipca 2014 r. przyjechały
do nas dzieci z III Gromady Krakowskiej. Nasze okolice
są tak atrakcyjne, że chętni na obóz byli również harcerze
z Puław, niestety termin ich obozu zgrywałby się z uroczystym rozpoczęciem sezonu na kaczki, dlatego zaprosiliśmy
ich za rok w innym terminie.
Dzieci z III Gromady Krakowskiej miały 7-10
lat. Same rozbijały namioty, przygotowywały posiłki,
sprzątały. Jak na skautów przystało, radziły sobie pierwszorzędnie, nawet z chmarą komarów, która atakowała ich
codziennie. Podczas pobytu na obozie w Jankowej, harcerze odbyli wycieczkę krajoznawczo-przyrodniczą po lesie,
podczas której oprowadzał ich leśniczy Robert Świątkowski, zapoznając ich z tajnikami przyrody. Dzieci nazbierały
w naszych lasach moc jagód i grzybów, po weryfikacji ich
jadalności przez leśniczego.
Myśliwi Jacek Jasik, Mariusz Kuś, Piotr Skwarek i Tomasz Kołodziejczyk poświęcili czas skautom na
pomoc w rozbijaniu obozowiska oraz przygotowali jeden
z wieczorów, na którym zaprezentowali broń myśliwską
i odpowiadali na „milion” pytań zainteresowanych myśliwstwem harcerzy. Dzieci miały okazję również odwiedzić jednego ze starszych myśliwych, byłego łowczego
koła Lecha Przychodzeń i obejrzeć jego trofea. Nie dla
każdego dziecka tematyka była obca, niektórzy mieli polujących dziadków i zadawali bardzo szczegółowe pytania.
Skauci mieli okazję przetestować, które oko kto ma dominujące, przy czym było to zajęcie szczególne. Na terenie
domku myśliwskiego są również urządzenia łowieckie,
z którymi dzieci mogły się zapoznać. Maskotką obozu był
pies myśliwski Aldo rasy Braque d’Auvergne, należący
oczywiście do jednego z myśliwych.
Aby okiełznać temperament młodych skautów,
przed wieczorem wychowawcy zabrali ich z myśliwymi
na pieszą wycieczkę do Opola Lubelskiego. Jedna grupa
udała się na boisko grać w piłkę, druga hasała po parku
miejskim, na placu zabaw. Dzieci wróciły o własnych nogach, ale ledwo żywe.... Tym sposobem mogli się skupić
kilka godzin na wieczorze z myśliwymi.
Harcerze z Krakowa podczas swojego pobytu pojechali na wycieczkę do Kazimierza Dolnego, pogoda akurat w ten dzień im nie dopisała, ale Kazimierz ich zauroczył. Udało się wspiąć na Górę Trzech Krzyży i na basztę,
zwiedzić rynek kazimierski i kupić pamiątkowego koguta.
Przewodnikiem po Kazimierzu byli ich bezpośredni opiekunowie, przyboczni, którzy skrupulatnie odrobili pracę
domową, aby jak najwięcej przekazać dzieciom informacji
o tym mieście.
Pobyt skautom z Europy uprzyjemnili sponsorzy:
Józef Przybycień (pomidory), Michał Kozłowski (transport), Andrzej Adaszewski (lody Ambrozja), „Geomax”
(krówki), Małgorzata Przychodzeń (logistyka), Nadleśnictwo Kraśnik (foldery i pomoce naukowe).
Koło Łowieckie nr 47 Bekas w Opolu Lubelskim
Szarak
i bażanty
25 sierpnia w obwodach łowieckich nr 115, 130 i 20 koledzy z Koła Łowieckiego nr 1 Szarak w Lublinie zasiedlali łowiska bażantami. Część bażantów
zakupiona została ze środków Zarządu
Okręgowego PZŁ w Lublinie, a część
wsiedlona w obwodzie nr 20 z dotacji Zarządu Okręgowego PZŁ w Chełmie.
Tomasz Kaczanowski
Zaklikowski
„Dzik”
na swoim
Należy zauważyć, iż niecodziennymi chwilami związanymi z łowiectwem jest nie tylko przebywanie
w łowiskach oraz wykonywanie polowań. W obecnych uwarunkowaniach
społeczno-administracyjnych, większość
kół łowieckich dąży do tego, aby mieć
własne „cztery kąty”, które pozwolą na
w miarę spokojne prowadzenie całokształtu działań związanych z szeroko
pojętą gospodarką łowiecką. Jednym
z takich kół jest koło „Dzik” w Zaklikowie.
Uroczystości otwarcia malowniczo położonego pośród lasów domku,
w dniu 15 sierpnia 2014 roku, rozpoczęła
msza święta koncelebrowana, na zakończenie której nastąpiło jego poświęcenie.
Po okolicznościowych wystąpieniach
i wręczeniu odznaczeń łowieckich oraz
wyróżnień z koła, wszyscy uczestnicy
spotkania zaproszenia zostali na biesiadę
myśliwską. Pomimo, że koło „Dzik” nie
jest macierzystym kołem okręgu lubelskiego, a dzierżawi tylko jeden z obwodów administrowanych przez ZO PZŁ
w Lublinie, na uroczystości zaproszony
został łowczy okręgowy z Lublina, który
na ręce prezesa wręczył okolicznościowy
grawerton, życząc wielu satysfakcji i zadowolenia, jak również niezapomnianych
chwil spędzonych w łowiskach, a przede
wszystkim w nowo otwartym i poświęconym domku myśliwskim.
Bigos myśliwski
27
28
Bigos myśliwski
Ciekawy myłkus
Myśliwy Waldemar Niewiadomski, polujący w Kole Łowieckim nr 36
„Przepiórka” w Cycowie, strzelił w dniu 17 maja br., w obwodzie nr 141, rogacza
o masie tuszy 20 kg i wadze poroża 445 g. Jest to najciekawsza forma poroża
pozyskana przez tego myśliwego w jego 25-letniej przygodzie z łowiectwem.
Borys po raz wtóry
Ci, którzy interesują się kynologią łowiecką, a w szczególności wyżłami, i ci, którzy polowali ze mną, zapewne pamiętają fouska o imieniu
Borys, który zdominował konkursy wyżłów w klasie wszechstronnej przed
kilkoma laty. Miałem radość, przyjemność i zaszczyt być jego właścicielem
i przewodnikiem. Borys był współdomownikiem, mocno związanym ze
swoją ludzką rodziną i chociaż od czterech lat nie żyje, jego imię często krąży w naszym domu; we wspomnieniach i niekiedy omyłkowo w przywołaniu
suki gończego polskiego Elzy.
I oto teraz, stworzyła się możliwość, że Borys znowu się pojawi.
W dalekim Wejherowie, w hodowli „Z Wejherowskiej Bukowiny”, na początku lipca oszczeniła się wnuczka mojego Borysa – Koksa. Właściciel
hodowli, pomny sławy jej dziadka, nadał jednemu ze szczeniąt imię Borys.
Kiedy dowiedziały się o tym nasze dzieci i małżonka, stało się jasne, że
szczeniak musi trafić do nas. Wkrótce jadę po niego pełen nadziei, że wniesie
tyleż szczęścia do naszego domu, co jego sławetny pradziadek.
Nie wiem, czy są jeszcze inne szczeniaki z tego
miotu. Gdyby któryś z Czytelników Łowca Lubelskiego
interesował się wyżłem, z którym można polować na każdą
zwierzynę, może zatelefonować pod numer 602 607 126
lub zajrzeć na stronę internetową www.psyhodfish.pl
J. Bogdan Kozyra

Podobne dokumenty

Pobierz - Polski Związek Łowiecki. Zarząd Okręgowy w Krakowie

Pobierz - Polski Związek Łowiecki. Zarząd Okręgowy w Krakowie Wręczenia odznaczeń łowieckich dokonał Jan Suchorończak - wiceprezes NRŁ z udziałem Janusza Szkatuły - prezesa ORŁ w Krakowie i Janusza Malawskiego - łowczego Okręgowego w Krakowie.

Bardziej szczegółowo