Znad Popradu 08-09 2008 - Miasto i Gmina Piwniczna
Transkrypt
Znad Popradu 08-09 2008 - Miasto i Gmina Piwniczna
Znad Popradu ISSN 1234-1223 Sierpień - wrzesień 2008 cena 2,50 zł PISMO SAMORZĄDU LOKALNEGO rok 20 nr 8 - 9 (208) (w tym 0% VAT) PIWNICZNA-ZDRÓJ • ŁOMNICA-ZDRÓJ • KOKUSZKA • WIERCHOMLA • MŁODÓW • GŁĘBOKIE • ZUBRZYK Piwniczańskie dożynki P iętnastego sierpnia, w dniu Matki Boskiej Zielnej, w Łomicy - Zdroju odbyło się uroczyste Święto Plonów Miasta i Gminy Piwniczna. Gminne dożynki zorganizowane zostały po raz drugi. Ich ubiegłorocznymi inicjatorkami stały się członkinie Stowarzyszenia Kobiet na Rzecz Rozwoju Wsi Młodów. Aktywność młodowiańskich pań postronnych obserwatorów może zaskoczyć. Jednak wytrawny obserwator życia społecznego nadpopradzkiej gminy z łatwością „Plon, niesiemy plon...”. Rozpoczęcie Gminnych Dożynek 2008 w Łomnicy-Zdroju Fot. Adam Żywczak Źródła świętej Kingi N ie tylko starosądecki gród może chwalić się związkami z najsłynniejszą świętą nadpopradzkiej ziemi – Kingą. Przyczyniła się ona także do rozsławienia w świecie piwniczańskiej wioski, Głębokie. Bowiem, jak głosi legenda, tu właśnie podczas ucieczki przed Tatarami uderzyła laską w ziemię, z której trysnęły źródła, Uroczyste odsłonięcie pomnika św. Kingi było wielkim wydarzeniem. bogate w związki i sole mineralne, znakomicie wpływające na poprawę zdrowia. Źródła te odkrył, dr Korwin Gąsiorowski ze Lwowa w roku 1814. Badania balneologiczne wykazały ogromne walory lecznicze głęboczańskich wód. Podczas obecnych prac remontowych odkryto tu również syfon z ujęcia Zubera. ciąg dalszy na stronie 10 Fot. Adam Żywczak zauważy, że stowarzyszenie znane jest z licznych pomysłów służących integracji mieszkańców i promocji Małej Ojczyzny. Przygotowaniem tegorocznego święta, zajęło się Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Wsi Łomnica, działające od 12 miesięcy, podejmujące skuteczną i owocną rywalizację z koleżankami z Młodowa. – Mogły one, możemy i my – mówi Lesława Wnęk, przedstawicielka władz organizacji. Ta rywalizacja ma ze wszech miar pozytywny wydźwięk, w Młodowie prezentacje własnego dorobku wygrały łominczaki, teraz młodowianki wzięły za to rewanż. ciąg dalszy na stronie 6 Zasłużeni dla Sądecczyzny Fot. Adam Żywczak Danuta Szaflarska za zasługi dla Ziemi Sądeckiej Została odznaczona Złotym Jabłkiem Sądeckim W roku jubileuszu Towarzystwa Miłośników Piwnicznej, Starosta Powiatu Nowosądeckiego przyznał członkom i sympatykom TMP nagrody – Złote i Srebrne Jabłka Sądeckie, na wniosek Prezesa Towarzystwa Miłośników Ziemi Muszyńskiej Adama Mazura (radnego powiatu nowosądeckiego). ciąg dalszy na stronie 3 W numerze m. in.: • Piwniczańskie posiady • Biała niedziela • Kamil Bańkowski - Piękno wspólnej krainy • Pomaluj swój świat - Festyn z Dekoralem • „Trzeba Kochać ten zawód” - wywiad z Joanną Konkolewską konserwatorem dzieł sztuki strona nr 08 - 09/2008 Józef Zygmunt członek Zarząd Powiatu Nowosądeckiego wręcza Danucie Szaflarskiej Złote Jabłko Sądeckie ciąg dalszy ze strony 1 ZŁOTE JABŁKA SĄDECKIE otrzymali: Danuta Szaflarska Za działalność artystyczną i wybitne kreacje aktorskie otrzymała wiele ministerialnych wyróżnień i nagród na festiwalach teatralnych i filmowych w Polsce i zagranicą. Posiada swój emblemat w Alei Gwiazd. Zawsze z dumą mówi o Ziemi Sądeckiej, podkreśla swoje związki z jej krajobrazem i z ludźmi. Nieprofesjonalny debiut aktorski Szaflarskiej odbył się w Nowym Sączu. Potem studia w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej (PISTu) w1939 roku. Zaraz po studiach rozpoczęła karierę artystyczną w Teatrze na Pohulance (1939 -1941) w Wilnie, w czasie wojny walczyła w Powstaniu Warszawskim, działała w Teatrze Podziemnym i Teatrze Frontowym AK. Następnie, po wojnie grała w teatrach łódzkich, krakowskich i warszawskich. Tak w teatrze jak i filmie stworzyła wiele wzruszających, niezapomnianych ról. Na scenie Danuta Szaflarska porusza się z dystynkcją i swobodą damy. Artystka potrafi prowadzić dialog komediowy, z wrodzonym poczuciem humoru, subtelnie wygrywając rolę, operuje świeżymi, śmiałymi pełnymi prostoty i naturalności środkami wyrazu. Ale nie tylko. Bardzo przejmująco potrafiła zagrać także role dramatyczne czy wręcz tragiczne. Artystka wyposaża graną przez siebie postać w szczególny rodzaj spokoju, mądrości, łagodności. Danuta Szaflarska na ekranie debiutowała razem z powojennym kinem w ZAKAZANYCH PIOSENKACH Leonarda Buczkowskiego (1946) mając za partnera Jerzego Duszyńskiego. Popularność, jaką przyniósł ten film, podwoiła rola Krystyny Tokarskiej w SKARBIE tego samego autora (1948). Danuta Szaflarska jest jedną z najbardziej czynnych zawodowo aktorek starszego pokolenia, każda jej rola błyszczy jak kryształ. W 2007 roku stworzyła prawdziwą filmową kreację, wystąpiła w głównej roli w filmie DOROTY KĘDZIERZAWSKIEJ PORA UMIERAĆ. Potrafi mówić czystą gwarą górali nadpopradzkich, czuje swoje góralskie korzenie. Jest znakomitym ambasadorem naszej lachowskiej dziedziny. Posiadane odznaczenia Od prawej strony: Krystyna Dulak-Kulej Danuta Szaflarska, Maria Lebdowicz, odznaczone Sądeckimi Jabłkami. 1978 Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski 2005 Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski 2007 Złoty Medal Zasłużony Kulturze „Gloria Artis” Wanda Łomnicka-Dulak poetka, autorka felietonów gwarowych. Urodzona w Nowym Sączu, w dzieciństwie związana z Kosarzyskami, obecnie mieszkająca w Piwnicznej –Zdroju. Jest główną księgową w Zespole Ekonomiczno Administracyjnym Szkół w tej miejscowości. Odznaczenia i nagrody: - Nagroda im. Jędrzeja Cierniaka II stopnia (1989) - Odznaka „Zasłużony Działacz Kultury” (1996) - Nagroda Ministra Kultury i Sztuki im. Oskara Kolberga za zasługi dla kultury ludowej (1999) - Złota Odznaka „Za zasługi dla M i G Piwniczna” (1990) - Srebrna Odznaka „Za zasługi dla województwa nowosądeckiego” (1987) - Dyplom Wojewody Nowosądeckiego „Za szczególne osiągnięcia w działalności na rzecz upowszechnienia kultury w woj. nowosądeckim” (1995) - Honorowa Odznaka „Zasłużony dla Ziemi Sądeckiej (2003) - Nagroda Starosty Nowosądeckiego (2007) Laureatka ponad 70 nagród i wyróżnień w konkursach literackich organizowanych w kraju. Debiutowała w roku 1987 w tygodniku „Dunajec”. Publikowała m.in. w „Biuletynie Wszechnicy Rodziny Wiejskiej”, „Burczybasie”, „Dunajcu”, „Gazecie Krakowskiej” „Gazecie Nowosądeckiej” „Głosie Sądeckim”, „Kwartalniku Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych”, kwartalniku STL „Twórczość Ludowa”, ‘Zielonym Sztandarze”, „W drodze”, „Gościu Niedzielnym”, „Pod Diablakiem”, „Najprościej”, w dodatku literackim „Głosu Nauczycielskiego” i innych. Od 1991 r. członkini zespołu redakcyjnego miesięcznika „Znad Popradu”, autorka m. in. cyklicznych felietonów gwarowych „Babskie godanie”. Od 1988 roku należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych, od 1994 do Związku Literatów Polskich, od 1996 do Klubu Literackiego „Sądecczyzna”. Jest autorką 11 publikacji książko- strona nr 08 - 09/2008 wych, głównie poetyckich, jej poezja ukazywała się też w wydawnictwach zbiorczych. Od 20 lat jest członkiem Zespołu Regionalnego „Dolina Popradu” w Piwnicznej, a jej wiersze gwarowe są wykorzystywane w programach zespołu. Napisała słowa do „Krakowioka sądeckiego” skomponowanego na powitanie i pożegnanie Ojca Świętego Jana Pawła II w Starym Sączu w 1999 roku, a także trzy teksty na płytę „Sądeckie kwiaty” nagraną z okazji Jubileuszu 25-lecia Pontyfikatu Jana Pawła II, przez Chór Scherzo z Nowego Sącza. Od 1987 r. należy do Towarzystwa Miłośników Piwnicznej, w którym przez 2 kadencje jako członek Zarządu TMP, pełniła funkcję sekretarza, a obecnie jest członkiem Komisji Rewizyjnej. Opracowała i wydała słownik gwarowy górali nadpopradzkich pt. „Matusine słówecka”, również w wersji mówionej na płytach Audio i MP-3. Edward Grucela emerytowany nauczyciel, rodowity piwnicznin. Ordery i odznaczenia: Złoty Krzyż Zasługi – 1971 r. Odznaka Zasłużony Działacz Kultury – 1980 Srebrny Medal Zasługi dla Pożarnictwa – 1968 Złota Odznaka Za Zasługi dla Miasta i Gminy Piwniczna – 1990 r. Złota Odznaka Zasłużony w rozwoju Sądecczyzny – 1975 r. i 1973 r. Złota Odznaka Za Zasługi dla województwa nowosądeckiego – 1980 r. Złota Odznaka za Zasługi dla miasta i gmina Piwniczna – Rodzinna Kapela Grucelów 1990 r. Medal i Nagroda im. Oskara Kolberga dla Rodzinnej Muzyki Grucelów – 1997 r. I dla R.Z. Dolina Popradu – 1999 r. Odznaka Honorowa Zasłużony dla Ziemi Sądeckiej – 2005 r. Sswoje życie poświęcił realizacji takich pasji, jak muzyka ludowa, taniec, śpiew, lutnictwo, rzeźba, działalność muzealna. W 1965 r. był współzałożycielem regionalnego Zespołu Dolina Popradu w Piwnicznej, którym kierował przez 35 lat. Z członkami zespołu zbierał pieśni, opracowywał scenariusze widowisk muzycznych i tanecznych, obrzędów i zwyczajów czar- nych górali. Jest współautorem opisu tańców górali nadpopradzkich zamieszczonych w Leksykonie Ludowych Tańców Polskich. Najważniejsze nagrody zdobyte przez zespół pod kierownictwem Edwarda Gruceli to: Srebrna i Brązowa Ciupaga i puchary na Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem. Złote, Srebrne i Brązowe Serca Żywieckie oraz nagroda specjalna za uratowanie stroju czarnych górali na Festiwalu Górali Polskich w Żywcu. Zespół występował w Czechosłowacji, na Słowacji, brał udział w nagraniu płyty Życzymy, życzymy. Edward Grucela jest założycielem, kierownikiem i prymistą Rodzinnej Kapeli Grucelów, która wraz z zespołem Dolina Popradu, w latach 1986 – 2000 r., a także samodzielnie wykonywała muzykę czarnych górali. Koncertowała w Polsce, Niemczech, na Litwie, w Czechosłowacji oraz na Słowacji. Zajmuje się rzeźbą sakralną. Madonny i postacie Chrystusa Frasobliwego oraz krzyże, słynne są wśród znawców tej dziedziny sztuki. Rzeźbił m.in.. dla Jana Pawła II i prymasa Glempa. Jego prace znajdują się w wielu koś- ciołach i kaplicach w Polsce i zagranicą. Zasłynął jako budowniczy instrumentów muzycznych (basy, skrzypce, trombity). Krystyna i Zygmunt Bielczykowie Krystyna Bielczykowa ze znanego rodu Jurgielewiczów, wnuczka prof. dr Odona Bujwida. Oboje rodzice, Helena i Kazimierz Jurgielewiczowie, służyli w Legionach Józefa Piłsudskiego. Jej ojcem chrzestnym był sam Marszałek Józef Piłsudski, a matką chrzestną Prezydentowa Mościcka. Do szkoły i gimnazjum uczęszczała w Warszawie, jednak wybuch wojny spowodował, że maturę musiała zdawać w Paryżu. W Grenoble ukończyła dwuletni Instytut Ekonomiczny i tam zaangażowała się w pracę konspiracyjną Francuskiego Ruchu Oporu oraz paramilitarnej organizacji polskiej. Organizowała (pod pseudonimem Christine Berger) przerzuty Polaków przez Pireneje. Aresztowana wraz z matką w czasie piątej wyprawy, przeżyła ciężkie więzienia w Perpignan, u podnóży Pirenejów i w Romainville pod Paryżem. Następnie przetransportowana do obozu koncentracyjnego w Raciąg dalszy na stronie 5 strona nr 08 - 09/2008 ciąg dalszy ze strony 4 vensbruck i Neubrandenburg, gdzie doczekała wyzwolenia przez aliantów. Do Warszawy wróciła 1945 r. Po wojnie uzyskała dyplom magistra romanistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Wiele lat przepracowała jako nauczycielka języka francuskiego w warszawskich liceach, a także jako wykładowca tego przedmiotu na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Jest autorką trzech książek wspomnieniowych, dotyczących okresu międzywojennego oraz pobytu we Francji i obozach koncentracyjnych: Na ścieżkach losu (2003, wznowiona w 2007), Liście na wietrze (2004) i Na zakrętach życia (2006) oraz dziesiątek artykułów w prasie lokalnej. W 1979 r. p. Krystyna wraz z mężem Zygmuntem prof. AWF, zamieszkała na stałe w Piwnicznej i natychmiast włączyła się w wir pracy społecznej. Działała w Towarzystwie Miłośników Piwnicznej oraz Towarzystwie Pomocy Dzieciom Specjalnej Troski. Dzięki Jej aktywnej pracy, wiele niepełnosprawnych dzieci otrzymało pomoc medyczną, rehabilitację, refundowane leki, różnego rodzaju pomoc materialną, możliwość wyjazdu na wycieczki i kolonie letnie. Bardzo czynnie p. Krystyna uczestniczyła w organizacji Komitetu Obywatelskiego i wyborów samorządowych w Piwnicznej po przemianach ustrojowych w 1989 r. Obecnie mimo bardzo podeszłego już wieku, p. Krystyna ciągle stara się pomagać innym. Uczy języka francuskiego, opłaca bilety na dojazdy do szkoły, funduje stypendia, a dochód ze sprzedaży swoich książek przeznacza na dożywianie dzieci. Ordery i odznaczenia: Krzyż Oświęcimski Medal im. Maksymiliana Kolbe Medal Weterana Walk o Niepodległość Prof. dr hab. Zygmunt Bielczyk – sądeczanin z urodzenia, harcerz, od wczesnej młodości związany z Piwniczną. Brał udział w budowie stanicy harcerskiej w Kosarzyskach (najstarszej w granicach obecnej Rzeczpospolitej), oddanej do użytku w 1927 r., która do dzisiaj służy harcerzom z Sądecczyzny i z całej Polski. W czasie wojny, był żołnierzem AK, walczył w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie uczestniczył w odbudowie warszawskiej AWF, a następnie przez ponad 30 lat był wykładowcą w tej uczelni, pełniąc kolejno funkcję prodziekana, dziekana, prorektora. Doktor nauk kultury fizycznej w1960, habilitacja w1968, profesura w 1975. Kierował Zakładem Turystyki i Sportów Zimowych w Warszawie, w latach 1948-75. Był zastępcą dyrektora ds. naukowych Instytutu Sportu (1975-78). Na AWF w Warszawie w latach 1969-75, pełnił kolejno funkcje: prodziekana, dziekana i prorektora. Członek: Polskiego Towarzystwa Naukowego Kultury Fizycznej (1960-78), Polskiego Związku Narciarskiego, gdzie był przewodniczącym Rady Trenerów Narciarstwa (1953-56). Jako trener koordynator, był kierownikiem ekipy narciarzy na VII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Cortina d’ Ampezzo w 1956 r. Prowadził badania nad przystosowalnością psychosomatyczną organizmu człowieka do składników środowiska przyrodniczego. Opublikował 22 prace naukowo-badawcze i 56 popularno naukowych oraz 19 podręczników jako autor lub współautor. W lipcu 1946 r. ożenił się z Krystyną Jurgielewiczówną. W 1979 r. zamieszkali na stałe we własnym, góralskim domu w Piwnicznej-Zdroju. Prof. ofiarował miastu, gromadzoną przez kilkadziesiąt lat, kolekcję dawnego sprzętu narciarskiego (największą tego typu w Polsce), którą można oglądać w Muzeum Regionalnym Towarzystwa Miłośników Piwnicznej. Niektóre ordery i odznaczenia: Krzyż Armii Krajowej (1988) 4-krotny Medal Wojska (1948) Medal „Za udział w wojnie obronnej 1939” Krzyż Kawalerski Polonia Restituta (1972) Warszawski Krzyż Powstańczy (1982) Krzyż Partyzancki (1995) Medal „Za zasługi dla Warszawy” (1977) Medal za Warszawę (1995) Srebrny Krzyż Zasługi (1953) Złoty Krzyż Zasługi (1957) Jubileuszowa odznaka sprawności „Polskiego Związku Narciarskiego” (1969) „Za zasługi w krzewieniu kultury fizycznej i sportu w Polsce” – na 100-lecie sportu polskiego (nr 624) - Weteran Walk o Wolność i Niepodległość – PATENT Nr 19370 - 22 III 2004 r. Minister Obrony Narodowej mianował ppor. Zygmunta Bielczyka na stopień porucznika (Siły Zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej). Państwo Bielczykowie obchodzą w tym roku 62 rocznicę zawarcia związku małżeńskiego. na Stawiarska z mężem Józefem, córką sabiną i synem Maciejem, Maria i Mieczysław Stawiarscy, Genowefa Bogaczyk (z domu Stawiarska), Maria Maślanka, Wanda Łomnicka – Dulak, Stanisław Źrałka, a na heligonce przygrywał Antoni Toczek. W drugiej części wieczoru głos zabrali potomkowie rodziny Marciszewskich mieszkający w USA, którzy postanowili odnaleźć krewnych po 100 latach od opuszczenia przez przodków Piwnicznej. SREBRNE JABŁKA SĄDECKIE otrzymali: Maria Zubek - Sądeczanka, od 40 lat mieszka w Piwnicznej. W czasie II wojny światowej - sanitariuszka, łączniczka, walczyła w egoroczne obchody Dni Piwnicznej zostały zainaugurowane „Posiadami piwniczańskimi” w ostatni piątek lipca. Przewodnicząca Rady Miasta i Gminy Piwniczna-Zdrój dokonała uroczystego otwarcia jubileuszowych obchodów. Wieczorne spotkanie przygotował i poprowadził Edward Grucela – współzałożyciel i przez 35 lat kierownik Regionalnego Zespołu „Dolina Popradu”. Ze- brani w Sali MGOK mogli obejrzeć pokaz „mody piwniczańskiej” – prezentację strojów na różne okazje i dla osób w każdym wieku, noszonych kiedyś przez górali piwniczańskich. Zaprezentowano odświętny strój młodej dziewczyny i kawalera, codzienny i świąteczny ubiór młodej kobiety zamężnej oraz trochę bardziej dojrzałej, a także statecznej babci. Były wersje letniego i zimowego ubrania dla mężczyzn i kobiet. Przy akompaniamencie heligonki popłynęły znane piwniczanom piosenki i przyśpiewki. Zagrały też trombity i okaryna. Cała sala włączyła się w śpiew i z uznaniem dla wykonawców, nagradzała występ gromkimi brawami. Artystami wieczoru byli: Edward Grucela, jego córka Ire- Fot. Adam Żyuwczak Piwniczańskie posiady T strona nr 08 - 09/2008 Fot. Tomasz Binek Halina Haraf – rodowita piwniczanka, zawodowo pracuje jako główna księgowa w Zakładzie Butelkowania Naturalnej Wody Mineralnej „Piwniczanka” w Piwnicznej-Zdroju. Jest zasłużonym pracownikiem spółdzielni. Poza pracą zawodową znana jest, jako wybitny działacz społeczny. Krystyna Dulak-Kulej – poetka, urodzona w Piwnicznej, obecnie mieszkajaca w Anglii, pracownik lotnisku Heathrow w Londynie. Maria Lebdowicz - urodzona w Nawojowej, w Piwnicznej mieszka ponad 50 lat. Polonistka, 32 lata pracy w zawodzie nauczycielskim. Była zastępcą dyrektora ds. wychowawczych i opiekuńczych w Szkole Podstawowej w Piwnicznej. Ceniony pedagog. Sylwetki osób odznaczonych Srebrnym Jabłkiem Sądeckim zostaną bliżej przedstawione w następnym numerze. red Heligonka, harmonia guzikowa, diatoniczna, budowana najpierw jako jedno, a potem dwu, trzy i czterorzędowa w systemie durowym. Ośmio lub dwunasto basowa. Właśnie dzięki basom wydaje charakterystyczny dźwięk. Prawdopodobnie nazwa wzięła się od owych basów, czyli saxhornu basowego (helikonu). Heligonki, produkowane od XIX w. były głównie w Czechach, na Słowacji i w Niemczech. Słynna była firma Josefa, a potem Antoniego Hlavaćków z Louny koło Pragi oraz Karla Stibiza z Czeskich Budziejowic. Na spotkaniu pojawiło się kilkanaście osób, które okazały się całkiem bliskimi kuzynami Michaela Mercy Marciszewskiego. Radość z odnalezienia bliskich była wielka, tym bardziej, że poszukiwania trwały już jakiś czas. red Każdy z nich zapisał swoją odrębną kartę w historii ludowej muzyki lachowskiej. Różnie układały się ich prywatne losy. Dzieli ich spora różnica wieku. Ale jedno łączy na pewno, wielka miłość do archaicznego instrumentu, odchodzącego powoli w niebyt, do heligonki. Na zdjęciu: od lewej Jan Tabaszewski, Aleksander Lebdowicz i Tadeusz Wielgus. Na ratunek heligonce Ostatnie takie trio N ikt, tak jak oni nie potrafi zagrać na niej ostrej poleczki, sztajerka, czy walczyka. Mimo swoich lat, są ciągle mistrzami małej, diatonicznej harmonii, czego dowiedli po wielokroć, wygrywając konkursy w regionie i w kraju. To właśnie miłość do heligonki kazała im stukać do drzwi ludzi odpowiedzialnych za kulturę, do instytucji promujących sztukę i chroniących od zapomnienia ginące, rękodzielnicze zawody. Chcą uratować wspaniały instrument i związane z nim obyczaje. Tu w Beskidach, na Sądecczyźnie i Żywiecczyźnie heligonka brzmiała najpiękniej. Gościnę znajdują najczęściej u najstarszego z trójki, Jana Tabaszewskiego. Nikt by nawet nie przypuszczał, że dziarskiemu mężczyźnie stuknęła właśnie osiemdziesiątka. Spotkania mają własny rytuał. Aleksander Lebdowicz i Tadeusz Wielgus, obowiązkowo zabierają na nie zabytkowe instrumenty. Potem chwila wspomnień i tak jakby trochę od niechcenia zaczynają muzykować, grać stare kawałki, przypominać sobie dawne melodie, weselne odgrywki. A potem już koncert na całego, aż ulica Naściszowska, w naddunajeckim grodzie (tam gdzie kwateruje Janek) dudni muzyką. Ale nikomu to nie przeszkadza, bo to prawdziwa wirtuozeria. Pana Janka nauczył gry na heligonce ojciec Michał i to w wieku zaledwie 8 lat. A był to orkiestrant nie lada, nawet jadąc na koniu przez rodzinną Miłkową, potrafił wydobywać z instrumentu perliste dźwięki. Janek, od małego zarabiał muzyką na życie. Grał po weselach i wiejskich zabawach. Jako 12 - latek otrzymał przywiezioną z Niemiec harmonię, z jednym rzędem guzików. Za okupacji umilał heligonką życie sąsiadom. Te umiejętności przydały mu się również w czasie służby w 1946 r. w Dywizji Kościuszkowskiej, łatwiej było wkręcić się w łaski dowódców. Muzyką dodawał kolegom otuchy, podczas walk z oddziałami UPA. Stając w szranki muzycznej rywalizacji nie dawał konkurentom szans. Do dziś uchodzi za najlepszego w powiecie, a pewnie i w kraju. Również młodo posiadł umiejętności muzyczne Aleksander Lebdowicz (rocznik 1937), rodem z Piwnicznej. Miał 10 lat, kiedy po raz pierwszy grał na weselu. Najpierw jednak obserwował ojca Feliksa i muzykujących z nim kolegów. Senior nie pozwalał młokosowi brać instrumentu do ręki. Łatwiej było namówić mamę do użyczenia harmonii w czasie nieobecności głowy domu. I w ten sposób nauczył się całkiem biegle wygrywać kościelną pieśń “Serdeczna matko”. Jakież zdumienie musiało malować się na twarzy ojca, kiedy malec otrzymawszy instrument, popisał się umiejętnością grania. Od 1948 r. wspólnie już występowali w orkiestrze Mandolinistów Echo, pod batutą Mieczysława Żytkowicza. Poszerzył wówczas własne instrumentarium Najmłodszy z ekscentrycznego tria, trzetrzewiak z urodzenia, Tadeusz Wielgus (lat 54), przygodę z heligonką rozpoczął mając lat 11. Rodziców stać było jedynie na zakup dwurzędowej guzikówki. Sztukę instrumentalną szlifował głównie w domowym zaciszu, ale godziny żmudnych ćwiczeń dały niezłe rezultaty. Popisał się nimi m. in. w Węgierskiej Górce, gdzie odbywały się międzynarodowe festiwale. Był jednym z najlepszych. Zawsze wysoko plasował się na Przeglądach Kolędniczych w Bukowinie Tatrzańskiej. Podegrodzką “Drużbackę” wygrywał pod nieobecność Janka Tabaszewskiego. I jemu jako mistrzowi zawsze oddaje honor mówiąc “jestem drugi w powiecie”. Nieżyjący już Władysław Stendera, dyrektor ZNTK rozczulił się i rozpłakał, kiedy Tadek na kolędzie wykonał dla niego “Ej maluśki, maluśki”. Przypomniało mu to partyzanckie czasy. Czy dziś jest szansa na przywrócenie ludowej muzyce tego wspaniałego instrumentu? Nasi bohatero- o gitarę. W 1950 r. wziął udział w eliminacjach artystycznych zespołów młodzieżowych w Warszawie, a za uzyskaną nagrodę mógł kupić sobie bilet na ruchome schody, na owe czasy niezwykłą atrakcję w stolicy. W swej muzycznej karierze był również kierownikiem dętej orkiestry OSP. Sukcesy odniósł na wielu konkursach w Ciechowcu, Żywcu, Węgierskiej Górce, Podegrodziu, wspólnie z Doliną Dunajca koncertował na Węgrzech i na Słowacji. Wszędzie zasłużył na laury i pierwsze nagrody. wie zagrali na nim tysiące wesel, dali tyle samo koncertów, teraz są gotowi zadbać o jego ponowną promocję. Chyba warto dać im szansę. Na pytanie, czym jest dla nich heligonka, zgodnie odpowiadają - ona jest lekiem na całe zło. Jak nam smutno, ponuro, źle, zakładamy nasze harmonie i gramy. A ich dźwięki koją nasze skołatane serca. Nic lepszego ponad heligonkę człowiek nie wymyślił. BIT Gazeta Krakowska, X 2005 Fot. Tomasz Binek szeregach AK (ps. „Myszka”, „Tatarzyna”), w 9 Kompani 3 Batalionu I Pułku Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej, pod dowództwem Juliana Zubka ps. „Tatar”, działającej na terenie Beskidu Sądeckiego, w okolicach Piwnicznej. strona nr 08 - 09/2008 Dożynkowe tradycje Dożynki zwane też dawniej Wieńcowem (od dożynkowego wieńca) lub Okrężnem (od starodawnego obyczaju obchodzenia lub objeżdżania czyli okrążania pól po zżęciu zboża) to największe w roku święto gospodarskie, będące uwieńczeniem całorocznego trudu związanego z uprawą roli, obchodzone po zakończeniu najważniejszych prac polowych i zebraniu plonów, a głównie plonu zbóż. Tradycje dożynkowe sięgają XVI – były urządzane przez właścicieli majątków ziemskich dla żniwiaży w nagrodę za dobrze wykonaną pracę przy żniwach oraz zebrane plony od których ilości i jakości zależała ludzka egzystencja. W obchodach dożynkowych, nie brakowało śladów starszych obrzędów (oraz ofiar składanych bóstwom urodzaju) takich jak różne praktyki i do niedawna zachowane zwyczaje związane np. z ostatnią garścią, kępą lub (rzadziej) pasem niezżętego zboża, które po żniwach pozostawiano na pustym już polu, dla zachowania ciągłości wegetacji zbóż i urodzaju. Ścinał je potem bardzo uroczyście ajlepszy kośnik, po czym wręczaał je żniwiarkom przodownicom, aby uplotły z niego wieniec (zwany także plonem) rozpoczynając tym samym obchody Dożynkowe. Wieńce wykonywano ze zbóż, z kiści czerwonej jarzębiny, orzechów, owoców, kwiatów i kolorowych wstążek. Miewały one zwykle kształt wielkiej korony lub koła. W przeszłości umieszczano w nich także żywe (a z czasem sztuczne) koguty, kaczęta lub małe gąski, aby zapewniać piękny i zdrowy przychówek gospodarski. Niosła go na głowie lub wyciągniętych przed siebie rękach najlepsza żniwiarka, czasami z pomocą parobków i innych żeńców. Za nią postępował orszak odświętnie ubranych żniwiarzy, niosących na ramionach przybrane kwiatami, wyczyszczone kosy i sierpy. Wieniec niesiono do kościoła, a po poświęceniu, ze śpiewem w uroczystym pochodzie, udawano się do - gospodarza dożynek. Pieśni śpiewane przez idących z wieńcem żniwiarzy mówiły o ich trudzie i o plonie, wyrażały także troskę o przyszłe urodzaciąg dalszy na stronie 7 Plon, niesiemy plon w gospodarza dom! Aby dobrze plonowało, Po sto korcy z kopy dało! Otwieraj, panie, szeroko wrota niesiem ci wieniec ze szczerego złota. Zaściełaj, panie, stoły i ławy, Idzie do ciebie gość niebywały Plon niesiemy plon... ciąg dalszy ze strony 1 Współorganizacją imprezy zainteresowała się parafia w Łomnicy, pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Odprawieniem uroczystego nabożeństwa i poświęceniem wieńców zajął się ks. Marcin Jarek Każda z miejscowości Miasta i Gminy Piwniczna wystawiła na dożynki swoją reprezentację, która dysponowała wozem z konnym zaprzęgiem i posiadała specjalnie przygotowany z tej okazji wieniec, symbol tegorocznych plonów. Wnętrze świątyni ozdobiła, według własnego projektu, siostra zakonna, Regina. Żarliwą modlitwą, mieszkańcy wszystkich sołectw dziękowali Bożej Rodzicielce za udane żniwa, mimo niesprzyjającej aury, jaka od początku maja panuje w naszym regionie. Przed ołtarzem pojawili się przedstawiciele władz jednostki samorządowej, komisarz Sławomir Kmak, pełniący obowiązki gospodarza Piwnicznej do czasu przedterminowych wyborów burmistrza, Barbara Szuster, przewodnicząca Rady Miasta i Gminy, Stanisław Pajor, dyrektor Wydziału Zarządzania Funduszami Europejskimi Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie, prezes OSP w Łomnicy – Zdroju, Józef Jarzębak, łomiczański sołtys, Władysław Wnęk, Zofia Franczak, prezes Stowarzyszenia „Łominczanie” organizatora tegorocznego, rolniczego święta, Maria Krasowska, przewodnicząca kobiecego stowarzyszenia w Młodowie. Marszałek wojewódz- Barbara Schuster oraz Sławomir Kmak - przedstawiciele lokalnych władz witają przybyłych gości. Frekfencja dopisała. Wsyscy chcieli podziwiać dożynkowe wieńce. twa małopolskiego Marek Nawara nadesłał na ręce organizatorów imprezy adres okolicznościowy, zaprezentowano podczas dożynkowych uroczystości. Po nabożeństwie, barwny korowód przemaszerował na miejsce festynu, który przygotowano na placu nieopodal remizy Ochotniczej Straży Pożarnej. Uczestników witały ludową muzyką i przyśpiewkami kapele zespołów regionalnych. Spore zainteresowanie publiczności wzbudził konkurs wieńców dożynkowych. Komisja, w której zasiadały, Magdalena Kroh i Maria Załuska, etnografowie z Nowego Sącza, zdecydowała że w roku bieżącym najwspanialej przygotowały go panie z Młodowa. – Cieszymy się z sukcesu i otrzymanej Wieniec oraz reprezentacja gospodarzy dożynek. nagrody – powiedziała przewodnicząca młodowiańskich niewiast, Maria Krasowska. Będzie nas to dopingować do jeszcze lepszego działania. Dożynkowi goście raczyli się potem smakowitą grochówką, degustować można było również chleb ze smalcem, łomniczańskie pierogi, gotowaną kapustę, pieczyste z grilla. O poczęstunek zadbały przedstawicielki wszystkich organizacji kobiecych w gminie. Kto się posilił z ochotą obserwował sceniczne wydarzenia, a na estradzie prezentowały się liczne zespoły folklorystyczne, w tym miejscowa „Dolina Popradu”. Taneczna zabawa trwała potem do białego rana. (ŻAK) strona Fot. Adam Żywczak nr 08 - 09/2008 ciąg dalszy ze strony 6 je i życzenia przyszłych dobrych plonów oraz nadzieję na zasłużony poczęstunek i zabawę. Gospodarz dożynek z szacunkiem przyjmował wieniec, osobiście wnosił go do domu i ustawiał na stole, po czym prosił przodownicę do tańca. Następnie prowadził wszystkich do stołów, ustawionych na dziedzińcu lub w stodole i częstował ich dobrym jedzeniem i napitkiem. Po uczcie rozpoczynały się tańce, trwające nieraz do późnych godzin nocnych. Dożynki gminne 2008 Gości przywitał sołtys Łomnicy - Stanisław Wnęk oraz prezes stowarzyszenia „Łomniczanie” - Zofia Franczak Po d z i ę kowa n i a Stowarzyszenie Na Rzecz Rozwoju Wsi Łomnica-Zdrój „Łomniczanie” składa serdeczne podziękowania sponsorom Dożynek Gminnych 2008: ZBWM „Piwniczanka”, firmie „Maspol” z Zubrzyka. Zakładowi masarskiemu „Zdrój” w Nowym Sączu, firmie „Sokołów” z Nowego Sącza, hurtowni „Tom” z Nowego Sącza, hurtowni drobiu z Nowego Sącza, restauracji „Majerzanka” – Robertowi Franczakowi, Bolesławowi Jarzębakowi, dyrektorowi MGOK w PiwnicznejDzroju – Bogusławie Szczepanik oraz Burmistrzowi Komisarycznemu MiG Piwniczna-Zdrój – Sławomirowi Kmakowi. Za pomoc w zorganizowaniu Delegacja z Młodowa odbiera nagrodę z rąk komisarza Sławomira Kmaka. szczególne podziękowania dla: Radnych z Łomnicy-Zdroju, p. Elżbiecie Łomnickej za wystrój, p. Zbigniewowi Janeczkowi za prowadzenie dożynek, Sołtysowi Stanisławowi Wnękowi oraz Radzie Sołeckie, Prezesowi OSP w Łomnicy-Zdroju Józefowi Jarzębakowi oraz strażakom, p. Aleksandrowi Jarzębakowi za wypożyczenie i ustawienie sceny, s. Reginie za wystrój w kościele, ks. Marcinowi Jarek za wspaniałą homilię i przygotowanie liturgiczne, młodzieży i mieszkańcom Łomnicy-Zdroju za kulturalne zachowanie podczas dożynek i festynu, wszystkim przybyłym gościom, turystom. Pragniemy również podziękować za przybycie i piękne wieńce dożynkowe Stowarzyszeniu Kobiet Swój dożynkowy wieniec zaprezentowało także stowayszenie „Nasz Dom” Na Rzecz Rozwoju Wsi Młodów „Młodowianki”, sołectwu Młodów, sołectwu Głębokie, sołectwu Wierchomla, Stowarzyszeniu Na Rzecz Rozwoju Suchej Doliny oraz Stowarzyszeniu „Nasz Dom” z Piwnicznej Dziękujemy paniom etnografom Magdalenie Kroh oraz Marii Załuskiej z Nowego Sącza za ocenę wieńców konkursowych. Specjalne podziękowania dla p. Tadeusza Kluski za wspaniały przejazd bryczką od kościoła na plac przy remizie OSP, wszystkim kapelom i Zespołowi Regionalnemu „Dolina Popradu”. Dziękujemy również p. Józefowi Izworskiemu oraz wszystkim którzy przyszli z pomocą w czasie awarii prądu. (ST) Jury w składzie: Agnieszka Kotarba, Maria Załuska i Magdalena Kroh ogłaszają wyniki konkursu Wieniec dożynkowy przechowywano w stodole, aż do następnego roku, do nowego siewu, a wykruszone z niego ziarna wsypywano do worków z ziarnem siewnym. Dożynki współcześnie Już u schyłku XIX wieku, wzorem dożynek dworskich, zaczęto urządzać dożynki chłopskie, gospodarskie, które bogaci gospodarze wyprawiali je dla swych domowników, rodziny, parobków i najemników. W okresie międzywojennym zaczęto organizować dożynki gminne, powiatowe i parafialne. Organizowały je lokalne samorządy i partie chłopskie, a przede wszystkim koła Stronnictwa Ludowego, Kółka Rolnicze, Kościół często także i szkoła. Dożynki tamtych czasów były manifestacją odrębności chłopskiej i dumy. Łączono je z wystawami rolniczymi, festynami występami ludowych zespołów artystycznych. Po ostatniej wojnie przez długie lata gospodarzami dożynek byli przedstawiciele władz administracyjnych i różnych szczebli, (od gminnych do centralnych) i miały charakter polityczny, ale zachowywano w nich również chociaż elementy tradycyjne: uroczyste pochody z wieńcami, pieśni. Po 1980 r. dożynki po raz kolejny zmieniły swój charakter: pozostając świętem rolniczego stanu, stały się jednocześnie uroczystością wyznaniową, religijną i dziękczynieniem składanym Bogu i Matce Bożej za szczęśliwie zakończone żniwa i zebrane plony. Powrócono do tradycji dożynek parafialnych. Tak jak w przeszłości formują się barwne pochody dożynkowe z wieńcami, które rolnicy składają w kościołach, przy ołtarzu wraz z innymi płodami ziemi. Zwyczajem stały się tłumne pielgrzymki chłopskie do miejsc świętych, miejsc kultu religijnego, zwłaszcza do sanktuariów maryjnych, a w tym również do największego sanktuarium polskiego na Jasnej Górze w Częstochowie. Tu właśnie odbywają się największe i najuroczyściej obchodzone dożynki polskie. Uczestniczą w nich nieprzeliczone tłumy i delegacje rolnicze z całej Polski, w tradycyjnych strojach z darami z płodów ziemi, coraz to piękniejszymi wieńcami i chlebami upieczonymi z mąki, z tegorocznych zbiorów. strona nr 08 - 09/2008 Kiedy nadejdą czasy, że z gorących źródeł korzystać będziemy mogli u nas w Piwnicznej, czy Łomnicy. Ambitne plany wybudowania basenów zarówno z zimną, jak i bulgoczącą niczym gejzer wodą na razie napotykają na obiektywne trudności. Może poprawi się po nadzwyczajnych wy- Nie tylko kąpiele Istnieje wiele sposobów na wykorzystanie wody – zwłaszcza mineralnej – do celów leczniczych: kąpiele, okłady, masaże a także jej picie. Leczenie polegające na spożywaniu przez określony czas wody mineralnej nazywa się krenoterapią. Popularne wody mineralne wykorzystywane do tego celu to m. in.: Zuber – woda o charakterystycznym, niezbyt przyjemnych, zapachu zepsutych jaj– używana do leczenia chorób przewodu pokarmowego takich jak: choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy i nadkwaśność, pomocna w leczeniu wątroby oraz dróg żółciowych. Łagodzi objawy nadużycia alkoholu. Słotwinka – wspomaga leczenie przewlekłych chorób układu pokarmowego, moczowego oraz nerwic. Można ją stosować profilaktycznie i leczniczo. Jan (ze Zdroju w Szczawnicy) – działa rozkurczowo na górne drogi oddechowe, poprawia apetyt, obniża poziom cholesterolu. Jan (ze Zdroju w Krynicy) – woda stosowana w leczeniu kamicy nerkowej oraz schorzeń układu moczowego, obniża podwyższony poziom cholesterolu oraz zmniejsza ryzyko miażdżycy naczyń krwionośnych i zawału serca. Piwniczanka – wspomaga leczenie choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy, nadkwaśności oraz stanów zapalnych jelit a także cukrzycy i stanów zapalnych trzustki. Józef – stosowana w leczeniu stanów zapalnych dróg moczowych, wspomaga leczenie kamicy nerkowej. DJ Święta Kinga w Egerze Wypoczynek u b J eśli Tokaj wydaje nam się za drogi, zaś Szary Potok zbyt prowincjonalny, wybierzmy się do Egeru, wielce historycznego miasta z piękną starówką i świątyniami i plejada wspaniałych zabytków. Ciepłe wody znajdziemy też w pobliskim Mezokovesd, skąd do węgierskiej perły tylko kilkanaście kilometrów. Fördo, to słowo warto zapamiętać, bo oznacza ono basen. Zaś po polsku o basen lepiej nie pytać, bo mogą nas zaprowadzić do miejsca uciech i plugawej rozrywki nie wiedzieć zresztą dlaczego. Zaczynamy od Mezokovesd, baseny w Zsóry fördos zapewniają kąpiele w wodzie o temperaturze do 40 stopni C, na odkrytym powietrzu i w zamkniętych pomieszczeniach. W ich pobliżu wynająć można na dłuższy pobyt przyzwoite, dość wygodne i niedrogie pokoje gościnne. Obiekt wypoczynkowy posiada również krytą pływalnię i park, dający cień w upalne, gorące dni lata. Kąpielisko z termalnymi wodami powstało przypadkiem, z winy pewnego barona – Zsóry Lajosa. Poszukiwał ropy, a trafił w 1910 roku na mineralne gorące źródła, z których tryskała ciecz o temperaturze 73 stopni C. Wody o sporej zawartości siarki, wapnia i wielu jeszcze innych związków mineralnych nadają się do leczenia reumatyzmu, chorób skórnych i kobiecych, wspomagają zrastanie kości. Baron cieszył się swoim odkryciem do początków czwartej dekady minionego stulecia. Zmarł w 1941 roku, w wieku 64 lat. Po wojnie baseny upaństwowiono, rozbudowano i … zakazano wspo- minać ich odkrywcę. Można to czynić dopiero od niedawna, po procesie rehabilitacyjnym, jakiemu poddano barona i przywróceniu mu dobrego imienia. Część miasta otrzymała z tej okazji imię Zsóry. Na marginesie warto dodać, że przyjacielskie stosunki nawiązano z polską miejscowością Żory i teraz odbywa się wymiana kulturalna pomiędzy obiema aglomeracjami. W Mezokovesd odnajdziemy sądeckie ślady. Za Madziarów wydały się tu dwie Polki pochodzące z naszej lachowskiej dziedziny. Niestety, letnia kanikuła nie sprzyja zawieraniu znajomości i nowych kontaktów. Akurat udały się one na wypoczynek do starego kraju, a w planach miały również wędrówki po Ziemi Piwniczańskiej. Oprócz Polaków, tamtejsze base- strona nr 08 - 09/2008 Fot. Archiwum borach? Do władzy przecież garną się ludzie o jasno sprecyzowanych programach społeczno – gospodarczych. Tymczasem, czekając na śmiałe inwestycje warto zmienić klimat i udać się w krótką podróż do węgierskich bratanków, z którymi jest nam po drodze i do szabli i do szklanki. Wzajemnej sympatii jest pomiędzy nami sporo, ale dysputa z Węgrem napotkanym na ulicy, jeśli chcemy zasięgnąć informacji, może spowodować ból rąk. Tak boleśnie na naszym organizmie odbija się ich ugro – fińskie narzecze. bratanków ny odwiedza liczna grupa Niemców, Holendrów, Duńczyków. Nasi krajanie są tu mile widziani, a często pojawiają się tylko z jednodniową wizytą. Krótkie wyjazdy do gorących źródeł oferuje Biuro Podróży „Wakacyjny Raj”, a pilotem jest wszędobylski Wojciech Lippa, niezrównany gawędziarz, znawca węgierskiej historii. Następny etap podróży, Eger wita nas wielojęzycznym gwarem. Tu zawsze dzieje się coś ciekawego. Ale najpierw trzeba udać się na fördos. Wejście kosztuje około 1000 forintów, czyli jakieś 15 zł. Ale w tej cenie nie mieszczą się niektóre atrakcje, Za nie już w środku będziemy musieli dopłacić. Basenów jest kilka o różnej temperaturze wody. Każdy znajdzie coś dla siebie, nawet zmarzluchy, w chłodne, pochmurne dni. Na miejscu są bary i bufety, a ceny oferowanych dań i napojów są przystępne. Także w miejskich pubach i kafejkach nie przepłacimy, nasza nie bogata kieszeń jest tu bezpieczna. Urokliwe knajpki i winiarnie znalazły dla siebie miejsce w barokowym śródmieściu. Miło jest zasiąść przy stoliku i znad szklaneczki merlota obserwować kolorowy tłum turystów. Skoro o mieście warto zajrzeć na warowny zamek, do najstarszej węgierskiej katedry, siedziby biskupów, kościoła Franciszkanów pod wezwanie św. Antoniego Padewskiego, gdzie znajdują się relikwie polsko – węgierskich świętych Jadwigi i Kingi. Ta ostatnia znalazła się tu za sprawą kardynała Franciszka Macharskiego w roku 2004. Napotkamy w Egerze także wiele pamiątek po okupacji tureckiej z minaretem włącznie, z którego roztacza się wspaniała panorama okolicy. Na rynku zawsze coś się dzieje. Obywają się liczne koncerty i prezentacje sztuki, tej przez wielkie S i tej ludowej. Podczas wrześniowych Dni Egeru można tu skosztować znakomitych dań regionalnych, degustować owocowe przetwory i winna z pierwszego tłoczenia, po naszemu kwaśniaki. Wyczerpane kąpielami organizmy najlepiej regenerować szlachetnym winem, to przecież narodowy napój bratanków. Podczas podróży, z okien autokaru obserwujemy winnice o szczepach uznanych za jedne z najlepszych na Węgrzech. Gdzie zaspokoić smaki i pragnienie? Oczywiście w Dolinie Pięknych Kobiet. To właśnie tu znajduje się centrum produkcji ambrozji. W stylowych winiarniach wykutych w skale, choć również w nowoczesnych restauracjach można słuchając czardasza marzyć o wolności jaką daje kontakt z napojem Bachusa. Życie zaczyna się tu około godz. 20. Żeby go kosztować trzeba mieć przy sobie sporo gotówki. Spożywać boski trunek w termalnych basenach, to prawdziwa frajda. Zachęcamy więc do takich atrakcji. Wieczorem w Egerze odbyło się wielkie muzyczne wydarzenie. Koncert ojca białego bluesa, Johny Marala. Niestety bilety już dawno zostały sprzedane. Za to na rynku można czasami trafić na recital zapomnianej u nas nieci Kati Kovacs. Jej ballada o urokach węgierskiej ziemi nastraja nostalgicznie, ale zachęca też do ponownych odwiedzin kraju gdzie nasz generał Bem jest narodowym bohaterem. Eger to historyczne miasto na Węgrzech liczące obecnie 57 tys. mieszkańców. Położone nad potokiem Eger, między Górami Bukowymi i górami Mátra. Sławę zyskało dzięki obronie zamku przed Turkami w XVI w. oraz dzięki trunkowi Egri Bikavér („egrejska bycza krew” – miejscowe wino). Uzdrowisko znane jest także z powodu źródeł wód termalnych a także największego skupiska piwniczek wykutych w wulkanicznej skale - „Doliny Pięknej Pani”. Zabytki: • neoklasycystyczna bazylika z lat 1831-1836 (druga co do wielkości na Węgrzech), • ratusz miejski, • barokowy kościół franciszkanów z XVIII w., • barokowy kościół minorytów, uważany za najpiękniejszą węgierską budowlę barokową, • barokowo-rokokowy budynek Liceum Karola Eszterhazego wraz z obserwatorium astronomicznym, • cerkiew zbudowana przez uchodźców serbskich pod koniec XVIII w., • minaret, (pozostałość po dawnym meczecie. • zamek. DJ strona 10 nr 08 - 09/2008 Św. Kinga urodziła się 5 marca 1234 roku jako trzecia z kolei córka Beli IV, króla węgierskiego. Królewna węgierska, księżna krakowsko - sandomierska, żona Bolesława Wstydliwego, Pani Sądecka, fundatorka klasztoru (w Starym Sączu) do którego wstąpiła po śmierci męża w 1279r. i spędziła tam 12 ostatnich lat źycia. Zmarła w 1292 r. Niezwykłą osobowością wywarła ogromny wpływ na sprawy Małopolski w drugiej połowie XIII wieku. Po otrzymaniu na własność ziemi sądeckiej rozpoczęła jej administrowanie. Szczególną troską otaczała Stary Sącz przyczyniając się do jego gospodarczego ożywienia. Głównym dziełem Kingi w tym mieście była fundacja klasztoru. Kinga odegrała ogromną rolę nie tylko w dziejach religijnych Polski, lecz również w polityce i kulturze. Z jej osobą związane są liczne zabytki architektury i sztuki, a także bogactwo polskiego folkloru słownego. Fenomen Kingi spowodował, że postacią jej od początku zajmowali się nie tylko dziejopisarze, ale również teologowie, etnografowie i krajoznawcy. Informacje pochodzą ze stron: www.klaryski.sacz.pl oraz www.stary. sacz.pl. „Na mocy dokumentu Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów podpisanego przez prefekta Franciska kard. Arinze mocą uprawnień udzielonych przez Ojca św. Benedykta XVI zgodnie z normami dotyczącymi patronów ogłaszam świętą Kingę dziewicę patronką przed Bogiem samorządowców w Polsce.” - tymi słowami, pochodzącymi z dekretu Stolicy Apostolskiej, biskup Wiktor Skworc ogłosił św. Kingę patronką samorządowców. Stało się to dokładnie 8 lat po tym, jak papież Jan Paweł II kanonizował bł. Kingę, w czasie pielgrzymki do Polski w 1999 roku. Św. Kinga w le gendach W Starym Sączu znajduje się źródełko, którego powstanie przypisuje się interwencji św. Kingi. Jak głosi legenda, z laski zatkniętej przez św. Kingę w ziemię przez jedną noc wyrosło drzewo lipowe pod którym św. Kinga poleciła wykopać studzienkę. Przy tej wodzie, która okazała się cudowną, stale gromadziły się tłumy wiernych z Sącza i okolic, pielgrzymów przybywających na doroczne odpusty do Starego Sącza. Wierni byli głęboko przekonani o leczniczej skuteczności tej wody. Wielu świadków przesłuchanych w procesach beatyfikacyjnych i procesie kanonizacyjnym zeznawało ciąg dalszy na stronie 11 Dziś historyczne studnie wód mineralnych pięknieją, a zdobi je również wykuty w skale, podarowanej z wierhomlańskich kamieniołomów, wizerunek świętej Kingi. Wszystko to, za sprawą pań zrzeszonych w Stowarzyszeniu Kobiet na Rzecz Rozwoju Wsi Młodów. To one, działające pod kierownictwem przewodniczącej Marii Krasowskiej postanowiły uświetnić kult Kingi i źródlanej legendy wspaniałą rzeźbą, dziełem rąk artysty plastyka, Wiesława Kotarby. Źródła świętej Kingi ciąg dalszy ze strony 1 – Wszystko udało się za sprawą ludzi dobrej woli – mówi przewodnicząca organizacji. – W roku ubiegłym otrzymałyśmy od Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego 12 tys. zł, które zostały zainwestowane w tzw. grillowisko, miejsce do wypoczynku i rozrywki, położone tuż przy źródłach oraz w restaurację ujęć. Środki pozyskałyśmy dzięki życzliwości naszego przyjaciela, wicemarszałka Województwa Małopolskiego – Leszka Zegzdy. Podobną dotację, za pomysł urządzenia placu, przekazał Fundusz Kropla Beskidu. Półtora tysiąca dołożył piwniczański samorząd. O wsparcie wystąpiłyśmy również do nowosądeckiego starosty i czekamy na odpowiedź. A skoro wizerunek patronki został wykuty artystyczną dłonią, należało go poświęcić, nadając temu wydarzeniu szczególnie uroczysty charakter. Skoro św. Kinga bliska jest też braciom Madziarom, młodowskie i głęboczańskie niewiasty postanowiły zaprosić na uroczystości zaprzyjaźniony z RZPiT Dolina Popradu, dziecięcy zespół folklorystyczny z Kesthely na Węgrzech. To właśnie młodzieży z nad Du- naju przypadł zaszczyt odsłonięcia monumentu. Zanim jednak ów historyczny akt nastąpił, w kościele parafialnym w Głębokiem odbyła się msza święta odprawiana przez czterech kapłanów, ks. ks. Józefa Babicza, Jana Pancerza, Adama Kumorka i proboszcza miejscowej parafii, Ryszarda Rutkowskie- Źrałce, staroście zespołu regionalnego. Wśród oficjeli dostrzegliśmy wicemarszałka, Leszka Zegzdę, konsula generalnego Republiki Słowackiej, Ivana Horskyego, honorowego obywatela Piwnicznej – Zdroju, dyrektora Domu Kultury w Kesthely, Węgra Gezę Ceyba, komisarza piwniczańskiego, Sła- Wśród zaproszonych gości obecni byli burmistrz Starego Sącza Marian Cycoń oraz komisarz Piwnicznej - Sławomir Kmak go. On również poświęcił rzeźbę Nadpopradzkiej Pani. Liturgiczne pieśni podczas nabożeństwa śpiewał chór RZPiT „Dolina Popradu”. Zaproszonych gości i publiczność zawiodła do źródeł węgierska konna banderia. Osiem rumaków i jeźdźcy, a także podający piechurom takt do marszu werbliści, ubrani byli w stroje z epoki. Za ów obrazek, organizatorki i reżyserski imprezy nagrodzone zostały przez uczestników gromkimi brawami. Mowa powitalna powierzona została Stanisławowi womira Kmaka, burmistrza Starego Sącza, Mariana Cyronia, zastępcę wójta w Rytrze, Zbigniewa Jeremenkę. Mimo fatalnej tego dnia pogody pojawiło się u źródeł ponad 300 widzów. Okazjonalne wystąpienia zakończył koncert węgierskich i polskich zespołów. A potem było coś dla ciała, bowiem młodowianki słyną ze wspaniałej, regionalnej kuchni. Było więc pieczyste z baraniny, zafundowane U góry: Maria w ramach Fun U dołu: odson społu regiona strona 11 Fot. Adam Żywczak nr 08 - 09/2008 ciąg dalszy ze strony 10 pod przysięgą, że po obmyciu się wodą z tego źródełka odzyskiwali zdrowie, albo byli świadkami innych cudownych uzdrowień. Wieść o cudownym źródełku rozeszła nie tylko po ziemi sądeckiej, ale również po Polsce i poza granicami kraju. Dlatego też każdy pielgrzym przybywający do grobu św. Kingi uważał za swój obowiązek nawiedzenie także źródełka i obmycia się wodą w celu uzdrowienia lub podtrzymania zdrowia. Wodę ze źródełka zabierano również ze sobą jako cudowny lek na wszelkie dolegliwości. Na uroczyste odsłonięcie pomnika św. Kingi przybyli tłumnie nie tylko piwniczanie, ale także miwszkańcy ssiednich gmin, m. in. Rytra i Starego Sącza przez Krystynę Kulej z Łomnicy, 5 kg najlepszego buncu, 300 pasterskich placków z boczkiem i cebulką, 60 kg bigosu, barszcz czerwony, paszteciki, mnóstwo słodkich ciast i kołaczy. Oj, napracowały się członkinie organizacji, a wszystko to zrobiły za zwykłe dziękuję konsumentów, rozczulonych smakami i wonnościami dań. Ba- a Krasowska odbiera nagrodę za najlepszy projekt nduszu Kropli Beskidu nięcia pomnika dokonali czonkowie dziecicego zealnego z Kesthely na Węgrzech wiono się znakomicie, przepijając barszczem zdrowie ambitnych i operatywnych członkiń stowarzyszenia. Przewodnicząca, za wkład pracy oraz pomysłowość i inicjatywy całego zespołu, otrzymała nagrodę pieniężną, która zostanie przeznaczona na realizację statutowych zadań. – Pracy jest ciągle mnóstwo – dodaje pani Maria - Chcemy jeszcze tego roku odtworzyć oryginalne dojście do źródeł, postawić zadaszenia nad ujęciami, wybudować mostek na potoku. W roku poprzednim nasz projekt zagospodarowania terenu przy źródłach zwyciężył i stąd wzięła się owa nagroda, która sprawiła mnie osobiście i wszystkim koleżankom ogromną radość. Myślę, że w kolejnych latach może być podobnie. Wśród mieszkańców, a szczególnie wśród kobiet jest mnóstwo ludzi do- brej woli, otwartych na społeczne działanie. Trzeba tylko umieć wyszukać te perełki. Podziękowania należą się także Arturowi Frączkowi, kierownikowi tartaku i Jackowi Janowi Tokarczykowi, realizatorowi usług transportowych za pomoc w przygotowaniu imprezy. (MASZ) U góry: autor pomnika Wiesław Kotarba wraz z rodziną U dołu: Rzeźbę poświęcił ks. Ryszard Rutkowski Kolejna legenda, także o cudownym źródle znajdującym się między Krościenkiem, a Szczawnicą pochodzi z XV lub XVI w. Mówi, że kiedy w roku 1287 św. Kinga szukała schronienia przed Tatarami, podczas ucieczki do zamku w Pieninach, poprosiła mieszkańców Krościenka o pomoc w przedostaniu się przez Dunajec do zamku. Mieszczanie Krościenka odmówili pomocy. Św. Kinga, w miejscu do dnia dzisiejszego zwanym “nad Podociemnem”, wypisała palcem na głazie swoje skargi, a z jej łez wsiąkniętych w skaliste podłoże wytrysnęło źródełko o gorzkiej wodzie. Według wierzeń miejscowej ludności posiada ono cudowne własności lecznicze. Przez wieki przybywali do niego pielgrzymi aby się z niego napić i obmyć. Wielu doznało cudownego ozdrowienia. Kopalnie soli w Wieliczce i Bochni według Legendy zawdzięczamy św. Kindze, która wychodząc za mąż za Władysława Wstydliwego odmówiła posagu w postaci złota i kosztowności. Poprosiła natomiast swojego ojca, króla Belę IV o jedną z kopalni soli. Do szybu otrzymanej kopalni wrzuciła swój pierścień. Po przybyciu do Polski nakazała mieszkańcom Bochni wykopać szyb we wskazanym przez nią miejscu. W wykopie odnaleziono sól, a w pierwszej wydobytej bryle – pierścień św. Kingi. W ten sposób księżna Kinga sprowadziła sól z Węgier do Polski. Księżna Kinga zafundowała, prócz klasztoru klarysek, również klasztor franciszkanów w Starym Sączu. Jego kasata nastąpiła w 1815 r. strona 12 Nie tylko Piwniczna-Zdrój Łomnica słynie z licznie występujących na jej terenie źrdeł wody mineralnej (głównie szczawy), których najwięcej znajduje się w górnej części miejscowości. Rozwój Łomnicy-Zdrój jako uzdrowiska rozpoczął się ok. 1910 roku kiedy to jedno ze źródeł wody mineralnej zostało zakupione przez Jana Potockiego, celem podjęcia próby eksploatacji. W roku 1924 w domu dr Jana Ziarki utworzono dom kąpielowy. Rok później, na terenie Łomnicy, przeprowadzono pierwsze badania dotyczące warunków występowania oraz charakteru wód. Wyjątkowy smak łomniczańskiej wody mineralnej zapewnił jej dużą popularność, a samą Łomnicę zaczęto nazywać „Nową Krynicą”. W 1928 roku wybudowano małe łazienki z kąpielami borowinowymi oraz mineral- Łomniczańskie Łazienki w czasach swojej świetności (lata trzydzieste XX w.) (fragment pocztówki, zb. P. Łomnickiego) nymi, które zostały zniszczone podczas powodzi w 1934 roku. Dwa lata później w Łomnicy został wyznaczony okręg ochrony górniczej. Wojna pokrzyżowała plany budowy sanatorium i rozwoju wsi jako uzdrowiska. Łazienek już nigdy nie odbudowano. Zdewastowany budynek istnieje do tej pory. Opracował: DJ Uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika św. Kingi, przy źródłach wody mineralnej w Głębokiem, to wspólne dzieło wielu ludzi dobrej woli. To dzięki Nim możemy powiedzieć, że pomysł był wart zachodu. Inicjatywa należała w tym względzie do pani Wandy Krasowskiej. Miała Ona też niewiarygodną siłę, aby go zrealizować. Nie wszyscy wiedzą, ile razy i do ilu drzwi pukała, aby uzyskać pomoc. Ile wykonała telefonów, ile przebyła kilometrów. Ale miała wiarę w patronat św. Kingi i wsparcie ludzi dobrej woli. Znalazła wielu takich, którzy pomogli. Jak rodzi się i realizuje dzieło O d strony finansowej projektu, nieocenioną pomocą służyła (często zmęczona długą pracą zawodową) pani Bogumiła Janik. Kobiety: Rogólska Maria, Nosal Stefania, Józefa Kulig (wraz z rodziną), Krych Ludwika, Smyda Genowefa, Jarzębak Halina przygotowały smaczne potrawy. Swój debiut na uroczystości miały panie z Głębokiego: Jania Bernadeta, Jania Bogumiła, Izworska Bożena, Miechurska Bożena, Tokarczyk Katarzyna, Szwala Sabina, które upiekły pyszne ciasta, częstowały gości kawą i herbatą. Do wypieków „dorzuciła” swoje ciastkarskie „trzy grosze” pani Wanda Citak. W przedsięwzięcie zaangażowały się rodziny i znajomi członkiń Stowarzyszenia. Pan Jarosław Kulig przygotował Strażacy z OSP Głębokie użyczyli agregatu prądotwórczego i zadbali o bezpieczeństwo imprezy. Na wielką pochwałę zasłużyła młodzież z Młodowa i Głębokiego: Marek Gardoń, Sebastian Kulig, Kamil Łuczak, Agnieszka Kulig, Anna Kulig, Barbara Putyra, Daria Łuczak, Iza Jarzębak, nie szczędząc ofiarnej pracy w przygotowaniach imprezy. Serdeczne podziękowania należą się dyrektorowi MGZGKiM, Janowi Kumorkowi oraz jego pracownikom za pomoc w pracach porządkowych i ukwieceniu miejsca przy pomniku. Takie same serdeczności niech przyjmie szef tartaku pan Artur Frączek wraz z pracownikami, którzy mimo niesprzyjającej pogody umieścili podłogę i schody na Tak wyglądały w latach trzydziestych dwudziestego wieku źródła wody mineralnej „Kinga” w Głębokiem (fragment pocztówki, zb. P. Łomnickiego) afisze i zaproszenia. Panowie Jarzębak Bronisław i Krasowski Henryk montowali tablice informacyjne, półki drewniane i logo Województwa Małopolskiego. Panowie Jan Tokarczyk oraz Wiesław Jarzębak służyli transportem. Wiesław Morajda wydrukował, a Piotr Janik oprawił obraz św. Kingi. starych fragmentach kamiennej podmurówki dawnej pijalni. Kolejne wsparcie finansowe na rzecz uroczystości otrzymało Stowarzyszenie od pani Krystyny Dulak- Kulej oraz Banku Spółdzielczego w Piwnicznej-Zdroju. Wodę mineralną oraz butelki do napełniania nią ze źródeł w Głębokiem ofiarował nam ZBNWM Spółdzielnia Pracy „Piwniczanka”. Wspomniani sponsorzy oraz UMiG Piwniczna-Zdrój, Kopalnia „Zrąb”, Urząd Marszałkowski w Krakowie, Fundusz Partnerstwa Kropli Beskidu, Bolesław Jarzębak wymienieni są na tablicy pamiątkowej przy pomniku. Mszę świętą celebrowali księża: Pancerz Jan, Adam Kumorek, Ryszard Rutkowski, który poświęcił figurę św. Kingi. Dekoracją kościoła zajęła się Danuta Kulig. Zaangażowała się też w organizację uroczystości i zbiórkę datków na cel odnowy źródeł. Konferansjerkę poprowadził p. Stanisław Źrałka. Zespół „Dolina Popradu” uświetnił uroczystość podczas mszy świętej dał również koncert na estradzie przy źródłach. Wyremontowana droga prowadząca do źródeł wody mineralnej Fot. Archiwum Stowarzyszenia Aktualny stan źródeł, którym Maria Krasowska chce przywrócić ich dawną świetność Fot. Adam Żywczak nr 08 - 09/2008 Uroczystość nie miałaby sensu bez zaproszonych gości. Dziękujemy więc władzom Piwnicznej-Zdroju, Rytra, Starego Sącza, Starostwa Powiatu Nowosądeckiego, Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie oraz wszystkim mieszkańcom gminy i gościom przybyłym do Głębokiego. Za Zarząd Danuta Kulig strona 13 Fot. Adam Żywczak Skarbię w oczach pamiątkowe zdjęcie na stronie 135 w piwniczańskiej monografii, na którym to, dzięki czarno-białemu, fotograficznemu kronikarstwu św. p. Eugeniusza Lebdowicza rozpoznaję swoją dawną klasę, rocznik 1948. Klasa A, klasa B, rok wyżej, rok niżej przenikaliśmy swoje dzieje w kochanej podstawówce pod skrzydłami dwóch wychowawczyń – najmłodszej wtedy – pani Marii Pióro (później Lebdowiczowej) i prawie najstarszej, dziś przeszło 90letniej pani Janiny Pacholewskiej. 1 Fot. Andrzej Talar Wspomnienie -szy września 1955 roku – pa- naszego miasteczka. Po podstaStanisław Leśniak (drugi od lewej) towarzyszy żonie Joannie (druga od pramiętam ten dzień jak dziś gdy wówce, a potem po maturze rozwej) na uroczystej mszy św. z okazji obna szkolnym podwórku dokony- wiało nas na cztery strony świata, chodów Święta Narodowego Trzeciego wano selekcji na klasę A i klasę B, a mnie z Wieśkiem Reichertem Maja a mój brat - wtedy autorytatywny chyba najdalej (Wielka Brytania i siódmoklasista - zatroszczył się o Austria). Stasiu wyjechał na Wyto bym była w jednej klasie z Elą brzeże do szkoły budowy okrętów. nego wielkiego zaproszenia do poReichertówną, lśniącowarkoczą Dla mnie za kanałem La Manche dziwiania piękna daru życia. Nikt psiapsiółką z przedszkola. W po- słuch o nim zaginął. Zabiegani, za- nie przypuszczał, że ten dar to dwórkowej masie rozpoznawałam pracowani, wychowujący rodziny piękny modrzew na osuwisku, to również inne twarze znane mi z nie mieliśmy czasu na zjazdy, na chybotliwy, bezbronny okręcik na przedszkolnego raju na Równi: spotkania, na gawędy o złotych wzburzonych wodach, to płomień jak Andrzeja Łomnickiego, Bogu- niciach przyjaźni zadzierżgniętych na wietrze. W przypadku ludzi sia Lebdowicza, Tosi Łomnickiej, kochaną podstawówką, z nauczy- wrażliwych bardzo łatwy do nieLoni Pachówny. (Nie dopusz- cielami, których żywoty w małym odwracalnego zdmuchnięcia. Snuczam jeszcze do siebie myśli, że miasteczku muszą się przeplatać liśmy plany na posiadowe ognisko do ostatniej trójki - od lat w za- z żywotami uczniów. Właśnie ta- na moich ogrodach z udziałem światach -dołączył parę dni temu kimi refleksjami dzieliliśmy się obu Wychowaczyń. Lustrowałam Stasiu Leśniak). Delektuję się za- do północy, u mnie na Zagrodach, Stasia spod oka nie rozpoznając w tem ułudnie tamtym słonecznym dokładnie w sierpniu rok temu, na przystojnym, szpakowatym panu dniem, w którym mój dziecięcy pokonkursowych posiadach (VIII kiedysiejszego kolegi z ławy szkolhoryzont, poprzez klasowych ko- Sen o Karpatach) w zacnym towa- nej po prawej stronie od ściany. legów, rozszerzył się nagle na całą rzystwie mistrza poetyckiej esencji Nie widziałam go wszak ponad 45 Piwniczną, z jej poza zdrojowymi - Józefa Barana. W góralskiej izbie lat. Z nieśmiałego kiedyś chłopca, przysiółkami. pulsowało echem wrzosowiska, emanowała dojrzała radość życia, pogoda ducha, W tamtym pierwszoCo się stało z naszą klasą opasaną tamtym wrześniem samorzutna, rozwrześniowym rejwaCzy powróci choćby echem, czy powróci choćby we śnie rzutna serdeczchu nie odnotowuję Czy zapłonie nam ognisko co na niego brakło czasu ność i ufność do Stasia Leśniaka, ale Ponoć miałeś ładny głos więc zaśpiewasz pewnie Stasiu. świata. Przemapamiętam, że dołączył wiała wrażliwość do mej klasy później. Cichy, spokojny, prawie nieobec- współtroską niezawodnej koleżan- na przemijanie. Z nieukrywanym ny, zawsze chłopięco dżentelmeń- ki Maryni Źrołki o dobre samopo- ciepłem w sercu mówił o swojej ski. Chodziłam z jego stryjecznym czucie gości, w spontanicznej, ad rodzinie i wspominał romantyczny rodzeństwem do przedszkola. hoc, aranżacji wieczoru. Wzdycha- moment poznania – wyratowania Wszyscy sobie podobni, serdecz- liśmy do zapachu wspaniałych pa- pewnej studentki, a swej przyszłej ni, przyjacielscy i zatroskani o Je- sterskich placków pań z Młodowa, żony, z zagubienia w nadmorskim, rzyka wymagającego dodatkowej serwowanych kilka godzin wcześ- leśnym pejzażu. opieki. Ja – ten starszak na wy- niej w niepowtarzalnej scenerii gi- Niepojętym splotem lotniczych locie do szkoły - pamiętam o trzy nących, piwniczańskich wrzosów zawiłości nie danym mi było dołąlata młodszą od Stasia, Janinkę, nad Kątami. Wianek poetyckiego czyć do dawnej klasy w pożegnaljak nieśmiale stawiała pierwsze narybku wsłuchiwał się w wywody nym kondukcie. Niechaj tą drogą kroki w przedszkolu, by potem wy- o sztuce słowa z ust polonistów. utulę siebie i rozpacz Rodziny. rosnąć bratu na troskliwą, kocha- Lekceważąco dla unikalnej chwili Krystyna Dulak-Kulej jącą siostrę. Gdyby stworzyć mo- nie zrobiliśmy sobie zdjęcia nografię piwniczańskich rodów, licząc zapewne na to, że taZespół redakcyjny gazeklan Leśniaków, choćby w samym kich chwil będzie a będzie, ty „Znad Popradu” składa tylko ubiegłym stuleciu, zapeł- bo przecież wkrótce wszyscy wyrazy współczucia i kondoniłby pewnie jej bardzo pokaźną przejdziemy na zasłużone część (pięciu braci i pięć sióstr) z emerytury, a nadpopradzki lecje Pani Joannie Leśniak z ogromnym dorobkiem w rozwo- krajobraz będzie nam sprzyjał powodu śmierci męża. ju muzycznej, i nie tylko, kultury w odczytywaniu go jako jed- nr 08 - 09/2008 W wakacje na drodze krajowej z Krynicy-Zdrój do Nowego Sącza pojawiły się tajemnicze strzałki z napisem TDP. Wyznaczają one trasę wyścigu Tour de Pologne. Szósty etap wyścigu zaplanowano na 19 września br. a jego trasa przebiegać będzie z Krynicy-Zdrój przez Piwniczną-Zdrój, Stary Sącz, Łącko, Bukowinę Tatrzańską do Zakopanego. Więcej informacji znajduje się na stronie www.tourdepologne.pl. DJ We wrześniu 1928 roku 71 kolarzy wystartowało w pierwszym wyścigu Tour de Pologne. Zorganizowana przez Towarzystwo Cyklistów w Warszawie oraz gazetę „Przegląd Sportowy” impreza stała się jednym z największych wydarzeń sportowych międzywojennej Polski. Od roku 1947 do 1992 był on organizowany jako wyścig amatorski. W 1993 roku Czesław Lang, prekursor polskiego kolarstwa zawodowego zainwestował w upadającą imprezę. W tej chwili wyścigjest jednym z najważniejszych wydarzeń sportowych i medialnych. W kolejnych latach wyścig awansował w hierarchii UCI (Union Cycliste Internationale - Międzynarodowa Unia Kolarska) i w sezonie 2005 Tour de Pologne znalazł się w cyklu ProTour, jako jedyna tego typu impreza w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. DJ Stowarzyszenie Na Rzecz Rozwoju Wsi Łomnica „Łomniczanie” organizuje Jesienny Festiwal Pieroga Łomnczańskiego. Oprócz degustacji pierogów można będzie posłuchać poezji i piosenek w wykonaniu młodych artystów a także obejrzeć pokaz tańca break dance oraz Piotra Dobosza v-ce mistrza Europy w sztukach walki BUDO. Impreza odbędzie się 20 września na placu przy remizie OSP w Łomnicy-Zdroju. Rozpoczęcie o godzinie 15.00. Zapraszamy! strona 14 nr 08 - 09/2008 Południowa Małopolska i Północna Słowacja w fotografii. Piękno W ostatnią niedzielę lipca, pełnej wydarzeń, z których większość na stałe wpisało się na karty piwniczańskiej historii, w Sali lustrzanej Urzędu Miasta i Gminy Piwniczna-Zdrój odbył się wernisaż fotografii Kamila Bańkowskiego. Była to druga wystawa prac artysty zorganizowana w naszym mieście, lecz tym razem połączona z prezentacją oraz promocją albumu pt. „Piękno wspólnej krainy. Południowa Małopolska i Północna Słowacja w fotografii”. Leszek Zegzda, Ivan Horsky, Barbara Schuster Katolickie Centrum Edukacji Młodzieży „KANA” istnieje od 2003 r. jako organizacja kościelna. Cele Centrum jest prowadzenie i propagowanie takich form edukacji młodzieży, które zmierzają do wszechstronnego rozwoju duchowego i intelektualnego, umożliwiając jej również zdobycie praktycznych umiejętności przydatnych w przyszłym życiu zawodowym, rodzinnym i społecznym. Ponadto, Centrum może realizować cele statutowe na rzecz dzieci i osób dorosłych. W realizacji swoich celów statutowych kieruje się nauczaniem Kościoła. Fundusze Centrum pochodzą z darowizn, subwencji i dotacji otrzymanych od krajowych i zagranicznych instytucji oraz przedsiębiorstw (państwowych, społecznych, wyznaniowych i prywatnych), spadków, zapisów oraz ofiarności publicznej. Więcej informacji dotyczcych istytucji oraz jej działalności znajduje się na stronie internetowej pod adresem: http://www.kana.nowysacz.pl. Prezentowany album (zawierający opisy zdjęć w języku słowackim, angielskim oraz niemieckim) jest dostępny w Galerii „Sandecjana” w Nowym Sączu, Rynek 12. Na zaproszenie organizatora, którym było Katolickie Centrum Edukacji Młodzieży „KANA” przybyli specjalni goście w osobach Konsula Generalnego Republiki Słowackiej w Krakowie p. Dr. Ivana Horsky, Wicemarszałka Województwa Małopolskiego Leszka Zegzdy, Przewodniczącej Rady Miasta i Gminy Piwniczna - Zdrój Barbary Schuster, Burmistrza Komisarza Miasta i Gminy Piwniczna - Zdrój Sławomira Kmaka, Dyrektora Instytutu Europa Karpat Małgorzaty Broda a także wielu miłośników niezwykłych krajobrazów i artystycznej fotografii, którzy tłumnie przybyli na otwarcie wystawy. Album „Piękno wspólnej krainy. Południowa Małopolska i Północna Słowacja w fotografii” został wydany przez Centrum „Kana” i jest rezultatem zadania publicznego ze wsparciem finansowym Województwa Małopolskiego. Pierwszy egzemplarz albumu, z rąk dyrektor KCEM „Kana” Anny Lipińskiej – Zwolińkiej i autora Kamila Bańkowskiego odebrał Wicemarszałek Województwa Leszek Zegzda, a 499 egzemplarzy Centrum „Kana” przekazuje do Urzędu Marszałkowskiego. Specjalni goście wernisażu również otrzymali albumy na pamiątkę. Konsul Generalny, w swoim wystąpieniu, zaproponował pomoc w organizacji wystaw na terenie Sło- wacji: w Starej Lubowli i Kieżmarku oraz w Domu Polsko – Słowackim w Nowym Targu. DJ Leszek Zegzda odbiera pamiątkowy album od autora Kamila Bańkowskiego oraz Anny Lipińskiej - Zwolińskiej dyrektorki KCEM „Kana” „Kraina, kraina Przepiękna kraina Kto ją pomalował Farby nie żałował” Ten poetycki, nieco zmodyfikowany cytat (oryg. „Dolina, dolina…” ) ujmuje wyjątkowe piękno pogranicza Małopolski i Słowacji. Ciekawostką jest, iż w języku słowackim słowo „kraina” odnosi się zarówno do „kra ju, krainy”, jak i do „krajobrazu, pejz ażu”. W niniejszym albumie chc iałbym przedstawić Państwu tę wsp aniałą krainę – górującą ponad nią koronę Tatr, wapienne skały Pien in czy też malownicze zakątki Sąd ecczyzny i Spiszu. Lecz wspólne pols ko-słowackie pasmo krajobrazu to nie tylko piękne, zapierające dech w piersiach widoki, to również uni kalna architektura – malownicze cerk iewki Beskidu Niskiego, zachowa ne po dziś dzień zabytki starych mia st spiskich, zrewitalizwany Stary Sąc z, czy też liczne zamki rozsiane w gór skich zakątkach. Dzięki tej różnorodności region moż emy odwiedzić po wielokroć, za każ dym razem na nowo odkrywając jego piękno. Dziś, po zniesieniu granic, możemy w ciągu kilku godzin prze nieść się ze spaceru po PiwnicznejZdrój na niepowtarzalny rynek w Bardiowie lub po porannym wej ściu na Sokolicę, pojechać na popołud niowe zwiedzanie Zamku Spiskieg o. Pomimo że miejsca te znajdują się na terenie różnych państw, dzis iaj stanowią jeden region turystyczny – „wspólną” krainę, z której waloró w możemy korzystać bez względu na podział terytorialny. Dzięki fotografii mogę przedstawić Państwu osobliwości tak urokliw ego zakątka Europy, z najbardziej niepowtarzalnymi momentami, które można uchwycić tylko okiem obiektywu. I choć 64 ujęcia pozwal ają pokazać tylko niewielką część pięk na tego regionu, to mam nadziej ę, że album ten będzie dla Państwa zachętą do jego odwiedzin i wstępe m do planowania wielu interesujący ch wycieczek. Kamil Bańkowski Fot. Kamil Bańkowski Fot. Archiwum Kamila Bakowskiego wspólnej krainy. „Spisz. Od Pienin po Raj.” Wyd. Bezdroża, 2004 strona 15 „ Dużo by mówić o zabiegach Fot. Adam Żywczak nr 08 - 09/2008 konserwatorskich przeprowadzonych na dokumentach ale te główne to w skrócie: dezynfekcja, oczyszczanie, usuwanie przebarwień, uzupełnianie ubytków, prostowanie, stabilizowanie, utrwalanie, scalanie kolorystyczne. Wywiad z Joanną Konkolewską-Buchholz – konserwatorem dzieł sztuki Trzeba kochać ten zawód - Trzeba chyba bardzo kochać historię i zabytki, żeby wybrać tak trudny i pracochłonny zawód, wymagający wielu żmudnych czynności i ogromnej wiedzy. - Tak, trzeba ten zawód kochać, bo inaczej nie da się go wykonywać. Trzeba być osobą ze zdolnościami manualnymi, odpowiednimi predyspozycjami psychicznymi, sumienną, cierpliwą, pracowitą, dociekliwą, twórczą etc. Ale jak pracochłonny jest to zawód wiedzą tylko konserwatorzy. W czasie prac konserwatorskich trzeba być wszechstronnym, korzystać z wiedzy historyków, archiwistów, mikrobiologów, chemików i najnowszej literatury fachowej. Trzeba też być pokornym wobec dzieł wytworzonych przez człowieka wiele wieków wcześniej. Bo przecież tworzą one historię naszego narodu, innych narodów, ludzkości. - Jakie dziedziny nauki trzeba sobie przyswoić aby można było rozpocząć prace konserwatorskie nad wiekowymi dokumentami i wykonać precyzyjnie tę robotę? - W ramach 6-letnich studiów na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika (Wydział Sztuk Pięknych) na kierunku konserwacja i restauracja dzieł sztuki przyswajamy sobie wiedzę interdyscyplinarną. Uczymy się rysunku, malarstwa, historii sztuki, chemii, mikrobiologii, starych technik malarskich, graficznych, pisarskich, budowy i składu papieru, skóry etc. Wykonujemy kopie malarskie, graficzne. Studia kończą się pracą dyplomową z konserwacji i magisterską o charakterze badawczym. - Byliście w Toruniu jedyną pracownią w kraju która zajęła się renowacją piwniczań- skich dokumentów? O tym, że jesteśmy jedyną dowiedzieliśmy się później. Tworzymy od wielu lat Pracownię Konserwatorską Archiwum Państwowego w Toruniu. Archiwum jako instytucja gromadzi rękopisy wytworzone na przestrzeni lat przez m.in. kancelarie miejskie, również królewskie. Cały czas przejmujemy akta od różnego rodzaju instytucji. Te „papierki” - jak by ktoś powiedział to świadectwo naszego istnienia. My się tymi zbiorami opiekujemy. - Jaki był ich stan i jakich wymagały zabiegów? Stan trzech dokumentów pergaminowych z Piwnicznej był bardzo zły. Były zagrzybione, bardzo brudne i nosiły liczne ślady rdzy. Pieczęcie były połamane z ubytkami w zardzewiałych lub zniszczonych drewnianych puszkach. Ale atramenty chociaż czasami wyblakłe trzymają się w miarę dobrze. Świadczy to o dobrych jakościowo atramentach żelazowo-galusowych używanych w kancelariach królewskich, no i o pergaminach, które były jednymi z najdroższych materiałów piśmiennych. Dużo by mówić o zabiegach konserwatorskich przeprowadzonych na dokumentach ale te główne to w skrócie: dezynfekcja, oczyszczanie, usuwanie przebarwień, uzupełnianie ubytków, prostowanie, stabilizowanie, utrwalanie, scalanie kolorystyczne. Całość opisana jest w dokumentacji konserwatorskiej oddanej Muzeum wraz z przywilejami. - Czy teraz są jak za królewskich czasów, i jak należy przechowywać je dla potomnych? Na pewno są teraz w dobrym stanie. Identyczne jak dawniej, nie mogą być. Materiały organicz- nej UMK, księga – rękopis Grünewega z XVI w z Biblioteki PAN-u w Gdańsku, średniowieczne tabliczki woskowe z AP w Toruniu, kurdybany flandryjskie z XVII w. z kościoła rektoralnego w Lublinie, kopie przywilejów mistrzów krzyżackich dla Muzeum w Malborku, 38 kopii pieczęci krzyżackich dla Malborka, starodruk ewangelicka „Postylla” z XVI w. dla Biblioteki Kopernikańskiej w Toruniu, tora hebrajska z XVIII dla Muzeum w Kępnie k/Kalisza, grafiki z przedstawieniami „Męki Pańskiej” dla kościoła w Łęcznej k/Lublina. ne poddają się upływowi czasu. Ale są to dokumenty królewskie wykonane z lepszych jakościowo materiałów w związku z tym i z pomocą piwniczan oraz obecnie naszą mają szansę przetrwać jeszcze dla potomnych. Trzeba będzie stosować działania profilaktyczne ale już u Was w Piwnicznej, polegające na przechowywaniu dokumentów w odpowiednich warunkach klimatycznych, lokalowych, oświetleniowych etc. Wszystko to jest opisane w zaleceniach konserwatorskich w dokumentacji konserwatorskiej. Trzeba też kierować się Polską Normą ”Wymagania dotyczące przechowywania materiałów archiwalnych i bibliotecznych” z 2006r. - Jakie prace konserwatorskie uważa Joanna Konkolewska prezentuje efekty swojej pani za najciekawsze pracy - odnowiony piwniczański dokument w swojej karierze zawodowej? Jeśli kocha się ten zawód, to każdy „obiekt konserwatorski” - Najbliższe plany? jest ciekawy. Każdy zabytek wy- - Praca w Archiwum Państwomaga indywidualnego trakto- wym w Toruniu, praca przy wania. Ale na pewno im starszy i dokumentach królewskich dla bardziej zniszczony, tym ciekaw- UMiG w Piwnicznej, praca nad szy, bo jest to większe wyzwanie księgą rękopiśmienną dla arzawodowe. Istotny też jest ele- chiwum w Katowicach, zajęcia ment odkrywczy: czasami w trak- ze studentami V roku Archiwistycie zabiegów konserwatorskich, ki na UMK w Toruniu. po usunięciu brudu, znajdujemy - Czy można liczyć na stałą fajakieś inskrypcje bądź rysunki chową opiekę nad piwniczańuzupełniąjace historię obiektu etc. skimi zabytkami królewskieJeśli chodzi o moją listę prac wy- go prawodawstwa? konanych w ciągu przeszło 20 lat, - W zakresie profilaktyki musicie jest ona długa. Te ciekawsze pra- radzić sobie sami, tzn. musicie ce to: dokumenty królewskie oraz stworzyć warunki dla właściksięgi rękopiśmienne dotyczące wego przechowywania i ekspohistorii Torunia z AP w Toruniu, nowania obiektów. Jeśli chodzi starodruki z AP w Toruniu, in- o konsultacje w sprawie warunkunabuły z Książnicy Koperni- ków przechowywania czy inne kańskiej w Toruniu, dwie biblie pytania, zawsze możecie liczyć na z XVI wieku dla Biblioteki Głów- naszą pomoc. Rozmawiał AŻ strona 16 nr 08 - 09/2008 Fot. MGOK Wspólną inicjatywą Towarzystwa Miłośników Piwnicznej, Miejsko – Gminnego Ośrodka Kultury, Ochotniczej Straży pożarnej i Klubu Sportowego Ogniwo była w drugiej dekadzie lipca „biała niedziela”. O rganizatorzy zapewnili uczestnikom nie tylko fachowa obsługę medyczną, ale również wiele atrakcji. O tym jak prowadzić właściwe codzienne żywienie, jaką dobrać sobie dietę, mówiła dr Grażyna Bojko z nowosądeckiej przychodni. Jeśli ktoś miał życzenie sprawdzić w swoim organizmie zawartość cukru lub cholesterolu, mógł to uczynić korzystając ze sprzętu nowej generacji dr Teresy Śliwy, zaś aktualny stan jego zdrowia oceniała internistka dr Maria Kręcichwost. Dzięki obecności rehabilitanta Wojciecha Dudki z Nowego Sącza, rodzice mogli poznać wady postawy swoich pociech i dowiedzieć się jak dokonać ich korekcji. Do pomocy w przeprowadzeniu „białej niedzieli”, dzięki uprzejmości dyrektor Doroty Ogonowskiej, zaangażowano również studentów K iedy na wiosnę rozprawiano się ze starą konstrukcją sceniczną, zasłaniającą fronton Miejsko – Gminnego Ośrodka Kultury, nikt nie był pewny, czy nowe miejsce na lokalizację estrady i organizowanie imprez zostanie zaakceptowane przez piwniczańską społeczność. Obawy były płonne. Plac koło płyty boiska na stadionie miejscowego Klubu Sportowego „Ogniwo” okazał się wręcz wymarzonym terenem na realizowanie artystycznych przedsięwzięć. Aby mogło do tego dojść, odpowiednie porozumienie zawarli dyrektor MGOK, Bogumiła Szczepanik i prezes klubu Marek Ściurka. – Posiano tu odpowiednią trawę – mówi szefowa kultury, miejsce to otacza bujna zieloność, jest bezpiecznie, spokojnie, z dala od ulicznego hałasu. Przybywający tu ludzie maja dostęp do sanitariatów, wody, a podczas imprez potrzebne media posiada gastronomia. Nic więc dziwnego, że każ- Z myślą o zdr owiu Instytutu Zdrowia Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Sączu. Pod wodzą swego wykładowcy mgr Władysława Hebdy żacy dali pokaz fachowego ratownictwa medycznego, zarówno w wypadkach drogowych, jak też w innych sytuacjach zagrożenia życia. Oprawę artystyczną całego przedsięwzięcia zapewnił krakowski teatr „Kameleon” Łukasza Rozwadowskiego. Oprócz popisów aktorskich przygotowany dla uczestników imprezy gry, zabawy i konkursy z nagrodami. Było więc mądrze i wesoło. Szkoda, że nie dopisała frekwencja podczas akcji krwiodawstwa. Ten bezcenny lek ratuje życie wielu potrzebującym, w tym również piwniczanom. Warto w przyszłości o tym pamiętać. Aby brać, trzeba również dać coś z siebie. Za sponsorowanie imprezy podziękowania należą się firmie ROCHE, która podarowała paski do pomiaru cholesterolu, aptece MAX za cukrzycowe opaski, ING Usługi Finansowe, Hurtowni Artykułów Papierniczych „Biurowiec” ze Starego Sącza. MGOK P i e r w s z a z a b a wa n a s t a d i o n i e Band sax i dance dego pogodnego dnia przychodzi tu wiele młodych mam, ze swymi pociechami, a nie stronią od placu także kuracjusze. Pierwsze występy i prezentacje odbyły się na stadionie już w maju. Ale prawdziwą furorę wśród miejscowych i wczasowiczów zrobił czerwcowy festyn. Było rozrywkowo i muzycznie. Zadbał o to, wykonując, standardy, evergreeny i własne kompozycje zespół o wdzięcznej nazwie „Saxband”. Niewątpliwą ozdobą muzycznego tria jest Aneta Kolendo, wokalistka, konferansjer i wodzirej w jednej osobie. Ma wieloletnie doświadczenie w branży rozrywkowej. Zawodowo pracuje w Filharmonii Dolnośląskiej grając na oboju i rożku angielskim. Podobnie jak jej estradowi koledzy ukończyła Akademię Muzyczna we Wrocławiu. Klawisze , saksofon i klarnet „obśługuje Bartek Kolendo. Oprócz pracy w Filharmonii bierze także udział w różnych projektach muzycznych, zajmując się kameralistyką, big - bandem i orkiestrą dętą. Bliski jest mu również kabaret, jako że Bartek obdarzony jest nieprzeciętnym poczuciem humoru. Podczas przerw w występach nie sposób się przy nim nudzić. Talentów nie brakuj także trzeciemu członkowi zespołu, Witoldowi Pelcowi. Oprócz pełnego zestawu saksofonów, gra również na klarnecie i pianinie. Ma również szerokie zainteresowania muzyczne. Podobnie, jak pozostali, poza Filharmonią występuje w grupie ka- meralistów „Tri Semplice”, ale to nie wszystko. Ma bowiem również zacięcie rockowe, a wyrazem temu daje w kapeli „Kroki”, z którą nagrał już dwie płyty. Jak, że radzi sobie świetnie w różnych muzycznych nurtach nie stroni od klasyki, jazzu i piosenki aktorskiej, współpracując z aktorką teatru „Maska”, Honoratą Magdeczko – Capote. Kto nie był na festynie… niech żałuje. Nie musi tego czynić ponad pięciuset gości, także z okolicznych pensjonatów. Bawiono się świetnie do białego rana. Co ważne, wszyscy wykazali się spokojem i wielką kulturą. Przez całą imprezę nie była potrzebna, żadna interwencja ochrony. masz strona 17 nr 08 - 09/2008 Festyn z Dekoralem Pomaluj swój świat Fot. Adam Żywczak W Piwnicznej, interesy tego „malowniczego” przedsiębiorstwa reprezentuje firma Henryka i Bernadetty Gniewków. To właśnie oni, wraz z dyrektorem Miejsko – Gminnego Ośrodka Kultury wpadli na pomysł przygotowania i sfinansowania imprezy, która pozwoliła by dzieciom (choć szanse mieli również dorośli) pokazania za pomocą rysunków kolorowego świata własnych marzeń, otaczającej ich przyrody i rzeczywistości. Najwięcej radości z sobotniego malowania z Dekoralem mieli najmłodsi uczestnicy festynu Mali artyści tworzą wielkie dzieło... C hoć nie dopisała pogoda, chętnych do udziału w artystycznym przedsięwzięciu była cała masa. Na stadionie KS „Ogniwo” pojawiło się ponad pół tysiąca uczestników. Przyszły dzieci z królewskiego grodu, okolicznych miejscowości, ale również z rozlokowanych na terenie gminy obozów i kolonii. Jak mówili opiekunowie, festyn był świetnym „przerywnikiem” wypoczynkowej codzienności, a w pochmurny dzień, stał się atrakcyjną rozrywką. Choć malowano głównie akwarelami i pastelami, to można było podczas imprezy zapoznać się z szeroka gamą produktów proponowanych przez firmę „Dekoral” do prac malarskich, wykonywanych w obiektach budowlanych, prywatnych i przemysłowych. Zainteresowanie było spore, co świadczyć może o przygotowaniach inwestycyjnych wielu rodzimych przedsiębiorców do rozwoju bazy turystycznej i mieszkaniowej na terenie Miasta i Gminy Piwniczna – Zdrój. „Janko Muzykant” o muzykalnych P odczas festynu z „Dekoralem” odbywała się kolejna impreza, mająca na celu uwrażliwienie mieszkańców Nadpopradzia na muzyczne talenty miejscowej młodzieży. Miejsko – Gminny Ośro- dek Kultury posiada bogatą ofertę edukacyjną w tej dziedzinie. Niestety, nie wszystkich chętnych stać na zakup własnych instrumentów muzycznych, a tylko to daje możliwość podnoszenia kwalifikacji, umiejętności, rozwoju. - Licząc na duże zainteresowanie festynem, postanowiliśmy niejako przy okazji zorganizować konkurs, z którego dochód w całości zostanie przeznaczony na zakup niezbędnego instrumentarium dla muzycznych pracowni naszej placówki – mówi szefowa MGOK, Bogumiła Szczepanik. Kupony były niedrogie – można je było nabyć za symboliczną złotówkę, za to fanty wspaniałe. Dość powiedzieć, że wielu uczestników festynu poszło do domu z takim upominkami, jak MP3 czy zestawy do słuchania muzyki. Ale to nic, w porównaniu do Główną nagrodę w konkursie „Janko Muzykant” wygrała Dorota Bołoz z Łomnicy Zdroju nagród główn y c h konkursu „Janko Muzykant”. Główna nagroda to farba na pomalowanie mieszkania o powierzchni 60 m2, kolejna to doradztwo w dobraniu kolorystyki wnętrza domu lub mieszkania i pomoc w jego realizacji. Głównym sponsorem była firma Henryka i Bernadetty Gniewków, mocno zaangażowana w sprawowanie mecenatu nad piwniczańską kulturą. Zwycięzcom gratulujemy, sponsorom dziękujemy i trzymamy kciuki za ich sukcesy. AŻ Młodzież, podzielona na artystyczne zespoły ustalała tematykę prac i przystępowała do ich realizacji. Bezpośrednie organizatorki całego przedsięwzięcia, Agnieszka Kotarba i Celina Mastella zgrabnie i dynamicznie prowadziły program. Pani Celina imponowała świetnym kostiumem szwedzkiej bohaterki dziecięcych książek i filmów, Pipi. Ci, którzy nie zajmowali się pracą twórczą też nie mieli czasu się nudzić. Na scenie odbywały się konkursy, zabawy, grała muzyka, a karaoke cieszyło się największym powodzeniem. Każdy sukces, odniesiony w zmaganiach plastycznych czy estradowych nagradzany był prezentami i upominkami, zakupionymi przez państwa Gniewków w imieniu przedsiębiorstwa „Dekoral”. - Impreza była tak efektowna i ciekawa, dała satysfakcję milusińskim, że postaramy się ją powtórzyć, bądź prowadzić w jakimś stałym cyklu – powiedział po zakończeniu festynu, Henryk Gniewek. Stałą współpracą z wrażliwym na dziecięce talenty sponsorem zainteresowana jest również Bogumiła Szczepanik, dyrektor piwniczańskiego MGOK. AŻ strona 18 Fot. Archiwum nr 08 - 09/2008 Pytania, na które T o jednak mylne sądzenie, ponieważ nieszczęście zwykle przychodzi w najmniej spodziewanym momencie i w czasie gdy wszystko układa się po naszej myśli. Spalony czy zalany przez powódź dom można odbudować, zniszczony podczas wypadku samochód można zamienić na nowy, ale jak pogodzić się z chorobą, zwłaszcza kogoś bardzo bliskiego i kochanego? Jakie rady dać młodemu małżeństwu gdy na świat przychodzi nieuleczalnie chore dziecko? Jak osuszyć ich łzy goryczy i żalu? Jest to przecież ich dramat, z którym muszą borykać się sami. Zadają sobie wtedy pytania: dlaczego to spotkało nas, dlaczego cierpienie dosięgło niewinne, dopiero co rozpoczynające się życie? Szukamy przyczyn, często rodzi się w nas bunt i zwątpienie, powstaje poczucie winy, że może to my, dorośli popełniliśmy jakiś błąd, a nasze dziecko ponosi tego konsekwencje? Nie da się, a nawet nie wolno żyć z takimi oskarżeniami, nie ma winnych tego co nas spotkało – takie sądzenie sprawia jeszcze większą rozterkę i rozpacz, które w żaden sposób nie pomogą choremu dziecku, potrzebującemu Marta pochodzi z rodziny wielodzietnej i od urodzenia jest bardzo chora, przeszła operację serca w Zabrzu i przez cały czas musi być pod Serce P Fot. Archiwum W połowie sierpnia mieszkańcy Muszyny obchodzili Święto Wód Mineralnych. Ta trzydniowa, jedyna w Polsce tego typu impreza jest największą i najważniejszą imprezą plenerową tego miasta. W amfiteatrze „Zapopradzie” byli również podopieczni Powiatowego Ośrodka Wsparcia w Muszynie, który wraz z Grupą Założycielską Stowarzyszenia Na Rzecz Osób Niepełnosprawnych i Ich Opiekunów „Sposób Na Życie” i Stowarzyszeniem Budowy Pomnika oraz Centrum Godnej Starości im. Jana Pawła II w Muszynie zorganizowało akcję charytatywną „Otwórz serce”. Celem akcji było zebranie pieniędzy na leczenie dla Marty. DJ W życiu każdego człowieka są chwile dobre i chwile złe. Przychodząc na świat, nikt nie dał nam zapewnienia, że zawsze będziemy w pełni zadowoleni, że będzie wokół nas samo szczęście, że wszystko będzie się układać po naszej myśli, nasze plany i założenia zrealizują się w pełni, bo na to zasługujemy. Łatwo jest mówić, że życie jest piękne gdy wszystko się układa, a trudne, bolesne sprawy są daleko od nas i mamy przeświadczenie, że nigdy nas nie dosięgną. oznałyśmy się podczas wyjazdów do Powiatowego Ośrodka Wsparcia w Muszynie i prawie od razu zostałyśmy koleżankami. Początkowo długo nie mogła się odnaleźć w grupie uczestników ośrodka, zaakceptować nowe otoczenie i dostosować do obowiązującego regulaminu. Jednak jej wrażliwość na cierpienie drugiego człowieka i chęć niesienia pomocy każdemu kto tej pomocy potrzebuje sprawił, że Marta postanowiła być z nami, służyć swoją radą i strona 19 nr 08 - 09/2008 od rodziców pomocy, troski, ciepła i miłości. Pozostaje tylko pogodzić się z losem, zaakceptować wszelkie nieszczęścia i udowodnić, że jesteśmy silni, że damy sobie radę. Boli mnie, gdy ktoś zdrowy i w pełni sił, mający wszystko to czego ja nigdy nie miałam, jest niezadowolony z życia, popełnia nieodwracalne i niepotrzebne błędy, wpada w groźne nałogi niszcząc w ten sposób nie tylko siebie, ale również bliskich, gdy przy drobnych niepowodzeniach mówi, że to jego zmartwienia są prawdziwym nieszczęściem. Czy cierpienie nie jest właśnie po to, by tym niezadowolonym otworzyć oczy, by pokazać jak wielki i cenny dar otrzymali od Boga w postaci swojego zdrowia, które należy szanować, jak pięknie i mądrze mogą przeżyć to, co mnie do postawionych sobie celów, gdy najprostsza nawet czynność nie może być wykonana bez pomocy drugiej osoby? Jak ułożyć sobie życie, by mimo tylu trudności i rezygnacji było coś warte, by można było osiągnąć jakąś satysfakcję, że pomimo tych ograniczeń coś się udało? Są to pytania bardzo skomplikowane, na które chyba nie ma wytłumaczenia, i z którymi taka osoba często pozostaje sama. Dobrze, gdy nie zagłębiamy się w poszukiwanie odpowiedzi, nie popadamy w poważne wątpliwości czy to ma sens żeby jeszcze o coś walczyć i starać się, że umiemy pogodzić się z losem, zrozumieć po co jest cierpienie, zaprzyjaźnić się z nim i być zadowolonym, że nie jest gorzej. Taka osoba ma jednak możliwość głębszej i do- dostrzeganie drobnych cudów, które jednak się zdarzają w ciągu dnia, doceniania tego, co naprawdę ma wartość, miłego i szczerego uśmiechu, dobrego słowa czy nawet okazanie zrozumienia tym, którzy tego od nas oczekują. Kiedyś ktoś mi powiedział, że to od nas – ludzi chorych – dużo się uczy, że to my pokazujemy, jak czerpać radość z każdej chwili pomimo licznych nie domagań, jak ponad wszystko można być optymistą i tym optymizmem obdarzyć innych. Po głębszym zastanowieniu wydaje mi się, że jest w tym dużo prawdy choć nie jest to naszym zamiarem, my tylko staramy się korzystać z życia na miarę swoich możliwości, udowodnić, że mimo niedomagań fizycznych, upośledzeń umysłowych jesteśmy i ogromnej rzeszy ludzi znajdujących się w podobnej sytuacji nie jest dane? Bo jak ma żyć osoba chora, pozbawiona wszelkich możliwości poruszania się, gdzie chęć życia jest ogromna, są plany, marzenia i zamierzenia, o których z góry wiadomo, że nie dadzą się zrealizować, bo niepełnosprawne ciało jest jego więzieniem? Jak dążyć kładniejszej obserwacji tego, co inny poprzez codzienne zabieganie nie ma czasu zauważyć. Tego co nas otacza, lepiej poznać i zrozumieć najbliższe otoczenie, zauważyć to, co dla zdrowego człowieka jest mało widoczne, często mniej ważne. Mam tu na myśli możliwość cieszenia się z każdej najdrobniejszej i bezinteresownej pomocy oferowanej przez innych, pełni chęci do życia. Mamy swoje wady i zalety, potrzeby i wymagania, jak każdy, płaczemy w ukryciu, śmiejemy się z wszystkimi, nie oczekujemy litości – chcemy brać życie z wszystkimi przeciwnościami, ponieważ choć trudne - jest piękne. Wasza Jola Gorczowska opieką lekarzy specjalistów. Ze względu na trudną sytuację najbliżsi nie są w stanie udzielić jej właściwej pomocy, której tak bardzo potrzebuję. i którym potrafi cieszyć jak nikt inny. Ma wiele planów i marzeń, które chciałaby zrealizować, ale sama nie jest w stanie sobie poradzić. Dlatego cieszę się, że w swoim trudnym życiu spotkała ludzi o wielkim sercu, ludzi, którzy z ogromnym zaangażowaniem pospieszyli z pomocą dodając jej w en sposób sił i wiary, że nie jest osamotniona. 17 sierpnia odbył się w Muszynie festyn na rzecz pomocy Marcie, a kwota zebrana zostanie przezna- uczynnością mimo, że sama jest poważnie chora. W krótkim czasie stała się serdeczną koleżanką, którą obdarzyliśmy zaufaniem wybierając na przewodniczącą samorządu. Jest osobą ciepłą, życzliwą, uśmiechniętą, obdarzającą innych dużą dawką optymizmu i poczuciem humoru. Choć ma dopiero 24 lata jest bardzo dorosłą osobą, żyje szybko, aż za szybko jak na swój młody wiek. Każdy przeżyty dzień to dla niej wielki skarb, który ogromnie ceni, czona na dofinansowanie drugiej operacji, leczenie pooperacyjne i turnus rehabilitacyjny. Dzięki tej akcji, licznym sponsorom, darczyńcom oraz indywidualnym ofiarodawcom Marta wie, że otworzono dla niej serce, że ma w nas wszystkich wsparcie i może na nas liczyć. W ten sposób ma nadzieję, że po odzyskaniu zdrowia będzie mogła spełniać swoje marzenia. Jolanta Gorczowska nie ma odpowiedzi dla serca Wszystkim pragnącym pomóc Marcie podajemy numer konta: 07 1320 1537 0497 2473 3000 000 Stowarzyszenie „NASZ DOM” w Piwnicznej-Zdroju w dn. 7.07.2008r. podczas uroczystości w Głębokiem, przy źródełkach Św. Kingi, przeprowadziło loterię fantową . Fanty podarowane zostały przez członków Stowarzyszenia. Cena losu wynosiła 2 zł. Członkowie Stowarzyszenia przygotowali 300 losów, sprzedano wszystkie, uzyskując kwotę 700zł. Podobną loterię Stowarzyszenie „Nasz Dom” zorganizowało również w Rytrze, z okazji obchodów Dni Rytra. Zebrano 980 zł, a losy sprzedawano po 3 zł Ponieważ niektórzy kupujący ofiarowywali większą kwotę za wykupienie losu, zapewniamy, że wszystkie otrzymane środki zostaną w całości przeznaczone na cele statutowe naszej organizacji, o czym z satysfakcją informujemy szczodrych darczyńców. Zarząd Stowarzyszenia Fot. Małgorzata Bołoz W dniu 14 sierpnia br., w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Piwnicznej Zdroju, miała miejsce promocja książki Wojciecha Wdowiaka i Andrzeja Talara , zatytułowanej „Piwniczańscy Żydzi na tle dziejów miasta”. J ej wydawcą jest Flexergis Sp. z o.o., zaś współwydawcą Urząd Miasta i Gminy Piwniczna Zdrój. Patronat nad książką objęło Towarzystwo Miłośników Piwnicznej, które uzyskało licencję na prawo opublikowania w tym wydawnictwie, po raz pierwszy, aktu lokacyjnego miasta, wydanego przez Kazimierza Wielkiego w 1348 roku. Oryginalny dokument lokacyjny Piwnicznej Szyi uważany był od wieków za spalony w pożarze miasta. Okazało się jednak, iż ten bezcenny historycznie, oryginalny pergamin, odnalazł się tuż przed oddaniem książki do druku. Do jego odnalezienia przyczyniła się pośrednio między innymi Barbara Talar, vice-przewodnicząca Zarządu Towarzystwa, zaś bezpośrednio dr Przemysław Stanko, pracownik Archiwum Państwowego - Oddział na Wawelu, a zarazem wykładowca Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Znaczenia tego faktu dla miasta nie da się przecenić, bowiem odnaleziony został ostatni z brakujących do kompletu, przechowywanych w archiwum miejskim, oryginalnych dokumentów pergaminowych, nadających przywileje miastu i jego mieszkańcom przez kolejnych władców, poczynając od XV wieku. W związku z tym w październiku tego roku, w ramach obchodów 660 rocznicy lokacji miasta, Urząd Miasta i Gminy oraz Towarzystwo Miłośników Piwnicznej organizuje Znad Popradu seminarium naukowe poświęcone także temu tematowi. Drugi istotny temat tego seminarium będzie dotyczył prahistorii Piwnicznej. Problematyka ta zawarta jest także w pierwszym rozdziale promowanej książki. Autorzy wykorzystali w publikacji między innymi artykuły naukowe p.p. dr hab. Renaty Madydy-Legutko, profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie oraz dr Krzysztofa Tuni, pracownika Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk – Oddział w Krakowie, kierownika Pracowni Archeologicznej w Igołomii, a zarazem archeologów, prowadzących w latach 70. ubiegłego wieku wykopaliska archeologiczne w dolinie Popradu, w tym również w okolicach Piwnicznej. Wyniki tych prac archeologicznych zaprezentowano również w promowanej książce. Dodać należy, że dr Krzysztof Tunia był także konsultantem naukowym promowanej książki w tym zakresie. Dalsza część książki poświęcona jest problematyce żydowskiej, a w szczególności losom żydów piwniczańskich, przedstawionych na tle historii miasta. Konsultantem tej części opracowania był p. dr Andrzej K. Link-Lenczowski, adiunkt Zakładu Historii Żydów w Katedrze Judaistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zarazem syn Ziemi Piwniczańskiej, wnuk znanego malarza Zygmunta Radnickiego. Autorzy, pragnąc przy- bliżyć czytelnikowi problematykę żydowską, naświetlili dodatkowo etapy historii starozakonnych na świecie oraz kalendarium wydarzeń z życia Żydów w Polsce. Takie ujęcie pozwala czytelnikowi lepiej zrozumieć dzieje i losy piwniczańskiej społeczności żydowskiej. W treści książki zwraca uwagę mało znana, nawet starszym Piwniczanom, problematyka funkcjonowania osiedla żydowskiego, zwanego „Małym Paryżem”. Szczególnie wzruszająca i wywołująca emocje jest ta część książki (rozdział IV), która dotyczy eksterminacji i holokaustu narodu żydowskiego oraz ich unicestwienia w niemieckim obozie śmierci w Bełżcu. W tym kontekście należy także zwrócić uwagę na działalność kurierską i przerzuty Żydów przez dwie granice, do Budapesztu na Węgrzech. Ta problematyka, jak zapowiedzieli Autorzy, stanie się prawdopodobnie w najbliższej przyszłości tematem kolejnej książki. Wojciech Wdowiak i Andrzej Talar przedstawili powyższe i inne uwagi dotyczące książki, wobec zgromadzonych ponad 80. uczestników spotkania promocyjnego, trwającego ponad dwie godziny. W spotkaniu tym uczestniczyła między innymi p. mgr Alicja Małeta, starszy kustosz Muzeum Etnograficznego w Krakowie, którego eksponaty zostały także zaprezentowane w części ilustracyjnej opracowania, obejmującej 210 zdjęć i pocztówek, głównie przedwojennej Piwnicznej. Nie mogło zabraknąć wśród uczestników promocji także dr Krzysztofa Tuni oraz dr Przemysława Stanki. Ich wypowiedzi oraz zabierających głos innych uczestników spotkania utwierdziły wszystkich w przekonaniu o słuszności i konieczności podjęcia tej problematyki, jako uzupełnienia dotychczasowych opracowań: H. Stamirskiego - „Zarys rozwoju Piwnicznej (lata 13481807)” oraz pracy zbiorowej pod red. naukową prof. dr. hab. Józefa Długosza – „Piwniczna-Zdrój. Studia i szkice z dziejów miasta 1772-1998”. Promocję zakończyły podziękowania Autorów skierowane do wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do powstania książki oraz wręczenie im jako upominku wydanej książki. Zaznaczyć należy na koniec, iż książka powstała dzięki społecznej postawie tak Autorów, jak i ich wszystkich, którzy nie oczekiwali żadnych gratyfikacji finansowych. Książkę zadedykowano Miastu i jego Mieszkańcom w 660. rocznicę jego lokacji. Dekorację sali na promocję przygotowali: Halina Haraf, Barbara i Franciszek Kotarbowie, Wojciech Wdowiak, Barbara i Andrzej Talar. Prezentację multimedialną przygotowali Andrzej i Maciej Talar, zdjęcia do dekoracji sali – Andrzej Talar. Jako podkład muzyczny zostały wykorzystane utwory z płyty zespołu „Chmielnikers” z Kielc (za ich zgodą). TMP NAKŁAD: 500 egz. ADRES REDAKCJI: 33-350 Piwniczna-Zdrój, Rynek 20. tel. 018 446 40 43, www.piwniczna.pl, e-mail: [email protected], ZESPÓŁ REDAKCYJNY: A. Żywczak skład, foto; współpracuje K. Dulak-Kulej. Redaguje zespół Pismo lokalne zrzeszone w Polskim Stowarzyszeniu Prasy Lokalnej. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. Redakcja zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk bez zezwolenia zabroniony.