Znad Popradu 08-09 2008 - Miasto i Gmina Piwniczna

Transkrypt

Znad Popradu 08-09 2008 - Miasto i Gmina Piwniczna
Znad Popradu
ISSN 1234-1223
Sierpień - wrzesień 2008
cena 2,50 zł
PISMO SAMORZĄDU LOKALNEGO
rok 20 nr 8 - 9 (208)
(w tym 0% VAT)
PIWNICZNA-ZDRÓJ • ŁOMNICA-ZDRÓJ • KOKUSZKA • WIERCHOMLA • MŁODÓW • GŁĘBOKIE • ZUBRZYK
Piwniczańskie dożynki
P
iętnastego sierpnia, w dniu
Matki Boskiej Zielnej, w Łomicy - Zdroju odbyło się uroczyste Święto Plonów Miasta i Gminy
Piwniczna. Gminne dożynki zorganizowane zostały po raz drugi.
Ich ubiegłorocznymi inicjatorkami
stały się członkinie Stowarzyszenia
Kobiet na Rzecz Rozwoju Wsi Młodów. Aktywność młodowiańskich
pań postronnych obserwatorów
może zaskoczyć. Jednak wytrawny obserwator życia społecznego
nadpopradzkiej gminy z łatwością
„Plon, niesiemy plon...”. Rozpoczęcie Gminnych Dożynek 2008 w Łomnicy-Zdroju
Fot. Adam Żywczak
Źródła świętej Kingi
N
ie tylko starosądecki gród
może chwalić się związkami
z najsłynniejszą świętą nadpopradzkiej ziemi – Kingą. Przyczyniła się ona także do rozsławienia
w świecie piwniczańskiej wioski,
Głębokie. Bowiem, jak głosi legenda, tu właśnie podczas ucieczki
przed Tatarami uderzyła laską w
ziemię, z której trysnęły źródła,
Uroczyste odsłonięcie pomnika św. Kingi było wielkim wydarzeniem.
bogate w związki i sole mineralne,
znakomicie wpływające na poprawę zdrowia. Źródła te odkrył, dr
Korwin Gąsiorowski ze Lwowa
w roku 1814. Badania balneologiczne wykazały ogromne walory lecznicze głęboczańskich
wód. Podczas obecnych prac
remontowych odkryto tu również syfon z ujęcia Zubera.
ciąg dalszy na stronie 10 
Fot. Adam Żywczak
zauważy, że stowarzyszenie znane
jest z licznych pomysłów służących
integracji mieszkańców i promocji
Małej Ojczyzny.
Przygotowaniem
tegorocznego
święta, zajęło się Stowarzyszenie
na Rzecz Rozwoju Wsi Łomnica,
działające od 12 miesięcy, podejmujące skuteczną i owocną rywalizację z koleżankami z Młodowa.
– Mogły one, możemy i my – mówi
Lesława Wnęk, przedstawicielka
władz organizacji. Ta rywalizacja
ma ze wszech miar pozytywny wydźwięk, w Młodowie prezentacje
własnego dorobku wygrały łominczaki, teraz młodowianki wzięły za
to rewanż.
ciąg dalszy na stronie 6 
Zasłużeni dla
Sądecczyzny
Fot. Adam Żywczak
Danuta Szaflarska za zasługi dla Ziemi
Sądeckiej Została odznaczona Złotym
Jabłkiem Sądeckim
W
roku jubileuszu Towarzystwa Miłośników Piwnicznej, Starosta Powiatu Nowosądeckiego przyznał członkom
i sympatykom TMP nagrody
– Złote i Srebrne Jabłka Sądeckie, na wniosek Prezesa
Towarzystwa Miłośników
Ziemi Muszyńskiej Adama
Mazura (radnego powiatu
nowosądeckiego).
ciąg dalszy na stronie 3 
W numerze m. in.:
• Piwniczańskie posiady
• Biała niedziela
• Kamil Bańkowski
- Piękno wspólnej
krainy
• Pomaluj swój świat
- Festyn z Dekoralem
• „Trzeba Kochać ten
zawód” - wywiad
z Joanną Konkolewską konserwatorem
dzieł sztuki
strona nr 08 - 09/2008
Józef Zygmunt członek Zarząd Powiatu Nowosądeckiego wręcza Danucie Szaflarskiej Złote Jabłko Sądeckie
 ciąg dalszy ze strony 1
ZŁOTE JABŁKA SĄDECKIE
otrzymali:
Danuta Szaflarska
Za działalność artystyczną i wybitne kreacje aktorskie otrzymała
wiele ministerialnych wyróżnień i
nagród na festiwalach teatralnych
i filmowych w Polsce i zagranicą.
Posiada swój emblemat w Alei
Gwiazd.
Zawsze z dumą mówi o Ziemi Sądeckiej, podkreśla swoje związki
z jej krajobrazem i z ludźmi. Nieprofesjonalny debiut aktorski Szaflarskiej odbył się w Nowym Sączu.
Potem studia w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej (PISTu)
w1939 roku. Zaraz po studiach
rozpoczęła karierę artystyczną w
Teatrze na Pohulance (1939 -1941)
w Wilnie, w czasie wojny walczyła
w Powstaniu Warszawskim, działała w Teatrze Podziemnym i Teatrze Frontowym AK. Następnie,
po wojnie grała w teatrach łódzkich, krakowskich i warszawskich.
Tak w teatrze jak i filmie stworzyła wiele wzruszających, niezapomnianych ról. Na scenie Danuta
Szaflarska porusza się z dystynkcją i swobodą damy. Artystka potrafi prowadzić dialog komediowy,
z wrodzonym poczuciem humoru,
subtelnie wygrywając rolę, operuje świeżymi, śmiałymi pełnymi
prostoty i naturalności środkami wyrazu. Ale nie tylko. Bardzo
przejmująco potrafiła zagrać także
role dramatyczne czy wręcz tragiczne. Artystka wyposaża graną
przez siebie postać w szczególny
rodzaj spokoju, mądrości, łagodności. Danuta Szaflarska na ekranie debiutowała razem z powojennym kinem
w ZAKAZANYCH PIOSENKACH
Leonarda Buczkowskiego (1946)
mając za partnera Jerzego Duszyńskiego. Popularność, jaką
przyniósł ten film, podwoiła rola
Krystyny Tokarskiej w SKARBIE
tego samego autora (1948). Danuta Szaflarska jest jedną
z najbardziej czynnych zawodowo aktorek starszego pokolenia,
każda jej rola błyszczy jak kryształ. W 2007 roku stworzyła prawdziwą filmową kreację, wystąpiła
w głównej roli
w filmie DOROTY KĘDZIERZAWSKIEJ PORA UMIERAĆ.
Potrafi mówić czystą gwarą górali
nadpopradzkich, czuje swoje góralskie korzenie. Jest znakomitym
ambasadorem naszej lachowskiej
dziedziny.
Posiadane odznaczenia
Od prawej strony: Krystyna Dulak-Kulej Danuta Szaflarska, Maria Lebdowicz,
odznaczone Sądeckimi Jabłkami.
1978 Krzyż Komandorski Orderu
Odrodzenia Polski
2005 Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski
2007 Złoty Medal Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”
Wanda Łomnicka-Dulak
poetka, autorka felietonów gwarowych. Urodzona w Nowym Sączu, w dzieciństwie związana z Kosarzyskami, obecnie mieszkająca
w Piwnicznej –Zdroju. Jest główną księgową w Zespole Ekonomiczno Administracyjnym Szkół
w tej miejscowości.
Odznaczenia i nagrody:
- Nagroda im. Jędrzeja Cierniaka
II stopnia (1989)
- Odznaka „Zasłużony Działacz
Kultury” (1996)
- Nagroda Ministra Kultury i Sztuki im. Oskara Kolberga za zasługi
dla kultury ludowej (1999)
- Złota Odznaka „Za zasługi dla M
i G Piwniczna” (1990)
- Srebrna Odznaka „Za zasługi dla
województwa nowosądeckiego”
(1987)
- Dyplom Wojewody Nowosądeckiego „Za szczególne osiągnięcia w działalności na rzecz
upowszechnienia kultury w woj.
nowosądeckim” (1995)
- Honorowa Odznaka „Zasłużony
dla Ziemi Sądeckiej (2003)
- Nagroda Starosty Nowosądeckiego (2007)
Laureatka ponad 70 nagród i wyróżnień w konkursach literackich
organizowanych w kraju.
Debiutowała w roku 1987 w tygodniku „Dunajec”. Publikowała
m.in. w „Biuletynie Wszechnicy
Rodziny Wiejskiej”, „Burczybasie”, „Dunajcu”, „Gazecie Krakowskiej” „Gazecie Nowosądeckiej”
„Głosie Sądeckim”, „Kwartalniku Towarzystwa Uniwersytetów
Ludowych”, kwartalniku STL
„Twórczość Ludowa”, ‘Zielonym
Sztandarze”, „W drodze”, „Gościu
Niedzielnym”, „Pod Diablakiem”,
„Najprościej”, w dodatku literackim „Głosu Nauczycielskiego”
i innych.
Od 1991 r. członkini zespołu redakcyjnego miesięcznika „Znad
Popradu”, autorka m. in. cyklicznych felietonów gwarowych „Babskie godanie”.
Od 1988 roku należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych,
od 1994 do Związku Literatów
Polskich,
od 1996 do Klubu Literackiego
„Sądecczyzna”.
Jest autorką 11 publikacji książko-
strona nr 08 - 09/2008
wych, głównie poetyckich, jej poezja ukazywała się też w wydawnictwach zbiorczych.
Od 20 lat jest członkiem Zespołu
Regionalnego „Dolina Popradu” w
Piwnicznej, a jej wiersze gwarowe
są wykorzystywane w programach
zespołu.
Napisała słowa do „Krakowioka
sądeckiego” skomponowanego na
powitanie i pożegnanie Ojca Świętego Jana
Pawła II w Starym Sączu w 1999
roku, a także trzy teksty na płytę
„Sądeckie kwiaty” nagraną z okazji Jubileuszu 25-lecia Pontyfikatu
Jana Pawła II, przez Chór Scherzo
z Nowego Sącza.
Od 1987 r. należy do Towarzystwa
Miłośników Piwnicznej, w którym
przez 2 kadencje jako członek Zarządu TMP, pełniła funkcję sekretarza, a obecnie jest członkiem
Komisji Rewizyjnej.
Opracowała i wydała słownik gwarowy górali nadpopradzkich pt.
„Matusine słówecka”, również w
wersji mówionej na płytach Audio
i MP-3.
Edward Grucela
emerytowany nauczyciel, rodowity piwnicznin.
Ordery i odznaczenia:
Złoty Krzyż Zasługi – 1971 r.
Odznaka Zasłużony Działacz Kultury – 1980
Srebrny Medal Zasługi dla Pożarnictwa – 1968
Złota Odznaka Za Zasługi dla Miasta i Gminy Piwniczna – 1990 r.
Złota Odznaka Zasłużony w rozwoju Sądecczyzny – 1975 r. i 1973
r.
Złota Odznaka Za Zasługi dla
województwa
nowosądeckiego
– 1980 r.
Złota Odznaka za Zasługi dla miasta i gmina Piwniczna – Rodzinna
Kapela Grucelów 1990 r.
Medal i Nagroda im. Oskara Kolberga dla Rodzinnej Muzyki Grucelów – 1997 r.
I dla R.Z. Dolina Popradu – 1999
r.
Odznaka Honorowa Zasłużony dla
Ziemi Sądeckiej – 2005 r.
Sswoje życie poświęcił realizacji
takich pasji, jak muzyka ludowa,
taniec, śpiew, lutnictwo, rzeźba,
działalność muzealna. W 1965 r.
był współzałożycielem regionalnego Zespołu Dolina Popradu w
Piwnicznej, którym kierował przez
35 lat. Z członkami zespołu zbierał
pieśni, opracowywał scenariusze
widowisk muzycznych i tanecznych, obrzędów i zwyczajów czar-
nych górali. Jest współautorem
opisu tańców górali nadpopradzkich zamieszczonych w Leksykonie Ludowych Tańców Polskich.
Najważniejsze nagrody zdobyte
przez zespół pod kierownictwem
Edwarda Gruceli to: Srebrna i Brązowa Ciupaga i puchary na Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w Zakopanem.
Złote, Srebrne
i Brązowe Serca Żywieckie oraz
nagroda specjalna za uratowanie
stroju czarnych górali na Festiwalu Górali Polskich w Żywcu.
Zespół występował w Czechosłowacji, na Słowacji, brał udział w
nagraniu płyty Życzymy, życzymy. Edward Grucela jest założycielem, kierownikiem i prymistą
Rodzinnej Kapeli Grucelów, która
wraz z zespołem Dolina Popradu,
w latach 1986 – 2000 r., a także
samodzielnie wykonywała muzykę czarnych górali. Koncertowała
w Polsce, Niemczech, na Litwie, w
Czechosłowacji oraz na Słowacji.
Zajmuje się rzeźbą sakralną. Madonny i postacie Chrystusa Frasobliwego oraz krzyże, słynne
są wśród znawców tej dziedziny
sztuki. Rzeźbił m.in.. dla Jana
Pawła II i prymasa Glempa. Jego
prace znajdują się w wielu koś-
ciołach i kaplicach w Polsce i zagranicą. Zasłynął jako budowniczy
instrumentów muzycznych (basy,
skrzypce, trombity).
Krystyna i Zygmunt Bielczykowie
Krystyna Bielczykowa
ze znanego rodu Jurgielewiczów,
wnuczka prof. dr Odona Bujwida.
Oboje rodzice, Helena i Kazimierz
Jurgielewiczowie, służyli w Legionach Józefa Piłsudskiego. Jej
ojcem chrzestnym był sam Marszałek Józef Piłsudski, a matką
chrzestną Prezydentowa Mościcka.
Do szkoły i gimnazjum uczęszczała w Warszawie, jednak wybuch
wojny spowodował, że maturę
musiała zdawać w Paryżu. W Grenoble ukończyła dwuletni Instytut
Ekonomiczny i tam zaangażowała
się w pracę konspiracyjną Francuskiego Ruchu Oporu oraz paramilitarnej organizacji polskiej.
Organizowała (pod pseudonimem
Christine Berger) przerzuty Polaków przez Pireneje. Aresztowana
wraz z matką w czasie piątej wyprawy, przeżyła ciężkie więzienia
w Perpignan, u podnóży Pirenejów i w Romainville pod Paryżem.
Następnie
przetransportowana
do obozu koncentracyjnego w Raciąg dalszy na stronie 5 
strona nr 08 - 09/2008
 ciąg dalszy ze strony 4
vensbruck i Neubrandenburg,
gdzie doczekała wyzwolenia przez
aliantów. Do Warszawy wróciła
1945 r. Po wojnie uzyskała dyplom
magistra romanistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Wiele lat
przepracowała jako nauczycielka
języka francuskiego w warszawskich liceach, a także jako wykładowca tego przedmiotu na Akademii Wychowania Fizycznego w
Warszawie. Jest autorką trzech
książek wspomnieniowych, dotyczących okresu międzywojennego
oraz pobytu we Francji i obozach
koncentracyjnych: Na ścieżkach
losu (2003, wznowiona w 2007),
Liście na wietrze (2004) i Na zakrętach życia (2006) oraz dziesiątek artykułów w prasie lokalnej.
W 1979 r. p. Krystyna wraz z mężem Zygmuntem prof. AWF, zamieszkała na stałe
w Piwnicznej i natychmiast włączyła się w wir pracy społecznej.
Działała w Towarzystwie Miłośników Piwnicznej oraz Towarzystwie Pomocy Dzieciom Specjalnej
Troski. Dzięki Jej aktywnej pracy,
wiele niepełnosprawnych dzieci
otrzymało pomoc medyczną, rehabilitację, refundowane leki, różnego rodzaju pomoc materialną,
możliwość wyjazdu na wycieczki
i kolonie letnie.
Bardzo czynnie p. Krystyna uczestniczyła w organizacji Komitetu
Obywatelskiego i wyborów samorządowych w Piwnicznej po przemianach ustrojowych w 1989 r.
Obecnie mimo bardzo podeszłego
już wieku, p. Krystyna ciągle stara
się pomagać innym. Uczy języka
francuskiego, opłaca bilety na dojazdy do szkoły, funduje stypendia, a dochód ze sprzedaży swoich
książek przeznacza na dożywianie
dzieci.
Ordery i odznaczenia:
Krzyż Oświęcimski
Medal im. Maksymiliana Kolbe
Medal Weterana Walk o Niepodległość
Prof. dr hab. Zygmunt Bielczyk – sądeczanin z urodzenia,
harcerz, od wczesnej młodości
związany z Piwniczną. Brał udział
w budowie stanicy harcerskiej
w Kosarzyskach (najstarszej w granicach obecnej Rzeczpospolitej),
oddanej do użytku w 1927 r., która
do dzisiaj służy harcerzom z Sądecczyzny i z całej Polski. W czasie
wojny, był żołnierzem AK, walczył
w Powstaniu Warszawskim. Po
wojnie uczestniczył w odbudowie
warszawskiej AWF, a następnie
przez ponad 30 lat był wykładowcą w tej uczelni, pełniąc kolejno
funkcję prodziekana, dziekana,
prorektora. Doktor nauk kultury fizycznej w1960, habilitacja
w1968, profesura w 1975. Kierował Zakładem Turystyki i Sportów
Zimowych w Warszawie, w latach
1948-75. Był zastępcą dyrektora
ds. naukowych Instytutu Sportu
(1975-78). Na AWF w Warszawie
w latach 1969-75, pełnił kolejno
funkcje: prodziekana, dziekana
i prorektora. Członek: Polskiego
Towarzystwa Naukowego Kultury Fizycznej (1960-78), Polskiego
Związku Narciarskiego, gdzie był
przewodniczącym Rady Trenerów Narciarstwa (1953-56). Jako
trener koordynator, był kierownikiem ekipy narciarzy na VII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich
w Cortina d’ Ampezzo w 1956 r.
Prowadził badania nad przystosowalnością psychosomatyczną organizmu człowieka do składników
środowiska przyrodniczego.
Opublikował 22 prace naukowo-badawcze i 56 popularno naukowych oraz 19 podręczników
jako autor lub współautor.
W lipcu 1946 r. ożenił się z Krystyną Jurgielewiczówną.
W 1979 r. zamieszkali na stałe
we własnym, góralskim domu w
Piwnicznej-Zdroju. Prof. ofiarował miastu, gromadzoną przez kilkadziesiąt lat, kolekcję dawnego
sprzętu narciarskiego (największą
tego typu w Polsce), którą można
oglądać w Muzeum Regionalnym
Towarzystwa Miłośników Piwnicznej.
Niektóre ordery i odznaczenia:
Krzyż Armii Krajowej (1988)
4-krotny Medal Wojska (1948)
Medal „Za udział w wojnie obronnej 1939”
Krzyż Kawalerski Polonia Restituta (1972)
Warszawski Krzyż Powstańczy
(1982)
Krzyż Partyzancki (1995)
Medal „Za zasługi dla Warszawy”
(1977)
Medal za Warszawę (1995)
Srebrny Krzyż Zasługi (1953)
Złoty Krzyż Zasługi (1957)
Jubileuszowa odznaka sprawności
„Polskiego Związku Narciarskiego” (1969)
„Za zasługi w krzewieniu kultury fizycznej i sportu w Polsce”
– na 100-lecie sportu polskiego
(nr 624)
- Weteran Walk o Wolność i Niepodległość – PATENT Nr 19370
- 22 III 2004 r. Minister Obrony
Narodowej mianował ppor. Zygmunta Bielczyka na stopień
porucznika (Siły Zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej).
Państwo Bielczykowie obchodzą
w tym roku 62 rocznicę zawarcia
związku małżeńskiego.
na Stawiarska z mężem Józefem,
córką sabiną i synem Maciejem,
Maria i Mieczysław Stawiarscy,
Genowefa Bogaczyk (z domu Stawiarska), Maria Maślanka, Wanda Łomnicka – Dulak, Stanisław
Źrałka, a na heligonce przygrywał
Antoni Toczek.
W drugiej części wieczoru głos
zabrali potomkowie rodziny Marciszewskich mieszkający w USA,
którzy postanowili odnaleźć krewnych po 100 latach od opuszczenia
przez przodków Piwnicznej.
SREBRNE JABŁKA SĄDECKIE otrzymali:
Maria Zubek - Sądeczanka, od
40 lat mieszka w Piwnicznej.
W czasie II wojny światowej - sanitariuszka, łączniczka, walczyła w
egoroczne obchody Dni Piwnicznej zostały zainaugurowane „Posiadami piwniczańskimi”
w ostatni piątek lipca. Przewodnicząca Rady Miasta i Gminy Piwniczna-Zdrój dokonała uroczystego otwarcia jubileuszowych
obchodów.
Wieczorne
spotkanie
przygotował i
poprowadził
Edward Grucela – współzałożyciel
i przez 35 lat
kierownik
Regionalnego Zespołu
„Dolina Popradu”. Ze-
brani w Sali MGOK mogli obejrzeć pokaz „mody piwniczańskiej”
– prezentację strojów na różne
okazje i dla osób w każdym wieku, noszonych kiedyś przez górali
piwniczańskich. Zaprezentowano
odświętny strój młodej dziewczyny
i kawalera, codzienny i świąteczny ubiór młodej kobiety zamężnej oraz trochę bardziej dojrzałej,
a także statecznej babci. Były wersje letniego i zimowego ubrania
dla mężczyzn i kobiet. Przy akompaniamencie heligonki popłynęły znane piwniczanom piosenki
i przyśpiewki. Zagrały też trombity
i okaryna. Cała sala włączyła się w
śpiew i z uznaniem dla wykonawców, nagradzała występ gromkimi
brawami. Artystami wieczoru byli:
Edward Grucela, jego córka Ire-
Fot. Adam Żyuwczak
Piwniczańskie posiady
T
strona nr 08 - 09/2008
Fot. Tomasz Binek
Halina Haraf – rodowita piwniczanka, zawodowo pracuje jako
główna księgowa w Zakładzie
Butelkowania Naturalnej Wody
Mineralnej „Piwniczanka” w Piwnicznej-Zdroju. Jest zasłużonym
pracownikiem spółdzielni. Poza
pracą zawodową znana jest, jako
wybitny działacz społeczny.
Krystyna Dulak-Kulej – poetka, urodzona w Piwnicznej,
obecnie mieszkajaca w Anglii,
pracownik lotnisku Heathrow w
Londynie.
Maria Lebdowicz - urodzona w
Nawojowej, w Piwnicznej mieszka ponad 50 lat.
Polonistka, 32 lata pracy w zawodzie nauczycielskim. Była zastępcą dyrektora ds. wychowawczych
i opiekuńczych w Szkole Podstawowej w Piwnicznej. Ceniony pedagog.
Sylwetki
osób
odznaczonych
Srebrnym Jabłkiem Sądeckim zostaną bliżej przedstawione w następnym numerze. 
red
Heligonka, harmonia guzikowa, diatoniczna, budowana najpierw jako jedno,
a potem dwu, trzy i czterorzędowa w systemie durowym. Ośmio lub dwunasto basowa. Właśnie dzięki basom wydaje charakterystyczny dźwięk. Prawdopodobnie
nazwa wzięła się od owych basów, czyli
saxhornu basowego (helikonu).
Heligonki, produkowane od XIX w.
były głównie w Czechach, na Słowacji
i w Niemczech. Słynna była firma Josefa,
a potem Antoniego Hlavaćków z Louny
koło Pragi oraz Karla Stibiza z Czeskich
Budziejowic. 
Na spotkaniu pojawiło się kilkanaście osób, które okazały się całkiem bliskimi kuzynami Michaela
Mercy Marciszewskiego. Radość
z odnalezienia bliskich była wielka, tym bardziej, że poszukiwania
trwały już jakiś czas. red
Każdy z nich zapisał swoją odrębną kartę w historii ludowej muzyki
lachowskiej. Różnie układały się
ich prywatne losy. Dzieli ich spora
różnica wieku. Ale jedno łączy na
pewno, wielka miłość do archaicznego instrumentu, odchodzącego
powoli w niebyt, do heligonki.
Na zdjęciu: od lewej Jan Tabaszewski, Aleksander Lebdowicz i Tadeusz Wielgus.
Na ratunek heligonce
Ostatnie takie trio
N
ikt, tak jak oni nie potrafi
zagrać na niej ostrej poleczki, sztajerka, czy walczyka. Mimo
swoich lat, są ciągle mistrzami
małej, diatonicznej harmonii, czego dowiedli po wielokroć, wygrywając konkursy w regionie i w kraju. To właśnie miłość do heligonki
kazała im stukać do drzwi ludzi
odpowiedzialnych za kulturę, do
instytucji promujących sztukę i
chroniących od zapomnienia ginące, rękodzielnicze zawody. Chcą
uratować wspaniały instrument
i związane z nim obyczaje. Tu w
Beskidach, na Sądecczyźnie i Żywiecczyźnie heligonka brzmiała
najpiękniej.
Gościnę znajdują najczęściej u
najstarszego z trójki, Jana Tabaszewskiego. Nikt by nawet nie
przypuszczał, że dziarskiemu mężczyźnie stuknęła właśnie osiemdziesiątka. Spotkania mają własny rytuał. Aleksander Lebdowicz
i Tadeusz Wielgus, obowiązkowo
zabierają na nie zabytkowe instrumenty. Potem chwila wspomnień
i tak jakby trochę od niechcenia
zaczynają muzykować, grać stare
kawałki, przypominać sobie dawne melodie, weselne odgrywki. A
potem już koncert na całego, aż
ulica Naściszowska, w naddunajeckim grodzie (tam gdzie kwateruje
Janek) dudni muzyką. Ale nikomu
to nie przeszkadza, bo to prawdziwa wirtuozeria.
Pana Janka nauczył gry na heligonce ojciec Michał i to w wieku
zaledwie 8 lat. A był to orkiestrant
nie lada, nawet jadąc na koniu
przez rodzinną Miłkową, potrafił
wydobywać z instrumentu perliste
dźwięki. Janek, od małego zarabiał muzyką na życie. Grał po weselach i wiejskich zabawach. Jako
12 - latek otrzymał przywiezioną z
Niemiec harmonię, z jednym rzędem guzików. Za okupacji umilał heligonką życie sąsiadom. Te
umiejętności przydały mu się również w czasie służby w 1946 r. w
Dywizji Kościuszkowskiej, łatwiej
było wkręcić się w łaski dowódców. Muzyką dodawał kolegom
otuchy, podczas walk z oddziałami
UPA. Stając w szranki muzycznej
rywalizacji nie dawał konkurentom szans. Do dziś uchodzi za najlepszego w powiecie, a pewnie i w
kraju.
Również młodo posiadł umiejętności muzyczne Aleksander Lebdowicz (rocznik 1937), rodem z
Piwnicznej. Miał 10 lat, kiedy po
raz pierwszy grał na weselu. Najpierw jednak obserwował ojca
Feliksa i muzykujących z nim kolegów. Senior nie pozwalał młokosowi brać instrumentu do ręki.
Łatwiej było namówić mamę do
użyczenia harmonii w czasie nieobecności głowy domu. I w ten
sposób nauczył się całkiem biegle
wygrywać kościelną pieśń “Serdeczna matko”. Jakież zdumienie
musiało malować się na twarzy
ojca, kiedy malec otrzymawszy instrument, popisał się umiejętnością grania. Od 1948 r. wspólnie już
występowali w orkiestrze Mandolinistów Echo, pod batutą Mieczysława Żytkowicza. Poszerzył
wówczas własne instrumentarium
Najmłodszy z ekscentrycznego
tria, trzetrzewiak z urodzenia, Tadeusz Wielgus (lat 54), przygodę
z heligonką rozpoczął mając lat
11. Rodziców stać było jedynie na
zakup dwurzędowej guzikówki.
Sztukę instrumentalną szlifował
głównie w domowym zaciszu, ale
godziny żmudnych ćwiczeń dały
niezłe rezultaty. Popisał się nimi
m. in. w Węgierskiej Górce, gdzie
odbywały się międzynarodowe festiwale. Był jednym z najlepszych.
Zawsze wysoko plasował się na
Przeglądach Kolędniczych w Bukowinie Tatrzańskiej. Podegrodzką “Drużbackę” wygrywał pod nieobecność Janka Tabaszewskiego.
I jemu jako mistrzowi zawsze oddaje honor mówiąc “jestem drugi
w powiecie”. Nieżyjący już Władysław Stendera, dyrektor ZNTK rozczulił się i rozpłakał, kiedy Tadek
na kolędzie wykonał dla niego “Ej
maluśki, maluśki”. Przypomniało
mu to partyzanckie czasy.
Czy dziś jest szansa na przywrócenie ludowej muzyce tego wspaniałego instrumentu? Nasi bohatero-
o gitarę. W 1950 r. wziął udział w
eliminacjach artystycznych zespołów młodzieżowych w Warszawie,
a za uzyskaną nagrodę mógł kupić
sobie bilet na ruchome schody, na
owe czasy niezwykłą atrakcję w
stolicy. W swej muzycznej karierze był również kierownikiem dętej orkiestry OSP. Sukcesy odniósł
na wielu konkursach w Ciechowcu, Żywcu, Węgierskiej Górce, Podegrodziu, wspólnie z Doliną Dunajca koncertował na Węgrzech i
na Słowacji. Wszędzie zasłużył na
laury i pierwsze nagrody.
wie zagrali na nim tysiące wesel,
dali tyle samo koncertów, teraz
są gotowi zadbać o jego ponowną
promocję. Chyba warto dać im
szansę.
Na pytanie, czym jest dla nich heligonka, zgodnie odpowiadają - ona
jest lekiem na całe zło. Jak nam
smutno, ponuro, źle, zakładamy
nasze harmonie i gramy. A ich
dźwięki koją nasze skołatane serca. Nic lepszego ponad heligonkę
człowiek nie wymyślił. 
BIT
Gazeta Krakowska, X 2005
Fot. Tomasz Binek
szeregach AK (ps. „Myszka”, „Tatarzyna”), w 9 Kompani 3 Batalionu
I Pułku Strzelców Podhalańskich
Armii Krajowej, pod dowództwem
Juliana Zubka ps. „Tatar”, działającej na terenie Beskidu Sądeckiego, w okolicach Piwnicznej.
strona nr 08 - 09/2008
Dożynkowe tradycje
Dożynki zwane też dawniej Wieńcowem
(od dożynkowego wieńca) lub Okrężnem
(od starodawnego obyczaju obchodzenia lub objeżdżania czyli okrążania pól
po zżęciu zboża) to największe w roku
święto gospodarskie, będące uwieńczeniem całorocznego trudu związanego z
uprawą roli, obchodzone po zakończeniu
najważniejszych prac polowych i zebraniu
plonów, a głównie plonu zbóż.
Tradycje dożynkowe sięgają XVI – były
urządzane przez właścicieli majątków
ziemskich dla żniwiaży w nagrodę za dobrze wykonaną pracę przy żniwach oraz
zebrane plony od których ilości i jakości
zależała ludzka egzystencja.
W obchodach dożynkowych, nie brakowało śladów starszych obrzędów (oraz ofiar
składanych bóstwom urodzaju) takich jak
różne praktyki i do niedawna zachowane
zwyczaje związane np. z ostatnią garścią,
kępą lub (rzadziej) pasem niezżętego
zboża, które po żniwach pozostawiano na
pustym już polu, dla zachowania ciągłości
wegetacji zbóż i urodzaju.
Ścinał je potem bardzo uroczyście ajlepszy kośnik, po czym wręczaał je żniwiarkom przodownicom, aby uplotły z niego
wieniec (zwany także plonem) rozpoczynając tym samym obchody Dożynkowe.
Wieńce wykonywano ze zbóż, z kiści
czerwonej jarzębiny, orzechów, owoców,
kwiatów i kolorowych wstążek. Miewały one zwykle kształt wielkiej korony lub
koła. W przeszłości umieszczano w nich
także żywe (a z czasem sztuczne) koguty, kaczęta lub małe gąski, aby zapewniać
piękny i zdrowy przychówek gospodarski.
Niosła go na głowie lub wyciągniętych
przed siebie rękach najlepsza żniwiarka,
czasami z pomocą parobków i innych
żeńców. Za nią postępował orszak odświętnie ubranych żniwiarzy, niosących
na ramionach przybrane kwiatami, wyczyszczone kosy i sierpy.
Wieniec niesiono do kościoła, a po poświęceniu, ze śpiewem w uroczystym
pochodzie, udawano się do - gospodarza
dożynek.
Pieśni śpiewane przez idących z wieńcem
żniwiarzy mówiły o ich trudzie i o plonie,
wyrażały także troskę o przyszłe urodzaciąg dalszy na stronie 7 
Plon, niesiemy plon
w gospodarza dom!
Aby dobrze plonowało,
Po sto korcy z kopy dało!
Otwieraj, panie, szeroko wrota
niesiem ci wieniec ze szczerego złota.
Zaściełaj, panie, stoły i ławy,
Idzie do ciebie gość niebywały
Plon niesiemy plon...
 ciąg dalszy ze strony 1
Współorganizacją imprezy zainteresowała się parafia w Łomnicy,
pod wezwaniem Najświętszego
Serca Pana Jezusa. Odprawieniem
uroczystego nabożeństwa i poświęceniem wieńców zajął się ks.
Marcin Jarek Każda z miejscowości Miasta i Gminy Piwniczna
wystawiła na dożynki swoją reprezentację, która dysponowała
wozem z konnym zaprzęgiem i posiadała specjalnie przygotowany
z tej okazji wieniec, symbol tegorocznych plonów. Wnętrze świątyni ozdobiła, według własnego
projektu, siostra zakonna, Regina. Żarliwą modlitwą, mieszkańcy wszystkich sołectw dziękowali
Bożej Rodzicielce za udane żniwa,
mimo niesprzyjającej aury, jaka od
początku maja panuje w naszym
regionie. Przed ołtarzem pojawili
się przedstawiciele władz jednostki samorządowej, komisarz Sławomir Kmak, pełniący obowiązki
gospodarza Piwnicznej do czasu
przedterminowych wyborów burmistrza, Barbara Szuster, przewodnicząca Rady Miasta i Gminy,
Stanisław Pajor, dyrektor Wydziału Zarządzania Funduszami Europejskimi Urzędu Wojewódzkiego
w Krakowie, prezes OSP w Łomnicy – Zdroju, Józef Jarzębak, łomiczański sołtys, Władysław Wnęk,
Zofia Franczak, prezes Stowarzyszenia „Łominczanie” organizatora tegorocznego, rolniczego święta,
Maria Krasowska, przewodnicząca kobiecego stowarzyszenia w
Młodowie. Marszałek wojewódz-
Barbara Schuster oraz Sławomir Kmak - przedstawiciele lokalnych władz witają przybyłych gości.
Frekfencja dopisała. Wsyscy chcieli podziwiać dożynkowe wieńce.
twa małopolskiego Marek Nawara
nadesłał na ręce organizatorów
imprezy adres okolicznościowy,
zaprezentowano podczas dożynkowych uroczystości.
Po nabożeństwie, barwny korowód przemaszerował na miejsce
festynu, który przygotowano na
placu nieopodal remizy Ochotniczej Straży Pożarnej. Uczestników witały ludową muzyką i
przyśpiewkami kapele zespołów
regionalnych.
Spore zainteresowanie publiczności wzbudził konkurs wieńców
dożynkowych. Komisja, w której
zasiadały, Magdalena Kroh i Maria Załuska, etnografowie z Nowego Sącza, zdecydowała że w roku
bieżącym najwspanialej przygotowały go panie z Młodowa. – Cieszymy się z sukcesu i otrzymanej
Wieniec oraz reprezentacja gospodarzy dożynek.
nagrody – powiedziała przewodnicząca młodowiańskich niewiast,
Maria Krasowska. Będzie nas to
dopingować do jeszcze lepszego
działania.
Dożynkowi goście raczyli się potem smakowitą grochówką, degustować można było również chleb
ze smalcem, łomniczańskie pierogi, gotowaną kapustę, pieczyste
z grilla. O poczęstunek zadbały
przedstawicielki wszystkich organizacji kobiecych w gminie. Kto się
posilił z ochotą obserwował sceniczne wydarzenia, a na estradzie
prezentowały się liczne zespoły
folklorystyczne, w tym miejscowa
„Dolina Popradu”.
Taneczna zabawa trwała potem do
białego rana.  (ŻAK)
strona Fot. Adam Żywczak
nr 08 - 09/2008
 ciąg dalszy ze strony 6
je i życzenia przyszłych dobrych plonów
oraz nadzieję na zasłużony poczęstunek
i zabawę.
Gospodarz dożynek z szacunkiem
przyjmował wieniec, osobiście wnosił go
do domu i ustawiał na stole, po czym prosił przodownicę do tańca. Następnie prowadził wszystkich do stołów, ustawionych
na dziedzińcu lub w stodole i częstował
ich dobrym jedzeniem i napitkiem. Po
uczcie rozpoczynały się tańce, trwające
nieraz do późnych godzin nocnych.
Dożynki gminne 2008
Gości przywitał sołtys Łomnicy - Stanisław Wnęk oraz prezes stowarzyszenia
„Łomniczanie” - Zofia Franczak
Po d z i ę kowa n i a
Stowarzyszenie Na Rzecz Rozwoju
Wsi Łomnica-Zdrój „Łomniczanie” składa serdeczne podziękowania sponsorom Dożynek Gminnych 2008: ZBWM „Piwniczanka”,
firmie „Maspol” z Zubrzyka. Zakładowi masarskiemu „Zdrój” w
Nowym Sączu, firmie „Sokołów”
z Nowego Sącza, hurtowni „Tom”
z Nowego Sącza, hurtowni drobiu
z Nowego Sącza, restauracji „Majerzanka” – Robertowi Franczakowi, Bolesławowi Jarzębakowi,
dyrektorowi MGOK w PiwnicznejDzroju – Bogusławie Szczepanik
oraz Burmistrzowi Komisarycznemu MiG Piwniczna-Zdrój – Sławomirowi Kmakowi.
Za pomoc w zorganizowaniu
Delegacja z Młodowa odbiera nagrodę z rąk komisarza Sławomira Kmaka.
szczególne podziękowania dla:
Radnych z Łomnicy-Zdroju, p.
Elżbiecie Łomnickej za wystrój, p.
Zbigniewowi Janeczkowi za prowadzenie dożynek, Sołtysowi Stanisławowi Wnękowi oraz Radzie
Sołeckie, Prezesowi OSP w Łomnicy-Zdroju Józefowi Jarzębakowi oraz strażakom, p. Aleksandrowi Jarzębakowi za wypożyczenie
i ustawienie sceny, s. Reginie za
wystrój w kościele, ks. Marcinowi
Jarek za wspaniałą homilię i przygotowanie liturgiczne, młodzieży
i mieszkańcom Łomnicy-Zdroju
za kulturalne zachowanie podczas dożynek i festynu, wszystkim
przybyłym gościom, turystom.
Pragniemy również podziękować
za przybycie i piękne wieńce dożynkowe Stowarzyszeniu Kobiet
Swój dożynkowy wieniec zaprezentowało także stowayszenie „Nasz
Dom”
Na Rzecz Rozwoju Wsi Młodów
„Młodowianki”, sołectwu Młodów, sołectwu Głębokie, sołectwu
Wierchomla, Stowarzyszeniu Na
Rzecz Rozwoju Suchej Doliny oraz
Stowarzyszeniu „Nasz Dom” z
Piwnicznej
Dziękujemy paniom etnografom
Magdalenie Kroh oraz Marii Załuskiej z Nowego Sącza za ocenę
wieńców konkursowych.
Specjalne podziękowania dla p.
Tadeusza Kluski za wspaniały
przejazd bryczką od kościoła na
plac przy remizie OSP, wszystkim
kapelom i Zespołowi Regionalnemu „Dolina Popradu”.
Dziękujemy również p. Józefowi Izworskiemu oraz wszystkim
którzy przyszli z pomocą w czasie
awarii prądu.  (ST)
Jury w składzie: Agnieszka Kotarba, Maria Załuska i Magdalena
Kroh ogłaszają wyniki konkursu
Wieniec dożynkowy przechowywano w
stodole, aż do następnego roku, do nowego siewu, a wykruszone z niego ziarna
wsypywano do worków z ziarnem siewnym.
Dożynki współcześnie
Już u schyłku XIX wieku, wzorem dożynek dworskich, zaczęto urządzać dożynki
chłopskie, gospodarskie, które bogaci gospodarze wyprawiali je dla swych domowników, rodziny, parobków i najemników.
W okresie międzywojennym zaczęto
organizować dożynki gminne, powiatowe i parafialne. Organizowały je lokalne
samorządy i partie chłopskie, a przede
wszystkim koła Stronnictwa Ludowego,
Kółka Rolnicze, Kościół często także i
szkoła. Dożynki tamtych czasów były manifestacją odrębności chłopskiej i dumy.
Łączono je z wystawami rolniczymi, festynami występami ludowych zespołów
artystycznych.
Po ostatniej wojnie przez długie lata
gospodarzami dożynek byli przedstawiciele władz administracyjnych i różnych
szczebli, (od gminnych do centralnych) i
miały charakter polityczny, ale zachowywano w nich również chociaż elementy
tradycyjne: uroczyste pochody z wieńcami, pieśni.
Po 1980 r. dożynki po raz kolejny zmieniły swój charakter: pozostając świętem
rolniczego stanu, stały się jednocześnie
uroczystością wyznaniową, religijną i
dziękczynieniem składanym Bogu i Matce
Bożej za szczęśliwie zakończone żniwa i
zebrane plony. Powrócono do tradycji dożynek parafialnych.
Tak jak w przeszłości formują się barwne
pochody dożynkowe z wieńcami, które
rolnicy składają w kościołach, przy ołtarzu
wraz z innymi płodami ziemi. Zwyczajem
stały się tłumne pielgrzymki chłopskie do
miejsc świętych, miejsc kultu religijnego,
zwłaszcza do sanktuariów maryjnych,
a w tym również do największego sanktuarium polskiego na Jasnej Górze w
Częstochowie. Tu właśnie odbywają się
największe i najuroczyściej obchodzone
dożynki polskie.
Uczestniczą w nich nieprzeliczone tłumy i
delegacje rolnicze z całej Polski, w tradycyjnych strojach z darami z płodów ziemi,
coraz to piękniejszymi wieńcami i chlebami upieczonymi z mąki, z tegorocznych
zbiorów. 
strona nr 08 - 09/2008
Kiedy nadejdą czasy,
że z gorących źródeł
korzystać będziemy
mogli u nas w Piwnicznej, czy Łomnicy.
Ambitne plany wybudowania basenów
zarówno z zimną, jak
i bulgoczącą niczym
gejzer wodą na razie
napotykają na obiektywne
trudności.
Może poprawi się po
nadzwyczajnych wy-
Nie tylko kąpiele
Istnieje wiele sposobów na wykorzystanie
wody – zwłaszcza mineralnej – do celów
leczniczych: kąpiele, okłady, masaże
a także jej picie. Leczenie polegające
na spożywaniu przez określony czas
wody mineralnej nazywa się krenoterapią.
Popularne wody mineralne wykorzystywane do tego celu to m. in.:
Zuber – woda o charakterystycznym,
niezbyt przyjemnych, zapachu zepsutych
jaj– używana do leczenia chorób przewodu pokarmowego takich jak: choroba
wrzodowa żołądka i dwunastnicy i nadkwaśność, pomocna w leczeniu wątroby
oraz dróg żółciowych. Łagodzi objawy
nadużycia alkoholu.
Słotwinka – wspomaga leczenie przewlekłych chorób układu pokarmowego,
moczowego oraz nerwic. Można ją stosować profilaktycznie i leczniczo.
Jan (ze Zdroju w Szczawnicy) – działa
rozkurczowo na górne drogi oddechowe,
poprawia apetyt, obniża poziom cholesterolu.
Jan (ze Zdroju w Krynicy) – woda stosowana w leczeniu kamicy nerkowej oraz
schorzeń układu moczowego, obniża
podwyższony poziom cholesterolu oraz
zmniejsza ryzyko miażdżycy naczyń
krwionośnych i zawału serca.
Piwniczanka – wspomaga leczenie choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy,
nadkwaśności oraz stanów zapalnych
jelit a także cukrzycy i stanów zapalnych
trzustki.
Józef – stosowana w leczeniu stanów
zapalnych dróg moczowych, wspomaga
leczenie kamicy nerkowej. 
DJ
Święta Kinga w Egerze
Wypoczynek u b
J
eśli Tokaj wydaje nam się za
drogi, zaś Szary Potok zbyt
prowincjonalny, wybierzmy się
do Egeru, wielce historycznego
miasta z piękną starówką i świątyniami i plejada wspaniałych zabytków. Ciepłe wody znajdziemy też
w pobliskim Mezokovesd, skąd do
węgierskiej perły tylko kilkanaście
kilometrów. Fördo, to słowo warto zapamiętać, bo oznacza ono basen. Zaś po polsku o basen lepiej
nie pytać, bo mogą nas zaprowadzić do miejsca uciech i plugawej
rozrywki nie wiedzieć zresztą dlaczego.
Zaczynamy od Mezokovesd, baseny w Zsóry fördos zapewniają kąpiele w wodzie o temperaturze do
40 stopni C, na odkrytym powietrzu i w zamkniętych pomieszczeniach. W ich pobliżu wynająć można na dłuższy pobyt przyzwoite,
dość wygodne i niedrogie pokoje
gościnne. Obiekt wypoczynkowy
posiada również krytą pływalnię i
park, dający cień w upalne, gorące
dni lata.
Kąpielisko z termalnymi wodami powstało przypadkiem, z winy
pewnego barona – Zsóry Lajosa.
Poszukiwał ropy, a trafił w 1910
roku na mineralne gorące źródła,
z których tryskała ciecz o temperaturze 73 stopni C. Wody o sporej
zawartości siarki, wapnia i wielu
jeszcze innych związków mineralnych nadają się do leczenia
reumatyzmu, chorób skórnych i
kobiecych, wspomagają zrastanie kości. Baron cieszył się swoim
odkryciem do początków czwartej
dekady minionego stulecia. Zmarł
w 1941 roku, w wieku 64 lat. Po
wojnie baseny upaństwowiono,
rozbudowano i … zakazano wspo-
minać ich odkrywcę. Można to
czynić dopiero od niedawna, po
procesie rehabilitacyjnym, jakiemu poddano barona i przywróceniu mu dobrego imienia. Część
miasta otrzymała z tej okazji imię
Zsóry. Na marginesie warto dodać, że przyjacielskie stosunki nawiązano z polską miejscowością
Żory i teraz odbywa się wymiana
kulturalna pomiędzy obiema aglomeracjami.
W Mezokovesd odnajdziemy sądeckie ślady. Za Madziarów wydały się tu dwie Polki pochodzące z
naszej lachowskiej dziedziny. Niestety, letnia kanikuła nie sprzyja
zawieraniu znajomości i nowych
kontaktów. Akurat udały się one
na wypoczynek do starego kraju,
a w planach miały również wędrówki po Ziemi Piwniczańskiej.
Oprócz Polaków, tamtejsze base-
strona nr 08 - 09/2008
Fot. Archiwum
borach? Do władzy przecież garną się
ludzie o jasno sprecyzowanych programach społeczno – gospodarczych. Tymczasem, czekając na śmiałe inwestycje
warto zmienić klimat i udać się w krótką podróż do węgierskich bratanków,
z którymi jest nam po drodze i do szabli
i do szklanki. Wzajemnej sympatii jest
pomiędzy nami sporo, ale dysputa z Węgrem napotkanym na ulicy, jeśli chcemy zasięgnąć informacji, może spowodować ból rąk. Tak boleśnie na naszym
organizmie odbija się ich ugro – fińskie
narzecze.
bratanków
ny odwiedza liczna grupa Niemców, Holendrów, Duńczyków.
Nasi krajanie są tu mile widziani,
a często pojawiają się tylko z jednodniową wizytą. Krótkie wyjazdy
do gorących źródeł oferuje Biuro
Podróży „Wakacyjny Raj”, a pilotem jest wszędobylski Wojciech
Lippa, niezrównany gawędziarz,
znawca węgierskiej historii.
Następny etap podróży, Eger wita
nas wielojęzycznym gwarem. Tu
zawsze dzieje się coś ciekawego.
Ale najpierw trzeba udać się na fördos. Wejście kosztuje około 1000
forintów, czyli jakieś 15 zł. Ale w
tej cenie nie mieszczą się niektóre
atrakcje, Za nie już w środku będziemy musieli dopłacić. Basenów
jest kilka o różnej temperaturze
wody. Każdy znajdzie coś dla siebie, nawet zmarzluchy, w chłodne,
pochmurne dni. Na miejscu są
bary i bufety, a ceny oferowanych
dań i napojów są przystępne.
Także w miejskich pubach i kafejkach nie przepłacimy, nasza nie
bogata kieszeń jest tu bezpieczna.
Urokliwe knajpki i winiarnie znalazły dla siebie miejsce w barokowym śródmieściu. Miło jest zasiąść
przy stoliku i znad szklaneczki
merlota obserwować kolorowy
tłum turystów. Skoro o mieście
warto zajrzeć na warowny zamek,
do najstarszej węgierskiej katedry, siedziby biskupów, kościoła
Franciszkanów pod wezwanie św.
Antoniego Padewskiego, gdzie
znajdują się relikwie polsko – węgierskich świętych Jadwigi i Kingi.
Ta ostatnia znalazła się tu za sprawą kardynała Franciszka Macharskiego w roku 2004. Napotkamy
w Egerze także wiele pamiątek po
okupacji tureckiej z minaretem
włącznie, z którego roztacza się
wspaniała panorama okolicy. Na
rynku zawsze coś się dzieje. Obywają się liczne koncerty i prezentacje sztuki, tej przez wielkie S i tej
ludowej. Podczas wrześniowych
Dni Egeru można tu skosztować
znakomitych dań regionalnych,
degustować owocowe przetwory i
winna z pierwszego tłoczenia, po
naszemu kwaśniaki.
Wyczerpane kąpielami organizmy
najlepiej regenerować szlachetnym winem, to przecież narodowy
napój bratanków. Podczas podróży, z okien autokaru obserwujemy
winnice o szczepach uznanych za
jedne z najlepszych na Węgrzech.
Gdzie zaspokoić smaki i pragnienie? Oczywiście w Dolinie Pięknych Kobiet. To właśnie tu znajduje się centrum produkcji ambrozji.
W stylowych winiarniach wykutych w skale, choć również w nowoczesnych restauracjach można słuchając czardasza marzyć o
wolności jaką daje kontakt z napojem Bachusa. Życie zaczyna się
tu około godz. 20. Żeby go kosztować trzeba mieć przy sobie sporo
gotówki. Spożywać boski trunek
w termalnych basenach, to prawdziwa frajda. Zachęcamy więc
do takich atrakcji. Wieczorem w
Egerze odbyło się wielkie muzyczne wydarzenie. Koncert ojca białego bluesa, Johny Marala. Niestety
bilety już dawno zostały sprzedane. Za to na rynku można czasami
trafić na recital zapomnianej u nas
nieci Kati Kovacs. Jej ballada o
urokach węgierskiej ziemi nastraja nostalgicznie, ale zachęca też do
ponownych odwiedzin kraju gdzie
nasz generał Bem jest narodowym
bohaterem. 
Eger to historyczne
miasto na Węgrzech
liczące obecnie 57 tys.
mieszkańców. Położone nad potokiem
Eger, między Górami Bukowymi i górami
Mátra. Sławę zyskało dzięki obronie zamku przed Turkami w XVI w. oraz dzięki
trunkowi Egri Bikavér („egrejska bycza
krew” – miejscowe wino). Uzdrowisko
znane jest także z powodu źródeł wód
termalnych a także największego skupiska piwniczek wykutych w wulkanicznej
skale - „Doliny Pięknej Pani”.
Zabytki:
• neoklasycystyczna bazylika z lat
1831-1836 (druga co do wielkości
na Węgrzech),
• ratusz miejski,
• barokowy kościół franciszkanów
z XVIII w.,
• barokowy kościół minorytów,
uważany za najpiękniejszą węgierską
budowlę barokową,
• barokowo-rokokowy
budynek
Liceum Karola Eszterhazego wraz
z obserwatorium astronomicznym,
• cerkiew
zbudowana
przez
uchodźców serbskich pod koniec
XVIII w.,
• minaret, (pozostałość po dawnym
meczecie.
• zamek. 
DJ
strona 10
nr 08 - 09/2008
Św. Kinga urodziła się 5
marca 1234 roku jako trzecia
z kolei córka Beli IV, króla
węgierskiego.
Królewna
węgierska, księżna krakowsko - sandomierska,
żona Bolesława Wstydliwego, Pani Sądecka,
fundatorka
klasztoru
(w Starym Sączu) do którego wstąpiła po śmierci
męża w 1279r. i spędziła
tam 12 ostatnich lat źycia.
Zmarła w 1292 r. Niezwykłą osobowością wywarła
ogromny wpływ na sprawy
Małopolski w drugiej połowie XIII wieku.
Po otrzymaniu na własność ziemi sądeckiej rozpoczęła jej administrowanie.
Szczególną troską otaczała Stary Sącz
przyczyniając się do jego gospodarczego
ożywienia. Głównym dziełem Kingi w tym
mieście była fundacja klasztoru. Kinga
odegrała ogromną rolę nie tylko w dziejach religijnych Polski, lecz również w polityce i kulturze. Z jej osobą związane są
liczne zabytki architektury i sztuki, a także
bogactwo polskiego folkloru słownego.
Fenomen Kingi spowodował, że postacią
jej od początku zajmowali się nie tylko
dziejopisarze, ale również teologowie, etnografowie i krajoznawcy.
Informacje pochodzą ze stron:
www.klaryski.sacz.pl oraz www.stary.
sacz.pl. 
„Na mocy dokumentu Kongregacji ds.
Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów
podpisanego przez prefekta Franciska
kard. Arinze mocą uprawnień udzielonych
przez Ojca św. Benedykta XVI zgodnie z
normami dotyczącymi patronów ogłaszam
świętą Kingę dziewicę patronką przed Bogiem samorządowców w Polsce.” - tymi
słowami, pochodzącymi z dekretu Stolicy
Apostolskiej, biskup Wiktor Skworc ogłosił św. Kingę patronką samorządowców.
Stało się to dokładnie 8 lat po tym, jak papież Jan Paweł II kanonizował bł. Kingę,
w czasie pielgrzymki do Polski w 1999
roku. 
Św. Kinga w le gendach
W Starym Sączu znajduje się źródełko, którego powstanie przypisuje się
interwencji św. Kingi. Jak głosi
legenda, z laski zatkniętej przez
św. Kingę w ziemię przez jedną
noc wyrosło drzewo lipowe pod
którym św. Kinga poleciła wykopać studzienkę. Przy tej wodzie,
która okazała się cudowną, stale
gromadziły się tłumy wiernych
z Sącza i okolic, pielgrzymów
przybywających na doroczne odpusty do Starego Sącza. Wierni
byli głęboko przekonani o leczniczej skuteczności tej wody. Wielu
świadków przesłuchanych w procesach beatyfikacyjnych i procesie kanonizacyjnym zeznawało
ciąg dalszy na stronie 11 
Dziś historyczne studnie wód mineralnych
pięknieją, a zdobi je również wykuty w skale,
podarowanej z wierhomlańskich kamieniołomów, wizerunek świętej Kingi. Wszystko
to, za sprawą pań zrzeszonych w Stowarzyszeniu Kobiet na Rzecz Rozwoju Wsi Młodów. To one, działające pod kierownictwem
przewodniczącej Marii Krasowskiej postanowiły uświetnić kult Kingi i źródlanej legendy
wspaniałą rzeźbą, dziełem rąk artysty plastyka, Wiesława Kotarby.
Źródła świętej Kingi
 ciąg dalszy ze strony 1
– Wszystko udało się za sprawą
ludzi dobrej woli – mówi przewodnicząca organizacji. – W roku
ubiegłym otrzymałyśmy od Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego 12 tys. zł, które zostały zainwestowane w tzw. grillowisko,
miejsce do wypoczynku i rozrywki,
położone tuż przy źródłach oraz w
restaurację ujęć. Środki pozyskałyśmy dzięki życzliwości naszego
przyjaciela, wicemarszałka Województwa Małopolskiego – Leszka
Zegzdy. Podobną dotację, za pomysł urządzenia placu, przekazał
Fundusz Kropla Beskidu. Półtora
tysiąca dołożył piwniczański samorząd. O wsparcie wystąpiłyśmy
również do nowosądeckiego starosty i czekamy na odpowiedź. A
skoro wizerunek patronki został
wykuty artystyczną dłonią, należało go poświęcić, nadając temu
wydarzeniu szczególnie uroczysty
charakter.
Skoro św. Kinga bliska jest też
braciom Madziarom, młodowskie
i głęboczańskie niewiasty postanowiły zaprosić na uroczystości
zaprzyjaźniony z RZPiT Dolina
Popradu, dziecięcy zespół folklorystyczny z Kesthely na Węgrzech.
To właśnie młodzieży z nad Du-
naju przypadł zaszczyt odsłonięcia
monumentu. Zanim jednak ów historyczny akt nastąpił, w kościele
parafialnym w Głębokiem odbyła
się msza święta odprawiana przez
czterech kapłanów, ks. ks. Józefa
Babicza, Jana Pancerza, Adama
Kumorka i proboszcza miejscowej parafii, Ryszarda Rutkowskie-
Źrałce, staroście zespołu regionalnego. Wśród oficjeli dostrzegliśmy
wicemarszałka, Leszka Zegzdę,
konsula generalnego Republiki
Słowackiej, Ivana Horskyego, honorowego obywatela Piwnicznej
– Zdroju, dyrektora Domu Kultury w Kesthely, Węgra Gezę Ceyba,
komisarza piwniczańskiego, Sła-
Wśród zaproszonych gości obecni byli burmistrz Starego Sącza Marian Cycoń
oraz komisarz Piwnicznej - Sławomir Kmak
go. On również poświęcił rzeźbę
Nadpopradzkiej Pani. Liturgiczne
pieśni podczas nabożeństwa śpiewał chór RZPiT „Dolina Popradu”.
Zaproszonych gości i publiczność
zawiodła do źródeł węgierska
konna banderia. Osiem rumaków i jeźdźcy, a także podający
piechurom takt do marszu werbliści, ubrani byli w stroje z epoki. Za ów obrazek, organizatorki
i reżyserski imprezy nagrodzone
zostały przez uczestników gromkimi brawami. Mowa powitalna
powierzona została Stanisławowi
womira Kmaka, burmistrza
Starego Sącza, Mariana
Cyronia, zastępcę wójta w
Rytrze, Zbigniewa Jeremenkę. Mimo fatalnej tego
dnia pogody pojawiło się u
źródeł ponad 300 widzów.
Okazjonalne wystąpienia
zakończył koncert węgierskich i polskich zespołów.
A potem było coś dla ciała,
bowiem młodowianki słyną
ze wspaniałej, regionalnej
kuchni. Było więc pieczyste
z baraniny, zafundowane
U góry: Maria
w ramach Fun
U dołu: odson
społu regiona
strona 11
Fot. Adam Żywczak
nr 08 - 09/2008
 ciąg dalszy ze strony 10
pod przysięgą, że po obmyciu się wodą
z tego źródełka odzyskiwali zdrowie,
albo byli świadkami innych cudownych
uzdrowień. Wieść o cudownym źródełku
rozeszła nie tylko po ziemi sądeckiej, ale
również po Polsce i poza granicami kraju.
Dlatego też każdy pielgrzym przybywający do grobu św. Kingi uważał za swój
obowiązek nawiedzenie także źródełka i
obmycia się wodą w celu uzdrowienia lub
podtrzymania zdrowia. Wodę ze źródełka
zabierano również ze sobą jako cudowny
lek na wszelkie dolegliwości. 
Na uroczyste odsłonięcie pomnika św. Kingi przybyli tłumnie nie tylko piwniczanie, ale także miwszkańcy ssiednich gmin,
m. in. Rytra i Starego Sącza
przez Krystynę Kulej z Łomnicy, 5
kg najlepszego buncu, 300 pasterskich placków z boczkiem i cebulką, 60 kg bigosu, barszcz czerwony, paszteciki, mnóstwo słodkich
ciast i kołaczy. Oj, napracowały się
członkinie organizacji, a wszystko to zrobiły za zwykłe dziękuję konsumentów, rozczulonych
smakami i wonnościami dań. Ba-
a Krasowska odbiera nagrodę za najlepszy projekt
nduszu Kropli Beskidu
nięcia pomnika dokonali czonkowie dziecicego zealnego z Kesthely na Węgrzech
wiono się znakomicie, przepijając
barszczem zdrowie ambitnych i
operatywnych członkiń stowarzyszenia. Przewodnicząca, za wkład
pracy oraz pomysłowość i inicjatywy całego zespołu, otrzymała
nagrodę pieniężną, która zostanie
przeznaczona na realizację statutowych zadań.
– Pracy jest ciągle mnóstwo
– dodaje pani Maria - Chcemy
jeszcze tego roku odtworzyć
oryginalne dojście do źródeł,
postawić zadaszenia nad ujęciami, wybudować mostek na
potoku. W roku poprzednim
nasz projekt zagospodarowania terenu przy źródłach zwyciężył i stąd wzięła się owa
nagroda, która sprawiła mnie
osobiście i wszystkim koleżankom ogromną radość. Myślę,
że w kolejnych latach może
być podobnie. Wśród mieszkańców, a szczególnie wśród
kobiet jest mnóstwo ludzi do-
brej woli, otwartych na społeczne działanie. Trzeba tylko umieć
wyszukać te perełki. Podziękowania należą się także Arturowi
Frączkowi, kierownikowi tartaku
i Jackowi Janowi Tokarczykowi,
realizatorowi usług transportowych za pomoc w przygotowaniu
imprezy. 
(MASZ)
U góry: autor pomnika Wiesław Kotarba
wraz z rodziną
U dołu: Rzeźbę poświęcił ks. Ryszard Rutkowski
Kolejna legenda, także o cudownym źródle znajdującym się między Krościenkiem,
a Szczawnicą pochodzi z XV lub XVI
w. Mówi, że kiedy w roku 1287 św. Kinga szukała schronienia przed Tatarami,
podczas ucieczki do zamku w Pieninach,
poprosiła mieszkańców Krościenka o pomoc w przedostaniu się przez Dunajec do
zamku. Mieszczanie Krościenka odmówili
pomocy. Św. Kinga, w miejscu do dnia dzisiejszego zwanym “nad Podociemnem”,
wypisała palcem na głazie swoje skargi,
a z jej łez wsiąkniętych w skaliste podłoże wytrysnęło źródełko o gorzkiej wodzie.
Według wierzeń miejscowej ludności posiada ono cudowne własności lecznicze.
Przez wieki przybywali do niego pielgrzymi aby się z niego napić i obmyć. Wielu
doznało cudownego ozdrowienia. 
Kopalnie soli w Wieliczce i Bochni według Legendy zawdzięczamy św. Kindze,
która wychodząc za mąż za Władysława
Wstydliwego odmówiła posagu w postaci
złota i kosztowności. Poprosiła natomiast
swojego ojca, króla Belę IV o jedną z kopalni soli. Do szybu otrzymanej kopalni
wrzuciła swój pierścień.
Po przybyciu do Polski nakazała mieszkańcom Bochni wykopać szyb we wskazanym przez nią miejscu. W wykopie
odnaleziono sól, a w pierwszej wydobytej
bryle – pierścień św. Kingi.
W ten sposób księżna Kinga sprowadziła
sól z Węgier do Polski. 
Księżna Kinga zafundowała, prócz klasztoru klarysek, również klasztor franciszkanów w Starym Sączu. Jego kasata nastąpiła w 1815 r. 
strona 12
Nie tylko
Piwniczna-Zdrój
Łomnica słynie z licznie występujących na
jej terenie źrdeł wody mineralnej (głównie
szczawy), których najwięcej znajduje się
w górnej części miejscowości.
Rozwój Łomnicy-Zdrój jako uzdrowiska
rozpoczął się ok. 1910 roku kiedy to jedno ze źródeł wody mineralnej zostało
zakupione przez Jana Potockiego, celem
podjęcia próby eksploatacji. W roku 1924
w domu dr Jana Ziarki utworzono dom
kąpielowy. Rok później, na terenie Łomnicy, przeprowadzono pierwsze badania
dotyczące warunków występowania oraz
charakteru wód. Wyjątkowy smak łomniczańskiej wody mineralnej zapewnił jej
dużą popularność, a samą Łomnicę zaczęto nazywać „Nową Krynicą”.
W 1928 roku wybudowano małe łazienki
z kąpielami borowinowymi oraz mineral-
Łomniczańskie Łazienki w czasach swojej
świetności (lata trzydzieste XX w.) (fragment pocztówki, zb. P. Łomnickiego)
nymi, które zostały zniszczone podczas
powodzi w 1934 roku. Dwa lata później w
Łomnicy został wyznaczony okręg ochrony górniczej. Wojna pokrzyżowała plany
budowy sanatorium i rozwoju wsi jako
uzdrowiska.
Łazienek już nigdy nie odbudowano.
Zdewastowany budynek istnieje do tej
pory. 
Opracował: DJ
Uroczystość odsłonięcia i poświęcenia pomnika św. Kingi, przy źródłach wody mineralnej w Głębokiem, to wspólne dzieło wielu
ludzi dobrej woli. To dzięki Nim możemy powiedzieć, że pomysł był wart zachodu.
Inicjatywa należała w tym względzie do pani
Wandy Krasowskiej. Miała Ona też niewiarygodną siłę, aby go zrealizować. Nie wszyscy wiedzą, ile razy i do ilu drzwi pukała, aby
uzyskać pomoc. Ile wykonała telefonów, ile
przebyła kilometrów. Ale miała wiarę w patronat św. Kingi i wsparcie ludzi dobrej woli.
Znalazła wielu takich, którzy pomogli.
Jak rodzi się i realizuje dzieło
O
d strony finansowej projektu,
nieocenioną pomocą służyła
(często zmęczona długą pracą zawodową) pani Bogumiła Janik.
Kobiety: Rogólska Maria, Nosal
Stefania, Józefa Kulig (wraz z rodziną), Krych Ludwika, Smyda
Genowefa, Jarzębak Halina przygotowały smaczne potrawy. Swój
debiut na uroczystości miały panie
z Głębokiego: Jania Bernadeta,
Jania Bogumiła, Izworska Bożena,
Miechurska Bożena, Tokarczyk
Katarzyna, Szwala Sabina, które
upiekły pyszne ciasta, częstowały
gości kawą i herbatą. Do wypieków „dorzuciła” swoje ciastkarskie
„trzy grosze” pani Wanda Citak.
W przedsięwzięcie zaangażowały
się rodziny i znajomi członkiń Stowarzyszenia.
Pan Jarosław Kulig przygotował
Strażacy z OSP Głębokie użyczyli
agregatu prądotwórczego i zadbali
o bezpieczeństwo imprezy.
Na wielką pochwałę zasłużyła
młodzież z Młodowa i Głębokiego:
Marek Gardoń, Sebastian Kulig,
Kamil Łuczak, Agnieszka Kulig,
Anna Kulig, Barbara Putyra, Daria
Łuczak, Iza Jarzębak, nie szczędząc ofiarnej pracy w przygotowaniach imprezy.
Serdeczne podziękowania należą
się dyrektorowi MGZGKiM, Janowi Kumorkowi oraz jego pracownikom za pomoc w pracach
porządkowych i ukwieceniu miejsca przy pomniku.
Takie same serdeczności niech
przyjmie szef tartaku pan Artur
Frączek wraz z pracownikami,
którzy mimo niesprzyjającej pogody umieścili podłogę i schody na
Tak wyglądały w latach trzydziestych dwudziestego wieku źródła wody mineralnej „Kinga”
w Głębokiem (fragment pocztówki, zb. P. Łomnickiego)
afisze i zaproszenia. Panowie Jarzębak Bronisław i Krasowski
Henryk montowali tablice informacyjne, półki drewniane i logo
Województwa Małopolskiego.
Panowie Jan Tokarczyk oraz Wiesław Jarzębak służyli transportem.
Wiesław Morajda wydrukował,
a Piotr Janik oprawił obraz św.
Kingi.
starych fragmentach kamiennej
podmurówki dawnej pijalni.
Kolejne wsparcie finansowe na
rzecz uroczystości otrzymało Stowarzyszenie od pani Krystyny
Dulak- Kulej oraz Banku Spółdzielczego w Piwnicznej-Zdroju.
Wodę mineralną oraz butelki do
napełniania nią ze źródeł w Głębokiem ofiarował nam ZBNWM
Spółdzielnia Pracy „Piwniczanka”. Wspomniani sponsorzy oraz
UMiG Piwniczna-Zdrój, Kopalnia „Zrąb”, Urząd Marszałkowski
w Krakowie, Fundusz Partnerstwa
Kropli Beskidu, Bolesław Jarzębak
wymienieni są na tablicy pamiątkowej przy pomniku.
Mszę świętą celebrowali księża:
Pancerz Jan, Adam Kumorek, Ryszard Rutkowski, który poświęcił
figurę św. Kingi.
Dekoracją kościoła zajęła się Danuta Kulig. Zaangażowała się też
w organizację uroczystości i zbiórkę datków na cel odnowy źródeł.
Konferansjerkę
poprowadził
p. Stanisław Źrałka. Zespół „Dolina Popradu” uświetnił uroczystość podczas mszy świętej dał
również koncert na estradzie przy
źródłach.
Wyremontowana droga prowadząca do
źródeł wody mineralnej
Fot. Archiwum Stowarzyszenia
Aktualny stan źródeł, którym Maria Krasowska chce przywrócić ich dawną świetność
Fot. Adam Żywczak
nr 08 - 09/2008
Uroczystość nie miałaby sensu bez
zaproszonych gości. Dziękujemy
więc władzom Piwnicznej-Zdroju,
Rytra, Starego Sącza, Starostwa
Powiatu Nowosądeckiego, Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie oraz wszystkim mieszkańcom
gminy i gościom przybyłym do
Głębokiego. 
Za Zarząd Danuta Kulig
strona 13
Fot. Adam Żywczak
Skarbię w oczach pamiątkowe zdjęcie
na stronie 135 w piwniczańskiej monografii,
na którym to, dzięki czarno-białemu, fotograficznemu kronikarstwu św. p. Eugeniusza Lebdowicza rozpoznaję swoją dawną
klasę, rocznik 1948. Klasa A, klasa B, rok
wyżej, rok niżej przenikaliśmy swoje dzieje
w kochanej podstawówce pod skrzydłami
dwóch wychowawczyń – najmłodszej wtedy – pani Marii Pióro (później Lebdowiczowej) i prawie najstarszej, dziś przeszło 90letniej pani Janiny Pacholewskiej.
1
Fot. Andrzej Talar
Wspomnienie
-szy września 1955 roku – pa- naszego miasteczka. Po podstaStanisław Leśniak (drugi od lewej) towarzyszy żonie Joannie (druga od pramiętam ten dzień jak dziś gdy wówce, a potem po maturze rozwej) na uroczystej mszy św. z okazji obna szkolnym podwórku dokony- wiało nas na cztery strony świata,
chodów Święta Narodowego Trzeciego
wano selekcji na klasę A i klasę B, a mnie z Wieśkiem Reichertem
Maja
a mój brat - wtedy autorytatywny chyba najdalej (Wielka Brytania i
siódmoklasista - zatroszczył się o Austria). Stasiu wyjechał na Wyto bym była w jednej klasie z Elą brzeże do szkoły budowy okrętów. nego wielkiego zaproszenia do poReichertówną, lśniącowarkoczą Dla mnie za kanałem La Manche dziwiania piękna daru życia. Nikt
psiapsiółką z przedszkola. W po- słuch o nim zaginął. Zabiegani, za- nie przypuszczał, że ten dar to
dwórkowej masie rozpoznawałam pracowani, wychowujący rodziny piękny modrzew na osuwisku, to
również inne twarze znane mi z nie mieliśmy czasu na zjazdy, na chybotliwy, bezbronny okręcik na
przedszkolnego raju na Równi: spotkania, na gawędy o złotych wzburzonych wodach, to płomień
jak Andrzeja Łomnickiego, Bogu- niciach przyjaźni zadzierżgniętych na wietrze. W przypadku ludzi
sia Lebdowicza, Tosi Łomnickiej, kochaną podstawówką, z nauczy- wrażliwych bardzo łatwy do nieLoni Pachówny. (Nie dopusz- cielami, których żywoty w małym odwracalnego zdmuchnięcia. Snuczam jeszcze do siebie myśli, że miasteczku muszą się przeplatać liśmy plany na posiadowe ognisko
do ostatniej trójki - od lat w za- z żywotami uczniów. Właśnie ta- na moich ogrodach z udziałem
światach -dołączył parę dni temu kimi refleksjami dzieliliśmy się obu Wychowaczyń. Lustrowałam
Stasiu Leśniak). Delektuję się za- do północy, u mnie na Zagrodach, Stasia spod oka nie rozpoznając w
tem ułudnie tamtym słonecznym dokładnie w sierpniu rok temu, na przystojnym, szpakowatym panu
dniem, w którym mój dziecięcy pokonkursowych posiadach (VIII kiedysiejszego kolegi z ławy szkolhoryzont, poprzez klasowych ko- Sen o Karpatach) w zacnym towa- nej po prawej stronie od ściany.
legów, rozszerzył się nagle na całą rzystwie mistrza poetyckiej esencji Nie widziałam go wszak ponad 45
Piwniczną, z jej poza zdrojowymi - Józefa Barana. W góralskiej izbie lat. Z nieśmiałego kiedyś chłopca,
przysiółkami.
pulsowało echem wrzosowiska, emanowała dojrzała radość życia,
pogoda ducha,
W tamtym pierwszoCo się stało z naszą klasą opasaną tamtym wrześniem
samorzutna, rozwrześniowym rejwaCzy powróci choćby echem, czy powróci choćby we śnie
rzutna serdeczchu nie odnotowuję
Czy zapłonie nam ognisko co na niego brakło czasu
ność i ufność do
Stasia Leśniaka, ale
Ponoć miałeś ładny głos więc zaśpiewasz pewnie Stasiu.
świata. Przemapamiętam, że dołączył
wiała wrażliwość
do mej klasy później.
Cichy, spokojny, prawie nieobec- współtroską niezawodnej koleżan- na przemijanie. Z nieukrywanym
ny, zawsze chłopięco dżentelmeń- ki Maryni Źrołki o dobre samopo- ciepłem w sercu mówił o swojej
ski. Chodziłam z jego stryjecznym czucie gości, w spontanicznej, ad rodzinie i wspominał romantyczny
rodzeństwem do przedszkola. hoc, aranżacji wieczoru. Wzdycha- moment poznania – wyratowania
Wszyscy sobie podobni, serdecz- liśmy do zapachu wspaniałych pa- pewnej studentki, a swej przyszłej
ni, przyjacielscy i zatroskani o Je- sterskich placków pań z Młodowa, żony, z zagubienia w nadmorskim,
rzyka wymagającego dodatkowej serwowanych kilka godzin wcześ- leśnym pejzażu.
opieki. Ja – ten starszak na wy- niej w niepowtarzalnej scenerii gi- Niepojętym splotem lotniczych
locie do szkoły - pamiętam o trzy nących, piwniczańskich wrzosów zawiłości nie danym mi było dołąlata młodszą od Stasia, Janinkę, nad Kątami. Wianek poetyckiego czyć do dawnej klasy w pożegnaljak nieśmiale stawiała pierwsze narybku wsłuchiwał się w wywody nym kondukcie. Niechaj tą drogą
kroki w przedszkolu, by potem wy- o sztuce słowa z ust polonistów. utulę siebie i rozpacz Rodziny.
rosnąć bratu na troskliwą, kocha- Lekceważąco dla unikalnej chwili Krystyna Dulak-Kulej
jącą siostrę. Gdyby stworzyć mo- nie zrobiliśmy sobie zdjęcia
nografię piwniczańskich rodów, licząc zapewne na to, że taZespół redakcyjny gazeklan Leśniaków, choćby w samym kich chwil będzie a będzie,
ty „Znad Popradu” składa
tylko ubiegłym stuleciu, zapeł- bo przecież wkrótce wszyscy
wyrazy współczucia i kondoniłby pewnie jej bardzo pokaźną przejdziemy na zasłużone
część (pięciu braci i pięć sióstr) z emerytury, a nadpopradzki
lecje Pani Joannie Leśniak z
ogromnym dorobkiem w rozwo- krajobraz będzie nam sprzyjał
powodu śmierci męża.
ju muzycznej, i nie tylko, kultury w odczytywaniu go jako jed-
nr 08 - 09/2008
W wakacje na drodze krajowej
z Krynicy-Zdrój do Nowego Sącza
pojawiły się tajemnicze strzałki
z napisem TDP. Wyznaczają one
trasę wyścigu Tour de Pologne.
Szósty etap wyścigu zaplanowano na 19 września br. a jego trasa
przebiegać będzie z Krynicy-Zdrój
przez Piwniczną-Zdrój, Stary
Sącz, Łącko, Bukowinę Tatrzańską do Zakopanego.
Więcej informacji znajduje się na
stronie www.tourdepologne.pl.  DJ
We wrześniu 1928 roku 71 kolarzy wystartowało w pierwszym wyścigu Tour de
Pologne. Zorganizowana przez Towarzystwo Cyklistów w Warszawie oraz gazetę
„Przegląd Sportowy” impreza stała się
jednym z największych wydarzeń sportowych międzywojennej Polski. Od roku
1947 do 1992 był on organizowany jako
wyścig amatorski. W 1993 roku Czesław
Lang, prekursor polskiego kolarstwa zawodowego zainwestował w upadającą
imprezę. W tej chwili wyścigjest jednym
z najważniejszych wydarzeń sportowych
i medialnych. W kolejnych latach wyścig
awansował w hierarchii UCI (Union Cycliste Internationale - Międzynarodowa
Unia Kolarska) i w sezonie 2005 Tour de
Pologne znalazł się w cyklu ProTour, jako
jedyna tego typu impreza w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. 
DJ
Stowarzyszenie
Na Rzecz Rozwoju
Wsi Łomnica „Łomniczanie” organizuje
Jesienny Festiwal
Pieroga Łomnczańskiego. Oprócz degustacji pierogów można będzie
posłuchać poezji i piosenek w wykonaniu
młodych artystów a także obejrzeć pokaz
tańca break dance oraz Piotra Dobosza
v-ce mistrza Europy w sztukach walki
BUDO.
Impreza odbędzie się 20 września na placu przy remizie OSP w Łomnicy-Zdroju.
Rozpoczęcie o godzinie 15.00.
Zapraszamy!
strona 14
nr 08 - 09/2008
Południowa Małopolska i Północna Słowacja w fotografii.
Piękno
W ostatnią niedzielę lipca, pełnej wydarzeń, z których większość na stałe wpisało się na karty piwniczańskiej historii, w Sali lustrzanej Urzędu Miasta
i Gminy Piwniczna-Zdrój odbył się wernisaż fotografii Kamila Bańkowskiego. Była to druga wystawa
prac artysty zorganizowana w naszym mieście, lecz
tym razem połączona z prezentacją oraz promocją
albumu pt. „Piękno wspólnej krainy. Południowa
Małopolska i Północna Słowacja w fotografii”.
Leszek Zegzda, Ivan Horsky, Barbara Schuster
Katolickie Centrum
Edukacji
Młodzieży
„KANA” istnieje
od 2003 r. jako
organizacja kościelna.
Cele Centrum jest
prowadzenie i propagowanie takich form edukacji młodzieży, które zmierzają do wszechstronnego
rozwoju duchowego i intelektualnego, umożliwiając jej również
zdobycie praktycznych umiejętności przydatnych w przyszłym życiu
zawodowym, rodzinnym i społecznym.
Ponadto, Centrum może realizować cele statutowe na rzecz dzieci
i osób dorosłych.
W realizacji swoich celów statutowych kieruje się nauczaniem Kościoła.
Fundusze Centrum pochodzą
z darowizn, subwencji i dotacji otrzymanych od krajowych
i zagranicznych instytucji oraz
przedsiębiorstw (państwowych,
społecznych, wyznaniowych i prywatnych), spadków, zapisów oraz
ofiarności publicznej.
Więcej informacji dotyczcych istytucji oraz jej działalności znajduje
się na stronie internetowej pod
adresem:
http://www.kana.nowysacz.pl. 
Prezentowany album (zawierający
opisy zdjęć w języku słowackim,
angielskim oraz niemieckim) jest
dostępny w Galerii „Sandecjana”
w Nowym Sączu, Rynek 12. 
Na zaproszenie organizatora, którym było Katolickie Centrum Edukacji Młodzieży „KANA” przybyli
specjalni goście w osobach Konsula Generalnego Republiki Słowackiej w Krakowie p. Dr. Ivana
Horsky, Wicemarszałka Województwa Małopolskiego Leszka
Zegzdy, Przewodniczącej Rady
Miasta i Gminy Piwniczna - Zdrój
Barbary Schuster, Burmistrza
Komisarza Miasta i Gminy Piwniczna - Zdrój Sławomira
Kmaka, Dyrektora Instytutu
Europa Karpat Małgorzaty
Broda a także wielu miłośników niezwykłych krajobrazów
i artystycznej fotografii, którzy
tłumnie przybyli na otwarcie
wystawy.
Album „Piękno wspólnej krainy. Południowa Małopolska
i Północna Słowacja w fotografii” został wydany przez Centrum „Kana” i jest rezultatem
zadania publicznego ze wsparciem finansowym Województwa Małopolskiego.
Pierwszy egzemplarz albumu,
z rąk dyrektor KCEM „Kana”
Anny Lipińskiej – Zwolińkiej i autora Kamila
Bańkowskiego odebrał Wicemarszałek
Województwa
Leszek Zegzda, a 499 egzemplarzy Centrum „Kana” przekazuje do Urzędu Marszałkowskiego.
Specjalni goście wernisażu
również otrzymali albumy na
pamiątkę.
Konsul Generalny, w swoim
wystąpieniu, zaproponował
pomoc w organizacji wystaw
na terenie Sło-
wacji: w Starej Lubowli i Kieżmarku
oraz w Domu Polsko – Słowackim
w Nowym Targu. 
DJ
Leszek Zegzda odbiera
pamiątkowy album od
autora Kamila Bańkowskiego oraz Anny Lipińskiej - Zwolińskiej dyrektorki KCEM „Kana”
„Kraina, kraina
Przepiękna kraina
Kto ją pomalował
Farby nie żałował”
Ten poetycki, nieco zmodyfikowany
cytat (oryg. „Dolina, dolina…” ) ujmuje wyjątkowe piękno pogranicza
Małopolski i Słowacji. Ciekawostką
jest, iż w języku słowackim słowo
„kraina” odnosi się zarówno do „kra
ju,
krainy”, jak i do „krajobrazu, pejz
ażu”. W niniejszym albumie chc
iałbym przedstawić Państwu tę wsp
aniałą krainę – górującą ponad
nią
koronę Tatr, wapienne skały Pien
in czy też malownicze zakątki Sąd
ecczyzny i Spiszu. Lecz wspólne pols
ko-słowackie pasmo krajobrazu to
nie
tylko piękne, zapierające dech w
piersiach widoki, to również uni
kalna architektura – malownicze cerk
iewki Beskidu Niskiego, zachowa
ne
po dziś dzień zabytki starych mia
st spiskich, zrewitalizwany Stary
Sąc
z,
czy też liczne zamki rozsiane w gór
skich zakątkach.
Dzięki tej różnorodności region moż
emy odwiedzić po wielokroć, za każ
dym razem na nowo odkrywając jego
piękno. Dziś, po zniesieniu granic,
możemy w ciągu kilku godzin prze
nieść się ze spaceru po PiwnicznejZdrój na niepowtarzalny rynek w
Bardiowie lub po porannym wej
ściu
na Sokolicę, pojechać na popołud
niowe zwiedzanie Zamku Spiskieg
o.
Pomimo że miejsca te znajdują
się na terenie różnych państw, dzis
iaj
stanowią jeden region turystyczny
– „wspólną” krainę, z której waloró
w
możemy korzystać bez względu na
podział terytorialny.
Dzięki fotografii mogę przedstawić
Państwu osobliwości tak urokliw
ego zakątka Europy, z najbardziej
niepowtarzalnymi momentami,
które można uchwycić tylko okiem
obiektywu. I choć 64 ujęcia pozwal
ają
pokazać tylko niewielką część pięk
na tego regionu, to mam nadziej
ę,
że album ten będzie dla Państwa
zachętą do jego odwiedzin i wstępe
m
do planowania wielu interesujący
ch wycieczek.
Kamil Bańkowski
Fot. Kamil Bańkowski
Fot. Archiwum Kamila Bakowskiego
wspólnej krainy.
„Spisz. Od Pienin po Raj.” Wyd. Bezdroża, 2004
strona 15
„ Dużo by mówić o zabiegach
Fot. Adam Żywczak
nr 08 - 09/2008
konserwatorskich przeprowadzonych na dokumentach ale
te główne to w skrócie: dezynfekcja, oczyszczanie, usuwanie przebarwień, uzupełnianie
ubytków, prostowanie, stabilizowanie, utrwalanie, scalanie
kolorystyczne.
Wywiad z Joanną Konkolewską-Buchholz – konserwatorem dzieł sztuki
Trzeba kochać ten zawód
- Trzeba chyba bardzo kochać historię i zabytki, żeby
wybrać tak trudny i pracochłonny zawód, wymagający
wielu żmudnych czynności
i ogromnej wiedzy.
- Tak, trzeba ten zawód kochać,
bo inaczej nie da się go wykonywać. Trzeba być osobą ze zdolnościami manualnymi, odpowiednimi predyspozycjami psychicznymi, sumienną, cierpliwą, pracowitą, dociekliwą, twórczą etc. Ale
jak pracochłonny jest to zawód
wiedzą tylko konserwatorzy.
W czasie prac konserwatorskich
trzeba być wszechstronnym, korzystać z wiedzy historyków, archiwistów, mikrobiologów, chemików i najnowszej literatury
fachowej. Trzeba też być pokornym wobec dzieł wytworzonych
przez człowieka wiele wieków
wcześniej. Bo przecież tworzą one
historię naszego narodu, innych
narodów, ludzkości.
- Jakie dziedziny nauki trzeba sobie przyswoić aby można było rozpocząć prace konserwatorskie nad wiekowymi
dokumentami i wykonać precyzyjnie tę robotę?
- W ramach 6-letnich studiów
na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika (Wydział Sztuk Pięknych)
na kierunku konserwacja i restauracja dzieł sztuki przyswajamy
sobie wiedzę interdyscyplinarną.
Uczymy się rysunku, malarstwa,
historii sztuki, chemii, mikrobiologii, starych technik malarskich,
graficznych, pisarskich, budowy
i składu papieru, skóry etc. Wykonujemy kopie malarskie, graficzne. Studia kończą się pracą
dyplomową z konserwacji i magisterską o charakterze badawczym.
- Byliście w Toruniu jedyną
pracownią w kraju która zajęła się renowacją piwniczań-
skich dokumentów?
O tym, że jesteśmy jedyną dowiedzieliśmy się później. Tworzymy
od wielu lat Pracownię Konserwatorską Archiwum Państwowego w Toruniu. Archiwum jako
instytucja gromadzi rękopisy wytworzone na przestrzeni lat przez
m.in. kancelarie miejskie, również królewskie. Cały czas przejmujemy akta od różnego rodzaju
instytucji. Te „papierki” - jak by
ktoś powiedział to świadectwo
naszego istnienia. My się tymi
zbiorami opiekujemy.
- Jaki był ich stan i jakich wymagały zabiegów?
Stan trzech dokumentów pergaminowych z Piwnicznej był bardzo zły. Były zagrzybione, bardzo
brudne i nosiły liczne ślady rdzy.
Pieczęcie były połamane z ubytkami w zardzewiałych lub zniszczonych drewnianych puszkach.
Ale atramenty chociaż czasami
wyblakłe trzymają się w miarę
dobrze. Świadczy to o dobrych
jakościowo atramentach żelazowo-galusowych
używanych
w kancelariach królewskich, no
i o pergaminach, które były jednymi z najdroższych materiałów
piśmiennych. Dużo by mówić
o zabiegach konserwatorskich
przeprowadzonych na dokumentach ale te główne to w skrócie:
dezynfekcja, oczyszczanie, usuwanie przebarwień, uzupełnianie ubytków, prostowanie, stabilizowanie, utrwalanie, scalanie
kolorystyczne. Całość opisana
jest w dokumentacji konserwatorskiej oddanej Muzeum wraz
z przywilejami.
- Czy teraz są jak za królewskich czasów, i jak należy
przechowywać je dla potomnych?
Na pewno są teraz w dobrym stanie. Identyczne jak dawniej, nie
mogą być. Materiały organicz-
nej UMK, księga – rękopis Grünewega z XVI w z Biblioteki PAN-u
w Gdańsku, średniowieczne tabliczki woskowe z AP w Toruniu,
kurdybany flandryjskie z XVII w.
z kościoła rektoralnego w Lublinie, kopie przywilejów mistrzów
krzyżackich dla Muzeum w Malborku, 38 kopii pieczęci krzyżackich dla Malborka, starodruk
ewangelicka „Postylla” z XVI w.
dla Biblioteki Kopernikańskiej w
Toruniu, tora hebrajska z XVIII
dla Muzeum w Kępnie k/Kalisza,
grafiki z przedstawieniami „Męki
Pańskiej” dla kościoła w Łęcznej
k/Lublina.
ne poddają się upływowi czasu.
Ale są to dokumenty królewskie
wykonane z lepszych jakościowo
materiałów w związku z tym i
z pomocą piwniczan oraz obecnie
naszą mają szansę przetrwać jeszcze dla potomnych. Trzeba będzie
stosować działania profilaktyczne
ale już u Was w Piwnicznej, polegające na przechowywaniu dokumentów w odpowiednich warunkach klimatycznych, lokalowych,
oświetleniowych
etc.
Wszystko to jest opisane
w zaleceniach konserwatorskich w dokumentacji
konserwatorskiej. Trzeba
też kierować się Polską
Normą ”Wymagania dotyczące przechowywania
materiałów
archiwalnych
i bibliotecznych”
z 2006r.
- Jakie prace konserwatorskie
uważa
Joanna Konkolewska prezentuje efekty swojej
pani za najciekawsze
pracy - odnowiony piwniczański dokument
w swojej karierze zawodowej?
Jeśli kocha się ten zawód,
to każdy „obiekt konserwatorski” - Najbliższe plany?
jest ciekawy. Każdy zabytek wy- - Praca w Archiwum Państwomaga indywidualnego trakto- wym w Toruniu, praca przy
wania. Ale na pewno im starszy i dokumentach królewskich dla
bardziej zniszczony, tym ciekaw- UMiG w Piwnicznej, praca nad
szy, bo jest to większe wyzwanie księgą rękopiśmienną dla arzawodowe. Istotny też jest ele- chiwum w Katowicach, zajęcia
ment odkrywczy: czasami w trak- ze studentami V roku Archiwistycie zabiegów konserwatorskich, ki na UMK w Toruniu.
po usunięciu brudu, znajdujemy - Czy można liczyć na stałą fajakieś inskrypcje bądź rysunki chową opiekę nad piwniczańuzupełniąjace historię obiektu etc. skimi zabytkami królewskieJeśli chodzi o moją listę prac wy- go prawodawstwa?
konanych w ciągu przeszło 20 lat, - W zakresie profilaktyki musicie
jest ona długa. Te ciekawsze pra- radzić sobie sami, tzn. musicie
ce to: dokumenty królewskie oraz stworzyć warunki dla właściksięgi rękopiśmienne dotyczące wego przechowywania i ekspohistorii Torunia z AP w Toruniu, nowania obiektów. Jeśli chodzi
starodruki z AP w Toruniu, in- o konsultacje w sprawie warunkunabuły z Książnicy Koperni- ków przechowywania czy inne
kańskiej w Toruniu, dwie biblie pytania, zawsze możecie liczyć na
z XVI wieku dla Biblioteki Głów- naszą pomoc. 
Rozmawiał AŻ
strona 16
nr 08 - 09/2008
Fot. MGOK
Wspólną inicjatywą Towarzystwa
Miłośników Piwnicznej, Miejsko – Gminnego Ośrodka Kultury, Ochotniczej Straży pożarnej
i Klubu Sportowego Ogniwo była
w drugiej dekadzie lipca „biała
niedziela”.
O
rganizatorzy
zapewnili
uczestnikom nie tylko fachowa obsługę medyczną, ale również
wiele atrakcji. O tym jak prowadzić właściwe codzienne żywienie,
jaką dobrać sobie dietę, mówiła dr
Grażyna Bojko z nowosądeckiej
przychodni. Jeśli ktoś miał życzenie sprawdzić w swoim organizmie
zawartość cukru lub cholesterolu, mógł to uczynić korzystając ze
sprzętu nowej generacji dr Teresy
Śliwy, zaś aktualny stan jego zdrowia oceniała internistka dr Maria
Kręcichwost. Dzięki obecności rehabilitanta Wojciecha Dudki z Nowego Sącza, rodzice mogli poznać
wady postawy swoich pociech i
dowiedzieć się jak dokonać ich korekcji.
Do pomocy w przeprowadzeniu
„białej niedzieli”, dzięki uprzejmości dyrektor Doroty Ogonowskiej,
zaangażowano również studentów
K
iedy na wiosnę rozprawiano
się ze starą konstrukcją sceniczną, zasłaniającą fronton Miejsko – Gminnego Ośrodka Kultury, nikt nie był pewny, czy nowe
miejsce na lokalizację estrady i organizowanie imprez zostanie zaakceptowane przez piwniczańską
społeczność. Obawy były płonne.
Plac koło płyty boiska na stadionie
miejscowego Klubu Sportowego
„Ogniwo” okazał się wręcz wymarzonym terenem na realizowanie
artystycznych przedsięwzięć.
Aby mogło do tego dojść, odpowiednie porozumienie zawarli
dyrektor MGOK, Bogumiła Szczepanik i prezes klubu Marek Ściurka. – Posiano tu odpowiednią
trawę – mówi szefowa kultury,
miejsce to otacza bujna zieloność,
jest bezpiecznie, spokojnie, z dala
od ulicznego hałasu. Przybywający tu ludzie maja dostęp do sanitariatów, wody, a podczas imprez
potrzebne media posiada gastronomia. Nic więc dziwnego, że każ-
Z myślą o zdr owiu
Instytutu Zdrowia Państwowej
Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Sączu. Pod wodzą swego wykładowcy mgr Władysława Hebdy
żacy dali pokaz fachowego ratownictwa medycznego, zarówno w
wypadkach drogowych, jak też
w innych sytuacjach zagrożenia
życia. Oprawę artystyczną całego przedsięwzięcia zapewnił krakowski teatr „Kameleon” Łukasza
Rozwadowskiego. Oprócz popisów aktorskich przygotowany dla
uczestników imprezy gry, zabawy
i konkursy z nagrodami. Było więc
mądrze i wesoło. Szkoda, że nie
dopisała frekwencja podczas akcji
krwiodawstwa. Ten bezcenny lek
ratuje życie wielu potrzebującym,
w tym również piwniczanom. Warto w przyszłości o tym pamiętać.
Aby brać, trzeba
również dać coś
z siebie.
Za
sponsorowanie imprezy
podziękowania
należą się firmie
ROCHE, która
podarowała paski do pomiaru
cholesterolu, aptece MAX za cukrzycowe opaski,
ING Usługi Finansowe, Hurtowni Artykułów
Papierniczych
„Biurowiec” ze
Starego Sącza. 
MGOK
P i e r w s z a z a b a wa n a s t a d i o n i e
Band sax i dance
dego pogodnego dnia przychodzi
tu wiele młodych mam, ze swymi
pociechami, a nie stronią od placu
także kuracjusze.
Pierwsze występy i prezentacje odbyły się na stadionie już w
maju. Ale prawdziwą furorę wśród
miejscowych i wczasowiczów zrobił czerwcowy festyn. Było rozrywkowo i muzycznie. Zadbał o to,
wykonując, standardy, evergreeny i własne kompozycje zespół
o wdzięcznej nazwie „Saxband”.
Niewątpliwą ozdobą muzycznego
tria jest Aneta Kolendo, wokalistka, konferansjer i wodzirej w jednej
osobie. Ma wieloletnie doświadczenie w branży rozrywkowej.
Zawodowo pracuje w Filharmonii
Dolnośląskiej grając na oboju i
rożku angielskim. Podobnie jak jej
estradowi koledzy ukończyła Akademię Muzyczna we Wrocławiu.
Klawisze , saksofon i klarnet „obśługuje Bartek Kolendo. Oprócz
pracy w Filharmonii bierze także
udział w różnych projektach muzycznych, zajmując się kameralistyką, big - bandem i orkiestrą
dętą. Bliski jest mu również kabaret, jako że Bartek obdarzony jest
nieprzeciętnym poczuciem humoru. Podczas przerw w występach
nie sposób się przy nim nudzić.
Talentów nie brakuj także trzeciemu członkowi zespołu, Witoldowi
Pelcowi. Oprócz pełnego zestawu
saksofonów, gra również na klarnecie i pianinie. Ma również szerokie zainteresowania muzyczne.
Podobnie, jak pozostali, poza Filharmonią występuje w grupie ka-
meralistów „Tri Semplice”, ale to
nie wszystko. Ma bowiem również
zacięcie rockowe, a wyrazem temu
daje w kapeli „Kroki”, z którą nagrał już dwie płyty. Jak, że radzi
sobie świetnie w różnych muzycznych nurtach nie stroni od klasyki,
jazzu i piosenki aktorskiej, współpracując z aktorką teatru „Maska”,
Honoratą Magdeczko – Capote.
Kto nie był na festynie… niech żałuje. Nie musi tego czynić ponad
pięciuset gości, także z okolicznych pensjonatów. Bawiono się
świetnie do białego rana. Co ważne, wszyscy wykazali się spokojem
i wielką kulturą. Przez całą imprezę nie była potrzebna, żadna interwencja ochrony. 
masz
strona 17
nr 08 - 09/2008
Festyn z Dekoralem
Pomaluj swój
świat
Fot. Adam Żywczak
W Piwnicznej, interesy tego
„malowniczego” przedsiębiorstwa reprezentuje firma
Henryka i Bernadetty Gniewków. To właśnie oni, wraz z dyrektorem Miejsko – Gminnego
Ośrodka Kultury wpadli na pomysł
przygotowania i sfinansowania imprezy, która pozwoliła by dzieciom (choć
szanse mieli również dorośli) pokazania za pomocą rysunków kolorowego
świata własnych marzeń, otaczającej
ich przyrody i rzeczywistości.
Najwięcej radości z sobotniego malowania z Dekoralem mieli najmłodsi uczestnicy
festynu
Mali artyści tworzą wielkie dzieło...
C
hoć nie dopisała pogoda, chętnych do udziału w artystycznym przedsięwzięciu była cała
masa. Na stadionie KS „Ogniwo”
pojawiło się ponad pół tysiąca
uczestników. Przyszły dzieci z królewskiego grodu, okolicznych miejscowości, ale również z rozlokowanych na terenie gminy obozów
i kolonii. Jak mówili opiekunowie,
festyn był świetnym „przerywnikiem” wypoczynkowej codzienności, a w pochmurny dzień, stał się
atrakcyjną rozrywką. Choć malowano głównie akwarelami i pastelami, to można było podczas imprezy zapoznać się z szeroka gamą
produktów proponowanych przez
firmę „Dekoral” do prac malarskich, wykonywanych w obiektach
budowlanych, prywatnych i przemysłowych. Zainteresowanie było
spore, co świadczyć może o przygotowaniach inwestycyjnych wielu rodzimych przedsiębiorców do
rozwoju bazy turystycznej i mieszkaniowej na terenie Miasta i Gminy Piwniczna – Zdrój.
„Janko Muzykant” o muzykalnych
P
odczas festynu z „Dekoralem”
odbywała się kolejna impreza, mająca na celu uwrażliwienie
mieszkańców Nadpopradzia na
muzyczne talenty miejscowej młodzieży. Miejsko – Gminny Ośro-
dek Kultury posiada bogatą ofertę
edukacyjną w tej dziedzinie. Niestety, nie wszystkich chętnych stać
na zakup własnych instrumentów
muzycznych, a tylko to daje możliwość podnoszenia kwalifikacji,
umiejętności, rozwoju.
- Licząc na duże zainteresowanie
festynem, postanowiliśmy niejako przy okazji zorganizować konkurs, z którego dochód w całości
zostanie przeznaczony na zakup
niezbędnego instrumentarium dla
muzycznych pracowni naszej placówki – mówi szefowa MGOK, Bogumiła Szczepanik. Kupony były
niedrogie – można je było nabyć za
symboliczną złotówkę, za to fanty
wspaniałe. Dość powiedzieć, że
wielu uczestników festynu poszło
do domu z takim upominkami, jak
MP3 czy zestawy do słuchania muzyki. Ale to nic, w porównaniu do
Główną nagrodę w konkursie „Janko Muzykant”
wygrała Dorota Bołoz z Łomnicy Zdroju
nagród
główn y c h
konkursu „Janko Muzykant”.
Główna nagroda
to farba na pomalowanie mieszkania
o powierzchni
60
m2, kolejna to doradztwo w dobraniu kolorystyki
wnętrza domu lub mieszkania
i pomoc w jego realizacji.
Głównym sponsorem była firma
Henryka i Bernadetty Gniewków, mocno zaangażowana
w sprawowanie mecenatu nad
piwniczańską kulturą. Zwycięzcom gratulujemy, sponsorom
dziękujemy i trzymamy kciuki
za ich sukcesy.  AŻ
Młodzież, podzielona na artystyczne zespoły ustalała tematykę
prac i przystępowała do ich realizacji. Bezpośrednie organizatorki
całego przedsięwzięcia, Agnieszka
Kotarba i Celina Mastella zgrabnie i dynamicznie prowadziły program. Pani Celina imponowała
świetnym kostiumem szwedzkiej
bohaterki dziecięcych książek
i filmów, Pipi. Ci, którzy nie zajmowali się pracą twórczą też nie
mieli czasu się nudzić. Na scenie
odbywały się konkursy, zabawy,
grała muzyka, a karaoke cieszyło
się największym powodzeniem.
Każdy sukces, odniesiony w zmaganiach plastycznych czy estradowych nagradzany był prezentami
i upominkami, zakupionymi przez
państwa Gniewków w imieniu
przedsiębiorstwa „Dekoral”.
- Impreza była tak efektowna
i ciekawa, dała satysfakcję milusińskim, że postaramy się ją
powtórzyć, bądź prowadzić w jakimś stałym cyklu – powiedział
po zakończeniu festynu, Henryk Gniewek. Stałą współpracą
z wrażliwym na dziecięce talenty
sponsorem zainteresowana
jest również Bogumiła
Szczepanik, dyrektor
piwniczańskiego MGOK.
 AŻ
strona 18
Fot. Archiwum
nr 08 - 09/2008
Pytania, na które
T
o jednak mylne sądzenie, ponieważ nieszczęście zwykle
przychodzi w najmniej spodziewanym momencie i w czasie gdy
wszystko układa się po naszej
myśli. Spalony czy zalany przez
powódź dom można odbudować,
zniszczony podczas wypadku samochód można zamienić na nowy,
ale jak pogodzić się z chorobą,
zwłaszcza kogoś bardzo bliskiego
i kochanego? Jakie rady dać młodemu małżeństwu gdy na świat
przychodzi nieuleczalnie chore
dziecko? Jak osuszyć ich łzy goryczy i żalu? Jest to przecież ich dramat, z którym muszą borykać się
sami. Zadają sobie wtedy pytania:
dlaczego to spotkało nas, dlaczego cierpienie dosięgło niewinne,
dopiero co rozpoczynające się
życie? Szukamy przyczyn, często
rodzi się w nas bunt i zwątpienie,
powstaje poczucie winy, że może
to my, dorośli popełniliśmy jakiś
błąd, a nasze dziecko ponosi tego
konsekwencje? Nie da się, a nawet
nie wolno żyć z takimi oskarżeniami, nie ma winnych tego co nas
spotkało – takie sądzenie sprawia
jeszcze większą rozterkę i rozpacz,
które w żaden sposób nie pomogą
choremu dziecku, potrzebującemu
Marta
pochodzi
z rodziny
wielodzietnej i od urodzenia jest bardzo
chora,
przeszła
operację serca w
Zabrzu i przez cały
czas musi być pod
Serce
P
Fot. Archiwum
W połowie sierpnia mieszkańcy Muszyny obchodzili Święto Wód Mineralnych.
Ta trzydniowa, jedyna w Polsce tego typu
impreza jest największą i najważniejszą
imprezą plenerową tego miasta. W amfiteatrze „Zapopradzie” byli również podopieczni Powiatowego Ośrodka Wsparcia
w Muszynie, który wraz z Grupą Założycielską Stowarzyszenia Na Rzecz Osób
Niepełnosprawnych i Ich Opiekunów
„Sposób Na Życie” i Stowarzyszeniem
Budowy Pomnika oraz Centrum Godnej
Starości im. Jana Pawła II w Muszynie
zorganizowało akcję charytatywną „Otwórz serce”. Celem akcji było zebranie
pieniędzy na leczenie dla Marty.  DJ
W życiu każdego człowieka są chwile dobre i chwile złe. Przychodząc na
świat, nikt nie dał nam zapewnienia, że
zawsze będziemy w pełni zadowoleni,
że będzie wokół nas samo szczęście, że
wszystko będzie się układać po naszej
myśli, nasze plany i założenia zrealizują się w pełni, bo na to zasługujemy.
Łatwo jest mówić, że życie jest piękne
gdy wszystko się układa, a trudne, bolesne sprawy są daleko od nas i mamy
przeświadczenie, że nigdy nas nie dosięgną.
oznałyśmy się podczas wyjazdów do Powiatowego Ośrodka Wsparcia w Muszynie i prawie
od razu zostałyśmy koleżankami.
Początkowo długo nie mogła się
odnaleźć w grupie uczestników
ośrodka, zaakceptować nowe otoczenie i dostosować do obowiązującego regulaminu. Jednak jej
wrażliwość na cierpienie drugiego
człowieka i chęć niesienia pomocy
każdemu kto tej pomocy potrzebuje sprawił, że Marta postanowiła być z nami, służyć swoją radą i
strona 19
nr 08 - 09/2008
od rodziców pomocy, troski, ciepła
i miłości. Pozostaje tylko pogodzić
się z losem, zaakceptować wszelkie
nieszczęścia i udowodnić, że jesteśmy silni, że damy sobie radę.
Boli mnie, gdy ktoś zdrowy i w pełni sił, mający wszystko to czego ja
nigdy nie miałam, jest niezadowolony z życia, popełnia nieodwracalne i niepotrzebne błędy, wpada
w groźne nałogi niszcząc w ten
sposób nie tylko siebie, ale również bliskich, gdy przy drobnych
niepowodzeniach mówi, że to jego
zmartwienia są prawdziwym nieszczęściem. Czy cierpienie nie jest
właśnie po to, by tym niezadowolonym otworzyć oczy, by pokazać
jak wielki i cenny dar otrzymali od
Boga w postaci swojego zdrowia,
które należy szanować, jak pięknie
i mądrze mogą przeżyć to, co mnie
do postawionych sobie celów, gdy
najprostsza nawet czynność nie
może być wykonana bez pomocy
drugiej osoby? Jak ułożyć sobie
życie, by mimo tylu trudności i rezygnacji było coś warte, by można
było osiągnąć jakąś satysfakcję,
że pomimo tych ograniczeń coś
się udało? Są to pytania bardzo
skomplikowane, na które chyba
nie ma wytłumaczenia, i z którymi
taka osoba często pozostaje sama.
Dobrze, gdy nie zagłębiamy się w
poszukiwanie odpowiedzi, nie popadamy w poważne wątpliwości
czy to ma sens żeby jeszcze o coś
walczyć i starać się, że umiemy
pogodzić się z losem, zrozumieć
po co jest cierpienie, zaprzyjaźnić się z nim i być zadowolonym,
że nie jest gorzej. Taka osoba ma
jednak możliwość głębszej i do-
dostrzeganie drobnych cudów,
które jednak się zdarzają w ciągu
dnia, doceniania tego, co naprawdę ma wartość, miłego i szczerego
uśmiechu, dobrego słowa czy nawet okazanie zrozumienia tym,
którzy tego od nas oczekują.
Kiedyś ktoś mi powiedział, że to
od nas – ludzi chorych – dużo
się uczy, że to my pokazujemy,
jak czerpać radość z każdej chwili pomimo licznych nie domagań,
jak ponad wszystko można być
optymistą i tym optymizmem obdarzyć innych. Po głębszym zastanowieniu wydaje mi się, że jest w
tym dużo prawdy choć nie jest to
naszym zamiarem, my tylko staramy się korzystać z życia na miarę
swoich możliwości, udowodnić,
że mimo niedomagań fizycznych,
upośledzeń umysłowych jesteśmy
i ogromnej rzeszy ludzi znajdujących się w podobnej sytuacji nie
jest dane?
Bo jak ma żyć osoba chora, pozbawiona wszelkich możliwości
poruszania się, gdzie chęć życia
jest ogromna, są plany, marzenia
i zamierzenia, o których z góry
wiadomo, że nie dadzą się zrealizować, bo niepełnosprawne ciało
jest jego więzieniem? Jak dążyć
kładniejszej obserwacji tego, co
inny poprzez codzienne zabieganie nie ma czasu zauważyć. Tego
co nas otacza, lepiej poznać i zrozumieć najbliższe otoczenie, zauważyć to, co dla zdrowego człowieka jest mało widoczne, często
mniej ważne. Mam tu na myśli
możliwość cieszenia się z każdej
najdrobniejszej i bezinteresownej
pomocy oferowanej przez innych,
pełni chęci do życia. Mamy swoje
wady i zalety, potrzeby i wymagania, jak każdy, płaczemy w ukryciu, śmiejemy się z wszystkimi, nie
oczekujemy litości – chcemy brać
życie z wszystkimi przeciwnościami, ponieważ choć trudne - jest
piękne. 
Wasza Jola Gorczowska
opieką lekarzy specjalistów. Ze względu na trudną sytuację najbliżsi nie są
w stanie udzielić jej
właściwej pomocy,
której tak bardzo
potrzebuję.
i którym potrafi cieszyć jak nikt
inny. Ma wiele planów i marzeń,
które chciałaby zrealizować, ale
sama nie jest w stanie sobie poradzić. Dlatego cieszę się, że w swoim trudnym życiu spotkała ludzi
o wielkim sercu, ludzi, którzy
z ogromnym
zaangażowaniem
pospieszyli z pomocą dodając jej
w en sposób sił i wiary, że nie jest
osamotniona.
17 sierpnia odbył się w Muszynie
festyn na rzecz pomocy Marcie,
a kwota zebrana zostanie przezna-
uczynnością mimo, że sama jest
poważnie chora. W krótkim czasie
stała się serdeczną koleżanką, którą obdarzyliśmy zaufaniem wybierając na przewodniczącą samorządu. Jest osobą ciepłą, życzliwą,
uśmiechniętą, obdarzającą innych
dużą dawką optymizmu i poczuciem humoru.
Choć ma dopiero 24 lata jest bardzo dorosłą osobą, żyje szybko, aż
za szybko jak na swój młody wiek.
Każdy przeżyty dzień to dla niej
wielki skarb, który ogromnie ceni,
czona na dofinansowanie drugiej
operacji, leczenie pooperacyjne
i turnus rehabilitacyjny.
Dzięki tej akcji, licznym sponsorom, darczyńcom oraz indywidualnym ofiarodawcom Marta wie,
że otworzono dla niej serce, że ma
w nas wszystkich wsparcie i może
na nas liczyć. W ten sposób ma
nadzieję, że po odzyskaniu zdrowia będzie mogła spełniać swoje
marzenia. 
Jolanta Gorczowska
nie ma odpowiedzi
dla serca
Wszystkim pragnącym pomóc Marcie podajemy numer konta: 07 1320 1537 0497
2473 3000 000
Stowarzyszenie „NASZ DOM” w Piwnicznej-Zdroju w dn. 7.07.2008r. podczas
uroczystości w Głębokiem, przy źródełkach Św. Kingi, przeprowadziło loterię
fantową .
Fanty podarowane zostały przez członków Stowarzyszenia. Cena losu wynosiła
2 zł.
Członkowie Stowarzyszenia przygotowali
300 losów, sprzedano wszystkie, uzyskując kwotę 700zł.
Podobną loterię Stowarzyszenie „Nasz
Dom” zorganizowało również w Rytrze, z
okazji obchodów Dni Rytra. Zebrano 980
zł, a losy sprzedawano po 3 zł
Ponieważ niektórzy kupujący ofiarowywali większą kwotę za wykupienie losu,
zapewniamy, że wszystkie otrzymane
środki zostaną w całości przeznaczone
na cele statutowe naszej organizacji, o
czym z satysfakcją informujemy szczodrych darczyńców. 
Zarząd Stowarzyszenia
Fot. Małgorzata Bołoz
W dniu 14 sierpnia br.,
w Miejsko-Gminnym
Ośrodku Kultury w Piwnicznej Zdroju, miała
miejsce promocja książki Wojciecha Wdowiaka
i Andrzeja Talara , zatytułowanej „Piwniczańscy Żydzi na tle dziejów
miasta”.
J
ej wydawcą jest Flexergis Sp. z
o.o., zaś współwydawcą Urząd
Miasta i Gminy Piwniczna Zdrój.
Patronat nad książką objęło Towarzystwo Miłośników Piwnicznej,
które uzyskało licencję na prawo
opublikowania w tym wydawnictwie, po raz pierwszy, aktu lokacyjnego miasta, wydanego przez
Kazimierza Wielkiego w 1348
roku.
Oryginalny dokument lokacyjny Piwnicznej Szyi uważany był
od wieków za spalony w pożarze
miasta. Okazało się jednak, iż ten
bezcenny historycznie, oryginalny
pergamin, odnalazł się tuż przed
oddaniem książki do druku. Do
jego odnalezienia przyczyniła się
pośrednio między innymi Barbara
Talar, vice-przewodnicząca Zarządu Towarzystwa, zaś bezpośrednio dr Przemysław Stanko, pracownik Archiwum Państwowego
- Oddział na Wawelu, a zarazem
wykładowca Papieskiej Akademii
Teologicznej w Krakowie. Znaczenia tego faktu dla miasta nie
da się przecenić, bowiem odnaleziony został ostatni z brakujących
do kompletu, przechowywanych w
archiwum miejskim, oryginalnych
dokumentów pergaminowych, nadających przywileje miastu i jego
mieszkańcom przez kolejnych
władców, poczynając od XV wieku. W związku z tym w październiku tego roku, w ramach obchodów
660 rocznicy lokacji miasta, Urząd
Miasta i Gminy oraz Towarzystwo
Miłośników Piwnicznej organizuje
Znad Popradu
seminarium naukowe poświęcone
także temu tematowi. Drugi istotny temat tego seminarium będzie
dotyczył prahistorii Piwnicznej.
Problematyka ta zawarta jest także w pierwszym rozdziale promowanej książki. Autorzy wykorzystali w publikacji między innymi
artykuły naukowe p.p. dr hab. Renaty Madydy-Legutko, profesora
nadzwyczajnego
Uniwersytetu
Jagiellońskiego w Krakowie oraz
dr Krzysztofa Tuni, pracownika
Instytutu Archeologii i Etnologii
Polskiej Akademii Nauk – Oddział
w Krakowie, kierownika Pracowni Archeologicznej w Igołomii,
a zarazem archeologów, prowadzących w latach 70. ubiegłego
wieku wykopaliska archeologiczne
w dolinie Popradu, w tym również
w okolicach Piwnicznej. Wyniki
tych prac archeologicznych zaprezentowano również w promowanej książce. Dodać należy, że dr
Krzysztof Tunia był także konsultantem naukowym promowanej
książki w tym zakresie.
Dalsza część książki poświęcona jest problematyce żydowskiej,
a w szczególności losom żydów
piwniczańskich, przedstawionych
na tle historii miasta. Konsultantem tej części opracowania był p.
dr Andrzej K. Link-Lenczowski,
adiunkt Zakładu Historii Żydów
w Katedrze Judaistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zarazem
syn Ziemi Piwniczańskiej, wnuk
znanego malarza Zygmunta Radnickiego. Autorzy, pragnąc przy-
bliżyć czytelnikowi problematykę
żydowską, naświetlili dodatkowo
etapy historii starozakonnych na
świecie oraz kalendarium wydarzeń z życia Żydów w Polsce. Takie
ujęcie pozwala czytelnikowi lepiej
zrozumieć dzieje i losy piwniczańskiej społeczności żydowskiej. W
treści książki zwraca uwagę mało
znana, nawet starszym Piwniczanom, problematyka funkcjonowania osiedla żydowskiego, zwanego
„Małym Paryżem”. Szczególnie
wzruszająca i wywołująca emocje
jest ta część książki (rozdział IV),
która dotyczy eksterminacji i holokaustu narodu żydowskiego oraz
ich unicestwienia w niemieckim
obozie śmierci w Bełżcu. W tym
kontekście należy także zwrócić
uwagę na działalność kurierską
i przerzuty Żydów przez dwie granice, do Budapesztu na Węgrzech.
Ta problematyka, jak zapowiedzieli Autorzy, stanie się prawdopodobnie w najbliższej przyszłości
tematem kolejnej książki.
Wojciech Wdowiak i Andrzej Talar przedstawili powyższe i inne
uwagi dotyczące książki, wobec
zgromadzonych ponad 80. uczestników spotkania promocyjnego,
trwającego ponad dwie godziny.
W spotkaniu tym uczestniczyła między innymi p. mgr Alicja
Małeta, starszy kustosz Muzeum Etnograficznego w Krakowie,
którego eksponaty zostały także
zaprezentowane w części ilustracyjnej opracowania, obejmującej
210 zdjęć i pocztówek, głównie
przedwojennej Piwnicznej. Nie
mogło zabraknąć wśród uczestników promocji także dr Krzysztofa
Tuni oraz dr Przemysława Stanki.
Ich wypowiedzi oraz zabierających
głos innych uczestników spotkania
utwierdziły wszystkich w przekonaniu o słuszności i konieczności
podjęcia tej problematyki, jako
uzupełnienia
dotychczasowych
opracowań: H. Stamirskiego - „Zarys rozwoju Piwnicznej (lata 13481807)” oraz pracy zbiorowej pod
red. naukową prof. dr. hab. Józefa Długosza – „Piwniczna-Zdrój.
Studia i szkice z dziejów miasta
1772-1998”. Promocję zakończyły
podziękowania Autorów skierowane do wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do
powstania książki oraz wręczenie
im jako upominku wydanej książki. Zaznaczyć należy na koniec, iż
książka powstała dzięki społecznej
postawie tak Autorów, jak i ich
wszystkich, którzy nie oczekiwali
żadnych gratyfikacji finansowych.
Książkę zadedykowano Miastu
i jego Mieszkańcom w 660. rocznicę jego lokacji.
Dekorację sali na promocję przygotowali: Halina Haraf, Barbara
i Franciszek Kotarbowie, Wojciech
Wdowiak, Barbara i Andrzej Talar.
Prezentację multimedialną przygotowali Andrzej i Maciej Talar,
zdjęcia do dekoracji sali – Andrzej
Talar. Jako podkład muzyczny zostały wykorzystane utwory z płyty
zespołu „Chmielnikers” z Kielc (za
ich zgodą). 
TMP
NAKŁAD: 500 egz. ADRES REDAKCJI: 33-350 Piwniczna-Zdrój, Rynek 20. tel. 018 446 40 43, www.piwniczna.pl, e-mail: [email protected],
ZESPÓŁ REDAKCYJNY: A. Żywczak skład, foto; współpracuje K. Dulak-Kulej. Redaguje zespół
Pismo lokalne zrzeszone w Polskim Stowarzyszeniu Prasy Lokalnej. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. Redakcja zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk bez zezwolenia zabroniony.

Podobne dokumenty