zajrzyj do środka

Transkrypt

zajrzyj do środka
bliżej, zatrzymał się.
– Co tu robicie? – spytał matkę.
– Czekamy na was – odpowiedziała za nią starsza siostra.
Pies szczeknął i stado ruszyło nagle przed siebie, jakby ktoś
je spłoszył. A może coś. Kobieta patrzyła za nim bezradnie.
– Do niczego się nie nadaje, sam widzisz. – Roześmiała się
młodsza.
Dziewczynka weszła do morza. Kobieta odwróciła się i krzyk-
P O M I Ę D Z Y
kobiety w czerni, a obok nich dreptała jego córka. Podszedł
A R T Y S TA
Wystawa nie podobała jej się. Miała od dawna dosyć takich
pretensjonalnych obrazów z pozorną głębią. Technicznie
nawet niezłe, ale nic poza tym, myślała znudzona, pokazując
kamerzystom, co mają filmować. Muszę z nim przeprowadzić
wywiad, postanowiła. Sam komentarz nie wystarczy. Zaproszę go do studia i zadam parę pytań.
nęła ostrzegawczo.
Zadzwoniła pod numer, który podała jej, podobno w drodze
Najstarsza w czerni podniosła kamień i rzuciła w jej stronę.
wyjątku, właścicielka galerii. Komórkę miał zastrzeżoną.
Młodsze zrobiły to samo.
167
Telefon odebrała żona. Wypytała ją dokładnie, kim jest i o co
Widziała, że nie próbują trafić, tylko ją wystraszyć. Przepło-
chodzi, żeby w końcu oznajmić, że męża nie ma w domu.
szyć. Jak kundla, który się przyplątał, nie wiadomo po co.
„Oddzwoni do pani, przypilnuję tego”, obiecała. Pilnuje go
Znów krzyknęła, pokazując dziecko. Pasterz wszedł do wody,
jak cerber, pomyślała kobieta z mieszanką irytacji i roz -
wyjął małą i posadził sobie na barana. Dopiero teraz do-
bawienia.
strzegła podobieństwo.
Nie liczyła na szybki kontakt, a jednak zadzwonił. Głos miał
Stali naprzeciwko siebie, on wyższy o dziecko, wczepione
niski, z lekką chrypką. Był chłodny, ale grzeczny. Zgodził się
w jego kudły, obok trzy kobiety, każda z nich ściskająca
na wywiad, pod warunkiem wcześniejszego spotkania. Umó-
kamień.
wili się na następny dzień.
– Trzeba mi było powiedzieć. – Potrząsnęła bezradnie głową.
– Kto to był? – spytał jej mężczyzna, sięgając po kieliszek.
A potem odwróciła się i poszła. Po drodze minęła stado. Cze-
Siedzieli właśnie przy kolacji.
kało, pobrzękując dzwonkami, pilnowane przez psy.
Wymieniła nazwisko.
– Ten stary playboy? – Uniósł brwi.
Z trudem powstrzymała odruch irytacji. Znała legendy i plotki,
któż ich nie zna w jej światku, ale dotąd myślała o nim wyłącznie jako o twórcy w kryzysie. Interesowała ją wystawa,
była ciekawa, czy on ma świadomość, że pokazanie nowych
zdecydował?
– Nie wiem, czy playboy. – Wzruszyła ramionami.
– Na jakim ty świecie żyjesz? – zdziwił się. – On żadnej nie
przepuści.
Przyszło jej do głowy, że nie miałaby nic przeciwko zweryfikowaniu tych plotek. Spojrzał na nią spod oka.
– Nie podoba mi się, że się z nim zadajesz.
– Póki co, mam przeprowadzić wywiad, to wszystko.
P O M I Ę D Z Y
prac może mu wyłącznie zaszkodzić. Dlaczego się na to
– Nie jesteś ostatnio zbyt namiętna. – Sprawiał wrażenie
zrezygnowanego i przez moment zrobiło się jej go żal. –
Chyba rzeczywiście już pójdę. – Po chwili usłyszała trzaśnięcie drzwi.
Tak naprawdę nie miała tego wieczoru nic do roboty. Nic
pilnego.
Kończyła sprzątać, kiedy zadzwonił telefon.
– Oglądałem właśnie panią w telewizji. – Usłyszała męski
głos z lekką chrypką. – Szczerze mówiąc, dość złośliwa z pani
Była ciekawa, czy zwróci uwagę na „póki co”, które rzuciła
istota.
celowo, nie bez ukrytej intencji, ale nic na to nie wskazywało.
Zupełnie zapomniała, że miał być jej program. Poczuła irra-
Siedział lekko nadęty, pewien własnego uroku. Ziewnęła,
169
cjonalną falę niechęci pod adresem mężczyzny, za którym
zerkając na zegarek.
dopiero co zamknęły się drzwi.
– Późno już. – Zaczęła zbierać talerze.
– Chce się pan wycofać? Przestraszył się pan?
– Chyba mnie nie wyrzucasz? – Sięgnął po papierosa.
Zaśmiał się.
– Mówiłam ci, że muszę jeszcze dzisiaj napisać komentarz.
– Nie, ale jutro nie będziemy mogli się spotkać. Niestety. A po-
Nie wszyscy mają tak dobrze jak ty. Pracujesz od godziny do
jutrze mam być w studio, więc... – zawiesił głos.
godziny, a potem jesteś wolny człowiek.
– Więc spotkajmy się dzisiaj – palnęła bez zastanowienia.
– Już to przerabialiśmy. – Schował ostentacyjnie papierosa
Było wpół do dziesiątej. – Jeśli to nie jest zbyt późno.
do pudełka i wstał. – Mogłabyś znaleźć inną pracę, gdybyś
– Gdzie pani proponuje? – spytał po chwili.
chciała.
Zawahała się. Piła wino, więc odpadał samochód. Nie
– Gdybym chciała – powtórzyła z naciskiem, idąc do kuchni.
chciała dokładać do interesu, zamawiając taksówkę. Na rogu
Zachowujemy się jak stare małżeństwo, przemknęło jej
jej ulicy była niewielka knajpka, otwarta do północy. Nie
przez głowę. Wiedziała, że to nie tylko jego wina, w takich
miała pojęcia, gdzie malarz mieszka, ale uznała to za
sprawach zresztą trudno szukać winnych.
sprawę drugorzędną. Już wiedział, że nie jest pierwszą lep-
Poszedł za nią. Stanął z tyłu i po chwili poczuła, jak mocuje
szą dziennikarką z podrzędnego pisma. Powinno mu zależeć
się z suwakiem jej spodni.
na tym spotkaniu i pewnie zależało.
– Nie! – Odwróciła się gwałtownie.
– Będę za pół godziny – rzucił na pożegnanie.
jej w uszach niedawno zasłyszane słowa. On żadnej nie przepuści... Wzięła szybki prysznic, wciągnęła nowe dżinsy i luźny
sweter. Długie buty, kolczyki, poprawiła makijaż. Miała świadomość, że zachowuje się jak przed randką, a nie zawodowym spotkaniem, kręciła ją ta sytuacja. Miała tendencję do
dominacji, zamierzała przejąć inicjatywę, zanim jemu wpadłoby to do głowy.
W knajpce było pustawo. Przyszła punktualnie, ale jeszcze
P O M I Ę D Z Y
Uznała to za punkt dla siebie. Stary playboy, zadźwięczały
na wernisaż. Mogłaby pani skonfrontować swoje zdanie z entuzjastami tego, co pokazałem.
Przyglądała mu się uważnie, zastanawiając się, co naprawdę
myśli o swoich pracach. Czy wie, że się wypalił. Albo że ma
kryzys. Może jeszcze odbić się od dna, jeśli się na nim wygodnie nie usadowi.
– Woli pan słuchać pochlebców, to naturalne. – Zamilkła na
chwilę. – Nie sądzi pan, że taka wymiana zdań między nami,
mogłaby zainteresować widzów? Myślę, że sporo – z czystej
go nie było. Usiadła w kącie i zamówiła kawę. Stanął przed
ciekawości – pognałoby na wystawę, że zaczęto by o niej
nią, zanim kelnerka zrealizowała zamówienie. Był rzeczywi-
mówić, że sprowokowalibyśmy dyskusję. A o to przecież cho-
ście niezły. Nie musiał stosować żadnych sztuczek, żeby wy-
171
dzi. Milczenie to śmierć dla twórcy. Lepiej, żeby się mówiło
wierać wrażenie. I wiedział o tym, to pewne.
źle niż wcale. A ponieważ na peany nie ma pan w tej chwili
Powiedziała, że nie podoba jej się wystawa.
co liczyć…
– Czy zamierza pani wygłosić tę opinię na antenie? – Uśmiech-
Odsunął się gwałtowanie na krześle, przerywając jej gestem
nął się ironicznie.
dłoni.
– Nie wprost – przyznała. – Ale znam trochę poprzednie
– Jest pani irytująco pewna siebie. I dość egzaltowana. Ale
pana obrazy i spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Po-
bardzo atrakcyjna. Zresztą zdaje sobie pani z tego sprawę,
czułam się – zawahała się nad doborem słowa – oszukana.
prawda?
I zlekceważona.
Przystępujesz do akcji, przeleciało jej przez głowę.
– Uważa pani zmienność i szukanie nowych form za wadę?
– Mam nadzieję, że nie oczekuje pan odpowiedzi. – Uśmiech-
– Och, proszę mnie nie traktować protekcjonalnie. Dosko-
nęła się. – Nasza wzajemna atrakcyjność nie ma nic do
nale pan wie, że w tym, co pan pokazał, nie ma niczego no-
rzeczy.
watorskiego. To cytaty, stąd i stamtąd, które do niczego nie
Kiwnął na kelnerkę, prosząc o rachunek.
prowadzą. Mam nadzieję, że nie obraziłam pana?
– Nie, nie oczekuję. Czy naprawdę interesuje panią to, co
– Nie, skądże. Przed chwilą dowiedziałem się od pani, że
robię? Ta wystawa... no cóż, może zechciałaby pani spojrzeć
efekty dwóch lat mojej pracy nadają się najwyżej na roz-
na nią na szerszym tle? Niedaleko stąd jest moja pracownia.
pałkę. Każdy byłby zbudowany. Szkoda, że nie przyszła pani
Mam samochód, bylibyśmy tam za dziesięć minut.

Podobne dokumenty