Ósma rano 18 maja 2013 Wójt Gminy Wiśniowa p. Wiesław
Transkrypt
Ósma rano 18 maja 2013 Wójt Gminy Wiśniowa p. Wiesław
Cała prawda o moim pierwszym Dusiołku Start! Ósma rano 18 maja 2013 Wójt Gminy Wiśniowa p. Wiesław Stalmach wystrzałem ze swojego Colta dał sygnał wesołej gromadzie 79 osób do V edycji Dusiołka Górskiego. Zegarek nastawiłem na 5.00, ale jak zwykle przed wydarzeniem, na którym mi zależy, gdzie występują emocje wstałem przed charakterystyczną melodyjką mojego alarmu telefonu, której moja żona szczerze nienawidzi, czym niestety narażam się na słowa krytyki. Plecak spakowany poprzedniego wieczora więc szybkie śniadanko, herbatka w termos no i wyjazd. Pogoda, jak to pogoda, gdybym miał wróżyć z tego co widziałem to pewnie zakutałbym się w polar i pelerynę przeciwdeszczową i dalej naprzód! Kilka Dusiołków minęło od mojej ostatniej podróży przez Kasinę i Wiśniową. Widok na Wiśniową od strony Justynki Kowalczyk robi wrażenie – swoją drogą, czy Justynka wystąpi kiedyś na Dusiołku? W ośrodku oczywiście miłe powitanie, sympatyczni ludzie, kawka, herbatka, dało się odczuć, że jest się wśród pasjonatów i bardzo przychylnych osób. Zaczynają się zjeżdżać Dusiołkowicze, wszystko przebiega sprawnie, rejestracja, wydawanie map, pierwsze znajomości. 7.45 przywitanie i odprawa, ostrzeżenia do jakości map – niektóre szlaki są na mapie, ale nie ma ich w rzeczywistości, niektóre szlaki są w rzeczywistości, ale nie ma ich na mapie jakże słoną cenę zapłaciłem za nie przywiązanie wagi do tych ostrzeżeń Ruszył korowód, roześmiani, pełni entuzjazmu rozpoczęliśmy „Trening na Siłowni w Górach”. Do pierwszego PK dotarliśmy zwartą aczkolwiek nieco rozciągniętą grupą i gdyby nie to, to prawdopodobnie nie zauważyłbym pierwszego punktu. Przed nami Lubomir, byłem ciekaw obserwatorium, chciałem trochę pofocić, ale włączył mi się pierwiastek rywalizacji po tym jak się okazało że jestem sklasyfikowany na 20 miejscu. Moja radość z zajmowanego miejsca nie trwała długo, bo po ok. 0,5 km prześcignęli mnie inni uczestnicy rajdu więc spadłem gdzieś na 26 miejsce, ale czy o to mi chodziło w tej zabawie? Wyszliśmy z lasu do pierwszych osiedli Zasania, u napotkanych górali szukam potwierdzenia, że Wielka Góra to to co pokazuje palcem. Że co? Odpowiadają, tu nie ma takiej góry, coś Pan pokręcił Po krótkiej rzeczowej rozmowie doszliśmy do porozumienia to co pokazywałem jest tym o co pytałem, wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Jednocześnie panowie górale-drwale proponują „szybką” podwózkę swoim capkiem w okolice szałasu pod Wielką Górą, pokazując jednocześnie że ich siatki z prowiantem zawierają nie tylko bułeczki i kiełbaski ;) Po tej miłej przygodzie szuram dalej po piaskowych ścieżkach przeplatanych asfaltem. Nie wiadomo skąd dochodzą do mnie chłopcy-morowcy, prześcigają i tym samy wyprzedzają mnie na 3 PK. Jestem 18 WOW! Nie zatrzymuje się i dalej zapycham do kolejnego punktu co powoduje, że z 3 PK wyszedłem na 15 pozycji. No i się zaczęło. Czy ktoś wspominał o nieistniejących szlakach? Dzięki mojej niefrasobliwości mogłem poznać uroki Kornatki, jej mieszkańców, a gdybym chciał wybrukować swój podjazd w domu lub miał potrzebę wykopania dziury w ziemi to znam adres firmy zajmującej się takimi pracami. Jestem na szlaku niebieskim, idę w górę, ale nie widzę innych uczestników. Czyżbym znów się pomylił? Takie myśli drążą mnie od środka do skrzyżowania ze szlakiem czarnym i PK 4. W końcu tortury mojego umysłu dobiegają końca wypatruje kartę-drogowskaz do punktu, gdzie dwie sympatyczne „sędziny” witają mnie i skreślają kolejną pozycją na mojej karcie. Moja pozycja 28, albo 29 więc nie jest źle jak na dodatkowe 3,5 km (w sumie mój Dusiołek wyniósł 40,5 km). Szybko schodzę w dół, docieram do asfaltu i akurat teraz musi smolić słońce do kolejnego PK, na którym uczestniczę w nauce wierszyków ;) Docieram 29, postanawiam zrobić przerwę, odpocząć i uzupełnić płyny. Przerwa trwa ok. 15 min, wstaje i… kryzys! Następny odcinek do PK 6 przechodzę w 3,5h! Kryzys, skurcze łydek, czułem się jak podczas zimowych wspinaczek tatrzańskich, ile było sytuacji w których chciałem się poddać? W ogóle ich nie było W końcu ostatni PK, miłe przywitanie wywołuje uśmiech na mojej twarzy, dalej już tylko meta, która wyłania się po wyjściu z lasu, gdzie postanowiłem na chwilę przycupnąć i nacieszyć widokami. Przejście przez Wiśniową w godzinach popołudniowych jest niesamowitym wyzwaniem, zewsząd dochodzą zapachy pieczonej kiełbaski, grillowanych karkówek, rozbawione głosy mieszkańców i letników, jednym słowem fantastyczna atmosfera. Docieram na metę, jak zwykle na Dusiołku miłe i szczere przywitanie z gratulacjami, otrzymałem instrukcje gdzie co i kiedy. Po szybkim szałerze, spałaszowałem przepyszny obiadek, a za chwilę kiełbę z ogniska. Tak to jest na rajdzie, a jak jest na wieczornym ognisku i śpiewach w akompaniamencie gitary? Tego nie wiem, gdyż musiałem wracać, ale po tym co widziałem, z jaką uprzejmością i życzliwością organizatorów, sędziów i wszystkich uczestników się spotkałem wiem, że spotkania przy ognisku są biesiadną kontynuacją dziennego treningu na siłowni