Tekst-popoludnie w paryskim Hotel Druot2

Transkrypt

Tekst-popoludnie w paryskim Hotel Druot2
NIEZNANY OBRAZ
OLGI BOZNAŃSKIEJ
WYCENIONY W PARYŻU
NA 500 EURO!
PIĄTKOWE POPOŁUDNIE W PARYSKIM HÔTEL DROUOT.
Wydawało się, że będzie to zwykły dzień w paryskim Hôtel Drouot – centrum francuskiego
i jednym z najważniejszych centrów światowego rynku aukcyjnego .Tysiące wspaniałych dzieł.
Prawie każdego dnia kilkanaście aukcji sztuki, na które tłumnie przybywają i które równie uważnie
śledzą kolekcjonerzy i marszandzi z całego świata.
Nic bardziej mylnego!
Jedna z piątkowych licytacji miała sensacyjny przebieg. Otóż niewielki dom aukcyjny Doutrebente
opublikował w swoim katalogu pod numerem 46 “Portret mężczyzny w niebieskim stroju” określony
jako “Ecole moderne” z domniemaniem, że może to być wizerunek francuskiego poety Paul’a Valéry.
Obraz o wymiarach 91 x 73 cm na pokazie przedaukcyjnym powieszono wysoko nad drzwiami. Odbite
światło reflektorów utrudniało jego dokładne obejrzenie. Jak się później okazało nie przeszkodziło to
jednak znawcom dorobku Olgi Boznańskiej (jednej z najwybitniejszych polskich artystek), którzy
bezbłędnie rozpoznali w portrecie jej prawdziwe autorstwo. Błyskawiczna licytacja potwierdziła klasę
artystyczną dzieła i szybko zmieniające się tysiące euro pozbawiły złudzeń tych, którzy sądzili, że uda im
się nabyć portret po okazyjnej cenie.
Trzeba było widzieć wyraz twarzy pracowników domu aukcyjego, którzy z niedowierzaniem
i wręcz ze zdumieniem obserwowali, jak cena z 500 euro winduje do 32 tys. Po doliczeniu opłaty
organizacyjnej szczęśliwy nabywca zapłacił prawie 40 tys. euro za nieznany do tej pory portret
autorstwa Olgi Boznańskiej.
Pozostaje mieć nadzieję, że dzieło to być może trafiło do polskiej kolekcji i będzie ozdobą
przygotowywanej obecnie przez krakowskie Muzeum Narodowe wielkiej wystawy monograficznej Olgi
Boznańskiej, która odbędzie się w 2015 roku. Z tego co mi wiadomo autorzy wystawy opracowują
również katalog wszystkich znanych prac polskiej malarki.
Swoją drogą, w tym przypadku eksperci Hôtel Drouot nie wypadają najlepiej. Bądź co bądź
nie mieli tu do czynienia z artystką nieznaną. Boznańska większość swojego życia spędziła tworząc i
wystawiając w Paryżu. Jej wybitny dorobek artystyczny był dobrze znany i niezmiernie ceniony przez
krytyków oraz ówczesną publiczność. Nie dość na tym. Na wystawie w Pittsburgu w 1912 roku wraz z
Claude’em Monetem oraz Augustem Renoirem reprezentowała Francję. Wielokrotnie nagradzana,
była członkiem Société Nationale des Beaux Arts, obracała się wśród najznakomitszych postaci
ówczesnego życia artystycznego oraz kulturalnego. Cytując za Marią Rostworowską, tak napisał o
malarstwie Boznańskiej jeden z najwybitniejszych francuskich krytyków sztuki tamtego czasu Emil
Roger-Marx:
“Modele panny Boznańskiej nie mają w sobie ani wdzięku, ani piękna, jednak szczególny sposób, w jaki przedstawia ona
swoje postacie, siła myśli, która od nich promieniuje, i bardzo osobisty czar ich spojrzenia i uśmiechu stanowią wartość tego
malarstwa. I zachwyceni jesteśmy tym darem wydobywania na jaw życia wewnętrznego człowieka poprzez jego oczy, jego
usta...”
Słowa te, jakże trafne, niemalże bezpośrednio odnoszą się do portetu z aukcji.
Ale dzień polski w Paryżu trwał nadal.
Skala emocji miłośników poloników osiągnęła swoje apogeum
kilka sal dalej, w tym samym czasie i w tym samym Hôtel
Drouot. Na aukcji organizowanej przez dom aukcyjny Aguttes w
jednej z gablot wystawiono piękny fajansowy wazon (nr 244)
wykonany w belwederskiej manufakturze króla Stanisława
Augusta Poniatowskiego, czynnej w latach 1768 -1780.
Z manufaktury tej pochodził słynny serwis tzw. sułtański będący
prezentem króla dla sułtana tureckiego, znany z kilku
eksponatów zachowanych w polskich muzeach. Wazon o którym
mowa oznaczony sygnaturą Varsovie, która jak podają źródła
używana była około 1776 roku, dekorowany jest modną w
ówczesnym czasie dekoracją w typie chińskim. Nabywca nie
zrażony ewidentnym defektem obiektu w postaci skróconego
górnego kielicha wazonu wylicytował zań łączną kwotę niemalże
6500 euro.
A tak na marginesie. Eksperci z Drouot nie zamieścili w katalogu
żadnej informacji o tym, iż jest to obiekt niekompletny, wręcz destrukt i że brakuje mu niemalże
kilkunastu centymetrów. Po domu aukcyjnym tej rangi i ugruntowanej reputacji spodziewać by się
należało profesjonalizmu i rzetelności. Cóż, pozostaje nam głęboko wierzyć, że obecny właściciel
wazonu nabywając go był w pełni świadomy jego wad. Gorzej jednak gdy o nich nie wiedział.
Niemniej jednak fajanse belwederskie to wielka rzadkość i nie pamiętam już kiedy ostatnio widziałem
na rynku cokolwiek z tej manufaktury. Podobno kilka lat temu (a wiem to od mojego przyjaciela,
kolekcjonera i krytyka sztuki) w Warszawie, pojawiła się para wazonów, niestety tak nieszczęśliwie
okaleczonych bo obciętych w połowie, że bardzo długo nie mogły znaleźć swojego nabywcy, aż w końcu
zlitował się nad nimi nieodżałowany Franciszek Starowieyski.
Po tak emocjonującym dniu, z głowami pełnymi wrażeń i marzeń, polscy poszukiwacze rodzimych
zabytków rozjechali się w różne zakątki świata w nadziei, że następnym razem to właśnie im się
poszczęści i wrócą do domów z cząstką polskiej historii znalezioną gdzieś tam na kolejnej aukcji sztuki.
I tak oto minęło pełne emocji, tym razem polskie, piątkowe popołudnie w paryskim Hôtel Drouot.
Mariusz Pilus