Relacje z pobytu w Tanzanii - Siostry Urszulanki Serca Jezusa
Transkrypt
Relacje z pobytu w Tanzanii - Siostry Urszulanki Serca Jezusa
Relacje z pobytu w Tanzanii Relacje z pobytu w Tanzanii Probacja dla profesek wieczystych w Tanzanii Mój tegoroczny pobyt w Tanzanii był krótki, lecz intensywny. Pojechałam na zaproszenie s. Rity Fiorillo, aby poprowadzić z grupą profesek wieczystych spotkanie probacyjne. Przyznam, że to zaproszenie było dla mnie wzruszającym znakiem naszej więzi. Towarzyszyłam bowiem s. Ricie od pierwszego wyjazdu do Afryki, a potem i całej misji afrykańskiej przez wszystkie lata powstawania, rozwoju, rodzenia się nowych wspólnot. Znam siostry Tanzanki od ich „niemowlęctwa” zakonnego. Przyleciałam do Moshi (lotnisko w Kilimandżaro) via Rzym 10 czerwca. Czekała na mnie s. Rita i – po noclegu w naszym domu w Mweka – następnego dnia samochodem wyruszyłyśmy do Mkiwa. W Afryce podzwrotnikowej to już jesień. Doznałyśmy jej w Mweka, gdzie całą noc padał rzęsisty deszcz, a sławna góra Kilimandżaro nie odsłoniła się ani na moment. Jednakże w miarę oddalania się od gór przez malownicze stepy Masajów powracało słońce i ciepło. Niestety, w centralnej części kraju jest ogromna susza. Następnego dnia po przyjeździe do Mkiwa i odwiedzeniu tak dobrze znanych kątów rozpoczęłyśmy spotkania. Było w sumie 36-38 profesek wieczystych i kilka sióstr przygotowujących się do profesji wieczystej. Tematem spotkań był po prostu nasz charyzmat. Rozwinęłyśmy temat w kilku punktach: powstawanie wspólnot życia konsekrowanego na przykładzie naszego Zgromadzenia; założyciele – wybrani przez Boga i ich przygotowanie do misji; teologiczne rozumienie charyzmatu w życiu konsekrowanym; rodzenie się cha- 87 Relacje z pobytu w Tanzanii ryzmatu na przykładzie naszego, jego korzenie, ugruntowanie, rozwój i życie nim w perspektywie „znaków czasu”; trzy „kolumny” naszego charyzmatu – tajemnica Serca Jezusa Konającego dla zbawienia świata, Eucharystia, Matka Boża, Służebnica Pańska, Matka Kościoła, mistrzyni i przewodniczka; wymiar apostolski; konsekracja dla misji i – już krótko, ponieważ zabrakło czasu – śluby zakonne, ich korzenie historyczne, teologia, duchowość i zastosowania praktyczne. Spotkanie trwało pełny tydzień, od piątku do następnego piątku włącznie. Rozpoczęłyśmy je adoracją Najświętszego Sakramentu i medytacją biblijną o siewcy i glebie. Zakończyłyśmy też adoracją i medytacją biblijną nad fragmentem Ewangelii św. Jana: Chodźcie, a zobaczycie… poszli, zobaczyli… i pozostali u Niego. Plan dnia był bardzo intensywny: ranne spotkanie wprowadzające (ok. 45 minut), medytacja osobista nad wskazanymi tekstami (30 minut) i spotkanie w grupie. Po południu – krótkie, problemowe sprawozdanie z pracy w grupach i rozmowa o sprawach, proponowanych przez grupy. Praca w grupach pokazała, jak głęboko siostry rozumieją i przeżywają nasz charyzmat, a dyskusja dała okazję do omówienia wielu kwestii, nie zawsze łatwych, dotyczących życia w Zgromadzeniu i życia konsekrowanego w ogóle. To były naprawdę dobre dni. Korzystam z okazji, aby podziękować Siostrom w Tanzanii i życzyć, aby ro- 88 Relacje z pobytu w Tanzanii sły i rozwijały się, zakorzeniając charyzmat urszulanek szarych na afrykańskiej ziemi. W drodze powrotnej wstąpiłam na tydzień do Kenii, gdzie odwiedziłam dwie wspólnoty sióstr, którym towarzyszę od roku z mandatu Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Siostry mają nowicjat w Nairobi i piękną misję w Ol Moran, w sercu ziemi, zamieszkałej przez kilka różnych plemion. We wspólnotach są siostry z Włoch, z Filipin, z Madagaskaru (po jednej), kilka miejscowych sióstr i cztery z Nigerii, które przyjechały, aby odbyć tu nowicjat. W Nairobi siostry współpracują z parafią i braćmi Matki Teresy z Kalkuty w jednej z największych dzielnic nędzy. Nazywa się Kibera i mieszka tu milion ludzi! I oczywiście, jest tu wszystko: od głodu i chorób po narkotyki i zabójstwa. W Ol Moran pracują przy parafii, gdzie proboszczem jest młody ksiądz z Wenecji (w ramach fidei donum). Poza pracą typowo parafialną, pracują w dyspensarium (pomoc lekarska) i w sposób szczególny organizują pomoc dzieciom niedożywionym i niepełnosprawnym. Są ogromnie przez ludzi kochane. Tak wyglądała moja tegoroczna podróż do pięknej Afryki. m. Jolanta Olech 89 Relacje z pobytu w Tanzanii s. Danuta Benisz RELACJA Z POBYTU W TANZANII 21 czerwca – 16 lipca 2009 Dane mi było, z polecenia Matki Generalnej, spędzić ponad trzy tygodnie u naszych sióstr w Tanzanii. Wyleciałam z Rzymu 21 czerwca. Podróżowałam wraz z s. Marią Fridą Kirią, która po prawie 3-letnim pobycie w Europie wracała na stałe do Tanzanii. Nasz lot nie był bezpośredni, miałyśmy przesiadkę w Addis Abebie i gdy tam doleciałyśmy, okazało się, że nasz lot do Kilimandżaro został odwołany i musiałyśmy czekać w hotelu do następnego dnia. W ten sposób miałyśmy okazję zwiedzić stolicę Etiopii. Było to moje pierwsze zetknięcie się z ziemią afrykańską i bardzo mnie uderzył, widoczny na każdym kroku, silny kontrast między bogactwem a skrajną biedą. Dzień później, czyli 23 czerwca, dotarłyśmy szczęśliwie do Tanzanii. Na lotnisku w Kilimandżaro czekała na nas s. Rita wraz z s. Marią Teresą. Radość ze spotkania była ogromna. Pierwszą noc spędziłyśmy w naszym domu w Mweka (Moshi), gdzie siostry przygotowały nam małe powitanie wraz z dziećmi z sąsiedztwa, które po wykonaniu powitalnego tańca czekały cierpliwie na poczęstowanie cukierkami. Siostry pokazały nam dom i obejście, opowiedziały o swojej pracy. Pracują w przedszkolu i szkole podstawowej, przy której jest aktualnie budowany internat dla uczennic. Klimat jest dobry, gdyż dom jest usytuowany w pobliżu Kilimandżaro. Tereny są uprawne, dużo zieleni, bo nie brakuje wody. Głównie uprawia się tam kawę, kukurydzę, nie brak też dużych obszarów lasków bananowych. Następnego dnia, o świcie, wyruszyłyśmy w kierunku Singidy – do naszej misji w Mkiwa. Wraz z nami jechała duża grupka sióstr na spotkania formacyjne. Podróż trwała 12 godzin. Była bardzo trudna i uciążliwa 90 ze względu na to, że większość trasy to wyboista, piaszczysta droga, bez asfaltu, a przy tym mocno uczęszczana przez tiry, z którymi trudno było się wymijać, a tumany kurzu i pyłu zasłaniały widoczność. Wieczorem dotarłyśmy szczęśliwie do naszego domu w Mkiwa. Pojechałam do Tanzanii w celu poprowadzenia spotkań formacyjnych dla juniorystek, nowicjuszek, postulantek i kandydatek. Matce chodziło o to, bym przekazała trochę treści, dotyczących naszego charyzmatu, duchowości, Matki Założycielki. Miałam stać się małym Relacje z pobytu w Tanzanii pomostem pomiędzy naszym Zgromadzeniem w Europie a tą młodą misją w Afryce. Siostry są bardzo spragnione tego wszystkiego, co dotyczy naszego Zgromadzenia i duchowości. S. Rita poprosiła mnie o trzy serie spotkań pięciodniowych dla sióstr. Każda grupa liczyła ok. 30 osób. Rano miałyśmy spotkanie, potem był czas na pracę w grupach, a po południu było wspólne dzielenie się i z mojej strony dopełnianie tematu. Starałam się przekazywać dużo tekstów i cytatów z Założycielki – takich, które nie zostały jeszcze przetłumaczone na język włoski. Popołudniowe dzielenie się było weryfikacją, na ile dany temat został dobrze zrozumiany, przyjęty, pogłębiony. Były to bardzo owocne spotkania, służące też mojemu poznawaniu sióstr i ich sposobu myślenia. Zaczęłyśmy od tematów związanych z powołaniem i życiem zakonnym, dostrzeżonym jako wielki dar, porównany do bezinteresownego gestu namaszczenia w Betanii. Mówiłyśmy, czym jest charyzmat w ogólności, fazy powstawania charyzmatu, udokumentowane faktami z życia Matki Założycielki. Rozważałyśmy początki i narodzenie naszego Zgromadzenia, poszukiwanie przez Matkę Założycielkę woli Bożej; przyglądałyśmy się jej swoistej, ciemnej nocy i momentom prawdziwego oczyszczenia – po to, by zobaczyć, w jakim duchu przeżywać nasze życie i trudności z nim związane. Zastanawiałyśmy się nad charakterystyką urszulanki według myśli i przykładu Matki Założycielki. Pochyliłyśmy się nad tematem: Charyzmat i osobiste powołanie, widząc w charyzmacie objawienie własnej tożsamości, szansę na pełną realizację siebie i Bożego projektu względem każdej z nas. Powracałyśmy do korzeni powołania Matki Urszuli i do własnych korzeni, dostrzegając związek między charyzmatem i osobistym powołaniem, tak by stawać się osobą, realizującą odwieczny zamysł Boga. Poszukiwałyśmy drogi naśladowania Jezusa zgodnie z charyzmatem, wpatrując się w uczucia Jezusa. Zwróciłyśmy uwagę na ważność Eucharystii i zażyłości z Jezusem, utajonym w Najświętszym Sakramencie, by i nasze życie stawało 91 Relacje z pobytu w Tanzanii się życiem eucharystycznym: wybrane, błogosławione, połamane i dane. Stały się bardzo ważne dla nas wskazania Matki Założycielki – jako synteza życia eucharystycznego – by przeżywać w życiu wciąż na nowo i coraz głębiej: Fiat, Magnificat, Deo gratias i służbę. Pytałyśmy siebie, jak stawać się prawdziwie darem dla innych, szczególnie dla sióstr we wspólnocie. W ostatnim dniu zgłębiałyśmy zrozumienie ważności Słowa Bożego z liturgii dnia, jako pokarmu, jaki daje nam sam Kościół. Uczyłyśmy się czytać codzienne życie w świetle Słowa Bożego jako drogę do formacji stałej, którą sam Bóg przeprowadza w nas i przez nas. Między każdą, pięciodniową serią spotkań był dzień wolny i wtedy odwiedzałam sąsiednie wspólnoty. Byłam w Damaita, gdzie na zupeł92 nym pustkowiu i odosobnieniu powstał nasz dom z przedszkolem i rozpoczęto też budowę kościółka pod wezwaniem św. Urszuli i bł. Marii Teresy Ledóchowskiej. Uderzyło mnie skrajne ubóstwo, w jakim żyją siostry. Dom jeszcze nie jest w pełni umeblowany, wyposażony tylko w to, co najpotrzebniejsze i niezbędne. Jest na zupełnym odludziu, co robi wrażenie, gdy się pomyśli, że żyje tam tylko 5 sióstr, i to tak bardzo młodych. Muszą wzrastać w pośpiechu, obdarzone dużym zaufaniem i dużą odpowiedzialnością. W drugi dzień wolny od spotkań pojechałam odwiedzić siostry w Issunie, gdzie prowadzimy trzyletnią szkołę kroju i szycia dla 64 uczennic. Po skrajnym ubóstwie Damaity ta placówka wydawała mi się cząstką raju na ziemi: kompleks budynków szkolnych z ich dobrym wyposażeniem w maszyny do szycia, internat dla ok. 50 uczennic, mała kapliczka w ogrodzie, prosta, lecz ładna, przytulny salonik dla gości, biuro dyrektorki szkoły w stylu europejskim. Siostry pokazały mi owoc ich pracy z uczennicami: uszyte ubrania i swetry. Byłam zdumiona i pełna podziwu dla tej pracy. Jak na tamte warunki, jest to bardzo dobra szkoła i wysoko ceniona. Obydwie te wspólnoty – Damaita i Issuna – są umiejscowione w tzw. lesie, a przynajmniej tak siostry nazywają całe przestrzenie sawanny, pokryte kolczastymi krzakami. Drogi są wyboiste, polne, trudne do pokonania. Nasze wspólnoty stają się w tych warunkach oazami życia i rozwoju. Trzecia wspólnota, którą odwiedziłam, to Itigi, gdzie 4 siostry pracują w szpitalu, prowadzonym przez Ojców Krwi Przenajdroższej, a 3 siostry zajmują się pracami domowymi. Podziwiałam, jak dobrze funkcjonuje szpital, a szczególnie oddział dziecięcy, za który jest odpowiedzialna s. Incoronata. Mamy też w Itigi Relacje z pobytu w Tanzanii drugi dom, tzn. prowadzimy bursę dla uczennic szkoły średniej. Tam zatrzymałyśmy się na podwieczorek i siostry wykorzystały okazję do tego, by podpytać o naszą pracę ze studentkami w rzymskim akademiku. Była to bardzo owocna wymiana doświadczeń. Piękne jest to, że w każdej naszej wspólnocie czułam się jak w domu mimo trudności z językiem, mimo różnic kulturowych i mentalności. Słuchając o początkach tych wspólnot, uderzyło mnie, jak bardzo każda z nich rodzi się w odpowiedzi na naglące potrzeby czasu i miejsca, jak bardzo siostry są wsłuchane w głos Boga i odważnie odpowiadają na wezwania. Oczywiście, większość czasu spędziłam w Mkiwa. Wszystko mi przypominało Pniewy. Czuje się, że tam jest kolebka naszej misji w Tanzanii, a siostry z innych wspólnot powracają tam jak do źródła, by nabrać sił wewnętrznych, a czasami po prostu odpocząć. Starałam się zaglądać do różnych działów pracy, podglądać życie codzienne sióstr, bardzo mocno naznaczone rytmem modlitwy i pracy, często fizycznej, mozolnej, monotonnej. Styl życia jest bardzo prosty i ubogi. Siostry mają więcej modlitwy wspólnotowej, niż to przewidują nasze Konstytucje, gdyż jest to dom formacyjny, a poza tym nadaje to rytm życiu w Mkiwa. Siostry bardzo dużo śpiewają podczas modlitw. Jedna z sióstr, s. Digna, skomponowała wiele pieśni do słów naszych modlitw na każdy dzień czy też do słów Matki Założycielki z Testamentu. Zadziwiało mnie to, że śpiewają na trzy, cztery głosy, grają na instrumentach przez nich wykonanych, jak tambury, bębny, grze- chotki i inne. Któregoś wieczoru odkryłam tajemnicę tych pięknych śpiewów: siostry tworzą chór i mają dwa razy w tygodniu próby. Uczestniczyłam w próbach śpiewów. Są one dla sióstr momentami rekreacji, relaksu, bycia razem. Bardzo to było ciekawe doświadczenie. Zobaczyłam, jak siostry, mimo utrudzenia pracą, z dużą chęcią uczą się nowych melodii, harmonijnego śpiewania, a także po prostu budowania wspólnoty. Przejechałam ok. 600 km z lotniska w Kilimandżaro do Mkiwa i kolejne 600 km w drodze powrotnej, na lotnisko w Dar esSalaam. Wzdłuż drogi mija się wiele miejscowości, które właściwie są osadami, z małymi chałupkami, pokrytymi strzechą, a czasami blachą. Tym, co mnie uderzyło najbardziej, była właśnie ta skrajna bieda i ubóstwo większości ludzi. S. Rita mówi, że bogactwem Tanzanii są dzieci. Jest ich rzeczywiście bardzo dużo. Jaka jest ich przyszłość? Czy jest jakaś nadzieja na polepszenie ich warunków życia, na rozwój? Miałam też okazję odwiedzić rodziny w Mkiwa. Ich domy są prawdziwymi lepiankami. Tyle tam ubóstwa, brak podstawowego wyposażenia, aż się nie chce wierzyć, że można żyć w tak prymitywnych warunkach. Tak jest nie tylko w okolicach Mkiwa, o których wiemy, że są bardzo ubogą częścią Tanzanii. Tylko w większych miastach można dostrzec trochę lepsze warunki bytowe. Nie można nawet powiedzieć, że ludzie są radośni. Uderzył mnie ich smutek. Widać też duże ubóstwo w sposobie ubierania się. Nasze placówki tętnią życiem. I to bardzo cieszy. W drodze powrotnej odwiedziłam na moment siostry pracujące z trędowatymi w Sukamahela. Zatrzymałyśmy się na obiad w Dodomie, w naszym pięknie prosperującym domu dziecka, gdzie obecnie jest 51 dzieci, z których 14 jest nosicielami wirusa HIV bądź choruje na AIDS. Dzięki ofiarności dobroczyńców z Italii wybudowałyśmy tam drugi dom dla dzieci nieco starszych. Ostatnie dwie noce spędziliśmy w Morogoro, a stamtąd na jeden dzień wyruszyłyśmy odwiedzić siostry w odległej placówce przyparafialnej w Kisawasawie. Jest to dom położony w górach, przejeżdża się przez piękne, górzyste 93 Relacje z pobytu w Tanzanii okolice, pełne zieleni, bo nie brakuje tam wody. Stąd też nie brak pól ryżowych, kukurydzianych i lasków bananowych. Siostry uczą tam w dwóch szkołach podstawowych i średnich, prowadzą przedszkole, pracują w przychodni, zajmują się zakrystią i kościołem. Odwiedzają rodziny, zachęcają do przyjmowania sakramentów. Prowadzą bardzo piękną pracę, za którą ksiądz proboszcz i miejscowa ludność są ogromnie wdzięczni. Jadąc do Kisawasawy, przejeżdża się przez park narodowy, gdzie można zobaczyć niektóre dziko żyjące zwierzęta afrykańskie. Miałyśmy szczęście zobaczyć trzy lwice ze swoimi małymi, żyrafy, zebry, antylopy, słonie, małpy i dziki. To bardzo ciekawe doświadczenie – zobaczyć te zwierzęta na żywo i na wolności. Po powrocie do Rzymu towarzyszyło mi przede wszystkim poczucie wdzięczności Bogu za to wszystko, co mamy, począwszy od Mszy św. i Komunii św. S. Rita ma pozwolenie od biskupa na otwieranie tabernakulum tylko 4 razy w tygodniu i przy tej okazji może też udzielać Komunii św. W te dni jest też wspólnotowa adoracja Najświętszego Sakramentu. To też jeden z przejawów ubóstwa – brak kapłanów, brak możliwości codziennej Mszy św. i Komunii św. Drugim ogromnym problemem jest brak wody, brak żywności. Nabyłam nowej świadomości, że to, co wcześniej było czymś normalnym dla nas, jak woda, jedzenie, różne inne wygody europejskiego życia, teraz odbieram jako coś „ponad”, coś „więcej”, czego można nie mieć i też nie wiadomo, dlaczego właśnie my to mamy... Stąd wdzięczność w sercu, bo to dar. Otworzyły się niejako nowe przestrzenie w sercu, nowe wymiary. Choć to wszystko jest bardzo innym światem: inna mentalność, kultura, czasami tak trudna do zrozumienia. Te ponad trzy tygodnie pobytu w Tanzanii, wśród naszych sióstr, ale i w kontakcie z miejscowymi ludźmi, były bardzo ciekawym, chociaż jednocześnie mocnym doświadczeniem. Treści, które przekazywałam, dotykały przede wszystkim mnie samą. Teksty Matuchnowe, powtórzone trzy razy, gdzieś tam mocno osiadły w środku i są zobowiązujące. Był to więc czas ogromnej łaski i mocnego doświadczenia. Również kontakt z s. Ritą bardzo mi wiele dał. Jest ona człowiekiem charyzmatycznym, prawdziwie Bożym. Sprawy Boże i ludzkie były poruszane z tą samą naturalnością. Dużo rozmawiałyśmy, a kontakt z nią był bardzo ubogacający. W sercu budzi się wiele refleksji. Patrząc na te nasze „czarne” siostry, czułam, że jesteśmy jedną rodziną, że wiele nas łączy, a zarazem wyczuwałam, że tak trudno zrozumieć, co noszą w sercu i w myślach. Ogólnie uważam to doświadczenie i ten czas za bardzo pozytywny i pragnę za niego serdecznie podziękować. Rzym, 7 sierpnia 2009 94