Rodzina katolicka - Obsesja młodości

Transkrypt

Rodzina katolicka - Obsesja młodości
Rodzina katolicka - Obsesja młodości
czwartek, 17 września 2009 11:32
Jak daleko można się posunąć, żeby chcieć wyglądać młodo? Kto jest bardziej podatny na kult
młodości? O obsesji młodości, które w Stanach Zjednoczonych ma już swoją nazwę youthaholism, rozmawiamy z psychologiem Tomaszem Dudą z Uniwersytetu Warszawskiego,
zajmującym się psychologią środowiskową. Rozmawia Agnieszka Grotek. Wstrzykiwanie botoksu prostującego zmarszczki, odsysanie tłuszczu, wyczerpujące treningi
wzmacniające mięśnie i stosowanie wszystkich możliwych diet odchudzających - najlepiej kilku
na raz. Coraz więcej kobiet po 40. lub 50. urodzinach poddaje się takim zabiegom
upiększającym, by jak najdłużej utrzymać młody wygląd. A naukowcy obserwujący nasilające
się zjawisko utworzyli już fachowy termin - youthaholics. Dojrzałe panie dla zachowania
młodości są w stanie zrobić niemal wszystko. Dlaczego się na to decydują? - Główną przyczyną jest globalna moda na młodość. To ogólny trend propagowany przez
większość mediów skierowanych do kobiet. Według nich współczesna kobieta bez względu na
wiek musi być zdrowa, szczupła, najlepiej wyglądać jak 20-latka. A bez zabiegów plastycznych
czy drakońskich diet jest to po prostu niemożliwe, bo czas robi swoje.
Jeśli kobieta nie wygląda młodo, to jest dyskryminowana. Niestety, w naszej kulturze
opanowanej przez kult młodości, kobiety ocenia się najczęściej po wyglądzie, a nie
kompetencjach. W przypadku mężczyzn w pierwszej kolejności zwracamy uwagę właśnie na
ich wiedzę, zachowanie, a nie na wygląd.
Jednak nie wszystkie kobiety decydują się na drakońskie diety czy operacje plastyczne. Które
panie są najbardziej podatne na kult młodości?
- Przede wszystkim te, które chcą liczyć się na rynku pracy i w społeczeństwie. Często są to
panie z tzw. wyższych sfer, w których środowiskach ten trend jest bardzo silny.
Jeśli kobieta chce się liczyć w tym swoim środowisku, to poddaje się jego presji. A najtrudniej
przeciwstawić się otoczeniu osobom słabszym psychicznie, niepewnym swojej wartości,
zakompleksionym czy o zaburzonym systemie wartości. Kultowi młodości bezkrytycznie
poddają się też osoby bojące się śmierci, dla których przekroczenie 50. jest już wejściem na
drogę zbliżającą do odejścia z tego świata. I za wszelką cenę się przed tym bronią.
W dbaniu o siebie chyba nie ma niczego złego. Ale kiedy przeradza się to w obsesję? Jakie
zachowania w nas samych czy naszych mamach powinny wzbudzić naszą czujność?
1/2
Rodzina katolicka - Obsesja młodości
czwartek, 17 września 2009 11:32
- Przesadne dbanie o siebie może być bardzo niebezpieczne. To jest jak każde uzależnienie.
Niepokojące jest wtedy, kiedy całe życie jest uzależnione od wizyty w salonie piękności, w
klubie fitness, od diety.
Kiedy te wizyty wyznaczają kobiecie rytm dnia, są dla niej priorytetowe. Objawem tego, że
kobieta jest uzależniona od kultu młodości jest ciągłe myślenie o urodzie, które zaburza jej
relacje społeczne. Wtedy kult młodości po prostu staje się obsesją.
Jak można ustrzec się przed uzależnieniem od bycia młodą?
- Przede wszystkim trzeba mieć dystans do samego siebie. Przekroczenie 40 czy 50 lat nie
powinno być dla kobiety czymś strasznym, ale naturalnym. Trzeba zaakceptować siebie i swoje
ciało. Nie można przejmować się każdą zmarszczką, każdym dodatkowym kilogramem. Ale nie
znaczy to również, że trzeba przestać o siebie dbać. Kobieta dojrzała powinna zdrowo się
odżywiać, uprawiać sport czy chodzić do kosmetyczki. Tylko we wszystkim musi być umiar. Nie
mogą to być jej główne zajęcia.
Kobieta nie może koncentrować się wyłącznie na swoim wyglądzie. Powinna znaleźć nowe
hobby, rozpocząć naukę języków obcych, spróbować swych sił w nowych dziedzinach, np. w
sztuce. Powinna koncentrować się na swym pięknie wewnętrznym, a nie tylko zewnętrznym.
A jeśli wpadnie się już w sidła tego uzależnienia. W jaki sposób można samemu sobie poradzić
z tym problemem?
- Jak w przypadku większości uzależnień, najlepiej zmienić środowisko. Należy skierować
swoją uwagę na te kręgi, w których wygląd nie ma znaczenia, ale liczą się inne wartości. Warto
zapisać się na jakieś kursy, które nie są związane z urodą, np. literackie czy językowe.
Chodzi o to, by skoncentrować się na czymś innym niż wygląd. Warto też po prostu
porozmawiać o swoim problemie z kimś bliskim, kto nas zrozumie i wesprze w walce z
nałogiem. Oczywiście, gdy stadium już jest zaawansowane i kobieta nie może sobie poradzić z
tym problemem, to konieczna jest wizyta u specjalisty.
Źródło: Życie Warszawy
2/2