Popko.pl - Po co jestem Jak Ufo i ciemność niszczy człowieka I
Transkrypt
Popko.pl - Po co jestem Jak Ufo i ciemność niszczy człowieka I
Popko.pl - Po co jestem Z typową dla siebie rozwlekłością, bo autor stawia na świadomość, a nie na zaprogramowany na przyswajanie krótkich treści umysł, nasz Jan w formie videoblogu i skopiowanego słowa pisanego jeszcze raz, choć innym, bardziej precyzyjnym wyrazem niż w „Planecie Śmierci…”, mówi o kształtowaniu obrazu naszej cywilizacji przez Ufo i istoty niematerialne, które są rzeczywistym władcą tej planety. Przy okazji ukazuje całą prawdę o rozwoju duchowym i o powołaniu Syna Bożego. Ten krótki materiał bije na głowę wszystko to, co na ten temat można gdziekolwiek znaleźć. Przy tym odnosi się niezmienne wrażenie, że jedynymi ludźmi głoszącymi podobne prawdy byli wyłącznie tzw. Wielcy Mistrzowie. Ostatecznie, skoro to oni prowadzą nauki w Świątyni Serca, co zawsze podkreśla nasz „wykładowca”, to nie ma co się dziwić, że w jego słowach jest więcej odniesień do Jezusa i Buddy, niż do prefabrykowanych przez ezoterycznych oszustów rozlicznych przekazów. Novum jest materiał o rozbijaniu ludzkich dusz, jak i wykorzystywaniu ludzkiej biomasy przez obce cywilizacje. Jak Ufo i ciemność niszczy człowieka I. Karma, dusza, Ufo, Szatan. Kolejna część filmu znajduje się w tekście poniżej, w rozdziale II:" Syn Boży a czarny hologram". Przyszedłem na świat z pewnym darem, darem, który na tej planecie tylko ja posiadam. Nie mówię tego z pychy ani z przekory, jestem tylko człowiekiem, ale człowiekiem „widzącym” i coraz więcej „wiedzącym”. Przyniosłem światło wolności, które nazywamy Jasną Płaszczyzną. To jedyna forma martwego życia, która blokuje wszelkie rodzaje oprogramowania, jakie emitują projektory. Mam też aktywne w sobie kody umożliwiające tworzenie ochronnych węzłów energetycznych w całej przestrzeni. Potrafią one zablokować lub zminimalizować wszelkie kierunkowe oddziaływania jakichkolwiek energii na ludzki umysł, ciało i strukturę przestrzeni. Nie schowałem tych darów pod poduszkę. Nie każę za nie płacić fortuny. Przekazuję je poprzez DNA na warsztatach, ucząc, jak się z nich korzysta. Dzięki nim można wchodzić w duchowe przestrzenie i pobierać nauki bezpośrednio u samego Jezusa, albo raczej u istot stojących na tym samym poziomie doskonałości. Jezus jest tu tylko naprowadzającą na cel ikoną, takim znakiem rozpoznawczym, choć i z nim każdy z nas się czasami spotyka. Dzięki czerpanej stamtąd wiedzy, jak i dzięki rozwijanym umiejętnościom potrafimy szybować po energetycznej strukturze naszej planety, jak i dostrzegamy to, co się dzieje w przestrzeni układu słonecznego, w galaktyce i w całym Kosmosie. Za kilkanaście lat, a może później, będziemy wiedzieć tyle, że się z tą wiedzą z wami podzielimy. Ale na dziś jest ona zbyt skromna, jak i zbyt skromne są nasze umiejętności, by mówić o tym, co będzie, jakie nastaną czasy i jak tak naprawdę wygląda nasza Rzeczywistość. Ale wiemy dostatecznie dużo, by widzieć, jak się oszukuje ludzi, mówiąc im o rozwoju duchowym, i jak się ich mami, mówiąc o istniejących zagrożeniach ze strony Ufo. Ci co rozpowszechniają takie teorie są spekulantami, pustymi wizjonerami, których słowa bardziej szkodzą, Strona: 1/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] niż ludziom pomagają. Wysnute przez nich wnioski są o tyle poprawne, że odnoszą się do rzeczy istniejących, ale już przedstawienie sensu i zakresu zmian wprowadzanych przez owe elementy rozmija znacząco rozmija się z prawdą. Przekaz od Jezusa: „Mówicie o Ufo, a nawet nie podejrzewacie, że wielu z was pochodzi z innych planet. Mówicie o pamięci genetycznej, a nie potraficie dostrzec prostej przyczyny, przez którą dostęp do niej macie wstrzymany. Jest nią wasza niedoskonałość. Mówicie o duchu, a jest to dla was pusto brzmiące słowo, w którym ukryliście tęsknotę za porzuconym rajem. Duch jest „niczym”, jest tak odległą dla was rzeczywistością, że sami zadajemy sobie pytanie, jak to jest możliwe, że podnosząc świadomość do jego poziomu, w ogóle możecie wejść z nim w kontakt. Mówicie o duszy, którą sami jesteście, oceniacie ją i interpretujecie, ale czynicie to w ustalony z góry sposób, w sposób w was uwarunkowany. Całe wasze pojmowanie świata jest zaprogramowane w 92%, a dostępne wam rozumienie nie przekracza wartości 3%. Utraciliście to, co było wam dane w 100%. Odrzuciliście tę umiejętność wraz z darem niewinności, który zastąpiliście potrzebą sycenia się bólem drugiego człowieka. Wytracając siebie, pozbyliście się stopniowo i wiedzy o tym, kim jesteście i jaką rolę macie do odegrania. Słuchajcie Zbyszka, a nie tylko powie wam, jak nisko upadliście, ale i podpowie naszymi ustami, co macie uczynić, by się z tego upadku podnieść. Jest on jedną z trzech osób na waszej planecie, które budzimy w celu ukazania prawdy o was samych. Nie wiemy, która z nich tak wysoko wzniesie się ponad wody energetyczne, że będzie potrafiła chodzić po oceanie waszej wolności, ale to, co mogą one uczynić dla dobra waszego świata i zrozumienia sensu wszystkich przeszłych, obecnych i przyszłych wydarzeń i tak się za ich sprawą stanie. Bo to nie oni, a my jesteśmy siłą, która te zmiany wprowadza. Każdy z was może z nami rozmawiać, o ile wystarczająco mocno otworzy na nas swoje serce. W waszym języku oznacza to podniesienie wibracji do takiego poziomu, by móc wejść do naszego domu, do domu, który sami kiedyś opuściliście na swoje własne życzenie. Wiedza, którą przynosi wam Hatti, czyli Zbyszek (lub Jan, jeśli ktoś poprawnie odczytuje jego wibracje), jest błogosławieństwem dla was wszystkich. Dzięki niej nie tylko się między sobą odnajdziecie, ale i zrekonstruujecie. Już wkrótce Hatti osiągnie poziom, w którym wasze DNA będzie się mogło między wami rekapitulować w całym zakresie kodu. Może stanie się i tak, że na tyle się podniesie jego świadomość przestrzeni, że sam kiedyś tego dokona. Ale nawet dla nas jest to teoretyczne założenie. Świat jest jedną wielką zmienną i nawet my określamy przyszłe wydarzenia na podstawie łańcucha przyczynowo-skutkowego. W tej chwili Hatti jest za słaby, za mało wiedzący i za bardzo zorientowany na konflikty, by móc odkryć moc, która w nim drzemie. Pełnej mocy nie uruchomił nawet Jezus, a był znacznie od Hattiego silniejszy. Ale nie na jego niedoskonałości zwracajcie uwagę, ale na słowa, które przez niego płyną. Korzystajcie obficie z wszystkich jego umiejętności, bo są wystarczające, by każdemu z was wskazać drogę do domu, a o nią tu właśnie chodzi. Nie o Ufo, nie o pieniądze i sławę, ale o szansę na wasze zbawienie. Wasze odcięcie się od Stwórcy jest zbyt „rozległe”, byście mogli o własnych siłach je zasklepić. Bez aktywnej pomocy Hattiego i jego DNA nie jesteście w stanie wykonać nawet podstawowej pracy nad sobą. Miast go wspierać, jedyną, powiadamy, jedyną waszą szansę na zbawienie od zatracenia, jeszcze mu szkodzicie. Także wy, warsztatowcy, jego uczniowie. Zdradzacie go tak samo, jak Jezusa zdradzali jego uczniowie. Czemu mu to robicie, przecież on mówi tylko o kochaniu, o radości, o łączności z Bogiem i o powrocie do Domu Swego? Uczy was tego wszystkiego, co sam potrafi. Całe swoje życie poświęcił temu celowi, uczynił to, do czego żaden z was nie był zdolny. A wy prawdę o nim ukrywacie i po kryjomu jego oceniacie, choć na kolanach trzymacie jego „skale”. Hatti nigdy nie mówił, że jest Strona: 2/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] mistrzem, co najwyżej odnosił to do mistrzostwa nad swoim własnym życiem, z którego przez swoją niedoskonałość nigdy nie był zadowolony. Popełniał błędy jak wielu z was i jeszcze ich wiele popełni. To, że mniej ich popełnia na poziomie fizycznym i energetycznym, nie oznacza, że ich wciąż dużo nie popełnia w prawie duchowym. Tu Jezusowi wciąż dorównać nie może. Ale czyż to tylko Jezus może wam podać jabłko wiedzy? Jeśli tego oczekujecie, to idźcie wprost do niego. A jak nie potraficie, to dziękujcie za to, że to samo jabłko poda wam Hatti, a potem nauczy, jak pójść na rozmowę do MistrzaJezusa. I strzeżcie go, bo dni jego są policzone. Jeśli na czas nie chwyci nicości w swoje ręce, to umrze. Tak ma zapisane w waszych kartach. Nasze żywe słowo jednak nie zetleje, bo poniosą je inni, ale wasz świat już mu hołdu za jego wielką pracę nie złoży. Pozwalamy Hattiemu uchylić rąbka tajemnicy o ewolucji dusz na waszej planecie, jak i o roli Ufo w tej próbie ratowania własnego istnienia. Będą to informacje wystarczające do tego, by zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Ceńcie je, bo są jedynym dostępnym dla was narzędziem, dzięki któremu będziecie w stanie wszystko właściwie zinterpretować…” Okay, skoro wolno, to wolno - parę słów wyjaśnienia: Nieważne z kim mamy do czynienia, czy jest to mieszkaniec odległej galaktyki, czy nasz sąsiad Kowalski, to i tak zawsze widzimy „człowieka”, czyli wzrastającą, przyobleczoną w ciało duszę. Ciała różnią się między sobą wyglądem, nieco budową wewnętrznych organów, ale wszystkie one wyposażone są w ten sam łańcuch DNA. Bez względu na jaką planetę rzuci nas los, DNA dopasuje ciało, duszę i wewnętrzną strukturę przestrzeni do panujących tam warunków po to, by umożliwić duszy jak najlepsze poznawanie tamtejszego świata i doświadczanie drugiego człowieka. Problemem nie do przeskoczenia jest określony czas żywotności duszy. Jest ona wieczna, ale nie nieśmiertelna. A ponieważ dusza to my, to mamy powód do zmartwień, bowiem musi ona na czas zrozumieć, co trzeba zrobić, by nie przestać istnieć przed czasem swej energetycznej śmierci. Długość jej życia jest porównywalna z 4-6 tysiącami latami życia ciała fizycznego. W zależności od trwałości ciał fizycznych dusza mniej lub więcej razy schodzi na plan fizyczny i będąc ucieleśnioną, doświadcza wszystkiego, jednocześnie wzrastając w swoim prawie lub w nim upadając. Idealnym rozwiązaniem jest posiadanie długo żywotnego ciała fizycznego, co pozwoliłoby duszy na pełne doświadczenie dzieciństwa, potem na zaliczenie kilkudziesięcioletniego dorastania, wielusetletniej pracy na rzecz cywilizacji, i co na koniec, na starość, co dałoby jej szansę na osiągnięcie jak największej integracji energetycznej, dzięki której mogłaby zostać na trwale zespolona z duchem. Mając dostatek czasu na naukę, człowiek zdążyłby nie tylko zasmakować miłości fizycznej i energetycznej, ale nauczyłby się również doświadczać powinowactwa energetycznego (namiętności) w innych rodzajach związków (przyjaźń, uwielbienie, nadzieja, radość, rozkosz etc.) oraz utrzymywać w sobie stany duchowe, takie jak troska i opieka czy zrozumienie i odpowiedzialność. Osiągnąwszy taki stopień energetycznej doskonałości przed czasem swego rozpadu, dusza mogłaby zostać całkowicie wchłonięta (przejęta) przez ducha, co umożliwiłoby jej dalsze wzrastanie w światach wysoko energetycznych, tych pozostających już pod bezpośrednim patronatem świata duchowego. Nie ma tu znaczenia, w jakim prawie dusza zostaje zrodzona - w Prawie Wolnego Wyboru czy też w Prawie Totalnego Podporządkowania. Znaczenie ma preferowana przez nią forma związków z całością: jedność czy oddzielenie, dobro czy zło kierujące jej postępowaniem. W jednym i drugim prawie zło potrafi odciąć duszę od własnego ducha i tak pozyskaną, i tak uwiedzioną oddać pod panowanie ducha ciemności. Cyrograf zależności dusza podpisuje każdym niecnym słowem, myślą i czynem. Strona: 3/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] My, ludzie z planety Ziemia, zostaliśmy powołani w Prawie Wolnego Wyboru, co oznacza, iż nasza droga rozwojowa, iż nasza otwartość serca zawsze musi być skonkretyzowana na pomaganiu drugiemu człowiekowi w doświadczeniu całości zgodnie z jego wolną wolą. Nie mamy prawa niczego mu odbierać, w niczym go ograniczać, czegokolwiek mu zakazywać, nakazywać czy w jakikolwiek inny sposób łamać jego wybory na fizycznym i energetycznym planie. Silne odczucie kochania, wybaczenia, współodczuwania i współtworzenia powinno coraz wyraźniej synchronizować wspólne życie, nadając mu coraz jaskrawszy odcień duchowy. W ten sposób z wolna odbudowuje się Eden, będący materialnym odzwierciedleniem Raju. Ale poznając dobro i zło, ale przemierzając czas i przestrzeń, dusza poddawana jest także próbom, które mają zaświadczyć o jej niezłomnym trwaniu w powołaniowym prawie. Skoro dusza, a późniejszy duch, ma być kiedyś Stwórcą wszechświata, to musi ona od podszewki poznać całe życie, jego złe i dobre strony, i tak nauczyć się je formować, by zawierało w sobie wszystkie dostępne rozwiązania. Jednak doświadczając przeciwieństw tego co dla ducha ważne, może ona tak bardzo zagustować w niewłaściwych rozwiązaniach, że to je, a nie głos wewnętrzny, wybierze za drogowskaz w swym dalszym istnieniu. Wtedy dusza zaczyna błądzić i się stacza. Zaczyna jej smakować ludzka krew stawia na oszustwo i podstęp, odcina się od miłości i współpracy. Poziom odstępstwa od prawa, jej gruntujące się znieprawienie, jest widoczny w galaktycznym dowodzie osobistym, który nazywamy Macierzą. Można w niej odczytać znacznie więcej, niż tylko jej energetyczny i duchowy upadek, bowiem wszystko, co jest związane z ludzkimi powłokami, jest tu odnotowane. Można tu nie tylko dokładnie przyjrzeć się stanowi ducha i duszy, ale i określić moc ciała egzystencjalnego, zdrowie ciała fizycznego, a nawet poszczególnych jego organów, czy też dowiedzieć się, kto i kiedy ingerował w struktury DNA. Ja to właśnie odczytuję podczas konsultacji. A jeśli zyskuje się prawo do działań z poziomu Macierzy, to właśnie w niej wprowadza się zmiany, które potem są widoczne w świecie materialnym i energetycznym. Jezus potrafił zmienić ciało fizyczne w 30%, mniejsze organy w 100%, a większe, jak płuca w 92%. Psychikę ustawiał w 60%, ciało egzystencjalne i ścieżki losu w 60%, a w ducha ingerował ze skutecznością 10%. 10% to niby niewiele, ale już najmniejsze wejście w ten obszar oznacza możliwość przywrócenia połączeń między duchem a duszą, co określamy mianem „powoływania z martwych” lub mianem „stałej przemiany”. Smutny jest los dusz, które stoczyły się tak bardzo, że utraciły prawo do doskonalenia się w znanych sobie przestrzeniach. Nikt ich tam nie chce. Upadając, z każdym kolejnym wcieleniem rodzą się w coraz gorszych warunkach, by na własnej skórze doświadczyć takiego samego bólu, jaki zadawały innym. Kryminalne środowisko, w które schodzi splamiona krwią bliźnich dusza, nie sprzyja zmianie postawy, gdyż systemy społeczne tworzone przez wcześniej zesłanych kryminalistów hołdują osłabianiu, a nie wzmacnianiu duchowej czystości. Co prawda dostaje ona na starcie zastępczą osobowość (na czas dzieciństwa), mającą w czasie dojrzewania kierować ją ku lepszemu, ale jak uczy życie, wszystko jest tak ułożone, że społeczeństwo miast pomóc duszy podnieść się z upadku, jeszcze ten jej upadek pogłębia. Wtedy rdzenna, kryminalna osobowość na powrót zaczyna dominować i dusza ostatecznie wybiera niewłaściwą drogę kariery. Przedkładając zyski doczesne nad wiekuisty spokój, osiąga sukcesy za życia, ale próby nie zalicza. Oczywiście każda dusza rodzi się z wewnętrzną potrzebą odczuwania jedności z ludźmi i z Bogiem i stara się tę potrzebę zaspokoić, ale sposób, w jaki to robi, jest wysterowany przez kryminalny system i nie ma to nic wspólnego z Bożym Ładem i z pierwotnym progiem cywilizacyjnym. Woli wierzyć w odpuszczenie grzechów przez innego skazańca, niż pracować nad obudzeniem własnego człowieczeństwa. Braterską jedność z człowiekiem zamienia w podporządkowanie go i jeszcze potrafi Strona: 4/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] zręcznie wytłumaczyć ten stan rzeczy. Wyrażone w mrocznym społeczeństwie prawo moralne skutecznie tłumi wyrzuty sumienia, a dawne kryminalne nawyki, które kształtowały się w poprzednich wcieleniach systemowo i religijnie nagrodzi. Czasem jakiś czysty duch schodzi na takie mroczne planety i próbuje żywym przypominać o tym, co się dzieje, jak się sprawy mają; podpowiada, że życie w czyśćcu to nie zabawa, ale nikt go słuchać nie chce. A jeśli już, żyjąc fizycznie, czynił jakieś cuda, przez co na trwałe zapisał się w ludzkiej pamięci, to religijne struktury przechwytują pamięć o nim i wykorzystują do gruntowania religijnego oprogramowania. W ten to sposób Jezus stał się promotorem tego, z czym sam przez całe życie walczył. Najgorzej wygląda to w przypadku bardzo upadłych dusz, którym nie pozostało zbyt wiele czasu i które muszą jak najszybciej wzmocnić swoją energetyczną biologię, by nie dać się przechwycić przez siły zła, których pasma same w sobie rozbudowały. Są wściekłe z powodu swej bezradności i niebezpieczne w swym znieprawieniu. Nikt nie chce ich przyjąć na swoje planety, nawet na te średnio czyśćcowe. Każdy się ich boi, każdy lęka się tego, że w swej zapalczywości i okrucieństwie bez mrugnięcia okiem zniszczą dom, który gotów byłby udzielić im schronienia na czas próby. Dla takich wyrodnych istot przygotowano specjalne rozwiązanie, są nim planety czyśćcowe o obostrzonym rygorze. Powstały na granicy światła i ciemności i każdej resocjalizującej się na nich duszy gwarantują pośmiertną karierę według jej zasług. Gorsze idą stąd już tylko do piekła, lepszym, o ile dysponują jeszcze energetyczną rezerwą mocy życia, daje się szansę powrotu na planety, z których je deportowano, te o mniejszym obostrzeniu. Nasz świat nie sprzyja zbawieniu od zła. Jezusową czystość w myśli, słowie i czynie zastąpiono kościelną intrygą i systemową służebnością. Jak w takich okolicznościach ma wyglądać praca nad własnymi słabościami, skoro mordowanie braci służy Bogu i systemowi, za co nierzadko zostaje się świętym i bohaterem Watykańscy właściciele pierścieni do całowania dziś posyłają wiernych na krucjatę, a drugiego dnia sami gwałcą dzieci swoich żołnierzy. Kody, obłudne emblematy iluzji, chrzty i komunie, dyplomy i odznaczenia, cała ta programowa oprawa nie ma nic wspólnego z Jezusowym słowem. Nic. Ale i nikt nie przyjmuje prawdy o tym, co się dzieje, jak to się ma do stwórczych założeń. Nikt nie chce jej widzieć. Żadne ostrzeżenia przed zgubnymi skutkami takowej postawy na nikim nie robią wrażenia. Dlaczego? Dlaczego tak się dzieje, że ludzie nie chcą się podnieść z upadku i ujrzeć światła nadziei na niebie? Bo wolą sycić się swoją wyższością i bez końca napawać pychą. Wolą kurczowo trzymać się wypróbowanej, dającej profity postawy, niż myśleć o tym, co będzie po śmierci. Tacy ludzie w ogóle nie wierzą w śmierć, dla nich odejście z tego planu nie istnieje, to mrzonka. Wmawiają sobie nieśmiertelność po to, by nie przyznawać się do służeniu złu, by na wszelki wypadek zawsze mieć czas na naprawę błędów. Oni nie są głupi, oni doskonale wiedzą, czym są w oczach Boga, dlatego zamienili Go na papieskiego sułtana. Oni kościelną iluzję tkają nie dla siebie, ale dla tych, którzy nie zamierzają z nimi iść do piekła. Tak z czystej duchowej zazdrości. Gdy przeklinają tych, co do kościoła nie chodzą, to tak naprawdę przeklinają samych siebie za to, że dali się na kościół nabrać, że odeszli od światła. Po drugie, jeśli już znajdzie się ktoś, kto zaczynie pojmować, w czym rzecz, i zechce się obudzić z iluzji samego siebie, to nie będzie tego w stanie zrobić, bowiem wszelkie informacje na temat powrotu do źródła są skrzętnie ukryte, zaś dotarcie do zawartej w DNA biblioteki wiedzy o własnych siłach jest praktycznie niewykonalne. Nadto rynek religijny i ezoteryczny puchnie od opisu dróg prowadzących ku Bogu, ku oświeceniu, ku wolności. Uśmiechnięte twarze reklamujących się mistrzów rzekomo to potwierdzają. „Widzicie radość w ich oczach? Czujecie ten spokój? Nasycili się Ojcem i już niczego się Strona: 5/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] lękać nie muszą! On dał im wszystkie dary, także pieniądze!” – krzyczą reklamy, zapraszając do wspólnego tańca ułudy. Kto tak naprawdę tka tę ułudę? Ciemność, którą na tę planetę sprowadziło ludzkie znieprawienie. Pod roboczą nazwą „ciemność”: kryje się potężna istota duchowo-energetyczna zwana Szatanem. To ona stworzyła tu szereg stref i kanałów, które niskimi wibracjami stale przenikają ludzkie umysły i psychikę (myśli i emocje), nie pozwalając człowiekowi wibrować w wyższych rejestrach, a więc i korzystać z dobrodziejstw drugiej osobowości. Niewidzialny agresor za pomocą podpiętych pod siebie jednostek stworzył całą systemową strukturę, która niszczy dobro, a nagradza zło, która usprawiedliwia każdą niecność, a ślepym uczyni na widok dobra. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że są czymś w rodzaju hodowli, takimi świętymi krowami, które dla ciemności produkują niskie wibracje (energetyczną krew), a dla zdeprawowanego duchowo UFO stanowią zwyczajny skład części zamiennych. Znieprawienie dusz jest tak wielkie, że średnio 70% żyjących ludzi przechodzi po śmierci ciała fizycznego pod inne prawo, tracąc raz na zawsze możliwość ratunku. Zaś ilość produkowanej energii przeciwnej jest tak ogromna, że nie tylko wystarcza na potrzeby rezydującej tu ciemności, ale jest na dodatek aż trzema kanałami odprowadzana w światy do niej należące. Jeden z nich znajduje się w Jerozolimie, drugi w Niemczech, a trzeci w Indiach. Trudno się więc dziwić, że do tych miejsc ciągną wszystkie główne pielgrzymki. Religijny wodopój czarnej wody płynie stąd na cały świat. Drugi oprawca ludzkości jest równie przebiegły jak Szatan. Dysponuje większą od naszej wiedzą, kosmiczną technologią i nieźle sobie radzi w przestrzeniach astralnych. Jest nim UFO, ludzkie znieprawione cywilizacje, społeczności stojące na znacznie wyższym poziomie rozwoju niż my. Są to ludzie z pełną pulą chromosomów oraz brakiem blokad uniemożliwiających penetrację światów energetycznych i duchowych. Oni widzą to, czego ludzkość może się zaledwie domyślać. Oni nie żyją iluzją własnej poprawności, tylko rozpaczliwie walczą o przedłużenie żywotności ciała fizycznego i swej splugawionej grzechem duszy. Wiedzą, że na krańcu drogi życia czeka ich tylko przejęcie przez ciemność. Dysponując technologią pozwalającą przedłużyć żywotność duszy i orientując się w zawiłościach inkarnacji, odwlekają tę chwilę jak tylko się da. W ich chorej kalkulacji nie ma znaczenia, w jaki sposób będą uciekać przed haniebnym końcem, znaczenie ma odwlekanie tego końca w nieskończoność. To im zawdzięczamy kody karmiczne i energetyczną ślepotę, zdefektowanie ciał fizycznych i utracenie umiejętności wpływania na materię. Uczynili nas kalekimi i głuchymi na odgłosy świata energetycznego i duchowego. Uczynili z nas typową hodowlę, magazyn biologicznych części zamiennych. Interesują ich przede wszystkim aktywne biologicznie substancje, które produkuje ludzki organizm w chwilach zagrożenia lub podczas ogromnego fizycznego wysiłku. Nimi zasilają własne systemy regeneracyjne, przedłużając żywotność ciał fizycznych średnio do 2-5 tysięcy lat. Takie getta i laboratoria śmierci są pobudowane także na naszej planecie i powiem wam, że widok umierających tam z bólu ludzi nie ma sobie równych, jest to przeżycie po dwakroć mocniej ściskające za serce, niż jakakolwiek wzmianka o holokauście. Oprawcy są tak technologicznie doskonali i tak zręcznie wszystko ustawili, że nie potrzebują już wszczynać żadnych wojen, by mieć pod dostatkiem świeżego towaru. Potrafią z fizycznej przestrzeni wyciąć całe osiedla, rodziny z domu, a nawet porwać wytypowane osoby, o ile pasują im pod względem atrakcyjności (niewola) czy jakości kodu genetycznego, w my nawet nie będziemy tego świadomi. Czyszczenie pamięci mają opracowane do perfekcji. Mam w gromadzonych latami zapiskach relacje osób, którym uprowadzono najbliższych, z Strona: 6/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] czego dopiero po czasie zaczęli zdawać sobie sprawę. Nie potrafię przywrócić pamięci tym ludziom, ale wspólnymi siłami czasem udaje się odtworzyć zamazane w przestrzeni obrazy świadczące o niemej tragedii, która ich dotknęła. Sprawa porwań i wycinania przestrzeni nie jest już nowością, ale w formie książkowej może być dla wielu takim samym zaskoczeniem, jak Roberta Monroe „Podróże poza ciałem”. Ale nawet fizyczne niewolenie i torturowanie ludzi nie może się równać z tragedią, jaką przechodzą przechwycone przez UFO ludzkie dusze. Dusza ludzka jest energią, subtelną, bo subtelną, ale jednak. Dopóki ma ona trwałe związki z duchem, żadnym sposobem nie można jej posiąść. Ale gdy ona sama z własnego wyboru odetnie się od ducha, staje się wtedy łatwym łupem dla każdego agresora. Takie dusze Ufo nazywa „paczuszkami”. Po rozbiciu na czynniki pierwsze są one w postaci energetycznego żelu wklejane w struktury słabnącej duszy UFO. Gdy zapisy jakiejkolwiek duszy spadają w Archiwum Zrodzenia poniżej 1%, staje się ona właściwie bezradna wobec energetycznej technologii, jaką dysponuje Ufo. Co prawda jednoprocentowe połączenie wciąż łączy ją z duchem i do czasu śmierci ciała fizycznego musi on, chce tego czy nie, utrzymać ją w określonym schemacie energetycznym, ale zobowiązanie to znika ostatecznie w chwili zgonu. Pozbawioną ochrony duszę „otumania się” uderzeniem pól energetycznych, jakie tworzą się na przykład w stosie atomowym. Nie będę opisywał, jak to wygląda ten cały proces, bo to temat bolesny i pewnie poddano by moje słowa w wątpliwość, powiem więc tylko, że po odparowaniu ciała fizycznego w reaktorze jądrowym dusza doznaje energetycznego wstrząsu, co do złudzenia przypomina człowieka z wyłączoną pracą mózgu. W takim półumarłym stanie można z nią zrobić wszystko, tak jak i z będącym w śpiączce człowiekiem, który jest nieświadomy tego, że ktoś pobiera jego organy do transplantacji. Wstrząs jądrowy ma to do siebie, że czyni z duszy pozbawiony świadomości wrak, który duch uznaje za całkowicie martwy i odcina łączące go z nim nici, o ile zapisy duszy w Macierzy nie przekroczyły 1%. Nie przez przypadek rozkwit atomistyki nastąpił po drugiej wojnie światowej. Z powodu zagrożenia masowym ludobójstwem, jakie spowodowała pierwsza wojna światowa, na forum cywilizacji kosmicznych wydano zakaz używania ładunków nuklearnych na naszej planecie. Ponieważ ludzkości ograniczenie nie obowiązuje, obdarowano nas wspaniałą wiedzą na temat rozszczepienia jądra atomu i nauczono produkować bomby atomowe, a potem szpikować świat elektrowniami jądrowymi. Wbrew ekologicznemu rozsądkowi atomowe krematoria rozmnożyły się jak grzyby po deszczu, przerabiając cichaczem „paczuszki” tysiącami. W zmodyfikowane biologicznie ciała zeszły wzmocnione energetyczną bioplazmą dusze UFO-elity i problem „kląśnięcia”, czyli przedłużenia żywotności duszy w podrasowanych ciałach, przestał istnieć. Znieprawione Ufo, które stworzyło na tej planecie prawdziwą hodowlę zamienników, doskonale wie, że jest odcięte od światła po wszystkie czasy i że nadejdzie dzień rozliczenia się za krzywdy, które z ich ręki spotkały bliźnich. Kosmiczna technologia odwleka dzień sądu ostatecznego, ale i tak on nadejdzie. Dla ciemności, jedynego władcy tej planety, żywotność duszy UFO nie ma znaczenia. Ją radują planetarne obozy śmierci, które sieją wśród złapanych w pułapkę dusz prawdziwe spustoszenie. Swój swojego wspiera, choć wygranym jest tylko jeden z nich – ciemność. Tak oto w skrócie wygląda historia o naszych ciemiężycielach. Jak działa ciemność i jej sposoby znieprawiania dusz, wszyscy się domyślamy, więc nie będę tu zbytnio rozpisywać. Równie ciekawie wygląda to ze strony Ufo. Nie wiem, czy używanie nazwy Ufo jest nadal poprawne, bo ta społeczność dawno już się z nami zasymilowała. Pewnikiem niektórzy czytający te słowa też pochodzą z innych Strona: 7/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] planet, choć faktu przesiedlenia nie pamiętają. Tylko elita zachowała prawo do utrzymania trwałości wspomnień. Taki luksus nie dotyczy pozaziemskich pariasów. Ciała można przejąć i się w nie wprowadzić, można też stworzyć nowe i się w nich zadomowić, ale można równie dobrze narodzić się na nowo, tak po bożemu, typowo karmicznie, i stracić pamięć poprzednich wcieleń. Tylko rządząca planetą śmietanka ma czystą genetykę i doskonale porusza się w materii energetycznej. Oni pamiętają, oni wiedzą, oni widzą, oni czują i po mistrzowsku sterują tym wszystkim. Zadomowili się tu na dobre i ani im w głowie niszczenie wspólnego domu, zwłaszcza gdy jest tak wygodny. Tylko my, zniewolona szarość, materiał biologiczny i ta cenna energetyczna bioplazma, jesteśmy ślepi i głusi i ani się domyślamy, że nowożytny Hitler wciąż nas trzyma w garści. Nie odbierzemy mu władzy nad tym światem ani nie zabronimy mu się klonować, nie mamy na to żadnych szans. Dopóki jesteśmy energetycznie słabi i duchowo nieświadomi, nie możemy nic zrobić w sprawie zamknięcia laboratorium śmierci na naszej planecie. Elita tego świata żyje w podziemnych miastach, mniej ważni tworzą potężne rodziny i twarze wielu z nich można obejrzeć na pierwszych stronach gazet. Rządzą, mają się dobrze, za nic mają głód i brak pieniędzy. Hipnotyzują ludzi lub się nimi bawią, zwłaszcza na krwawym rodeo w jednej z amerykańskich puszcz w USA. Zrobią z tobą co chcą i ani nie będziesz o tym wiedział. Zresztą mało mnie to obchodzi. Jest inna rzecz, która spędza mi sen z powiek. Gdy w latach siedemdziesiątych wyłączono urządzenia obniżające częstotliwość drgań fal Schumanna, wzrosła nie tylko wibracja Ziemi, ale również częstotliwość drgań pola elektromagnetycznego wytwarzanego przez ludzki mózg, zwłaszcza pola elektrostatycznego, które łączy psychiki w jedną całość. Zrodziło to niebezpieczeństwo wzrostu inteligencji u hodowlanej części populacji. By temu zapobiec, zaczęto masowo truć i modyfikować genetycznie żywność, jak i trzymać ludzi w pasmach niskich wibracji: Internet, media, fale radiowe o określonej czystości, LTE i energetyczne projektory. Siła przenoszenia zarazy przez Internet stała się takim strzałem w dziesiątkę, że Elita nie potrzebuje już nic więcej, by utrzymać ludzkie umysły na uwięzi. Wielka triada: Internet, telewizja i ukryte w reklamach kody robią więcej, niż wszystko, co do tej pory wymyślono. Siła rozsiewanych programów modyfikujących energetyczne DNA (ciało biologiczne, psychiczne, egzystencjalne i strukturalne) jest tak duża, że wielu ludzi czuje to oddziaływanie na sobie i by odzyskać równowagę psychiczną i zdrowie, po prostu rezygnuje z korzystania ze środków masowej informacji. O inwigilacji nie ma co wspominać, bo tego nie wstrzymamy. Dziś nie tylko lodówka na nas donosi, ale już nawet buty i puderniczki. Przed tą przyszłością nie ma ucieczki. No i nowoczesna technika zbrodni, która w każdej chwili może każdego z nas dotknąć osobiście. II. Syn Boży a czarny hologram. Przenieśmy się tam, gdzie duch przemawia do duszy, gdzie można usłyszeć historię o początkach stworzenia istoty ludzkiej, jak i o tym, czym ona jest i w co została przemieniona. Bez tych wyjaśnień nie będzie można ukazać procesów, jakie doprowadziły naszego Mikołaja do tego, czym się stał. Będzie to także nauką i przestrogą dla tych, co przecząc swemu sumieniu, wciąż wolą wierzyć w to, że promowanie zła jest korzystniejszym wyborem, niż włożenie wysiłku w odnalezienie swego prawdziwego Ja. Strona: 8/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] Istotę ludzką, czyli Syna Bożego (nie duszę czy ducha), stworzył Bóg na obraz i podobieństwo swoje. By dziecko mogło się rozwijać, stworzył dla niego piękny pokój zabaw. W nim (w raju) doświadczyło ono takiego bezmiaru ojcowskiej miłości i troski, że nasiąknęło nim i swoją wolną wolą przyjęło go jako podstawową strukturę swej istoty. Od tej chwili zawsze, gdy uruchamiało w sobie te stany, uzyskiwało kontakt z Ojcem i mogło Go prosić o cokolwiek. Gdy dziecko podrosło i odczuło potrzebę zdobycia wiedzy o tym, jak powstał raj, by taki sam mogło wykreować własnymi rękami, odważnie zerwało owoc z drzewa poznania, będącego jednocześnie drzewem dobrego i złego (wyboru), i zeszło w niższe światy. Bóg obdarzył je, czyli „czystą świadomość”, darem obecności, który pozwolił jej doświadczać życia w wielu wymiarach (Głębia) i na wielu poziomach (płaszczyzny). By poznanie życia i siebie było jak najpełniejsze, Syn Boży został pomnożony, a wersje światów, czyli fragmenty rzeczywistości rozszerzone. Znamy tę historię w zubożonej wersji jako mit o Adamie i Ewie, a w bardziej rozbudowanej jako symbolikę Trójcy Świętej, gdzie Bóg i Syn Boży łączą się z sobą w doświadczaniu Wielkiej Rzeczywistości, której Głębią i płaszczyznami jest Duch Święty, będący zarazem sumą wszystkich związków Syna Bożego z Całością (Rzeczywistością). Tylko ten, kto pojmuje zawarte w sobie duchowe archetypy i staje się ostatnim z poszukiwanych artefaktów, może w pełni odczuć w sobie powłoki (ciała), które stworzono dla Syna Bożego, by ów mógł za ich pomocą doświadczać życia duchowego, duszebnego (energetycznego) i człowieczego (fizycznego). Powłok tych jest dwanaście, choć obejmują zaledwie osiem poziomów Głębi. Niektóre z powłok nie są przypisane do określonego wymiaru i stanowią coś w rodzaju spoiny łączącej z sobą inne powłoki, np. ektoplazma łączy duszę z ciałem fizycznym, a „Chrystus”, znany jako wewnętrzny Ojciec, ducha ludzkiego z Synem Bożym lub Syna Bożego z Bogiem-Ojcem. To ostatnie połączenie jest kluczem do uruchomienia kanału komunikacyjnego z PozaRzeczywistością. Chrystus nie uczestniczy w rozmowach duszy (umysłu) ze świadomością, czy świadomości z jaźnią. On istnieje wyżej, w duchu (jaźni). By tam dotrzeć, by obudzić w sobie Chrystusa, trzeba najpierw zapanować nad umysłem, potem stać się świadomością, która jest zespoleniem wszystkich pól psychicznych, a dopiero potem, gdy w Chrystusie podniosą się wody duchowe, dusza - aktywna w jaźni - możne pokusić się o kontakt z Bogiem. Bez stosownej wiedzy i doświadczenia nikt nie jest w stanie ocenić, czy kontakt z Bogiem jest zwyczajną projekcją umysłu, grą świadomości, czy też prawdziwym objawieniem, któremu patronuje jaźń. To największy problem współczesnej ezoteryki i każdej religii. Dotychczas nikt poprawnie nie wyłożył, jak te sprawy się mają i jak nauczyć się rozróżniać to, co dzieje się w wyobraźni, od tego, co zachodzi w świadomości, a co potem z niej jest w tłumaczeniu przerzucane do wyobraźni, będącej czymś w rodzaju wspólnego pola komunikacyjno-interpretacyjnego. Trzeba wiedzieć, czym jest umysł, świadomość i jaźń. Bez tego nie sposób rozpoznać, czy ktoś fantazjuje, gdy mówi o Bogu, czy też doświadcza realnych stanów duchowych, które próbuje opisać językiem znanych nam pojęć. Choć oszust i mistyk doświadczają różnych stanów, to jednak z poziomu znanego nam świata słów, myśli i emocji ich relacje mogą wyglądać podobnie. Przed tym błędem ostrzegał Budda nowicjuszy, mówiąc o małym i dużym oświeceniu. Uczył, że bez doświadczenia nie można rozpoznać, czy się stoi na granicy między umysłem a świadomością, świadomością a jaźnią, czy też jaźnią a świadomością boską (czystą jaźnią). Tylko garstka wtajemniczonych wie, jak sprawy się mają i w jaki sposób odbywa się ściąganie informacji z najwyższych wymiarów. Pustym gadaniem można nabrać innych, ale nie tych, co weszli w doświadczenie. Jednak to właśnie na jad pustego gadania narażeni są wszyscy, którzy przedkładają lenistwo i iluzję nad prawdę i poświęcenie. A tych jest większość i to właśnie oni uroczystym marszem podążają wszędzie tam, gdzie Strona: 9/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] ich się chwali, wynosi i obłaskawia. Są drugim szeregiem zwołującym do ezoteryczno-religijnych pułapek wszystkich ludzi autentycznie szukających prawdy. Ezoteryka zatrzymała się na twardej medytacji, czyli na próbie przekroczenia granicy między umysłem a świadomością, co człowiekowi i tak nic nie daje, jeśli jest zainteresowany rozwojem duchowym, a nie tylko zapanowaniem nad ruchem wewnętrznych energii. Problem w tym, że takie praktyki najczęściej doprowadzają do opętania, do trwałych zaburzeń psychicznych, czy też do uzależnienia się od programowych pasm, które stale emitują hologramy, pod które masowo podłącza się na kursach osoby pracujące z umysłem. W tej chwili w Polsce organizuje się kursy tzw. rozwoju duchowego w 132 miejscach, przy czym tylko w kilku z nich prowadzący je opiekunowie w miarę dobrze orientują się w sprawach energetycznych, dzięki czemu swoją niefachowością nie narażają uczestników na podobne niebezpieczeństwa. Reszta organizatorów świadomie żeruje na ludzkiej niewiedzy i ostro eksperymentuje z uzależnianiem ich od siebie. Tak prowadzą zajęcia, by rzekome podróże w zaświaty były wyprawą w jedną stronę, w stronę światła projektorów systemowych lub w stronę ich własnych latarni. Na naszej planecie moc projektorów została w ostatnim czasie tak spotęgowana, że ludzki umysł w ogóle nie jest zdolny do wyrwania się spod ich wpływu. Właściwie to on sam stał się ich częścią. To przez niego wszystko, co jest emitowane przez projektory, oddziałuje na ludzkie myśli i emocje, które roboczo nazywamy psychiką. A ten kto steruje psychiką, kształtuje ludzkie postawy, ścieżki losu i dzieje całej cywilizacji. Ludziom trudno uwierzyć w to, że ich psychika spoczywa w oceanie wielkiego energetycznego hologramu i że większość ich myśli i emocji nie powstała w ich umyśle. Nie mogą, bo zostali wyposażeni w kody uniemożliwiające zerwanie takich blokad, jak i nie pozwalające na pełne odczuwanie zachodzących w nich zjawisk energetycznych. Dopóki takich blokad się nie zerwie, nie ma co marzyć o wolnej woli i świadomym postrzeganiu rzeczywistości. Ja co prawda usuwam te kody, ale samo ich usunięcie nie załatwia sprawy, bo przyzwyczajony do starych nawyków człowiek zwyczajnie pozostaje w starych nawykach. Woli funkcjonować według dawnych utartych schematów, niż zmienić swoje zachowanie i zapanować nad umysłem, a więc i nad całą modyfikującą go chmurą programów. Jezus i Budda określili warunki, jakie musi spełnić człowiek, by uwaga została skupiona na jednej myśli, na jednym oddechu, na tzw. punkcie śmierci, kiedy to człowiek może na chwilę odciąć się od obcych krwiobiegów energetycznych i wypłynąć ponad wody hologramu, ale by do tego doszło, trzeba obudzić w sobie kontrolujące cały proces pasma duchowe, a tego warunku bez prawdziwego samozaparcia człowiek nie jest w stanie spełnić. Gdy nagle pojmuje, że zabawa w duchowość jest poważną grą, na szali której stawia dawne przyzwyczajenia i układy, to najczęściej się z niej wycofuje. Potrafi przerosnąć go najprostsza formuła, nakazująca mu pracę nad sobą rozpocząć od utrzymania czystości w myśli, słowie i czynie. A to przecież dopiero początek całej przemiany. Czasami bywa jeszcze gorzej, czasami wycofanie się z pracy nad sobą przeradza się w atawistyczną niechęć do całej duchowości i organiczną wrogość do wszystkiego, co duchową mistykę przypomina. Pojawia się przy tym silna potrzeba udzielania się w organizacjach antyduchowych, np. poprzez uczestnictwo w różnorakich kursach ezoterycznych lub poprzez powrót na łono kościoła. To zabija tęsknotę za utraconym rajem, dając złudną namiastkę spełnienia. Absurd goni absurd, a porażka przekształca się w pozór zwycięstwa, w moherowy festyn udawanej świętości. To od nas zależy, czy z przyzwyczajenia będziemy posługiwać się starymi wzorcami zachowań, które Strona: 10/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] łączą nas z energetycznym Matrixem, czy też wybierzemy łącze ze światłem duchowym, które omija narkotyczne uzależnienie od hologramu. Wymaga to oczywiście pewnej wytrwałości w kształtowaniu nowej postawy, ale zapewniam, że po odzyskaniu utraconej cząstki samego siebie, nie ma już powrotu do starego wzorca. Świat i człowiek zmieniają się raz na zawsze. Naszą kondycję energetyczną i duchową możemy sprawdzić na skali rozbicia zapisów w archiwum zrodzenia, czyli w Macierzy. Każde odstępstwo od normy oznacza, iż dane przez Stwórcę wzory zachowań zostały przez nas porzucone, czy to z powodu popełnionych przez nas błędów, czy też z powodu manipulacji naszą energetyką przez siły nam przeciwne, co w przypadku UFO już omówiliśmy. Na tę planetę schodzą dusze, które dość mocno sprzeniewierzyły się Stwórcy, co widać po 70procentowym rozbiciu zapisów w Macierzy Zrodzenia. Nie dziwmy się więc, że czystości w myśli, słowie i czynie żaden z nas nie utrzymuje, choć było to kiedyś przyjemne i proste. Tak bardzo nasiąknęliśmy negatywnymi wzorcami w poprzednich wcieleniach, tak nisko upadliśmy, że możemy się wzmacniać już tylko na mrocznych planetach, gdzie obok światła istnieje ciemność, a więc siły na nas polujące. Ziemia należy do grona takich planet i nie jest to wesołe stwierdzenie. Co prawda światłość raz po raz zsyła ludzi, którzy potrafią wyprowadzić innych poza hologram, ukazując to, co się naprawdę dzieje, ale jak dotąd niewielu przetrwało takie „zejścia”, czego przykładem niech będzie chociażby historia z ukrzyżowanym Jezusem, którego nauki tak wypaczono i zarobaczono, że zostały nawet wpisane w czarny hologram. Także ciemność przygotowała szereg pułapek na wszystkich, co odczuwają silną potrzebę walki ze swoimi słabościami. Dla nich wyprodukowano kościół jako atrapę świątyni i stworzono ezoterykę jako substytut pracy z umysłem. Dużo i głośno mówi się o nowym porządku świata, jak i o wejściu w wyższe wymiary, ale nic nie mówi o tym, że ten tort nie zostanie pokrojony dla obecnie pokutujących dusz. Czarna chmura spowiła ziemię, ukrywając cały mechanizm prowadzący ludzi na zatracenie. W tym samym czasie obce cywilizacje zawładnęły planetą na planie materialnym i kosztem energetycznej padliny starają się przetrwać w jak najdoskonalszej formie. Skarmianiem ludzi nieprawdą o ich losie, wmawianiem nadejścia lepszego jutra, umiejętnie utrzymują w biomaterii stały proces energetycznej samodestrukcji. Jeśli obecnie żyjący dzuszoludzie nie przebudzą się na czas, to na trwałe zmieni się energetyczna rzeczywistość tej planety, a oni sami staną się martwym mięsem już za kilka dziesięcioleci. Jeśli więc człowiek na czas nie uruchomi w sobie miłości do wszystkiego i wszystkich, to na pewno nie zdąży kupić powrotnej wizy do domu. Ja wiem, że system, że hologram ma już przygotowane definicje kochania, duchowości, dobra i budzenia świadomości, ale są to formułki czcze i zwodnicze. My, uczący się w mieście Oriin, bez problemu zrywamy niemal wszystkie związki z hologramem, ale niewiele to daje tam, gdzie oczyszczeni ludzie już pierwszą swoją myślą i pierwszym odruchem na powrót kotwią się w czarnym schemacie upadku, popełniając te same błędy i po staremu wychwalając znieprawienie. By pozostać poza wpływem czarnego hologramu, który filtruje nawet naszą biologię i łańcuch genetyczny, trzeba utrzymywać określony reżim energetyczny i duchowy, a to wymaga samozaparcia, jest bolesne i naraża na konflikty we własnym środowisku, które tonie przecież pod grubą warstwą niskich wibracji. Wiedza o tym, jak rzeczywiście sprawy się mają, nawet dla nas jest trudna do przyjęcia, dlatego często wielokrotnie wchodzimy w to samo doświadczenie, by tylko być pewnym, że nie tracimy zdrowego rozsądku. Czasem dopiero po jakimś czasie umysł przyjmuje to, co potem staje się proste i oczywiste. Jednak mówienie o tym, jak wyglądają związki człowieka ze światem energetycznym jest niebezpieczne chociażby dlatego, że to, czego uczy nas Góra, innym wydawać się może czystym absurdem. Lepiej już Strona: 11/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] radzimy sobie z własnymi dziećmi, które dorastając pod ochroną naszego energetycznego parasola, często same widzą więcej i lepiej sobie radzą niż my na początku drogi. Z człowiekiem tak już jest, że to, czego sam nie doświadczy, będzie budzić w nim wątpliwości i wpływać na ocenę słów i postawy drugiego człowieka. Wiedza jest tu kluczem do sukcesu, ale ta prawdziwa, nie ta podrzucona przez system, będąca niczym stęchłe ziarno dla ślepych kur. Gdybyśmy setki lat temu starali się wyjaśnić tamtejszym naukowcom, czym są wirusy i bakterie, wyśmiano by nas z kretesem i odprawiono z kwitkiem. Gorzej, gdyby nasze zapewnienia, że są to krążące we krwi małe organizmy, zostały uznane za herezję. Stosy jaśnieją takimi dostawcami wiedzy do dziś, utrzymując świat w ciemności i upadku, podczas gdy ci, co stosy rozpalają, mają się dobrze i są przez system nagradzani. To oni wciąż święcie wierzą w to, że ziemia jest plackiem, poza krawędzią którego spada się do piekła. To oni wciąż urządzają ezoteryczne spędy i kościelne festyny, szukając ofiar do rąbania kasy i egzystencjalnego podporządkowania. Dzisiejsza duchowość i ezoteryka jest takim samym ogłupianiem mas jak dawniej i tak samo jak dawniej tworzą ją zręcznie ustawione programy, które poprzez wspólny hologram utrzymują ludzką świadomość w energetycznej hipnozie, pozwalając pod jej nieobecność rozrabiać umysłowi do woli. A ponieważ umysł sam jest programem, bardzo łatwo jest zarazić go dowolnym wirusem lub tak zmienić jego ustawienia sterujące myśleniem i emocjami, by tylko jemu były podległe. Tak oprogramowany człowiek na zawsze traci kontakt ze świadomością i dożywotnio staje się niewolnikiem własnego umysłu. Będąc ofiarą swej niewiedzy, uznaje, że wszystko jest w należytym porządku, i w bezrefleksyjnym myśleniu podąża przez życie, ani podejrzewając, że miało ono zupełnie inaczej wyglądać. A gdy mu się sygnalizuje, że jest coś nie tak, ma to za nic, bo na samą myśl, że musiałby zmienić swoje ustawienia z ludźmi i ze światem, jak i siebie przebudować, ogarnia go zmęczenie, strach i lenistwo. Wtedy natychmiast przypomina sobie o wygodnej kościelnej wizji Boga oraz o ezoterycznym zachwycie nad swoją wspaniałością. By się z tego zaklętego kręgu słabości wyrwać i przestać oszukiwać, należałoby uzbroić w niebywałą odwagę. Ale jak to zrobić, skoro system pozbawił człowieka wartości, zastępując jego imię numerkiem, rangą i emblematem? Jak odzyskać moc i akceptację bez wchodzenia w kolejną iluzję? Jak, skoro sama naszywka Gucci i adidas upośledza wiarę człowieka we własne siły do 30% procent, a gwiazdka na mundurze policjanta hamuje właściwe postrzeganie roli społeczeństwa aż do 50%? System uczynił obywatela słabym i anonimowym, nakazał mu podążać fałszywą drogą cudzych ideałów i cudzych sukcesów. Już Budda przyznawał, że ludzie śnią nie swoim życiem, a gdy któryś się obudził, to ujrzawszy prawdę, woli sam wrócić do snu, niż z innymi przemierzać ugory. Czemu? Bo świat nie przygotował mu Nowego Domu, a każdy z nas musi odczuwać jedność ze światem i ludźmi. Przejście z pustki w pustkę nic nie zmienia. Nic nie daje poza bólem i odczuciem zawodu. Rzadko się zdarza, by obudzeni w prawdzie ludzie mieli okazję wziąć się za ręce i rozpocząć nowe życie. By temu zapobiec, by to im się nie udało, przygotowano szereg drastycznych rozwiązań, dość wspomnieć o przeszło dwóch tysiącach „heretyckich” organizacji, które kościół starł z powierzchni ziemi, gdy ruchy reformatorskie zagroziły jego pozycji. Ogniem stosów, mieczem inkwizycji, ideologicznym zacofaniem i politycznym terrorem zdławiono wszelki opór opozycji, na stulecia sprowadzając na świat ciemnotę, strach i wszelkiego rodzaju zarazy. Bez stworzenia NOWEJ przestrzeni, NOWEJ enklawy, w której NOWY gatunek człowieka mógłby zapuścić duchowe korzenie, wszelkie wysiłki zmierzające do utrzymania ładu bożego w ludziach i tak spełzną na niczym. Czarny hologram (systemowe prawo) poprzez bliższą i dalszą rodzinę każdego Strona: 12/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] ośmieszy i zdepcze. Kościół zarzuci ci przynależność do sekty, mafia ezoteryczna ogłosi cię fałszywym prorokiem, a bliscy się odsuną i będą z ciebie szydzić. To trudne tematy. O tym wszystkim mówimy na warsztatach, i to nie teoretycznie, ale odnosząc to do praktycznych pomysłów na życie, gdyż tylko w ten sposób człowiek może odnaleźć samego siebie. Czarny hologram też ma swoich nauczycieli i wytrawnych emisariuszy. Oni używają tych samych słów i mają na dodatek ułatwione zadanie, bo wspiera ich sam Pan System. Kościelne inscenizacje, tantryczny dotyk, energetyczne przeładowanie DNA połączone z przeprogramowaniem umysłu i już jesteś ich. Modne jest to, co przynosi korzyść w pięć minut, a nie to, do czego dochodzi się latami. Nie dziwmy się więc, że w nowy wymiar wejdzie zaledwie 150 000 z obecnie żyjących dusz. Reszta, choć trudno w to uwierzyć, stanie się paliwem dla ciemności lub skrzynią części zamiennych dla UFO. Wróćmy do naszej przerwanej opowieści o stworzeniu czystej świadomości… Syn boży zszedł w dół, by poznać stworzony dlań świat i nauczyć się go utrzymywać w doskonałości. Chciał też poznać samego siebie i swoją moc, która z czasem miała dorównać potędze stwórczej, a potem potędze boskiej i boskiej kreacji. Jako „świadomość” nie potrafił nic poza trwaniem w PozaRzeczywistości (raju), ale dzięki darowi „obecności” mógł wejść w przygotowane dlań powłoki, takie skafandry, które umieszczono w przestrzeni duchowej, energetycznej i fizycznej. Jako czysta świadomość wszedł w duchową powłokę, a jako duch w duszę, po czym ta zamieszkała w ciele fizycznym, formowanym przez biologię na wielu płaszczyzn i na trzech poziomach Głębi. I tak oto nastał dzień, kiedy Syn Boży otworzył swoje oczy na poziomie materii, doświadczając radości z używania swych zmysłów fizycznych (dotyk, zapach itd.) i energetycznych (myśli, emocje i marzenia). Jako duszo-człowiek doświadczał dwóch światów jednocześnie. Nie mógł z tego doświadczenia zrezygnować, ponieważ potrzeba odczuwania jedności ze światem i ludźmi jest zaworem, którego nikt nie potrafi zakręcić. Ludzie muszą się wzajemnie tworzyć, choćby charakter tych relacji nie wszystkim odpowiadał. Mogą się wzajemnie wyrazić w Prawie Wolnego Wyboru, jak i w Prawie Totalnego Podporządkowania, mogą też tworzyć wzory powiązań będących mieszaniną obu tych Praw jednocześnie. Rzecz w tym, że prawo zawarte w duszy, którą powołuje Stwórca, nie obowiązuje ducha, którego z kolei stwarza Boga-Twórca. Duch jest tu jednostką nadrzędną. Ogólnie obowiązuje jedna zasada, według której wszystkie powłoki istoty ludzkiej stwarza się w jednym Prawie. Dzięki tej jednorodności Syn Boży dużo łatwiej podróżuje przez rzeczywistość składającą się z wielu wszechświatów zbudowanych przez Stwórców (istoty stojące poniżej poziomu Boga-Twórcy). Mimo to „czysty” duch doskonale wyraża się w obu Prawach i oba wykorzystuje do ojcowskiego prowadzenia podległych sobie dusz, dla których stara się być siłą inspirującą. On nie ma ograniczeń, nie składa się bowiem z energii ani z materii, nie towarzyszy też mu potrzeba myślenia, bo wszystko wie, ani potrzeba poznawania, bo wszystko już ujrzał i wszystkiego doświadczył. Jego unosi tylko jedno pragnienie (to nie potrzeba, tylko stan duchowy): ustawiczne kreowanie nowych form znanej sobie całości i opiekowanie się nią. Inaczej ma się rzecz z duszą, od której energetycznych wyborów zależy, czy utrzyma ona wiązki z przypisanym do niej duchem, czy też zacznie podlegać nowemu Prawu, co oznacza nieodwracalne odcięcie się od Stwórcy. Gdy mówimy, że duch prowadzi jakąś duszę w Prawie Totalnego Podporządkowania, to mamy na myśli ojcowską rękę, która nie pozwala dziecku osunąć się w przepaść, ale gdy to samo prawo zaczyna stosować wobec innych dusza, którą stworzono w Prawie Wolnego Wyboru, to ze względu na swą niedoskonałość taki układ zawsze będzie miał charakter łamania woli drugiego człowieka, podporządkowania go sobie oraz narzucenia mu własnych rozwiązań bez względu na to, czy będzie to się komuś podobało, czy też nie. W odstępowaniu od Prawa pomysłowość duszy nie zna granic: kłamstwo, oszustwo, zastraszanie, zwodzenie, technika kija i marchewki, przymuszanie, Strona: 13/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52] osaczanie, pomawianie i zabijanie. Opisy pozostałych stu innych sposobów dławienie ludzkiej wolności możemy sobie odpuścić. Ich długą listę mamy wkodowaną we własne struktury DNA, o czym stale przypomina sumienie. Wszystkie te wrogie działania, to energetyczne znieprawienie, przebudowuje ludzką duszę, kształtując jej postrzeganie świata i na nowo modelując jej postawę. Myśli i emocje układają się w nowy wzór, który utrwala DNA. To co złe, niszczy powołaniowe DNA, to co dobre, je odtwarza. Zapis tej walki, wynik tych zmagań z samym sobą, ta prawda o nas jest zarejestrowana w Macierzy. Zajrzeć do nie potrafi każdy duch lub dusza zdolna do takiego wysiłku. Każda dusza za czasu trwania w ciele fizycznym w mniejszym lub w większym stopniu spaja swoje losy z siłami ciemności i czarnym hologramem, jak i z siłami światła i białym hologramem. Układ tych sił łatwo odczytać na skali białego i czarnego kryształu. Ponieważ duszę trzyma przy życiu Prawo, w jakim została stworzona, odejście od Prawa w czasie dokonywania życiowych wyborów oznacza dla niej autentyczną śmierć. Ona to przeczuwa, bo została wyposażona w sumienie, ale w czasie duchowych doświadczeń odczuwa też wolność ducha i mylnie bierze ją za własne uniesienie, a czasem i nią, ducha wolnością, na własną zgubę całkowicie nasiąka. Wydaje się jej, że jest wielka i że jako król, że jako prezydent, że jako kierownik, że jako sportowiec, że jako głowa rodziny może robić wszystko, co zechce, od rozkazywania poczynając, a na zabijaniu kończąc. Bywa i tak, że podłość duszy, że jej odstępstwo od Prawa jest tak wielkie, że duch sam zrywa z nią więzy, co przypomina odcięcie gnijącego palca u dłoni. A że dusza sama istnieć nie potrafi, podłącza ją wtedy duch, który swoją podróż rozpoczynał w światach stworzonych w Prawie Totalnego Podporządkowania. Dla niego - zwłaszcza gdy przynależy do gromady istot niszczących światy stworzone w Prawie Wolnego Wyboru - to gratka, taki szczęśliwy traf, bo oto bez wysiłku pozyskuje słabnącą duszę, co dla niej ma to fatalne skutki, bowiem umieszczenie jej w innym od powołaniowego prawie przysparza jej ogromnych cierpień. Palenie żywym ogniem jest niczym wobec bólu, jaki ją wtedy na zawsze ogarnia. Tego, co musi ona znosić po zaprzeczeniu samej sobie, żadnym słowem opisać nie sposób. Na szczęście żywot duszy jest określony i po jakimś czasie ginie ona tak samo, jak i na planie fizycznym umiera starzejące się ciało fizyczne. Cała więc historia o naszym, czyli dusz wzrastaniu polega na takim doświadczaniu ludzi i świata, by w kochaniu, by w wybaczaniu, by we współodczuwaniu i współtworzeniu tak się ugruntować, aby przed czasem naszej energetycznej śmierci duch zechciał nas połączyć z sobą na zawsze, przynajmniej do czasu, gdy on sam będzie spoglądał w oczy Synowi Bożemu, starając się wybadać, czy ów go przyjmie, czy też odtrąci. I to jest największy sekret energetycznej przemiany, największa tajemnica, jaką mistrzowie ukryli w symbolice świętego Grala. Strona: 14/14 http://www.popko.pl/prawda.xhtml [2017-03-02 09:39:52]