Pobierz lub otwórz numer w pliku PDF
Transkrypt
Pobierz lub otwórz numer w pliku PDF
Temat miesiąca: Co to znaczy być tatą Wiara i życie Internetowy miesięcznik współczesnego katolika nr 3, czerwiec 2007 r. Boże ciało Stres a pogoda ducha Sport to ZDROWIE www.wiaraizycie.pl kalendarz CZERWIEC 3 Świętego Karola Lwanga, męczennika Święty Karol był wodzem plemienia Nagwena w Afryce, przełożonym królewskich paziów, zginął w czasie krwawych prześladowań chrześcijan, spalono go owiniętego w trzcinową matę, gdy miał 25 lat. Razem z nim zginęło 12 osób. Św. Karol jest patronem młodzieży i Akcji Katolickiej w Afryce. niedziela 8 piątek 13 środa Świętej Jadwigi, królowej Św. Jadwiga urodziła się w 1347 roku jak córka Ludwika, króla Węgier i Polski, oraz Elżbiety Bośniackiej. Po ojcu odziedziczyła tron Polski i w wieku 10 lat została koronowana. Święta poślubiła Władysława Jagiełłę, wielkiego księcia Litwy. Jadwiga miała wtedy 12 lat, a Jagiełło 35. Jadwiga stała się sprawczynią chrystianizacji Litwy. Poza czynnym udziałem z rządzeniu państwem prowadziła głębokie życie religijne. Spełniała liczne uczynki miłosierdzia, posty, czuwania. Uchodzi za współzałożycielkę Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zmarła, wkrótce po połogu, w 1399 roku w Krakowie. Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną w 1979 roku, a świętą w 1997 roku. Świętego Antoniego z Padwy, kapłana, doktora Kościoła Ferdynand Bulonne urodził się w Lizbonie 1195 r. Wstąpił do klasztoru w Coimbrze i przyjął imie Antoni. Po jakimś czasie przeszedł do Franciszkanów, aby głosić Ewangelię w Afryce. Następnie był kaznodzieją ludowym w Europie. Posiadał wielki dar wymowy, prowadził życie ascetyczne. Działał na rzecz ubogich. Miał dar bilokacji, czytania w ludzkich sumieniach, dar proroctwa. W 1230 r. przybył do Padwy, gdzie zmarł i w niespełna rok po jego śmierci został kanonizowany. W 1946 r. Papież Pius XII ogłosił go doktorem Kościoła. Jest patronem ubogich oraz rzeczy zaginionych. 15 piątek Błogosławionej Jolanty Bł. Jolanta – księżna, wdowa, zakonnica, żyła w latach 1244-1298. Była córką węgierskiego króla Beli IV i Marii z cesarskiego rodu Laskarisów. Mając kilka lat przybyła do Krakowa na dwór swojej siostry, bł. Kingi, gdzie się wychowała. Gdy miała 17 lat, poślubiła Bolesława Pobożnego. Była wzorową żoną i matką trojga dzieci. Opiekowała się biednymi i chorymi. Wraz z mężem była fundatorką klasztorów i zakonów. Po śmierci męża wstąpiła do klasztoru klarysek w Nowym Sączu. Zmarła w opinii świętości. (Więcej na str. 34) Świętego Alberta (Adama Chmielowskiego), zakonnika 17 niedziela 23 24 sobota niedziela Adam Chmielowski urodził się w 1845 r. pod Krakowem. Pochodził z ubogiej rodziny. Kiedy miał 8 lat, zmarł mu ojciec. W Warszawie ukończył gimnazjum, po czym podjął studia w Instytucie Rolniczo-Leśnym. Przerwał je, aby wziąć udział w powstaniu styczniowym. W bitwie został ciężko ranny. Podjął studia malarskie za granicą. W 1865 r. wrócił do kraju. W 1880 roku nastąpił duchowy zwrot w jego życiu. Został tercjarzem franciszkańskim, a w jego twórczości dominowała tematyka religijna. Cztery lata później, w Krakowie zaczął zajmować się nędzarzami i bezdomnymi. Założył zgromadzenie braci i sióstr. Zrezygnował z malarstwa, choć był to dla niego trudne. Był człowiekiem rozmodlonym, pokutnikiem. Odznaczał się heroiczną miłością bliźniego, dzielił los z najbiedniejszymi, chcąc przywrócić im godność. Zmarł w przytułku, który założył dla mężczyzn, 1916 r. w Krakowie. Jan Paweł II beatyfikował go w 1883 roku, a w 1989 kanonizował. W Polsce jest patronem artystów plastyków. Dzień Ojca W tym dniu pamiętajmy o naszych Ojcach, odwiedźmy ich lub choćby zadzwońmy. (O początkach ojcostwa można poczytać na str. 18) Świętego Jana Chrzciciela Święty Jan Chrzciciel (+ok. 32) urodził się w Judei, jako syn kapłana Zachariasza i Elżbiety. Był krewnym Jezusa. W młodym wieku udał się na pustynię, gdzie podjął życie ascetyczne. Na przełomie 28 i 29 roku rozpoczął nad Jordanem publiczne nauczanie o Królestwie Bożym i misji Jezusa oraz udzielał chrztu. Uchodził za proroka, był posłańcem bożym. Wystąpił przeciw królowi Herodowi, potępiając jego kazirodcze małżeństwo z Herodiadą (bratową). Został przez niego aresztowany i uwięziony, a potem ścięty mając trzydzieści kilka lat. Święty Jan był pierwszym świętym czczonym w całym Kościele. Wiara i życie spis treŚci W numerze czerwiec 2007 Wiara 4 Czerwiec – Miesiąc Jezusa 6 Boże Ciało – Święto Ciała i Krwi Pańskiej 34 Błogosławiona Jolanta – patronka polskich rodzin Santuarium 22 Sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej Życie 12 B ezpłodność a in vitro – część 2 18 Co to znaczy być tatą – temat miesiąca 21 Wakacyjny odpoczynek Zdrowie 8 16 17 25 Sport to zdrowie Mięta – na orzeźwienie Jedz truskawki Zagrożenia klimatyzacji Drodzy czytelnicy Witam Was w trzecim, czerwcowym numerze czasopisma „Wiara i życie”. W tym miesiącu – miesiącu Jezusa zachęcamy gorąco do uczestnictwa w nabożeństwach czerwcowych, a także w procesji na Boże Ciało. Znajdziecie artykuł o początkach ojcostwa, a także o tym, jak można poradzić sobie ze stresem. Polecamy także wiadomości o sporcie – ważnym elemencie dbania o swoje ciało i zdrowie. Tym, którzy mają wolne, weekendy proponujemy wybrać się na piknik do Powsina. Zachęcamy gorąco do lektury naszego pisma. Wszelkie uwagi oraz chęć dołączenia do naszego grona prosimy kierować na skrzynkę mailową: [email protected]. Psychologia 26 Stres a pogoda ducha Czas wolny 30 Jedziemy na piknik do Powsina Kultura 17 M iss Potter – Marzenia możliwe do zrealizowania... Czerwiec – miesiąc 04 Co to znaczy Stopka redakcyjna: Redakor naczelna: Anna Nolbert Zespół redakcyjny: Grzegorz Baczewski, Joanna Bieda-Drabińska, Agnieszka Dobrzyńska, Krzysztof Kędra, Łukasz Kozłowski, Piotr Kulesza, Robert Leszczyński, Kinga Majewska, Monika Rafalska, Paweł Stadniczenko Korekta: Joanna Miller Grafika/Skład: Anna Nolbert, Anna Łukasiewicz Miesięcznik katolicki „Wiara i życie. Internetowy miesięcznik współczesnego katolika” to bezpłatne czasopismo ukazujące się od 2.II.2007. www.wiaraizycie.pl, [email protected] Wiara i życie Jezusa być tatą? 18 wiara Czerwiec – miesiąc Pana Jezusa n Anna Nolbert n Anna Nolbert Czerwiec jest poświęcony Jezusowi Chrystusowi. W tym miesiącu czcimy Go poprzez nabożeństwa ku czci Jego Najświętszego Serca. Zwłaszcza pierwszy piątek po Oktawie Bożego Ciała jest poświęcony Naj ś w i ę t s z e mu Sercu Jezusa. N Nabożeństwo czerwcowe polega na adoracji Jezusa i odśpiewaniu Litanii ku czci Najświętszego Serca Jezusa przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Litania ma 33 wezwania, co upamiętnia symboliczną licznę lat Jezusa. Poprzez nabożeństwo czerwcowe wyrażamy Jezusowi nasze dziękczynienie za Jego wielką miłość. W ten sposób wynagradzamy także wszystkie krzywdy, których doznaje On od innych ludzi odrzucających Jego miłość (np. profanujących Najświętszy Sakrament). Zwolennikiem tego nabożeństwa był Jan Paweł II. Mówił on w Elblągu 1999 roku: „Cieszę się, że ta pobożna praktyka jest w Polsce taka żywa i ciągle podtrzymywana”. Litania do Serca Jezusa Autorką litanii jest siostra wizytka Joanna Magdalena Joly. Litania ta po raz pierwszy była odprawiana w czasie zarazy w Marsylii w 1720 roku. Miała ona wtedy 26 wezwań. Inna sio- wiara stra, Anna Remusat wzbogaciła ją o następne 7 wezwań, tak, że teraz ma ona 33 wezwania. W 1899 roku Kongregacja Obrzędów zatwierdziła tę litanię do publicznego odmawiania. Miłość najprostsza Panie – Podaruj nam miłość najprostszą Utul nas w swoim sercu Jak Twoja Matka tuliła Ciebie Panie – Podaruj nam miłość najprostszą Bo jesteśmy zbyt skomplikowani Omamieni przez naukę i technikę A przecież tylko miłość najprostsza Jest kluczem do nieba Trochę więcej historii Nabożeństwa czerwcowe pojawiły się w XIX wieku. Początkowo były one kultywowane w Paryżu za sprawą wychowanki zakonnic Anieli de Sainte-Croix. Po przyjęciu Komunii Świętej podczas Dziękczynienia dziewczynka pomyślała, że skoro maj poświęcony jest Matce Boże, to dobrze by było aby czerwiec ofiarowano Sercu Jezusa. Najpierw wychowawczynie i koleżanki, a potem przełożona klasztoru i miejscowy biskup zaakceptowali jej pomysł. Aż w końcu Kościół. W Polsce nabożeństwa czerwcowe znane były najpierw w klasztorach Wizytek w Warszawie, Krakowie, Lublinie, a potem dopiero (od 1859 r.) w całym kraju. Dodać tu można, że papież Leon XIII poświęcił cały Grzegorz Baczewski rodzaj ludzki Najświętszemu Sercu Jezusa, a Jan Paweł II ponowił ten akt w 1999 roku w Toruniu. Święto Najświętszego Serca Jezusa Pan Jezus prosił Święta Małgorzatą o osobne święto ku czci Jego Serca w pierwszy piątek po Oktawie Bożego Ciała. Do Stolicy Apostolskiej napływały liczne prośby o zatwierdzenie kultu i święta Serca Pana Jezusa. Rzym długo się wahał. Po dokładnych badaniach Stolica Apostolska uznała wiarygodność objawień św. Małgorzaty Marii i zezwoliła na obchodzenie tego święta. n Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa Sam kult serca Jezusa został zainicjowany przez Świętą Małgorzatę Marię Alacoque (16741690), francuską wizytkę. Święta ta miała objawienia Pana Jezusa, który wzywał ją do upowszechnienia w całym Kościele nabożeństwa ku czci Jego Serca. Pan Jezus wielokrotnie objawiał jej swoje serce, a czcicielom obiecywał liczne łaski. W piątek 10 czerwca 1675 roku powiedział do niej: „Żądam, żeby pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała był odtąd poświęcony jako osobne święto na uczczenie mo- Wiara i życie jego Serca i na wynagrodzenie mi przez Komunię świętą i inne praktyki pobożne za zniewagi, jakich doznaję, gdy w czasie oktawy jestem wystawiony na ołtarzach. W zamian za to obiecuję ci, że Serce moje wyleje hojne łaski na tych wszystkich, którzy w ten sposób Sercu memu oddadzą cześć lub przyczynią się do jej rozszerzenia.” Pierwsze piątki miesiąca Pan Jezus obiecał, że ten kto przez dziewięć kolejnych piątków miesiąca przystąpi do Komunii Świętej (po dobrze odbytej spowiedzi), dostąpi łaski Zbawienia: „w nadmiarze Mojego miłosierdzia wszystkim, którzy będą przystępować do Komunii św. przez dziewięć pierwszych piątków miesiąca, udzielę łaski ostatecznej skruchy, tak, że nie umrą w Mojej niełasce i bez sakramentów św. i Moje serce w tej ostatniej godzinie będzie dla nich najpewniejszą ucieczką”. Święta dodaje, że Komunie św. powinny być przyjęte wyraźnie w intencji wynagradzania Bogu za grzechy ludzkie. wiara BOŻE CIAŁO – Święto Ciała i Krwi Pańskiej n Krzysztof Kędra N Niesamowity to dzień. Taki drugi Wielki Czwartek. Mocno uświadamia nam rolę Eucharystii – „pokarmu z nieba” w naszym codziennym szarym życiu. Przypomnijmy, że „Eucharystia” oznacza w dosłownym tłumaczeniu „łamanie chleba”. Dla mnie to tłumaczenie przemawia bardzo wyraźnie, uświadamia mi wręcz, że Jezus dał się dobrowolnie dla nas „połamać” na krzyżu. Niestety jest to także dla mnie źródłem wstydu, gdyż często było tak, że Bóg zapraszał mnie na ucztę a ja odmawiałem, wskutek lenistwa czy innych „ważnych” zajęć. Bardzo mocno doświad- czam, tego że dzień bez Eucharystii jest dla mnie niepełny, jest taki... nijaki i nie chodzi tu o jakieś automatyczne „bieganie do Kościółka”. Chodzi tu raczej o pragnienie serca, o miłosny zachwyt Bogiem, chodzi tu o przełamanie siebie, swych słabości i zaczerpnięcie ze źródła. Wiara i życie wiara Uroczystość Bożego Ciała to dowód, że Jezus Chrystus tak bardzo chce być z nami w każdej chwili życia, że schowany w Monstrancji wychodzi na ulice, mija nasze osiedla, wioski, domy i błogosławi naszemu codziennemu życiu. Ten dzień to manifestacja naszej wiary. Ten dzień jest znakiem, że chcemy zapraszać Boga w nasze życie Jest to również dzień w którym, my mieszkańcy wielkich blokowisk, możemy wyjść, każdy ze swej „dziupli”, porozmawiać z sąsiadami przy budowie ołtarza, które dekorujemy na ten dzień. Do mnie osobiście, bardzo przemawia fakt „pielgrzymowania” razem z Jezusem po naszych ulicach. Uświadamia mi to, że my – chrześcijanie ciągle jesteśmy „w drodze”, że wciąż jako Naród wybrany mamy zapalone pochodnie i przepasane biodra i czekamy na powtórnego przyjście Pana. Ale w tym oczekiwaniu i wędrówce nie jesteśmy sami, On chce z nami kroczyć, chce być naszą podporą, gdy scieżka robi się wąska i kręta. Czy pozwalamy Bogu na to ? n Historia święta Bożego Ciała Inicjatorką obchodzenia święta Bożego Ciała była św. Julianna z Cornillon(1193-1258). W czasie objawień, które miała jako przeorysza klasztoru w pobliżu miasta Liege w 1245 roku, Pan Jezus zażądał ustanowienia osobnego święta ku czci Najświętszej Eucharystii w czwartek po niedzieli Trójcy Świętej. Biskup Liege Robert po pilnym zbadaniu objawień, zatwierdził to święto i w 1246 roku odbyła się pierwsza procesja eucharystyczna. Jednak w tym samym roku biskup zmarł. Wyższe duchowieństwo uznało wtedy wprowadzenie święta pod taką nazwą za wysoce niewłaściwie. Na interwencję archidiakona katedry w Liege, Jakuba, kardynał Hugo po ponownym zbadaniu sprawy zatwierdził jednak święto i w 1251 roku archidiakon Jakub poprowadził ulicami miasta procesję eucharystyczną. Pan Jezus hojnie wynagrodził za to gorliwego kapłana, który wkrótce potem został biskupem w Verdun, a potem papieżem (12611264). Panował jako Urban IV. On to w 1264 roku wprowadził do Rzymu uroczystość Bożego Ciała. Wiara i życie Jednakże „impulsem bezpośrednim” do ustanowienia tego święta był cud, który wydarzył się w Bolsena. Gdy kapłan odprawiał tam mszę świętą, po przeistoczeniu z kielicha wylało się kilkanaście bądź kilkadziesiąt kropel na korporał (kapłan niechcący trącił go ręką). Krople wina zmieniły się w krople krwi. Powiadomiony o tym cudzie papież, który przebywał wówczas w pobliskim mieście, zabrał ten święty korporał. Do dzisiaj znajduje się on z katedrze Orvieto. Do dziś także widać na nim plamy. Papież Klemens V odnowił święto (1314), które po śmierci Urbana zaczęło zanikać. Papież Jan XXII (1334) zatwierdził je na cały Kościół. Od czasu papieża Urbana VI uroczystość Bożego Ciała należy do głównych świąt w roku liturgicznym Kościoła (1389). Pierwsza wzmianka o procesji w to święto pochodzi z Kolonii z roku 1277. Od wieku XV przyjął się w Niemczech zwyczaj procesji do czterech ołtarzy. Do roku 1955 obowiązywała także oktawa Bożego Ciała, w czasie której Chrystus Pan odbierał wyrazy przebłagania, hołdu, dziękczy- nienia i błagania. Na prośbę Episkopatu Polski w Polsce został zachowany zwyczaj obchodzenia oktawy, choć nie ma ona już charakteru liturgicznego. W Polsce procesja Bożego Ciała miała miejsce już w XIV wieku w Płocku i we Wrocławiu. Od wieku XVI wprowadzono z Niemiec zwyczaj śpiewania czterech Ewangelii przy czterech ołtarzach. Istnieje on do dnia dzisiejszego. Od dawna istnieje zwyczaj, że lud przynosi do kościoła wianki ziół. Tam zostawia je przez całą oktawę. W oktawie kapłan je poświęca, po czym lud zabiera je do domu. Zawiesza się je na ścianie, by chroniły od choroby lub poszczególne gałązki umieszcza na polach, by lepiej rosły plony i by Bóg zachował je od robactwa i nieurodzaju. W niektórych stronach drzewka i gałęzie, którymi był przystrojony kościół i ołtarze, po oktawie zabierano na pola i tam je zatykano. Ich część palono, aby dym odstraszał chmury, niosące grad i pioruny. n Opracowano na podstawie: http://www.brewiarz.katolik.pl/ czytelnia/boze_cialo.php3 zdrowie Sport to zdrowie część 2 n Joanna Bieda-Drabińska Każdy z nas dobrze o tym wie, że do prawidłowego rozwoju człowieka potrzebny jest ruch, pewna aktywność. Człowiek, który się nie rusza, ma problemy z otyłością, kręgosłupem..., nie czuje się dobrze. Dziś przypomnienie tego faktu w postaci artykułu, w którym omówione są różne rodzaje aktywności. Każdy może wybrać coś dla siebie w zależności od chęci i potrzeb. W Według definicji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), zdrowie, to nie tylko brak choroby czy kalectwa, ale również pewien fizyczny, psychiczny i społeczny dobrostan. Dla starożytnego filozofa żyjącego w Atenach – Epikura z Samos – wystarczyłoby to w zupełności, aby czuć się szczęśliwym. Niewątpliwie dla niego tak, ale nie dla współczesnego człowieka, żyjącego w nieustannie zmieniających się warunkach. Rozwój współczesnej cywilizacji nie sprzyja aktywności. Wiele wynalazków i udogodnień eliminuje każdy zbędny ruch, a coraz więcej prac wykonuje się w pozycji siedzącej. Coraz mniej wysiłku fizycznego wymaga od nas codzienne życie. Wraz z postępem techniki zmienia się nie tylko mentalność ludzi oraz relacje między nimi, ale i zachowania prozdrowotne oraz sposoby spędzania wolnego czasu. Dodatkowo dzisiejsza rzeczywistość, rozwijająca się w niezwykle dynamiczny sposób i na skalę niespotykaną w żadnej wcześniejszej epoce, wymusza na współczesnym człowieku konieczność bycia elastycznym i dyspozycyjnym. Dlatego we współczesnym społeczeństwie, które jest w wysokim stopniu zurbanizowane i zindustrializowane, niezbędna jest – jako czynnik ochrony zdrowia – aktywność fizyczna. Aktywność ta, podejmowana w odpowiedni sposób i we właściwych proporcjach, gwarantuje prawidłowy rozwój, zdrowie i wysoką sprawność psychofizyczną. Faktem jest, że obecnie postrzega się aktywność fizyczną jako istotny czynnik obrony przed dolegliwościami współczesnej cywilizacji, wzrosła Wiara i życie zdrowie też świadomość prozdrowotna, nierozdzielnie łączona z kulturą fizyczną. W ostatnich latach coraz więcej mówi się na temat pozytywnego wpływu ruchu i aktywności fizycznej na zdrowie. Mnożą się badania potwierdzające ten fakt ponad wszelką wątpliwość. Prawdą jest, iż aktywność fizyczna jest gwarantem zdrowia na niemal każdym poziomie funkcjonowania człowieka. Jednak aby aktywność fizyczna mogła wywrzeć swój dobroczynny wpływ, musi zostać spełnionych kilka podstawowych warunków: ćwiczenia muszą być dobrane indywidualnie, odbywać się regularnie, z odpowiednim obciążeniem oraz w odpowiednich warunkach (świeże powietrze, odpowiednie obuwie i odzież oraz odpowiedni sposób odżywiania się). Należy również pamiętać o tym, że nie ma znaczenia, w jakim wieku podejmie się aktywność fizyczną (choć im wcześniej, tym lepiej) – zawsze przynosi ona zdrowotną korzyść. Cytując H. Grabowskiego: „Ruch, podobnie jak lekarstwo, w zbyt małych dawkach jest obojętny dla organizmu, w nadmiernych szkodzi, a w odpowiednich może być niezastąpionym środkiem konserwacji i doskonalenia funkcji ciała”. A brak ruchu przynosi jedynie same szkody, co udowodnione jest naukowo. Lepiej ćwiczyć mniej a częściej niż rzadko a w dużych ilościach – zdrowiej jest codziennie unikać windy i chodzić na piechotę po schodach niż raz w tygodniu obciążać organizm ogromnym wysiłkiem. Lepsze rezultaty przyniesie 10 minut gimnastyki każdego rana niż spędzona raz w tygodniu godzina Wiara i życie w siłowni. Należy podkreślić, iż ważna jest systematyczność podejmowanych działań. Aktywność fizyczna działa ochronnie na serce, obniża ciśnienie krwi, wzmacnia odporność, przeciwdziała zmianom miażdżycowym i ogranicza starzenie się organizmu. Wpływa również dobroczynnie na układ kostny, co ma ogromne znaczenie w związku z osteoporozą, występującą w starszym wieku. Istnieją także poglądy mówiące o tym, że ćwiczenia fizyczne oddalają możliwość zachorowania na raka. Natomiast niedobór wysiłku fizycznego może powodować wiele schorzeń cywilizacyjnych – m.in. nadwagę, słabą przemianę materii, niewydolność układu sercowo-naczyniowego itd. Dodatkowo u młodych ludzi siedzący tryb życia często bywa przyczyną wad postawy. Dodatkowo uczestnictwo w ćwiczeniach fizycznych prawdopodobnie obniża poziom napięcia jednostki i wzmaga w niej przekonanie, że jest w stanie sama realizować zadania niezależnie od pomocy otoczenia. Można więc powiedzieć, iż aktywność fizyczna jest uniwersalnym środkiem do zachowania równowagi psychofizycznej, pewnej harmonii w człowieku, przysparzając mu jednocześnie radość i satysfakcję. Warto dodać, iż współczesny Kościół katolicki widzi w kulturze fizycznej atut dla zachowania człowieka w dobrej kondycji. Dzieje się tak na wszystkich szczeblach hierarchii kościelnej. Jedna z przyczyn zmiany stosunku ludzi Kościoła do kultury fizycznej wiąże się z pontyfikatem, niezwykłą osobowością i dorobkiem intelektualnym Jana Pawła II. Papież Jan Paweł II uznaje człowieka za istotę psychofizyczną, która powinna być traktowana jako całość, bez przyznawania przewagi któremukolwiek z jej elementów. Cytując K. Zielińskiego: „Ciało w tym rozumieniu jest medium, dzięki któremu możliwa jest komunikacja międzyludzka. (...). Ciało człowieka wyraża również jego ducha. Ciało (...) pełne jest godności, przynależy bowiem do osoby ludzkiej. Jest ono wpisane zdrowie w strukturę społeczeństwa, nie stanowi czegoś zewnętrznego wobec osoby ludzkiej, ma właściwości osobowe, jest źródłem wartości moralnych”. W ciele ludzkim tkwi wielka godność, dlatego należy mu się szacunek i miłość. Kto nie szanuje i nie kocha swojego ciała, ten nie w pełni kocha samego siebie. W poszukiwaniu skutecznych metod zapobiegawczych chorobom cywilizacyjnym, odkryto na nowo znaczenie ćwiczeń fizycznych, zabiegów hartujących i innych zachowań prozdrowotnych, w tym tradycyjnych. Oprócz nowoczesnych form aktywności rekreacyjnej, jak aerobik, kulturystyka, fitness, marsze i biegi kondycyjne, jazda na rowerze, równolegle sięga się do spuścizny starych kultur ludowych i narodowych. Aerobik To ćwiczenia wykonywane w rytm muzyki w dość szybkim tempie i wielokrotnie powtarzane. W ćwiczeniach tych dominują kroki taneczne połączone z elementami gimnastyki. Odpowiedni dobór ćwiczeń angażuje kolejno wszystkie partie mięśniowe, a odpoczynkiem są ćwiczenia oddechowe i relaksacyjne. Aerobik wpływa pozytywnie na wydolność układu sercowonaczyniowego, wzmacnia aparat mięśniowy, podnosi sprawność ogólną, przyczynia się do wzrostu wytrzymałości i wydolności kondycyjnej, pozwala zachować zgrabną sylwetkę ciała. Niektóre rodzaje aerobiku: hi-low – połączenie ćwiczeń o dużym natężeniu, w szybkim tempie z elementami wykonywanymi wolniej i o mniejszym natężeniu, dominują tu układy choreograficzne, ćwiczeniom towarzyszą przeboje muzyczne, które są przeplatanką stylów muzycznych (hiphop, rap, pop), t step aerobik – polega na rytmicznym wchodzeniu i schodzeniu ze stopnia, t total body condition (tbc) – ćwiczenia statyczne wykonywane powoli z użyciem ciężarków, taśm gumowych, t callanetics – ćwiczenia wykonywane w dużej liczbie powtórzeń (50-100), celem jest spłaszczenie brzucha, wyszczuplenie nóg, bioder i utwardzenie mięśni, t streching – ćwiczenia rozciągające, t aeroboxing – ćwiczenia o charakterze wytrzymałościowym, wykorzystujące podstawowe kroki i ciosy karate i boksu dla osób o wysokiej wydolności, t body ball – ćwiczenia z dużymi piłkami, wzmacniające mięśnie głębokie, kształtujące zmysł równowagi i dające relaks. t Jazda na rowerze Od zawsze była jedna z najpopularniejszych form rekreacji. Każdy, kto raz zakosztuje tego sportu, marzy, by znaleźć choć trochę czasu na kolarskie przejażdżki. Rower to nie tylko przyjemność, ale także dobry sposób na wzmocnienie kondycji i poprawę sylwetki. Program treningów dla początkujących rowerzystów nie może być zbyt intensywny. Najlepiej zacząć od przejażdżek co drugi dzień i pedałować ze średnią prędkością 15 km/h przez 10 Wiara i życie zdrowie 20-30 minut. Potem należy stopniowo zwiększać wysiłek. Zaawansowani cykliści będą już mogli zaplanować wycieczkę poza miasto na trasie 40-50 km. Jazdę w terenie można sobie urozmaicać wybierając wąskie ścieżki, wyboje, błoto, strumienie, wzniesienia i strome zjazdy. W takich warunkach najlepiej zda egzamin rower górski. Dobrą zaprawą przed pokonywaniem przeszkód terenowych jest jazda slalomowa. Wyrabia ona umiejętność szybkiego hamowania i płynnego wchodzenia w zakręty, pozwala też nauczyć się idealnego panowania nad rowerem. Rower to doskonały sport zwłaszcza w okresie letnim. Daje nam możliwość przebywania na dworze i dotlenienia organizmu. Nie należy też zapominać o wpływie tego sportu na psychikę. Jazda w terenie zielonym pozwala doskonale się zrelaksować i zapomnieć o stresach. Podsumowując – rower jest dobry na wszystko. Naciskając na pedały dwukołowego rumaka można uzyskać smukłe nogi, ładną cerę i utratę zbędnych kilogramów. W czasie jazdy na rowerze podnosi się sprawność całego układu mięśniowego, poprawia funkcjonowanie układu oddechowego i układu krążenia, a także zwiększa się wydatek energetyczny organizmu. A co też ważne, ta forma wysiłku fizycznego, nie obciąża układu kostnego. To także wspaniała forma rekreacji, dzięki której można poznać wraz z przyjaciółmi bliższą i dalsza okolicę. Bieganie Jest nie tylko jednym z najbardziej popularnych i dostępnych sportów rekreacyjnych. Wiara i życie Jest również jednym z najbardziej skutecznych sposobów zapobiegania chorobom układu krążenia i serca. Doskonale poprawia sprawność fizyczną i jest nieodłącznym komponentem każdego programu odchudzającego. Uprawianie sportów aerobowych – takich jak bieganie – wzmacnia serce, usprawnia pracę płuc i krwioobiegu. Dzięki temu jesteśmy sprawniejsi, wytrzymalsi i zmniejszamy ryzyko chorób układu krążenia, na które umiera większość Polaków. Nie tylko nogi biegacza są silne. Silny jest także jego umysł. Podczas treningów może wiele przemyśleć, na wiele spraw spojrzeć z zupełnie innej perspektywy. Zagłębić się w siebie. Bieganie powoduje, że stajesz się bardziej dojrzałym i niezależnym czło- wiekiem, który ma w sobie radość dziecka. Szereg korzyści przynosi również energiczny, szybki trzydziesto-minutowy marsz każdego dnia albo przez większość dni w tygodniu. Ci, którzy nie lubią albo nie będą w stanie zaplanować ćwiczeń powinni zredukować czas spędzony w pozycji siedzącej. Można zastosować proste zmiany w wykonywaniu codziennych czynności np. zrezygnować z windy i wchodzić po schodach, zamiast jeździć autobusem lub samochodem, można pokonać odległość dwóch – trzech przystanków autobusowych pieszo. Nie zwiększy to tak szybko i efektywnie sprawności fizycznej jak ćwiczenia, ale też pozwoli odnieść skutki zdrowotne. n 11 życie Bezpłodność n Piotr Kulesza część 2 a in vitro Przedstawiamy ciąg dalszy artykułu z zeszłego miesiąca 3. Kościół na temat in vitro Najbardziej interesujące i – rzecz jasna – zobowiązujące dla katolików6, są wypowiedzi „Donum vitae” (DV) i „Evangelium Vitae” (EV). Encyklika EV w punkcie 14 zawiera jasne stwierdzenie o technikach sztucznej reprodukcji: „Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto stosujący te techniki do dziś notują wysoki procent niepowodzeń”. Jan Paweł II podkreśla następnie 12 problem „embrionów nadliczbowych”, czyli sprowadzanie ich do rangi „materiału biologicznego” (służącego eksperymentom naukowym), lub zniszczenie. Instrukcja DV niezwykle szeroko wypowiada się na temat technik sztucznej prokreacji. Osobom, które bardziej szczegółowo interesują się omawianym zagadnieniem, niewątpliwie można polecić dokładniejszą jej lekturę (tekst jest dostępny na różnych stronach internetowych7). W niniejszym artykule skupmy się raczej na najistotniej- szych – przynajmniej w mojej opinii – fragmentach Instrukcji. Na początku zwróćmy uwagę na kwestię relacji między techniką medyczną a prawem moralnym. Manipulacje genetyczne są najlepszym dowodem stopnia zaawansowania współczesnej nauki. Nie można odmówić dobrych intencji większości – jeśli nie wszystkim – naukowcom zajmującym się biomedycyną. Z drugiej strony to, czemu przyświeca dobra intencja, nie staje się automatycznie czynem godziwym8. Ponadto należy wziąć pod Wiara i życie życie uwagę zagrożenie wynikające z „wymknięcia się spod kontroli” niektórych eksperymentów. Wreszcie nie bez znaczenia są pokusy, jakim człowiek jest stale poddawany i którym często ulega: „Takie metody techniczne mogą pozwolić człowiekowi «brać w ręce swoje przeznaczenie», lecz wystawiają go również «na pokusę przekroczenia granic rozumnego panowania nad naturą». Nawet jeśli mogą stanowić postęp w służbie człowieka, niosą one ze sobą poważne niebezpieczeństwa” 9. W wypadku in vitro podstawowym niebezpieczeństwem jest zaburzenie właściwej relacji medycyny do życia. Pozornie technika służy życiu. W rzeczywistości przejmuje nad nim kontrolę i doprowadza do tragicznych skutków: jej wynikiem jest spowodowanie wysokiej śmiertelności embrionów ludzkich, oraz przywłaszczenie sobie prawa do decyzji o tym kto ma żyć, a kto umrzeć (aborcja selekcyjna). Przypomnijmy słowa Instrukcji: „Nie wszystko to, co jest możliwe technicznie, jest tym samym moralnie dopuszczalne”10. Relacja między techniką medyczną a prawem moralnym sprowadza się tu do wyznaczenia granic między tym co dopuszczalne, a tym co jest wymierzone nie tylko przeciwko naturze człowieka, ale ostatecznie także przeciw niemu samemu. DV rozpatruje problem in vitro w dwóch płaszczyznach (nie licząc oczywiście zagadnień związanych z prawodawstwem cywilnym). Po pierwsze z perspektywy praw dziecka poczętego; po drugie zwraca uwagę na dopuszczalność moralną samych technik sztucznej reprodukcji, w oderwaniu od problemu niszczenia embrionów ludzkich. Wiara i życie Pierwsze zagadnienie właściwie nie budzi wątpliwości: Kościół jednoznacznie opowiada się za ochroną życia poczętego i za poszanowaniem praw ludzkiego embrionu (prawo do życia, do tożsamości i niedysponowalności biologicznej oraz do poczęcia na sposób ludzki): „Od chwili, w której jajo zostaje zapłodnione, rozpoczyna się nowe życie, które nie jest życiem ojca lub matki, lecz nowej istoty ludzkiej, która rozwija się niezależnie od nich. Nie stałaby się ona istotą ludzką, jeśli nie byłaby nią od samego początku [...]. Nauka ta pozostaje w mocy i została ponadto potwierdzona przez najnowsze zdobycze ludzkiej biologii, która uznaje, że w zygocie powstałej z zapłodnienia tworzy się już tożsamość biologiczna nowej jednostki ludzkiej” 11. Bardziej dyskusyjną wydaje się kwestia dopuszczalności omawianych technik w sytuacji, w której udałoby się zredukować czy nawet całkowicie wyeliminować śmiertelność ludzkich embrionów. Czy technikę sztucznego zapłodnienia można by uznać wówczas za godziwą? Odpowiedź na to pytanie ściśle wiąże się ze stosunkiem do samego małżeństwa. Z tym czy rzeczywiście na poważnie traktujemy jedność małżeńską, czy jest ona dla nas raczej abstrakcją. Co prawda współczesne tendencje – przez zakwestionowanie nierozerwalności małżeństwa – kierują do degradacji jej znaczenia, jednak zdanie Kościoła pozostanie co do niej (tak jak do miłości i wierności małżeńskiej) niezmienne12. Musimy więc jasno stwierdzić, że techniki wspomaganego rozrodu (chodzi tu o techniki heterologiczne, kiedy dawca gamety pochodzi spoza małżeństwa) sprzeciwiają się zarówno jedności, jak i wierności. Są więc destrukcyjne dla samego małżeństwa, nie mówiąc już nawet o pogwałceniu praw dziecka: „Dziecko ma prawo do tego, by zostać poczętym, by być noszonym w łonie, narodzonym i wychowywanym w małżeństwie”13. Pozostaje pytanie o zapłodnienia homologiczne (gamety pochodzą od małżonków) przy redukcji / wyeliminowaniu zabójstw embrionów związanych z techniką. Czy z moralnego punktu widzenia dopuszczalnym jest poczęcie dziecka poza naturalnym aktem małżeńskim? Czy można zrezygnować z wymiaru jednoczącego samego aktu, jak i wymiaru jednoczącego poczęcia, które dokonało się w jego trakcie? Czy oderwanie poczęcia od owego intymnego aktu ludzkiego i dopuszczenie doń osób trzecich służy dobru małżeństwa? Czy wreszcie nie jest to pogwałcenie praw dziecka do poczęcia na sposób ludzki? Instrukcja również w tej materii wypowiada się negatywnie. Z jednej strony docenia wartość aktu małżonków, a z drugiej jednoznacznie sprzeciwia się oderwaniu poczęcia dziecka od tegoż aktu: 13 życie „Z pewnością FIVET homologiczny nie jest obciążony wszystkimi przeciwwskazaniami etycznymi, które spotyka się w przekazywaniu życia poza małżeństwem; rodzina i małżeństwo pozostają miejscem narodzenia i wychowania dzieci. Jednakże, zgodnie z tradycyjną nauką dotyczącą dóbr małżeństwa i godności osoby, Kościół jest przeciwny, z moralnego punktu widzenia, sztucznemu zapłodnieniu homologicznemu w probówce. Jest ono bowiem samo w sobie niegodziwe i sprzeczne z godnością rodzicielstwa oraz jednością małżeńską, nawet wówczas, gdyby zrobiło się wszystko dla uniknięcia śmierci embrionu ludzkiego” 14. 4. Człowiek czy zabawka, potrzeba czy zachcianka? 14 Należy wreszcie odpowiedzieć sobie na pytanie jaki jest rzeczywisty stosunek rodziców do ich dziecka. Bezpłodność jest ludzkim dramatem. Nie można jej pomniejszać, ani bagatelizować. Z drugiej strony błędem jest również szukanie w niej usprawiedliwienia dla działań wymierzonych przeciwko dobru człowieka. Rodzice, którzy pragną mieć własne potomstwo, zanim skorzystają z in vitro, powinni wcześniej zastanowić się nad fundamentalną kwestią: czy pragną go dla niego samego, czy chcą go dla jego dobra, czy chcą, bo kochają? Niestety – wydaje się, że zbyt często chcą dla samego pragnienia, chcą dla siebie, a nie dla niego (nie dla dziecka), kierują się egoizmem: „Sztuczne za- płodnienie in vitro wraz ze swoją logiką utylitarystyczną uwzględnia jedynie autonomię rodziców, lub w niektórych przypadkach jedynie samej kobiety: dziecko nie jest chciane dla niego samego a jedynie dlatego, że ma spełnić pragnienia osób, które chcą je posiadać za wszelką cenę”14. Taka postawa nie może być akceptowana. Żaden człowiek nie jest rzeczą. A może się jednak jakoś dogadamy? I tak, i nie. Możemy się „dogadać”, jeśli medycyna zacznie być używana do rzeczywistej walki z przyczynami bezpłodności. Na pewno nie będzie pełnej zgody, dopóki głównym motywem działania klinik „leczących bezpłodność” pozostaje chęć zysku. Dopóki milczy się na temat psychicznych i społecznych skutków in vitro. Oczywiście, że się „dogadamy”, gdy tylko rodzice zaczną traktować swe dzieci jak ludzi. Kiedy uszanują prawa każdego poczętego człowieka. Niestety, nie będzie pełnej zgody z rodzicami, dla których własne zachcianki i ambicje są ważniejsze niż życie ich dzieci, niż dobro ich potomstwa i rzeczywiste dobro ich samych. Wówczas będzie to zgoda jedynie połowiczna. Katolik świadomy czym i jaki jest prawdziwy katolicyzm, nigdy nie zaakceptuje działań destrukcyjnych wobec godności i życia człowieka, oraz wymierzonych przeciwko małżeństwu. Techniki sztucznego zapłodnienia tylko pozornie pomagają człowiekowi. W rzeczywistości nie leczą one bezpłodności (przyczyny pozostają), a spełniają jedynie ludzkie ambicje. Jeszcze smutniejsze jest to, że bezpłodność jest często skutkiem wcześniejszej aborcji, chorób wenerycznych przenoszonych drogą płciową, Wiara i życie życie lub stosowaniem antykoncepcji. W takim wypadku można jasno stwierdzić, że zło zrodziło kolejne zło, a człowiek wpadł w spiralę zła. Medycyna wcale nie pomaga się z niej wyrwać. Nieszczęście jakim jest bezpłodność jest cynicznie wykorzystywane przez kliniki, które często nawet nie próbują leczyć jej przyczyn, ale szybko podsuwają cennik z metodami sztucznego zapłodnienia. Jest to zwykłe żerowanie na ludzkiej tragedii. Brak prawnego uznania statusu poczętego życia ludzkiego otwiera pole dla eksperymentów, których skutki są niemożliwe do przewidzenia. Poza tym stan ten grozi procederem nielegalnego handlu embrionami, co można porównać tylko do współczesnego handlu niewolnikami. Najdziwniejsza w tym wszystkim jest jednak zgoda rodziców, którzy dopuszczają by ich własne dzieci były traktowane jak „mięso doświadczalne”. Nie wspominam już nawet o postawie destrukcyjnej wobec własnego małżeństwa, wyrażającej się w podjęciu działań godzących w jego jedność i wierność. Czy możemy się „dogadać”? Owszem, ale nie liczcie na to, że zaakceptujemy zło. Katolik akceptujący zło ponownie krzyżuje swojego Pana, Jezusa Chrystusa. Nie wymagajcie tego od nas. Jednak możemy dojść do porozumienia. Dojdziemy, gdy tylko medycyna zacznie służyć życiu, zamiast o nim wyrokować. Kiedy małżonkowie rzeczywiście uszanują swoje małżeństwo i uszanują prawdziwe dobro swoich dzieci. Czy to naprawdę aż tak wiele? Zastanówmy się nad tym, jakie sztuczne zapłodnienie homologiczne jest dopuszczalne i czy rzeczywiście nie potrafimy przeciwstawić się bezpłodności w sposób ludzki, a nie utylitarny. Zajrzyjmy jeszcze raz do cytowanej już wielokrotnie Instrukcji: „Nie można dopuścić sztucznego zapłodnienia homologicznego wewnątrz małżeństwa za wyjątkiem przypadku, w którym środek techniczny nie zastępuje aktu małżeńskiego, lecz służy jako ułatwienie i pomoc do osiągnięcia jego naturalnego celu [...] sumienie moralne «niekoniecznie odrzuca używanie pewnych sztucznych środków przeznaczonych jedynie, czy to dla ułatwienia aktu naturalnego, czy to dla osiągnięcia właściwego celu aktu naturalnego dokonanego w sposób normalny». Jeśli środek techniczny ułatwia akt małżeński lub pomaga osiągnąć jego naturalny cel, może być uznany za moralnie godziwy. Przeciwnie, jeśliby interwencja zastępowała akt małżeński, musi być uznana za moralnie niedopuszczalną”16. Jednym słowem: możemy się „dogadać”, ale na pewno nie za wszelką cenę. Sumując, czyli: a moim zdaniem, to... Jestem osobą wierzącą, więc kwestie etyczne rozpatruję zazwyczaj w perspektywie świadomie wybranej przeze mnie religii. Jest to dla mnie sprawa o tyle ważna, że wierzę, iż w dużym stopniu zależy od tego mój ostateczny los, czyli zbawienie. Gdy podchodzę do jakiegoś złożonego problemu to zazwyczaj stawiam sobie prędzej czy później proste pytanie. Brzmi ono: „czy to spodoba się Ojcu Niebieskiemu?”. O ile niejednokrotnie mam problemy z odpowiedzią (niektóre kwestie są nad wyraz zawiłe), o tyle co do in vitro nie mam najmniejszych wątpliwości. Odpowiedź pozytywna na tak postawione pytanie jest według mnie czystym absurdem. n Przypisy: Może należy sobie postawić pytanie „czy tylko dla katolików?” skoro mowa tu nie o „embrionach katolickich”, ale o ludzkich... 7) Wersje polskojęzyczne dostępne są na stronach: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/kongregacje/kdwiary/zbior/t_2_19.html http://ekai.pl/bib.php/dokumenty/donum_vitae/donum_vitae.html 8) Katechizm Kościoła Katolickiego nr 1753. 9) Donum vitae. Wstęp, pkt 1. 10) Tamże, pkt 4. 11) Donum vitae. Rozdział I, pkt 1. 12) Katechizm Kościoła Katolickiego nr 1643-1651. 13) Donum vitae. Rozdział II, pkt 1. 14) Donum vitae. Rozdział II, pkt 5. 15) Katolo. Sztuczne zapłodnienie. 16) Donum vitae. Rozdział II, pkt 6) Wiara i życie 15 zdrowie Mięta M Mięta (Mentha L.) – to rodzaj roślin z rodziny jasnotowatych (Lamiaceae L.) (wargowych), o silnym, charakterystycznym zapachu (nie zawsze „miętowym”). Występuje głównie w strefie umiarkowanej półkuli północnej, ale również w Australii i Tasmanii. Znanych jest ok. 40 gatunków, z czego w Polsce występuje dziewięć. Rośnie najczęściej w miejscach półcienistych nad brzegami rzek, na wilgotnych obrzeżach lasów i zarośli. Lubi glebę żyzną, pulchną, w miarę wilgotną i niezachwaszczoną. Surowcem lekarskim jest liść mięty pieprzowej, zwanej też miętą lekarską (Folium Menthae piperita, ang. peppermint). Głównym składnikiem liści mięty pieprzowej jest olejek miętowy w skład którego wchodzi mentol. Liście mięty zielonej (łac. Mentha spicata, ang. spearmint) używane są bezpośrednio jako przyprawa, 16 a także jako dodatek aromatyzujący do gumy do żucia. Zastosowanie: z liści mięty ma działanie rozkurczowe, jest stosowany przy małych niedyspozycjach przewodu pokarmowego, n Zwiększa wydzielanie soku żołądkowego, pobudza wytwarzanie żółci, usprawnia pracę jelit, n Stosowany jest jako środek wiatropędny, przy zaburzeniach trawienia, skurczach żołądka, kolce jelitowej, braku łaknienia, w schorzeniach wątroby i dróg żółciowych, nMa także właściwości przeciwbakteryjne i nieznacznie uspokajające, nMentol, który oddziałuje na receptory zimna, wywołując uczucie chłodu, nOlejek miętowy ma podobne, ale silniejsze działanie, szczególnie jako środek odkażający i uspokajający, nStosowany zewnętrznie w nieżycie nosa, do inhalacji przy nieżytach gardła i oskrzeli, n Stanowi także składnik preparatów do użytku wewnętrznego przy zapaleniu dróg żółciowych i w schorzeniach wątroby lub jelit, n Aromatyczny olejek miętowy znalazł szerokie zastosowanie także w przemyśle kosmetycznym, dodaje się go do past do zębów, płynów do ust i płynów do kąpieli, n Napar Mięta łac. Mentha L. Surowiec lekarski: liść mięty pieprzowej (lekarskiej) – Folium Menthae piperita Stosowana jako przyprawa liść mięty zielonej – Mentha spicata n Świeży aromat mięty doskonale pasuje do twarogów, sosów śmietanowych, sałat, a także orzeźwiających drinków i napojów spożywanych w okresie letnim. Ciekawostki: Nazwa rodzaju Mentha pochodzi z języka greckiego od imienia nimfy Mintho zamieszkującej Podziemia i będącej kochanką Hadesa. Ten, chcąc ją uchronić przed zazdrością i prześladowaniami swej żony – Persefony, zamienił nimfę w roślinę „miętę”. W Rzymie Mente stała się boginią personifikującą ludzki rozum. Zdaniem Pliniusza mięta pobudzała działalność mózgu, dlatego adepci filozofii w Rzymie nosili wianki ze świeżej mięty. Muzykalni benedyktyni popijali herbatę miętową wierząc, że nadaje ona głosowi czystość i słodycz brzmienia. Homer pisał o robotnikach, którzy przed wizytą gości nacierali stoły miętą, będącą wówczas symbolem serdeczności. W medycynie Pliniusz zalecał napar z mięty jako środek łagodzący migrenę. W Anglii sos miętowy jest ulubioną potrawą narodową. Jest on podawany na zimno jak i na gorąco do pieczeni baraniej czy ryb z rusztu. n Wiara i życie zdrowie Truskawki n właściwości T Truskawka to poziomka ananasowa (Fragaria ananassa). Truskawka ananasowa, która dała początek współczesnym odmianom, została wyhodowana w Europie w XVIII w. ze skrzyżowania pochodzącej z Wirginii poziomki wirginijskiej z południowoamerykańską poziomką chilijską, którego dokonał Duchesne. Dziś truskawki powszechnie uprawia się w strefie klimatu umiarkowanego, a Polska jest jednym z największych ich producentów na świecie. W rzeczywistości owoce, które jadamy, nie są owocem, lecz mięsistym rozrośniętym dnem kwiatowym, które na swej powierzchni posiada wiele małych suchych owocków. Rozmnaża się wegetatywnie, poprzez rozłogi, zwane „wąsami”. W naszych warunkach klimatycznych truskawki są pierwszymi owocami dojrzewającymi w gruncie. Najwcześniejsze odmiany pojawiają się pod koniec maja. Surowe i bez tuczących dodatków truskawki mogą jeść bezkarnie nawet największe łakomczuchy. Jeden kilogram owoców dostarcza niecałe czterysta kalorii! A są przy tym prawdziwym skarbem cennych związków odżywczych, dlatego poleca się je w diecie odchudzającej. Panie dawno odkryły Wiara i życie Coctail truskawkowo – śmietankowy Składniki: 50 dag dojrzałych truskawek, ok. 2 1/2 szklanki słodkiej śmietanki, cukier puder Truskawki umyć, osączyć, odszypułkować, zmiksować. Śmietankę ubijać z cukrem, dodając stopniowo przecier truskawkowy. Schłodzić. Gotowy cocktail podawać w małych, szerokich szklaneczkach z dodatkiem kilku świeżych truskawek. upiększające własności truskawek, stosując maseczki ze świeżych rozgniecionych owoców. n mają szczególnie dużo witaminy C (np. 100 gramów surowych truskawek pokrywa dzienne zapotrzebowanie organizmu na tę witaminę), n zawierają również witaminy z grupy B, n zawierają ważne mikroelementy, a szczególnie dużo żelaza, wapnia, fosforu, magnezu i manganu, n bogactwo składników mineralnych – zwłaszcza potasu, wapnia i magnezu – działa odkwaszająco, n duża zawartość żelaza sprawia, że truskawki mają działanie krwiotwórcze i wzmacniające, zasadotwórcze i moczopędne truskawek mogą być wykorzystywane w uzupełnieniu leczenia niektórych chorób. Są szczególnie polecane osobom cierpiącym na reumatyzm i artretyzm oraz chorym na wątrobę i nerki, n cukrzycy mogą się raczyć truskawkami zupełnie bez obawy, gdyż zawierają one łatwo przyswajalne cukry w niedużych ilościach, n sok z truskawek ma właściwości bakteriobójcze, Warto wiedzieć: Truskawki z bitą śmietaną – najpopularniejszy dziś deser z tych owoców – pierwszy raz podano na polecenie cara Piotra I ze słynnej dynastii Romanowów. Kaprys władcy polegał na tym, że zażyczył on sobie tego przysmaku w środku rosyjskiej zimy. Historia sztuki kulinarnej odnotowała ów fakt (truskawki a`la Romanow są wymieniane wśród najsłynniejszych potraw świata), lecz do dziś tajemnicą pozostaje fakt, skąd sprowadzono świeże owoce. Kupując truskawki, należy je od razu zużyć lub przetworzyć, gdyż szybko fermentują i pleśnieją (nie powinno się ich długo trzymać w wodzie). Zamrożone truskawki zachowują prawie wszystkie właściwości świeżych owoców. Truskawki powinno się płukać pod bieżącą wodą, gdyż mogą się na nich znajdować bakterie chorobotwórcze pochodzące z nawozów naturalnych lub pestycydy. Szypułki należy usuwać dopiero po umyciu, żeby woda nie dostała się do środka owocu. [J. B.-D.] n 17 życie Co to znaczy n Paweł Stadniczenko Kiedy tak naprawdę zaczyna się ojcostwo? Jak sobie radzić od pierwszego momentu życia dziecka? Jak kochać swoją rodzinę? Przeczytajcie ten artykuł, a może przyjdą ciekawe refleksje. 18 być tatą K Kiedy tak naprawdę zaczyna się być TATĄ? To trudne, ale i potrzebne pytanie. Odpowiedzi może być wiele. Jedni mówią, że od poczęcia, drudzy, że od narodzin, jeszcze inni, że od chwili, kiedy usłyszą po raz pierwszy od własnego dziecka słowo „TATA”, a jeszcze inni nie wiedzą, co odpowiedzieć na to pytanie. Dla mnie ojcostwo, czyli bycie tatą, to proces, który zaczyna się od poczęcia a kończy się na śmierci. Dlatego też jako młody tato (mój synek Bartosz ma 5 miesięcy) stwierdzam, że w różnym czasie byłem różnym tatą!!! I tak..... Poczęcie Kiedy moja żona wspaniałego grudniowego wieczoru powiedziała mi, że wszystko wskazuje na to, że jest w ciąży, było to dla mnie lekkim zaskoczeniem. Wiara i życie Oboje znamy się na naturalnym planowaniu rodziny, jednak po ślubie (przyrzekliśmy sobie miłość przed ołtarzem pod koniec września) odłożyliśmy metodę i zaufaliśmy Bogu. Wierzyliśmy, że On najlepiej zaplanuje nam pierwsze dziecko i nie myliliśmy się. Wielka radość mieszała się z obawami. Zacząłem zadawać sobie pytania: Czy podołam takiemu wyzwaniu? Czy będę dobrym tatą? Czy nie zawiodę mojego dziecka i żony? I wiele tym podobnych. Odpowiedziami na nie zajął się Bóg. Pierwsze, co zrobiłem, to codzienna modlitwa za nasze dziecko. Wiedziałem, że to najwięcej, co mogę uczynić. Potem zaczęła się opieka nad moją żoną. Pilnowanie jej odpoczynku, odpowiednia dieta, wizyty u lekarza. Ale także wyjazd w góry na ferie, gdzie były spacery, kulig i inne atrakcje, które chciałem zapewnić Monice i dziecku. To wszystko sprawiało, że z dnia na dzień czułem się coraz bardziej tatą. Najgorsze były ostatnie dni przed rozwiązaniem. Z jednej strony chciałem, aby ten dzień już nastał, z drugiej zaś obawiałem się go. Czy podołam wymaganiom, jakie on przyniesie? Oczywiście nie dopuszczałem żadnej innej ewentualności jak poród rodzinny. I w końcu nastał ten dzień.... Ostatnie chwile W sobotę po południu wybraliśmy się do rodziców mojej żony na grila. Przyjechał szwagier z kolegą, szykowała się impreza, ja jeszcze porobiłem żonie zdjęcia z jej ładnym brzuszkiem. Coś mnie tknęło (nie coś, tylko Pan Bóg) i zrezygnowałem z piwa do kiełbaski. Wróciliśmy do domu, ja po wieczornej mod- Wiara i życie litwie z moją żoną zasiadłem do komputera a ona poszła spać. Przed 6 rano w niedzielę miałem pobudkę. Monika stwierdziła, że zaczęły się bóle i chyba to będzie dzisiaj. Po raz pierwszy się przestraszyłem. Niby byłem do tego przygotowany (odwiedziłem wiele stron internetowych, które mówią o ciąży, porodzie i opiece nad noworodkiem i niemowlakiem, przeczytałem kilka mądrych książek i czasopism), ale stwierdzam, że do tego nie można się przygotować!!! Miałem nadzieję, że sprawy potoczą się szybciej, ale nie zawsze jest tak, jak człowiek chce. O 15.00 po niedzielnym obiedzie stwierdziliśmy, że dla świętego spokoju pójdziemy do szpitala zrobić KTG (badanie akcji serca dziecka). Oczywiście trochę to potrwało i o 17 wróciliśmy do domu, ponieważ nie było sensu siedzieć w szpitalu i tam się denerwować czekaniem na rozwój akcji porodowej. Lekarz stwierdził, że poród może być równie dobrze za kilka godzin, jak i kilka dni. Wszystko zależy od tego, jak będą się rozwijać skurcze. Ja postanowiłem, że pójdę na Mszę święta na 18.00, a Monika poczeka w domu. Kiedy wróciłem po Mszy zobaczyłem, że to nie przelewki, poszedłem po taksówkę i pojechaliśmy do szpitala. Zaczęło się... Poród Monikę ubrano w jakąś koszulinę, położyli ją na łóżku (wyglądało jak z filmu sf) i zaczęło się. Dobrze, że wcześniej razem z Moniką przeszliśmy przez spotkania dla oczekujących potomstwa w naszej parafii. Dużo nam (chyba mi przede wszystkim) to dało. Wiedziałem, co w danej chwili robić i choć kilka razy miałem ochotę spanikować, to jednak panowałem nad sytuacją a właściwie nad własnymi nerwami. Wiedziałem, że w tej chwili moja żona i moje dziecko (do końca nie wiedziałem czy będzie córka czy syn) potrzebują mnie, aby ich (przede wszystkim Monikę) wspierać w tym ciężkim dziele, jakim jest poród. Jestem w stanie stwierdzić, że cała nasza trójka przeżyła to 19 życie tusiem w szpitalu, nie mogłem się doczekać, kolejnej wizyty, ale najbardziej chciałem, aby byli już w domu. No i w końcu po czterech dniach się doczekałem... Codzienne życie na swój sposób i trudno się kłócić, kto bardziej: Monika, Bartuś czy ja. Myślę, że tylko ten, kto to przeszedł tak naprawdę zrozumie, o co mi chodzi. Można powiedzieć, że wtedy razem z narodzinami mojego syna narodziło się w pełni moje ojcostwo. Miałem wspaniałą możliwość przebywania sam na sam z moim synkiem przez pierwsze półtora godziny, kiedy moja żona dochodziła do siebie. Mając w rękach taką małą „istotkę” (3 kg wagi i 50 cm długości), 20 która w tym momencie była w pełni zależna ode mnie, zrozumiałem swoje POWOŁANIE do ojcostwa. Piszę powołanie, bo jest to powołanie, które tak jak każde inne trzeba odkryć i pielęgnować, aby go nie zniszczyć czy nie wpaść w pewną rutynę. Nie mogę zrozumieć tego, że w tym momencie „młodzi” ojcowie z radości opróżniają kolejną „flaszkę”, zamiast być przy swoim dziecku i żonie (nie jestem abstynentem). Codziennie byłem razem z Moniką i Bar- Pierwsze dni w domu to prawdziwy koszmar. Przecież to moje pierwsze dziecko! Nie za bardzo wiedziałem, jak się mam zachować, chociaż już w szpitalu kazałem sobie pokazać jak przewijać i ubierać takiego małego szkraba. Moje miejsce w łóżku zajął on, a ja (na własne żądanie, aby Małemu lub jego mamie nie zrobić krzywdy) „spadłem” na podłogę, gdzie miałem swoje „legowisko”, które było bardzo wygodne i bezpieczne dla całej trójki. Bardzo szybko nauczyliśmy się wzajemnej „obsługi” i okazało się, że mój sposób noszenia sprawiał Bartusiowi najwięcej radości (mimo, że co niektórzy krytykowali mnie za to). Z przewijaniem i przebieraniem a także z kąpielą coraz lepiej dawałem sobie radę, z dnia na dzień szkoląc się w tych „misjach specjalnych”. Maluch rósł jak na drożdżach a wraz z nim moje ojcostwo. Po pięciu miesiącach od jego przyjścia na świat cały czas uczę się bycia tatą dla mojego synka. Już ma dwa duże autka, którymi będzie się ze mną bawił. Jednak na razie wstaje o szóstej rano, tak jakby nie wiedział, że roraty się już skończyły. Mam nadzieję, że tych kilka myśli, które tu napisałem przybliżą innym ojcostwo i bycie tatą. Chociaż wiem, że tak naprawdę stanę się tatą dopiero wtedy, gdy przed Bogiem będę mógł powiedzieć, że dobrze wychowałem swoje dziecko (dzieci). O co się codzienne modlę. n Wiara i życie życie Wakacyjny ODPOCZYNEK n Krzysztof Kędra Zbliżają się ciepłe miesiące – dla wielu z nas będzie to między innymi czas odpoczynku, urlopów, wyjazdu w nieznane. Warto, aby w te ciepłe dni znaleźć trochę czasu dla Pana Boga i nie zapominać o tym Kto stworzył ten piękny świat. P „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco” (Mk 6, 31) – tymi słowami blisko 2000 lat temu Jezus zachęcał swoich uczniów, aby znaleźli czas i miejsce odpowiednie do tego, by wypocząć i zregenerować swe ciało i swego ducha. Bóg doskonale wie o tym, że człowiek potrzebuje chwil, w których będzie mógł zatrzymać się i rozejrzeć dookoła, zachwycić się dziełem stworzenia oraz pomyśleć o Nim samym jako o Tym, który ten świat uczynił („a to wszystko było dobre” – mówi Pismo Święte). Wiara i życie Kiedyś, gdy spędzałem w Rabce wakacje, na tablicy ogłoszeń miejscowego Kościoła zauważyłem napis „Na wakacyjnych ścieżkach nie zapominaj o Bogu”. Uważam, zgodnie z treścią owego napisu, że istotne jest, aby w czasie wolnym od zwyczajnych obowiązków, nie robić sobie tzw. wakacji od Pana Boga, lecz w miarę możliwości codziennie przychodzić na Jego ucztę – mimo że często brak nam chęci czy mamy inne zajęcia. O obecności Boga warto pamiętać również w czasie spędzanym przez nas na łonie natury. Zauważmy, że Bóg często przemawiał do ludzi na tle pięknej górskiej „scenografii” (np. u stóp góry Horeb czy Synaj) albo malowniczego morza (Morze Czerwone). Nieraz, gdy w czasie letniej burzy gdzieś idę czy jadę, przypominają mi się słowa Księgi Proroka Daniela: „Błogosławcie Pana, deszcze i rosy, (...) błogosławcie Pana, błyskawice i chmury” (Dn 3, 64, 73). Gdy wybierzemy się na wakacje – czy to na dalekie „rajskie wyspy” do ciepłych krajów, albo też na znajdującą się blisko naszego domu działkę, spróbujmy na chwilę zatrzymać się nad cudem stworzenia, nad tym niezwykłym darem Boga dla nas. n 21 SAnktuaria Sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej n Robert Leszczyński Mało znane Sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej w Powsinie w czerwcu obchodzi swój dzień – rocznicę koronacji obrazu oraz kolejną rocznicę swego istnienia. P Powsin to wieś oddalona 4 km na południe od Wilanowa, administracyjnie związana z Wilanowem, położona na drodze prowadzącej w kierunku Konstancina Jeziornego. Miejscowość kojarzona jest najczęściej z Parkiem Kultury zlokalizo- 22 wanym w Lesie Kabackim oraz Ogrodem Botanicznym Polskiej Akademii Nauk, miejscem licznie i chętnie odwiedzanym przez warszawiaków, ze względu na swoje bliskie położenie od stolicy, łatwy dojazd z centrum miasta oraz ciekawe i atrakcyjne położenie. Kościół w Powsinie istnieje już ponad sześć stuleci i przez cały ten czas patronuje mu św. Elżbieta Węgierska. W tej wspaniałej barokowej świątyni znajduje się niezwykły obraz Matki Bożej Tęskniącej. Obecność cudownego wizerunku Matki Naj- Wiara i życie SAnktuaria świętszej, jak i opieka patronki świątyni sprawiają, że na modlitwę przybywa do Powsina wielu pielgrzymów. Powsin posiada długą historię sięgającą jeszcze czasów średniowiecza i anegdotę z tego okresu ściśle związaną z powstaniem parafii na tym terenie. Pierwsze wzmianki na temat wsi pochodzą z XIII w. kiedy właścicielem Powsina był Bogusz z Doliwów, wojewoda Łęczycki, który w 1258 r. zapisał majątek katedrze włocławskiej. 25 lat później biskup kujawski Albertus przekazał majątek kasztelanowi Wiskiemu, Mikołajowi, wywodzącemu się z rodu Powsińskich. W 1677 r. ziemie zostały włączone przez Jana Sobieskiego do dóbr wilanowskich. W archiwach, do dnia dzisiejszego, zachowała się kopia aktu erygowania kościoła z roku 1398 r. który głosi, że Elżbieta Ciołkowa – wdowa po kasztelanie Czerskim – Andrzeju za namową swoich czterech synów: Wiganda, Andrzeja, Stanisława i Klemensa – „funduje w Powsinie kościół dla wspomożenia duszy jej męża i dusz wszystkich wierzących przyjaciół oraz dla oddania chwały Bogu wszechmogącemu, Najświętszej Pannie Maryi, Świętym Andrzejowi i Elżbiecie”. Dodatkowym powodem odłączenia wsi Powsino, Jeziorna i Lisy od kościoła w Wilanowie i stworzenie nowej, odrębnej jednostki duszpasterskiej, były skargi mieszkańców dotyczące zbyt dużej odległości do kościoła. Kościół, jako budynek, był kilka razy przebudowywany. Pierwszy, ufundowany przez wdowę po kasztelanie czerskim, drewniany został najprawdopodobniej spalony w czasie potopu szwedzkiego. W tym okresie, za patronów, nieprzypadkowo, miał świętych Wiara i życie Elżbietę Węgierską i Andrzeja Apostoła. Drugi drewniany ostał się do roku 1725, kiedy to fundacja Elżbiety z Lubomirskich oraz fundusze wyłożone przez hrabinę Aleksandrę Potocką pozwoliły na zaprojektowanie, przez słynnego barokowego architekta włoskiego doby baroku, Józefa Fontana, budowę zupełnie nowej jednonawowej świątyni. Nowy kościół był już murowany jednak przez kolejne wieki stawał się za mały dla rozwijającej się dynamicznie podwarszawskiej parafii. Kolejna przebudowa polegała na dobudowie dwóch naw bocznych, kruchty oraz dwóch wież. Kościół w tym stanie przetrwał do 1921 roku, kiedy to z inicjatywy ówczesnego proboszcza ks. Teofila Mierzejewskiego, zmieniono fasadę, rozbierając wieżę i stawiając w jej miejsce wolnostojąca dzwonnicę. Obecny stan, jaki możemy oglądać, jest dziełem architekta Józefa Dziekońskiego i był ostatnią przebudową zmieniającą obraz świątyni. W latach 1985-2002, kiedy proboszczem był ks. Jan Świstak, podejmowano jedynie prace konserwatorskie związane z gruntowną renowacją wnętrz, wymianą miedzianego pokrycia dachowego, remontem posadzki oraz renowacją wyposażenia świątyni. Wnętrze kościoła, bogato i pięknie zdobione utrzymane jest jak cały kościół w stylu barokowym. Drewniany ołtarz główny z tylnym przejściem dla pielgrzymów pochodzi z XVIII wieku. Centralne miejsce zajmuje w nim cudowny obraz Matki Bożej Tęskniącej. Z dwóch stron otaczają Ją figury świętych: Wojciecha i Stanisława – biskupów i męczenników, patronów Polski. Obraz posiada zasłonę z obrazem Trójcy Świętej – jest to kopia Rafaela wykonana przez Józefa Buchbündera. Tabernakulum z karraryjskiego białego marmuru, zamówione we Florencji, pierwotnie zostało wykonane dla Warszawskiego kościoła Św. Krzyża. Odkupione z parafialnych składek od 1918 r. zdobi główny ołtarz Sanktuarium. Ołtarze boczne zawierają dziewiętnastowieczne obrazy, 23 SAnktuaria prawdopodobnie również pędzla Buchbündera. W prawej nawie – duży obraz Świętej Rodziny z 1890 roku, zwieńczony owalem z wizerunkiem św. Wincentego a Paulo. W nawie lewej odnajdujemy św. Elżbietę Węgierską, patronkę parafii, a w górnym owalu – św. Jana Ewangelistę. Na ścianie z lewej strony ołtarza głównego widzimy niezwykle cenną Pietę w kryształowej osłonie. W ołtarzu głównym znajduje się słynący łaskami wizerunek Matki Bożej Tęskniącej. Świadectwem licznych łask są wota gromadzone od wieków we wnętrzu świątyni. Zachowane dokumenty potwierdzają, iż od ponad trzystu lat w tej podwarszawskiej miejscowości wierni modlą się przed wizerunkiem Matki Bożej Tęskniącej, doznając za przyczyną Maryi licznych łask i doświadczając Jej cudownej opieki. Pochodzenie obrazu jest nieznane, przypuszcza się, że obraz pochodzi z pierwszej połowy XVII w. Obraz namalowany farbą olejną na płótnie, nosi cechy szkoły włoskiej. Wizerunek Matki Boskiej nieznanego autora, świadczy o wysokim kunszcie artysty, który w sposób bardzo wieloznaczny przedstawił postać Maryi. Z obrazu jednak nie do końca jesteśmy w stanie odczytać jaki fragment z życia Matki Bożej był inspiracją dla malarza. Ręce złożone w modlitewnym geście, twarz i oczy wzniesione do góry, sugerują jedynie, że jest to moment Zwiastowania lub Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny. Przez wiele dziesięcioleci obraz miał srebrną sukienkę i pozłacaną koronę, podtrzymywaną przez dwóch aniołów. Nową sukienkę, zasłaniającą całą postać Matki Bożej i wydobywającą z tła jedynie twarz i dłonie przygoto- 24 wano po gruntownej restauracji obrazu w 1975 roku. Od dnia 28 czerwca 1998 r. obraz, jako jeden z czterech w Archidiecezji Warszawskiej, został uroczyście koronowany za zgodą Stolicy Apostolskiej przez Prymasa Józefa Glempa i otrzymał papieskie korony. Od 1753 roku wizerunek Maryi zasłaniany jest namalowanym na desce obrazem Trójcy Świętej. Obraz odsłaniany jest podczas nabożeństw majowych i październikowych oraz w inne uroczystości i nabożeństwa Maryjne. Niewątpliwą osobliwością Powsińskiego sanktuarium są, do dnia dzisiejszego, głoszone kazania z zabytkowej ambony pochodzącej z XVIII w, na której wygłaszał homilie w latach 18031815 najsłynniejszy spośród proboszczów powsińskich, mówca i poeta, ks. Jan Paweł Woronicz, późniejszy biskup krakowski i arcybiskup warszawski oraz Prymas Królestwa Polskiego. W czasie Sejmu Czteroletniego pracował on w Warszawie, w komisji do spraw religijnych. Na kilka lat objął probostwo w Kazimierzu Dolnym, gdzie zawarł znajomość z Czartoryskimi. Od 1803 roku był proboszczem powsińskim. Utrzymywał kontakt z bliską Warszawą, działał w Towarzystwie Przyjaciół Nauk. Po utworzeniu Księstwa Warszawskiego został mianowany członkiem Rady Stanu i zabierał głos we wszystkich ważniejszych sprawach publicznych. W 1815 roku został biskupem krakowskim i opuścił parafię. Dnia 7 grudnia 1997 roku odbyła się w powsińskim kościele uroczystość poświęcenia pamiątkowego epitafium ku czci ks. Jana Pawła Woronicza, ufundowanego przez parafian. Umieszczono na nim motto: „W nieszczęściu człowiek swojej wielkości dowodzi A wielkość się narodów z wielkich ludzi rodzi.” W zakrystii można zobaczyć kopię portretu ks. Woronicza, namalowanego za jego życia – oryginał znajduje się w siedzibie prymasów w Warszawie. Bogata – kilkuwiekowa historia, cudowny wizerunek Maryi, postać ks. Jana Pawła Woronicza, barokowa świątynia, oparta na projekcie Fontany, łatwy dojazd z uwagi na bliskość Warszawy, sprawiają, że Sanktuarium Powsińskie jest licznie odwiedzane przez pielgrzymów i turystów. Sanktuarium można odwiedzać codziennie: w dni powszednie w godzinach od 17 do 19, w soboty od 9 do 19, zaś w niedziele od 7 do 19. w okresie zimowym godziny otwarcia są skrócone. n Kościół Św. Elżbiety, czyli Sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej Wizerunek Matki Bożej Tęskniącej: jest obrazem z w. XVII, o wymiarach 64 x 49,5 cm, koronowany 28.VI.1998 przez Józefa kardynała Glempa, prymasa Polski. Odpusty: Trójca Święta (niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego), Wniebowzięcie N.M.P. (15 .VIII), św. Elżbieta (19.IX). Dojazd: najlepiej autobusem 519 z Centrum lub samochodem (droga 724), położenie Kościoła: między Wilanowem a Konstancinem-Jeziorną. Noclegi: Dom Kultury w Powsinie, ul. Maślaków 1. Adres: ul. Ptysiowa 3, 02-969 Warszawa Wiara i życie zdrowie Zagrożenia klimatyzacji n Joanna Bieda-Drabińska W upalne dni każdy chce zaznać trochę ochłody, jednak zbyt duże różnice temperatur, w jakich znajduje się człowiek, mogą być niebezpieczne dla zdrowia. L Latem jesteśmy szczególnie narażeni na gwałtowne zmiany temperatur. Wiele osób, pracujących w klimatyzowanych pomieszczeniach i jeżdżących samochodami wyposażonymi w klimatyzację, narażonych jest na przeziębienia oraz odczuwanie specyficznych bólów głowy. W większości przypadków jest to ból zatok – główny objaw zapalenia zatok. Gwałtowne i duże zmiany temperatury, np. wyjście z chłodnego, klimatyzowanego biura, czy samochodu na gorące, letnie słońce i odwrotnie, może prowadzić do zapalenia górnych dróg oddechowych – zapalenia zatok, a tym samym bólu zatok. Lekarze ostrzegają, że z chłodzeniem nie należy przesadzać. Najbardziej optymalne są 20-24° ciepła. Dowiedziono, że właśnie w takiej temperaturze organizm człowieka funkcjonuje najlepiej. Jeśli natomiast wejdziemy do mocno wyziębionego pokoju, bezpośrednio z upału, nadmiernie ochłodzimy spocone i rozgrzane ciało, to przeziębienie gotowe. Powietrze, którym oddychamy powinno mieć odpowiednią wilgotność i być wolne od kurzu, który jest silnym alergenem. Wiara i życie Nowoczesne klimatyzatory są wyposażone w specjalne filtry, które usuwają z powietrza zanieczyszczenia i zapobiegają rozprzestrzenianiu się bakterii szkodliwych dla zdrowia. Jest to korzystne szczególnie dla alergików – chorzy nie mają kontaktu z pyłkami roślinnymi, grzybami, roztoczami i innymi mikroorganizmami, które wdychane wraz z kurzem często powodują różne uczulenia. Jednak urządzenia starszego typu nie mają filtrów. Grzyby i bakterie rozwijają się w przewodach instalacji. Potem są rozpraszane po pokoju za każdym razem po włączeniu urządzenia. By temu zapobiec, otwory systemu wentylacyjnego raz w miesiącu należy dokładnie wymyć ciepłą wodą z mydłem. Minusem klimatyzacji jest również to, że wysusza ona powietrze. W dobrze klimatyzowanym biurze wilgotność powietrza spada niemal do zera. Jej poziom dodatkowo obniżają różne urządzenia elektroniczne, takie jak komputery, faksy czy kserokopiarki. To dlatego po 8 godzinach pracy nasza skóra, która bły- skawicznie traci wodę, jest wysuszona i ściągnięta. Gruczoły łojowe dostają wtedy sygnał do intensywnej pracy, więc jednocześnie naskórek brzydko się błyszczy. Na twarzy mogą się pojawić czerwone plamy, wypryski, ropne krostki. U ludzi pracujących w klimatyzowanych pomieszczeniach i przy komputerze często pojawia się również zespół suchego oka. „Suche oko” wynika z niedostatecznego zwilżenia gałki ocznej. Rogówka i spojówka są w niewystarczającym stopniu pokrywane filmem łzowym, co prowadzi do ich wysychania. Najczęstszą przyczyną są stany związane ze zmianą składu filmu łzowego, a także zaburzenia w jego prawidłowym rozprowadzaniu się po powierzchni oka. Objawy suchego oka to uczucie ciała obcego lub piasku pod powieką, pieczenie, swędzenie, przekrwienie spojówek, zmęczenie oczu i bolesne mruganie. Leczenie jest objawowe i polega na stosowaniu tzw. „sztucznych łez”. Należy też zachować odpowiednią wilgotność w pomieszczeniach (szczególnie przy klimatyzacji). n 25 psychologia a pogoda ducha n Łukasz Kozłowski Grać na gitarze nie każdy potrafi, ale artystów zręcznie grających na własnych nerwach są całe tabuny! Czyli o stresie i o tym jak nie szarpać, albo jak szarpać, coby struny mniej drgały. 26 Wiara i życie O Ołówek, w który systematycznie wbijają się zęby, pozostawiając obgryzaniowe ślady. Krople zimnego potu spływające z czoła na nos i zwieszające się z jego czubka w skumulowanej postaci, która następnie z łoskotem upada na blat stołu czy podłogę, niczym buch, trach, albo inne bęc! Oczy wodzące po ścianach w poszukiwaniu nie tylko ostatniej deski ratunku, ale choćby i brzytwy, bo i za nią trzeba się chwycić w sytuacji podbramkowej, choć przed utratą gola brzytwa z reguły nie broni (a jakże odbić piłkę tak cienkim narzędziem?). Serce bijące rekordy częstotliwości uderzeń i pompujące krew z taką siłą, że tętnice rozszerzają się do szerokości rury ssącej odkurzacza. Głos w uszach, który wprawdzie nie zawsze jest głosem dźwięczącym, artykułowanym, jednak wyraźnie zarysowuje apokaliptyczne perspektywy i wywołuje w nas chęć wydania z siebie okrzyku, zwieńczonego zwierzęcym wykrzyknikiem: „Co to będzie, co to będzie, olaboga, jejku, rety?!” I rozpaczliwe próby znalezienia pomocy, które przyjmują niekiedy absurdalnie realną formę, kiedy to podenerwowana osoba niczym Pan Hilary „szuka w spodniach i surducie, w lewym bucie, w prawym bucie” (tak, tak, jakże często nerwowe ruchy dłoni zdradzają stan umysłu)! Słowem: stres! Albo nawet Stres, bo ten przedstawiony powyżej jest tak wielki, że aż nie wspominać o nim z małej litery, umniejszając tym samym jego znaczenie (a nuż gad uzna, że nie został należycie doceniany i jeszcze bardziej się rozsierdzi). Czyha prawie na każdego! Na jednych pod ławką egzaminacyjną, gdzie Wiara i życie psychologia łypie groźnym profesorskim okiem. Na drugich zasadza się na przedniej szybie samochodu, skąd szczerzy zęby nie pozwalając się skoncentrować na jeździe (oj, co gorsza może to być jazda egzaminacyjna). Trzecim siada na języku, wiążąc go w supełki, które nie pozwalają złożyć zgrabnych zdań, kiedy przyj- dzie do spotkania z inną osobą, na przykład podczas rozmowy o pracę. Na kolejne ofiary dybie tu, na jeszcze inne tam, a w ogóle rozpanoszył się tak, że dostrzec można go w większej sile niż Tatarów pod Legnicą, którzy przecież zapędzili na usta Henryka Pobożnego sławetny okrzyk: „Gorze nam się stało!” Czyżby ze stresem było więc gorzej niż gorze? Trzasnąć go w pysk? Metod walki ze stresem znaleźć można wiele. Część z nich ma wprawdzie rodowód nie całkiem stresowy i nie odnosi się bezpośrednio do bojów z nerwami, ale z pewnością bywa stosowana w praktyce również do ujarzmiana sytuacji stresowych. O, choćby technika gwałtownego protestu i rwania głosów z gło- wy, która jest tyle spektakularna, co nieskuteczna, gdyż zazwyczaj jedynie wzmaga denerwację zamiast ją przeganiać. Co prawda zdarzało się w historii, że krzyki i oburzenie na czynnik stresogenny stanowiły preludium do pomyślnego zakończenia, jednak sytuacje te uznać należy za przypadkowe i nie stanowiące dobrego punktu odniesienia dla wydawania sądów o skuteczności krzyków w przepędzaniu stresu. Nie należy więc raczej liczyć na to, że przypadek Pana Hilarego („Skandal – krzyczy – nie do wiary!”) będzie powtarzał się często, a po wydaniu z siebie ciągu okrzyków zmusimy stres do wzięcia nóg za pas i jednocześnie przywołamy do siebie zgubione okulary. A może metoda Pana Cogito, który doszedł do wniosku, że w obliczu tym podobnych przeciwników na nic zdaje się obrażanie potwora, prowokowanie go, wołanie – „Wyjdź, podły tchórzu!”, ponieważ zawsze w odpowiedzi pozostaje jedynie ogromny pysk nicości, a stres jak podgryzał nasze nerwy, tak będzie czynić to dalej? Wiadomo – przeciwnik to enigmatyczny, działający niepostrzeżenie i nie dający nam wiele szans na ripostę (ha, stresu nie można zupełnie otwarcie pacnąć w pysk, kopnąć w łydkę, czy też szczypnąć, szturchnąć, albo kuksnąć, coby odwdzięczyć się za jego złośliwości). Czyżby jedynym wyjściem było zaakceptowanie jego istnienia? „Należy tylko unikać gwałtownych ruchów”, czyli tolerować stres i unikać sytuacji, które mogą go wywoływać? W takim przypadku należałoby jednak redukować własne możliwości działania, migać się przed 27 psychologia niektórymi czynnościami, spotkaniami i patrzeć na stres z respektem jako nieuniknione zło. Ha, a jakby tak trzasnąć go w pysk inaczej, nie w sposób otwarty (bo jak go trzaskać otwarcie, skoro nie raczy przed nami stanąć do walki)? Może spróbować go zignorować, nie zajmować się nim nic a nic i podejść z dystansem do wszystkiego, co może go wywoływać? Czy ze stresem nie jest bowiem tak, że czasem wynika on z naszych chęci precyzyjnego kierowania własnym życiem, które to zamiary konfrontują się z rzeczywistością i różnymi przeciwnościami, na które nie mamy wpływu? Czy stres nie bywa powodowany przez zbytnie wybieganie w przyszłość i rozważanie wszelkich mniej lub bardziej prawdopodobnych konsekwencji naszych działań? „Co będzie, jeżeli…?”, „Co pomyślą, kiedy…?”, „Co zrobię w sytuacji, 28 gdy…?” – te i podobne pytania pojawiają się w głowie i szarpią nerwy, czasem jedynie delikatnie przemykając przez myśl, innym razem jednak brutalnie lokując się w głowie tak skutecznie, że nijak można je z niej wypędzić. Przegnać te natręctwa! Tak, tak, ale jak, hę? Pora ograniczyć horyzont czasowy „Moje życie zaczyna się na nowo każdego ranka, a kończy każdego wieczoru; moje plany i zamiary nie mogą wykraczać poza ten rytm”, pisała św. Edyta Stein. Podobnie na tym, co dzisiaj, a nie jutro, czy kiedykolwiek indziej w przyszłości, opierał swój dekalog pogody ducha bł. Jan XXIII. Kiedy natomiast w głębinach oceanu duchowości karmelitańskiej nurkować będziemy nie ze św. Edytą Stein, ale ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus i przewer- tujemy jej „Dzieje duszy”, będziemy mieli szansę odkryć ponownie, iż „(…) zniechęcamy się i wpadamy w rozpacz, dlatego że myślimy o przeszłości lub o przyszłości”. O, dziwo, pokłosie tych koncepcji dostrzec można również u Adama Małysza, który do znudzenia powtarza swoją teorię o konieczności koncentrowania się tylko na najbliższym skoku (oj, brzmi to już jak najbardziej natrętny banał, ale… to prawda!). Zatem „tylko dzisiaj”? Pora ograniczyć horyzont czasowy? Chwycić za nożyczki i dyskretnie wyciąć z kalendarza jutro, pojutrze i kolejne dni? Tylko to, co spotyka nas dziś ma być doskonałe, tylko to co w tej godzinie, czy minucie, a wszystko inne przestaje istnieć, gdyż nie my za to odpowiadamy, ale pewien Ktoś, który potrafi zająć się tym o wiele lepiej. Może więc, jak pisze bł. Jan XXIII, Wiara i życie psychologia trzeba spróbować „tylko dziś żyć z dnia na dzień, nie dążyć do rozwiązania wszystkich życiowych problemów na raz”. Nie zawsze łatwo jest odrzucić od siebie obawy, nie zawsze udaje się wstrzymać rozedrgane struny nerwów, ale można spróbować uczynić to tylko dzisiaj, a w szczególności „tylko dzisiaj nie bać się wiary w dobroć i cieszenia tym co piękne”. Tylko dzisiaj, ale w sytuacji gdy potwór stresowy dopada z natężoną siłą, owe „tylko” potrafi zamienić się w „aż”. Wówczas jednak można postarać się przechytrzyć wroga i podczas, gdy on przekształca nam w myślach „tylko” w „aż”, my w szczwany sposób zmodyfikujemy „dzisiaj” na „w tym momencie”. Tylko dzisiaj, niecny stresie, a jutro może i będę się tobą przejmować, choć pamiętaj, że piszę to z perspektywy „dzisiaj”, a ponieważ jutro znów nadejdzie kolejne „dzisiaj” (które wprawdzie dzisiaj jest jedynie jutrem), to znów nie będziesz mógł się czuć pewnie podczas prób grania na moich nerwach! Tylko dzisiaj stojąc na ziemi i grzęznąc w moich codziennych kłopotach, będę patrzeć w Górę i tam szukać doskonalszego Muzyka, który na strunach moich nerwów zagra zupełnie nierozszarpaną melodię. I tylko dzisiaj nie będę przejmować się tym, że inni ze zdziwieniem zapytają wówczas: „Galilejczycy, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?” (Dz 1, 11). Tak, tak, bo właśnie patrząc w Niebo, najłatwiej pokonać stresowego gada, gdyż wówczas nie walczymy już my sami, ale Ktoś, kto za jednym pstryknięciem palcami może powalić każdego przeciwnika, nie tylko dzisiaj, ale w każdym kolejnym dniu. n Wiara i życie Dekalog pogody ducha bł. Jana XXIII 1. Dzisiaj tylko spróbuję żyć z dnia na dzień, nie będę dążył do rozwiązania wszystkich życiowych problemów naraz. 2. Dzisiaj tylko szczególnie zadbam o mój obraz: będę miał grzeczne maniery, nie będę nikogo krytykował, będę unikał krytykowania i dyscyplinowania innych, lecz nie siebie. 3. Dzisiaj tylko będę szczęśliwy w pewności, że zostałem stworzony, by być szczęśliwym nie tylko na tamtym świecie, ale także na tym. 4. Dzisiaj tylko dostosuję się do okoliczności i nie będę udawał, że to okoliczności mają się dostosować do moich życzeń. 5. D zisiaj tylko poświęcę 10 minut na wartościową lekturę, mając w pamięci, że jak pożywienie jest niezbędne do życia ciału, tak wartościowa lektura jest niezbędna do życia duszy. 6. Dzisiaj tylko zrobię dobry uczynek i nie powiem o nim nikomu. 7. Dzisiaj tylko zrobię co najmniej jedną rzecz, na którą nie mam ochoty, a gdyby to pogorszyło mój humor, postaram się, aby nikt tego nie zauważył. 8. D zisiaj tylko sporządzę szczegółowy program. Być może nie wypełnię go co do joty, ale przynajmniej go zredaguję. Będę przy tym wystrzegał się dwóch plag: pośpiechu i niezdecydowania. 9. D zisiaj tylko będę święcie wierzył – nawet gdyby okoliczności świadczyły o czymś przeciwnym – że dobra Opatrzność Boska zajmuje się mną jakby na świecie nie istniał nikt oprócz mnie. 10. D zisiaj tylko odrzucę obawy. W szczególności nie będę się bał wiary w dobroć i cieszenia tym, co piękne. 29 życie Jedziemy na piknik do Powsina n Agnieszka Dobrzyńska Nie wiesz co zrobić w wolne dni? Wybierz się na wycieczkę rowerową do Powsina przez Las Kabacki. Droga jest prosta i przyjemna, a na miejscu spotka Cię wiele atrakcji... W W tak piękną, słoneczną pogodę warto wybrać się wraz z rodziną lub z przyjaciółmi na wycieczkę rowerową. Jednym z celów może być Las Kabacki i Powsin, które znajdują się na południu Ursynowa. Miejsca te należą do najpiękniejszych i najchętniej odwiedzanych przez ursynowian. 30 Kilka słów o Lesie Las Kabacki wchodził w skład dóbr wilanowskich należących do Potockich, a potem do Branickich. Na tym terenie urządzano polowania. W latach 1937-1938 las został wykupiony przez Stefana Starzyńskiego z rąk prywatnych. Kabaty przeznaczono do celów rekreacyjnych. Na pamiątkę zasług Stefana Starzyńskiego dla Warszawy, Kabaty otrzymały jego imię. W czasie drugiej wojny światowej w Lesie Kabackim trwały walki, tutaj również ukrywali się powstańcy warszawscy. Na terenie lasu można zobaczyć kilka pomników upamiętniają- Wiara i życie życie cych ofiary okupacji hitlerowskiej. Od 1980 roku jest on rezerwatem przyrody. Powierzchnia kompleksu leśnego wynosi 902 ha. Charakteryzuje się on równinnym, miejscami lekko falistym ukształtowaniem powierzchni. Urozmaiceniem krajobrazu są wąwozy, które znajdują się w północno-zachodniej i południowo-wschodniej części kompleksu leśnego. Las Kabacki jest lasem mieszanym. Na terenie rezerwatu występują prawie wszystkie gatunki drzew rosnących dziko w Polsce: sosna, dąb, brzoza, osika, lipa, klon, modrzew europejski, buk i świerk. Najcenniejszym elementem jest starodrzew sosnowy z domieszką modrzewia i starodrzew sosnowo-dębowy w wieku do 130 lat. W lesie można spotkać dzikie zwierzęta, takie jak sarny, lisy i wiewiórki. W skład Lasu Kabackiego wchodzi Park Kultury w Powsinie i Ogród Botaniczny PAN, Wiara i życie którego obszar wynosi 40 ha. Ogród powstał w 1974 roku jako placówka naukowo-badawcza przy Wydziale II Nauk Biologicznych PAN. W 1990 roku został udostępniony do zwiedzania. Park ten pełni funkcję dydaktyczną i badawczą. Na terenie obiektu występuje niewielka ilość starych drzew. Dominują tu zadrzewienia sadzone w ostatnich 20-tu latach. Obecnie w ogrodzie znajduje się ok. 7000 gatunków roślin. Zachęcam Was do odwiedzenia Ogrodu botanicznego PAN. Jest to piękne miejsce, gdzie można zobaczyć rzadko występujące w Polsce rośliny z różnych szerokości geograficznych np. palmy, sosny syberyjskie i czarne... Zanim przedstawię trasę wycieczki, opiszę jak można się do niej przygotować. Co ze sobą wziąć W Powsinie można zorganizować piknik, dlatego też propo- nuję, aby zabrać ze sobą kanapki, ciastka, owoce (np. mandarynki), picie w termosie lub w butelce, a także koc, na którym będzie można usiąść na łące lub w lesie. Sprawdzenie stanu technicznego roweru Przed wyjazdem należy sprawdzić stan techniczny roweru, czyli: napompować koła, upewnić się, że działają światła i dzwonek, ustawić kierownicę i siodełko na odpowiednim poziomie. Na wycieczkę warto zabrać pompkę do roweru. Jakie ubranie jest odpowiednie na wycieczkę? Warto pamiętać, aby na wycieczkę ubrać się w sportowy, wygodny strój, czyli na przykład założyć tenisówki zamiast eleganckich butów lub klapek czy spodnie zamiast spódnicy. Jeszcze mało znaną w Polsce, ale bardzo dobrą częścią odzie- 31 życie ży na wycieczkę rowerową jest kask na głowę, który ma dwie funkcje: ochrania głowę w czasie upadku, ale może również służyć jako czapka przeciwsłoneczna. Kolejną ochronną funkcję spełniają również rękawiczki. Na pierwszy rzut oka wydaje się to dziwne, ale również w lato można nosić rękawiczki. Nie są one wełniane, ale zrobione są z cienkiej skóry lub wytrzymałego materiału. Zapobiegają powstaniu odcisków na rękach w czasie długiej jazdy na rowerze. Apteczka Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że na wycieczce rowerowej mogą zdarzyć się różne uszkodzenia ciała, dlatego też należy mieć przygotowaną apteczkę, a w niej: jałowe gaziki, plaster, bandaż, woda utleniona, małe nożyczki. Taka apteczka nie jest dużym obciążeniem dla podróżujących, a może poratować w niespodziewanej sytuacji. Inne Proponuję także zabrać ze sobą mapę i... dużo dobrego humoru. 32 Trasa wycieczki Wycieczkę proponuję rozpocząć przy Kościele Ofiarowania Pańskiego przy ul. Stryjeńskich. Na lewo od Kościoła (ok. 100 m) są budynki mieszkalne i droga prowadząca do lasu. Należy jechać nią prosto aż do torów kolejowych. Mimo, tego, że rzadko tutaj coś jeździ, należy się rozejrzeć, czy można bezpiecznie przejechać przez tory. Kiedy się upewnimy, że tory są puste, wjedziemy do Lasu Kabackiego. Jedziemy cały czas prosto kierując się biało-zielonym znakiem (poziome paski: biały-zielony-biały). Droga w pewnym momencie skręca w lewo. Po tym skręcie jedziemy cały czas prosto aż dojedziemy do Powsina. Piknik W samym Powsinie jest wiele sposobów spędzenia czasu. Kierunkowskaz wskaże nam, gdzie znajdują się obiekty rekreacyjne, takie jak odkryty basen, boiska do koszykówki, boiska do piłki plażowej, boiska do siatkówki, ściana wspi- Wiara i życie kultura Miss Potter n Monika Rafalska Marzenia możliwe do zrealizowania... M naczkowa, stoły do tenisa i do brydża, a także Ogród Botaniczny PAN i amfiteatr. Możemy również rozłożyć koc i zorganizować piknik na łące. Znajduje ona się po prawej stronie drogi, którą jechaliśmy lub można pojechać ulicą Muchomora i usiąść w cieniu pod brzozami. Dla dzieci znajdą się tu liczne atrakcje, między innymi: – zjeżdżalnie – piaskownice – drewniane mini budowle – stoły piknikowe Jeśli ktoś nie wziął ze sobą nic do jedzenia, można tu liczyć na kiełbaski smażone, lody i inne smakołyki. Powrót do domu Myślę, że Las Kabacki i Powsin to piękne, wyjątkowe miejsca na terenie Warszawy. Szkoda je opuszczać. Z Lasu kabackiego możemy wyjechać ulicą Nowoursynowską i dojechać do metra Kabaty lub w Parku Kultury w Powsinie zejść schodami w dół i pojechać autobusem 519, który zawiezie nas do Centrum. n Wiara i życie Miss Potter już od kilku tygodni patrzyła na nas z plakatów prezentowanych na przystankach, czy mijających nas autobusach. Tajemnicza twarz Renee Zelweger, kojarząca się z zakręconą Bridget Jones, czy tancerką z filmu Chicago, otoczona błękitem i baśniową aurą, tym razem wcieliła się w rolę sławnej Angielki, autorki książeczek dla dzieci. Towarzyszył jej równie znany, m. in. z filmu Moulin Rouge, Evan McGregor. Opowieść oparta na autentycznych faktach, staje się dla widza zaproszeniem do świata marzeń i wyobraźni. Główna bohaterka uważa- na przez środowisko za starą pannę, osobę podążającą nie w tym kierunku, w którym „by należało”, a nawet dziwaczną, zmierza się z naciskającym na nią środowiskiem, stereotypami i walczy o swoje ideały. Pokazuje, że wbrew przeciwnościom losu i braku wsparcia u najbliższych, możliwe jest odnalezienie drogi do siebie, do realizacji pragnień i do prawdziwej miłości. Miss Potter pokonuje wiele trudności, by stanąć na własnych nogach i nadać swojemu życiu kierunek zgodny z tym, który podpowiada jej serce. Szczęśliwie znajduje przyjaciół, którzy przyjmują jej wrażliwość i talent, ufają jej intuicji. Film pozostawia w nas poczucie, że warto zmagać się o każdy dzień i walczyć o realizację dobrych podszeptów serca. Nie podpowiada łatwych rozwiązań, bo i tu znajdziemy smutek i cierpienie, z którym trzeba było się zmierzyć. Postawa głównej bohaterki, prosta i bezkompromisowa, być może wskaże nam drogę do tego jak przemieniać te chwile w perły. n 33 patron Bł. jolanta Patronka polskich rodzin n Kinga Majewska Zanim zaczęłam pisać o bł. Jolancie zastanawiałam się, czy warto czytać życiorysy świętych. Myślę, że tak, ale wtedy, kiedy próbujemy w jakiś sposób odnieść je do naszego własnego życia. Nie po to jednak, aby bezkrytycznie próbować je naśladować – nie ten czas i nie ta epoka – ale po to, aby uświadomić sobie, że świętość to nie jest coś nieosiągalnego, zarezerwowanego jedynie dla zupełnie wybitnych osobistości uświęconych niemal jeszcze w łonie matki. Każdy z nas może być świętym. I nie czytaj tego, jak utartego już frazesu, albo parafrazy tekstu piosenki Arki Noego, ale jako szczerą prawdę skierowaną właśnie do Ciebie. A drogą do świętości jest wykorzystanie właśnie tego, co w swoim życiu dostałeś od Boga (Twoją rodzinę, miejsce zamieszkania, zasób cech, poziom ekonomiczny – po prostu wszystko). Gdy każde z tych dóbr wykorzystasz w odpowiedni sposób, rezultat może przejść najśmielsze oczekiwania.. Możemy zobaczyć, że świętość zaznacza się już za życia, przez oddziaływanie na najbliższe, ale także dalsze otoczenie. Każdy nasz uczynek ma swoje konsekwencje, dobre lub złe, które trwają i przynoszą kolejne owoce teraz i w przyszłości. Chciałabym życzyć zarówno sobie, jak i każdemu innemu, abyśmy potrafili w naszej codzienności wzorować się na przykładzie świętych w gorliwości (gorliwość = zdrowy, szczery zapał i bardzo duża pilność w działaniu) zdobywania Nieba. B Błogosławiona Jolanta Arpadówna (węgierskie imię – Jolenta) urodziła się w 1244 roku na dworze węgierskiego króla Beli IV, jako jego ósme lub dziewiąte dziecko (informacje na ten temat są rozbieżne), zmarła 17 czerwca w 1304 roku Spośród rodzeństwa bł. Jolenty dwie osoby zostały wyniesione do chwały ołtarzy. Były to jej siostry – św. Kinga i św. Małgorzata Węgierska oraz ciotka, św. Elżbieta Węgierska (1207-1231, patronka III Zakonu św. Franciszka 34 z Asyżu) i stryjenka – klaryska bł. Salomea (1212-1268). Ojciec Jolenty, Bela IV planował wydać ją za mąż za któregoś z książąt piastowskich. Sprawiło to, że, już mając kilka lat, przybyła na dwór do swojej starszej siostry, Kingi, żony Bolesława Wstydliwego, późniejszej klaryski. W Krakowie otrzymała staranne wykształcenie, o co zadbała Kinga. Pobyt w tym miejscu odbił się również na duchowości błogosławionej. Franciszkańska, ascetyczna pobożność przejawiała się Wspomnienie liturgiczne: 15 czerwca Żyła w latach: 1244-1304 w jej późniejszym życiu, zarówno jako żony, matki, księżnej, a później klaryski. Wróćmy jednak jeszcze do okresu wczesnej młodości bł. Jolenty.... Gdy miała 12 lat zaręczył się z nią 35-letni książę kaliski Bolesław Pobożny, a w dwa lata później, w 1256 roku wziął z nią ślub. Między Kingą a Jolantą wytworzyła się szczególna więź – było to nie tylko uczucie przywiązania i miłości rodzinnej, lecz również szczególne zespolenie Wiara i życie patron duchowe w dążeniu do życia zjednoczonego z Bogiem. Ta więź spowodowała, że Jolanta z bólem opuszczała siostrę, udając się do Kalisza, na dwór swego męża. I ta więź również sprawiła, że owdowiała Jolanta wróciła po latach do Krakowa, by razem z siostrą poświęcić swoje życie Bogu. Błogosławiona okazała się wspaniałą żoną i matką w widoczny sposób wspomaganą Bożą Opatrznością. To właśnie swojej żonie książę kaliski Bolesław zawdzięcza przydomek „Pobożny”, jaki został mu nadany. Dobroć, pokora i szereg innych cnót Jolanty sprawiły, że (jak podają źródła) „umysł wyniosły (Bolesława), wielkimi w bojach odniesionymi zwycięstwy” dzięki niej „do litości i miłosierdzia nad jeńcami, których on, jej uwagami skłoniony, na wolność wypuszczał.” Widzimy więc, jak żarliwa miłość do Boga sprawiała, że Jolanta uświęcała otaczających ją ludzi. Wraz ze swoim małżonkiem Jolanta brała udział w życiu politycznym kraju, czego dowodem są jej pieczęcie i podpisy na niektórych dokumentach. Bardzo aktywnie zajmowała się również sprawami duchowymi narodu będąc protektorką zakonu franciszkanów, fundatorką kilku klasztorów oraz działała na rzecz szpitali i ubogich. Nie szczędziła więc Jolanta swoich dóbr, ale bardzo hojnie je rozdawała, idąc za wezwaniem Ewangelii. Z małżeństwa Jolanty z Bolesławem, na świecie pojawiły się trzy córki: Elżbieta, Jadwiga i Anna. Jednak nie tylko ich wychowaniem zajmowała się Jolanta, gdyż, zanim jeszcze została matką, na dworze u niej wychowywało się czworo dzieci, osieroconych przez brata Bolesława – Przemysława I. Wiara i życie Trzy wychowanki Jolanty oraz jej córka Anna poświęciły się Bogu w życiu zakonnym. Jadwiga poślubiła Władysława Łokietka, a Elżbieta wyszła za mąż za Henryka V Grubego. 22 letni już Przemysław II, syn Przemysława I samodzielnie rządził terenami odziedziczonymi po swym ojcu, a w 1279 roku, po śmierci męża Jolanty objął także po swoim opiekunie księstwo kaliskie. Jolanta udała się na dwór do Kingi, aby zasięgnąć jej rady. W tym czasie zmarł również Bolesław Wstydliwy, małżonek dzięki wstawiennictwu Bł. jolanty odnotowano wiele uzdrowień, łask i nawróceń Kingi. Wkrótce obie siostry wyjechały do Starego Sącza, do ufundowanego wcześniej przez Kingę, klasztoru klarysek oddając się życiu zakonnemu. Jolanta wyjechała do Gniezna, kiedy Przemysław II ufundował pierwszy na tym terenie klasztor klarysek. Tam – jak powiadała stara tradycja zakonna – mimo swego pochodzenia i dostojnego wieku, pełniła funkcje służebne. Miała zajmować bardzo ciasną celę, przylegającą do schodów i blisko kuchni. W myśl surowych przepisów klarysek, Jolanta czynnie praktykowała skrajne ubóstwo i oderwanie od świata. Jej dzień wyznaczały modlitwy wspólnotowe i osobiste w oznaczone godziny kanoniczne oraz w nocy. Istnieje ślad jej życia mistycznego w podaniu mówiącym, że niedługo przed śmiercią Jolanty, która szczególne nabożeństwo żywiła do męki Chrystusa, ukazał jej się ubiczowany Jezus, otoczony niezwykłą jasnością. Od tej chwili życie doczesne stało się dla niej widocznym ciężarem. Kiedy zachorowała, przewidziała dzień swojej śmierci. Błogosławiła siostrom zakonnym, pożegnała każdą z nich, po czym zasnęła w Panu. Zmarła w klasztorze klarysek w Gnieźnie, w pierwszych latach nowego, XIV stulecia. Dzięki jej wstawiennictwu odnotowano wiele uzdrowień, łask i nawróceń. Najstarsze spisy otrzymanych łask, a także teksty modlitw sięgają XIV w. Grób jej, słynący cudami, nawiedzali m. in.: Elżbieta Łokietkówna, królowa węgierska, król Zygmunt Stary (który ogłosił ją patronką królestwa), Zygmunt III Waza. Kult Jolanty objął nie tylko Wielkopolskę, ale także kresy wschodnie (m. in. Lwów), dotarł również do Włoch i Francji. Proces beatyfikacyjny, poparty przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, rozpoczęto w 1776 roku. W 1827 roku papież Leon XII ogłosił Jolantę błogosławioną, wyznaczając 15 czerwca na dzień jej święta. Jolanta jest patronką archidiecezji gnieźnieńskiej, miasta Kalisza oraz chrześcijańskich matek i polskich rodzin. Jak wiemy, święci orędują za nami u Boga, wypraszają nam łaski – jednym słowem są dla nas nieocenioną pomocą. Ale Bóg dał nam ich również po to, abyśmy mogli pobudzać ich przykładem nasze pragnienia życia w bliskości z Nim. Życie świętych przynosi bardzo wiele dobrych owoców i jego skutki można odczuć już za ich życia, co świetnie widać na przykładzie, opisanej wyżej, bł. Jolanty, która wychowana w rodzinie, obfitującej w osoby szczerze oddane Bogu, również swoje dzieci i podopiecznych przygotowała do bliskości z Nim. n 35