Pobierz lub otwórz numer w pliku PDF

Transkrypt

Pobierz lub otwórz numer w pliku PDF
Temat miesiąca: Co to znaczy być tatą
Wiara i życie
Internetowy miesięcznik współczesnego katolika
nr 3, czerwiec 2007 r.
Boże ciało
Stres a pogoda ducha
Sport to
ZDROWIE
www.wiaraizycie.pl
kalendarz
CZERWIEC
3
Świętego Karola Lwanga, męczennika
Święty Karol był wodzem plemienia Nagwena w Afryce, przełożonym królewskich paziów, zginął w czasie krwawych prześladowań chrześcijan, spalono go owiniętego w trzcinową matę, gdy miał 25 lat. Razem
z nim zginęło 12 osób. Św. Karol jest patronem młodzieży i Akcji Katolickiej w Afryce.
niedziela
8
piątek
13
środa
Świętej Jadwigi, królowej
Św. Jadwiga urodziła się w 1347 roku jak córka Ludwika, króla Węgier i Polski, oraz Elżbiety Bośniackiej. Po ojcu odziedziczyła tron Polski i w wieku 10 lat została koronowana. Święta poślubiła
Władysława Jagiełłę, wielkiego księcia Litwy. Jadwiga miała wtedy 12 lat, a Jagiełło 35. Jadwiga
stała się sprawczynią chrystianizacji Litwy. Poza czynnym udziałem z rządzeniu państwem prowadziła głębokie życie religijne. Spełniała liczne uczynki miłosierdzia, posty, czuwania. Uchodzi za współzałożycielkę Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zmarła, wkrótce po połogu, w 1399 roku
w Krakowie. Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną w 1979 roku, a świętą w 1997 roku.
Świętego Antoniego z Padwy, kapłana, doktora Kościoła
Ferdynand Bulonne urodził się w Lizbonie 1195 r. Wstąpił do klasztoru w Coimbrze i przyjął imie Antoni. Po jakimś
czasie przeszedł do Franciszkanów, aby głosić Ewangelię w Afryce. Następnie był kaznodzieją ludowym w Europie. Posiadał wielki dar wymowy, prowadził życie ascetyczne. Działał na rzecz ubogich. Miał dar bilokacji, czytania w ludzkich
sumieniach, dar proroctwa. W 1230 r. przybył do Padwy, gdzie zmarł i w niespełna rok po jego śmierci został kanonizowany. W 1946 r. Papież Pius XII ogłosił go doktorem Kościoła. Jest patronem ubogich oraz rzeczy zaginionych.
15
piątek
Błogosławionej Jolanty
Bł. Jolanta – księżna, wdowa, zakonnica, żyła w latach 1244-1298. Była córką węgierskiego króla Beli IV i Marii
z cesarskiego rodu Laskarisów. Mając kilka lat przybyła do Krakowa na dwór swojej siostry, bł. Kingi, gdzie się
wychowała. Gdy miała 17 lat, poślubiła Bolesława Pobożnego. Była wzorową żoną i matką trojga dzieci. Opiekowała się biednymi i chorymi. Wraz z mężem była fundatorką klasztorów i zakonów. Po śmierci męża wstąpiła
do klasztoru klarysek w Nowym Sączu. Zmarła w opinii świętości. (Więcej na str. 34)
Świętego Alberta (Adama Chmielowskiego), zakonnika
17
niedziela
23
24
sobota
niedziela
Adam Chmielowski urodził się w 1845 r. pod Krakowem. Pochodził z ubogiej rodziny. Kiedy miał 8 lat, zmarł mu
ojciec. W Warszawie ukończył gimnazjum, po czym podjął studia w Instytucie Rolniczo-Leśnym. Przerwał je, aby
wziąć udział w powstaniu styczniowym. W bitwie został ciężko ranny. Podjął studia malarskie za granicą. W 1865 r.
wrócił do kraju. W 1880 roku nastąpił duchowy zwrot w jego życiu. Został tercjarzem franciszkańskim, a w jego
twórczości dominowała tematyka religijna. Cztery lata później, w Krakowie zaczął zajmować się nędzarzami i bezdomnymi. Założył zgromadzenie braci i sióstr. Zrezygnował z malarstwa, choć był to dla niego trudne. Był człowiekiem rozmodlonym, pokutnikiem. Odznaczał się heroiczną miłością bliźniego, dzielił los z najbiedniejszymi, chcąc
przywrócić im godność. Zmarł w przytułku, który założył dla mężczyzn, 1916 r. w Krakowie. Jan Paweł II beatyfikował go w 1883 roku, a w 1989 kanonizował. W Polsce jest patronem artystów plastyków.
Dzień Ojca
W tym dniu pamiętajmy o naszych Ojcach, odwiedźmy ich lub choćby zadzwońmy.
(O początkach ojcostwa można poczytać na str. 18)
Świętego Jana Chrzciciela
Święty Jan Chrzciciel (+ok. 32) urodził się w Judei, jako syn kapłana Zachariasza i Elżbiety. Był krewnym Jezusa. W młodym wieku udał się na pustynię, gdzie podjął życie ascetyczne. Na przełomie 28 i 29 roku rozpoczął nad Jordanem publiczne nauczanie o Królestwie Bożym i misji Jezusa oraz udzielał chrztu. Uchodził za
proroka, był posłańcem bożym. Wystąpił przeciw królowi Herodowi, potępiając jego kazirodcze małżeństwo
z Herodiadą (bratową). Został przez niego aresztowany i uwięziony, a potem ścięty mając trzydzieści kilka lat.
Święty Jan był pierwszym świętym czczonym w całym Kościele.
Wiara i życie
spis treŚci
W numerze
czerwiec 2007
Wiara
4 Czerwiec – Miesiąc Jezusa
6 Boże Ciało – Święto Ciała i Krwi
Pańskiej
34 Błogosławiona Jolanta – patronka
polskich rodzin
Santuarium
22 Sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej
Życie
12 B ezpłodność a in vitro – część 2
18 Co to znaczy być tatą – temat miesiąca
21 Wakacyjny odpoczynek
Zdrowie
8
16
17
25
Sport to zdrowie
Mięta – na orzeźwienie
Jedz truskawki
Zagrożenia klimatyzacji
Drodzy czytelnicy
Witam Was w trzecim, czerwcowym numerze czasopisma „Wiara i życie”. W tym miesiącu – miesiącu Jezusa zachęcamy gorąco do
uczestnictwa w nabożeństwach czerwcowych,
a także w procesji na Boże Ciało. Znajdziecie
artykuł o początkach ojcostwa, a także o tym,
jak można poradzić sobie ze stresem. Polecamy także wiadomości o sporcie – ważnym elemencie dbania o swoje ciało i zdrowie. Tym,
którzy mają wolne, weekendy proponujemy
wybrać się na piknik do Powsina.
Zachęcamy gorąco do lektury naszego pisma.
Wszelkie uwagi oraz chęć dołączenia do naszego grona prosimy kierować na skrzynkę
mailową: [email protected].
Psychologia
26 Stres a pogoda ducha
Czas wolny
30 Jedziemy na piknik do Powsina Kultura
17 M
iss Potter – Marzenia możliwe do
zrealizowania...
Czerwiec – miesiąc
04
Co to znaczy
Stopka redakcyjna:
Redakor naczelna: Anna Nolbert
Zespół redakcyjny: Grzegorz Baczewski, Joanna Bieda-Drabińska,
Agnieszka Dobrzyńska, Krzysztof Kędra, Łukasz Kozłowski, Piotr
Kulesza, Robert Leszczyński, Kinga Majewska, Monika Rafalska,
Paweł Stadniczenko
Korekta: Joanna Miller
Grafika/Skład: Anna Nolbert, Anna Łukasiewicz
Miesięcznik katolicki „Wiara i życie. Internetowy miesięcznik współczesnego katolika” to bezpłatne czasopismo ukazujące się od 2.II.2007.
www.wiaraizycie.pl, [email protected]
Wiara i życie
Jezusa
być tatą?
18
wiara
Czerwiec – miesiąc
Pana
Jezusa
n Anna Nolbert
n Anna Nolbert
Czerwiec jest poświęcony Jezusowi
Chrystusowi.
W tym miesiącu
czcimy Go poprzez
nabożeństwa ku
czci Jego Najświętszego Serca.
Zwłaszcza pierwszy piątek po Oktawie Bożego Ciała jest poświęcony
Naj ś w i ę t s z e mu
Sercu Jezusa.
N
Nabożeństwo czerwcowe polega na adoracji Jezusa i odśpiewaniu Litanii ku czci Najświętszego Serca Jezusa przed
wystawionym Najświętszym
Sakramentem. Litania ma
33 wezwania, co upamiętnia
symboliczną licznę lat Jezusa.
Poprzez
nabożeństwo
czerwcowe wyrażamy Jezusowi nasze dziękczynienie
za Jego wielką miłość. W ten
sposób wynagradzamy także
wszystkie krzywdy, których
doznaje On od innych ludzi
odrzucających Jego miłość
(np. profanujących Najświętszy Sakrament).
Zwolennikiem tego nabożeństwa był Jan Paweł II. Mówił on w Elblągu 1999 roku:
„Cieszę się, że ta pobożna praktyka jest w Polsce taka żywa
i ciągle podtrzymywana”.
Litania do Serca Jezusa
Autorką litanii jest siostra wizytka Joanna Magdalena Joly.
Litania ta po raz pierwszy była
odprawiana w czasie zarazy w
Marsylii w 1720 roku. Miała
ona wtedy 26 wezwań. Inna sio-
wiara
stra, Anna Remusat wzbogaciła
ją o następne 7 wezwań, tak,
że teraz ma ona 33 wezwania.
W 1899 roku Kongregacja Obrzędów zatwierdziła tę litanię
do publicznego odmawiania.
Miłość najprostsza
Panie –
Podaruj nam miłość najprostszą
Utul nas w swoim sercu
Jak Twoja Matka tuliła Ciebie
Panie –
Podaruj nam miłość najprostszą
Bo jesteśmy zbyt skomplikowani
Omamieni przez naukę i technikę
A przecież tylko miłość najprostsza
Jest kluczem do nieba
Trochę więcej historii
Nabożeństwa czerwcowe pojawiły się w XIX wieku. Początkowo były one kultywowane w
Paryżu za sprawą wychowanki
zakonnic Anieli de Sainte-Croix. Po przyjęciu Komunii Świętej
podczas Dziękczynienia dziewczynka pomyślała, że skoro maj
poświęcony jest Matce Boże,
to dobrze by było aby czerwiec ofiarowano Sercu Jezusa.
Najpierw wychowawczynie i
koleżanki, a potem przełożona
klasztoru i miejscowy biskup
zaakceptowali jej pomysł. Aż w
końcu Kościół.
W Polsce nabożeństwa
czerwcowe znane były najpierw w klasztorach Wizytek w Warszawie, Krakowie,
Lublinie, a potem dopiero
(od 1859 r.) w całym kraju.
Dodać tu można, że papież Leon XIII poświęcił cały
Grzegorz Baczewski
rodzaj ludzki Najświętszemu Sercu
Jezusa, a Jan Paweł II ponowił ten
akt w 1999 roku w Toruniu.
Święto Najświętszego Serca
Jezusa
Pan Jezus prosił Święta Małgorzatą
o osobne święto ku czci Jego Serca w pierwszy piątek po Oktawie
Bożego Ciała. Do Stolicy Apostolskiej napływały liczne prośby o zatwierdzenie kultu i święta
Serca Pana Jezusa. Rzym długo się
wahał. Po dokładnych badaniach
Stolica Apostolska uznała wiarygodność objawień św. Małgorzaty
Marii i zezwoliła na obchodzenie
tego święta. n
Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa
Sam kult serca Jezusa został
zainicjowany przez Świętą Małgorzatę Marię Alacoque (16741690), francuską wizytkę. Święta
ta miała objawienia Pana Jezusa, który wzywał ją do upowszechnienia w całym Kościele
nabożeństwa ku czci Jego Serca.
Pan Jezus wielokrotnie objawiał
jej swoje serce, a czcicielom obiecywał liczne łaski. W piątek 10
czerwca 1675 roku powiedział
do niej: „Żądam, żeby pierwszy
piątek po oktawie Bożego Ciała był odtąd poświęcony jako
osobne święto na uczczenie mo-
Wiara i życie
jego Serca i na wynagrodzenie
mi przez Komunię świętą i inne
praktyki pobożne za zniewagi,
jakich doznaję, gdy w czasie oktawy jestem wystawiony na ołtarzach. W zamian za to obiecuję ci, że Serce moje wyleje hojne
łaski na tych wszystkich, którzy
w ten sposób Sercu memu oddadzą cześć lub przyczynią się do
jej rozszerzenia.”
Pierwsze piątki miesiąca
Pan Jezus obiecał, że ten kto
przez dziewięć kolejnych piątków
miesiąca przystąpi do Komunii
Świętej (po dobrze odbytej spowiedzi), dostąpi łaski Zbawienia:
„w nadmiarze Mojego miłosierdzia wszystkim, którzy będą
przystępować do Komunii św.
przez dziewięć pierwszych
piątków miesiąca, udzielę łaski
ostatecznej skruchy, tak, że nie
umrą w Mojej niełasce i bez sakramentów św. i Moje serce w
tej ostatniej godzinie będzie dla
nich najpewniejszą ucieczką”.
Święta dodaje, że Komunie św.
powinny być przyjęte wyraźnie w intencji wynagradzania
Bogu za grzechy ludzkie.
wiara
BOŻE CIAŁO
– Święto Ciała i Krwi Pańskiej
n Krzysztof Kędra
N
Niesamowity to dzień. Taki
drugi Wielki Czwartek. Mocno
uświadamia nam rolę Eucharystii – „pokarmu z nieba” w naszym codziennym szarym życiu.
Przypomnijmy, że „Eucharystia”
oznacza w dosłownym tłumaczeniu „łamanie chleba”. Dla mnie to
tłumaczenie przemawia bardzo
wyraźnie, uświadamia mi wręcz,
że Jezus dał się dobrowolnie
dla nas „połamać” na krzyżu.
Niestety jest to także dla mnie
źródłem wstydu, gdyż często było
tak, że Bóg zapraszał mnie na
ucztę a ja odmawiałem, wskutek
lenistwa czy innych „ważnych”
zajęć. Bardzo mocno doświad-
czam, tego że dzień bez Eucharystii jest dla mnie niepełny,
jest taki... nijaki i nie chodzi tu
o jakieś automatyczne „bieganie
do Kościółka”. Chodzi tu raczej
o pragnienie serca, o miłosny zachwyt Bogiem, chodzi tu
o przełamanie siebie, swych słabości i zaczerpnięcie ze źródła.
Wiara i życie
wiara
Uroczystość Bożego Ciała
to dowód, że Jezus Chrystus tak
bardzo chce być z nami w każdej chwili życia, że schowany
w Monstrancji wychodzi na ulice, mija nasze osiedla, wioski,
domy i błogosławi naszemu codziennemu życiu. Ten dzień to
manifestacja naszej wiary. Ten
dzień jest znakiem, że chcemy
zapraszać Boga w nasze życie
Jest to również dzień w którym, my mieszkańcy wielkich blokowisk, możemy wyjść, każdy
ze swej „dziupli”, porozmawiać
z sąsiadami przy budowie ołtarza,
które dekorujemy na ten dzień.
Do mnie osobiście, bardzo
przemawia fakt „pielgrzymowania” razem z Jezusem po
naszych ulicach. Uświadamia
mi to, że my – chrześcijanie
ciągle jesteśmy „w drodze”,
że wciąż jako Naród wybrany mamy zapalone pochodnie
i przepasane biodra i czekamy na powtórnego przyjście
Pana. Ale w tym oczekiwaniu i wędrówce nie jesteśmy
sami, On chce z nami kroczyć,
chce być naszą podporą, gdy
scieżka robi się wąska i kręta.
Czy pozwalamy Bogu na to ? n
Historia święta Bożego Ciała
Inicjatorką
obchodzenia
święta Bożego Ciała była św. Julianna z Cornillon(1193-1258).
W czasie objawień, które miała jako przeorysza klasztoru w
pobliżu miasta Liege w 1245
roku, Pan Jezus zażądał ustanowienia osobnego święta ku
czci Najświętszej Eucharystii
w czwartek po niedzieli Trójcy Świętej. Biskup Liege Robert
po pilnym zbadaniu objawień,
zatwierdził to święto i w 1246
roku odbyła się pierwsza procesja eucharystyczna. Jednak w
tym samym roku biskup zmarł.
Wyższe duchowieństwo uznało wtedy wprowadzenie święta pod taką nazwą za wysoce
niewłaściwie. Na interwencję
archidiakona katedry w Liege,
Jakuba, kardynał Hugo po ponownym zbadaniu sprawy zatwierdził jednak święto i w 1251
roku archidiakon Jakub poprowadził ulicami miasta procesję eucharystyczną. Pan Jezus
hojnie wynagrodził za to gorliwego kapłana, który wkrótce
potem został biskupem w Verdun, a potem papieżem (12611264). Panował jako Urban IV.
On to w 1264 roku wprowadził
do Rzymu uroczystość Bożego
Ciała.
Wiara i życie
Jednakże „impulsem bezpośrednim” do ustanowienia tego
święta był cud, który wydarzył
się w Bolsena. Gdy kapłan odprawiał tam mszę świętą, po
przeistoczeniu z kielicha wylało
się kilkanaście bądź kilkadziesiąt kropel na korporał (kapłan niechcący trącił go ręką).
Krople wina zmieniły się
w krople krwi. Powiadomiony o tym cudzie papież, który
przebywał wówczas w pobliskim mieście, zabrał ten święty
korporał. Do dzisiaj znajduje
się on z katedrze Orvieto. Do
dziś także widać na nim plamy.
Papież Klemens V odnowił
święto (1314), które po śmierci
Urbana zaczęło zanikać. Papież
Jan XXII (1334) zatwierdził je na
cały Kościół. Od czasu papieża
Urbana VI uroczystość Bożego
Ciała należy do głównych świąt
w roku liturgicznym Kościoła (1389). Pierwsza wzmianka
o procesji w to święto pochodzi
z Kolonii z roku 1277.
Od wieku XV przyjął się w
Niemczech zwyczaj procesji do
czterech ołtarzy. Do roku 1955
obowiązywała także oktawa
Bożego Ciała, w czasie której
Chrystus Pan odbierał wyrazy
przebłagania, hołdu, dziękczy-
nienia i błagania. Na prośbę
Episkopatu Polski w Polsce został zachowany zwyczaj obchodzenia oktawy, choć nie ma ona
już charakteru liturgicznego.
W Polsce procesja Bożego Ciała
miała miejsce już w XIV wieku
w Płocku i we Wrocławiu.
Od wieku XVI wprowadzono z Niemiec zwyczaj śpiewania czterech Ewangelii przy
czterech ołtarzach. Istnieje on
do dnia dzisiejszego.
Od dawna istnieje zwyczaj,
że lud przynosi do kościoła
wianki ziół. Tam zostawia je
przez całą oktawę. W oktawie
kapłan je poświęca, po czym
lud zabiera je do domu. Zawiesza się je na ścianie, by chroniły
od choroby lub poszczególne
gałązki umieszcza na polach, by
lepiej rosły plony i by Bóg zachował je od robactwa i nieurodzaju. W niektórych stronach
drzewka i gałęzie, którymi był
przystrojony kościół i ołtarze,
po oktawie zabierano na pola
i tam je zatykano. Ich część palono, aby dym odstraszał chmury, niosące grad i pioruny. n
Opracowano na podstawie:
http://www.brewiarz.katolik.pl/
czytelnia/boze_cialo.php3
zdrowie
Sport to zdrowie
część 2
n Joanna Bieda-Drabińska
Każdy z nas dobrze o tym wie, że do prawidłowego rozwoju człowieka potrzebny jest ruch, pewna aktywność. Człowiek, który się nie rusza, ma problemy z otyłością, kręgosłupem..., nie czuje się dobrze. Dziś przypomnienie
tego faktu w postaci artykułu, w którym omówione są różne rodzaje aktywności. Każdy może wybrać coś dla siebie w zależności od chęci i potrzeb.
W
Według definicji Światowej
Organizacji Zdrowia (WHO),
zdrowie, to nie tylko brak choroby czy kalectwa, ale również
pewien fizyczny, psychiczny
i społeczny dobrostan. Dla starożytnego filozofa
żyjącego
w Atenach – Epikura z Samos
– wystarczyłoby to w zupełności, aby czuć się szczęśliwym.
Niewątpliwie dla niego tak, ale
nie dla współczesnego człowieka, żyjącego w nieustannie
zmieniających się warunkach.
Rozwój współczesnej cywilizacji nie sprzyja aktywności. Wiele wynalazków i udogodnień
eliminuje każdy zbędny ruch,
a coraz więcej prac wykonuje
się w pozycji siedzącej. Coraz
mniej wysiłku fizycznego wymaga od nas codzienne życie.
Wraz z postępem techniki zmienia się nie tylko mentalność
ludzi oraz relacje między nimi,
ale i zachowania prozdrowotne
oraz sposoby spędzania wolnego czasu. Dodatkowo dzisiejsza rzeczywistość, rozwijająca
się w niezwykle dynamiczny
sposób i na skalę niespotykaną
w żadnej wcześniejszej epoce, wymusza na współczesnym
człowieku konieczność bycia
elastycznym i dyspozycyjnym.
Dlatego we współczesnym społeczeństwie, które jest w wysokim stopniu zurbanizowane
i zindustrializowane, niezbędna jest – jako czynnik ochrony
zdrowia – aktywność fizyczna.
Aktywność ta, podejmowana
w odpowiedni sposób i we właściwych proporcjach, gwarantuje prawidłowy rozwój, zdrowie
i wysoką sprawność psychofizyczną. Faktem jest, że obecnie
postrzega się aktywność fizyczną jako istotny czynnik obrony
przed dolegliwościami współczesnej cywilizacji, wzrosła
Wiara i życie
zdrowie
też świadomość prozdrowotna,
nierozdzielnie łączona z kulturą
fizyczną.
W ostatnich latach coraz więcej mówi się na temat pozytywnego wpływu ruchu i aktywności fizycznej na zdrowie. Mnożą
się badania potwierdzające ten
fakt ponad wszelką wątpliwość.
Prawdą jest, iż aktywność fizyczna jest gwarantem zdrowia na
niemal każdym poziomie funkcjonowania człowieka.
Jednak aby aktywność fizyczna mogła wywrzeć swój
dobroczynny wpływ, musi zostać spełnionych kilka podstawowych warunków: ćwiczenia
muszą być dobrane indywidualnie, odbywać się regularnie,
z odpowiednim obciążeniem
oraz w odpowiednich warunkach (świeże powietrze, odpowiednie obuwie i odzież oraz
odpowiedni sposób odżywiania
się). Należy również pamiętać
o tym, że nie ma znaczenia,
w jakim wieku podejmie się
aktywność fizyczną (choć im
wcześniej, tym lepiej) – zawsze
przynosi ona zdrowotną korzyść. Cytując H. Grabowskiego:
„Ruch, podobnie jak lekarstwo,
w zbyt małych dawkach jest obojętny dla organizmu, w nadmiernych szkodzi, a w odpowiednich
może być niezastąpionym środkiem konserwacji i doskonalenia funkcji ciała”. A brak ruchu
przynosi jedynie same szkody,
co udowodnione jest naukowo.
Lepiej ćwiczyć mniej a częściej
niż rzadko a w dużych ilościach
– zdrowiej jest codziennie unikać windy i chodzić na piechotę
po schodach niż raz w tygodniu
obciążać organizm ogromnym
wysiłkiem. Lepsze rezultaty
przyniesie 10 minut gimnastyki każdego rana niż spędzona raz w tygodniu godzina
Wiara i życie
w siłowni. Należy podkreślić, iż
ważna jest systematyczność podejmowanych działań.
Aktywność fizyczna działa ochronnie na serce, obniża
ciśnienie krwi, wzmacnia odporność, przeciwdziała zmianom miażdżycowym i ogranicza starzenie się organizmu.
Wpływa również dobroczynnie na układ kostny, co ma
ogromne znaczenie w związku
z osteoporozą, występującą w
starszym wieku. Istnieją także
poglądy mówiące o tym, że ćwiczenia fizyczne oddalają możliwość zachorowania na raka.
Natomiast niedobór wysiłku
fizycznego może powodować
wiele schorzeń cywilizacyjnych
– m.in. nadwagę, słabą przemianę materii, niewydolność
układu sercowo-naczyniowego itd. Dodatkowo u młodych
ludzi siedzący tryb życia często
bywa przyczyną wad postawy.
Dodatkowo uczestnictwo
w ćwiczeniach fizycznych prawdopodobnie obniża poziom napięcia jednostki i wzmaga w niej
przekonanie, że jest w stanie
sama realizować zadania niezależnie od pomocy otoczenia.
Można więc powiedzieć, iż aktywność fizyczna jest uniwersalnym środkiem do zachowania
równowagi psychofizycznej,
pewnej harmonii w człowieku,
przysparzając mu jednocześnie
radość i satysfakcję.
Warto dodać, iż współczesny Kościół katolicki widzi w kulturze fizycznej atut
dla zachowania człowieka
w dobrej kondycji. Dzieje się
tak na wszystkich szczeblach
hierarchii kościelnej. Jedna
z przyczyn zmiany stosunku ludzi Kościoła do kultury
fizycznej wiąże się z pontyfikatem, niezwykłą osobowością
i dorobkiem intelektualnym
Jana Pawła II. Papież Jan Paweł
II uznaje człowieka za istotę
psychofizyczną, która powinna
być traktowana jako całość, bez
przyznawania przewagi któremukolwiek z jej elementów.
Cytując K. Zielińskiego: „Ciało
w tym rozumieniu jest medium,
dzięki któremu możliwa jest komunikacja międzyludzka. (...).
Ciało człowieka wyraża również
jego ducha. Ciało (...) pełne jest
godności, przynależy bowiem do
osoby ludzkiej. Jest ono wpisane
zdrowie
w strukturę społeczeństwa, nie
stanowi czegoś zewnętrznego wobec osoby ludzkiej, ma właściwości osobowe, jest źródłem wartości moralnych”. W ciele ludzkim
tkwi wielka godność, dlatego
należy mu się szacunek i miłość. Kto nie szanuje i nie kocha
swojego ciała, ten nie w pełni
kocha samego siebie.
W poszukiwaniu skutecznych
metod zapobiegawczych chorobom cywilizacyjnym, odkryto
na nowo znaczenie ćwiczeń fizycznych, zabiegów hartujących
i innych zachowań prozdrowotnych, w tym tradycyjnych.
Oprócz nowoczesnych form
aktywności rekreacyjnej, jak
aerobik, kulturystyka, fitness,
marsze i biegi kondycyjne, jazda
na rowerze, równolegle sięga się
do spuścizny starych kultur ludowych i narodowych.
Aerobik
To ćwiczenia wykonywane
w rytm muzyki w dość szybkim
tempie i wielokrotnie powtarzane. W ćwiczeniach tych dominują kroki taneczne połączone
z elementami gimnastyki. Odpowiedni dobór ćwiczeń angażuje
kolejno wszystkie partie mięśniowe, a odpoczynkiem są ćwiczenia oddechowe i relaksacyjne.
Aerobik wpływa pozytywnie
na wydolność układu sercowonaczyniowego, wzmacnia aparat mięśniowy, podnosi sprawność ogólną, przyczynia się do
wzrostu wytrzymałości i wydolności kondycyjnej, pozwala zachować zgrabną sylwetkę ciała.
Niektóre rodzaje aerobiku:
hi-low – połączenie ćwiczeń
o dużym natężeniu, w szybkim
tempie z elementami wykonywanymi wolniej i o mniejszym natężeniu, dominują tu układy choreograficzne, ćwiczeniom towarzyszą
przeboje muzyczne, które są przeplatanką stylów muzycznych (hiphop, rap, pop),
t step aerobik – polega na rytmicznym wchodzeniu i schodzeniu ze stopnia,
t total body condition (tbc)
– ćwiczenia statyczne wykonywane powoli z użyciem ciężarków, taśm gumowych,
t callanetics – ćwiczenia wykonywane w dużej liczbie powtórzeń (50-100), celem jest
spłaszczenie brzucha, wyszczuplenie nóg, bioder i utwardzenie
mięśni,
t streching – ćwiczenia rozciągające,
t aeroboxing – ćwiczenia o charakterze wytrzymałościowym,
wykorzystujące podstawowe kroki i ciosy karate i boksu dla osób
o wysokiej wydolności,
t body ball – ćwiczenia z dużymi piłkami, wzmacniające
mięśnie głębokie, kształtujące
zmysł równowagi i dające relaks.
t
Jazda na rowerze
Od zawsze była jedna z najpopularniejszych form rekreacji. Każdy, kto raz zakosztuje
tego sportu, marzy, by znaleźć
choć trochę czasu na kolarskie
przejażdżki. Rower to nie tylko przyjemność, ale także dobry sposób na wzmocnienie
kondycji i poprawę sylwetki.
Program treningów dla początkujących rowerzystów nie może
być zbyt intensywny. Najlepiej
zacząć od przejażdżek co drugi dzień i pedałować ze średnią prędkością 15 km/h przez
10
Wiara i życie
zdrowie
20-30 minut. Potem należy
stopniowo zwiększać wysiłek.
Zaawansowani cykliści będą
już mogli zaplanować wycieczkę poza miasto na trasie 40-50
km. Jazdę w terenie można sobie
urozmaicać wybierając wąskie
ścieżki, wyboje, błoto, strumienie, wzniesienia i strome zjazdy.
W takich warunkach najlepiej
zda egzamin rower górski. Dobrą zaprawą przed pokonywaniem przeszkód terenowych jest
jazda slalomowa. Wyrabia ona
umiejętność szybkiego hamowania i płynnego wchodzenia
w zakręty, pozwala też nauczyć
się idealnego panowania nad
rowerem. Rower to doskonały
sport zwłaszcza w okresie letnim. Daje nam możliwość przebywania na dworze i dotlenienia organizmu. Nie należy też
zapominać o wpływie tego sportu na psychikę. Jazda w terenie
zielonym pozwala doskonale
się zrelaksować i zapomnieć
o stresach. Podsumowując
– rower jest dobry na wszystko. Naciskając na pedały dwukołowego rumaka można uzyskać smukłe nogi, ładną cerę
i utratę zbędnych kilogramów. W czasie jazdy na rowerze
podnosi się sprawność całego
układu mięśniowego, poprawia funkcjonowanie układu
oddechowego i układu krążenia, a także zwiększa się wydatek energetyczny organizmu.
A co też ważne, ta forma wysiłku fizycznego, nie obciąża układu kostnego. To także wspaniała
forma rekreacji, dzięki której
można poznać wraz z przyjaciółmi bliższą i dalsza okolicę.
Bieganie
Jest nie tylko jednym z najbardziej popularnych i dostępnych sportów rekreacyjnych.
Wiara i życie
Jest również jednym z najbardziej skutecznych sposobów zapobiegania chorobom
układu krążenia i serca. Doskonale poprawia sprawność
fizyczną i jest nieodłącznym komponentem każdego
programu
odchudzającego.
Uprawianie sportów aerobowych – takich jak bieganie
– wzmacnia serce, usprawnia
pracę płuc i krwioobiegu. Dzięki temu jesteśmy sprawniejsi,
wytrzymalsi i zmniejszamy ryzyko chorób układu krążenia, na
które umiera większość Polaków.
Nie tylko nogi biegacza są silne.
Silny jest także jego umysł. Podczas treningów może wiele przemyśleć, na wiele spraw spojrzeć
z zupełnie innej perspektywy.
Zagłębić się w siebie. Bieganie
powoduje, że stajesz się bardziej
dojrzałym i niezależnym czło-
wiekiem, który ma w sobie radość dziecka.
Szereg korzyści przynosi
również energiczny, szybki
trzydziesto-minutowy marsz
każdego dnia albo przez
większość dni w tygodniu. Ci,
którzy nie lubią albo nie będą
w stanie zaplanować ćwiczeń
powinni zredukować czas
spędzony w pozycji siedzącej. Można zastosować proste
zmiany w wykonywaniu codziennych czynności np. zrezygnować z windy i wchodzić
po schodach, zamiast jeździć
autobusem lub samochodem,
można pokonać odległość
dwóch – trzech przystanków
autobusowych pieszo. Nie
zwiększy to tak szybko i efektywnie sprawności fizycznej
jak ćwiczenia, ale też pozwoli
odnieść skutki zdrowotne. n
11
życie
Bezpłodność
n Piotr Kulesza
część 2
a in vitro
Przedstawiamy ciąg dalszy artykułu z zeszłego miesiąca
3. Kościół na temat in vitro
Najbardziej interesujące i – rzecz
jasna – zobowiązujące dla katolików6, są wypowiedzi „Donum
vitae” (DV) i „Evangelium Vitae”
(EV). Encyklika EV w punkcie
14 zawiera jasne stwierdzenie
o technikach sztucznej reprodukcji: „Są one nie do przyjęcia
z punktu widzenia moralnego,
ponieważ oddzielają prokreację
od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto
stosujący te techniki do dziś notują
wysoki procent niepowodzeń”.
Jan Paweł II podkreśla następnie
12
problem „embrionów nadliczbowych”, czyli sprowadzanie ich do
rangi „materiału biologicznego”
(służącego eksperymentom naukowym), lub zniszczenie.
Instrukcja DV niezwykle
szeroko wypowiada się na temat
technik sztucznej prokreacji.
Osobom, które bardziej szczegółowo interesują się omawianym zagadnieniem, niewątpliwie można polecić dokładniejszą
jej lekturę (tekst jest dostępny
na różnych stronach internetowych7). W niniejszym artykule
skupmy się raczej na najistotniej-
szych – przynajmniej w mojej
opinii – fragmentach Instrukcji.
Na początku zwróćmy uwagę na kwestię relacji między
techniką medyczną a prawem
moralnym. Manipulacje genetyczne są najlepszym dowodem
stopnia zaawansowania współczesnej nauki. Nie można odmówić dobrych intencji większości –
jeśli nie wszystkim – naukowcom
zajmującym się biomedycyną.
Z drugiej strony to, czemu przyświeca dobra intencja, nie staje
się automatycznie czynem godziwym8. Ponadto należy wziąć pod
Wiara i życie
życie
uwagę zagrożenie wynikające
z „wymknięcia się spod kontroli” niektórych eksperymentów.
Wreszcie nie bez znaczenia są
pokusy, jakim człowiek jest stale poddawany i którym często
ulega: „Takie metody techniczne mogą pozwolić człowiekowi
«brać w ręce swoje przeznaczenie», lecz wystawiają go również
«na pokusę przekroczenia granic
rozumnego panowania nad naturą». Nawet jeśli mogą stanowić
postęp w służbie człowieka, niosą
one ze sobą poważne niebezpieczeństwa” 9. W wypadku in vitro
podstawowym niebezpieczeństwem jest zaburzenie właściwej relacji medycyny do życia.
Pozornie technika służy życiu.
W rzeczywistości przejmuje nad
nim kontrolę i doprowadza do
tragicznych skutków: jej wynikiem jest spowodowanie wysokiej śmiertelności embrionów
ludzkich, oraz przywłaszczenie
sobie prawa do decyzji o tym
kto ma żyć, a kto umrzeć (aborcja selekcyjna). Przypomnijmy
słowa Instrukcji: „Nie wszystko
to, co jest możliwe technicznie,
jest tym samym moralnie dopuszczalne”10. Relacja między
techniką medyczną a prawem
moralnym sprowadza się tu do
wyznaczenia granic między tym
co dopuszczalne, a tym co jest
wymierzone nie tylko przeciwko
naturze człowieka, ale ostatecznie
także przeciw niemu samemu.
DV rozpatruje problem in
vitro w dwóch płaszczyznach
(nie licząc oczywiście zagadnień
związanych z prawodawstwem
cywilnym). Po pierwsze z perspektywy praw dziecka poczętego; po drugie zwraca uwagę na
dopuszczalność moralną samych
technik sztucznej reprodukcji,
w oderwaniu od problemu niszczenia embrionów ludzkich.
Wiara i życie
Pierwsze zagadnienie właściwie nie
budzi wątpliwości:
Kościół
jednoznacznie opowiada
się za ochroną życia poczętego i za
poszanowaniem
praw
ludzkiego
embrionu (prawo
do życia, do tożsamości i niedysponowalności biologicznej oraz do
poczęcia na sposób ludzki):
„Od chwili, w której jajo zostaje zapłodnione, rozpoczyna się
nowe życie, które nie jest życiem
ojca lub matki, lecz nowej istoty
ludzkiej, która rozwija się niezależnie od nich. Nie stałaby się ona
istotą ludzką, jeśli nie byłaby nią
od samego początku [...]. Nauka ta
pozostaje w mocy i została ponadto potwierdzona przez najnowsze
zdobycze ludzkiej biologii, która
uznaje, że w zygocie powstałej z
zapłodnienia tworzy się już tożsamość biologiczna nowej jednostki
ludzkiej” 11.
Bardziej dyskusyjną wydaje się kwestia dopuszczalności
omawianych technik w sytuacji,
w której udałoby się zredukować
czy nawet całkowicie wyeliminować śmiertelność ludzkich embrionów. Czy technikę sztucznego
zapłodnienia można by uznać
wówczas za godziwą? Odpowiedź
na to pytanie ściśle wiąże się ze
stosunkiem do samego małżeństwa. Z tym czy rzeczywiście na
poważnie traktujemy jedność
małżeńską, czy jest ona dla nas
raczej abstrakcją. Co prawda
współczesne tendencje – przez zakwestionowanie nierozerwalności
małżeństwa – kierują do degradacji jej znaczenia, jednak zdanie
Kościoła pozostanie co do niej (tak
jak do miłości i wierności małżeńskiej) niezmienne12. Musimy więc
jasno stwierdzić, że techniki wspomaganego rozrodu (chodzi tu
o techniki heterologiczne, kiedy
dawca gamety pochodzi spoza
małżeństwa) sprzeciwiają się zarówno jedności, jak i wierności.
Są więc destrukcyjne dla samego
małżeństwa, nie mówiąc już nawet o pogwałceniu praw dziecka:
„Dziecko ma prawo do tego, by
zostać poczętym, by być noszonym
w łonie, narodzonym i wychowywanym w małżeństwie”13.
Pozostaje pytanie o zapłodnienia homologiczne (gamety
pochodzą od małżonków) przy
redukcji / wyeliminowaniu zabójstw embrionów związanych
z techniką. Czy z moralnego
punktu widzenia dopuszczalnym
jest poczęcie dziecka poza naturalnym aktem małżeńskim? Czy
można zrezygnować z wymiaru
jednoczącego samego aktu, jak
i wymiaru jednoczącego poczęcia, które dokonało się w jego
trakcie? Czy oderwanie poczęcia
od owego intymnego aktu ludzkiego i dopuszczenie doń osób
trzecich służy dobru małżeństwa?
Czy wreszcie nie jest to pogwałcenie praw dziecka do poczęcia
na sposób ludzki? Instrukcja
również w tej materii wypowiada
się negatywnie. Z jednej strony
docenia wartość aktu małżonków, a z drugiej jednoznacznie
sprzeciwia się oderwaniu poczęcia dziecka od tegoż aktu:
13
życie
„Z pewnością FIVET homologiczny nie jest obciążony wszystkimi
przeciwwskazaniami etycznymi,
które spotyka się w przekazywaniu
życia poza małżeństwem; rodzina
i małżeństwo pozostają miejscem
narodzenia i wychowania dzieci.
Jednakże, zgodnie z tradycyjną
nauką dotyczącą dóbr małżeństwa
i godności osoby, Kościół jest przeciwny, z moralnego punktu widzenia, sztucznemu zapłodnieniu
homologicznemu w probówce. Jest
ono bowiem samo w sobie niegodziwe i sprzeczne z godnością rodzicielstwa oraz jednością małżeńską, nawet wówczas, gdyby zrobiło
się wszystko dla uniknięcia śmierci
embrionu ludzkiego” 14.
4. Człowiek czy zabawka, potrzeba czy zachcianka?
14
Należy wreszcie odpowiedzieć
sobie na pytanie jaki jest rzeczywisty stosunek rodziców do
ich dziecka. Bezpłodność jest
ludzkim dramatem. Nie można
jej pomniejszać, ani bagatelizować. Z drugiej strony błędem jest
również szukanie w niej usprawiedliwienia dla działań wymierzonych przeciwko dobru człowieka. Rodzice, którzy pragną
mieć własne potomstwo, zanim
skorzystają z in vitro, powinni
wcześniej zastanowić się nad fundamentalną kwestią: czy pragną
go dla niego samego, czy chcą
go dla jego dobra, czy chcą, bo
kochają? Niestety – wydaje się,
że zbyt często chcą dla samego
pragnienia, chcą dla siebie, a nie
dla niego (nie dla dziecka), kierują się egoizmem: „Sztuczne za-
płodnienie in vitro wraz ze swoją
logiką utylitarystyczną uwzględnia jedynie autonomię rodziców,
lub w niektórych przypadkach
jedynie samej kobiety: dziecko nie
jest chciane dla niego samego a jedynie dlatego, że ma spełnić pragnienia osób, które chcą je posiadać
za wszelką cenę”14. Taka postawa
nie może być akceptowana. Żaden człowiek nie jest rzeczą.
A może się jednak jakoś
dogadamy?
I tak, i nie. Możemy się „dogadać”,
jeśli medycyna zacznie być używana do rzeczywistej walki z przyczynami bezpłodności. Na pewno
nie będzie pełnej zgody, dopóki
głównym motywem działania
klinik „leczących bezpłodność”
pozostaje chęć zysku. Dopóki
milczy się na temat psychicznych
i społecznych skutków in vitro.
Oczywiście, że się „dogadamy”,
gdy tylko rodzice zaczną traktować swe dzieci jak ludzi. Kiedy
uszanują prawa każdego poczętego człowieka. Niestety, nie będzie
pełnej zgody z rodzicami, dla których własne zachcianki i ambicje
są ważniejsze niż życie ich dzieci,
niż dobro ich potomstwa i rzeczywiste dobro ich samych. Wówczas
będzie to zgoda jedynie połowiczna. Katolik świadomy czym
i jaki jest prawdziwy katolicyzm,
nigdy nie zaakceptuje działań
destrukcyjnych wobec godności
i życia człowieka, oraz wymierzonych przeciwko małżeństwu.
Techniki sztucznego zapłodnienia tylko pozornie pomagają
człowiekowi. W rzeczywistości
nie leczą one bezpłodności (przyczyny pozostają), a spełniają jedynie ludzkie ambicje. Jeszcze smutniejsze jest to, że bezpłodność jest
często skutkiem wcześniejszej
aborcji, chorób wenerycznych
przenoszonych drogą płciową,
Wiara i życie
życie
lub stosowaniem antykoncepcji.
W takim wypadku można jasno
stwierdzić, że zło zrodziło kolejne zło, a człowiek wpadł w spiralę
zła. Medycyna wcale nie pomaga
się z niej wyrwać. Nieszczęście jakim jest bezpłodność jest cynicznie wykorzystywane przez kliniki,
które często nawet nie próbują leczyć jej przyczyn, ale szybko podsuwają cennik z metodami sztucznego zapłodnienia. Jest to zwykłe
żerowanie na ludzkiej tragedii.
Brak prawnego uznania statusu
poczętego życia ludzkiego otwiera
pole dla eksperymentów, których
skutki są niemożliwe do przewidzenia. Poza tym stan ten grozi
procederem nielegalnego handlu
embrionami, co można porównać
tylko do współczesnego handlu
niewolnikami. Najdziwniejsza w
tym wszystkim jest jednak zgoda
rodziców, którzy dopuszczają by
ich własne dzieci były traktowane
jak „mięso doświadczalne”. Nie
wspominam już nawet o postawie destrukcyjnej wobec własnego małżeństwa, wyrażającej się
w podjęciu działań godzących
w jego jedność i wierność.
Czy możemy się „dogadać”?
Owszem, ale nie liczcie na to,
że zaakceptujemy zło. Katolik
akceptujący zło ponownie krzyżuje swojego Pana, Jezusa Chrystusa. Nie wymagajcie tego od
nas. Jednak możemy dojść do
porozumienia. Dojdziemy, gdy
tylko medycyna zacznie służyć
życiu, zamiast o nim wyrokować. Kiedy małżonkowie rzeczywiście uszanują swoje małżeństwo i uszanują prawdziwe
dobro swoich dzieci. Czy to naprawdę aż tak wiele?
Zastanówmy się nad tym,
jakie sztuczne zapłodnienie homologiczne jest dopuszczalne
i czy rzeczywiście nie potrafimy
przeciwstawić się bezpłodności
w sposób ludzki, a nie utylitarny.
Zajrzyjmy jeszcze raz do cytowanej już wielokrotnie Instrukcji:
„Nie można dopuścić sztucznego
zapłodnienia homologicznego wewnątrz małżeństwa za wyjątkiem
przypadku, w którym środek techniczny nie zastępuje aktu małżeńskiego, lecz służy jako ułatwienie
i pomoc do osiągnięcia jego naturalnego celu [...] sumienie moralne
«niekoniecznie odrzuca używanie pewnych sztucznych środków
przeznaczonych jedynie, czy to
dla ułatwienia aktu naturalnego,
czy to dla osiągnięcia właściwego
celu aktu naturalnego dokonanego
w sposób normalny». Jeśli środek
techniczny ułatwia akt małżeński
lub pomaga osiągnąć jego naturalny cel, może być uznany za moralnie godziwy. Przeciwnie, jeśliby
interwencja zastępowała akt małżeński, musi być uznana za moralnie niedopuszczalną”16.
Jednym słowem: możemy się
„dogadać”, ale na pewno nie za
wszelką cenę.
Sumując, czyli: a moim
zdaniem, to...
Jestem osobą wierzącą, więc kwestie etyczne rozpatruję zazwyczaj
w perspektywie świadomie wybranej przeze mnie religii. Jest to
dla mnie sprawa o tyle ważna, że
wierzę, iż w dużym stopniu zależy
od tego mój ostateczny los, czyli
zbawienie. Gdy podchodzę do
jakiegoś złożonego problemu to
zazwyczaj stawiam sobie prędzej
czy później proste pytanie. Brzmi
ono: „czy to spodoba się Ojcu Niebieskiemu?”. O ile niejednokrotnie mam problemy z odpowiedzią
(niektóre kwestie są nad wyraz
zawiłe), o tyle co do in vitro nie
mam najmniejszych wątpliwości.
Odpowiedź pozytywna na tak postawione pytanie jest według mnie
czystym absurdem. n
Przypisy:
Może należy sobie postawić pytanie „czy tylko dla katolików?” skoro mowa tu nie o „embrionach katolickich”, ale o ludzkich...
7)
Wersje polskojęzyczne dostępne są na stronach:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/kongregacje/kdwiary/zbior/t_2_19.html
http://ekai.pl/bib.php/dokumenty/donum_vitae/donum_vitae.html
8)
Katechizm Kościoła Katolickiego nr 1753.
9)
Donum vitae. Wstęp, pkt 1.
10)
Tamże, pkt 4.
11)
Donum vitae. Rozdział I, pkt 1.
12)
Katechizm Kościoła Katolickiego nr 1643-1651.
13)
Donum vitae. Rozdział II, pkt 1.
14)
Donum vitae. Rozdział II, pkt 5.
15)
Katolo. Sztuczne zapłodnienie.
16)
Donum vitae. Rozdział II, pkt
6)
Wiara i życie
15
zdrowie
Mięta
M
Mięta (Mentha L.) – to rodzaj
roślin z rodziny jasnotowatych
(Lamiaceae L.) (wargowych),
o silnym, charakterystycznym
zapachu (nie zawsze „miętowym”). Występuje głównie
w strefie umiarkowanej półkuli
północnej, ale również w Australii i Tasmanii. Znanych jest ok. 40
gatunków, z czego w Polsce występuje dziewięć. Rośnie najczęściej w miejscach półcienistych
nad brzegami rzek, na wilgotnych
obrzeżach lasów i zarośli. Lubi
glebę żyzną, pulchną, w miarę
wilgotną i niezachwaszczoną.
Surowcem lekarskim jest liść
mięty
pieprzowej,
zwanej
też miętą lekarską (Folium
Menthae piperita, ang. peppermint). Głównym składnikiem
liści mięty pieprzowej jest olejek miętowy w skład którego
wchodzi mentol.
Liście mięty zielonej (łac. Mentha
spicata, ang. spearmint) używane
są bezpośrednio jako przyprawa,
16
a także jako dodatek aromatyzujący do gumy do żucia.
Zastosowanie:
z liści mięty ma działanie
rozkurczowe,
jest
stosowany przy małych niedyspozycjach przewodu pokarmowego,
n
Zwiększa wydzielanie soku
żołądkowego, pobudza wytwarzanie żółci, usprawnia
pracę jelit,
n
Stosowany jest jako środek
wiatropędny, przy zaburzeniach trawienia, skurczach
żołądka, kolce jelitowej, braku
łaknienia, w schorzeniach wątroby i dróg żółciowych,
nMa także właściwości przeciwbakteryjne i nieznacznie
uspokajające,
nMentol, który oddziałuje na
receptory zimna, wywołując
uczucie chłodu,
nOlejek miętowy ma podobne,
ale silniejsze działanie, szczególnie jako środek odkażający
i uspokajający,
nStosowany zewnętrznie w nieżycie nosa, do inhalacji przy
nieżytach gardła i oskrzeli,
n
Stanowi także składnik preparatów do użytku wewnętrznego przy zapaleniu dróg
żółciowych i w schorzeniach
wątroby lub jelit,
n
Aromatyczny olejek miętowy
znalazł szerokie zastosowanie
także w przemyśle kosmetycznym, dodaje się go do past do
zębów, płynów do ust i płynów
do kąpieli,
n
Napar
Mięta
łac. Mentha L.
Surowiec lekarski:
liść mięty pieprzowej (lekarskiej)
– Folium Menthae piperita
Stosowana jako przyprawa
liść mięty zielonej – Mentha spicata
n
Świeży
aromat mięty doskonale pasuje do twarogów,
sosów śmietanowych, sałat,
a także orzeźwiających drinków i napojów spożywanych
w okresie letnim.
Ciekawostki:
Nazwa rodzaju Mentha pochodzi z języka greckiego od imienia
nimfy Mintho zamieszkującej
Podziemia i będącej kochanką
Hadesa. Ten, chcąc ją uchronić
przed zazdrością i prześladowaniami swej żony – Persefony, zamienił nimfę w roślinę „miętę”.
W Rzymie Mente stała się boginią
personifikującą ludzki rozum.
Zdaniem Pliniusza mięta pobudzała działalność mózgu, dlatego adepci filozofii w Rzymie nosili wianki ze świeżej mięty.
Muzykalni benedyktyni popijali herbatę miętową wierząc,
że nadaje ona głosowi czystość
i słodycz brzmienia.
Homer pisał o robotnikach, którzy przed wizytą gości nacierali
stoły miętą, będącą wówczas
symbolem serdeczności.
W medycynie Pliniusz zalecał
napar z mięty jako środek łagodzący migrenę.
W Anglii sos miętowy jest ulubioną potrawą narodową. Jest on
podawany na zimno jak i na gorąco do pieczeni baraniej czy ryb
z rusztu. n
Wiara i życie
zdrowie
Truskawki
n
właściwości
T
Truskawka to poziomka ananasowa (Fragaria ananassa). Truskawka ananasowa, która dała początek
współczesnym odmianom, została
wyhodowana w Europie w XVIII
w. ze skrzyżowania pochodzącej
z Wirginii poziomki wirginijskiej
z południowoamerykańską poziomką chilijską, którego dokonał
Duchesne. Dziś truskawki powszechnie uprawia się w strefie
klimatu umiarkowanego, a Polska
jest jednym z największych ich
producentów na świecie. W rzeczywistości owoce, które jadamy,
nie są owocem, lecz mięsistym
rozrośniętym dnem kwiatowym,
które na swej powierzchni posiada
wiele małych suchych owocków.
Rozmnaża się wegetatywnie, poprzez rozłogi, zwane „wąsami”.
W naszych warunkach klimatycznych truskawki są pierwszymi
owocami dojrzewającymi w gruncie. Najwcześniejsze odmiany
pojawiają się pod koniec maja.
Surowe i bez tuczących dodatków
truskawki mogą jeść bezkarnie
nawet największe łakomczuchy.
Jeden kilogram owoców dostarcza niecałe czterysta kalorii! A są
przy tym prawdziwym skarbem
cennych związków odżywczych,
dlatego poleca się je w diecie odchudzającej. Panie dawno odkryły
Wiara i życie
Coctail truskawkowo
– śmietankowy
Składniki: 50 dag dojrzałych truskawek, ok. 2 1/2 szklanki słodkiej
śmietanki, cukier puder
Truskawki umyć, osączyć, odszypułkować, zmiksować. Śmietankę ubijać
z cukrem, dodając stopniowo przecier
truskawkowy. Schłodzić. Gotowy
cocktail podawać w małych, szerokich
szklaneczkach z dodatkiem kilku
świeżych truskawek.
upiększające własności truskawek,
stosując maseczki ze świeżych
rozgniecionych owoców.
n
mają szczególnie dużo witaminy C (np. 100 gramów surowych truskawek pokrywa
dzienne zapotrzebowanie organizmu na tę witaminę),
n
zawierają również witaminy
z grupy B,
n
zawierają ważne mikroelementy, a szczególnie dużo żelaza, wapnia, fosforu, magnezu i manganu,
n
bogactwo składników mineralnych – zwłaszcza potasu,
wapnia i magnezu – działa
odkwaszająco,
n
duża zawartość żelaza sprawia,
że truskawki mają działanie
krwiotwórcze i wzmacniające,
zasadotwórcze i
moczopędne truskawek mogą
być wykorzystywane w uzupełnieniu leczenia niektórych
chorób. Są szczególnie polecane
osobom cierpiącym na reumatyzm i artretyzm oraz chorym
na wątrobę i nerki,
n
cukrzycy mogą się raczyć truskawkami zupełnie bez obawy,
gdyż zawierają one łatwo przyswajalne cukry w niedużych
ilościach,
n
sok z truskawek ma właściwości bakteriobójcze,
Warto wiedzieć:
Truskawki z bitą śmietaną – najpopularniejszy dziś deser z tych
owoców – pierwszy raz podano
na polecenie cara Piotra I ze słynnej dynastii Romanowów. Kaprys
władcy polegał na tym, że zażyczył
on sobie tego przysmaku w środku rosyjskiej zimy. Historia sztuki
kulinarnej odnotowała ów fakt
(truskawki a`la Romanow są wymieniane wśród najsłynniejszych
potraw świata), lecz do dziś tajemnicą pozostaje fakt, skąd sprowadzono świeże owoce.
Kupując truskawki, należy je od
razu zużyć lub przetworzyć, gdyż
szybko fermentują i pleśnieją (nie
powinno się ich długo trzymać w
wodzie). Zamrożone truskawki zachowują prawie wszystkie
właściwości świeżych owoców.
Truskawki powinno się płukać
pod bieżącą wodą, gdyż mogą się
na nich znajdować bakterie chorobotwórcze pochodzące z nawozów
naturalnych lub pestycydy. Szypułki należy usuwać dopiero po
umyciu, żeby woda nie dostała
się do środka owocu. [J. B.-D.] n
17
życie
Co to znaczy
n Paweł Stadniczenko
Kiedy tak naprawdę
zaczyna się ojcostwo?
Jak sobie radzić od
pierwszego momentu życia dziecka? Jak
kochać swoją rodzinę?
Przeczytajcie ten artykuł, a może przyjdą
ciekawe refleksje.
18
być tatą
K
Kiedy tak naprawdę zaczyna się
być TATĄ? To trudne, ale i potrzebne pytanie. Odpowiedzi
może być wiele. Jedni mówią, że
od poczęcia, drudzy, że od narodzin, jeszcze inni, że od chwili,
kiedy usłyszą po raz pierwszy od
własnego dziecka słowo „TATA”,
a jeszcze inni nie wiedzą, co odpowiedzieć na to pytanie. Dla
mnie ojcostwo, czyli bycie tatą,
to proces, który zaczyna się od
poczęcia a kończy się na śmierci.
Dlatego też jako młody tato (mój
synek Bartosz ma 5 miesięcy)
stwierdzam, że w różnym czasie
byłem różnym tatą!!! I tak.....
Poczęcie
Kiedy moja żona wspaniałego
grudniowego wieczoru powiedziała mi, że wszystko wskazuje na to, że jest w ciąży, było to
dla mnie lekkim zaskoczeniem.
Wiara i życie
Oboje znamy się na naturalnym
planowaniu rodziny, jednak po
ślubie (przyrzekliśmy sobie miłość przed ołtarzem pod koniec
września) odłożyliśmy metodę
i zaufaliśmy Bogu. Wierzyliśmy,
że On najlepiej zaplanuje nam
pierwsze dziecko i nie myliliśmy się. Wielka radość mieszała
się z obawami. Zacząłem zadawać sobie pytania: Czy podołam
takiemu wyzwaniu? Czy będę
dobrym tatą? Czy nie zawiodę
mojego dziecka i żony? I wiele
tym podobnych. Odpowiedziami na nie zajął się Bóg. Pierwsze, co zrobiłem, to codzienna
modlitwa za nasze dziecko.
Wiedziałem, że to najwięcej, co
mogę uczynić. Potem zaczęła
się opieka nad moją żoną. Pilnowanie jej odpoczynku, odpowiednia dieta, wizyty u lekarza.
Ale także wyjazd w góry na
ferie, gdzie były spacery, kulig
i inne atrakcje, które chciałem
zapewnić Monice i dziecku. To
wszystko sprawiało, że z dnia na
dzień czułem się coraz bardziej
tatą. Najgorsze były ostatnie dni
przed rozwiązaniem. Z jednej
strony chciałem, aby ten dzień
już nastał, z drugiej zaś obawiałem się go. Czy podołam wymaganiom, jakie on przyniesie?
Oczywiście nie dopuszczałem
żadnej innej ewentualności jak
poród rodzinny. I w końcu nastał ten dzień....
Ostatnie chwile
W sobotę po południu wybraliśmy się do rodziców mojej żony
na grila. Przyjechał szwagier
z kolegą, szykowała się impreza, ja jeszcze porobiłem żonie
zdjęcia z jej ładnym brzuszkiem.
Coś mnie tknęło (nie coś, tylko Pan Bóg) i zrezygnowałem
z piwa do kiełbaski. Wróciliśmy
do domu, ja po wieczornej mod-
Wiara i życie
litwie z moją żoną zasiadłem do
komputera a ona poszła spać.
Przed 6 rano w niedzielę miałem
pobudkę. Monika stwierdziła, że
zaczęły się bóle i chyba to będzie dzisiaj. Po raz pierwszy się
przestraszyłem. Niby byłem do
tego przygotowany (odwiedziłem wiele stron internetowych,
które mówią o ciąży, porodzie
i opiece nad noworodkiem i niemowlakiem, przeczytałem kilka
mądrych książek i czasopism),
ale stwierdzam, że do tego nie
można się przygotować!!! Miałem nadzieję, że sprawy potoczą
się szybciej, ale nie zawsze jest
tak, jak człowiek chce. O 15.00
po niedzielnym obiedzie stwierdziliśmy, że dla świętego spokoju pójdziemy do szpitala zrobić KTG (badanie akcji serca
dziecka). Oczywiście trochę to
potrwało i o 17 wróciliśmy do
domu, ponieważ nie było sensu
siedzieć w szpitalu i tam się denerwować czekaniem na rozwój
akcji porodowej. Lekarz stwierdził, że poród może być równie
dobrze za kilka godzin, jak i kilka dni. Wszystko zależy od tego,
jak będą się rozwijać skurcze.
Ja postanowiłem, że pójdę na
Mszę święta na 18.00, a Monika
poczeka w domu. Kiedy wróciłem po Mszy zobaczyłem, że
to nie przelewki, poszedłem
po taksówkę i pojechaliśmy do
szpitala. Zaczęło się...
Poród
Monikę ubrano w jakąś koszulinę, położyli ją na łóżku (wyglądało jak z filmu sf) i zaczęło
się. Dobrze, że wcześniej razem
z Moniką przeszliśmy przez
spotkania dla oczekujących
potomstwa w naszej parafii.
Dużo nam (chyba mi przede
wszystkim) to dało. Wiedziałem, co w danej chwili robić
i choć kilka razy miałem ochotę spanikować, to jednak panowałem nad sytuacją a właściwie
nad własnymi nerwami. Wiedziałem, że w tej chwili moja
żona i moje dziecko (do końca
nie wiedziałem czy będzie córka
czy syn) potrzebują mnie, aby
ich (przede wszystkim Monikę)
wspierać w tym ciężkim dziele,
jakim jest poród.
Jestem w stanie stwierdzić,
że cała nasza trójka przeżyła to
19
życie
tusiem w szpitalu, nie mogłem
się doczekać, kolejnej wizyty, ale
najbardziej chciałem, aby byli już
w domu. No i w końcu po czterech dniach się doczekałem...
Codzienne życie
na swój sposób i trudno się kłócić, kto bardziej: Monika, Bartuś
czy ja. Myślę, że tylko ten, kto
to przeszedł tak naprawdę zrozumie, o co mi chodzi. Można
powiedzieć, że wtedy razem
z narodzinami mojego syna
narodziło się w pełni moje ojcostwo. Miałem wspaniałą możliwość przebywania sam na sam
z moim synkiem przez pierwsze
półtora godziny, kiedy moja
żona dochodziła do siebie. Mając w rękach taką małą „istotkę”
(3 kg wagi i 50 cm długości),
20
która w tym momencie była
w pełni zależna ode mnie, zrozumiałem swoje POWOŁANIE
do ojcostwa. Piszę powołanie,
bo jest to powołanie, które tak
jak każde inne trzeba odkryć
i pielęgnować, aby go nie zniszczyć czy nie wpaść w pewną rutynę. Nie mogę zrozumieć tego,
że w tym momencie „młodzi”
ojcowie z radości opróżniają kolejną „flaszkę”, zamiast być przy
swoim dziecku i żonie (nie jestem abstynentem). Codziennie
byłem razem z Moniką i Bar-
Pierwsze dni w domu to prawdziwy koszmar. Przecież to moje
pierwsze dziecko! Nie za bardzo
wiedziałem, jak się mam zachować, chociaż już w szpitalu
kazałem sobie pokazać jak przewijać i ubierać takiego małego
szkraba. Moje miejsce w łóżku
zajął on, a ja (na własne żądanie,
aby Małemu lub jego mamie nie
zrobić krzywdy) „spadłem” na
podłogę, gdzie miałem swoje
„legowisko”, które było bardzo
wygodne i bezpieczne dla całej
trójki. Bardzo szybko nauczyliśmy się wzajemnej „obsługi”
i okazało się, że mój sposób
noszenia sprawiał Bartusiowi
najwięcej radości (mimo, że co
niektórzy krytykowali mnie za
to). Z przewijaniem i przebieraniem a także z kąpielą coraz lepiej dawałem sobie radę, z dnia
na dzień szkoląc się w tych „misjach specjalnych”. Maluch rósł
jak na drożdżach a wraz z nim
moje ojcostwo.
Po pięciu miesiącach od jego
przyjścia na świat cały czas uczę
się bycia tatą dla mojego synka.
Już ma dwa duże autka, którymi
będzie się ze mną bawił. Jednak
na razie wstaje o szóstej rano,
tak jakby nie wiedział, że roraty
się już skończyły. Mam nadzieję,
że tych kilka myśli, które tu napisałem przybliżą innym ojcostwo i bycie tatą. Chociaż wiem,
że tak naprawdę stanę się tatą
dopiero wtedy, gdy przed Bogiem będę mógł powiedzieć, że
dobrze wychowałem swoje dziecko (dzieci). O co się codzienne
modlę. n
Wiara i życie
życie
Wakacyjny
ODPOCZYNEK
n Krzysztof Kędra
Zbliżają się ciepłe miesiące – dla wielu z nas będzie to między innymi czas odpoczynku, urlopów, wyjazdu w nieznane. Warto, aby
w te ciepłe dni znaleźć trochę czasu dla Pana Boga i nie zapominać
o tym Kto stworzył ten piękny świat.
P
„Pójdźcie wy sami osobno na
miejsce pustynne i wypocznijcie
nieco” (Mk 6, 31) – tymi słowami blisko 2000 lat temu Jezus
zachęcał swoich uczniów, aby
znaleźli czas i miejsce odpowiednie do tego, by wypocząć
i zregenerować swe ciało
i swego ducha. Bóg doskonale
wie o tym, że człowiek potrzebuje chwil, w których będzie
mógł zatrzymać się i rozejrzeć
dookoła, zachwycić się dziełem stworzenia oraz pomyśleć
o Nim samym jako o Tym,
który ten świat uczynił („a to
wszystko było dobre” – mówi
Pismo Święte).
Wiara i życie
Kiedyś, gdy spędzałem w Rabce wakacje, na tablicy ogłoszeń
miejscowego Kościoła zauważyłem napis „Na wakacyjnych
ścieżkach nie zapominaj o Bogu”.
Uważam, zgodnie z treścią owego
napisu, że istotne jest, aby w czasie
wolnym od zwyczajnych obowiązków, nie robić sobie tzw. wakacji
od Pana Boga, lecz w miarę możliwości codziennie przychodzić na
Jego ucztę – mimo że często brak
nam chęci czy mamy inne zajęcia.
O obecności Boga warto pamiętać również w czasie spędzanym przez nas na łonie natury.
Zauważmy, że Bóg często przemawiał do ludzi na tle pięknej górskiej
„scenografii” (np. u stóp góry Horeb czy Synaj) albo malowniczego
morza (Morze Czerwone).
Nieraz, gdy w czasie letniej
burzy gdzieś idę czy jadę, przypominają mi się słowa Księgi
Proroka Daniela: „Błogosławcie Pana, deszcze i rosy, (...)
błogosławcie Pana, błyskawice
i chmury” (Dn 3, 64, 73).
Gdy wybierzemy się na wakacje – czy to na dalekie „rajskie
wyspy” do ciepłych krajów, albo
też na znajdującą się blisko naszego domu działkę, spróbujmy na
chwilę zatrzymać się nad cudem
stworzenia, nad tym niezwykłym
darem Boga dla nas. n
21
SAnktuaria
Sanktuarium
Matki Bożej Tęskniącej
n Robert Leszczyński
Mało znane Sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej w Powsinie w czerwcu obchodzi swój dzień – rocznicę koronacji obrazu oraz kolejną rocznicę swego istnienia.
P
Powsin to wieś oddalona 4 km
na południe od Wilanowa, administracyjnie związana z Wilanowem, położona na drodze
prowadzącej w kierunku Konstancina Jeziornego. Miejscowość kojarzona jest najczęściej
z Parkiem Kultury zlokalizo-
22
wanym w Lesie Kabackim oraz
Ogrodem Botanicznym Polskiej
Akademii Nauk, miejscem licznie
i chętnie odwiedzanym przez warszawiaków, ze względu na swoje
bliskie położenie od stolicy, łatwy
dojazd z centrum miasta oraz ciekawe i atrakcyjne położenie.
Kościół w Powsinie istnieje
już ponad sześć stuleci i przez
cały ten czas patronuje mu św.
Elżbieta Węgierska. W tej wspaniałej barokowej świątyni znajduje się niezwykły obraz Matki
Bożej Tęskniącej. Obecność cudownego wizerunku Matki Naj-
Wiara i życie
SAnktuaria
świętszej, jak i opieka patronki
świątyni sprawiają, że na modlitwę przybywa do Powsina wielu
pielgrzymów.
Powsin posiada długą historię
sięgającą jeszcze czasów średniowiecza i anegdotę z tego okresu ściśle związaną z powstaniem parafii
na tym terenie. Pierwsze wzmianki na temat wsi pochodzą z XIII
w. kiedy właścicielem Powsina był
Bogusz z Doliwów, wojewoda Łęczycki, który w 1258 r. zapisał majątek katedrze włocławskiej. 25 lat
później biskup kujawski Albertus
przekazał majątek kasztelanowi
Wiskiemu, Mikołajowi, wywodzącemu się z rodu Powsińskich.
W 1677 r. ziemie zostały włączone przez Jana Sobieskiego do dóbr
wilanowskich.
W archiwach, do dnia dzisiejszego, zachowała się kopia
aktu erygowania kościoła z roku
1398 r. który głosi, że Elżbieta
Ciołkowa – wdowa po kasztelanie Czerskim – Andrzeju za
namową swoich czterech synów:
Wiganda, Andrzeja, Stanisława
i Klemensa – „funduje w Powsinie
kościół dla wspomożenia duszy jej
męża i dusz wszystkich wierzących przyjaciół oraz dla oddania
chwały Bogu wszechmogącemu,
Najświętszej Pannie Maryi, Świętym Andrzejowi i Elżbiecie”.
Dodatkowym powodem odłączenia wsi Powsino, Jeziorna
i Lisy od kościoła w Wilanowie
i stworzenie nowej, odrębnej jednostki duszpasterskiej, były skargi mieszkańców dotyczące zbyt
dużej odległości do kościoła.
Kościół, jako budynek, był kilka razy przebudowywany. Pierwszy, ufundowany przez wdowę po
kasztelanie czerskim, drewniany
został najprawdopodobniej spalony w czasie potopu szwedzkiego. W tym okresie, za patronów,
nieprzypadkowo, miał świętych
Wiara i życie
Elżbietę Węgierską i Andrzeja
Apostoła. Drugi drewniany
ostał się do roku
1725, kiedy to
fundacja Elżbiety z Lubomirskich oraz fundusze wyłożone
przez hrabinę
Aleksandrę Potocką pozwoliły
na zaprojektowanie,
przez
słynnego barokowego architekta włoskiego
doby baroku,
Józefa Fontana,
budowę
zupełnie nowej
jednonawowej
świątyni. Nowy
kościół był już
murowany jednak przez kolejne wieki stawał się
za mały dla rozwijającej się dynamicznie podwarszawskiej parafii.
Kolejna przebudowa polegała na
dobudowie dwóch naw bocznych, kruchty oraz dwóch wież.
Kościół w tym stanie przetrwał
do 1921 roku, kiedy to z inicjatywy ówczesnego proboszcza ks.
Teofila Mierzejewskiego, zmieniono fasadę, rozbierając wieżę
i stawiając w jej miejsce wolnostojąca dzwonnicę. Obecny stan, jaki
możemy oglądać, jest dziełem
architekta Józefa Dziekońskiego
i był ostatnią przebudową zmieniającą obraz świątyni. W latach
1985-2002, kiedy proboszczem
był ks. Jan Świstak, podejmowano jedynie prace konserwatorskie
związane z gruntowną renowacją
wnętrz, wymianą miedzianego
pokrycia dachowego, remontem
posadzki oraz renowacją wyposażenia świątyni.
Wnętrze kościoła, bogato
i pięknie zdobione utrzymane
jest jak cały kościół w stylu barokowym. Drewniany ołtarz
główny z tylnym przejściem dla
pielgrzymów pochodzi z XVIII
wieku. Centralne miejsce zajmuje w nim cudowny obraz Matki
Bożej Tęskniącej. Z dwóch stron
otaczają Ją figury świętych: Wojciecha i Stanisława – biskupów
i męczenników, patronów Polski.
Obraz posiada zasłonę z obrazem Trójcy Świętej – jest to kopia Rafaela wykonana przez Józefa Buchbündera. Tabernakulum
z karraryjskiego białego marmuru, zamówione we Florencji,
pierwotnie zostało wykonane
dla Warszawskiego kościoła Św.
Krzyża. Odkupione z parafialnych składek od 1918 r. zdobi
główny ołtarz Sanktuarium.
Ołtarze boczne zawierają
dziewiętnastowieczne obrazy,
23
SAnktuaria
prawdopodobnie również pędzla
Buchbündera. W prawej nawie
– duży obraz Świętej Rodziny
z 1890 roku, zwieńczony owalem
z wizerunkiem św. Wincentego
a Paulo. W nawie lewej odnajdujemy św. Elżbietę Węgierską, patronkę parafii, a w górnym owalu
– św. Jana Ewangelistę. Na ścianie z lewej strony ołtarza głównego widzimy niezwykle cenną
Pietę w kryształowej osłonie.
W ołtarzu głównym znajduje
się słynący łaskami wizerunek
Matki Bożej Tęskniącej. Świadectwem licznych łask są wota gromadzone od wieków we wnętrzu
świątyni. Zachowane dokumenty
potwierdzają, iż od ponad trzystu
lat w tej podwarszawskiej miejscowości wierni modlą się przed
wizerunkiem Matki Bożej Tęskniącej, doznając za przyczyną
Maryi licznych łask i doświadczając Jej cudownej opieki.
Pochodzenie obrazu jest
nieznane, przypuszcza się, że
obraz pochodzi z pierwszej połowy XVII w. Obraz namalowany
farbą olejną na płótnie, nosi cechy szkoły włoskiej. Wizerunek
Matki Boskiej nieznanego autora, świadczy o wysokim kunszcie
artysty, który w sposób bardzo
wieloznaczny przedstawił postać
Maryi. Z obrazu jednak nie do
końca jesteśmy w stanie odczytać
jaki fragment z życia Matki Bożej
był inspiracją dla malarza. Ręce
złożone w modlitewnym geście,
twarz i oczy wzniesione do góry,
sugerują jedynie, że jest to moment Zwiastowania lub Zaśnięcia
Najświętszej Maryi Panny.
Przez wiele dziesięcioleci
obraz miał srebrną sukienkę i pozłacaną koronę, podtrzymywaną
przez dwóch aniołów. Nową sukienkę, zasłaniającą całą postać
Matki Bożej i wydobywającą z tła
jedynie twarz i dłonie przygoto-
24
wano po gruntownej restauracji
obrazu w 1975 roku.
Od dnia 28 czerwca 1998 r.
obraz, jako jeden z czterech
w Archidiecezji Warszawskiej,
został uroczyście koronowany
za zgodą Stolicy Apostolskiej
przez Prymasa Józefa Glempa
i otrzymał papieskie korony.
Od 1753 roku wizerunek
Maryi zasłaniany jest namalowanym na desce obrazem Trójcy Świętej. Obraz odsłaniany
jest podczas nabożeństw majowych i październikowych
oraz w inne uroczystości i nabożeństwa Maryjne.
Niewątpliwą
osobliwością
Powsińskiego sanktuarium są,
do dnia dzisiejszego, głoszone
kazania z zabytkowej ambony
pochodzącej z XVIII w, na której
wygłaszał homilie w latach 18031815 najsłynniejszy spośród proboszczów powsińskich, mówca
i poeta, ks. Jan Paweł Woronicz,
późniejszy biskup krakowski
i arcybiskup warszawski oraz
Prymas Królestwa Polskiego.
W czasie Sejmu Czteroletniego pracował on w Warszawie,
w komisji do spraw religijnych.
Na kilka lat objął probostwo
w Kazimierzu Dolnym, gdzie zawarł znajomość z Czartoryskimi.
Od 1803 roku był proboszczem
powsińskim. Utrzymywał kontakt z bliską Warszawą, działał
w Towarzystwie Przyjaciół Nauk.
Po utworzeniu Księstwa Warszawskiego został mianowany
członkiem Rady Stanu i zabierał
głos we wszystkich ważniejszych
sprawach publicznych. W 1815
roku został biskupem krakowskim i opuścił parafię.
Dnia 7 grudnia 1997 roku
odbyła się w powsińskim kościele
uroczystość poświęcenia pamiątkowego epitafium ku czci ks. Jana
Pawła Woronicza, ufundowanego przez parafian. Umieszczono
na nim motto: „W nieszczęściu
człowiek swojej wielkości dowodzi
A wielkość się narodów z wielkich
ludzi rodzi.”
W zakrystii można zobaczyć
kopię portretu ks. Woronicza,
namalowanego za jego życia
– oryginał znajduje się w siedzibie prymasów w Warszawie.
Bogata – kilkuwiekowa historia, cudowny wizerunek Maryi,
postać ks. Jana Pawła Woronicza,
barokowa świątynia, oparta na
projekcie Fontany, łatwy dojazd
z uwagi na bliskość Warszawy,
sprawiają, że Sanktuarium Powsińskie jest licznie odwiedzane
przez pielgrzymów i turystów.
Sanktuarium można odwiedzać codziennie: w dni powszednie w godzinach od 17 do 19,
w soboty od 9 do 19, zaś w niedziele od 7 do 19. w okresie zimowym
godziny otwarcia są skrócone. n
Kościół Św. Elżbiety, czyli Sanktuarium Matki Bożej Tęskniącej
Wizerunek Matki Bożej Tęskniącej: jest obrazem z w. XVII, o wymiarach 64 x 49,5 cm, koronowany 28.VI.1998 przez Józefa kardynała Glempa, prymasa Polski.
Odpusty: Trójca Święta (niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego),
Wniebowzięcie N.M.P. (15 .VIII), św. Elżbieta (19.IX).
Dojazd: najlepiej autobusem 519 z Centrum lub samochodem
(droga 724), położenie Kościoła: między Wilanowem a Konstancinem-Jeziorną.
Noclegi: Dom Kultury w Powsinie, ul. Maślaków 1.
Adres: ul. Ptysiowa 3, 02-969 Warszawa
Wiara i życie
zdrowie
Zagrożenia
klimatyzacji
n Joanna Bieda-Drabińska
W upalne dni każdy chce zaznać trochę ochłody, jednak zbyt duże różnice temperatur, w jakich znajduje się człowiek, mogą być niebezpieczne dla zdrowia.
L
Latem jesteśmy szczególnie narażeni na gwałtowne zmiany
temperatur. Wiele osób, pracujących w klimatyzowanych
pomieszczeniach i jeżdżących
samochodami wyposażonymi
w klimatyzację, narażonych jest
na przeziębienia oraz odczuwanie specyficznych bólów głowy.
W większości przypadków jest
to ból zatok – główny objaw zapalenia zatok. Gwałtowne i duże
zmiany temperatury, np. wyjście
z chłodnego, klimatyzowanego
biura, czy samochodu na gorące, letnie słońce i odwrotnie,
może prowadzić do zapalenia
górnych dróg oddechowych
– zapalenia zatok, a tym samym
bólu zatok.
Lekarze ostrzegają, że z chłodzeniem nie należy przesadzać.
Najbardziej optymalne są 20-24°
ciepła. Dowiedziono, że właśnie
w takiej temperaturze organizm
człowieka funkcjonuje najlepiej.
Jeśli natomiast wejdziemy do
mocno wyziębionego pokoju, bezpośrednio z upału, nadmiernie
ochłodzimy spocone i rozgrzane
ciało, to przeziębienie gotowe.
Powietrze, którym oddychamy
powinno mieć odpowiednią wilgotność i być wolne od kurzu,
który jest silnym alergenem.
Wiara i życie
Nowoczesne klimatyzatory
są wyposażone w specjalne filtry, które usuwają z powietrza
zanieczyszczenia i zapobiegają
rozprzestrzenianiu się bakterii
szkodliwych dla zdrowia. Jest
to korzystne szczególnie dla
alergików – chorzy nie mają
kontaktu z pyłkami roślinnymi,
grzybami, roztoczami i innymi
mikroorganizmami, które wdychane wraz z kurzem często powodują różne uczulenia.
Jednak urządzenia starszego typu nie mają filtrów.
Grzyby i bakterie rozwijają się
w przewodach instalacji. Potem są rozpraszane po pokoju
za każdym razem po włączeniu
urządzenia. By temu zapobiec,
otwory systemu wentylacyjnego raz w miesiącu należy dokładnie wymyć ciepłą wodą
z mydłem.
Minusem klimatyzacji jest
również to, że wysusza ona powietrze. W dobrze klimatyzowanym biurze wilgotność powietrza spada niemal do zera.
Jej poziom dodatkowo obniżają
różne urządzenia elektroniczne, takie jak komputery, faksy
czy kserokopiarki.
To dlatego po 8 godzinach
pracy nasza skóra, która bły-
skawicznie traci wodę, jest wysuszona i ściągnięta. Gruczoły
łojowe dostają wtedy sygnał do
intensywnej pracy, więc jednocześnie naskórek brzydko się
błyszczy. Na twarzy mogą się
pojawić czerwone plamy, wypryski, ropne krostki.
U ludzi pracujących w klimatyzowanych pomieszczeniach
i przy komputerze często pojawia się również zespół suchego
oka. „Suche oko” wynika z niedostatecznego zwilżenia gałki
ocznej. Rogówka i spojówka są
w niewystarczającym stopniu
pokrywane filmem łzowym, co
prowadzi do ich wysychania.
Najczęstszą przyczyną są stany
związane ze zmianą składu filmu łzowego, a także zaburzenia
w jego prawidłowym rozprowadzaniu się po powierzchni oka.
Objawy suchego oka to
uczucie ciała obcego lub piasku pod powieką, pieczenie,
swędzenie, przekrwienie spojówek, zmęczenie oczu i bolesne mruganie.
Leczenie jest objawowe i polega na stosowaniu tzw. „sztucznych łez”. Należy też zachować
odpowiednią wilgotność w pomieszczeniach (szczególnie przy
klimatyzacji). n
25
psychologia
a pogoda ducha
n Łukasz Kozłowski
Grać na gitarze nie każdy potrafi,
ale artystów zręcznie grających na własnych nerwach
są całe tabuny! Czyli o stresie i o tym jak nie szarpać,
albo jak szarpać, coby struny mniej drgały.
26
Wiara i życie
O
Ołówek, w który systematycznie
wbijają się zęby, pozostawiając obgryzaniowe ślady. Krople zimnego potu spływające
z czoła na nos i zwieszające się
z jego czubka w skumulowanej
postaci, która następnie z łoskotem upada na blat stołu czy
podłogę, niczym buch, trach,
albo inne bęc! Oczy wodzące
po ścianach w poszukiwaniu
nie tylko ostatniej deski ratunku, ale choćby i brzytwy, bo i za
nią trzeba się chwycić w sytuacji podbramkowej, choć przed
utratą gola brzytwa z reguły
nie broni (a jakże odbić piłkę
tak cienkim narzędziem?).
Serce bijące rekordy częstotliwości uderzeń i pompujące krew z taką siłą, że tętnice
rozszerzają się do szerokości
rury ssącej odkurzacza. Głos
w uszach, który wprawdzie nie
zawsze jest głosem dźwięczącym,
artykułowanym, jednak wyraźnie zarysowuje apokaliptyczne
perspektywy i wywołuje w nas
chęć wydania z siebie okrzyku,
zwieńczonego zwierzęcym wykrzyknikiem: „Co to będzie, co
to będzie, olaboga, jejku, rety?!”
I rozpaczliwe próby znalezienia
pomocy, które przyjmują niekiedy absurdalnie realną formę,
kiedy to podenerwowana osoba niczym Pan Hilary „szuka
w spodniach i surducie, w lewym
bucie, w prawym bucie” (tak, tak,
jakże często nerwowe ruchy dłoni zdradzają stan umysłu)! Słowem: stres! Albo nawet Stres, bo
ten przedstawiony powyżej jest
tak wielki, że aż nie wspominać
o nim z małej litery, umniejszając tym samym jego znaczenie
(a nuż gad uzna, że nie został
należycie doceniany i jeszcze
bardziej się rozsierdzi). Czyha
prawie na każdego! Na jednych
pod ławką egzaminacyjną, gdzie
Wiara i życie
psychologia
łypie groźnym profesorskim
okiem. Na drugich zasadza się
na przedniej szybie samochodu,
skąd szczerzy zęby nie pozwalając się skoncentrować na jeździe
(oj, co gorsza może to być jazda
egzaminacyjna). Trzecim siada
na języku, wiążąc go w supełki, które nie pozwalają złożyć
zgrabnych zdań, kiedy przyj-
dzie do spotkania z inną osobą,
na przykład podczas rozmowy
o pracę. Na kolejne ofiary dybie
tu, na jeszcze inne tam, a w ogóle
rozpanoszył się tak, że dostrzec
można go w większej sile niż Tatarów pod Legnicą, którzy przecież zapędzili na usta Henryka
Pobożnego sławetny okrzyk:
„Gorze nam się stało!” Czyżby
ze stresem było więc gorzej niż
gorze?
Trzasnąć go w pysk?
Metod walki ze stresem znaleźć
można wiele. Część z nich ma
wprawdzie rodowód nie całkiem
stresowy i nie odnosi się bezpośrednio do bojów z nerwami, ale
z pewnością bywa stosowana
w praktyce również do ujarzmiana sytuacji stresowych. O,
choćby technika gwałtownego
protestu i rwania głosów z gło-
wy, która jest tyle spektakularna,
co nieskuteczna, gdyż zazwyczaj
jedynie wzmaga denerwację zamiast ją przeganiać. Co prawda
zdarzało się w historii, że krzyki
i oburzenie na czynnik stresogenny stanowiły preludium do
pomyślnego zakończenia, jednak sytuacje te uznać należy za
przypadkowe i nie stanowiące
dobrego punktu odniesienia
dla wydawania sądów o skuteczności krzyków w przepędzaniu stresu. Nie należy więc
raczej liczyć na to, że przypadek Pana Hilarego („Skandal
– krzyczy – nie do wiary!”)
będzie powtarzał się często,
a po wydaniu z siebie ciągu
okrzyków zmusimy stres do
wzięcia nóg za pas i jednocześnie przywołamy do siebie zgubione okulary.
A może metoda Pana Cogito, który doszedł do wniosku,
że w obliczu tym podobnych
przeciwników na nic zdaje się
obrażanie potwora, prowokowanie go, wołanie – „Wyjdź, podły tchórzu!”, ponieważ zawsze
w odpowiedzi pozostaje jedynie
ogromny pysk nicości, a stres
jak podgryzał nasze nerwy, tak
będzie czynić to dalej? Wiadomo – przeciwnik to enigmatyczny, działający niepostrzeżenie
i nie dający nam wiele szans na
ripostę (ha, stresu nie można zupełnie otwarcie pacnąć w pysk,
kopnąć w łydkę, czy też szczypnąć, szturchnąć, albo kuksnąć,
coby odwdzięczyć się za jego
złośliwości). Czyżby jedynym
wyjściem było zaakceptowanie
jego istnienia? „Należy tylko
unikać gwałtownych ruchów”,
czyli tolerować stres i unikać sytuacji, które mogą go wywoływać?
W takim przypadku należałoby
jednak redukować własne możliwości działania, migać się przed
27
psychologia
niektórymi czynnościami, spotkaniami i patrzeć na stres z respektem jako nieuniknione zło.
Ha, a jakby tak trzasnąć go
w pysk inaczej, nie w sposób otwarty (bo jak go trzaskać otwarcie, skoro nie raczy przed nami
stanąć do walki)? Może spróbować go zignorować, nie zajmować się nim nic a nic i podejść
z dystansem do wszystkiego,
co może go wywoływać? Czy ze
stresem nie jest bowiem tak, że
czasem wynika on z naszych chęci precyzyjnego kierowania własnym życiem, które to zamiary
konfrontują się z rzeczywistością
i różnymi przeciwnościami, na
które nie mamy wpływu? Czy
stres nie bywa powodowany przez
zbytnie wybieganie w przyszłość
i rozważanie wszelkich mniej lub
bardziej prawdopodobnych konsekwencji naszych działań? „Co
będzie, jeżeli…?”, „Co pomyślą,
kiedy…?”, „Co zrobię w sytuacji,
28
gdy…?” – te i podobne pytania
pojawiają się w głowie i szarpią
nerwy, czasem jedynie delikatnie
przemykając przez myśl, innym
razem jednak brutalnie lokując
się w głowie tak skutecznie, że
nijak można je z niej wypędzić.
Przegnać te natręctwa! Tak, tak,
ale jak, hę?
Pora ograniczyć horyzont
czasowy
„Moje życie zaczyna się na nowo
każdego ranka, a kończy każdego wieczoru; moje plany i zamiary nie mogą wykraczać poza
ten rytm”, pisała św. Edyta Stein.
Podobnie na tym, co dzisiaj, a nie
jutro, czy kiedykolwiek indziej
w przyszłości, opierał swój dekalog pogody ducha bł. Jan XXIII.
Kiedy natomiast w głębinach
oceanu duchowości karmelitańskiej nurkować będziemy nie ze
św. Edytą Stein, ale ze św. Teresą
od Dzieciątka Jezus i przewer-
tujemy jej „Dzieje duszy”, będziemy mieli szansę odkryć ponownie, iż „(…) zniechęcamy się
i wpadamy w rozpacz, dlatego że
myślimy o przeszłości lub o przyszłości”. O, dziwo, pokłosie tych
koncepcji dostrzec można również u Adama Małysza, który do
znudzenia powtarza swoją teorię
o konieczności koncentrowania
się tylko na najbliższym skoku
(oj, brzmi to już jak najbardziej
natrętny banał, ale… to prawda!). Zatem „tylko dzisiaj”? Pora
ograniczyć horyzont czasowy?
Chwycić za nożyczki i dyskretnie wyciąć z kalendarza jutro,
pojutrze i kolejne dni? Tylko
to, co spotyka nas dziś ma być
doskonałe, tylko to co w tej godzinie, czy minucie, a wszystko
inne przestaje istnieć, gdyż nie
my za to odpowiadamy, ale
pewien Ktoś, który potrafi zająć się tym o wiele lepiej. Może
więc, jak pisze bł. Jan XXIII,
Wiara i życie
psychologia
trzeba spróbować „tylko dziś
żyć z dnia na dzień, nie dążyć
do rozwiązania wszystkich życiowych problemów na raz”.
Nie zawsze łatwo jest odrzucić od siebie obawy, nie zawsze
udaje się wstrzymać rozedrgane
struny nerwów, ale można spróbować uczynić to tylko dzisiaj,
a w szczególności „tylko dzisiaj
nie bać się wiary w dobroć i cieszenia tym co piękne”. Tylko
dzisiaj, ale w sytuacji gdy potwór
stresowy dopada z natężoną siłą,
owe „tylko” potrafi zamienić się
w „aż”. Wówczas jednak można
postarać się przechytrzyć wroga
i podczas, gdy on przekształca
nam w myślach „tylko” w „aż”,
my w szczwany sposób zmodyfikujemy „dzisiaj” na „w tym
momencie”.
Tylko dzisiaj, niecny stresie, a jutro może i będę się tobą
przejmować, choć pamiętaj, że
piszę to z perspektywy „dzisiaj”,
a ponieważ jutro znów nadejdzie
kolejne „dzisiaj” (które wprawdzie dzisiaj jest jedynie jutrem),
to znów nie będziesz mógł się
czuć pewnie podczas prób grania na moich nerwach! Tylko
dzisiaj stojąc na ziemi i grzęznąc
w moich codziennych kłopotach,
będę patrzeć w Górę i tam szukać doskonalszego Muzyka, który na strunach moich nerwów
zagra zupełnie nierozszarpaną
melodię. I tylko dzisiaj nie będę
przejmować się tym, że inni ze
zdziwieniem zapytają wówczas:
„Galilejczycy, dlaczego stoicie
i wpatrujecie się w niebo?” (Dz 1,
11). Tak, tak, bo właśnie patrząc
w Niebo, najłatwiej pokonać stresowego gada, gdyż wówczas nie
walczymy już my sami, ale Ktoś,
kto za jednym pstryknięciem
palcami może powalić każdego
przeciwnika, nie tylko dzisiaj, ale
w każdym kolejnym dniu. n
Wiara i życie
Dekalog
pogody ducha
bł. Jana XXIII
1. Dzisiaj tylko spróbuję żyć z dnia na dzień, nie będę dążył do
rozwiązania wszystkich życiowych problemów naraz.
2. Dzisiaj tylko szczególnie zadbam o mój obraz: będę miał
grzeczne maniery, nie będę nikogo krytykował, będę unikał
krytykowania i dyscyplinowania innych, lecz nie siebie.
3. Dzisiaj tylko będę szczęśliwy w pewności, że zostałem
stworzony, by być szczęśliwym nie tylko na tamtym świecie,
ale także na tym.
4. Dzisiaj tylko dostosuję się do okoliczności i nie będę udawał,
że to okoliczności mają się dostosować do moich życzeń.
5. D
zisiaj tylko poświęcę 10 minut na wartościową lekturę,
mając w pamięci, że jak pożywienie jest niezbędne do życia
ciału, tak wartościowa lektura jest niezbędna do życia duszy.
6. Dzisiaj tylko zrobię dobry uczynek i nie powiem o nim nikomu.
7. Dzisiaj tylko zrobię co najmniej jedną rzecz, na którą nie
mam ochoty, a gdyby to pogorszyło mój humor, postaram się,
aby nikt tego nie zauważył.
8. D
zisiaj tylko sporządzę szczegółowy program. Być może
nie wypełnię go co do joty, ale przynajmniej go zredaguję.
Będę przy tym wystrzegał się dwóch plag: pośpiechu i
niezdecydowania.
9. D
zisiaj tylko będę święcie wierzył – nawet gdyby okoliczności
świadczyły o czymś przeciwnym – że dobra Opatrzność Boska
zajmuje się mną jakby na świecie nie istniał nikt oprócz mnie.
10. D
zisiaj tylko odrzucę obawy. W szczególności nie będę się
bał wiary w dobroć i cieszenia tym, co piękne.
29
życie
Jedziemy na piknik
do Powsina
n Agnieszka Dobrzyńska
Nie wiesz co zrobić w wolne dni? Wybierz się na wycieczkę rowerową
do Powsina przez Las Kabacki. Droga jest prosta i przyjemna, a na
miejscu spotka Cię wiele atrakcji...
W
W tak piękną, słoneczną pogodę
warto wybrać się wraz z rodziną
lub z przyjaciółmi na wycieczkę
rowerową. Jednym z celów może
być Las Kabacki i Powsin, które
znajdują się na południu Ursynowa. Miejsca te należą do najpiękniejszych i najchętniej odwiedzanych przez ursynowian.
30
Kilka słów o Lesie
Las Kabacki wchodził w skład
dóbr wilanowskich należących
do Potockich, a potem do Branickich. Na tym terenie urządzano
polowania. W latach 1937-1938
las został wykupiony przez Stefana Starzyńskiego z rąk prywatnych. Kabaty przeznaczono do
celów rekreacyjnych. Na pamiątkę zasług Stefana Starzyńskiego
dla Warszawy, Kabaty otrzymały
jego imię. W czasie drugiej wojny światowej w Lesie Kabackim
trwały walki, tutaj również ukrywali się powstańcy warszawscy.
Na terenie lasu można zobaczyć
kilka pomników upamiętniają-
Wiara i życie
życie
cych ofiary okupacji hitlerowskiej. Od 1980 roku jest on rezerwatem przyrody.
Powierzchnia kompleksu leśnego
wynosi 902 ha. Charakteryzuje się
on równinnym, miejscami lekko
falistym ukształtowaniem powierzchni. Urozmaiceniem krajobrazu są wąwozy, które znajdują
się w północno-zachodniej i południowo-wschodniej części kompleksu leśnego. Las Kabacki jest
lasem mieszanym. Na terenie rezerwatu występują prawie wszystkie gatunki drzew rosnących dziko w Polsce: sosna, dąb, brzoza,
osika, lipa, klon, modrzew europejski, buk i świerk. Najcenniejszym elementem jest starodrzew
sosnowy z domieszką modrzewia
i starodrzew sosnowo-dębowy w
wieku do 130 lat. W lesie można
spotkać dzikie zwierzęta, takie jak
sarny, lisy i wiewiórki.
W skład Lasu Kabackiego
wchodzi Park Kultury w Powsinie i Ogród Botaniczny PAN,
Wiara i życie
którego obszar wynosi 40 ha.
Ogród powstał w 1974 roku jako
placówka naukowo-badawcza
przy Wydziale II Nauk Biologicznych PAN. W 1990 roku został
udostępniony do zwiedzania.
Park ten pełni funkcję dydaktyczną i badawczą. Na terenie obiektu
występuje niewielka ilość starych
drzew. Dominują tu zadrzewienia
sadzone w ostatnich 20-tu latach.
Obecnie w ogrodzie znajduje się
ok. 7000 gatunków roślin. Zachęcam Was do odwiedzenia
Ogrodu botanicznego PAN. Jest
to piękne miejsce, gdzie można
zobaczyć rzadko występujące w
Polsce rośliny z różnych szerokości geograficznych np. palmy,
sosny syberyjskie i czarne...
Zanim przedstawię trasę wycieczki, opiszę jak można się do
niej przygotować.
Co ze sobą wziąć
W Powsinie można zorganizować piknik, dlatego też propo-
nuję, aby zabrać ze sobą kanapki,
ciastka, owoce (np. mandarynki),
picie w termosie lub w butelce,
a także koc, na którym będzie
można usiąść na łące lub w lesie.
Sprawdzenie stanu
technicznego roweru
Przed wyjazdem należy sprawdzić stan techniczny roweru, czyli: napompować koła,
upewnić się, że działają światła
i dzwonek, ustawić kierownicę
i siodełko na odpowiednim poziomie. Na wycieczkę warto zabrać pompkę do roweru.
Jakie ubranie jest odpowiednie na wycieczkę?
Warto pamiętać, aby na wycieczkę ubrać się w sportowy,
wygodny strój, czyli na przykład
założyć tenisówki zamiast eleganckich butów lub klapek czy
spodnie zamiast spódnicy.
Jeszcze mało znaną w Polsce,
ale bardzo dobrą częścią odzie-
31
życie
ży na wycieczkę rowerową
jest kask na głowę, który ma
dwie funkcje: ochrania głowę
w czasie upadku, ale może
również służyć jako czapka
przeciwsłoneczna.
Kolejną ochronną funkcję
spełniają również rękawiczki.
Na pierwszy rzut oka wydaje
się to dziwne, ale również w lato
można nosić rękawiczki. Nie są
one wełniane, ale zrobione są
z cienkiej skóry lub wytrzymałego materiału. Zapobiegają powstaniu odcisków na rękach w
czasie długiej jazdy na rowerze.
Apteczka
Trzeba zdawać sobie sprawę
z tego, że na wycieczce rowerowej mogą zdarzyć się różne
uszkodzenia ciała, dlatego
też należy mieć przygotowaną apteczkę, a w niej: jałowe
gaziki, plaster, bandaż, woda
utleniona, małe nożyczki.
Taka apteczka nie jest dużym
obciążeniem dla podróżujących, a może poratować
w niespodziewanej sytuacji.
Inne
Proponuję także zabrać ze
sobą mapę i... dużo dobrego
humoru.
32
Trasa wycieczki
Wycieczkę proponuję rozpocząć przy Kościele Ofiarowania Pańskiego przy ul.
Stryjeńskich. Na lewo od
Kościoła (ok. 100 m) są budynki mieszkalne i droga
prowadząca do lasu. Należy
jechać nią prosto aż do torów
kolejowych. Mimo, tego, że
rzadko tutaj coś jeździ, należy się rozejrzeć, czy można bezpiecznie przejechać
przez tory. Kiedy się upewnimy, że tory są puste, wjedziemy do Lasu Kabackiego.
Jedziemy cały czas prosto
kierując się biało-zielonym
znakiem (poziome paski:
biały-zielony-biały). Droga
w pewnym momencie skręca w lewo. Po tym skręcie
jedziemy cały czas prosto aż
dojedziemy do Powsina.
Piknik
W samym Powsinie jest
wiele sposobów spędzenia czasu. Kierunkowskaz
wskaże nam, gdzie znajdują
się obiekty rekreacyjne, takie jak odkryty basen, boiska do koszykówki, boiska
do piłki plażowej, boiska
do siatkówki, ściana wspi-
Wiara i życie
kultura
Miss Potter
n Monika Rafalska
Marzenia możliwe do zrealizowania...
M
naczkowa, stoły do tenisa
i do brydża, a także Ogród
Botaniczny PAN i amfiteatr.
Możemy również rozłożyć koc
i zorganizować piknik na łące.
Znajduje ona się po prawej
stronie drogi, którą jechaliśmy
lub można pojechać ulicą Muchomora i usiąść w cieniu pod
brzozami. Dla dzieci znajdą
się tu liczne atrakcje, między
innymi:
– zjeżdżalnie
– piaskownice
– drewniane mini budowle
– stoły piknikowe
Jeśli ktoś nie wziął ze sobą
nic do jedzenia, można tu liczyć na kiełbaski smażone, lody
i inne smakołyki.
Powrót do domu
Myślę, że Las Kabacki i Powsin
to piękne, wyjątkowe miejsca
na terenie Warszawy. Szkoda je
opuszczać. Z Lasu kabackiego
możemy wyjechać ulicą Nowoursynowską i dojechać do metra Kabaty lub w Parku Kultury
w Powsinie zejść schodami w dół
i pojechać autobusem 519, który
zawiezie nas do Centrum. n
Wiara i życie
Miss Potter już od kilku tygodni patrzyła na nas z plakatów prezentowanych na przystankach, czy mijających nas
autobusach.
Tajemnicza twarz Renee
Zelweger, kojarząca się z zakręconą Bridget Jones, czy
tancerką z filmu Chicago,
otoczona błękitem i baśniową aurą, tym razem wcieliła
się w rolę sławnej Angielki,
autorki książeczek dla dzieci.
Towarzyszył jej równie znany,
m. in. z filmu Moulin Rouge,
Evan McGregor.
Opowieść oparta na autentycznych faktach, staje się
dla widza zaproszeniem do
świata marzeń i wyobraźni.
Główna bohaterka uważa-
na przez środowisko za starą
pannę, osobę podążającą nie
w tym kierunku, w którym „by
należało”, a nawet dziwaczną,
zmierza się z naciskającym na
nią środowiskiem, stereotypami i walczy o swoje ideały.
Pokazuje, że wbrew przeciwnościom losu i braku wsparcia u najbliższych, możliwe
jest odnalezienie drogi do
siebie, do realizacji pragnień
i do prawdziwej miłości.
Miss Potter pokonuje wiele
trudności, by stanąć na własnych nogach i nadać swojemu
życiu kierunek zgodny z tym,
który podpowiada jej serce.
Szczęśliwie znajduje przyjaciół, którzy przyjmują jej
wrażliwość i talent, ufają jej
intuicji.
Film pozostawia
w nas poczucie, że
warto zmagać się o
każdy dzień i walczyć o realizację
dobrych podszeptów serca. Nie podpowiada
łatwych
rozwiązań, bo i tu
znajdziemy smutek i
cierpienie, z którym
trzeba było się zmierzyć. Postawa głównej bohaterki, prosta
i bezkompromisowa,
być może wskaże
nam drogę do tego
jak przemieniać te
chwile w perły. n
33
patron
Bł. jolanta
Patronka polskich rodzin
n Kinga Majewska
Zanim zaczęłam pisać o bł. Jolancie zastanawiałam się, czy warto
czytać życiorysy świętych. Myślę, że tak, ale wtedy, kiedy próbujemy
w jakiś sposób odnieść je do naszego własnego życia. Nie po to
jednak, aby bezkrytycznie próbować je naśladować – nie ten czas
i nie ta epoka – ale po to, aby uświadomić sobie, że świętość to nie
jest coś nieosiągalnego, zarezerwowanego jedynie dla zupełnie
wybitnych osobistości uświęconych niemal jeszcze w łonie matki.
Każdy z nas może być świętym. I nie czytaj tego, jak utartego
już frazesu, albo parafrazy tekstu piosenki Arki Noego, ale jako
szczerą prawdę skierowaną właśnie do Ciebie. A drogą do
świętości jest wykorzystanie właśnie tego, co w swoim życiu
dostałeś od Boga (Twoją rodzinę, miejsce zamieszkania, zasób
cech, poziom ekonomiczny – po prostu wszystko). Gdy każde
z tych dóbr wykorzystasz w odpowiedni sposób, rezultat może
przejść najśmielsze oczekiwania..
Możemy zobaczyć, że świętość zaznacza się już za życia, przez
oddziaływanie na najbliższe, ale także dalsze otoczenie. Każdy
nasz uczynek ma swoje konsekwencje, dobre lub złe, które
trwają i przynoszą kolejne owoce teraz i w przyszłości.
Chciałabym życzyć zarówno sobie, jak i każdemu innemu, abyśmy
potrafili w naszej codzienności wzorować się na przykładzie
świętych w gorliwości (gorliwość = zdrowy, szczery zapał i bardzo
duża pilność w działaniu) zdobywania Nieba.
B
Błogosławiona Jolanta Arpadówna (węgierskie imię – Jolenta) urodziła się w 1244 roku na
dworze węgierskiego króla Beli
IV, jako jego ósme lub dziewiąte dziecko (informacje na ten
temat są rozbieżne), zmarła 17
czerwca w 1304 roku
Spośród rodzeństwa bł. Jolenty dwie osoby zostały wyniesione
do chwały ołtarzy. Były to jej siostry – św. Kinga i św. Małgorzata
Węgierska oraz ciotka, św. Elżbieta Węgierska (1207-1231, patronka III Zakonu św. Franciszka
34
z Asyżu) i stryjenka – klaryska bł.
Salomea (1212-1268).
Ojciec Jolenty, Bela IV planował wydać ją za mąż za któregoś
z książąt piastowskich. Sprawiło
to, że, już mając kilka lat, przybyła na dwór do swojej starszej
siostry, Kingi, żony Bolesława
Wstydliwego, późniejszej klaryski. W Krakowie otrzymała staranne wykształcenie, o co zadbała
Kinga. Pobyt w tym miejscu odbił
się również na duchowości błogosławionej. Franciszkańska, ascetyczna pobożność przejawiała się
Wspomnienie liturgiczne:
15 czerwca
Żyła w latach:
1244-1304
w jej późniejszym życiu, zarówno
jako żony, matki, księżnej, a później klaryski.
Wróćmy jednak jeszcze do
okresu wczesnej młodości bł.
Jolenty.... Gdy miała 12 lat zaręczył się z nią 35-letni książę kaliski Bolesław Pobożny, a w dwa
lata później, w 1256 roku wziął
z nią ślub.
Między Kingą a Jolantą wytworzyła się szczególna więź
– było to nie tylko uczucie przywiązania i miłości rodzinnej, lecz
również szczególne zespolenie
Wiara i życie
patron
duchowe w dążeniu do życia
zjednoczonego z Bogiem. Ta więź
spowodowała, że Jolanta z bólem
opuszczała siostrę, udając się do
Kalisza, na dwór swego męża. I ta
więź również sprawiła, że owdowiała Jolanta wróciła po latach
do Krakowa, by razem z siostrą
poświęcić swoje życie Bogu.
Błogosławiona okazała się
wspaniałą żoną i matką w widoczny sposób wspomaganą Bożą
Opatrznością. To właśnie swojej
żonie książę kaliski Bolesław zawdzięcza przydomek „Pobożny”,
jaki został mu nadany. Dobroć,
pokora i szereg innych cnót Jolanty sprawiły, że (jak podają źródła) „umysł wyniosły (Bolesława),
wielkimi w bojach odniesionymi
zwycięstwy” dzięki niej „do litości
i miłosierdzia nad jeńcami, których on, jej uwagami skłoniony, na
wolność wypuszczał.” Widzimy
więc, jak żarliwa miłość do Boga
sprawiała, że Jolanta uświęcała
otaczających ją ludzi. Wraz ze
swoim małżonkiem Jolanta brała
udział w życiu politycznym kraju,
czego dowodem są jej pieczęcie
i podpisy na niektórych dokumentach. Bardzo aktywnie zajmowała się również sprawami
duchowymi narodu będąc protektorką zakonu franciszkanów,
fundatorką kilku klasztorów
oraz działała na rzecz szpitali
i ubogich. Nie szczędziła więc
Jolanta swoich dóbr, ale bardzo
hojnie je rozdawała, idąc za wezwaniem Ewangelii.
Z małżeństwa Jolanty z Bolesławem, na świecie pojawiły
się trzy córki: Elżbieta, Jadwiga
i Anna. Jednak nie tylko ich wychowaniem zajmowała się Jolanta, gdyż, zanim jeszcze została
matką, na dworze u niej wychowywało się czworo dzieci, osieroconych przez brata Bolesława
– Przemysława I.
Wiara i życie
Trzy wychowanki Jolanty
oraz jej córka Anna poświęciły
się Bogu w życiu zakonnym. Jadwiga poślubiła Władysława Łokietka, a Elżbieta wyszła za mąż
za Henryka V Grubego.
22 letni już Przemysław II,
syn Przemysława I samodzielnie
rządził terenami odziedziczonymi po swym ojcu, a w 1279
roku, po śmierci męża Jolanty
objął także po swoim opiekunie
księstwo kaliskie.
Jolanta udała się na dwór
do Kingi, aby zasięgnąć jej rady.
W tym czasie zmarł również
Bolesław Wstydliwy, małżonek
dzięki wstawiennictwu
Bł. jolanty odnotowano wiele uzdrowień,
łask i nawróceń
Kingi. Wkrótce obie siostry
wyjechały do Starego Sącza, do
ufundowanego wcześniej przez
Kingę, klasztoru klarysek oddając się życiu zakonnemu.
Jolanta wyjechała do Gniezna,
kiedy Przemysław II ufundował
pierwszy na tym terenie klasztor
klarysek. Tam – jak powiadała stara tradycja zakonna – mimo swego
pochodzenia i dostojnego wieku,
pełniła funkcje służebne. Miała zajmować bardzo ciasną celę,
przylegającą do schodów i blisko
kuchni. W myśl surowych przepisów klarysek, Jolanta czynnie
praktykowała skrajne ubóstwo
i oderwanie od świata. Jej dzień
wyznaczały modlitwy wspólnotowe i osobiste w oznaczone godziny kanoniczne oraz w nocy.
Istnieje ślad jej życia mistycznego w podaniu mówiącym, że
niedługo przed śmiercią Jolanty,
która szczególne nabożeństwo
żywiła do męki Chrystusa, ukazał jej się ubiczowany Jezus,
otoczony niezwykłą jasnością.
Od tej chwili życie doczesne stało
się dla niej widocznym ciężarem.
Kiedy zachorowała, przewidziała
dzień swojej śmierci. Błogosławiła siostrom zakonnym, pożegnała każdą z nich, po czym zasnęła
w Panu. Zmarła w klasztorze klarysek w Gnieźnie, w pierwszych
latach nowego, XIV stulecia.
Dzięki jej wstawiennictwu
odnotowano wiele uzdrowień,
łask i nawróceń. Najstarsze spisy
otrzymanych łask, a także teksty
modlitw sięgają XIV w. Grób jej,
słynący cudami, nawiedzali m.
in.: Elżbieta Łokietkówna, królowa węgierska, król Zygmunt Stary (który ogłosił ją patronką królestwa), Zygmunt III Waza. Kult
Jolanty objął nie tylko Wielkopolskę, ale także kresy wschodnie
(m. in. Lwów), dotarł również do
Włoch i Francji. Proces beatyfikacyjny, poparty przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego,
rozpoczęto w 1776 roku. W 1827
roku papież Leon XII ogłosił
Jolantę błogosławioną, wyznaczając 15 czerwca na dzień jej
święta. Jolanta jest patronką archidiecezji gnieźnieńskiej, miasta Kalisza oraz chrześcijańskich
matek i polskich rodzin.
Jak wiemy, święci orędują za
nami u Boga, wypraszają nam
łaski – jednym słowem są dla nas
nieocenioną pomocą. Ale Bóg
dał nam ich również po to, abyśmy
mogli pobudzać ich przykładem
nasze pragnienia życia w bliskości
z Nim. Życie świętych przynosi
bardzo wiele dobrych owoców
i jego skutki można odczuć już
za ich życia, co świetnie widać
na przykładzie, opisanej wyżej, bł.
Jolanty, która wychowana w rodzinie, obfitującej w osoby szczerze
oddane Bogu, również swoje dzieci i podopiecznych przygotowała
do bliskości z Nim. n
35

Podobne dokumenty