"iGRAszka"

Transkrypt

"iGRAszka"
Wiktoria Gajzler, Paweł Szabała
"iGRAszka"
Osoby:
-Wojtek
-Piotrek
-Ania
-Kamil
-Adam
-Rodzice
-Nauczyciel
-Psycholog
-Statyści
SCENA 1
W ciemności słychać tak zwane "trzy teatralne dzwonki". Bardzo powoli scena rozjaśnia się.
Dzwonki okazują się być budzikiem. Na scenie z prawej strony w głębi stoją trzy pionowo
postawione ławki. W lewej stronie sceny (względem publiczności) główny bohater leży na ławce,
która imituje łóżko. Za ławką stoi drabina. Jest owinęty w koc.
W prawej stronie widać rodziców bohatera siedzących przy stole (stop klatka!)
Ojciec siedzi przy komputerze, a matka czyta gazetę jedząc śniadanie.
Na dźwięk budzika chłopak przebudza się.
Wojtek: Mhm.. Cholern* budzik.
Wyłącza go, przeciąga się i wstaje.
Owinięty kocem wychodzi ze sceny. Po chwili wraca już "ogarnięty".
Rodzice ożywają ze stop klatki.
Matka (do ojca): I to tylko trzy bloki od nas.
Ojciec: Niemożliwe, aż strach na ulicę wychodzić.
Wojtek: Co się stało?
Matka: Ach, pobicie było nie daleko. Nieistotne, gotowy do szkoły?
Wojtek: Tak mamo.
Matka: Świetnie. Kup sobie w szkole coś do jedzenia, nie wiem o której wrócę.
Wojtek: Dobrze mamo. Aa.. tato? Zawiózł byś w sobotę mnie i Piotrka na mecz?
Bo będą z naszej szkoły też grali. Wspominałem Ci.
Ojciec: Jasne, postaram się.
Matka: Dobra Wojtek. Uciekaj już, bo się spóźnisz na lekcje.
Wojtek: Ok, w takim razie do potem!
Matka, Ojciec: Cześć, na razie!
Rozlega się dźwięk dzwonka szkolnego, po czym gwar rozmów, śmiechy.
Przez scenę przechodzą statyści, którzy dyskutując dyskretnie ustawiają ławki i krzesła
na wzór sali lekcyjnej. Uczniowie siadają (w tym Wojtek, Piotrek, Ania i Kamil). Przychodzi
nauczyciel. Scena jest zrobiona pantomimicznie, na wzór typowej lekcji.
Uczniowie zgłaszają się, podchodzą do tablicy, ktoś z tyłu przysypia, ktoś rzuca papierkami.
W tle utwór 1: Hunter-RnR
Po zakończeniu ponawia się motyw ze statystami, ustawienie wraca do domu Wojtka.
Wojtek wraca do domu. Nikogo nie ma. Widzi kartkę i czyta na głos.
Wojtek: Jesteśmy na przyjęciu u cioci Uli. Będziemy późno, nie czekaj. Obiad masz w lodówce.
Rodzice.
Wzrusza ramionami, włącza komputer stojący na stole i sięga do lodówki (za ławką)
po coś do jedzenia. Siada do komputera. Chwilę klika, coś tam robi pomrukując.
Wojtek: A właśnie. Przecież ja mam nową grę. Zaraz...
Wyciąga z plecaka płytę, wkłada ją do komputera.
Wojtek: I... start!
Komputer: YOU STARTED THE GAME.
Rozlegają się dziwne dźwięki i melodie. Światła zaczynają migać. Na scenie pojawia się
siedząca na drabinie Igraszka. Bohater jej nie zauważa.
Wojtek: O co tu chodzi?
Dźwieki i migotanie się nasila. Wojtek zaczyna się nerwowo rozglądać, jest wystraszony.
Wojtek: Co się dzieje?? Pomocy!
Igraszka niezauważalnie pojawia się za plecami bohatera. Kładzie mu ręke na ramieniu.
Igraszka: Pomocy powiadasz? Możemy sobie pomóc nawzajem.
Wojtek: Kim Ty jesteś?!
Igraszka: Jestem Igraszka, jestem wielka, niepokonana. A Ty możesz być taki sam jak ja.
Witaj w mojej grze.
Wojtek: Przestań! Ty nie istniejesz. To się nie dzieje naprawdę! To tylko sen!
Igraszka: Wmawiaj sobie! Wojtek, Woojtek...
Chodzi dookoła niego, wołając, szepcząc itd.
Igraszka: Wojtek, ja wiem. Ty jesteś inny, jesteś wyjątkowy. Jesteś kimś, tak jak ja.
Razem możemy osiągnąć wszystko. Zagraj ze mną.
Wojtek: Nie wiem kim jesteś i co Cię popieprzył*, ale ja wyłączem tę grę.
Igraszka: Poczekaj! Wyłączysz i co zrobisz? Widzisz gdzieś tutaj swoich rodziców? Nie ma ich.
Znajomych? Też nie ma. Myślisz, że teraz o Tobie myślą? Świetnie się bawią bez Ciebie. Ejj...
Nie przejmuj się! Oni są nikim. Nic nie warci. Ale Ty... Gdybyś tylko usunął kilka przeszkód
z drogi. Mógłbyś wszystko. Przemyśl to.
Igraszka znika. Wojtek siada podłamany, łapie się za głowę, za włosy i kiwa. Wyciemnienie.
Komputer: THE FIRST LEVEL IS STARTED NOW.
SCENA 2
Ławki, krzesła poukładane w półkole. Drabina leży złożona na środku. Sceneria meczu. Wszędzie
dookoła siedzą uczniowie, statyści. Na środkowej ławce siedzi Wojtek z Piotrkiem. Publiczność
żywo kibicuje swojej drużynie. Krzyczą, śpiewają. W pewnym momencie któryś ze statystów
krzyczy: GOOL! Widownia reaguje z dużym entuzjazmem.
Po dłuższej chwili zaczynają robić falę. Fala zatrzymuje się tuż przed Wojtkiem i Piotrkiem
z powodu chorego chłopaka siedzącego obok. Wojtek niespodziewanie wpada w szał.
Wojtek: A Ty kurw* co?
Kamil: Ja.. Ja...
Wojtek: Jaja, to ja Ci zaraz wyrwę. Taka łamaga nie powinna tu nawet przychodzić.
Wojtek szarpie Kamila.
Wojtek: Na przyszłość będziesz pamiętać.
Mecz się kończy. Publiczność się rozchodzi. Na scenie zostaje tylko Wojtek z Piotrkiem.
Wojtek: Świetny mecz! I genialne miejsca!
Piotrek: Taak.. I dzięki. Wiesz. Ja sam bym takich miejsc nigdy nie mógł zarezwować...
Wojtek: Nie ma sprawy, stary.
Piotrek: Wojtek... Co Cię opętało na meczu? Nie poznaję Cię. Ty nigdy nie byłeś agresywny.
A teraz? Co Cię napadło z tym Kamilem?
Wojtek: Ja... Nie mam pojęcia. To nie byłem ja. Nie kontrolowałem tego.
Piotrek: Nie wiem, ale lepiej zacznij się kontrolować zanim zrobisz coś naprawdę głupiego.
To mogło się dużo gorzej skończyć.
Wojtek: Wiem... Nie umiem tego wytłumaczyć. Po prostu wściekłem się. Chyba zwyczajnie
mam już dosyć tych ofiar na każdym kroku. Oni są inni i nie powinni przebywać razem z nami.
Nie zasługują na to.
Piotrek: Zastanów się co Ty gadasz! Przemyśl to wszystko. Cześć!
Wojtek: Cześć.
Piotrek schodzi ze sceny. Wojtek zostaje sam. Chwilę spaceruje. Po czym stawia drabinę na
środku sceny. Imituje otwieranie drzwi i przechodzi pod drabiną.
Wojtek: Mamo! Tato! Już jestem.
Chwile kręci się po scenie, okazuje się że jest sam. Siada na jednym z krzeseł.
Intensywnie myśli.
Wojtek: Co ja właściwie wyrabiam?
Schodzi ze sceny za kulisy, wraca z laptopem. Otwiera go i siada na szczeblu drabiny.
Po chwili pojawia się Igraszka i siada z dużym notatnikiem po drugiej stronie drabiny.
Wojtek: Mógłabyś mi wyjaśnić co się tu dzieje?
Igraszka: Oczywiście. Przechodzisz na dobrą stronę. Nie bój się tutaj będziesz bezpieczny.
Będziesz szczęśliwy, będziesz lepszy od nich. Wystarczy kilka kliknięć.
Wojtek z wachaniem: A więc dobrze, co mam zrobić?
Igraszka: Po pierwsze pamiętaj: każdy kto jest inny-jest gorszy. Nie ważne czy jest biedny,
czy jest chory, czy po prostu jest innej rasy. Oni są nieudacznikami. A nieudaczników trzeba się
pozbywać. Przecież nie chcesz, by ktoś taki zabrał Ci kiedyś szansę na bycie wyjątkowym?
Wojtek: Czyli ja mam ich... (chwila ciszy) Przecież nie mogę!
Igraszka: Spokojnie. Kiedy już wygrasz i także zostaniesz panem gry, będziesz mógł wszystko
i nikt nie będzie się pytał co zrobiłeś wcześniej. A po drugie: zawsze bezwzględnie przestrzegaj
tego co mówię oraz regulaminu gry. Zrozumiano?
Wojtek: Tak, jasne. Ale dalej nie mam pojęcia dlaczego się na to zgadzam.
Igraszka: Bo jesteś wyjątkowy. Zobaczysz, nie pożałujesz. A więc do dzieła!
Wojtek: Ok. (Przegląda i nieuważnie wykonuje polecenia komputera, mamrocząc) Login...
Hasło...Stwórz postać... Regulamin... Tak, tak, tak... Oświadczam, że zapoznałem się
z regulaminem i akceptuję jego warunki... Potwierdź.
Igraszka: I gotowe! Do dzieła mój bohaterze.
Wyciemnienie.
Komputer: CONGRATULATION. THE SECOND LEVEL IS STARTED NOW.
SCENA 3
Dzwonek. Sala lekcyjna. Uczniowie siedzą na swoich miejscach.
Ponownie odgrywają pantomimę z utworem 2: Hunter-Wara Ci Wara
Tym razem Kamil jest wyśmiewany i gnębiony. Dzwonek. Po lekcji Wojtek podchodzi do Kamila.
Wojtek: Chodź, przejdziemy się. To znaczy ja się przejdę, Ty przejedziesz.
Mam do Ciebie pilną sprawę.
Kamil: To ruszajmy.
Znikają ze sceny. Słychać stukot, uderzenia.
Wojtek ponownie pojawia się na scenie i rysuje kredą kreskę na stojącej z tyłu pionowo ławce.
Jest przygnębiony. Siada na ławce i zaczyna mówić do siebie.
Wojtek: Nie wierzę. To nie jest prawda. Błagam... To nie może być prawda.
Przecież on mi nigdy nic nie zrobił. O co tu chodzi? Co się ze mną dzieje?
Niezauważalnie pojawia się za nim Igraszka. Wojtek jej nie zauważa, dalej mówi.
Wojtek: Muszę przestać. Tylko jak? Nie mam już nad tym kontroli. Zaczynam się bać samego
siebie. Nie wiem do czego się mogę jeszcze posunąć. Przecież... ja tak po prostu...
i to niewinnego człowieka. To niemożliwe.
Igraszka przechodzi nad ławką, siada koło Wojtka i gładzi go po ramieniu.
Igraszka: Witaj kochanie. Jestem z Ciebie taka dumna.
Wojtek patrzy na nią niechętnie.
Igraszka: Czyżby chwila zwątpienia? Nie przejmuj się. Zrobiłeś to co powinieneś.
Przecież on i tak by nic nie osiągnął w życiu. Oszczędziłeś mu tylko bólu.
To bardziej powód, żeby świętować niż się zamartwiać.
Wojtek jakby otrzęsuje się z czegoś, patrzy przez chwilę z obłędem w oczach na widownię.
Wojtek: Masz rację! Od razu mi lżej. Przecież nie zrobiłem nic złego! Prawda? Jeden nic nie
warty człowiek. Nie będę się tym przejmować. A więc...Kto jest kolejnym naszym celem?
Igraszka: Pewna wiecznie smutna i nieszczęśliwa dziewczyna. Przemyka się po korytarzach
Twojej szkoły, na lekcji zawsze siedzi w ostatniej ławce. Dorwij ją a nagroda Cię nie ominie.
Wojtek: Ania? (Wzdycha z pogardą) Ona i tak nie ma przyjaciół, nie potrafi się nawet normalnie
odezwać. Jest tak depresyjna, że wyświadczę jej tylko przysługę.
Igraszka: Och Wojtek, zaczyna mi się podobać Twoje nastawienie. Chodź do mnie.
Rozlega się utwór muzyczny 3: Hunter-Samael. Wojtek i Igraszka przez chwilę razem tańczą.
Po czym zaczynają biegać, szaleć, śmiać się, skakać po ławkach i krzesłach. Panuje kompletny
chaos. Po czym Wojtek klęka przed Igraszką, a ona zakłada mu na ręce kajdanki. Wyciemnienie.
Komputer: CONGRATULATION. THE THIRD LEVEL IS STARTED NOW.
SCENA 4
Sceneria domu Wojtka. Rozlega się pukanie/dzwonek do drzwi.
Wojtek: Proszę!
Na scenę wchodzi wściekły Piotrek. Na przywitanie wymierza cios w twarz Wojtka.
Wojtek: Kurw*, za co?!
Piotrek: Już Ty dobrze wiesz. Widać do takich jak Ty trzeba przemawiać ich językiem, by
zrozumieli.
Wojtek: O proszę! Obrońca uciśnionych się znalazł. Sam nie jesteś od nich lepszy. Biedny jak
mysz kościelna z pijackiej rodziny! A powiedz, kto Ci płacił za mecze, za koncerty? Do kogo
przychodziłeś, gdy nie miałeś co jeść? U kogo nocowałeś, gdy Twój stary znów wrócił pijany.
No, mów!
Piotrek: Nie sądziłem, że będziesz mi to kiedykolwiek wypominać. Kumpel by tak nie postąpił.
Gdybym przypuszczał, sam bym dał sobie radę.
Wojtek: Oczywiście. Wylądowałbyś na ulicy jak Twoi rodzice, byłbyś nikim. Zresztą... Już
jesteś!
Na scenę wchodzi przestraszona Ania.
Ania: Wojtuś, czemu tak krzyczysz?
Wojtek: Nic, nic kochanie. Kolega już idzie.
Piotrek: Czyli to jest kolejna Twoja ofiara? Wiesz co? Może i jestem biedny. Może i jestem
nikim, ale przynajmniej umiem sobie spojrzeć w oczy.
Wojtek: Wypierdala*!
Piotrek: Myślełem, że Cię znam. Myślałem, że jesteś moim przyjacielem. A wiesz kim jesteś?
Mordercą!
Piotrek wychodzi. Wojtek kipi z gniewu. Ania jest przerażona.
Ania: Wojtek, o co tu chodzi?
Wojtek: Nic takiego, zwykła sprzeczka przyjaciół. Nie przejmuj się Aniu.
Przytula się do dziewczyny. Chwilę stoją przytuleni w ciszy.
Ania: Dziękuję Ci. Jesteś dla mnie taki miły. Chyba jak nikt inny. Nie dałabym sobie rady bez
Ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim.
Wojtek (zmieszany): Ty też. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo jesteś mi potrzebna...
Siadają objęci w głębi sceny na ławce. Inicjują rozmowę, tak by widownia jednak nic nie
słyszała. Rozlega się dźwięk telefonu. Na pierwszy plan sceny wchodzi matka z telefonem.
Matka: Słucham?
Matka: Tak, a coś sie stało?
Matka: Mhm, mhm. (Mruczy potwierdzająco). Przecież to niemożliwe! Jest Pani pewna?
Matka: Dobrze, oczywiście. Zajmiemy się tym.
Matka: To ja dziękuję. Do widzenia.
Stuka w stojąca ławkę, jakby ta była drzwiami. Zagląda do "pokoju Wojtka".
Wojtek: Mamo, nie teraz! Mam gościa.
Matka: Ja właśnie w tej sprawie. Aniu słońce, nie żebym Cię wypraszała, ale mamy bardzo pilną
sprawę rodzinną.
Ania: Oczywiście, nie ma problemu. Zresztą i tak powinnam się już zbierać.
Matka: Jeżeli będziesz chciała, przyjdź później. Zawsze jesteś mile u nas widziana.
Ania: Dziękuję Pani. W takim razie cześć Wojtek! Do widzenia!
Ania wychodzi.
Matka: A Ty chodź, musimy z Tobą porozmawiać.
Ojciec wchodzi na scenę. Siada przy stole. Matka i Wojtek robią to samo.
Matka: Dzwoniła Twoja wychowawczyni. Podobno ostatnio kiepsko idzie Ci w szkole.
Cisza
Matka: Mówiła też, że zrobiłeś się agresywny, że dokuczałeś temu chłopcu, Kamilowi.
To prawda?
Cisza
Matka: Wojtek, wiesz że on nie żyje?
Wojtek: O czym Ty w ogóle mówisz? Chyba nie podejrzewsz że...
Ojciec: Oczywiście, że nie! Jesteś naszym synem, nie zrobiłbyś takiej głupoty.
Zwyczajnie martwimy się o Ciebie. Zawsze myślałem, że wychowaliśmy Cię najlepiej jak
mogliśmy. Zapewniliśmy Ci wszystko. Ale może się myliłem. Powiedz. Powiedz, czego Ci
brakuje? Niskie kieszonkowe? Za dużo obowiązków? Może załatwię Ci korepetycje? Mam
znajomego, który...
Wojtek: Nie wysilaj się. Po prostu dajcie mi święty spokój.
Ojciec: Wojtek, ale tak nie może być. Jeszcze chwila, a będziesz zagrożony.
Wojtek: Dam sobie radę.
Matka: A Twoje zachowanie? Wszyscy nauczyciele, nawet uczniowie już się skarżą. Jeżeli w
ten sposób chcesz zwrócić na siebie uwagę, to...
Wojtek: Nie.
Ojciec: Więc o co chodzi?
Wojtek: O nic, dajcie mi już spokój. (Odchodzi od stołu.)
Ojciec: Jeszcze nie skończyłem!
Wojtek: Ale ja skończyłem.
Matka (do ojca): I co my mamy z nim zrobić?
Ojciec (Kręci powiętpiająco głową)
Wojtek idzie do "swojego pokoju i włącza komputer. Rodzice zastygają w bezruchu.
Przez jakiś czas Wojtek stuka coś w swoim komputerze, potem pojawia się Igraszka.
Siada wyraźnie obrażona na drabinie.
Wojtek: W końcu, jesteś.
Igraszka: Mhm!
Wojtek: O co chodzi? Złościsz się?
Igraszka: A jak Ci idzie wypełnianie kolejnego celu?
Wojtek: Świetnie, spotkałem się z Anią, zacząłem ją urabiać. Zrobi wszystko, o co ją poproszę.
Chyba naprawdę zrobiłem na niej wrażenie.
Igraszka: Właśnie o to mi chodzi. Nie podoba mi się jak się z nią cackasz. Po co to?
Raz, dwa i zrobione. A Ty niepotrzebnie marnujesz czas i to dla czegoś takiego,
bo już nie powiem kogoś.
Wojtek: Potraktujmy to jak tortury przed śmiercią. Jest tylko moją zabawką, którą mogę bić
i patrzeć ile wytrzyma, Ty Igraszko powinnaś to rozumieć.
Igraszka: Mimo wszystko wolałabym, żebyś załatwił to szybko. Jeszcze ktoś się domyśli.
Na zabawę będzie czas jak ukończysz wszystkie zadania.
Wojtek: Czyli...
Igraszka: Załatw to jak najszybciej.
Wojtek: Racja, od razu do niej zadzwonię.
Wyjmuje telefon, wybiera numer, dzwoni. Igraszka w trakcie tej rozmowy dyskretnie znika ze
sceny.
Wojtek: Cześć Ania, masz chwilę?
Wojtek: Mam bardzo pilną sprawę. Muszę się z Tobą jak najszybciej zobaczyć.
Wojtek: To bądź w parku za piętnaście minut. Na razie!
Wojtek (do Igraszki): I widzisz, zaraz będzie po wszytskim.
Rozgląda się szukając jej wzrokiem, wzrusza ramionami i schodzi ze sceny.
Na scenę wchodzi Ania. Chwilę po niej Wojtek.
Ania: Więc co to za ważna sprawa?
Wojtek łapie ją za ręce.
Wojtek: Nie wiem jak Ci to powiedzieć. Ja... jestem tak jakby chory.
Ania: Jak to? To coś poważnego?
Wojtek: Tak, to znaczy nie. Chyba. Ciężko mi to wytłumaczyć. Od kilku lat cierpię na obsesję
samobójczą. Mam swoje wzloty i upadki, ale przez ostatni czas czuję się naprawdę kiepsko.
Nic mnie nie cieszy, na niczym mi już nie zależy. Pytanie "czy" to zrobić, zamieniło się na
"kiedy". Codziennie wieczorem zasypiam z nadzieją, że się już nie obudzę. A nie zrobiłem tego
tylko dlatego, że się boję. Boję się odejść sam. Aniu, Ty mnie rozumiesz, prawda?
Ania: Wojtek, nie wiem co mam Ci powiedzieć. Sama nie raz miałam podobne myśli, ale chyba
nigdy na poważnie. Proszę Cię. Powiedz, jak mogę Ci pomóc. Nie chcę Cię starcić.
Wojtek: Widzisz, bo ja już podjąłem decyzję. Przepraszam, że Ci w ogóle o tym mówię. Nie
chciałem Cię martwić. To tylko dlatego, że się boję. Ale wierzę, że się uda, że...
Ania: Proszę, przestań! Ja sobie bez Ciebie nie poradzę. Jesteś dla mnie wszystkim. Jeżeli sobie
odbierzesz życie to... to... to ja także!
Wojtek: Nie. Nie pozwolę Ci na to.
Ania: I co? Z zaświatów mnie będziesz ratować?
Wojtek: Nie o to chodzi. Nie możesz tego zrobić ze względu na mnie. Musiałabyś sama chcieć.
Ania: W sumie taka wspólna śmierć będzie bardzo...
Wojtek: Romantyczna?
Ania: Przerażająca.
Wojtek: Nie bój się. Ze mną zawsze będziesz bezpieczna. Chodź.
Rozlega się jakiś utwór 4: Hunter-Inni. Schodzą oboje ze sceny. Światła zaczynają migać. Wojtek
wchodzi po chwili ponownie i rysuje na ławce kolejną kreskę (obok poprzedniej). Wyciemnienie.
Komputer: CONGRATULATION. THE FOURTH LEVEL IS STARTED NOW.
SCENA 5
Ławki są poukładane, tak by tworzyły literę "U". Na krzesłach przy nim siedzą rodzice
i psycholog. W "poczekalni" siedzi Wojtek.
Psycholog: I od kiedy to trwa?
Ojciec: Nie wiem dokładnie. Jakieś kilka tygodni. Proszę zrozumieć, my z żoną dużo pracujemy,
nie mamy kiedy się aż tak dokładnie przyglądać.
Psycholog: Rozumiem, ale poza terapią indywidualną, możliwe że konieczna będzie terapia
rodzinna oraz państwa większe zaangażowanie w domu.
Matka: Zrobimy wszystko co trzeba.
Psycholog: Proszę go zawołać.
Matka: Tylko bardzo proszę załatwić to jakoś delikatnie, to taki wrażliwy chłopiec.
Psycholog: Oczywiście.
Ojciec: Wojtek, chodź proszę!
Psycholog (podając dłoń): Witaj Jestem Alicja i jestem psychologiem.. Miło mi Cię poznać.
W takim razie państwa poproszę o poczekanie na zewnątrz. Chciałabym z Wojtkiem
porozmawiać sam na sam.
Rodzice wychodzą. Siadają w poczekalni.
Psycholog: A więc Wojtku, miałam okazję rozmawiać już z Twoimi rodzicami. Podobno dużo
się ostatnio dzieje w Twoim życiu, martwią się, że źle na to zareagujesz.
Wojtek: Nie wiem o czym pani mówisz.
Psycholog: Słyszałam, że masz problemy ze szkołą. Twoja dziewczyna odebrała sobie życie,
Twój kolega ze szkoły również nie żyje. Takie wydarzenia to duży wstrząs, zwłaszcza dla osoby
w Twoim wieku.
Wojtek: Tak, z pewnością.
Psycholog: Nie masz ochoty na tę rozmowę? Nic na siłę. Ale posłuchaj, Twoi rodzice naprawdę
chcą Ci pomóc.
Wojtek: Nie. Oni po prostu nie chcą, by ktoś im zarzucił, że są złymi rodzicami. To się dla nich
liczy, opinia publiczna. Nie ja. Ja mam swoje własne sprawy, o których ani oni ani Pan nie musi
nic wiedzieć.
Psycholog: Skoro tak do tego podchodzisz...
Wojtek: Dokładnie tak, a teraz proszę wybaczyć ale się śpieszę.
Przewraca jedną z ławek. Psycholog schodzi ze sceny kręcąc głową, patrząc na rodziców.
Rodzice schodzą za nim.
Na scenę wchodzą statyści. Imitacja ruchu ulicznego, rozmów, gwaru. Między nimi spaceruje
Wojtek i Adam.
Zdenerwowany Wojtek zaczyna kopać nogą w jedną z ławek. Adam podchodzi do niego.
Adam: Przepraszam, czy mógłbym może jakoś pomóc?
Wojtek (przygląda się badawczo i zaczyna śmiać szyderczo): A mógłbyś. Popatrz. Ja i Ty...
Nie sądzisz, że jesteśmy jacyś inni?
Adam: Nie wiem, możliwe.
Wojtek: Właśnie. Inni. A innych należy się pozbywać.
Adam: Nie rozumiem o czym mówisz.
Wojtek: Oj, zaraz zrozumiesz.
Wojtek zaczyna go gonić, usiłuje szarpać. Adam ucieka przed nim. W tle słychać utwór muzyczny
5: Hunter-Requiem (pl)
Biegają po scenie rozrzucając ławki i krzesła oraz popychając (niknących) przechodniów.
W końcu Wojtek go dogania. Będąc zasłoniętym przez jedną z ławek imituje morderstwo (tak by
jednak widownia za wiele nie widziała. Muzyka milknie. Wojtek podnosi jedną z ławek i
domalowywuje kolejną kreskę.
Na scenę wchodzi Igraszka.
Igraszka: Niezły tu bałagan, chodź pomogę Ci to ogarnąć.
Wojtek: Musimy coś zrobić z ciałem.
Igraszka: No to raz!
Wynoszą Adama za kulisy i zaczynają ustawiać ławki do porządku cały czas rozmawiając.
Igraszka: Mówiłam Ci już, że jestem z Ciebie dumna?
Wojtek: Może.
Igraszka: Tak swoją drogą, myślałeś już może o kolejnym celu?
Wojtek: Nie, jeszcze nie.
Igraszka: To dobrze, bo mam dla Ciebie zadanie specjalne. Ktoś mądry kiedyś powiedział, by
nigdy nie walczyć o przyjaźń. Prawdziwa tego nie potrzebuje, a o fałszywą nie warto.
Wojtek: O kim Ty mówisz?
Igraszka: Pomyśl.
Wojtek (Po chwili namysłu): O Piotrku?
Igraszka: Brawo!
Wojtek: Ale przecież to mój przyjaciel.
Igraszka: Jesteś tego pewien? Już nie pamiętasz co mówił ostatnio?
Wojtek: Taak, czyli jak mam to zrobić?
Igraszka: Namów go do spotkania, a potem... Zresztą, co ja Ci będę mówić, Ty już jesteś w tym
mistrzem.
Wojtek: Jestem... Mistrzem... Poradzę sobie. Ze wszystkim sobie radzę. Jestem mistrzem.
Wojtek siada na drabinie. Igraszka przynosi mu kartkę i długopis i schodzi ze sceny.
Chłopak po chwili namysłu zaczyna pisać. W tym samym czasie na scenę wchodzi Piotrek
również z kartką. Czyta na głos jej treść, spacerując z przodu sceny.
Piotrek: "Drogi Piotrku. Długo zastanawiałem się czy i co chcę do Ciebie napisać. Przemyślałem
Twoje słowa. W wielu kwestiach miałeś rację. Teraz pewnie już jest za późno, by to wszystko
uratować i odnowić naszą przyjaźń. Mimo wszystko, chciałbym prosić Cię o wybaczenie.
Spotkajmy się nieopodal naszej szkoły o godzinie 19:00. Wojtek."
Składa kartkę i chowa ją do kieszeni.
Piotrek: No to zobaczymy co ma do powiedzenia.
Wojtek schodzi z drabiny z drabiny i podchodzi do Piotrka. Ręce trzyma za plecami.
Wojtek: Cześć
Piotrek: Hej, co chciałeś?
Wojtek: A Ty tak od razu przechodzisz do rzeczy.
Piotrek: A co, mam Cię najpierw wyściskać?
Wojtek: Skoro tak chcesz sie bawić.
Piotrek: Nie rozumiem. Myślałem, że chcesz przepraszać, czy coś.
Wojtek: Owszem, ale dopiero za to, co zrobię za chwilę.
Piotrek: O czym Ty mówisz?
Wojtek podchodzi do niego. Przytula go.
Wojtek: Przepraszam Cię przyjacielu.
Wojtek wyciąga nóż zza pleców. Piotrek osuwa się na ziemie. Wyciemnienie.
Komputer: CONGRATULATION. THE FIVE LEVEL IS STARTED NOW.
SCENA 6
W ciemności słychać tak zwane "trzy teatralne dzwonki". Bardzo powoli scena rozjaśnia się.
Dzwonki okazują się być budzikiem. Na scenie z prawej strony w głębi stoją trzy pionowo
postawione ławki. W lewej stronie sceny (względem publiczności) główny bohater leży na ławce,
która imituje łóżko. Za ławką stoi drabina. Jest owinęty w koc.
W prawej stronie widać rodziców bohatera siedzących przy stole (stop klatka!)
Ojciec siedzi przy komputerze, a matka czyta gazetę jedząc śniadanie.
Na dźwięk budzika chłopak przebudza się.
Wojtek: Mhm.. Cholern* budzik.
Wyłącza go, przeciąga się i wstaje. (Motyw ze sceny 1)
Igraszka schodzi z drabiny, podchodzi do Wojtka.
Igraszka: Witaj Wojtek, mój bohaterze. Masz prawo być z siebie, naprawdę dumny. Otóż
zostało Ci już tylko jedno zadanie.
Wojtek: Kto tym razem?
Igraszka: Tym razem to będzie trudniejsze. Ale kto miałby dać radę jak nie Ty. Procedura jest ta
sama. Tylko teraz to będzie ktoś, kto naprawdę sobie na to zasłużył. Ktoś, bezdennie głupi.
Ktoś, kto połknął haczyk i tak po prostu mordował ludzi, zabił swojego najlepszego przyjaciela.
Tylko dlatego, bo myślał, że jak ktoś jest inny, to jest gorszy, a to właśnie on był inny. Takie
zachowanie zasługuje na karę, nie sądzisz?
Cisza.
Igraszka: Wojtek...?
Wojtek: Nie... Proszę, przestań. To nie może się tak skończyć, ja chcę przestać. Wyłączam tę
grę. Nie chcę już jej kończyć. Nie mogę!
Igraszka: Ojj, Wojtek... Wojtek. Gdzie ja to miałam.
Wyciąga notes z mnóstwem kartek, zaczyna go wertować aż trafia na odpowiedznią stronę.
Igraszka: Oświadczam, że zapoznałem się z regulaminem i akceptuję jego warunki. Dobrze.
Punkt dwudziesty tego właśnie regulaminu. Niedozwolone jest samodzielne wypisanie
się z niniejszej gry. Przedwczesne ukończenie, będzie skutkować karami zawartymi poniżej.
Patrz punkt dwudziesty piąty. Czekaj...
Wojtek: Wystarczy już. To co mam zrobić?
Igraszka: Skrótowo mówiąc, nie możesz zrobić nic. Jeżeli nie ukończysz gry, stracisz wszystko.
Wojtek: Chcesz mi odebrać życie! Co mam jeszcze do stracenia?
Igraszka: Ty nie masz do stracenia już nic, lada moment do Twoich drzwi zapuka policja, a Ty
skończysz w więzieniu o podwyżonym rygorze, gdzie "powiesisz się", po tym jak
zostaniesz czyjąś dziwką. Decyduj.
Wojtek zaczyna panikować, mówi półsylabami. Boi się.
Wojtek: Nie. Proszę. Błagam. Nie.
Podbiega do rodziców, potrząsa ich za ramiona, ale oni nie reagują. Nadal trwają w bezruchu.
Wojtek: Mamo! Tato! Proszę! Chcieliście mi pomóc. Obiecaliście. Potrzebuje was! Błagam.
Mamo... Tato...
Odchodzi na środek sceny.
Wojtek (krzyczy): Pomocy!
Wyciemnienie.
Komputer: GAME OVER.
Po chwili ciemności. Światła zaczynają migać. Scena jest pusta. Jest na niej tylko ławka
z kreskami. Słychać utwór 6: Hunter-Kiedy umieram.
Wchodzi Igraszka. Dorysowuje kreskę w poprzek poprzednich. Schodzi. Wyciemnienie.
KONIEC.

Podobne dokumenty