Kamil Cyganik - Polskie Radio

Transkrypt

Kamil Cyganik - Polskie Radio
Kamil Cyganik
Nocna zmiana
Ojciec wracał, kiedy Wojtek wychodził do szkoły. Rzucał zdawkowe „cześć”, albo bez
słowa zamykał się w swoim pokoju. Zanim chłopiec wyszedł, słyszał stamtąd głęboki spokojny
oddech.
Po południu było lepiej. Jeśli na Wojtka nie czekał obiad, to zapach unoszący się nad
garnkami obiecywał, że niedługo będzie. Tata, nie odwracając się od kuchni, pytał syna, co w
szkole, czy ma dużo zadań. Wojtek miał wrażenie, że nie słuchał odpowiedzi.
Jedli w milczeniu. Ojciec się zamyślał i - jak to sobie Wojtek nazywał - „nieobecniał”.
Mechaniczny ruch łyżki i nieregularne stuknięcia metalu o ceramikę - jedyny dźwięk w
kuchennej ciszy - hipnotyzowały chłopca, który nie śmiał zrobić czegokolwiek, co wyrwałoby
tatę z letargu.
Zbliżał się wieczór, ojciec ubierał się, mówił, co Wojtek ma na kolację i wychodził.
Chłopak zostawał sam. Ciemne pokoje tchnęły niepokojącą obecnością nieobecnych, za
oknem było coraz ciemniej. Sprawdzał zamki, gasił światła, wchodził pod kołdrę i włączał
radio.
Muzyka wypraszała ciszę za drzwi, a ciepły głos prowadzącego „Nocne Polaków
rozmowy”, ulubionej audycji Wojtka, oszukiwał poczucie samotności.
Osoby dzwoniące do radia, były równie samotne. Wypowiadały swój ból, a prowadzący
zwykle tylko słuchał. Potwierdzał zaciekawienie empatycznymi przerywnikami: „Naprawdę?”
„To musiało być trudne!”, „Mogę się tylko domyślać, co przeżyłaś...”. Zazwyczaj wystarczało.
Ludzie dziękowali, mówili, że już im lepiej. Czasem prowadzący zdobywał się na jakąś radę,
słowo pocieszenia, ale robił to tak delikatnie... Było oczywiste, że woli powiedzieć mniej, niż
zranić.
Muzyka, ciepły głos, muzyka, ciepły głos, muz... Wojtek budził się wcześnie rano. Zanosił
szybko radio do pokoju taty, ale wtyczki do gniazdka nie wkładał, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
Tamtego dnia, gdy Wojtek wrócił ze szkoły, od razu go zobaczył. Stał na małym stoliku w
przedpokoju i zdawał się patrzeć na chłopca cyklopowym okiem tarczy z numerami. Czarny
bakelit słuchawki sprawiał bardzo poważne wrażenie.
- Działa? - Zapytał, stając w drzwiach kuchni.
- Jeszcze nie, ale do wieczora mają podłączyć. - odpowiedział tata jak zwykle nie
odwracając się od garnków. - Teraz będziesz mógł do mnie zadzwonić, jakby coś się działo...
Tego samego dnia ojciec zapomniał czegoś z domu. Do „Rozmów” było jeszcze dużo
czasu, ale Wojtek już przyniósł sobie radio, włączył wiadomości i... nie usłyszał klucza w
zamku.
- Co ty wyprawiasz?
- Ja... słucham...
- Przecież zabroniłem! - Tata chwycił odbiornik, szarpnięciem wyrwał sznur z gniazdka,
wyszedł z pokoju Wojtka trzaskając drzwiami. Potem jeszcze jedno trzaśnięcie. I jeszcze jedno,
drzwiami wejściowymi.
Kolejne wieczory - walka. Wojtek podchodził do telefonu, czasem podnosił słuchawkę, a
nawet zaczynał wykręcać numer. Za każdym razem jednak brakowało mu odwagi. Aż którejś
nocy nie starczyło mu już sił na samotność...
- Halo...
- Witam panią w „Nocnych Polaków rozmowach”...
- Nie jestem panią, jestem chłopcem...
- Rozumiem. Jesteś chłopcem i jeszcze nie śpisz? Rodzice...
- Jestem sam w domu.
- Dlaczego...
- Tata jest w pracy, a mama... mama odeszła.
- Dlaczego dzwonisz?
- Bo już mam dość samotności.
- Opowiedz mi o niej.
- Zaczęło się, kiedy zabrakło mamy. Sądzę, że odeszła przeze mnie. I myślę, że tata też tak
myśli. Dlatego tak mało ze mną rozmawia. Czasem zachowuje się, jakby mnie nie było. Pracuje
w nocy, rano przychodzi zmęczony. Od razu kładzie się spać. Po południu, kiedy wracam ze
szkoły, jemy razem obiad. Tatuś naprawdę bardzo dobrze gotuje. Ale nawet przy stole prawie
ze sobą nie rozmawiamy. Chciałbym powiedzieć tacie, jak bardzo żałuję, że mama odeszła, i
że nie tylko on tęskni. I chciałbym mu powiedzieć, jak bardzo go kocham. I potrzebuję... I
jeszcze żeby mi nie zabierał mojego przyjaciela...
- Przyjaciela?
- Nie pozwala mi słuchać radia... W nocy…
- Twój tata z pewnością cię teraz słyszy...
- Może i słyszy, ale czy słucha?
- ...i możesz mi wierzyć, że jedną rzecz na pewno chciałby ci teraz powiedzieć.
- Tak?
- Na sto, tysiąc, milion procent... to nie była twoja wina!
Cisza...
- Jesteś tam?
- Dziękuję. Chyba pójdę już spać.
- Masz rację, jest naprawdę późno. Ale wiesz, może nie za późno. Daj staruszkowi jeszcze
jedną szansę, co?
- Nie jedną. Ile tylko będzie chciał. Dobranoc.
- Dobranoc...
Rano Wojtka obudził zgrzyt klucza w zamku. Tata wrócił wcześniej, ale znów poszedł do
swojego pokoju. Wojtek westchnął. Jednak po chwili ojciec stanął w drzwiach sypialni syna i
długo na niego patrzył.
- Wiesz co, Wojtuś? - odezwał się wreszcie ciepło. - Może byś nie szedł dziś do szkoły?
Wyciągniemy z piwnicy rowery, podokręcamy co trzeba, naoliwimy, napompujemy...
- Tato... - przerwał chłopak, a głos mu wibrował niekłamaną troską - nie wyśpisz się.
Mężczyzna zagryzł wargę, żeby ukryć jej drżenie. Wyjął zza pleców odbiornik radiowy,
postawił na komodzie.
- Wyśpię się. W nocy. Jakoś do wieczora wytrzymam.
- Jak to w nocy?
- Poprosiłem o zmianę. Dyrektor zgodził się, żebym pracował w dzień. Rozumie, że mnie
potrzebujesz. Popołudnia i wieczory będą dla nas.
Chłopak siedział na łóżku wpatrzony w ojca szeroko otwartymi oczami... Bał się, że to
może jeszcze sen. Ale tata nie znikał. Rzeczywiście przychodził po jeszcze jedną szansę.
Pozostało ostatnie, nurtujące Wojtka pytanie:
- Tato, ale ”Nocne Polaków Rozmowy”? Bez ciebie? Kto je poprowadzi?
- Ktoś się na pewno znajdzie synku, ktoś się na pewno znajdzie.