Bezpieczeństwo mieszkaniowe w Ratyzbonie i
Transkrypt
Bezpieczeństwo mieszkaniowe w Ratyzbonie i
Maja Dębska "Starych drzew się nie przesadza” Bezpieczeństwo mieszkaniowe w Ratyzbonie i 'prawo do miasta'1 jej mieszkańców Safe City2 Miarą bezpieczeństwa w mieście nie jest liczba kamer w przestrzeni publicznej. Mieszkaniec miasta – obywatel czuje się w niej nieswojo, bo jest kontrolowany, a każdy jego krok zapisują systemy CCTV. Bezpieczeństwo w mieście to także wymiar socjalny i społeczny, do którego zaliczają się takie aspekty jak znajomość swoich sąsiadów, zaangażowanie w inicjatywy obywatelskie, a także opieka miasta obejmująca najsłabszych ludzi – bezdomnych, niewykształconych, starych, chorych – czyli te wszystkie grupy społeczne, które narażone są na wykluczenie. W wyniku niesprawiedliwej gospodarki mieszkaniowej stają się bezradni. Podstawowa potrzeba człowieka – poczucie bezpieczeństwa zostaje zachwiana i trudniej czuć się prawowitym obywatelem miasta. Historia rodzima Wokół sloganu prawo do miasta (ang. Right to the City / niem. Recht auf Stadt) uformowały się w ostatnich latach sojusze na całym świecie. Pojęcia tego użył po raz pierwszy francuski filozof i socjolog miasta Henri Lefebvre na koniec lat 60. w swoim francuskim dziele o takim właśnie tytule (fr. Le droit à la ville), w którym przedstawia propozycje nowego myślenia o mieście i miejskich praktykach społecznych, przyznając Prawo do… miejsca, w którym żyjemy wszystkim bez względu na przynależność do klasy społecznej, pochodzenie, status majątkowy, wiek itp. Hasło Prawo do miasta należy rozumieć jako aktywny i równouprawniony udział w kształtowaniu miejskiego społeczeństwa. Idea ta nabiera szczególnego znaczenia w kontekście miejskiego marketingu i miejskiej polityki, dla której miasto staje się towarem – publiczne zabudowania są prywatyzowane, dotychczasowe public spaces komercjalizowane, w taki sposób, że potrzeby mieszkańców i mieszkanek spychane są na dalszy plan, bo ważniejszy jest profit inwestorów. Na przestrzeni krótkiego czasu życie w mieście drożeje, a przez to staje się miejscem jedynie dla wybranych. Poprzez brak transparencji w podejmowanych decyzjach zwykłym obywatelom odebrane jest prawo do współdecydowania o własnej przestrzeni życiowej. 2 Safe City był tematem przewodnim festiwalu URBANIZE w Wiedniu 2014, organizowanym przez dérive – Verein für Stadtforschung (stowarzyszenie zajmujące się badaniami nad kondycją miasta). Pod tym hasłem badacze przestrzeni miejskiej uwrażliwiali, że miasto działa jak ekosystem, w którym musi się znaleźć miejsce dla każdego. Uświadamiali także, że nadmierna inwigilacja i kontrola zabiera mieszkańcom przestrzeń publiczną i czyni z niej coś na kształt foucaultowskiego panoptykonu. Więcej w: derive – Zeitschrift für Stadtforschung, Heft 57: Safe City, Wiedeń 2014 oraz http://www.urbanize.at/2014/events (21.07.2015). 1 1 Punktem wyjścia do napisania poniższego eseju był film Moja Ulica Marcina Latałło, który dostrzega powyższy problem i analizuje go na gruncie łódzkim. Zauważa, że kiedy bogaty inwestor zmienia wydzielony obszar na luksusowe 'high class' i na kawałku postfabrycznego miasta buduje nowe centrum handlu i rozrywki (w tym przypadku Manufaktura), dla jego rdzennego otoczenia zaczyna brakować miejsca. Wyścig z komercją stoi w sprzeczności z osiedlami robotniczymi wybudowanymi w XIX wieku przy zakładach Izraela Poznańskiego, gdzie do tej pory mieszkają ludzie, którzy po upadku przemysłu w Łodzi borykają się z biedą. Miasto Łódź3 stara się dopasować do zagranicznych inwestorów. Zapomina tylko, że jego mieszkańcy nie są na to do końca gotowi. Nie zamieszkają w kamienicy, którą przejmie prywaciarz, bo kilkakrotnie podniesie czynsz, na który ich nie będzie stać. Nawet jeśli Miasto przeprowadzi renowację, to cena za metr kwadratowy również wzrośnie. W najlepszym wypadku zamienią mieszkanie na mniejsze. Często jednak będą zmuszeni przeprowadzić się do innych lokali komunalnych oddalonych od centrum, mieszkań socjalnych albo kwater tymczasowych. O tym, że rewitalizacja nie oznacza jedynie renowacji pamiętają nieliczni urzędnicy, którzy rozumieją, że to magiczne słowo „oprócz remontów przestrzeni publicznych i kamienic, a także oprócz tego, że nasze miasto staje się wizualnie i materialnie piękniejsze, […] oznacza głęboką zmianę społeczną i ożywienie gospodarcze centrum Łodzi” 4 Zabytkowe miasto po drugiej stronie Odry Problem wydaje się dotyczyć przestrzeni miast i społeczeństw, takich jak Łódź - zdegradowanych postindustrialnych molochów, byłych centrów gospodarki socjalistycznej, w których źdźbła trawy przebijają się dziko przez kawałki betonów, miast, w których nikt „nikogo nie głaszcze”5, nie obejmuje mecenatem, przeciętnych turystów nie kusi historią6. Okazuje się jednak, że z podobnymi trudnościami 11 października 2013r. nastąpiła zmiana dotychczas obowiązującej nazwy Urzędu (Urząd Miasta Łodzi) i obowiązuje nowa nazwa: Łódź - Miasto na Prawach Powiatu lub skrócona Miasto Łódź. 4 Hanna Gill-Piątek: Łódź. Magistrat wprowadza program rewitalizacji społecznej centrum miasta, w: http://wyborcza.pl/1,91446,17372380,Lodz__Magistrat_wprowadza_program_rewitalizacji_spolecz nej.html#ixzz3gjQS1Cfr, (23.07.2015). 5 Słowami „Łódź nie głaszcze, ale drażni” kompozytor Artur Zagajewski opowiadał o swoich inspiracjach tożsamością miasta Łodzi, w: Chropowatość dźwięków Łodzi. Wywiad z Arturem Zagajewskim, w: http://www.glissando.pl/wywiady/chropowatosc-dzwiekow-lodzi-1-wywiad-z-arturemzagajewskim/ (23.07.2015). 6 Nie chcę napisać, że miasto Łódź nic nie oferuje. Industrialna historia Łodzi jest unikatowa. Z jej tożsamości wyłania się spójny obraz przestrzeni miejskiej oraz świadomości jej mieszkańców, który krystalizuje się w odczuwaniu i doświadczaniu miasta na poziomie meta, na poziomie sztuki i muzyki, która się tu rozwija. Miasto Łódź jest mniej scentralizowane, a tkanka miejska mniej 3 2 borykają się także miasta turystyczne i historyczne. Co więcej, także miasta po zachodniej stronie Odry, w Niemczech. Bo nie jest to problem majętności tych ośrodków, co zachłannej polityki ich władz. To także pytanie, na ile mieszkańcy mają prawo do miasta, w którym żyją. Nawet jeśli kapitał odgrywa znaczącą rolę, to korzenie niepokojących tendencji tkwią w świadomości władz miasta. Te chcą brać udział w wyścigu o powierzchowną atrakcyjność. Powierzchowną – bo cóż może być bardziej perfidnego niż dbałość miasta o pozory wygody i wyciąganie ręki do kieszeni turystów, jeśli sami jego mieszkańcy nie są spokojni o dach nad głową. Moje badania nad miastem Ratyzbona (niem. Regensburg) w ramach programu Tandem 2015 koncentrował się nad tym problemie. Materiały zebrałam z relacji miejskiego społecznika Kurta Rastera i analizy działalności grupy Recht auf Stadt z Ratyzbony. Castra Regina – czyli gród nad rzeką Regen, to miasto z 179 r. n. e. wzniesione przez Cesarstwo Rzymskie z jednej i barbarzyńców z drugiej strony Dunaju. Swój rozkwit przeżyło w XIII wieku, ale już w trzy wieki później doznało głębokiego kryzysu. Miasta nie było stać na nowe inwestycje. Zabudowa pozostała zatem średniowieczna. Historyczne centrum nie zmieniło się do dziś i stanowi największą starówkę średniowieczną w Niemczech, a od 2006 znajduje się na liście światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Wszystkie domostwa na starówce podlegają ochronie zabytków i rokrocznie przyciągają do Ratyzbony ponad pół miliona turystów. Wydaje się, że tak stare miasto powinno było na przestrzeni wieków wychować mieszczan z prawdziwego zdarzenia – pracujących tu dla siebie i dla jego rozwoju. Dziś te dwa interesy nie idą w parze. Prawo do Domu Spokojnej Starości św. Michaela i prawo do miasta Ratyzbona Społecznicy i aktywiści z lokalnej grupy prawo do miasta, utworzonej w lutym 2014 roku, objaśniają mechanizmy rządzące rynkiem mieszkaniowym w Ratyzbonie. Starają się znaleźć granice prawne i paragrafy chroniące obywateli przed niesprawiedliwością maklerów, właścicieli kamienic, a także przed urzędnikami rady miasta. Ostatnią silnie wspieraną zhomogenizowana niż turystyczne mekki Polski, a przez to wyróżnia się na tle „cukierkowych” starówek i jarmarcznych straganów znanych z innych miast. 3 i naświetlaną przez ratyzbońskich aktywistów sprawą, jest walka o Michlstift – czyli Dom Spokojnej Starości położony w centrum miasta, w pobliżu parku i kawiarni na starówce. Od lat jest zapisany w świadomości mieszkańców Ratyzbony jako alternatywa dla tzw. jesieni życia. Gerlinde Beer - krewna jednej z mieszkanek Bürgersstift St. Michael7 (w skrócie Michlstift) w swoim artykule Das Michlstift muss bleiben (pl. Michlstift musi zostać) cytuje słowa spotkanej w windzie tego domu kobiety: Ach, ist das schön hier. Da gehen wir auch rein, wenn wir mal alt sind 8, czego sens łatwo przełożyć na polskie: Tu to jest pięknie. Też tu przyjdziemy, kiedy będziemy starzy.9 Autorka podkreśla, że nie zdziwiły jej te słowa, ponieważ podobne usłyszała trzy lata temu od swojego męża, który właśnie odwiedzał tam swoją ciotkę. Zrozumiała wtedy, że jest to miejsce, które starym ludziom kojarzy się z bezpieczeństwem, spokojem i godnym życiem. Michlstift to dom, w którym mieszkają lub spotykają się ludzie w podeszłym wieku. Jedni żyją tu dzień i noc, inni odwiedzają go w ramach codziennych aktywności. Do tej pory ratyzbończycy wzrastali w świadomości, że istnieje miejsce, które nie wyłączy ich na starość z życia publicznego, ale tę ostoję władze miasta zdecydowały się zlikwidować. Decyzja o zamknięciu Michlstift Pytanie „dlaczego” nie znalazło jednej klarownej odpowiedzi. Burmistrz miasta ogłosił swoją decyzję 8 marca 2015 roku. Oświadczył w niej, że Michlstift zakończy swoją działalność latem tego samego roku. Nie zostawi mieszkańców bez opieki! Da im wybór pomiędzy: przeprowadzką do Bürgerheim Kumpfmühl, innego domu starców przypominającego ośrodek wczasowy, położonego w dzielnicy oddalonej od centrum miasta o kilka kilometrów, albo znalezienie sobie innego miejsca na własną rękę. W jednym i drugim wypadku arbitralna decyzja obecnego burmistrza oznacza stratę dotychczasowych miejsc zamieszkania dla wszystkich podopiecznych, którzy czerpali energię z tętniącego życiem centrum Ratyzbony i dobrze czuli się w Bürgerstift St. Michael – w skrócie Michlstift można przetłumaczyć jako dom spokojnej starości fundacji św. Michaela. Das Stift – to dziś przestarzałe określenie na dom starców finansowany przez jakąś fundację. W Austrii i Bawarii funkcjonuje także jako synonim do słowa das Kloster – klasztor, w: http://www.duden.de/rechtschreibung/Stift_Einrichtung_Koerperschaft (23.07.2015). 8 Gerlinde Beer: Das Michlstift muss bleiben, w: Altstadtbladl, Frühsommerausgabe, Ratyzbona 2015; przedruk dostępny pod adresem: http://rechtaufstadt-regensburg.uetheater.de/artikel-von-gerlindebeer-das-michlstift-muss-bleiben/ (21.07.2015). 9 cyt. Za: Beer: Das Michlstift…, ibidem 2015. (Tłumaczenie własne). 7 4 zabytkowej przestrzeni, z pokojami urządzonymi indywidualnie – według własnego gustu. Nowe lokum tego nie gwarantuje.10 W sprawie ocalenia Michlstift Kurt Raster z inicjatywy prawo do miasta wystąpił z petycją do radnych. Chociaż dokument podpisało jedynie 1248 osób, co stanowi 47% potrzebnych głosów, petycja miała swoje niebagatelne znaczenie. Do tej pory taktyka rady miasta i burmistrza w odpieraniu aktywistów przypominała grę w ping-ponga. Ważne było odeprzeć lub zbić kolejne argumenty przeciwnika, nie zastanawiając się, czy są one wartościowe i właściwe – po prostu odbić piłeczkę. Początkowo rada miasta straszyła brakiem ochrony przeciwpożarowej w domu spokojnej starości. Ta miałaby kosztować miasto 15 milionów euro. Jednak po zweryfikowaniu przez miejskich społeczników zmalała do 150 tysięcy. Następnie przyszedł argument renowacji budynku, przy czym zapominano, że w 2001 był on gruntownie odnowiony. W czasie przeprowadzania wywiadu z Kurtem Rasterem (na początku czerwca 2015) argumentem miasta przeciwko aktywistom był fakt, że Michlstift znajduje się na liście ochrony zabytków. Przy czym Kurt Raster podkreślił, że na owej liście znajdują się de facto trzy piętra budynku, natomiast dobudowane czwarte piętro już nie. To tutaj miały znajdować się wymieniane przez miasto krzywe podłogi, których remont nie kolidowałby z rygorystycznymi przepisami o ochronie zabytków i konserwacji. W toku rozpatrywania petycji miasto podało jeszcze jedną przesłankę przeciwko zachowaniu instytucji, a mianowicie niewystarczającą i nieprzystającą do współczesnych standardów medycznych opiekę nad pensjonariuszami. Okazało się, że również ten argument był niepoprawny. Państwowe służby kontrolowały jakość świadczonych usług pielęgnacyjnych w regularnych odstępach czasu i wystawiły im najwyższą notę 1,1; podczas kiedy nowo wybudowany Bürgerheim Kumpfmühl osiągnął wynik 1,3.11 Niemniej jednak, jak podkreślał mój rozmówca, Michlstift usytuowany jest w najbardziej dogodnej okolicy, a co za tym idzie w najdroższej na rynku mieszkaniowym. Podejrzewa, że włodarze miasta chętniej przeznaczyliby go na luksusowy hotel lub prestiżowe mieszkania, które byłyby finansowo rentowne, ale dotychczasowi, wieloletni mieszkańcy poczuliby się niepotrzebni i wykluczeni. Bo Por. Beer: Das Michlstift…, Ratyzbona 2015. Przypomnieć należy, że skala ocen w Niemczech jest odwrotna, a więc 6 jest oceną najgorszą, a 1,0 najlepszą. 10 11 5 „Alte Menschen sind keine Ware” – Ludzie w podeszłym wieku nie są towarem – podkreślał Kurt Raster, podczas kiedy burmistrz miasta Ratyzbony określał opiekę nad starymi ludźmi jako rynek, który we wzrastającym stopniu odkrywają prywatne firmy. Lecz nawet jeśli pójdziemy za tym tokiem myśli i opieka nad starszymi osobami staje się coraz bardziej intratna, to dlaczego Ratyzbona dobrowolnie chce się wycofać z tego lukratywnego interesu?12 Do tej pory wszystkie miejskie domy opieki nad starszymi i schorowanymi były pełne niemalże w stu procentach; w 93% w Bürgerheim Kumpfmühl i w 96% w Michlstift. Miasto zamykając jeden z domów starców redukuje liczbę dostępnych ośrodków opieki, a tym samym dużą część podopiecznych oddaje w ręce prywatnych oferentów, aby ci zapełnili ich portfele. Taka praktyka ma swoją powszechnie znaną nazwę i jest nią prywatyzacja.13 Jasnym jest, że rada miasta nie przedstawia zrozumiałych argumentów. Nie może powołać się ani na ochronę przeciwpożarową, ani na ochronę zabytków, ani nawet na rzekomo szwankującą opiekę zdrowotną. Wszystkie uzasadnienia podawane jako powody dla zamknięcia Bürgerstift St. Michael były sprawnie obalane – nie dla poklasku, ale poprzez swoje mało racjonalne podłoże. Mimo to miasto twardo obstawało za zamknięciem. „That’s Democracy!” – kwitowali miejscy aktywiści z Ratyzbony. Kompetencje partycypacji w życiu miasta Dziś znany jest już wynik obrad nad ich petycją. Wspomniana brakująca liczba podpisów zdyskwalifikowała jej ważność. Lecz nawet jeśli nie osiągnięto niezbędnego kworum, to prawie 1300 petentów osiągnęło następujące sukcesy: - uświadomiono, że tak ważne decyzje, jak zamknięcie komunalnego zakładu opiekuńczego powinny być dyskutowane na forum publicznej debaty, - wykazano, że miasto nie jest instytucją, która swoje istnienie może uzależnić jedynie od ekonomicznych profitów i pod lupę musi wziąć społeczny aspekt swojego bytowania, Pyta Beer w swoim artykule: Das Milchstift…, Ratyzbona 2015. Por. Michlstift besser als Bürgerheim Kumpfmühl – Begründung der Schließung nur „Vorentwurf“, w: http://rechtaufstadt-regensburg.uetheater.de/michlstift-besser-als-buergerheim-kumpfmuehlbegruendung-der-schliessung-nur-vorentwurf/ (22.07.2015). 12 13 6 - zaskoczeni decyzją rady miasta mieszkańcy i mieszkanki Michlstift byli wysłuchani i okazano im zrozumienie, przez co poczuli przynależność do społeczności miasta.14 Zrealizowano w ten sposób koncept prawa do miasta, a pensjonariusze i aktywiści zamanifestowali swoje kompetencje w pertraktacji o własne bezpieczeństwo. Miejski socjolog Detlev Ipsen w tekście pt. Sicherheit durch urbane Kompetenz (pl. Bezpieczeństwo dzięki miejskim kompetencjom) wyjaśniał, jak poprzez urbanistyczne kompetencje osiągnąć stan bezpieczeństwa.15 Realność współczesnego miasta rodzi się z różnorodności interesów i idei, które w jego przestrzeni się ścierają. W sposób naturalny dochodzi do kontrowersji i konfliktów, ale narzędzie urbanistycznej (miejskiej) kompetencji umożliwia reakcję na gęstniejącą różnorodność. Daje to pewien obraz i charakterystykę przestrzeni miejskiej.16 Jak pisze Christoph Laimer w artykule Bezpieczeństwo zaczyna się w głowie (org. Sicherheit beginnt im Kopf) należy stworzyć struktury, które wzmocnią miejskie kompetencje obywateli i obywatelek. A do nich zaliczają się właśnie prawo do współdecydowania oraz możliwości aktywnego wkraczania w miejsko-polityczne procesy podejmowania decyzji.17 Ważnym jest, by miasta nie opierały swojego funkcjonowania o zasady tzw. polityki porządku, która bazuje na zagadnieniach kontroli i inwigilacji. Bo ta zamiast kazać codziennym konfliktom życia miejskiego zmarnieć, tworzy dla nich żyzną glebę i daje im kiełkować. I chociaż petycja pt. Michlstift musi zostać nie odniosła jeszcze zamierzonego sukcesu, to ukazała, że władze miasta nie radzą sobie z konstruktywną krytyką oraz z demokratycznymi protestami obywateli. Nie chcą się z nimi konfrontować lub próbują zbić je półargumentami. Niemniej jednak ostatni stan prób podjęcia dialogu z miastem wskazuje na pewien progres. Rada miasta zaproponowała, aby Michlstift stał się miejscem schronienia dla uciekinierów z krajów prześladowanych. Być może to postęp w działaniach miasta. Na pewno nie potwierdził się najgorszy ze scenariuszy, oddania domu spokojnej starości w ręce znanych sieci hotelowych lub największych inwestorów immobiliów w Regensburgu. Jest to także pierwsza 14 Por.: http://www.regensburg-digital.de/uebergabe-der-petition-das-michlstift-mussbleiben/08072015/ (23.07.2015). 15 Por., Ibsen Detlev: Sicherheit durch urbane Kompetenz, w: Unbequem, Heft 31, Hamburg 1997, S. 9-10. 16 Por., Christoph Laimer: Sicherheit beginnt im Kopf, w: dérive – Zeitschrift für Stadtforschung, Heft 57: Safe City, Wiedeń 2014, S. 4-7. 17 Por., ibidem, S. 6. 7 propozycja, która tworzy płaszczyznę dialogu z przedstawicielami inicjatywy Prawo do miasta. Ci określają ją jako godną uwagi, a może nawet pochwały. Niemniej powtórnie wzywają miasto do dyskusji. Nie wydaje się bowiem, że zakwaterowanie uciekinierów w Michlstift jest niezbywalnym argumentem za tym, aby „wyprowadzić” z niego dotychczasowych pensjonariuszy. Ci mogliby przecież nadal w swoim domu pozostać, a wolne miejsca oddać nowym lokatorom. Prześladowani mogliby zająć także część drugiej instytucji opieki nad starszymi – w pustej jeszcze przybudówce domu na Kumpfmühl. Miasto osiągnęłoby w ten sposób dwa sukcesy: Po pierwsze nie przesadzałoby na siłę starych drzew z miejsca, w które podopieczni wrośli wraz z korzeniami, a po drugie zapobiegłoby tzw. gettoizacji imigrantów w Ratyzbonie. Ten drugi problem, choć jeszcze nie do końca uświadomiony, będzie coraz częściej poruszaną kwestią w politykach miejskich i światowych. Radom miejskim najłatwiej byłoby usytuować prześladowanych w jednym budynku. Ale takie rozwiązanie nie jest do końca zgodne z polityką otwartości. Utrudnia integrację i wzmaga uczucie bycia obcym i izolowanym w Europie. Alternatywa jaką zgłasza inicjatywa prawo do miasta wydaje się być zatem, po raz kolejny, słusznym rozwiązaniem. Rozwiązaniem korzystnym dla reprezentantów wszystkich zainteresowanych grup społecznych. Mogłyby od siebie nawzajem wiele zyskać i stałyby się wzorem dla zakładania inicjatyw obywatelskich o charakterze bottom up, a te gwarantują zrównoważony rozwój miast i ich społeczeństw. Czynszowe rebelie Autorytetem w tej dziedzinie, także dla ratyzbońskich miejskich aktywistów, był berliński film Mietrebellen – Wiederstand gegen den Ausverkauf der Stadt (2014)18 przeciwko wysprzedawaniu się miasta. Podłoże do tego stworzyła społeczna działalność jego twórców – Matthiasa Coersa i Gertrud Schulte Westenberg. Matthias Coers – reżyser dokumentu zauważa, że film jest bardzo dobrym medium 18 Oficjalna strona filmu: http://mietrebellen.de/film (23.07.2015). 8 komunikacji, ponieważ umożliwia naświetlenie sytuacji z oddolnego punktu widzenia. Uwidacznia to, co w rozmowie i na papierze nie miałoby wystarczającej siły przebicia. Film związany z tematyką gentryfikacji ukazuje przede wszystkim jeden poważny problem: mieszkanie, na które można sobie pozwolić w wielkiej metropolii (np. w Berlinie) staje się towarem deficytowym. Dokument przedstawia walkę o przestrzeń do życia - organizacje i związki mieszkańców Berlina, którzy walczą o swoje prawo do miasta i bezpieczeństwa. Jednymi z protestujących są podopieczni domu starców, którzy angażują się w strajk, zakładają inicjatywę rencistów Palisaden-Panther i walczą o swoją niezależną przestrzeń, która zawsze była im gwarantowana w granicach ich miasta. Walczą o utrzymanie miejsc, w których spędzają swój wolny czas, przeciwko dwukrotnej podwyżce czynszu, a co za tym idzie przeciwko eksmisji z ukochanego miejsca na ziemi. W jednym z wywiadów Michael Coers tłumaczy, że dopiero kiedy ludzie mają ubogie środki finansowe i marne możliwości rozwoju, zaczynają odczuwać negatywne strony życia w społeczeństwie. A to przecież niedorzeczność! Dlatego film przynajmniej chce ukazać starszych ludzi, którzy troszczą się o siebie nawzajem, bronią swojego mieszkania i nie dają się zwieść inwestorom. Jeśli oni potrafią to w wieku 70, 80, 90 lat, to dlaczego my nie możemy sobie na taką odwagę pozwolić. Przecież także nasza wolność zaczyna się tam, gdzie nie musimy za dach nad głową płacić połowy naszej pensji – opowiada Matthias.19 Film Mietrebellen jest zespołem zachęt, który uświadamia, że w mocno zindywidualizowanym społeczeństwie, musimy stworzyć nowe formy, miejsca i rytuały współpracy i spotkań. Zachęta do tworzenia wspólnot musi wynikać najpierw z silnych indywidualnych potrzeb współpracy. Bo ta umożliwia także życie na wysoko niezależnej stopie. Te procesy warunkują się nawzajem. Być może świadomość ta powinna przeniknąć ze świata społeczników i aktywistów miejskich i znaleźć ugruntowanie w badaniach naukowych. Być może kolejnym zwrotem w badaniach – kolejnym turn, jak postuluje Coers – powinna być nowa świadomość społeczna, która zachęciłaby do partycypacji w życiu społecznym i na powrót otworzyła ludzi na współpracę w swoim małym otoczeniu. O tym, że takie zapotrzebowanie istnieje, twórcy filmu przekonywali się już kilkadziesiąt razy, na pokazach i screeningach Mietrebellen… w całej Europie. Jednym z nich był pokaz w Ratyzbonie – 10 lipca 19 Por.: Wywiad z Matthiasem Coersem, w: https://www.youtube.com/watch?v=yDVVik8u9yU (23.07.2015). 9 2015 r. i wydaje się, że dodał odwagi tamtejszym aktywistom.20 Po raz kolejny okazało się, że małe inicjatywy są w stanie poruszyć dużą politykę. Bibliografia: dérive – Zeitschrift für Stadtforschung, Heft 57: Safe City, Wiedeń 2014. Gill-Piątek, Hanna: Łódź. Magistrat wprowadza program rewitalizacji społecznej centrum miasta, w: http://wyborcza.pl/1,91446,17372380,Lodz__Magistrat_wprowadza_program_rewi talizacji_spolecznej.html#ixzz3gjQS1Cfr. Chropowatość dźwięków Łodzi. Wywiad z Arturem Zagajewskim, w: http://www.glissando.pl/wywiady/chropowatosc-dzwiekow-lodzi-1-wywiad-z-arturemzagajewskim/. Lefebvre, Henri: Le droit à la ville. Paris, Éditions Anthropos, 1968. Inicjatywa Recht auf Stadt w Ratyzbonie: http://rechtaufstadt.at/ueber/. Duden online: http://www.duden.de/rechtschreibung/Stift_Einrichtung_Koerperschaft. Beer, Gerlinde: Das Michlstift muss bleiben, w: Altstadtbladl, Frühsommerausgabe, Ratyzbona 2015. (Przedruk dostępny pod adresem: http://rechtaufstadtregensburg.uetheater.de/artikel-von-gerlinde-beer-das-michlstift-muss-bleiben/) Recht auf Stadt, Regensburg: Michlstift besser als Bürgerheim Kumpfmühl – Begründung der Schließung nur „Vorentwurf“, w: http://rechtaufstadtregensburg.uetheater.de/michlstift-besser-als-buergerheim-kumpfmuehlbegruendung-der-schliessung-nur-vorentwurf/. Detlev, Ibsen: Sicherheit durch urbane Kompetenz, w: Unbequem, Heft 31, Hamburg 1997. Christoph Laimer: Sicherheit beginnt im Kopf, w: dérive – Zeitschrift für Stadtforschung, Heft 57: Safe City, Wiedeń 2014. Warto nadmienić, że Michlstift nie jest jedyną inicjatywą Kurta Rastera i ratyzbońskiego Prawa do miasta. Aktywiści domagają się także zniesienia tzw. Mietspiegel – czyli narzędzia umożliwiającego spekulowanie wysokością czynszu za metr kwadratowy. Ostatnia analiza porównawcza i cena za metr wypadła ich zdaniem krzywdząco i została przeprowadzona nieuczciwie, ponieważ umożliwia właścicielom kamienic podwyższać czynsze w nieskończoność. Ostatni Mietspiegel ustanowił cenę średniego czynszu tak wysoko, że w niektórych domostwach wzrosła ona o 45%, często nie uwzględniając standardów mieszkań. Inną inicjatywą, którą wpierają miejscy aktywiści jest próba przywrócenia artystycznej inicjatywy Scants of Grace / H5 - miejsca twórczej działalności, jakim przez lata była pusta hala niemieckiej kolei. Kolejną - oprotestowanie zamknięcia jednej z niewielu alternatywnych knajp, a zarazem socjokulturowego punktu inicjatyw L.E.D.E.R.E.R., w którym swoje działania rozwijać mogłaby alternatywna scena muzyczna i kulturowa miasta Ratyzbona. Aktywiści nie chcą pogodzić się z takimi zabiegami miasta, jeśli znajduje ono środki w postaci 40 milionów Euro na odrestaurowanie kolejnego zamku dla regensburskiej turystycznej atrakcji: Glorii Taxi. 20 10 Oficjalna strona internetowa filmu: Mietrebellen- Wiederstand gegen den Ausverkauf der Stadt - http://mietrebellen.de/film. Coers, Matthias – wywiad z reżyserem filmu Mietrebellen…, w: https://www.youtube.com/watch?v=yDVVik8u9yU. Raster Kurt – wywiad z członkiem inicjatywy Recht auf Stadt w Ratyzbonie. Wywiad przeprowadzony w czasie kwerendy w Ratyzbonie. 11