Bezpieczeństwo mieszkaniowe w Ratyzbonie i

Transkrypt

Bezpieczeństwo mieszkaniowe w Ratyzbonie i
Maja Dębska
"Starych drzew się nie przesadza”
Bezpieczeństwo mieszkaniowe w Ratyzbonie
i 'prawo do miasta'1 jej
mieszkańców
Safe City2
Miarą bezpieczeństwa w mieście nie jest liczba kamer w przestrzeni publicznej.
Mieszkaniec miasta – obywatel czuje się w niej nieswojo, bo jest kontrolowany, a
każdy jego krok zapisują systemy CCTV. Bezpieczeństwo w mieście to także wymiar
socjalny i społeczny, do którego zaliczają się takie aspekty jak znajomość swoich
sąsiadów, zaangażowanie w inicjatywy obywatelskie, a także opieka miasta
obejmująca najsłabszych ludzi – bezdomnych, niewykształconych, starych, chorych –
czyli te wszystkie grupy społeczne, które narażone są na wykluczenie. W wyniku
niesprawiedliwej gospodarki mieszkaniowej stają się bezradni. Podstawowa potrzeba
człowieka – poczucie bezpieczeństwa zostaje zachwiana i trudniej czuć się
prawowitym obywatelem miasta.
Historia rodzima
Wokół sloganu prawo do miasta (ang. Right to the City / niem. Recht auf Stadt) uformowały się w
ostatnich latach sojusze na całym świecie. Pojęcia tego użył po raz pierwszy francuski filozof i
socjolog miasta Henri Lefebvre na koniec lat 60. w swoim francuskim dziele o takim właśnie tytule (fr.
Le droit à la ville), w którym przedstawia propozycje nowego myślenia o mieście i miejskich praktykach
społecznych, przyznając Prawo do… miejsca, w którym żyjemy wszystkim bez względu na
przynależność do klasy społecznej, pochodzenie, status majątkowy, wiek itp. Hasło Prawo do miasta
należy rozumieć jako aktywny i równouprawniony udział w kształtowaniu miejskiego społeczeństwa.
Idea ta nabiera szczególnego znaczenia w kontekście miejskiego marketingu i miejskiej polityki, dla
której miasto staje się towarem – publiczne zabudowania są prywatyzowane, dotychczasowe public
spaces komercjalizowane, w taki sposób, że potrzeby mieszkańców i mieszkanek spychane są na
dalszy plan, bo ważniejszy jest profit inwestorów. Na przestrzeni krótkiego czasu życie w mieście
drożeje, a przez to staje się miejscem jedynie dla wybranych. Poprzez brak transparencji w
podejmowanych decyzjach zwykłym obywatelom odebrane jest prawo do współdecydowania o
własnej przestrzeni życiowej.
2 Safe City był tematem przewodnim festiwalu URBANIZE w Wiedniu 2014, organizowanym przez
dérive – Verein für Stadtforschung (stowarzyszenie zajmujące się badaniami nad kondycją miasta).
Pod tym hasłem badacze przestrzeni miejskiej uwrażliwiali, że miasto działa jak ekosystem, w którym
musi się znaleźć miejsce dla każdego. Uświadamiali także, że nadmierna inwigilacja i kontrola zabiera
mieszkańcom przestrzeń publiczną i czyni z niej coś na kształt foucaultowskiego panoptykonu. Więcej
w: derive – Zeitschrift für Stadtforschung, Heft 57: Safe City, Wiedeń 2014 oraz
http://www.urbanize.at/2014/events (21.07.2015).
1
1
Punktem wyjścia do napisania poniższego eseju był film Moja Ulica Marcina
Latałło, który dostrzega powyższy problem i analizuje go na gruncie łódzkim.
Zauważa, że kiedy bogaty inwestor zmienia wydzielony obszar na luksusowe 'high
class' i na kawałku postfabrycznego miasta buduje nowe centrum handlu i rozrywki
(w tym przypadku Manufaktura), dla jego rdzennego otoczenia zaczyna brakować
miejsca. Wyścig z komercją stoi w sprzeczności z osiedlami robotniczymi
wybudowanymi w XIX wieku przy zakładach Izraela Poznańskiego, gdzie do tej pory
mieszkają ludzie, którzy po upadku przemysłu w Łodzi borykają się z biedą. Miasto
Łódź3 stara się dopasować do zagranicznych inwestorów. Zapomina tylko, że jego
mieszkańcy nie są na to do końca gotowi. Nie zamieszkają w kamienicy, którą
przejmie prywaciarz, bo kilkakrotnie podniesie czynsz, na który ich nie będzie stać.
Nawet jeśli Miasto przeprowadzi renowację, to cena za metr kwadratowy również
wzrośnie. W najlepszym wypadku zamienią mieszkanie na mniejsze. Często jednak
będą zmuszeni przeprowadzić się do innych lokali komunalnych oddalonych od
centrum, mieszkań socjalnych albo kwater tymczasowych. O tym, że rewitalizacja nie
oznacza jedynie renowacji pamiętają nieliczni urzędnicy, którzy rozumieją, że to
magiczne słowo „oprócz remontów przestrzeni publicznych i kamienic, a także
oprócz tego, że nasze miasto staje się wizualnie i materialnie piękniejsze, […]
oznacza głęboką zmianę społeczną i ożywienie gospodarcze centrum Łodzi” 4
Zabytkowe miasto po drugiej stronie Odry
Problem wydaje się dotyczyć przestrzeni miast i społeczeństw, takich jak Łódź
- zdegradowanych postindustrialnych molochów,
byłych centrów gospodarki
socjalistycznej, w których źdźbła trawy przebijają się dziko przez kawałki betonów,
miast, w których nikt „nikogo nie głaszcze”5, nie obejmuje mecenatem, przeciętnych
turystów nie kusi historią6. Okazuje się jednak, że z podobnymi trudnościami
11 października 2013r. nastąpiła zmiana dotychczas obowiązującej nazwy Urzędu (Urząd Miasta
Łodzi) i obowiązuje nowa nazwa: Łódź - Miasto na Prawach Powiatu lub skrócona Miasto Łódź.
4 Hanna Gill-Piątek: Łódź. Magistrat wprowadza program rewitalizacji społecznej centrum miasta,
w: http://wyborcza.pl/1,91446,17372380,Lodz__Magistrat_wprowadza_program_rewitalizacji_spolecz
nej.html#ixzz3gjQS1Cfr, (23.07.2015).
5 Słowami „Łódź nie głaszcze, ale drażni” kompozytor Artur Zagajewski opowiadał o swoich
inspiracjach tożsamością miasta Łodzi, w: Chropowatość dźwięków Łodzi. Wywiad z Arturem
Zagajewskim, w: http://www.glissando.pl/wywiady/chropowatosc-dzwiekow-lodzi-1-wywiad-z-arturemzagajewskim/ (23.07.2015).
6 Nie chcę napisać, że miasto Łódź nic nie oferuje. Industrialna historia Łodzi jest unikatowa. Z jej
tożsamości wyłania się spójny obraz przestrzeni miejskiej oraz świadomości jej mieszkańców, który
krystalizuje się w odczuwaniu i doświadczaniu miasta na poziomie meta, na poziomie sztuki i muzyki,
która się tu rozwija. Miasto Łódź jest mniej scentralizowane, a tkanka miejska mniej
3
2
borykają się także miasta turystyczne i historyczne. Co więcej, także miasta po
zachodniej stronie Odry, w Niemczech. Bo nie jest to problem majętności tych
ośrodków, co zachłannej polityki ich władz. To także pytanie, na ile mieszkańcy mają
prawo do miasta, w którym żyją. Nawet jeśli kapitał odgrywa znaczącą rolę, to
korzenie niepokojących tendencji tkwią w świadomości władz miasta. Te chcą brać
udział w wyścigu o powierzchowną atrakcyjność. Powierzchowną – bo cóż może być
bardziej perfidnego niż dbałość miasta o pozory wygody i wyciąganie ręki do kieszeni
turystów, jeśli sami jego mieszkańcy nie są spokojni o dach nad głową.
Moje badania nad miastem Ratyzbona (niem. Regensburg) w ramach
programu Tandem 2015 koncentrował się nad tym problemie. Materiały zebrałam z
relacji miejskiego społecznika Kurta Rastera i analizy działalności grupy Recht auf
Stadt z Ratyzbony.
Castra Regina – czyli gród nad rzeką Regen, to miasto z 179 r. n. e.
wzniesione przez Cesarstwo Rzymskie z jednej i barbarzyńców z drugiej strony
Dunaju. Swój rozkwit przeżyło w XIII wieku, ale już w trzy wieki później doznało
głębokiego kryzysu. Miasta nie było stać na nowe inwestycje. Zabudowa pozostała
zatem średniowieczna. Historyczne centrum nie zmieniło się do dziś i stanowi
największą starówkę średniowieczną w Niemczech, a od 2006 znajduje się na liście
światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Wszystkie domostwa na starówce
podlegają ochronie zabytków i rokrocznie przyciągają do Ratyzbony ponad pół
miliona turystów. Wydaje się, że tak stare miasto powinno było na przestrzeni wieków
wychować mieszczan z prawdziwego zdarzenia – pracujących tu dla siebie i dla jego
rozwoju. Dziś te dwa interesy nie idą w parze.
Prawo do Domu Spokojnej Starości św. Michaela i prawo do miasta Ratyzbona
Społecznicy i aktywiści z lokalnej grupy prawo do miasta, utworzonej w lutym 2014
roku, objaśniają mechanizmy rządzące rynkiem mieszkaniowym w Ratyzbonie.
Starają się znaleźć granice prawne i paragrafy chroniące obywateli przed
niesprawiedliwością maklerów, właścicieli kamienic, a także przed urzędnikami rady
miasta. Ostatnią silnie wspieraną
zhomogenizowana niż turystyczne mekki Polski, a przez to wyróżnia się na tle „cukierkowych”
starówek i jarmarcznych straganów znanych z innych miast.
3
i naświetlaną przez ratyzbońskich aktywistów sprawą, jest walka o Michlstift – czyli
Dom Spokojnej Starości położony w centrum miasta, w pobliżu parku i kawiarni na
starówce. Od lat jest zapisany w świadomości mieszkańców Ratyzbony jako
alternatywa dla tzw. jesieni życia. Gerlinde Beer - krewna jednej z mieszkanek
Bürgersstift St. Michael7 (w skrócie Michlstift) w swoim artykule Das Michlstift muss
bleiben (pl. Michlstift musi zostać) cytuje słowa spotkanej w windzie tego domu
kobiety: Ach, ist das schön hier. Da gehen wir auch rein, wenn wir mal alt sind 8,
czego sens łatwo przełożyć na polskie: Tu to jest pięknie. Też tu przyjdziemy, kiedy
będziemy starzy.9 Autorka podkreśla, że nie zdziwiły jej te słowa, ponieważ podobne
usłyszała trzy lata temu od swojego męża, który właśnie odwiedzał tam swoją ciotkę.
Zrozumiała wtedy, że jest to miejsce, które starym ludziom kojarzy się z
bezpieczeństwem, spokojem i godnym życiem. Michlstift to dom, w którym mieszkają
lub spotykają się ludzie w podeszłym wieku. Jedni żyją tu dzień i noc, inni odwiedzają
go w ramach codziennych aktywności. Do tej pory ratyzbończycy wzrastali w
świadomości, że istnieje miejsce, które nie wyłączy ich na starość z życia
publicznego, ale tę ostoję władze miasta zdecydowały się zlikwidować.
Decyzja o zamknięciu Michlstift
Pytanie „dlaczego” nie znalazło jednej klarownej odpowiedzi. Burmistrz miasta ogłosił
swoją decyzję 8 marca 2015 roku. Oświadczył w niej, że Michlstift zakończy swoją
działalność latem tego samego roku. Nie zostawi mieszkańców bez opieki! Da im
wybór pomiędzy: przeprowadzką do Bürgerheim Kumpfmühl, innego domu starców
przypominającego ośrodek wczasowy, położonego w dzielnicy oddalonej od centrum
miasta o kilka kilometrów, albo znalezienie sobie innego miejsca na własną rękę. W
jednym i drugim wypadku arbitralna decyzja obecnego burmistrza oznacza stratę
dotychczasowych miejsc zamieszkania dla wszystkich podopiecznych, którzy
czerpali energię z tętniącego życiem centrum Ratyzbony i dobrze czuli się
w
Bürgerstift St. Michael – w skrócie Michlstift można przetłumaczyć jako dom spokojnej starości
fundacji św. Michaela. Das Stift – to dziś przestarzałe określenie na dom starców finansowany przez
jakąś fundację. W Austrii i Bawarii funkcjonuje także jako synonim do słowa das Kloster – klasztor, w:
http://www.duden.de/rechtschreibung/Stift_Einrichtung_Koerperschaft (23.07.2015).
8 Gerlinde Beer: Das Michlstift muss bleiben, w: Altstadtbladl, Frühsommerausgabe, Ratyzbona 2015;
przedruk dostępny pod adresem: http://rechtaufstadt-regensburg.uetheater.de/artikel-von-gerlindebeer-das-michlstift-muss-bleiben/ (21.07.2015).
9 cyt. Za: Beer: Das Michlstift…, ibidem 2015. (Tłumaczenie własne).
7
4
zabytkowej przestrzeni, z pokojami urządzonymi indywidualnie – według własnego
gustu. Nowe lokum tego nie gwarantuje.10
W sprawie ocalenia Michlstift Kurt Raster z inicjatywy prawo do miasta wystąpił z
petycją do radnych. Chociaż dokument podpisało jedynie 1248 osób, co stanowi 47%
potrzebnych głosów, petycja miała swoje niebagatelne znaczenie.
Do tej pory taktyka rady miasta i burmistrza w odpieraniu aktywistów przypominała
grę w ping-ponga. Ważne było odeprzeć lub zbić kolejne argumenty przeciwnika, nie
zastanawiając się, czy są one wartościowe i właściwe – po prostu odbić piłeczkę.
Początkowo rada miasta straszyła brakiem ochrony przeciwpożarowej w domu
spokojnej starości. Ta miałaby kosztować miasto 15 milionów euro. Jednak po
zweryfikowaniu przez miejskich społeczników zmalała do 150 tysięcy. Następnie
przyszedł argument renowacji budynku, przy czym zapominano, że w 2001 był on
gruntownie odnowiony. W czasie przeprowadzania wywiadu z Kurtem Rasterem (na
początku czerwca 2015) argumentem miasta przeciwko aktywistom był fakt, że
Michlstift znajduje się na liście ochrony zabytków. Przy czym Kurt Raster podkreślił,
że na owej liście znajdują się de facto trzy piętra budynku, natomiast dobudowane
czwarte piętro już nie. To tutaj miały znajdować się wymieniane przez miasto krzywe
podłogi, których remont nie kolidowałby z rygorystycznymi przepisami o ochronie
zabytków i konserwacji. W toku rozpatrywania petycji miasto podało jeszcze jedną
przesłankę przeciwko zachowaniu instytucji, a mianowicie niewystarczającą i
nieprzystającą
do
współczesnych
standardów
medycznych
opiekę
nad
pensjonariuszami. Okazało się, że również ten argument był niepoprawny.
Państwowe służby kontrolowały jakość świadczonych usług pielęgnacyjnych w
regularnych odstępach czasu i wystawiły im najwyższą notę 1,1; podczas kiedy nowo
wybudowany Bürgerheim Kumpfmühl osiągnął wynik 1,3.11
Niemniej jednak, jak podkreślał mój rozmówca, Michlstift usytuowany jest w
najbardziej dogodnej okolicy, a co za tym idzie w najdroższej na rynku
mieszkaniowym. Podejrzewa, że włodarze miasta chętniej przeznaczyliby go na
luksusowy hotel lub prestiżowe mieszkania, które byłyby finansowo rentowne, ale
dotychczasowi, wieloletni mieszkańcy poczuliby się niepotrzebni i wykluczeni. Bo
Por. Beer: Das Michlstift…, Ratyzbona 2015.
Przypomnieć należy, że skala ocen w Niemczech jest odwrotna, a więc 6 jest oceną najgorszą, a
1,0 najlepszą.
10
11
5
„Alte Menschen sind keine Ware” – Ludzie w podeszłym wieku nie są towarem –
podkreślał Kurt Raster, podczas kiedy burmistrz miasta Ratyzbony określał opiekę
nad starymi ludźmi jako rynek, który we wzrastającym stopniu odkrywają prywatne
firmy. Lecz nawet jeśli pójdziemy za tym tokiem myśli i opieka nad starszymi osobami
staje się coraz bardziej intratna, to dlaczego Ratyzbona dobrowolnie chce się
wycofać z tego lukratywnego interesu?12
Do tej pory wszystkie miejskie domy opieki nad starszymi i schorowanymi były pełne
niemalże w stu procentach; w 93% w Bürgerheim Kumpfmühl i w 96% w Michlstift.
Miasto zamykając jeden z domów starców redukuje liczbę dostępnych ośrodków
opieki, a tym samym dużą część podopiecznych oddaje w ręce prywatnych
oferentów, aby ci zapełnili ich portfele. Taka praktyka ma swoją powszechnie znaną
nazwę i jest nią prywatyzacja.13
Jasnym jest, że rada miasta nie przedstawia zrozumiałych argumentów. Nie może
powołać się ani na ochronę przeciwpożarową, ani na ochronę zabytków, ani nawet
na rzekomo szwankującą opiekę zdrowotną. Wszystkie uzasadnienia podawane jako
powody dla zamknięcia Bürgerstift St. Michael były sprawnie obalane – nie dla
poklasku, ale poprzez swoje mało racjonalne podłoże. Mimo to miasto twardo
obstawało za zamknięciem. „That’s Democracy!” – kwitowali miejscy aktywiści z
Ratyzbony.
Kompetencje partycypacji w życiu miasta
Dziś znany jest już wynik obrad nad ich petycją. Wspomniana brakująca liczba
podpisów
zdyskwalifikowała
jej
ważność.
Lecz nawet
jeśli
nie
osiągnięto
niezbędnego kworum, to prawie 1300 petentów osiągnęło następujące sukcesy:
- uświadomiono, że tak ważne decyzje, jak zamknięcie komunalnego zakładu
opiekuńczego powinny być dyskutowane na forum publicznej debaty,
- wykazano, że miasto nie jest instytucją, która swoje istnienie może uzależnić
jedynie od ekonomicznych profitów i pod lupę musi wziąć społeczny aspekt swojego
bytowania,
Pyta Beer w swoim artykule: Das Milchstift…, Ratyzbona 2015.
Por. Michlstift besser als Bürgerheim Kumpfmühl – Begründung der Schließung nur „Vorentwurf“, w:
http://rechtaufstadt-regensburg.uetheater.de/michlstift-besser-als-buergerheim-kumpfmuehlbegruendung-der-schliessung-nur-vorentwurf/ (22.07.2015).
12
13
6
- zaskoczeni decyzją rady miasta mieszkańcy i mieszkanki Michlstift byli wysłuchani i
okazano im zrozumienie, przez co poczuli przynależność do społeczności miasta.14
Zrealizowano w ten sposób koncept prawa do miasta, a pensjonariusze i aktywiści
zamanifestowali swoje kompetencje w pertraktacji o własne bezpieczeństwo.
Miejski socjolog Detlev Ipsen w tekście pt. Sicherheit durch urbane Kompetenz (pl.
Bezpieczeństwo dzięki miejskim kompetencjom) wyjaśniał, jak poprzez urbanistyczne
kompetencje osiągnąć stan bezpieczeństwa.15 Realność współczesnego miasta rodzi
się z różnorodności interesów i idei, które w jego przestrzeni się ścierają. W sposób
naturalny dochodzi do kontrowersji i konfliktów, ale narzędzie urbanistycznej
(miejskiej) kompetencji umożliwia reakcję na gęstniejącą różnorodność. Daje to
pewien obraz i charakterystykę przestrzeni miejskiej.16 Jak pisze Christoph Laimer w
artykule Bezpieczeństwo zaczyna się w głowie (org. Sicherheit beginnt im Kopf)
należy stworzyć struktury, które wzmocnią miejskie kompetencje obywateli i
obywatelek. A do nich zaliczają się właśnie prawo do współdecydowania oraz
możliwości aktywnego wkraczania w miejsko-polityczne procesy podejmowania
decyzji.17 Ważnym jest, by miasta nie opierały swojego funkcjonowania o zasady tzw.
polityki porządku, która bazuje na zagadnieniach kontroli i inwigilacji. Bo ta zamiast
kazać codziennym konfliktom życia miejskiego zmarnieć, tworzy dla nich żyzną glebę
i daje im kiełkować.
I chociaż petycja pt. Michlstift musi zostać nie odniosła jeszcze zamierzonego
sukcesu, to ukazała, że władze miasta nie radzą sobie z konstruktywną krytyką oraz
z demokratycznymi protestami obywateli. Nie chcą się z nimi konfrontować lub
próbują zbić je półargumentami. Niemniej jednak ostatni stan prób podjęcia dialogu z
miastem wskazuje na pewien progres. Rada miasta zaproponowała, aby Michlstift
stał się miejscem schronienia dla uciekinierów z krajów prześladowanych. Być może
to postęp w działaniach miasta. Na pewno nie potwierdził się najgorszy ze
scenariuszy, oddania domu spokojnej starości w ręce znanych sieci hotelowych lub
największych inwestorów immobiliów w Regensburgu. Jest to także pierwsza
14
Por.:
http://www.regensburg-digital.de/uebergabe-der-petition-das-michlstift-mussbleiben/08072015/ (23.07.2015).
15 Por., Ibsen Detlev: Sicherheit durch urbane Kompetenz, w: Unbequem, Heft 31, Hamburg 1997, S.
9-10.
16 Por., Christoph Laimer: Sicherheit beginnt im Kopf, w: dérive – Zeitschrift für Stadtforschung, Heft
57: Safe City, Wiedeń 2014, S. 4-7.
17 Por., ibidem, S. 6.
7
propozycja, która tworzy płaszczyznę dialogu z przedstawicielami inicjatywy Prawo
do miasta. Ci określają ją jako godną uwagi, a może nawet pochwały. Niemniej
powtórnie wzywają miasto do dyskusji. Nie wydaje się bowiem, że zakwaterowanie
uciekinierów w Michlstift jest niezbywalnym argumentem za tym, aby „wyprowadzić” z
niego dotychczasowych pensjonariuszy. Ci mogliby przecież nadal w swoim domu
pozostać, a wolne miejsca oddać nowym lokatorom. Prześladowani mogliby zająć
także część drugiej instytucji opieki nad starszymi – w pustej jeszcze przybudówce
domu na Kumpfmühl. Miasto osiągnęłoby w ten sposób dwa sukcesy: Po pierwsze
nie przesadzałoby na siłę starych drzew z miejsca, w które podopieczni wrośli wraz z
korzeniami, a po drugie zapobiegłoby tzw. gettoizacji imigrantów w Ratyzbonie. Ten
drugi problem, choć jeszcze nie do końca uświadomiony, będzie coraz częściej
poruszaną kwestią w politykach miejskich
i światowych. Radom miejskim najłatwiej byłoby usytuować prześladowanych w
jednym budynku. Ale takie rozwiązanie nie jest do końca zgodne z polityką
otwartości. Utrudnia integrację i wzmaga uczucie bycia obcym i izolowanym w
Europie. Alternatywa jaką zgłasza inicjatywa prawo do miasta wydaje się być zatem,
po
raz
kolejny,
słusznym
rozwiązaniem.
Rozwiązaniem
korzystnym
dla
reprezentantów wszystkich zainteresowanych grup społecznych. Mogłyby od siebie
nawzajem wiele zyskać i stałyby się wzorem dla zakładania inicjatyw obywatelskich o
charakterze bottom up, a te gwarantują zrównoważony rozwój miast i ich
społeczeństw.
Czynszowe rebelie
Autorytetem w tej dziedzinie, także dla ratyzbońskich miejskich aktywistów, był
berliński film Mietrebellen – Wiederstand gegen den Ausverkauf der Stadt (2014)18
przeciwko wysprzedawaniu się miasta. Podłoże do tego stworzyła społeczna
działalność jego twórców – Matthiasa Coersa i Gertrud Schulte Westenberg. Matthias
Coers – reżyser dokumentu zauważa, że film jest bardzo dobrym medium
18
Oficjalna strona filmu: http://mietrebellen.de/film (23.07.2015).
8
komunikacji, ponieważ umożliwia naświetlenie sytuacji z oddolnego punktu widzenia.
Uwidacznia to, co w rozmowie i na papierze nie miałoby wystarczającej siły przebicia.
Film związany z tematyką gentryfikacji ukazuje przede wszystkim jeden poważny
problem: mieszkanie, na które można sobie pozwolić w wielkiej metropolii (np. w
Berlinie) staje się towarem deficytowym. Dokument przedstawia walkę o przestrzeń
do życia - organizacje i związki mieszkańców Berlina, którzy walczą o swoje prawo
do miasta i bezpieczeństwa. Jednymi z protestujących są podopieczni domu starców,
którzy angażują się w strajk, zakładają inicjatywę rencistów Palisaden-Panther i
walczą o swoją niezależną przestrzeń, która zawsze była im gwarantowana w
granicach ich miasta. Walczą o utrzymanie miejsc, w których spędzają swój wolny
czas, przeciwko dwukrotnej podwyżce czynszu, a co za tym idzie przeciwko eksmisji
z ukochanego miejsca na ziemi. W jednym z wywiadów Michael Coers tłumaczy, że
dopiero kiedy ludzie mają ubogie środki finansowe i marne możliwości rozwoju,
zaczynają odczuwać negatywne strony życia w społeczeństwie. A to przecież
niedorzeczność! Dlatego film przynajmniej chce ukazać starszych ludzi, którzy
troszczą się o siebie nawzajem, bronią swojego mieszkania i nie dają się zwieść
inwestorom. Jeśli oni potrafią to w wieku 70, 80, 90 lat, to dlaczego my nie możemy
sobie na taką odwagę pozwolić. Przecież także nasza wolność zaczyna się tam,
gdzie nie musimy za dach nad głową płacić połowy naszej pensji – opowiada
Matthias.19 Film Mietrebellen jest zespołem zachęt, który uświadamia, że w mocno
zindywidualizowanym społeczeństwie, musimy stworzyć nowe formy, miejsca i
rytuały współpracy i spotkań. Zachęta do tworzenia wspólnot musi wynikać najpierw
z silnych indywidualnych potrzeb współpracy. Bo ta umożliwia także życie na wysoko
niezależnej stopie. Te procesy warunkują się nawzajem. Być może świadomość ta
powinna przeniknąć ze świata społeczników i aktywistów miejskich i znaleźć
ugruntowanie w badaniach naukowych. Być może kolejnym zwrotem w badaniach –
kolejnym turn, jak postuluje Coers – powinna być nowa świadomość społeczna, która
zachęciłaby do partycypacji w życiu społecznym i na powrót otworzyła ludzi na
współpracę w swoim małym otoczeniu. O tym, że takie zapotrzebowanie istnieje,
twórcy filmu przekonywali się już kilkadziesiąt razy, na pokazach i screeningach
Mietrebellen… w całej Europie. Jednym z nich był pokaz w Ratyzbonie – 10 lipca
19
Por.: Wywiad z Matthiasem Coersem, w: https://www.youtube.com/watch?v=yDVVik8u9yU
(23.07.2015).
9
2015 r. i wydaje się, że dodał odwagi tamtejszym aktywistom.20 Po raz kolejny
okazało się, że małe inicjatywy są w stanie poruszyć dużą politykę.
Bibliografia:
dérive – Zeitschrift für Stadtforschung, Heft 57: Safe City, Wiedeń 2014.
Gill-Piątek, Hanna: Łódź. Magistrat wprowadza program rewitalizacji społecznej
centrum miasta,
w: http://wyborcza.pl/1,91446,17372380,Lodz__Magistrat_wprowadza_program_rewi
talizacji_spolecznej.html#ixzz3gjQS1Cfr.
Chropowatość dźwięków Łodzi. Wywiad z Arturem Zagajewskim, w:
http://www.glissando.pl/wywiady/chropowatosc-dzwiekow-lodzi-1-wywiad-z-arturemzagajewskim/.
Lefebvre, Henri: Le droit à la ville. Paris, Éditions Anthropos, 1968.
Inicjatywa Recht auf Stadt w Ratyzbonie: http://rechtaufstadt.at/ueber/.
Duden online:
http://www.duden.de/rechtschreibung/Stift_Einrichtung_Koerperschaft.
Beer, Gerlinde: Das Michlstift muss bleiben, w: Altstadtbladl, Frühsommerausgabe,
Ratyzbona 2015. (Przedruk dostępny pod adresem: http://rechtaufstadtregensburg.uetheater.de/artikel-von-gerlinde-beer-das-michlstift-muss-bleiben/)
Recht auf Stadt, Regensburg: Michlstift besser als Bürgerheim Kumpfmühl –
Begründung der Schließung nur „Vorentwurf“, w: http://rechtaufstadtregensburg.uetheater.de/michlstift-besser-als-buergerheim-kumpfmuehlbegruendung-der-schliessung-nur-vorentwurf/.
Detlev, Ibsen: Sicherheit durch urbane Kompetenz, w: Unbequem, Heft 31,
Hamburg 1997.
Christoph Laimer: Sicherheit beginnt im Kopf, w: dérive – Zeitschrift für
Stadtforschung, Heft 57: Safe City, Wiedeń 2014.
Warto nadmienić, że Michlstift nie jest jedyną inicjatywą Kurta Rastera i ratyzbońskiego Prawa do
miasta. Aktywiści domagają się także zniesienia tzw. Mietspiegel – czyli narzędzia umożliwiającego
spekulowanie wysokością czynszu za metr kwadratowy. Ostatnia analiza porównawcza i cena za metr
wypadła ich zdaniem krzywdząco i została przeprowadzona nieuczciwie, ponieważ umożliwia
właścicielom kamienic podwyższać czynsze w nieskończoność. Ostatni Mietspiegel ustanowił cenę
średniego czynszu tak wysoko, że w niektórych domostwach wzrosła ona o 45%, często nie
uwzględniając standardów mieszkań. Inną inicjatywą, którą wpierają miejscy aktywiści jest próba
przywrócenia artystycznej inicjatywy Scants of Grace / H5 - miejsca twórczej działalności, jakim przez
lata była pusta hala niemieckiej kolei. Kolejną - oprotestowanie zamknięcia jednej z niewielu
alternatywnych knajp, a zarazem socjokulturowego punktu inicjatyw L.E.D.E.R.E.R., w którym swoje
działania rozwijać mogłaby alternatywna scena muzyczna i kulturowa miasta Ratyzbona. Aktywiści nie
chcą pogodzić się z takimi zabiegami miasta, jeśli znajduje ono środki w postaci 40 milionów Euro na
odrestaurowanie kolejnego zamku dla regensburskiej turystycznej atrakcji: Glorii Taxi.
20
10
Oficjalna strona internetowa filmu: Mietrebellen- Wiederstand gegen den
Ausverkauf der Stadt - http://mietrebellen.de/film.
Coers, Matthias – wywiad z reżyserem filmu Mietrebellen…, w:
https://www.youtube.com/watch?v=yDVVik8u9yU.
Raster Kurt – wywiad z członkiem inicjatywy Recht auf Stadt w Ratyzbonie. Wywiad
przeprowadzony w czasie kwerendy w Ratyzbonie.
11

Podobne dokumenty