Kogo kocham kogo lubię

Transkrypt

Kogo kocham kogo lubię
Co​py​ri​ght©byWy​daw​nic​twoW.A.B.,20I0Wy​da​nieI
War​sza​wa20I0
Spistre​ści
O,nad​ko​mi​sarzGa​jew​ski!
Stu​ki​lo​wyduch
Na​tu​ral​nena​rzę​dziezbrod​ni
Sto​wa​rzy​sze​niesfru​stro​wa​nychpo​li​cjan​tów
Baby,achtebaby
Czymtopach​nie?
Za​dy​mawśrod​kuwio​sny
Smakduń​skie​gopiwa
Brzyd​kaona,brzyd​kion
Re​por​te​rzy,pa​ja​ceiinneprzy​pad​ki
Bę​dzie​cieskoń​cze​ni!
Mu​zeumnie​gdy​siej​szejsła​wy
Błęd​nyry​cerzSro​ka
Haftawan​gar​do​wy
EPI​LOG
Po​dzię​ko​wa​nia
O,nad​ko​mi​sarzGa​jew​ski!
By​wa​ją męż​czyź​ni, któ​rzy po​pa​da​ją w głę​bo​ką me​lan​cho​lię, wra​ca​jąc do do​mów wy​peł​nio​nych szcze​bio​tem
licz​nych dzia​tek i po​hu​ki​wa​niem nie​licz​nych żon. Taaa,
po​my​ślał nad​ko​mi​sarz Jan Ga​jew​ski i po​tknął się na wy​sta​ją​cejpłyt​cechod​ni​ka.Choćutrzy​małrów​no​wa​gę,toba​lan​su​jąc,przy​dep​nąłpołęno​wiu​teń​kie​gotren​czawko​lo​rze
kha​ki.Pró​bo​wałza​kląćade​kwat​niedosy​tu​acji,alewdru​ko​wa​newjegopa​mięćna​po​mnie​niamat​ki,ba​bekicio​tek
sku​tecz​nie blo​ko​wa​ły ścież​kę do​stę​pu do sam​czych fraz,
któ​rych z wy​raź​nym upodo​ba​niem uży​wa​li ko​le​dzy z wy​dzia​łu za​bójstw. Prze​graw​szy wal​kę z za​gnież​dżo​nym w
świa​do​mo​ścima​triar​chal​nymchór​kiem,po​li​cjantza​jąłsię
usu​wa​niem szkód. Nim jed​nak z wy​po​le​ro​wa​nej na błysk
ak​tów​kiwy​do​byłpa​kietchu​s​te​czekhi​gie​nicz​nych-naj​lep​szych,trój​war​stwo​wych-dys​kret​niesięro​zej​rzał.Ina​po​tkaw​szy roz​ba​wio​ny wzrok dwu nie​kom​plet​nie odzia​nych
nie​wiast,któ​rewtowciążjesz​czechłod​na​we,choćwio​sen​ne, po​po​łu​dnie wy​sta​wa​ły pod nie​za​pa​lo​ną la​tar​nią,
spło​niłsię,za​fra​so​wałizde​ner​wo​wałalbotosamowin​nejko​lej​no​ści.O,nad​ko​mi​sarz
Ga​jew​ski, po​my​śla​ły nie​kom​plet​nie odzia​ne nie​wia​sty.
O,ko​bie​tylek​kichoby​cza​jów,po​my​ślałGa​jew​ski.
Trud​no,żebywy​let​nio​neprzo​dow​nicz​kipra​cyniezwró​ci​łynanie​gouwa​gi-bli​skodwu​me​tro​wypo​li​cjantrzu​cał
sięwoczy.Dzię​kisys​te​ma​tycz​nymbie​gomiod​wie​dzi​nom
naba​se​nieJanza​cho​wałsyl​wet​kęsprzedkon​tu​zjiłok​cia,z
po​wo​duktó​rejszyb​kopo​że​gnałsięzmło​dzie​żo​wąre​pre​zen​ta​cjąsiat​ków​ki.Wy​glą​dałjakatle​ta,leczmiałwso​bie
też coś mi​sio​wa​te​go: pulch​ne, zmy​sło​we usta, duże jak
boch​nydło​nieidłu​gierzę​sypo​więk​szo​neprzezszkłada​le​ko​wi​dza. I pew​ną po​wol​ność w ru​chach, jak​by przed
każ​dymkro​kiemza​sta​na​wiałsię,czyjed​nakwar​togozro​bić.Byłwręczstwo​rzo​nydorolido​bre​gopo​li​cjan​ta,bia​dajed​naktemu,ktodałsięzwieśćfi​zjo​no​miiro​słe​go,nie​co przy​gar​bio​ne​go niedź​wie​dzia z mrocz​nych za​kąt​ków
Peru.
Zwykłwra​caćzpra​cynapie​cho​tę.Byćmożelu​biłspa​ce​ro​wać, praw​do​po​dob​nie do​brze ro​bi​ło mu świe​że po​wie​trze,bezwąt​pie​niadbałokon​dy​cję,alenie​wy​klu​czo​ne
też,żezwy​czaj​nieod​wle​kałmo​mentpo​wro​tudodomu,w
któ​rymci​szabyłazja​wi​skiemrów​nierzad​kimcoza​ćmie​nie słoń​ca. Ze spusz​czo​ną gło​wą, po​wo​li szedł więc w
stro​nę ro​dzin​ne​go gniaz​da, w któ​rym dziś na pew​no nie
mógłsięspo​dzie​waćspo​ko​ju,atodla​te​gożejegożonaza​or​dy​no​wa​ła na wie​czór grill par​ty. Przez mo​ment miał
ocho​tę za​ba​wić się w dzie​cin​ną grę: trzy kro​ki na​przód,
dwadotyłu,aleszyb​koprzy​wo​łałsiędopo​rząd​ku-wszak
todonie​gona​le​ża​łoprzy​rzą​dze​niekar​ków​kiàlaHan​ni​bal
Lec​ter.
Wy​star​czy​ło, że pchnął furt​kę i wszedł na swo​ją po​se​sję,przedmałydo​mekznie​wiel​kimogród​kiemnaPod​gó​rzu,któ​ryodzie​dzi​czyłporo​dzi​cach,aza​razwuszyude​-
rzyłgoja​zgottrój​kipo​tom​stwa,apo​temcha​rak​te​ry​stycz​ny
stu​kotdzie​się​cio​cen​ty​me​tro​wychszpi​lek:
- Gdzie ty się włó​czysz, Cmo​ku, prze​cież mia​łeś być
wcze​śniej!Wszyst​konamo​jejgło​wie,jakzwy​kle-wark​nę​ła Ewa i od​wró​ci​ła się na pię​cie. Ga​jew​ski na próż​no
uło​żyłustadopo​wi​tal​ne​gocmok​nię​cia,od​burk​nąłcośnie​wy​raź​nie.Bezsło​wapro​te​stupo​wlókłsięzażoną,wy​słu​chał kil​ku po​le​ceń i jed​no​znacz​nie brzmią​cych ocen wła​sne​gonie​od​po​wie​dzial​ne​goza​cho​wa​nia,cie​szącsięwdu​chu, że po​ło​wi​ca nie za​re​je​stro​wa​ła uszczerb​ku na jego
odzie​ży.
-Do​brze,do​brze,jużci po​ma​gam, ale mu​szę się prze​brać-rzekłinie​zwłocz​nieprzy​stą​piłdoukry​wa​niado​wo​duswo​je​gonie​chluj​stwa.
Co nie było ła​twe, bo w domu Ga​jew​skich każ​de​mu
przed​mio​to​wi przy​po​rząd​ko​wa​no je​dy​ne wła​ści​we miej​sce, a za sa​mo​wol​ną zmia​nę prze​wi​dzia​ne były do​tkli​we
kary. W przy​pad​ku dzie​ci mało wy​myśl​na, acz sku​tecz​na:
okre​so​wyza​kazoglą​da​niate​le​wi​zjilubko​rzy​sta​niazin​ter​ne​tu w za​leż​no​ści od stop​nia prze​wi​nie​nia. Ale nie​po​praw​ny wzór do na​śla​do​wa​nia trak​to​wa​ny był znacz​nie
bar​dziej su​ro​wo - każ​dy ro​mans z cha​osem od​po​ku​to​wy​wał,no​szącprzezty​dzieńkra​watwbał​wan​ki.Ro​biłwięc,
co mógł, by się nie na​ra​żać. Tym ra​zem jed​nak było po
pto​kach,aprzytymniemiałwie​lecza​su.Ani,praw​dępo​wie​dziaw​szy, po​my​słu, gdzie prze​cho​wać płaszcz tak, by
bez​piecz​nieza​braćgozkry​jów​kiiza​nieśćdopral​ni.
- Za​sną​łeś tam, czy co? - Jego fi​li​gra​no​we szczę​ście,
roz​miar 34, ob​da​rzo​ne było gło​sem, któ​ry mógł​by roz​sa​dzaćścia​ny.
Nieod​po​wie​dział,bowresz​cieprzy​szedłmudogło​wy
zba​wien​nykon​cept.Szu​fla​danakra​wa​ty.Scho​wek,doktó​re​gojegodo​mo​wycer​berza​glą​dałtyl​kowte​dy,gdydo​szło
do zła​ma​nia do​mo​we​go re​gu​la​mi​nu. Zgrab​nie la​wi​ru​jąc
po​mię​dzyplą​czą​cymsięmupodno​ga​mipo​tom​stwem-w
du​chubło​go​sła​wiłpo​li​cyj​nete​styspraw​no​ści-prze​mknął
dogar​de​ro​byiznie​ja​kimtru​demupchnąłtrenczdoszu​fla​dy z kra​wa​ta​mi. Po​tem szyb​ko wcią​gnął czar​ne dżin​sy i
sza​ry pu​lo​wer. Był go​to​wy, by po raz ko​lej​ny za​dzi​wić
wszyst​kich po​ka​zem nie​ba​nal​nych umie​jęt​no​ści ku​li​nar​nych.
Ewa, choć za​wsze lu​bi​ła wtrą​cać swo​je trzy gro​sze,
kie​ro​wa​na nie​za​wod​ną in​tu​icją nie​du​żych ko​bie​tek, wie​dzia​łakie​dyza​milk​nąć,więcin​spek​tormógłte​razwspo​ko​juprzy​go​to​wy​waćnie​zwy​kłema​ry​na​ty,za​ska​ku​ją​ceze​sta​wie​nia​mi sma​ków dres​sin​gi, eg​zo​tycz​ne sa​łat​ki. No i
mię​sa, szcze​gól​nie lek​ko krwi​stą kar​ków​kę z gril​la, jego
po​pi​so​wynu​mer,któ​re​gota​jem​ni​cyniezdra​dziłdo​tądni​ko​mu.Po​wo​lischo​dzi​lisięgo​ście-wwięk​szo​ściza​przy​jaź​nio​ne dzie​cia​te mał​żeń​stwa. Dom i ogród wy​peł​nia​ły
sięgwa​rem,alemistrzku​li​nar​nejce​re​mo​niityl​kowi​tałsię
zdaw​ko​woisy​gna​li​zo​wałmowącia​ła,żejestbar​dzoza​ję​ty.
Apo​temza​czę​łosięto,zaczympandomuzde​cy​do​wa​nie nie prze​pa​dał - kon​sump​cja, któ​rej to​wa​rzy​szy​ła kon​wer​sa​cjabo​ga​tawmę​czą​celi​cy​to​wa​niesięprzy​go​da​mii
prze​wa​ga​mipo​ciech,wred​ny​misze​fa​miinaj​now​szy​mina​byt​ka​mi. Nad​ko​mi​sarz naj​chęt​niej wy​łą​czył​by się z niej,
od​pły​nąłmy​śla​migdzieśwmil​szeoko​li​ce,ot,choć​bypró​bu​jąc so​bie wy​obra​zić, ja​kie nie​spo​dzian​ki wy​kom​bi​nu​je
PaulSmithwko​lek​cjije​sień/zima.Alewy​lo​go​waćsięnie
mógł, bo gdy tyl​ko zda​rzy​ło mu się za​milk​nąć na dłu​żej,
za​raz czuł na so​bie kar​cą​cy wzrok żony, któ​rej za​le​ża​ło,
żebyjejuko​cha​nymążza​cho​wy​wałsięjakcho​dzą​cyide​ał.
CzaswlókłsięJa​no​winie​mi​ło​sier​nie,wo​lałjed​naknie
spo​glą​dać na ze​ga​rek. I kie​dy nie​omal po​go​dził się już z
tym, że tego wie​czo​ru ska​za​ny jest na dłu​gie męki small
tal​ku,stałsięcud.Tozna​czyGa​jew​skiwcudaniewie​rzył,
jakrów​nieżwprze​czu​ciaczyin​tu​icję,byłbo​wiemprze​ko​na​ny,żenaj​lep​szeefek​ty,za​rów​nowży​ciu,jakiwpra​cy,
przy​nieśćmożeje​dy​nie„nad​ludz​kiwy​si​łekwnie​ludz​kich
wa​run​kach". Wy​czy​tał to w jed​nej z mod​nych po​wie​ści
gło​śnychau​to​rów,ja​kiewciążpod​ty​ka​łamuEwa,dba​jąc
o jego kul​tu​ral​ne oby​cie, choć on zde​cy​do​wa​nie wo​lał
mrocz​ne kry​mi​na​ły, na któ​rych okład​ki żona pa​trzy​ła tak
jaknaśla​dybło​tapo​zo​sta​wio​nenaświe​żowy​pa​sto​wa​nym
par​kie​cie.
Cud za​po​wie​dzia​ło trza​śnię​cie zbyt moc​no pchnię​tej
furt​ki, a po​tem szu​ra​nie i po​chrzą​ki​wa​nie - jak​że do​brze
zna​nenad​ko​mi​sa​rzo​wi,jak​żeczę​stowy​pro​wa​dza​ją​cegoz
rów​no​wa​gi,alenietegowie​czo​ru;tymra​zemucie​szyłsię,
że za​raz zo​ba​czy Mar​ka Sro​kę. Swo​je​go naj​bliż​sze​go
współ​pra​cow​ni​ka, pod pew​ny​mi wzglę​da​mi nie​oce​nio​ne​go,podin​ny​minie​zno​śne​go.
-Dzwo​ni​łem,dzwo​ni​łem-za​dud​niłtu​bal​nygłosMar​ka,
któ​ryjakzwy​kleza​po​mniałsięprzy​wi​tać,zu​peł​nieigno​ru​jącwbi​tywnie​gowzrokza​cie​ka​wio​nychim​pre​zo​wi​czów.
-Do​brywie​czór,pod​ko​mi​sa​rzu-po​wie​działGa​jew​ski.
-Dzwo​ni​łem,aleitakprzy​je​cha​łem.-Sro​kachrząk​nął
do​no​śnie,jed​no​cze​śniedra​piącsiępobrzu​chuopię​tymna​zbytcia​sną,wy​mię​to​lo​nąko​szu​ląfla​ne​lo​wąwgra​na​to​woczer​wo​nąkra​tę.
-Tak?Kie​dy?-Wtymmo​men​cieJanprzy​po​mniałso​bie,żeko​mór​kęzo​sta​wiłwpłasz​czu.
- Abo​nent nie ra​czył był ode​brać, a głos abo​nen​ta z
pocz​tyobie​cy​wał,żeod​dzwo​ni.Cotukryć:kła​mał.Spró​bo​wa​łemnasta​cjo​nar​ny,zpa​niąEwąga​da​łem.
Nad​ko​mi​sarz spoj​rzał py​ta​ją​co na po​ło​wi​cę, któ​ra
uśmiech​nę​łasiępro​mien​nie:
-Ach,wy​pa​dłomizpa​mię​ci,zresz​tąniemy​śla​łam,że
tocośważ​ne​go.
-Jaktonie​waż​ne,jakto...-za​pie​niłsięMa​rek.
- Do rze​czy - uciął Ga​jew​ski, wi​dząc złe bły​ski w
oczachżony.-Cosięsta​ło?
Sro​ka wska​zał gło​wą na za​słu​cha​ną pu​blicz​ność. Na
twa​rzach go​ści ma​lo​wa​ło się na​pię​cie. Z ga​tun​ku ra​do​snych: to się dzie​je na​praw​dę. Za​ła​paw​szy sy​gnał, Ewa
stuk​nę​ławi​del​cemota​lerz.
-Jedz​cie,ko​cha​ni,bowy​sty​gnie.Ja​siu,włóżcośin​ne​go
ipo​sta​rajsięwró​cićprzedpół​no​cą.
-Nowła​śnie,jedz​cie,ko​cha​ni-za​le​ciłżycz​li​wieSro​ka
-żebyniewy​sty​gło,jaktam​ten.
Pod,nad-mru​czałMa​rek,otwie​ra​jącdrzwiza​bło​co​ne​go, zde​ze​lo​wa​ne​go volks​wa​ge​na gol​fa, któ​ry pew​nie pa​mię​tał cza​sy wy​pa​dów do Ber​li​na Za​chod​nie​go po tani
sprzętrtv.-Przy​dał​bysięawan​sik,alemisięniechce.Oj,
Ja​siu,jakmisięniechce.
-Mógł​byśtucza​semprze​wie​trzyć.
Zwnę​trzasa​mo​cho​duwy​do​by​łasięfalapod​łycharo​ma​tów.Potu,„moc​nych"icze​gośjesz​cze,wcoJanwo​lałnie
wni​kaćzbytgłę​bo​ko.Ham​bur​gerczwar​tejświe​żo​ści?
-Za​ku​rzy​ło​bysię,co?-Sro​kamiałgdzieśmodęnanie​pa​le​nieijejkil​ku​mie​sięcz​ne​go,jaktoneo​fi​ci,za​twar​dzia​łe​gowy​znaw​cę.-Bę​dziesztomu​siałja​kośprze​żyć.
Ga​jew​skibezsło​wachwy​ciłzakorb​kęotwie​ra​ją​cąszy​bę.Od​pa​dła,le​d​wiejejdo​tknął.Chciałna​sa​dzićjązpo​wro​tem na śru​bę, ale wy​tar​ty gwint sła​bo trzy​mał. Wes​tchnąłispró​bo​wałuchy​lićokno,cią​gnącszy​bępal​ca​miw
dół.Jegoniedź​wie​dziasiłananie​wie​lesiętujed​nakzda​ła.
-Możepopro​stuprzy​walzpią​chy-za​re​cho​tałSro​ka.
Pla​ma,kor​ba,Sro​kawapo​geumswo​je​godow​ci​pu,cóż
zape​cho​wydzień,po​my​ślałGa​jew​ski.
-Włóżjądoschow​ka,szkod​ni​ku-po​wie​działMa​rek.Je​ślisięzmie​ści.Cią​gleza​po​mi​namprzy​krę​cić,alekie​dyś
sięwe​zmę...-Ijużzbie​rałsię,byza​śpie​waćzna​nyswe​go
cza​suprze​bójElek​trycz​nychGi​tar,aleJan,wie​dząc,cosię
świę​ci,zgro​miłgowzro​kiem.-Do​bra.Let'sgo.
-Wła​śnie.Bowkoń​cuniepo​wie​dzia​łeśmi,do​kądje​-
dzie​my.
-Nie​da​le​ko,naZa​bło​cie,resz​tęso​biesamzo​ba​czysz.A
te​raz,pa​nieipa​no​wie,Ra​aam​ste​eeein.
Od​twa​rzacz-cozaprzy​kranie​spo​dzian​ka!-dzia​łałbez
za​rzu​tu,więcogłu​szo​nyOhnedichGa​jew​skizulgąprzy​jął
ko​niecpo​dró​ży.Rą​czowy​sko​czyłzsa​mo​cho​du.Eki​paza​bez​pie​cza​ją​ca miej​sce zda​rze​nia nie ro​bi​ła wpraw​dzie
dużo za​mie​sza​nia, ale i tak w po​bli​żu zgro​ma​dził się tłu​mekga​piów.Kil​ko​rosta​rusz​ków,dwajmło​dzia​niewpod​rób​kachAdi​da​sa,pu​szy​stablon​dyn​kawwie​kumoc​nopo​st​bal​za​kow​skimimęż​czy​znatrzy​ma​ją​cynasmy​czydo​rod​ne​gola​bra​do​ra.Ob​ser​wo​wa​liak​cjęzzanie​wiel​kie​gopar​ka​nu,któ​rymoto​czo​noka​mie​ni​cęprze​zna​czo​nądoroz​biór​ki, bez za​że​no​wa​nia wpa​tru​jąc się w no​wych bo​ha​te​rów,
jacywła​śniepo​ja​wi​lisięnasce​nie.
Ga​jew​skiiSro​kaniemu​sie​liwy​cią​gaćle​gi​ty​ma​cji,bo
nastra​żypo​rząd​kusta​łamłod​szaaspi​rantBe​ataŹre​nic​ka.
Ostrze​gaw​czym ge​stem ukró​ci​ła wy​lew​ność Sro​ki, któ​ry
jak zwy​kle roz​pro​mie​nił się na wi​dok im​po​nu​ją​ce​go bius
tuko​le​żan​ki.Nieraz,niedwamu​sia​łara​dzićso​biezkom​ple​men​ta​miMar​ka,na​le​żą​cy​midoka​te​go​riitrud​nych.
- Cześć. Za​pra​szam. Tyl​ko uwa​żaj​cie, bo dziur tu tyle,
copsichkup.Wśrod​kuteżzacie​ka​wieniejest.
- Wszyst​ko już za​bez​pie​czy​li​ście? - za​py​tał Ga​jew​ski,
wciąż jesz​cze nie wie​dząc, ja​każ to atrak​cja cze​ka go za
chwi​lę.
- Sie​dzi​my tu od go​dzi​ny, więc tyle, ile się dało. Na
dolechy​bawszyst​ko,alechło​pa​kiszu​ka​jąjesz​czepodsa​-
mymda​chem.
-Do​bra,po​pa​trz​my.
Gdytyl​kowe​szliprzezreszt​kile​d​wietrzy​ma​ją​cejsięna
za​wia​sach, ob​ła​żą​cej z licz​nych warstw far​by w roz​ma​itych ko​lo​rach bra​my, owio​nął ich gę​sty fe​tor stę​chli​zny i
mo​czu,prze​mie​sza​nyzjesz​czein​nymprzy​krymza​pa​chem,
słod​ka​wym i mdlą​cym. Pod bu​ta​mi chrzę​ści​ła szkla​na
stłucz​kaigruz.Izno​wupięk​neoko​licz​no​ściprzy​ro​dy,po​my​ślał Ga​jew​ski, ale za​raz prze​stał się nad sobą roz​czu​lać. Męż​czy​zna le​żał na dole zruj​no​wa​nej klat​ki scho​do​wejiniewy​glą​dał​bynaj​go​rzej,gdy​byniejegopra​wanoga
skrę​co​napodnie​na​tu​ral​nymką​teminie​wiel​kaka​łu​żakrwi
w kształ​cie spłasz​czo​nej po​dusz​ki. Ga​jew​ski spoj​rzał w
górę,prze​li​czyłpię​tra.Trzy.Możeniedośćnana​tych​mia​sto​wezej​ście,alezmar​łyniena​le​żałdochu​der​la​ków.To
wła​śniezpo​wo​duswo​jejmasycia​łonieprzy​po​mi​na​łote​raz po​ła​ma​ne​go ko​na​ru, lecz cał​kiem fo​rem​ny ba​lon. Ja​kieśdwame​tryodnie​gole​ża​ławoj​sko​wala​tar​ka.
-Sa​mo​dziel​niesfru​nął?
-Sfru​nął?-Ma​rekodstópdogłówwy​ra​żałzdzi​wie​nie.
-Mo​ty​lemtoonniebył.Zdro​wopier​dol​nął.
-Pod​ko​mi​sa​rzu...-skrzy​wiłsięGa​jew​ski.-Tro​chęsza​cun​kudlade​na​ta.
- Trud​no po​wie​dzieć - chcąc jak naj​szyb​ciej uciąć
sprzecz​kę, Źre​nic​ka po​spie​szy​ła z wy​ja​śnie​niem - w każ​dym ra​zie nie wi​dać, żeby się bro​nił. Ba​rier​ka się chy​ba
samaniezła​ma​ła,zda​jesię,żektośprzyniejkom​bi​no​wał,
mu​si​my to jesz​cze spraw​dzić... Jak za​ła​twi​my wię​cej re​-
flek​to​rów,trze​babę​dziedo​kład​nieprze​cze​saćcałągóręi
scho​dy.
Janznówprze​cią​gnąłwzro​kiempopię​trach.
-Jakro​zu​miem,chłop​cyteżniedo​sta​lisiętamnaskrzy​dłach, więc ewen​tu​al​ne śla​dy na scho​dach mo​że​my so​bie
wsa​dzić - rzu​cił Sro​ka - do in​nej baj​ki. Szko​da, w tym
pyle faj​nie by się od​zna​czy​ły. Nad​gor​li​wość nie jest
pierw​szymszcze​blemdoka​rie​ry.
Nad​ko​mi​sarzniemiałjed​nakza​mia​ruba​wićsięwedu​ko​wa​niepod​wład​nej:
-Dośrod​kateżsiętrze​baja​kośdo​stać.Te​razzaciem​no, ju​tro prze​szu​ka​my do​kład​niej cały te​ren. Le​karz już
był?
- Tak, dok​tor Ostrow​ski, ale dużo nie wy​kom​bi​no​wał.
Tyleżede​li​kwentleżytuconaj​mniejodwczo​raj.
-Aktogozna​lazł?
-Fa​cet.Wła​ści​wiejegopies.Cze​ka​jązapło​tem.
-Po​roz​ma​wiaszznim,Ma​rek?Możecoświ​dział.
- Wy nie wie​cie, a ja wiem, jak roz​ma​wiać trze​ba z
psem. Bo miesz​ka​łem w jed​nej wsi i po​zna​łem ję​zyk... Sro​ka dys​po​no​wał cał​kiem przy​jem​nym ba​sem i nie fał​szo​wał.
-Samje​steśpies-uciąłGa​jew​ski.-Po​spieszsię.Be​at​ko, niech chłop​cy skoń​czą przy​naj​mniej na gó​rze, a jego
jużchy​baza​bie​rze​my.
-Tak.Cie​ka​we,żemiałprzyso​biedo​wód.Na​zy​wasię,
na​zy​wał, kur​de. - Wła​ści​ciel​ka prze​cud​nej uro​dy biu​stu
pra​co​wa​ławsłuż​bachtyl​kotrzylatainiepró​bo​wa​łauda​-
wać za​im​pre​gno​wa​nej. Przy​rze​kła so​bie, że ni​g​dy nie
spró​bu​je. - Ja​cek Pła​tek. Lat dwa​dzie​ścia dzie​więć. Za​miesz​ka​ły...
-Ja​sne.Trze​baza​wia​do​mićro​dzi​nę.
Chłod​na​wy wio​sen​ny wie​czór zdą​żył się w tym cza​sie
za​mie​nićwzim​nąnoc,asła​bywie​trzykwso​lid​newie​trzy​sko,hu​la​ją​cete​razwpo​zba​wio​nejszybka​mie​ni​cy,zma​ga​ją​cesięzreszt​ka​miry​nien,któ​reocie​ra​jącsięodziu​ra​wy
mur,wy​da​wa​łyzło​wiesz​czedźwię​ki.Mimotoga​piewciąż
tkwi​linapo​ste​run​ku.
-„Cośsiędzie​jewresz​cie,gwał​cąwna​szymmie​ście"za​nu​ciłci​choJan,aleskar​ciłsamsie​biewmy​ślach.Zbyt
dłu​gie prze​by​wa​nie w to​wa​rzy​stwie Mar​ka wy​raź​nie mu
szko​dzi​ło,za​czy​nałprzej​mo​waćjegona​wy​ki.Za​piąłkurt​kę pod szy​ją, po czym kiw​nął na Sro​kę. Ma​rek po​że​gnał
sięzeświad​kiem,po​dra​pałpsazauchem.
-Do​wie​dzia​łeśsięcze​goście​ka​we​go?-spy​tałGa​jew​ski.
-Nie​spe​cjal​nie.Fa​cetmatuwe​te​ry​na​rzawoko​li​cy,po
wi​zy​cie psi​na chcia​ła jesz​cze na si​kun​dę, za​czę​ła uja​dać
kołoru​de​ry,naj​pierwmy​ślał,żetome​ne​lezno​wuro​biąja​kiśdym.Zna​lazłtru​paityle.
-Taaa...
-No,nad​ko​mi​sa​rzu,namojeokozdą​ży​myprzedpół​no​cą.Sza​now​namał​żon​kanapew​nobę​dziekon​ten​ta.
Ro​dzi​naPłat​kaoddaw​najużniena​le​ża​ładoświa​taży​wych.Osie​ro​co​nypo​naddwa​dzie​ścialattemu,wy​cho​wy​-
wałsięwdomudziec​ka.Dwadniza​ję​łoBe​acieod​szu​ka​nieko​goś,ktogopa​mię​tałimógłsiępod​jąćiden​ty​fi​ka​cji.
Eme​ry​to​wa​nej już dy​rek​tor​ki bi​du​la nie moż​na było
wpraw​dziezmu​sićdobez​po​śred​niejkon​fron​ta​cjizcia​łem,
alewy​star​czy​łojejzdję​cie.Za​pa​mię​ta​łaJac​kajakojed​ne​go z naj​lep​szych wy​cho​wan​ków. Żad​nych pro​ble​mów,
wro​dzo​nain​te​li​gen​cjaiupór,ażchcia​łomusiępo​ma​gać,
żeby nie skoń​czył jak wie​lu z nich. Uda​ło się: do​stał
miesz​ka​nieisty​pen​dium,zro​biłdy​plomzin​for​ma​ty​ki.Pra​co​wałwdomu,paniAnnaniewie,czymsiędo​kład​niezaj​mo​wał,nieznasięnakom​pu​te​rach,alechy​banie​źleso​bie
ra​dził.Corokprzy​sy​łałjejkart​kęnaświę​ta.Niezwie​rzał
sięwpraw​dzie,niesą​dzijed​nak,żebyko​gośmiał.Wro​go​wie?Ko​bie​taroz​pła​ka​łasię,jak​bydo​pie​rote​razuświa​do​mi​łaso​bie,cosięsta​ło-dzie​cia​ki,odzi​wo,golu​bi​ły.To
było ła​god​ne cie​lę z masą kom​plek​sów, mu​chy by nie
skrzyw​dził.
Trzy​dzie​sto​me​tro​wą ka​wa​ler​kę pra​wie w ca​ło​ści wy​peł​niał sprzęt kom​pu​te​ro​wy. Wy​so​kiej kla​sy. Do​brze za​bez​pie​czo​ny przed in​tru​za​mi. Kie​dy po​li​cyj​ni in​for​ma​ty​cy
za​bra​li się do dzie​ła, Sro​ka udał się na oglę​dzi​ny resz​ty
miesz​ka​nia.Wlo​dów​cezna​lazłje​dy​niedwiezgrzew​kipo
dwa​dzie​ściajo​gur​tów.Wi​daćchło​pakto​czyłzesobącięż​kąwal​kę.Odnie​daw​na,bojo​gur​tymia​łyjesz​czemie​siąc
przy​dat​no​ścidospo​ży​cia.Niezna​la​zł​szynicin​ne​godoje​dze​nia, Ma​rek za​do​wo​lił się so​kiem sto​ją​cym na pa​ra​pe​cie. Bez na​my​słu zła​pał za kar​ton. Było prze​cież mało
praw​do​po​dob​ne,żebymor​der​caPłat​kawpadłtuwcze​śniej
napod​wie​czo​rekizżycz​li​wo​ścidlaor​ga​nówści​ga​niazo​sta​wiłparęwi​zy​tó​wek.Wy​chy​liłna​pójdusz​kiem.Chłop​cy
kom​pu​te​row​cy przy​no​si​li do ro​bo​ty wła​sne ter​mo​sy z
kawą.
Wła​zien​cetak​żenicniewska​zy​wa​łonato,żegłów​ne​go
lo​ka​to​ra ktoś od​wie​dzał. Sro​ka nie mógł po​wstrzy​mać
uśmie​chunawi​dokparymon​stru​al​nychgacista​ran​nieroz​wie​szo​nychnasu​szar​ce.Jakożesamdomo​ty​liniena​le​żał,
przy​mie​rzył je w my​ślach. Jak by to ujął sta​ry Joe Alex:
czło​wiekumie​ra,ajegoga​ciewciążtę​sk​niewy​pa​tru​jąno​si​cie​la.Nopra​wiedorymuwy​szło.Ob​ra​ca​jącwpal​cach
pe​dan​tycz​niezwi​nię​tądopo​ło​wytub​kęzpa​stądozę​bów,
roz​wa​żałnagłos:
-Ktocięubił,dziec​ko?Wie​lo​ryb​kutybied​ny.
-Ma​rek!-za​wo​łałDa​nielkom​pu​te​ro​wiec.-Onsięlo​go​wałnaod​ciskpal​ca.Niedamyrady.
-Tojak,mamytuprze​trans​por​to​waćzwło​kiczyob​ciąć
od​no​śnączęśćcia​ła?
- Chy​ba wszyst​kie dzie​sięć pal​ców. Na miej​scu nie
damyrady,kre​ty​nie,mu​si​myza​braćsprzętdonas.
-Okej,itaksięonie​goniktnieupo​mni.Ilewamzaj​mie
de​mon​taż?
-Tro​chęzaj​mie.
Od​pu​ściw​szy so​bie po​szu​ki​wa​nie pa​pie​ro​wych śla​dów
typu chło​pię​cy me​mor​buch, bo w miesz​ka​niu Płat​ka znaj​do​wał się je​dy​nie pa​pier to​a​le​to​wy i ster​ta ma​ga​zy​nów
kom​pu​te​ro​wych, Sro​ka po​sta​no​wił przejść się po są​sia​dach.Iniezdzi​wiłsię,żewka​mie​ni​cyJa​cekpeł​niłfunk​-
cjęstu​ki​lo​gra​mo​we​godu​cha.Grzecz​ny,ci​chyjakmysz​ka,
rzad​kowy​cho​dził,niktgonieod​wie​dzał.Jed​nejzsą​sia​dek
nie​raz po​ma​gał wnieść za​ku​py, inna ode​bra​ła za nie​go
prze​sył​kę ku​rier​ską. Eme​ry​to​wa​ne​mu na​uczy​cie​lo​wi z
pierw​sze​go pię​tra za​in​sta​lo​wał in​ter​net. Krót​ko mó​wiąc:
dupabla​da.
Wi​dząc na wy​świe​tla​czu ko​mór​ki nu​mer Ga​jew​skie​go,
Sro​kapro​fi​lak​tycz​nieskar​ciłsięzauży​ciesło​wanie​po​żą​da​ne​gowlep​szymto​wa​rzy​stwie.Kar​to​nuposokujużsię
po​zbył.
- No co tam?! - wrza​snął nad​ko​mi​sarz, bo tyl​ko w ten
spo​sóbmógłprze​bićsięprzezroz​dzie​ra​ją​cywrzaskjed​ne​gozeswo​ichlicz​nychdzia​tek.
- W miesz​ka​niu nic. In​for​ma​ty​cy mu​szą po​grze​bać w
kom​pu​te​rze.Wła​ści​wiewtychtrzech,któ​remiałbył.Ajak
tamsek​cja?
- Co?! Za​raz jadę! - darł się wciąż Ga​jew​ski. Ryk
wzrósłoparęde​cy​be​li,anichy​bidopła​czą​ce​godo​łą​czy​ły
po​sił​ki.
-Ja​siu,ka​ła​chemich.Tuje​dzieszczydopro​sek​to​rium?
Nad​ko​mi​sarzzpew​no​ściąnieusły​szałpierw​sze​gozda​nia.
-Do...rium,och,ci​chojużbądź​cie,ta​tuśza​razprzy​klei
oczkomi​sio​wi.
-Temu,kur​wa,mi​siu-rzekłsamdosie​bieMa​rek,za​koń​czyw​szyroz​mo​wę.
Pa​to​logDo​brza​niec​kiszyb​koupo​rałsięzza​da​niem.De​-
natrów​nież-ser​cewy​sia​dłomu,za​nimosią​gnąłpar​ter,a
ob​ra​że​nia we​wnętrz​ne do​peł​ni​ły dzie​ła. Żad​nych ob​cych
tka​nek za czym​kol​wiek i w czym​kol​wiek, żad​nych in​nych
mi​kro​śla​dów, włó​kien, a więc na pew​no się nie bro​nił.
Po​twier​dzi​ło się też, że Pła​tek zszedł mniej wię​cej dobę
przedzna​le​zie​niemcia​ła.
Che​mi​cyniedzia​ła​li​bytakszyb​koispraw​nie,gdy​bynie
nie​za​wod​naŹre​nic​ka.Ara​czejjejstar​szasio​straEla,ob​da​rzo​na przez na​tu​rę biu​stem jesz​cze bar​dziej im​po​nu​ją​cymodBe​at​ko​we​go.
Sro​kanie​odmien​niena​zy​wałjąPa​me​ląAn​der​sonztru​pie​gopa​tro​lu,nacośmie​jącsię,od​po​wia​da​łanie​odmien​nietaksamo:Alecyc​kimampraw​dzi​we.Mia​łateżspe​cy​ficz​ne po​czu​cie hu​mo​ru, któ​re onie​śmie​la​ło Ga​jew​skie​go.
Zresz​tą nie tyl​ko ono. Nad​ko​mi​sarz czuł się w to​wa​rzy​stwie star​szej Źre​nic​kiej wy​jąt​ko​wo nie​pew​nie, mimo że
za​zwy​czajniemie​wałpro​ble​mówwkon​tak​tachzko​bie​ta​mi.Wy​star​czy​łojed​nak,żeprzy​pad​ko​wo-jak​że​byina​czej
- za​błą​dził wzro​kiem w oko​li​ce głę​bo​kie​go de​kol​tu za​wsze nie​do​pię​te​go bia​łe​go ki​tla Eli, że usły​szał nie​co
schryp​nię​tygłospanidok​tor,aza​razspi​nałsięwe​wnętrz​nie. Mu​siał wte​dy za​my​kać oczy i po​wta​rzać w my​ślach
od​pę​dza​ją​cąde​mo​nyman​trę:lu​biętyl​komałeko​biet​ki,lu​biętyl​komałeko​biet​ki.Wy​glądwam​pazdośćjużsta​rych
fil​mów był jed​nak nie​co my​lą​cy - star​sza Źre​nic​ka ucho​dzi​łazajed​ne​goznaj​lep​szychbio​tech​no​lo​gówwoko​li​cy.
Roz​le​głej... Za​nim Jan wszedł do bu​dyn​ku la​bo​ra​to​rium
kry​mi​na​li​stycz​ne​go,za​drżałiwziąłgłę​bo​kiod​dech,prze​-
wi​du​jącstre​so​gen​nąsy​tu​ację.
Stresniestres,war​tobyło.Sio​stryŹre​nic​kie-Ga​jew​ski
ode​tchnąłzulgą,wi​dzącaspi​rant​kę-mia​łydlanad​ko​mi​sa​rzapraw​dzi​wąbom​bę.
-No,ru​sza​mytro​pemtru​pa-za​mru​cza​łaEla.
Ga​jew​ski nie​uważ​nie przy​jął nic, nic i nic oraz nie​co
psiejsier​ścizna​le​zio​nejnarę​ka​wiepłasz​czade​na​ta.Dużo
cie​kaw​szarzeczukry​tabyławkie​sze​ni.Gdy​byto
Sro​ka znaj​do​wał się na miej​scu Źre​nic​kiej, wrę​cze​niu
zna​le​zi​ska to​wa​rzy​szy​ło​by trium​fal​ne „ta dam". Po​da​jąc
nad​ko​mi​sa​rzo​wifo​lio​wąto​reb​kę,Be​ataza​cho​wa​łajed​nak
po​wa​gę.Janza​ło​żyłrę​ka​wicz​kiide​li​kat​nieroz​wi​nąłbia​łe
płó​cien​kozło​żo​newkost​kę.Wroguchu​s​tecz​kidonosaz
de​li​kat​nejba​weł​nyzo​ba​czyłwy​ha​fto​wa​nyna​pis.
„Gru​bas".
Li​te​ry wy​szy​to rów​niu​teń​ko. A chu​s​tecz​ka no​si​ła śla​dy
kil​ka​krot​ne​gopra​nia.
-Gra​fo​lognicbytuniewskó​rał-stwier​dzi​łaBe​ata,za​glą​da​jącGa​jew​skie​muprzezra​mię.-Topi​smotech​nicz​ne,
pa​mię​tamjezze​tpe​te.
-Aha​fto​wa​niasięuczy​łaś?
Przezchwi​lęobo​jepró​bo​wa​liwy​obra​zićso​bieko​bie​tę,
któ​razdo​ła​ła​byze​pchnąćPłat​kazpią​te​gopię​tra.IjużGa​jew​ski był​by skłon​ny uwie​rzyć w zde​pra​wo​wa​ną wer​sję
Aga​ty Wró​bel, gdy​by nie za​pach. Bę​dąc pew​nym, że nie
znaj​dzienapłót​nieżad​nychśla​dów,nad​ko​mi​sarzprzy​bli​żyłjedonosa.Nastopro​centL'Hom​meDio​ra.
Stu​ki​lo​wyduch
Ma26lat.Wczo​rajchciałpo​peł​nićsa​mo​bój​stwoipo​sta​no​wił sko​czyć z okna na 6. pię​trze. Gdy​by nie miesz​kań​cy blo​ku, de​ter​mi​na​cja dy​żur​ne​go ko​men​dy i dzia​ła​nie dwóch po​li​cjan​tów z sek​cji kry​mi​nal​nej, być może
speł​nił​bysa​mo​bój​czyza​mysł...
-Cmo​ku,śnia​da​nie!
Po​li​cjan​ciwy​cią​gnę​lizestud​ni28-let​nie​gomęż​czy​znę,
któ​rypoawan​tu​rzezeswo​imbra​tempró​bo​wałpo​peł​nić
sa​mo​bój​stwo.Funk​cjo​na​riu​szeprze​ko​na​lide​spe​ra​ta,aby
chwy​ciłsięzrzu​co​nejdostud​nilin​ki.Męż​czy​znaznaj​du​je
sięte​razpodopie​kąle​ka​rzyspe​cja​li​stów.
Nietyl​konie​dziel​nyra​nek,takijakdziś,Ga​jew​skiroz​po​czy​nał od fi​li​żan​ki moc​nej kawy i spa​cer​ku po sie​ci.
Lek​tu​ra wie​ści ze świa​ta po​li​cji wpra​wia​ła go zwy​kle w
do​bry hu​mor. Uję​li, wy​kry​li, roz​szy​fro​wa​li, za​po​bie​gli. Z
naj​więk​sząra​do​ściąnad​ko​mi​sarzwczy​ty​wałsięwnot​kio
nie​do​szłych sa​mo​bój​stwach, któ​re w wy​se​lek​cjo​no​wa​nej
ma​sieskła​da​łysięnaob​razpo​ra​ża​ją​cyopty​mi​zmem.Wy​star​czytro​chęczuj​no​ściizno​wusuk​ces.Acorobipo​li​cja
wę​gier​ska,noco?Ła​piepa​la​czy,po​my​śliso​biein​ter​nau​ta
je​den z dru​gim. Ano​ni​mo​wym, po​my​ślał Jan, dum​ny z
osią​gnięćko​le​gów.
Bło​gieod​da​wa​niesięnic​nie​ro​bie​niuwy​ma​ga​łopew​ne​go wy​sił​ku - Jan mu​siał wy​wal​czyć za​kaz swo​bod​ne​go
wstę​puro​dzi​nydojegodo​mo​we​gosank​tu​arium.Mie​ści​ło
się ono w piw​ni​cy, li​czy​ło za​le​d​wie sześć me​trów kwa​dra​to​wych i co naj​waż​niej​sze, wio​dły do nie​go zde​ze​lo​wa​ne drew​nia​ne scho​dy, któ​re do​sko​na​le spraw​dza​ły się
jakosys​temwcze​sne​goostrze​ga​nia.Ga​jew​skimiałza​wsze
wy​star​cza​ją​codużocza​su,byza​mknąćstro​nęin​ter​ne​to​wą
alboukryćpodbiur​kiemczy​ta​nywła​śniekry​mi​nałiprzy​jąćpozęsza​le​nieza​pra​co​wa​ne​gofunk​cjo​na​riu​sza.
Choćsze​ścio​let​niAdaśchu​dybyłjakprze​ci​nek,wstop​niewa​liłni​czymdwasta​dasło​ni.
- Tato, bo mama mówi, że jak na​tych​miast nie przyj​dziesz,todawszyst​koFel​ko​wisą​sia​dów-wy​dy​szałchło​piecpotym,jakwcze​śniejzroz​ma​chemotwo​rzyłdrzwi.
- Tyle razy po​wta​rza​łem, że masz pu​kać - wes​tchnął
nad​ko​mi​sarz.-Ja​kie​muzno​wuFel​ko​wi?
-No,ko​to​wi-wy​ja​śniłmały.
-Kotu,syn​ku.Inieza​czy​najzda​niaod„no".
-Kotu-po​pra​wiłsięsyn.-Aledla​cze​goFel​ko​wi,nie
Fel​ku?
Ga​jew​skichciałjużuciąć„abotak",leczczułsięzo​bo​wią​za​nywo​becje​dy​ne​goczłon​karo​dzi​ny,któ​ryoka​zy​wał
mu sza​cu​nek. Naj​szczer​szy: Adaś wpa​trzo​ny był w ojca
jakwob​ra​zekina​praw​dębrałso​biedoser​caconaj​mniej
po​ło​węjegodo​brychrad.Tęoko​niecz​no​ścipu​ka​niazza​pa​łem igno​ro​wał. Jan pró​bo​wał uło​żyć w gło​wie krót​ką,
aletre​ści​wąprze​mo​węwsty​lupro​fe​so​raMiod​ka,oza​wi​ło​ściachgra​ma​ty​kiję​zy​kapol​skie​go.
Szyb​ko jed​nak zła​pał się na tym, że sam nie za bar​dzo
już pa​mię​ta for​muł​ki wku​wa​ne w za​mierz​chłych cza​sach.
Taksięmówi,botaksięmówi,błą​ka​łamusięwmy​ślach
tau​to​lo​gicz​na re​gu​ła. Ale jak to jesz​cze wy​tłu​ma​czyć sze​ścio​lat​ko​wi?Tak​tycz​niezmie​niłte​mat.
-Cojestnaśnia​da​nie?
-Płat​ki-skrzy​wiłsięchło​piec.
Ztymdo​kar​mia​niemkotatojed​naknietakizłypo​mysł,
skon​sta​to​wałnad​ko​mi​sarz,lecznagłospal​nąłrzeczja​sna
mów​kęozdro​wot​nychwa​lo​rachzbóż.Ma​rzyłoja​jecz​ni​cy
natłu​stymbocz​ku,alegdyprzy​po​mniałso​bie,iletru​duza​ję​łomuostat​nioprze​pły​nię​ciedwóchki​lo​me​trów,do​szedł
downio​sku,żeusta​la​nieja​dło​spi​supo​zo​sta​wijed​nakżo​nie.
Dziew​czyn​kija​dłybezszem​ra​nia.Ka​sia,uczen​ni​cakla​sy trze​ciej, była już wpraw​dzie nie​źle oby​ta w te​ma​cie
dba​nia o li​nię, wta​jem​ni​czy​ły ją ko​le​żan​ki, ale jej mat​ka
roz​pra​wi​ła się z mło​dzień​czą ano​rek​sją w trzy se​kun​dy,
oświad​cza​jąc,żebar​dziejtren​dyjestjeśćimiećiPo​da,niż
niejeśćiob​no​sićsięzob​cia​cho​wymod​twa​rza​czempłyt.
Zatopię​cio​let​niejAnina​le​ża​łosta​lepil​no​waćprzedpo​chło​nię​ciemczte​rechpącz​kówna​raz.
- Sia​dać pro​szę - za​ko​men​de​ro​wa​ła Ewa, o ra​do​ści,
iskro bo​gów, cał​kiem dziś przy​ja​zna. - No i co tam w
wiel​kimświe​cie?
Za​miastudaćob​ra​żo​nąnie​win​ność,Janza​tkałustanie​co
zim​na​wąja​jecz​ni​cą,bezbocz​kuoczy​wi​ście.Rzad​kiupo​ło​wi​cy do​bry na​strój to jed​no, a zwy​cza​jo​wy nie​na​gan​ny
wy​gląd, dru​gie. Per​fek​cyj​nie uma​lo​wa​na, od​pra​so​wa​na i
przy​ozdo​bio​nawpe​reł​kinaszyi,pięk​niehar​mo​ni​zu​ją​cez
kre​mo​wąbluz​ką,Ewamo​gła​bywkaż​dejchwi​liwy​ru​szyć
naofi​cjal​nąwi​zy​tęuce​sa​rzo​wejJa​po​nii.
Je​ślityl​kozmie​ni​ła​bydo​mo​weklap​kinaszpi​lecz​ce,je​dy​ne ustęp​stwo na rzecz week​en​du, na coś bar​dziej sto​sow​ne​go.
-Jateżchcętocotato-ma​ru​dziłAdaś.
-Niechcesz,syn​ku,wierzmi.
Radę,żebyniedys​ku​to​waćzmat​ką,Adaśdlaod​mia​ny
so​bie za​pa​mię​tał. Co nie zna​czy, że dał za wy​gra​ną.
Ostroż​nie prze​chy​lił pu​deł​ko z płat​ka​mi ku​ku​ry​dzia​ny​mi i
usy​pałznichgór​kęnaob​ru​sie.Ewabyładziśna​praw​dęw
po​ko​jo​wym na​stro​ju, więc mach​nę​ła ręką. Jest nie​dzie​la,
niechso​biedziec​kopo​straj​ku​je.Choćbezkrzy​kówina​po​mnieństraj​ko​wa​nieniebyłozbytza​baw​ne,Adaśniemiał
jużod​wro​tuichcącniechcąc,za​jąłsięukła​da​niemob​raz​kazpłat​ków.
-Coro​bisz?-pod​jąłza​ba​węoj​ciec.
-Sa​mo​lot.
Ka​siaprze​wró​ci​łaoczy​mazpo​gar​dą:
-Niewy​trzy​mamztymnie​do​ro​zwo​jem.Niemogęprzez
nie​gojeść.
-Ka​siu...-tymra​zemEwanieocią​ga​łasięzin​ter​wen​cją wy​cho​waw​czą. - Wy​myśl ja​kiś lep​szy pre​tekst. I nie
wy​ra​żajsię.
-Jamogę-wtrą​ci​łaAnia,ła​piączata​lerzbra​ta.
Boże, niech ko​goś za​bi​ją, niech ktoś za​dzwo​ni, pro​sił
bez​gło​śnieGa​jew​ski.
Bła​gaj​cie,awszy​scyna​glepo​ko​cha​jąwęd​kar​stwoalbo
wpad​ną do cio​ci na imie​ni​ny. Na szczę​ście mał​żon​ka po​sta​no​wi​ła spę​dzić nie​dzie​lę po bo​że​mu i ra​zem z po​tom​stwem za​sia​dła przed te​le​wi​zo​rem. Po zmy​ciu ster​ty na​czyńGa​jew​skimógłwięcznówudaćsiędoswo​jejsa​mot​ni.
Umo​ścił się w fo​te​lu i z lu​bo​ścią wgłę​bił w oglą​da​nie
ob​raz​ków z naj​now​sze​go nu​me​ru „GQ", edy​cja bry​tyj​ska,
stwier​dziw​szy jed​nak, że Dy​lan Jo​nes & S-ka wciąż nie
lan​su​jąkra​wa​tówwbał​wan​ki,prze​rzu​ciłsięnaMe​men​to
moriIanaRan​ki​na.Odło​żyłksiąż​kęmniejwię​cejpoczter​dzie​stustro​nach.
-Taa-po​wie​działdosie​bie.Po​seł,któ​rysko​czyłalbo
ktoś mu po​mógł. Żad​nych świad​ków zda​rze​nia, żad​nych
śla​dów wal​ki, tyl​ko ten nie​po​ko​ją​cy krzyk, kie​dy spa​dał.
De​nat, jak Pła​tek, stra​cił ro​dzi​ców, ale znacz​nie póź​niej.
Skraw​kiubrańpo​zo​sta​łychofiarjakchu​s​tecz​kazmo​no​gra​mem.
Książ​kęku​piłnie​daw​no.Trze​bagdzieśspraw​dzićmie​siącwy​da​nia,możetucho​dzićona​śla​dow​nic​two.Może...
Nie, to bez sen​su. Trze​ba się upew​nić, że nie zro​bił tego
sam,żeniewło​żyłso​bietejchu​s​tecz​ki,żebypa​mię​tać,kim
jest. Ma​rek nie zna​lazł tych per​fum w miesz​ka​niu, in​nych
chu​s​tek też nie. Zero pod​ręcz​ni​ków do ha​fto​wa​nia, igły z
nit​ką też swo​ją dro​gą nie. Kom​pu​te​row​cy już się po​noć
wła​ma​li do sprzę​tu Płat​ka, ju​tro mają się z nimi spo​tkać.
Cie​ka​we,gdziesięku​pu​jetakisprzęt?Przej​rzećprze​le​wy,
bowśródra​chun​kówni​cze​goniebyło.
Chust​ka,chust​ka.ZDio​rem.Ijesz​czetade​skaprzyba​rier​ce.Byłojużpew​ne,żeniepę​kłapodwpły​wemude​rze​nia.Ktośjąwcze​śniejpod​pi​ło​wał.
Nad​in​spek​tor An​drzej Grusz​ka in​ten​syw​nie ru​szał
szczę​ką. Ni​co​ret​te scho​dzi​ła w za​stra​sza​ją​cym tem​pie. Z
kie​sze​niwy​jąłjesz​czejed​nąispoj​rzałnaze​ga​rek.
-Sie​demmi​nutob​su​wy.Cie​ka​we,cotałaj​zatymra​zem
wy​my​śli?
- Grat nie za​pa​lił - pod​po​wie​dzie​li chó​rem Źre​nic​ka i
Ga​jew​ski.
-Niebędęsięza​kła​dał.
- Da​ruj​cie, dro​dzy - wy​sa​pał Sro​ka. - Grat zno​wu nie
za​pa​lił.Półgo​dzi​nyznimwal​czy​łem.
Ogól​neroz​cheł​sta​nie,wy​sta​ją​cazzapa​skako​szu​la,po​tar​ga​newło​sy,nie​do​go​lo​nepo​licz​ki,wszyst​kotonieprze​ma​wia​ło za jego wer​sją wy​da​rzeń, lecz oczy​wi​ście nie
uda​wał,żesiętymprzej​mu​je.
- Zmień​cie pły​tę, pod​ko​mi​sa​rzu Sro​ka. I bu​dzik so​bie
kup​cie.-Kie​dyGrusz​kale​ciałfra​ząmi​li​cyj​ną,Ma​rektra​cił wszel​ką chęć do po​le​mik. - Do​bra, da​waj, Ja​siu. Co
mamy?-Zer​k​nąłnaSro​kę,któ​rytym​cza​semusa​do​wiłsię
wką​cie,przy​bie​ra​jącpozę„takimały".-Ijesz​cze,dlapo​rząd​ku, je​śli zno​wu bę​dziesz miał ocho​tę na chwi​lecz​kę
za​po​mnie​nia,toza​po​mnijopod​wyż​ce.
Ma​reksku​liłsięjesz​czebar​dziej,aGa​jew​skire​fe​ro​wał
spra​wę.
-Mo​że​myza​ło​żyćdwawa​rian​ty.Pierw​szy,żePła​tekza​-
aran​żo​wałswo​jesa​mo​bój​stwo.Idru​gi,żektośgozwa​bił
wpu​łap​kęiza​bił.Py​ta​niebrzmi:dla​cze​go?Przy​pa​dekto
na pew​no nie był. W grę wcho​dzą ja​kieś oso​bi​ste po​ra​chun​kialboszan​taż.Zago​dzi​nębę​dzie​mywie​dziećwię​cej
-cośmusibyćwkom​pu​te​rze.Przy​naj​mniejnatowła​śnie
li​czę.
„Umiar​ko​wa​nie li​cząc się z in​ny​mi", chciał skwi​to​wać
Ma​rek, lecz tyl​ko moc​niej za​ci​snął szczę​ki. Wie​dział, że
dzi​siajniepo​wi​niendraż​nićGrusz​ki-Srusz​ki.
-Je​ślicośtambę​dzie,tojed​nodru​gie​goniewy​klu​czawtrą​ci​łaci​choBe​ata.Bałasięko​za​czyćprzyprze​ło​żo​nym.
-Aja​kiśprzy​pisdlamniejroz​gar​nię​tych?-od​wa​żyłsię
Sro​ka.
- Mógł się ko​muś zwie​rzyć... Nie wiem, na przy​kład
wejśćnaja​kieśfo​rumdys​ku​syj​ne,pro​wa​dzićblo​ga.Mało
kto sam się z tym gry​zie, nie woła o po​moc... Może czat
dlasa​mot​nych,gru​ba​sów...
- Obroń​ców wy​mie​ra​ją​cych ga​tun​ków - znów nie wy​trzy​małMa​rek.
- Żół​ta kart​ka, Sro​ka - po​now​nie zga​sił go Grusz​ka. Do​brzekom​bi​nu​jesz,Be​ata,ale-mach​nąłrękąnad​in​spek​tor-niero​zu​miemwta​kimra​zie,pocosie​dzi​mytuipi​to​li​mybezsen​su.Idź​ciejużspraw​dzićtekom​pu​te​ry.
Trój​ce po​li​cjan​tów nie trze​ba było dwa razy tego po​wta​rzać.
-Zaty​dzieńwszyst​kowró​cidonor​my-stwier​dziłMa​rek,gdyjużode​szlinabez​piecz​nąod​le​głość.
-Dla​cze​gozaty​dzień?-zdzi​wi​łasięŹre​nic​ka.
-Tylejesz​czedajęsze​fuń​cio​wi.Zo​ba​czy​cie,żemusię
nieudarzu​cić.-Za​chi​cho​tał.-Àpro​pos,nasima​gi​cyzwy​klesięniespie​szą,więcmamyjesz​czechwil​kę.Tojaidę
so​bieza​pa​lić.Seeyou.
Na dy​żu​rze był nie​ste​ty tyl​ko Da​mian Po​nia​tow​ski.
Uwiel​biał po​ka​zy​wać igno​ran​tom, gdzie jest ich miej​sce.
Odrazuza​zna​czył,żeniebę​dziesięba​wiłwob​ja​śnia​nie,
jak to zro​bi​li. Ga​jew​ski nie na​ci​skał - w koń​cu za to im
pła​cą.
-No,moż​nabysięodnie​gona​uczyćparupa​ten​tów,pra​co​wałprzyza​bez​pie​cze​niach,nie​złąmie​li​śmyztymza​ba​wę. I nie tyl​ko - kon​ty​nu​ował Po​nia​tow​ski, de​mon​stru​jąc
sze​re​gi cy​fe​rek, któ​re w isto​cie były dla ze​bra​nych jak
stro​nychiń​skie​goka​len​da​rza.-Tonapew​nowasnieza​in​te​re​su​je,myso​bieconie​copo​ży​czy​my,aleto-naekra​nie
uka​za​ła się hi​sto​ria od​wie​dza​nych stron - z pew​no​ścią.
Jestkil​kapor​ta​li​ków,naktó​rewar​tozaj​rzeć.
Cocie​ka​we,byład​mi​ni​stra​to​remdwóch,dla​te​gonara​zie nie mo​że​my wleźć do jego bazy da​nych. W po​czcie
chy​baniccie​ka​we​go,aletojużwyso​biepo​spraw​dzaj​cie.
- Taa, ist​ne żni​wa. Ope​ra​cje na kon​cie? - za​py​tał Ga​jew​ski.
-Nie,mu​si​cieso​biewziąćzban​ku.Po​twier​dze​niaza​ku​pówopro​gra​mo​wa​nia.Sza​cun,wszyst​kole​gal​ne.
-Asprzęt?Miałja​kiśnowy?
-Miałcośtam-za​śmiałsięzło​śli​wieDa​mian,poczym
ob​ró​ciłpła​skimo​ni​tor.-Ad​resjestnana​klej​ce.
-Be​ata,weźpo​zwo​le​niewej​ścianakon​to,Ma​rekjedź
dotegoskle​pu.Aja...
-Aty,sze​fie,naro​dzin​nyobia​dek.
Pła​tekza​opa​try​wałsięwsprzętkom​pu​te​ro​wywskle​pie
przyuli​cyśw.Krzy​ża,októ​rymsły​szałna​wetSro​ka,ty​ka​ją​cysiękla​wia​tu​ryje​dy​niewsy​tu​acjachwyż​szejko​niecz​no​ści. Nie​zbyt dro​gi sklep z bo​ga​tym asor​ty​men​tem i
sprze​daw​ca​mi, któ​rzy cier​pli​wie tłu​ma​czy​li co trze​ba na​wetostat​nimla​me​rom.Sro​kazaj​rzałtamprzedpo​łu​dniem,
łu​dzącsię,żeniebę​dziewte​dyzbytwie​luklien​tów.Po​my​liłsię.Niemógłsięprze​bićprzeztłu​mekkłę​bią​cysięprzy
la​dach,więcza​ma​chałle​gi​ty​ma​cjąipo​pro​siłoroz​mo​węz
kie​row​ni​kiem.Nieli​czącnazbytwie​le,po​ka​załmęż​czyź​niewśred​nimwie​kuzdję​ciePłat​ka.
-A,topanAbo​ja-po​wie​działkie​row​nik,le​d​wierzu​ciw​szyokiemnafot​kę.
-Wsen​sieżeco?-niezro​zu​miałMa​rek.
-Przy​cho​dzidonasodja​kie​goścza​su.Robispo​reza​ku​py,więcgoza​pa​mię​ta​łem.Zresz​tąnietyl​kodla​te​go.Cha​rak​te​ry​stycz​ny ko​leś, taki bar​dziej nie​śmia​ły. Pra​wie za​wszeza​czy​nazda​nieod:„Aboja,abojachcia​łem..."
-Przy​cho​dził,ro​bił,za​czy​nał.
-Wsen​sieżeco?-jakechopo​wtó​rzyłkie​row​nik.
-PanAbo​ja,awła​ści​wieJa​cekPła​tek,zszedłbyłztego
łezpa​do​łu.Za​pew​nezczy​jąśpo​mo​cą.
-Chy​baniemy​ślipan,żektośodnasjestwtoza​mie​sza​ny?
- Ja nic nie my​ślę, w koń​cu je​stem tyl​ko po​li​cjan​tem -
za​re​cho​tałSro​ka.-Pro​wa​dzęru​ty​no​weczyn​no​ściśled​cze.
Pod​ko​mi​sarzdo​wie​działsię,żePłat​kazwy​kleob​słu​gi​wałnie​ja​kiSe​ba​stian,któ​ryteo​re​tycz​niepo​wi​niennaj​wię​cej o nim wie​dzieć. Ale ten sprze​daw​ca miał przyjść do
skle​pudo​pie​ronadru​gązmia​nęopierw​szej.Cozro​bićz
tak pięk​nie za​po​wia​da​ją​cym się dniem?, za​sta​no​wił się
Ma​rek. Mógł wró​cić do ko​men​dy i za​jąć się pa​pier​ko​wą
ro​bo​tą,któ​rejni​g​dyniebra​ko​wa​ło,albojesz​czerazprze​ana​li​zo​waćaktaspra​wy.Wte​dynatwa​rzypo​czułsma​gnię​cie wio​sen​ne​go słoń​ca, a przed sobą zo​ba​czył dzia​ła​ją​cy
jużknaj​pia​nyogró​dek.Wa​hałsiętyl​koprzezchwi​lę.Apo​temjużbezwa​ha​nia,roz​siadł​szysięwwi​kli​no​wymfo​te​li​ku,za​mó​wiłpiwo.No,toza​czy​na​myob​ser​wa​cję,za​de​cy​do​wałiskon​cen​tro​wałsięnadłu​go​no​giejkel​ner​ce,któ​rej
bluz​kaści​śleprzy​le​ga​ładowie​leobie​cu​ją​ce​gobiu​stu.
Se​ba​stianoka​załsięwy​mu​ska​nymmło​dymmęż​czy​znąw
ty​pie me​tro​sek​su​al​nym. Pa​trząc na nie​go, Sro​ka przy​po​mniał so​bie, o czym mię​dzy in​ny​mi ostat​nio roz​ma​wiał z
kum​plemzdro​gów​ki,zktó​rympra​wiecoso​bo​tausku​tecz​nia​liraj​dypoknaj​pachnaKa​zi​mie​rzu.Kum​peltwier​dził,
że fe​mi​nist​ki na​mie​sza​ły we łbach nie tyl​ko ba​bom, ale i
fa​ce​tom;żete​razmło​dzia​kisąwy​mocz​ko​wa​te,nipiesto,
niwy​dra,nibychło​py,aleniedokoń​ca.Mięt​cysą,bar​dzo
mięt​cy, mó​wił, wy​chy​la​jąc ko​lej​ną szkla​necz​kę wód​ki z
colą.Amy,go​ściesta​re​gocho​wu,natymtyl​koko​rzy​sta​my,
bo ko​bie​ty wolą jed​nak kon​kret​nych fa​ce​tów. Sro​ka miał
wte​dy na koń​cu ję​zy​ka py​ta​nie, jak się wła​ści​wie trze​ba
za​brać do spra​wy, żeby sko​rzy​stać. Z ko​rzy​sta​niem miał
pro​blem.Duży.Zza​my​śle​niawy​rwałgogłossprze​daw​cy:
-Tocze​gowła​ści​wiechciałsiępando​wie​dzieć?
Po​ka​załzdję​ciePłat​ka,Se​ba​stianroz​po​znałgoodrazu:
-Abo​ja.
-Tak,jużwiem.Cho​dzimioto,coku​po​wał,jaksięza​cho​wy​wał.
-Spo​roak​ce​so​riówdokom​pu​te​rów,bojakmó​wił,cią​glejemo​der​ni​zo​wał.Brałfak​tu​ry,więcmogęprzy​go​to​wać
wy​kaz, ale to tro​chę po​trwa. A w ogó​le to był, wie pan,
cie​pły. Wy​da​je mi się, że przy​cho​dził tu tak czę​sto chy​ba
teżpoto,żebyso​biezemnąpo​ga​dać.
Se​ba​stianprze​cze​sałasy​me​trycz​ną,efek​tow​nąfry​zu​rę.
-Askądpanotymwie?Teżpanjest...?-Sro​kaczułsię
nie​swo​jo,za​da​jącta​kiepy​ta​nia,ja​kośniemógłłyk​nąćtych
wszyst​kichzna​kówcza​su.
-Janie,alemamokonata​kich.
-Ico?Skła​dałja​kieśpro​po​zy​cje?
- Nie. Przy​cho​dził, ku​po​wał coś i glę​dził o por​ta​lach
ge​jow​skich,dlaktó​rychpra​cu​je.Nicwię​cej.
-Akie​dypangoostat​niowi​dział?Możeza​uwa​żyłpan
wjegoza​cho​wa​niucośszcze​gól​ne​go?
-Cośzedwaty​go​dnietemu.Ner​wo​wybył,aleonmiał
takza​wsze.
Idąc w stro​nę swo​je​go zde​ze​lo​wa​ne​go gol​fa, Ma​rek
mie​liłwgło​wieuzy​ska​nein​for​ma​cje.Tosięna​wettrzy​ma​ło kupy: pe​dal​skie gry i za​ba​wy, za​wie​dzio​na mi​łość,
zdra​dzo​nyko​cha​nek...Onipo​dob​noniesąspe​cjal​niesta​li
wuczu​ciach.Ależebyodrazuza​bi​jaćWie​lo​ryb​ka?Pró​bu​-
jąc od​pa​lić auto, co trwa​ło, oj trwa​ło, wy​brał nu​mer do
Ro​ber​taOsta​szew​skie​go,kum​plazoby​cza​jów​ki.
-So​bieży​czysz,ko​cha​nie?-ode​zwałsięzna​jo​mek.
-Dziw​ki,winoipia​ni​no-po​wie​działSro​ka.
- Kon​ser​wy, mu​zy​ka bez prze​rwy - za​koń​czył ich zwy​cza​jo​wą wy​mia​nę uprzej​mo​ści Osta​szew​ski. - Ja​kiś pro​blem?Ko​le​gajestpo​trze​bu​ją​cy?Możeuro​czaru​da​ska?
- Tym ra​zem wy​jąt​ko​wo nie. Po​trze​bu​ję in​for​ma​cji na
te​matJac​kaPłat​ka,dwu​ru​ry.Zna​czygeja.
-Spraw​dzę.Acośprze​skro​bał?
-Ktośgoprze​skro​bał.Śmier​tel​nie.
-Oki,zo​ba​czy​my.
Jużnako​men​dzieode​brałmejlodRob​bie​go.Nic,ta​bu​larasa, Pła​tek nie był no​to​wa​ny. W za​my​śle​niu wpa​trzył
się w gors pil​nie stu​ka​ją​cej w kla​wia​tu​rę Źre​nic​kiej. Jej
po​ma​rańcz​ki ani tro​chę nie zma​la​ły. Zwi​zu​ali​zo​wał so​bie
przy​jem​neigr​cezko​le​żan​ką.Wsce​ne​riiro​syj​skiejpen​sji
dla dziew​cząt, kra​cia​sta spód​nicz​ka, bia​łe pod​ko​la​nów​ki.
Na zie​mię spro​wa​dził go Ga​jew​ski, bez​li​to​śnie sze​lesz​czącpa​pie​ra​mi.Jobjegomać.
-Ra​chun​ki,drob​neza​ku​py,żad​nychwięk​szychsum.
-Per​fu​myku​piłnie​daw​no-rzu​ci​łaBe​ata.
-Dio​ra?-za​in​te​re​so​wałsięnad​ko​mi​sarz.
-Nie​ee,Va​len​ti​no.
-Nieprze​pa​dam.Ma​rek,wi​dzia​łeśjeunie​gowła​zien​ce?Możetonapre​zent?
-Cośtambyło,aledo​kład​nieniepa​mię​tam.
-Resz​tępre​zen​tów-do​da​łaŹre​nic​ka,od​su​wa​jącsięod
biur​ka-ro​biłra​czejso​bie.Wszyst​kodokom​pu​te​ra.
- Je​śli na​wet ktoś go szan​ta​żo​wał, nie wy​glą​da na to,
żebyzdą​żyłmuza​pła​cić-gło​śnomy​ślałGa​jew​ski.-Spon​so​rin​guteżra​czejnieupra​wiał,nochy​bażenieprzezin​ter​net.
- Moż​na po​py​tać w klu​bach ge​jow​skich - pró​bo​wa​ła
jesz​czemłod​szaaspi​rant.
-Moż​na-przy​tak​nąłod​ru​cho​wo,aczbezza​pa​łuJan.
Sro​kajużwie​dział:
-Pa​nieipa​no​wie,tyl​koprzy​pa​dekmożenasura​to​wać.
Na​tu​ral​nena​rzę​dziezbrod​ni
Gra​ży​na Druszcz lu​bi​ła wy​wia​dów​ki. Za​wsze to ja​kaś
od​mia​na: za​miast mło​dych kre​ty​nów - sta​re ma​to​ły. Pięć​dzie​się​ciocz​te​ro​let​nia we​te​ran​ka w bo​jach o wiel​kość
Sło​wac​kie​goiŻe​rom​skie​gomu​sia​łajed​nakprzy​znaćso​bie
w du​chu, że cza​sy się zmie​ni​ły. Kie​dyś na​praw​dę moż​na
byłopo​rzą​dzić,po​wie​dziećdosłu​chu,daćwuchoczyli​nij​kąpoła​pach,ipospra​wie.Nikt,anista​rzy,animło​dzi,
nieśmiałpi​snąć.Ate​raz?Pra​waucznia,mob​bingniemob​bing,dzie​więć​dzie​siątpro​centcho​rychnadys​lek​sję.Ile​d​wiepo​tra​fiąskle​cićzda​niepopol​sku,bodoszczę​ściawy​star​czyiman​giel​ski.JakiKor​dian?Ja​kieDzia​dy?Chy​ba
tezpo​ko​juna​uczy​ciel​skie​go.Ro​dzi​cetoprzy​naj​mniejsta​raszko​ła.Ow​szem,py​sku​ją,ro​biąafe​ryudy​rek​cji,wogó​le-ży​ciebyod​da​lizaswo​je​goSte​fan​kaczyOkta​wię,ale
cza​sem wy​star​czy spoj​rzeć ostrzej, wy​ćwi​czo​nym ge​stem
po​pra​wić oku​la​ry i za​raz przy​po​mi​na​ją so​bie, gdzie jest
ichmiej​sce.
Wzdy​cha​jąccięż​ko,Gra​ży​naodło​ży​ładzien​nik.Się​gnę​ła po to​reb​kę i z ko​sme​tycz​ki wy​ję​ła szmin​kę ochron​ną.
Nieprze​rwa​łasma​ro​wa​niaust,gdyroz​le​głosiędys​kret​ne
pu​ka​niedodrzwi.
-Cze​gośpanza​po​mniał,pa​nie...?
-Za​jącz​kow​ski-usłuż​nymgło​sempod​su​nąłmęż​czy​zna.
-Moż​nanachwi​lę?
-Aaa,Za​jącz​kow​ski.Wy​wia​dów​kaskoń​czy​łasiędzie​sięć mi​nut temu. Nie jest pan w sta​nie wy​go​spo​da​ro​wać
półgo​dzi​nydlawła​snejcór​ki?
- Prze​pra​szam, pani pro​fe​sor - wy​chry​piał Za​jącz​kow​ski - sy​tu​acja awa​ryj​na w pra​cy. Żona jest na szko​le​niu i
wra​cado​pie​roju​tro.
-Trud​no.Za​pra​szamwprzy​szłymty​go​dniu.Mamokien​kowśro​dęodczter​na​stejpięt​na​ściedopięt​na​stej.
-Niemo​że​mywte​dy,żonaijapra​cu​je​mywtychgo​dzi​nach.Ale-nieusta​wałwza​bie​gachro​dzic-na​szaAniato
chy​baniespra​wiaspe​cjal​nychkło​po​tów?
-Daj​ciemiczło​wie​ka,apa​ra​grafsięznaj​dzie-stwier​dzi​ła su​cho na​uczy​ciel​ka i wy​pró​bo​wa​ła na Za​jącz​kow​skimsztucz​kęzoku​la​ra​mi.Za​dzia​ła​ło,męż​czy​znazgiąłsię,
jak​byza​mie​rzałklęk​nąćprzedbiur​kiem.-Nodo​brze.Co
my tu mamy? U mnie moc​ne trój​ki. Jak wi​dzę, Ania robi
rów​nepo​stę​py:zma​te​ma​ty​kiśred​niawoko​li​cachtrzech,z
bio​lo​gii to samo, z fi​zy​ki jesz​cze cie​pła je​dyn​ka. O, z fi​koł​kówdwiepiąt​kiiszóst​ka.Toświet​niero​ku​je,takasil​nadziew​czy​naza​wszeznaj​dziepra​cęwBie​dron​ce.
Za​jącz​kow​skiza​mru​czałcośnie​wy​raź​nie.
- Jak się po​sta​ra, to może na ka​sie. Spra​wo​wa​nie: po​praw​ne.By​ło​byle​piej,gdy​bysiętro​chęmniejma​lo​wa​ła.
Wi​daćzaj​mu​jejejtozadużocza​su-trium​fo​wa​łaDruszcz.
-Cośjesz​cze?
-Wy​star​czy-rzu​ciłnie​ocze​ki​wa​nietwar​dooj​ciecAni.
-Prze​pra​szam,żeprze​trzy​ma​łempa​niąpro​fe​sor.Czywo​bectegopo​zwo​lisiępaniod​wieźćdodomu?Ciem​nojuż.
- Nie. Dzię​ku​ję. Przy​wy​kłam ra​dzić so​bie sama. Od
dwu​dzie​stuośmiulat.
-Jakpaniwoli.Dowi​dze​nia.
Gra​ży​naza​mknę​łakla​sę,po​że​gna​łasięzteżjużkoń​czą​cympra​cęwoź​nymiru​szy​ładodomu.Poprzej​ściustume​trów za​trzy​ma​ła się, du​sząc w ustach prze​kleń​stwo. Cho​ler​nybut.Przy​kuc​nę​łaitymra​zemza​klę​łajużgło​śno.Nie
dość, że ode​rwa​ny ob​cas utknął w bło​cie, to do ka​łu​ży
wpa​dłakoń​ców​kajejme​tro​we​go,gru​be​gojakpy​tonwar​ko​cza. Od​rzu​ca​jąc go na ple​cy, chlap​nę​ła brud​ną wodą.
Jesz​czepłaszczdopra​nia.Pod​nio​słasięikuś​ty​ka​jąc,po​wlo​kła się przez źle oświe​tlo​ny park. Ko​lej​ne prze​kleń​stwonado​breuwię​złojejwgar​dle.
Dzień28mar​casio​stryŹre​nic​kieodlatspę​dza​ływulu​bio​nymto​wa​rzy​stwie.Swo​imwła​snym.Jed​nauro​dzi​łasię
27mar​ca,dru​ga29mar​capięćlatpóź​niej,nawspól​nące​le​bra​cjęwy​bra​ływięcdatępo​środ​ku.Je​śliświę​towy​pa​da​łowdzieńwol​nyodpra​cy,urzą​dza​łyso​bieza​kra​pia​ny
pa​nień​skiwie​czór,je​ślinie-wy​bie​ra​łysięra​zemnaulu​bio​nepie​ro​gi.ElaiBe​atabyłyBa​ra​ni​ca​miwkaż​dymcalu.
Su​mien​ne,upar​teiza​sad​ni​cze,wszyst​kolu​bi​łyro​bićsame,
zwy​jąt​kiemtego,comoż​nabyłozro​bićzsio​strą.Względ​niezmę​żeminspe,alenimElkanieza​mie​rza​łasiędzie​lić.Choćnie​coróż​ni​łysięcha​rak​te​ra​mi,ro​zu​mia​łysięni​czymnóżzwi​del​cem,nicwięcdziw​ne​go,żeobiezde​cy​do​wa​łysięnapra​cęwpo​li​cji.
- Rety, jak się ob​żar​łam - stwier​dzi​ła Ela, ma​su​jąc się
popła​skimjakde​skabrzu​chu.
- No - zgo​dzi​ła się sio​stra - ale gdzieś tak za go​dzi​nę
mo​gła​bym wsu​nąć jesz​cze jed​ną por​cję tych z ry​dza​mi.
Albozka​szą.
-Oj,Be​atri​ce,prze​cieżmo​żesztuso​biewpa​dać,kie​dy
chcesz,choć​byju​tro.MnieKu​buśbynieda​ro​wał,jak​bym
przezweek​endniepo​la​ta​ławfar​tusz​ku.Cią​glegotopod​nie​ca-za​chi​cho​ta​łastar​szaŹre​nic​ka.
-Alewsa​mym?-par​sk​nę​łamłod​sza.
-Nocośty.Pod​nie​cagożonajakzma​kat​ki,anieja​kaś
tam wy​zwo​lo​na su​fra​żyst​ka. Zo​ba​czysz, jesz​cze i ty po​znaszroz​ko​szeschi​zo​fre​nii.
-Phi-skwi​to​wa​łaBe​ata,co​kol​wieknad​ra​bia​jącminą.
-Okej,pła​ci​my,nie?Two​jako​lej.
Pie​ro​gar​nię U Vin​cen​ta opu​ści​ły o ósmej. O tej po​rze
nie było jesz​cze pro​ble​mu z par​ko​wa​niem, więc szyb​ko
zna​la​złysięwsa​mo​cho​dzie.Be​atana​sta​wi​łara​dionapo​li​cyj​nepa​smo.
- Oj, wy​lu​zuj, dziec​ko, wy​łącz to. Na dy​żu​rze się
utwier​dziszwpo​wo​ła​niu.-Elawy​cią​gnę​łarękędoprzy​ci​sku,leczsio​straprzy​trzy​ma​łajązanad​gar​stek.
-Ciii,za​cze​kaj.
...wpar​kuFlo​ria​naNo​wac​kie​gozna​le​zio​nozwło​kiko​bie​ty.Po​trzeb​nilu​dziedoza​bez​pie​cze​niate​re​nu...
-Tokołona​szejdaw​nejbudy.
Star​szasio​strazna​czą​copo​pu​ka​łasięwczo​ło.ABe​ata
zgło​si​łasięina​ci​snę​łagaz.Do​jeż​dża​jącdopar​ku,zda​le​ka zo​ba​czy​ły świa​tła ha​lo​ge​no​wych la​ta​rek. Na miej​sce,
są​dzącpowo​zach,któ​reta​ra​so​wa​łyścież​kę,do​tar​łyjużco
naj​mniej dwa pa​tro​le. Ktoś prze​su​nął im la​tar​ką po
oczach.
- Ja nie mogę! Sio​stry si​sters we wła​snych pięk​nych
oso​bach!-wy​krzyk​nąłen​tu​zja​stycz​nieten,któ​ryjechwi​lo​woośle​pił.
-Pa​we​łek!-od​krzyk​nę​łazrów​nymen​tu​zja​zmemBe​atai
rzu​ci​łasięnaszy​jęnaj​lep​sze​mukum​plo​wizcza​sówPiły.
-Khm,khm-przy​po​mnia​łaoso​biestar​szaŹre​nic​ka,na​sta​wia​jącpo​licz​kidoca​ło​wa​nia.-Towyso​bietugru​chaj​cie,go​łą​becz​ki,ajarzu​cęokiemnanie​boszcz​kę.
-Coucie​bie,Paw​ciu?
- Sta​ra bida - po​pi​sał się ory​gi​nal​no​ścią star​szy aspi​rant.
-AjakAdel​ka?
- Jak to Adel​ka. Nie​dłu​go do​bi​je do pół tony. Na sto
pro​centbliź​nia​ki,wczo​rajoglą​da​łemjenaUSG.
- Kur​czę, tak się wciąż mi​ja​my, mu​si​my się ko​niecz​nie
spo​tkaćnaja​kimśbrow​cu,anie...
-Be​ata!Chodźtuszyb​ko-głosElż​bie​tyniewró​żyłnic
do​bre​go.
Mimo pa​nu​ją​cych wo​kół ciem​no​ści, młod​sza aspi​rant
mo​gła​by przy​siąc, że jej sio​stra po​bla​dła jak ścia​na. Po
chwi​li sama po​czu​ła coś w ro​dza​ju mdło​ści, choć z tymi
de​biu​tanc​ki​mi,zda​wa​ło​bysię,jużdaw​noso​biepo​ra​dzi​ła.
Prze​łknę​łaśli​nęiob​ję​łaElęwpa​sie.
-Dżi​zaskrajst,toona.
-Kto?Zna​cieją?-bar​dziejstwier​dził,niżza​py​tałPa​-
weł.
-Drusz​czo​wa.Uczy​łanaspol​skie​gowli​ceum.
-Faj​na?
-Nie-wy​szep​ta​łaBe​ata.
- Nie? Czy​li ja​kaś uczniow​ska wen​de​ta? - pró​bo​wał
żar​to​waćko​le​ga.
Ko​bie​tymil​cza​ły.Wciążsięobej​mu​jąc,ode​szłyodcia​ła,bozgro​ma​dzo​najużwkom​ple​cieeki​pakry​mi​na​li​stycz​naza​ję​łasięzbie​ra​niemśla​dów.Wpraw​dzieod​pa​lo​nore​flek​to​ry, ale któ​ryś z po​li​cjan​tów na​dep​nął na kom​plet​nie
ubło​co​nywar​koczde​nat​ki.
-Niecieszsię,Pa​weł-ode​zwa​łasięci​choEla.-Każ​dy
z nas przy​naj​mniej raz ży​czył jej śmier​ci w mę​czar​niach.
Zli​cza​jącwszyst​kich,todajedo​brychparęty​się​cypo​dej​rza​nych.Tyl​kopro​szęcię-uśmiech​nę​łasięle​ciut​ko-od​puśćso​bieuwa​giowy​ry​wa​niuchwa​stów.
-Okej.-Pa​wełRudz​kinieprzy​pad​kiemza​skar​biłso​bie
tak ogrom​ną sym​pa​tię młod​szej Źre​nic​kiej. - Sta​wiam na
udu​sze​nie, pew​nie nie mę​czy​ła się d ługo. No chy​ba że
samazesobą.
Do star​sze​go aspi​ran​ta zbli​żył się mło​dziut​ki po​li​cjant.
Toonwcza​siepa​tro​luna​tknąłsięnazwło​ki.Po​ste​run​ko​wyJę​drekMa​ciąg(spodsa​miuś​kichTa​ter)miałdziśswój
wiel​kidzień.
-Se​fie,se​fie,je​sceco​sik.Ka​lo​se-oznaj​miłzra​do​ścią
wgło​sie.-Tambyły,poddze​wem.
Te​go​rocz​ny fa​shion week fall/win​ter w Pa​ry​żu za​koń​-
czył się dwa ty​go​dnie temu, to​też spe​cja​li​ści od mody
prze​ści​ga​lisięwty​po​wa​niunaj​lep​szychko​lek​cjinad​cho​dzą​ce​go se​zo​nu. Ga​jew​ski z nie​ja​ką kon​ster​na​cją wpa​try​wał się w fo​to​sy z po​ka​zu Hus​se​ina Cha​lay​ana, któ​ry nie
usta​wał w wy​sił​kach, by za​dzi​wić świa​to​we ele​gant​ki.
Tym ra​zem, czy​tał nad​ko​mi​sarz, in​spi​ra​cją dla tu​rec​kie​go
pro​jek​tan​tasta​łasiębu​do​wa:„Wy​biegusta​wio​nonaspe​cjal​nychrusz​to​wa​niach,amo​del​kipa​ra​do​wa​łyponichw
ka​skach i w pła​skich plat​for​mach, któ​re swo​im kształ​tem
od​wo​ły​wa​łysiędoideipu​sta​ków.Wkre​acjachwy​ko​rzy​sta​nezo​sta​łytak​żeod​pa​dydrew​nia​ne,be​ton,ta​śmyma​lar​skie i frag​men​ty rur. Ak​cen​tem na​wią​zu​ją​cym do idei no​wej «kon​struk​cji», od​po​wie​dzi kre​ato​rów na do​mi​nu​ją​cą
przezlatade​kon​struk​cję,sta​łysięapa​ra​tynazę​bachmo​de​lek,wy​ko​na​nezesto​puzło​taity​ta​nu.«Cu​dow​nyibar​dzo
sexy»,pod​su​mo​wa​łapo​kazsamaAnnaWin​to​ur".
- Cześć pra​cy. - Ma​rek z nie​odmien​nym wy​czu​ciem
zwykł prze​ry​wać upoj​ne chwi​le. Ga​jew​ski po​spiesz​nie
prze​rzu​ciłstro​nęga​ze​ty.
-Noniemogę-za​kpiłSro​ka,zer​ka​jącmuprzezra​mię.Dru​ga liga żuż​lo​wa, pora umie​rać. Z nu​dów. A gdzie jest
świa​tłomychoczu?Naplo​tecz​kachuPa​me​li?
- Nie wiem - mruk​nął gniew​nie Jan - chy​ba na ja​kichś
go​ścin​nychwy​stę​pach.
-Prze​bran​żo​wi​łasię?Zna​czyzmie​ni​łaorien​ta​cjęsek​su​al​ną?
-Nicmiotymniewia​do​mo.Grusz​kastwier​dził,żenie
masen​sumno​żyćby​tówpo​nadpo​trze​bę,dałzdję​ciePłat​ka
tym od nar​ko​ty​ków, bo i tak tam mu​szą za​glą​dać. Może
ktośgoroz​po​zna.
- A więc do​brze wnio​sku​ję, że nudy na pudy. To może
wpad​nę z wi​zyt​ką do Ar​chi​wum X, co pięć głów, to nie
trzy.
-Dla​cze​gopięć?-zdzi​wiłsięGa​jew​ski.-Czyż​bytwój
su​per​mózgpra​co​wałzpo​dwój​nąmocą?
-Enie-uśmiech​nąłsięSro​ka,bezfał​szy​wejskrom​no​ści-wra​chu​bieuwzględ​ni​łemby​łemwy​daj​nośćobec​ne​go
tunad​ko​mi​sa​rzaGa​jew​skie​goJanaMi​cha​ła.
- Sami się mo​że​my za​ba​wić w Ar​chi​wum X - po​wie​dział Jan, bo brak za​ję​cia rze​czy​wi​ście da​wał mu się we
zna​ki.-Copo​wiesznaka​ta​rówwSmo​czejJa​mie?
- Zwa​nych Czci​cie​la​mi smo​ka - prze​chwy​cił pa​łecz​kę
Ma​rek-praw​do​po​dob​nieza​mie​sza​nychwspra​wędwóch
wieżko​ścio​łaMa​riac​kie​go.
- Trop pro​wa​dzi do nie​ja​kiej Ha​nu​li Kóz​ki, han​dlar​ki
se​ra​mi,wpro​stejli​niipo​tom​ki​niWan​dyiuko​cha​nejszew​czy​kaDra​tew​ki.
- Za​raz, to Wan​da zdą​ży​ła się roz​mno​żyć przed śmier​cią?
- Ni​g​dy nie zna​le​zio​no cia​ła. Na uży​tek le​gen​dy mówi
się,żeuto​nę​ła,awrze​czy​wi​sto​ści...
-Pry​snę​ładoAfry​kiipo​ślu​bi​łaTu​ten​cha​mo​naXIX,co
utrwa​lo​ne zo​sta​ło na zwo​ju ukry​tym w pi​ra​mi​dzie, któ​rą
za​to​pio​noprzyre​gu​la​cjigór​ne​gobie​guNilu.
- O tym, że zwój ist​niał, świad​czą ry​sun​ki zna​le​zio​ne
ostat​nio wśród nie​zna​nych szki​ców Mi​cha​ła Anio​ła - do​-
rzu​ci​łako​mi​sarzMajaBart​ko​wiakzsek​cjids.nie​let​nich,
któ​raniewia​do​mokie​dypo​ja​wi​łasięwdrzwiach.
-Nona​resz​cieja​kieśatrak​cje.-Roz​pro​mie​niłsiękom​plet​nie nie​za​że​no​wa​ny Sro​ka. - Maju, Maju, baju, baju,
Ma​aaju​uu.
-Niewiemjakty,Ma​recz​ku-ko​rzy​sta​jączprze​rwyna
od​dech, po​wstrzy​ma​ła jego wy​cie Maja - ale ja zo​ba​czę
dziśmo​je​gosy​necz​ka.Te​ścio​wagoprzy​wo​zi.
Ga​jew​skie​mu nie​raz przy​cho​dzi​ło do gło​wy, że w tym
mie​ściewszy​scysąjakwiel​karo​dzi​na,świet​nieobe​zna​na
zeswo​imipro​ble​ma​mizdro​wot​ny​mi,sta​nemma​jąt​ko​wym,
ślu​ba​mi, roz​wo​da​mi, na​ro​dzi​na​mi czy zmia​na​mi part​ne​rów. My​ślał oczy​wi​ście o ro​dzi​nie po​li​cyj​nej, do któ​rej
rzad​kodo​bi​ja​łynowetwa​rze,nieli​czącna​ryb​ku-tenmu​siałdo​pie​rodaćsiępo​znać.Gdy​bynieresz​taświa​ta,wła​ści​wie nie uży​wał​by służ​bo​wej le​gi​ty​ma​cji. Do​sko​na​le
wie​dząc,żeMajanieochło​nę​łajesz​czeporoz​wo​dzieiźle
zno​si przy​mu​so​we roz​sta​nia z dziec​kiem, tak​tow​nie nie
drą​żył te​ma​tu. Wbrew po​zo​rom Ma​rek rów​nież wie​dział,
kie​dysięza​mknąć.
-Takwła​ści​wietoszu​kamBe​at​ki.Niewró​ci​łajesz​cze?
-Jakwi​daćnie,alemożemyciwy​star​czy​my?-za​ofe​ro​wałsięSro​ka.
-Nie,nie,topry​wat​na,bab​skaspra​wa.
- Mó​wisz „nie wró​ci​ła", czy​li wiesz, gdzie jest - włą​czyłsięGa​jew​ski.
- Na Pod​gó​rzu. To wy nic nie sły​sze​li​ście? Wczo​raj
wie​czo​rem zna​leź​li w par​ku jej byłą po​lo​nist​kę. Udu​sze​-
nie.Pa​we​łekRudz​kisiętymzaj​mu​je,aBe​atajesz​czeko​ja​rzytośro​do​wi​sko,więcpo​ma​gaprzy​spie​szyćspra​wę.W
koń​cuszko​łękoń​czy​łanietakdaw​notemu,atana​uczy​ciel​kawciążpra​co​wa​ła.Po​dob​nowra​ca​łazwy​wia​dów​ki.
-Ja​kiśge​niuszsięod​pła​ciłzadwó​jęzimie​sło​wów?pod​ko​mi​sarzpodziśdzieńpa​mię​tałswo​jąszkol​nązmo​rę.
-Te​razdwó​jatoje​dyn​ka,Srocz​ko.Li​chowie,niega​da​ły​śmydłu​go.Spró​bu​ję,możewłą​czy​łate​le​fon.
Cośnad​ko​mi​sa​rzo​wimó​wi​ło,żejużpola​bie.
Po​wrót do prze​szło​ści nie był zbyt bo​le​sny. Be​ata co
praw​da do​brze wspo​mi​na​ła szkol​ne lata, jed​nak mu​sia​ła
sięli​czyćztym,żeniewszyst​kopo​zo​sta​łota​kiejakdaw​niej.Byłogru​boprzedósmą,więcbyza​bićczaswocze​ki​wa​niunady​rek​tor​kęli​ceum,po​sta​no​wi​łazło​żyćkur​tu​azyj​ną wi​zy​tę w ja​ski​ni wro​ga. Za​pu​ka​ła grzecz​nie. Drzwi
uchy​li​łysięnaja​kieśtrzycen​ty​me​try,przezszpa​ręwy​su​nął
siębli​żejnie​zi​den​ty​fi​ko​wa​ny,wy​dat​nyno​chalimałoprzy​jaź​nieza​py​tał:
-Cze​go?Za​razbę​dzielek​cja.
Be​ata spa​cy​fi​ko​wa​ła nos służ​bo​wą le​gi​ty​ma​cją. Drzwi
uchy​li​łysiębły​ska​wicz​nieiprzezotwórbuch​nąłwca​lenie
dy​dak​tycz​ny smro​dek. Mi​liar​dy wy​pa​lo​nych pa​pie​ro​sów
natrwa​łewsią​kływsta​remury.Kur​de,jakwko​mo​rzega​zo​wej, po​my​śla​ła Be​ata. Przed oczy​ma sta​nę​ła jej na​gle
sce​nazubie​gło​rocz​nejwa​ka​cyj​nejwy​ciecz​kidoMię​dzy​rzec​kie​goRe​jo​nuUmoc​nień.Poze​bra​niubi​le​tówiprze​li​cze​niupod​opiecz​nychprze​wod​nikwpu​ściłichdośrod​ka,
gdzie naj​pierw mo​gli so​bie obej​rzeć po​miesz​cze​nia nad
zie​mią,poczymnasy​gnałalar​mumie​lisięzgro​ma​dzićw
jed​nym z po​ko​jów. Trzy​dzie​ści osób le​d​wie upchnę​ło się
w po​zba​wio​nej okien, pu​stej sal​ce o po​wierzch​ni mniej
wię​cej dzie​się​ciu me​trów kwa​dra​to​wych. Przy​po​mi​na​ła
zde​ze​lo​wa​nąła​zien​kę.Tłu​mekchi​cho​tałner​wo​wo,spo​glą​da​jąc raz po raz na su​fit. „A te​raz po​trak​tu​ją nas cy​klo​nem", po​wie​dzia​ła te​atral​nym szep​tem któ​raś z ko​biet.
„Nie", uspo​ko​ił wy​ciecz​ko​wi​czów prze​wod​nik, któ​ry
wresz​ciesięzma​te​ria​li​zo​wałiza​po​dałimje​dy​nieprze​te​sto​wa​ny pięć​set sześć​dzie​siąt razy dow​cip. „Trze​ba
spraw​dzić, czy ktoś z pań​stwa nie ma klau​stro​fo​bii". Po​dob​neuczu​ciebu​dzi​ływniejprzy​le​ga​ją​cedosie​biesto​li​kiikrze​słaupchnię​tejed​noprzydru​gim.
Wła​ści​cie​lemwy​bu​ja​łe​goor​ga​nupo​wo​nie​niaoka​załsię
nie​zna​ny jej mło​dy drą​gal. Na jego twa​rzy go​ścił te​raz
uśmiechoduchadoucha:
-Pro​si​my,pro​si​my,cze​ka​li​śmynapa​niąka​pi​tan.
- Młod​szą aspi​rant - po​pra​wi​ła. - Dzień do​bry, Be​ata
Źre​nic​ka.
Rze​czy​wi​ście, cia​ło pe​da​go​gicz​ne było już pra​wie w
kom​ple​cie i in​ten​syw​nie żyło śmier​cią ko​le​żan​ki. Be​ata
szyb​ko ro​zej​rza​ła się po po​ko​ju na​uczy​ciel​skim, za​pew​ne
w mię​dzy​cza​sie po​ma​lo​wa​nym, ale poza tym nie​zmie​nio​nym.Gwar​notubyłojakwkur​ni​kuza​rzą​dza​nymprzezMa​da​liń​ską z Ga​da​liń​ską. Po​li​cjant​ka roz​po​zna​ła więk​szą
częśćsta​rejgwar​diiizcie​ka​wo​ściąza​re​je​stro​wa​łakil​ko​ro młod​szych. Choć cała ta sy​tu​acja nie​co ją ba​wi​ła, za​-
cho​wa​łapo​wa​gęsto​sow​nądochwi​li.
-Paniwie,paniwie.-Jed​nazestar​szychna​uczy​cie​lek,
drob​naikrą​głama​te​ma​tycz​kaDu​dek,pod​sko​czy​ładoBe​aty i po​cią​gnę​ła ją za rę​kaw, chcąc za​pew​ne zni​we​lo​wać
róż​ni​cęwzro​stu.-Gra​żyn​kamia​łaprze​czu​cie.
-Tak?-Pro​fe​sor​kima​te​ma​ty​kira​czejniena​le​ża​łobrać
nase​rio.
-Tak.Bowiepani,dwalatatemubyłauwróż​kinata​ro​cie.Itawróż​kazanicniechcia​łajejpo​ka​zaćjed​nejzkart.
Wte​dyGra​żyn​ka...
- Prze​pra​szam, pani pro​fe​sor - ucię​ła spo​koj​nie Be​ata,
spo​glą​da​jąc na ze​ga​rek - ale do​słow​nie za dwie mi​nu​ty
mam się spo​tkać z dy​rek​tor​ką. Mu​szę iść, zaj​rzę do pań​stwapóź​niej.
Be​ata zna​ła nową dy​rek​tor​kę li​ceum, He​le​nę Roz​wa​dow​ską,wy​cho​waw​czy​nięEliiswo​jąpro​fe​sor​kęodche​mii, któ​ra z pew​no​ścią była wła​ści​wym czło​wie​kiem na
wła​ści​wym miej​scu, ele​ganc​ką czter​dzie​sto​pię​cio​lat​ką z
kla​są:
- Cóż, Be​at​ko, mogę ci mó​wić po imie​niu, praw​da?
Sama wiesz, jak to wy​glą​da​ło. Oczy​wi​ście wy​bie​rze​my
sięnapo​grzeb,mu​si​my,ale,przy​kromitomó​wićozmar​łej, nie wy​da​je mi się, że​by​śmy dłu​go pła​ka​li po pani
Druszcz.Pró​bo​wa​łamcośztymzro​bić,cią​glebyłynanią
ja​kieśskar​gi,tyl​kożezo​stałjejjesz​czerokdoeme​ry​tu​ry.
Mnieteżkie​dyśuczy​ła-do​da​łaRoz​wa​dow​ska,wzdry​ga​jącsięzna​czą​co.-Jakcimogępo​móc?
Be​atabez​rad​niewzru​szy​łara​mio​na​mi.
-Czyktó​ryśzuczniówmiałzniąostat​nioja​kieświęk​szepro​ble​my?
- Cóż, nie ostat​nio, ale cią​gle. Chwa​ła nie​bio​som, że
zmie​ni​lire​gu​la​minma​tur,ob​le​wa​nienaj​wy​raź​niejbyłojej
hob​by.
- Hmm, wy​obra​żam so​bie, że coś ta​kie​go za​pa​mię​tu​je
sięnacałeży​cie.
Jakowzo​ro​wauczen​ni​caBe​atamia​łajed​nakni​kłepo​ję​cieotegoro​dza​jutrau​mach.ChoćDruszcznieza​la​złajej
za skó​rę, z pew​no​ścią to nie na​uczy​ciel​ce, ale ro​dzi​com
na​ło​go​wo po​że​ra​ją​cym książ​ki po​li​cjant​ka za​wdzię​cza​ła
mi​łośćdoli​te​ra​tu​ry.Roz​wi​ja​łająwięcnawła​snąrękę,a
do wy​ma​gań pro​fe​sor​ki, su​mien​nej straż​nicz​ki ry​go​rów
pro​gra​mo​wych, przy​sto​so​wa​ła się dla świę​te​go spo​ko​ju.
Cośbyłojed​naknarze​czy:kie​dywa​ży​łysięlosyjejprzy​szłychstu​diów,niepa​li​łasiędozo​sta​niadru​gąGra​żyn​ką.
Swo​jądro​gą,je​śliDud​ko​wamówioniejtakpiesz​czo​tli​wie,tozna​czy,żemu​sia​łybyćzesobąbli​sko.Trud​no,trze​babę​dzieja​kośprze​łknąćtejejbaj​kizmchuipa​pro​ci.
- Zo​sia ci udo​stęp​ni wszyst​ko, cze​go po​trze​bu​jesz, ko​cha​nie. Ale ja​koś wie​rzyć mi się nie chce, żeby zro​bił to
któ​ryś z uczniów. Może są bar​dziej bez​czel​ni, czy jak to
się to te​raz na​zy​wa „aser​tyw​ni", lecz żeby zro​bić coś ta​kie​go, trze​ba mieć na​praw​dę nie po ko​lei w gło​wie. Nie
są​dzę,abyukry​wałsiętuja​kiśRa​skol​ni​kow.Za​uwa​ży​li​by​śmy.
Choćmłod​szaaspi​rantmia​ła​bytro​chęwię​cejdopo​wie​dze​niawspra​wie„za​uwa​ża​nia"wszyst​kichbombze​ga​ro​-
wychzIa,wobec​no​ścidaw​nejpro​fe​sor​kiwciążczu​łare​spekt. Stwier​dzi​ła więc tyl​ko, że trze​ba brać pod uwa​gę
tak​że ab​sol​wen​tów i po​że​gnaw​szy się z Roz​wa​dow​ską,
we​szładose​kre​ta​ria​tu,gdziejużcze​kałnaniąPa​weł.
Dłu​go​no​ga Zo​sia Zy​bu​ra mo​gła​by być ozdo​bą każ​dej
spół​ki.Ztychnaj​bar​dziejwy​pa​sio​nych.Alboświa​to​wych
wy​bie​gów.Ślicz​naiwiot​kajakprze​ci​nekbru​net​ka,nie​co
wty​pieKe​iryKni​gh​tley,wni​czymnieprzy​po​mi​na​łanie​sław​nej pani Ja​necz​ki, któ​ra za cza​sów Be​aty pa​no​szy​ła
sięwszkol​nymse​kre​ta​ria​cie.Po​li​cjant​kazza​zdro​ściązer​k​nę​łanajejnie​omalpła​skąklat​kępier​sio​wą,zatoPaw​cio
wpa​try​wałsięwpięk​nąse​kre​tar​kęwzro​kiem,ja​kimzwy​kleSro​kamie​rzyłBe​aci​newa​lo​ry.Źre​nic​kaztru​dempo​wstrzy​ma​ła się przed wrza​śnię​ciem mu „cześć" pro​sto w
ucho.
-Dzieńdo​bry-przy​wi​ta​łasięZo​sia,ści​ska​jącjejdłoń.
Po​li​cjant​ka nie spo​dzie​wa​ła się, że taka chu​dzi​na może
mieć uścisk jak ima​dło, ale oczy​wi​ście wo​la​ła ko​bie​ty,
któ​re na dzień do​bry nie ser​wu​ją mo​kre​go kar​pia. Męż​czyzntymbar​dziej.-Kaw​ki?Wła​śnieza​pa​rzy​łam.
-Dzię​ku​ję,nara​zienie,zdą​ży​łamjużdziśwy​pićzetrzy.
-Tomożeyer​bę?Od​kry​łamnie​daw​no.Dzia​łajakkawa,
ale tak nie za​mu​la. Cho​ciaż nie​któ​rzy twier​dzą - pa​pla​ła
Zo​sia-żezabar​dzoichpo​bu​dza.Niewiem,mnienicnie
jest,niemamtrud​no​ścizza​sy​pia​niem.
-Do​brze,spró​bu​ję-zgo​dzi​łasięBe​ata.-Aty,Pa​weł​ku? Po​trze​bu​jesz jesz​cze nie​co po​bu​dze​nia czy może kro​-
pe​leknauspo​ko​je​nie?
-Tojaznaj​dęcośwap​tecz​ce.Ajaknie,sko​czędohi​gie​nist​ki.-Se​kre​tar​kabyłauoso​bie​niemżycz​li​wo​ści.
- Ależ nie trze​ba - ock​nął się wresz​cie Rudz​ki, nie do
koń​cajed​nak.-Czytywiesz,żepaniZo​siajestmo​del​ką?
Tyl​kowy​stę​pu​jepodpseu​do​ni​memZoja.
-Wagen​cjipo​wie​dzie​limi,żetobrzmitakzro​syj​ska,a
te​raz Ro​sjan​ki są na ab​so​lut​nym to​pie - do​rzu​ci​ła Zo​sia
bezuda​wa​nejskrom​no​ści.Mia​ławso​bietylezesło​wiań​skiejkra​sa​wi​cy,cowart​burgzfor​da.-Alewła​ści​wieitu,
i w mo​de​lin​gu to ja so​bie tyl​ko do​ra​biam, żeby opła​cić
stu​dia.Za​rzą​dza​nieimar​ke​ting.
-Za​raz-za​sta​no​wi​łasięBe​ata-alewła​ści​wiepocotu
przy​szli​śmy?Chy​bapro​wa​dzi​myja​kieśśledz​two?
-Notak,bied​naDrusz​czo​wa...-pod​ła​pa​łamo​del​ka,ale
niewy​szłojejtozbytprze​ko​nu​ją​co.-Jatam...
Be​atęzmę​czyłjużtenjed​no​oso​bo​wyshow:
-PaniZo​siu,po​win​ni​śmyprzej​rzećli​styjejuczniów.
- Ale wszyst​kie? Z trzy​dzie​stu lat? Wie pani, ile to
osób?
- Zie​lo​ne​go po​ję​cia nie mam. Ile klas uczy​ła w tym
roku?
- Czte​ry, pen​sum na​uczy​cie​li wy​no​si osiem​na​ście go​dzin, co daje po pięć lek​cji na kla​sę. Oczy​wi​ście mia​ła
jesz​czedwienad​go​dzi​ny.-Se​kre​tar​kaniebyłajed​nakzu​peł​niebez​u​ży​tecz​na.-Tyl​kożeprzezteileślattosięzmie​nia​ło.Jabymzro​bi​łatak:spraw​dzi​łatyl​koza​gro​żo​nychz
jej klas. Jesz​cze - po​de​szła do sza​fy i wy​cią​gnę​ła z niej
dwa se​gre​ga​to​ry - pro​to​ko​ły z ma​tur. Naj​now​szych nie
daję,bote​razeg​za​mi​na​to​rzysąprze​cieżzze​wnątrz.
- Pani Zo​sień​ko - Rudz​ki znów się prze​bu​dził - a są u
was ja​cyś no​to​wa​ni? My też mo​że​my to spraw​dzić, ale
sko​rojużtusie​dzi​my...
-No​to​wa​nychostat​niotojamamza​no​to​wa​nychwgło​wie.Je​denki​bic,kra​dzieżwskle​pie,kil​kalattemudi​ler,
tyl​kotenostat​ni,ztego,cowiem,wy​le​ciałzwil​czymbi​le​tem. Oczy​wi​ście wszyst​kich nie ogar​niam, pra​cu​ję tu od
dwóchlat,aleinanichze​bra​łamtecz​kę,le​piejsięza​bez​pie​czyć.-Znówsię​gnę​ładosza​fy,pre​zen​tu​jącprzyoka​zji
swo​jeim​po​nu​ją​cekoń​czy​nydol​ne.
Po​li​cjan​cipo​chy​li​lisięnadpa​pier​ka​mi.
-PaniZo​siu-przy​po​mnia​łaso​biepokwa​dran​sieBe​ata
-botomożebyćważ​ne.Wy​wie​sza​ciegdzieśza​wia​do​mie​niaowy​wia​dów​kach?
-Ucznio​wiemu​sządaćro​dzi​comkar​tecz​kidopod​pi​su.
Alepew​niepaniwie,pod​ro​bie​niepod​pi​sutodladzie​cia​kówbuł​kazma​słem,więcwszyst​kiein​for​ma​cjeza​miesz​cza​myteżnana​szejstro​niein​ter​ne​to​wej.Każ​dymożeso​biespraw​dzić.
Sto​wa​rzy​sze​niesfru​stro​wa​nychpo​li​cjan​tów
Źre​nic​kąobu​dziłkosz​mar​nybólgło​wy.Ten,zktó​rympo
mę​czą​cym dniu kła​dła się do łóż​ka, był ni​czym ukłu​cie
szpil​ką wo​bec prze​bi​ja​nia się przez cen​trum mó​zgu dru​tu
doro​bó​tekręcz​nychwtejchwi​li.Mia​ławra​że​nie,żenaj​mniej​szyruchspo​wo​do​waćmożenie​od​wra​cal​nestra​tyw
sub​stan​cji sza​rej, a jed​nak nie mia​ła wyj​ścia i po​wo​li
unio​słasięzpo​ście​li.Wie​dzia​ła,żewap​tecz​cenieznaj​dzie aspi​ry​ny prze​ciw​mi​gre​no​wej, przy​no​szą​cej jej ulgę
jużpokwa​dran​sie,bospraw​dza​łatowczo​raj.Jakiwca​łymmi​kro​sko​pij​nymgniazd​ku,wszaf​cezle​kar​stwa​mipa​no​wał ide​al​ny po​rzą​dek. Pró​bo​wa​ła się więc oszu​kać, że
samoprzej​dzie.Gdy​bybyłagli​nązame​ry​kań​skie​gofil​mu,
to pew​nie rano mia​ła​by zwy​czaj​ne​go kaca, strze​li​ła​by
szkla​necz​kęły​ska​czaiwszyst​kowró​ci​ło​bydojakota​kiej
nor​my.Alejakpo​pi​ski​wałcien​kimgło​semwo​ka​li​stakul​to​we​goze​spo​łuzMy​sło​wic,„Toniebyłfilm",aiwpo​bli​żu nie znaj​do​wał się nikt, kto by mógł ją wy​rę​czyć w
wy​pra​wie do ap​te​ki. Wła​śnie w po​dob​nych mo​men​tach
naj​bar​dziejtegoża​ło​wa​ła.Przezchwi​lęroz​wa​ża​ła,czynie
wziąć dnia wol​ne​go, w koń​cu wczo​raj wy​ro​bi​ła co naj​mniejtrzy​dnio​wąnor​mę,leczniemo​gła​byso​bieda​ro​wać
sek​cji zwłok Drusz​czo​wej. Zda​wa​ła so​bie spra​wę, że jej
udział w oglę​dzi​nach cia​ła na​uczy​ciel​ki, wi​dy​wa​nej kie​-
dyś tyl​ko w za​pię​tych pod szy​ję skrom​nych ża​kie​ci​kach,
bę​dzie czymś nie​przy​zwo​itym, nie na miej​scu, ale ta​kie
wi​do​kista​no​wi​łyprze​cieżczęśćjejza​wo​du.Zdo​ła​łaprze​łknąć le​d​wie ły​żecz​kę jo​gur​tu z płat​ka​mi, po czym, po​ru​sza​jąc się na zwol​nio​nych ob​ro​tach, sta​nę​ła przed sza​fą.
Tuni​g​dynietra​ci​łacza​su:nawie​sza​kachznaj​do​wa​łosię
je​dy​nie sześć par dżin​sów, róż​nej gru​bo​ści kurt​ki, a na
resz​tęskrom​nejgar​de​ro​byskła​da​łysiępod​ko​szul​kiiparę
ob​szer​nychswe​trówświet​nieukry​wa​ją​cychtocoś,cood
kil​ku​na​stulattrak​to​wa​łajakkło​po​tli​wywy​brykna​tu​ry.Po
na​my​ślepo​sta​no​wi​łanicniero​bićzsi​ny​midoł​ka​mi,któ​re
wy​ry​łysięjejpodoczy​ma,itakpra​wieni​g​dysięniema​lo​wa​ła.Wtejma​te​riisio​straBe​aty,ma​ją​cabie​gu​no​wood​mien​ny sto​su​nek do swo​ich ko​bie​cych wa​lo​rów i nie​zmien​niekry​ty​ku​ją​calookba​bo​chło​pa,szyb​kodałazawy​gra​ną-poma​mieŹre​nic​kieodzie​dzi​czy​ływiel​kieoczyw
ko​lo​rze orze​cha i ciem​ną opra​wę, pięk​nie kon​tra​stu​ją​ce z
blond wło​sa​mi. Zwią​zaw​szy je w nie​dba​ły, luź​ny ku​cyk,
po​li​cjant​kawy​bra​łanu​merdosio​stry:
-Amożespo​tka​mysiętamuwaswbu​fe​cienaszyb​kiej
ka​wie?
-O,cośminie​zdro​wobrzmisz,kró​licz​ku-wy​czu​łana​tych​miastEla.-Mi​gre​najakdzwon?
-Zyg​mun​ta-wy​ję​cza​łamłod​szaaspi​rant.
- Na mi​gre​nę to w ogó​le naj​lep​szy jest seks, ale co ja
tamsiębędęwy​mą​drza​ła.
Be​ata nie pod​ję​ła te​ma​tu, więc po chwi​li ci​szy star​sza
Źre​nic​kado​rzu​ci​łanaza​chę​tę:
-Alewpa​daj,wpa​daj,dokawymamycia​stecz​ka.
Le​kar​stwo za​dzia​ła​ło nie​za​wod​nie jak zwy​kle, ale po
pra​wie go​dzi​nie prze​bi​ja​nia się przez kor​ki Be​ata znów
za​czę​ła po​cie​rać skro​nie. Na szczę​ście w sa​szet​ce była
jesz​cze dru​ga ta​blet​ka. Do​no​śny śmiech, któ​re​go nie spo​sóbbyłopo​my​lićzin​nym,aktó​ryusły​sza​ła,nimwe​szłado
bu​fe​tu,po​twier​dził,żesio​strajużnaniącze​ka.Ira​czejsię
nienu​dzi.Gwiaz​dakry​mi​na​li​sty​kiodzia​nawspód​nicz​kęo
ja​kieś pięć cen​ty​me​trów prze​kra​cza​ją​cą li​nię kla​sycz​nych
maj​tek,któ​rezresz​tąoddaw​naza​rzu​ci​łanarzeczstrin​gów,
sie​dzia​ła swo​bod​nie roz​par​ta na krze​śle, ki​wa​jąc ener​gicz​nienogąza​ło​żo​nąnanogę.Po​chy​lałsięnadniązde​cy​do​wa​niemłod​szyfa​cetwbia​łymki​tlu,opo​wia​da​jąccośz
oży​wie​niem.
Młod​szaŹre​nic​kapo​de​szładosto​li​kaichrząk​nę​ła.Ela
nieza​da​łaso​bietru​du,abydo​ko​naćpre​zen​ta​cji,ko​leśrzu​cił krót​kie „cześć" i zmył się szyb​ko, naj​wi​docz​niej nie
wy​trzy​maw​szyta​kie​gostę​że​niażeń​skiejuro​dy.
-Nie​złecia​cho-za​kpi​łaBe​ata.
- Cia​cho jak cia​cho - oce​ni​ła Elż​bie​ta. - Nasz prak​ty​kant,za​baw​nychłop​czy​na.
-Zo​ba​czysz,tysiękie​dyśdo​igrasz...
-Ależococicho​dzi,mojatyroz​waż​nainie​ro​man​tycz​na?
-Oto,żetwójKu​be​czekmożesięwku​rzyć.
-Oj,Ku​buśtona​wetjestza​do​wo​lo​ny,jakfa​ce​cizwra​ca​jąnamnieuwa​gę.
-Fa​ce​cisądziw​ni.
-Fa​ce​cisąpro​ściwob​słu​dze,tyl​kotrze​bana​uczyćsię
in​struk​cji.-Bonmo​ta​minate​matre​la​cjidam​sko-mę​skich
Elamo​głasy​paćjakzrę​ka​wa.
Be​ata ko​lej​ny raz tego dnia zi​gno​ro​wa​ła te​mat. Do​sko​na​le wie​dzia​ła, jak po​to​czy​ła​by się dal​sza roz​mo​wa, wy​peł​nio​na do​bry​mi ra​da​mi star​szej, do​świad​czo​nej sio​stry,
prze​peł​nio​nej tro​ską o ży​cie emo​cjo​nal​ne młod​szej. Jako
że ten aspekt ży​cia prak​tycz​nie dla niej nie ist​niał, wy​mow​niespoj​rza​łanaze​ga​rek.
-Alu​zjupo​nia​ła-uśmiech​nę​łasięgwiaz​dakra​kow​skiej
bio​che​mii-tyl​kodo​pi​jętegołycz​kaiidzie​my.
-Do​szłydocie​bieja​kieśprze​cie​kizpro​sek​to​rium?
-No,zo​sta​łaza​mor​do​wa​na.
-Cośta​kie​go!-rzu​ci​łaBe​atazgryź​li​wie.-Ajamy​śla​łam, że ni​czym sta​ra In​dian​ka, czu​jąc zbli​ża​ją​cy się kres
ziem​skie​goży​wo​ta,uda​łasięwustron​nemiej​sce,żebytam
spo​koj​niesko​nać.
-Od​puśćso​bie.Maszmi​gre​nę,niemaszchło​pa,dla​te​go
wście​kaszsięnacałyświat.
- To ty so​bie wresz​cie od​puść tę fi​lo​zo​fię Ma​riol​ki z
mię​sne​go.
-Dajspo​kój-po​wie​dzia​łała​god​nieEla.-Torze​czy​wi​ścieniejestdo​brymo​ment.
Dok​tor Do​brza​niec​ki i jego asy​stent pra​co​wa​li już od
ja​kie​goścza​su.Przy​czy​nazgo​nubyłaewi​dent​nainiemu​sie​lido​ko​ny​waćszcze​gó​ło​wychoglę​dzinkaż​de​gozor​ga​nówde​nat​ki.Dla​te​goteżoczomsióstrŹre​nic​kichuka​za​ła
siętyl​kogór​naczęśćcia​łana​uczy​ciel​ki,resz​tęzaśszczel​-
nieokry​wa​łoczy​steprze​ście​ra​dło.
-Nodziew​czy​ny-pa​to​logpo​mi​nąłfor​mu​łypo​wi​tal​nemamytubar​dzocie​ka​wyprzy​pa​dek.Spójrz​cie:otar​ciana
szyinie​ty​po​we,sze​ro​kie,two​rząwy​raź​ny,ple​cio​nywzórjak​by lina albo sza​lik. Było tro​chę po​je​dyn​czych wło​sów
na ubra​niu, poza tym za​sta​no​wił mnie kłąb u pod​sta​wy
czasz​ki,tugdziema,nowła​śnie,po​czą​tekwar​ko​cza.Nie
wi​daćsi​nia​ków,alespraw​cawca​leniemu​siałjejmoc​no
cią​gnąć.Jużchcia​łemjejogo​lićgło​wę,tyl​kowte​dymógł​bymusu​nąćna​rzę​dziezbrod​ni.Niebędęsięza​kła​dałoczy​wi​ście, bo trze​ba spraw​dzić, czy w ogó​le da się ko​goś
udu​sićwło​sa​mi.Namojeokowar​koczjestwy​star​cza​ją​co
dłu​giigru​by.
Elabezna​my​słuchwy​ci​łazaja​snyku​cykBe​aty,de​li​kat​nie owi​nę​ła jej go wo​kół szyi i igno​ru​jąc ostrze​gaw​cze
„au",moc​nopo​cią​gnę​łazakoń​ców​kę.
-Zakrót​ki-stwier​dzi​ła.
- Elka - wy​ję​cza​ła jej sio​stra, bez​sku​tecz​nie pró​bu​jąc
sięwy​rwać-tyje​steśkom​plet​nieszur​nię​ta.
- I dla​te​go w tej chwi​li bli​żej mi do cho​re​go bez wąt​pie​nia umy​słu mor​der​cy - stwier​dzi​ła spo​koj​nie star​sza
Źre​nic​ka,tyl​koodro​bi​nęlu​zu​jącuchwyt.
Be​ataszarp​nę​łasiępo​now​nie.Tymra​zemuda​łojejsię
uwol​nić, ale wy​krę​ca​jąc się, po​cią​gnę​ła nie​znacz​nie za
prze​ście​ra​dłoosła​nia​ją​cezwło​ki.Oczomze​bra​nychuka​za​ła się noga za​mor​do​wa​nej, wła​ści​wie łyd​ka, któ​rą moż​na
by na​zwać bia​łą, gdy​by nie po​kry​wał jej gę​sty dy​wan
ciem​nychwło​sów.
-Ups-sko​men​to​wa​łaEla.Najejtwa​rzyma​lo​wa​łosię
zgor​sze​nie.-Takazniejbyłaży​le​ta,atupro​szę.Praw​dę
mó​wiąc,niewie​dzia​łam,żejesz​czete​razmoż​na...
-No,mojepa​nie,chy​bajużdo​syćtegoka​ba​re​tu-ode​zwałsięDo​brza​niec​ki.-Zo​sta​łonamjesz​czenie​codopo​kro​je​nia,alewyjużchy​baniema​cietunicdoro​bo​ty.Wy​ni​kiau​top​sjibędązadwie-trzygo​dzi​ny.
Re​la​cjęłą​czą​cąGra​ży​nęDruszczzMe​la​niąDu​dektrud​nobybyłona​zwaćprzy​jaź​nią.Zwią​załjezesobąpaktde​spe​ra​cji. Po​lo​nist​ka nie mia​ła​by nic prze​ciw​ko za​cho​wa​niu twa​rzy jed​na​ko​wo nie​do​stęp​nej dla wszyst​kich, lecz
mno​że​niezło​śli​wo​ścipodad​re​semma​te​ma​tycz​kiuzna​łaza
zbytła​twe.Dru​gazko​bietna​to​miastby​ła​bywsta​niepo​da​ro​wać wszyst​kie or​ga​ny ko​muś, kto wy​trzy​mał​by wię​cej
niż pięć mi​nut jej zwie​rzeń. Ucznio​wie nie wcho​dzi​li w
ra​chu​bę,bonalek​cjachma​te​ma​tycz​kanieod​stę​po​wa​łaod
za​wi​ło​ścigeo​me​trii,moż​nabyłojed​nakod​nieśćwra​że​nie,
żena​ukaści​słaogra​ni​czająni​czymza​sznu​ro​wa​nydoopo​rugor​set.
Sie​dzącte​razsa​mot​niewichdaw​nymką​ci​ku,zaj​mu​ją​cymnaj​da​lejwy​su​nię​typrzy​czó​łekpo​ko​juna​uczy​ciel​skie​go, Du​dek wy​glą​da​ła na tak zdru​zgo​ta​ną, że Be​ata, nie
przy​mu​sza​jącsię,po​gła​ska​łająpoma​łej,pulch​nejrącz​ce.
-Pro​szęsięniemar​twić,panipro​fe​sor,znaj​dzie​mygo.
Du​dekpod​nio​słananiąza​łza​wio​neoczyigło​śnopo​cią​gnę​łano​sem.
-Tak,alejakjaznaj​dęko​goś,ktotakumiałsłu​chać?
Po​li​cjant​ka po​wstrzy​ma​ła się przed za​ofe​ro​wa​niem
swo​ich usług, lecz ta uwa​ga była jak naj​bar​dziej po jej
my​śli.
-Pew​niepanizna​łająle​piejniżkto​kol​wiekinny?
- Gra​żyn​ka była wpraw​dzie dość skry​ta, nie zwie​rza​ła
mi się, lecz do​bry był z niej czło​wiek. Tyl​ko bar​dzo nie​szczę​śli​wy. Mój Boże, ileż ona prze​szła. Jej mąż, szko​da
ga​dać.NietocomójJó​zuś,owła​śnie,za​po​mnia​łam,wLi​dlu na pew​no będą dziś grec​kie pie​roż​ki, ta​kie mro​żo​ne,
któ​retrze​baso​biesa​me​muupiec,mążjeuwiel​bia.Kosz​to​wa​łapani?
-Spró​bu​jęprzyoka​zji.Nie​wie​ledo​tąddo​wie​dzie​li​śmy
sięojejro​dzi​nie,tyletyl​ko,żesynmiesz​kawIr​lan​dii.
-Ta​kiesameziół​kojakoj​ciec.Gra​żyn​karoz​wio​dłasię
zetrzy​dzie​ścilattemu,ma​wia​ła,żeopięćlatzapóź​no.
-Atomał​żeń​stwojakdłu​gotrwa​ło?
- No wła​śnie pięć lat. Pani wie, jak Gra​żyn​ka była w
cią​żyzGrze​siem,toonza​krę​ciłsiękołoin​nej.Oczybym
ta​kiej wy​dra​pa​ła. Swo​je​go wła​sne​go syna zo​ba​czył, jak
małymiałtrzymie​sią​ce.Apo​temitakgoprze​ka​ba​cił.
-Tosięzda​rza-wtrą​ci​łaszyb​koBe​ata.Choćniebar​dzotłu​ma​czywy​po​wie​dze​niewoj​nyca​łe​muświa​tu,do​da​ławdu​chu.-Adla​cze​gopanimówi,żesynjesttakisam?
Teżsięroz​wiódł?
-Tegotoniewiem,aleoddaw​nanieutrzy​my​wałznią
kon​tak​tu. Ja​kieś tam zdaw​ko​we ży​cze​nia na świę​ta. My z
Jó​zu​siemnie​ste​tyniedo​cze​ka​li​śmysiędzie​ci,tozpo​wo​du
świn​ki,jakąmążprze​szedłwdzie​ciń​stwie,imożetodo​brze, bo nie wy​trzy​ma​ła​bym ta​kiej znie​czu​li​cy. Sły​sza​ła
pani? - Dud​ko​wa po​de​rwa​ła się gwał​tow​nie, po​trą​ca​jąc
przytymkrze​sło.
Młod​sza aspi​rant, do któ​rej uszu na​praw​dę nic nie do​tar​ło, po​sta​wi​ła na gło​sy, du​chy albo ul​tra​dź​wię​ki. Naj​wyż​sza pora na mały te​atr ab​sur​du. Jej typy oka​za​ły się
jed​nakbłęd​ne.
-Chy​banieza​krę​ci​łamkra​nuwpra​cow​ni.
-Agdziejesttapra​cow​nia?
- Na dru​gim pię​trze prze​cież. To ja lecę, a pani tu na
mnie po​cze​ka, bo ja ko​niecz​nie mu​szę jesz​cze opo​wie​dziećotejwróż​ce.
Be​ata wy​mó​wi​ła się jed​nak pra​cą. Naj​wi​docz​niej ża​łob​ny na​strój ogra​ni​czył zwy​kły sło​wo​tok ma​te​ma​tycz​ki,
ale i tak do​ło​ży​ła tro​chę da​nych. Po​li​cjant​ka do​wie​dzia​ła
się wcze​śniej, że syn Drusz​czo​wej miesz​ka za gra​ni​cą,
miał przy​le​cieć za dwa dni, lecz war​to by jesz​cze przyj​rzećsięby​łe​mumę​żo​wi.Zbli​ża​łasiępią​ta,jed​nakwod​ru​chuobo​wiąz​ko​wo​ści,naktó​rąniewy​my​ślo​nodo​tądin​ne​gole​kar​stwaniżnaprzy​kładży​ciero​dzin​ne,wy​krę​ci​łanu​merdoMar​ka,atenza​ko​mu​ni​ko​wał,żeodgo​dzi​nycze​ka
naniąnie​ja​kiZa​jącz​kow​ski.
Zie​lo​nygolfSro​kiwy​róż​niałsięnapar​kin​gu.Odkółpo
dach po​kry​wa​ła go war​stwa wio​sen​ne​go bło​ta, a resz​tę
ob​jąłwewła​da​niepył,star​tyje​dy​niezlu​ster​kaiprzed​niej
szy​by. Mi​ja​jąc go, Be​ata nie mo​gła się po​wstrzy​mać od
szcze​niac​kie​go fi​gla. „Bru​das" wy​ka​li​gra​fo​wa​ła na tyl​nej
szy​bie.Pod​rzu​ci​ławrękuklu​czy​kiodwła​sne​go,sys​te​ma​-
tycz​niemy​te​goiwo​sko​wa​ne​gowozu,iru​szy​ładowej​ścia.
Ma​rek do​padł ją przy drzwiach. Nie wy​glą​dał na pod​eks​cy​to​wa​ne​go, ra​czej znie​cier​pli​wio​ne​go go​dzi​na​mi pu​ste​go prze​bie​gu. Bez żad​nych wy​ja​śnień po​cią​gnął ko​le​żan​kę w stro​nę po​cze​kal​ni, gdzie na krze​śle wier​cił się
krę​py,odzia​nywpu​cho​wąkurt​kęczter​dzie​sto​la​tek.Nawi​dokpo​li​cjant​kiwstałiuśmiech​nąłsięnie​pew​nie:
-Za​jącz​kow​ski.An​drzej.
-Be​ataŹre​nic​ka.Po​dob​nonamniepancze​ka?
-Tak,bodo​wie​dzia​łemsię,żetopanipro​wa​dzispra​wę
tejna​uczy​ciel​ki,Drusz​czo​wej.
-Spra​wępro​wa​dzistar​szyaspi​rantPa​wełRudz​ki,jaje​stemkimśwro​dza​juświad​ka-spro​sto​wa​łaBe​ata.
-Aha,tojamoże...-za​wa​hałsięmęż​czy​zna.
-Aleococho​dzi?Iskądpanotymwie?
-Ko​le​ga-Za​jącz​kow​skiwska​załnaSro​kę-mipo​wie​dział, że pani to pani. To zna​czy, o wszyst​kim wiem od
mo​jejAni,cho​dzidotejszko​ły,ta​kiewia​do​mo​ściszyb​ko
sięroz​cho​dzą.Wi​dzipani,jaspóź​ni​łemsięnawy​wia​dów​kęichcia​łemzgło​sić,że...
-Do​brze,pro​szęzemnąnagórę.
-Chwi​la,ze​zna​niemusibyćskła​da​newobec​no​ścistar​sze​gostop​niem-prze​rwałMa​rek.-Pro​szę,panpierw​szy.
Be​ata nie za​opo​no​wa​ła tyl​ko dla​te​go, iż wie​dzia​ła, że
znu​dzo​nySro​kaitakznaj​dziespo​sób,żebyprzy​łą​czyćsię
doza​ba​wy.In​tu​icjajejnieza​wio​dła.
-Oj,po​zwól-szep​nąłjejdoucha.-Ko​leśja​kiśstrasz​niespe​nia​ny.Jabędętymzłym.
-Tosłu​champana-po​wie​dzia​ła,kie​dyjużusie​dli.
Przezchwi​lęmęż​czy​znaba​daw​czowpa​try​wałsięwlu​stra umiesz​czo​ne na jed​nej ze ścian. Wy​glą​dał na co​raz
bar​dziejzde​ner​wo​wa​ne​go.
- Ja​sne. Jak już wspo​mnia​łem, spóź​ni​łem się, bo prze​dłu​ży​łamisięna​ra​dawpra​cy.
-Gdziepanpra​cu​je?-wtrą​ciłzłypo​li​cjant.
- W bu​dow​nic​twie. Je​stem bry​ga​dzi​stą. Fir​ma Ci​chy
Ką​cik,spół​kazo.o.
Źre​nic​ka kop​nę​ła Mar​ka pod sto​łem. Zro​zu​miał, że ma
nieprze​cią​gaćstru​ny,botoin​for​ma​cjanie​istot​nadlaspra​wy.
-Cosiędzia​łonatejwy​wia​dów​ce?-spy​ta​ła.
-Niewiem.Przy​sze​dłemjużwła​ści​wiepo,ona,de​nat​ka...
-Możele​piejpaniDruszcz.
-Świę​tejpa​mię​ci-skwa​pli​wiezgo​dziłsięZa​jącz​kow​ski.-Więcona,panipro​fe​sorDruszcz,naj​pierwka​za​łami
przyjść w in​nym ter​mi​nie, ale jak po​wie​dzia​łem, że nie
mogę,tojed​nakpo​roz​ma​wia​li​śmychwi​lę.
-Oczym?
-OAni,ojejpo​stę​pachwna​uce,spra​wo​wa​niu,jakto
nawy​wia​dów​ce.
-Ja​kieśpro​ble​my?
-Skąd​że,Aniado​brzesięuczy.
-Napew​no?-wczu​wałsięSro​ka.
- Ma tro​chę kło​po​tów z przed​mio​ta​mi ści​sły​mi, wda​ła
się w swo​ją mat​kę, ona też za​wsze była z ma​te​ma​ty​ką na
ba​kier.
- Pa​nie Za​jącz​kow​ski - wes​tchnę​ła Be​ata - przejdź​my
jużdorze​czy.
- Bo tego... Trwa​ło to z pięć mi​nut, za​pro​po​no​wa​łem
jej,żejąpod​wio​zę,aleniechcia​ła,po​wie​dzia​ła,żeso​bie
samapo​ra​dzi,apo​tempo​je​cha​łemdodomu.
-Ico?
-Ijachy​ba...by​łemostat​nim,któ​ryjąwi​działżywą.
- Je​śli to pan jej po​mógł był w uda​niu się na tam​ten
świat-skwi​to​wałSro​ka-tozpew​no​ściątak.
-Coteżpan,pa​nieko​mi​sa​rzu.Tonieja!-pra​wiekrzyk​nąłmęż​czy​zna.
-Spraw​dzi​my.
-Żonamożepo​twier​dzić.
-Żepanniezro​biłso​biespa​cer​kuprzezpark?
-Ma​rek,nopro​szęcię...Póź​niejwi​działjąjesz​czepor​tier,za​my​kałszko​łę.Czymapanjesz​czecośdodo​da​nia?
-Nie,jatyl​kochcia​łempo​móc,żebymniepań​stwonie
szu​ka​li.Jamogę...
-Tak?
- Mogę wszyst​ko opo​wie​dzieć, jak​by ktoś z pra​sy ze​chciałotymna​pi​sać.Pa​mię​tamkaż​dziut​kiszcze​gół.
Sro​kapstryk​nąłdłu​go​pi​semirap​tow​nieschy​liłsiępod
stół.
-Nara​zienieujaw​nia​myżad​nychin​for​ma​cji,dlado​bra
śledz​twa.
- Sami was znaj​dą, za​wsze was wy​prze​dza​ją. Wi​dzia​łemostat​niotakire​por​taż...
Be​atastwier​dzi​ławdu​chu,żejed​nakna​da​jesięnado​bre​gopo​li​cjan​ta.
-Je​ślisięzgło​szą,toode​śle​myichdopana,pro​szęmi
zo​sta​wić te​le​fon. Aha, za​po​mnia​ła​bym: nie za​uwa​żył pan
ko​gośwpo​bli​żuszko​ły?
-Nie.Awła​ści​wie...Niewiem.Tak.Tak!Jakprze​cho​dzi​łem,tousły​sza​łemja​kiśdziw​nyod​głos,przyży​wo​pło​cieja​kieśdzie​sięćme​trówodwyj​ścia.Popra​wej.Nie,po
le​wej.
- Je​śli pan so​bie przy​po​mni coś jesz​cze, to pro​szę się
skon​tak​to​waćzdy​żur​nym.Myteżbę​dzie​mypa​mię​tać,jak​byco.
- Pro​szę, czuj​ny oby​wa​tel się zna​lazł - sko​men​to​wał
Ma​rekchwi​lępóź​niej.
- Słu​chaj, a może dla świę​te​go spo​ko​ju by​śmy jed​nak
zer​k​nę​linatenży​wo​płot?-spy​ta​łaBe​ata,po​cie​ra​jącczo​ło,mi​gre​naza​czę​łaswo​jenie​śmia​łeza​lo​ty.
-Oj,dziec​ko,niemaspra​wy,chęt​niesięztobąprze​le​cę
wteczyinnekrza​ki,tyl​kopokie​gogrzy​ba?Jesz​czese​kun​da,anaszgwiaz​dorza​czął​byciopo​wia​daćosza​leń​czym
po​ści​guzamor​der​cą.Mu​siszsięjesz​czewie​lena​uczyć.
Zbli​ża​łasiędzie​więć​dzie​sią​tami​nu​tafi​na​ło​we​gome​czu
mi​strzostwświa​tawpił​cenoż​nej.Pol​skare​mi​so​wa​łabez​bram​ko​wozBra​zy​lią,cojużitakbyłowiel​kąsen​sa​cją.I
wte​dySro​ka,drep​czą​cynie​mra​wowoko​li​cachśrod​kabo​iska, zo​ba​czył, że Żu​raw rzu​ca pił​kę na wol​ne pole. Wy​star​to​wał ni​czym sprin​ter. Bra​zy​lij​ski obroń​ca pró​bo​wał
za​trzy​mać go, ła​piąc za ko​szul​kę, ale nie dał rady. Sro​ka
do​padł do pił​ki, przy​jął efek​tow​nie ze​wnętrz​ną czę​ścią
buta,po​mknąłwstro​nębram​ki.Mu​siałjużtyl​kopo​ko​nać
bram​ka​rza...Na​gleroz​ległsięgwiz​dek.Spa​lo​ny?
Sro​kaztru​demroz​kle​iłoczy.Niebyłnabo​isku,tyl​kow
łóż​ku,naszczę​ściewła​snym.Niemiałnaso​biere​pre​zen​ta​cyj​nejko​szul​kizorzeł​kiemnapier​si,leczsta​ryT-shirtz
na​pi​sem „Od ro​bo​ty strzeż nas, Pa​nie!", tak prze​po​co​ny,
jak​byfak​tycz​niero​ze​grałdzie​więć​dzie​siątmi​nutto​czo​ne​go
wmor​der​czymtem​pieme​czu.To,couznałzagwiz​deksę​dzie​go,oka​za​łosięza​wo​dze​niembu​dzi​kawko​mór​ce.Wy​ma​cał ją z tru​dem na sto​ją​cym przy łóż​ku sto​li​ku i wy​łą​czył.Uff,znówtensen.Bo​ha​ter​skiesnyoswo​ichnie​sa​mo​wi​tychwy​czy​nachnabo​iskachświa​tamie​wałMa​rekzwy​klewnoceześro​dynaczwar​tekalbozczwart​kunapią​tek.
Atobyławła​śnietakanoc-te​razjużwła​ści​wiepiąt​ko​wy
po​ra​nek.Zga​tun​kuupior​nych.
Wgło​wieko​ła​ta​łomusię,żepo​wi​nienjaknaj​szyb​ciej
zwlecsięzwyra,ob​myćtoiowo,po​mknąćdoro​bo​ty,bo
ina​czejzno​wubę​dziemu​siałrżnąćgłu​paprzedGa​jew​skim
albo co gor​sza Grusz​ką, wy​my​śla​jąc naj​dzi​wacz​niej​sze
uspra​wie​dli​wie​niaalbostan​dar​do​wotłu​ma​czącsięuster​ka​miswo​je​goza​stęp​cze​gośrod​kalo​ko​mo​cji.Nara​ziejed​nakzbie​rałsiły,aniemiałichzbytwie​le.Pozatymra​zi​ło
goświa​tło,gło​wazda​wa​łasięwa​żyćtrzyrazywię​cejniż
zwy​kle, dło​nie lek​ko dy​go​ta​ły. Pró​bo​wał zre​kon​stru​ować
prze​bieg wy​da​rzeń po​przed​nie​go wie​czo​ru. Sko​ro zdo​łał
na​sta​wić bu​dzik, nie mo​gło być tak do koń​ca źle. Choć z
dru​giejstro​ny,niebyłoteżdo​brze.Umó​wiłsięzkum​pla​mi
naoglą​da​nieLigiMi​strzówwpu​bieUZdzi​chanaswo​im
osie​dlu.Nicspe​cjal​niewy​kwint​ne​go,leczlo​kalmiałpew​neza​le​ty:znaj​do​wałsiębli​skodomu,piwownimbyłota​nie i nie​spe​cjal​nie chrzczo​ne, a te​le​wi​zor wprost gi​gan​tycz​ny, ileś tam dzie​siąt​ków cali, cze​go Sro​ka ni​g​dy nie
mógłza​pa​mię​tać.Noiniktniena​rze​kał,żecałyczasleci
sport. W koń​cu kto by miał zrzę​dzić, sko​ro przy​cho​dzi​li
tam pra​wie sami fa​ce​ci. Za​czął się mecz, Mi​lan grał z
Man​che​ste​rem,po​pi​ja​libro​wa​razabro​wa​rem,ki​bi​co​wa​li, ko​men​to​wa​li z kum​pla​mi nie go​rzej niż Szpa​kow​ski,
zresz​tątożad​nasztu​ka,kłó​ci​lisięopił​kar​skiespra​wyfun​da​men​tal​ne.Alenimskoń​czyłsięmecz,ktośwpadłnapo​mysł,żebyna​pićsięwó​decz​ki.Wy​pi​lijed​nąko​lej​kę,po​tem na​stęp​ne. Z tego, co było po​tem, Sro​ka pa​mię​tał już
nie​wie​le;szcze​rzemó​wiąc,niepa​mię​tałzu​peł​nienic.
Wy​grze​bałsięzłóż​kainachwiej​nychno​gachpo​wlókł
dokuch​ni.Sto​ją​cyprzyku​chen​ceoj​ciecspoj​rzałnanie​go
zezłymbły​skiemwoku.
-Zno​wupi​łeś,synu.
-Oj,dajspo​kój,tato,osiem​nast​kęskoń​czy​łemdwa​dzie​ścialattemu.
Od​kądoj​ciecMar​kaprze​szedłnaeme​ry​tu​rę,więk​szość
cza​su spę​dzał, wy​sia​du​jąc w kuch​ni i ga​piąc się przez
okno.Wna​tu​ral​nyspo​sóbprze​jąłmiej​scepozmar​łejtrzy
latatemumat​ce.
- Tak, je​steś do​ro​sły i two​ja spra​wa. Ale wstyd, synu,
wstyd, że na ca​łym osie​dlu baby ga​da​ją, że ry​czysz pod
okna​mi.
Ma​rek chciał wtrą​cić się z nie​win​nym py​ta​niem, czy
fak​tycz​nie„byłośpie​wa​ne"tejnocy,leczskwi​to​wałje​dy​nie:
-Isłu​chaćhad​ko,co?
Sien​kie​wi​czow​ska try​lo​gia była nie​za​wod​nym spo​so​bemnaspa​cy​fi​ko​wa​niesta​re​go,znałjąnapa​mięć.Za​dzia​ła​ło i tym ra​zem. Oj​ciec po​krę​cił gło​wą i zdjął czaj​nik z
gazu.
-Zro​bićcikawy?
-Nie,chy​bana​pi​jęsięke​fi​ru-rzu​ciłMa​rek,pod​szedł
do lo​dów​ki, przez chwi​lę wa​hał się, czy wziąć duże, czy
małe opa​ko​wa​nie, wy​brał duże i po​czła​pał do swo​je​go
po​ko​ju. Już chciał się​gnąć do ra​dia, żeby choć tro​chę za​głu​szyć pa​nu​ją​cą w domu ci​szę, ale ból roz​sa​dza​ją​cy
czasz​kęod​rzu​ciłgonałóż​ko.Ażdziw,żetaktę​sk​nizary​tu​al​ny​mi sprzecz​ka​mi ro​dzi​ców, któ​re zwy​kle do​pro​wa​dza​łygodobia​łejgo​rącz​ki.Pró​bo​wałba​wićsięwne​go​cja​to​ra, gro​ził, że się wy​pro​wa​dzi, bo nie może ich już
znieść.Ifak​tycz​nieprzezchwi​lęła​zi​łomupogło​wie,żeby
pójśćnaswo​je,na​wetrazwy​brałsiędoagen​cjinie​ru​cho​mo​ści,żebyspraw​dzićofer​ty.Ko​nieckoń​cówprzy​wykłdo
na​ra​sta​ją​cej z wie​kiem upier​dli​wo​ści ro​dzi​cie​li, prze​stał
przej​mo​wać się ich uwa​ga​mi i kłót​nia​mi. Przy​wykł.
Miesz​ka​nieką​temuro​dzi​cówmia​łoswo​jeplu​sy.Nie​ste​ty
mia​łoteżmi​nu​sy,wła​ści​wieje​denpo​tęż​ny.Pola​tachprze​dłu​żo​ne​godzie​ciń​stwapo​jąłwresz​cie,żetakasy​tu​acjanie
po​ma​gawby​ciuzkim​kol​wieknasta​łe.Potymjakpierw​-
szadziew​czy​na,zktó​rąwią​załja​kieta​kiena​dzie​je,na​gle
stra​ci​łaza​in​te​re​so​wa​nie,kie​dypo​ka​załjejswójka​wa​ler​skipo​ko​ikiprzed​sta​wiłro​dzi​ców,po​my​ślał,że„tozłako​bie​tabyła".Alesy​tu​acjapo​wta​rza​łasięcoja​kiśczas.Nie
takzno​wuczę​sto:miałprze​cieżzadużopro​ble​mów,żeby
w ogó​le zwró​cić na sie​bie uwa​gę in​te​re​su​ją​cych go nie​wiast. Wciąż nie mógł zro​zu​mieć dla​cze​go. Nie mógł też
wpaśćnato,cze​muniepró​bu​jepo​szu​kaćso​biewła​sne​go
lo​kum,choćbył​bytozna​czą​cyar​gu​mentwne​go​cja​cjachz
po​ten​cjal​ną ko​bie​tą jego ży​cia. Ot, wiel​ka za​gad​ka
sprzecz​no​ściludz​kichpra​gnień,taksięmuwy​da​wa​ło,naj​czę​ściej po kil​ku głęb​szych. Ot, zwy​kłe le​ni​stwo, pod​su​mo​wałko​le​gazdro​gów​ki-zktó​rymodcza​sudocza​supo​pi​ja​liwweek​en​dy-uwa​ża​ją​cysięzaznaw​cęna​tu​ryludz​kiejwogó​le,ako​bie​cejwszcze​gól​no​ści.
Wy​piłke​firma​ły​miłycz​ka​miiwsłu​chałsięuważ​niew
swójor​ga​nizm.Niewy​chwy​ciw​szyżad​ne​gopo​zy​tyw​ne​go
prze​sła​nia, wes​tchnął i za​czął się ubie​rać, wy​cią​ga​jąc z
pó​łek, co mu aku​rat wpa​dło w ręce. Po​wta​rza​jąc swo​ją
zwy​czaj​ną po​ran​ną man​trę, „nie chce mi się, nie chce mi
się,niechcemisię",szu​kałklu​czy​kówdoauta.Spraw​dził
kie​sze​niespodni,ma​ry​nar​ki,kurt​ki,prze​szu​kałpół​ki,szaf​ki,zaj​rzałpodłóż​ko,bezskut​ku.Wes​tchnąłporazko​lej​ny
namyślote​le​pa​niusięzHutydocen​trumtram​wa​jem,kie​dyzko​ry​ta​rzado​bie​głogocha​rak​te​ry​stycz​nedzwo​nie​nie.
-Zna​la​złemjeranowła​zien​ce.Wumy​wal​ce-po​wie​dział oj​ciec ta​kim to​nem, jak​by to było zwy​kłe miej​sce
prze​cho​wy​wa​niaklu​czy.
Sro​ka scho​dził po​wo​li po scho​dach i ga​dał do sie​bie,
coostat​niozda​rza​łomusięco​razczę​ściej,na​śla​du​jącspo​sób mó​wie​nia spi​ke​ra te​le​wi​zyj​ne​go pro​gra​mu o zja​wi​skachpa​ra​nor​mal​nych:
- Wczo​raj, w póź​nych go​dzi​nach wie​czor​nych na osie​dluKo​lo​ro​wymwkra​kow​skiejNo​wejHu​cieza​ob​ser​wo​wa​nota​jem​ni​czezja​wi​skosa​mo​ist​nejtrans​la​cjiklu​czy​ków
sa​mo​cho​do​wychzkie​sze​nispodniMar​kaS.doumy​wal​ki
wła​zien​cewjegomiesz​ka​niu.Cotakna​praw​dęsta​łosię
w zwy​czaj​nym miesz​ka​niu w blo​ku na osie​dlu Ko​lo​ro​wym?Ja​kiesiłytamdzia​ła​ły?CzyMar​ko​wiS.gro​zinie​bez​pie​czeń​stwo?Nateiinnepy​ta​niaspró​bu​jąwdzi​siej​szympro​gra​mieod​po​wie​dziećnasieks​per​ci...
Ukło​niłsięsta​rusz​cezpar​te​ru,leczniedo​cze​kałsięod​po​wie​dzi. Sta​nął przed klat​ką. Osie​dle Ko​lo​ro​we wy​glą​da​łotegodniawy​jąt​ko​wosza​ro.Uznał,żeniejesttodo​bry
omen.
Baby,achtebaby
Ga​jew​ski, gna​ny trud​nym do okre​śle​nia nie​po​ko​jem,
przy​je​chałdoko​men​dywcze​śniejniżzwy​kle.Przezchwi​lę
cie​szyłsiębło​gąci​szą,bezpo​chrzą​ki​wa​niaSro​kiiod​gło​sów ner​wo​wej krzą​ta​ni​ny Źre​nic​kiej, za​czy​na​ją​cej każ​dy
dzieńodpo​rząd​ko​wa​niapa​pie​rów.Wpa​try​wałsięwścia​nę. My​ślał. O Ewie, któ​ra nie po raz pierw​szy zresz​tą
zgło​si​łachęćpo​wro​tudopra​cyitymra​zemwy​da​wa​łasię
głu​chanawszel​kiejegoar​gu​men​ty.Zbez​ru​chuwy​rwałgo
ostrydzwo​nekte​le​fo​nu.
-Zapięćmi​nutumnie-za​rzą​dziłGrusz​ka.
Doj​ściedoga​bi​ne​tusze​fazaj​mo​wa​łorów​nodwiemi​nu​ty i dzie​sięć se​kund - kie​dyś ze Sro​ką za​fun​do​wa​li so​bie
kon​tro​l​ną prze​bież​kę. Tym ra​zem, bez ko​ją​ce​go w ta​kich
wy​pad​kach to​wa​rzy​stwa przy boku, Jan wlókł się całe
czte​ry,zprze​rwąnaprze​stu​dio​wa​niepla​no​wa​ne​gonanaj​bliż​szy mie​siąc gra​fi​ku dy​żu​rów. Ta​be​lę płac zdję​to po
jed​nymdniu,bynieosła​biaćdu​chabo​jo​we​gowśródfunk​cjo​na​riu​szy.
-Cześć-przy​wi​tałsiękrót​koin​spek​tor,byza​razwró​cić
doryt​micz​ne​gopo​stu​ki​wa​niaołów​kiemwstół.Ner​wo​we
bo​le​ro naj​wy​raź​niej nie prze​szka​dza​ło aspi​ran​to​wi Lesz​ko​wiPa​zio​wi,rzecz​ni​ko​wipra​so​we​mu,po​chło​nię​te​muza​pi​sy​wa​niem cze​goś w no​te​sie. Na wi​dok Ga​jew​skie​go
prze​rwał i bez uśmie​chu ski​nął gło​wą. Jego po​wścią​gli​-
wość ozna​cza​ła, że nie jest do​brze, lecz nad​ko​mi​sarz nie
spo​dzie​wał się prze​cież en​tu​zja​stycz​ne​go niedź​wie​dzia.
Dwaty​go​dnieidwo​jesztyw​nych,nicsen​sow​ne​godorzu​ce​nianażerpra​sie,im​pasjakdia​bli.
- Czy​li na pew​no nic nie łą​czy tych dwóch spraw? upew​niłsięre​to​rycz​niePaź.
-Nara​zie,Le​siu,łą​czyszjeje​dy​niety.Inasz,po​wiedz​my,dre​amteam.Trud​no,mu​siszso​bieja​kośpo​ra​dzić.Tyl​kominieprze​sa​dzajzteo​ria​mispi​sko​wy​mi.
Po wyj​ściu rzecz​ni​ka Grusz​ka odło​żył ołó​wek i wes​tchnął cięż​ko. Było na​praw​dę źle. Nad​ko​mi​sarz przy​zwy​cza​iłsiędosze​fa,któ​rymio​tałsię,wrzesz​czałalboto​czył
pia​nęzust,trud​nomubyłojed​nakpo​go​dzićsięzGrusz​ką
przy​klap​nię​tym. Grusz​ką zmę​czo​nym. Co​raz bliż​szym
przej​ścia do eta​pu cie​płych kap​ci. Ga​jew​ski do​sko​na​le
wie​dział,cousły​szyzachwi​lę.
- Przez ja​kiś czas mie​li​śmy tu ci​szę i spo​kój, ła​twe i
miłedro​bia​zgi,pi​ja​czekza​dźga​nyname​li​nieprzezkum​pli
odkie​li​cha,sku​tecz​naprze​mocwro​dzi​nie,ta​kietam.Atu​tajtenpasz​tet.Dzien​ni​ka​rzejużdo​bie​ra​jąmisiędodupy,
anie​dłu​go...Nietocokie​dyś.
Młod​szystop​niemgli​niarzprzy​po​mniałso​bienie​daw​ne
po​lo​wa​nie na za​bój​ców kan​to​row​ców, któ​rych ści​ga​li
wraz z po​ło​wą po​li​cji z po​łu​dnia kra​ju. Albo tę ma​ka​brycz​ną spra​wę sprzed kil​ku lat, kie​dy to za​fa​scy​no​wa​ny
Hi​tle​rem,Czyn​gis-cha​nemiin​ny​miprzy​jem​niacz​ka​mistu​dentme​dy​cy​ny,po​cho​dzą​cygdzieśzKau​ka​zu,skądonbył,
z Cze​cze​nii, Ka​bar​di​no-Bal​ka​rii, Gru​zji?, za​sta​na​wiał się
Jan, po​de​rżnął gar​dło swo​je​mu ojcu, po​tem pre​cy​zyj​nie
zdjąłmuskó​ręzgło​wy,na​ło​żyłskalpnasie​bieiwy​szedł
nadwór.Przy​po​mniał​byso​biepew​niemrocz​neiza​mierz​chłecza​sy,kie​dywmie​ścieioko​li​cachrzą​dziłgangKra​ko​wia​ka,alezroz​wa​żańwy​rwałgoznówgłossze​fa:
-...więckur​wa,Ja​siu,prze​stań​ciecie​szyćsięsuk​ce​sa​mi
ibierz​ciesiędoro​bo​ty.Już.
Wró​ciw​szydosie​bie,Ga​jew​skizdałre​la​cjęzroz​mo​wy
zGrusz​ką.Wpo​ko​juza​pa​dłaci​szauciąż​li​wani​czymzwa​ły ku​rzu po​kry​wa​ją​ce akta spra​wy, któ​ra z pew​no​ścią nie
do​cze​ka się ry​chłe​go za​mknię​cia. Sro​ka i Źre​nic​ka tkwi​li
za swo​imi biur​ka​mi, cze​ka​jąc, aż Ga​jew​ski wresz​cie się
ode​zwie, wyda po​le​ce​nie służ​bo​we, po​wie co​kol​wiek.
Nad​ko​mi​sarz nie cze​kał na nic, z wiel​kim tru​dem pró​bo​wał zneu​tra​li​zo​wać wy​peł​nia​ją​cą go go​rycz. Śledz​two
utknę​ło w mar​twym punk​cie, fakt, ale czy to jego wina?
Nie​kie​dy tak po pro​stu się zda​rza. A może fak​tycz​nie za
dużocza​supo​świę​caswo​jejty​ciejsmer​fet​ceico​razbar​dziej ab​sor​bu​ją​cym dzie​cia​kom? Może po​wi​nien bar​dziej
od​daćsiępra​cy?Po​czuł,żewstę​pu​jąwnie​gonowesiły.
-Do​bra,bierz​ciesiędoro​bo​ty.
-Bierz​cie,bierz​cie-prze​drzeź​niłgoMa​rek.-Dzię​kiza
bło​go​sła​wień​stwo.AleJa​siu,cowła​ści​wiemamyro​bić?
- Jak to co? Wy​grze​bać ja​ki​kol​wiek ślad choć​by spod
zie​mi, z rze​czy​wi​sto​ści wir​tu​al​nej, nie wiem. Spraw​dzić
jesz​czerazwszyst​koodpo​cząt​ku.
- Nie​ko​niecz​nie - od​wa​ży​ła się Be​ata. - My z Paw​łem
do​pie​roza​czę​li​śmy.
- Tak, Be​at​ko - w gło​sie Ga​jew​skie​go po​ja​wi​ły się
zwod​ni​czo słod​kie nuty. - Ty, Pa​weł i ten twój upiór z
prze​szło​ści, prze​bi​ty osi​no​wym koł​kiem. A może byś tak
po​świę​ci​łatro​chęuwa​gitemu,codocie​bienapew​nona​le​ży.
- Ona nie zo​sta​ła prze​bi​ta koł​kiem - spro​sto​wa​ła nie
zra​żo​naŹre​nic​ka.-Ktośjąudu​siłwar​ko​czem.
- War​ko​czem? A może sza​lem od Pra​dy? Naj​wy​raź​niej
Ma​rek ma na cie​bie de​mo​ra​li​zu​ją​cy wpływ... Nie wi​dzę
was.
Ma​rek trza​snął drzwia​mi ni​czym wku​rzo​na ko​chan​ka.
Ga​jew​skipo​tarłczo​ło,apo​temroz​ło​żyłno​tat​kinabiur​ku.
Spraw​dzał je dzień po dniu. Może jed​nak coś prze​oczył,
dro​biazgnapo​zórbezzna​cze​nia,aklu​czo​wydlaspra​wy,
coś,copo​zwo​li​ło​byru​szyćzmiej​sca?Możecze​gośza​nie​dbał?Ru​ty​no​weczyn​no​ściśled​cze...Tak,możefak​tycz​nie
ostat​nio dzia​łał ru​ty​no​wo, bez bły​sku, któ​ry po​zwa​lał mu
od​no​sić suk​ce​sy, ja​koś do​pa​dać tych su​kin​sy​nów. Strzę​py
in​for​ma​cjinieukła​da​łysięwżad​nąca​łość,doni​cze​gonie
pro​wa​dzi​ły. Komu mo​gło za​le​żeć na śmier​ci Płat​ka? Jak
ktoś, kto pra​wie nie wy​cho​dził z domu i zaj​mo​wał się
głów​niegrze​ba​niemwkom​pu​te​rachiin​ter​ne​cie,mógłso​biena​ro​bićwro​gów?Tyl​kotadzi​wacz​nachu​s​tecz​ka,ja​kiś
kosz​mar​nyżart.Wy​glą​da​łonato,żespra​wabę​dziesięcią​gnąćicią​gnąć,do​pó​kigośćniepo​peł​nibłę​dualboniepo​czu​jesięzbytpew​nie.Tomusipo​trwać.Dłu​żejniżcier​pli​wośćGrusz​ki.
Zło​żył za​pi​ski w sto​sik. Nie​zbyt im​po​nu​ją​cy. Przez
chwi​lęwal​czyłzpo​ku​są,żebyza​dzwo​nićdoEwu​niipo​skar​żyć się na pod​ły los psa - choć żona nie zno​si​ła tego
okre​śle​nia-któ​ryniepo​tra​fipod​jąćtro​pu.Wte​dyprzy​po​mniał so​bie se​rię kry​mi​na​łów Alek​san​dry Ma​ri​ni​ny. Jej
bo​ha​ter​ka, Ka​mień​ska, sto​so​wa​ła eks​tra​wa​ganc​ką me​to​dę
ana​li​zyze​bra​nychwśledz​twiein​for​ma​cji:bra​ławna​wias
naj​bar​dziejoczy​wi​stewnio​skiista​wia​ładzi​kie,wy​da​wać
sięmo​gło,zu​peł​nieodcza​pyhi​po​te​zy.Iprzyno​si​łotoefek​ty.Może...Możewięccośłą​czyza​bój​stwaPłat​kaitejnie​szczę​snejna​uczy​ciel​ki.Aleco?
Ga​jew​skipod​niósłsięcięż​ko.Niemiałocho​tywra​cać
dodomu.Po​czuł,żechce,wię​cej-musiru​szyćwkra​kow​skimrok.Kra​kow​skimrokbywazdra​dli​wy...
Back​spa​ce,lewyshift,„t"i„y"od​mó​wi​ływspół​pra​cy.
Choć mak​sy​mal​nie je do​ci​skał, kla​wi​sze nie wy​da​wa​ły z
sie​bie dźwię​ku świad​czą​ce​go o tym, że w któ​rymś z nich
tlisięjesz​czechoć​byodro​bi​naży​cia.Shitzshi​ftemica​łym tym zło​mem, trze​ba wy​mie​nić ca​łość. Nie prze​rzu​ci
się prze​cież na​gle na od​ręcz​ne no​tat​ki, nie po tylu la​tach
stu​ka​nia.
- Mu​sisz za​cze​kać, złot​ko - po​wie​dział do mo​ni​to​ra. Za​cze​kasz,praw​da?
Spoj​rzałnaze​ga​rek.Szó​sta,spo​koj​niezdą​żydoser​wi​su, a je​śli szczę​ście mu do​pi​sze, może zro​bią to od ręki.
Odłą​czyłka​ble,za​rzu​ciłjezabiur​koispa​ko​wałno​te​bo​oka
do tor​by. Dro​ga do po​go​to​wia lap​to​pów za​ję​ła mu kwa​drans.Niebyłoin​nychklien​tów,jed​nakser​wi​santjakzwy​-
kle ga​dał przez ko​mór​kę i na migi po​ka​zał, że ma usiąść
przybiur​ku.Usiadłwięciwłą​czyłkom​pu​ter.
-Ależoczy​wi​ście,ni​cze​gonieru​szy​my.Panijakole​karz
do​sko​na​le wie, co to jest ta​jem​ni​ca za​wo​do​wa... Tak, na
pew​nobę​dzienaju​tro,na​praw​dęsięnatymznam.-Tech​nik mru​gnął do nie​go po​ro​zu​mie​waw​czo i prze​krę​cił do
sie​bieuru​cho​mio​nąjużma​szy​nę.
Panijakole​karz...Panijakole​karznaspra​wachkom​pu​te​ro​wych się za dia​bła nie wy​zna​je, ale mu​sia​ła się po​chwa​lić,żebyniewyjśćnakre​tyn​kę,po​my​ślałiuśmiech​nął się pod no​sem. Sam znał się na tym cał​kiem nie​źle,
lecznieprze​cho​wy​wałwdomuczę​ściza​mien​nych.
- Kla​wia​tu​ra nie dzia​ła. Czte​ry przy​ci​ski się na do​bre
za​wie​si​ły - wy​ja​śnił krót​ko, kie​dy męż​czy​zna za​koń​czył
roz​mo​wę.
-Okej,damynową.-Ser​wi​santzmiej​scaza​brałsiędo
pra​cy.Niezi​gno​ro​wałprzytymko​lej​ne​gote​le​fo​nu,popro​stuprzy​ci​snąłko​mór​kędora​mie​nia.Po​lu​zo​wałkil​kaśru​bekitymsa​mymwkrę​ta​kiempod​wa​żyłzu​ży​tączęśćkom​pu​te​ra.Ode​szłała​twojakpla​ster.
Roz​be​be​szo​na le​nó​vka wy​glą​da​ła ża​ło​śnie. Za​mknął
oczyiwy​obra​ziłso​biegro​mad​kęChiń​czy​kówsie​dzą​cych
przy ze​sta​wio​nych w dłu​gi sze​reg sto​łach i do​kle​ja​ją​cych
ko​lej​nepod​ze​spo​ły.Dla​cze​godo​kle​ja​ją​cych?Byłpe​wien,
żewśrod​kuwi​dzipla​mycze​goślep​kie​go.Klejalbordza.
Od​wró​cił gło​wę. Tym​cza​sem tech​nik do​ci​snął nową kla​wia​tu​rę, przy​krę​cił wszyst​ko i po​dał mu do prze​te​sto​wa​nia.
A+lewy shift, AA, tttt, yyyy, sra​ty taty, back​spa​ce,
ciach.Chceszza​pi​saćzmia​nywdo​ku​men​cie?Anu​luj.
-Wpo​rząd​ku-oznaj​mił.-Ilepła​cę?
Ure​gu​lo​wałna​leż​nośćiwdu​chuskar​ciłsamsie​bie,że
nie​po​trzeb​niestra​ciłtylecza​su,cze​ka​jąc,ażsprzętzu​peł​niewy​sią​dzie.Te​raz,wła​śniete​raz,wszyst​komusidzia​łać
per​fek​cyj​nie.
Oglą​dał tam​tą nie​wie​le dłu​żej niż ob​na​żo​ny or​ga​nizm
ma​szy​ny.Szko​da.Tomo​gło​bysięspodo​bać.Niewy​trzesz​czo​ne gały, ale gry​mas wście​kło​ści, któ​ry za​stygł na jej
twa​rzy.Wła​ści​wieni​g​dynieza​no​to​wałuniejin​ne​go,wi​dać tak suce było naj​wy​god​niej. Od świ​tu do zmierz​chu
ob​no​si​łasięzpo​gar​dądoświa​ta,więcświatod​pła​całjej
tą samą mo​ne​tą. Do​sko​na​ły po​mysł, fakt. Czuł się już w
peł​nigo​to​wydowy​ko​na​niawła​ści​we​goru​chu.Inie​wie​le
cza​su po​trze​bo​wał. Wy​brał mo​del wy​jąt​ko​wo prze​wi​dy​wal​ny,bysku​pićsięnatym,conaj​waż​niej​sze.Na​rzę​dzia
tro​chę nad​we​rę​ży​ły bu​dżet, ale i tak nikt mu nie może
wmó​wić, że jest nad​mier​nie roz​rzut​ny. Mi​ni​ma​li​sta, za​śmiałsięiza​razpo​temza​kląłgło​śno,boza​miastskrę​cićw
Sa​ską, po​je​chał w lewo przez Ofiar Dą​bia. A wła​ści​wie
to... Nie musi jesz​cze wra​cać. Ani od​bie​rać te​le​fo​nu.
Dzień dziec​ka. Ko​mór​ka umil​kła, jed​nak po chwi​li roz​dzwo​ni​łasiępo​now​nie:
-No?Nie,sta​ry,ni​cze​goniezmie​nię.Icoztego?Nie,
niechsięwalą.Maiść,jakjest.Janiebędę...Niewiem,
aleza​łatwto.Niemogęte​raz.Teżcięko​cham.
Gdzie?, za​sta​na​wiał się, mknąc już przez ale​ję Po​ko​ju.
Ja​sne,docen​trum.Je​ślidał​byte​razprzezLu​bicz,tomiał​by rzut be​re​tem albo do te​atru, albo do par​kin​gu za​raz
obok. Go​dzi​na po​win​na wy​star​czyć, bo jed​nak war​to by
jesz​cze dzi​siaj zaj​rzeć tu i ów​dzie. Znów miał dzi​siaj
szczę​ście.
Nieza​mie​rzałoczy​wi​ścieprzy​łą​czaćsiędoroz​en​tu​zja​zmo​wa​ne​gotłu​mu,aleniepo​zo​sta​wa​łomunicin​ne​go,jak
ru​szyćznur​tem.Takpopro​stu,bezokre​ślo​ne​gocelu.Przy​sta​nąłnamo​mentprzedwy​sta​wąskle​puzbu​ta​mi,gdypo​czuł,żektoświe​szamusięnaple​cach.Ob​ró​ciłsiębły​ska​wicz​nieizo​ba​czyłwy​so​kąbru​net​kęosu​wa​ją​cąsięnako​la​na.Le​d​wieposiód​mej,atylejużzdą​ży​ławsie​biewlać?
-Boszkur​wa-po​wie​dzia​łaza​dzi​wia​ją​cotrzeź​wymgło​sem. - Za​bi​ję się kie​dyś. Sor​ki, mo​żesz po​dać mi rękę?
Samaniedamchy​barady.
- Coś się pani sta​ło? - „Pani" wy​ar​ty​ku​ło​wał pół tonu
gło​śniej,bodzie​wu​chamu​sia​łamiećzpięt​na​ścielatmniej
niżon,choćcobez​li​to​śnieujaw​nia​łyostreświa​tławy​sta​wy,na​ło​ży​łatonępu​dru,bywy​glą​daćnastar​szą.
- Oj nic, chy​ba. - Po​ru​szy​ła naj​pierw jed​ną, a po​tem
dru​gąłyd​ką.-Toprzeztebuty.
Pod​cią​gnąłjądogóry.Pocota​kiejdłu​giejba​bieażta​kieob​ca​sy?Sto​jąc,ztru​demutrzy​my​wa​łarów​no​wa​gę,ale
naj​wy​raź​niejni​cze​goso​bienieuszko​dzi​ła.
-Dzię​kipięk​ne.Może...?
-Spie​szęsię-uciął.
Nie chcia​ło mu się spraw​dzać, czy od​mo​wę ode​bra​ła
jakopo​raż​kę.Iniebył​bywsta​nieuwie​rzyć,żespe​cjal​nie
to za​aran​żo​wa​ła, cho​ciaż... Buty... Od​da​lo​na dwa​na​ście
cen​ty​me​trówodpod​ło​ża.Wy​star​czyjezdjąć.Cie​ka​we,ile
wy​trzy​ma​ła​bynapal​cach?
Dys​kret​niespoj​rzałprzezra​mię.Chwia​łasię,leczkon​ty​nu​owa​ła wę​drów​kę w po​szu​ki​wa​niu mniej opor​nych,
tym​cza​sem on zmie​rzał do skrzy​żo​wa​nia św. To​ma​sza i
Sław​kow​skiej. Na​gle za​trzy​mał się i po​wścią​ga​jąc lek​ki
atak pa​ni​ki, za​czął szu​kać cze​goś, za czym mógł​by się
ukryć.Cof​nąłsięokil​kakro​ków.Alegli​niarzpa​trzyłpro​sto przed sie​bie. Jest w pra​cy czy po? Z tymi ga​ba​ry​ta​mi
ra​czejniemożeod​gry​waćtaj​nia​ka.Po​li​czyłwmy​ślachdo
dzie​się​ciu,spraw​dziso​bie.Anużsięprzy​da?
Za​raz po ślu​bie, a wła​ści​wie jesz​cze gru​bo przed nim,
Ewa za​ło​ży​ła Ja​no​wi bar​dzo krót​ką smycz. Co na​wet do
pew​ne​go stop​nia mu od​po​wia​da​ło. Wca​le nie dla​te​go że
miałna​tu​rępan​to​fla​rza,żyłwbło​giejświa​do​mo​ści,żenie.
Prze​ja​wiał za to skłon​ność do roz​mam​ła​nia, fol​go​wa​nia
so​bie,od​pusz​cza​niawspra​wach,jegozda​niem,drob​nychi
nie​war​tychnad​mier​ne​gowy​sił​ku.Żonaumia​łagozdy​scy​pli​no​wać, świet​nie speł​nia​jąc się w roli zma​te​ria​li​zo​wa​ne​gosu​per​ego.Alejaktozwy​klebywaztymi,któ​rzycha​dza​ją na smy​czy, cza​sa​mi się z niej zry​wał, tłu​ma​cząc to
wyż​sząko​niecz​no​ścią.Mia​łoto,oczy​wi​ście,swo​jekon​se​kwen​cje.
Szedłwstro​nęryn​ku,za​sta​na​wia​jącsię,wja​kiejknaj​pie za​ko​twi​czyć. Bo chciał się gdzieś przy​tu​lić, li​cząc na
to,żeocie​ra​niesięoroz​ba​wio​ny,bez​tro​skitłumtych,któ​-
rzymająnagło​wiepro​ble​myzde​cy​do​wa​nielżej​sze​goka​li​bruniżon,orazodro​bi​na-możejed​naktro​chęwię​cej?al​ko​ho​lu,po​zwo​ląmunazre​se​to​wa​nieprze​cią​żo​ne​gosys​te​mu.
Wstu​denc​kichcza​sachczę​stoszwen​dałsiępoknaj​pach
zprzy​jem​no​ścią,alepo​temro​biłtoco​razrza​dziej,bopra​ca,żona,dzie​ciiobo​wiąz​kilicz​nejakpo​tom​stwo,aod​kąd
rzu​ciłpa​le​nie,dopu​bównieza​glą​dałpra​wiewca​le,uni​ka​jąc za​dy​mio​nych miejsc. Sku​tecz​nie wy​mi​gi​wał się na​wetodry​tu​al​nychwyjśćnapiwozko​le​ga​mizko​men​dy.A
te​raz zbli​żał się do ryn​ku i ab​so​lut​nie nie miał po​my​słu,
gdziezajść,nieznałmiejsc,doktó​rychsięcha​dza,zresz​tą
gdy​by na​wet znał, to prze​cież kto za tym na​dą​ży, knaj​py
po​ja​wia​ją się i zni​ka​ją, ktoś otwie​ra pub ir​landz​ki, nie
mijarok,awtymsa​mymmiej​scujestjużre​stau​ra​cjawło​ska, a po paru mie​sią​cach knaj​pa w nie​po​wta​rzal​nie kra​kow​skim sty​lu, okre​śla​nym opi​so​wo „opróż​nia​my na​szej
bab​ci stry​szek cały". Mógł​by siąść w ja​kimś knaj​pia​nym
ogród​ku,któ​rychpeł​nowcen​trummia​sta,alepew​niejesz​czeniete​raz,wciążjestnie​cozazim​no.Pozatymcotoza
atrak​cja, wko​ło peł​no tu​ry​stów z ADHD; jak nie pro​le​ta​riac​cy bar​ba​rzyń​cy, któ​rzy wy​chy​nę​li z an​giel​skich mgieł
wpo​szu​ki​wa​niuta​nie​gopiwaiła​twychko​biet,tokrzy​kli​winie​miec​cyeme​ry​ci,roz​ma​wia​ją​cymię​dzysobątak,jak​bywy​da​wa​liroz​ka​zyplu​to​no​wiWe​hr​mach​tu.Wie​działcoś
o tym, bo kie​dyś opro​wa​dzał zna​jo​mych Ewy po Kra​ko​wie,aciko​niecz​niechcie​lipo​sie​dziećnaryn​ku,żebypo​czuć nie​po​wta​rzal​ny kli​mat tego miej​sca. Fak​tycz​nie, kli​-
matbyłnielada:cia​sno,gło​śno,rzę​po​li​łaka​pe​lalu​do​wa,
adotegojesz​cześmier​dzia​łoprzy​pa​lo​nąkieł​ba​są,bowła​śnie od​by​wał się któ​ryś z per​ma​nent​nych fe​sty​nów. Tak,
kra​kow​skaatrak​cja:kieł​ba​sazmusz​tar​dąikwa​sze​nia​kiem
wsa​mymser​cuza​byt​ko​we​gogro​duKra​ka.Jestza​cnyfe​sti​wal Mu​zy​ka w Sta​rym Kra​ko​wie, po​win​ni jesz​cze zro​bić
mię​dzy​na​ro​do​wyfe​sti​walgril​lo​wa​niaKieł​ba​sawSta​rym
Kra​ko​wie,do​pie​rolu​dziemie​li​byra​do​chę.
Skrę​ciłwSzew​ską.Wcodru​giejka​mie​ni​cyroz​ryw​ko​wyprzy​by​tek,awnie​któ​rychpokil​ka,odpiw​nicpopię​tra,do​sko​na​lezna​neJa​no​wizra​por​tówoby​cza​jów​kimiej​scaim​prezmłod​szejistar​szejmło​dzie​ży.Awnichiwo​kół nich drob​ni di​le​rzy, le​wi​tu​ją​cy po bra​mach go​ście
zbie​ra​ni hur​to​wo do izby wy​trzeź​wień, bój​ki z uży​ciem
nie​bez​piecz​nychna​rzę​dziibez.Przy​po​mniałso​bieza​baw​nąafe​ręsprzedkil​kulat,kie​dytowjed​nejzdys​ko​tekna
Szew​skiejdwieko​szy​kar​kiWi​słybiłysięzfa​ce​ta​mi,ito
wca​le nie one wy​szły z tego naj​bar​dziej uszko​dzo​ne. To
zde​cy​do​wa​nie nie były miej​sca dla nie​go. Wciąż prze​ci​skał się przez tłu​mek wie​czor​nych spa​ce​ro​wi​czów, kie​dy
wresz​ciewpadłnapo​mysł,gdziepójść.PiesalboPięk​ny
Pies,przySław​kow​skiej!Klub,októ​rymkie​dyśopo​wia​dałktośzko​men​dy,żeprzy​jem​nemiej​sce,żeza​baw​nilu​dzietamprzy​cho​dząiwogó​lewar​togooba​dać.
Zaj​rzał więc, choć naj​pierw nie mógł zna​leźć Psa, o
dro​gę mu​siał się do​py​tać tak​sów​ka​rza. Wszedł w bra​mę,
prze​szedł przez za​da​szo​ne po​dwór​ko. Z ze​wnątrz knaj​pa
wy​glą​da​ła jak gi​gan​tycz​ne akwa​rium, w któ​rym pły​wa​ły
nie​źle już za​la​ne ryby. Uchy​lił drzwi i za​raz za​ata​ko​wa​ła
go zbyt gło​śna mu​zy​ka. Może to jed​nak nie jest naj​lep​sze
roz​wią​za​nie, prze​mknę​ło mu przez gło​wę, ale pod​dał się
bez​wła​do​wi,niechcia​łomusiękrą​żyćiszu​kaćcze​gośin​ne​go.Wśrod​kuniebyłozbytwie​lulu​dzi,jaktowcze​snym
wie​czo​rem, ale wszyst​kie miej​sca przy ba​rze zo​sta​ły za​anek​to​wa​ne. Przy​glą​dał się oku​pu​ją​cym wy​so​kie stoł​ki,
pew​niezna​jo​mi,sta​liby​wal​cy,ćmyba​ro​weitacy,któ​rym
nie​spiesz​no do domu, albo też ci, któ​rzy za dom uwa​ża​ją
Psa,mniej​szaoto.Bar​manniezwra​całnanie​gouwa​gi,co
było mu na rękę. Za​sta​na​wiał się, co za​mó​wić. Piwo?
Zwy​klegoza​mu​la,więcra​czejod​pa​da.Ja​kiśnie​skom​pli​ko​wa​nydrink?Chy​bateżnie.Zde​cy​do​wałsięnały​ska​cza,
za​py​tał bar​ma​na, ile kosz​tu​je pięć​dzie​siąt​ka ulu​bio​ne​go
chi​vas re​ga​la, zdzi​wił się, że tak dużo, ale za​mó​wił, bo
byłomujużgłu​piosięwy​co​fy​wać,niechciałwyjśćnafa​ce​ta,któ​ryli​czysięzkaż​dymgro​szem.Zaj​mu​jącwy​god​ną,
skó​rza​ną ka​na​pę sto​ją​cą za​raz przy drzwiach wej​ścio​wych,my​ślałotym,jaknie​po​strze​że​niepo​stę​pu​jein​fla​cja,
nibyjesttakmi​ni​mal​na,żepra​wiejejniema,alewszyst​ko
dro​że​je,ajegoza​rob​kiwca​leniero​sną.Nicto,od​pę​dził
nie​we​so​łemy​śliipo​cią​gnąłso​lid​nyłyk.Naj​pierwpo​czuł,
jaknachwi​lędrę​twie​jemuję​zyk.Po​tem-żejesttodo​bre.
Knaj​papo​wo​lisięwy​peł​nia​ła,aJanrów​niepo​wo​lipo​pi​jał. Przy za​ma​wia​niu dru​giej szkla​necz​ki miał jesz​cze
po​waż​nedy​le​ma​ty,wa​hałsię,czymożemar​no​waćpie​nią​dze na nie​zbyt zboż​ne roz​ryw​ki, sko​ro Ada​sio​wi trze​ba
spra​wić nowe buty, a i dziew​czyn​ki mają mo​rze po​trzeb.
Wi​zja dom​ku dla Bar​bie roz​pły​nę​ła się przy szkla​necz​ce
nu​mer trzy. Ga​jew​ski sie​dział, są​czył i przy​glą​dał się lu​dziom.Mgli​ścieprzy​po​mi​nałso​bie,żetochy​bawła​śniew
Psiezwykłprze​sia​dy​waćpe​wienzna​nypo​eta,któ​rywziął
się ostat​nio do pi​sa​nia kry​mi​na​łów. Jan na​wet prze​czy​tał
je​denzcie​ka​wo​ści,choćzapol​ski​miwy​two​ra​minieprze​pa​dał.Tenbyłcał​kiemnie​zły,choćspe​cy​ficz​ny,okra​kow​skim de​tek​ty​wie, któ​ry ze spo​rym po​wo​dze​niem sto​so​wał
stylpro​wa​dze​niaśledz​twa„napi​ja​ne​gomi​strza".Za​śmiał
się,wy​obra​ziw​szyso​bie,copo​wie​dział​bymGrusz​ka,gdy​by to on cho​dził per​ma​nent​nie wsta​wio​ny po ko​men​dzie.
No wła​śnie, Grusz​ka. Miał prze​cież jesz​cze raz prze​my​ślećspra​węza​bi​te​goin​for​ma​ty​ka.Miałteżza​sta​no​wićsię,
jak za​re​ago​wać na vo​tum la​bo​ra​tum swej mi​nia​tu​ro​wej
to​wa​rzysz​ki ży​cia. Ale ko​lej​ne dwie szkla​necz​ki roz​le​ni​wia​ły go, wpra​wia​ły my​śli w bło​gie roz​przę​że​nie. Więc
tyl​komó​wiłdosie​biepół​gło​sem:za​sta​no​więsięnadtym
póź​niej.Lecztopóź​niejwciążsięod​da​la​ło,bowknaj​pie
byłjużspo​rymłyn,ktośsięcią​gledo​sia​dałdojegosto​li​ka
zbra​kuwol​nychmiejsc.Ja​kiśnie​mło​dyjużfa​cetza​cząłsię
godo​py​ty​wać,czyprzy​pad​kiemniepra​cu​jewTVN-ie.A
on,dzi​wiącsięsa​me​muso​bie,żemusięchce,za​cząłwy​my​ślać, że tak, pew​nie, robi przy se​ria​lu WII - Wy​dział
śled​czyjakosce​na​rzy​sta.Szyb​kooka​za​łosię,żefa​cettyl​kopró​bu​jegona​cią​gnąćnapo​sta​wie​nieko​lej​ki,comusię
uda​ło, bo Jana roz​ba​wi​ła ta za​gryw​ka. A po​tem, bar​dzo
po​tem,Januznał,żenaj​wyż​szyczassięru​szyć,wy​szedłz
Psaiwdy​chałgłę​bo​kochłod​nenocepo​wie​trze.Wpierw​-
szejchwi​lipo​my​ślał,żeporawra​caćdodomu,wdru​giejże może jed​nak jesz​cze nie te​raz, kie​dy Ewa pew​nie nie
śpi. Spoj​rzał na ze​ga​rek, było tuż po pół​no​cy. Go​dzi​na
mło​dzież,po​my​ślałiznio​słogodomi​ja​nejknaj​py.Za​mó​wiłpiwo,wy​pił,itobyłbłąd.Fun​da​men​tal​ny.Wy​szedłz
knaj​pyjużnaugi​na​ją​cychsięno​gach.Wpierw​szejchwi​li
chciałza​dzwo​nićpotak​sów​kę,alegdyzo​ba​czyłilośćnie​ode​bra​nych po​łą​czeń w ko​mór​ce, od razu scho​wał ją do
kie​sze​ni. Co z oczu, to i z ser​ca. Do​wlókł się na po​stój,
trzyrazypró​bo​wałpo​daćtak​sia​rzo​wiad​res.
- Pa​nie, ja nie po​trze​bu​ję pro​ble​mów, wy​siad​ka! wark​nąłkie​row​ca.
Ga​jew​skipró​bo​wałmuwy​tłu​ma​czyć,żeonteżpro​ble​mów nie po​trze​bu​je, chce tyl​ko wró​cić do domu. Chy​ba
wy​szłotonie​spe​cjal​nie,bota​ry​fiarzkrzyk​nął:
-Alboko​le​gawy​sia​da,albowzy​wampo​li​cję!
Nad​ko​mi​sa​rzo​wido​praw​dybra​ko​wa​łojużsił,byza​ła​twićspra​wękla​sycz​nąri​po​stąFran​zaMau​re​ra,więctyl​ko
po​ma​chał bez​ład​nie le​gi​ty​ma​cją, a po​tem wy​cią​gnął do​wódoso​bi​styipo​ka​załpa​lu​chemad​res.Kie​row​capo​bur​czałchwi​lę,aleru​szył.Janwal​czyłza​cie​klezopa​da​ją​cy​mi po​wie​ka​mi i na pew​no by prze​grał, lecz na szczę​ście
jaz​da do domu z ryn​ku po pu​sta​wych uli​cach nie trwa​ła
zbytdłu​go.Pa​mię​tał,żeza​pła​ciłzakurs,od​szu​kałwkie​sze​niklu​czeina​wetdo​syćszyb​kotra​fiłnimiwza​mek.A
po​temfilmmusięurwał.
Pierw​szym,cozo​ba​czył,gdyprze​bu​dziłsięnaka​na​pie
wsa​lo​nieiztru​demotwo​rzyłoczy,byłkra​watwbał​wan​ki
prze​wie​szo​nyprzezopar​ciefo​te​la.
Czymtopach​nie?
Wnie​dzie​lęsłoń​cewresz​cieza​bra​łosiędoro​bo​ty.Be​ata prze​cią​gnę​ła się le​ni​wie, roz​pię​ła zi​mo​wą kurt​kę. Oj,
bę​dzie moż​na zrzu​cić te po​la​ry, sza​li​ki i cięż​kie bu​cio​ry.
Wy​sko​czyćwple​ner,wgór​ki.Ze​rwa​ła​bysięna​tych​miast,
gdy​by, cho​le​ra, nie była taką ma​niacz​ką. Ży​cie jest chy​ba
gdziein​dziej,skar​ci​łasiębezprze​ko​na​nia.Albotużobok.
Po​de​szładoklom​bu,ukuc​nę​łaispodresz​teksu​chychli​ści
wy​grze​ba​ła świe​że, zie​lo​ne. Wkrót​ce za​kwit​ną. Fioł​ki.
Pod​nio​słasię,wi​dząc,żemęż​czyź​niwy​cho​dzązbu​dyn​ku.
- Wszyst​ko w po​rząd​ku? - Czu​ła nie​zręcz​ność py​ta​nia,
leczza​ra​zemwie​dzia​ła,żeniecodzieńoglą​dasięmar​twą
mat​kę.Ibyłążonę:Grze​gorzDruszczwkost​ni​cysta​wiłsię
wto​wa​rzy​stwieswo​je​goojca,Łu​ka​szaLa​se​wi​cza.Przy​je​cha​lipro​stozlot​ni​ska.
-Tak-wes​tchnę​liobajty​leżzgod​nie,conie​szcze​rze.
Oj​ciecisynwy​glą​da​liwła​ści​wiejakbra​ciabliź​nia​cy,z
któ​rychje​denza​spałiprzy​szedłnaświatpodwudzie​siąt​kachlat.Okre​śle​nie„skó​razdję​tazojca"wmie​ścieKra​ko​wiewciążbu​dzi​łoma​ka​brycz​nesko​ja​rze​nia.Po​do​bień​stwotopod​kre​śla​łyiden​tycz​negar​ni​tu​ryita​kiesameskó​rza​neak​tów​ki.Czytosłuż​bo​weuni​for​my,czytakama​ni​fe​sta​cjajed​no​ści?,za​sta​na​wia​łasięBe​ata,któ​rejuwa​ginie
uszło rów​nież to, że męż​czyź​ni na​le​że​li do zde​cy​do​wa​nie
przy​stoj​nych.Młod​szyznichjak​byczy​tałwjejmy​ślach:
- To się sta​ło tak na​gle... Mu​si​my wy​glą​dać jak klo​ny,
aleniebyłocza​sunaza​kupstro​jówpo​grze​bo​wych.
- Chcą pa​no​wie od razu ode​brać rze​czy? Nie mo​że​my
od​dać wszyst​kich, bo to ma​te​ria​ły do​wo​do​we, ale więk​szość rze​czy oso​bi​stych nie jest nam po​trzeb​na. I jesz​cze
akt zgo​nu oczy​wi​ście, trze​ba go prze​ka​zać fir​mie po​grze​bo​wej.Wy​bra​lipa​no​wieja​kąś?
-Tak,zna​jo​mypo​le​cił,za​bio​rąjąopią​tej.Więcgdy​by
byłapanitakmiła-po​pro​siłstar​szy-iza​pro​wa​dzi​łanas
gdzietrze​ba.
- Na​tu​ral​nie, to ka​wa​łek stąd, więc pod​je​dzie​my moim
sa​mo​cho​dem.
Poza​ła​twie​niuspra​wynako​men​dzieŹre​nic​kaza​pro​po​no​wa​ła im pod​wie​zie​nie tak​że do miesz​ka​nia Drusz​czo​wej,gdzieza​mie​rza​lisięza​trzy​mać.
- Coś już pań​stwo zna​leź​li? - za​py​tał Druszcz, usa​do​wiw​szy się obok niej. Be​ata po​czu​ła za​pach cze​goś cu​dow​ne​goiztru​dempo​wstrzy​ma​łasięodpo​cią​gnię​ciano​sem. Ga​jew​ski na pew​no by wie​dział, co to za woda. W
to​wa​rzy​stwie dwu ra​so​wych fa​ce​tów ro​bi​ło jej się co​raz
bar​dziejnie​swo​jo.
- Nie​ste​ty nie. - Po​krę​ci​ła gło​wą ze smut​kiem, bar​dzo
nie chcia​ła go roz​cza​ro​wać. - Wie​my na pew​no, co było
przy​czy​nąśmier​ci.Niezna​lazłsięoczy​wi​ścieża​denświa​dekzda​rze​nia,noitrud​nowska​zaćja​kie​go​kol​wiekpo​dej​rza​ne​go,któ​re​gozna​li​by​śmyzna​zwi​ska.
-Aja​kiena​zwi​skaspraw​dza​cie?-za​cie​ka​wiłsięLa​se​wicz.
Po​bytwIr​lan​diiwcza​siepo​peł​nie​niazbrod​nibyłdość
sen​sow​nymali​bi.Be​ataniewie​dzia​ła,jakmęż​czyź​niznio​sączar​nąle​gen​dę,aleGrze​gorzdziśjużporazdru​giwy​ka​załsięnad​zwy​czaj​nąprze​ni​kli​wo​ścią.
- Tato, oględ​nie mó​wiąc, w ran​kin​gach na naj​mil​sze​go
na​uczy​cie​la mama była od za​wsze na sza​rym koń​cu. Nikt
jejnielu​bił.Toteżeu​fe​mizm.
-Wła​śnie-sko​rzy​sta​łazoka​zjiŹre​nic​ka-pa​mię​tam,bo
by​łamjejuczen​ni​cą.
- Ach tak. - Sie​dzą​cy z tyłu La​se​wicz przy​su​nął się do
niej.-Ico,lu​bi​łająpani?
- Ja... - za​fra​so​wa​ła się po​li​cjant​ka. Le​d​wie zdą​ży​ła
wy​ha​mo​wać przed czer​wo​nym świa​tłem. Za​le​ża​ło jej na
tym, żeby to on zdra​dził się z emo​cja​mi, dla​te​go mu​sia​ła
od​po​wie​dzieć. - Nie mia​łam z pa​nią Druszcz więk​szych
kło​po​tów,więcbyłamira​czejobo​jęt​na.
-Amnie-La​se​wiczwró​ciłdopo​przed​niejpo​zy​cji-na
po​cząt​kuniebyła.Po​temteżnie,mu​sia​łemwy​je​chaćzkra​ju,żebyoniejza​po​mnieć.
Niepa​so​wa​łotodower​sji,któ​rąprzed​sta​wi​łaDud​ko​wa.
- Nie mam nic do ukry​cia, a Grześ wie już od daw​na,
jaktona​praw​dęwy​glą​da​ło-kon​ty​nu​owałmęż​czy​zna.Jego
dłońspo​czy​wa​łate​raznara​mie​niusyna.-Gra​ży​nauro​iła
so​bie, że mam ro​mans, a po​tem zro​bi​ła wszyst​ko, żeby
zruj​no​waćmiży​cie.Niedałaso​bieni​cze​gowy​tłu​ma​czyć,
więcspa​so​wa​łem,alechcia​łemmócko​chaćmojedziec​ko.
Mil​czą​cydo​tądGrze​gorzuśmiech​nąłsię.
-Opo​wiedzpanioswo​ichpod​cho​dach.
- Do​brze, w tych oko​licz​no​ściach... No więc, cho​ciaż
Gra​ży​na mi tego za​bro​ni​ła, od​wie​dzi​łem Grze​sia jesz​cze
w szpi​ta​lu, wy​star​czy​ły dwie bom​bo​nier​ki, żeby pie​lę​gniar​ki wpu​ści​ły mnie do nie​go nocą, kie​dy spa​ła. Po​tem
mo​głemgooglą​daćtyl​kozda​le​ka.Za​cho​wy​wa​łemsięjak
taj​ny de​tek​tyw: po​zna​łem roz​kład dnia, śle​dzi​łem ją, do​słow​niecho​wa​łemsięzadrze​wa​mi.Na​szawspól​nazna​jo​mawy​ga​da​łasię,żeGra​ży​namnieuśmier​ci​ła.Po​wie​dzia​łaGrze​sio​wi,żejegooj​ciecnieżyje.Zanicniechcia​łem
go skrzyw​dzić, więc po​sta​no​wi​łem po​cze​kać, aż tro​chę
pod​ro​śnie.Choćcałyczasprze​ka​zy​wa​łempie​nią​dze,Gra​ży​nauzna​ławi​dać,żestra​ci​łemza​in​te​re​so​wa​nie.Anirazu
mnienieprzy​ła​pa​łapopro​stu.Kie​dyGrześskoń​czyłdzie​sięćlat,po​sze​dłemdojegoszko​łyipo​roz​ma​wia​łemzdy​rek​tor​ką.Naszczę​ścieniktwte​dyjesz​czeniesły​szałopo​rwa​niach,niebyłotejca​łejpsy​cho​zyzpe​do​fi​la​mi...Do​ga​da​łem się tak po ludz​ku. Nie chcia​łem się z nim spo​tkać,
jesz​czenie,tobył​byzadużyszok,aleprze​ko​na​łemdy​rek​tor​kę, żeby po​zwo​li​ła mi do nie​go na​pi​sać. Po​pro​si​łem,
abyprze​czy​ta​łamójlist,iko​lej​ne,botrwa​łotodwalata.
W tym pierw​szym li​ście na​tu​ral​nie mu​sia​łem na​pi​sać, że
Grześ nie może o ni​czym po​wie​dzieć mat​ce. Moja krew,
niepo​wie​dział.Na​pi​sa​łemteż,żebytąsamądro​gądałmi
znać,kie​dybę​dziechciałsięzemnąspo​tkać.
-Roktrzy​ma​łemtatęwnie​pew​no​ści-wtrą​ciłGrze​gorz.
-Aprzezna​stęp​nesie​demlatspo​ty​ka​li​śmysięwta​jem​ni​cy.Jegoprzy​ja​cielbyłna​sząskrzyn​kąkon​tak​to​wą.Kie​dy
Grześskoń​czyłosiem​na​ścielat,niemo​głamujużniczro​bić.Ka​za​łasięwy​no​sićzdomu,toprzy​je​chałdomniedo
Lon​dy​nu,zcza​semra​zemprze​nie​śli​śmysiędoIr​lan​dii.
-Od​zy​ska​łemojcazbo​nu​sa​mi:Iren​kąiKa​sią,mojąsio​strą-pod​su​mo​wałsyn.
-Atenrze​ko​myro​mans?-od​wa​ży​łasięBe​ata.
-Kie​dymiałnibytrwać,Ire​nabyłatyl​komojąko​le​żan​ką z pra​cy. Gra​ży​na przy​ła​pa​ła nas gdzieś na uli​cy. Za​śmie​wa​li​śmy się aku​rat z ja​kie​goś ka​wa​łu, Iren​ka się po​tknę​łaokra​węż​nik,ajazła​pa​łemjąwpa​sie,żebynieupa​dła. A po​tem ona mnie zła​pa​ła, że​bym zu​peł​nie nie upadł
na du​chu. Wca​le nie od razu. Wła​śnie moja obec​na żona
pod​su​nę​łamitenpo​mysłzli​sta​mi.
Zbrod​niatonie​sły​cha​na,wred​napanisym​bo​licz​nieza​bi​japana,po​my​śla​łaBe​ata,kie​dyjużroz​sta​łasięzoj​cemi
sy​nem. Co La​se​wicz wi​dział w tej nie​cie​ka​wej ję​dzy? I
jak sym​pa​tycz​ny Grze​gorz mógł z nią wy​trzy​mać, wy​ba​czyćto,cozro​bi​ła?Możejed​nakpola​tachpo​sta​no​wi​lisię
jejpo​zbyć,wy​na​ję​lipro​fe​sjo​na​li​stę.Chy​baichnatostać.
Młod​szaaspi​rantprzy​wo​ła​łasiędopo​rząd​ku:zbrod​niato
nie​sły​cha​na, ale pro​fe​sor Druszcz, ja​ka​kol​wiek by była,
ni​ko​mujużnieza​szko​dzi.
Ko​mór​karoz​dzwo​ni​łasięjaknaalarm.Be​atachwy​ci​ła
za to​reb​kę. To pew​no Elka chce za​cią​gnąć sa​mot​ną sta​rą
pan​nę na ro​dzin​ny obia​dek. Na wy​świe​tla​czu zo​ba​czy​ła
jed​naknu​merzdziw​nympre​fik​sem.Ktośsięmu​siałpo​my​lić.
-Źre​nic​ka,słu​cham?
- Tu Grze​gorz Druszcz. Prze​pra​szam, nie przy​pusz​cza​łem, że usły​szy​my się zno​wu tak szyb​ko, ale w skrzyn​ce
pocz​to​wejzna​la​złemja​kąśdziw​nąprze​sył​kę.
Świe​tlów​ka w po​ko​ju Ga​jew​skie​go, Sro​ki i Źre​nic​kiej
za​mi​go​ta​ła ostrze​gaw​czo. Zwia​sto​wa​ła zbli​ża​ją​cą się bu​rzę mó​zgów. Ma​rek ze świ​stem wcią​gnął po​wie​trze i po
razko​lej​nyza​kląłwdu​chunaza​kazpa​le​niawpo​miesz​cze​niachsłuż​bo​wych.
Chu​s​tecz​ka le​żą​ca na środ​ku sto​łu wy​glą​da​ła nie​mal
iden​tycz​niejakpo​przed​nia.Bia​ła,wy​pra​naześla​dów,ale
pach​ną​caizna​pi​sem.Tymra​zem„Mał​pa".
- No, od​kryw​cze. Bar​dzo - ode​zwał się nad​ko​mi​sarz,
któ​re​muwcze​śniejBe​atazeszcze​gó​ła​miprzed​sta​wi​łauro​czycha​rak​terde​nat​ki.
-Wiesz,czymtopach​nie?-spy​ta​łaŹre​nic​ka.
-Taa...Tozna​czynie,niewiem,ja​kietoper​fu​my.
-Be​at​cecho​dzichy​baoto,że...-Sro​kanieumiałukryć
eks​cy​ta​cji gim​na​zja​li​sty wy​bie​ra​ją​ce​go się na pierw​szą
rand​kę.
-Wiem,ocojejcho​dzi.Dwiechu​s​tecz​ki,dwapod​pi​sy,
dwa naj​krót​sze na świe​cie wy​ro​ki śmier​ci - Ga​jew​ski
mach​nął ręką. - Ma​rek, nie brzęcz mi nad uchem, mu​szę
chwi​lępo​my​śleć.
-Alenadczymtumy​śleć?!-co​razbar​dziejen​tu​zja​zmo​wałsięSro​ka.
W oczach Be​aty do​strzec moż​na było to samo py​ta​nie.
Ga​jew​skipod​su​nąłjejchu​s​tecz​kępodnos,leczpo​krę​ci​ła
gło​wązre​zy​gna​cją.Nieroz​po​zna​wa​łaza​pa​chu.
-Ewaichnapew​nonieuży​wa.Be​at​ko,atwo​jasio​stra
by nie wie​dzia​ła? Było nie było, jest spe​cja​list​ką. Ja​sne,
żenieodtego,możepopro​sturoz​po​znaskład.
Źre​nic​kawy​stu​ka​łanu​merdosio​stry,aJanpod​szedłdo
biur​kaiwłą​czyłkom​pu​ter.
Ela zja​wi​ła się po chwi​li, pro​mie​nie​jąc uro​dą nie​co
mniej niż zwy​kle, bo far​tu​szek mia​ła tym ra​zem za​pię​ty
podszy​ję,atęszczel​nieowi​nę​łaje​dwab​nąapasz​ką.Te​go​rocz​nawio​snaniesprzy​ja​łaseks​bom​bom.
-A,toztegozdej​mo​wa​łamdziśod​ci​skipal​ców.Mam
na​dzie​ję, dro​gie dzie​ci, że za​cho​wa​li​ście się re​gu​la​mi​no​woiżad​nezwasniedo​ło​ży​łomiro​bo​ty.Pa​mię​taj​cie:pę​set​ka,wo​re​czekirę​ka​wicz​ki.
Ga​jew​skipar​sk​nąłziry​ta​cjąizbli​żyłsiędosto​łu.Star​szaŹre​nic​ka,ni​czymste​war​de​sapo​wta​rza​ją​caty​siącrazy
tensamry​tu​ał,wcią​gnę​łarę​ka​wicz​ki,nie​zbytjejzresz​tąw
tejchwi​lipo​trzeb​ne,iprzy​su​nę​łado​wóddozgrab​ne​gono​ska.
-Hmm.Moc​nyza​pach.Napew​noper​fu​my,aniewoda
to​a​le​to​wa.Pew​niewzmoc​ni​litio​la​mialbocy​be​tem.
-Atakpopol​sku?-za​pro​po​no​wałSro​ka.
-Noo,tośrod​kiwzmac​nia​ją​cesto​so​wa​nedozwięk​sze​nia in​ten​syw​no​ści olej​ków za​pa​cho​wych. Tio​le to gru​pa
związ​ków or​ga​nicz​nych, sztucz​ny wzmac​niacz, a cy​bet to
fik​sa​tor na​tu​ral​ny. Swo​ją dro​gą same w so​bie ra​czej
śmier​dzą.
-Tozna​czy?-za​cie​ka​wiłsięnad​ko​mi​sarz.
-Tio​lewzmac​nia​jąwy​dzie​li​nęskunk​sa,acy​bet,nonie
wiem, czy pań​stwo na​praw​dę chcie​li​by to usły​szeć, otóż
cy​bet po​zy​ski​wa​ny jest z gru​czo​łów oko​ło​od​byt​nicz​nych
pew​nychssa​ków.Po​dob​niezresz​tąjakpiż​mo.
- Boże, dzię​ku​ję ci, że nie zo​sta​łam che​mi​kiem. I ty to
wszyst​koczu​jesz?
-Oczy​wi​ścieżenie.Tyl​kowiem,jaktosięrobi.Po​mi​ja​jącjużna​by​tąod​por​nośćnawo​nie,zktó​ry​minapew​no
niechcie​li​by​ściemiećdoczy​nie​nia.
-Tomożenieróbso​biejaj,co?
- Do​brze już, do​brze. Pew​nie mogę w ja​kimś stop​niu
roz​po​znaćskład,alechy​banictoniedawtymprzy​pad​ku.
Mnie to przy​po​mi​na per​fu​my Lau​ren​ta. Albo Ro​man​ce,
albotennowy,No​to​rio​us.Gło​wyzatoniedaję,trze​basię
przejść do skle​pu. W każ​dym ra​zie to za​pach dla ko​biet.
Sio​stra,jakmaszchwi​lę,tochodźnasłów​ko.
Gdydziew​czy​nywy​szły,Ga​jew​skiza​siadłprzykom​pu​te​rze.Wpi​sałcośdowy​szu​ki​war​kiipochwi​liwpa​try​wał
się już w wy​świe​tlo​ne re​kor​dy. Mi​lio​ny. Nie​ofi​cjal​ne,
więc głów​nie ama​tor​skiej ro​bo​ty: por​ta​le, blo​gi, a na​wet
foradys​ku​syj​ne,naktó​rychktośpro​siolinkdozdjęćofiar
ban​dyMan​so​na.Sąteżoczy​wi​ściepor​tre​ty,spo​roich.Ale
tyl​konanie​licz​nychod​zna​czasiępięt​nosza​leń​stwa,więk​szośćwy​glą​dajakzwy​klifa​ce​cizsą​siedz​twa.Garst​kako​bietzAile​enWo​ur​nosnacze​le.Je​śliod​jąćtefil​mo​weczy
li​te​rac​kie,itakdajetoob​raz-przezse​kun​dęnad​ko​mi​sarz
szu​kałwła​ści​we​gosło​wa-ob​razcho​ro​by.Ni​g​dynieprzy​pusz​czał​by,żeażtylulu​dzitopod​nie​ca.Czyoniwszy​scy
sąstuk​nię​ci?Sro​kawi​siałmujużnadra​mie​niem:
-Orany,Ja​siu.Szu​kaszwsie​cise​ryj​ne​gomor​der​cy?
Ga​jew​skiza​pe​rzyłsię.
-Aco?MamiśćdoGrusz​kiiza​ży​czyćso​biekon​sul​ta​cji
utychdzi​wa​kówodpro​fi​lo​wa​niazWe​ster​plat​te?
- Świę​ta ra​cja, ci z We​ster​plat​te są dziw​ni, ale to nor​mal​neuta​kich,któ​rzyodlatbro​niąwy​su​nię​tejpla​ców​ki.
-Cotymituchrza​nisz?!-znie​cier​pli​wiłsięJan.
Uży​ciesło​wanagra​ni​cyprze​kleń​stwazwia​sto​wa​łona​dej​ściewy​bu​chu,Sro​kado​rzu​ciłwięcpo​jed​naw​czo:
-Nic,nic.Chcia​łemtyl​kopo​wie​dzieć,żeniemasen​su
mno​żyćkosz​tów,jakwszyst​komamynaklik​nię​ciemysz​ką.
- Przy​su​nął krze​sło do biur​ka Ga​jew​skie​go i wska​zał na
ekran.-Otu,zo​bacz:„wpol​skimpra​wiekar​nymokre​śle​nietoniefunk​cjo​nu​je".Ijesz​czetain​for​ma​cja,żeli​czysię
do​pie​roodtrzechza​bójstw.Mogęsięza​ło​żyć,żeszeftego
niekupi.
...togowy​ślijnadrze​wo.Cośjesz​cze?-na​wetroz​ma​wia​jąc przez ko​mór​kę i kiw​nię​ciem od​po​wia​da​jąc na
przy​wi​ta​nie,nad​in​spek​tordo​cho​wy​wałwier​no​ścigu​miez
ni​ko​ty​ną.Tojegoma​cha​niepasz​cząza​czy​na​łodzia​łaćGa​jew​skie​mu na ner​wy. - Okej. Póź​niej po​ga​da​my. Cześć,
cześć.Okur​wa,cho​du.-Grusz​karap​tow​niechwy​ciłpod​wład​ne​gozarę​kawipo​cią​gnąłdosie​bie,poczymbie​giem
pu​ściłsięprzezko​ry​tarz.Janpo​jął,żetonieczasnatłu​ma​cze​nia i rów​nież bie​giem ru​szył za sze​fem. Nad​in​spek​tor
do​padłdrzwiwyj​ścio​wych,za​trzy​małsię,obej​rzałzasie​bieiwciążtrzy​ma​jącGa​jew​skie​gozarę​kaw,wy​sa​pał:
-No,uda​łosię.Zgu​bi​li​śmygo.
-Kogo?
-Za​dy​mę.Pa​łę​tasiętuodgo​dzi​ny.Nie​dłu​gosewy​ro​bi
iden​ty​fi​ka​tor re​zy​den​ta. Nie, tu nie je​ste​śmy bez​piecz​ni.
Chodź​mysięgdzieśprzejść.
Ga​jew​ski z lu​bo​ścią wcią​gnął w płu​ca cie​płe po​wie​trze. Przez chwi​lę szli w mil​cze​niu, bo Grusz​ka cią​gle
jesz​cze wal​czył z roz​re​gu​lo​wa​nym od​de​chem, po czym
wska​zał Ja​no​wi pu​stą ław​kę. Kie​dy usie​dli, szef się​gnął
dokie​sze​ni,gdzieukry​taprzedświa​temspo​czy​wa​łapacz​kaca​me​lili​ght.Za​pa​liw​szy,nad​in​spek​torza​kasz​lałkrót​ko.
Toniebyłka​szelkil​ku​ty​go​dnio​we​goabs​ty​nen​ta.
Jannaj​pierwspoj​rzałnasze​fakar​cą​co,aleza​razsięro​ze​śmiał.
- Ma​rek chciał się za​kła​dać, że nie wy​trzy​masz dłu​żej
niżtrzyty​go​dnie.
-Aco?Ktomada​waćdo​bryprzy​kładwpra​cyjaknie
szef?Rzu​ci​łeś?Nowła​śnie,otocho​dzi.Tyl​ko-wy​pu​ścił
dymno​sem-cze​muprzytymtakcier​pię?Icojapo​ra​dzę,
żetopopro​stulu​bię?
-Teżniepo​wiem,że​bymnielu​bił.Alete​razje​stemna​wetza​do​wo​lo​ny,żemisil​nejwolistar​czy​ło.An​drzej?
-Tak,Ja​siu.-Nad​in​spek​torpo​chy​liłsięistrzep​nąłpy​łek z czub​ka buta. - Do​my​ślam się, co chcesz mi po​wie​dzieć. Z grub​sza się do​my​ślam, bo czy​ta​łem ra​por​ty, ale
oczy​wi​ście do koń​ca nie wiem, co ci się w głów​ce roi.
Wamwła​ści​wie.Dwamor​der​stwa,dwapod​pi​sy,noniby
tasamatech​ni​ka...
-Nara​ziedwa.
-NiebawmisiętuwKa​san​drę,tyl​koda​wajpo​wią​za​nia.Wię​cej,szyb​ciej.Oilewiemzrzad​kouży​wa​nejli​te​ra​tu​ry przed​mio​tu, se​ryj​ni zwy​kle się roz​krę​ca​ją. Może
zresz​tą nie od tego za​czął. Albo za​czę​ła. Jak ro​zu​miem,
ma​ciejużja​kieśdanedospo​rzą​dze​niapro​fi​lu.Obaza​bój​stwawy​ma​ga​łysiły,więcmo​że​mywy​klu​czyć,żecho​dzio
ko​bie​tę.Cobytujesz​czepa​so​wa​ło?
-Niezo​sta​wiażad​nychśla​dów,nieim​pro​wi​zu​je.Wpo​bli​żudru​giejofia​ryzna​leź​liwpraw​dziebuty.Ka​lo​sze.Od​ciskzgod​nyześla​da​mipo​zo​sta​wio​ny​miprzycie​le,nu​mer
44, chy​ba uży​wa​ne na bu​do​wie. Ale po​rzu​cił je przy za​dep​ta​nejścież​ce,apiesstra​ciłtrop.Dośrod​kana​sy​pałze
dwie to​reb​ki pie​przu. Roz​miar też nie​wie​le daje, pew​nie
nienosiwięk​sze​goniż45,ina​czejbysięniewci​snął.
-Chwi​la.Zadru​gimra​zemwy​słałchust​kępocz​tą.Ja​koś
mu​siałprzy​kle​ićzna​czek.
-Jużwie​myjak,wodąipę​dzel​kiem.Niemaśla​dówśli​ny,jestzatowło​sek,możetotakiżar​cik.
-Od​ci​skipal​ców?
-Naznacz​kunie,ko​per​tydo​ty​ka​łonie​ste​tyspo​roosób,
spraw​dza​mypoko​lei.
-Taa-wes​tchnąłGrusz​ka,za​pa​la​jącko​lej​ne​gopa​pie​ro​sa-oczy​madu​szywi​dzętegoko​le​siaiwogó​leza​czy​nam
wie​rzyć w tę two​ją ba​jecz​kę. Swo​ją dro​gą, gład​ko mu
idzie, nie? Dzia​ła jak ro​bot. Ale wieść gmin​na nie​sie, że
tacy naj​szyb​ciej wpa​da​ją. Bo je​śli coś im się omsknie w
pla​nie,nieza​dzia​łaja​kiśtry​bik,pa​ni​ku​jąipo​peł​nia​jąba​-
nal​ny błąd. No ale czy to baj​ka, czy nie baj​ka, już so​bie
wy​obra​żam, jak się pi​sma​ki po​si​ka​ją ze szczę​ścia. Le​sio
pókicora​dziso​biezZa​dy​mą,alewo​kółtejna​uczy​ciel​ki
na​ro​bi​łasiękupaszu​mu.Trze​baimwresz​ciecośdać,bo
nas zje​dzą żyw​cem albo za​czną fan​ta​zjo​wać na wła​sną
rękę.
-Cza​semmająra​cję.
-Czę​ściejpie​prząodrze​czyina​sząro​bo​tęprzyoka​zji.
Ale-do​dał,pod​no​szącsię-tonieznimiwal​czy​my,aten
kon​cepttowszyst​ko,cze​gosięnara​ziemo​że​mychwy​cić.
Nie mu​szę ci chy​ba mó​wić, że ma​cie trzy​mać bu​zie na
kłód​kę.Do​pra​cuj​cieofi​cjal​nąwer​sjępraw​dyzLesz​kiem:
śledz​two w toku, dziel​na po​li​cja czu​wa, ta​kie tam. Je​śli,
po​wta​rzam,je​ślitawa​szabuj​danare​so​rachmaja​kie​kol​wiekpod​sta​wy,todwasło​wazadużoigospło​szy​cie.
-No,nie​złyzug​zwang.
-Cota​kie​go?
-Enic,mójoj​ciectakma​wia.Kie​dyśna​mięt​niegry​wał
wsza​chy.Cośtrze​baro​bić,aitakźle,itaknie​do​brze.
- Trze​ba, trze​ba. Oczy​wi​ście nie drynd​nę do FBI, żeby
przy​sła​libie​głe​go,alenasipsy​cho​lo​go​wieteżniewy​pa​dli
-Grusz​kauśmiech​nąłsiędosie​bie-sro​cespodogo​na,na
pew​nocośwy​my​ślą.Skon​tak​tujsięztymizWe​ster​plat​te.
-Aleczytoko​niecz​ne?Możejesz​czepo​cze​ka​my,ażcoś
wię​cejsięwy​ja​śni.
-Wiem.-Grusz​kaza​ma​chałręką,jak​byopę​dzałsięod
ko​ma​rów, choć te wca​le jesz​cze nie po​ja​wi​ły się wraz z
pierw​szym wio​sen​nym cie​płem. - Wiem, że wam nie po
dro​dze od spra​wy za​bój​ców z kan​to​rów. Nie wni​kam nad​in​spek​tor uśmiech​nął się nie​co zło​śli​wie - czy to ty
mia​łeśpro​blemznimi,czyoniztobą,wogó​lemnietonie
in​te​re​su​je.Aleje​śliwwa​szejwer​sjijest,od​pu​kać,ziar​no
praw​dy,totrze​badzia​łaćjaknaj​szyb​ciej.Sku​tecz​niekom​bi​no​wać. I szu​kać po​mo​cy u kogo się da... Aha, oczy​wi​ścieRudz​kiwcho​dzidotwo​je​goze​spo​łu,ajak​byco,po​my​śli​myoin​nychpo​sił​kach.
-Do​bra-od​parłGa​jew​skibezen​tu​zja​zmu,bowtejsy​tu​acjinicin​ne​gopo​wie​dziećniemógł.
-Kie​dyjestpo​grzebna​uczy​ciel​ki?
-Po​ju​trze,oilewiem.
-Tomożeza​py​tajZa​dy​my,onwienapew​no.
-Za​dy​mytojaonicpy​tałniebędę,botoonza​razzro​bił​bymigrun​tow​neprze​słu​cha​nie.Nie​je​denodnasmógł​by
sięodchło​pa​kauczyć,jakwy​cią​gaćzlu​dziin​for​ma​cje.
-Pit​bull-rzu​ciłGrusz​ka.
-Cho​dziciotense​rialopo​li​cjan​tach?
-Nie,cho​dzimiouściskszczęk.
-Taaa-za​ła​pałJan.
-Iniezwle​kajztymko​mu​ni​ka​temdlapra​sy.
Dzien​ni​karzmu​siałwmię​dzy​cza​siezgłod​nieć.Dy​żur​ny
po​in​for​mo​wał Grusz​kę i Ga​jew​skie​go, że wy​szedł z bu​dyn​ku przed kwa​dran​sem, bez​sku​tecz​nie pró​bu​jąc go
wcze​śniejna​mó​wić,bydałcynk,gdynad​in​spek​torsiępo​ja​wi.Nalo​jal​nośćsta​re​goIwań​skie​gomoż​nabyłoli​czyć,
lecz z młod​szy​mi funk​cjo​na​riu​sza​mi, mniej od​por​ny​mi na
so​cjo​tech​ni​kę i fi​zjo​no​mię prze​kar​mio​ne​go wiej​skie​go
pro​bosz​cza, Mi​chał „Za​dy​ma" Gło​wac​ki ra​dził so​bie w
ułam​kuse​kun​dy.Wtro​sceoto,żebyopi​niapu​blicz​nanie
tru​dzi​ła się wer​to​wa​niem kar​tek w po​szu​ki​wa​niu new​sa,
go​tówbyłzagroszsprze​daćwła​snąsio​strę,nicto,żejej
niemiał,we​drzećsiędoceliśmier​ci,je​śli​byzniejko​rzy​sta​no, czy prze​pro​wa​dzić wy​wiad z trzy​ty​go​dnio​wym to​piel​cem. Nie ukry​wał więc roz​cza​ro​wa​nia, gdy w grę
wcho​dziłczynonie​wiel​kiejszko​dli​wo​ścispo​łecz​nej,iro​bił,comógł,wy​ci​ska​jączma​łejszko​dydra​matwiel​ko​ści
Mar​riot​ta. An​drzej, Jan i Ma​rek oraz prze​ćwi​czo​ny przez
nichLe​siowpraw​dzieumie​ligozbyć,leczna​wetonitra​ci​licza​semcier​pli​wość,kon​fron​tu​jącswo​jąwie​dzęiwy​po​wie​dzizra​do​snątwór​czo​ściąGło​wac​kie​go.
Tym ra​zem się po​my​li​li. I to bar​dzo. Gdy już pod​jął
trop, Gło​wac​ki nie zwykł od​pusz​czać. Zro​zu​miał je​dy​nie,
że aku​rat w tym mo​men​cie jego ulu​bio​na stra​te​gia na
upier​dli​we​goZa​dy​męnieprzy​nie​siewiel​kichefek​tów,po​sta​no​wił się więc przy​cza​ić. Pod​sko​czył tyl​ko na chwi​lę
naKar​me​lic​kądoskle​pu,ku​piłze​stawka​na​pekidwared
bul​le, a po​tem wró​cił pod ko​men​dę i ukrył się w bra​mie
ka​mie​ni​cyna​prze​ciw​ko.Zprze​past​nejtor​byre​por​te​rawo​jen​ne​go wy​cią​gnął skła​da​ne krze​se​łecz​ko ry​bac​kie, z któ​rymnieroz​sta​wałsięni​g​dy,iroz​siadłsiętak,żebymiećw
poluwi​dze​niawyj​ściezko​men​dy.Po​ja​dałka​nap​ki,za​pi​ja​jąc je ener​dżaj​ze​rem. Do​bra, my​ślał, wier​chusz​ka i ten
zło​to​usty pa​lant Le​sio nie chcą ze mną ga​dać, ale znaj​dą
się tacy, któ​rzy nie wy​krę​cą się od roz​mo​wy. Po​cze​ka na
we​so​łe​goMa​ru​nia.He,he,he,za​śmiałsiębez​gło​śnie,nie
ma to jak do​bry hak. Swe​go cza​su od jed​ne​go ze swo​ich
głę​bo​kich gar​deł do​wie​dział się, że Sro​ka w sta​nie ostro
wska​zu​ją​cym na tan​ko​wa​nie zo​stał za​trzy​ma​ny przez dro​gów​kę.Oczy​wi​ście,rękarękęmyje,niematojakpo​li​cyj​naszta​ma,więcspra​waniemia​ładal​sze​go,nie​przy​jem​ne​godlaMar​kaS.,cią​gu.Alegdy​bytakna​pi​saćwga​ze​cie,
że stró​że po​rząd​ku urzą​dza​ją so​bie pi​rac​kie raj​dy po uli​cachmia​stabezżad​nychkon​se​kwen​cji?Moż​naby.Za​dy​ma
razczydwasko​rzy​stałzeswo​jejwie​dzy,alebezprze​sa​dy.
Wie​dział,natylejużpo​znałlu​dzi,żeSro​ka,mimozna​ne​go
wszemiwo​becroz​mem​ła​nia,niena​le​żydofa​ce​tów,któ​rych moż​na na​ci​skać bez koń​ca. Chy​ba że w wy​jąt​ko​wej
sy​tu​acji.Albozdy​bieŹre​nic​ką.Za​sta​na​wiałsię,jakta​kiez
lek​ka mi​mo​zo​wa​te i dość pło​chli​we dziew​czę daje so​bie
radęwpo​li​cji.Albotoma​giatychjejcyc​ków,albodys​po​nu​jeja​ki​miśin​ny​mi,bar​dziejukry​ty​mita​len​ta​mi.Tak,po​sta​no​wił, koń​cząc ka​nap​kę z szyn​ką, war​to przyj​rzeć się
jejbli​żej.
Zo​sta​łamujużtyl​koreszt​karedbul​la.Bek​nąłza​dzie​rzy​ścieiporazko​lej​nyprze​mie​liłwgło​wieze​bra​nein​for​ma​cje. Za​bi​ta na​uczy​ciel​ka. Niby nie co dzień ktoś mor​du​je
takąpa​niąodpol​skie​go,na​wetgdytajest,jakmó​wią,nie​zgor​sząsu​czą.Nibypierw​szyrazsły​szał,żebyktośudu​sił
babę jej wła​snym war​ko​czem. Żad​ne gu​mo​we ucho nie
mo​gło​bycze​gośta​kie​gowy​my​ślić.Wta​kiejsy​tu​acjiLe​sio
po​wi​nien jed​nak wy​dać dość stan​dar​do​wy ko​mu​ni​kat, że
woko​licz​no​ściachta​kichita​kichza​mor​do​wa​nazo​sta​łana​-
uczy​ciel​ka Gra​ży​na D., że po​wo​ła​no spe​cjal​ną gru​pę do​cho​dze​nio​wąipro​wa​dzo​nesą,ajak​że,za​kro​jo​nenasze​ro​kąska​lędzia​ła​niawceluwy​kry​ciaspraw​cy.Tym​cza​sem
psyna​bra​ływodywustaalbocho​wa​jąsiępoką​tach.Coś
siędzie​je,aleniktniewiedo​kład​nieco.Spra​wamusibyć
więcowie​lepo​waż​niej​sza,niżsięwy​da​je.Ion,Za​dy​ma,
do​wiesię,cojestgra​ne,choć​bymiałtutkwićdousra​nej
śmier​ci.Nopra​wie.
Go​dzi​ny jed​nak mi​ja​ły, a żad​na z osób, któ​re in​te​re​so​wa​łyGło​wac​kie​go,niewy​chy​li​łanosazko​men​dy.Pa​lan​ci
sie​dzą w tej swo​jej pa​pie​ro​lo​gii. Przez chwi​lę wa​żył w
my​ślach opcję po​wro​tu do re​dak​cji. Skrob​nął​by ja​kiś
tekst, za​ro​bił wier​szów​kę. A nuż jed​nak coś prze​oczy?
Sie​działwięctwar​dowza​tę​chłejbra​mieisnułma​rze​nia.
Już na po​lo​ni​sty​ce wie​dział, cze​go chce. Prze​by​wa​nie
dzień w dzień z nie​do​szły​mi wiesz​cza​mi i ko​le​żan​ka​mi,
któ​recałąener​giępo​świę​ca​łynazła​pa​niemężazpo​li​bu​dy,nado​brewy​ro​bi​łownimprze​ko​na​nie,żezde​cy​do​wa​nienietędydro​ga.Zna​lazłwięcinną.Nieprzezprzy​pa​dek
jużwli​ceumdo​ro​biłsięksyw​kiZa​dy​ma,kie​dyroz​biłbu​tel​kęnie​ca​łymetrodkor​do​nuzo​mow​cówiniedałsięzła​pać.
Alezaj​mo​wałsięre​por​ter​kąkry​mi​nal​nąnietyl​kodla​te​go,żetobyłła​twyipro​styspo​sóbtrze​pa​niatek​stów.Miał
więk​szeam​bi​cje.Za​mie​rzałna​pi​saćbe​st​sel​le​ro​wykry​mi​nał i szu​kał te​ma​tów. Cią​gle, na​wet te​raz. Cza​sa​mi za​sta​na​wiałsię,pocotorobi.Ijużpochwi​liznałod​po​wiedź.
Ga​jew​skinieczułsięporoz​mo​wiezGrusz​kąprze​sad​niezmo​ty​wo​wa​ny,wręczprze​ciw​nie.Byłznu​żo​nyidziw​nieznie​chę​co​ny.Jakrzad​ko.Aleteżodja​kie​goścza​sunic
nieszłopojegomy​śli.Po​trze​bo​wałspo​ko​ju,choć​bypoto,
aby dojść do ładu z żoną, a tym​cza​sem spra​wy za​bójstw
Płat​kaiDrusz​czo​wejco​razbar​dziejsięwi​kła​ły.Za​bój​czy
Haf​ciarz,prych​nął.Cie​ka​we,jakochrzczągopi​sma​cy,gdy
już wy​wę​szą, o co cho​dzi. Mu​siał jed​nak wziąć się w
garść,dzia​łać,niemiałprze​cieżin​ne​gowyj​ścia.Skrzyk​nął
swo​jąeki​pęnaod​pra​wę,wście​ka​jącsięprzytym,żenie
możesiędo​dzwo​nićdoRudz​kie​go.
-GdziePa​weł?-za​py​tał,gdyjużŹre​nic​kaiSro​karoz​sie​dlisięzaswo​imibiur​ka​mi.
- Ja tam jego niań​ką nie je​stem - po​wie​dział Ma​rek. Ale zda​je się, że Be​at​ka ostat​nio z nim ko​la​bo​ro​wa​ła,
możewięccoświe.
-Prze​stańbła​zno​wać-syk​nąłnad​ko​mi​sarz.
-Jateżniemampo​ję​cia.-Be​ataroz​ło​ży​łaręce.-Ado
cze​gojestnampo​trzeb​ny?
- Od dzi​siaj, jak się pew​nie do​my​śla​cie, pro​wa​dzi​my
jed​no​cze​śnie dwie spra​wy, a Rudz​ki do​łą​cza do na​szej
eki​py.
Sro​ka na​brał już w płu​ca so​lid​ny haust po​wie​trza i
chciałzna​czą​coza​gwiz​dać,alewostat​niejchwi​lisiępo​wstrzy​mał.
-Mu​si​myjesz​czerazprzyj​rzećsięuważ​nieofia​rompod
ką​temichewen​tu​al​nychpo​wią​zań-oznaj​miłGa​jew​ski.
-Nieporazpierw​szystwier​dzam,żeniewi​dzężad​nych
-wgło​sieŹre​nic​kiejniebyłopew​no​ści.
- Czy​li co? - Jan za​bęb​nił pal​ca​mi po bla​cie biur​ka. Naszspe​cja​li​staodha​ftuiwy​myśl​ne​goka​ta​pul​to​wa​niana
tam​tenświatspo​koj​nieprze​cha​dzasiępouli​cachijakktoś
musięniespodo​ba,togoza​bi​ja?Tojestse​ryj​niak,ata​kie
typy,oczymwie​my,niedzia​ła​jąbezpla​nu,nachy​biłtra​fił.
Ofia​ry coś musi łą​czyć, kla​sycz​ne już py​ta​nie brzmi: co?
Dla​te​goty,Be​ata,po​je​dzieszdotejswo​jejszko​ły,itakjuż
prze​tar​łaśtamścież​ki,ispraw​dzisz,czyPła​tekmiałznią
ja​kieśukła​dy.AMa​re​czekspraw​dzijesz​czerazśro​do​wi​skoPłat​ka.
- Ja​kie śro​do​wi​sko?! Wie​lo​ry​bek żył prze​cież sam jak
pa​lec...-za​fra​so​wałsięMa​rek.
Janna​wetniesko​men​to​wałjak​żeuro​czejksyw​ki,któ​rą
Ma​reknadałofie​rze,tyl​korzu​ciłkrót​ko:
-Maszpopro​stuwszyst​kospraw​dzićodpo​cząt​ku.Do​brze,ko​niecga​da​nia,doro​bo​ty.Inieza​wra​caj​ciemiprzez
ja​kiśczasgło​wy,bochcęwspo​ko​juwy​sma​żyćno​tat​kęna
kon​fe​ren​cję.
Be​ataiMa​rekwy​szlizpo​ko​ju,przy​sta​nę​linako​ry​ta​rzu.
Nako​men​dzietrwa​łaco​dzien​nakrzą​ta​ni​na.
-Ho​uston,mamypro​blem-stwier​dzi​łaŹre​nic​ka.
-Napew​no.Atodo​pie​ropo​czą​tek.Jaksięszyb​koztym
nieupo​ra​my,tobę​dzie​mymiećprze​sra​ne.
-Tojaspa​damdoszko​ły.Atycobę​dzieszro​bił?
-Noniewiem,Be​at​ko.Toro​bo​tagłu​pie​go,alecóż,pan
każe, słu​ga musi, po​grze​bię w ak​tach Płat​ka, po​dzwo​nię
dlaświę​te​gospo​ko​jutuitam.Apo​temza​mel​du​jęJan​ko​-
wi,żewi​cie,to​wa​rzy​szu,ro​zu​mi​cie,do​kła​da​li​śmysta​rań,
nieszczę​dzącsiłiśrod​ków,alegów​noztegowy​szło.
-Le​piejniedraż​nićre​ki​na-za​śmia​łasięmłod​szaaspi​rant.
-Siępo​sta​rambar​dziejeu​fe​mi​stycz​nie.Alesensbę​dzie
do​kład​nietakisam.
Sro​kapo​że​glo​wałgdzieśko​ry​ta​rzem,apo​li​cjant​kawy​szłaprzedbu​dy​nek.Przezchwi​lęsta​łanachod​ni​kuzprzy​mknię​ty​miocza​mi,roz​ko​szu​jącsięwio​sen​nymcie​płem.W
su​mie nie tra​fi​ło się jej naj​gor​sze za​da​nie. Za​miast tkwić
na ko​men​dzie pod bo​kiem bo​jo​wo na​sta​wio​ne​go Ga​jew​skie​go, prze​je​dzie się do szko​ły, po​krę​ci się, po​py​ta. Tak
samo jak Ma​rek nie była prze​ko​na​na, czy ma to więk​szy
sens,alezdru​giejstro​nyzda​wa​łaso​biespra​wę,żeza​zwy​czajwkaż​dymśledz​twiejesttakimo​ment,kie​dybezwięk​szychefek​tówdrep​czesięwmiej​scu.Nie​chęt​nieotrzą​snę​łasięzogar​nia​ją​ce​gojąroz​le​ni​wie​niaichcia​łaru​szyćdo
za​par​ko​wa​ne​go nie​opo​dal sa​mo​cho​du, ale tuż przed nią
wy​rósłjakspodzie​miZa​dy​ma.
- Wi​tam pa​nią aspi​rant - wy​sa​pał dzien​ni​karz, po​pra​wia​jącnara​mie​niupę​ka​tątor​bę.
-Młod​sząaspi​rant.
-O,naj​wyż​szyczas,abypanipra​cazo​sta​łado​ce​nio​nai
na​gro​dzo​na jak​że za​słu​żo​nym awan​sem - pod​li​zy​wał się
Gło​wac​ki.-Jakspra​wy?
-Aocopanwła​ści​wiepyta?Spie​szęsię.
Pró​bo​wa​łagowy​mi​nąć,aleZa​dy​mazro​biłkrok,ta​ra​su​jącprzej​ście.
-Cośostat​niowszy​scyodwasbar​dzosięspie​szą-wy​rzu​cał z sie​bie sło​wa ni​czym ka​ra​bin ma​szy​no​wy kule. Nikt nie ma na​wet chwi​li, żeby po​roz​ma​wiać z przed​sta​wi​cie​lemczwar​tejwła​dzy.Wła​dzy,pod​kre​ślę.
-Odta​kichroz​mówjestrzecz​nikpra​so​wy.
-Rzecz​nik,pew​nie.Alecze​mudwo​jein​te​li​gent​nychlu​dziniemia​ło​byuciąćso​biepo​ga​węd​ki?
-Je​stemwpra​cy,niemamcza​su.
Wy​ko​rzy​stu​jąc mo​ment, kie​dy zno​wu po​pra​wiał tor​bę
zsu​wa​ją​cą się z ra​mie​nia, Be​ata wy​mi​nę​ła go i po​szła w
stro​nęsa​mo​cho​du.Dzien​ni​karzza​razpo​drep​tałzanią,nie
prze​sta​jącnada​wać.
-Ale,ale,prze​cieżwszy​scyje​ste​śmywpra​cy,takilos,
więcniemasięcoob​ru​szać.Żebyjed​nakmor​do​waćko​bie​tęjejwła​snymwar​ko​czem...
-Tojestfi​zycz​niemoż​li​we-przy​zna​łaŹre​nic​ka.
-Aaa,więctojed​nakpraw​da.
Be​ataugry​złasięwję​zykkil​kase​kundzapóź​no.Za​dy​mada​lejtraj​ko​tałbezopa​mię​ta​nia:
- Czy​li coś jest na rze​czy. Psy​chol krą​ży po mie​ście,
bez​rad​nipo​li​cjan​ciniewie​dzą,cojestgra​ne,byćmożeza​biłjesz​czeko​goś.Paniaspi​rant,jaktona​praw​dęwy​glą​da?
-Młod​szaaspi​rant-ucię​łaBe​ataipra​wiebie​giemdo​pa​dła sa​mo​cho​du. Za​ćwier​kał zwol​nio​ny za​mek cen​tral​ny
auta.Za​nimzdą​ży​łazła​paćzaklam​kę,Gło​wac​kioparłsię
odrzwiizro​biłdoniejma​śla​neoczy.
-Wiem,żedzie​jesięcośwy​jąt​ko​we​go-za​czął.-Prę​dzejczypóź​niejitakdo​wiemsię,ococho​dzi.Alegdy​by
po​wie​dzia​ła mi to sama pani aspi​rant, mógł​bym wspo​mniećopaniwar​ty​ku​le.Atobynapew​nonieza​szko​dzi​ło...
Źre​nic​kaze​bra​łaostat​kisił.
-Pu​ścimniepandosa​mo​cho​du,czymampanaskuć?
-Lu​bięzde​cy​do​wa​neko​bie​ty-rzu​ciłZa​dy​maiod​kle​ił
sięoddrzwiauta.
Be​ataszyb​kowsko​czy​ładośrod​ka,od​pa​li​łasil​nikiru​szy​ła.Apo​temcięż​koode​tchnę​ła.
Za​dy​mawśrod​kuwio​sny
Ga​jew​ski roz​ko​szo​wał się dzwo​nią​cą w uszach ci​szą.
Przezchwi​lę.Za​razdo​tar​łodonie​go,żemawy​bórmię​dzy
złym i jesz​cze gor​szym. Mu​siał albo za​jąć się spo​rzą​dza​niemno​tat​kidlapra​sy,alboza​dzwo​nićnaWe​ster​plat​tedo
dok​to​ra Ja​nu​are​go Wy​rwy-Krzy​żań​skie​go. Nie uwa​żał się
zawy​jąt​ko​wood​por​ne​gonano​win​ki,alepo​mysłcał​ko​wi​tejotwar​to​ścinawspół​pra​cęzme​dia​miniewy​da​wałmu
się naj​szczę​śliw​szy. Uwa​żał to za zwy​kłą stra​tę cza​su. W
koń​cuLe​sio​wizacośpła​cą.Toonpo​wi​nienwziąćnasie​bie kon​tak​ty z pi​sma​ka​mi, Ga​jew​ski i s-ka po​win​ni zaś
sku​pić się na ła​pa​niu zbó​jów. A dok​tor Ja​nu​ary Wy​rwaKrzy​żań​ski?Szko​daga​dać...
Z dwu bez​na​dziej​nych opcji wy​brał tę gor​szą. Wła​ści​wie od po​cząt​ku ich zna​jo​mo​ści nie było mu po dro​dze z
Wy​rwą-Krzy​żań​skim.Współ​pra​co​wałznimtyl​koraz,przy
spra​wie za​bój​ców kan​to​row​ców, po czym przy​rzekł sam
so​bie, że ni​g​dy wię​cej. Psy​cho​log był zwa​rio​wa​ny i nie​zno​śny. Trak​to​wał po​li​cjan​tów - to naj​bar​dziej Jana ubo​dło - jak dzie​ci, któ​re nie mają o ni​czym po​ję​cia, więc
trze​baimwszyst​kotłu​ma​czyćpodzie​sięćrazywpro​stych
sło​wach.Nieda​wałsięwża​denmoż​li​wyspo​sóbzdy​scy​pli​no​wać, miał gdzieś wszel​kie za​sa​dy i re​gu​la​mi​ny, pra​co​wał, jak chciał, kie​dy chciał i z kim chciał. Za​drę​czał
wszyst​kich dzi​wacz​ny​mi py​ta​nia​mi, nie ra​cząc wy​tłu​ma​-
czyć,kucze​muzmie​rza.Wy​dzwa​niałokaż​dejpo​rzedniai
nocy, mę​czył ro​dzi​ny i zna​jo​mych ofiar wie​lo​go​dzin​ny​mi
prze​słu​cha​nia​midotegostop​nia,żeza​czę​ligooskar​żaćo
na​cho​dze​nie.Ako​nieckoń​cówoka​za​łosię-itozi​ry​to​wa​łoGa​jew​skie​gonaj​bar​dziej-żema​gicz​nesztucz​kidok​to​ra
przy​nio​słysku​tekiprzy​go​to​wa​nyprzeznie​gopro​filprze​stęp​cypo​zwo​liłna​mie​rzyćspo​koj​ne​gonapo​zórplan​ta​to​ra
tru​ska​wek,któ​rybyłmó​zgiemgan​guza​bój​ców.
Janod​szu​kałwno​te​sienu​merte​le​fo​nuna​ukow​ca,zro​bił
głę​bo​ki wdech i za​dzwo​nił. Psy​cho​log ode​brał na​tych​miast.
- ...i niech pan nie tłu​ma​czy się kło​po​ta​mi ro​dzin​ny​mi,
bopanjesz​czeniemapo​ję​cia,cotosąkło​po​tyro​dzin​nenad​ko​mi​sarz usły​szał tu​bal​ny głos w słu​chaw​ce. - Słu​cham.
-Dzieńdo​bry,pa​niedok​to​rze,Ga​jew​skisiękła​nia.
-Awi​tam,wi​tam,jużmy​śla​łem,żepanzu​peł​nieomnie
za​po​mniałalborzu​ciłpra​cęwpo​li​cji,ach,cotoby​ła​byza
szko​dadlasłużbmun​du​ro​wych.Apanniechsięnieuno​sii
niewsta​je,pro​szęsia​dać,niemapo​wo​dudoob​ra​zy.
Po​li​cjantbyłnie​cozdez​o​rien​to​wa​ny.
-Pa​niedok​to​rze,chy​baprze​szka​dzam,możeza​dzwo​nię
póź​niej?
-Ależnieprze​szka​dzapan,skąd​że.Mamytuzjed​nymz
mo​ichstu​den​tówdrob​nypro​blemzza​li​cze​niem.Niechpan
się wresz​cie, mimo ko​lo​sal​nych pro​ble​mów ro​dzin​nych,
spró​bu​jesku​pićiskle​cićkil​kasen​sow​nychzdańnate​mat
te​ra​piisys​te​mo​wej.Apananad​ko​mi​sa​rzasłu​cham.
DouchaGa​jew​skie​godo​tarłprzy​tłu​mio​nygłosstu​den​ta.
Co to za zwy​cza​je, my​ślał Jan, dzwo​nię do nie​go, a ten
dzi​wakeg​za​mi​nu​jewnaj​lep​sze.
-Alespra​wajestpo​waż​nai...
- Pa​nie nad​ko​mi​sa​rzu, ja mam do czy​nie​nia z sa​my​mi
po​waż​ny​mispra​wa​mi,zmnó​stwempo​waż​nychspraw.Na
szczę​ście mam też bar​dzo po​dziel​ną uwa​gę. - Wy​rwaKrzy​żań​skiza​śmiałsięgrom​ko.-Więcpo​wtó​rzę:słu​cham.
-Zda​jesię,żewKra​ko​wieza​czy​nasięroz​krę​caćse​ryj​nyza​bój​ca.
- Zda​je się, że się roz​krę​ca, czy roz​krę​ca się w rze​czy
sa​mej? Odro​bi​nę pre​cy​zji, pa​nie nad​ko​mi​sa​rzu. A pan
niechsięniepo​wo​łu​jenatek​sty,któ​rychpannieczy​tał,co
naj​wy​żej rzu​cił pan okiem na co lep​sze ka​wał​ki, je​stem
tegope​wien.
Ga​jew​skipo​sta​no​wił,żeniebę​dziesięni​czymprzej​mo​wał,po​wie,comadopo​wie​dze​nia.Ityle.
- Do​pie​ro pra​cu​je​my nad spra​wą, są dwa tru​py, praw​do​po​dob​nietensamspraw​ca,któ​ryzo​sta​wiado​syćory​gi​nal​ne,bytakrzec,li​sty.
- Ory​gi​nal​ne, po​wia​da pan. Pi​sze coś krwią na ścia​nach?Iwi​dzipan,moż​na?Moż​na.Po​pro​szęin​deks.
-Nie,zo​sta​wiachu​s​tecz​kizwy​ha​fto​wa​ny​misło​wa​mi.
-Dowi​dze​nia.
-Halo?-zdzi​wiłsięGa​jew​ski.
-Je​stem,je​stem.Ja​ki​misło​wa​mi?
-Zapierw​szymra​zem„gru​bas",zadru​gim„mał​pa".
- Cie​ka​we, cie​ka​we - za​mru​czał z lu​bo​ścią psy​cho​log,
jak​by w tej wła​śnie chwi​li sma​ko​wał mar​ko​we wino z
wy​jąt​ko​wo do​bre​go rocz​ni​ka. - Te​raz nie mam cza​su, ale
wi​dzi​mysięopięt​na​stejuNo​wo​ro​la.Dozo​ba​cze​nia.
Dok​torroz​łą​czyłsię,po​li​cjantprzezchwi​lęwsłu​chi​wał
sięwsy​gnałwsłu​chaw​ce,ztru​demdo​cho​dzącdosie​bie.
Tak, po​my​ślał, żeby z nim współ​pra​co​wać, trze​ba mieć
aniel​skącier​pli​wość.
Otwo​rzył nowy do​ku​ment Wor​da i za​stygł na dłu​go z
pal​ca​mi nad kla​wia​tu​rą kom​pu​te​ra. Co może sprze​dać
dzien​ni​ka​rzom? Jak naj​mniej, co su​ge​ro​wał Grusz​ka. Ale
jak tu nie skła​mać, a przy tym praw​dy nie po​wie​dzieć?
Me​dia nie​spe​cjal​nie za​in​te​re​so​wa​ły się spra​wą Płat​ka,
więcrze​czy​wi​ścieniemasen​suoniejmó​wić.Trze​basię
sku​pić na Drusz​czo​wej. Jaką po​dać wer​sję? Ze​msta gnę​bio​ne​goucznia?Ra​czejnie.Możeza​su​ge​ro​wać,żebyłto
zwy​czaj​ny na​pad ra​bun​ko​wy, wie​czór, ciem​no, park, to
trzy​masiękupy,przy​naj​mniejteo​re​tycz​nie,ażenie​spe​cjal​nie wie​le ma wspól​ne​go z fak​ta​mi? Cóż, pro​wa​dzo​ne są
in​ten​syw​neczyn​no​ściśled​cze,ba​da​nesąroz​ma​itehi​po​te​zy, więc praw​do​po​dob​ne jest, że rów​nież hi​po​te​za kra​dzie​ży.Tyl​koileonijużwie​dzą?TakiZa​dy​mabywawy​jąt​ko​wo do​brze po​in​for​mo​wa​ny. Sprze​dać in​for​ma​cję o
udu​sze​niu war​ko​czem? To by był dla pi​sma​ków ła​ko​my
ką​sek.Aleza​razza​czę​li​bysnućko​smicz​neteo​rie.
Zbun​to​wałsię,coniebyłounie​gozwy​czaj​ne.Po​sta​no​wił,żena​pi​szewpunk​tach,copo​win​nobyćwno​tat​cedla
me​diów,iniechda​lejmę​czysięztymLe​sio,niechzło​żyto
wszyst​ko w kil​ka zgrab​nych, nie​spe​cjal​nie wie​le mó​wią​-
cychzda​nek.Po​kle​pałchwi​lęwkla​wia​tu​rę,za​pi​sałdo​ku​mentipo​słałgomej​lemdorzecz​ni​ka.Spoj​rzałnaze​ga​rek,
byłokil​kami​nutpoczter​na​stej.Miałjesz​czetro​chęcza​su
dospo​tka​niazWy​rwą-Krzy​żań​skim.Od​chy​liłsięwfo​te​lu,
po​ło​żył nogi na bla​cie biur​ka, co ro​bił rzad​ko, za​mknął
oczy i za​fun​do​wał so​bie odro​bi​nę pry​wa​ty. Co też zro​bi
moje ma​leń​stwo, my​ślał. Nie od​zy​wa się, w ogó​le zda​je
się go nie za​uwa​żać, więc spra​wa wy​glą​da na po​waż​ną.
By​wa​łojużtaknieraz,niedwa,alete​razwy​czu​wałna​pię​cie,zktó​rymniemógłso​biepo​ra​dzić.Spoj​rzałznie​sma​kiemnakra​watwbał​wan​ki.Całeszczę​ście,żeniktnieko​men​to​wałtegoku​rio​zum.Wkoń​cutojużniepierw​szyraz.
Wszy​scywie​dzie​li,żewdni,kie​dyob​no​sisięztymkon​fek​cyj​nym cu​dem, nie na​le​ży go draż​nić. Na​wet Ma​rek.
Do​brze,bał​wan​kibał​wan​ka​mi,ci​chednici​chy​midnia​mi.
Mniej​szaoto,żetymra​zemtrwa​ływy​jąt​ko​wodłu​go.Wie​dział,biłsięwroz​le​głejakste​pyMon​go​liipier​si,iżjego
piąt​ko​wy wy​pad w mia​sto nie miał sen​su, zda​wał so​bie
spra​wę, że bę​dzie mu​siał po​nieść karę. Ale żeby aż tak,
ależebyaku​ratwtymmo​men​cie?!Tobyłodlanie​gotro​chęzawie​le.Je​że​liEwkawró​cinapeł​nyetat,cobę​dziez
dzieć​mi?
Ztru​demzwlókłsięzfo​te​la.Niemusignaćjakwa​riat,
Wy​rwasły​nąłzeswo​je​gono​to​rycz​ne​gospóź​nial​stwa.Ko​lej​naza​gryw​kasłu​żą​caumniej​sze​niuwar​to​ściin​ter​lo​ku​to​ra.Po​sta​no​wił,żeprze​spa​ce​ru​jesięnary​nek,zła​pieodro​bi​nęsłoń​caimożechoćtro​chęlep​szyna​strój.
Szedł po​wo​li Kar​me​lic​ką, po​pa​tru​jąc na ko​bie​ty, któ​re
cie​pły,wio​sen​nydzieńwy​ko​rzy​sta​ły,bywresz​cieod​sło​nić
to i owo. Ko​bie​ty są pięk​ne, Kra​ków pięk​nie​je z każ​dym
dniem, cze​góż chcieć wię​cej, prze​ko​ny​wał sam sie​bie. A
kło​po​ty?Każ​dymaja​kieś.Naj​waż​niej​sze,żemacu​dow​ną
-mimowszyst​ko-żonę,uda​ne-nicto,żecza​semnie​zno​śne-dzie​cia​ki,cie​ka​wą-na​wetje​ślicza​sa​mistre​su​ją​cąpra​cę.Taa,niejestźle,choćoczy​wi​ścieza​wszemo​gło​by
byćle​piej.
Wka​wiar​niwSu​kien​ni​cachjakzwy​klesie​dzia​łopeł​no
dys​tyn​go​wa​nych ul​tra​kra​kow​skich pańć, plot​ku​ją​cych nie​spiesz​nienadkawąicia​stecz​ka​mi,atak​żewie​lunie​miec​kicheme​ry​tów.Janniemógłzro​zu​mieć,dla​cze​goWy​rwaKrzy​żań​skinie​odmien​niechciałsięspo​ty​kaćuNo​wo​ro​la.
Jemutomiej​sceko​ja​rzy​łosięzpro​win​cjo​nal​nymmu​zeum,
któ​re​go od daw​na nie stać na za​kup no​wych eks​po​na​tów.
Za​mó​wił skan​da​licz​nie dro​gą kawę. Pła​cąc, śmiał się w
du​chu,żejed​nakmimowszyst​kojestra​so​wymcen​tu​siem.
Po​pa​try​wałnaprze​le​wa​ją​cysięporyn​kutłum.Po​my​ślał,
że chło​pa​ki z tu​tej​sze​go ko​mi​sa​ria​tu zno​wu będą mie​li
masęro​bo​ty,bojaksły​szał,słyn​nipo​szu​ki​wa​czeal​ko​ho​lo​wychatrak​cjizAn​glii,któ​rzywy​nie​ślisięzKra​ko​wa,gdy
funtspa​dałnałebnaszy​ję,te​raz,kie​dykursjestko​rzyst​niej​szy,zno​wupo​wró​ci​liwwiel​kimsty​lu,więcbę​dziesię
dzia​ło,ojbę​dzie.
Psy​cho​logspóź​niłsiętymra​zemtyl​kodwa​dzie​ściami​nut.Nie​na​gan​nieskro​jo​nysza​rygar​ni​tur,któ​ryno​siłznie​dba​łąaku​rat​no​ścią,ibor​do​wamusz​kawnie​wiel​kiebia​łe
grosz​ki przy​cią​ga​ły wzrok pań​cio​wa​tych plot​ka​rek. Nim
usiadł,jużpy​tałose​ryj​ne​go.Janstre​ściłpo​krót​cedok​to​ro​wi,codotejporyusta​li​liwspra​wachPłat​kaiDrusz​czo​wej.
- I do​pie​ro po dru​gim za​bój​stwie sko​ja​rzył pan nad​ko​mi​sarz, że spra​wa jest na​praw​dę po​waż​na? - Wy​rwaKrzy​żań​skiwzniósłdogóryręce,jak​bymiałza​miarci​skać
w po​li​cjan​ta gro​ma​mi. - Gdzież się po​dzia​ła pana słyn​na
ażpoTrze​bi​nię,amożena​wetpoKa​to​wi​ce,ktowie,in​tu​icja?
Jaka, do li​cha, in​tu​icja?!, ob​ru​szył się w du​chu po​li​cjant. Prze​cież za​le​ża​ło mu na tym, by cały re​jon do​ce​nił
jego zna​jo​mość wią​za​nia ze sobą czy​stych kon​kre​tów, a
nieto,jakzgry​waja​sno​wi​dza,uciąłwięc:
- Nie roz​ma​wia​my o mnie, tyl​ko o se​ryj​nym za​bój​cy,
któ​ry...
- Wiem, wiem, któ​ry się roz​krę​ca. „Chy​ba", jak ra​czył
pan nad​ko​mi​sarz za​uwa​żyć w roz​mo​wie te​le​fo​nicz​nej. W
tym przy​pad​ku mogę po​wie​dzieć, na​wet bez grun​tow​nych
ba​dań,żeje​ste​śmybar​dzoda​le​kood„chy​ba",anie​zwy​kle
bli​skodo„napew​no".Aprzezpananad​ko​mi​sa​rzastra​ci​li​śmywie​lecen​ne​go,wta​kiejsy​tu​acji,cza​su.
Janreszt​kąsiłpo​wstrzy​małsięprzedsko​men​to​wa​niem
ostat​nie​gozda​nia.Do​sko​na​lezda​wałso​biespra​wę,żewe
wszel​kie​go ro​dza​ju sprzecz​kach, któ​re psy​cho​log nie​odmien​niena​zy​wał„po​bu​dza​ją​cąwy​mia​nąopi​nii",fi​nal​ne
sło​wona​le​ża​łoza​wszedodok​to​raWy​rwy-Krzy​żań​skie​go.
-Wła​śnie,je​ślijużmowaocza​sie,toczymogęli​czyć,
że pan dok​tor od razu zaj​mie się spra​wą i nie​zwłocz​nie
przy​go​tu​jepro​fil?
-Oczy​wi​ście,jaktyl​koprze​ana​li​zu​jęakta,któ​rejaksię
spo​dzie​wam, do​star​czy mi pan nad​ko​mi​sarz jesz​cze dzi​siaj, zo​ba​czę miej​sca zbrod​ni, choć nie są​dzę, że​bym po
tyludniachzna​lazłtamcośin​te​re​su​ją​ce​go,po​py​tamtegoi
owe​go,będęmógłcośpanunad​ko​mi​sa​rzo​wipo​wie​dzieć.
-Możepandok​torpo​daćja​kąśorien​ta​cyj​nądatę?
-Niewcze​śniejniżpo​czą​tekprzy​szłe​goty​go​dnia.
-Aleprze​cieżmó​wiłpandok​tor,żeczas...-za​pro​te​sto​wałGa​jew​ski.
- Czas cza​sem - prze​rwał mu Ja​nu​ary - ale niech pan
nad​ko​mi​sarz nie wy​ma​ga ode mnie rze​czy nie​moż​li​wych.
Je​stem na​ukow​cem, a nie po​wie​ścio​pi​sa​rzem, więc nie
stwo​rzę panu pro​fi​lu, jak ma​wia je​den z mo​ich sza​now​nychpro​fe​so​rów,„zgło​wy,czy​lizni​cze​go".
Dok​torniedo​piłna​wetkawy,tłu​ma​czącsię,żenie​ste​ty
nie ma cza​su na po​ga​dusz​ki. Tak, tak, my​ślał Jan zgryź​li​wie,pa​trzącnazmie​rza​ją​ce​godo​stoj​nymkro​kiemdowyj​ściapsy​cho​lo​ga,samepo​waż​nespra​wy,wy​ma​ga​ją​cenie​zmie​rzo​ne​go wy​sił​ku pana dok​to​ra. A ja to niby na wy​wcza​sachje​stem?!Po​wlókłsięwstro​nęko​mi​sa​ria​tu.Spo​tka​niezpro​fi​le​remtyl​kowzmo​głonie​po​kójnad​ko​mi​sa​rza.
ZWy​rwą-Krzy​żań​skimni​g​dynicniewia​do​mo,tym​cza​sem
może wyj​dzie na jaw coś kon​kret​ne​go. Coś, co pchnie
śledz​two do przo​du. W naj​bliż​szych dniach po​zo​sta​je mu
jużtyl​koli​cze​nienaśle​pytraf.Albona,niechjużbę​dzie,
cud. Przy​po​mi​nał so​bie mgli​ście, że jest ja​kiś świę​ty pa​tron,doktó​re​gona​le​żymo​dlićsięwin​ten​cjachnie​ro​ku​ją​-
cychzbyt​niejna​dziei.Alektó​ryto?Za​czy​nałża​ło​wać,że
wdzie​ciń​stwienieprzy​słu​chi​wałsięzbytuważ​nieswo​jej
bab​ci,któ​razlu​bo​ściąra​czy​łagoopo​wie​ścia​mioży​wo​tachświę​tych.
Sro​kakrę​ciłsiępoko​men​dzie,bar​dziejuda​jąc,żerobi
cośkon​kret​ne​gowspra​wiein​for​ma​ty​ka,niżrze​czy​wi​ście
dzia​ła​jąc.Spraw​dziłuchłop​cówidziew​czy​nekzoby​cza​jów​ki,żewte​ma​cie„Pła​tekpe​dałdupęsprze​dał"niema
no​wychnew​sów,aista​resięna​gleniezma​te​ria​li​zo​wa​ły.
AlboWie​lo​ry​bektakdo​brzesięka​mu​flo​wał,albobyłwy​jąt​ko​wo ostroż​ny: bez​piecz​ny seks, spraw​dze​ni part​ne​rzy
trzy​ma​ją​cygębęnakłód​kę,zeroeks​ce​sów.Ist​nia​łajesz​cze
jed​namoż​li​wość:niepo​tra​fiłzna​leźćpart​ne​ra.Aleza​kła​da​jąc, że każ​da, na​wet naj​ob​szer​niej​sza, po​two​ra prę​dzej
czypóź​niejznaj​dzieswo​je​go...
Niebę​dziewni​kał,niechJandzie​liwłosnaczwo​row
tej spra​wie, je​śli ma ocho​tę. Po​sta​no​wił zajść jesz​cze do
ra​sta​po​li​cji,spe​cówodnar​ko​ty​ków,bomożePła​tekbrał,
mimożeniewy​glą​dałnata​kie​go.Cikom​pu​te​row​cycza​sa​mile​cie​linado​pa​la​czach.Jegoko​mór​kawy​da​łaprze​raź​li​wyryk,słod​kiryk,świet​nyryk,czy​lipo​czą​tekre​fre​nupio​sen​ki Ma​sto​do​na z ostat​niej pły​ty. Spoj​rzał na wy​świe​tlacz. Nu​mer opa​trzo​ny mia​nem „ku​tas" nie za​chę​cał do
zdję​ciamaj​tekprzezgło​wę,mimotoode​brał.
-Nooo-rzu​ciłto​nem,któ​rymiałbrzmiećznie​chę​ca​ją​co.
-Wi​taj,Ma​recz​ku-za​gru​chałZa​dy​ma.
-Popierw​sze,niemówdomnieMa​recz​ku.Podru​gie,
uprze​dza​jąc two​je py​ta​nie, nic nie wiem, ni​cze​go nie pa​mię​tam,za​ro​bio​nyje​stem.
-Możedał​byśsięna​mó​wićnasznap​sa?
Ma​rek prze​czu​wał, co się świę​ci, ale po​zo​sta​wa​ła mu
je​dy​niegranazwło​kę.Choćwtejchwi​limy​ślałra​czejo
zwło​kach Za​dy​my pod​sku​by​wa​nych przez zmu​to​wa​ne wi​ślań​skieryb​ki.
- Ho, ho, ho, kwiat dzien​ni​kar​stwa zna wy​ra​fi​no​wa​ne
słów​ka.Ko​le​gapod​czy​tu​jeKo​pa​liń​skie​goprzedsnem?
-Je​stemodpi​sa​nia,anieodczy​ta​nia.Swo​jejużprze​czy​ta​łem.
- Ja bym nie był taki ra​dy​kal​ny, na​wet u was jesz​cze
moż​napo​czy​taćpod​pi​sypodob​raz​ka​mi.
-Do​brze,wy​star​czytejgrywstęp​nej.-Bez​czel​nygnój,
po​my​ślałMa​rek.-Wpad​nędotwo​jejulu​bio​nejknaj​pyna
Hu​cie,po​wiedz​myopią​tej,topo​ga​da​my.
-Askądtywiesz,jakajestmojaulu​bio​naknaj​pa?
-Dzien​ni​karzjestodtego,żebywie​dzieć.
-Tosięte​razna​zy​wadzien​ni​kar​stwo?
-Fuckyou.Wi​dzi​mysięopią​tej.
I Gło​wac​ki się roz​łą​czył. Nie jest do​brze, nie jest do​brze, skan​do​wał Ma​rek w my​ślach. I ni chu​ja się nie po​pra​wi. Ta men​da do​sko​na​le wie, jak po​psuć mu hu​mor.
Stra​cił reszt​ki ocho​ty na dal​sze po​zo​ro​wa​nie pra​cy, po​wlókł się do po​ko​ju, z któ​re​go ja​kiś czas temu wy​pro​sił
ichGa​jew​ski.Drzwibyłyza​mknię​te,więcJanmu​siałsię
gdzieś od​da​lić, na szczę​ście. Za​siadł za biur​kiem, pró​bu​-
jąc ze​brać my​śli, lecz praw​dę po​wie​dziaw​szy, nie​wie​le
tegobyło.Ja​snaspra​wa.Za​dy​mapo​trze​bo​wałkon​kret​nych
in​for​ma​cji, nie da się zbyć byle czym. I nie ma naj​mniej​szychwąt​pli​wo​ści,żejeodMar​kauzy​ska.Porazko​lej​ny
za​sta​na​wiał się, w jaki spo​sób de​fi​ni​tyw​nie roz​wią​zać
pro​blemzGło​wac​kim.Za​sto​so​waćstra​te​gięnaskru​szo​ne​gogrzesz​ni​ka,ogło​sićwszemiwo​bec:tak,ja,funk​cjo​na​riusz po​li​cji, zhań​bi​łem mun​dur, tak, oczy​wi​ście, pro​wa​dzi​łempopi​ja​ku,tak,jaknaj​bar​dziej,mampro​blemzal​ko​ho​lem,pro​szęmniewy​słaćnale​cze​nie.Alecozro​bił​by
Grusz​ka, gdy​by prze​czy​tał ar​ty​kuł Za​dy​my o eks​ce​sach
pod​wład​ne​go? A gdy​by tak dzien​ni​ka​rzy​nie przy​tra​fił się
nie​szczę​śli​wy wy​pa​dek? Eee, bzdu​ry. Naj​le​piej jak od
razu po​je​dzie na Hutę i po​cze​ka na pi​sma​ka w ba​rze U
Zdzi​cha,ga​piącsięnaja​kiśmecz,boprze​cieżme​czelecą
tamnaokrą​gło.
Póź​nympo​po​łu​dniem,któ​renieprze​szłojesz​czewwie​czór, w knaj​pie pa​no​wał smu​tek tro​pi​ków. Było dusz​no,
świe​żepo​wie​trzesta​no​wi​łonie​znacz​nydo​da​tekdochmu​ry
pa​pie​ro​so​we​go dymu, bo kró​lu​ją​cy za ba​rem Zdzich nie
zno​sił prze​cią​gów, to​też wie​trzył z rzad​ka i nie​chęt​nie.
Sro​kaza​ma​chałnapo​wi​ta​niedowła​ści​cie​laibar​ma​naw
jed​nym,ro​zej​rzałsiępocia​snoza​sta​wio​nejsto​li​ka​misal​ce.Takjakprze​wi​dy​wał,otejpo​rzetkwi​łowknaj​pietyl​kokil​kufa​ce​tów,któ​rzyjużparęgo​dzinwcze​śniejspi​sa​li
dzieńnastra​tyime​to​dycz​niesięupi​ja​li.Za​mó​wiłpiwoi
pięć​dzie​siąt​kę, siadł przy sto​li​ku, wlał wód​kę do piwa,
prze​piłdoCri​stia​noRo​nal​do,któ​rynaekra​niete​le​wi​zo​ra
pre​zen​to​wałwła​śniepostrze​le​niubram​kibo​ską,wy​de​pi​lo​wa​ną kla​tę, i wlał w sie​bie dwa szyb​kie, so​lid​ne łyki.
Tak, w tej sy​tu​acji tyl​ko kla​sycz​ny ubo​ot mógł po​móc w
gład​kimprze​pły​nię​ciuprzezroz​mo​wę,któ​rejniedałosię
unik​nąć.
Za​dy​ma tak​że zja​wił się przed cza​sem, siadł bli​sko
Mar​kaibezwstę​pówrzu​cił:
-Da​jesz!
Po​li​cjant, któ​ry był już na eta​pie po​zna​wa​nia mocy i
osią​gówdru​gie​gou-bo​ota,po​sta​no​wił,żejed​nakodro​bi​nę
siępo​dro​czy.
-Aniena​pi​jesięwcze​śniejko​le​gawszyst​ko​wie​dzą​cy?
Tyl​kotakodrazu:da​jesz?!
-Niemamcza​sunapier​do​ły.
-Ajamam,więcgoza​bi​jam.
-Cotowogó​lezagad​ka?
- Kon​wer​sa​cja z kre​ty​nem. Zdro​wie! - Ma​rek przy​ssał
siędoku​fla.
Za​dy​ma za​pie​nił się, chciał naj​pierw coś po​wie​dzieć,
ale tyl​ko wy​dął war​gi. Za​czął grze​bać w prze​past​nej tor​bie,zktó​rejwy​jąłpo​mię​tąkart​kęzkom​pu​te​ro​wymwy​dru​kiem. Po​ma​chał nią tuż przed twa​rzą Sro​ki, nie da​jąc mu
żad​nych szans na bliż​sze przyj​rze​nie się jej za​war​to​ści, i
to​ko​wał:
- Wiesz, co to jest? Po​wi​nie​neś wie​dzieć, ale może
wóda wy​żar​ła ci już mózg, więc przy​po​mi​nam. To opis
two​ichosią​gnięćwraj​dachsa​mo​cho​do​wych.Mamteżde​ser:kil​kafo​tek,naktó​rychbar​dzowy​raź​niewi​daćnu​mer
re​je​stra​cyj​ny.Więcskupsięiga​daj,cojestgra​newspra​wieDrusz​czo​wej!
Ma​rek skoń​czył dru​gie​go dri​na, za​pa​lił faj​kę, wy​dmu​chu​jącdympro​stowtwarzGło​wac​kie​go.Tylejegosa​tys​fak​cji.Pod​krę​co​nyalko,zde​cy​do​wał,żepo​wie,comado
po​wie​dze​nia,żebyjaknaj​szyb​ciejspła​wićhie​nę.
-Mamypro​blemzse​ryj​nym.
- Ła​aaał! - Za​dy​ma nie po​tra​fił ukryć emo​cji. - Kto,
gdzie,jak?
-Sor​ryBa​to​ry,niemogępo​wie​dziećnicwię​cej.
-Achceszzo​staćju​trogwiaz​dąme​diów?
-Więcmó​wię:Drusz​czo​wąiPłat​kaza​biłtensamskur​wy​syn.
-Comituzaście​mysprze​da​jesz!Tychsprawnicniełą​czy.
-Łą​czy.
-Aleco?
-No,pod​pis.
-Codo​kład​nie?
-Onha​ftu​je.
-Rzy​gawmiej​scuzbrod​ni?-za​re​cho​tałGło​wac​ki.
-Nie,wy​szy​wa.
-Cota​kie​gowy​szy​wa?
Ma​rek uznał na​gle, że wła​ści​wie nie wszyst​ko ma do
stra​ce​niaimożeso​biepo​zwo​lićnadrob​nąście​mę.
-Roz.I,roz.2.
-Rose?-upew​niłsiędzien​ni​karz.
-Nie,no​tuj.Rjakra​mol,ojakosioł,zjakzga​ga.R-o-z.
- Może roz​dział pierw​szy, roz​dział dru​gi? - Na twa​rzy
Za​dy​myroz​kwitłuśmiechwsty​luPo​my​sło​we​goDo​bro​mi​ra.
-Teżnamsiętakwy​da​je-zgo​dziłsięzwy​sił​kiemSro​ka.-Maszłeb.Jak​bycięwy​rzu​ci​liztegotwo​je​goszma​tław​ca,towiesz,gdzienasszu​kać.
-Zka​pra​la​miniepiję.Cośjesz​cze?
- Nie, nic, na​praw​dę. Resz​ta póki co w rę​kach tych z
We​ster​plat​te.
- Aha, sty​ka. - Za​dy​ma wstał, chwy​cił tor​bę, wy​jął z
kie​sze​ni dwa​dzie​ścia zło​tych i rzu​cił na sto​lik. - Wal​nij
sznap​sanakon​tomo​je​goko​lej​ne​gosuk​ce​su.
Ijużgoniebyło.Ma​rekpa​trzyłnabank​notle​żą​cynapo​wy​pa​la​nejpa​pie​ro​sa​mice​ra​cie.Gnójprze​sa​dził,my​ślał,a
gno​je,któ​rzyprze​sa​dza​ją,koń​cząwje​denspo​sób,zmor​da​miwgno​jów​ce.Jużonsięotopo​sta​ra.Odnie​do​pał​ka
od​pa​liłna​stęp​nąfaj​kę.Wes​tchnąłizgar​nąłfor​sęzesto​li​ka.
Na​le​żałmusięko​lej​nyu-boot.
Nibyniebyłtopierw​szyci​chydzień,nibypo​wi​niensię
jużprzy​zwy​cza​ić,aleko​lej​nero​dzin​neśnia​da​niebezsło​wa,kie​dyna​wetdzie​ci,wy​czu​wa​ją​cena​pię​ciemię​dzyro​dzi​ca​mi,niedo​ka​zy​wa​ły,wpra​wi​łogoodsa​me​goranaw
po​nu​ry na​strój. Szyb​ko ze​brał swo​je rze​czy i wy​szedł z
domu, gry​ząc się, że - co tu kryć - ucie​ka przed pro​ble​mem,za​miastspró​bo​waćgoroz​wią​zać.Alenatoprze​cież
po​trze​bacza​su,któ​re​gote​razaku​ratniemiał.Mar​neuspra​wie​dli​wie​nie,po​my​ślał.
Zde​cy​do​wał, że pój​dzie do fa​bry​ki na pie​cho​tę, żeby
nie​co się wy​ci​szyć i spo​koj​nie po​my​śleć. Spa​ce​ro​te​ra​pia
za​wsze do​brze mu ro​bi​ła. Włą​czył ko​mór​kę, któ​ra za​raz
za​czę​łabrzę​czećidzwo​nić.Le​siokil​karazypró​bo​wałsię
z nim skon​tak​to​wać. Zno​wu, tak samo jak po​przed​nie​go
dniawie​czo​rem.Itrud​no,topro​blemLe​sia,onzro​biłswo​je.Rów​nykrokzre​lak​so​wałgo.Gdydo​tarłnamiej​sce,był
jużcał​ko​wi​ciespo​koj​ny.Przy​naj​mniejtakmusięwy​da​wa​ło.
Dy​żur​nyza​trzy​małgo,gdytyl​kowszedłdoko​men​dy.
-Nad​ko​mi​sa​rzu,szefwzy​wa.
-Aleza​razmamspo​tka​niezpi​sma​ka​mi...
-Od​wo​ła​ne.
-Cze​mu?
-Mnietamwszcze​gó​łyniewta​jem​ni​cza​li.
Ga​jew​ski po​wlókł się do ga​bi​ne​tu sze​fa, prze​wi​du​jąc,
że cze​ka go nie​spo​dzian​ka z ro​dza​ju nie​chcia​nych. Za​pu​kał,roz​le​głosiędziar​skie„wlazł!"inimzdą​żyłdojśćdo
biur​kaGrusz​ki,usły​szał:
-Mamykre​ta.
-Tozna​czy?-BrwiGa​jew​skie​gopod​je​cha​łydogóry.
Nad​in​spek​torpo​dałmuga​ze​tę.Nie​roz​ło​żo​ną.
Se​ryj​nymor​der​cagra​su​jewKra​ko​wie
Ta​kie​go prze​ło​mu w bul​wer​su​ją​cej Kra​ków spra​wie
Gra​ży​nyDruszcz(54l.)niktześled​czychni​g​dybysięnie
spo​dzie​wał! Wszyst​ko wska​zu​je na to, że na​uczy​ciel​ka
jest ofia​rą se​ryj​ne​go mor​der​cy. Przy zwło​kach Druszcz,
zna​le​zio​nejwpar​kuiudu​szo​nejprzypo​mo​cyjejwła​sne​-
gowar​ko​cza,zna​le​zio​nodziw​ną„wi​zy​tów​kę".Po​zwo​li​ło
tonapo​wią​za​nietegoza​bój​stwazespra​wąnie​wy​ja​śnio​nejdo​tądśmier​ciJac​kaPłat​ka(29l.).Męż​czy​znazgi​nął
winnyspo​sób-jegoser​cesta​nę​ło,gdyzo​stałprzezzwy​rod​nial​ca ze​pchnię​ty z da​chu sta​rej ka​mie​ni​cy. Ale przy
jego zwło​kach mor​der​ca po​zo​sta​wił ten sam nie​zwy​kły
ślad.
Ka​wa​łekma​te​ria​łuzwy​ha​fto​wa​nymnanimpod​pi​sem.
Dla​te​gopro​wa​dzą​cyśledz​twonada​limupseu​do​nimope​ra​cyj​ny„Kor​do​nek"-tona​zwaniciuży​wa​nejdoro​bó​tek
ręcz​nych. Spo​sób, w jaki do​ko​na​ne zo​sta​ły oba za​bój​stwa, wska​zu​je na oso​bę nad​zwy​czaj sil​ną. Lecz nie​wy​klu​czo​nejest,żepo​twórniedzia​łasam.
Kon​fe​ren​cjapra​so​wawko​men​dziewo​je​wódz​kiejza​po​wia​da​najestdo​pie​ronadziś.Dla​cze​gonasistró​żepra​wa
tak dłu​go zwle​ka​ją z po​da​niem szcze​gó​łów opi​nii pu​blicz​nej?-niewia​do​mo.Czyż​byza​mie​rza​lizespo​ko​jem
cze​kaćnato,ażpsy​cho​pa​taza​ata​ku​jepo​now​nie?Odmo​men​tuśmier​cipo​lo​nist​kimi​nę​łojużosiemdni,amor​der​cajestwciążnawol​no​ściici​choszy​ku​jesiędona​pi​sa​niako​lej​ne​goroz​dzia​łu.Niemażad​nychwąt​pli​wo​ści,że
toci​szaprzedprze​ra​ża​ją​cąbu​rzą.
Au​tor:Mi​chałGło​wac​ki
-Kor​do​nek?-za​py​tałre​to​rycz​nieJan.-Iocomucho​dzi,doli​cha,ztymko​lej​nymroz​dzia​łem?
-Pier​du,pier​du,apu​bli​siawyjezroz​ko​szy.-Jakzwy​kle w chwi​li naj​wyż​sze​go po​iry​to​wa​nia Grusz​ka nie​omal
wył z tę​sk​no​ty za faj​ką. - Ale nie uwie​rzę, że sam na to
wszyst​kowpadł.Cho​ciażkrę​cisiętucałądobę,cooczy​wi​ścietrze​baraznaza​wszeukró​cić.Niewiem,jakzła​pię
to gu​mo​we ucho, oso​bi​ście nogi z dupy po​wy​ry​wam. No
nic, Ja​siu, mu​szę po​my​śleć, co z tym fan​tem zro​bić, a ty
wra​cajdoro​bo​ty.
Do ko​men​dy mu​sia​ło dziś tra​fić chy​ba z pół na​kła​du
„BezOsło​nek".Gdy​by​śmytakmie​liteśrod​kicoFBI,roz​ma​rzyłsięGa​jew​ski,zmie​li​ło​bysięwszyst​koipokło​po​cie. Tyl​ko kto by przy​pusz​czał, że coś ta​kie​go się wy​da​rzy? Pew​nie ten, któ​ry syp​nął... Jan wszedł do po​ko​ju,
gdzieza​stałBe​atęiMar​kapo​grą​żo​nychwdys​ku​sji.Każ​de
mia​ło swój eg​zem​plarz ga​ze​ty. Trze​ci spo​czy​wał na jego
biur​ku.Nad​ko​mi​sarzza​ma​chałszma​tław​cemni​czymmu​le​tą.
-Ja​kieśpo​my​sły?
-Noo-za​cząłSro​ka-niewiem.Zatojakzwy​klemogę
się za​ło​żyć, co szy​ku​je Grusz​ka: ła​ma​nie ko​łem. Nie, to
zbytwy​myśl​ne.Nogi.Z...
-Nu​dziszmniejuż,Ma​recz​ku.Oddaw​na-prze​rwałGa​jew​ski,cho​wa​jąctwarzwdło​niach.-Pozatymniemó​wię
oza​ba​wiewkot​kaikre​ta.Wciążmamywple​cy,atadzi​siej​szaafe​raniepo​lep​szana​szejsy​tu​acji.Be​at​ko,czyeki​panapo​grzebgo​to​wa?
-Tak.Pa​weł,jaijesz​czetrzechmło​dzia​ków.
-Le​piej,że​by​ściewszy​scybylipocy​wil​ne​mu.
- Oczy​wi​ście. - Źre​nic​ka po​wstrzy​ma​ła iry​ta​cję i chęć
do​da​nia„tato"tyl​kodla​te​go,żewtejchwi​linur​to​wa​łają
innarzecz.Czyabyniemapo​cząt​kówpa​ra​noi.
Wy​sy​pu​ją​cysięzau​to​ka​rówtłumszyb​kowy​peł​niałplac
przedwej​ściemnaCmen​tarzPod​gór​ski.Po​że​gnal​nyor​szak
skła​dałsięgłów​niezmło​dzie​żyiwy​cho​waw​ców.Ci,jak
psypa​ster​skie,trzy​ma​lisięswo​ichgru​pekikrzy​kiemna​po​mi​na​li uczniów, któ​rym trud​no było za​cho​wać po​wa​gę.
Bali się, że na tym sta​rym, pną​cym się w górę wzgó​rza
cmen​ta​rzu peł​nym wi​ją​cych się we wszyst​kie stro​ny wą​skichale​jek,dzie​cia​kisięroz​pro​szą,bylenieuczest​ni​czyć
wnud​nejce​re​mo​nii.Ostrze​że​niana​uczy​cie​liwy​bi​ja​łysię
po​nadgwar,Be​ataiPa​wełniemie​liwięcpro​ble​muzwy​ło​wie​niem nie​licz​nych do​ro​słych, jacy sta​wi​li się na po​grze​bieGra​ży​nyDruszcz.Pozaprzy​by​ły​mituzobo​wiąz​ku
pro​fe​so​ra​mibylitogłów​niero​dzi​ceile​d​wiekil​kain​nych
osób, przy​pusz​czal​nie ab​sol​wen​tów szko​ły. Chy​ba z róż​nychrocz​ni​ków,bonietrzy​ma​lisięra​zem.Toimbyćmoże
na​le​ża​ło się przyj​rzeć uważ​niej. Wśród zgro​ma​dzo​nych
Be​ata roz​po​zna​ła Za​jącz​kow​skie​go, trzy​ma​ją​ce​go za ło​kiećpan​nęodstóppouszyodzia​nąwczerń,anichy​bicór​kę. Strój dziew​czy​ny nie był wy​ra​zem hoł​du dla zmar​łej,
leczob​wiesz​czałświa​tujejmrocz​nąoso​bo​wość.Go​tyc​ka
strzy​gaide​al​niepa​so​wa​ładotegomiej​sca,choćwo​la​ła​by
pew​nieod​stra​szaćwpo​je​dyn​kę,aniewlecsięwkom​pro​mi​tu​ją​cym to​wa​rzy​stwie. Mimo że Za​jącz​kow​scy znaj​do​wa​li się dość da​le​ko od niej, młod​sza aspi​rant wi​dzia​ła,
jakcięż​kogla​nydziew​czy​nyszu​ra​jąopod​ło​że.
Usta​wie​nie li​ce​ali​stów w pary nie wcho​dzi​ło oczy​wi​ściewgrę,mimotoopie​ku​nomja​kośuda​łosięichokieł​-
znaćispraw​nieprze​pro​wa​dzićprzezbra​mę,gdyjużroz​le​gły się pierw​sze dźwię​ki dzwo​nów sy​gna​li​zu​ją​ce ko​niec
mszyża​łob​nej.Be​ataod​wie​dzi​ławcze​śniejka​pli​cęinie​spe​cjal​nie zdzi​wi​ło ją, że w bez​po​śred​nim po​że​gna​niu
uczest​ni​czytyl​kogarst​kalu​dzi.La​se​wicz,jegosyn,Me​la​nia Du​dek z mę​żem i kil​ka star​szych ko​biet, za​pew​ne są​sia​dekde​nat​ki,li​czączksię​dzem,możetu​zinosób.Kil​ko​ro przed​sta​wi​cie​li me​diów grzecz​nie trzy​ma​ło się na ze​wnątrz,po​czą​tekpo​lo​wa​niawy​zna​cza​jącso​bienapóź​niej.
By​ło​by ich za​pew​ne wię​cej, gdy​by Drusz​czo​wą za​ata​ko​wa​nosie​kie​rąwtrak​ciedu​żejprze​rwy.
Krew​nizmar​łejbylizwo​len​ni​ka​mikre​ma​cji,alezo​rien​to​waw​szysię,żewy​ma​ga​ło​bytowy​wie​zie​niazwłokpoza
Kra​ków,cowy​dłu​ży​ło​byspra​węokil​kadni,wy​bra​litra​dy​cyj​ny po​chó​wek. Skrom​ny i bez fan​far, lecz wta​jem​ni​cze​niwichre​la​cjęzcho​wa​nąwła​śnieko​bie​tąniebra​liim
tego za złe. Nikt nie spo​dzie​wał się tu roz​dzie​ra​ją​cych
scen roz​pa​czy ani na​wet łez, choć te i ow​szem, po​ja​wi​ły
sięwoczachje​dy​nejprzy​ja​ciół​ki.Wkaż​dymra​ziein​ten​syw​nietar​łajechu​s​tecz​kąwkrat​kę.Chu​s​tecz​ką.Czymor​der​catak​żechciałniąpo​ma​chaćnapo​że​gna​nie?
Źre​nic​kapo​now​nieogar​nę​ławzro​kiemzgro​ma​dzo​nych,
któ​rzyzwar​tymkor​do​nemoto​czy​liprzy​szłygrób.Niebyło
jużsły​chaćśmie​chówczyna​gan,je​dy​niepo​je​dyn​czegło​sy
itłu​mią​cyje,bowy​po​wia​da​nyprzeztubęmo​no​logksię​dza
pro​wa​dzą​ce​go ce​re​mo​nię. Nie zna​jąc zmar​łej, bez​na​mięt​nie ro​bił swo​je. Trud​no so​bie wy​obra​zić, co by po​wie​dział, gdy​by spo​tka​li się za jej ży​cia. Czy w tej wła​śnie
chwi​li pro​fe​sor Druszcz au​to​ma​tycz​nie prze​szła na ja​sną
stro​nęmocy?
Trum​nazjeż​dża​ławła​śniepodzie​mięiniewy​glą​da​łona
to,żebyten,ktosiędotegoprzy​czy​nił,przy​szedłnacmen​tarz i chciał do​dać post​scrip​tum. W mię​dzy​cza​sie jed​nak
do kon​duk​tu do​bił Za​dy​ma. To on oraz jego nie mniej
upier​dli​wiko​le​dzypofa​chubyligłów​nympo​wo​dem,dla
któ​re​godziśsiętuzna​leź​li.Dys​kret​niespoj​rza​łanaze​ga​rek. Zbli​ża​ła się je​de​na​sta trzy​dzie​ści, za​raz ko​niec ce​re​mo​nii.Ja​kaśko​bie​taprze​pro​si​łają,bymócprze​ci​snąćsię
doukle​pa​nejjużpry​zmypia​chu,przy​ozdo​bio​nejczte​re​ma
wień​ca​miikil​ko​mawią​zan​ka​mi.Ofia​ro​wu​jąctępo​je​dyn​cząróżę,nie​zna​jo​mado​pi​sa​łanie​boszcz​cemałyplus.
Po​li​cjant​ka po​de​szła do ko​le​gi i po​ro​zu​mie​waw​czo
wska​za​łanadzien​ni​ka​rzy.Spraw​dza​limi​kro​fo​ny,wstęp​nie
ty​po​wa​li roz​mów​ców, mo​bi​li​zo​wa​li się. Za​dy​ma zda​wał
sięcał​ko​wi​ciepo​chło​nię​tyroz​mo​wąprzezko​mór​kę,aleto
nie uśpi​ło ich czuj​no​ści, bo le​d​wie ru​szy​li, na​tych​miast
zna​lazł się przy dy​rek​tor Roz​wa​dow​skiej. Dwie oso​by
usta​wi​łysięwpo​bli​żu,cze​ka​jącnaswo​jąko​lej,resz​taza​ata​ko​wa​łana​uczy​cie​li.Ucznio​wiezcał​ko​wi​tymspo​ko​jem
przy​glą​da​lisięza​mie​sza​niu.
-Nie,tato.Po​wie​dzia​łam:nie!
Wam​pi​rzy​cy wresz​cie uda​ło się po​sta​wić na swo​im.
Wy​rwa​ła się ojcu i scho​wa​ła wśród ko​le​ża​nek. Za​jącz​kow​skiprze​wró​ciłoczy​ma,da​jącdozro​zu​mie​nia,comy​śliodzi​siej​szejmło​dzie​ży,za​piąłgu​zikma​ry​nar​ki,ukrad​kiem do​tknął roz​por​ka i pro​mien​nie uśmiech​nął się do
mło​dziut​kiejre​por​ter​kizte​le​wi​zji.
-Ktoto?-za​py​tałzroz​ba​wie​niemPa​weł.
-A,mó​wi​łamci,tennibyświa​dekzwy​wia​dów​ki-wy​ja​śni​łaBe​ata.-Kre​tynzpar​ciemnaszkło.Chodź,po​słu​cha​my.
- ...nie mogę prze​stać my​śleć, że gdy​by zgo​dzi​ła się,
abymjąod​wiózłdodomu-męż​czy​znazni​żyłgłos,chcąc
munadaćdra​ma​ty​zmu-możedziśbyjesz​czeżyła.
-Hmm-szep​nę​łaŹre​nic​ka-możeira​cja.
-Do​bra,mamyto,dzię​ki-po​wie​dzia​ładzien​ni​kar​ka.
- Ale ja jesz​cze... - pró​bo​wał za​pro​te​sto​wać Za​jącz​kow​ski.
-Pro​szępana.Tobę​dziema​te​riałnaj​wy​żejnami​nu​tę,a
jajesz​czemu​szęzmie​ścićzetrzy,czte​ryset​ki.
-Trzyset​kiosób?-zdzi​wiłsięRudz​ki.
-Onitakchy​bamó​wiąnawy​wia​dy.Orany,Za​dy​ma.
Gło​wac​kinieuży​wałdyk​ta​fo​nu,bopopierw​szena​gra​niaogra​ni​cza​łyjegoin​wen​cję,apodru​giezaj​mo​wa​niesię
sprzę​tem prze​szka​dza​ło​by w oswa​ja​niu klien​tów. A wła​ści​wieklien​tek:zminąWuj​kaDo​braRadaZa​dy​mama​glo​wałte​razdwieuczen​ni​ce.Ry​su​ją​casięnajegotwa​rzypo​czci​wość ni​jak się mia​ła do tego, co w tej chwi​li czu​ły
ma​ło​la​ty. Na wi​dok po​li​cjan​tów dzien​ni​karz z miej​sca
prze​rwał i zro​bił w tył zwrot, zdą​żyw​szy jesz​cze rzu​cić
funk​cjo​na​riu​szomzło​śli​wyuśmie​szek.Jegoroz​mów​czy​nie
wy​glą​da​łynamoc​noprze​ję​te.
- Prze​pra​szam, dziew​czy​ny. Je​ste​śmy z po​li​cji. O co
waspy​tałtenfa​cet?
-Byłzpra​sy-wy​mam​ro​ta​łapierw​sza.
-Tak,znamgo-po​wie​dzia​łaBe​ata.-Jakzłysze​ląg.
- Naj​pierw py​tał o to, czy nie bo​imy się te​raz wra​cać
par​kiem.Iczyktó​ryśzna​szychko​le​gówczymśjej,tozna​czypanipro​fe​sor,gro​ził.
Od​waż​niej​szazdziew​czynspoj​rza​łanako​le​żan​kę.Mu​sia​łypod​jąćde​cy​zję.Be​atado​my​śli​łasię,cojepo​win​no
uspo​ko​ić.
-Bezoba​wy.Cho​dzi​łamdotejszko​ły.-Poczymdo​da​ła
kon​fi​den​cjo​nal​nie:-Strasz​nazniejbyłamał​pa.
-Bo-ośmie​li​łasięwresz​ciedru​ga,awgło​wieŹre​nic​kiejwy​świe​tli​łasięnamo​mentDrusz​czo​wa:„Sia​daj,im​be​cy​lu,idajmiznać,kie​dyna​uczyszsięnieza​czy​naćzda​niaod«bo»".Pan​nachy​baniejestor​łemzpol​skie​go.-Bo
naNa​szejkla​siemamyswo​jefo​rumiwszy​scytampi​szą.
Be​ata prze​klę​ła w du​chu samą sie​bie. Nie spraw​dzi​ła
tego.Niewi​dzia​łaniczłe​gow„nie​by​ciu"naNa​szejkla​sie.AleiGa​jew​ski,takprze​cieżobe​zna​nyzne​tem,nato
niewpadł.
-Wyteżpi​sa​ły​ście,praw​da?
Nie mu​sia​ła cze​kać na od​po​wiedź. Na​uczy​cie​le za​czy​na​liwła​śniena​wo​ły​wa​niadoewa​ku​acji,zcze​gouczen​ni​ce skwa​pli​wie sko​rzy​sta​ły. Po​li​cjant​ka ru​szy​ła w stro​nę
„Ir​land​czy​ków", by się z nimi po​że​gnać. Ju​tro od​la​ty​wa​li
doDu​bli​na.
Cmen​tarz na ja​kiś czas wra​cał do wła​ści​we​go so​bie
sen​ne​go ryt​mu. Be​ata za​po​wie​dzia​ła, że do ko​men​dy
wpad​niedo​pie​rootrze​ciej,mo​gławięczo​staćjesz​czetro​-
chę. Lu​bi​ła to ma​low​ni​cze miej​sce, szcze​gól​nie wio​sną,
kie​dyza​czy​na​łykwit​nąćlicz​netu​tajkasz​ta​now​ce,któ​rych
nie zmo​gły ani szro​tó​wek kasz​ta​now​co​wia​czek, ma​sa​kru​ją​cydrze​wawob​rę​biePlant,aninowamoda,ka​żą​caoga​ła​caćne​kro​po​liezdrzew.Nie​wy​tłu​ma​czal​nyim​pulska​zał
jej spraw​dzić, co u Płat​ka, po​cho​wa​ne​go nie​daw​no tak​że
tu​taj.Or​ga​ni​za​cjąpo​chów​kuza​ję​łasięfir​ma,wktó​rejpra​co​wał.Źre​nic​kaniebyławpraw​dzienapo​grze​bie,alebez
więk​szychpro​ble​mówod​na​la​złagrób.Osy​pu​ją​cysięwie​niec i kil​ka przy​bru​dzo​nych zie​mią szarf za​po​wia​da​ło
przy​szłelosytegomiej​scaspo​czyn​ku.Lecznagro​biele​ża​łocośjesz​cze.Czer​wo​nejabł​ko.Świe​żeile​d​wienad​gry​zio​ne-śla​dypozę​bachdo​pie​roza​czy​na​łybrą​zo​wieć.
Klep​nę​łasiępokie​sze​niachkurt​ki,wie​dzia​łajed​nak,że
nie znaj​dzie w nich rę​ka​wi​czek, któ​re wraz z na​dej​ściem
praw​dzi​wejwio​snypo​grze​ba​łanadnieszu​fla​dy.Naszczę​ście wciąż nie po​zby​ła się skó​rza​nej kurt​ki. Zdję​ła ją,
przez ma​te​riał się​gnę​ła po owoc, owi​nę​ła go sta​ran​nie i
bezocią​ga​niasięru​szy​ładowyj​ścia.
Na Sro​ce moż​na było po​le​gać - za​wsze po​ja​wiał się
tam,gdzienietylesięgoniespo​dzie​wa​no,ilebar​dzonie
chcia​noza​stać.Tymra​zemteżja​kieśzłeli​choka​za​łopod​ko​mi​sa​rzo​wiwy​leźćnako​ry​tarz.
-Comasz?
Be​ataści​snę​łatrzy​ma​nąwrękukurt​kę.
-Śli​nę,od​ci​skizę​bówipal​ców.
-O,zna​czywobro​niewła​snejwy​rwa​łaśko​muśsztucz​-
nąszczę​kę?Aki​kutdło​nipew​noukry​łaśby​łaśwkie​sze​ni?
Po​temzwi​nę​łaśwwę​ze​łekiwtepędyprzy​nio​słaś?
-Nie.Zna​la​złam.Jabł​ko.
-Jabł​ko?-par​sk​nął.-Gdzie?
-Nacmen​ta​rzu.
Ma​rekprzy​wo​łałnatwarzwy​razpo​wa​gi.
-Za​uwa​ży​łaśko​gośpo​dej​rza​ne​go?
- Nie​zu​peł​nie. Po​szłam na grób Płat​ka i tam to zna​la​złam.Na​zwij​mytoprze​czu​ciem.
Osten​ta​cyj​nieroz​ło​żyłręce.
-Nieno,wo​becże​la​znejbab​skiejlo​gi​kijapa​su​ję.
-Aleśmnieza​sko​czył-za​kpi​ła.-Ate​razna​stąpsię,co?
Ubra​na w szczel​ny far​tuch, rę​ka​wi​ce, ma​skę i oku​la​ry
Ela wy​glą​da​ła, jak​by do la​bo​ra​to​rium wpa​ro​wa​ła pro​sto
zestre​fyra​dio​ak​tyw​nej.Nieode​zwa​łasięinieprze​rwa​ła
pra​cy,tyl​koroz​ca​pie​rza​jącpal​ce,po​pro​si​łaopięćmi​nut.
Ko​niec pra​cy za​ak​cen​to​wa​ła en​tu​zja​stycz​nym: yes, yes,
yes,do​da​jąc,żewła​śnieuda​łojejsiędo​rwaćgwał​ci​cie​la.
Be​ataner​wo​woro​zej​rza​łasiępopo​ko​ju.
-Spo​ko,nietrzy​mamgotuwsło​juzfor​ma​li​ną.
Sio​strapo​da​łajejza​wi​niąt​ko.
- Nie wiem, czy to może być do​wód, ale sprawdź je
pro​szęiniekażmitłu​ma​czyćdla​cze​go.Zdję​łamtozgro​bu
Jac​kaPłat​kadziśodwu​na​stej.
- Do​ty​ka​łaś go? - spy​ta​ła Ela, de​li​kat​nie chwy​ta​jąc
owoc.
-Wzię​łamprzezkurt​kę.Niewiem,cośmnietknę​ło.To
możebyćczy​styprzy​pa​dek,pew​nietak.Nochy​baniezaj​-
miecitowie​lecza​su...
Pa​me​labezocią​ga​niaza​bra​łasiędoro​bo​ty.
ABe​atyniezdzi​wiłspe​cjal​niewi​dokSro​ki,cał​ko​wi​cie
po​chło​nię​te​gostu​dio​wa​niemla​bo​ra​to​ryj​ne​gogra​fi​kady​żu​rów.
-Ico?-za​py​tałnibyzdaw​ko​wo.
- Co „i co?" El​żu​nia nie jest cu​do​twór​czy​nią. To musi
po​trwać. Zresz​tą, Ma​recz​ku - pod​ję​ła szyb​ką de​cy​zję, że
te​raz albo ni​g​dy - oba​wiam się, czy to, co ci w za​ufa​niu
prze​ka​żę,niezo​sta​nieprzy​pad​kiemwy​ko​rzy​sta​neprze​ciw​komnie.
Re​ak​cjaSro​kiniepo​zo​sta​wia​ławąt​pli​wo​ści.Ma​rekbył
stwo​rzo​ny do ka​bo​tyń​skich za​gry​wek draż​nią​cych oto​cze​nie. To​le​ro​wa​no je, bo pod​ko​mi​sarz z po​wo​dze​niem uży​wałichpod​czastrud​nychprze​słu​chań.AleSro​kaniezdą​żyłsiędo​tądpod​szko​lićwro​lachtra​gicz​nych,niemiałpo​trze​by. Chwi​la, któ​rą za​ję​ło mu przy​wo​ła​nie oczu do po​rząd​ku, spoj​rze​nie w bok i skie​ro​wa​nie wzro​ku na twarz
Źre​nic​kiej, trwa​ła dłu​go. Za dłu​go. Znów pod​dał się bez
wal​ki.
-Kie​dyimotympo​wiesz?
-Za​sta​na​wiamsię.
Zro​bi​ło się jej żal ko​le​gi. Wy​da​wał się au​ten​tycz​nie
pod​ła​ma​ny.Pew​nie,wat​mos​fe​rzena​pię​ciakaż​de​mumo​gła
sięzda​rzyćtakawpad​ka,ionamia​ławtejspra​wieswo​je
za usza​mi, ale tu w grę wcho​dzi​ło jesz​cze coś in​ne​go.
Utra​ta pie​przo​ne​go mę​skie​go ho​no​ru. I to na rzecz tego
kre​ty​na Za​dy​my. Ma​rek nie​raz za​cho​wy​wał się jak skoń​-
czo​nypa​lant,leczby​wałteżna​praw​dęza​baw​nyiniebra​ko​wa​łomuzdro​we​goroz​sąd​ku.Pozatym:je​denzawszyst​kich,wszy​scyzajed​ne​go.Byłoniebyło,gra​liwtejsa​mej
dru​ży​nie i za​miast go gnę​bić, po​win​ni te​raz wspól​nie na​pra​wić błąd. Inna rzecz, że trud​no jej było prze​ko​nać
współ​pra​cow​ni​ków do tej jak​że pro​stej fi​lo​zo​fii. Wo​le​li
naj​pierw do​wieść swo​jej nie​win​no​ści, na​stęp​nie do​paść
spraw​cę i roz​szar​pać na strzę​py, po czym ła​ska​wie przy​stą​pićdoza​mia​ta​nia.Pra​ca,kur​de,ze​spo​ło​wa.
-Za​sta​na​wiamsię,czypo​wiem.
Po​ło​ży​łamurękęnara​mie​niu,kie​dyjed​nakSro​karoz​pro​mie​niłsiętak,jak​bydo​tknę​łagocza​ro​dziej​skąróżdż​ką,
bły​ska​wicz​niejącof​nę​ła.
-Chy​bamamjesz​czecoś,cowar​tospraw​dzić.Napew​nomam.Ni​g​dybyśniezgadł,żewpadłnatoZa​dy​ma.Był
napo​grze​bie.
-Mamna​dzie​ję,żepo​temniewy​cią​gnąłciębyłnaplo​tecz​ki?
- Ma​rek - z tru​dem po​wstrzy​ma​ła iry​ta​cję - le​piej bę​dzie,le​piejdlacie​bieidlanaswszyst​kich,że​by​śmytrzy​ma​lisięzda​le​kaodGło​wac​kie​go.
-Okej,okej,więccota​kie​gomasz?
-Wiem,copo​my​ślisz,alemu​si​mywejśćnaNa​sząkla​sę.
Sro​kapo​sta​no​wiłza​cho​waćuszczy​pli​wo​ścidlasie​biei
uzbro​ić się w cier​pli​wość. Nie za​mie​rzał na​gra​bić so​bie
nawszyst​kichfron​tach.
-Do​bra,towejdź​my.
Żad​neznichniemia​łokon​ta,ale,jaksięoka​za​ło,ibez
nie​gomo​glisiędo​staćnali​ce​al​nefo​rum.Be​ataroz​po​zna​ła
na​zwi​sko jed​nej z ko​le​ża​nek, klik​nę​ła więc na za​ło​żo​ny
przez nią wą​tek. Do​pi​sa​ło się do nie​go jesz​cze kil​ka jej
sta​rychzna​jo​mych,dum​nieświe​cą​cychdwoj​giemna​zwisk.
Przezchwi​lęku​si​łająmaławy​ciecz​kawprze​szłość,ara​czejte​raź​niej​szość,odło​ży​łatojed​naknapo​tem.Naja​kieś
pięćlat,żebysen​ty​men​tyna​bra​łymocy.Wtymmo​men​cie
naj​waż​niej​szebyłospraw​dze​nie,czynafo​rumznaj​dącoś
na te​mat Drusz​czo​wej. Nie mu​sia​ła spe​cjal​nie szu​kać,
spra​wajejta​jem​ni​czejśmier​cizna​la​złaod​bi​cieitu.Zco​razwięk​szązgro​ząwczy​ty​wa​łasięwdzie​siąt​kiko​men​ta​rzy.Ichau​to​rzy,nie​ukry​wa​ją​cyna​zwisk,na​wetniepró​bo​wa​litaićnie​chę​ci.Dwanaj​bar​dziejsub​tel​negło​syna​wo​ły​wa​łydousza​no​wa​niapa​mię​cizmar​łej,za​razzresz​tązo​sta​łyza​krzy​cza​ne.Innyzwy​po​wia​da​ją​cychsięskwi​to​wał
rzecz nie​dwu​znacz​nym „uff". Roz​wa​dow​ska mia​ła ra​cję nikt,ab​so​lut​nieniktniepła​kałpopanipro​fe​sor.Wszy​scy
wręcz rwa​li się do tego, żeby wy​lać wła​sne wia​dro po​myj.Be​atawy​dru​ko​wa​ławą​tekiza​czę​łaprze​glą​daćstar​sze. Znów się nie zdzi​wi​ła, wi​dząc, kto przo​do​wał na li​ście szkol​nych zmór. Wśród za​bie​ra​ją​cych głos w wąt​ku
roz​po​zna​łanazdję​ciachdwiedziew​czy​nyspo​tka​nedziśna
cmen​ta​rzu. Do chó​ru nie​za​do​wo​lo​nych do​łą​czy​li i star​si,
znaj​du​jącwtymoka​zjędood​re​ago​wa​niapola​tach.Jed​no
było za​dzi​wia​ją​ce: czy obec​nym uczniom wy​da​wa​ło się,
żeniktzna​uczy​cie​litunieza​glą​da?Czyczu​lisiędotego
stop​niabez​kar​ni?
Sie​dzą​cyobokSro​kapo​dzie​lałjejzda​nie.
- Tyl​ko pa​trzeć, aż ja​kiś ad​wo​ka​ci​na zwie​trzy tu zło​ty
in​te​res. Więk​szo​ści moż​na by wy​to​czyć pro​ces o znie​sła​wie​nie.Mu​szęotympo​my​śleć.
-Noo,ate​razpo​myśl,docze​gonamsiętoprzy​da.
- Trze​ba spraw​dzić tych naj​więk​szych krzy​ka​czy. Nie
są​dzę, żeby to coś dało, ale jak się tro​chę ze​stre​su​ją, to
możena​stęp​nymra​zemniebędątacyszcze​rzy.
-Wła​śnie-mruk​nę​łaŹre​nic​ka,znie​do​wie​rza​niemwpa​tru​jącsięwewpispo​świę​co​nyjejdaw​nejwy​cho​waw​czy​ni.Naj​wy​raź​niejniewszy​scyjąuwiel​bia​litakjakona.
Otwie​ra​jącfurt​kę,Ga​jew​skiomalniestra​to​wałkotasą​sia​dów,któ​rywra​całwła​śniezdru​gie​goobia​du.Zwie​rzak
miauk​nął z ura​zą i bez spe​cjal​nej gra​cji, bo na​peł​nio​ny
brzuchoraztyl​nełapyprzezchwi​lęza​wi​sływpo​wie​trzu,
wspiąłsięnapłot.Pochwi​lijed​nakze​sko​czyłido​stoj​nym
kro​kiempo​ma​sze​ro​wałdosie​bie.
Nad​ko​mi​sarzwszedłdoholuizulgązrzu​ciłnowebuty.
Chy​bajed​naktrze​babyłowziąćopółnu​me​ruwięk​sze,jak
zresz​tąsu​ge​ro​wa​łaEwa.Bezra​do​ścipo​my​ślałoko​lej​nej
wy​mia​niein​for​ma​cjinie​zbęd​nychdofunk​cjo​no​wa​niapod​sta​wo​wejko​mór​kispo​łecz​nejiomroź​nejci​szywsy​pial​ni.Taa,cośtupo​dej​rza​nieci​cho.Jaktoszło?Ci​szaprzed
prze​ra​ża​ją​cąbu​rzą?Kwie​ci​sto​ścisty​lumiej​skie​gospe​cja​li​styodmie​sza​niatymra​zemnieprzy​nio​słymupo​cie​chy.
Coświ​sia​łonaddo​mo​wymogni​skiem.Iniebyłtowca​le
ko​cio​łekdosyta.
Ob​ra​zek,jakiuj​rzałwsa​lo​ni​ku,byłza​istenie​co​dzien​ny.
Trój​kajegopo​ciech,któ​reczę​stowrazzżonąpo​dej​rze​wa​li o nad​po​bu​dli​wość ru​cho​wą, grzecz​nie tkwi​ła na ka​na​pie.Przywy​łą​czo​nymte​le​wi​zo​rze.Jużmiałza​py​tać,cze​go
sięna​je​dli,gdyką​temokaza​uwa​żył,żeAdaśtrą​ca
Ka​sięłok​ciemwko​la​no,wska​zu​jącprzytymgło​wąna
ojca. Star​sza z có​rek ze zło​ścią syk​nę​ła na bra​ta. Bu​zia
ma​łe​go wy​gię​ła się w pod​ko​wę, wie​dział jed​nak, że tym
ra​zemniemożepo​pro​sićojcaowspar​cie.Choćca​łejtej
pan​to​mi​mie w wy​da​niu nie​let​nich nie bra​ko​wa​ło uro​ku,
Ga​jew​skimu​siałjąprze​rwać.
-Czyktośmiwy​ja​śni,cosiętuwła​ści​wiedzie​je?
Dzie​cina​dalmil​cza​łyjakza​klę​te.
-Gdziemama?
Dru​gie py​ta​nie wy​wo​ła​ło pew​ne po​ru​sze​nie wśród
zgro​ma​dzo​nychnaka​na​pie,lecznieprzy​nio​słowięk​sze​go
efek​tu.
- Dzie​ci, je​stem już po pra​cy i na​praw​dę mam dość
prze​słu​chańnadziś.Gdziejestwa​szamama?
-Wpra​cy-wy​ła​małsięAdaś.Zuchchło​pak.
Umysł Ga​jew​skie​go prze​szedł na tryb su​per​kom​pu​ter.
Do​bra,tote​razwy​bierz​myna​stę​pu​ją​cywa​riant,możenie​zbytwy​cho​waw​czy,alepo​wi​nienza​dzia​łać:
-Zo​sta​wi​ławassa​mych?
Janniespusz​czałwzro​kuztrój​kispi​skow​ców,więcnie
umknę​łomuner​wo​wewier​ce​niesięAni.
-Chceszsiu​siu?
Za​wsty​dzo​na dziew​czyn​ka ski​nę​ła głów​ką, wsta​ła i
truch​ci​kiem po​mknę​ła do to​a​le​ty. Ga​jew​ski wy​ko​rzy​stał
oka​zję, by przy​siąść się do po​zo​sta​łych. Sio​strzycz​ka i
bra​ci​szeksku​li​lisięjakparapi​skląt,kie​dyzpię​ter​kado​biegłja​kiśdźwięk.
-Mama?-spró​bo​wałpo​now​nie.
-Nie,bab​cia-pod​da​łasięKa​sia.-Wi​docz​niewsza​fie
jestzago​rą​co.
Janpo​czuł,żeopa​dazsił,aledzie​cijużod​zy​ska​łynor​mal​nąży​wot​nośćimó​wi​łyte​razjed​noprzezdru​gie.
-Tobab​cia.
-Niemama.
-...mamapo​wie​dzia​ła,żemamytuusiąśćinicniemó​wić.
-Jakprzyj​dziesz.
-Jachcędomamy!-nawszel​kiwy​pa​dekroz​dar​łasię
Ania. Wciąż nie ra​dzi​ła so​bie z na​cią​ga​niem raj​stop na
pupę, któ​ra co​raz bar​dziej zdra​dza​ła jej nie​po​skro​mio​ny
ape​tyt.
-Za​milcz,złot​ko-po​wie​działspo​koj​nieJan,do​pro​wa​dza​jącubra​niedziew​czyn​kidopo​rząd​ku.-Je​ślimamajest
w pra​cy, to chwi​lo​wo mu​szę ci wy​star​czyć ja. Mamo krzyk​nął-możemamajużzejść,po​bi​tegary.
Te​ścio​wejnietrze​babyłoza​chę​cać.Wy​su​nę​łasięzsy​pial​niirów​niedo​stoj​niejakna​po​tka​nywcze​śniejkotpo​ko​na​łanie​wiel​kiescho​dy,przy​bie​ra​jącprzytymminęMa​rii Cal​las. Choć rów​nie drob​na i szczu​pła jak cór​ka, nie
mia​łapro​ble​muzwej​ściemwrolędiwy.Janprzy​pie​czę​to​wałen​tréesto​sow​ny​miokla​ska​mi.
-Za​pra​sza​mytudonas.Kawaczyher​ba​ta?
- Dzię​ku​ję, obej​dzie się - po​wie​dzia​ła chłod​no pani
Bar​ba​ra.-Chcia​łamtyl​kopo​mócmo​je​muje​dy​ne​mudziec​ku.Niemożetakbyć,żeby...
- ...nie​let​ni uczest​ni​czy​li w przed​sta​wie​niach dla do​ro​słych-prze​rwałJan.-Lek​cjeod​ro​bio​ne?
- Moje tak, tato - skwi​to​wa​ła re​zo​lut​nie pier​wo​rod​na,
za​kła​da​jącnogęnanogę.-Aoniprze​cieżjesz​czeniecho​dządoszko​ły.
-Wta​kimra​ziepo​każro​dzeń​stwu,coichcze​kawprzy​szło​ści.Już,bezdys​ku​sji.Iza​mknijdrzwi,pro​szę.Także​bymusły​szał.
Usły​szał. Nie tyl​ko star​cie drzwi z fu​try​ną, ale tak​że
cha​rak​te​ry​stycz​nystu​kotiszczękzam​kaprzywej​ściu.Ewa
anitro​chęniewy​glą​da​łanaskru​szo​ną.
-Cześć,jużje​steś?-Po​ca​ło​wa​łagowpo​li​czekiprzy​sia​dłaobok,nado​brąchwi​lęzbi​ja​jącmężaztro​pu.-Oj,
home,swe​ethome.
-Taa-za​bły​snąłGa​jew​ski.-Kaw​ki,ko​cha​nie?
-Zroz​ko​szą.Na​pi​jeszsię,ma​mu​siu?
-Ow​szem.Bezcu​krupo​pro​szę.
- Rze​czy​wi​ście - mruk​nął Jan - tyle go dziś w po​wie​trzu.
Ewazroz​ba​wie​niemprze​wró​ci​łaoczy​ma.
-Tak,tak.Wiem,Cmo​ku,żenie​na​wi​dziszpo​li​ty​kifak​tów do​ko​na​nych. Ale dzi​siaj po​wiem ci tyl​ko tyle: no to
trud​no.Bę​dzieszsięmu​siałztympo​go​dzić.JakJanMa​ria
Ro​ki​ta.
-Ku​pi​łaśso​biejużka​pe​lusz?
-Możetoido​brypo​mysł...Ijesz​czespra​więso​biegu​stow​neko​ron​ko​werę​ka​wicz​ki,bojakwiesz,Nel​lyniepo​ka​zu​jesiębeznichpu​blicz​nie.Bę​dziemipa​so​wa​łodono​we​goko​stiu​mi​ku.Po​ka​żęci,mamo.
Ga​jew​skipo​czuł,żecośnie​bez​piecz​nieści​skamugar​dło.Toniebyłgniew,leczpra​wieza​po​mnia​ne,dzie​cin​ne
roz​ża​le​nie na nie​spra​wie​dli​wość losu. Losu, któ​ry wciąż
ka​zał mu prze​gry​wać na set​kę z Wald​kiem Rum​ką. Albo
na​sy​łałgry​pęwprzed​dzieńkla​so​wejwy​ciecz​kiwBe​ski​dy,októ​rejśniłprzezwie​lemie​się​cy.Wtejsy​tu​acjimoż​nabyłozro​bićtyl​kojed​no.Zejśćdopiw​ni​cy.
Smakduń​skie​gopiwa
Jestśmier​dziel.Jakzwy​kleotejpo​rze.Tacymająwła​sny spo​sób na od​mie​rza​nie cza​su. Słoń​ce to jed​no, ale
jesz​czetapre​cy​zja.Jak​bysięsto​piłzprze​pi​tymze​gar​kiem.
Mylą się naj​wy​żej o pięć mi​nut, we wła​ści​wy kwa​drans
tra​fia​jąbezpu​dła.
Zapięt​na​ścieszó​sta,jesz​czechwi​laisięściem​ni.Tam​tenprzy​siadłnaław​ce.Roz​ło​żyłnaniejswo​jeskar​by.Od
naj​krót​sze​go, co naj​wy​żej na jed​ne​go ma​cha, do naj​dłuż​sze​go, na praw​dzi​wą ucztę. Na po​tem. Oszczęd​ne, po​ma​rań​czo​weświa​tłonieukry​łodrże​niarąk.Dwanie​do​pał​ki
upa​dły na zie​mię, ale te lep​sze, nie do zmar​no​wa​nia.
Chuch​nął na nie i scho​wał do wo​recz​ka. A po​tem go za​uwa​żył.
Nochodź,ma​ru​do.Ru​chy,ru​chy,po​my​ślał.
-Kie​row​ni​ku,po​ra​tu​jeszfaj​ką.-Tacywy​jąt​ko​woszyb​kore​zy​gnu​jąztry​bupy​ta​ją​ce​go.Majągest.
-Ja​sne.-Uznał,żeza​chę​ca​ją​cyuśmiechmożegospło​szyć.Pod​su​nąłmupra​wiepeł​nąpacz​kę.
- A mogę dwie - za​ry​zy​ko​wał, bo jak​że by nie mógł.
Znówbezpy​taj​ni​ka.
Ude​rzyłwden​ko,żebyso​biepo​móc.
-Oj,ko​cha​nień​ki,wrękęuca​łu​ję.Daj,nodaj.
-Prze​stańsiępanwy​głu​piać.
-Pan?-Ajed​naknieza​po​mniał.-Jakipan?Sta​szekje​-
stem,Try​buś.Sta​szekwy​star​czy.
Do​brypie​sek.
-Jak​byśpancze​gopo​trze​bo​wał,towszy​scymniezna​ją
nadziel​ni​cy,trze​bapy​taćoStasz​ka,każ​dyje​denpo​wie.Byławtymna​wetodro​bi​naprze​ko​na​nia.
-Ajak​bympo​trze​bo​wałte​raz?
Try​buś chy​ba już ża​ło​wał swo​jej nad​gor​li​wo​ści, ale
trzy​małfa​son:
-Tak?
-Wi​dzisz,Stasz​ku,mu​szęsięzkimśna​pić.
-Ooo-zdo​łałtyl​kowy​gul​go​taćtam​ten.
Cier​pli​wiecze​kał,ażskoń​czykasz​leć.
-Ooo,jatomamdzi​siajszczę​ście.Tyl​ko,kur​wa,cze​go
by​śmy się na​pi​li? Do mo​no​po​lo​we​go ka​wa​łek. Ale za
dwieuli​ceda​lejmiesz​katakajed​na,któ​rapo​mo​że.
-Wpo​rząd​ku,nietrze​ba-prze​rwałidlapo​twier​dze​nia
za​brzę​czałre​kla​mów​ką.-Wszyst​kojest.
-Noto,komuwdro​gę,temutramp​ki-po​wie​działzwa​ha​niem.-Gdziekie​row​nikchce.
-Cie​płodziś,chodź​mytuobok,napo​lan​kę.
Na​wi​ja​jąc cie​pło - zim​no - desz​cze - bu​rze - wczo​raj
przed​wczo​raj-lato-wio​sna-kwie​cień-ple​cień,Sta​szek
drep​tał u jego boku, roz​ta​cza​jąc woń za​sta​łe​go mo​czu.
Przy​spie​szył kro​ku, ale nie​wie​le to po​mo​gło. Musi się z
tymuwi​nąć,boniewy​trzy​ma.Dał​byso​bieradęjużte​raz,
jakzwy​klebezświad​ków.Pókico.Le​piejjed​naktrzy​mać
siępla​nu.Noplan,nofun.Nieza​mie​rzałgodo​ty​kać,nie
mógł.Tam​tenzdą​żyłjużprze​rzu​cićsięnapo​li​ty​kę,zu​peł​-
nienie​zra​żo​nytym,żeod​po​wia​damo​no​sy​la​ba​mi.
Upew​niłsięrazjesz​cze.Ni​ko​go.
-Chwi​lu​nia,kie​row​ni​ku.
Nie.
Try​buśznik​nąłwza​ro​ślach.Pew​niechcesięod​lać.Po
chwi​li jed​nak wy​szedł, cią​gnąc za sobą dwa spłasz​czo​ne
kar​to​ny.
-Cie​pło,cie​pło,ależe​by​śmywil​kaniezła​pa​li.
Stop.Od​ci​ski.
-Chodźjuż,Sta​siu,bomniesu​szy.
Przezchwi​lęuda​wał,żemo​cu​jesięzkap​slem.Tensam
ma​newrzeswo​jąbu​tel​kąwy​peł​nio​nąher​ba​tą.
-Noto,tego,zdro​wie.
Stuk​nę​lisię.
-Dziw​neja​kieś.Gorz​kie,kur​wa.-Try​buśpod​niósłbu​tel​kę i za​beł​tał, jak​by chciał spraw​dzić gę​stość osa​du na
ścian​kach.-Ipia​nypra​wieniema.
-Duń​skie,ko​le​gaprzy​wiózłmidwieskrzyn​ki.Gorz​kie,
bodo​da​jądonie​gowię​cejpsze​ni​cy.
-Aletam.Da​ro​wa​ne​muko​nio​wi...
Dodna,dodna.Jesz​czetyl​kochwil​ka.
-Ijak,sze​fie,le​piej?
-Tak.
-Amniecoś...Nie​waż​ne.Do​bry,kur​wa,do​bry.Ta​kie​go
brow​cajesz​czeniepi​łem.
-Nie.
Nie był pe​wien, czy daw​ka jest od​po​wied​nia, ale za​dzia​ła​ło. I nie ro​bi​ło du​że​go ba​ła​ga​nu, nie​po​trzeb​nie brał
tepa​pie​ro​weręcz​ni​ki.Za​ło​żyłrę​ka​wicz​kiiostroż​niewy​jął bu​tel​kę z rąk nie​przy​tom​ne​go, sta​ra​jąc się nie pa​trzeć
na jego twarz. Prze​ło​żył cia​ło na wznak, gdy​by or​ga​nizm
pró​bo​wałsięjed​nakbro​nić.Niemata​kiejopcji,sztyw​ny
bezdwóchzdań.Za​ty​ka​jącnos,od​chy​liłTry​bu​sio​wipa​sek
i we​tknął „wi​zy​tów​kę". Dość głę​bo​ko, tak by jej od razu
niezna​leź​li.Wciążżad​nychza​kłó​ceń.Po​li​czyłdotrzechi
jesz​cze raz rzu​cił okiem na sce​ne​rię. W ostat​niej chwi​li
za​uwa​żył w tra​wie coś czer​wo​ne​go. Dłu​go​pis, cho​le​ra,
jest. To na pew​no wszyst​ko. Wy​czuł na no​sie mo​krą kro​plę,po​temdru​gą.Za​czy​napa​dać,jakza​po​wia​da​li.Chy​ba
za​czniewie​rzyćwpro​gno​zy.
Prze​biegłprzeztraw​nik,bę​dącjużnachod​ni​ku,zmie​nił
buty.Szyb​kowcią​gnąłnasie​bieczar​nyor​ta​lion.Niecier​pi
mok​nąć.
Ga​jew​ski jak zwy​kle o mi​nu​tę wy​prze​dził bu​dzik. Nie
mu​siał tego spraw​dzać, lata ćwi​czeń. Po​spiesz​nie się​gnął
poze​ga​rek,byalarmniepo​de​rwałnanogiresz​tydo​mow​ni​ków.Prze​krę​ciłsięnadru​gibokipochwi​lido​tar​łodo
nie​go,żeEwamu​sia​łajużwstać.Idzieprze​cieżdopra​cy.
Niemasen​supa​ko​waćsiędoła​zien​ki,bonapew​nourzę​du​je tam jesz​cze, ro​biąc się na bó​stwo. Baby. Po​świę​cą
go​dzi​nę snu, żeby przez pół​to​rej usu​wać skut​ki nie​do​spa​nia.
-Czyż​byCmo​kiotwo​rzy​łyoki?-za​py​ta​łasłod​ko.
-Prze​stańsiępod​li​zy​wać.Ła​zien​kawol​na?
Dojegonoz​drzydo​le​ciałin​ten​syw​nyza​pach.Bli​żejnie​-
zi​den​ty​fi​ko​wa​ny.
-Po​do​bacisięnowyKen​zo?-za​świer​go​ta​łażona,pod​su​wa​jącmupodnosszczu​plut​kinad​gar​stek.
-Ro​zu​miem,żeSim​pledo​dałtakigra​tisdoko​stiu​mu?
-Nocoty?!Wy​pła​ci​limitro​szecz​kęza​licz​ki.Kosz​tare​pre​zen​ta​cyj​ne.
Nie do​py​ty​wał, co za „tro​szecz​kę". I co kry​je się pod
sło​wem „re​pre​zen​ta​cja". Dwie mie​sięcz​ne pen​sje in​spek​to​ra jak nic. O pro​ce​du​ry wy​pła​ca​nia kasy akon​to też nie
miał za​mia​ru się wy​kłó​cać. Je​śli pra​co​daw​czy​nią jest
przy​ja​ciół​kazeszkol​nejławy...Przyna​stęp​nympo​sie​dze​niu gril​lo​wym po​ka​że psiap​siół​ce, co zna​czy przedaw​ko​waćpiripiri.
Ewa usia​dła przy to​a​let​ce, by wy​ko​nać ostat​ni szlif
błysz​czy​kiem.
- To tak. Ty się zbie​raj, a ja idę przy​go​to​wać dzie​ci.
Mama po​win​na być za czter​dzie​ści mi​nut, więc Ani jesz​cze nie bu​dzę, a star​szy​zna się ubie​ra. Nie​ste​ty mu​sisz je
dzi​siaj od​wieźć. Ale za to zro​bię śnia​dan​ko. I co to ja
jesz​czechcia​łam?
Po​dzię​ko​wać za wszyst​kie hoj​ne dary, z mę​żem kre​ty​nemnacze​le,po​my​ślał,ajed​no​cze​śniezła​pałsięnatym,
żewła​ści​wiejąro​zu​mie.Amożebytak,dy​wa​go​wałprze​kor​nie, wy​cią​ga​jąc się na łóż​ku, rzu​cić pra​cę w dia​bły i
dlaod​mia​nypo​ba​wićsięwgo​spo​się?Za​mie​nićkra​watw
bał​wan​kinafar​tu​szekwba​ran​ki?Ga​jew​skapo​cią​gnę​łaza
koł​dręzta​kimroz​ma​chem,żetaod​le​cia​łanado​breczte​ry
me​try,leczza​razjąpod​nio​słaipo​ma​ga​jącso​bieko​la​nem,
zwi​nę​ławru​lo​nik.
-Niele​nićsię,nad​ko​mi​sa​rzu.
Chy​baporazpierw​szyzo​ba​czyłżonę,któ​rawsu​waka​nap​ki na sto​ją​co. Wi​dok mat​ki, za​de​kla​ro​wa​nej prze​ciw​nicz​ki fast fo​odów, ła​mią​cej świę​te ro​dzin​ne za​sa​dy, w
zdu​mie​nie wpra​wił tak​że dzie​ci. Na krót​ko, bo w prze​ci​wień​stwiedoJanazo​sta​łyle​piejprzy​go​to​wa​nedore​wo​lu​cji.
-Jak​by​ścieztatąbyliczar​ni,to​by​ściewy​glą​da​lijakna
tymte​le​dy​skuBey​on​cé.Cho​ciażmamasięniebar​dzona​da​je. Bey​on​cé jest prze​cież strasz​nie gru​ba - stwier​dzi​ła
Ka​sia, któ​ra już od dzie​się​ciu mi​nut to​czy​ła wal​kę z nie​wiel​kąkrom​kąra​zow​ca.Pierw​sząztrzech.
Ewaniestra​ci​łare​flek​su.
- Jaka gru​ba? A ty kie​dy za​mie​rzasz wszyst​ko zjeść?
Daszradędokoń​caty​go​dnia?Mamsermię​dzyzę​ba​mi?Wy​szcze​rzy​łasiędomęża.
-Jatunicniewi​dzę.
- Nie szko​dzi. Na wszel​ki wy​pa​dek umy​ję jesz​cze raz.
Za​mówmita​ry​fę,pro​szę.
-Tonieprzy​dzie​li​licili​mu​zy​ny?
-Wprzy​szłymty​go​dniu-za​wo​ła​łajużzgóry.
Ga​jew​ski cier​pli​wie prze​cze​kał, aż Adaś za​bie​rze z
domuwszyst​ko,cze​goza​po​mniał,czy​lipla​ste​li​nę,wo​rekz
kap​cia​minazmia​nęinowena​klej​ki(zatrze​cimra​zemsyn
uwi​nął się w na​praw​dę re​kor​do​wym tem​pie), wci​snął
Kasi do ręki ostat​nią ka​nap​kę i z wes​tchnie​niem od​pa​lił
sa​mo​chód. Byli już oczy​wi​ście spóź​nie​ni, więc wy​słał
jesz​czewko​smosproś​bęozie​lo​nąfalę.
Wmia​ręszyb​kouda​łomusięwy​je​chaćzbra​mywPła​szow​ską; wy​ko​rzy​stał mo​ment, gdy tle​nio​na blon​dy​na w
be​em​cema​lo​wa​łaoko,pa​trzącwewstecz​nelu​ster​ko.Po​tem po​wo​li prze​su​wa​li się do przo​du. Jak to zwy​kle na
Pła​szow​skiejzrana.Ga​jew​skie​muchcia​łosięwy​kląćam​bit​ną po​ło​wi​cę, pre​zy​den​ta mia​sta Kra​ko​wa Jac​ka Maj​chrow​skie​go, któ​ry nie robi nic, żeby ruch na uli​cach był
płyn​niej​szy, pre​zy​den​ta kra​ju, Le​cha Ka​czyń​skie​go, bo...
No, do​brze, jego mógł wy​kli​nać nie​za​leż​nie od cza​su,
miej​scaiak​cji.Wresz​ciepopięt​na​stumi​nu​tachdo​tar​lido
skrzy​żo​wa​nia. Ga​jew​ski na żół​tym skrę​cił w lewo w Po​wstań​ców Wiel​ko​pol​skich, po​ci​snął gaz, ale za​nim do​tarł
doTan​de​ty,mu​siałha​mo​wać.Zpi​skiem.Ja​kiśko​leśwsko​czyłmupra​wiepodkoła.Janprzy​ci​snąłha​mu​lecipo​czuł,
jakdwiezim​nestruż​kipotuspły​wa​jąmupoboku.Tym​cza​semnie​do​szłaofia​raza​czę​łama​chaćrę​ko​majesz​czeżwa​wiejidrzećsięwnie​bo​gło​sy:
-Stop,za​trzy​majsię,stop!
Nad​ko​mi​sarz z im​pe​tem wje​chał na traw​nik. Otwo​rzył
okno,leczjużpochwi​lichciałjeza​mknąć.Fa​cet,któ​ryna​tych​miast do​padł do okna, był zde​cy​do​wa​nie wczo​raj​szy.
Alechy​baniepo​niósłżad​ne​gouszczerb​kunazdro​wiu.
-Cosiędzie​je?
- Pa​nie, masz pan ko​mór​kę? Tam, w krza​kach, tego... urwał,za​uwa​ża​jącma​ło​let​nichpa​sa​że​rów.-Tamleżytaki
je​den...Sta​szek.Napo​li​cjętrze​ba,tego.
Ga​jew​ski wes​tchnął i szyb​ko przy​ło​żył od​zna​kę do
okna.
-Wow-wy​rwa​łosięKasi.
Męż​czy​zna przy​glą​dał się bla​sze przez dłuż​szą chwi​lę.
Nieraziniedwamiałdoczy​nie​niazwła​dzą,alemun​du​ro​wą,anietakąwgar​ni​tu​rze.
Nie otwie​ra​jąc drzwi, Jan wy​krę​cił do dy​żur​ne​go. Zo​sta​łojesz​czedzie​sięćmi​nutdoprzy​jaz​dueki​py,więcpo​spiesz​niewy​stu​kałnu​merŹre​nic​kiej.
- Cześć, Be​at​ko. Prze​pra​szam, że tak wcze​śnie, ale jak
cię znam, od świ​tu je​steś na cho​dzie. Mam tu małą ka​ta​stro​fę,mu​siszmipo​móc.
-Do​brze-od​par​łaraź​no.-Gdzieprzy​je​chać?
Po​dałjejna​mia​ry.Le​d​wieskoń​czył,usły​szałjękam​bu​lan​su. Do​pie​ro wte​dy wy​szedł z sa​mo​cho​du, przy​ka​zu​jąc
dzie​cia​kom,bygrzecz​nieza​cze​ka​ły.
- Co z nim? Żyje? - za​py​tał, choć ner​wo​wość ko​le​sia
niepo​zo​sta​wia​łazłu​dzeń.
-Nie.Spraw​dza​li​śmy.
-Spraw​dza​li​ście?!
-Notak,zPiotr​kiemiLub​kiem.Zo​sta​litamprzynim.
-Niechpantamidzieipo​wie,żebyni​cze​gojużnieru​sza​li.
Ga​jew​skiwo​lałso​bieniewy​obra​żać,jakwy​glą​da​łare​ani​ma​cja.Iilero​bo​tygłu​pie​gobę​dziemia​łaponiejeki​pa.
Znie​cier​pli​wo​ściąspoj​rzałnaze​ga​rek.Po​win​nijużbyć.Z
ulgąprzy​wi​tałpierw​szedwasa​mo​cho​dy,wtymwy​pu​co​wa​neau​tkoBe​aty.
- Bar​dzo cię prze​pra​szam, ale moje szkra​by - wska​zał
nadwiebu​zietkwią​ceoczy​wi​ścieprzyoknie-mu​sząbyć
za​raznalek​cjach.Od​wieźje,pro​szę,iwra​cajtudomnie.
-Okej.Ma​sa​kraja​kaś?
-Jesz​czeniewiem.Przy​pad​kiemprze​jeż​dża​łem.
- Ja​sne, póź​niej. Dzień​do​be​rek pań​stwu. - Uca​ło​wa​ła
dzie​ci.-Wra​machak​cji„Naj​szyb​szadro​gadoszko​ły"te​stu​je​mydzi​siajsa​mo​cho​dyidla​te​go,mojedro​giekró​licz​ki,mu​si​ciesięte​razprze​siąśćdomo​je​go.Prę​dziut​ko.
-Atato?-ma​ru​dziłAdaś.
- A tato za​pew​ne nie prze​wi​dział wy​pa​sio​nych prin​ce
polodlauczest​ni​kówte​stu.XXL-ki!
-Cio​ciu,alejaniemogę,bosięod​chu​dzam...-usły​szał
jesz​cze Ga​jew​ski, po​in​stru​ował ra​tow​ni​ków, bo tak​że już
do​je​cha​li,iru​szyłtam,gdzieprzedchwi​ląznik​nę​łaeki​pa
kry​mi​na​li​stycz​na.
Przy Kieł​kow​skie​go, na ma​łym, opa​da​ją​cym w dół
traw​ni​ku osło​nię​tym za​ro​śla​mi, trzech szczę​śli​wych zna​laz​ców de​li​be​ro​wa​ło w naj​lep​sze. Wy​glą​da​ło na to, że
wy​sko​czy​lizrananajed​no,awsu​mienasześćpi​wek,z
któ​rychtrzyzdą​ży​lijużwy​pić,itra​fi​łaimsięnie​mi​łanie​spo​dzian​ka.Nie​zno​szą​cymsprze​ci​wugło​semJanka​załpi​jacz​komod​sta​wićbu​tel​ki.Rzutokanale​żą​ce​gonie​opo​dal
męż​czy​znę po​twier​dził jego przy​pusz​cze​nia. Tam​ten nie
da​wałzna​kuży​cia.
-Ru​sza​li​ściego?
- My... - ode​zwał się je​den z po​zo​sta​łych, Lu​bek albo
Pio​trek.
-My​śle​li​śmy,żemożeprzy​snął-włą​czyłsięten,któ​ry
za​alar​mo​wałGa​jew​skie​go.-Jemusiętakzda​rza​ło,sła​bą
gło​węmiałchy​ba.
-Jakro​zu​miem,wszy​scytrzej?-kon​ty​nu​owałznie​cier​pli​wio​nynad​ko​mi​sarz.Śla​dówbę​dzieaśla​dów,cze​sa​nia
naty​dzień.Od​ru​cho​wozer​k​nąłnaichbutyiręce,tomi​ni​mum.
-Mó​wiłpan,żegozna​cie,tak?
-Wszy​scyStasz​kazna​linadziel​ni​cy-ob​ja​śniłmil​czą​cy
do​tądtrze​ci.
-Zdziel​ni​co​wymnacze​le-rzu​ciłdru​giiter​cetza​chi​cho​tałzgod​nie,za​razsięjed​nakuci​szył.Przynie​bosz​czy​ku
niewy​pa​da.
-Do​wiemsię.Kie​dygozna​leź​li​ście?
-No...-za​cząłpierw​szy,leczza​razza​milkł,dośćbru​tal​nieszturch​nię​typrzezdru​gie​go.
-Acomyztegobę​dzie​mymie​li?-za​py​tałchy​trze.
- Pa​ra​graf za utrud​nia​nie śledz​twa - wy​rę​czył Ga​jew​skie​gopo​ste​run​ko​wyPesz​ke,któ​ryodkil​kuchwilprzy​słu​chi​wałsięroz​mo​wie.
Ocią​ga​jąc się, po​twier​dzi​li, że przy​szli na zna​ną miej​sców​kę, żeby sym​pa​tycz​nie za​cząć dzień, zna​leź​li ko​le​gę,
pró​bo​wa​ligocu​cić,po​sta​no​wi​lipo​szu​kaćpo​mo​cy.Trze​ba
ichjesz​czeprzy​ci​snąć.
Jan po​pro​sił po​ste​run​ko​we​go, by spi​sał per​so​na​lia i
prze​trans​por​to​wał świad​ków do ko​men​dy. Pa​ra​graf fak​tycz​niebysięna​le​żałzana​świ​nie​nienamiej​scu...Nowła​śnie,zbrod​ni?Niewia​do​mojesz​cze.Co​kol​wieksiętusta​ło,będąmie​linowyte​matdoroz​mówprzypo​ran​nympiw​-
ku.
„Kry​zysmogęznieść
Janiemu​szęjeść
Lecz niech prze​sta​ną truć". Sro​ka wy​dzie​rał się tak, że
mógł​byiśćwkon​ku​ryzpłacz​ka​miża​łob​ny​mi.Akom​pa​nio​wał so​bie przy tym, wy​bi​ja​jąc rytm na bla​cie biur​ka. Na
ko​niec każ​de​go wer​su do​da​wał gło​śniej​sze o trzy tony „i
ją,iją".Cał​ko​wi​ciepo​chło​nię​tyśpie​wa​niemnieusły​szał
skrzyp​nię​cia otwie​ra​ją​cych się drzwi. Oprzy​tom​niał jed​nak,kie​dyBe​ataener​gicz​niestrzep​nę​łazmo​czo​nąkurt​kę.
-Cotomabyć?-za​py​ta​ła.-Czło​wiekor​kie​stra?
-Kla​sy​ka,mojedziec​ko,kla​sy​ka.Kie​dyśtobyły,ech...
Niewiem,jakcie​bie,alemniejużdoroz​pa​czydo​pro​wa​dza​jątecałeco​ve​ry.Nicodsie​bie,śla​duwy​obraź​ni,mik​se​rycho​ler​ne.Jaktoda​lejszło.Od​kądciętubrak?Od​kąd
cie​biebrak?
-„Tra​cędo​brysmak"-pod​po​wie​dzia​łaira​zemza​koń​czy​li.
-Bła​gam,Pepe,wróć.
-Iją,iją-spu​en​to​wałMa​rek.-Punktdlacie​bie,moja
pan​no.Awła​śnie,padajesz​cze?
- Jesz​cze! - prych​nę​ła. - Pa​da​ło, pada i bę​dzie pa​dać.
Po​ło​waśla​dówspły​nę​ła.
-Ja​kichśla​dów?
-Nie​waż​ne.Ta​kie​mujed​ne​mulum​po​wisięze​szło.Za​wieź​li​śmy go na oglę​dzi​ny, ale ra​czej nic cie​ka​we​go tam
nieznaj​dą.
-Me​ta​nol?
-Li​chowie.La​bo​ra​to​riummusizo​ba​czyć,bobu​tel​kęteż
ja​kośzmy​ło.
-Aten...Jaktamtwo​jeja​błusz​ko?
-Wszyst​kopo​da​nejaknatacy.Tyl​kounaswba​ziego
niemanie​ste​ty.
Sro​ka po​wstrzy​mał się od ko​men​ta​rza. Spo​le​gli​wy się
zro​bił ostat​ni​mi cza​sy. Z cze​go Be​ata nie omiesz​ka​ła ko​rzy​stać,ilesiędało,choćza​czy​na​łojejjużbra​ko​waćnie​daw​ne​goMar​ka.
-Był​byśtakko​cha​nyizro​bił​byśmiher​bat​ki?
-Bymbył.Zwkład​ką?
-Zwa​rio​wa​łeś.
- Kto nie pije, ten ka​blu​je - rzu​cił bez​wied​nie i za​raz
tegopo​ża​ło​wał.Zwes​tchnie​niemscho​wałdosza​fyopróż​nio​nąjużdopo​ło​wybu​tel​kęrumu.Nieumknąłmuiro​nicz​nyuśmie​szekBe​aty.
-Àpro​posal​ko​ho​lu-zde​cy​do​wałsięMa​rekpodłuż​szej
chwi​limil​cze​nia-czywiesz,jaksięle​czyza​tru​cieme​ta​no​lem?
-Nie.
-Otóż,mojadro​ga,cho​re​mutrze​bapo​daćal​ko​holety​lo​wyosil​niej​szymstę​że​niu,naj​lep​szyjestspi​ry​tus.
-Żar​tu​jesz?
-Nie.Cho​dziospo​wol​nie​nieme​ta​bo​li​zmu.No,żebysię
świń​stwoda​lejniewchła​nia​łodoor​ga​ni​zmu.
-Za​pa​mię​tamtoso​bie,jak​bymiprzy​szłachęt​kanalewą
wód​kę. Tak czy siak, nasz dzi​siej​szy nie​bosz​czyk też nie
miałotympo​ję​cia.Ijaktam,sze​fie?
-Uff,cozakosz​mar.-Ga​jew​skiopadłcięż​konakrze​sło
iotarłspo​co​neczo​ło.-Opo​wia​da​łaśMar​ko​wi?
-Ow​szem,zgrub​sza.Pew​nosięnapa​to​lo​giiucie​szy​liz
do​sta​wy?
-Taa.Do​brza​niec​kiniemógłod​ża​ło​wać,żewła​śniepo​zbyłsięsta​ży​sty.Zamięk​kipo​dob​no,alecozaróż​ni​ca,z
dzień by jesz​cze wy​trzy​mał. De​nat był ra​czej na ba​kier z
my​dłem.
-Apro​fe​so​rekwo​lał​byta​kie​gowsta​niecie​kłym?
-Fuj,Ma​rek.
-Eee,jak​byśpra​co​wałodwczo​raj.
-Fakt.Jan​ku,niezdą​ży​łamcięza​py​tać,dla​cze​gotydzi​siajod​wo​zi​łeśdzie​ci?Tozna​czy,ża​denkło​pot,sąko​cha​ne,tyl​koEwado​tąd...
-Wła​śnie,do​tąd-od​parłnie​chęt​nienad​ko​mi​sarz.-Ale
to było przed re​struk​tu​ry​za​cją. Ewka wró​ci​ła do pra​cy i
za​rzą​dzi​ła nowy po​dział obo​wiąz​ków. Ja nie wiem, jak
damradę,prze​cieżunassiętakod​tąddo​tądnieda.Naj​lep​szyprzy​kładdzi​siaj.Gdy​byniety,Be​at​ko...
- Po​wie​dzia​łam już, że nie ma spra​wy. W za​sa​dzie to
ro​zu​miem two​ją żonę, ile moż​na sie​dzieć w domu? Poza
tymwiesz:kasa.
- My​śla​łem, że to lubi - skwi​to​wał bez prze​ko​na​nia. Jed​no mnie za​sta​na​wia: taka z niej pe​dant​ka, aż do bólu,
jak to wszyst​ko te​raz bę​dzie wy​glą​da​ło? Sprzą​tacz​kę za​trud​ni?
-Wiesz,jaksięob​słu​gu​jeod​ku​rzacz?-za​kpi​łabezli​to​-
ściBe​ata.
- Ta so​li​dar​ność jaj​ni​ków. - Ma​rek po​krę​cił gło​wą. Wlazł!
Dok​torPrzy​wol​ski,asy​stentpro​fe​so​raDo​brza​niec​kie​go,
byłchy​baje​dy​nym,któ​ryza​da​wałso​bietrudpu​ka​niaprzed
wej​ściem. Ru​dziel​ca z pa​to​lo​gii ce​cho​wa​ła cho​ro​bli​wa
wręcznie​śmia​łość.
-Dzieńdo​bry,japrze​pra​szam,żeprze​szka​dzam,alepan
pro​fe​sorpro​sił...
-Acze​mudonasnieprze​krę​cił?-zdzi​wiłsięJan.
-Bo...
-...panpro​fe​sorztych,cowoląsięwy​rę​czyćumyśl​nym.
Ja​kieś tam in​ter​ne​ty, ko​mór​ki, pa​nie dzie​ju - do​koń​czył
Ma​rek.
-Tonieto.-Przy​wol​skizde​cy​do​wa​nienienada​wał​by
sięnaad​wo​ka​ta.-Tyl​ko...
-Pandok​tortobysięmógłza​trud​nićuHitch​coc​ka.Ca​łymsobączu​ję,jakna​pię​ciero​śnie-pa​stwiłsięSro​ka.Szko​da, że sta​ry Al​fie zim​ny od lat, ale to w su​mie pana
dok​to​radział​ka...
- Uspo​kój się już - zi​ry​to​wał się Ga​jew​ski. - Prze​pra​szamzanie​go,pa​niedok​to​rze.Cosięsta​ło?
Mru​cząc coś do sie​bie, Przy​wol​ski go​rącz​ko​wo prze​szu​ki​wałkie​sze​nieczy​ste​go,choćwy​mię​to​lo​ne​goki​tla.
-Ja...Prze​pra​szam,mo​men​cik,chy​baza​po​mnia​łem.Za​razwra​cam...Nie.Prze​pra​szam.Mam.-Wy​cią​gnąłwresz​cie pla​sti​ko​wy wo​rek. - To... Zna​leź​li​śmy przy de​na​cie.
Chy​ba...
Wszy​scy do​strze​gli już zna​jo​me płó​cien​ko. Ga​jew​ski
chwy​ciłiza​razod​su​nąłodsie​bie,krzy​wiącsięznie​sma​kiem.Tymra​zemomi​nieichza​ba​wawod​ga​dy​wa​nieza​pa​cho​wychnut?
-Gdziebyło?
- Za... - Na twa​rzy ru​de​go roz​lał się zdra​dli​wy ru​mie​niec.-We​pchnię​teza...
-Ga​cie?-Ma​rekzdo​byłsięwresz​cienami​ło​sier​dzie.
Przy​wol​skiski​nąłgło​wąiumknąłbezpo​że​gna​nia.
- O kur... - wy​rwa​ło się Be​acie. - Co to niby zna​czy?
„Pierw​szy"?
Ga​jew​skinieza​re​ago​wał,za​ab​sor​bo​wa​nyczymśin​nym.
-Takbli​skomnie.Jak​by...
-...ciępro​wo​ko​wał?-do​my​śliłsięSro​ka.-Hmm,oni
takpo​dob​nomają.Cise​ryj​ni.
-Aleza​raz.-Be​atapo​trzą​snę​łagło​wą.-Dla​cze​gona​pi​sał „Pierw​szy", sko​ro to trze​ci. Trze​cia ofia​ra. Poza tym
ni​czymniena​są​czyłchu​s​tecz​ki,praw​da?
Przy​su​nę​łama​te​riałdonosa.Nakrót​ko.
-Odbie​dymoż​nawy​czućja​kiśpro​szekdopra​nia.
-Haftsięjed​nakzga​dza.Noinamiej​scupo​sprzą​ta​nepo​wie​działnad​ko​mi​sarz.
- Tak, zga​dza się, po​czy​tał so​bie w „Bez Osło​nek". Ja
bymwzię​łapoduwa​gę,żetomożebyćna​śla​dow​ca.
Janniewy​glą​dałnaprze​ko​na​ne​go.
-Ajabymra​czejob​sta​wiałzmył​kę.Cho​ciaż...Nie:Wy​rwa-Krzy​żań​ski po​wi​nien mieć już pro​fil, zo​ba​czy​my, jak
siętentrze​ciele​mentwpa​su​je.Za​dzwo​niędonie​go.Je​śli,
pod​kre​ślam,je​ślitotensamspraw​ca.
-Przy​szłomidogło​wy-ode​zwałsięSro​ka-żewar​to
byspraw​dzićali​biZa​dy​my.Wkoń​cuszu​kategoma​te​ria​łu
napo​wieść,nie?
Janobie​całso​bieuro​czy​ście,żetenwie​czórspę​dziro​dzin​nie.Iniebyłatoobiet​ni​cabez​in​te​re​sow​na.Chciałod​ro​bić tro​chę stra​co​nych punk​tów, osta​tecz​nie prze​ko​nać
słoń​ceswo​ichdniiksię​życswo​ichnocy,żenani​czymw
ży​ciu tak bar​dzo mu nie za​le​ży jak na tym, żeby do​mo​we
ogni​sko pło​nę​ło ja​snym i moc​nym bla​skiem. Dla​te​go za​siadłzsy​nemnadogrom​nąukła​dan​ką,zktó​rązma​ga​lisię
od mie​się​cy. Sta​tek pi​rac​ki na wzbu​rzo​nym oce​anie. Od
kie​dy rok temu pod​czas let​nich wy​wcza​sów prze​pły​nę​li
sta​tecz​kiem,któ​ryuda​wałpi​rac​ki,zSo​po​tunaHel,Adaś
raz po raz po​wta​rzał, że jak już bę​dzie duży, chce zo​stać
kor​sa​rzem.Oczy​wi​ściewdru​giejko​lej​no​ści,bowran​kin​guprzy​szłychza​wo​dówju​nio​rawciążnapierw​szymmiej​scuznaj​do​wa​łasiępo​zy​cja„po​li​cjant".Topota​ciemam,
ko​men​to​wał Ga​jew​ski, znów przy po​mo​cy prze​bo​ju wąt​pli​wejja​ko​ści.Pa​szoł,Sro​ka,tyza​ra​zo.
-Tato,tonie​bie​skietojestmo​rze?-Adaśpod​niósłpo​krę​co​ne​gopuz​zla.
-Możemo​rze.
-Notato...-za​cząłchło​piec,alenieskoń​czył,boroz​dzwo​ni​łasięko​mór​kanad​ko​mi​sa​rza.
Janzer​k​nąłnawy​świe​tlacz.Nu​mernie​zna​ny.
- Wi​tam, dok​tor Ja​nu​ary Wy​rwa-Krzy​żań​ski się kła​nia,
spo​tkaj​mysięzapółgo​dzi​nynaPlan​tachprzedpocz​tą.
-Ale...
-Żad​ne„ale",ju​trozranalecędoGe​ne​wy.
-Boja...-pró​bo​wałwtrą​cićGa​jew​ski.
- Bo ja mam trud​ną sy​tu​ację ro​dzin​ną, nie​praw​daż? Wy​rwa-Krzy​żań​skiza​śmiałsiętu​bal​nie.
- Skąd pan wie? - pal​nął po​li​cjant, za​nim za​sta​no​wił
się,comówi.
- To już słod​ka ta​jem​ni​ca krej​zo​li z We​ster​plat​te. Tak
chy​banasna​zy​wa​cie?Nie​praw​daż,dro​gipa​nie?-Psy​cho​log za​sa​pał w słu​chaw​kę. - Jak pan chce mieć wstęp​ny
pro​filjesz​czedziś,tojed​nakpro​szębyćpodpocz​tą.
Ga​jew​ski chciał jesz​cze ne​go​cjo​wać, a na​wet przejść
do ofen​sy​wy, ża​ląc się, że prze​cież pró​bo​wał się z nim
skon​tak​to​wać przez cały dzień, bez skut​ku, mógł je​dy​nie
na​graćsięnase​kre​tar​kę.Ipoabor​da​żu,skwi​to​wał,kom​bi​nu​jąc,copo​wie​dziećsyn​ko​wi.
-Ta​tu​siu...-pro​siłAdaś.
- Skoń​czy​my ukła​dać ju​tro. Ta​tuś musi iść do pra​cy. Miałna​dzie​ję,żema​gicz​neza​klę​cieza​dzia​łaitymra​zem.
Chło​piec skrzy​wił się moc​no, ale tyl​ko na se​kun​dę.
Mojakrew,ucie​szyłsięJan.
Całe szczę​ście, że Ewa za​szy​ła się gdzieś w domu,
pew​nieprzy​go​to​wy​wa​łasiędoko​lej​nychtrans​ak​cjistu​le​cia, więc nie mu​siał się jej tłu​ma​czyć z wie​czor​nej wy​ciecz​ki. Od​pa​lił sa​mo​chód i po​mknął w stro​nę cen​trum,
znacz​nieprze​kra​cza​jącpręd​kośćdo​zwo​lo​nąwte​re​nieza​bu​do​wa​nym.Za​par​ko​wałkołodaw​ne​goDomuTu​ry​sty,te​raz za​mie​nio​ne​go w pod​rzęd​ny ho​tel, i ru​szył Plan​ta​mi w
stro​nępocz​ty.Zna​prze​ciw​kanad​cho​dziłzlek​kaoty​łyfa​cet,pro​wa​dzą​cypsanasmy​czy.Bok​ser​kę.O,Świe​tlic​ki!,
po​my​ślałGa​jew​ski.O,ja​kiśpa​lantnaPlan​tach!,po​my​ślał
Świe​tlic​kiipo​mi​ziałsukępokar​ku.
Ga​jew​skiroz​glą​dałsięwo​ko​ło,aleni​g​dzieniewi​dział
dok​to​ra.Za​uwa​żyłtyl​kodwóchme​ne​li,sie​dzą​cychnaław​ce przy przy​stan​ku. Za​raz, jacy me​ne​le... Pod​szedł bli​żej.
Wy​rwa-Krzy​żań​ski wy​glą​dał, jak​by przy​był tu pro​sto z
pla​nufil​muogang​ste​rachzlattrzy​dzie​stych.Chi​ca​go,ka​pe​lu​sze,zbytdłu​giepłasz​cze,pro​hi​bi​cjaichrzczo​nawhi​skyzanie​ludz​kącenę.
Za​nimzbli​żyłsiędoław​ki,jużsły​szałgrom​kigłospsy​cho​lo​ga:
- ...bez​dom​ność to nie jest prze​zna​cze​nie, lecz wy​bór,
niech Fran​ci​szek to so​bie za​pa​mię​ta. - Ja​nu​ary za​ma​chał
dło​niąprzedno​semżula.-NiechFran​ci​szekweź​miedzie​sięćzło​tychido​brzejespo​żyt​ku​je.Zresz​tą,niechFran​ci​szekzro​bizpie​niędz​mi,cochce.
Fa​cet,któ​re​gotwarzbyłani​czympa​mięt​nikpe​łenbo​le​snych wspo​mnień, po​że​glo​wał w ciem​ność ma​ry​nar​skim
kro​kiem,gdytyl​koGa​jew​skizbli​żyłsiędoław​ki.Dok​tor
napo​wi​ta​nieuchy​liłka​pe​lu​sza.
-Wi​tam,wi​tam,tro​chępannad​ko​mi​sarzsięspóź​nił.
-Nowiepan,tojawy​dzwa​niam...
-Wiem.Przejdź​mysię.
Wy​rwa-Krzy​żań​ski wstał i ru​szył alej​ką w stro​nę Wa​we​lu,nieoglą​da​jącsięzasie​bie.Janszy​ko​wałsięnako​lej​nąprze​pra​wę.Dok​tormógłmuzo​sta​wićpa​pie​rywfa​-
bry​ce,prze​słaćpro​filpocz​tąalbomej​lem,aleoczy​wi​ście
tego nie zro​bił. Dla​cze​go? Otóż lu​bił wy​kła​dać, wręcz
uwiel​biał oświe​cać, pa​trząc na onie​mia​łą z za​chwy​tu
twarzucznia.
Jan szedł obok na​ukow​ca, cier​pli​wie cze​ka​jąc na kon​kre​ty.Wy​star​czy​łooka​zaćtro​chępo​ko​ry.
-Tocie​ka​waspra​wa-za​cząłpsy​cho​log-cie​ka​wa.Ale
ra​czejdlamnie,aniedlapananad​ko​mi​sa​rza.Pannad​ko​mi​sarzbę​dziemiałtyl​kowzwiąz​kuztąspra​wąpro​ble​my.
I niech pan nie za​prze​cza. - Wy​rwa-Krzy​żań​ski za​trzy​mał
się na chwi​lę. - Znam Grusz​kę, psy​cho​pa​ta taki sam jak
waszse​ryj​ny.
-Notuchy​bapandok​torprze​sa​dził-za​pro​te​sto​wałsta​now​czo.
- Chce pan pro​fil Grusz​ki? - od​pa​ro​wał psy​cho​log i
zno​wuru​szyłnie​spiesz​nie.
Pe​ry​pa​te​tyk je... je​den, po​my​ślał Jan, z tru​dem sta​ra​jąc
się opa​no​wać. Chciał tyl​ko jak naj​szyb​ciej do​stać to, co
jest mu po​trzeb​ne, i roz​stać się z dok​to​rem Wy​rwą-Krzy​żań​skim.Obynadłu​go.
-Icozna​szymse​ryj​nymza​bój​cą?
-Po​wta​rzam,toniebę​dzieła​twaspra​wa.Za​nimgozła​pie​cie,za​bi​jejesz​czekil​kaosób.
Po​li​cjantwes​tchnął,byukryćza​że​no​wa​nie.
-Jużza​biłko​lej​ną.
Wy​rwa-Krzy​żań​ski sta​nął jak wry​ty i spoj​rzał na Ga​jew​skie​gozłymwzro​kiem.
-Jaktoko​lej​ną?!Cze​mujaotymnicniewiem?!Cotam
sięuwaswła​ści​wiedzie​je?!Baj​zel,je​denwiel​kibaj​zel,
jakwi​dzę.
Nieza​mie​rzałwy​kłó​caćsięzdok​to​rem.Od​cze​kałchwi​lę,da​jącczaspsy​cho​lo​go​wi,żebyochło​nął,apo​temopo​wie​dział,codotejporyuda​łoimsięusta​lićwspra​wieza​bój​stwaTry​bu​sia.
-Takime​nel,po​wia​dapannad​ko​mi​sarz,jaużył​bymjed​nak okre​śle​nia „czło​wiek spo​łecz​nie nie​przy​sto​so​wa​ny".
To cie​ka​we, że aku​rat dzi​siaj za​ga​da​łem do Fran​cisz​ka,
któ​re​go pan nad​ko​mi​sarz ra​czył wy​pło​szyć. Jak​bym miał
ja​kieśnie​ja​sneprze​czu​cie...
Ga​jew​ski od​chy​lił gło​wę w bok i wy​wró​cił ocza​mi.
Taaa,prze​czu​cie,tendok​to​reknakaż​dymkro​kupod​kre​śla,
jaką to po​waż​ną na​uką się zaj​mu​je, a w grun​cie rze​czy i
takwszyst​koopie​rasięnaprze​czu​ciach.Nie​ja​snych.
-Icomamyro​bić?-za​py​tał.
-Nieje​stemwróż​ką,tyl​kona​ukow​cem.
Ga​jew​skizsa​tys​fak​cjądo​pi​sałso​biepunkt.
-Mogętyl​kopo​wie​dzieć,cousta​li​łem.
-Żeza​bój​cąjestGrusz​ka?-za​kpiłpo​li​cjant.
-Pa​nienad​ko​mi​sa​rzu,bądź​mypo​waż​ni,bospra​wajest,
jak już nad​mie​ni​łem, po​waż​na. Na po​cząt​ku mia​łem pro​blem,żebyzna​leźćja​ki​kol​wiekpunktza​cze​pie​nia.
Rze​kiza​czy​na​jąpły​nąćkuźró​dłom,Za​ko​pa​neotrzy​mu​je
zgo​dęnaor​ga​ni​za​cjęzi​mo​wychigrzyskolim​pij​skich,Ja​ro​sławKa​czyń​skire​zy​gnu​jezpo​li​ty​ki,adok​torJa​nu​aryWy​rwa-Krzy​żań​skiprzy​zna​je,żemiałzczymśpro​blem,cuda,
ist​necuda,zroz​ba​wie​niemskon​sta​to​wałGa​jew​ski.
-Cięż​kojest-kon​ty​nu​owałpsy​cho​log-spo​rzą​dzaćpor​tret wik​ty​mo​lo​gicz​ny w sy​tu​acji, kie​dy ofia​ry w prak​ty​ce
niemia​łybli​skichosób.ZPłat​kiemja​snaspra​wa,sie​ro​ta,
aletanie​szczę​snana​uczy​ciel​katojużnie​mal​żepa​to​lo​gia.
Po​roz​ma​wia​łem jed​nak z jej przy​ja​ciół​ką, Du​dek, tak na
mar​gi​ne​sie: kla​sycz​na ner​wi​ca na​tręctw, po​win​na się le​czyć,da​lejza​mie​ni​łemparęsłówzby​łymmę​żemisy​nem
Drusz​czo​wej. Wie​le się nie do​wie​dzia​łem, bo Du​dek ge​ne​ral​niepa​pleodrze​czy,acidwajwo​le​li​byozmar​łejjak
naj​szyb​ciejza​po​mnieć,coswo​jądro​gąwy​szło​byimtyl​ko
na do​bre. Jed​nak co nie​co dało się z tego wy​de​du​ko​wać.
Za​sta​na​wia​ją​cejest,żeży​ciewszyst​kichofiarbyłomoc​no
zry​tu​ali​zo​wa​ne, a przez to prze​wi​dy​wal​ne, po​wta​rzal​ny
układdnia,przy​zwy​cza​je​nia,tesametra​sy,któ​ry​misiępo​ru​sza​li.Pła​tek,nie​śmia​łydo​ma​tor,wy​cho​dzą​cytyl​kore​gu​lar​niedoskle​puzkom​pu​te​ra​mi.Druszcz,su​mien​na,su​ro​wana​uczy​ciel​ka,nie​odmien​nietaksamoubra​na,ucze​sa​na,
wra​ca​ją​cadodomuza​wszetąsamądro​gąprzezpark.Za​ło​żęsię,żejak​bypo​grze​baćwży​ciutegoświe​że​gode​na​ta,
teżoka​żesię,żeby​wałkaż​de​godniawtychsa​mychmiej​scach,lu​dziespo​łecz​nienie​przy​sto​so​wa​nilu​biąoswo​jo​ne
prze​strze​nie.
- Ale co z za​bój​cą? - do​po​mniał się znie​cier​pli​wio​ny
Ga​jew​ski.
Wy​rwa-Krzy​żań​skiusiadłnaław​ceizro​biłza​pra​sza​ją​cygestdło​nią.Zre​zy​gno​wa​nyJanopadłnasty​li​zo​wa​nąna
se​ce​syj​nąław​kę.
- Doj​dzie​my i do tego, pa​nie nad​ko​mi​sa​rzu. Ma pan
możepa​pie​ro​sa?
-Topandok​torpali?-zdzi​wiłsię.
-Zwy​klefaj​kę,alecza​sa​mimamdlaod​mia​nyocho​tęna
cośbar​dziejple​bej​skie​go.
-Rzu​ci​łemja​kiśczastemu-ob​wie​ściłJanzsa​tys​fak​cją.
- Mniej​sza o to. Przyj​rzyj​my się miej​scom zbrod​ni. Co
onenammó​wią?
- Nie​wie​le - przy​znał uczci​wie Ga​jew​ski, ale wi​dząc
chmur​nywzrokdok​to​ra,po​jął,żebyłotopy​ta​niere​to​rycz​ne.
- I tu myli się pan nad​ko​mi​sarz w stop​niu znacz​nym.
Obej​rza​łemnaspo​koj​niemiej​scazbrod​ni,choćtobyłojuż
tro​chę za póź​no. - Po​pa​trzył z wy​rzu​tem na po​li​cjan​ta. Przej​rza​łem uważ​nie akta spraw. Spraw​ca nie zo​sta​wia
żad​nychśla​dów,pod​rzu​cazatospe​cy​ficz​nekar​tywi​zy​to​we,czy​lichu​s​tecz​kizwy​ha​fto​wa​nymna​pi​sem.Stwo​rze​nie
ta​kiej wi​zy​tów​ki wy​ma​ga tro​chę za​cho​du. O czym to
wszyst​ko świad​czy? Nasz se​ryj​ny nie im​pro​wi​zu​je, nie
pod​da​jesięemo​cjom,każ​dązbrod​niępre​cy​zyj​niepla​nu​je,
praw​do​po​dob​niewcze​śniejob​ser​wu​jeofia​ry,po​zna​jeich
zwy​cza​je,azwa​żyw​szynazry​tu​ali​zo​wa​nieży​ciaofiar,nie
było to spe​cjal​nie trud​ne. Praw​do​po​dob​nie spraw​ca ma
spo​rekom​pe​ten​cjein​ter​per​so​nal​ne,niemapro​ble​muzna​wią​za​niem kon​tak​tu z ludź​mi, w tym oczy​wi​ście z ofia​ra​mi,po​tra​fiwzbu​dzićza​ufa​nieiza​pew​nema​ni​pu​lo​waćin​ny​mi. Nie jest więc wy​klu​czo​ne, że za​bój​ca na co dzień
pra​cu​je z ludź​mi, może gdzieś w skle​pie, biu​rze ob​słu​gi
klien​ta,czymśwtymro​dza​ju.
-Świet​nie,tonamza​wę​żakrągpo​dej​rza​nychdoja​kichś
stuty​się​cymiesz​kań​cówKra​ko​wa.
Dok​torudał,żeniesły​szy,icią​gnąłda​lej:
-Pła​tekzo​stałze​pchnię​tyzescho​dów,Druszczudu​szo​na
wła​snym war​ko​czem, swo​ją dro​gą po​my​sło​we, cie​ka​we,
możejakjużbędęmiałwię​cejda​nych,na​pi​szęnatente​mat
ar​ty​kuł.Nacotowska​zu​je?Spraw​cajestpraw​do​po​dob​nie
sto​sun​ko​womło​dy,trzy​dzie​sto​la​tek,ra​czejwy​spor​to​wa​ny,
dba​ją​cy o sie​bie pod każ​dym wzglę​dem. Do tego pe​dant,
na co wska​zu​je dba​łość o szcze​gó​ły i pew​ne, jak by to
ująć,za​mi​ło​wa​niedoczy​sto​ści.
-Copanmanamy​śli?
-Zwró​ciłpannad​ko​mi​sarzuwa​gę,jakonza​bi​ja?
Janroz​wa​żałprzezchwi​lę,czyniejesttoko​lej​nepy​ta​niezse​riire​to​rycz​nych.Uznał,żera​czejnie.Jużchciałod​po​wie​dzieć, przy​po​mniaw​szy so​bie re​kla​mę środ​ka owa​do​bój​cze​gosprzedlat,naśmierć,alerzekłtyl​ko:
-Bar​dzosku​tecz​nie...
- To też, w koń​cu jest per​fek​cjo​ni​stą. Jed​nak rzecz w
tym,żeza​bi​jabez​kr​wa​wo.Nielubinie​czy​sto​ści,możedba
o for​my, na pew​no ma wy​śru​bo​wa​ne stan​dar​dy ży​cia.
Pew​nie żyje sa​mot​nie, bo nie​wie​le ko​biet może speł​nić
jegowy​ma​ga​nia.Abyćmożeniemata​kichwogó​le,po​mi​ja​jąc pod​ra​so​wa​ne fan​to​my z re​klam kre​mów ujędr​nia​ją​cych.Rów​niemoż​li​wejest,żewciążmiesz​kazmat​ką,któ​ratre​so​wa​łagowdzie​ciń​stwie.
- Trau​my dzie​ciń​stwa, po​dej​rza​nie za​la​tu​je Freu​dem skrzy​wiłsięGa​jew​ski.
-Pew​nie,żeFreu​dem.Teo​riedziad​kaFreu​dawciążsię
spraw​dza​ją.
Dok​torna​gleze​rwałsięzław​kiiporazko​lej​nyru​szył
wstro​nęWa​we​lu,jak​bywzgó​rzeprzy​cią​ga​łogowta​jem​ni​czy spo​sób. Po​li​cjant pod​biegł za nim, za​sta​na​wia​jąc
się, cze​mu pro​fi​ler cią​gnie aku​rat w tym kie​run​ku. Aha,
prze​cież on gdzieś tam nie​da​le​ko miesz​ka, zda​je się na
Ber​nar​dyń​skiej.
-Po​wiempanunad​ko​mi​sa​rzo​wicośjesz​cze...-Ja​nu​ary
ści​szyłgłos,choćotejpo​rzepoPlan​tachsnu​lisięwy​łącz​niezmę​cze​nikra​kow​ski​miatrak​cja​mitu​ry​ściiwła​ści​cie​le
psów, sku​pie​ni na fi​glach swo​ich czwo​ro​noż​nych przy​ja​ciół.-Pierw​szyrazza​mor​do​wałnaubo​czu,po​temata​ko​wałjużwmiej​scachpu​blicz​nych.Niezna​czytowca​le,że
jest ry​zy​kan​tem, po pro​stu czu​je się co​raz pew​niej i
utwier​dzasięwprze​ko​na​niu,żepo​zo​sta​niebez​kar​ny.Poza
tymrzu​cawamwy​zwa​nie.
- Wiem, za​bił Try​bu​sia nie​da​le​ko mo​je​go domu - po​wie​działJangłu​cho.
-Oglą​daj​ciesięzasie​bie.
Może coś jest na rze​czy z tym Za​dy​mą, nad​ko​mi​sarz
prze​niósłsięjużmy​śla​migdziein​dziej.Wostat​niejchwi​li
przy​po​mnia​łamusięjesz​czejed​naistot​naspra​wa.
-Aococho​dzizesło​wem„Pierw​szy"przytrze​cimtru​pie?
-Jesz​czeniewiem,jakwró​cęzGe​ne​wy,dampanunad​ko​mi​sa​rzo​wiznać.
Taa,cze​kajtat​kalat​ka.
-Akie​dymogęli​czyćnapa​pie​ro​wąwer​sjępro​fi​lu?
- Ach - wes​tchnął Wy​rwa-Krzy​żan​ski - pa​pie​ry nie są
naj​waż​niej​sze. Opo​wie​dzia​łem panu nad​ko​mi​sa​rzo​wi
wszyst​ko,apa​pie​rybędąwewła​ści​wymcza​sie.
Na​tu​ral​niespo​dzie​wałsięta​kiejod​po​wie​dzi.
-Ate​razdowi​dze​niasięzpa​nemnad​ko​mi​sa​rzem,mu​szęsięjesz​czespa​ko​waćprzedpo​dró​żą.
Ga​jew​skiuści​snąłdłońdok​to​ra,od​wró​ciłsięnapię​cie
ipo​szedłPlan​ta​miwstro​nęDomuTu​ry​sty.Naustachpo​li​cjan​tabłą​kałsięuśmiech.Się​gnąłdowe​wnętrz​nejkie​sze​ni
ma​ry​nar​ki, wy​cią​gnął z niej nie​wiel​kie urzą​dze​nie i na​ci​snął przy​cisk „stop". Tak, po​my​ślał, zio​bro​fo​ny od cza​su
docza​suby​wa​jąprzy​dat​ne.
Cie​ka​we - stwier​dzi​ła Ela. Nowe buty co​raz bar​dziej
da​wa​łysięjejwezna​ki.Dlakogoonitote​razro​bią?Cho​le​ra no. Już wi​dzi Do​lce z Gab​ba​ną gi​ba​ją​cych się na
dwu​na​sto​cen​ty​me​tro​wych szczu​dłach. Cho​ciaż... Może to
lu​bią? Się wczu​wać w ko​bie​cą du​szę. Ale taka Pra​da na
pew​no po​świę​ca się tyl​ko dla fo​to​re​por​te​rów i za​raz
wska​ku​jewba​le​rin​ki.Źre​nic​kawy​ję​łazszaf​kiro​bo​czete​ni​sów​ki.Nieno,niemazmi​łuj.Spu​ścitecu​deń​kasio​strze.
He,he,małanaob​ca​sach-możegdy​bypo​pro​si​łająotow
ra​mach ostat​niej woli... Jed​na fa​shion vic​tim w ro​dzi​nie
wy​star​czy.Po​krę​ci​łagło​wą.Ro​bo​ta,ro​bo​ta.Dwa​dzie​ścia
trzy pró​by i nic. Czym ten skur​wiel go wy​koń​czył? Środ​kiemnaston​ki?Je​śligdzieśsięjesz​czeja​kieśucho​wa​ły.
-Cześć-bezza​pa​łuprzy​wi​ta​łaPiotr​ka.Zno​wuspóź​nio​-
ny, zno​wu za​ko​cha​ny i zno​wu, taka kar​ma, znu​dził jej się
potrzechdniachprze​ko​ma​rza​nek.Kie​dymusiękoń​czyta
prak​ty​ka?Ja​kośnie​ba​wem,Bogudzię​ki.
- Ślicz​nie dziś wy​glą​dasz. - Jego en​tu​zjazm naj​wy​raź​niejniezma​lał.Cóż...
- Ja za​wsze ślicz​nie wy​glą​dam - spro​sto​wa​ła oschle. Niebierzmniepodwłos,tyl​kowkła​dajmun​du​rekiru​chy.
Wlep​szychdniachpra​caza​czy​na​łasięodka​wu​si.Było,
mi​nę​ło,alewciążsięłu​dził.Trze​bagospa​cy​fi​ko​waćme​to​dąna„szo​fe​raKu​bu​sia".
-Ki​ciu-wy​ja​śni​łaElż​bie​tanie​coła​god​niej​szymto​nem
-mnieniecho​dziode​mon​stra​cję,ktoturzą​dzi,bowia​do​mo kto. Pro​blem jest. I nie chcę się z nim pie​przyć przez
naj​bliż​szyty​dzień.Zwłasz​cza-do​da​ła,do​rzu​ca​jącszczyp​tęko​kie​te​rii-żemamcie​bie.
Nieza​sta​na​wia​łasię,czybrzmitoprze​ko​nu​ją​co.Grunt,
żedo​tar​ławresz​ciedopo​kła​dówmę​skiejam​bi​cji.Wtym
przy​pad​ku trze​ba się było na​ko​pać. Chło​pak może i był
kom​plet​ną cia​maj​dą w spra​wach dam​sko-mę​skich, ale w
la​bo​ra​to​riumpo​czy​nałso​biecał​kiem,cał​kiem.Pew​nietra​fi na ja​kąś rów​nie nud​ną niu​nię, mach​ną tro​jacz​ki, jego
dra​mat,nie​waż​ne,wro​bo​ciebędąznie​golu​dzie.
-Śro​dekochro​nyro​ślin?-za​ry​zy​ko​wał.
-Po​wie​dzia​ła​bym„cie​pło",gdy​byśtegonieprze​czy​tałz
ekra​nu-wes​tchnę​ła.-Qu​estionis:jaki?Te,któ​remu​si​my
wziąć pod uwa​gę, dzie​lą się na bar​dzo tok​sycz​ne i tok​sycz​ne mniej, jak ci być może wia​do​mo. I nie ku​pisz ich
so​biewosie​dlo​wymskle​pi​kudladział​ko​wi​czów.
-Sta​wiamnacośbar​dzotok​sycz​ne​go-rzekłbezwa​ha​nia.
-Tak?Tyl​kodla​te​go,żeko​le​siaścię​łojakcho​in​kę?
-Ra​czejjakpsa.
-Wprzy​byt​ku,wktó​rymsięwła​śnieznaj​du​je​my,tonie
jestnaj​szczę​śliw​szepo​rów​na​nie.
- Nie cho​dzi o po​rów​na​nie. Bo wi​dzisz, moi ro​dzi​ce
mie​lidział​kęi...Tro​chęimpo​ma​ga​łemjakodziec​ko,chy​bawte​dyzła​pa​łembak​cy​la.Oj​ciec...-Elawy​obra​zi​łaso​bie ma​łe​go Pio​tru​sia po​świę​ca​ją​ce​go wa​ka​cje na pod​le​wa​nie ogór​ków. Albo po​kie​re​szo​wa​ne​go przez ma​li​no​wy
chru​śniak. Sama roz​kosz. - Więc oj​ciec cią​gle wal​czył z
ja​kimś ro​bac​twem. Raz do​stał od zna​jo​me​go plan​ta​to​ra
trut​kę na szpe​cie​la. Na ta​kie coś, co że​ru​je na je​ży​nach i
po​rzecz​kach.
-Wiem,roz​to​cza,nisz​cząteżwi​no​gro​na.-Źre​nic​kani​g​dy nie od​da​wa​ła pola. Chy​ba że za ja​kieś ca​cusz​ko od
Kru​ka.Albobuty.Nieli​cząctychno​wych.
-Noikie​dyśranopodkrza​ka​mizna​leź​li​śmypsa.Bez​pań​skie​go.Sym​pa​tycz​nyprzy​błę​da,cza​semda​wa​li​śmymu
jeść.Byłdośćduży,pra​wiejakber​nar​dyn.
- Waga by się chy​ba zga​dza​ła - przy​zna​ła Źre​nic​ka.
Opo​wieść o nie​szczę​snym psia​ku zro​bi​ła na niej pew​ne
wra​że​nie,gdy​bytakichuko​cha​nycoc​kerRon​ney...-Ana
je​ży​now​caczytampo​rzecz​kow​capo​dzia​ła​ło?Nieła​twiej
by​ło​bywy​rwaćza​ra​żo​nekrza​kiijespa​lić?Zdrow​szedla
śro​do​wi​skaidośćsku​tecz​ne.
-Wiesz,jaktojest.Mą​dryPo​lakposzko​dzie.Aleuda​ło
się.Za​ra​zapa​dła.Tobyłwła​śnieśro​dekopierw​szejkla​sie tok​sycz​no​ści. Rze​czy​wi​ście, jak to uję​łaś, byle gdzie
się go nie za​ła​twi, tyl​ko w skle​pie spe​cja​li​stycz​nym,
wszyst​kie zresz​tą. Od 2004 roku, od​kąd je​ste​śmy w Unii,
wie​le z nich trze​ba było wy​co​fać. Zda​je się, że jest obo​wią​zekewi​den​cjo​no​wa​niatych,coku​pi​li.Ijesz​czeja​kieś
ob​wa​ro​wa​niapraw​ne.Napew​nore​gu​lu​jetood​po​wied​nia
usta​wa.Mo​ment.-Wstu​kałcośdokom​pu​te​ra.-Mam:le​gal​ni na​byw​cy po​win​ni być w re​je​strach pro​du​cen​tów
przezdwalata.Za​razpo​szu​kamtychpa​ra​gra​fów.
-No,no-acomubę​dzieża​ło​wać-czyjużcimó​wi​łam,
żebędązcie​bielu​dzie?
-Nie.Miłosły​szeć.
-Cza​semmiwy​cho​dzi.Za​dzwo​niszpoprób​ki?
-Ja​sne.Adla​cze​gowła​ści​wie?
-Wła​ści​wieco?
-Tota​kieważ​ne.
-Fe​sti​nalen​te-wes​tchnę​łaEla.
-Niero​zu​miem...
-Ni​cze​gowasdziśnieucząwtejszko​le!Żesiętakwy​ra​żę: prze​sa​dzi​łam z tą szóst​ką, więc przy​po​mnia​łam so​bie,żetrze​basięspie​szyćpo​wo​li.My​śla​łam,żetopoj​mu​jesz.Ta​kie​go,coku​pu​jetrut​ki,ła​twiejna​mie​rzyćniżta​kie​go, któ​ry lubi cią​gnąć dziew​czyn​ki za war​ko​cze. Na​mie​rza​niemzaj​mąsięnasispe​ce,amymu​si​myimpod​po​wie​dzieć,cze​gokon​kret​nieszu​kać.
Ga​jew​ski ucie​szył się z la​bo​ra​to​ryj​nych re​we​la​cji. Był
wpraw​dziego​rą​cymzwo​len​ni​kiemno​wo​cze​snychudo​god​nień,alenapew​nonielek​ce​wa​żyłsta​rychdo​brychme​tod.
De​duk​cja, pro​wo​ka​cja czy okre​śla​nie mak​sy​mal​nie wą​skiej „gru​py ry​zy​ka", nie​ko​niecz​nie na pod​sta​wie DNA
uzy​ska​ne​go z ka​wał​ka pa​znok​cia. Bły​ska​wicz​nie to
wszyst​kopo​szło.Alebyłprze​cieżdziec​kiemprze​ło​mu,na​le​żą​cym do po​ko​le​nia, któ​re​mu na wej​ście za​fun​do​wa​no
skok na głę​bo​ką wodę. Przy​spie​szo​ny kurs ad​ap​to​wa​nia
siędozmianza​cho​dzą​cychnie​malzdnianadzień.Wciąż
bra​ko​wa​łomucza​sunaza​sta​no​wie​niesię,czyzatymna​dą​ża. Im​pro​wi​zo​wał, jak wszy​scy, nie dba​jąc o to, jak
szyb​ko ju​trzej​sza re​wo​lu​cja sta​nie się przed​wczo​raj​szym
prze​żyt​kiem.Wkoń​cunaj​waż​niej​szetoro​bićswo​je,naj​le​piejjaksiępo​tra​fi.
Cze​kałwła​śnienaewi​den​cjęoko​licz​nychho​dow​cówz
po​zwo​le​nia​mi na nie​bez​piecz​ne środ​ki ochro​ny ro​ślin. W
grę wcho​dzi​li nie tyl​ko ba​dy​la​rze z oko​li​cy, pod uwa​gę
trze​ba było wziąć tak​że sa​mych dys​try​bu​to​rów czy nie​le​gal​nądro​gęwej​ściawpo​sia​da​nie.Ijesz​cze,jakza​su​ge​ro​wa​ła Ela Źre​nic​ka, ośrod​ki na​uko​we ma​ją​ce do​stęp do
spe​cy​fi​ków za​ka​za​nych przez Unię, bo ktoś prze​cież mu​siałstwier​dzićsto​pieńichszko​dli​wo​ści.Spo​rotego,szum
sięrobi.In​for​ma​cyj​ny.Swo​jądro​gą,czyzpro​fi​luskle​co​ne​goprzezWy​rwę-Krzy​żań​skie​gowy​ni​ka,żespraw​casza​nu​je cu​dzą wła​sność? Nie, niby dla​cze​go miał​by mieć
skru​pu​ły.Wkaż​dymra​zieniewte​dy,kie​dyprzy​świe​camu
wyż​szycel.Faj​niebybyłowie​dziećjaki.Klik​nąćnaod​po​wied​ni link, za​sto​so​wać od​czyn​nik, od​two​rzyć ry​so​pis
napod​sta​wiecechoso​bo​wo​ścio​wych.Jużtegoniedo​ży​ję,
uśmiech​nął się, ale może moje dzie​ci... Aż wzdry​gnął się
namyśloswo​ichpo​cie​chachwroz​mia​rzeMiL.CzyXL,
ku któ​re​mu w za​stra​sza​ją​cym tem​pie zmie​rza​ła młod​sza
cór​ka.Cóż,jesz​czespo​rolat,bywy​bićAda​sio​wizgło​wy,
żezo​sta​nieko​mi​sa​rzemjaktata.Ijakpuł​kow​nikŹre​nic​ki,
mistrzsku​tecz​nejper​swa​zji.
Taa...Ma​rze​nieścię​tejgło​wy,skon​sta​to​wałzesmut​kiem
ido​piłostat​niłykzim​nejjużher​ba​ty.Ohy​da.Li​statoraz,
na tę chwi​lę prio​ry​tet, a te wy​wo​dy z fu​sów i Freu​da dwa.Możeibyłownichdużora​cji,niedasięichtakdo
koń​calek​ce​wa​żyć,alenie​spe​cjal​nieuła​twia​łyspra​wę.Ta​kie na przy​kład ry​tu​ały. Wiel​kie od​kry​cie. Każ​dy ja​kieś
ma.Naprzy​kładre​gu​lar​newi​zy​tynaba​se​nie.Donie​daw​na. Od​by​wał. I bie​ga​nie bla​dym świ​tem. Albo wi​zy​ty na
sty​le.com, by spraw​dzić ak​tu​al​ne new fa​ces i wpa​tru​jąc
sięwichel​fiesyl​wet​ki,wcie​laćsięwjed​no​oso​bo​wejury.
Hotornot?Daw​nojużnieza​glą​dał.Ry​tu​al​neAda​sio​we
ukła​dan​ki,bojeoje​dze​niezdziew​czyn​ka​mi.Ry​tu​al​nykra​watwbał​wan​ki.Któ​ryrów​niedo​brzejakwar​kocznada​wał​bysiędory​tu​al​ne​gomor​du.„Oglą​daj​ciesięzasie​bie".
Od​ru​cho​wo od​wró​cił się, by do​strzec je​dy​nie po​dej​rza​ną
pla​mę na ścia​nie, tuż przy biur​ku Sro​ki. Grzyb, czy co?
Przy​po​mniał so​bie jed​nak, że to efekt jed​nej z bar​dziej
burz​li​wychde​bat.Ku​bekzkawąsięMa​recz​ko​winie​chcą​cyomsknął.
O czym to on? Tak, już. Nie​skoń​czo​na li​sta po​dej​rza​nych, o któ​rej wspo​mi​nał w roz​mo​wie z pro​fi​le​rem, to
małe piwo przy kil​ka​krot​nie dłuż​szej li​ście po​ten​cjal​nych
ofiar. Prze​cież nie za​pew​nią ochro​ny każ​de​mu jed​ne​mu
miesz​kań​co​wiKra​ko​wa.Zjed​nejstro​nyniemajągwa​ran​cji,żemor​der​caniepo​sze​rzyso​biete​re​nuło​wiec​kie​go.Z
dru​giejstro​ny-tegosięniemu​siałuczyćodme​ga​lo​ma​naz
We​ster​plat​te-wie​lewska​zy​wa​łonato,żetumaswójre​wir psy​cho​lo​gicz​ny. Po​nie​waż uda​ło mu się już trzy razy,
chy​ba trzy, bo nad trze​cim przy​pad​kiem trze​ba było się
nie​coza​sta​no​wić,musisięczućjesz​czebar​dziejbez​piecz​ny.Ijesz​czebar​dziejbez​kar​ny.Odde​biu​tu-strzałwdzie​siąt​kę. Za​kła​da​jąc opty​mi​stycz​nie, że spraw​ca za​czął od
Płat​kainietrze​babę​dziegrze​baćgdzieśwprze​szło​ści,w
za​ki​cha​nym Ar​chi​wum X. Co po​zo​sta​je? Wy​klu​czać, wy​klu​czaćijesz​czerazwy​klu​czać.
Za​wę​żaćtopo​let​ko,boina​czejniewy​grze​biąsięztego
dokoń​caświa​ta.
A może tędy? Włą​czył zio​bro​fon: ...Praw​do​po​dob​nie
spraw​ca ma spo​re kom​pe​ten​cje in​ter​per​so​nal​ne, nie ma
pro​ble​muzna​wią​za​niemkon​tak​tuzludź​mi,wtymoczy​wi​ście z ofia​ra​mi, po​tra​fi wzbu​dzić za​ufa​nie i za​pew​ne
ma​ni​pu​lo​waćin​ny​mi.Niejestwięcwy​klu​czo​ne,żeza​bój​canacodzieńpra​cu​jezludź​mi,możegdzieśwskle​pie,
biu​rzeob​słu​giklien​ta,czymśwtym...
Prze​rwał, usły​szaw​szy ener​gicz​ne kro​ki na ko​ry​ta​rzu.
Drzwiotwo​rzy​łysięzim​pe​tem,adopo​ko​juwkro​czyłnie​zna​nymubli​żejmło​kos.Za​szu​rałob​ca​sa​miiprzy​brałpo​sta​węza​sad​ni​czą:
- Pa​nie nad​ko​mi​sa​zu, eee, nad​ko​mi​sa​rzu, mel​du​je sie
po​ste​run​ko​wy Ję​drzej Ma​ciąg z ros..., z po​le​ce​niem od
nad​in​spek​to​raGrusz​ki.
Pew​nodo​pie​rowy​rósłześle​dze​niaprzy​gódpsaCy​wi​la
albowy​szedłzwoj​ska,od​gadłJan,ztru​dempa​nu​jącnad
cia​łem,któ​rezanicniechcia​łogosłu​chać.Chło​pakspe​szyłsięjesz​czebar​dziej.
- Spo​cznij - od​parł nad​ko​mi​sarz względ​nie opa​no​wa​nym gło​sem. Ry​tu​ały, ry​tu​ały. - Co tam masz? To zna​czy,
panpo​ste​run​ko​wyma.
-Spismam.Tych,coku​pi​litrut​kinate...skod​ni​ki.
Ga​jew​skinieporazpierw​szyucie​szyłsięznie​obec​no​ści naj​bliż​sze​go współ​pra​cow​ni​ka. Nie od​pu​ścił​by bied​ne​muju​ha​so​wi.
- Już so​bie przy​po​mi​nam, to pan był przy zna​le​zie​niu
Druszcz,pa​mię​tamzra​por​tu.Igdziejestfaj​niej:tuczyw
te​re​nie?
-Bojawim,eee,wiem...-za​sta​no​wiłsię.-Wpo​li​cji
wogó​le.
-Iotocho​dzi-Janniekryłjużuśmie​chu-zta​ki​miwła​śnieludź​michce​mypra​co​wać.Niechpanpo​ka​żetenspis.
Spo​rotego.Czte​rybitestro​ny.
- Ano - przy​tak​nął gor​li​wie mło​dziak. - Duzo ro​bo​ty
było.Ije​sce-Ma​ciągpo​dałmutrzy​ma​nąwrękukart​kęto. Było zgło​se​nie na cen​tra​le, z Kry​ni​cy. Aka​de​mia Rol​nic...czamatamtakąs...kół​kele​śną.
-Nieprzej​mujsię,Ję​drek,wiem,żepo​cho​dziszzgór.
Mło​dyrzu​ciłGa​jew​skie​mupeł​newdzięcz​no​ścispoj​rze​nie,pew​noniemiałlek​ko.Cho​ciażmógł​byso​biewłą​czyć
spraw​dza​niepi​sow​niwWor​dzie.„Spo​żą​dziłJę​drzejMa​ciąg",omat​koicór​ko.Janprze​biegłwzro​kiemmel​du​neko
kra​dzie​ży w ma​ga​zy​nie Aka​de​mic​kiej Pla​ców​ki Eks​pe​ry​men​tal​nej w Kry​ni​cy-Zdro​ju. Zgi​nę​ło kil​ka sub​stan​cji o
wy​jąt​ko​wej tok​sycz​no​ści, dla​te​go wpły​nę​ło to do nich.
Spoj​rzałnadatęra​por​tu.Od​kry​liwła​ma​niety​dzieńtemu.
-Hmm,nie​złystrzał.Ktonatowpadł?Żebyspraw​dzić.
-Taład​napanidok​torzla​bo​ra​to​riumpro​si​ła.
Chciał​bymbyćcza​semład​nąpa​niądok​tor.Za​wszekrok
doprzo​du,po​my​ślałJanzgo​ry​czą.
-Dzię​ki,pa​niepo​ste​run​ko​wy,wra​cajdoro​bo​ty.
-Ciu​pa​sem-za​żar​to​wałmło​dyijużgoniebyło.
Trzy klik​nię​cia mysz​ką wy​star​czy​ły, by Ga​jew​ski prze​niósłsiędoroz​rzu​co​nychwdo​lin​cebu​dyn​kówAPE.Góry,
na​szegóry.Dom​kidośćle​ci​we,pew​niere​lik​tysprzedkil​ku​dzie​się​ciu lat, na jed​nym ze zdjęć wy​bi​ja się za​kaz
wjaz​dunapar​king,ależad​nychtamdru​tówkol​cza​stych.I
ośro​dek szko​le​nio​wy do wy​na​ję​cia. Nie trze​ba być od​dzia​łem an​ty​ter​ro​ry​stycz​nym, żeby się prze​drzeć. Ale co
onimogąba​daćwtymle​sie?
Wszedł na pod​stro​nę „Po​wierzch​nie ba​daw​cze i do​świad​czal​ne",gdzieniemu​siałdłu​goszu​kać.To,czymw
le​sie zaj​mo​wa​li się ucze​ni eko​lo​go​wie, po​zo​sta​wa​ło ich
słod​ką ta​jem​ni​cą. Do​stęp​ną wy​łącz​nie u kie​row​ni​ka ka​te​dry.Noto...
Młod​sza aspi​rant Źre​nic​ka zgło​si​ła się po trze​cim sy​gna​le.
- Wi​taj, Be​at​ko. Masz ocho​tę na małą wy​ciecz​kę do
Kry​ni​cy?
Brzyd​kaona,brzyd​kion
Pod​je​cha​łapoddomPaw​łazapięćsiód​ma.Rudz​kipo​ja​wił się na dole nie​wie​le póź​niej. Obu​rącz obej​mo​wał
wy​peł​nio​nąpobrze​giwie​lo​ra​zów​kęeko​lo​gicz​ną,to​teżco
trzykro​kiprzy​sta​wałipo​ma​ga​jącso​bieko​la​nem,pod​cią​gał tor​bę do góry. Be​ata wy​sia​dła więc, by otwo​rzyć ba​gaż​nik.
-Nohej,wy​bie​raszsięnaty​go​dnio​wąma​jów​kę?-za​py​ta​łanapo​wi​ta​nie.
-Janie-wy​stę​kałstar​szyaspi​rant-tyl​koAdel​kapo​my​śla​ła,żebę​dzie​mygłod​niitobezsen​su,że​by​śmyso​bieza​wra​ca​ligło​węszu​ka​niemżar​ciapodro​dze.
-Atosym​pa​tycz​niezjejstro​ny,żepo​my​śla​łaiomnie.
Pospo​ży​ciutegowszyst​kie​gomogęso​bieda​ro​waćobiad​ki przez naj​bliż​sze dwa ty​go​dnie. Zresz​tą znam nie​złą
knajp​kęwLi​ma​no​wej,ge​nial​nena​le​śni​kitamro​bią.
- E tam, zje się. Uwa​żaj, nie upy​chaj jej tak! I jedź​my
już.Wieszjak,czyciępo​pi​lo​to​wać?-spoj​rzałdoatla​su.Bomó​wi​łaścośoLi​ma​no​wej,alekró​cejbę​dzienaBoch​nię.Więcmi​nie​myłu​kiemtetwo​jena​le​śni​ki.
PrzezKra​kówprze​ci​snę​lisiębezwięk​szychprze​szkód.
Choć ta przed​wcze​sna, bo kwiet​nio​wa ma​jów​ka mo​gła z
po​wo​dze​niemza​stą​pićwciążod​kła​da​nynapo​temwspól​ny
wy​padnapiwo,ja​kośniechcia​łoimsięga​dać.Rudz​kibez
resz​typo​chło​nię​tybyłzbli​ża​ją​cy​misięna​ro​dzi​na​midzie​ci,
ter​min po​ro​du wy​zna​czo​no już za pięć dni, Be​ata całą
uwa​gę po​świę​ci​ła na do​pa​so​wy​wa​nie się do sy​gna​li​za​cji
świetl​nej.Wkoń​cuza​ga​iłakur​tu​azyj​nie:
-Ma​ciejużcałąwy​praw​kę?
Dotegoro​dza​juzwie​rzeńprzy​szłe​goszczę​śli​we​gota​tu​sianietrze​babyłona​ma​wiać.Słu​cha​łagozpo​cząt​kucier​pli​wie, po​tem już ogra​ni​cza​ła się do rzu​ca​nia co chwi​lę
„hmm" albo „tak?" i wy​pusz​cza​ła in​for​ma​cje dru​gim
uchem. Było nie było, ozna​cza​ło to, że nie​ba​wem nie bę​dziezRudz​kie​gowiel​kie​gopo​żyt​ku,aitakdo​tkli​wieod​czu​wa​li już ka​dro​we nie​do​bo​ry. Dzi​wi​ła się Ga​jew​skie​mu, że się nie po​sta​wił sze​fo​wi i nie po​pro​sił o więk​sze
wspar​cie. Ale też zdą​ży​ła go już nie​co po​znać. Typ Zosi
sa​mo​si.Naj​pierwmusipo​de​du​ko​waćwspo​ko​ju,apo​tem
zmo​bi​li​zo​wać do po​mo​cy choć​by i całe mia​sto. Kon​ty​nu​ującpo​zo​ro​wa​nydia​log,wpa​try​wa​łasięwmi​ja​nepodro​dzewio​ski.Pol​skakla​syB,CczyD.Krzyż,cha​łu​paikro​wi​na. Za​pa​da​ją​ce się pod wła​snym cię​ża​rem da​chy, a do
każ​de​gopod​pię​tyta​lerz.
Zo​rien​to​wa​ła się, że źle skrę​ci​ła, ale po​sta​no​wi​ła nie
mó​wićotymRudz​kie​mu,któ​rydaw​nojużwrzu​ciłatlasdo
schow​kaprzysie​dze​niu.Kry​ni​canieza​jąc,byleskrę​cićna
NowySącz.Wjeż​dża​liwła​śniedoPi​sa​rzo​wej,gdywoczy
rzu​cił jej się dość po​kaź​ny szyld, umiesz​czo​ny na więk​szymbu​dyn​ku:Gło​wac​ki.Mię​saiwę​dli​ny.Trą​ci​łaPaw​ła
wra​mię:
-Ty,patrz!Toja​kaśro​dzi​na?
-Co?-Po​wrótzpo​ro​dów​kidorze​czy​wi​sto​ściza​jąłmu
tro​chęcza​su.
-No,tu,zo​bacz,ro​dzi​naZa​dy​my.
-Agdziemyje​ste​śmy?
-WPi​sa​rzo​wej.
-Uuu,do​brana​zwa.Możeituznaj​du​jąsięro​dzin​neko​rze​niena​sze​goJan​kaPi​sar​czy​ka.
Be​ataza​ha​mo​wa​łagwał​tow​nie.
-Totywiesz?
- Wszy​scy wie​dzą. Że na szma​cie am​bi​cje na​sze​go ge​nial​ne​goMi​chał​kasięniekoń​czą.Jaksięjużza​trzy​ma​łaś,
tomożerzu​ci​mynatookiem?Masz:skle​pikprzy​za​kła​do​wy.
Wkro​czy​li do nie​wiel​kie​go po​miesz​cze​nia. W jed​nej
dzie​sią​tejwy​peł​nio​ne​goprzezgmin​nąWal​ki​rię,któ​raroz​sia​dła się za ladą. Baba sta​now​czo mia​ła na czym sie​dzieć.Nieza​re​ago​wa​łanadźwiękdzwon​kaumiesz​czo​ne​goniewia​do​mopocoprzydrzwiach.Możezwy​kłaprze​sy​piać część dniów​ki na za​ple​czu albo co wy​da​wa​ło się
rów​nie praw​do​po​dob​ne przy jej roz​mia​rach, zni​ka​ła tam
re​gu​lar​nie,abysiępo​si​lić.Jed​nak​żewtejchwi​litkwi​łana
stoł​kujakza​ko​twi​czo​na,cał​ko​wi​ciepo​chła​nia​łająlek​tu​ra
„BezOsło​nek".
-Dzieńdo​bry-za​ga​iłagrzecz​nieBe​ataibezdo​dat​ko​wych wy​ja​śnień wy​pa​li​ła: - Mamy po​zdro​wie​nia od Mi​cha​ła,zKra​ko​wa.
- Ja​kie​go Mi​cha​ła? - zdzi​wi​ła się skle​po​wa. Nie po​dejrz​li​wie, ra​czej szcze​rze. Chcia​ła ich zbyć i wró​cić do
za​jęćwła​snych.
-Synawła​ści​cie​la-nieda​wa​łazawy​gra​nąpo​li​cjant​ka.
Ko​bie​tazcięż​kimwes​tchnie​niemodło​ży​łaga​ze​tęnako​la​na.
-Niemasyna.Tomójoj​ciec.Ku​pu​jącoś?
Pa​weł ła​ko​mie wpa​try​wał się w umiesz​czo​ny za szy​bą
ze​stawszy​nek,kieł​basiwę​dzo​nek.Nietocomo​kra​weod
wstrzy​ki​wa​nejbezopa​mię​ta​niaso​lan​kimię​skazhi​per​mar​ke​tu:
-Do​bratapod​wa​wel​ska?
-Jakspró​bu​je,tosiędo​wie.
- Może mi pani - sło​dził nie​zra​żo​ny - od​kro​ić ka​wa​łe​czektakityci?
-Acoja?Ho​te​saje​stem?Braćalbonie,comitugło​wę
za​wra​ca​ją?!
Be​ataskie​ro​wa​łasiędodrzwi,ki​wa​jącrękąnaPaw​ła.
- Czym ona wła​ści​wie han​dlu​je? - za​py​tał, kie​dy byli
jużprzysa​mo​cho​dzie.
-Do​brymsło​wem,pa​nie,do​brymsło​wem.
Ru​szy​li.Rudz​kichy​bazo​rien​to​wałsię,żezbo​czy​li,ale
mach​nął na to ręką. Było cie​pło; po​nie​waż to nie on sie​dział za kie​row​ni​cą, mógł zła​pać ostat​nie chwi​le od​po​czyn​ku.Za​mknąłoczy,agdyjeotwo​rzył,zo​ba​czyłma​łe​go
fia​taza​par​ko​wa​ne​gowpo​przekrowu.Be​atateżgooczy​wi​ścieza​uwa​ży​ła,więcna​tych​miastprzy​sta​nę​łanapo​bo​czu.Wy​szliiprzezdrzwi,sze​ro​kouchy​lo​neodstro​nypa​sa​że​ra,zaj​rze​lidośrod​ka.Aniśla​duczło​wie​ka.Wod​da​li
ry​so​wa​łasięko​lej​nawio​secz​ka.
-Możejestwszo​kuibłą​dzigdzieśpopolu?-zmar​twi​-
łasięŹre​nic​ka.
-Amożemajątutakiory​gi​nal​nyspo​sóbpar​ko​wa​nia?uspo​ko​iłjąPa​weł.-Jakichzio​ma​lezHi​ma​la​jów.Sły​sza​łem, że jak ktoś się tam wko​pie gdzieś wy​so​ko albo ma
awa​rię,topopro​stuzo​sta​wiaze​psu​typo​jazdnapo​bo​czu,
bonapo​moctrze​bacze​kaćkil​kadni.
Be​ata nie wy​da​wa​ła się do koń​ca prze​ko​na​na. Ale też
nicniewska​zy​wa​łonato,żektośtuucier​piał.
-Dzwo​nięnacen​tra​lę-po​wie​dzia​ła.
- Daj spo​kój, Bet​ty, hra​bio​wie się tym zaj​mą. Prę​dzej
czypóź​niejbędątędywra​caćzła​pan​ki.
Za​gad​ka roz​wią​za​ła się sama pół ki​lo​me​tra da​lej.
Odzia​ny w ro​bo​czą ku​faj​kę męż​czy​zna miał pro​blem nie
tyl​koztym,żebytrzy​maćsięnali​niipro​stej.Ztru​demstą​pałnadwóchno​gach.Moc​noza​rzu​ca​łogonalewo,wkie​run​kurowu,nad​ludz​kimwy​sił​kiemprze​no​siłwięccia​łona
pra​wo i tak metr po me​trze zbli​żał się do domu. Mu​siał
miećzsie​dem​dzie​siąt​kę,choćwy​mu​szo​nepra​cąob​co​wa​niezna​tu​rąmałokogood​mła​dza​łoodze​wnątrz.
- Oż kur​wa jego mać. Wi​dzisz dzia​da? - wście​kła się
Źre​nic​ka.
-Niedasięnie.Na​wa​lo​nyjakpe​ge​er.Ale-przy​trzy​mał
kie​row​ni​cę-da​rujmu.Tra​fićtra​fi,awcha​łu​pieKaś​kamu
na pew​no zro​bi Ta​ran​ti​no. Jedź​my, jedź​my, bo na​praw​dę
stra​ci​li​śmyjużspo​rocza​su.
Niemie​lipro​ble​muzod​na​le​zie​niemuli​cyLu​do​wej.
-Ostroż​nie,Pa​weł​ku,ostroż​nie-ostrze​głaBe​ata.Otwo​rzy​ładrzwisa​mo​cho​dupo​wo​li,jak​byniechcia​łaspło​szyć
mor​der​cy,któ​ryza​cza​iłsięgdzieśwpo​bli​żuztrans​pa​ren​tempo​wi​tal​nym.
-Zwa​rio​wa​łaśchy​ba-za​śmiałsię.
- Ostroż​nie - po​wtó​rzy​ła, też się śmie​jąc. - Mu​sisz się
oswo​ićzszo​kiemtle​no​wym.
-Aaa.-Wy​siadł,roz​pro​sto​wałwresz​cienogi,prze​cią​gnąłsięiśmia​łopod​dałdzia​ła​niucu​dow​nieorzeź​wia​ją​ce​go po​wie​trza. - Bar​dzo mi się po​do​ba to śledz​two. Nie
masz jesz​cze kil​ku ta​kich po​my​słów? Nie​zi​den​ty​fi​ko​wa​ne
zwło​kiprzyKa​spro​wym?
-Możeicośbysięzna​la​złopodśnie​giem-po​wie​dzia​ła, po​waż​nie​jąc. - Cho​le​ra, pa​mię​tasz te dzie​cia​ki, któ​re
wy​bra​ły się zimą nad Mor​skie Oko? Mu​sie​li cze​kać do
wio​sny,żeby...
Po​ki​wałgło​wą.
-Tak,ja​sne,żepa​mię​tam.Swo​jądro​gą,faj​niejestdla
od​mia​ny po​pra​co​wać przy zwy​kłym wła​mie, co? Taki
małypo​wrótdoprze​szło​ści.
- Zwy​kłym albo nie​zwy​kłym. Coś mi się wie​rzyć nie
chce, że to wią​że się z na​szą spra​wą, ale i tak nie mamy
do​tądżad​nychsen​sow​nychpunk​tówza​cze​pie​nia.
-Dwajużdonasidą.
Nad​ko​mi​sarzJa​ro​sławMlecz​kozmiej​sco​we​goko​mi​sa​ria​tuspoj​rzałnaze​ga​rekirzu​ciłprzy​by​szomkar​cą​cespoj​rze​nie.Po​spiesz​niecmok​nąłBe​atęwrękę,któ​rejniezdą​ży​łascho​waćtak​żeprzeddru​gimmęż​czy​zną,czy​likie​row​ni​kiem ad​mi​ni​stra​cji pla​ców​ki Bog​da​nem Kwa​śnym. Rą​sia,bu​zia,po​my​śla​ła,iza​razsięza​cznie,pa​nieaspi​ran​cie
to, pa​nie aspi​ran​cie tam​to, a pa​nien​ka niech so​bie sko​czy
po​pa​trzećnaNi​ki​fo​razpie​skiemalbosiękry​ni​czan​kąura​czy. Mia​ła ra​cję tyl​ko w po​ło​wie. O ile star​szy stop​niem
po​li​cjant nie krył po​gar​dli​we​go sto​sun​ku do gów​nia​rzy z
Kra​ków​ka,otylepankie​row​nikprzezcią​gną​cąsięwnie​skoń​czo​nośćchwi​lęsza​co​wałwmy​ślachroz​miarjejsta​ni​ka,apo​temzwra​całsięjużtyl​kodoRudz​kie​go.Be​ataro​zej​rza​ła się po gu​stow​nie urzą​dzo​nym ga​bi​ne​cie. Może
scho​wa​litugdzieśawa​ryj​nąska​kan​kę?
Pa​weł po​krót​ce zre​fe​ro​wał spra​wę Kor​don​ka, tłu​ma​czącprzyoka​zji,skądwziąłsiętenmałosto​sow​nykryp​to​nimope​ra​cyj​ny.Kwa​śnypar​sk​nął,aleszyb​koucichł,czu​jąc na so​bie pe​łen dez​apro​ba​ty wzrok nad​ko​mi​sa​rza
Mlecz​ki. Ma​jąc na uwa​dze wspól​ną po​dróż po​wrot​ną,
Rudz​kiprze​ka​załpa​łecz​kęko​le​żan​ce.
-Jatuniewi​dzęzwiąz​ku-skwi​to​wałpo​li​cjantzKry​ni​cy.Zmi​ty​go​wałsięjed​nak,przy​po​mniaw​szyso​bie,żeobok
sie​dzi po​szko​do​wa​ny. - Po oglę​dzi​nach do​szli​śmy do
wnio​sku,żespraw​cówmo​głobyćkil​ku.Ira​czejniktzna​szychno​to​wa​nych,ale...Całyczaswpla​ców​cesąstu​den​ci,ajesz​czewgręwcho​dząteróż​ne,po​żalsięBoże,szko​le​nia w ośrod​ku. Były wte​dy dwie gru​py: z Duo Ban​ku i
Ra​bar​barIm​port.
-Ra​bar​bartochy​baja​kiśzwią​zekma-za​uwa​żyłPa​weł.
- Han​dlu​ją ło​ży​ska​mi tocz​ny​mi - do​dał Mlecz​ko. - A
wła​ści​cie​lemfir​myjestBar​tło​miejRa​bar​bar.Mająsie​dzi​bę w Ka​li​szu, więc prze​ka​za​li​śmy spra​wę tam​tej​szej ko​men​dzie.Ztegocowiem,in​ten​syw​nieichprze​py​tu​ją.
-Atenbank?
- Cen​tra​la mie​ści się w Kra​ko​wie, ale przy​je​cha​li tu
przed​sta​wi​cie​lezewszyst​kichod​dzia​łów.Inie,nielek​ce​wa​ży​my ni​cze​go, zresz​tą do​sta​li​ście prze​cież ra​port, bo
nie​któ​rezeskra​dzio​nychsub​stan​cji-spoj​rzałnakie​row​ni​ka-sąna​praw​dęgroź​ne.
-Wła​śnie-Be​ataprzy​pusz​cza​ła,żeso​biena​gra​bi,lecz
mia​ła do stra​ce​nia tyl​ko do​bre dziś sa​mo​po​czu​cie - a za​bez​pie​cze​niawma​ga​zy​nie?Ochro​na?
-Noo.-Wy​raź​niewi​daćbyło,żetra​fi​ławsła​bypunkt.
Nicniemó​wiąc,nad​ko​mi​sarzwska​załrękąnaKwa​śne​go.
Tenmiałminęjesz​czebar​dziejnie​tę​gą.Mach​nąłza​ci​śnię​tą
pię​ścią,jak​byza​mie​rzałude​rzyćsięniąwpier​si.
-Nie​ste​ty,wpew​nymstop​niustróżod​po​wia​dazacałą
sy​tu​ację. Z miej​sca do​stał wy​po​wie​dze​nie. Oczy​wi​ście
mo​że​cie z nim pań​stwo po​roz​ma​wiać, tyl​ko szcze​rze mó​wiąc...Przyta​kimnie​do​fi​nan​so​wa​niuniestaćnasnapro​fe​sjo​nal​nąochro​nę.
- Do​brze, je​śli pan nad​ko​mi​sarz nie ma nic prze​ciw​ko
temu, po​roz​ma​wia​my jesz​cze ze stró​żem i ze stu​den​ta​mi,
któ​rzybylituty​dzieńtemu-rzekługo​do​woPa​weł,igno​ru​jącnie​chęt​nespoj​rze​nieMlecz​ki.Zda​wałso​biespra​wę,że
przy​wód​cakry​nic​kiejsfo​ryru​szasięzzabiur​kagłów​niew
ce​lachre​pre​zen​ta​cyj​nych,awpierw​szymrzu​ciewy​słałna
miej​sceko​gośodczar​nejro​bo​ty.Alemożeituod​czu​wa​ją
bra​ki ka​dro​we? - Nie​wy​klu​czo​ne, że coś im się przy​po​mni.Ioczy​wi​ściechęt​nierzu​ci​myokiemnama​ga​zyn.
Ma​rekstałwpod​cie​niachka​mie​ni​cynaroguSta​ro​wiśl​nejiśw.Ger​tru​dy,dy​miłjakwie​ko​walo​ko​mo​ty​waiupar​cie wpa​try​wał się w bra​mę bu​dyn​ku, w któ​rym mie​ści​ła
sięre​dak​cja„BezOsło​nek".Coja​kiśczasuważ​nielu​stro​wał prze​le​wa​ją​cą się obok nie​go falę prze​chod​niów. Co
bę​dzie, gdy któ​ryś z ko​le​gów go tu​taj zdy​bie? Naj​wy​żej
coś ściem​ni, nie pierw​szy już raz dzi​siaj. Cho​ciaż wcze​śniej wła​ści​wie nie mu​siał. Roz​ma​wia​jąc rano z Ga​jew​skim, za​sto​so​wał sta​rą, do​brą stra​te​gię: sprze​dać pół
praw​dy, po​zo​sta​łą jej część za​cho​wu​jąc dla sie​bie. Wci​snąłwięcJan​ko​wi,żewpadłnape​wientrop,aleniechce
nara​ziezdra​dzaćzbytwie​le,boniejestpew​ny,czyjego
in​for​ma​tornieko​lo​ry​zu​je.Toko​lej​nawy​pró​bo​wa​naprzez
Sro​kęstra​te​gia:nain​for​ma​to​ra,prak​tycz​nieniedospraw​dze​nia.Ga​jew​skiniedo​py​ty​wałsięoszcze​gó​ły,po​zwo​lił
mudzia​łaćposwo​je​mu.
Przy​dep​nąłnie​do​pa​łekiodrazusię​gnąłdokie​sze​nipo
pacz​kępa​pie​ro​sów,od​ru​cho​wozer​k​nąłnaostrze​że​nie.
- „Pa​le​nie ty​to​niu w cza​sie cią​ży szko​dzi Two​je​mu
dziec​ku" - mruk​nął. No to lu​zik, i za​cią​gnął się głę​bo​ko.
Tak, su​mie​nie jed​nak tro​chę go gry​zło, wła​ści​wie na​wet
mógł​by po​wie​dzieć Ga​jew​skie​mu, że chce śle​dzić Za​dy​mę,wkoń​curoz​ma​wia​lijużotym,żewar​togoprze​świe​tlić,Janpew​niebytołyk​nąłbezpo​pit​ki.Praw​dabyłajed​naktaka,żeMa​rekniewi​działGło​wac​kie​gowrolipo​dej​rza​ne​go.Dzien​ni​karzjakibył,takibył,napew​noupier​dli​wyjakplu​tonpo​bo​ro​wychnaprze​pu​st​ce.Ależebymor​do​wać?! Moc​ny tyl​ko w gę​bie i pi​śmie. Sro​ka do​sko​na​le
zda​wałso​biespra​wę,żetoto​tal​napry​wa​ta.Chcezde​ma​sko​waćMi​chał​kajako...atosięzo​ba​czy,iwtenspo​sób
uwol​nićsięodprze​śla​dow​cyraznaza​wsze.
Pod​ko​mi​sarzza​ga​piłsięnama​low​ni​cząHisz​pan​kę,któ​ra w to​wa​rzy​stwie nie mniej uro​dzi​wych ko​le​ża​nek prze​cho​dzi​ła obok nie​go, i o mało nie prze​oczył Za​dy​my. Za​uwa​żyłgo,gdytenprze​my​kałjużobokwej​ściadoPocz​ty
Głów​nej, ru​szył w jego stro​nę, ale dzien​ni​karz prze​biegł
naczer​wo​nymprzezprzej​ściedlapie​szychiwsko​czyłdo
tram​wa​ju,któ​ryza​razru​szył.
-Kur​wa,tyl​konieto-jęk​nąłSro​ka.
Naszczę​ścietram​wajskrę​ciłwSta​ro​wiśl​ną,więcpo​li​cjant po​biegł ku na​stęp​ne​mu, nie​zbyt od​le​głe​mu przy​stan​ko​wi,ro​ze​pchnąłlu​dzisto​ją​cychnawą​skimchod​ni​ku,mo​dlącsięwdu​chu,bytram​wajnieje​chałzbytszyb​koiby
dzien​ni​karz nie za​uwa​żył jego sprin​ter​skich wy​czy​nów.
Zdą​żyłwostat​niejchwi​li,sku​liłsięnawol​nymsie​dze​niui
ro​zej​rzał się po wnę​trzu wa​go​nu. Czło​wiek zaj​mu​ją​cy
pierw​sze miej​sce na jego li​ście wro​gów stał na dru​gim
koń​cuimaj​stro​wałprzyko​mór​ce.
Pró​bo​wałure​gu​lo​waćod​dech-cóż,kon​dy​cjaiwiekjuż
nie te. Przy​po​mniał so​bie na​po​mnie​nia ojca: „Oszczę​dzaj
się,Ma​recz​ku,bojaktysamniebę​dzieszsięoszczę​dzał,
to nikt o cie​bie nie za​dba". Wzru​sza​ły go te zło​te fra​zy,
zwy​kle kwi​to​wał je prze​śmiew​czym ha​słem za​sły​sza​nym
kie​dyśwra​diu:„mak​sy​myGor​kie​go",aleide​ner​wo​wa​ły.
Pró​bu​jąccho​waćsięzaob​szer​nąsta​rusz​ką,wpa​try​wałsię
w Gło​wac​kie​go i miał mord w oczach. Za​sta​na​wiał się,
gdziedzien​ni​kar​skie​goge​niu​szanie​sieiczywogó​lecią​gnię​cie się za nim ma ja​ki​kol​wiek sens. Dużo za​cho​du, a
wy​nikdzia​łańope​ra​cyj​nych,za​śmiałsiębez​gło​śnie,moc​nopro​ble​ma​tycz​ny.
Tram​waj prze​je​chał przez most Po​wstań​ców Ślą​skich,
po​tem mi​nął plac Bo​ha​te​rów Get​ta, któ​ry ja​kiś czas temu
zna​ny w świe​cie i oko​li​cach ar​ty​sta - Ma​rek za​po​mniał
jegona​zwi​ska,boidla​cze​gomiał​byob​cią​żaćso​bieta​ki​mi
szcze​gó​ła​mipa​mięć,tymbar​dziejżebyłprze​cieżzNo​wej
Huty i jak pra​wie każ​dy mi​ło​śnik ma​łej, no​wo​huc​kiej oj​czy​zny osten​ta​cyj​nie lek​ce​wa​żył to, co się dzia​ło w Kra​ków​ku - upięk​szył me​ta​lo​wy​mi krze​seł​ka​mi, ma​ją​cy​mi
przy​po​mi​naćoza​gła​dzieŻy​dówzkra​kow​skie​goKa​zi​mie​rza. Pa​mię​tał za to ury​wek dia​lo​gu pod​słu​cha​ne​go ja​kiś
czastemurów​nieżwtram​wa​juprze​jeż​dża​ją​cymprzezten​żeplac.Je​dendzia​dekza​ga​dałdodru​gie​go:„Acoto,pa​nie, za krze​seł​ka?", „Po​mnik Ży​dów, co to ich stąd wy​wieź​liiza​bi​li",od​po​wie​działle​piejpo​in​for​mo​wa​ny.„Ale
Niem​ce to ich prze​cież ga​zem tru​li, a nie na krze​słach
elek​trycz​nychza​bi​ja​li",zdzi​wiłsiępy​ta​ją​cy.Te​razjed​nak
Sro​ka nie roz​glą​dał się na boki, nie strzygł usza​mi, skon​cen​tro​wał się na celu. Nie chciał po​wtór​nie tego dnia
spraw​dzaćswo​ichmoż​li​wo​ściwbie​gachkrót​kich.
Do​je​cha​li do przy​stan​ku na koń​cu Li​ma​now​skie​go, Za​dy​ma wy​siadł, Sro​ka za nim. Nie było moż​li​wo​ści, by
scho​waćsięwtłu​mie,bomałoktotuopu​ściłtram​waj,ale
Ma​rek w koń​cu nie pierw​szy raz ko​goś śle​dził, sta​rał się
więc trzy​mać dy​stans i tak usta​wiać, żeby nie zna​leźć się
w polu wi​dze​nia de​li​kwen​ta. Co nie było zno​wu ta​kie
trud​ne,botencią​glega​dałprzezko​mó​ręizda​wałsięnie
zwra​caćzbyt​niejuwa​ginaoto​cze​nie.Takdo​tar​lidoprzy​stan​ku au​to​bu​so​we​go po dru​giej stro​nie skrzy​żo​wa​nia i
wsie​dli do I63 ja​dą​ce​go w kie​run​ku Huty. „O No​wej to
Hu​cie pio​sen​ka, o No​wej to Hu​cie me​lo​dia", nu​cił ci​cho
Sro​ka,apo​temza​cząłsięza​sta​na​wiać,czyniechrza​nićtej
ob​ser​wa​cyj​nejsa​mo​wol​ki,możewszyst​kosamoro​zej​dzie
siępoko​ściach,nieraz,niedwatakby​wa​ło,ipopro​stu
niewró​cićdodomu,osu​szyćzedwabrow​ceiza​snąć.Za​nim oswo​ił się z tą my​ślą, już wy​ska​ki​wał z au​to​bu​su za
Gło​wac​kim.Znaj​do​wa​lisięnie​da​le​koTan​de​ty,halitar​go​wej,wktó​rejpo​ło​waKra​ko​wa,doja​kiejza​li​czałsięrów​nież Ma​rek, ku​po​wa​ła od Chiń​czy​ków czy in​nych Wiet​nam​czy​kówta​niepod​ró​bymar​ko​wychciu​chów.
Prze​szlinadru​gąstro​nęuli​cy.Za​dy​maskrę​ciłzabudąz
ta​ni​mi me​bla​mi i znik​nął w krza​kach. Pew​no się od​le​wa,
do​my​śliłsięSro​kaiukryłzaogro​dze​niemnaj​bliż​szejpo​se​sji.Do​strze​gł​szyta​blicz​kęzna​zwąuli​cy,ude​rzyłsięw
czo​ło.Ja​sne,toprze​cieżmusibyćtu.TuJaśzna​lazłme​ne​la.Czy​liżeso​bienieod​pu​ścił,da​lejwę​szy.Albo...Wy​ła​zi!Nasą​sied​niejpo​se​sji,naktó​rejstałko​śla​wydom,pe​łendzi​wacz​nych,sta​wia​nychpew​niebezpo​zwo​le​niaprzy​bu​dó​wek,za​cząłuja​daćpies.Sro​kaniewi​działzwie​rza​ka,
alesą​dzącpogło​sie,mu​sia​łatobyćkur​du​plo​wa​tawred​na
psi​na w ty​pie wy​pa​sio​ne​go ra​tle​ra. Za​dy​ma pod​szedł do
ogro​dze​nia i za​czął prze​ma​wiać do wrza​sku​na. Po​li​cjant
niesły​szał,cotam​tenmówi,aleefektbyłtaki,żepiessię
uci​szył.Pie​przo​nypo​grom​cabe​stii.
Gło​wac​kiru​szyłwstro​nęMar​ka.Tenzro​biłwięcwtył
zwrot,szyb​kimkro​kiemru​szyłwkie​run​kusta​cjiben​zy​no​wej i do​pie​ro po stu me​trach dys​kret​nie się obej​rzał.
Dzien​ni​karzszedłnaprzy​sta​nek,zno​wuglę​dzącprzezko​mór​kę. Sro​ka sie​dział mu na ple​cach, cały czas pró​bu​jąc
trzy​maćdy​stans.
Po raz ko​lej​ny tego dnia za​czął się ko​ło​wro​tek z tram​wa​ja​mi,au​to​bu​sa​miiprze​siad​ka​mi,cho​wa​niemsięwtłu​mie. Ma​rek, co​raz bar​dziej głod​ny i zi​ry​to​wa​ny, po​wo​li
za​czy​nałtra​cićna​dzie​ję,żeco​kol​wiekwskó​ra.Wy​sko​czył
z tram​wa​ju pod Ko​ro​ną i po​wlókł się za Za​dy​mą przez
pla​cykprzykry​tymba​se​nie.Naław​kachroz​sia​dłasię,po​pa​la​jąc pa​pie​ro​sy i wy​jąc bez​tro​sko, bar​dzo mło​da mło​dzież z po​bli​skiej szko​ły ga​stro​no​micz​nej, zna​nej pod​ko​mi​sa​rzo​wiażzado​brze.Wzdry​gnąłsię.Przyszko​ledzia​ła​ła re​stau​ra​cja o wdzięcz​nej na​zwie Po​ku​sa, do któ​rej
swe​gocza​suza​wlókłgokum​pelzdro​gów​ki,za​chwa​la​jąc,
że moż​na zjeść tam ta​nio i smacz​nie. Ta​nio było, ale nie
miałjużza​mia​ruro​bićzakró​li​kado​świad​czal​ne​godlapo​cząt​ku​ją​cychku​cha​rzy.Wy​star​czy,żesamodcza​sudocza​sueks​pe​ry​men​tu​jebezli​to​ścinaswo​imżo​łąd​ku.
Prze​szliobokko​men​dydziel​ni​co​wejiskrę​ci​liwpną​cą
się ku znaj​du​ją​ce​mu się na wzgó​rzu bu​dyn​ko​wi te​le​wi​zji
uli​cęKrze​mion​ki.Za​dy​maewi​dent​niezmie​rzałkuszko​le,
wktó​rejdonie​daw​naroz​ra​bia​łanie​boszcz​kaDrusz​czo​wa.
Py​ta​nietyl​ko-pocotamsiępchał?Gwiaz​dadzien​ni​kar​stwasta​nę​łanachod​ni​kuprzedszko​łąizno​wusię​gnę​łapo
ko​mó​rę. Mi​lio​ny dar​mo​wych mi​nut, tyl​ko w na​szej sie​ci,
wpad​nij w nią, skwi​to​wał Sro​ka. Za​dy​ma glę​dził ja​kiś
czas przez te​le​fon, wy​raź​nie wzbu​rzo​ny, a po​tem za​czął
krą​żyćner​wo​wopouli​cy,wgóręiwdół,jak​byniemógł
zde​cy​do​wać się, co te​raz ro​bić. Wresz​cie sta​nął, się​gnął
dogi​gan​tycz​nejtor​by,wy​jąłzniejry​bac​kiekrze​se​łecz​koi
roz​siadłsięwbra​mieka​mie​ni​cyprzedszko​łą.Zna​dzie​ją,
żena​resz​ciecośsięza​czniedziać,Sro​kaza​bun​kro​wałsię
zaro​giemdomuuwy​lo​tuuli​cy.
Podwóchgo​dzi​nachbyłjużnie​omalpe​wien,żesiępo​my​lił-niewy​da​rzy​łosięab​so​lut​nienic,rósłtyl​kokop​czyk
pe​tówujegostóp,aGło​wac​kiwciążwy​sia​dy​wał,ni​czym
bo​ha​ter​ka dra​ma​tu, któ​ry wi​dział w te​atrze jesz​cze w li​ceum, ale za​pa​mię​tał na za​wsze, bo wy​nu​dził się wte​dy
okrut​nie. Mi​nę​ła czwar​ta i zno​wu za​czął się za​sta​na​wiać,
czy nie rzu​cić w dia​bły ca​łej tej ob​ser​wa​cji. Już miał
pójść, gdy ze szko​ły wy​sy​pa​ła się grup​ka lu​dzi, a wśród
nichprze​cud​nejuro​dybru​net​kawmini,któ​renapew​nonie
zjed​ny​wa​łojejsym​pa​tiiżeń​skiejczę​ścicia​łape​da​go​gicz​ne​go. Chy​ba gdzieś już ją wi​dział. Nie mógł jed​nak, nie​ste​ty,sku​pićsięnapo​dzi​wia​niujejwa​lo​rów,bootoZa​dy​maze​rwałsięnarów​nenogi,upchałkrze​seł​kodotor​byi
scho​wałsięzapniemdrze​wa.Coonkom​bi​nu​je?,za​sta​na​wiał się po​li​cjant, wo​dząc wzro​kiem od dziew​czy​ny do
dzien​ni​ka​rzaizpo​wro​tem.Ślicz​no​taru​szy​ławrazzdo​syć
szpet​nąko​le​żan​kąwdółKrze​mio​nek.Roz​ma​wia​ły,razpo
razwy​bu​cha​jącśmie​chem.Mi​cha​łekcza​iłsięztyłu.Ma​rekwci​snąłsięwewnę​kęwmu​rze,prze​pu​ściłpięk​nośćz
brzy​du​lą, po​tem Gło​wac​kie​go, od​cze​kał chwi​lę i po​szedł
zanimi.
Jakpo​łą​cze​ninie​wi​dzial​nymsznu​rempo​dą​ża​liwstro​nę
Ka​zi​mie​rza - bru​net​ka z ko​le​żan​ką, sto me​trów od​stę​pu,
Za​dy​ma,stome​trówod​stę​pu,Sro​ka,ni​czymwja​kiejśpo​ro​nio​nejko​me​diikry​mi​nal​nej.Prze​szliprzezmostPił​sud​skie​go,po​wle​klisięKra​kow​skąwstro​nęcen​trum,do​tar​li
pra​wiedoDie​tla.Na​gledziew​czy​nyza​trzy​ma​łysię,po​że​gna​ływy​lew​nie,pięk​naskrę​ci​ławMio​do​wą.
Mi​chałpo​biegłzanią,Ma​rekzanimi,klnącszpet​nienie
pierw​szy raz tego dnia. Le​d​wo wy​ha​mo​wał przy bud​ce z
prec​la​mi, gdy zo​ba​czył, że la​ska stoi z klu​czem w ręku
przedbra​mąnaj​bliż​szejka​mie​ni​cy,aZa​dy​ma,kla​ru​ją​cyjej
cośzprze​ję​ciem,obokniej.Niesły​szałich,alewy​glą​da​ło
totak,jak​bydzien​ni​karzpró​bo​wałjąnacośna​mó​wić.Na
co? Dał​by wie​le, żeby się tego do​wie​dzieć. Na​gle Gło​wac​kizła​pałjązara​mię,dziew​czy​nakrzyk​nę​ła,strzą​snę​ła
jegorękę,szyb​koprze​krę​ci​łakluczwzam​kuiza​trza​snę​ła
mu drzwi przed no​sem. Za​dy​ma wga​piał się w nie, czo​chra​jącsiępogło​wie.Ist​nywio​sko​wygłu​pek.
Dzien​ni​karzpo​szedłMio​do​wą,skrę​ciłwBo​że​goCia​ła,
Sro​kazanim.Ktowie,cosięjesz​czedzi​siajsta​nie,my​ślał
Ma​rek,możetra​fiędwiekacz​kijed​nymstrza​łem?Do​czła​pa​lidoAl​che​mii,Za​dy​mawszedłdośrod​ka,aSro​kaza​siadł w ogród​ku są​sied​niej knaj​py. Od​cze​kał pięt​na​ście
mi​nut,prze​szedłsięwzdłużpo​pu​lar​ne​golo​ka​lu,spo​glą​da​jącwokna.Gło​wac​kisą​czyłbrow​caiskro​bałcośwka​je​ci​ku. Wró​cił do ogród​ka, za​mó​wił żyw​ca. Za​pa​lił i za​raz
spły​nę​ło na nie​go olśnie​nie: już wie, skąd zna tę bo​ską
chu​dzin​kę,wi​działjąwre​kla​miebie​li​zny.Zna​czymo​del​ka! Tro​chę jej na​tu​ra po​ską​pi​ła gór​nych wa​lo​rów, ale na
pew​noniewy​go​nił​byta​kiejzłóż​ka.CotusięMi​chał​ko​wi
dzi​wić. I jej, że się od​ga​nia od tej po​kra​ki. Po go​dzi​nie
zno​wu prze​szedł się wzdłuż lo​ka​lu. Za​dy​ma wciąż są​czył
brow​ca,pew​nieko​lej​ne​go,inie​odmien​nieskro​bałwno​te​sie.Jużchciałzno​wuza​siąśćwoswo​jo​nymogród​kuiza​mó​wić...
-Ko​niecpi​cia.Iko​niecza​ba​wynadzi​siaj.Do​pad​nęgo
ju​tro-po​wie​działgło​śno.
Prze​cho​dzą​caobokkel​ner​kaspoj​rza​łananie​gozpo​li​to​wa​niem.
Stu​den​cisie​dzie​lijesz​czenaza​ję​ciachimoż​naichbyło
zła​pać do​pie​ro pod​czas prze​rwy obia​do​wej. Po​li​cjan​ci
po​pro​si​liwięcKwa​śne​go,abyza​pro​wa​dziłichtam,gdzie
do​szło do wła​ma​nia. Kie​row​nik ad​mi​ni​stra​cji wy​da​wał
sięco​razbar​dziejza​kło​po​ta​ny,lecznieopo​no​wał.Wkrót​cezro​zu​mie​lidla​cze​go-na​wetdziec​koniemia​ło​bywięk​sze​gopro​ble​muzod​na​le​zie​niempo​miesz​cze​nia,doktó​re​gowcho​dzi​łosiębez​po​śred​nioodpo​dwó​rza.Nadrzwiach
wy​ma​lo​wa​no rzecz ja​sna ostrze​gaw​czy na​pis i za​pew​ne
dla wzmoc​nie​nia efek​tu przy​twier​dzo​no moc​no te​raz po​rdze​wia​łą ta​blicz​kę za​ka​zu​ją​cą fo​to​gra​fo​wa​nia. Choć śla​dy prze​stęp​stwa zo​sta​ły już skrzęt​nie usu​nię​te, za​mek nie
wy​glą​dałnabar​dziejso​lid​nyodtego,któ​rywcze​śniejwy​ła​ma​no. Po​jem​ni​ki, jak mo​gli się tyl​ko do​my​ślać, za​bez​-
pie​czo​nowpraw​dziebezza​rzu​tu,niemu​sie​liwięcwdzie​wać na sie​bie spe​cjal​nych kom​bi​ne​zo​nów, ale nie​ła​two
było wy​czuć, czy już nie po fak​cie. Za to nie​trud​no było
do​ciec, cze​mu nad​ko​mi​sarz mó​wił o wie​lu spraw​cach.
Praw​do​po​dob​nie to, co uno​si​ło się w po​wie​trzu, nie mo​głoza​bićna​wetmuch,któ​reitakumie​ra​łyma​so​wowzdo​bią​cych wszyst​kie rogi pa​ję​czy​nach, lecz wi​dać było, że
nikttusięspe​cjal​nienieprzej​mo​wałsprzą​ta​niemczyod​na​wia​niem ścian. Czy pięk​nie od​bi​ta na przy​bru​dzo​nym
tyn​kuczar​nałapazna​la​złasiętamnocąową,czydwalata
temu,tegoniewie​działaniKwa​śny,aniza​pew​neniktinny.
Nie​wi​dzial​naręka.Źre​nic​kaiRudz​kiniespo​dzie​wa​lisię
prze​cież re​we​la​cji czy po​zo​sta​wio​ne​go tu gdzieś cen​ne​go
dro​biażdż​ku. Je​śli na​wet, to zgi​nął w ma​sie bru​dów, któ​rych w ta​kim wy​pad​ku ni​ko​mu nor​mal​ne​mu nie chcia​ło​by
sięprze​trze​py​wać.
Po​krę​ci​lisięwięcpooko​li​cy,zaj​rze​lidoopu​sto​sza​łe​go
te​raz ośrod​ka kon​fe​ren​cyj​ne​go, za​czerp​nę​li po​wie​trza na
za​pas i z przy​jem​no​ścią do​rwa​li się do tor​by z pro​wian​tem. Cze​ka​li jed​nak na próż​no, bo stu​den​ci nie zdra​dza​li
wiel​kichchę​cidowspół​pra​cy.Oj,napew​no,nie,nie,nie,
ża​den z nich, wie​dzie​li, czym to gro​zi, i tak do​sta​wa​li w
ty​łekodpro​fe​sor​ki,więcwie​czo​ra​mipa​da​lidołó​żekjak
kaw​ki.Ni​cze​goniewi​dzie​li,ni​cze​goniesły​sze​liinicnie
wska​zy​wa​ło na to, że ściem​nia​ją. Jak je​den mąż po​wo​ły​wa​li się na ta​jem​ni​cę ba​dań zde​po​no​wa​ną w gło​wie kie​row​ni​kaka​te​dry,panipro​fe​sorRo​żen-Li​piń​skiej.Nie​ste​ty,
przedtrze​madnia​mimu​sia​łapil​niewy​je​chaćdoKra​ko​wa,
a obec​ni na miej​scu dok​tor Mu​szyń​ski i dok​tor Cem​ka
rów​nieżwy​mó​wi​lisiębra​kiemupo​waż​nie​nia.Jak​bykon​stru​owa​litunowąbom​bębio​lo​gicz​ną.Alboszy​ko​wa​lisię
do ob​lę​że​nia nie​okre​ślo​ne​go jesz​cze dzi​kie​go raju, któ​ry
miałbyćzło​żo​nywda​rzecy​wi​li​za​cjiitę​pymwie​śnia​kom,
bosięimma​rzyłskrótdomia​sta.Kra​kow​scyeko​lo​go​wie
nie​razjużza​leź​lizauszyzo​mo​ziezmu​szo​nejdozbie​ra​nia
ichzdrzew.Cotłu​ma​czy​łoichre​zer​wę.
Bydo​trzećdoby​łe​gojużochro​nia​rza,po​li​cjan​cimu​sie​li
prze​je​chać przez uzdro​wi​sko. Choć do peł​ni se​zo​nu było
jesz​czeda​le​ko,pomia​stecz​kusnu​łosięspo​roku​ra​cju​szy.
Eme​ry​tówwie​rzą​cychwewła​ści​wo​ściwódizma​ga​ją​cych
sięzupły​wemcza​supań,piel​grzy​mu​ją​cychdosłyn​nychw
ca​łej Pol​sce spa. Ko​bi​tek zde​cy​do​wa​nie mniej, pew​nie o
tejpo​rzecier​pli​wiele​ża​ko​wa​łypodzwa​ła​mima​gicz​nych
gli​nek Ire​ny Eris. Ulicz​ka, przy któ​rej znaj​do​wał się dom
To​ma​szaBe​niow​skie​go,wy​ło​żo​nabyłaka​mie​nia​miiwio​dła moc​no pod górę, zo​sta​wi​li więc sa​mo​chód, śred​nio
przy​sto​so​wa​ny do ta​kich eska​pad, i po​ko​na​li ją pie​szo.
Choćdoprzej​ściamie​liniewię​cejniżstome​trów,toioni
od​czu​liswo​jenie​przy​sto​so​wa​nie.Wca​lenielek​kody​sząc,
do​tar​li do spo​re​go obej​ścia, ogro​dzo​ne​go ni​skim, drew​nia​nym par​ka​nem. Za praw​dzi​wą ochro​nę od​po​wia​dał tu
jed​nakogrom​nyowcza​rekpod​ha​lań​ski,zta​kichcoto„do​bie​gamdobra​mywpięćse​kund,aty?"Samigo​spo​da​rze
nie od​stra​sza​li jed​nak in​tru​zów żad​nym tam „złym" czy
ma​ją​cym „ner​wo​we uspo​so​bie​nie" bry​ta​nem. Próż​no by
szu​kaćta​blicz​ki.
- Baca, Ba​cuś, do nogi - za​wo​ła​ła ko​bie​ta, któ​ra wła​śniewy​szłazdom​kuzmi​skąpeł​nąpra​nia.Po​sta​wi​łająna
zie​miiosła​nia​jącdło​niąoczyprzedśmia​łoso​biepo​czy​na​ją​cym słoń​cem, po​pa​trzy​ła na przy​by​szów. Owcza​rek już
doniejdo​biegłwra​do​snychpod​sko​kach,więcjed​nąręką
zła​pa​ła go za ob​ro​żę, a dru​gą kiw​nę​ła za​pra​sza​ją​co. Na
pew​noprze​kro​czy​łajużpięć​dzie​siąt​kę,alewciążmo​gła​by
ucho​dzić za wzo​rzec do​rod​nej gó​ral​ki. Przed​sta​wi​li się.
Nieoka​za​łaza​sko​cze​niaido​da​jąc,żenicimniegro​zi,pu​ści​łapsa.Bacaprzy​jaź​nieza​maj​tałogo​nem,poczymwy​ło​żyłsięnaple​cach,od​sła​nia​jącbrzuch.
-Mogę?-upew​ni​łasięBe​ata.
-Tak,tak,ontouwiel​bia,ga​mońje​den.Chcia​łamta​kie​gobar​dziejostre​go,alesy​nuśsięuparłnategoiko​niec,co
mia​łamro​bić?-za​śmia​łasięgo​spo​dy​ni,niemniejprzy​jaź​niema​cha​jącgru​bymwar​ko​czem.Ład​niej​szymniż...
-To​maszBe​niow​skitopanisyn?-do​my​śliłsięPa​weł.
Kwa​śnynieuści​ślił,kogowła​ści​wiemająsięspo​dzie​wać.
- Syn, syn. Jest w domu, śpi. Za​raz spró​bu​ję go do​bu​dzić - w jej gło​sie za​zna​czy​ła się le​d​wie uchwyt​na nut​ka
nie​po​ko​ju.-Możesiępań​stwomlecz​kana​pi​ją?
Na​kosz​to​wa​lisięjużdziśMlecz​kaczyMlecz​ki,lecznie
wy​pa​da​ło im od​mó​wić. Ani nie ża​ło​wa​li, ani nie bro​ni​li
sięprzeddo​lew​ką.Wy​mó​wi​lisięjed​nakprzedwcho​dze​niem do środ​ka i przy​cup​nąw​szy na wy​god​nej ła​wecz​ce,
wy​sta​wi​li twa​rze do słoń​ca. Przy​wo​ły​wa​nie To​ma​sza do
przy​tom​no​ścitrwa​łodłuż​sząchwi​lę.Wresz​cienapo​dwó​rzupo​ja​wiłsięwy​so​kiirów​niejakmat​kauro​dzi​wydwu​-
dzie​sto​la​tek.Ziew​nąłroz​dzie​ra​ją​co,niepró​bu​jącprzytym
za​sła​niaćzdro​we​gouzę​bie​nia,iuśmiech​nąłsięser​decz​nie.
-Prze​pra​szam,ja...
- To my prze​pra​sza​my, że prze​ry​wa​my pięk​ny sen -od​par​łaŹre​nic​ka.Trwaj,chwi​lokry​nic​ka,trwaj.
-Pięk​ny?-zdzi​wiłsięszcze​rze.-Możeipięk​ny,niepa​mię​tam.
-Nodo​brze.-Pa​weł,od​por​nynawdzię​kimło​dychgó​ra​li,prze​szedłdorze​czy:-Atam​tąnoc,kie​dybyłowła​ma​niedoma​ga​zy​nu,panpa​mię​ta?
- To​mek - spro​sto​wał chło​pak. - I nie, ni​cze​go nie pa​mię​tam.
-Takpopro​stu?
- Mmm - za​sta​no​wił się Be​niow​ski. - No tak. Tak. Już
mó​wi​łem.
Ba​wie​nie się w złe​go psa było dziś ostat​nią rze​czą, o
któ​rej chcia​ło się my​śleć Rudz​kie​mu. Ale wi​docz​nie mu​siał.Zdaćsięnakum​pe​lę.
-Wie​my,wie​my-po​twier​dzi​łała​god​nie.-Jed​nakmoże
cisięcośprzy​po​mnia​łowmię​dzy​cza​sie?
Chło​pak przy​kuc​nął przy Bacy i dra​piąc go za usza​mi,
po​krę​ciłgło​wą.
- Nie. Dla​te​go wła​śnie mnie zwol​ni​li. Ja... Mam z tym
pro​blem.
-Nud​nabyłatapra​ca,nie?-do​da​łaBe​niow​ska.Niez
kpi​nąjed​nak.
-Wkaż​dejbymza​snął.-Chło​pakza​ko​ły​sałsięnapię​tachiza​mknąłoczy,jak​bychciałtozmiej​scaudo​wod​nić.
- Za​nim za​śniesz, zaj​rzyj do owiec - wes​tchnę​ła jego
mat​ka.
Pod​niósłsię.
- Ja na​praw​dę wte​dy spa​łem. Cią​gle chce mi się spać.
Niemogęwampo​móc.Iso​bie.
Be​niow​skaod​pro​wa​dzi​łasynasmut​nymwzro​kiemiroz​ło​ży​łaręce.
-Wolęgomiećtu,naoku.Przy​naj​mniejguzaso​bienie
na​bi​je,bopadabylegdziejakkło​da.Cięż​kojestznim,ale
ja​koś so​bie ra​dzi​my. Ja do​ra​biam swe​ter​ka​mi, a mąż ma
takiswójin​te​re​sikwKra​ko​wieido​brzeza​in​we​sto​wałna
gieł​dzie.Wpa​datucoweek​end.
Be​atajużwcze​śniejza​uwa​ży​łaroz​wie​szo​nenaopar​ciu
ław​ki dzier​ga​ne cu​deń​ko, au​ten​tycz​ne jak cała ta lu​do​wa
ha​cjen​da. Pew​nie sło​no so​bie za nie li​czy. Po​że​gna​li się,
wie​dzie​lijuż,cospę​dzasenzoczuBe​niow​skiej.Piesod​pro​wa​dziłichdofurt​kiiwpięćse​kundodniejod​biegł,by
wy​ko​nać sla​lom wśród roz​wie​sza​nych przez go​spo​dy​nię
prze​ście​ra​deł.
-Onmachy​batocoKo​żu​chow​skawSen​no​ści.Nar​ko...
-za​cu​kałsięRudz​ki.
-Nar​ko​lep​sję.Toteżmiałten,Ri​verPho​enixwMoim
wła​snymIda​ho.
-No,sta​roć,alestrasz​niefaj​ny.
Be​ataob​ró​ci​łasięispoj​rza​łaporazostat​ninadomBe​niow​skich.To​mekwró​ciłjużzowczar​niiusiadłnaław​ce,
agło​waza​razopa​dłamunara​mię.Bacaza​ległprzynim.
Pil​no​wał.
Zro​zu​mie​li,żewy​jazdbyłpu​stymprze​bie​giem,ależad​neznichniechcia​łowy​po​wie​dziećtegonagłos.Ga​jew​ski
mó​wił prze​cież o wy​ciecz​ce i każ​de z osob​na prze​tłu​ma​czy​ło so​bie, dla​cze​go mu się na​le​ża​ła. Niby moż​na było
jesz​cze pod​rą​żyć, żeby się nikt nie przy​cze​pił do ra​por​tu,
mo​glitojed​nakbezbóluze​pchnąćnasze​fa.Pa​wełza​ofe​ro​wałsię,żepo​pro​wa​dzi,ichoćBe​atapa​nicz​niebałasię
po​wie​rzać swo​je au​tko ko​mu​kol​wiek, ze zmę​cze​nia się
zgo​dzi​ła.Pra​wiemo​men​tal​nieza​pa​dławpłyt​ki,ner​wo​wy
sen,przezjejgło​węprze​wi​ja​łysięstrzęp​kiob​ra​zów,nie​przed​sta​wia​ją​cych ni​cze​go, co by​ła​by w sta​nie zi​den​ty​fi​ko​wać. Obu​dzi​ło ją do​tkli​we pra​gnie​nie, po ciem​ku wy​ma​ca​ła bu​tel​kę z le​mo​nia​dą. Pa​weł ci​chut​ko wtó​ro​wał
BasiTrze​trze​lew​skiej.
- Daj gło​śniej - wy​mru​cza​ła - ja już nie śpię. Pięk​na
jest,mu​szęso​bieku​pić.
-Chcesz,tociwy​pa​lę.
-Enie,sły​sza​łam,żejestunastań​sza,niemaspra​wy.
Mojawie​żacza​semstraj​ku​jeprzyko​piach.Możecięzmie​nić?
-Spo​ko,zakwa​dransbę​dzie​my.
-O,toład​ne,popol​skuśpie​wa.Maszgdzieśokład​kę?
-Wschow​kupo​szpe​raj.
Po​świe​ci​ła so​bie ko​mór​ką i szyb​ko zna​la​zła „Amel​ki
śmiech".PrzezchórBasietcon​sor​tesprzedarłsiędźwięk
Paw​ło​we​gote​le​fo​nu.Naszczę​ściebyłpodtymwzglę​dem
tra​dy​cjo​na​li​stąiopo​łą​cze​niupo​wia​da​miałgonaj​zwy​klej​szyMo​zartzfa​brycz​ne​gopa​kie​tudzwon​ków.Szcze​rzenie
zno​si​łakro​wie​gomru​cze​niaczymszal​nychza​śpie​wów,za​baw​nych tyl​ko za pierw​szym od​two​rze​niem, albo tech​nodi​sco-jun​gle,roz​ry​wa​ją​cychuszyprzy​god​nychsłu​cha​czy.
-Cotam,mi​siu?-za​py​tał,roz​pły​wa​jącsięmo​men​tal​nie
ni​czymśmie​tan​kazpty​sia.
„Adel​ki śmiech", od​ga​dła Be​ata. Chcia​ła od​su​nąć się
choć tro​chę, by nie prze​szka​dzać w dia​lo​gach in​tym​nych,
leczniemia​łajak.
-Co?!-wy​krzyk​nąłPa​weł,za​ci​ska​jącrękęnakie​row​ni​cy.-Alepo​cze​kaj!Jezu.
Niemu​siałnicdo​da​wać.
-Stań,Paw​ka,japo​pro​wa​dzę.
Nieprze​ry​wa​jącroz​mo​wy,za​ha​mo​wałiwtrymigaza​mie​ni​lisięmiej​sca​mi.
-Tyl​kogazu.Tojuż,już!Nie,Adzik,doBecimó​wi​łem,
tymaszza​cze​kać!Namnie.Od​dy​chaj,nieod​dy​chaj.Nie:
wdechiprzyj,wy​dech.Boże,cojapier​do​lę?!Luz,luz,to
może być fał​szy​wy alarm. Je​steś pew​na? Mie​rzy​łaś? Od​dy​chaj,mia​ro​wo,takjaknasuczy​linakur​sie.Ra​aaz,dwa​aa, trzy​y​yy. Cho​le​ra ja​sna, no. Bet​ty, da​waj, ona jest tam
sama.Sama!
-Możeka​ret​kęwe​zwie?Boniezdą​ży​my.
-Zdą​ży​my,je​ślisięprze​sta​nieszza​cho​wy​waćjakpicz​ka
za​sad​nicz​ka i przy​ci​śniesz wresz​cie pe​dał - w słod​kie​go
Paw​kęwstą​piłte​razMrHyde.-DoBecimó​wi​łem,ko​cha​nie.Cier​pli​wo​ści,ma​leń​ka.Spo​koj​nie,spo​koj​nie,chwil​ka
jesz​cze.JużKra​ków.Comitenchu​jektuma​cha?Nie,ko​tul​ku,mó​wi​łemdoBeci,mi​siu,dro​gów​kanasza​sto​po​wa​-
ła. Gdzie moja bla​cha, szlag. Od​dy​chaj, od​dy​chaj. Po​każ
swo​jąkre​ty​no​wi,janiemam.DoBeci...
Spo​nie​wie​ra​na Be​cia prze​pra​sza​ją​co uśmiech​nę​ła się
domło​de​gochłop​cara​da​row​caipo​ka​za​łale​gi​ty​ma​cję.
-Posłuż​bieje​ste​śmy.Wra​ca​myzde​le​ga​cji.Itemutam
drą​ce​musiężonawła​śniero​dzi.
-Ja​aasne-rzekłzprze​ką​sem.Aledojegouszuniemo​głaniedo​le​ciećpo​ło​waroz​pacz​li​we​godia​lo​gu.Nieprze​ry​wa​jącopóź​nia​niaak​cjipo​ro​do​wej,Rudz​kirzu​ciłwście​kłespoj​rze​nielo​dzia​rzo​wi.
-Sor​ry,ro​zu​miem,tyl​kozjedźnachwi​lęprzedtegotira,
żeby się kie​row​ca nie po​ka​po​wał. Ko​gu​ta so​bie trze​ba
byłoza​pu​ścić.
Be​ata po​słusz​nie wy​mi​nę​ła pu​dło i znów przy​sta​nę​ła.
Mło​dydo​biegłdonich,bydo​koń​czyćprzed​sta​wie​nie.
-Sia​raztymko​gu​tem-stwier​dzi​ła.
-Do​bra,tyl​kowta​kimra​zieuwa​żaj.Stotrzy​dzie​ściw
za​bu​do​wa​nym, ład​nie. Z kry​mi​nal​ne​go je​ste​ście, to mu​si​cie znać Ma​recz​ka Sro​kę? My się przy​zwy​cza​ili​śmy, ale
taki je​den ko​leż​ka dzien​ni​karz ze szma​ty się na nie​go
uwziąłpo​dob​no.Li​chonieśpi,te​razkaż​dymożesiępo​ba​wićwfo​to​ra​dar.
Źre​nic​kazoba​wązer​k​nę​łanaRudz​kie​go.Niemaszans,
żebyusły​szałiza​try​bił.
- Cze, sze​ro​ko​ści - po​że​gnał ich przy​ja​zny funk​cjo​na​riusz.-Możenaja​kąśkawękie​dyś?
- Może... - uda​ła, że roz​wa​ża. Przy wtó​rze ko​lej​nych
„od​dy​chaj,od​dy​chaj"ru​szy​ła.Zwol​ni​ładoset​ki.
Było cie​pło, ale pierw​sza wio​sen​na bu​rza już krą​ży​ła
ospa​lenadKra​ko​wem.Sza​rechmu​ryocie​ra​łysięowie​że
ko​ścio​łówjakwtra​ile​rzethril​le​ra.Alenazwia​stu​niesię
skoń​czy​ło,du​cho​tatrwa​ławnaj​lep​sze,ahej​na​li​stazwie​żyma​riac​kiejza​grałtakjakzwy​kle.Le​d​wieodło​żyłtrąb​kę, sta​rzy nie​miec​cy tu​ry​ści ru​szy​li tłum​nie do sty​lo​wej
bud​ki, w któ​rej na nie​zwy​kle ko​rzyst​nych wa​run​kach, za
kil​ka nędz​nych euro, moż​na było na​być dy​plom po​świad​cza​ją​cywy​słu​cha​niekul​to​we​goprze​bo​ju.
Całytenpie​kiel​nydzieńupły​nąłGa​jew​skie​munaprze​dzie​ra​niusięprzezza​le​głeibie​żą​cesto​sypa​pie​ru.Dosie​bie po​wlókł się więc utru​dzo​ny ni​czym sta​cha​no​wiec.
Przezdo​brekil​kachwilwer​to​wałtor​bęisie​demkie​sze​ni
wpo​szu​ki​wa​niuklu​czy.Przy​po​mniałso​bie,żeswójkom​pletdałte​ścio​wejiwciążniebyłoja​koścza​su,żebydo​ro​bićza​pa​so​wy.Pu​kał,dzwo​nił.Dłu​go.Coonatamrobi?W
drzwiachpo​ja​wi​łasięjed​nakniemat​kaEwy,tyl​koAdaś,
któ​ryranomiałstanpod​go​rącz​ko​wy,uzna​liwięc,żele​piej
za​trzy​maćgodziśwdomu.Małycmok​nąłojcawpo​li​czek
i na​tych​miast wró​cił do swo​ich za​jęć. Jan uod​por​nił się
już na sztu​kę na​iw​ną upra​wia​ną z za​pa​łem przez każ​dą z
po​ciech,alenaj​now​szedzie​łosynaco​kol​wiekprze​kra​cza​łozna​nemustan​dar​dy.
-Atoco?
-Cze​sio,któ​re​muwy​padłmózg-ob​ja​śniłzdumątwór​ca.
-Ktotaki?
-NotenzWłat​cówmóch...
Nie​któ​rzyar​ty​ści,czytam„tfur​cy",chy​babar​dzowcze​śniekoń​czy​lićwi​cze​niazry​sun​ku,albojegopo​to​mekjed​nak nie kroi się na Du​re​ra. Na​pis na T-shir​cie zdra​dzał
praw​dzi​we am​bi​cje Ga​jew​skie​go ju​nio​ra: „Chcę być taki
jakmójtata".
- Skąd masz tę nową ko​szul​kę, dziec​ko? - wo​lał się
upew​nić, choć wie​dział, kto jest spraw​cą. Za​ma​chu na
jegooj​cow​skiau​to​ry​tet,azwłasz​czanajegodo​brygust.
-Dzia​dekmiku​pił.Faj​na,co?!
-Niemówisię„co"-po​czuł,jakogar​niagofalaznu​że​nia-bo...
-Boco?
-Póź​niejcipo​wiem.Aniapew​nieśpi,abab​ciawkuch​ni?
Małykiw​nąłgło​wądwarazyiprzy​stą​piłdouzu​peł​nia​niaeki​pyCze​sia.Za​ję​taprzy​rzą​dza​niemswo​jejpo​pi​so​wej
po​tra​wy,czy​lipul​pe​tów,któ​ry​miuszczę​śli​wia​łaichjużod
ty​go​dnia, te​ścio​wa po​wi​ta​ła go su​cho, mru​cząc coś o tak
zwa​nej punk​tu​al​no​ści. I wza​jem​nie, mamo, i wza​jem​nie.
Codzieńpo​ja​wia​łasięwostat​niejchwi​liprzedichwyj​ściem. Jak​by nie na​kła​da​ła trzech warstw tu​szu na rzę​sy,
tobysięniespóź​nia​ła.
- Mamo, na​praw​dę nie musi mama ro​bić nam obia​du po​wie​dział.Chy​bażewresz​ciecośin​ne​go,tegojed​naknie
do​dał.-Po​ra​dzi​myso​bie,naj​waż​niej​sze,żeby...
- Jak to so​bie po​ra​dzi​cie? - prze​rwa​ła. Nie pe​ro​rę. Chceszotrućdzie​cira​ko​twór​czymtłusz​czem?Wiem,żelu​-
bią, wiem. Ale oni tam tak zwa​ne przy​wa​bia​cze do​da​ją,
jakdoko​ciejkar​my.Albonaśmierćza​gło​dzić.Niechsię
na​cie​sządo​mo​wymje​dzon​kiem,pókimizdro​wienatopo​zwa​la.Niepo​wiem,że​bymsięnaj​le​piejczu​ła,alesą​siad​kapo​le​ci​łamitaki...
Cu​dow​ny hi​per​su​per​spe​cy​fik wie​lo​skład​ni​ko​wy, któ​ry
no​so​roż​capo​sta​winanogi.Niedziś,mamo,niedziś,pro​siłwdu​chu.Głod​nedzie​ci,taa.Samatopo​twier​dzi​ła:na
tymeta​pieży​ciama​lu​chymo​gły​byjeśćsamefryt​ki,aKaś​ka po​so​lo​ne po​wie​trze. Nie od​pusz​cza​li im zu​peł​nie, ale
teżniena​ci​ska​lizabar​dzo.Kwe​stiacza​su.Zresz​tąmó​wiąc
o dzie​ciach, te​ścio​wa mia​ła na my​śli przede wszyst​kim
swo​jąide​al​nącó​recz​kę.Któ​ratocó​recz​kajużprze​sta​wi​ła
sięnasu​shi-ni​cze​goin​ne​goniewy​pa​da​łojeśćnabiz​nes
lun​chach,asu​shibaryzaj​mo​wa​ływszyst​kietelo​ka​le,któ​rychniezdą​ży​łyza​anek​to​waćban​ki.Takasym​bio​za.
- Do​brze, mamo. Je​ste​śmy ci nie​wy​mow​nie wdzięcz​ni,
na​praw​dę. Jed​nak bar​dzo pro​szę o zwra​ca​nie więk​szej
uwa​gi na dzie​ci. Anu​la jest na szczę​ście le​ni​wa jak kot,
tyl​kobyspa​łaija​dła,alemałymacią​gleja​kieśge​nial​ne
po​my​sły.Możeso​biezro​bićkrzyw​dę.Iniepo​wi​nienoglą​daćte​le​wi​zjijakleci.
-Nieoglą​da,pil​nu​ję-za​pe​rzy​łasię.Zanicnieobe​szła​bysiębezswo​ichpię​ciuulu​bio​nychse​ria​li.Grochościa​nę,ścia​nazce​gły,leczgrunttosięniepod​da​wać.
-Pozatymdla​cze​gooj​ciecmucią​gleku​pu​jetoba​dzie​wie z ba​zar​ku? Do wy​rzu​ce​nia od razu po pra​niu. Nie
szko​danatopie​nię​dzy?Jużniewspo​mi​na​jąco...
PaniBar​ba​rarap​tow​nieza​mie​sza​ławgarn​ku.Kil​kały​żeksosuwy​lą​do​wa​łonaku​chen​ce.WMjakmi​łośćta​kie
rze​czyniemia​łypra​wasięzda​rzyć,bojakczy​styre​alizm,
tomusibyćczy​sto.
-Wła​sne​mudziec​kuża​łu​jesz?!Ada​si​nekska​kałzra​do​ści, a Ste​fan prze​cież nie pój​dzie do Zary, nie ma ta​kiej
zno​wuwiel​kiejeme​ry​tu​ry.Cho​ciażniewiem,czymniej​szą
niżtatwo​jatakzwa​napen​sja.Do​brze,żeEwu​niamy​śliza
dwo​jeiżemogępo​móc,do​pó​kimizdro​wienatopo​zwa​la.
I jesz​cze, i jesz​cze raz, i zno​wu. Tu​taj pta​sie ra​dio w
brzo​zo​wymgaju.Takzwa​ne.Akie​dyśpew​niefaj​nabyłaz
niejkre​mów​ka.
Od​sta​wi​łagar​nekzgazu,więcszyb​kopod​biegłiprze​tarł bla​chę, na pew​no by​ło​by na nie​go. Te​ścio​wa wzię​ła
ścier​kę, by po​pra​wić. Ewa też tak za​wsze ro​bi​ła. Nie
chcia​łomusięcze​kaćnaziem​nia​ki,więcigno​ru​jącpro-te​sty Bar​ba​ry, ukro​ił so​bie chle​ba i z ta​le​rzem udał się do
piw​ni​cy.
Ktośtambył.
Ktoś,ktomacią​glege​nial​nepo​my​sły.
In​truzusły​szałwpraw​dzieojca,alebyłojużzapóź​nona
uciecz​kę. I usu​nię​cie do​wo​dów prze​stęp​stwa. Nie wy​pu​ściłzrękizdję​cia,któ​rymmiałza​miarzwień​czyćukła​dan​kę,wjegooczachma​lo​wa​łosięprze​ra​że​nie,aresz​tabuzi
przy​bra​ła wy​raz proś​by o ła​skę. Ga​jew​ski po​czuł, że się
go​tu​je,leczzdo​łałsięopa​no​wać.Za​gryzłzłośćpul​pe​tem,
co ra​czej nie po​dzia​ła​ło na nie​go ko​ją​co - przez sie​dem
dnima​muś​kaniepo​czy​ni​łażad​nychpo​stę​pów-aledzię​ki
temuzy​skałnacza​sie.Nieza​mknąłwczo​raj,kluczjestw
kom​ple​cie,któ​rypo​ży​czyłte​ścio​wej.Ju​trodo​ro​binowy.
Małyspi​sałsięnazło​to.Sześćele​men​tówpuz​zlipa​so​wa​łodosie​bieide​al​nie.Pła​tekdo„Gru​ba​sa",Druszczdo
„Mał​py",aTry​buśmu​siałzo​stać„Pierw​szym",boniebyło
in​nej opcji. Jan po​gra​tu​lo​wał so​bie in​tu​icji: na szczę​ście
niewziąłdodomufo​tekde​nac​kich,czy​lizdję​tychpo,tyl​ko
jesz​czezde​cy​do​wa​niezaży​cia,sko​pio​wa​nychzichdo​ku​men​tów.Mie​linie​ja​kipro​blemzezna​le​zie​niemak​tu​al​nych
do​wo​dówtoż​sa​mo​ściTry​bu​sia,alewkoń​cuwy​do​by​liod
jego by​łej żony ślub​ną pa​miąt​kę, któ​rą - nie bez za​chę​ty
ofia​ro​daw​czy​ni - dla ce​lów śled​czych prze​cię​li na pół.
Po​su​nąłsięSta​szek,fakt.Ga​jew​skiza​wszepo​słu​gi​wałsię
ta​ki​mi wła​śnie por​tre​ta​mi nie tyl​ko po to, by od​su​nąć od
sie​biemyśl,żeutrwa​lo​nymnanichlu​dziomjużnicniepo​mo​że,leczbyzo​ba​czyćema​nu​ją​cąznichaurę.Toje​dy​ne
cza​ry-maryja​kieusku​tecz​niał,izanicwświe​cienieprzy​znał​bysiędonichżad​ne​muzko​le​gów.Hm,aje​ślitymra​zemnieobej​dziesiębezodro​bi​nyezo​te​ry​ki?
Za​czy​nał już tro​chę ro​zu​mieć Wy​rwę-Krzy​żań​skie​go,
jego nie​kon​wen​cjo​nal​ne po​dej​ście do spra​wy. W koń​cu
da​wa​łotoefek​ty.Wstupro​cen​tachroz​pa​try​wa​nychwspól​niezdok​to​remprzy​pad​ków.Tymjed​nymdo​tąd,zna​czysię,
ale...Możetojed​nakbę​dziepo​czą​tekpięk​nejprzy​jaź​ni?
-Dajmito,synu-po​wie​działwresz​ciedoAda​sia.Ten
zro​zu​miałjuż,żemusięupie​kło,izcie​ka​wo​ściąprzy​glą​dałsiępo​grą​żo​ne​muwza​du​miero​dzi​cie​lo​wi.-Albonie,
po​łóżnamiej​sce.
Chło​piec się​gnął po pla​sti​ko​wą tecz​kę, z któ​rej wcze​śniejwy​jąłwszyst​kiezdję​cia.
-Oj,nietu-znie​cier​pli​wiłsięJan.-Do​kończukła​da​nie. Do​bra, a te​raz po​wiedz mi, dla​cze​go po​ło​ży​łeś przy
tejpanina​pis„Mał​pa"?
- Bo mał​pa to prze​cież pani mał​pa - pod​jął ocho​czo
przy​szły de​tek​tyw. - Ten pan jest gru​by, a ten trze​ci jest
pierw​szy,tozna​czy...Niewiem,tupopro​stuniemawię​cejele​men​tów.
-Ele​men​tów,taa.
-Noprze​cieżmó​wię,tato.Adla​cze​go,tato,ichtuda​łeś
idla​cze​gooniwszy​scysątacybrzyd​cy?
-Niesą.Tapaniprze​cieżnie.-Prze​mó​wi​łaprzeznie​go
po​li​tycz​na po​praw​ność. - Cho​ciaż jak wi​dzia​łem ją po​tem...
-Gdzie?
-Tymtosięle​piejniein​te​re​suj.-Na​gleuświa​do​miłso​bie,cosięwła​ści​wiesta​ło.-Nonie,mytugadu-gadu,a
tylerazycimó​wi​łem,że​byśmituniewcho​dziłbezpu​ka​nia.
-Pu​ka​łem,ta​tu​siu,aleby​łeśnagó​rzeiniesły​sza​łeś.
-Wiesz,ococho​dzi,tymą​dra​liń​skije​den.Zpu​ka​niemi
bezpu​ka​nia,chy​bażecinatopo​zwo​lę.Ate​razszo​rujmi
stąd,pew​niema​mu​siajużwró​ci​ła.
Brzyd​cy. Dla​cze​go oni są tacy brzyd​cy? Czy wła​śnie
dla​te​go trze​ba ich wy​eli​mi​no​wać? Czy to zna​czy, że on...
Że,kur​czępie​czo​ne,eu​re​ka?!
Tobyłja​kiśtrop.Do​brytrop.Musiko​niecz​niesięztym
prze​spać.Alenaj​pierwpo​wi​niensięwy​ką​pać.Pókijesz​czeza​pra​co​wa​nako​bie​tain​te​re​sunieza​anek​to​wa​łała​zien​ki.
...itenlo​dziarzmówi,że​by​śmyzje​cha​linachwi​lę,boby
się ten dru​gi po​ka​po​wał. Ja zjeż​dżam grzecz​nie, a Pa​weł
cały czas to swo​je: „od​dy​chaj, od​dy​chaj", wście​kły na
kra​węż​ni​kajakdia​bli.Darłsiętakcałądro​gę,alezdą​ży​li​śmyoczy​wi​ście,boonbyłbar​dziejspa​ni​ko​wa​nyniżona.
Pod​rzu​ci​łam ich jesz​cze pod szpi​tal. I chy​ba o czwar​tej
dzwo​nitendu​reń,niewiem,jaksięzdą​żyłtakurą​bać,bo
zdą​żył, i drze się, że zo​stał oj​cem bliź​nia​ków. Co ja mó​wię - śpie​wa mi ko​cie se​re​na​dy do słu​chaw​ki. Jak​by
wcze​śniej nie było wia​do​mo, że bliź​nia​ki. Swo​ją dro​gą,
ob​słu​gi​waćta​kichdwóchgnoj​kówna​raztotrze​basiębać,
aniecie​szyć.
-Jak​bymie​lizedwa​dzie​ścialatwię​cej,tocze​munie?roz​ma​rzy​łasięEla.
-Atytyl​koojed​nym-szcze​rzezgor​szy​łasięjejsio​stra.
Ziew​nę​łapo​tęż​nieizro​bi​łaso​bietrze​ciąjużdzi​siajkawę.
Czu​ła,żeoczymaczer​wo​nejakkró​lik.-Wkaż​dymra​zie
nie​wy​spa​naje​stemjakcho​le​ra.Chceszteż?
-Nie,dzię​ki.Jatamsięostat​niowy​sy​piam.
-Aco?Kubamadużopra​cy?-udzie​li​łojejsięmi​mo​wol​nie,za​wszesięudzie​la​ło.
-Eee,tylecozwy​kle.Alekie​dyśmutonieprze​szka​dza​ło.Wiesz,tojużtakaprze​cho​dzo​nache​miamię​dzynami.
Be​atawo​la​łada​lejniedo​cie​kać,byniewyjśćjakzwy​kle na igno​rant​kę. Jej związ​ki koń​czy​ły się śred​nio po
trzech, czte​rech mie​sią​cach. Cza​sa​mi czu​ła tę sła​wet​ną
che​mię,leczprze​szka​dza​łajejcałaresz​ta,więcod​cho​dzi​ła.Win​nychwy​pad​kachcze​ka​ła,ażcośza​iskrzy,alebez
skut​ku,więcteżda​wa​łaso​biespo​kój.Niebyłotegoażtak
dużo,bezprze​sa​dy,nieza​wszetoonazry​wa​ła,anara​zie
nie szu​ka​ła na siłę, wy​cho​dząc z za​ło​że​nia, że gdy tra​fi
wła​ści​wie,napew​nosięzo​rien​tu​je.Mia​łaczas.Zer​k​nę​ła
naza​sę​pio​nąsio​strę,aleniepo​spie​szy​łazesło​wa​miotu​chy.Roz​po​zna​łasyn​drom:Elamajużko​gośnaokuiwła​śnie pró​bu​je so​bie za​ła​twić bło​go​sła​wień​stwo ra​zem z
roz​grze​sze​niem.ZKubąbylijużdzie​sięćlat,więccomie​li
przejść,todaw​noprze​szli.Pro​ble​memElż​bie​tybyłaor​ga​nicz​na nie​chęć do mo​no​ga​mii, co naj​wy​raź​niej nie prze​szka​dza​łoKu​bie.Wie​działoconaj​mniejtrzechwy​sko​kach
uko​cha​nej, za​wsze wy​ba​czał. Nie ro​zu​mie ich, ale chy​ba
niechcero​zu​mieć.Za​miastwięcroz​czu​laćsięnadnie​do​piesz​czo​nąsio​strą,za​sto​so​wa​ławy​pró​bo​wa​nyfor​tel:
-Ład​nemaszbuty.
-Na​praw​dę?!Po​do​ba​jącisię?Bowiesz,zo​ba​czy​łam,
ku​pi​łambezna​my​słu,apo​temstwier​dzi​łam,żegłu​piozro​bi​łam,bomamjużwdomupra​wieta​kiesame.Wło​ży​łam
ze dwa razy, więc może byś chcia​ła? Tro​chę kosz​to​wa​ły,
aleoczy​wi​ścienieod​sprze​damcizatyle.
-Apla​ster​kido​daszgra​tis?-par​sk​nę​łamłod​szaŹre​nic​ka,wska​zu​jącpal​cemnaod​sło​nię​tąpię​tęsio​stry.-Trze​ba
było cho​ciaż skar​pet​ki wło​żyć, to​bym się może na​bra​ła.
Pozatymgdzieja?Nata​kichszczu​dłach?
-Ja​kieskar​pet​ki,tyab​ne​gat​ko,ty?Dosan​da​łów?
- A cze​mu nie? - włą​czył się zgrab​nie Ga​jew​ski, któ​ry
oczy​wi​ście nie​na​gan​ny jak spod igły wszedł wła​śnie do
po​ko​ju.-Tobar​dzomod​ne.Odkil​kuse​zo​nówpro​jek​tan​ci
lan​su​jąsan​da​łynaje​sieńizimę,adonichgru​beskar​pet​ki
albo pod​ko​la​nów​ki. Że​by​ście nie bie​ga​ły na bo​sa​ka po
mro​zie.Ład​nebuty.
Elaskrzy​wi​łasięznie​do​wie​rza​niem.Niebę​dziejejtu
fa​cet dyk​to​wał, co jest tren​dy. Nie ten. Cho​ciaż mu​sia​ła
przy​znać, że z roz​licz​nych zna​nych jej pa​nów ubie​rał się
naj​le​piej.Zwi​zu​ali​zo​wa​łaso​biepo​łą​cze​niesan​da​łaiskar​pet​ki,leczefektnie​zbytjąza​do​wo​lił.
-Czyjawiem?Niepo​win​nosiętegoły​kaćbez​kry​tycz​nie.
- Nie mu​sisz, ale to wca​le nie​głu​pi po​mysł, przy​naj​mniejpa​skibycięnieocie​ra​ły-tłu​ma​czyłspo​koj​nieJan.
Tosięna​zy​wacen​tral​niena​dep​nąćnaod​cisk,po​my​śla​ła
Be​ata.Są​dzącpomi​niesio​stry,kro​iłasięgo​rą​cadys​ku​sja.
Ale po​ten​cjal​ny prze​ciw​nik, któ​ry wręcz try​skał dziś do​brymhu​mo​rem,nie​spo​dzie​wa​niezga​siłjąwza​rod​ku.
-Tokwe​stiaprzy​zwy​cza​je​nia,Elu,adodo​bre​goiwy​god​ne​goła​twiejsięprzy​zwy​cza​ić.
-Wsu​miemaszra​cję.-Elitrud​nobyłopo​le​mi​zo​waćz
takąoczy​wi​sto​ścią.Jakiwsz​czy​naćkrwa​wybójzpo​wo​du
skar​pet​ki.-Po​my​ślęotymju​tro.
-Tak,tak-mruk​nąłGa​jew​ski,ażzawy​raź​nieda​jącjej
dozro​zu​mie​nia,żeprze​stałsłu​chać.
- Do​bra, spa​dam do swo​je​go ogród​ka - stwier​dzi​ła i
wkła​da​jącwtope​wienwy​si​łek,od​ma​sze​ro​wa​ła.Uno​si​ła
nogijaksamaMa​ria​car​laBo​sco​no.
Nad​ko​mi​sarz oparł łok​cie o biur​ko i uśmie​chał się ta​jem​ni​czo.Cze​kałnaza​chę​tę.Be​atanieza​mie​rza​łamujed​nakda​waćsa​tys​fak​cji,zwłasz​czażejaknaj​szyb​ciejchcia​ła mieć za sobą re​la​cję z wy​ciecz​ki po nic. Tak jak się
spo​dzie​wa​ła, nie słu​chał zbyt uważ​nie, wy​li​czył, cze​go i
dla​cze​go nie na​le​ży so​bie jesz​cze od​pusz​czać, i ogól​nie
mach​nąłręką.Nieprze​jąłsięteżza​nad​toin​for​ma​cjąona​głymuszczu​ple​niuze​spo​łu.Pew​niedla​te​gożewi​działsię
jużwrolisa​mot​ne​gojeźdź​ca,któ​ryza​pier​ni​czanara​tu​nek
ca​łe​muświa​tu.Każ​dyznichtakcza​semmiał.
-Szko​da,żeMa​rekniedo​tarł,aletrud​no-po​wie​dział.Ja​koś so​bie po​ra​dzi​my bez tych jego ko​men​ta​rzy. Le​piej
usiądź,bo...Bochy​bagomamy.Tozna​czymamyklucz.
Usia​dłapo​słusz​nie.
- My​śla​łem wczo​raj zno​wu o po​wią​za​niach mię​dzy
ofia​ra​mi.Przy​glą​da​łemsięzdję​ciom,przy​ło​ży​łemdonich
na​pi​sy na wi​zy​tów​kach. Pła​tek miał pro​ble​my z tu​szą.
Druszczzesobą,żar​tu​ję,izuło​że​niemso​biere​la​cjizin​ny​mi,moż​nająna​zwaćso​cjo​pat​ką,wiedź​mączymał​pą.Ja​koś tak. Może to wy​glą​da na kom​plet​ną dzie​ci​na​dę, ale
żad​neznich,Try​buśteż,niegrze​szy​łouro​dą.Niespodo​ba​li mu się. I to by się zga​dza​ło z tym, co wy​snuł dok​tor
Wy​rwa-Krzy​żań​ski.Żemor​der​cajestper​fek​cjo​ni​stąima,
jaktoujął,wy​śru​bo​wa​nestan​dar​dyży​cio​we.Je​ślicho​dzi
o jego po​dej​ście do ży​cia, to so​bie fan​ta​zjuj​my póki co,
alemożecho​dzioes​te​tycz​nepopro​stu?
-Prze​pra​szam-prze​rwa​ła-je​ślido​brzekom​bi​nu​ję,to
wiem,dla​cze​gomał​pa.Przy​pad​kiemzo​ba​czy​łamnasek​cji:
onasięniego​li​ła...
-Gdziesięniego​li​ła?
-Niede​pi​lo​wa​ła.Nieusu​wa​ławło​sówznóg.Itobyło
na​praw​dę wi​dać. Wiem, wiem, po​win​nam sko​ja​rzyć od
razualbocipo​wie​dzieć,tyl​kowy​da​łomisiętozagłu​pie,
żebybyłomoż​li​we.
- Taa, przy​wią​za​na do swo​ich wło​sów. - Przez jego
twarzprze​biegłgry​masobrzy​dze​nia,aleza​razza​mie​niłsię
wko​lej​nyuśmiech.-Zo​bacz,myteżsiękrzy​wi​my,cho​ciaż
tacynibyje​ste​śmykul​tu​ral​niito​le​ran​cyj​ni.
- Ja się nie krzy​wię na wi​dok gru​ba​sa. Cho​ciaż... Za
lum​pa​miteżoczy​wi​ścienieprze​pa​dam.
-Towszyst​komożebyćnie​ste​typraw​da,tyl​ko-Ga​jew​skiugryzłdłu​go​pis-tyl​koczyktoś,po​ten​cjal​nyna​śla​dow​ca,jed​nakniewpadłnatoszyb​ciej,iktomożebyćna​stęp​ny? Wszy​scy, któ​rzy od​sta​ją od ide​ału pięk​na? Prze​cież
każ​dymaja​kieśułom​no​ści.
Ra​nek był rześ​ki i cie​pły, co nie po​win​no wpra​wiać
Sro​kiwprze​sad​niedo​bryhu​mor,boniezno​siłzwle​kaćsię
sko​ro świt z wy​rka. Tym ra​zem jed​nak czuł się świet​nie,
wręcz bo​sko. Zło​żył so​bie wczo​raj obiet​ni​cę i do​trzy​mał
jej. Nie skoń​czył dnia jak zwy​kle w domu z pusz​ką piwa
przedte​le​wi​zo​rem,za​ległgrzecz​niezsocz​kiem,ażoj​ciec,
zdzi​wio​nyna​głąod​mia​ną,za​py​tał:Coty,sy​nek,cho​ryje​-
steś?Ro​ze​śmiałsiętyl​ko,niezdra​dziłojcu,żepo​sta​no​wił
ra​dy​kal​nieod​mie​nićswo​jeży​cie,alepocosięztymwy​ry​wać, w koń​cu kto wie, jak dłu​go uda mu się wy​trwać.
Tym​cza​sem w praw​dzi​wie stra​żac​kim tem​pie uszy​ko​wał
siędoro​bo​ty,nasto​ją​copo​łknąłdwieka​nap​kiiczymprę​dzejwy​szedł.Niematotam​to-ob​le​śnyama​torli​ce​ali​stek
dziśmusięniewy​mknie.
Zno​wustałwpod​cie​niachka​mie​ni​cynaroguSta​ro​wiśl​nejiśw.Ger​tru​dy,tymra​zemjed​naknieod​pa​lałjed​ne​go
pa​pie​ro​saoddru​gie​go,faj​kiteżpo​sta​no​wiłogra​ni​czyć,ale
bezprze​sa​dy,nieodrazu,he,he,Kra​kówzbu​do​wa​no.Mi​ja​ły ko​lej​ne kwa​dran​se, a Za​dy​ma wciąż nie nad​cho​dził.
Dziw​ne, bo z tego co wie​dział, dzien​ni​karz był ty​pem
skow​ron​ka:dore​dak​cjiwpa​dałrano,apopo​łu​dniugra​so​wał w te​re​nie. Ma​rek zła​mał się i za​pa​lił, za​cią​ga​jąc się
głę​bo​ko,zwy​raź​nąulgą.Po​sta​no​wił,żeod​cze​kadodzie​wią​tej,apo​temwkro​czydobu​dyn​ku.Nimwy​brzmiałhej​nał,ru​szyłkubiu​row​co​wi.Pchnąłcięż​kiedrzwiizna​lazł
sięwob​szer​nymholu.Za​ga​dałdogru​ba​we​goochro​nia​rza:
-Je​stemumó​wio​nyzre​dak​to​remGło​wac​kim.Przy​szedł
jużmoże?
-Askądmamwie​dzieć?Dużotychre​dak​to​rówizrana
strasz​nymłyn.
Sta​nąłnaśrod​kuholuipo​pa​trzyłwgóręklat​kischo​do​wej.Naszczę​ściemie​lituwin​dę.Niepo​zo​sta​wa​łomunic
in​ne​go,jakpo​je​chaćdore​dak​cji.Wes​tchnąłcięż​ko,kwia​ta​migora​czejniepo​wi​ta​ją.
Chło​pakkró​lu​ją​cywre​cep​cji„BezOsło​nek"wy​glą​dał
jak, co​kol​wiek prze​ro​śnię​ty, emo. Fa​brycz​nie znisz​czo​ne
tramp​kiirów​niepie​czo​ło​wi​cieste​ra​nerur​ki,wszyst​kora​czejzgór​nejpół​kice​no​wejiosten​ta​cyj​niewy​eks​po​no​wa​nenasto​le.Nawi​dokMar​kagrzecz​nieodło​żyłeg​zem​plarz
„Świa​ta Na​uki", od​sła​nia​jąc przy tym pod​ko​szu​lek z E.T.
orazsta​ran​niewy​ko​na​nyma​ki​jażoczu.Dłu​gie,pa​ty​ko​wa​te
nogipo​zo​sta​wiłtam,gdziebyły.Zpew​no​ściąniemiałnic
wspól​ne​gozby​siemod​pie​ra​ją​cymata​kista​ru​szekprzy​cho​dzą​cychna​skar​żyćnasą​sia​da,coza​lałimbal​kon,orę​dow​ni​kówpo​wszech​nejlu​stra​cjiodpierw​sze​godoostat​nie​go
po​ko​le​nia, pro​ro​ków jed​no​oso​bo​wych Ko​ścio​łów, ad​mi​ra​to​rówjam​ni​kówszorst​ko​wło​sych,fa​nówJoliRu​to​wiczi
in​nychle​śnychdziad​ków,któ​rzypa​li​lisiędowspół​pra​cy.
Do spła​wie​nia ich po​trzeb​ny był świr tego sa​me​go sor​tu,
botyl​kowa​riatdo​ga​dasięzin​ny​miwa​ria​ta​mi.Sro​kazda​wał so​bie spra​wę, że nie wy​glą​da zbyt do​stoj​nie, lecz
przy​bie​ra​jącma​je​sta​tycz​nąpozę,mógł​byzmy​lićna​wetre​cep​cjo​ni​stę wpra​wio​ne​go w spła​wia​niu pe​ten​tów wy​gła​sza​ją​cych swo​je praw​dy bez zmru​że​nia oka. Po​sta​no​wił
sięniewy​głu​piaćiszyb​kowy​cią​gnąłbla​chę,do​da​jącprzy
tym:
-Ko​mi​sarzKrzysz​tofMro​wiń​ski.
-Bond.Ja​mesBond.
-Cotozażar​ty?
- Żart za żart. Ma​rek Sro​ka, czyż nie? - za​py​tał re​cep​cjo​ni​sta, zsu​wa​jąc koń​czy​ny z biur​ka i nie​wie​le bar​dziej
dba​le roz​sia​da​jąc się w ob​ro​to​wym fo​te​lu. - Stop​nia nie
pa​mię​tam,so​reks.Wi​dzia​łemtyl​kodużysto​pieńza​mro​cze​-
nia,żesiętakwy​ra​żę.Jaktamlu​ster​ko?Za​ło​żo​nejuż?
Trud​nobyłowtejnie​zręcz​nejsy​tu​acjizła​paćgów​nia​rza
zagrzyw​kęipac​nąćniąparęrazyoblat.Ja​kośzata​nioby
to wy​pa​dło. Wy​czu​wa​jąc jego za​kło​po​ta​nie, świr ob​ró​cił
się dwa razy na krze​śle, wró​cił do po​zy​cji wyj​ścio​wej i
uśmiech​nąłbez​czel​nie.
- Jak ro​zu​miem, to nie jest słod​ka ta​jem​ni​ca Mi​cha​ła
Gło​wac​kie​go?-od​gadłMa​rek.
-Po​nie​kąd.Onniewie,żejawiem,ajalu​bięwie​dzieć
wszyst​ko.Takijużje​stem.-Chło​pakschy​liłsiępodbiur​ko,po​grze​bałprzezchwi​lęwple​cacz​ku,wy​cią​gnąłznie​goto​reb​kęśmiej​że​lek,azniejgarśćga​la​re​tek,któ​rąwca​ło​ściwe​pchnąłdobuzi.Mru​żącwy​ma​lo​wa​neoczy,cze​kał
nari​po​stę.
Za​bi​jęchu​ja,za​go​to​wałsiępo​li​cjant.
Mło​dywy​koń​czyłwtymcza​siepacz​kęcu​kier​ków.
- Ale spo​ko wo​dza. Za​cho​wu​ję tę jak​że cen​ną wie​dzę
dlasie​bie.-Uśmiech​nąłsięjesz​czesze​rzej.-Noicoteż
pana, po​wiedz​my, ko​mi​sa​rza spro​wa​dza w na​sze pro​gi?
Po​trze​ba po​dzie​le​nia się ze spo​łe​czeń​stwem sta​ty​sty​ka​mi
wy​kry​wal​no​ściczyna​kazmoże?
- Na ra​zie nie - od​zy​skał re​zon Sro​ka. - Tyl​ko do​sta​li​śmyzgło​sze​nie,żewambom​bępod​ło​ży​li.
-Atomino​wi​na!Iżebyjesz​czepraw​dzi​wa...-Chło​pak
wy​cią​gnąłpa​prochzką​ci​kaoka,sta​ra​jącsięnieroz​ma​zać
czar​nejkre​ski.Przezjegotwarzprze​mknąłwy​razznu​że​nia.
-Wiepan,cojatumamwpierw​szympod​ręcz​nymspi​sie
te​le​fo​nów?Dwieko​mór​kiido​mo​wynu​merna​sze​gopraw​-
ni​ka. Te​le​fo​ny do dwóch asy​sten​tów. I jesz​cze te​le​fon do
żonyiżonyasy​sten​ta.Idoko​chan​kigłów​ne​goso​bieza​pi​sa​łem. Ża​den tam brak za​się​gu, pa​nie wła​dzo. Wła​ści​wie
niemu​szęna​wetdoni​ko​gowy​dzwa​niać,cią​gletuprze​sia​du​ją,jaknieje​den,todru​gialbotrze​ci.Po​zwy,za​stra​sze​nia, na​ka​zy i tak w koło Ma​cie​ju. Mi​lio​ny razy po​szli​by​śmy z tor​ba​mi, gdy​by się tak nie sta​ra​li. No, nie po​wie​dział​bym,żebyzadar​mo,alekaż​dychceżyć.
-Ja​sne-skwi​to​wałMa​rek,ła​piącsięnaod​ru​chusym​pa​tiidlama​łe​gosu​kin​sy​na.Ontyl​kowy​ko​nu​jeswo​jąpra​cę.Igłu​piniejest.
- To co? Czym mogę panu, po​wiedz​my, ko​mi​sa​rzo​wi
słu​żyć?
-Jestmójprzy​ja​ciel?
-Nie,mistrzczę​stotwo​rzywdomualbopa​łę​tasięwte​re​nie.Tu​tajniepil​nu​je​mygo​dzinpra​cy,tonieurządmiej​ski.
-Awiepanprzy​pad​kiem,gdzieonmiesz​ka?
-Ża​denpro​blem.-Chło​pakwy​szcze​rzyłsiębła​zeń​sko.
Chwi​lę wer​to​wał no​tes i po​dał Sro​ce żół​tą kar​tecz​kę sa​mo​przy​lep​ną.
Ma​rek nie był już w sta​nie dzi​wić się cze​mu​kol​wiek,
aleza​py​tał:
-Awła​ści​wiedla​cze​gotoro​bisz?
-Mar​nu​jęmło​delatawtymprzy​byt​ku?
-Wiesz,oczymmó​wię.
Chło​pak pod​cią​gnął ko​la​no do góry i za​stygł w po​zie
Stań​czy​ka.
-Bogo,kur​wa,ja​kośnielu​bię.
Po​li​cjantzbiegłzescho​dówipo​pę​dziłnaSa​re​go,gdzie
zo​sta​wił swo​je​go zde​ze​lo​wa​ne​go gol​fa, po​wta​rza​jąc pod
no​sem: kur​wa, kur​wa. Po​dą​ża​ją​ca wła​śnie na co​dzien​ną
wy​mia​nękra​kow​skichsen​sa​cjiza​su​szo​napań​ciaspoj​rza​ła
na nie​go z od​ra​zą. Zro​zu​miał, że po​peł​nił błąd, „wiel​błąd", jak zwykł ma​wiać ko​men​ta​tor fut​bo​lo​wy, nie​gdyś
zna​ny z barw​nej ka​rie​ry pił​kar​skiej, obec​nie przede
wszyst​kimzeskłon​no​ścidowy​so​ko​pro​cen​to​wychal​ko​ho​li. Po​wi​nien dziś za​cza​ić się przed miesz​ka​niem Za​dy​my.
Do​tarłdosa​mo​cho​du,wy​cią​gnąłzkie​sze​nispodniklu​czy​ki, ale za​raz je scho​wał, zo​ba​czyw​szy żół​tą klam​rę na
przed​nimkole.Pie​przo​nepa​ta​fia​nyzestra​żymiej​skiej,po​my​ślał, po​tem się tym zaj​mę. Całe szczę​ście dzien​ni​karz
niemiesz​kałzbytda​le​ko,bonaksię​dzaBlach​nic​kie​go,na
Grze​górz​kach.Ma​rekru​szyłtamwięczbuta.
Szedłszyb​ko,aleroz​glą​dałsięcie​ka​wiedo​ko​ła,daw​no
nie szwen​dał się w tej oko​li​cy, ja​koś się nie skła​da​ło. Z
Die​tlaskrę​ciłwGrze​gó​rzec​kąido​tarłpodHalęTar​go​wą.
Wzwy​kłydzieńniebyłotutakma​low​ni​czojakwnie​dzie​lę,kie​dynastra​ga​nachkró​lo​wa​lipo​dej​rza​nihan​dla​rzesta​rzy​znąiwszel​kiejma​ściko​lek​cjo​ne​rzy.Te​razplacopa​no​wa​lisprze​daw​cyta​nichciu​chówipod​wię​dłychwa​rzyw,a
najegoobrze​żachswo​jeskar​byroz​ło​ży​lismęt​ni,znisz​cze​nipi​jacz​ko​wie,pró​bu​jączna​leźćchęt​nychnara​dio,któ​re
ostat​nirazgra​łopew​niezedwa​dzie​ścialattemu,wy​ko​śla​wio​ne dam​skie szpil​ki czy po​żół​kłą ze sta​ro​ści fi​ran​kę.
Dzie​ci boże, peł​ne wia​ry, że tego dnia uda im się ja​kimś
cu​dem ze​brać na ko​lej​ną fla​chę cze​go​kol​wiek, byle
uszczę​śli​wi​ło.Skrę​ciłzahaląipokil​kumi​nu​tachstałjuż
przedblo​kiemZa​dy​my.Cośmuniepa​so​wa​ło,cośbyłonie
tak,aleniemiałbla​de​gopo​ję​ciaco.
Jakte​razza​dzia​łać?Za​miastpo​dzi​wiaćwąt​pli​weuro​ki
Grze​gó​rzek, po​wi​nien opra​co​wy​wać gry plan. Myk „na
ulot​ki"?Acobę​dzie,jakdo​mo​fonod​bie​rzektośinny?Kto
wie,możeZa​dy​mazkimśmiesz​ka,ko​gośma?Do​tar​łodo
nie​go, jak w grun​cie rze​czy nie​wie​le o Gło​wac​kim wie.
Cotukryć,kiep​skoprzy​go​to​wałsiędoob​ser​wa​cji.Mach​nął na to ręką, nie ma pla​nu, trud​no, pój​dzie na ży​wioł.
Wdu​siłprzy​ciskdo​mo​fo​nuznu​me​remmiesz​ka​niadzien​ni​ka​rza,zerore​ak​cji,od​cze​kałchwi​lęina​ci​snąłrazjesz​cze,
dłu​go.Bezod​ze​wu.„Toja,toja,toja,sły​szysz-wo​łam
cie​bie ja, Brzo​za", w sy​tu​acjach stre​so​wych jak zwy​kle
przy​po​mi​na​ły mu się przy​śpiew​ki, ta​kie na​tręc​two, miał
na​dzie​ję,żenie​groź​ne.Dlapew​no​ściza​dzwo​niłjesz​czena
ko​mór​kęswo​je​goprze​śla​dow​cy,choćoczy​wi​ścieniemiał
za​mia​ruznimroz​ma​wiać.Głu​chyte​le​fontojestto,niech
gnój wie, że Sro​ka czu​wa. Gło​wac​ki nie od​bie​rał. I nie
zmie​nił na​gra​nia na se​kre​tar​ce: „Je​śli masz new​sa, na​wi​jaj,je​ślinie,spa​daj".
No i ki​cha. Po​krę​cił się jesz​cze chwi​lę przed blo​kiem
dzien​ni​ka​rza,wresz​ciepo​sta​no​wił,żewró​cidoko​men​dy,
w koń​cu naj​wyż​szy czas, żeby się tam po​ka​zał, tak dla
przy​zwo​ito​ści.Niemiałjużocho​tynaspa​ce​rekpodszko​łę, więc po​szedł w stro​nę ron​da Grze​gó​rzec​kie​go, żeby
zła​pać tram​waj. I wresz​cie do​tar​ło do nie​go, co jest nie
tak, cze​go mu bra​ku​je. Lata temu, jesz​cze gdy cho​dził do
li​ceum, miał w tej oko​li​cy kum​pla, do któ​re​go cza​sem
wpa​dał,iwte​dyza​wszeza​dzi​wiałgoza​pachtegomiej​sca.
Cze​ko​la​do​wy.Nie​da​le​koBlach​nic​kie​gobyłaFa​bry​kaWy​ro​bów Cze​ko​la​do​wych Wa​wel, co za​baw​ne, znaj​du​ją​ca
sięprzyMa​sar​skiej.Ru​szyłwstro​nętejuli​cy.Icozo​ba​czył?Sza​rą,nagąjamęogro​dzo​nąwy​so​kimpło​tem.Na​pis
nata​bli​cybu​do​wygło​sił,żepo​wsta​jetuapar​ta​men​to​wiec.
Ma​rek chciał za​nu​cić Fi​lan​dię, ale się po​wstrzy​mał.
Na​wetonwie​dział,żecy​to​wa​nietek​stutejpio​sen​kitoob​ciach.
-Pro​szę,pro​szę-za​śmiałsięnapo​wi​ta​niesta​ryIwań​ski-kogomojepięk​neoczywi​dzą!Jużmy​śla​łem,żeko​le​gapo​szedłwochro​nia​rze.
-Todo​pie​rozaparęlat,jakbędęnaeme​ry​tu​rze,ku​pię
so​biete​le​wi​zo​rekiza​cznęcie​cio​waćnapar​kin​gu.-Sro​ka
przy​biłdy​żur​ne​mupiąt​kę.
-Ga​jew​skiocie​biepy​tał.
-Ktopyta,niebłą​dzi.
-Cota​kie​go?!
-Enic,za​razsięznimspo​tkam.
-Niebar​dzo,wła​śniegdzieśwy​był.
Świet​nie, przy​naj​mniej nie bę​dzie mu​siał się spo​wia​dać. Po​szedł na górę, za​czął gme​rać w zam​ku drzwi ich
po​ko​ju. Po​czuł szarp​nię​cie i pierw​sze, co zo​ba​czył, to
opię​tyzie​lo​nymto​pembiustBe​aty.
-Cze...-rzu​ciłza​sko​czo​ny.
Po​li​cjant​ka od​burk​nę​ła coś, cze​go nie zro​zu​miał. Nie
prze​jąłsiętym,prze​cieżnicgor​sze​goniżzgu​bie​nieZa​dy​myniemo​głomusięjużdziśprzy​da​rzyć.
- Gdzie jest Ja​nek? - za​py​tał, gdy ci​sza za​czę​ła mu już
do​skwie​rać.
-Gdzieś.
La​ko​nicz​nośćko​le​żan​kiniewró​ży​łani​cze​godo​bre​go.
-Ocobie​ga,okre​so​wewah​nię​ciana​stro​ju?
-Tur​lajsię.
-Toczło​wiekwle​czesięwpo​czu​ciuobo​wiąz​kudofa​bry​ki,pe​łensiłien​tu​zja​zmu,acogospo​ty​ka?Szy​ka​ny.
Be​ata wbi​ła w nie​go prze​ni​kli​wy, zim​ny wzrok. Nie
przy​po​mi​nałso​bie,żebykie​dy​kol​wiektaknanie​gopa​trzy​ła.
-Cojestgra​ne?Ja​nekcięopie​przył?-za​py​tałMa​rek.
-Ja​nektuniemanicdorze​czy.
- Niech​by nasz boss to usły​szał... - pró​bo​wał za​żar to​wać.
-Cowła​ści​wiete​razro​bisz?-wy​buch​nę​ła.
-Czytyabynieprze​sa​dzasz,mojapan​no?Ro​bię,codo
mniena​le​ży.
-Alera​czejniepo​trze​bu​jeszni​ko​godopo​mo​cy?
Jużchciałuci​szyćBe​atęswo​jąhi​sto​ryj​kąota​jem​ni​czym
in​for​ma​to​rze,kie​dytawy​pa​li​ła:
-Sammu​sisztoza​ła​twićzZa​dy​mą,praw​da?
-Żeco?-za​grałnaczas.
- Że to! Za​dy​ma ma ar​gu​men​ty nie do od​par​cia. I bła​gam, nie pró​buj ro​bić ze mnie idiot​ki. Przy​pad​ko​wo spo​-
tka​łamsięzchłop​cemzdro​gów​ki,któ​rysprze​dałmicie​ka​wąopo​wieść.Do​my​ślaszsięchy​banajakite​mat?
Gów​nia​ra w roli pierw​szej spra​wie​dli​wej i lo​dziarz.
Za​kłu​ło. Za​nim zdą​żył od​po​wied​nio za​re​ago​wać, dziew​czy​nabez​li​to​śniegodo​bi​ła:
-Panpod​ko​mi​sarzSro​kabawisięwpry​wat​nąwen​de​tę,
amyura​bia​myręcepołok​cie...
-No,prze​jażdż​kadoKry​ni​cytozno​wuniejest...
-Tobyłopo​le​ce​niesłuż​bo​we.—Źre​nic​kazner​wo​wą
sta​ran​no​ścią za​czę​ła po​rząd​ko​wać pa​pie​ry na biur​ku. Chceszsięjesz​czekłó​cić?
Nie chciał. Je​dy​ne, cze​go te​raz pra​gnął, to być plu​szo​wymmi​siemci​śnię​tymwkątinado​breza​po​mnia​nym.
-Icoztymzro​bisz?-za​py​tałzre​zy​gna​cją.
-Aty?
-Pró​bu​jęsięztegowy​wi​kłać.
-Dla​te​goole​waszro​bo​tęibie​gaszzaGło​wac​kim?
-Tak.Tozna​czynie.-Zdałso​biespra​wę,żewtejsy​tu​acji nie po​wi​nien wię​cej krę​cić. - Naj​pierw fak​tycz​nie
chcia​łemtyl​koprzy​gwoź​dzićgno​ja,alejakjużza​czą​łemza
nimła​zić,zro​bi​łosięin​te​re​su​ją​co.To,żepo​lazłnamiej​sce zgo​nu tego Try​bu​sia, jesz​cze nie​spe​cjal​nie mnie zdzi​wi​ło.Alepo​temza​cza​iłsiępodszko​łąDrusz​czo​wej.
-Poco?
- Cze​kał na ja​kąś mło​dą la​skę, pe​do​fi​lut je​den. Swo​ją
dro​gą,nie​zwy​klede​ko​ra​cyj​ną.Śle​dziłją,apo​tempró​bo​wałdoniejza​ga​dy​wać,alemuzwia​ła.
- A to sen​sa​cja. W sam raz dla „Bez Osło​nek", zło​tem
cięob​sy​pią.
Be​ata po​de​szła do sto​li​ka imi​tu​ją​ce​go ką​cik so​cjal​ny,
włą​czy​łaelek​trycz​nyczaj​nik.Pa​trzy​łaprzezokno,zaktó​rymma​ja​czy​łynie​wy​raź​nekon​tu​ryka​mie​ni​cy.Po​żół​kłafi​ran​kapo​wo​lifa​lo​wa​ławprze​cią​gu.Brud,wszę​dziebrud.
-Więccoztymzro​bisz?-chciałjed​nakwie​dziećSro​ka.
Nieod​po​wie​dzia​łaodrazu,po​cze​ka​ła,ażpstryk​nąłwy​łącz​nik czaj​ni​ka, za​la​ła kawę i upi​ła łyk. Spa​rzy​ła się w
ję​zyk.
- Nie mam bla​de​go po​ję​cia, Ma​recz​ku. - Be​acie było
żal,żeażtakza​wio​dłasięnakimś,komuna​praw​dęufa​ła.
Ma​rekopadłnakrze​słoprzyswo​imbiur​kuiprzezdłuż​sząchwi​lębez​myśl​niewga​piałsięwwy​łą​czo​nymo​ni​tor.
Wście​kłybyłnasie​bie,żeprzezwła​snągłu​po​tęwpa​ko​wał
się w afe​rę, któ​ra może go cał​ko​wi​cie po​grą​żyć. Czy po
czymśta​kimnapew​noznaj​dziewso​biedośćsiłiupo​ru,
żeby się pod​nieść? Kil​ka go​dzin temu chciał zmie​niać
swo​jeży​cie,te​razwie​lewska​zy​wa​łonato,żebę​dziemu​siał.
-Po​dob​noJa​nekmnieszu​kał-przy​po​mniałso​bie.
- Tak, ale nie mó​wił, cze​go od cie​bie chce - w gło​sie
Źre​nic​kiejda​lejpo​brzmie​wa​łanie​chęć.
-Acowogó​lesiędzie​je?
- O, wi​ta​my z po​wro​tem. - Nie lu​bi​ła sie​bie w roli
wred​nejsuki,więcdo​rzu​ci​ła:-Kry​ni​canie​wy​pał.NaZa​cho​dziebezzmian.
- Sama wi​dzisz. To co mam ro​bić w ta​kim ukła​dzie?
Maszja​kiśpo​mysł?
-Arób,cochcesz...
Uciekł, jak zwy​kle w po​dob​nych sy​tu​acjach, to mu za​wsze świet​nie wy​cho​dzi​ło. Pra​wie wy​biegł z ko​men​dy,
sta​nąłprzedwej​ściemiza​pa​lił.Prze​mknę​łomuprzezłeb,
żebywró​cićdoHuty,za​szyćsięwpu​bieUZdzi​chaipo​szu​kać od​po​wie​dzi na py​ta​nie, co ro​bić, na dnie ku​fla.
Takapol​skaod​mia​nachiń​skie​gocia​stecz​kazwróż​bą.
Re​por​te​rzy,pa​ja​ceiinneprzy​pad​ki
Po​ma​rań​czo​wo​zło​ta ryb​ka wiel​ko​ści pie​ga była nie​sa​mo​wi​cie żar​łocz​na. Na ra​zie jed​nak nie​wie​le mo​gła zro​bić,bysięna​jeść,zatowięk​szośćpły​wa​ją​cychwakwe​nie
po​ma​rań​czo​wych, ró​żo​wych, a przede wszyst​kim nie​bie​skichstwo​rówmo​głojąpo​łknąć.Jed​nymkłap​nię​ciemsy​gna​li​zo​wa​nymdo​no​śnym„gulp".Kie​dytojejuda​łosiędo​rwaćżywypo​karmoga​ba​ry​tachmniej​szychniżjejwła​sne,
be​ka​ła z ra​do​ścią. Mu​sia​ła się nie​źle na​tru​dzić, chcąc
unik​nąć zje​dze​nia, a w mię​dzy​cza​sie re​gu​lar​nie wrzu​cać
cośnaząb.Imwię​cejżar​ła,tymbar​dziejbyłabez​piecz​na.
W mia​rę wzra​sta​nia masy cia​ła zmie​niał się jej ko​lor: z
po​ma​rań​czo​we​go,po​przezró​żo​wy,nanaj​bar​dziejpo​żą​da​ny nie​bie​ski. Nie​bie​skiej mało któ​ra mo​gła pod​sko​czyć.
Odryb​kidoryb​skadzie​li​łojąjed​nakkil​ka​dzie​siątpeł​nych
gro​zy mi​nut. Każ​de „gulp" ozna​cza​ło na​tych​mia​sto​wy ko​niec gry i ko​niecz​ność ni​za​nia po​kar​mo​we​go łań​cu​cha na
nowo.
Be​ata do​ci​snę​ła do opo​ru lewą strzał​kę, ka​żąc ani​mo​wa​ne​mu ka​ra​sko​wi znik​nąć na uła​mek se​kun​dy z ekra​nu i
po​ja​wić się za​raz po pra​wej stro​nie. Bły​ska​wicz​nie za​dzia​ła​łakur​so​remskie​ro​wa​nymwdół,dzię​kicze​muryb​ka
zwia​łasprzednosawięk​szejró​żo​wej.Uff,nie​wie​lebra​ko​wa​ło,ry​zy​kant​kaztejma​łej.Przezchwi​lętrzy​ma​łabo​ha​ter​kęnaśrod​kuzbior​ni​ka,po​zwo​li​łajejprzezmo​mentdry​-
fo​waćwspo​ko​juiuśmiech​nę​łasiędosie​bie.Tylerazyjuż
gra​ławFi​shy,na​uczy​łasięwpeł​nipa​no​waćnadczte​re​ma
strzał​ka​mi,wie​dzia​łateż,jaktosięskoń​czy,alewciążba​wił ją ten pod​wod​ny sla​lom i fi​nał gry. Roz​ro​śnię​ta do
roz​mia​rówca​łe​goakwe​nurybakła​dłasięnabokuile​żąc
bezru​chu,cze​ka​ła,ażwszyst​kosamowpły​niejejdogar​dła,akie​dytosięsta​ło,nie​bie​skiekranza​cho​dziłczer​niąi
na tle ry​bich szkie​le​tów wy​świe​tla​ły się gra​tu​la​cje dla
tego,któ​ryznisz​czyłcałyeko​sys​tem.Za​koń​czy​łapią​tąkil​ku​mi​nu​to​wą par​tię. Nie była w sta​nie się skon​cen​tro​wać.
Trzybar​dzonie​ostroż​neszprot​kimu​sia​łypo​lecwwal​cez
ogrom​ną rybą mło​tem. Brzyd​kie ryb​ki. Gulp. Za​mknę​ła
grę.Nie​smacz​nepo​rów​na​nie.
Moż​nabyza​graćwcoś,przyczymnietrze​bamy​ślećo
grze,tyl​kopo​me​dy​to​wać.Ja​kieśpuz​zlenienaczas.Byle,
wes​tchnę​ła,za​po​mniećotejcho​ler​nejli​ście.Zda​wa​łaso​biespra​wę,żeniemoż​nade​fi​ni​tyw​niewy​klu​czyćanitego,
żeza​bój​cazwi​nąłtru​ci​znęwkry​nic​kimma​ga​zy​nie,aniza​ło​żyć, że nie ma związ​ku z nie​peł​nym prze​cież spi​sem
plan​ta​to​rów i dział​ko​wi​czów, ja​kim dys​po​no​wa​li. Faj​nie
by​ło​byspraw​dzićpona​zwi​skach,alenietyl​konatejpod​sta​wie.Elaupie​ra​łasięjed​nak,żebyniepo​rzu​ca​lipod​ję​te​go tro​pu. Nie tak trud​no na​być szko​dli​wy śro​dek, lecz
przy​go​to​wa​niepre​pa​ra​tuwy​ma​gajużwięk​szejzna​jo​mo​ści
rze​czyiwpra​wy,ko​leśmógłprzytymzro​bićkrzyw​dętak​żeso​bie.Dla​te​gote​raznieata​ku​je.
Po​rów​na​łana​zwi​skazostat​niejstro​nyspi​suzli​stączar​nych owiec wy​izo​lo​wa​nych ze szkol​nych pa​pie​rów. W
kom​plet​ność tej dru​giej wąt​pi​ła jesz​cze bar​dziej, choć
samająro​bi​ła.Możetrze​babę​dzieprze​ska​no​waćwszyst​ko i prze​ko​pać się pod in​nym ką​tem. Tyl​ko jak się z tym
niby upo​rać? W po​je​dyn​kę? Wpraw​dzie Ję​drek Ma​ciąg
po​mógłjejsięprze​drzećprzeztekil​kastron,alewi​dzia​ła,
żechło​pakażsiępali,bywró​cićdoprze​cze​sy​wa​niame​lin,izro​biwszyst​ko,żebyuciectamprzypierw​szejnada​rza​ją​cejsięoka​zji.
JaniMa​rekprzy​szliwe​spółwze​spół.Nawi​dokSro​ki
cośjąwśrod​kuza​kłu​ło,choćniebyławtakbo​jo​wymna​stro​ju jak wczo​raj. Złość szyb​ko jej prze​cho​dzi​ła, poza
tymniemia​łaam​bi​cji,żebyzmie​niaćin​nych.Niechkaż​dy
dbaosie​bie.Obajsięspóź​ni​li,couSro​kibyłonor​mąod
za​wsze,auGa​jew​skie​gooddwóchty​go​dni.Jed​naktonie
jej mu​sie​li się tłu​ma​czyć, choć już parę razy kry​ła ich
przedGrusz​ką,któ​ryitakwie​dział,cojestgra​ne,lecznie​spe​cjal​niesiętymprzej​mo​wał.Kwa​dranswtączywtam​tą,gdyniecho​dzi​łoowe​zwa​nienamiej​scezda​rze​nia,ni​ko​goniezba​wi.Aje​ślina​wet,toichpro​blem,skon​sta​to​wa​ła i nie bar​dzo wie​dząc, czym się za​jąć, prze​cze​ka​ła
zdaw​ko​wą wy​mia​nę zdań na te​mat po​go​dy, sy​tu​acji w
Afga​ni​sta​nieista​numiej​skichdróg.Wy​mow​niepo​pa​trzy​ła
nasze​fa,agdynieprzy​nio​słotoskut​ku,włą​czy​łaPa​ją​ka.
Ty​po​wypa​sjanskon​tem​pla​cyj​ny.
-Tu,czar​nączwór​kęnapiąt​kękier.Aleniezostat​nie​go,
tyl​kozdru​gie​gorzę​du,bomaszwię​cejkartdood​kry​ciapod​po​wie​działMa​rekzzajejple​ców.
-Ci​cho,wiem.-Zro​bi​łaoczy​wi​ścieposwo​je​mu.
-Eee,bezsen​su,noimaszko​lej​nączwór​kę.Dajcof​nij.
-Teżbymtakzro​bił-włą​czyłsięGa​jew​ski.
-Ojniemogę,jakmitakwi​si​cienadgło​wą-zi​ry​to​wa​naza​mknę​łagrę.
-Ja​sne-oprzy​tom​niałnad​ko​mi​sarz.-Trze​babypo​pra​co​wać.
-Ja​wohl-zgo​dziłsięMa​rekiwpi​sał„bie​li​znadam​ska"
wwy​szu​ki​war​kę.Uj​rzaw​szysze​regre​kor​dów,zcze​gopo​ło​wę sta​no​wi​ły ofer​ty z Al​le​gro, wy​brał za​kład​kę z samą
gra​fi​ką.
-Spraw​dzi​łamtęli​stędokoń​ca,Jan​ku.Niemażad​nych
zbież​no​ści. Szcze​rze mó​wiąc - po​tar​ła nos, bo ją za​swę​dział-bra​ku​jemijużpo​my​słów.
- A mnie nie - rzu​cił Ma​rek, wpa​tru​jąc się w blon​dy​necz​kę,doktó​rejjakulałpa​so​wałpasdopoń​czoch.Ni​g​dy
zżad​nejniezdej​mo​wałtakfi​ku​śne​goustroj​stwa.Aszko​da.
- Nie bra​ku​je? - pod​jął Jan. - To może się ła​ska​wie z
nami po​dzie​lisz? I po​wiesz mi w koń​cu, gdzie by​łeś, jak
cięniebyło?Zda​jeszso​biechy​baspra​wę,żeniedamyso​bieradysamizBe​atąiniemate​razcza​suna...
-...pier​do​ły.
-Nowiesz!
-Oj,prze​stań,Ja​siu,niepa​mię​tasztego?Zka​ba​re​tuLi​piń​skiej.„Dajseluz,niemacza​sunapier​do​ły"-za​nu​cił.Cze​kaj,możetogdzieśjestnaTu​bie?
- Tam ina​czej szło - spro​sto​wa​ła nie​śmia​ło Be​ata - że
chy​baszko​daży​cianapier​do​ły.
-Wprzed​szko​lusiętegona​uczy​łaś?Mam.Kur​cze,pro​-
fe​sormnie​ma​no​lo​giijakżywy.Jesz​czeżywy.O,masz,ży​cia szko​da na pier​do​ły. Do​brze, że się nie za​kła​da​li​śmy.
„Zimawa​sza,wio​snana​sza,alatoMu​min​ków"-za​wtó​ro​wał.
Sły​sząc kpiar​skie reg​gae, Ga​jew​ski par​sk​nął ci​cho,
przy​po​mniałso​bie,ajak​że,aleza​razzła​pałsięzagło​wę.
-Boże,sły​szysztoiniegrzmisz?!Wja​kichwa​run​kach
jamu​szępra​co​wać?Jed​naso​biekar​tyukła​dawgo​dzi​nach
pra​cy,dru​giuda​jesza​fęgra​ją​cą,trze​ciudałsięnaurlopta​cie​rzyń​ski.Ma​rek,bądźwresz​ciepo​waż​ny,cho​ciażprzez
chwi​lę. I po​słu​chaj tego, co mam ci do po​wie​dze​nia, bo
wy​obraźso​bie,niewszy​scyspa​liostat​nio.
- Ależ słu​cham cię, mój bra​cie - po​wie​dział spo​koj​nie
Sro​ka.
Hi​po​te​za przed​sta​wio​na przez ko​le​gę wy​da​ła mu się
cał​kiemdo​rzecz​naichoćnie​spe​cjal​nieprzy​bli​ża​łaichdo
celu,towpro​wa​dza​łaja​kiśpo​rzą​dekwcha​osiedo​my​słów.
Mo​tywza​bój​cybyłab​sur​dal​ny,fakt,lecz-wtejspra​wie
zwy​klezga​dza​lisięzJa​nem-małoktó​ryzmor​der​cówmy​ślał ra​cjo​nal​nie. Wy​jąw​szy za​wo​dow​ców. Też nie​złych
psy​cho​li,swo​jądro​gą.
- Tak - przy​znał więc - tu trze​ba od​dzie​lić me​to​dę, tę
jego per​fek​cję pie​przo​ną, od kre​tyń​skiej, było nie było,
mi​sji. Mó​wię „mi​sji", bo so​bie po​czy​ta​łem co nie​co i
wiem,żewy​róż​niasięse​ryj​nych-mi​sjo​na​rzy.Tyl​kotysam
pod​kre​ślasz, że „Pierw​szy" nie bar​dzo pa​su​je do tego
wszyst​kie​goidla​te​gonietrzy​mał​bymsiętejteo​riijakoje​dy​niesłusz​nej.Od​bie​rzesz,Be​at​ko?
Źre​nic​kachwy​ci​łasłu​chaw​kę.Dzwo​ni​lizdy​żur​ki.Przy​ję​łaroz​mo​wę.
-Źre​nic​ka,słu​cham.
- Dzień do​bry, Be​at​ko, tu Roz​wa​dow​ska. Prze​pra​szam,
że cię nie​po​ko​ję w ten spo​sób, ale Zo​sia za​pi​sa​ła gdzieś
nu​mertwo​jejko​mór​ki,atowła​śnieoniącho​dzi.Ona-dy​rek​tor​kali​ceumwzię​łagło​śnywdech-niepo​ja​wiasięod
dwóchdniwpra​cy.Tozna​czywzię​ładzieńwol​ne​go,ale
dzi​siajmia​łabyćnor​mal​nie.Ni​g​dywcze​śniejcośta​kie​go
sięniezda​rzy​ło,tona​praw​dębar​dzoso​lid​nadziew​czy​na.
-Panidy​rek​tor,aleoktó​rejonawła​ści​wiemia​łabyćw
szko​le?
-Oósmej,jakzwy​kle.
- A jest do​pie​ro je​de​na​sta, mu​sia​ło jej coś wy​paść.
Możegdzieśwmie​ściebyłwy​pa​dek.
-Wy​pa​dek?Imożeona?...Bodzwo​ni​łamjużdodomui
na ko​mór​kę. Wy​sła​łam też na​sze​go pe​da​go​ga do niej do
domu,aleni​ko​gonieza​stał.Potym,cosięsta​łozGra​ży​ną,
bojęsię.
-Panidy​rek​tor,spo​koj​nie,za​razspraw​dzęzgło​sze​niao
wy​pad​kach,alepro​szęsięniemar​twićnaza​pas.Tomło​da
dziew​czy​na,pew​niewczo​rajgdzieśza​ba​lo​wa​ła
Iza​spa​ła.
-Ra​cja,ko​cha​nie,mło​da,tyl​koonaniebie​rzeal​ko​ho​lu
doust.Bar​dzodbaosie​bie,boprze​cieżmusibyćślicz​na.
Japo​cze​kam,sprawdź,pro​szę,tewy​pad​ki.
-Do​brze.Na​praw​dę,pro​szęsięniemar​twić,wszyst​ko
bę​dziedo​brze.Za​dzwo​niędopanizago​dzi​nę.
Ko​le​dzy prze​rwa​li de​ba​tę o pew​nym wścib​skim kra​kow​skimdzien​ni​ka​rzuijegosty​lupra​cy.
-Panidy​rek​tor,mó​wi​łaś?Ztegoli​ceum?
-Tak.Jejse​kre​tar​kaniepo​ja​wi​łasiędziśwpra​cy.Sta​ra pa​ni​ku​je, że jej się coś sta​ło. Sły​sza​łeś, co jej po​wie​dzia​łam: że dziew​czy​na pew​nie za​sza​la​ła i le​czy kaca.
Nibyniepije,alewszyw​kichy​bateżniema,pozatymróż​nesąme​to​dynaza​pew​nie​nieso​biedo​brejza​ba​wy.Inie​na​gan​nej fi​gu​ry. Dla mo​de​lek to nic nad​zwy​czaj​ne​go. A
może przedaw​ko​wa​ła yer​ba mate? Strasz​nie mi ją re​kla​mo​wa​ła.
- Mo​de​lek, po​wia​dasz? - Sro​ka gwał​tow​nie prze​krę​cił
sięnafo​te​lu.-Ajakonawy​glą​da?
-Jakmo​del​ka.Dłu​ga,chu​dajakszcza​pa.Bar​dzoład​na.
Cho​ciażnosma,moimzda​niem,tro​chęzaduży.
-Alebru​net​kaczyblon​dyn​ka?-nieusta​wałMa​rek.
-Kie​dyjąwi​dzia​łam,tobyłabru​net​ką.Wiesz,oneczę​stomu​szązmie​niaćko​lorwło​sów.Cho​ciażwin​nychwy​glą​da​ła​byra​czejniezado​brze.
-Prze​stań,prze​stań.Jużzro​zu​mie​li​śmy,żetomi​łośćod
pierw​sze​gowej​rze​nia.Kie​dyjająwi​dzia​łemprzed​wczo​raj, była da​lej bru​net​ką. Na​praw​dę - bo​ska. Nie tyl​ko ja
tak uwa​żam. My​śla​łem wpraw​dzie, że li​czy so​bie nie​co
mniej wio​sen, jesz​cze się uczy, bo... Nie​istot​ne. Wie​cie,
ktojestjejwiel​bi​cie​lemiktowczo​rajroz​wiałsiębyłjak
dym?Ha!Tomożedo​wiedzsię,coztymiwy​pad​ka​mi,aja
so​biewtymcza​sieza​dzwo​nię.-Wy​brałnu​meriniezdzi​wił się tym, że był za​ję​ty. Po chwi​li spró​bo​wał raz jesz​-
cze.Uda​łosię.
-Ja​kieśnoweszcze​gó​ły,pod​ko​mi​sa​rzu?-głosZa​dy​my
sła​bo prze​bi​jał się przez ata​ku​ją​cy słu​chaw​kę ulicz​ny
szum.Dzwo​nektram​wa​juza​głu​szyłko​lej​nezda​nie.
-Niesły​sza​łem,mo​żeszpo​wtó​rzyć?
-Stresz​czajsię,boniemamcza​su!-wrza​snąłGło​wac​ki.
-Oba​wiamsię,żewkrót​cebę​dzieszmu​siałgodlamnie
zna​leźć.
Go​rącz​kakra​kow​skiejnocy.Choćwła​ści​wieanitogo​rącz​ka-wkoń​cuwio​snale​d​wieroz​to​czy​łasweuro​ki,ani
noc-sko​rocał​kiemnie​daw​nozmierzchwy​go​niłdo​roż​ka​rzyzryn​ku.Sro​kaszedłSzew​skąkro​kiemnie​chy​bia​ją​ce​go
re​wol​we​row​ca.Na​wetpod​pi​ci,ha​ła​śli​wiAn​go​lescho​dzi​limuzdro​gi.Jesz​czewczo​raj,ła​miącswo​jepo​sta​no​wie​nia,szu​kałpo​cie​chynadnieku​fla,leczniezna​lazłtamnic
oprócz kaca, na szczę​ście de​li​kat​ne​go. Ale dziś na​stał
nowy,lep​szydzień,roz​wią​za​niepro​ble​mówna​wetnietyle
ma​ja​czy​łonaho​ry​zon​cie,ilewy​da​wa​łosięnawy​cią​gnię​cieręki.Gdy​byoka​za​łosię,żeZa​dy​mafak​tycz​nieza​mie​sza​ny jest w spra​wę... Już on go przy​ci​śnie. Wpraw​dzie
Janniechciałnara​zieprze​słu​chi​waćdzien​ni​ka​rza,niena
pod​sta​wie sa​mych do​my​słów, ale nie pro​te​sto​wał, gdy
Ma​rek uparł się, żeby po​py​tać o nie​go u źró​deł. Źró​dła
zwy​kłyprze​sia​dy​waćwie​czo​ra​miwDy​mie.
Mimożeniebyłoprze​sad​niecie​pło,ogró​dekprzyknaj​piecie​szyłsięwiel​kimpo​wo​dze​niem.Zwnę​trzaDymusą​-
czył się jaz​zik za​głu​sza​ny oży​wio​ny​mi roz​mo​wa​mi, co o
tejpo​rzeniedzi​wi​ło.Gwiaz​dykra​kow​skichsztukwsze​la​kich zdą​ży​ły już wpro​wa​dzić do or​ga​ni​zmów to i owo.
Ma​rek kar​nie za​mó​wił sok po​rzecz​ko​wy i ze szklan​ką w
rękusta​nąłwprzej​ściu,lu​stru​jącknaj​pę.Po​znałtomiej​sce
dwa lata temu, pro​wa​dząc spra​wę Ar​ty​chy. Na​zwa​li tak
go​ścia,bospe​cja​li​zo​wałsięwkra​dzie​żachdziełsztu​ki,a
dotegomiałnie​zwy​kłyta​lentdora​dze​niaso​biezalar​ma​mi i wszel​kie​go ro​dza​ju za​bez​pie​cze​nia​mi. Po​dej​rze​wa​li,
że to ktoś krę​cą​cy się w świat​ku ar​ty​stycz​nym, i ko​niec
koń​cówniepo​my​li​lisię.Ar​ty​chawpadłjed​nakba​nal​nie,z
pa​zer​no​ści,bozbytszyb​kochciałopy​lićob​razMal​czew​skie​go, skro​jo​ny jed​ne​mu z po​waż​niej​szych kra​kow​skich
ko​lek​cjo​ne​rów. Od tego cza​su Sro​ka za​glą​dał do Dymu,
knaj​pydośćdziw​nejjaknakra​kow​skiestan​dar​dy,wktó​rej
mie​sza​lisięlu​dziezróż​nychba​jek:nietakzno​wusza​cow​nipro​fe​so​ro​wiemiej​sco​wejaka​de​miisztuk,dzien​ni​ka​rze,
bar​dzo lo​kal​ni po​li​ty​cy, smęt​ni po​eci i za​wsze na​krę​ce​ni
fil​mow​cy.
Do​pił sok, za​mó​wił na​stęp​ny, choć nie miał już ocho​ty
się na​są​czać. Wciąż nie po​ja​wiał się nikt, kogo mógł​by
wy​pu​ścićnapo​ga​dusz​kioGło​wac​kim,alepo​sta​no​wiłbyć
cier​pli​wy.Wy​szedłprzedknaj​pę.Tłumwogród​kujesz​cze
bar​dziejzgęst​niał.Bin​go!Przyjed​nymzeskraj​nychsto​li​ków sie​dział mi​mo​zo​wa​ty mło​dzian z bu​rzą czar​nych lo​ków. Opo​wia​dał coś z prze​ję​ciem, wdzięcz​nie ge​sty​ku​lu​jąc rą​czę​ta​mi. Sro​ka pod​szedł do nie​go od tyłu, po​chy​lił
sięiza​szep​tałpro​stowucho:
-Pu​de​lek,po​ga​daj​my.-Mło​dzianwzdry​gnąłsię,szarp​nąłłeb​kiemiwy​mam​ro​tałcośnie​spe​cjal​niezro​zu​mia​łe​go.
-Cze​kamprzyba​rze.
Ma​rekwró​ciłdośrod​kaiusiadłwnaj​od​le​glej​szymką​cie baru. Wie​dział, że tam​ten przyj​dzie. Nie było in​nej
opcji. Mógł więc pójść na drob​ne ustęp​stwo. Ich dro​gi
skrzy​żo​wa​ły się przed kil​ko​ma laty, choć trud​no po​wie​dzieć,żebar​dzotegochciał.Ko​lej​nazmo​razprze​szło​ści.
Ostat​nio wpadł mu w ucho - ja​kaś re​kla​ma? - slo​gan:
„Prze​szłośćmaprzy​szłość!"Takąwer​sjęprzy​szło​ściSro​ka chro​mo​lił z góry na dół. Bądź od​wrot​nie. Pu​de​lek był
dzien​ni​ka​rzem lo​kal​ne​go od​dzia​łu jed​ne​go z ogól​no​pol​skichdzien​ni​ków,ma​low​ni​czymtakjakjegotek​styokul​tu​rze.Wy​pły​nąłprzyoka​zjispra​wypre​ze​saSto​wa​rzy​sze​nia
Dzien​ni​ka​rzyPol​skich,któ​rymiesz​kałobokbur​sydlagłu​cho​nie​mychchłop​cówina​zbytdo​głęb​niesięnimiopie​ko​wał.Nibyspra​wasięroz​my​ła,gdypre​zesumknąłzagra​ni​cę, niby Pu​del​ko​wi nie po​sta​wio​no żad​nych za​rzu​tów...
Ale...
-Czło​wie​ku,cze​mumitoro​bisz?-syk​nąłdzien​ni​karz,
gra​mo​lącsięnasto​łekba​ro​wy.
-Acojacita​kie​gozro​bi​łem,kun​del​ku?
-Strze​laszmiob​ciachprzyzna​jo​mych-cią​gnąłura​żo​ny.
- Wie​dzia​łem, że je​steś wraż​li​wy, ale żeby aż tak?! W
two​imfa​chutochy​baniepo​ma​ga.
-Cotywiesz...
-...oza​bi​ja​niu?Spo​ro.
Ma​rekdo​piłsokjed​nymhau​stem,za​sta​na​wia​jącsię,czy
jestwsta​niega​daćztągni​dąnatrzeź​wo.
-Do​bra,dośćtegomig​da​le​nia.Niein​te​re​su​jemnietwo​jesa​mo​po​czu​cie,waląmnietwoizna​jo​mi,chcęwie​dzieć
wszyst​kooZa​dy​mie.
-Teżso​biete​matwy​na​la​złeś.Czyż​byzmia​naorien​ta​cji?
-Pu​de​lekpo​tar​gałswo​jepu​kle.
-Za​cho​wajswo​jebły​sko​tli​weko​men​ta​rzedlala​sek,o,
sor​ry,dlagłu​cho​nie​mychchłop​ta​si.Je​dziesz.
Dzien​ni​karzuspo​ko​iłsięnie​co,gdydo​tar​łodonie​go,że
tymra​zemtonieonjestobiek​temza​in​te​re​so​wa​niapo​li​cji.
Się​gnął do kie​sze​ni ma​ry​nar​ki i wy​cią​gnął pacz​kę fi​ku​śnychcy​ga​re​tek.Pa​liłszyb​koiner​wo​wo.
-Znampa​lan​ta,znam,na​wetkie​dyśznimro​bi​łemprzy
ja​kimśre​por​ta​żu.
-Cią​gnieswójdoswe​go.
-Co?-Pu​de​lekszyb​kojaknanie​goprze​tra​wiłdane.Mo​żeszmnieob​ra​żać,aletojużprze​sa​da.Za​dy​magraw
wyż​szejli​dzeskur​wy​syń​stwaniżja.
-Tozna​czy?
- Po​wiem tak: ja tyl​ko sta​ram się za​ro​bić na buł​kę z
szyn​kąinawa​ci​ki-uśmiech​nąłsięob​le​śnie-wmniejlub
bar​dziejprzy​jem​nyspo​sób,aZa​dy​mazro​biłso​biezeswo​jejro​bo​tyre​li​gię.Takąbar​dziejsa​ta​ni​stycz​ną.
-Prze​stańmitubre​dzić,tyl​kodorze​czy,boszko​dacza​su.
-Tywła​śniemar​nu​jeszmój.-Wi​dząc,żeSro​kaotwie​ra
usta, dzien​ni​karz za​ma​chał rę​ka​mi w obron​nym ge​ście. Do​bra, już ze​zna​ję, pa​nie wła​dzo. Za​dy​my nikt tu​taj nie
lubi...
-Cze​mumnietonieza​ska​ku​je?-mruk​nąłMa​rek.
-Na​dę​tybuc,któ​ryuwa​żasięzaniewia​do​mokogo.Za
new​sajestwsta​niezro​bićwszyst​ko.My​ślę,żeczęśćswo​ich hi​sto​rii zmy​śla, ale nie wiem, to nie moja dział​ka. I
cią​glegadaotru​pach.Jakdlamnie,toonjestpsy​chicz​ny.
Po​noć pi​sze ja​kąś re​we​la​cyj​ną książ​kę, kry​mi​nał czy coś
wtende​seń.
-Towszy​scywie​dzą.Aostat​nionieza​cho​wy​wałsięja​kośnie​ty​po​wo?
- Co​kol​wiek to zna​czy w jego przy​pad​ku. Ale... przy​szedłtuja​kośwze​szłymty​go​dniu,niepa​mię​tamdo​kład​nie
kie​dy,bodnimisięzle​wa​ją,iglę​dziłbezkoń​caoar​ty​ku​le,któ​rypi​sze.Po​noćmanimza​ka​so​waćkon​ku​ren​cję.
-Noi?
-Nie​ha​lo.Toty​po​wyścier​wo​jad.Tra​fiatru​pa,matekst,
tak to dzia​ła. Nie tra​fia, no to ma, kur​wa, pro​blem, bo o
czymnibypi​sać?Nochy​banieodzia​łal​no​ścicha​ry​ta​tyw​nejmi​ło​ści​wienampa​nu​ją​ce​gopre​zy​den​taMaj​chrow​skie​go.Wą​skaspe​cja​li​za​cjabywaprze​kleń​stwem.
-Dzię​ki-ucie​szyłsięMa​rek.-Od​ro​bi​łeśtro​chępunk​tów,alewciążje​steśnami​nu​sie,pa​mię​taj.Fruń,ro​bacz​ku.
Pu​del​ko​winietrze​babyłodwarazytegopo​wta​rzać.Ze​sko​czyłzestoł​ka,lecznieuszedłda​le​ko.Po​li​cjantchwy​cił
gozapołęma​ry​nar​ki.
- A jak​by kto py​tał, to ga​wę​dzi​li​śmy tu so​bie słod​ko o
two​imfry​zje​rze.
Dzien​ni​karz,niekry​jącwstrę​tu,wy​gła​dziłubra​nieipo​-
mknąłdoogród​ka.Robisięco​razcie​ka​wiej,pod​su​mo​wał
Sro​ka.
Tokie​dybędą?-za​py​tałGa​jew​ski.
-Zy​bu​ro​wamó​wi​ła,żeza​raz.
-Po​wie​dzia​łaśim,copo​win​niza​brać?
- Ja​sne. Nie mają nie​ste​ty klu​czy do jej miesz​ka​nia. A
wła​ści​cielmiesz​kapo​noćwRzy​mie.
- Taa - zmarsz​czył się. - Kto by mógł prze​wi​dzieć, że
po​wiedz​myrurapęk​nie?Mo​że​mywejśćoczy​wi​ście,aleto
le​d​wiedzień,jabymjesz​czepo​cze​kał.
-Fakt.Zo​sianiewy​glą​danasa​mo​bój​czy​nię.Jestdo​ro​sła, zdro​wa, od​po​wie​dzial​na, jak twier​dzą jej ro​dzi​ce i
Roz​wa​dow​ska.Żad​natampierw​szaka​te​go​riachęt​nychdo
zni​ka​nia.Nonic,mu​si​myprze​cieżprzy​jąćzgło​sze​nie.Róż​nietobywazezna​jo​mo​ściąnaj​bliż​szychosób,apozatym
niedasięwy​klu​czyć,żektośjejpo​mógł...
-Dzię​kizapo​wtór​kęzkur​su,mojadro​ga.Czymaszna
my​ślitego,któ​re​goMa​rekmanamy​śli?
- W każ​dym ra​zie nie tego. - Ro​ze​śmia​ła się na wi​dok
przy​by​sza.Pa​wełdo​ło​żyłwpraw​dziesta​rań,bywy​glą​dać
naokazzdro​wiaiszczę​ścia,aleczar​nekrę​gipodoczy​ma
świad​czy​ły prze​ciw​ko nie​mu. Duet ma​łych Rudz​kich bez
wąt​pie​niada​wałwkość.
- Hej, L-4 przy​nio​słem, na ty​dzień, a przy oka​zji wpa​dłem zo​ba​czyć, co sły​chać. - Po​trze​pał gło​wą, żeby po​wstrzy​maćziew​nię​cie.Nieuda​łosię.
-Żebysięna​cie​szyć,żeciętoomi​nie?-za​kpi​ła.-Ana
cotozwol​nie​nie?Naszokpo​po​ro​do​wy?
Prze​zor​nie nie za​re​ago​wał na pro​wo​ka​cję przy​ja​ciół​ki.
Jak​że ty​po​wą. Wie​dział, że aku​rat Ga​jew​ski nie bę​dzie
miałdonie​gopre​ten​sji,bosamprze​ra​białtotrzyrazy.Nie
my​lił się - nad​ko​mi​sarz zre​la​cjo​no​wał mu bie​żą​ce wy​da​rze​nia,niekry​jącdumyzwłasz​czawmo​men​cie,kie​dyre​fe​ro​wałswo​jąge​nial​nąhi​po​te​zę.Nietaiłteżscep​ty​cy​zmu
wo​bec kon​cep​cji Mar​ka. Be​ata zdo​ła​ła wresz​cie do​rwać
siędogło​su:
-Noawczo​rajza​gi​nę​łaZo​fiaZy​bu​ra.
-Aktotojest?
-Wpew​nychkrę​gachzwa​naZoją,kłam​czu​chu.My​ślisz,
żeniewi​dzia​łam?
- Oj, Be​cia, miej tro​chę zro​zu​mie​nia dla świe​żo upie​czo​ne​gota​tu​sia.Na​praw​dęle​d​wieżyję.Iwiem,wiem-ta
ślicz​na se​kre​tar​ka, co jest mo​del​ką. O rany - do​tar​ło do
nie​go-onateż?
-Za​gi​nę​ła,awkaż​dymra​zieniemazniążad​ne​gokon​tak​tu-spro​sto​wałcier​pli​wieJan.-Jakjużmó​wi​łem,Ma​rekod​kryłwła​śnie,żeZa​dy​masięniąin​te​re​su​je.
-Szko​łączyDrusz​czo​wą?
-Niedwo​rujso​bie,Pa​weł.In​te​re​su​jesięZy​bu​rąoczy​wi​ście.
Be​ata z po​li​to​wa​niem spoj​rza​ła na Rudz​kie​go. Po​da​ła
muprzy​rzą​dzo​nąwmię​dzy​cza​siekawę.Idorazuza​pa​rzy​ładwiena​stęp​ne,tak​żedlaSro​ki.
- Sły​sza​łem. Za​raz po​wiesz, że to fa​tal​ne za​uro​cze​nie
cięniedzi​wi.Fa​tal​ne,bobezwza​jem​no​ści-spre​cy​zo​wał
Ma​rek, rzu​ca​jąc kurt​kę na opar​cie krze​sła. - Ale zna​my
nie​je​denprzy​pa​dek,kie​dyźlesiętokoń​czydlanie​do​stęp​nej he​ro​iny. Poza tym tak się zło​ży​ło, że nasz ulu​bie​niec
znik​nąłbyłwczo​rajjakkam​fo​ra.
-Mo​ment.-Dwiekawyobu​dzi​łyPaw​ła.-Niechcęsię
wy​mą​drzać, tyl​ko... Mam ta​kie jed​no sko​ja​rze​nie. Fil​mo​we.Wi​dzie​li​ścieDro​gędoza​tra​ce​niaMen​de​sa?Ty,Be​cia, na pew​no, ga​da​li​śmy kie​dyś o tej za​rą​bi​stej, nie​mej
sce​nie strze​la​ni​ny w desz​czu. Ja​rzysz? Ca​łość taka so​bie,
alecho​dzimiotegopa​pa​raz​zo,czytamwte​dyjesz​cze,bo
to się w la​tach trzy​dzie​stych dzia​ło, fo​to​gra​fa. No tego,
któ​re​gograłLaw...
-Boże,ja​kiemuokrop​nezębyzro​bi​li!-wzdry​gnę​łasię
Be​ata.
- A wiel​bi​ciel​ki na wi​dow​ni umar​ły były ze zgro​zy par​sk​nąłSro​ka.
- Ra​so​wy ak​tor nie boi się oszpe​ce​nia - kon​ty​nu​ował
cier​pli​wie Pa​weł. - Wra​ca​jąc do te​ma​tu: jaką Jude miał
ksyw​kę? Wiem, Re​por​ter! Ty wi​dzia​łeś, Ma​rek, w koń​cu
czynie?
- Fil​mu nie, ale na​tu​ral​nie ko​ja​rzę bo​skie​go Hey Jude,
toso​biewy​obra​żamsiłęwstrzą​su.
-WięctenRe​por​terfo​to​grafza​wszebły​ska​wicz​niepo​ja​wiał się na miej​scach zda​rzeń i ro​bił zdję​cia ofia​rom.
Jużniebar​dzopa​mię​tam,oglą​da​łemtokil​kalattemu,ale
chy​ba mu​siał się za​kra​dać przed po​li​cją, bo nie​któ​rzy z
ran​nych, ofia​ry gang​ster​skich po​ra​chun​ków, daj​my na to,
jesz​czeżyli.Atenpsy​cholJudechciałmiećnafot​cetru​pa,
dla​te​go na wła​sną rękę koń​czył dzie​ło. No​żem chy​ba, ale
gło​wyniedaję.
-Ico?Jaktobyłaeg​ze​ku​cja,tosięnasek​cjinieskap​nę​li,że...?Oj,prze​pra​szam-wy​co​fałsięJan.-Latatrzy​dzie​ste.
- Albo ta, jak jej tam, li​cen​tia po​eti​ca - do​my​ślił się
Ma​rek.Nietyl​kotegozresz​tą.-Ku​pu​jęto,Paw​ciu,dajpy​ska.
-Dajspo...-wy​ję​czałRudz​ki,szar​piącsięwob​ję​ciach
ko​le​gi.
Ktości​choza​pu​kałdodrzwi.Ktośobcy.
-Dzieńdo​bry.Szu​ka​mypaniaspi​rantBe​atyŹre​nic​kiej.
Moż​na?
Lu​cy​na Zy​bu​ra cof​nę​ła się od​ru​cho​wo na wi​dok czte​rechosóbzaj​mu​ją​cychnie​wiel​kipo​kój.Tobezwąt​pie​nia
poniejmo​del​kaodzie​dzi​czy​łauro​dę,alera​czejnieswo​je
metrosiem​dzie​siątwzro​stu.PrzymężupaniLu​cy​nawy​glą​da​ła jak... Ewa przy Jan​ku, co spra​wi​ło, że Ga​jew​ski z
miej​scamiałocho​tęoka​zaćprzy​by​łymwię​cejżycz​li​wo​ści.
Wy​czułza​kło​po​ta​niero​dzi​cówZosi,po​pro​siłwięcBe​atę,
byza​pro​wa​dzi​łaichdopo​ko​ju,wktó​rymprze​słu​chi​wa​no
ofia​ryna​pa​ści;po​miesz​cze​niaza​aran​żo​wa​ne​gotak,byza​pew​nićpo​krzyw​dzo​nymchoćmi​ni​mumkom​for​tuizmniej​szyćichstres.
Nie​wie​letodało,bole​d​wieusie​dliiroz​po​czę​lizbie​ra​nie da​nych do ry​so​pi​su za​gi​nio​nej, Zy​bu​ro​wa roz​pła​ka​ła
się,aŹre​nic​kaniebyławsta​niejejuspo​ko​ić.Po​mógłmąż
i dwie ły​żecz​ki neo​spa​smi​ny. Ka​rol Zy​bu​ra trzy​mał się
dziel​nie. Opi​sał sa​mo​chód cór​ki, któ​re​go nie za​uwa​ży​li
podjejdo​mem,apo​temzgrub​szapo​twier​dził,żeZo​siato
osób​kazrów​no​wa​żo​naibar​dzopo​god​na.Wza​sa​dzieeks​tra​wer​tycz​na,ale,za​zna​czył,niezwie​rzaimsięzewszyst​kie​go.Odsied​miulatpra​cu​je,aprzedpię​cio​mawy​pro​wa​dzi​łasięzdomu.Ibar​dzoob​sta​jeprzytym,żebyniewtrą​ca​lisięwjejży​cie.Ow​szem,dzwo​nidonichczę​sto,śred​nio raz na trzy dni, uprze​dza zwy​kle o ja​kichś dłuż​szych
wy​jaz​dach, zwłasz​cza za gra​ni​cę, nie​mniej daw​no już
prze​sta​lisięjejna​rzu​cać.Róż​nerze​czysięsły​szyośro​do​wi​sku,wktó​rymsięob​ra​ca,alejakdo​tąd-tugłosnie​co
musięza​ła​mał-niczłe​gosięniesta​ło.
Zda​wa​li so​bie spra​wę, że nie pora na kwe​stio​no​wa​nie
praw​dzi​wo​ścitego,cousły​sze​li.Rze​czy​wi​ście,róż​nerze​czy się sły​szy, prze​waż​nie nie​ma​ją​ce nic wspól​ne​go ze
skła​da​niemhoł​dupięk​nymoczom,alewo​le​liwtoniewni​kać.Zy​bu​rapo​wie​działimodwóchagen​cjach,dlaktó​rych
pra​co​wa​łajegocór​ka,przy​po​mniałso​biena​zwi​skadwóch
przy​ja​ció​łekichło​pa​ka.
- Nie​do​szłe​go na​rze​czo​ne​go - spre​cy​zo​wał. - Po​lu​bi​li​śmyzLu​cyn​kąMi​cha​ła,ża​łu​je​my,żezesobąze​rwa​li.Ja​kieśtrzymie​sią​cetemu.
- Mi​cha​ła? - nie tra​cił czuj​no​ści Ga​jew​ski. - A na​zwi​sko?
-Rzep​ski.Mi​chałRzep​ski.Wtymrokukoń​czyme​dy​cy​nę. Za​raz panu po​dam te​le​fon. O ile wiem, Zo​sia i on
utrzy​mu​ją ze sobą kon​takt. Jak to się mówi - po​zo​sta​li
przy​ja​ciół​mi.Le​ka​rzawsu​miewar​toznać.Zresz​tądzwo​ni​łem już do nie​go, ale nic nie wie, ostat​nio roz​ma​wia​li
dwaty​go​dnietemu.
- War​to - po​li​cjant​ka ukry​ła iro​nię w gło​sie. Trze​ba
prze​cież uwzględ​nić róż​ne opcje. Na przy​kład tę, że w
nad​gor​li​wo​ści swo​jej ostrze​gli za​wie​dzio​ne​go Ro​meo.
Po​ga​dasięznimjesz​czedzi​siaj.-Tekon​tak​tybar​dzosię
przy​da​dzą. Im prę​dzej po​roz​ma​wia​my, tym szyb​ciej
wszyst​kosięwy​ja​śni.
-Są​dzipani,że...-drżą​cymgło​semza​py​ta​łamat​kaZosi.
- Że się znaj​dzie cała i zdro​wa - skła​mał zręcz​nie Ga​jew​ski. Be​ata spoj​rza​ła na nie​go z wdzięcz​no​ścią. Choć
cał​kiem nie​daw​no wy​stę​po​wa​ła w roli po​słań​ca śmier​ci,
nieza​mie​rza​łasięwniejspe​cja​li​zo​wać.Wprzy​pad​kuLa​se​wi​czów było to jed​nak dużo prost​sze. Poza tym... Poza
tym od​su​nę​ła na bok złe prze​czu​cia. Cho​ler​ny Ma​rek ze
swo​jąpa​ra​no​ją.Iwogó​leku​rew​skapsy​cho​za.
Od​pro​wa​dzi​łaZy​bu​róważdowyj​ściazko​men​dyiwró​ci​ładosie​bie.Pa​wełzdą​żyłsięjużzmyć,apod​ko​mi​sarz
wła​śniego​rącz​ko​woprze​ko​ny​wałnad​ko​mi​sa​rza,żena​le​ży
na​tych​miastzgło​sićspra​wępro​ku​ra​tu​rze.Spra​węZa​dy​my,
vel Kor​don​ka, vel być może nad​gor​li​we​go na​śla​dow​cy
Re​por​te​ra.
- Ma​rek - prze​rwa​ła twar​do. - Mu​si​my jej szu​kać. Za​raz.Wiesz,żetote​raznaj​waż​niej​sze.
-No,po​wiedz​my-przy​tom​nieza​uwa​żyłJan.-Takso​biespo​koj​nieod​kła​da​mynaboktrzymor​der​stwa,żebysię
za​jąćpo​szu​ki​wa​niemdziew​czy​ny,któ​ramaztymzwią​zek
otyleoile.Jak​by​śmyjużznu​dówroz​glą​da​lisięzapło​do​zmia​nem.
Sro​kaze​rwałsięzob​ro​to​we​gokrze​sła.Zim​pe​temhuk​nę​łowścia​nę.
-Atyza​wszemu​siszpo​sta​wićnaswo​im,co?Ityl​koo
tocicho​dzi!
Ga​jew​ski po​li​czył w my​ślach od pię​ciu do zera. Pod​szedłdokrze​sła,przyj​rzałsięokru​chomtyn​ku,któ​repo​sy​pa​łysięnawy​tar​tąwy​kła​dzi​nę,poczymrzekł:
- W pierw​szej ko​lej​no​ści mamy do spraw​dze​nia tego
by​łe​gona​rze​czo​ne​goiagen​cjemo​de​lek.Zy​bu​ramó​wił,że
ostat​nio czę​ściej wspo​mi​na​ła o Lo​okAt​Me Agen​cy, ale
mo​gła brać zle​ce​nia tak​że od po​przed​niej. Dwie go​dzi​ny
cięniezba​wią,Ma​recz​ku.Możezatopo​mo​gądziew​czy​nie, więc łap​my za te​le​fo​ny. Aha, Be​at​ko, uru​chom dro​gów​kę,niechpo​szu​ka​jąjejsa​mo​cho​du.
Na coś jed​nak przy​da​ła się sa​mo​wol​ka ro​dzi​ców, bo
Rzep​skinietyl​koniewy​łą​czyłte​le​fo​nu,alebyłjużwdro​dzedoko​men​dy.SzefLo​okAt​Me,nie​ja​kiAlexZa​wi​stow​ski,rów​nieżnieza​mie​rzałspie​raćsięzpo​li​cją.Po​na​rze​kałwpraw​dzienakosz​mar​nymłyn,aleza​pro​siłichdosie​bie.
-Do​bra,tojestja​kaśal​ter​na​ty​wa.-Udo​bru​cha​nyMa​rek
wy​łą​czyłkom​pu​terichwy​ciłkurt​kę.
-Atygdziesięwy​bie​rasz?
-Ja?!Nochy​bamitegoniezro​bisz...-Bez​sil​nieopadł
nakrze​sło.
-Zda​mysięnalos.Ktomaza​pał​ki?
-Nikt-wy​czułpod​stępSro​ka.-Za​pal​nicz​kasięchy​ba
niena​da​je.
-Toza​graj​mywma​ry​na​rza,któ​rezwasje​dziezemną.
Be​ata chcia​ła zra​zu ustą​pić, mia​ła już dość spo​rów na
dziś,alezdru​giejstro​ny-cośjejsięodMar​kana​le​ża​ło.
Na „już" Ga​jew​skie​go wy​cią​gnę​ła pięć pal​ców. Piąt​ka
przy​nio​słajejszczę​ście.
Pra​wieprzydrzwiachmi​nę​lisięzprzy​stoj​nymdwu​me​tro​wym blon​dy​nem w szpa​ner​skich ray-ba​nach, w ta​kich
spra​wachGa​jew​skini​g​dysięniemy​lił.Anichy​bichło​pak
chciał się rzu​cać w oczy, za to nie wy​glą​dał na ta​kie​go,
któ​ry miał​by coś do ukry​cia. Nie za​trzy​my​wa​li Rzep​skie​go.Niechso​bieko​le​gasampo​ra​dzi.
Prze​je​cha​li przez Wi​słę i za​raz za mo​stem skie​ro​wa​li
sięnaDęb​ni​ki.Be​atarzad​koza​pusz​cza​łasięwtere​jo​ny.
Nibycen​trumKra​ko​wa,ajakożywoprzy​po​mi​napro​win​cjo​nal​nądziu​rę.Od​ga​du​jącjejmy​śli,Janob​ja​śnił,żekie​dyś było to osob​ne mia​stecz​ko. Z Ty​niec​kiej skrę​ci​li w
Szwedz​kąiza​trzy​ma​lisięprzednie​po​zor​nąpo​se​sją.
Sie​dzi​bieagen​cjiprzy​dał​bysięge​ne​ral​nyre​mont.Li​sza​jo​wa​ta fa​sa​da wy​glą​da​ła jak pa​miąt​ka z epo​ki ak​tyw​nej
dzia​łal​no​ści pod​kra​kow​skiej huty. Efek​tu nie po​pra​wia​ła
ra​chi​tycz​na ba​rier​ka oka​la​ją​ca ta​ras. Do​sko​na​le wi​dać
było przez nią pra​nie, któ​re upchnię​to na dwóch su​szar​kach. Resz​tę nie​wiel​kiej po​wierzch​ni zaj​mo​wa​ły ro​wer,
za​rdze​wia​ła lo​dów​ka i na​rzę​dzia ogrod​ni​cze. Są​dząc po
traw​ni​ku, tej wio​sny jesz​cze nie​uży​wa​ne. Wszyst​ko to
skła​nia​ło prze​chod​niów, by za​trzy​ma​li wzrok ra​czej na
pysz​nią​cychsięobokpe​reł​kachar​chi​tek​tu​ry.Albosątuod
nie​daw​na,albocien​koprzę​dą,do​my​śliłsięGa​jew​ski.Nic
dziw​ne​go,żeprzy​pię​tynapło​cieszyldzna​zwąfir​mymiał
roz​miarpocz​tów​ki.
-No,pierw​szaligatotoniejest-sko​men​to​wa​łaBe​atai
na​ci​snę​ła dzwo​nek. Przez do​brą chwi​lę nikt w środ​ku na
nie​goniere​ago​wał.Spró​bo​wa​ławięcpo​now​nie.Tymra​zemsięuda​ło.
-Już,już,niepalisię-ode​zwa​łasięwgło​śni​kuzdy​sza​nako​bie​ta.-Kto?
-Po​li​cja.
Ga​jew​skiszarp​nąłzabram​kę,lecztaanidrgnę​ła.Za​raz
jed​nak w drzwiach dom​ku po​ja​wi​ła się mło​da ko​bie​ta w
far​tusz​kuikap​ciach.Przy​glą​da​jącsięimba​daw​czo,po​de​szładobra​my.
-Pań​stwoniew...?Mogęzo​ba​czyćle​gi​ty​ma​cje?
-By​li​śmyprze​cieżumó​wie​nizpa​nemZa​wi​stow​skimwes​tchnąłnad​ko​mi​sarz.
Wśrod​kutrzy​ma​jąświę​te​goGra​alaitaksiętyl​koka​mu​flu​ją.
Be​atapo​da​łako​bie​ciedo​ku​ment.
-Ład​nezdję​cie-stwier​dzi​łapan​na.
-Ja​sne.Anażywonie​złeczu​czło-zby​łająŹre​nic​ka.
- Co też pani mówi?! - Trud​no było wy​czuć, czy na​praw​dę się gor​szy, czy nie ro​zu​mie. - Brat za​raz bę​dzie,
wy​sko​czyłtyl​kopoga​zet​ki.Za​pra​szamdośrod​ka.Ipro​szę
mi wy​ba​czyć ten strój - do​da​ła za​wsty​dzo​na. - Dziec​ko
sprzą​tacz​kizła​pa​łogry​pężo​łąd​ko​wą,więc...
Wnę​trze przed​sta​wia​ło się nie​co le​piej, po​twier​dza​ło
jed​nak,żeagen​cjajestconaj​wy​żejnado​rob​ku.Bia​łeścia​nyozdo​bio​nepla​ka​ta​mizIkei,sa​lo​nikprzy​po​mi​na​ją​cypo​cze​kal​nięule​ka​rza,bu​kietsu​szekwwa​zo​nie.Uwa​gęes​te​tówmo​głyprzy​kućtyl​kodwaele​men​tywy​stro​ju.Wy​po​le​ro​wa​ny do po​ły​sku dę​bo​wy par​kiet i zło​ta ta​blicz​ka na
drzwiachga​bi​ne​tu.Kró​le​stwaAle​xaZa​wi​stow​skie​go.
-Na​pi​jąsiępań​stwocze​goś?Mamdo​brąkawę.Cy​na​mo​no​wą.
-Japo​pro​szę-uśmiech​nąłsięGa​jew​ski.
-Ajamożewodę.Ga​zo​wa​ną.
Ko​bie​takiw​nę​łagło​wąiwy​szła,aleza​razpo​ja​wi​łasię
zpo​wro​tem.
- Prze​pra​szam bar​dzo. Zo​sta​ła tyl​ko roz​pusz​czal​na przy​zna​łaza​wsty​dzo​na.-Wodajest.
-Pro​szęsięniekło​po​tać,pani...
- Oj, co za dzień, nor​mal​nie wpad​ka za wpad​ką. Li​dia
Za​wiś...Za​wi​stow​ska.Tojamożeprzy​nio​sę.
- Pani Li​dio - za​czął Ga​jew​ski, kie​dy dziew​czy​na
wresz​cie upo​ra​ła się z ob​słu​gą - pro​szę tu z nami usiąść,
bo pew​nie i pani może nam po​móc. Przede wszyst​kim do​dał bez wa​ha​nia - chciał​bym za​py​tać, dla​cze​go po​da​ła
panizmie​nio​nena​zwi​sko?
Natwa​rzydziew​czy​nywy​kwi​tłyzdra​dli​weru​mień​ce.Z
prze​stra​chemzer​k​nę​ławkie​run​kudrzwiiwy​ja​śni​ła:
-Takna​praw​dęna​zy​wamsięLi​diaZa​wi​ślak.Tyl​kobrat
stwier​dził,żetoniebrzmisty​lo​woiwbiz​ne​sieobo​jeuży​wa​my ta​kie​go wła​śnie. Praw​dę mó​wiąc, Olek też się nie
pi​szeprzez„x".Tochy​ba-uśmiech​nę​łasięnie​śmia​ło-nie
jestwiel​kieprze​stęp​stwo.Alebła​gam,żebymniepań​stwo
niewy​da​li.
- Spo​ko. - Be​ata od​wza​jem​ni​ła uśmiech. - Ile osób tu
wła​ści​wiepra​cu​je?
-Wza​sa​dzietobratija.Ijesz​czetrzynazle​ce​nie.Roz​wi​ja​mysiędo​pie​ro.
-Ailemo​de​liko​rzy​stazwa​szychusług?
-Dzie​sięćmo​de​lekitrzechmo​de​li-wes​tchnę​ła.-Tego
teżpań​stwuniemó​wi​łam.Zresz​tąbratpro​wa​dziroz​mo​wy
jesz​cze z pię​cio​ma dziew​czy​na​mi. Może coś z tego wyj​dzie.Jestdużakon​ku​ren​cja,nie​ste​ty.
-Toodkie​dydzia​ła​cie?Ijakdłu​gore​pre​zen​tu​je​cieZo​fięZy​bu​rę?
-Zoję.Adla​cze​gopanoniąpyta?Cośsięsta​ło?
Nimzdą​żyłod​po​wie​dzieć,dopo​cze​kal​niwkro​czyłAlex
Za​wi​stow​ski. Jego chód był rów​nie wy​stu​dio​wa​ny jak
ubiór. Ten zaś zdra​dzał fa​scy​na​cję, Ga​jew​ski od​był eks​pre​so​wą po​dróż w pa​mię​ci, tak, Etro! Roz​bu​cha​nym Ke​anem,aniebar​dziejsto​no​wa​nąVe​ro​ni​cą,od​po​wia​da​ją​cą
zali​niężeń​ską.Tejwio​snymęż​czy​znaEtromu​siałmie​nić
sięwie​lo​mabar​wa​mi,więcAlexpo​trak​to​wałtodo​słow​nie.Błysz​czałzło​tąma​ry​nar​kąwy​tła​cza​nąwciem​neosty,
srebr​ny​mi spodnia​mi w pe​pit​kę i je​dwab​ną apasz​ką pod​cho​dzą​cą pod la​zur. Ca​ło​ści do​peł​niał czar​ny słom​ko​wy
ka​pe​lusz, czar​ne pół​bu​ty oraz plik „Vo​gue'ów" trzy​ma​ny
podpa​chą.Za​wi​stow​skispoj​rzałnanichspodrzęs,sta​nął
w roz​kro​ku, jak​by cze​kał na fle​sze, i wy​cią​gnął dłoń do
Ga​jew​skie​go. Pod man​kie​tem trzy​mał ostat​nie​go asa -
czer​wo​nyze​ga​rekzogrom​nia​stątar​czą.Wjegoustach„x"
za​brzmia​ło rze​czy​wi​ście jak „x", a nie po​spo​li​te „ks". Z
wdzię​kiem opadł na wol​ny fo​tel, jed​no​cze​śnie ukła​da​jąc
nasto​leplikga​ze​tek.Aonipa​trzy​li.Jed​noznie​ukry​wa​nym
roz​ba​wie​niem, dru​gie z odro​bi​ną sza​cun​ku. Ra​so​wy fa​shio​ni​sta.
- Li​dziu, ho​ney, dzię​ku​ję ci. Już się pań​stwem zaj​mę.
Mo​gła​byśmizro​bićkaw​ki?Tejcy​na​mo​no​wej.
Spe​szo​naLi​diapo​ka​za​łapal​cemdrzwijegoga​bi​ne​tu.
-Takoczy​wi​ście,za​razprzej​dzie​mydomnie.Tyl​ko...
Jesz​cze bar​dziej skon​fun​do​wa​na sio​stra na​la​ła so​bie
nie​wi​dzial​ne​go pły​nu w kó​łecz​ko zmon​to​wa​ne z kciu​ka i
ma​łe​gopal​ca.
- Bosz, fak​tycz​nie, mam ją prze​cież u sie​bie. Prze​pra​szamiza​pra​szam.
Pod​nie​śli się i do​pie​ro te​raz za​uwa​ży​li po​stać, któ​ra
kry​łasięwko​ry​ta​rzu.Blon​dyn​kawdżin​sach,ra​mo​ne​scei
tramp​kach.Niemu​sia​łani​cze​goudo​wad​niać-prze​mó​wi​ła
zaniąfi​gu​ra.
-Ach,cozagapazemnie.Po​zwól​ciepań​stwo,tona​sza
gwiaz​da,Rena.
- Dzień do​bry. Jaka tam gwiaz​da - uśmiech​nę​ła się
dziew​czy​na. Wy​da​wa​ła się zu​peł​nie na​tu​ral​na w per​fek​cyj​niewy​ko​na​nymmakeupnonmakeup.Zuro​dyprzy​po​mi​na​ła nie​co Anię Ja​go​dziń​ską. Jej uścisk był moc​ny, ale
po​da​jącrękę,niepa​trzy​ławoczy.
Coś tu było nie tak, po​mi​ja​jąc, że Za​wi​stow​ski naj​wy​raź​niejścią​gnąłdziew​czy​nędlawy​cza​ro​wa​niapeł​nejilu​-
zji.Gdy​byAlexmniejin​we​sto​wałwłasz​ki,niemu​siał​by
siętakprę​żyć.
-Czyzaj​mienamtodużocza​su?-wswo​impy​ta​niuza​warłewi​dent​nąsu​ge​stię,żeniepo​win​no.
Ga​jew​skiwzru​szyłra​mio​na​mi.
-Re​nuś,sło​necz​ko,za​cze​kasz,praw​da?Masztenedi​to​rialjakwban​ku,więcbądźtakako​cha​na.
Bez​wied​niepo​wtó​rzy​łagestpo​li​cjan​taichwy​ci​łazaro​syj​skąedy​cjętopżur​na​lu.
- Z pa​nią tak​że chcie​li​by​śmy chwi​lę po​roz​ma​wiać, jak
skoń​czy​my.-Ga​jew​skizi​gno​ro​wałnie​mypro​testdy​rek​to​ra
Lo​okAt​Me.
Art di​rec​to​ra, cre​ati​ve di​rec​to​ra, sty​li​sty, fo​to​gra​fi​ka i
mo​de​la w sy​tu​acjach awa​ryj​nych. Pięć w jed​nym, ob​ja​śniał z uda​wa​nym za​że​no​wa​niem, do​da​jąc, że tyl​ko so​bie
ufa w peł​ni. No i swo​jej sio​stru​ni, choć bywa nie​zno​śna.
Cał​ko​wi​tym mil​cze​niem po​mi​nął kwe​stię kon​ku​ren​cji i
„roz​wi​ja​niasię",cozre​kom​pen​so​wałcu​dow​nymroz​mno​że​niem licz​by pod​opiecz​nych na​le​żą​cych do „staj​ni",
wska​zu​jącprzytymnatrzywiel​kiefo​to​sywi​szą​cezajego
ple​ca​mi.Najed​nymznichwy​sty​li​zo​wa​nanawam​pi​rzy​cę
Rena wbi​ja​ła zęby w szy​ję mę​skie​go ma​ne​ki​na. Był wła​śniewtrak​cieobie​cu​ją​cychroz​mówzFa​bri​zioLu​net​timz
Luny Mi​la​no, a tak​że... Prze​czu​wa​jąc, że opo​wie​ściom o
swo​ichsuk​ce​sachAlexniezwykłża​ło​waćcza​su,Ga​jew​skiprze​rwałmuwpółsło​wa:
-Panwie,dla​cze​gotuje​ste​śmy,więcprzejdź​myjużdo
kon​kre​tów.Odkie​dypra​cu​jepanzZo​fiąZy​bu​rą?
- Zoja, Zoja, Zoja - za​brzmia​ło to jak me​lo​re​cy​ta​cja prze​szładonaspółrokutemu.Nie​ste​ty.-Przy​gła​dziłdło​nią fałd​kę na ma​ry​nar​ce. - Za póź​no. Pod każ​dym wzglę​demzapóź​no.Raz,żemodanaRo​sjan​kimi​nę​ła,aonajed​nak naj​bar​dziej pod​pa​da pod ten typ, taką tro​chę Eu​ge​nię
V.Vo​lo​di​nąmamnamy​śli.Te​raznato​piesąSkan​dy​naw​ki
i Niem​ki, czy​li to czas Reny. Dwa, że Zoś​ka nie jest już
pierw​szejświe​żo​ści-tupro​wo​ka​cyj​niespoj​rzałnaBe​atę
-icojabymmiałro​bićzeme​ryt​ką,któ​rejniktjużwła​ści​wieniechce?Wpraw​dziemy​śla​łemo„30+",alemałeza​po​trze​bo​wa​nie,awy​ma​ga​niaitema​nie​rysta​rychwy​ja​da​czek!
Ukrad​kiemzer​k​nąłnaze​ga​rek,jak​bytenod​mie​rzałczas
bio​lo​gicz​ny.Choćmu​siałbyćspo​ropotrzy​dzie​st​ce,sie​bie
niebrałwra​chu​bę.
-Zo​siamatyl​kodwa​dzie​ściatrzylata-za​pro​te​sto​wa​ła
Źre​nic​ka.
- A pan chciał po​wie​dzieć Wo​ło​di​ną - przy​szedł jej w
su​kursJan.Rze​czy​wi​ście,Zo​siamia​łacośztopmo​del​ki,
któ​raza​czy​na​łaka​rie​ręmniejwię​cejwte​dy,kie​dynawy​bie​gach za​czę​ła bry​lo​wać wciąż wiel​ka Vo​dia​no​va. Ale
pięk​na jak iko​na sta​ro​ru​ska Eu​ge​nia znik​nę​ła na​gle i nikt
jej nie za​stą​pił tak jak Sa​sha Pi​vo​va​ro​va Gem​mę Ward.
Nie ist​nie​ją uni​ka​to​we pięk​no​ści, dla każ​dej znaj​dzie się
klo​na,je​ślitrze​ba.
-AnnaiCa​ri​nemia​ły​bytrud​no​ścizwy​mó​wie​niem„ł"rzekł Alex kon​fi​den​cjo​nal​nie, da​jąc do zro​zu​mie​nia, że
lan​czykzca​ry​ca​mimodytodlanie​gochlebpo​wsze​dni.-
Awtejpro​fe​sji,nocóż,za​czy​nasięikoń​czydośćszyb​ko.
Zmia​nawar​tycokil​kase​zo​nów.Trzylataiwy​pad.
-AleKateMosstrzy​masiędziel​nie.
-Comeon,oczymmymó​wi​my,Katetoge​niusz.
- Jan​ku - wtrą​ci​ła Be​ata - je​śli po​zwo​lisz, to ja może
pój​dę po​roz​ma​wiać z pa​nią Reną. Sko​ro pań​stwo ma​cie
tyleza​jęć...
Z przy​jem​no​ścią wy​do​sta​ła się z ga​bi​ne​tu. Mo​del​ka
tkwi​ła w tym sa​mym miej​scu. Mia​ła przy​mknię​te oczy i
lek​ko roz​chy​lo​ne usta. Spa​ła. Kie​dy chrząk​nię​cie nie po​skut​ko​wa​ło, Źre​nic​ka de​li​kat​nie chwy​ci​ła ją za ra​mię.
Dziew​czy​na ock​nę​ła się i uśmiech​nę​ła prze​pra​sza​ją​co. Z
bar​dzobli​skawi​daćbyłojejwy​mi​ze​ro​wa​nie.
-Chodź​mynaze​wnątrz-szep​nę​ła.-BoLid​ka...
Dzię​kiodra​pa​ne​mutyn​ko​wiiza​nie​dba​ne​mutraw​ni​ko​wi
rze​czy​wi​stośćod​zy​ska​ławła​ści​wepro​por​cje.
-Strasz​nycza​ruś,praw​da?-wy​czu​łająRena.Jejwzrok
sku​piłsięnadę​biero​sną​cympodru​giejstro​nieuli​cy.
-Ra​czejkosz​mar​nybła​zen.
Dziew​czy​naza​śmia​łasięzezro​zu​mie​niem.
-Moż​nasięprzy​zwy​cza​ić.Wszyst​ko,comówi,za​wsze
dzie​lę przez dzie​sięć, ale - wciąż wpa​try​wa​ła się przed
sie​bie-tro​chęmuza​wdzię​czam.Ja...Mia​łamkło​po​ty.Po​waż​nekło​po​ty.Ityl​koonchciałmidaćdru​gąszan​sę.
Be​atauzna​ła,żeniebę​dziejejna​ci​skaćwtejspra​wie.
Ja​koś trud​no było wy​słu​chi​wać zwie​rzeń ko​goś, kto upo​rczy​wie od​wra​cał od niej wzrok. Może Rena umia​ła się
sku​pićtyl​koprzedobiek​ty​wem?Lubniepo​ra​dzi​łaso​biez
pro​ble​mem.
-ZnapaniZoję?
-Oczy​wi​ście.Faj​nadziew​czy​na.Tro​chępra​co​wa​ły​śmy
ra​zem. Tu i dla in​nej agen​cji, dla Ani Po​błoc​kiej. Anka
dajenamodcza​sudocza​suja​kieśzle​ce​nia,alerzad​ko,no
boja...aZo​sianiejestdlaAniwy​star​cza​ją​codys​po​zy​cyj​na.Pra​cu​je,stu​diu​je,zadużochcena​raz.Imara​cję,robi
so​bie za​ple​cze. Tyl​ko że w szko​le do​sta​je gro​sze, więc
jesz​czeniedałazawy​gra​ną.Cho​le​ra-mo​del​kawresz​cie
spoj​rza​ła jej w oczy - prze​cież pani jest z po​li​cji, czy
coś...?
- Nie wie​my. Od dwóch dni nie daje zna​ku ży​cia, nie
po​ja​wi​łasięwpra​cy,jestdo​ro​sła,ale...Niemogęujaw​nićzawie​le.Mu​si​myspraw​dzićwszyst​kietro​py.Możepo
pro​stuwpa​dławod​mien​nystanświa​do​mo​ści.
-Niewy​da​jemisię-głosRenyza​brzmiałbar​dzozde​cy​do​wa​nie, po czym de​li​kat​nie się za​ła​mał. - Zoś​ka jest
czy​sta.Za​zdrosz​częjej.
-Zo​staw​myto-uspo​ko​iłająBe​ata.-CzyZo​siajestza​do​wo​lo​nazusługAle​xa?Py​tam,boonnie​dwu​znacz​niedał
namdozro​zu​mie​nia,żeza​mie​rzasięzniąroz​stać.
- Chy​ba ona z nim. Cały Alex. Wła​ści​wie od po​cząt​ku
im się nie ukła​da​ło i Zo​sia szu​ka​ła oka​zji, żeby się stąd
wy​nieść.Za​raz.Wspo​mi​na​łami,żecośsiękroi,żemacoś
no​we​gonaoku.Niemó​wi​ławie​le,żebynieza​pe​szać.
-Kie​dysięmia​łokro​ić?
- Przy​kro mi, nie mam po​ję​cia. - Mo​del​ka się​gnę​ła do
to​reb​ki i wy​cią​gnę​ła z niej wi​zy​tów​kę. - Gdy​bym była
jesz​czepo​trzeb​na,pro​szędomnieprze​krę​cić.Jaksięznaj​dzie,teżoczy​wi​ście.Chy​bamu​szęwra​cać.
Ga​jew​ski wciąż się nie po​ja​wiał. Be​ata pod​nio​sła z
traw​ni​ka su​chą ga​łąz​kę i zgnio​tła ją w ręku. Ża​ło​wa​ła
swo​ichgłu​pa​wychuwagpodad​re​semZosi.Ślicz​na,sym​pa​tycz​na,wszy​scyjąlu​bią.Zwy​jąt​kiemtegopre​ten​sjo​nal​ne​gokre​ty​naZa​wi​śla​ka.Od​wró​ci​łasię,sły​szącskrzy​pią​ce
drzwi.
-Ży​jesz?
Ga​jew​skirzu​ciłjejspoj​rze​niepeł​neudrę​ki.
Kor​do​nek wciąż na wol​no​ści. Komu jesz​cze przyj​dzie
za​pła​cićzara​żą​cąnie​udol​nośćpo​li​cji?
-Mnie,nam,spo​łe​czeń​stwu-rzekłdosie​bieMa​rek.-Ty
mi,kur​wa,po​wiedz,szma​cia​rzu.
Rzu​cił ga​ze​tę na biur​ko. Stra​ta cza​su. Gdy​by Jaś nie
upie​rał się przy pie​przo​nych al​go​ryt​mach po​stę​po​wa​nia,
już by go mie​li. Al​go​ryt​my-sryt​my, a in​tu​icja gdzie? Wy​star​czyłmurzutokanategola​lu​sia,zktó​rymka​za​limusię
ba​wić, żeby z miej​sca wie​dzieć, że nic mą​dre​go nie po​wie.Szcze​rychło​pak:zdra​dzałjąnapra​woilewo,tomu
dziew​czy​na po​dzię​ko​wa​ła za współ​pra​cę. Ale na​le​ża​ło
spraw​dzićbli​skich,boprze​cieżnaj​czę​ściej...Tonacote​razpo​sta​wią?Nahan​delży​wymto​wa​rem,żebyniebyłoza
pro​sto?
Miny ko​le​gów nie wska​zy​wa​ły na to, że przy​padł im
lep​szyka​wa​łektor​tu.
-Ijakmo​del​ki?Da​lejta​kiechu​de?
-Całajed​na,któ​rąspo​tka​li​śmy,bar​dzo.Alemo​żeszża​ło​wać,żeniewi​dzia​łeśZa​wi​stow​skie​go.Todo​pie​romo​del!
-Nor​mal​niemniepo​wa​lił-oświad​czy​łaBe​ataichwy​ci​łaza„BezOsło​nek".
-Eee,wiesz,żeniegu​stu​ję.
-Ma​rekbymusięniespodo​bał-bez​li​to​śnieza​wy​ro​ko​wałGa​jew​ski.-Słu​chaj​cie...
- ...sze​fa swe​go - wszedł mu w sło​wo nad​in​spek​tor
Grusz​ka.-Przy​su​nąłso​biekrze​słoMar​ka.-Mło​dyje​steś,
synu, to mo​żesz po​stać. Mu​szę jak ta góra do Ma​ho​me​ta,
bo cią​gle was gdzieś nosi. Ma to ja​kiś zwią​zek z tym, z
czym,wy​da​jemisię,po​win​nomieć,czyzna​leź​li​ścieso​bie
cie​kaw​szero​bót​kinaboku?
-Je​stempe​wien,żema-na​sro​żyłsięSro​ka.-Imogę...
-Pro​szę,pro​szę,ajasły​sza​łemwy​łącz​niejoj​cze​niena
braklu​dzidopra​cy.Doja​kiej,py​tamsię?Możemiktó​reś
zwaspod​po​wie,coztymwła​ści​wiezro​bić?Aprzyoka​zji
wy​ja​śni,dla​cze​goażpółko​men​dybie​gazaja​kąśmo​del​ką?
Ład​nacho​ciaż?
- Rze​czy​wi​ście, tyl​ko Ma​rek może to wy​tłu​ma​czyć przy​znałJan.
Wtrak​ciewy​wo​duSro​kinad​in​spek​torcoruszatoła​pał
się za kie​szeń, a to dra​pał po bro​dzie, a to dla od​mia​ny
chwy​tałzanos.Niepo​zwo​liłMar​ko​wido​koń​czyć:
- Do​bra, po​wiedz​my, że to ku​pu​ję. Ale cóż ja mogę?
Wiem,żetenmałygó​ralgłu​piniejestije​ślinie​zbytwam
po​mo​że,toniebę​dziespe​cjal​nieprze​szka​dzał.Wre​zer​wie
miał​bym jesz​cze... - Grusz​ka roz​ło​żył ręce - Le​sia. Chło​pakmusisiętro​chępo​ru​szać,boza​rdze​wie​je.Sły​szętrzy
razy „tak" - tak? I na przy​szłość pro​szę czę​ściej do mnie
za​glą​dać.Po​kójII2.-Uśmiechnajegotwa​rzyprzy​po​mi​nał
gry​masJo​ke​ra.
-Noład​nie-pod​su​mo​wa​łaBe​ata.
Ga​jew​skizer​k​nąłnadrzwiiprzy​ło​żyłpa​lecdoust.
-TegoLe​siatonapew​nozło​śli​wienamwci​snął-żach​nąłsięMa​rek.-Bę​dziemuowszyst​kimmel​do​wałnabie​żą​co.Któ​rajest?Szó​stadzie​sięć.Tochy​bafaj​rant,bonie​któ​rym dzie​ci pła​czą. Jezu, nie, nie od​bie​ram. Kto mnie
wo​łał,cze​gochciał?-jęk​nąłwsłu​chaw​kę.Przy​trzy​małte​le​fonra​mie​niem,bymócobu​rączza​ma​chaćdoBe​atyiJan​ka,za​trzy​maćich.-Okej,dzię​ki,sta​ry,je​dzie​my.
- To Zyga Le​siak, kum​pel z dro​gów​ki. Zna​leź​li ją w
Kry​spi​no​wie-wy​ja​wił,krę​cącprzytymgło​wą.Nara​zie
niemie​lido​dat​ko​wychpy​tań.
Ga​jew​skiwa​hałsięprzezchwi​lę:Ewkaza​po​wie​dzia​ła
dziś póź​niej​szy po​wrót. Ale on nie ma te​raz siły na idio​tycz​nekłót​nie,czy​japra​caważ​niej​sza.Wy​brałwięcnu​mer
te​ścio​wej, oświad​czył, że musi zo​stać, i na​tych​miast za​koń​czyłroz​mo​wę.Ma​muś​kasięwściek​nie,trud​no,lecznie
zo​sta​wi dzie​cia​ków. Póź​niej, wszyst​ko póź​niej. Tyle już
wy​trzy​ma​li.Ataspra​wajestwy​jąt​ko​wa.Tonieja​kiśtam
ko​lej​nykon​traktre​kla​mo​wy,któ​ryusta​wifir​męnanaj​bliż​szedwamie​sią​ce.Ga​jew​skiwy​łą​czyłte​le​fondlapew​no​ści.
Be​ata wzię​ła na sie​bie rolę kie​row​cy. Ma​rek do​rzu​cił,
żelo​dzia​rzenaj​pierwzlo​ka​li​zo​wa​lisa​mo​chódZosi,fio​le​to​we​go fia​ta pan​dę, a po​tem pies do​pro​wa​dził ich na ką​pie​li​sko i do tor​by z ciu​cha​mi. Oczy​wi​ście wy​do​by​li już
cia​ło,zna​leź​lisiętamja​cyśmiej​sco​winur​ko​wie.
Doroz​po​czę​ciase​zo​nubyłodo​brychparęty​go​dni,ana​wra​ca​ją​cyrazporazchłódzu​peł​nieniesprzy​jałwy​pa​dom
nadwodę.Dla​te​gonamiej​scuwy​jąt​ko​wonieza​sta​liżad​nych ga​piów. Gdy​by nie po​zo​sta​wio​ne na wi​do​ku, jak
strzał​ka w pod​cho​dach, auto, mo​gło​by to wszyst​ko po​trwaćdłu​żej.
Zwło​kile​ża​łynapro​wi​zo​rycz​nejpla​ży.Ktośprzy​kryłje
ko​cemwkrat​kę,zakrót​kim,bydałosięnimosło​nićwy​so​kądziew​czy​nę.Po​li​cjant,któ​ryprzed​sta​wiłsięjakopo​ste​run​ko​wy Ro​bert Grin, po​wie​dział, że w jej port​fe​lu zna​leź​lityl​kokar​tękre​dy​to​wą,czy​liniemogąmiećcał​ko​wi​tej
pew​no​ści.
-Wyjąwi​dzie​li​ście,więcniema​ciewyj​ścia-za​dys​po​no​wałGa​jew​ski.
Be​ataukuc​nę​łaprzycie​leipo​wo​liod​su​nę​łakoc,od​sła​nia​jąctwarzitors.Tak,ona.Mia​łaotwar​teusta.Po​li​cjant​kaod​wró​ci​ławzrok,gwał​tow​nymru​chemokry​łazwło​ki.
-Kur​wa,tokom​plet​nyab​surd,alewiesz,oczymmy​ślę?
-po​wie​dzia​ła,przy​gry​za​jącprzytymwar​gę.-Żeza​wsze,
jakpa​trzęnare​kla​mybie​li​zny,nateroz​ne​gli​żo​wa​nepan​ny...Tozna​czyza​wsze,kie​dyjestmrózalboleje,za​sta​na​wiamsię,czyimniejestzim​no.Pew​niebyło,bostrójką​pie​lo​wy.Pły​wa​ła?Te​raz?
-Za​raz,za​raz,askądnibywiesz,żetostrójką​pie​lo​wy?
-Ma​rekpo​now​nieod​su​nąłkoc,od​kry​wa​jąccałecia​łoeksmo​del​ki.
-Cotyro​bisz?!Zo​staw!-krzyk​nę​łaŹre​nic​ka.
- Po​cze​kaj. - Sro​ka przy​trzy​mał Be​atę. - Spójrz na jej
majt​ki.
-Icojesz​cze?!
-Na​pis.
Po​chy​li​łasięnie​co.Pi​smowy​glą​da​łozna​jo​mo,choćli​te​rybyłymniej​szeniżwpo​przed​nichwy​pad​kach.
-„Nowako​lek​cja".
- No to mamy ja​sność w te​ma​cie. Trze​ba po​wie​dzieć
Jan​ko​wi.
Ga​jew​skina​dalroz​ma​wiałzle​ka​rzem,alepo​pro​si​ligo
nastro​nę.
-ToZy​bu​ra-po​twier​dzi​łaBe​ata.-Itoonjąwy​koń​czył.
-Zna​leź​li​ściechu​s​tecz​kęprzyzwło​kach?
-Nie,haftar​ty​stycz​nynabie​liź​nie-do​pre​cy​zo​wałSro​ka.
-Cho​le​raja​sna,za​razzo​ba​czę.Nara​zieza​cho​waj​cieto
dlasie​bie,trze​bapo​ga​daćzresz​tąto​wa​rzy​stwa-za​rzą​dził
nad​ko​mi​sarz.
Po​de​szli do grup​ki zło​żo​nej z dwóch nur​ków okry​tych
ko​ca​mizpo​la​ru,kie​row​cyka​ret​kiorazGri​natrzy​ma​ją​ce​go
w ręku smycz, i star​sze​go fa​ce​ta, któ​ry ob​ja​śniał coś go​rącz​ko​wo. Le​żą​cy tuż obok owcza​rek nie​miec​ki dy​szał,
wy​sta​wia​jąc ję​zyk, jak​by chciał po​ka​zać, że ma głę​bo​ko
gdzieścałetoza​mie​sza​nie.Onjużswo​jezro​bił.
- Ja, pa​nie, kło​po​ty mam z nogą, sta​rość nie ra​dość, to
niemogętakszyb​kobie​gać.Jakprzy​szłem,tojużbyłopo
za​wo​dach.
-Za​wo​dachstrze​lec​kich-rzu​ciłje​denznur​kównauży​tekno​wychsłu​cha​czy.-Tenpantu​tajtwier​dzi,żenapla​ży
wi​działko​gośzdłu​gąbro​nią.
-Aleniemaranpo​strza​ło​wych,uto​pi​łasię.-Po​ste​run​ko​wyspoj​rzałnacia​ło.-Dok​torBuch​tamówi,żenadzie​więć​dzie​siątpro​cent.Syl​wekzMać​kiemjąwy​cią​gnę​li.
-Mypokur​sachje​ste​śmy,naszczę​ście-do​dałdru​giz
nur​ków i za​raz się po​pra​wił. - Po​wiedz​my, że szczę​ście,
bo...wia​do​mo.Podrękąby​li​śmy,mamysprzętina​wettu​taj ćwi​czy​li​śmy kie​dyś. Tyl​ko złe wa​run​ki. Do czte​rech
me​trów coś jesz​cze w mia​rę wi​dać, a po​tem syf. Tro​chę
się na​szu​ka​li​śmy. Przy​da​ło​by się oczy​ścić zbior​nik, bo
strasz​niedużośmie​cianadnie.O,tamleżycoś,co...
-Ktoś-spro​sto​wa​łaBe​ata.
-Prze​pra​szam,niemó​więotejpani.Myzko​le​gązresz​tątonie​ste​tyniepierw​szyraz,napierw​szymkur​siemie​li​śmy wy​pa​dek, że je​den, nie​waż​ne. Tu​taj też już kie​dyś
dzie​cia​ka wy​ła​wia​li​śmy. Czło​wiek się przy​zwy​cza​ja. Ale
nie, cho​dzi mi o pon​ton, wy​cią​gną​łem go, bo jej się ręka
za​plą​ta​ławtakisznu​rekdocu​mo​wa​nia,możenanimpły​wa​ła.Chy​badziu​ra​wy.
-Apanmó​wił,żezo​ba​czyłko​gośzbro​niąicopo​tem?sko​ja​rzyłMa​rek.
- Bę​dzie może z kwa​drans, jak mi się uda​ło dojść, a z
ocza​miteżjużpa​nienietego...-za​zna​czyłdzia​dek.-Wła​ści​wiemi​gnąłmityl​koiza​razpo​gnałdotegoso​sno​we​go
la​sku.
Ma​rekpod​szedłdomo​kre​gogu​mo​we​gofla​ka.Nie​wie​le
cza​su za​ję​ło mu od​na​le​zie​nie czte​rech nie​du​żych dziu​rek.
Czy była przy​tom​na, kie​dy ją do tego wsa​dził, pchnął na
wodęiza​koń​czyłspra​węjaksnaj​per?
-Łu​sekniebyło?-Zda​wałso​biespra​wę,żesięwy​głu​pia,leczwo​lałsięupew​nić.
- Może pan sam spraw​dzić - prych​nął Ma​ciek. - Słu​żę
kom​bi​ne​zo​nem i lam​pą. Ale to za mało. Pe​ry​skop by się
przy​dałalbonok​to​wi​zor.Niena​szapół​kace​no​wa.
Za​wi​nię​tejużwwo​rekcia​łoZosiwkła​da​nowła​śniedo
ka​ret​ki.
Pod​czas gdy Ma​ciąg ema​no​wał bo​jo​wym du​chem, Paź
mu​siałma​rzyćozło​że​niuwy​mó​wie​niazeskut​kiemna​tych​mia​sto​wym.Choćpra​co​wałwpo​li​cjile​d​wieoddwóchlat
ijakwszy​scyprze​szedłulicz​nychrzestbo​jo​wy,zde​cy​do​wa​nie naj​le​piej czuł się przed ka​me​ra​mi albo w swo​im
kró​le​stwie,czy​lipo​ko​jukon​fe​ren​cyj​nym,wktó​rymza​szy​wałsięnacałego​dzi​ny,abynaprze​miankle​paćtek​stydla
pra​syićwi​czyćmi​mi​kęprzedichwy​gło​sze​niem.
-Toco?-wbiłsięwci​szęGa​jew​ski.
-Za​cznij​myodzsyn​chro​ni​zo​wa​niaze​gar​ków-za​pro​po​no​wałszyb​kopod​ko​mi​sarz.
Be​ataiJę​drekza​chi​cho​ta​lizgod​nie.
- Nie, za​cznij​my od po​cząt​ku - spro​sto​wał nie​zra​żo​ny
Jan.-Wie​ciejuż,żemamyczwar​tąofia​ręiżetakjakdru​ga zwią​za​na jest ze szko​łą. Mu​si​my się więc cof​nąć do,
na​zwij​myto,dru​gie​gopunk​tu,jesz​czerazwspól​niepo​szu​kać ja​kie​goś klu​cza. Wpraw​dzie w grę mogą wcho​dzić
dwaj róż​ni spraw​cy, bo ostat​nie za​bój​stwo wy​ła​mu​je się
zesche​ma​tu,alewła​śnie,czynapew​nopo​win​ni​śmysięgo
trzy​mać?Trzypierw​szeofia​ryodbie​dydasięzesobąpo​łą​czyć,przy​jąć,żesięniepo​do​ba​łyspraw​cy,bood​bie​ga​ły
odjegocho​rychstan​dar​dówes​te​tycz​nych.Alete​razdo​sta​je​mynado​kład​kęZo​fięZy​bu​rę,któ​ranamtuni​jakniepa​su​je.Więcspraw​cazo​sta​wiłod​mien​nąwska​zów​kę,za​su​ge​ro​wałnam,za​kła​da​jącchy​basłusz​nie,iżtoonnamrzu​ca
wy​zwa​nieido​sko​na​lewie,cosiędzie​je,aby​śmy,cóż,nie
bylini​cze​gopew​ni.Każ​dymożebyćjegoce​lem,więcnie
wia​do​mo, w kogo tym ra​zem ude​rzy. Ale jed​no się nie
zmie​ni​ło:tojestgra.Aonamusimiećja​kieśre​gu​ły.Ja​kieś
psy​cho​lo​gicz​nepod​sta​wy.Coś...
- Może - wtrą​cił Le​szek - cho​dzi​ło mu tyl​ko o jed​ną
oso​bę,aresz​tajestprzy​kryw​ką?
Po​zo​sta​li spoj​rze​li na nie​go z za​cie​ka​wie​niem. Ga​jew​ski przy​zwa​la​ją​co kiw​nął gło​wą, więc rzecz​nik kon​ty​nu​ował:
-Tozna​czymor​der​cafin​gu​jese​rię,byza​bićtyl​kojed​ną
oso​bę.Alboina​czej:niewiewła​ści​wie,cze​goszu​ka,do​pie​roktó​reśmor​der​stwozko​leisłu​żyod​re​ago​wa​niutego,
cogoskła​niadokom​pen​sa​cji.
-Tytokreu​jesz,Le​siu,pew​nomia​łeśszóst​kęzpsy​cho​lo​gii?-Ma​rekniekryłpo​dzi​wu.-Wpraw​dziedo​my​śla​my
się, że za​bi​ja z nie​do​je​ba​nia, ale może cho​dzi o zu​peł​nie
innepo​wo​dy.Ar​ty​stycz​nenie​speł​nie​nienatenprzy​kład.
-Dotwo​jejhi​po​te​zy,Mar​ku,przej​dzie​mypóź​niej-za​strzegł Jan. - Te​raz skup​my się na kon​kre​tach. Na szko​le.
Tu nie może być mowy o przy​pad​ku. Masz tę całą do​ku​men​ta​cjęzeszko​ły,Be​at​ko?
Źre​nic​kawska​za​łanaczte​rykar​to​nypię​trzą​cesięobok
jejbiur​ka.
-Mu​si​myroz​sze​rzyćkry​te​ria.Nietyl​kono​to​wa​ni,dru​go​rocz​nia​cy, kon​flik​to​wi czy kto tam jesz​cze od​sta​je, ale
wszy​scy, tak​że obec​ni ucznio​wie. Z li​sty eli​mi​nu​je​my ko​bie​ty,zatopoduwa​gębie​rze​mywszyst​kichspor​tow​cówi
no nie wiem, w su​mie pry​mu​sów też, szu​ka​my prze​cież
per​fek​cjo​ni​sty. I tak, zda​ję so​bie spra​wę, że to wszyst​ko
możebyćponic,ale...Niemu​szęwamtegotłu​ma​czyć.
-Przy​dał​bysięwięk​szystół-za​uwa​żyłPaź.-Je​ślinie
ma​cienicprze​ciw​kotemu,możeby​śmyprze​szlidomnie,
dokon​fe​ren​cyj​ne​go?
- Psy​dał​by sie tez komp, bo mamy wej​ście na skol​ny
ser​wer-wtrą​ciłMa​ciąg.
-Wszyst​kojest.Kawateż-uspo​ko​iłrzecz​nik.
-Akap​ciedlago​ścimasz?
Paź spoj​rzał na Sro​kę z wy​rzu​tem. Prze​cież na​praw​dę
sięsta​rał,awkon​fe​ren​cyj​nejnapew​nobę​dzieimwy​god​niej.Męż​czyź​nichwy​ci​liwy​ła​do​wa​nepobrze​gipu​dła.
Ob​szer​ne gniazd​ko Le​sia oka​za​ło się czy​ściut​kie jak
pry​wat​na kli​ni​ka. Na jego biur​ku nie było ni​cze​go poza
pła​skimekra​nem.Pa​ne​le,stółioknalśni​ły,awpo​wie​trzu
uno​siłsięza​pachla​wen​dy.Bar​dzoin​ten​syw​ny.
-Je​steśpe​wien,Lesz​ku,żechcesztuwpu​ścićsta​dobar​-
ba​rzyń​ców?-tymra​zemBe​ataniepo​wstrzy​ma​łasięprzed
zło​śli​wo​ścią.
-Tam-po​ka​załnadrzwiczę​ścio​woukry​tezare​ga​łemmamtakimałyaneks.Jestdużykosz,ajak​byco,znaj​dąsię
teżśli​niacz​ki.
-Oki,prze​pra​szam,jużniebędę.Ucie​bierze​czy​wi​ście
le​piej.Wię​cejmiej​scanatewszyst​kiepa​pie​rzy​ska.
-Tojamozespraw​dze,cyha​słodo​bre.-Ję​drekusta​wił
sięprzybiur​kurzecz​ni​ka.
-Tyl​konaj​pierwumyjręce-wy​mknę​łosięgo​spo​da​rzo​wi.
-Cho​ciażje​denniż​szystop​niem,co,Le​siu?-roz​szy​fro​wałgoSro​ka.
-Jateżmamniż​szy,boniezroz​dziel​ni​ka-ką​śli​wieza​zna​czy​łaBe​ata,przy​po​mi​na​jącodrob​nychnie​sna​skachpo​mię​dzy Szczyt​nem i Piłą. Le​sio otrzy​mał sto​pień wraz z
dy​plo​mem, ona tym​cza​sem mu​sia​ła so​bie moc​no za​słu​żyć
naawans.Możeporoz​wią​za​niuspra​wyKor​don​ka...
- Bła​gam was, dzie​ci, prze​stań​cie już so​bie do​gry​zać i
bierz​mysiędopra​cy.
Ma​ciągza​lo​go​wałsięnaser​wer,apo​zo​sta​lipo​dzie​li​li
sięrocz​ni​ka​mi.Przeztrzygo​dzi​nypra​co​wa​liwsku​pie​niu,
ro​biącso​bieprze​rwętyl​konaza​mó​wio​nyobiadiod​czy​ta​niera​por​tuzsek​cjiZy​bu​ry:jaknaj​bar​dziejuto​nę​ła.Rena,
do któ​rej Be​ata za​dzwo​ni​ła, by nie nę​kać już zroz​pa​czo​nychro​dzi​ców,po​twier​dzi​łazaś,żeZo​sianieumia​łapły​wać.Szyb​kootrzy​ma​liwy​ni​kiba​dańba​li​stycz​nych,ma​ją​cychnaceluusta​le​nie,jakąbro​niąpo​słu​żyłsięspraw​cai
czy za​stra​szył nią dziew​czy​nę. I ta za​gad​ka nie przed​sta​wia​łasięzbytza​wi​le-prze​biłpon​tonzapo​mo​cązwy​czaj​nejwia​trów​ki.Do​stęp​nejbezpo​zwo​le​nia.
-Syć​komampodręką-skwi​to​wałJę​drekznadmo​ni​to​ra.-Amisietucoswie​sa.Par​tac​twoniestro​na.
-Niewalmitakwkla​wia​tu​rę,tyl​kozre​se​tuj-po​ra​dził
Le​szek,od​kła​da​jącnabokprzej​rza​nyjużrocz​nikI985.Nie
zna​lazłwnimni​cze​goin​te​re​su​ją​ce​go.
Ma​ciągprze​cią​gnąłsięmałosub​tel​nie.
-Do​bra,ro​biekawe.
-Jajużniemogę-jęk​nę​łaBe​ata.-Nietknękawyprzez
na​stęp​nyrok.
Paźotwo​rzyłusta,jak​bychciałza​pro​te​sto​wać,alezre​zy​gno​wałiwziąłdorękina​stęp​nyrocz​nik.
-Mamtujed​ne​gostrzel​ca,wI990rokuwy​grałza​wo​dy
re​gio​nal​ne...Hmm,włucz​nic​twie,alenabez​ry​biu...Trze​bagospraw​dzić.-Ma​rekwy​no​to​wałna​zwi​sko.
-Kur​cepie​co​ne,naamensieza​wie​si​ło,no.
-Po​każ-po​pro​siłLe​szek.-Fakt.Innestro​nydzia​ła​ją,to
musibyćcośunich.Be​ata,wiesz,ktosięunichopie​ku​je
stro​ną?
- Chy​ba na​uczy​ciel in​for​ma​ty​ki, bo od nie​go do​sta​łam
ha​sło.Trud​nosięmówi,za​dzwo​nięjesz​czerazdody​rek​tor​ki.
-Jatozro​bię-za​ofe​ro​wałsięGa​jew​ski.ChoćŹre​nic​ka
sięnieskar​ży​ła,wy​czuł,jakwie​lekosz​to​wa​łyjąroz​mo​wy
zZy​bu​ra​mi.-Nieznamnie,więcniebę​dziehi​ste​ry​zo​wać.
Dy​rek​tor Roz​wa​dow​ska skie​ro​wa​ła nad​ko​mi​sa​rza do
owe​gona​uczy​cie​la,tenjed​nakwy​ja​śnił,żestro​nazo​sta​ła
za​mó​wio​na kil​ka lat temu w fir​mie Sur​fer lub Ser​fer, nie
pa​mię​tałdo​kład​nie,idośćczę​stomie​lizniąpro​ble​my.
- Pew​nie nie​je​den z dzie​cia​ków mógł​by sam mach​nąć
lep​szą-za​uwa​żyłJan.
-Za​raz,tenSur​ferjużmisięgdzieśobiłouszyczytam
woczywpadł.-Be​atawy​do​by​łazesto​sutecz​kęzak​ta​mi
Jac​kaPłat​kaiuśmiech​nę​łasięsze​ro​ko.-Pro​szę.
- A łyż​ka na to: nie​moż​li​we. Da​waj. - Ma​rek pod​niósł
się rap​tow​nie, po​trą​ca​jąc przy tym ku​bek. Na szczę​ście
pra​wiepu​sty.-Gdziejestte​le​fondonich?
-Wsie​cizo​ba​ce.Pses„u"cypses„e"?
-Pses„u".Bezkre​ski.-Le​szekpo​ło​żyłnasto​lepa​pie​ro​wyręcz​nik.
-Mam,po​dać?
- Żeby jesz​cze, kur​wa, ktoś ra​czył ode​brać - zi​ry​to​wał
sięSro​ka,wsłu​chu​jącsięwpi​skli​wysy​gnałfak​su.
-Pró​bujdoskut​ku-wes​tchnąłJan.
-Aleteżko​mór​kajest,wra​zieawa​rii.
-Za​razcięudu​szę,Ję​druś,przy​się​gam.Halo,dzieńdo​bry, pod​ko​mi​sarz Ma​rek Sro​ka, dzwo​nię w spra​wie ze
wszechmiarawa​ryj​nej...
-O,mamko​lej​ne​gostrzel​cawy​bo​ro​we​go-ob​wie​ści​ła
Be​ata.
-...dzię​ku​ję,kła​niamsię.
-Ico?-nie​cier​pli​wieza​py​tałGa​jew​ski.
-Mu​sząspraw​dzićusie​bie,od​dzwo​niązachwi​lę.Pła​tek z nimi tyl​ko współ​pra​co​wał. - Ode​brał te​le​fon, a po
chwi​lipo​ka​załimkciuk.-Bin​go!Tro​chętosła​bepo​wią​za​nie,aleza​wszeja​kieś.
-Atentrze​cizwa​ny„Pierw​szym"?Tyl​koonbynamzo​stał...-za​sko​czy​łana​tych​miastBe​ata.
- Pani eks-Try​bu​sio​wa nie ko​rzy​sta nie​ste​ty z do​bro​dziejstwtech​ni​ki-za​fra​so​wałsięGa​jew​ski.-Możezrób​my tak: zo​sta​wię was i sam się do niej prze​ja​dę. Da​łem
dziś sło​wo - do​dał za​wsty​dzo​ny, bo nie wszy​scy ko​le​dzy
zna​li jego ro​dzin​ne per​tur​ba​cje - że będę wcze​śniej w
domu.
Niktniesko​men​to​wałrej​te​ra​dy,choćdoprzej​rze​niazo​sta​łaimjesz​czeconaj​mniejpo​ło​wado​ku​men​tów.Zbli​ża​ła
sięszó​sta.Be​atapod​par​łagło​węnałok​ciach.
-Niezie​wajtaksze​ro​ko,Ma​rek,bomisięudzie​la.Nic,
tyl​ko noc​ka na po​ste​run​ku. Prze​pra​szam was na chwi​lę,
pój​dęsięprze​wie​trzyć.Za​razwra​cam.
-Możewszy​scyso​biemach​nie​myprze​bież​kęwo​kółbu​dyn​ku?Albowal​nie​mypoma​łympiw​ku?
-Piw​kutonie-za​opo​no​wałLe​szek.-Ale...Możefak​tycz​niewyjdź​mynachwi​lę.
-Do​bra,mu​szęza​pa​lić.Idziesz,mały?
-Tule​piejnie-za​strzegłPaź,kie​dyzna​leź​lisięprzed
wyj​ściem.-Tam,da​lej.
- Gdzie ty nas, bra​chu, pro​wa​dzisz? Pod la​tar​nię? -za​śmiałsięSro​ka.
-Tuje​ste​ście-wgło​sieŹre​nic​kiejsły​chaćbyłoza​dysz​kę.-Oj,tegomibyłotrze​ba,po​le​cam.
Usta​wi​li się w kó​łecz​ku. Chłod​ny wie​czór nie sprzy​jał
wy​sta​wa​niu bez kur​tek, któ​rych nie chcia​ło im się za​bie​rać.Be​atachuch​nę​ławdło​nie,tym​cza​semrzecz​nikmo​zol​niewy​do​by​wałcośzkie​sze​nispodni.
- A ja mam coś, co jest lep​sze od kawy - zdra​dził
wresz​cie.-Chce​cie?
-Uuu,totakaci​chawodazko​le​gi.Siępy​taszgłu​pio.
-Tyl​kouwa​żaj,pierw​szaja​kość.Ję​drek?
-Nowie​cie!-za​pro​te​sto​wa​łasła​boBe​ata.-Ajaknas...
?
-Moc​na-rzekłzuzna​niemMa​ciąg.-Do​bra.
- Be​ata, nie wy​ła​muj się, dwa ma​chy i zo​ba​czysz, jak
bę​dziesz fru​wać. O patrz, patrz, Le​siu, jak się przy​ssa​ła.
Zo​stawcośdlain​nych.
-Eee,nicnieczu​ję.
-Za​razpo​czu​jesz-ostrzegłLe​sio.
-Tojajużte​razro​zu​miem-Ma​rekwy​pu​ściłdymiklep​nąłPa​ziapople​cach-jakso​bieelo​kwen​cjęwzmac​niasz.I
wieszco,mi​siu?Rów​nyzcie​bieko​leś,ajamy​śla​łem,że
takisztyw​nychu​jek,cotoaniprzy​stąp.
-Po​zo​rymylą-od​parłskrom​nierzecz​nik.-Jesz​czespo​rotegoin​ha​la​to​ra,po​wta​rza​myko​lej​kę?
-Od​cze​kaj​mychwi​lę-za​pro​po​no​wałSro​ka.-Jaktam,
Ję​drek?Trzy​maszsię?
- Mu​so​wo - wol​no od​parł gó​ral. - Psy​po​mnia​ło mi sie
co​sik. Pa​mię​ta​cie taką pio​sen​ke z psec​ko​la? To le​cia​ło:
„Mamchu​s​tec​keha​fto​wa​ną,syć​kiecte​ryrogi".
-Kogoko​cham,kogolu​bięrzu​cęmupodnogi-pod​ję​ła
Be​ata,chi​cho​cząc.-Ups,po​tknę​łamsię.
-Dajłapę,dziew​czyn​ko,boso​biekrzyw​dęzro​bisz.
Prze​my​ka​jącprzezko​ry​ta​rze,uci​sza​lisięwza​jem​nie.
Źre​nic​kapo​pa​dławroz​ter​kę:
- Czy ja do​brze wi​dzę, czy ta ta​bli​ca tro​chę krzy​wo
wisi?
-Ode​zwa​łasięta,naktó​rąnicniedzia​ła-sko​men​to​wał
Le​sio.-Le​piejzo​staw.Gdziejatenkluczpo​dzia​łem,kur​każtwa.
-Wkie​se​nimusi.Agdziemyje​ste​śmy?
-Już,to​wa​rzysz​kiito​wa​rzy​sze,wła​zićdośrod​ka-po​pę​dzałnaj​przy​tom​niej​szyznichSro​ka.Się​gnąłpopo​zo​sta​wio​ną na sto​le ko​mór​kę. - No ład​nie, Ja​siu za​raz za​wa​łu
do​sta​nie,trzynie​ode​bra​ne.-Szyb​kowy​brałnu​mersze​fa.Co tam? Aha, aha, tak. Co?! O ja pier​do​lę. Za​raz im po​wiem.Alejaja!Tak,za​dzwo​niępo​tem.Cześć.Cześć.Ko​cha​ni, się dzie​je. Ten pi​ja​czek, Try​buś, był pa​la​czem. Ze
dwamie​sią​ceza​grzałwszko​le,wy​pie​przy​ligozachla​nie.
Żon​kaniepa​mię​takie​dy,boczę​stozmie​niałro​bo​tę.Czy​li
po​wią​za​nyjest,kur​wa.Onteż.
- Nor​mal​nie, wie​czór cu​dów - jęk​nę​ła Be​ata, kła​dąc
gło​węnasto​le.-Chy​bamitro​chęnie​do​brze.Za​razsiępo​rzy​gam.
Le​szekjużtrzy​małręcz​nikwpo​go​to​wiu.
-Za​pro​wa​dzęcięnaza​ple​cze.Amożele​piejdoki​bel​ka.
- Żar​to​wa​łam. Mam ręcz​ni​czek ha​fto​wa​ny, wszyst​kie
czte​ry...
-...rogi-wspo​mógłjąMa​ciągiza​bęb​niłwstół.Sro​ka
po​czułwpraw​dzieener​ge​tycz​ne​gokopa,alenicpozatym.
Na​ło​go​wi pa​la​cze mają więk​szą od​por​ność, zda​je się.
Skoń​czyłwła​śnieprze​glą​da​nietecz​kizro​kiemI983isię​gnąłpoko​lej​ną,zar​ku​sza​miocen.Ia,Ib,Ic.Gar​bielIwo​na,
Gło​wac​kiSyl​we​sterMi​chał.Gło​wac​kiSyl​we​sterMi​chał.
Bę​dzie​cieskoń​cze​ni!
Ka​siaodkwa​dran​same​dy​to​wa​łanadry​żemzjabł​ka​mi.
Dla uwia​ry​god​nie​nia ilu​zji roz​ło​ży​ła na sto​le „Bra​vo
Girl". Prze​wra​ca​ła kart​ki pi​sem​ka w ta​kim tem​pie, jak​by
trzy zda​nio​wych ar​ty​ku​łów uczy​ła się na pa​mięć. Pró​by
znie​chę​ce​niajejdoświę​tejksię​gina​sto​la​teknieprzy​no​si​ły
jed​nak żad​ne​go re​zul​ta​tu, bo naj​star​sza la​to​rośl Ga​jew​skichnietyl​konieza​nie​dby​wa​łaszkol​nychlek​tur,aledość
sen​sow​niear​gu​men​to​wa​ła,że„chy​baniechce​ciezemnie
zro​bić spo​łecz​ne​go mar​gi​ne​su" albo „wszyst​kie ko​le​żan​ki
czy​ta​jątebzdu​ry,więcijamu​szę".Je​de​na​sto​let​niacór​ka
za​dzi​wia​ła nad​ko​mi​sa​rza nie mniej niż jego po​ło​wi​ca.
Wie​dział jed​nak, że mała nie za​cho​wu​je cał​ko​wi​te​go dy​stan​sudotego,copo​chła​nia.Za​miastko​la​cji.Janzer​k​nął
nale​d​wiena​po​czę​tyryżiprze​łknąłśli​nę.Oj,zja​dło​bysię,
zcy​na​mon​kiem.Atujaknazłość,sro​dzespóź​nio​ne​mupsu
zo​sta​ła tyl​ko kieł​ba​sa z rusz​tu, cu​dem uchro​nio​na przed
Anu​sią.Wy​jąłzszaf​kiprzy​pra​węiprzy​siadłsiędodziew​czyn​ki.
-Jakdo​daszcy​na​mo​nuicu​kru,tozo​ba​czysz,jakibę​dzie
smacz​ny.
Ka​sia chwy​ci​ła za wi​de​lec, po​grze​ba​ła chwi​lę w ta​le​rzu.
-Alejużzim​ny,tato-jęk​nę​ła.
-Kaś​ka,mia​łemcięż​kidzień,więcnieróbzemnieidio​-
ty,pro​szęcię.Naj​pierwbyłzago​rą​cy,te​razjestzazim​ny,
ija​kośbied​nycią​glesięniemożedocie​bieprzy​sto​so​wać.
Gdy​by przy​pad​kiem wszyst​ko gra​ło z tem​pe​ra​tu​rą, to​byś
sięprzy​cze​pi​ładokon​sy​sten​cji.
-Docze​go?-za​in​te​re​so​wa​łasięcór​ka.
-Gę​sto​ści.Za​czę​ła​byśmituma​ru​dzić,żezarzad​kialbo
zagę​stywła​śnie-wy​ja​śniłizi​ry​to​wałsięnasie​biesa​me​go.Cwa​nia​ranapew​nozro​biztegouży​tek.
-Kon-sys-ten-cji-po​wtó​rzy​ła.-Amożechcesztenryż?
-Nie,tymu​siszzjeść.No,bierzłyż​kę-do​pin​go​wał-i
ład​nie.Zata​tu​sia,zama​mu​się.
-Dzi​dziazno​wugry​ma​si-stwier​dzi​łaEwa,wkra​cza​jąc
dokuch​ni-ata​tuśzno​wuniedo​trzy​małsło​wa.
Ze​bra​łata​le​rzezesto​łuiwsta​wi​łajedono​wejzmy​war​ki.Co​razwię​cejrze​czywdomumia​łoJa​no​wiprzy​po​mi​nać,ja​kimskar​bemdlaro​dzi​nyjestpra​cu​ją​camat​ka.Wiel​kamirzecz,ma​szy​nadomy​ciaga​rów,donie​daw​naonto
ro​biłzeszcze​rąprzy​jem​no​ścią,boniematojakde​duk​cja
wrytmszo​ro​wa​niako​cioł​kapoka​pu​śnia​ku.Po​nie​ważsa​mo​czyn​ny mop wciąż znaj​do​wał się w sfe​rze ma​rzeń go​spo​dyńdo​mo​wych,Ga​jew​skachwy​ci​łazawia​droiza​bra​łasiędopo​le​ro​wa​niaka​fel​ków.
- Ka​siu, je​śli prze​łknę​łaś te pięć ły​żek, to już zo​staw,
Aniado​koń​czy.Albole​piejAdaś,bojemunieza​szko​dzi.
Cmo​ku, od​kurz w sa​lo​nie i w przed​po​ko​ju, to coś do​sta​niesz. Wpraw​dzie so​bie nie za​słu​ży​łeś, ale co tam. Masz
szczę​ście, bo klien​ci od​wo​ła​li dzi​siej​sze spo​tka​nie. Już,
siomistąd.
Jan wy​jął od​ku​rzacz ze schow​ka, wsłu​chał się przez
chwi​lęwdy​cha​wicz​nyryksil​ni​ka.Sta​ru​szekmajużswo​je
lata, ale - no pa​sa​rón, żad​nych no​wych ga​dże​tów, niech
so​bieumrzewspo​ko​ju.Szyb​kouwi​jałsięzro​bo​tą,bynie
prze​ga​pić dzwon​ka te​le​fo​nu. Może jesz​cze coś dziś znaj​dą?Todziw​ne,żetenPła​tekteż...NoiTry​buś,nad​ko​mi​sarzwzdry​gnąłsięnawspo​mnie​nieroz​mo​wyzna​mol​nym
bab​skiem, ko​mu​ni​ku​ją​cym się w tem​pie se​rii wy​pusz​cza​nejzce​ka​emu.Je​ślitoktośzeszko​ły,tocomumu​sie​lizro​bić?Tam?Czymścisięnalu​dziach,czynamiej​scu?Albo
po pro​stu so​bie z nich drwi. Z jed​nej stro​ny się ple​cie, z
dru​giejta„Nowako​lek​cja",dwapod​pi​sywe​długsche​ma​tu, po​zo​sta​łe wła​ści​wie od cza​py. Prze​je​chał szczot​ką
wzdłużpro​guiwy​łą​czyłsta​reń​kie​gosam​sun​ga.
- Chodź, guz​dra​ło - nie​cier​pli​wi​ła się jego pta​szy​na z
sa​lo​nu.-No,ijak?
Wrękutrzy​ma​łaba​jecz​nieskro​jo​nąsza​rąma​ry​nar​kę.
-Żebytyl​koniebyłazamała...Niegniećjej,przy​mie​rzaj.
Niemógłsięjed​nakoprzećprzedpo​piesz​cze​niemmięk​kie​gorę​ka​wa.Izer​k​nię​ciemnamet​kę.Ar​ma​ni.Taaa,roz​tkli​wiłsię,dota​kichubrańtrze​bapod​cho​dzićztakąsamą
czu​ło​ściąjakdoko​bie​ty.
-Boże-wy​szep​tał.-Toprze​cież...Ile...?
-Toczy​styje​dwab.Kosz​to​wa​łotyle,co...nic.
-Nawagę?-Na​tych​miastogar​nę​łogoroz​cza​ro​wa​nie.
-Nie,nie.Cho​ciażwpew​nymsen​sie.Ko​le​dzesięznu​dzi​ła.Onmatak,żepo​prze​sta​jenajed​nymuży​ciu.Po​my​-
śla​łam, że by​ła​by ide​al​na dla cie​bie. No to, jak zo​ba​czy​łamDa​recz​kanalun​chu,teżnadwame​trydłu​gijakty,mu​sia​łam sko​rzy​stać z oka​zji. Za dzie​sięć pro​cent mi od​stą​pił.
-Ale.No​szo​na...-Po​ło​żyłjejma​ry​nar​kęnako​la​nach.
-Raz!Da​waj,da​waj,ty,nie​po​ro​zu​mie​nie,ty.Dla​cze​go
ja tak cier​pię?! A mo​głam wyjść za Bron​ka Pa​szu​tę, tyle
pro​sił, tyle za mną ła​ził, ma​mu​sia była za nim, i co? Się
mu​siałna​pa​to​czyćcho​ler​nydrą​gal.
Scho​wa​ła twarz w dło​niach, ale ten aku​rat trik roz​szy​fro​wałdo​brepięt​na​ścielattemu,jesz​czewokre​siena​rze​czeń​stwa. Był​by się po​dro​czył dla za​sa​dy, cze​ka​ła na to,
lecz nie miał dziś siły ani na żar​ty, ani na kłót​nie. Bez
więk​sze​gopro​ble​muwsu​nąłsięwory​gi​nal​ne​goar​ma​nie​go
izmiej​scapo​czułjakwdru​giejskó​rze.Ewaspoj​rza​łana
nie​gozuda​wa​nąod​ra​zą.
-Okrop​na,co?
-Nie,pięk​na,dzię​ku​ję.-Usiadłobokhoj​nejkru​cho​zyi
po​ca​ło​wałjąwpo​li​czek.-Tyl​ko...Wiem,wiem,żenielu​bisz tego słu​chać, ale prze​słu​chi​wa​łem wczo​raj ta​kie​go
jed​ne​go,wła​ści​cie​laagen​cjimo​de​lek,boza​gi​nę​ładziew​czy​na, któ​ra u nie​go pra​co​wa​ła. Mó​wię ci, kosz​mar: już
mniej​sza, że po​lu​kro​wa​na bida z nę​dzą, że nikt, kto nie
musi, się u nie​go nie za​trud​nia... Co za pa​jac! Prze​bra​ny
jakcho​in​ka,caływpre​ten​sjachiwogó​letaki,żeprzynim
Yves Sa​int Lau​rent to lep​szy spe​cja​li​sta od przy​szy​wa​nia
gu​zi​ków.Zbli​ska,Ewuś,wi​dać,ja​kietowszyst​ko...
Żonapo​cią​gnę​łazapołyma​ry​nar​ki.
-Botojest,Jaś​ku,Ar​ma​ni,atoPol​skawła​śnie.Japrze​cieżwiem,żemytaksiętymtyl​koba​wi​my,takso​biera​zemśni​myjakowy​pra​wienaBar​ba​dos.Tojesz​czeniena​sze,alemożekie​dyśbę​dzie.-Uśmiech​nę​łasię.-Acoztą
dziew​czy​ną?
-Nieżyje.
-Dla​te​gosięcią​glespóź​niasz?-Ob​ję​łago.
- Mię​dzy in​ny​mi dla​te​go. To naj​gor​sza spra​wa, jaką
pro​wa​dzi​łem.Dużoofiar.
-Cze​kaj,cośczy​ta​łamufry​zje​ra,tammajątyl​kotegłu​piega​zet​ki.
-Ewa-prze​rwał-mamyumo​wę.Ichcęsięjejtrzy​mać,
od​su​wać od tego cie​bie i dzie​cia​ki. Ro​dzi​nę. To się nie​dłu​goskoń​czy...ja​koś.Mamna​dzie​ję.
-Ojdo​bra,wy​msknę​łocisię.Od​bie​rzeszwresz​cieten
te​le​fon?
Ga​jew​skize​rwałsięzka​na​pyipo​biegłdoprzed​po​ko​ju.
Topew​nieSro​ka.Wy​słu​chałgowmil​cze​niu,apo​temzro​biłto,cowtejsy​tu​acjimu​siał.Alecośwśrod​kuuwie​ra​ło
go jak mszy​ca pod szkłem kon​tak​to​wym i da​wa​ło znak,
żebysięjesz​czeniecie​szyć.
Pięć wor​ków po​win​no wy​star​czyć. Nie, może le​piej
sześć:podwawkaż​dymko​lo​rze.Zie​lo​nesąmniej​sze,na
trzy​dzie​ścili​trów,atenastodwa​dzie​ściazaduże,cięż​ko
upchnąć.
Się​gnął po dwa za​wi​niąt​ka, roz​wią​zał je, wy​do​był za​war​tość,roz​ło​żyłjąnatrzykup​ki.Zmiąłzbęd​nąjużczar​ną
fo​lię.Wszyst​kopo​dzie​lo​ne,aletrze​bajesz​czeprzy​kryć.Te
pusz​ki ostro śmier​dzą, choć do​pie​ro dzi​siaj je spo​żyt​ko​wał.Adodru​gie​goga​ze​ty.Owsian​ka,od​pad​kizwa​rzyw,
rę​ka​wi​ce do​kład​niej po​ciąć, tak. To za duże, roz​krę​cić
trze​ba,roz​dzie​lić.Fa​cetzesta​cjimógłza​pa​mię​taćkurt​kę,
ją osob​no. Spodni szko​da, to tyl​ko pia​sek, wy​pie​rze. Dla
pew​no​ściwszyst​kogdziein​dziej,cho​ciażniemacze​gosię
bać, nie wpad​ną na to, żeby prze​trze​pać po​ło​wę śmiet​ni​kówwmie​ście.Zapółgo​dzi​nyzro​bisięciem​no.Usta​wił
wor​kiprzyścia​nie.Jesz​czetro​chę.Izno​wubę​dzieczy​sto.
Wpraw​dziesiępa​nieipa​no​wieniedośćsta​ra​ją,aleto
wca​lenieozna​cza,żeonteżniemusi.Cho​ciażje​ślida​lej
to po​trwa... Za​wsze moż​na zmie​nić styl. Albo wró​cić do
tego, co się spraw​dzi​ło. Żeby im po​móc. Zro​bić ukłon w
stro​nęmniejpo​jęt​nychwi​dzów.Po​wie​dziećcośpro​ściej,
dlaza​chę​ty,apo​tem,kie​dysięoswo​ją,pod​nieśćpo​przecz​kę.Nietakjaknor​mal​nie,nieażtak,jakodnie​goocze​ku​ją:trzy​maćsięfor​ma​tu,niewy​chy​laćsięzini​cja​ty​wą,bo
tar​get tego nie kupi. Ła​twi​zna, od daw​na może to ro​bić z
za​mknię​ty​miocza​mi,tyl​kozadłu​gotojużtrwa...
Ale oni się nie spie​szą, nie ro​zu​mie​ją. Trud​no. Rów​no
jest i pięk​niej niż tam​te. „S" wy​szło cał​kiem ład​nie go​ty​kiem,lecznad„a"trze​bajesz​czetro​chępo​pra​co​wać.Taka
sub​tel​nain​no​wa​cjanapew​noniepo​zo​sta​nienie​zau​wa​żo​na. Na pew​no? Po Ga​jew​skim spo​dzie​wał się więk​szej
wy​obraź​ni. Może po​trze​bu​je wię​cej cza​su? Może mu​szą
sięle​piejpo​znać,kie​dyjużwy​ko​nako​lej​neza​da​nie.Prze​cież co​raz le​piej mu idzie. Dwa pierw​sze po​dej​ścia nie
oby​łysiębezbłę​dów,do​pie​rotrze​ciewy​szłodo​sko​na​lei
mu​siałtoza​zna​czyć.Pierw​szyraz,kie​dywszyst​kowy​szło
jakna​le​ży.Nowako​lek​cjawno​wejaran​ża​cji.Pra​cęna​le​żywy​ko​naćpo​wo​liinicniemożegoroz​pra​szać.Wszyst​kogra,takjestdo​brze.
Pod​szedłdomo​ni​to​raipo​pa​trzyłnanią.Ma​riaIza​be​la
Ko​twic​ka. Z domu Ko​twi​ca, ale to zbyt po​spo​li​te jak na
taką gwiaz​dę. Ko​twic​ka brzmi bar​dziej ele​ganc​ko. Wo​lał
jejdaw​niej​szezdję​cia,naktó​rychwy​glą​da​łabar​dziejna​tu​ral​nie. Pięk​ny uśmiech, bo wte​dy, przed se​rią bli​skich
spo​tkań z chi​rur​giem pla​stycz​nym, mo​gła się jesz​cze nor​mal​nie szcze​rzyć, cho​ciaż zgryz ma te​raz lep​szy, po​pra​wio​ny.Do​brenogi,cie​ka​we,jakwy​glą​da​jąte​raz?Nie,tej
niechceoglą​daćnago.Nieznie​sietego.Potejdru​giejnie.
Czyztam​tąkre​tyn​kąjużsiępo​że​gna​li?Zmie​ni​lizda​nie?
Kie​dytam​cizni​ka​ją,lu​dziero​biąsięła​god​niej​si,nachwi​lę. Po​tem znów się za​czy​na. Ktoś rzu​ci ha​sło do ata​ku i
wszyst​ko wra​ca do nor​my. Pro​szę, oto ona. Tam​ta. A oni
wciążjesz​czenicniewie​dzą.Więcichza​razoświe​ci,jak
za​wsze.Wszedłw„Ulu​bio​ne"iwy​brałstron​kęwy​spe​cja​li​zo​wa​nąwran​kin​gachmodyiuro​dy.Zojaniena​le​ża​łado
fa​wo​ry​tekroz​licz​nychko​men​ta​to​rów.
Ma​sa​kra.
Ład​niej​szewi​da​ia​lam.
Wy​glą​dajakćpun​kanaod​wy​ku.
Ależtocośjestpa​skud​ne.
Na​wetład​na
Tar​go​wi​skopróż​no​ści-jakiwkładwno​szatePa​nie,gło​-
dzac sie,nie ro​dzac dzie​ci? Ja​kie war​to​ści wno​sza? To
jestpo​kre​co​nezy​ciezaszmal.
ma​sa​kra. ja​kiś pasz​tet har​dy z niej. weź​cie ją, bo mi
się nie do​brze zro​bi​ło na jej wi​dok. brzyd​ka jest i tyle.
niewiemcowniejsięlu​dziompo​do​ba.alecóż,ogu​stach
sięniedys​k​tu​je.
cozaróż​ni​caczyPo​lka,Chin​ka,Mek​sy​kan​kaczyko​bie​ta (dziew​czy​na) in​nej na​ro​do​wo​ści?!? nie jej za​słu​ga
żejesttakaczyinna!genyitylemamwtejkwe​stiidopo​wie​dze​nia!!!!:)
faj​nymabiu​sto​nosz.Ktoswiegdziegomożnaku​pic?
Zojaru​lez
Juznie​ste​tynie~kor​do​nek.
Le​piej: nie ste​ty. Albo ina​czej, krót​ko: de​le​te. Do​daj
opi​nię.
No,niebójsię.Wy​raźopi​nię.Po​wiedz,kogochceszza​bić...Zro​biętozacie​bie.Dlacie​bie.Dlacie​biewszyst​ko.
Nie,było,więctrze​babę​dziewy​my​ślićinnyty​tuł.
Och,niete​raz,Woj​tek,żach​nąłsięnawi​dokżół​tejko​per​ty ata​ku​ją​cej go z dołu ekra​nu. Każ​dy wie​dział, że po
szes​na​stejniemagodlani​ko​go.Za​po​mniałprzy​kryćsłoń​ce chmur​ką. Wzdy​cha​jąc cięż​ko, otwo​rzył okien​ko gadugadu.
Woj​tek:gdzieje​stes???nie​mo​ze​mydlzejcze​kac.....
Ja:Dajmijesz​czechwi​le,kon​częjuż.
Woj​tek- co to zna​czy chwi​le??? ru​chy bo wszystkch
sto​pu​jesz
Ja:na​praw​dę już fi​nal, jak mi nie bę​dziesz prze​szka​-
dzać.mo​ment-D
Woj​tek: ale ko​tek..... mia​łeś kupe cza​su........imho sie
opier​da​laszrow​no
Ja:nie,ktosmisiędo​bi​jadodrzwi,cze​kaj-Już,Baś​ka,
niekrzycz,jużotwie​ram.
Krót​kie i ja​sne „Bierz go!" Roz​kaz Ga​jew​skie​go roz​brzmiałwgło​wieMar​kara​do​sny​mitry​la​mi.Mimotegoże
au​to​ma​tycz​nie je​żył się na wszel​kie po​le​ce​nia służ​bo​we.
Nad​cho​dziczasza​pła​ty,ostat​nibędąpierw​szy​mi,po​ni​że​ni
wy​le​cą pod nie​bio​sa. Ta​kie tam - drob​na ra​dość ze​msty.
Spoj​rzał na to​wa​rzy​szy nie​do​li: ich nad​mier​ne oży​wie​nie
jużmi​nę​ło.Ma​ciągpo​chra​py​wałnasto​le,niesta​wiałwięc
opo​ru,kie​dySro​kaza​pro​po​no​wał,żewe​zwiemutak​sów​kę.Źre​nic​kado​pi​ja​ławła​śnieko​lej​nąkawęiwzrokmia​ła
cał​kiem przy​tom​ny. Tak​że Le​szek, rześ​ki jak skow​ro​ne​czek,nada​wałsiędoak​cji.Przy​da​dząsięjakowspar​ciei
świad​ko​wie.Ma​rekod​cze​kał,ażrzecz​nikskoń​czywy​mia​nęSMS-ów.
-My​ślisz,żezdą​żyszjesz​czedzi​siajnarand​kę?
-Jakąrand​kę?-ob​ru​szyłsięPaź.-Na​kazza​ła​twi​łem.
-Te​raz?Apoco?Prze​cieżnaczter​dzie​ściosiemsięnie
mu​si​myob​cyn​da​lać.Wsa​dza​mygoijuż.
- Ale to tak na zaś po​tem. Luś​ka, to zna​czy pro​ku​ra​tor
Ła​bow​ska,tomojado​brakum​pe​la.
-Jed​noniewy​klu​czadru​gie​go.
-Eee,nie.Niepo​wiem,faj​nadziew​czy​na,tyl​ko...-Ma​rek wy​czuł lek​kie wa​ha​nie w gło​sie rzecz​ni​ka. - Ra​zem
cho​dzi​mynataichi,jużdwalata,imamytakązgra​nąpacz​kę.
-Ze​spo​ło​wouda​je​ciechiń​skie​gowęża?
-Mał​pę,psa...Jawie​dzia​łem,żetakbę​dzie...
-Do​bra,pas,niemaspra​wy.Icoztątwo​jąLu​sią?
-Niebę​dzienamka​za​łacze​kać.
-Tobom​ba.Go​to​wi?
Wy​szliprzedko​men​dę.Ma​rekza​pa​lił,roz​ko​szo​wałsię
dy​memwpłu​cachichwi​lą.Gnę​biłgomie​sią​ca​mi,ate​raz
to on po​ka​że mu, co zna​czy dojść do ścia​ny. Jak naj​moc​niej mu do​ku​czyć, jak sku​tecz​nie go upo​ko​rzyć? Już wie​dział.Szep​niesięsłów​kojegoko​leż​komzbran​ży.
Za​pa​ko​wa​lisiędosa​mo​cho​du.Choćniemu​sie​lisięte​razprze​bi​jaćprzezkor​ki,te​le​pa​lisiępo​wo​li,boza​mknię​toja​kąśuli​cęwcen​trum,zu​peł​niedez​or​ga​ni​zu​jącruch.
- No, nie wiem, czy do​brze ro​bi​my... - ode​zwa​ła się
wresz​cieŹre​nic​ka.
-Cze​gozno​wuniewiesz?-Sro​kazpa​sjąwci​snąłklak​son.Zy​skałtyl​kotyle,żeśla​ma​zar​nykie​row​cazsa​mo​cho​dusto​ją​ce​goprzednimiwy​sta​wiłprzezoknodłońzwy​sta​wio​nympal​cem.Tympal​cem.
-Ożesz...Wi​dzie​li​ścieku​ta​sa?
-Dajspo​kój-ła​go​dziłLe​sio-prze​cieżgoniearesz​tu​jesz.
-Ktogotamwie,Ma​re​czekjestdzi​siajwna​stro​jubo​jo​wym-uśmiech​nę​łasiękrzy​woBe​ata.
-Pro​steija​sne,niemacowni​kać,mamypro​ku​ra​tor​ski
na​kaz, aresz​tu​je​my po​dej​rza​ne​go, bar​dzo po​dej​rza​ne​go, i
tyle.Cze​gosięcze​piasz?
-Totygouwa​żaszzapo​dej​rza​ne​go,bo...-Źre​nic​kaw
ostat​niejchwi​liugry​złasięwję​zyk.
-Ococho​dzi?-Le​siowy​da​wałsięcał​kiemsko​ło​wa​ny.
- Ko​le​żan​ka kwe​stio​nu​je roz​ka​zy na​czal​stwa. - Sro​ka
nie za​mie​rzał prze​cho​dzić do de​fen​sy​wy. - Wi​dzia​ła do​wódczar​nonabia​łym?Wi​dzia​ła.No!
-Ale...
Sro​kazpi​skiemza​ha​mo​wałiza​par​ko​wałprzyHaliTar​go​wej,niemu​siałwięccią​gnąćnie​wy​god​nejkon​wer​sa​cji.
Wpraw​dziemógłspró​bo​waćpod​je​chaćbli​żejblo​kuZa​dy​my, ale myśl o tym, że bę​dzie go pro​wa​dził sku​te​go na
oczachlicz​nychjesz​czeotejpo​rzeprze​chod​niów,milego
łech​ta​ła.Jakza​wo​do​wysier​żantza​ko​men​de​ro​wał:
-Zwozu!
-NiebądźtakiJa​nekKos-pró​bo​wałza​żar​to​waćLe​sio.
- Dziec​ko, jak ja się ba​wi​łem w czte​rech pan​cer​nych i
psa,tywcho​dzi​łeśnasto​ją​copodstół,więcza​milcz.Do​wo​dzą​cy ope​ra​cją mówi, więc słu​chaj​cie: wpa​da​my do
cha​tyZa​dy​my,zwi​ja​myścier​woiwie​zie​mydofa​bry​kina
ob​rób​kęskra​wa​niem.
Pokil​kumi​nu​tachbylijużprzedwej​ściemdoblo​ku.
-Iżebybyłoja​sne:tojagozwi​jam,wytyl​koasy​stu​je​cie.
-Nikttuniewy​ska​ku​jeprzedsze​reg-prych​nę​łaBe​ata.
Bra​ma na klat​kę scho​do​wą na szczę​ście była otwar​ta,
niemu​sie​liwięcza​po​wia​daćwi​zy​typrzezdo​mo​fon.Sro​ka
za​ło​mo​tałwdrzwi,gdytyl​koprzednimista​nę​li.Usły​sze​li
stłu​mio​ne okrzy​ki i szu​ra​nie. Za​dy​ma otwo​rzył drzwi na​głymszarp​nię​ciem.Na​wetnieusi​ło​wałukry​waćcięż​kie​go
zdu​mie​nia.
-Gło​wac​kiSyl​we​sterMi​chał?
-Oci​pia​łeś,pa​lan​cie?
-Ob​ra​zafunk​cjo​na​riu​szanasłuż​bie,ład​nie,ład​nie-wy​ce​dziłMa​rek.
Szyb​ki​mi, płyn​ny​mi ru​cha​mi wy​cią​gnął z kie​sze​ni kaj​dan​ki, wy​krę​cił rękę dzien​ni​ka​rza, pchnął go na ścia​nę,
przy​du​siłiskuł.Be​atakil​karazywi​dzia​łajużko​le​gęwak​cji,aleza​wszedzi​wi​łoją,jaktenśla​ma​zar​nyogrtorobi.
GdydoZa​dy​mydo​tar​łowresz​cie,cosiędzie​je,za​cząłsię
szar​paćiwrzesz​czeć.
-Za​ła​twięwas!Wszyst​kich!Toza​machnawol​nośćpra​sy!
-Je​steśpo​dej​rza​nyoupro​wa​dze​nieimor​der​stwo.Masz
pra​womil​czeć,choćjakcięznam,ra​czejznie​goniesko​rzy​stasz.
-Po​je​ba​łowas!Ja​kiezno​wumor​der​stwo?!
-Niepo​ma​gaszso​bie.Twójwy​bór.
Na szaf​ce w przed​po​ko​ju Be​ata zna​la​zła klu​cze, za​mknę​ła miesz​ka​nie, nie ule​ga​jąc po​ku​sie choć​by po​bież​nychoglę​dzin.Je​śliwszyst​kotooka​żesięwy​two​rembuj​nej fan​ta​zji ko​le​gi S., i tak dość so​bie na​gra​bią. Le​sio ze
Sro​ką chwy​ci​li dzien​ni​ka​rza i po​wle​kli ze sobą. Wrza​ski
Mi​cha​ła Syl​we​stra nie umknę​ły uwa​dze są​sia​dów, któ​rzy
tkwiącwoknach,asy​sto​wa​lima​low​ni​czejgru​pie.
-Tojaw​nebez​pra​wie!-ryk​nąłGło​wac​ki.
-Pew​nieitaknielu​biącięnaosie​dlu,alete​raz,chłop​czy​ku, do​pie​ro bę​dziesz miał prze​chla​pa​ne - stwier​dził
lek​ce​wa​żą​copod​ko​mi​sarz.
- Po​peł​nia​cie błąd. Nasz praw​nik ro​ze​rwie was na
strzę​py, a po​tem roz​rzu​ci z kop​ca Ko​ściusz​ki. Je​ste​ście
skoń​cze​ni.Prze​li​te​ru​ję,że​by​ścieła​twiejsku​ma​li:s-k-o-ńc-z-e-n-i!
-Le​siu,po​roz​ma​wiajzpa​nem,toprze​cieżtwo​jadział​ka.
-Niega​da​myzgno​jem.
-Noiwi​dzisz,Za​dym​ciu,niktnieza​mie​rzaztobąne​go​cjo​wać.
- Ina​czej bę​dziesz śpie​wał, jak po​wiem o two​ich wy​czy​nach.Za​ła​twięcię,na​pi​szęar​ty​kuł.
Brwirzecz​ni​kapod​je​cha​łydogóry.
-Mach​nieszso​bieko​re​spon​den​cjęzwię​zie​nia.Za​dbam
o to, że​byś miał do​bo​ro​we to​wa​rzy​stwo pod celą. Jak to
się na​zy​wa? Sza​le​ją​cy re​por​taż? - Sro​ka aż za​tarł ręce z
ucie​chy.
-Ocowła​ści​wiebie​ga?-do​py​ty​wałLe​sio.
-Nicniesły​sza​łeś-za​in​ter​we​nio​wa​łaBe​ata.
Ma​rek wal​nął Za​dy​mę łok​ciem w brzuch. Dzien​ni​karz
zgiąłsię,ję​cząc.
-Inicniewi​dzia​łeś-do​rzu​ci​ła.
-Okej,trzymą​dremałp​ki,niewi​dzą,nie...
- Fa​szy​stow​skie ku​ta​sy - wy​char​czał Za​dy​ma. - Niech
światsięowasdo​wie.
-Za​raztamświat...Sło​wopo​je​ba​ne​gomor​der​cykon​tra
sło​wa pra​wych po​li​cjan​tów. Trzech po​li​cjan​tów. Komu
uwie​rzysąd?-do​biłgoSro​ka.
Za​pa​ko​wa​lisiędosa​mo​cho​du.Dzien​ni​karzza​milkłinie
od​zy​wałsięprzezcałądro​gędoko​men​dy.Sro​karoz​kułgo
do​pie​rowpo​ko​juprze​słu​chań.Gło​wac​kiroz​cie​rałprze​gu​byrąkipa​trzyłnapo​li​cjan​tawzro​kiemba​zy​lisz​ka.Ga​jew​ski już na nich cze​kał. Usiadł obok ko​le​gi, na​prze​ciw​ko
Za​dy​my.
-Tra​dy​cyj​naza​ba​wawdo​bre​goizłe​go?-do​my​śliłsię
dzien​ni​karz.
- Spe​cjal​nie dla cie​bie, mi​siu, zmie​ni​my po​dział ról:
obajbę​dzie​myźli-spro​sto​wałMa​rek.
-Chcia​łemzło​żyćza​ża​le​nienaspo​sóbza​trzy​ma​nia...
-Po​tem-uciąłJan.
-Ocowła​ści​wieje​stemoskar​żo​ny?-za​trzy​ma​nyuznał,
żejed​nakle​piejbę​dziespu​ścićztonu.
- O upro​wa​dze​nie i za​bój​stwo Zo​fii Zy​bu​ry. Mówi ci
cośtona​zwi​sko?-za​py​tałprofor​maSro​ka.
-Notak,zbie​ra​łemin​for​ma​cjedoar​ty​ku​łuotymse​ryj​nym,boodwasni​cze​goniemoż​nawy​du​sić,ichcia​łemz
niąpo​ga​dać.
-Aprzyoka​zjitro​chęsiępo​szar​pa​łeśzdziew​czy​ną?
-Co?Nieszar​pa​łemsięznią.Ktotowi​dział?
-Cośpankrę​ci-za​uwa​żyłGa​jew​ski.
-Jawi​dzia​łemcięzZy​bu​rąwdzieńprzedjejznik​nię​ciem-oznaj​miłspo​koj​niepod​ko​mi​sarz.-Więczróbnam
tęprzy​słu​gęiprze​stańkom​bi​no​wać:ococitakna​praw​dę
cho​dzi​ło?
Dzien​ni​karzpo​tarłbro​dę.
- Chcę ad​wo​ka​ta. Bez nie​go z wami nie ga​dam. Znam
swo​jepra​wa.
Ga​jew​skipod​niósłsłu​chaw​kęwe​wnętrz​ne​gote​le​fo​nu.
-Dy​żur​ny?Pro​szęod​pro​wa​dzićza​trzy​ma​ne​gonado​łek.
Ga​jew​skiiSro​ka,zmę​cze​nipowczo​raj​szymdniu,któ​ry
cią​gnąłsięnie​po​mier​nie,po​wo​liszlidoswo​je​gopo​ko​ju.
-Nie​wie​lemamy-po​wie​działJan.
-Wy​star​czy.
-Komu?Chy​baniesą​do​wi.
Ga​jew​ski za​czął grze​bać w zam​ku, lecz punk​tu​al​na jak
za​wszeBe​atagoubie​gła.Męż​czyź​niwe​szlidokan​cia​pyi
roz​sie​dlisięnafo​te​lach.Nad​ko​mi​sarzwbiłwzrokwty​po​wokra​kow​ską,gę​stąjakśmie​tan​kaba​bu​nimgłę.
-Kawy?-spy​ta​łamłod​szaaspi​rant.
- Taaa i może jesz​cze pącz​ki. - Sro​ka się skrzy​wił. Rzy​gamjużko​fe​iną.Ica​łymtymdo​cho​dze​niem.
- Ro​zu​miem, że wczo​raj nie wy​ci​snę​li​ście z Za​dy​my
zbytwie​le.
-Za​ży​czyłso​biepa​pu​gi.
-No,moż​nasiębyłotegospo​dzie​wać.
- In​tu​icja pod​po​wia​da mi, że da​lej tra​ci​my czas - po​wie​działGa​jew​ski.
- Na​stęp​ny! Z in​tu​icją się wy​ry​wa. Cią​gle wszyst​kim
wci​skasz,żeniematojakpo​rów​na​niego​łychfak​tówista​ty​styk.Ico-zdnianadzieńcisięod​mie​ni​ło?!Awa​ha​deł​koiszkla​nąkulęso​biejużku​pi​łeś?No​stra​da​mussięzna​lazł, psia​mać - pie​klił się Sro​ka. - Nud​ni już je​ste​ście.
Cze​gonibyniepoj​mu​je​cie?Ła​ziłzaZy​bu​rą?Ła​ził.Szar​pał się z nią? Szar​pał. Był uczniem Drusz​czo​wej? Przez
trzy mie​sią​ce, ale był. Jest wred​nym su​kin​sy​nem? Jest.
Moimzda​niemwszyst​kotusięukła​dawpięk​nąioczy​wi​stąca​łość.
-Ja​kośniemogęso​biewy​obra​zićZa​dy​mywroliwy​su​bli​mo​wa​ne​goes​te​ty-skon​tro​wałGa​jew​ski.
Ma​rekspoj​rzałnanie​gozpo​li​to​wa​niem.
- Wy​su​bli​mo​wa​ne​go, pro​szę, pro​szę, jaki się z nie​go
zro​biłJa​nu​aryKrzyż​pań​ski.Tuniecho​dziowy​obra​że​nia,
aletymra​zemtyl​koofak​ty.
-Wła​śnie,fak​ty.Sąta​kie,żenara​ziedo​wo​dymamyra​czejmi​zer​ne.
Ktośza​pu​kałdodrzwi,więcBe​atarzu​ci​łaod​ru​cho​wo:
-Ktotam?
-Po​li​cja!-Otwie​ra​jącdrzwi,Paźbły​snąłhol​ly​wo​odz​kąbie​lązę​bów.
- A coś ty taki we​so​lut​ki sko​ro świt? - za​py​ta​ła Be​ata,
pusz​cza​jącokodorzecz​ni​ka.
-Mamspispo​łą​czeńzko​mó​ryZa​dy​my.
-Takszyb​ko?-zdzi​wiłsięMa​rek.-Zno​wuja​kaśzna​jo​maztań​cówgo​do​wychżu​ra​wi?
-Nie,takzwa​nega​da​neiurokoso​bi​sty.-Le​szekza​pre​zen​to​wałko​lej​nyzeswo​ichroz​bra​ja​ją​cychuśmie​chów.-I
mamcośjesz​cze,aleotymjużwie​cie.Po​ło​żyłprzednimi
pro​ku​ra​tor​skina​kazza​trzy​ma​niaGło​wac​kie​go.
-No,Le​siu-po​kle​pałgopople​cachSro​ka-gdy​bynie
my,zwy​dat​nąpo​mo​cąZa​dy​my,zna​ne​gotak​żejakoKor​do​-
nek,zu​peł​niebyśsięzmar​no​wał.
Po​chy​li​lisięnadwy​dru​ka​mi.
- Wi​dzi​cie! - Sro​ka dźgał pa​lu​chem pa​pie​ry. - Cią​gle
dzwo​nił do Zo​sień​ki. Na​wet w dniu jej śmier​ci. Do​wód
jakzło​to.
-To,żedzwo​nił,jesz​czenicniezna​czy.Możesięzwy​czaj​niewniejza​bu​jał-za​opo​no​wa​łaŹre​nic​ka.
-Halo,toniejestTyl​komi​łość,tyl​koKry​mi​nal​nizży​cia wzię​ci. Cze​mu to do was nie do​cie​ra? - żach​nął się
Ma​rek.
-Do​bra,do​bra,niekłóć​ciesię,dzie​ci.Trze​baopra​co​waćstra​te​gięobron​ną-za​pro​po​no​waługo​do​woPaź.
-Jakązno​wustra​te​gię?-za​py​tałGa​jew​ski.
-A,za​po​mnia​łempo​wie​dzieć-zre​flek​to​wałsięLe​sio.Za​raztubę​dziepraw​nikz„BezOsło​nek".Ga​da​łemznim
przezte​le​fon.Jaknamojewy​czu​cietotwar​dyza​wod​nik.
-Twar​dyjakka​czusz​ka-zba​ga​te​li​zo​wałMa​rek.
-Cze​muaku​ratjakka​czusz​ka?-zdzi​wiłsięPaź.
-Takiżart.
Janprzy​gryzłwar​gę.
-Jakchcesztoro​ze​grać,Ma​rek?—za​py​tał.
-No,niepod​pusz​czajmnie,toła​twi​zna.Za​dy​maza​po​działsiębyłmniejwię​cejwtymcza​sie,kie​dyznik​nę​łana​szanie​od​ża​ło​wa​napięk​ność.Niktniewie,gdziegowcię​ło.Jakdlamniezwie​dzałKry​spi​nów.Tutrze​bagoci​snąć.
Coro​bił,gdziebyłizkim?Daty,ad​re​sy,kon​kre​ty.
- Ja i Ma​rek prze​słu​chu​je​my Za​dy​mę - za​de​cy​do​wał
nad​ko​mi​sarz-wyprzy​glą​da​ciesięprzezwe​ne​cja​ni​na.W
ra​ziecze​godzwoń​cieprzezwe​wnętrz​ny.
Zła​pałzate​le​fon.
-Daj​cieGło​wac​kie​godopo​ko​juzwie​rzeń.-Ga​jew​ski
przez chwi​lę słu​chał dy​żur​ne​go. - To niech przyj​dzie na
pierw​szepię​tro.
Po​wo​li scho​dzi​li pię​tro ni​żej. Przed drzwia​mi po​ko​ju
prze​słu​chań stał sku​ty Za​dy​ma i swo​bod​ny, wy​pa​sio​ny
chart. Gar​ni​tur? Ze​gna. Za​pach? Ze​gna In​ten​so. Ga​jew​ski
był pod wra​że​niem kon​se​kwen​cji. I w mig zro​zu​miał, że
niebę​dzielek​ko.
- Wi​tam, me​ce​nas Krzysz​tof Ko​tow​ski, re​pre​zen​tu​ję
panaGło​wac​kie​go-przed​sta​wiłsię.-Je​stemprze​ko​na​ny,
żeza​szłaka​ry​god​napo​mył​ka.
- Wo​lał​bym, że​by​śmy na ra​zie po​wstrzy​ma​li się od
przed​wcze​snych wnio​sków. Po​roz​ma​wia​my, zo​ba​czy​my po​wie​działSro​ka.
Dy​żur​nypchnąłZa​dy​mędośrod​ka.Roz​sie​dlisięicze​ka​li,cosięsta​nie.
-Copanro​biłtrzydniwcze​śniej?-spy​tałSro​ka.
-Pan,ty...
Praw​niklek​kona​chy​liłsięwstro​nędzien​ni​ka​rza.
- Pa​nie Mi​cha​le, pro​szę da​ro​wać so​bie ko​men​ta​rze i
przejśćdorze​czy.
-Sie​dzia​łemwdomuipi​sa​łemksiąż​kę.
-Ktośtomożepo​twier​dzić?
-Tak,mójkot.Gdy​bymmiałkota.
Ko​tow​ski wes​tchnął z re​zy​gna​cją. Po​pra​wił per​fek​cyj​nieza​wią​za​nywę​zełkra​wa​ta.Po​temwbiłwzrokwumiar​-
ko​wa​nieczy​styblatsto​li​ka.Cojaro​bięwtymsy​fie,prze​cieżna​wetniemamdo​świad​cze​niawspra​wachkry​mi​nal​nych,roz​ża​liłsięnadsobąwdu​chu.
Sro​kapo​de​rwałsięzkrze​sła,oparłrę​ka​miosto​likiza​wie​siłwzroknaZa​dy​mie.
-Wy​glą​datomniejwię​cejtak:Zo​fiaZy​bu​ra,mło​da,ale
nie​ko​niecz​nie lek​ko​myśl​na ko​bie​ta, na​gle zni​ka, ni​ko​go
wcze​śniej nie uprze​dza​jąc. Nie​omal w tym sa​mym cza​sie
ra​czyznik​nąćpan,pa​nieGło​wac​ki,irów​nieżniktniema
zie​lo​ne​gopo​ję​cia,gdziepanprze​by​wa.
-Askądwynibyotymwie​cie?
- Chcia​łem przy​po​mnieć, że pan jest tu w cha​rak​te​rze
prze​słu​chi​wa​ne​go, nie prze​słu​chu​ją​ce​go - wtrą​cił się Ga​jew​ski.
Ma​rekzi​gno​ro​wałpy​ta​nieicią​gnąłda​lej:
- Wcze​śniej wi​dzia​no was pod​czas do​syć gwał​tow​nej
sce​nynauli​cy.Wy​glą​da​łotonasprzecz​kę.Po​temoka​zu​je
się,żeZy​bu​ręktośza​mor​do​wał.Możepanza​temob​ja​śnić
nam,jakicha​rak​termiałpanazwią​zekzde​nat​ką?
- Zwią​zek? W co wła​ści​wie pró​bu​je​cie mnie wro​bić?
Po pierw​sze, wca​le nie znik​ną​łem, wzią​łem so​bie tyl​ko
dwa dni wol​ne​go, żeby spo​koj​nie po​pra​co​wać nad moją
po​wie​ścią.
- Wie​ko​pom​nym dzie​łem, któ​re​go nikt do tej pory na
oczyniewi​dział.
- Mo​że​cie spraw​dzić w ka​drach, skła​da​łem po​da​nie o
urlop.
-Pięk​nie,spraw​dzi​my.Icopantegodniaro​bił?
-Mó​wi​łemjuż,sie​dzia​łemwdomuipi​sa​łem.
- Za​py​tam jesz​cze raz i nie chcę już słu​chać bred​ni o
zwie​rzę​tachdo​mo​wych:czyktośtomożepo​twier​dzić?
Za​dy​maza​cząłmierz​wićczu​pry​nę.Chartrów​nieżzdra​dzałde​li​kat​ne,leczdlafa​chow​cówła​twedouchwy​ce​nia,
ob​ja​wynie​po​ko​ju-ak​cjanieroz​wi​ja​łasięwpo​żą​da​nym
kie​run​ku.
- Nie, nikt - po​twier​dził głu​cho dzien​ni​karz. - Na co
dzień żyję w strasz​nym za​mę​cie, więc gdy sia​dam nad
książ​ką,chcęmiećspo​kój.Wy​łą​czamte​le​fo​ny,dzwo​neku
drzwi.
-Cie​ka​we,ra​czejniespra​wiapanwra​że​niaoso​by,któ​rapo​trze​bu​jeażtakwiel​kie​gosku​pie​niadopra​cy.
- Pa​no​wie, wo​lał​bym, aby roz​mo​wa do​ty​czy​ła kon​kre​tów, a nie wra​żeń - ode​zwał się ad​wo​kat, uznaw​szy, że
war​tojed​nakstwo​rzyćja​kieśpo​zo​rypra​cy.
-Acowta​kimra​ziepanro​biłwczo​raj?
-Sie​dzia​łemwdomuipi​sa​łem.
- I nikt oczy​wi​ście nie jest w sta​nie po​twier​dzić pań​skiejwer​sji...
-Nie.Cho​ciażtak,tak,wy​cho​dzi​łemprze​cieżdoskle​pu
na małe za​ku​py, tego w Hali Tar​go​wej, więc ktoś mnie
pew​nieza​pa​mię​tał.
- To rów​nież jest do spraw​dze​nia. - Sro​ka klap​nął na
krze​seł​ko.-Wróć​mydopanazwiąz​kówzZy​bu​rą.
-Ilemamcipo​wta​rzać,żeniebyłożad​nychzwiąz​ków!
Do​brzewiesz,żeprzy​dzie​lo​nomiwga​ze​ciespra​węKor​don​ka.Pró​bo​wa​łemtyl​kopo​cią​gnąćse​kre​tar​kęzaję​zyk.
- I dla​te​go wy​dzwa​niał pan do niej, mamy to w bil​lin​gachczar​nonabia​łym,śle​dziłjąpan,si​ło​wałsięzniąna
uli​cy?
- To wszyst​ko nie tak. - Za​dy​ma ukrył w dło​niach za​czer​wie​nio​nąziry​ta​cjitwarz.-Niechcia​łazemnąga​dać,
po​noć dy​rek​tor​ka za​bro​ni​ła jej udzie​la​nia ja​kich​kol​wiek
ko​men​ta​rzy dla pra​sy. Ale ja prze​cież tak ła​two nie od​pusz​czam.
-Wca​lewtoniewąt​pi​my-przy​znałJan.
Ele​gan​cik,któ​rydotejporygłów​niesie​działipach​niał,
ock​nąłsięna​glezle​tar​gu:
- Z tego, co ro​zu​miem, je​śli się mylę, pro​szę spro​sto​wać,głów​nąpod​sta​wąza​trzy​ma​niapanaGło​wac​kie​gosą
te in​ten​syw​ne kon​tak​ty z pa​nią Zy​bu​rą w cią​gu ostat​nich
dni.
-Ifakt,żepanGło​wac​kidzwo​niłdoniejna​wetwdniu
jej za​bój​stwa - do​rzu​cił nad​ko​mi​sarz. - Po​dej​rza​ny ma
rów​nieżpo​wią​za​niezinnąofia​rą,Gra​ży​nąDruszcz,uczy​ła
go.
Me​ce​nas Ko​tow​ski za​trze​po​tał rzę​sa​mi, jak​by pa​proch
wpadłmudooka.
- Nie chciał​bym wcho​dzić w pa​nów kom​pe​ten​cje, ale
po co mój klient miał​by dzwo​nić do pani Zy​bu​ry w dniu
jejza​bój​stwa,sko​rowcze​śniejrze​ko​mojąpo​rwał?
Ma​rek spoj​rzał na Ga​jew​skie​go, ten mruk​nął le​d​wie
sły​szal​nie.
-Mająpa​no​wiejesz​czeja​kieśpy​ta​nia?-FanZe​gnynaj​wy​raź​niejchciałjużza​koń​czyćmę​czą​cespo​tka​nie.
-Nie-ode​zwałsięJan-toje​dy​niewstęp​neprze​słu​cha​nie.Tujestna​kazza​trzy​ma​niawcha​rak​te​rzepo​dej​rza​ne​go.
- Pchnął kart​kę w kie​run​ku praw​ni​ka, któ​ry le​d​wie rzu​cił
naniąokiem.-Aśledz​twojestwtoku.
- Ro​zu​miem, że nie ma szans, aby mój klient już te​raz
opu​ściłareszt?
-Naj​mniej​szych.
Za​ła​ma​nynapo​zórdzien​ni​karzzno​wuza​cząłsięna​krę​cać.
-Niemo​żeszmnietu,kur​wa,zo​sta​wić!Prze​cieżtojaw​ny spi​sek. Nie dają so​bie rady z Kor​don​kiem, to pró​bu​ją
zrzu​cićwinęnamnie,przyoka​zjimsz​czącsięzatek​styo
ichwto​pach.
Wrza​ski wy​pro​wa​dza​ne​go przez mun​du​ro​we​go Za​dy​my
nie zro​bi​ły żad​ne​go wra​że​nia na ni​kim, a już naj​mniej na
ele​gan​ci​ku. Pod​niósł z krze​sła gu​stow​ną te​czusz​kę, po​że​gnał się z po​li​cjan​ta​mi i ru​szył do wyj​ścia, da​jąc ca​łym
sobądozro​zu​mie​nia,jakbar​dzocen​najestkaż​dase​kun​da
jegocza​su.Tużprzeddrzwia​mijed​naksięob​ró​cił.
-Pa​nienad​ko​mi​sa​rzu,za​pew​nepanzda​jeso​biespra​wę,
że wła​ści​cie​le „Bez Osło​nek" są po​waż​nie za​nie​po​ko​je​ni
za​ist​nia​łąsy​tu​acjąiżeewen​tu​al​nebłę​dywśledz​twiebędą
mia​łykon​se​kwen​cjepraw​ne.
Ijużgoniebyło.
Jan sam nie poj​mo​wał, ja​kim cu​dem po​wstrzy​mał się
przedsztu​bac​kimge​stempo​ka​za​niamuję​zy​ka.
Ko​mi​sarzSzpakprzy​wi​tałgokor​dial​nie.Alezdą​żyłjuż
do​brzepo​znaćtan​det​nesztucz​kigli​ny.Prze​cze​sałnie​zbyt
za​wi​łe me​an​dry umy​słu prze​ciw​ni​ka, po któ​rych mógł​by
się te​raz po​ru​szać z za​wią​za​ny​mi oczy​ma. I bez la​tar​ki.
Pod​sta​wo​wa za​sa​da - pod żad​nym po​zo​rem nie tra​cić
czuj​no​ści.Mu​li​nanieod​wza​jem​niłfał​szy​we​gouśmie​chu.
Mil​czałwy​mow​nie.Cze​kałwspo​ko​junaLe​śniew​skie​go,
dru​gie​gopsa,wpeł​nigo​to​wynako​lej​nąrun​dęśmier​tel​nejroz​gryw​ki.Nieroz​gry​zągodziś,aniju​tro,anini​g​dy.
Mógł te​raz za​bi​jać tyl​ko czas, co skrzęt​nie czy​nił, żeby
do​star​czyć umy​sło​wi nie​zbęd​nej daw​ki fit​nes​su. O mię​śnieza​dbapo​tem,kie​dyjużImsięwy​mknie.Wciążnicna
nie​goniemie​li,leczonmiałplan.
Nie,ina​czej:
...do​pra​co​wa​ną w naj​drob​niej​szych szcze​gó​łach kon​cep​cję uciecz​ki. Wciąż nic na nie​go nie mie​li, lecz on
miał do​pra​co​wa​ną w naj​drob​niej​szych szcze​gó​łach kon​cep​cjęuciecz​ki.
Wy​star​czy, bo wię​cej nie za​pa​mię​ta. Brak lap​to​pa do​skwie​rał mu nie mniej niż nie​zmie​nia​ne od po​nad doby
ubra​nie. I cze​mu ten je​ba​ny pa​ra​graf pal​cem nie kiw​nął,
żebygostądwy​cią​gnąć?Zni​kądpo​mo​cy.Iletojużgo​dzin?
Czter​dzie​ści. Jak tyl​ko wyj​dzie, zro​bi wszyst​ko, żeby ten
schi​zo​fre​nik, pi​ja​czek nie​do​my​ty miał prze​chla​pa​ne do
koń​ca swo​je​go za​sra​ne​go ży​cia. Resz​cie też ob​sma​ru​je
dupy,więctymra​zemniebędągokry​li.Po​świę​cąsięjak
nic na oł​ta​rzu cno​tli​wej spra​wie​dli​wo​ści. Spra​wie​dli​wość,kur​wa.Gdzieonisą?Czasleci,gów​nozna​leź​li,nie
do​wo​dy...
Jegodru​gieimięwszaktoMcGy​ver.Wszak?Wszak​że?
Głu​pa​woja​koś.Na​pił​bysiękawyalbocze​gośmoc​niej​sze​go.Możetymra​zemspre​zen​tu​jąmutęblondpiz​den​cję,to
ją wy​bła​ga. Swo​ją dro​gą, nie​wie​le mó​wi​ła, kie​dy go za​bie​ra​li.Dziw​ne.
-Icopanmy​śli,pa​niedok​to​rze?-za​py​tałGa​jew​ski.
-Jesz​czechwi​lecz​kę-szep​nąłWy​rwa-Krzy​żań​ski.
-Niesły​szynas-za​pew​niłpo​li​cjant.
- Przy​da​ło​by się tro​chę prze​trzeć to lu​stro - stwier​dził
pro​fi​lerjużnor​mal​nym,czy​litu​bal​nymgło​sem.
-Za​razko​gośpo​pro​szę.
- Tak na przy​szłość by się przy​da​ło. To, co mam wi​dzieć,wi​dzę.-Dok​torzdjąłoku​la​ry,chuch​nąłwnieinie​zbytsta​ran​nieprze​tarłso​czew​ki.
-Tozna​czyco?
-Nic.
Ga​jew​skiza​ci​snąłpię​ścipodsto​łemiwziąłgłę​bo​kiod​dech.Psy​cho​logspoj​rzałnanie​goznie​skry​wa​nymroz​ba​wie​niem.Nieza​mie​rzałjed​nakroz​wi​jaćswo​jejjak​żeod​kryw​czej kon​sta​ta​cji. Za​no​to​wał coś na kart​ce, po​tem
wziąłdorękispo​rzą​dzo​newcze​śniejza​pi​ski,po​ło​żyłkart​kioboksie​bieistu​dio​wałjeprzeznie​zno​śnieprze​dłu​ża​ją​cą się chwi​lę. Od​su​nął no​tat​ki i przez ko​lej​ny kwa​drans
wpa​try​wał się w Za​dy​mę, któ​re​go za​cho​wa​nie zdra​dza​ło
co​raz więk​sze znie​cier​pli​wie​nie. Ko​ły​sał się na krze​śle,
ry​so​wałpal​ca​miposto​le,wstał,zro​biłtrzyprzy​sia​dy,po​wą​chałsiępodpa​chą,skrzy​wił,po​dra​pałwło​kieć,zno​wu
usiadłiznie​ru​cho​miał.
-Ty​po​we-mruk​nąłwresz​cieWy​rwa-Krzy​żań​ski.
- Ty​po​we dla kogo? - Nad​ko​mi​sarz umi​lał so​bie czas,
roz​wa​ża​jąc kwe​stię we​wnętrz​ne​go utrud​nia​nia śledz​twa
przezze​wnętrz​nychspe​cja​li​stów.
-Dlakaż​de​go,ktochwi​lo​wożyjewnie​wo​li,niemasię
w co prze​brać i pić mu się chce. Względ​nie si​kać. Ale
chy​ba je​stem w błę​dzie - za​fra​so​wał się - bo te przy​sia​dy...
Ga​jew​ski skon​cen​tro​wał się na al​ter​na​tyw​nym wa​rian​ciedal​szychwy​da​rzeń:nie​dłu​gowy​pusz​cząGło​wac​kie​go.
Z kar​tecz​ką za​wie​ra​ją​cą do​mo​wy ad​res pew​ne​go dok​to​ra
psy​cho​lo​gii, któ​ry w koń​cu nie grze​szy ani uro​dą, ani
czymś,coJanro​zu​miałpodpo​ję​ciemele​gan​cji.Nado​brą
spra​węmógł​byodsie​biedo​rzu​cićtak​żeka​ta​lognie​któ​rych
na​wy​ków,ta​kichjakre​gu​lar​nepre​lek​cjeudzie​la​nelum​pom
ko​czu​ją​cym na Plan​tach, tu​dzież sys​te​ma​tycz​ne wy​pro​wa​dza​nie z rów​no​wa​gi wy​so​kie​go funk​cjo​na​riu​sza kra​kow​skiejko​men​dy.
- Do​brze. - Z twa​rzy psy​cho​lo​ga znik​nął wresz​cie sar​do​nicz​nyuśmie​szek.-Za​re​je​stro​wałpantenmo​ment,kie​dy przez do​brą chwi​lę się nie ru​szał? Spra​wiał wra​że​nie
nie​obec​ne​go,jak​bysięwła​śnieprze​niósłdoin​ne​goświa​ta, stra​cił świa​do​mość, za​cho​wu​jąc jed​nak przy​tom​ność.
Gdy​by jesz​cze przy tym mla​skał albo mru​gał po​wie​ka​mi,
mógł​bym rzec, że to pyk​no​lep​tyk. Po​mi​ja​jąc fakt, iż jak
twier​dziVi​ri​lio,wobec​nejepo​cewszy​scynimije​ste​śmy,
ży​je​my w za​stęp​czym świe​cie, któ​ry cał​ko​wi​cie anek​tu​je
na​sząświa​do​mość.Tyl​kocza​so​wo,pókico.Pro​szętakna
mnieniepa​trzeć,żar​tu​jętyl​ko,je​ślicho​dziodia​gno​zęin​-
te​re​su​ją​ce​gonastuprzy​pad​ku.Pew​niesiępopro​stuza​sta​na​wia,cowampo​wiepod​czasko​lej​ne​goma​glo​wa​nia.Na​to​miast to, co ja te​raz po​wiem, ra​czej nie po​pra​wi panu
hu​mo​ru:Gło​wac​kiniejestza​bój​cą.
-Zca​łymsza​cun​kiem,pa​niedok​to​rze,alezcze​gopanto
wy​wnio​sko​wał?Bochy​baniezprzy​sia​dów?!Do​stałpan
prze​cież ode mnie całą do​ku​men​ta​cję, Ma​rek Sro​ka wi​działgozofia​rąwprzed​dzieńjejza​gi​nię​ciaizna​lazłjego
na​zwi​skowśródby​łychuczniów.Pozatym-nad​ko​mi​sarz
się​gnąłdoswo​ichno​ta​tek-„Naszse​ryj​nynieim​pro​wi​zu​je, nie pod​da​je się emo​cjom, każ​dą zbrod​nię pre​cy​zyj​nie
pla​nu​je,praw​do​po​dob​niewcze​śniejob​ser​wu​jeofia​ry,po​zna​jeichzwy​cza​je,azwa​żyw​szynazry​tu​ali​zo​wa​nieży​cia
ofiar, nie było to spe​cjal​nie trud​ne. Praw​do​po​dob​nie
spraw​ca ma spo​re kom​pe​ten​cje in​ter​per​so​nal​ne, nie ma
pro​ble​muzna​wią​za​niemkon​tak​tuzludź​mi,wtymoczy​wi​ściezofia​ra​mi,po​tra​fiwzbu​dzićza​ufa​nieiza​pew​nema​ni​pu​lo​wać in​ny​mi". I o, tu jesz​cze: „Do tego pe​dant, na co
wska​zu​jedba​łośćoszcze​gó​łyipew​ne,jakbytoująć,za​mi​ło​wa​niedoczy​sto​ści".Pa​su​je,mniejwię​cej.
- Jest tak​że wy​spor​to​wa​ny i ze​stre​so​wa​ny z po​wo​du
nie​świe​że​goubra​nia,cojakodwóchWiel​kichBra​cimo​że​myna​ocz​niestwier​dzić.Ale,ale...Czyjestpanpe​wien,że
panako​le​ganiewi​działtego,cochciałzo​ba​czyć?-wpy​ta​niudok​to​raJa​nu​are​gowy​czu​wa​łosięażza​nad​towy​raź​ną
su​ge​stię,jakpo​win​nabrzmiećod​po​wiedź.
Ga​jew​ski nie za​mie​rzał go oszu​ki​wać. Było nie było,
gra​jąwjed​nejdru​ży​nie.
-Nie,nieje​stem.
-Więcjakjużpanupo​wie​dzia​łem:jateżnie.Awła​ści​wieje​stemwstupro​cen​tachpe​wien,żenie.Żebyjużpana
nie stre​so​wać do​wo​da​mi, że prze​czy​ta​łem parę ksią​żek,
cóż,parępar,ujmętotak:Gło​wac​kijestbezwąt​pie​niami​to​ma​nem i me​ga​lo​ma​nem. Choć po​zu​je na cy​nicz​ne​go
twar​dzie​la,ewi​dent​nieźlesięczu​jewroli,jakąmusiod​gry​wać,roliznacz​niepo​ni​żejjegoam​bi​cji.
-Twier​dzi,żepi​szepo​wieść-wtrą​ciłpo​li​cjant.
-Niedzi​wimnieto.Jegotek​styażki​piątwór​czymza​pa​łem. Że so​bie w do​mo​wym za​ci​szu czy​tu​ję bru​kow​ce?
Cóż,wkoń​cuczło​wiektomojaspe​cjal​nośćetni​hilhu​ma​niamealie​numesseputo.Par​don,tojużna​łógztymcy​to​wa​niem.Jużtłu​ma​czę:nic,coludz​kie...
-Toijawiemzeszko​ły,niejestmiobce-do​koń​czyłz
ura​ząGa​jew​ski.
Jantak​żeod​ro​biłlek​cje.Niebyłota​blo​idu,któ​ryzi​gno​ro​wał​by spra​wę dzien​ni​ka​rza. Hu​cza​ło w pra​sie ko​lo​ro​wej, wrza​ło w in​ter​ne​cie. Jed​ne​mu z czuj​nych oby​wa​te​li,
za​pew​nesą​sia​dów,uda​łosięna​wetzro​bićzdję​ciewcza​sie aresz​to​wa​nia. Pra​wie nie​czy​tel​ne, przed​sta​wia​ją​ce
całą czwór​kę od tyłu, ale prze​szka​dza​ło to tyl​ko nie​licz​nym,wie​trzą​cym,żecałataafe​rajestme​dial​nąpod​pu-chą.
Ga​jew​skinieza​dałso​bietru​du,bypo​li​czyć,ileosóbopo​wia​da​ło się za, a ile prze​ciw​ko Za​dy​mie, do tych wy​bo​rów,ja​kichmoż​nabyłodo​ko​nać,nieru​sza​jącsięzfo​te​la,
nietrze​babyłoni​ko​goza​chę​cać.Je​denzplot​kar​skichpor​ta​li mak​sy​mal​nie uła​twił spra​wę swo​im użyt​kow​ni​kom,
ogra​ni​cza​jącsiędoson​da​żo​we​gopy​ta​nia:wi​nienczynie?
Ilu​stru​ją​cason​dęfot​kaza​stę​po​wa​łazda​nieau​to​rówson​dy:
dzien​ni​ka​rza„zdję​to"pod​czasso​wi​cieza​kra​pia​nejim​pre​zy.Wód​kanasto​le,kie​li​szekwdło​ni,wzrokdzi​ki,suk​nia
plu​ga​wa. Osiem​dzie​siąt sie​dem pro​cent re​spon​den​tów na
„tak". Po stro​nie do​mnie​ma​ne​go Kor​don​ka jed​no​znacz​nie
opo​wie​dzia​łosiętyl​koma​cie​rzy​ste„BezOsło​nek".
-On-pro​fi​lerwska​załbro​dąZa​dy​mę-teżchy​bawie,
skoń​czył prze​cież po​lo​ni​sty​kę. Ale ja​koś go nie wi​dzę w
rolina​uczy​cie​lasa​dy​styzIo​ne​sco.Fi​lo​lo​gianiepro​wa​dzi
dozbrod​ni,cowię​cej,do​star​czami​łychna​rzę​dzi,żebyso​bie kom​pen​so​wać mor​der​cze in​stynk​ty. Ow​szem, ten tu​taj
znisz​czył ży​cie nie​jed​nej oso​bie, lecz mó​wi​my je​dy​nie o
śmier​ci sym​bo​licz​nej, śmier​ci cy​wil​nej. Je​śli Gło​wac​ki
czer​pieztegopew​nąsa​tys​fak​cję,botegotypudzia​łal​no​ści
nieuza​sad​niał​bymtyl​kopo​trze​bąza​ra​bia​nianachlebira​chun​ki,totomuwy​star​cza.Po​mi​ja​jąc,żenapew​noza​żą​da
sa​tys​fak​cji,kie​dygowy​pu​ści​cie.
-Nieprze​szka​dzam?-Wdrzwiachpo​ka​za​łasięgło​wa
Sro​ki.
-Dajnamjesz​czepięćmi​nut-po​pro​siłGa​jew​ski.
-Dzie​sięć-spro​sto​wałpsy​cho​log.
-AleJa​siu,mamyna​kazre​wi​zjiwjegodomu.WyzBe​at​kąwzię​li​by​ściedzi​siej​szeprze​słu​cha​nie,amyzchło​pa​ka​miprze​trze​pie​mywtymcza​sieszczu​rząnorę.Niewąt​pię,żecośznaj​dzie​my.
-Ma​rek,pro​szę,dzie​sięćmi​nutcięniezba​wi.
- Szyb​ki Bill, co? - za​py​tał Wy​rwa-Krzy​żań​ski, kie​dy
Sro​kasięulot​nił,umil​kłoteżnu​co​neprzeznie​go„Tak,tak,
tamwlu​strzetonie​ste​tyja".-Ioso​bli​wiecię​tynapo​dej​rza​ne​go...Wra​ca​jącdorze​czy.Ten,któ​re​goszu​ka​my,musi
być jed​nak bar​dziej spraw​ny. Za​sta​na​wia mnie jesz​cze
jed​no: czy​stość. Oszczęd​ność środ​ków, ja​kich uży​wa. Za
każ​dym ra​zem ina​czej, co by tłu​ma​czy​ło wska​zów​kę z
nowąko​lek​cjąimożena​wettowcze​śniej​szeod​stęp​stwo.
Chciał was zmy​lić, ale nie roz​gryź​li​ście tro​pu z „Pierw​szym", więc w na​stęp​nym przy​pad​ku po​sta​no​wił po​móc.
Nietejegowska​zów​kisąważ​ne,tyl​kocośin​ne​go.Panmi
dziśprzy​po​mniałtoiowo,leczpo​mi​nąłinnekwe​stie.Tak,
taksięmi​lut​koskła​da,żewszyst​kopa​mię​taminiepo​trze​bu​ję dyk​ta​fo​nu... Mam te​raz wię​cej da​nych do ana​li​zy i
skon​cen​tro​wał​bym się na spra​wie im​pro​wi​za​cji. Co dla
nasozna​czatapo​moc?Otóż,dro​gipa​nienad​ko​mi​sa​rzu,to,
że mu​siał zmie​nić swój plan. Mu​siał od nie​go od​stą​pić i
za​pew​ne nie jest z tego po​wo​du uszczę​śli​wio​ny. Nie
umiempanupo​wie​dzieć,ktojesz​czebę​dziemu​siałod​dać
ży​cie, przy​kro mi. Pew​ne jest, że bę​dzie cier​piał dłu​żej śmier​ciPłat​kaspraw​camógłna​wetniewi​dzieć,aleto​ną​cejko​bie​typil​no​wałdokoń​ca.Zajed​nodajęgło​wę:tym
ra​zemmor​der​casiępo​my​li.
Mu​zeumnie​gdy​siej​szejsła​wy
Spóź​nia​li się już o, Sro​ka zer​k​nął na ze​ga​rek, okrą​gły
kwa​drans.Teo​re​ty​zo​wa​nieteo​re​ty​zo​wa​niem,aleniemato
jakcie​płedo​wo​dynie​pod​wa​żal​nejwiny.Wzię​ligoprze​cieżzza​sko​cze​nia,niemógłwszyst​kie​goukryć.Je​ślibędą
sięda​lejgrze​bać,pta​szekwy​le​cinawol​nośćinieomiesz​kaposo​biepo​sprzą​tać.Miałwpraw​dzieza​miarniespusz​czaćgozoczu,leczwa​ru​jącpoddo​mem,nie​wie​lewskó​ra. A przy oka​zji moż​na by po​szu​kać tych pie​przo​nych
zdjęć...
Nieprze​jąłsięba​daw​czymspoj​rze​niem,któ​rymob​rzu​ciłgoprzypo​że​gna​niudok​torJa​nu​aryWy​rwa-Krzy​żań​ski.
Niech spa​da do swo​ich skryp​tów. Pod​sko​czył do Ga​jew​skie​go,ma​cha​jącmuna​ka​zemprzedno​semiprzy​po​mi​na​jąc,żenaj​wyż​szyczasza​cząćdzia​łać.
-Ja​sne-od​parłnad​ko​mi​sarz-alepro​fi​lertwier​dzi,że
tonieZa​dy​ma.
-Mamjegozda​niew,otak-Sro​kaklep​nąłsięwty​łekgłę​bo​kimpo​wa​ża​niu.
- A we​dług mnie jego ar​gu​men​ty trzy​ma​ją się kupy. Ja
nie wiem, Ma​rek, mogą być z tego na​praw​dę po​waż​ne
kon​se​kwen​cje. Pra​sa już sza​le​je i je​śli ni​cze​go nie znaj​dziesz...
- Znaj​dę - upie​rał się pod​ko​mi​sarz i przy​wo​łał ręką
nad​cho​dzą​ce​go ko​ry​ta​rzem Ma​cią​ga. - Znaj​dzie​my. Praw​-
da,Ję​druś?Eki​pajużcze​ka.
-Nie.Zna​cy,ceka,alenapananad​ko​mi​sa​za.Zgło​se​nie
jest,zWie​lic​ki.Ko​bie​ta,latpięć​dzie​siątczte​ry,Ma​riaIza​be​laKo​twic​ka.Je​scenieokre​śli​lipsy​cy​nyzgo​nu,alebyła
psy​wią​za​na do fo​te​la. Zna​la​zła ją ma​ni​cu​zyst​ka, Gąb​ka
Ali​cja.
- Co ma pier​nik do wia​tra​ka? - zi​ry​to​wał się Sro​ka. Niemożetamje​chaćktośinny?
-Aletako​bie​tazna​la​złatezchu​s​tec​ke-do​dałci​szejJę​drek.-Ha​fto​wa​ną.
-Noimaszswo​je​goza​bój​cę-rzekłjesz​czeci​szejGa​jew​ski.
- Może so​bie tro​chę po​le​ża​ła. Ja​kieś dwa dni? - bez
wiel​kie​goprze​ko​na​niaMa​rekpo​słu​żyłsięjesz​czejed​nym
ko​łemra​tun​ko​wym.-Okej.Na​bro​iłemby​łem,tojużzjem
tężabę,za​razgowy​pusz​czę.
-Le​piejnie-zde​cy​do​wałGa​jew​ski.-Prze​gry​ziecigar​dło.Be​at​kaso​bieztympo​ra​dzi.Po​wiemjej,żebygojesz​czeprze​trzy​ma​ła,po​gra​łanazwło​kę,sko​roitakmamyna
toglejt.Pozatym,jakgozna​my,po​je​chał​byzanamiizno​wuna​mie​szał.Idź​ciejużnadół,do​łą​częzapięćmi​nut.
Ru​szy​linasy​gna​le.
- Coś się tak za​my​ślił, Ja​siu? - Sro​ka or​ga​nicz​nie nie
zno​siłci​szy.
-Małotomampo​wo​dówdomy​śle​nia?
-Fakt.Pa​mię​taszją?
- Ko​twic​ką? Pew​nie. Nie​zła z niej była la​secz​ka.
Wszyst​kiechło​pa​kizmo​je​goli​ceumsiępod​ko​chi​wa​ły.
-Nooo...Niewie​dzia​łem,żemiesz​kataknie​da​le​ko.
- Tak zu​peł​nie to nie znik​nę​ła. Czy​ta​łem gdzieś o jej
ope​ra​cjach.Chy​bana​wetgry​wa​łaostat​niowja​kimśse​ria​lu.
-Cio​cięKlo​cię.Bolat​kajużchy​baniete,co?
-Latpięć​dzie​siątczte​ry-przy​po​mniałusłuż​nieMa​ciąg.
-Swo​jądro​gą,cośKor​don​kaostat​nionosi.-Sro​kanie
miał ocho​ty pa​stwić się nad daw​nym ide​ałem. - Kry​spi​nów,Wie​licz​ka.Cotamsięsta​ło,Ję​drek?
- Nie wiem, dyz​ur​ny mó​wił tyl​ko, ze ta dziew​cy​na, co
dzwo​ni​ła,byławstra​snymsoku.
Dwu​dzie​sto​pa​ro​let​nia Ali​cja Gąb​ka cze​ka​ła na nich w
prze​stron​nej kuch​ni urzą​dzo​nej w sty​lu ru​sty​kal​nym, lecz
ra​czejrzad​kouży​wa​nej,bopa​no​wa​łatuste​ryl​naczy​stość.
Ko​bie​tasie​dzia​łaprzysto​le.Mu​sie​lijejza​apli​ko​waćcoś
lek​kie​go na uspo​ko​je​nie, bo w mia​rę skład​nie re​la​cjo​no​wa​łaprze​biegwy​pad​ków.Codwaty​go​dnieprzy​jeż​dża​ła,
byzro​bićak​tor​cepa​znok​cie.Drzwidodomubyłyjakzwy​kle otwar​te, bo pani Ko​twic​ka za​wsze tak ro​bi​ła, kie​dy
spo​dzie​wa​łasięjejprzy​jaz​du.Napro​guzna​la​złatęchu​s​tecz​kę,ład​niepach​nia​ła,my​śla​ła,żetojej,zdzi​wiłjątyl​ko
tenna​pis.Ipa​nu​ją​cawdomuci​sza.Wła​ści​wienieci​sza,
za​wa​ha​łasięGąb​ka,bokotypaniKo​twic​kiejbar​dzogło​śnomiau​cza​ły.Za​wo​ła​łają,niktnieod​po​wia​dał.Po​my​śla​ła,żejestztyłu,wogro​dzie.Po​szłatam,alejejniezna​la​zła.Niemia​łażad​nychzłychprze​czuć,boak​tor​kani​g​dyja​koś nie skar​ży​ła się na zdro​wie. Od​cze​ka​ła jesz​cze dzie​sięćmi​nut,wresz​ciecośjątknę​łoipo​sta​no​wi​łazaj​rzećdo
po​ko​jure​lak​sa​cyj​ne​go.Świa​tłobyłozga​szo​ne,więcjeza​pa​li​łaiwte​dyjązo​ba​czy​ła.Niebyławsta​niepo​dejśćbli​żej,znieśćdłu​żejta​kie​gowi​do​ku.Ko​twic​kasięnieru​sza​ła.
- Zo​ba​czy​my, pro​szę tu za​cze​kać, pani Ali​cjo, albo le​piejwyjśćnaze​wnątrziochło​nąć.Bę​dzienampani,nie​ste​ty,jesz​czepo​trzeb​na.
-Dłu​gototrwa-wy​ja​śni​ładok​torDo​ro​taRa​bac​ka,któ​rej po​tęż​na po​stu​ra kon​tra​sto​wa​ła ze spraw​no​ścią, z jaką
do​ko​ny​wa​łaoglę​dzin-bomu​sia​łamjejzdjąćta​śmęzusti
cze​ka​łam, aż eki​pa zro​bi zdję​cia. Resz​ty nie ru​sza​łam
oczy​wi​ście. Obrzęk sko​ja​rzył mi się ze wstrzą​sem ana​fi​lak​tycz​nym,tozna​czysil​nąre​ak​cjąnaaler​gen.
-Szer​szeńjąuką​sił?-Sro​kapo​spiesz​nieomiótłwzro​kiembia​łeścia​ny,obi​tewy​głu​sza​ją​cąta​pi​cer​ką.Nie​na​wi​dziłwszyst​kie​go,colataibrzę​czy,pra​wietakmoc​nojak
Za​dy​my.
-Nie,naja​dłasięorzesz​kówziem​nych.
-Toja​kieśżar​ty,panidok​tor?
-Wżad​nymra​zie.Cał​kiemdużeichreszt​kisąnatejta​śmie,uda​łomisięjejniepo​miąć,ma​ciejątuwwo​recz​ku.
Wszyst​kowza​sa​dziewi​dać,ktośjąskrę​po​wał,wmu​siłje​dze​nie, na któ​re była uczu​lo​na, zwią​zał ręce, za​kle​ił usta
ta​śmą,żebyniemo​głazwró​cić.Iprze​trzy​małdotakzwa​ne​goczwar​te​gosta​dium,donie​wy​dol​no​ścikrą​że​nio​wej,i
szlus,udu​si​łasię.Cza​suzgo​nuniepo​tra​fiędo​kład​nieokre​ślić,ty​pu​jęnasześćdodzie​się​ciugo​dzintemu.
Ma​rek jęk​nął, ostat​nie koło ra​tun​ko​we za​to​nę​ło ze zło​-
wróżb​nymplu​skiem.
-Aleorzesz​ki?!
-Oiledo​brzepa​mię​tam,oko​łodwóchpro​centlu​dzijest
na nie uczu​lo​nych. I nie zna​le​zio​no jesz​cze an​ty​aler​ge​nu.
Je​dy​ne,comoż​nazro​bić,toichniejeść.
-Wie​dział,żeonaniepo​win​na-stwier​dziłGa​jew​ski.
-Kim​kol​wiekjesttenzwy​rod​nia​lec,topew​nietak-do​da​łaRa​bac​ka-alezdru​giejstro​ny,ktobyukry​wał,żejest
uczu​lo​nynaorze​chy,cy​tru​sy,rybyczyaspi​ry​nę?Toża​den
wstydwkoń​cu.Jestpannaprzy​ję​ciu,czymśpanaczę​stu​ją,
toprze​cieżniezro​bipanso​biekukuzgrzecz​no​ścidlago​spo​da​rza.
-Wy​da​jemisię,żewi​dzia​łemMa​rięIza​be​lęwtympro​gra​mieKuch​nia z gwiaz​da​mi, ale wolę się nie za​kła​dać.
To chy​ba da się spraw​dzić - przy​po​mniał so​bie Ma​rek. Panidok​tormara​cję,zczymtusiętaj​nia​czyć.
Wcza​siekie​dyeki​pakry​mi​no​lo​gicz​naro​bi​łaswo​je,ku
ucie​szeMa​cią​ga,któ​ryniemiałdo​tądoka​zjizo​ba​czyć,ja​kie czyn​no​ści prze​pro​wa​dza się w za​mknię​tym po​miesz​cze​niu, i z dzie​cin​ną cie​ka​wo​ścią o wszyst​ko wy​py​ty​wał,
Sro​ka i Ga​jew​ski wy​bra​li się na zwie​dza​nie wło​ści Ko​twic​kiej.Roz​le​głychista​ran​nieutrzy​ma​nych.Jakimwy​ja​śni​ła Gąb​ka, ak​tor​ka sta​le ko​rzy​sta​ła z po​mo​cy róż​nych
przy​jezd​nych fa​chow​ców, spo​ro od nich wy​ma​ga​ła, ale i
nie​źle pła​ci​ła. Eki​pa pra​cu​ją​ca w jej domu rzad​ko się
zmie​nia​ła,zjed​nymwy​jąt​kiem:gwiaz​dawciążniemo​gła
dojśćdoładuzko​lej​ny​migo​spo​sia​mi.Byćmożedla​te​go,
że-jakwy​zna​łaAli​cji-nielu​bi​ła,byktośpa​łę​tałsięjej
po domu. Od dwóch mie​się​cy za​trud​nia​ła więc fir​mę
sprzą​ta​ją​cą,ago​to​wa​łaso​biesama.Dziew​czy​nawie​dzia​ła tyl​ko tyle, ile klient​ka ze​chcia​ła jej zdra​dzić w cza​sie
ich co​dwu​ty​go​dnio​wych krót​kich spo​tkań. Ni​g​dy nie na​tknę​ła się tu​taj na inne oso​by z ob​słu​gi, na żad​ne​go czło​wie​ka wła​ści​wie - być może Ko​twic​ka spe​cjal​nie tak to
wszyst​ko aran​żo​wa​ła. Tłum pa​no​szą​cy się te​raz w po​sia​dło​ściza​pew​neprzy​pra​wił​byjąoroz​strójner​wo​wy.
-Nie​któ​rzytomająfaj​nie.-Sro​kado​tknąłwy​pie​lę​gno​wa​ne​go krzacz​ka róży, już zie​lo​ne​go, lecz jesz​cze bez
kwia​tów. Kil​ka​dzie​siąt ta​kich krza​ków two​rzy​ło szpa​ler,
pro​wa​dzą​cydodrew​nia​nej,ople​cio​nejwi​no​ro​śląal​tan​ki.
Iza​be​labra​łanaj​wy​raź​niejzawzórprzy​do​mo​wypark,jaki
przeddwo​mawie​ka​miza​fun​do​wa​łaso​biejejimien​nicz​ka
w Pu​ła​wach. Za​bra​kło tyl​ko świą​ty​ni Sy​bil​li, lecz na do​brą spra​wę ob​szer​ną, par​te​ro​wą wil​lę moż​na było uznać
zajejuno​wo​cze​śnio​nąwer​sję.Mu​zeummi​nio​nejchwa​ły.
-Mie​li-spre​cy​zo​wałJan.-Głu​piomitomó​wićwtych
oko​licz​no​ściach, ale zo​bacz: wszyst​ko ta​kie od​sta​wio​ne,
uła​dzo​ne,tyl​kobezży​cia.
-Po​rów​nu​jeszdoswo​je​go,jakro​zu​miem.
-Pew​nie.Wiesz,jaktojest,cza​sem,aleniewy​obra​żam
so​bie,żebymo​głobyćina​czej.Gdy​byniebyłomo​ichdzie​cia​ków,wra​cał​bymdodomuico?Kle​ił​bymmo​de​lesa​mo​lo​tów?
-Albooglą​dałso​bieme​czykza​miastdo​bra​noc​ki-rzekł
zprze​ką​semMa​rek.
-Chy​bażesiat​kę.Nie,niechciał​bymżyćsam.Choć​byi
wta​kimluk​su​siejakona.
-Teżprze​cieżmiesz​kamztatąi...czyjawiem?
Prze​rwałimje​denzkry​mi​no​lo​gów,któ​rynieprzy​niósł
jed​nakżad​nychre​we​la​cji.Nicnad​zwy​czaj​ne​gonieze​bra​li,więcsięjużzwi​ja​jąite​razichko​lej.Ga​jew​skie​muja​kośniechcia​łosięwie​rzyć,żeak​tor​katrzy​mado​ku​men​ty
w ukry​tym gdzieś sej​fie. Miał ra​cję, wszyst​ko, cze​go po​trze​bo​wa​ła, Ko​twic​ka prze​cho​wy​wa​ła w szu​fla​dzie w
kuch​niorazwsza​fieznaj​du​ją​cejsięwsy​pial​ni.Wpo​rów​na​niu z kuch​nią urzą​dzo​nej asce​tycz​nie. Gra​na​to​we ak​sa​mit​neko​ta​rynaoknie,do​pa​so​wa​nako​lo​ry​stycz​niekapana
ob​szer​nymłóż​ku,spodktó​re​gowy​sta​wa​łypu​cha​tela​zu​ro​webam​bosz​ki.Przezopar​ciełożaprze​wie​szo​nybyłrów​niela​zu​ro​wyszla​fro​czek.Wmon​to​wa​nawewnę​kęsza​fai
lamp​katak​żetwo​rzy​łyzgra​ny,bia​ło-gra​na​to​wyze​spół.Ca​ło​ścido​peł​nia​łydwiemar​mu​ro​werzeź​by:jed​naprzed​sta​wia​ła nie​wąt​pli​wie Iza​be​lę, a dru​ga, co ra​czej nie mia​ło
związ​kuzesty​lemży​ciapanidomu,jed​no​roż​ca.
Nie zna​leź​li żad​nych ra​chun​ków. Wi​dać Ko​twic​ka po​wie​rzy​łaksię​go​wośćko​muśzze​wnątrz,copo​twier​dziłnu​merte​le​fo​nuzna​le​zio​nywno​tat​ni​kuad​re​so​wym.Tocen​ne
zna​le​zi​skozo​sta​wi​liso​bienapo​tem,anara​ziesku​pi​lisię
naoso​bli​wymze​sta​wiepa​mią​tek.Pięćal​bu​mówzfo​to​sa​mi,dwazar​ty​ku​ła​mipra​so​wy​miorazkil​kaob​szer​nychpu​deł z ko​re​spon​den​cją, wszyst​ko to sta​no​wi​ło in​te​re​su​ją​cy
ma​te​riałpo​glą​do​wy.
-Zo​bacz,Ję​druś,jakapięk​nabyła.-Ma​rekpo​dałpo​ste​-
run​ko​we​mual​bumozna​czo​nynu​me​remje​den.
Ma​ciągchy​baniepo​dzie​lałjegoopi​nii.
-Eee,Scar​lettład​niej​sa.
-Po​każ,pro​fa​nie.Nonie,wmło​do​ścibyłana​wettro​chę
po​dob​na.Ustanatejfot​ce,no,wy​ka​pa​naJo​hans​son.Albo
jejma​muś​ka.
-Moze.Imia​łacymod​dy​chać,dla​te​gopo​dob​na.
-Atujużbli​żejszkie​le​to​ra.-Ma​rekchwy​ciłzaczwar​ty
al​bum.-Po​wa​rio​wa​łytebaby,wy​su​szo​nejakmu​mie.Ten
- zer​k​nął na pierw​szą stro​nę pią​te​go zbio​ru, z nie​chę​cią
od​su​nąłgoodsie​bie-jestpo​nadmojesiły.
-OJe​zu​sic​ku,mu​tant-zgo​dziłsięznimJę​drek.
-Trze​bamiećnie​źlena​rą​ba​ne,żebysięoglą​daćwta​kim
sta​nie.Docze​gosięchcia​łaupodob​nić?Dokar​pia?
-Zo​stawtojuż-po​wie​działGa​jew​ski.-Mamcoślep​sze​go.Wła​ści​wietoniemapo​trze​bywtymko​pać,aleja​kietopięk​ne...Li​styodjejwiel​bi​cie​li.Po​słu​chaj​cie:Kie​dyzo​ba​czy​łemPa​niąwOnaion,ser​cemista​nę​ło.
-Ser​ceteż-mruk​nąłSro​ka.
-Niegrajcy​ni​kanasiłę,Ma​rek.Po​słu​chajda​lej.Odtej
poryniemo​głemprze​staćoPanimy​śleć.Obej​rza​łemten
filmosiemrazy.Mógł​bymiwię​cej,alewPsz​czy​niegra​li
gotyl​koprzezosiemdni,ajapra​cu​jęnapierw​szązmia​nę. Da​wa​łem radę obej​rzeć tyl​ko je​den se​ans dzien​nie.
Nie,tenjestlep​szy.By​łemnie​po​cie​szo​nynaj​słod​szaPani
Izo,kie​dykwia​ciar​kanaSol​nympo​wie​dzia​łami,żesło​necz​ni​ki już prze​kwi​tły. Tak chcia​łem wy​ku​pić dla Pani
wszyst​kie, bo wiem, jak je Pani ko​cha. A po​tem rzu​cić
wszyst​kiedoPaninaj​pięk​niej​szychwświe​ciestóp.Prze​pra​szam, stu-krot​nie, a na​wet ty​siąc​krot​nie, że po pre​mie​rze mo​głem Pani ofe​ro​wać tyl​ko bu​kiet bia​łych róż.
Mamna​dzie​ję,żekie​dyzno​wuza​wi​taPanidoWro​cła​wia,
będę mógł ofe​ro​wać mo​je​mu Sło​necz​ku to, co uwiel​bia.
Pani szcze​rze i na za​wsze od​da​ny, Wie​sław Za​le​siń​ski.
Wro​cław,paź​dzier​nik1975.
-Da​lej,da​lej,kon​ty​nu​uj,tyl​kowcze​śniej,pro​szę,po​daj
michu​s​tecz​kę.Tyl​konietę.
-Tapo​je​cha​ładola​bo​ra​to​rium.Jestiodko​bie​ty-cią​gnął już tro​chę ura​żo​ny, ale jesz​cze nie do koń​ca zra​żo​ny
Jan.-...Kie​dy pa​trzę w lu​stro, cią​gle my​ślę o tym, dla​cze​go nie mogę wy​glą​dać tak jak Pani. Już wiem: bo
Pani jest nie​po​wta​rzal​na!... Ha​lin​ka z Prze​my​śla. Data
nie​wy​raź​na,alechy​baI980.
-Do​bra,Ja​siu,niebędęsięwy​głu​piał,boprze​cieżmó​wi​łem, że i mnie Iza​be​la nie była obo​jęt​na, choć za​wsze
mi było da​le​ko do Sta​cha Wo​kul​skie​go. Ale oszczędź już
tegomio​du,sta​ry.
-Mio​du...-za​my​śliłsięGa​jew​ski.
- Mio​du, lau​rek, mi​ło​snych pe​anów czy co tam chcesz.
Ta​kiebyłycza​sy.Apasz​kwi​lisiępew​nieskrzęt​niepo​zby​wa​ła.
-Ktowie,czyjewogó​ledo​sta​wa​ła?-za​py​tałsamsie​bieJan.
-Ate​razwięk​sośćnaniąplu​je.
-Teżjejdziścen​tral​nieprzy​wa​li​łeś,Ję​drek.
-Pse​pra​sam,takmisie...
-Eeetam,zawszyst​kich?-po​cie​szyłchło​pa​kaSro​ka.
-Plu​je,żesta​ra?-Ga​jew​skiock​nąłsięzme​lan​cho​lij​nej
za​du​myipo​de​rwałzkrze​sła.-Wi​dzie​li​ścietugdzieśkom​pu​ter?
-Kom​pu​ter?Chy​banie,alemo​że​myso​biezro​bićjesz​czejed​nąrund​kępopo​ko​jach.
Po bez​sku​tecz​nych po​szu​ki​wa​niach za​pa​ko​wa​li się do
sa​mo​cho​du i pę​dem ru​szy​li do Kra​ko​wa. Ma​ciąg się​gnął
dora​dia,aleGa​jew​skipo​pro​sił,bygoniewłą​czał.
-Nietrać​mycza​su,jużwammó​wię,cze​gomu​si​mypo​szu​kaćwsie​ci:ar​ty​ku​łów,no,wszel​kichwzmia​nekoKo​twic​kiej, ja​kichś zdjęć z ban​kie​tów, pre​mier i tak da​lej.
Trze​basiędo​brzeprzyj​rzećwpi​sompodnimi,bocośmi
sięzda​je,żetamgoznaj​dzie​my.
-Chy​banieodrazu.
-Jak​byśnieznałpro​ce​dur,Ma​rek,dasięznakad​mi​ni​stra​to​ro​wi stro​ny, w ta​kim wy​pad​ku ma obo​wią​zek udo​stęp​nićad​resIP,apo​temzda​mysięnana​szychin​for​ma​ty​ków.Pro​ste.
- Ale co? - drą​żył Sro​ka. - Chcesz spraw​dzać każ​dy
bluzg?Aje​ślirze​czo​nyad​mi​ni​stra​torwy​ciął?
- Nie wiem, naj​wy​żej... Poza tym Kor​do​nek wca​le nie
musibyćwul​gar​ny.
-Ajakniepise,tyl​kosie​dziicyta?
-Itobyćmoże,syn​ku.Sły​szysz,wuju?
Ga​jew​ski za​pa​trzył się za okno. Je​śli Ma​rek przez tyle
cza​suuda​wałgłu​che​gonaar​gu​men​ty,topo​bi​jegotąsamą
bro​nią.Aje​ślina​wetsięmyli,toprzy​naj​mniejszyb​ciejsię
otymprze​ko​na​ją.Możezresz​tąJę​drekmara​cję-po​pa​pra​niec sie​dzi, czy​ta, śle​dzi. Wchła​nia agre​sję. Na​bu​zo​wu​je
się. Po​tem za​czy​na wi​dzieć w tych lu​dziach już tyl​ko to,
cze​gonie​na​wi​dzi.Idla​te​goichza​bi​ja.
Czter​dzie​ścimi​nutwy​da​wa​łomusięte​razwiecz​no​ścią.
Le​d​wie za​par​ko​wa​li, bie​giem ru​szył do wej​ścia, mało
przytymnieta​ra​nu​jącBe​aty.Prze​pro​siłjąizbyłkrót​kim:
Bła​gam,niete​raz.Ma​rekchciałoczy​wi​ściepójśćwśla​dy
Ga​jew​skie​go,leczroz​wście​czo​nymwzro​kiemosa​dzi​łago
w miej​scu. Zdez​o​rien​to​wa​ny Ma​ciąg przy​sta​nął krok za
ple​ca​miSro​ki,alezo​stałspła​wio​nyjakna​tręt​namu​cha.
Ma​rekwy​do​byłpa​pie​ro​syzkie​sze​nizgrzeb​nejkur​tecz​ki.
-Noijakak​cja„Uwol​nićfiu​ta"?-za​py​tał.
Źre​nic​ka buch​nę​ła se​rią nie​wy​bred​nych prze​kleństw,
skie​ro​wa​nychgłów​niepodad​re​semswo​je​goroz​mów​cy.
-Mat​ko-prze​rwałjejześmie​chem-wiesz,żenieje​stem nad​mier​nie wraż​li​wy, ale żeby sub​tel​na pa​nien​ka z
do​bre​godomu...
- Oj, za​mknij się. Ja wszyst​ko ro​zu​miem, że byle aspi​rant​kamusicią​glepła​cićfry​co​we,aledokur​wynę​dzy,nie
ta​kie.Chujza​cze​kałoczy​wi​ście,ażniebę​dzieświad​ków,
apo​temza​cząłmigro​zić.Żejużsiępo​sta​rado​wie​dzieć,z
kim sy​piam, z kim sy​pia moja sio​stra, i do​wieść, że tata
brał ła​pów​ki. A wszyst​ko, kur​wa, słod​kim gło​sem. Oczy​wi​ście,żebybyłaja​kaśspra​wie​dli​wość,docie​bieteżza​mie​rzasiędo​brać,tyl​koniewie,czynaj​pierw,amnieso​biezo​sta​winade​ser,czyod​wrot​nie.Napo​czą​tekobie​cał
ar​ty​ku​lik o ła​ma​niu praw czło​wie​ka czy tam za​ma​chu na
wol​nośćpra​sy,chujgowie.Ijesz​czetenjegoob​le​śnyad​wo​ka​ci​na,któ​ryniespusz​czałwzro​kuzmo​ichcyc​ków.No
popro​stukosz​mar.Dla​cze​goja?
Ma​rek prze​zor​nie nie sko​men​to​wał wy​jąt​ko​wej uro​dy
jej biu​stu. Nie mógł też zro​zu​mieć, dla​cze​go Jaś nie po​wie​rzył mu tego przy​kre​go obo​wiąz​ku. Zwy​kle sta​rał się
chro​nićswo​jąpu​pil​kę.Możesiębał,żedoj​dziedorę​ko​czy​nów?Możechciałwzmoc​nićjegopo​czu​ciewiny?Wie​dział, że po​kle​py​wa​nie jej po plec​kach wy​wo​ła ko​lej​ną
eks​plo​zjęroz​ża​le​nia,za​pa​liłwięcdru​gie​gopa​pie​ro​sa.
-Ciii,Be​cia,jużpowszyst​kim.Wiem,żetomałapo​cie​cha,aleuKo​twic​kiejteżbyłodośćkosz​mar​nie.Ja​nektak
gnał,bowy​my​śliłko​lej​nąge​nial​nąhi​po​te​zę.Możeisłusz​ną... Jak tyl​ko spa​lę, trze​ba mu po​móc. Już mó​wię, o co
bie​ga.
Ga​jew​ski wpa​try​wał się w ekran. Nie zdzi​wił się, że
możeprze​bie​raćwwy​ni​kach.Do​kład​nietych,któ​rychszu​kał.
-Japo​czy​tamnapierw​szej,wynadru​giej,trze​ciejida​lej czwar​ta, Ję​drek z Be​atą pią​tą, Ma​rek szó​stą - rzu​cił
przezra​międoko​le​gów,któ​rzytak​żeod​pa​li​lijużgo​ogle.
- Może po​tem po​szu​ka​my Zy​bu​ry, przy​po​mi​nam so​bie,
żewin​ter​ne​ciewi​dzia​łemja​kąśjejre​kla​mę.
-Okej.Mo​del​kimająswo​jefora,tamteżwar​tozaj​rzeć.
-Ocho​lew​ka-jęk​nąłMa​ciąg.-Jest!
-Toczy​taj,bra​cie.
-Japrze​czy​tam-za​de​kla​ro​wa​łaBe​ata.-„Inacocito
wszyst​ko było, Iza​be​lo?" Pod​pi​sa​ne ~kor​do​nek. Go​dzi​na
I2.37.Dzi​siaj.
Naj​prost​szy, spraw​dzo​ny wie​lo​krot​nie spo​sób, czy​li
wy​tę​żo​napra​ca,nieza​dzia​łał.Dotegoza​pa​sku​dzi​łaświe​żo wy​pra​ny, śnież​no​bia​ły far​tuch od​czyn​ni​ka​mi. Dla​cze​go
cią​gle jej się chce? Nie​ste​ty, to lubi. Wcią​gnę​ła​by so​bie
te​raz pącz​ka albo na​wet i dwa, lecz zre​zy​gno​wa​ła z tego
po​my​słu, bo jej no​wiut​ka, we​dle wy​ma​gań se​zo​nu po​marsz​czo​na na bio​drach spód​ni​ca nie po​zwa​la​ła na ta​kie
wy​bry​ki.
-Maszjużwy​ni​ki,Pio​truś?
Prak​ty​kantpo​dałjejpo​więk​szo​neod​bit​kiob​ra​zówzmi​kro​sko​puelek​tro​no​we​go.
- Dok​tor Sul​ski mó​wił, że miał​by pro​blem, gdy​by te
kotyofia​ryniebyłyjed​nejrasy.Ja​kieśdłu​go​wło​se,nor​we​sko-ro​syj​skie,nie,prze​pra​szam,nor​we​sko-sy​be​ryj​skie.
- Wsio raw​no ja​kie. - Ela mach​nę​ła ręką. - W każ​dym
ra​ziewia​do​mo,żepo​zo​sta​łetonietychsier​ściu​chów.No
toczy​je?Ludz​kie?
- Nie, to się ła​two da od​róż​nić po struk​tu​rze. Sul​ski
twier​dzi,żepsa.
-Psa.Toje​ste​śmywdomu.
-Na​praw​dę?
-Oj,niewku​rzajmnie-żach​nę​łasię.-Czywe​długcie​biewWie​licz​cewy​stę​pu​jetyl​kopo​pu​la​cjako​tów?Wy​szła
gdzieśnapole,po​mi​zia​łapsasą​sia​dów,amytusta​wia​my
na gło​wie całe la​bo​ra​to​rium. Ale na wy​raź​ne ży​cze​nie
góry:Le​siomusicośza​po​daćnakon​fe​ren​cji,amymu​si​my
mu to do​star​czyć. Cała ko​men​da na nas wisi... Nie mam
po​ję​cia, co ro​bić z tymi śmie​cia​mi, któ​rych na​zno​si​li.
Wieszco,idźmożejesz​czepo​ci​śnijKrzy-chaoroz​po​zna​nieosob​ni​cze.Bę​dziema​ru​dził,aleprze​cieżmategotro​chęwba​zie.
Piotrznik​nąłzadrzwia​mi,aEla,po​mru​ku​jączło​wro​go,
od​da​ła się po​szu​ki​wa​niom w oso​bi​stej ba​zie wspo​ma​ga​czy. Wresz​cie wy​pro​sto​wa​ła się i pod​nio​sła do oczu nie​wiel​ką to​reb​kę. Cze​ko​la​da w prosz​ku o sma​ku wa​ni​lio​wym. Za​go​to​wa​ła wodę, za​la​ła i nie cze​ka​jąc, aż płyn
prze​sty​gnie,po​cią​gnę​łaspo​ryłyk.Spa​rzy​łaso​bieduże,na​tu​ral​ne,si​li​kon,usta.Skrzy​wi​łasię,aleniezbólu.Wciąż
niemo​głasięotrzą​snąćziry​ta​cji.
Ztym,żeKu​be​czekodpew​ne​gocza​suprze​stałbyćgej​ze​rem na​mięt​no​ści, ja​koś się po​go​dzi​ła - z tru​dem, bo z
tru​dem, ale jed​nak. Lata mi​ja​ją, kry​zy​sy się zda​rza​ją, po​my​śla​łojejsiędorymu.Kil​kalatwcze​śniejbezżaluispa​zmów wy​mie​ni​ła​by go na lep​szy mo​del, ale cóż, ma już
kil​kawio​senwię​cej,aprze​cieżczaswhie​rar​chiinaj​lep​szych przy​ja​ciół ko​bie​ty znaj​du​je się cho​ler​nie da​le​ko od
dia​men​tów.Pozatymzwy​czaj​niesiędoKu​becz​kapospę​dzo​nych wspól​nie la​tach przy​zwy​cza​iła i zu​peł​nie - co
stwier​dzi​ła z pew​nym zdzi​wie​niem - nie po​tra​fi​ła so​bie
wy​obra​zić, jak to bę​dzie, gdy go obok, na wy​cią​gnię​cie
ręki,za​brak​nie.Aleto,codzia​łosięostat​nio,byłojużto​tal​nymprze​gię​ciem.Wra​całco​razpóź​niejzro​bo​ty,tłu​ma​czącsię,żeświa​to​wykry​zysubram,więctrze​basięwię​-
cejsta​rać.Zro​zu​mia​ła:wkoń​cuijejnieraz,niedwazda​rza​ło się zo​sta​wać po go​dzi​nach. Za​gra​ły też wy​rzu​ty su​mie​nia,sto​so​wa​łaprze​cieżsło​wo„nad​go​dzi​ny"jakoeu​fe​mizm - by​wa​ło tak nie​zbyt czę​sto, lecz jed​nak. Do sza​łu
do​pro​wa​dza​łojąto,żekie​dyjużKubara​czyłzja​wićsięw
domu,na​tych​miastza​sia​dałprzedkom​pem,żebygo​dzi​na​mi
trze​paćwsie​cio​we​gobry​dży​ka.Naj​pierwmy​śla​ła,żekła​mie, chcąc ukryć pło​mien​ny in​ter​ne​to​wy ro​mans. Kil​ka
razywpa​da​ładojegopo​ko​juznie​nac​ka-alenie,grał,ko​mu​ni​ku​jącsięzpart​ne​remprzezsky​pe'a.
Nie po​ma​ga​ły zmy​sło​we szep​ty, na nic się zda​ła in​we​sty​cja w bie​li​znę z sex sho​pu. Gdy​by jesz​cze Ku​be​czek
zdra​dzał ją z re​al​ną ko​bie​tą, ja​koś by to zro​zu​mia​ła, być
możena​wetprze​ba​czy​ła,wła​ści​wieludz​karzecz,tymbar​dziej że sama ni​g​dy nie mia​ła zbyt​nie​go prze​ko​na​nia do
mo​no​ga​mii. Ale zdra​da z kom​pu​te​rem? Mia​ła pra​wo się
wku​rzyć. No, może odro​bin​kę prze​sa​dzi​ła. Gdzie ten głu​pekjest?Dla​cze​goniedzwo​ni?
Bez prze​ko​na​nia chłep​ta​ła cze​ko​la​dę, im chłod​niej​szą,
tympa​skud​niej​szą.
Ze​rwa​ła się zza biur​ka i zer​k​nę​ła do tecz​ki, w któ​rej
skru​pu​lat​nieuło​ży​łado​ku​men​tyzwią​za​nezespra​wą.Po​ja​wi​łasięjużwniejsierść,po​trak​to​wa​lijąjakza​nie​czysz​cze​nie, bo to po​dob​no pies zna​lazł ofia​rę. Gdzie to jest?
Tu. Kil​ka​na​ście wło​sów. Dwa na​wet z ce​bul​ka​mi. Kto tu
wte​dy urzę​do​wał z dzie​cia​ków? Chy​ba Jola. Jola wzię​ła
kil​kapró​bek,bopo​trze​bo​wa​ładoja​kichśswo​ichba​dań.O
cotamcho​dzi​ło?Niepa​mię​ta,alemożedziew​czy​nazro​bi​-
łado​kład​niej​szeana​li​zy.Gdzieśpo​wi​nienbyćjejte​le​fon.
MożeSul​skima,boznimspo​roprze​sia​dy​wa​ła.
-Cośtakanie​cier​pli​wa?-Szefpra​cow​niba​da​niawło​sa
uśmiech​nąłsięnajejwi​dok.-Jesz​czeniewiem.Ka​lin​ko,
zo​ba​czyszmy​śliw​skie,bomisięwy​da​je,żetowtymkie​run​ku?
Jego mło​dziut​ka współ​pra​cow​ni​ca otwo​rzy​ła ko​lej​ny
fol​der. Piotr przy​su​nął so​bie krze​sło i w mil​cze​niu przy​glą​dał się pra​cy dziew​czy​ny. Od cza​su do cza​su zer​ka​jąc
naniąnie​śmia​ło.
- Nie aż tak, Krzy​siu, cho​ciaż znasz sy​tu​ację. Spra​wa
prio​ry​te​to​wa,pier​du,pier​du-po​wie​dzia​łaŹre​nic​ka.-Ale
ja w dwóch in​nych spra​wach. Po pierw​sze, mam tu sta​rą
prób​kęzopi​semdopo​rów​na​niaiwiem,żewtymwy​pad​ku nie trze​ba się mę​czyć, bo parę osób, w tym moja sio​stra, wi​dzia​ło, więc pew​nie go pa​mię​ta​ją, cho​ciaż w ra​por​cie tego nie uję​li. To raz, a dwa, pa​mię​tasz tę dziew​czyn​kę,coskoń​czy​łaprak​ty​kęgdzieśzmie​siąctemu?Jola
ja​kaśtam.
-JolaGab​czyk.
- Wi​dzę, że wszyst​ko z nami w po​rząd​ku. Mnie ja​koś
bar​dziejza​pa​da​jąwpa​mięćchłop​cy,ato​bie...
-Cór​kimo​jejsio​stry.Edy​tamajesz​czejed​ną.Tojatu
ścią​gną​łemJolę.
-Prze​pra​szamcię,sta​ry,niewie​dzia​łam.Aletosięna​wetdo​brzeskła​da,bopo​trze​bu​jękon​tak​tudoniej.Ro​bi​ła
ba​da​nia,któ​remogąmisięprzy​dać.Pew​niena​wetwiesz
ja​kie.
-Oczy​wi​ście.Nawy​stę​po​wa​nieni​kluichro​muwwy​bra​nychre​jo​nachKra​ko​wa.Cho​dzi​łokon​kret​nieoab​sorp​cjępier​wiast​kówprzezwło​syzwie​rzę​ce.Praw​dęmó​wiąc,
Jolazro​bi​łatonazle​ce​nieEdy​ty.Mojasio​strajestaler​go​lo​giem,achromtosil​nyaler​gen.Oresz​tęmu​sia​ła​byśza​py​taćsio​strze​ni​cy.Tumaszjejko​mór​kę.
-Dzię​ki,Krzy​siu.Jestja​kaśszan​sa,żedasięztegouzy​skaćkon​kret​nyge​no​typ?Inato,żezdo​ła​ciecośzdzia​łaćz
tymno​wympre​pa​ra​tem?Zer​k​nijjesz​cze,któ​ryjestwlep​szymsta​nie,botendru​gimu​szęroz​pa​praćipew​nieznisz​czę.
Sul​skiwzru​szyłra​mio​na​mi.
- Och, Ela. Je​śli to pies ra​so​wy, jest szan​sa, że na​wet
jakłań​cuchbę​dzienie​pew​ny,togoze​sta​wi​myzmo​de​lemi
zo​ba​czy​my.Alezgwa​ran​cja​miwolęsięwstrzy​mać.
-Niebądźtakiskrom​ny.Aty,Piotr,nieakli​ma​ty​zujsię
tuzabar​dzo,bobę​dzieszmizachwi​lępo​trzeb​ny.
Elż​bie​ta wró​ci​ła do sie​bie i po krót​kiej roz​mo​wie z
Gab​czyk, któ​ra na szczę​ście była tak​że przy kom​pu​te​rze,
umó​wi​łasięnaprze​sła​niein​te​re​su​ją​cejjąana​li​zy.Za​pi​sa​łaplik,wło​ży​łanasie​bieze​stawochron​nyiwy​bra​łaod​czyn​ni​ki zgod​nie ze wska​zów​ka​mi Joli. Trud​no, je​śli się
niewy​ro​biztymkok​sem,Le​sioja​kośso​biepo​ra​dzi.
Pokil​kugo​dzi​nachwszyst​kouło​ży​łosięwzgrab​nąca​łość.Mająge​no​typizbli​żo​nypro​centchro​mu,dużepraw​dopo​do​bień​stwo,żepiespo​cho​dziztegosa​me​gote​re​nu.
Gdzieś w oko​li​cy musi być ce​men​tow​nia czy fa​bry​ka
barw​ni​ków.Dlastu​pro​cen​to​wejpew​no​ścitrze​babyjesz​-
cze ze​brać do​dat​ko​wy ma​te​riał, śli​nę albo na​skó​rek tego
psa,izro​bićpró​bęmie​sza​ną.Niechjadąpo​wę​szyć.
Pod we​wnętrz​nym za​sta​ła tyl​ko Mar​ka, któ​re​mu ha​sło
la​bra​dorre​trie​veroja​snymumasz​cze​niuniczra​zuniepo​wie​dzia​ło,alepo​pro​siłochwi​lę,żebywy​szu​kaćso​bieilu​stra​cję ob​raz​ka. Ad​res miał w swo​im ka​pow​ni​ku: uli​ca
Pół​łan​ki.
- Za​kła​dy gar​bar​skie. Chrom! Od tej chwi​li pro​szę do
mniemó​wićge​niusz-skon​sta​to​wa​łaEla.
Kor​do​nekra​czejniesiałwi​zy​tów​ka​minapra​woilewo,
zatowy​szu​ki​war​kasyp​nę​łahoj​niead​re​sa​miskle​pówzpa​sman​te​riąiwy​ro​ba​mihaf​ciar​ski​miorazau​tor​ski​mistro​na​mi i blo​ga​mi ama​to​rek wy​szy​wa​nia. Źre​nic​ka nie za​mie​rza​łaza​po​zna​waćsięztaj​ni​ka​mime​reż​kiiogra​ni​czy​łasię
doza​pi​sa​niatyl​kokil​kuwy​ni​kówjed​no​znacz​niewska​zu​ją​cychnato,żeau​torbyłichpo​szu​ki​wa​nym.Jed​nakwsie​ci
spraw​caza​cie​rałśla​dyrów​niesta​ran​niejakwoswo​jo​nym
przez się re​alu. Po tym, jak fał​szy​wy ad​res ode​słał go na
wy​spy Ba​ha​ma, do Ha​ma​mat​su i w oko​li​ce Astra​cha​nia,
na​wetnie​omyl​ne​muzwła​sne​goza​ło​że​niaPo​nia​tow​skie​mu
zrze​dła mina. Wszyst​ko się da, ale za ja​kiś czas. Któ​ry
mor​der​ca z pew​no​ścią zna​ko​mi​cie wy​ko​rzy​sta, w naj​lep​szymra​ziedospraw​dze​niako​lej​nychmoż​li​wo​ścipro​gra​muAto​mi​zer,czy​nią​ce​gogonie​wi​dzial​nymwin​ter​ne​cie.
Ga​jew​skizmyłsiędziśkrót​kopoprzyj​ściu,twier​dząc,
żewolipo​pra​co​waćwdomu.Ma​rekna​to​miastwy​pa​ro​wał
wmię​dzy​cza​sie-pew​niegłoszka​lo​ry​fe​raprzed​sta​wiłmu
nowąin​te​re​su​ją​cąhi​po​te​zę.Be​ataroz​wa​ża​łaprzezdłuż​szą
chwi​lę, czy nie zro​bić krót​kie​go zwia​du wśród mi​ło​śni​ków luk​su​so​wych per​fum, oni też mu​szą mieć sie​cio​we
płasz​czy​znywy​mia​nypo​glą​dów,aleugię​łasiępoddru​zgo​cą​cąli​stąwy​ni​ków.Prze​cieżtobezsen​su:po​pu​ka​jąsięw
gło​wę, kie​dy im za​pro​po​nu​je, żeby prze​świe​tlić po​sia​da​czykar​tySe​pho​ry.Zresz​tąkil​kadnitemuonateżomałoco
niedałasięwcią​gnąćdoklu​bu...Jużtrzy​ma​ławrękupo​kaź​nyfla​ko​nikEaudeCar​tier,do​pin​go​wa​naprzezroz​pły​wa​ją​cąsięwuśmie​chacheks​pe​dient​kę,jużmia​łaulec,gdy
metr przed kasą przy​po​mnia​ła so​bie jed​nak o wy​cie​racz​kach-szwan​ku​jąitrze​babę​dziejewy​mie​nić.Nowaprzy​ja​ciół​kazkra​inyluk​su​suanichy​biwy​zwa​łająwdu​chuod
ostat​nich.Trud​nosięmówi.
Prze​tar​ła nie​tknię​te ma​ki​ja​żem po​wie​ki i po​sta​no​wi​ła
zaj​rzećdoMaiBart​ko​wiakre​zy​du​ją​cejnie​opo​dal.Wno​wejfry​zur​cenabobaiwład​nieoży​wia​ją​cymtwarzma​ho​nio​wymko​lo​rzeMa​jecz​kawy​glą​da​łaprze​uro​czo.Odmie​sią​cabab​kiwko​men​dzieroz​pra​wia​łyotym,żeko​le​żan​ce
tra​fiłsięja​kiśchłopcudo,le​karz,ka​wa​ler,adotegoza​de​kla​ro​wa​ny mi​ło​śnik roz​wó​dek z dzieć​mi. Pro​mie​nie​ją​ca
szczę​ściem Maja była ży​wym do​wo​dem na praw​dzi​wość
wszyst​kichtychspe​ku​la​cji.Źre​nic​kaopa​dłanapod​su​nię​te
jejkrze​sło,skom​ple​men​to​wa​łazmia​nęima​ge'uiza​py​ta​ła,
czyuro​czyna​rze​czo​nyniemaprzy​pad​kiembra​tabliź​nia​ka.
Pi​skli​wyśmiechMairoz​brzmiałwjejuszachni​czymsolo
na piłę tar​czo​wą. Je​śli ten fa​cet od​bie​ra go jak mu​zy​kę
sfer,tozna​czy,żeoniko​le​żan​kasądlasie​biestwo​rze​ni.
Po​że​gna​łasiępo​spiesz​nie,bochcia​łajesz​czepo​ga​daćze
swo​jądo​mo​wądok​torHo​use.
Elapa​ko​wa​ławła​śniefar​tuchdoszaf​ki.Za​mie​rza​ładziś
szyb​ciejzwi​nąćsiędodomu,bypró​bo​waćza​ra​dzićcośna
peł​za​ją​cyroz​kładzwiąz​ku.Możeionatak​żenieza​cho​wy​wa​łasięostat​niofair wo​bec Kuby. I nie​po​trzeb​nie od​re​ago​wa​łazłośćnajegouko​cha​nejfi​li​żan​cepopra​bab​ci.
-O,toty.
-Noja,aco?Niecie​szyszsię?
Wod​po​wie​dzistar​szasio​stracmok​nę​łamłod​sząwpo​li​czek.
-Cie​szę,cie​szę,tymójlekunacałezło.Alezdzi​wi​łam
siętro​chę,bomy​śla​łam,żepo​je​cha​łaśzeSro​ką.
-ZeSro​ką?Gdzie?
-Li​to​ści,Bet​ty.Na​praw​dęnicniewiesz?Okej,jużmó​wię:tenowepsiewło​sypa​so​wa​łydopierw​szych.By​łam
prze​ko​na​na, że Ma​rek po​dzie​lił się tą ra​do​sną no​wi​ną i
wszy​scypo​gna​li​ścienana​lot.
-Za​raz,ja​kiepsie?Ga​jew​skimó​wiłtyl​kocośoko​tach.
-Note,odpsa,któ​ryzna​lazłpierw​sze​goza​bi​te​go,Płat​ka.
-Je​zusMa​ria!Czyondoresz​tyskre​ty​niał?Za​cho​wałto
dlasie​bieipew​nosam...
-MożeJa​sio​wipo​wie​dział?
-Agdzietam.Jużbyra​ba​nuna​ro​bił.Oso​bi​ścieza​tłu​kę
de​bi​la, o ile tam​ten wcze​śniej tego nie zro​bi. Gdzie on
jest?Od​bierz,Jan​ku,no,od​bierz.Szlagbyto.Totenświa​dek...
-Czymo​żeszmnieoświe​cić,cotujestwła​ści​wiegra​ne?
- Póź​niej, ko​tek, póź​niej, te​raz mu​szę le​cieć. - Be​ata
wy​bie​gła z la​bo​ra​to​rium, jak​by go​ni​ło ją sta​do roz​wście​czo​nychbas​se​tów.
Pro​stowob​ję​ciaZa​dy​my.Tentomiałzdro​wie.Wczo​raj​szy głów​ny po​dej​rza​ny so​bie tyl​ko zna​nym spo​so​bem
przedarł się przez za​sie​ki, nie ta​kie wi​dać szczel​ne. Od​świe​żo​nyinapo​wrótpew​nysie​bieGło​wac​kiza​ta​ra​so​wał
po​li​cjant​cedro​gę.Wskró​ciepo​wtó​rzył,cojejmożezro​bić,bynie​malnajed​nymwy​de​chuza​pro​po​no​waćtrans​ak​cjęwy​mien​ną:in​for​ma​cjazaświę​tyspo​kój.
-Po​do​basiępanuEaudeCar​tier?-wy​pa​li​ła.Tobyło
je​dy​ne, co przy​szło jej do gło​wy. Poza nie​co krót​szą re​flek​sją:zaco?
-Niero​zu​miem.
- A bo tak się za​sta​na​wiam, czy so​bie nie ku​pić - cią​gnę​łade​spe​rac​ko.
- Chwi​lu​nia, pani aspi​rant. A w na​stęp​nym punk​cie
przej​dzie​mydoważ​kiejkwe​stii,czysowabyłacór​kąpie​ka​rza,tak?
Be​ata wie​le by te​raz dała za cu​dow​ną różdż​kę, dzię​ki
któ​rejwoka​mgnie​niuza​mie​ni​ła​bysięwszur​nię​tąOfe​lię.
Coturo​bić,cho​le​ra?
- Co pan tu​taj robi? - Oto nie​ry​chli​wa opatrz​ność dała
znać,żeist​nie​je.Przy​sła​łaod​sieczwpo​sta​ciLe​sia.
- To, co zwy​kle, pra​cu​ję. - Za​dy​ma za​cho​wał sto​ic​ki
spo​kój.
-Atosięna​wetdo​brzeskła​da-rzekłrów​niespo​koj​nie
Paź. - Nie będę ukry​wał, że czu​ję wy​rzu​ty su​mie​nia w
związ​ku z tą nie​for​tun​ną po​mył​ką. Chy​ba coś je​ste​śmy
panuwin​ni...
Źre​nic​kiejroz​sze​rzy​łysięoczy:czytemuLe​sio​wikom​plet​niepa​dłonamózg?Możezno​wuczymśsięra​czyłalbo
takwła​śniewy​glą​da​jądłu​go​trwa​łeskut​kipo​pra​wia​niaso​bieelo​kwen​cji?
-Wo​bectego-kon​ty​nu​owałrzecz​nik-sko​rojużpantu
tra​fił,możepanbyćpierw​sząoso​bą,któ​rejtopo​wiem.Za​zna​czam,żecho​dzioin​for​ma​cjępo​uf​ną,iwo​lał​bym,żeby
mniepanniecy​to​wał.
-Ja​sne-skwi​to​wałiro​nicz​niedzien​ni​karz.-Ipanmy​śli,żełyk​nętęba​jecz​kę?
Trzy​mał się, ale z jego gło​su moż​na było wy​ła​pać
ćwierć​nut​kęza​cie​ka​wie​nia.
- Cóż. Ja się tam nie na​pra​szam i nie na​ci​skam. Chce
pan,todo​brze,niechcepan,toktośinnysięucie​szy.Albo
może za​cze​kam z tym do kon​fe​ren​cji, do ju​tra. Wie pan,
ostat​nia ofia​ra była bar​dzo zna​na i nie wol​no nam dłu​żej
utrzy​my​waćopi​niipu​blicz​nejwnie​wie​dzy.
Za​dy​mato​czyłzesobącięż​kąwal​kę.
-Nodo​bra-po​wie​dział.-Wy​słu​chaćza​wszemoż​na,co
miszko​dzi.
Le​szekzni​żyłgłos.
-Zna​leź​li​śmyko​lej​nąofia​rę.
-Takszyb​ko?-Mi​chałSyl​we​sterGło​wac​kizdą​żyłnad​ro​bićza​le​gło​ści.
-Wtympro​blem,żewła​śnienie.
Be​ata prze​stra​szy​ła się, iż nie po​do​ła dra​ma​tycz​ne​mu
za​da​niuwy​re​ży​se​ro​wa​ne​muna​pręd​ceprzezPa​zia.
Sko​rzy​sta​ła więc z oka​zji, by wy​słać SMS do Ga​jew​skie​go:„Ma​rekwnie​bez​pie​czen​stwie.Od​dzwon,B".
-...tenmęż​czy​znaonie​usta​lo​nejjesz​czetoż​sa​mo​ścitro​chęso​biepo​cze​kałwle​sie.Niełą​czy​li​by​śmytychspraw,
gdy​byniewi​zy​tów​ka.
-Chu​s​tecz​ka?
TwarzLe​sianiewy​ra​ża​łażad​nychuczuć.
-Tak.
-Cobyłonaniejna​pi​sa​ne?
-Tegoniemogęzdra​dzić,dlado​braśledz​twa.
- Okej, to niech pan po​wie coś o przy​czy​nie śmier​ci na​ci​skałZa​dy​ma.-Umów​mysię,żewza​mianwstrzy​mam
się z ujaw​nie​niem wszyst​kich szcze​gó​łów tego, co tu się
dzia​łopod​czasmo​je​go,po​żalsięBoże,za​trzy​ma​nia.Może
na​wetwamod​pusz​czę...?
- Ofia​ra, męż​czy​zna, jak już wspo​mnia​łem, była przy​wią​za​nadodrze​wa.Tużobokmro​wi​ska.Tro​chętotrwa​ło.
Trud​nogobyłozna​leźćwgłę​bilasu.
-Czy​ligdzie?
-PodLi​ma​no​wą.Sek​cjawy​ka​że,ilecza​sutamspę​dził.
Totyle.
-Iotymwła​śniebę​dzienaju​trzej​szejkon​fe​ren​cji?
Le​szekprzy​tak​nął.
- I wię​cej szcze​gó​łów do​ty​czą​cych mor​der​stwa pani
Ko​twic​kiej.
-Notodzię​ki.Azpa​niąpo​ga​damso​biekie​dyin​dziej.Za​dy​maob​ró​ciłsięnapię​cieiru​szyłko​ry​ta​rzem,uno​sząc
swo​je​gonew​sa.
Te​le​fonBe​atyza​sy​gna​li​zo​wał,żenad​ko​mi​sarzznówpo​ja​wiłsięwsie​ci.
-Scho​waj​mysięwpo​ko​ju,bomożesięprzy​cza​iłipod​słu​chu​je-za​su​ge​ro​wałLe​szek.Źre​nic​kapo​dzię​ko​wa​łamu
uśmie​chem.
-Ococho​dzi,Be​at​ko?-nie​cier​pli​wiłsięGa​jew​ski.
- Jest afe​ra. Elka zna​la​zła ko​ron​ny do​wód na to, że
pierw​sza i ostat​nia ofia​ra mia​ły stycz​ność z tym sa​mym
psem.Wkaż​dymra​ziezjegosier​ścią.
-Ro​zu​miem.-Janprzezmo​mentprze​tra​wiałtęre​we​la​cję, czu​jąc, jak całe jego cia​ło bie​rze we wła​da​nie fala
zim​na.-Czy​litomożebyćtenfa​cet,któ​ryzna​lazłPłat​ka?
Rze​ko​mozna​lazł.
-Wła​śnie.
-Cze​kaj​cie,za​razbędę.AcoztymMar​kiem?
-Sękwtym,żeMa​rekchy​badonie​gopo​je​chał.
-Co?!
-Mamna​dzie​ję,że...Za​razpo​szu​ka​myjegoad​re​su,nie
od​bie​ra​łeśijesz​czebyłatu,mniej​szaoto.Notozbie​ram
po​sił​ki.
- Be​ata, ale ja wzią​łem pra​wie całą do​ku​men​ta​cję do
domu. Już szu​kam, za​no​tu​jesz so​bie i szy​kuj eki​pę. Tyl​ko
oczy​wi​ściewszyst​komabyćdys​kret​nie.Jesz​czebędąpo​trzeb​ne...
- Jan​ku? Jan​ku? Sły​szysz? - Be​ata jesz​cze raz wy​bra​ła
nu​mer.-Szlagbyto:abo​nentcza​so​wonie​do​stęp​ny...Te​le​fonmusięwy​ła​do​wał.
Błęd​nyry​cerzSro​ka
Ma​rek po​czuł wil​goć na twa​rzy. Chciał ją z sie​bie ze​trzeć, ale nie mógł. Tam, gdzie zwy​cza​jo​wo znaj​du​ją się
ręce,ni​cze​goniebyło.Po​ru​szałwięcra​mio​na​miisyk​nął,
aż po​czuł falę mro​wie​nia. Za​gryzł war​gi i uda​jąc, że nie
ob​cho​dzi go ból, za​czął pra​co​wać nad od​zy​ska​niem wła​dzywmię​śniach.Dło​niejed​naktkwi​łygdzieśztyłu,zło​żo​nera​zemiskle​jo​newnad​garst​kach.Wrazzbó​lemwró​ci​ła mu peł​na przy​tom​ność. Nic nie wi​dział przez gę​stą
ma​te​rięza​kry​wa​ją​cąoczy.Zatousły​szałcoś,cobrzmia​ło
jakstu​ka​niepa​zu​ra​miopar​kiet.Zbli​ża​łosiędonie​go.Pies
za​jął się dla od​mia​ny le​wym po​licz​kiem i zno​wu gdzieś
po​biegł.Albobyłotudużomiej​sca,bojegodrep​ta​nieza​mie​ra​łostop​nio​wo,ażzu​peł​nieuci​chło,albousiadł.Sro​ka
szarp​nął się, lecz nie​wie​le to zmie​ni​ło w jego ża​ło​snym
po​ło​że​niu.Tkwiłnakrze​śle,któ​remu​sia​łobyćczymśza​kli​no​wa​ne,bona​wetniedrgnę​ło.Gło​węmógł​bywpraw​dzieprze​krę​cićbeztru​du,za​wszeja​kiśsuk​ces,aleczar​ny
ma​te​riał na jego oczach, może sza​lik, nie prze​pusz​czał
świa​tła.
Nie,nieprzy​po​mi​nałso​biewszyst​kie​gojakprzezmgłę.
Pa​mię​tałkaż​dyszcze​gół,aletyl​kodomo​men​tu,kie​dyktoś
chwy​cił go za szy​ję, przy​ło​żył szma​tę do ust i... Tego, co
po​temdzia​łosięwtymfil​mie,Ma​rekni​jakniebyłwsta​nieod​two​rzyć.Kur​wano,dałsiępo​dejśćjakblonddzie​-
wi​ca ści​ga​na przez wam​pi​ra, któ​ra z dwóch moż​li​wych
drógza​wszewy​bie​rzetęwio​dą​cąpro​stowśle​pyza​ułek.I
na co wła​ści​wie li​czył? Że za​sko​czo​ne​mu ko​le​sio​wi ze​chce się da​lej upra​wiać grę z kon​wen​cją? Nie​wąt​pli​wie
tra​fił we wła​ści​we ręce, tyl​ko gów​no mu ta wie​dza te​raz
po​mo​że.
-Pie​siu,Azorczyjakciętam?Chodź,ma​lut​ki.
-Toona.
Sro​kawy​cią​gnąłgło​węwstro​nę,zktó​rejdo​biegłgłos.
Za​dzi​wia​ją​comiłygłos,możenie​cozbytwy​so​kijaknafa​ce​ta.Do​brychparęme​trówodnie​go.Ma​rekod​byłkrót​ką
wy​ciecz​kę w prze​szłość. Na miej​scu zda​rze​nia było dość
ciem​no,wi​działrysyświad​ka,aleniewpa​trzyłsięwnie​goażtakuważ​nie,bywra​ziepo​trze​bymócstwo​rzyćjego
por​tret pa​mię​cio​wy. Pies znów do nie​go wró​cił, po​ło​żył
cie​płypysknako​la​nach.Wte​dyba​wiłsięznim,roz​po​znał
wnimla​bra​do​ra,towszyst​ko.Trze​babyłoza​py​tać,jaksię
wabi - za​zwy​czaj wła​ści​cie​le chęt​nie na​wi​ja​ją o swo​ich
pu​pil​kach,zy​skał​bytro​chęcza​su,możena​wetzdo​byłjego
sym​pa​tię.Su​niajużgopo​lu​bi​ła,chęt​niebyjąpo​dra​pałza
usza​mi.Gdy​bytyl​komógł.Chciałza​py​tać,czygry​zie,tak
dlapod​trzy​ma​niagad​ki,alesamamyślwy​da​łamusięab​sur​dal​na: ze stro​ny zwie​rza​ka ra​czej nic mu nie gro​zi​ło.
Chy​ba że pod wpły​wem ko​men​dy ga​mo​nio​wa​ta sucz​ka
prze​obra​zi się w rot​twe​ile​ra. Nie, nie ma szans: przed
oczy​ma zma​te​ria​li​zo​wał mu się bar​dzo wy​raź​ny ob​ra​zek
psale​żą​ce​gonaple​cachido​ma​ga​ją​ce​gosięgła​ska​niapo
brzu​chu.Uśmiech​nąłsiędotejmi​gaw​ki.
Może psie za​lo​ty mia​ły na celu wła​śnie od​wró​ce​nie
uwa​gi?Piesza​skom​lałprzy​mil​nie,pro​siłMar​kaoin​te​rak​cję.
-Wra​caj,Baś​ka.Siad.
Jaś po​wie​dział​by za​pew​ne: Taa, wy​głu​piasz się z ja​kimś psem, a czas ucie​ka, po​my​ślał Sro​ka. Je​śli już, to
bar​dzowol​no.Sro​kaniemiałpo​ję​cia,nailego​dzinstra​cił
łącz​nośćześwia​do​mo​ścią.Po​cie​szałsiętyl​ko,żeto,czym
goko​leśspa​cy​fi​ko​wał,niepo​wo​do​wa​łospe​cjal​nychskut​ków ubocz​nych: nie czuł mdło​ści ani za​wro​tów gło​wy.
Jegozmy​słyfunk​cjo​no​wa​łybezza​rzu​tów.My​ślałtrzeź​wo,
choćmałokon​struk​tyw​nie.Wo​lałsięte​razniebi​czo​waćza
swo​ją don​ki​szo​te​rię, ze​pchnął ją w naj​dal​szy kra​niec
świa​do​mo​ści.Ad​resjestprze​cieżwdo​ku​men​tach,Pa​mel​ka zna spra​wę i głu​pia nie jest, więc na pew​no do​trą po
nit​ce do kłęb​ka. Po kłęb​ku da​nych do Kor​don​ka. Tyl​ko kie​dy? Za​bur​cza​ło mu w brzu​chu tak gło​śno, że mało
uprzej​my go​spo​darz mu​siał to usły​szeć. Rze​czy​wi​ście,
cha​rak​te​ry​stycz​ne,in​ten​syw​nestu​ka​niewkla​wia​tu​ręna​gle
usta​ło, ob​ro​to​wy fo​tel szur​nął po pod​ło​dze. Po​ru​szał się
ci​chut​ko,jak​bymiałnano​gachwy​tłu​mia​cze.Alboza​miast
kap​cino​siłgru​beskar​pet​ki?Zbli​żałsiędoMar​ka,aleza​trzy​małsiędwa,trzyme​tryodnie​go.Donoz​drzypod​ko​mi​sa​rzado​le​ciałsła​byza​pachper​fum.Wi​zy​tów​ka.
-Głod​nyje​steś?
Ko​lej​nygrzmotwy​da​nyprzezje​li​tawy​star​czył​byzaod​po​wiedź. Sro​ka nie chciał być jed​nak nie​grzecz​ny, więc
gor​li​wieski​nąłgło​wą.
-Możetojestja​kiśpo​mysł?Śmierćgło​do​wa?Roz​wa​ża​łem taką opcję przy tam​tej lali, ale nie wy​glą​da​ła na
taką,cobywie​leżar​ła.Ba​łemsię,żetowszyst​kosięprze​cią​gnie.Ajanielu​bięsięcac​kać.-Opraw​caniemiałjuż
nicdoukry​cia.
-Po​mi​ja​jąc,żetojużbyło,choć​bywSie​dem.Małoory​gi​nal​ne-za​ry​zy​ko​wałMa​rek,botro​chęjed​nakza​pa​mię​tał
zeskle​co​ne​goprzezpro​fi​le​raklu​czadodu​szyzbrod​nia​rza.
Noita„Nowako​lek​cja".Po​wstrzy​małsięodpy​ta​nia,dla​cze​go on sam do​stą​pił ła​ski od​ro​cze​nia wy​ro​ku. Czy aby
niecho​dzituoto,żeKo​twic​kąza​bi​łoje​dze​nie,więcba​zo​wa​nienapo​dob​nymchwy​cieby​ło​by,wła​śnie,małotwór​cze.Miałgo​rą​cąna​dzie​ję,żewci​snąłmniejistot​nygu​ziki
niena​ro​biso​biedo​dat​ko​wychkło​po​tów.
-Mu​szęjesz​czedo​pra​co​waćde​ta​le.Ode​rwa​łeśmnieod
in​nejro​bo​ty-po​skar​żyłsięKor​do​nek.-Alecosięod​wle​cze, to nie ucie​cze. Te​raz sko​czę so​bie zo​ba​czyć, co tam
po​ra​biaje​denpan,iprzy​nio​sęje​dze​nie.Wdro​dzeza​sta​no​więsięnadczymśory​gi​nal​nym.
Ma​rekniemógłpo​wstrzy​maćchi​cho​tu.Uda​łosię!
-Zcze​gosięśmie​jesz?
-Nie,nic.Mamdlacie​biena​pis,tyl​kojestdużoli​te​rek.
-Na​pis?
- Ory​gi​nal​ny, jak mi się wy​da​je. - Sro​ka po​ło​żył taki
samak​centnapierw​szywy​raz.-„Fromkil​lerwithlove".
Opraw​camil​czałprzezdłuż​szymo​ment.Czyż​byroz​wa​żałtępro​po​zy​cję?
-Nietrze​ba,samso​biewy​my​ślę.
Za​brzmia​ło to tak, że po​li​cjan​to​wi ode​chcia​ło się dal​szejpro​wo​ka​cji.Mil​czałwięcpo​tul​nie,amor​der​camu​siał
wła​śnieza​pa​lićświa​tło,leczma​te​riałowi​ja​ją​cyoczySro​kinie​wie​legoprze​pu​ścił,tylebypod​ko​mi​sarzza​re​je​stro​wałszyb​kita​nieccie​ni.Skon​cen​tro​wałsię.Kil​kakro​ków,
chy​baod​su​wa​nieszu​fla​dy.Cośzniejwyj​mu​je.
Broń?Po​dob​nyszczęk.Ko​lej​nedwakro​ki,pod​no​sicoś.
Sta​wianapod​ło​dze.Tobrzmijakwy​su​wa​nieobiek​ty​wuz
cy​frów​ki. Robi mu zdję​cia? Tyl​ko dla​cze​go nie sły​chać
trza​sku fle​sza? Może to ka​me​ra? Kat utrwa​la ostat​nie
chwi​le ska​zań​ca... Je​śli tak, to nie da mu tej sa​tys​fak​cji i
niebę​dzieonicbła​gał.Je​dy​ne,coMa​rekmógłspró​bo​wać
zro​bić,tosięwy​pro​sto​wać,przy​jąćbar​dziejgod​nąpo​sta​wę.Jęk​nąłzwy​sił​kiem.Uwię​zio​nynaamen,kur​wa.Ci​sza
za​czy​na​łamuco​razbar​dziejdo​skwie​rać.
-Skoń​czy​łeś?-za​py​tał.
-Nie.Wró​cęnie​ba​wem.Bądźgrzecz​ny.Ba​siacięprzy​pil​nu​je.
Mu​siałznówpójśćwgłąbdomu,bodouszuMar​kale​d​wiedo​bie​głowy​raź​netrza​śnię​cieza​my​ka​ją​cychsiędrzwi.
Na​słu​chi​wałprzezchwi​lę,żebyniedaćsięzno​wuna​brać.
Pies sko​wy​czał ża​ło​śnie, lecz szyb​ko zre​zy​gno​wał. To
jesz​czeoni​czymnieświad​czy.Od​głosza​pa​la​ne​gosil​ni​ka
roz​wiałjed​nakwszel​kiewąt​pli​wo​ści.
-Ba​sia,Baś​ka.
Sucz​kawspar​łałapynajegoko​la​nachiob​da​rzy​łako​lej​nymmo​krympo​ca​łun​kiem.Byładośćcięż​ka.Za​raz,za​sta​no​wił się, przed​tem się na nie​go nie wła​do​wa​ła. Mu​siał
miećgło​węni​żej.Odgórycośblo​ko​wa​łoopar​cie,prze​su​nął więc ręce w dół, po​chy​lił się. Mógł pra​wie po​ło​żyć
się na ko​la​nach, ale ręce zu​peł​nie mu się za​kli​no​wa​ły.
Kur​wa,te​razniejestwsta​niewró​cićdopo​przed​niejpo​zy​cji. Wcze​śniej mu się to prze​cież uda​ło. Mię​si​sty ję​zyk
ła​sko​tał go w nos. Wi​docz​nie ubz​du​ra​ła so​bie, że w ten
spo​sóbpo​mo​żewięź​nio​wi.
-Prze​stańjuż,cho​le​rojed​na.Nicto,Baś​ka,damyradę.
Cho​ciaż...-Sza​fagra​ją​cacze​ka​łajużgo​to​wadousług.Za​po​da​łaKo​zi​dra​ko​wą:„Wednieiwnocy,świa​tapro​ro​cy.
Iiiizoo​osta​li​śmysa​aami,beztaty,bezmamy".Co?Nie
po​do​bacisię?Prze​cieżniefał​szu​ję.
Pies chwy​cił w zęby ka​wa​łek ma​te​ria​łu za​sła​nia​ją​ce​go
oczyMar​ka.
-Aaa,brakkon​tak​tuwzro​ko​we​go?Otocho​dzi?Da​waj,
da​waj, przy​po​mnij so​bie tę scen​kę, jak Sza​rik wy​gryzł
kne​belJan​ko​wi.Dżi​zas,po​je​ba​łomnieno.
Ale Baś​ka sku​ma​ła bazę. Zsu​nął gło​wę ni​żej, a pies
pod​cią​gnął szma​tę do góry. War​czał przy tym za​wzię​cie,
anichy​bido​sko​na​lesięba​wił.Sza​likmoc​nosięjużpo​lu​zo​wał,niebyłzbytsta​ran​niezwią​za​ny,aniema​jącdodys​po​zy​cjirąk,Ma​rekitakniemógłwie​lezdzia​łać.Roz​su​nął
ko​la​naipo​chy​liłsięjesz​czebar​dziej.Pro​wi​zo​rycz​naopa​ska prze​su​nę​ła się i na sku​tek ener​gicz​ne​go po​trzą​sa​nia
spa​dłazgło​wy.
W po​ko​ju pa​no​wał mrok, nie aż tak gę​sty jed​nak, żeby
od​wró​ciw​szysię,Sro​kaniedo​strzegłzmyśl​nejpu​łap​ki,w
ja​kiej uwię​ził go mor​der​ca. Opar​cie wy​so​kie​go krze​sła
znaj​do​wa​łosiępodbla​temsto​łu,toonsta​wiałopór.Każ​dy, na​wet naj​cięż​szy stół da​ło​by się unieść i prze​wró​cić,
gdy​bysięgoza​ata​ko​wa​łoodprzo​du,wol​ny​mirę​ko​ma.
- Dupa. Co​kol​wiek ja​śniej​sza, ale za​wsze. - Pierw​szą
rze​czą, któ​rą Ma​rek zo​ba​czył, była nie​wiel​ka ka​me​ra na
sta​ty​wie,umiesz​czo​nymzedwame​tryodnie​go.Czy​limiał
ra​cję.Tyl​konie​wie​lezniejpókicopo​żyt​ku,więcroz​glą​dałsięda​lej.Za​rysbia​łejoścież​ni​cy,ciem​nepla​myob​ra​zównaścia​nach.Popra​wejstro​niemu​sia​łobyćokno,co
wy​wnio​sko​wałzwy​brzu​sze​nia-pa​ra​pe​tu,naktó​rymopie​ra​łasięro​le​ta.Prze​pusz​cza​łatro​chęświa​tła,jużniedzien​ne​go, lecz emi​to​wa​ne​go przez umiesz​czo​ną gdzieś za
oknem la​tar​nię. Za​mknął oczy i od​two​rzył w my​ślach to,
co za​re​je​stro​wał na ze​wnątrz: la​tar​nia sta​ła ka​wa​łek od
furt​ki,po​kójjestwięcodfron​tu.Par​kanzbytwy​so​ki,żeby
co​kol​wiekprzeznie​gozo​ba​czyćisfor​so​waćbezpo​mo​cy.
Niebę​dzieimlek​ko.Niepa​mię​tał,gdziepodro​dzemi​jał
sklep,coaku​ratbyłodo​brąwia​do​mo​ścią-ko​le​gasym​pa​tycz​nytakszyb​koniewró​ci.Zresz​tąmó​wiłprze​cież,żenie
tyl​kotomadoza​ła​twie​nia.
Ba​sia przy​sia​dła obok, za​sty​gła jak po​sąg. Po bli​sko
kwa​dran​siepod​nio​słasięiwy​szłazpo​ko​ju.Wró​ci​ła,tar​mo​szącwzę​bachcoś,cowy​da​wa​łozsie​bieprze​raź​li​wy
pisk.Igno​ru​jącitaksła​bowi​dzą​cąpu​blicz​ność,wnaj​lep​szeod​da​łasięigrasz​kom,ta​rza​łapody​wa​nie,prze​su​wa​ła
dośćdużąza​baw​kęno​sem,ska​ka​łananią,krót​komó​wiąc:
od​sta​wia​łapo​lo​wa​nie.
-Przy​nieś,Baś​ka,przy​nieś.
Piesda​lejniezwra​całnanie​gouwa​gi.
-Aport!
Tymra​zemsucz​kaza​re​ago​wa​łanapo​le​ce​nie.Chwy​ci​ła
pisz​czą​cecośizło​ży​łajeMar​ko​winako​la​nach.Byłtore​ali​stycz​niepod​ro​bio​ny,osku​ba​nygu​mo​wykur​czak.
Niechsiędzie​jewolanie​ba,wes​tchnąłGa​jew​ski,upy​cha​jąc w tor​bie bez​u​ży​tecz​ny te​le​fon. Hi​sto​ria za​to​czy​ła
koło,bywró​cićdopunk​tuwyj​ścia-naPod​gó​rze.Miej​sce,
któ​re​goświe​tla​naprzy​szłośćwciążod​da​la​łasięwcza​sie.
Przy​da​ło​bysięwresz​ciezro​bićtampo​rząd​nydo​jazd,cier​pli​wość kie​row​ców zmu​szo​nych do ko​rzy​sta​nia z ron​da
Grze​gó​rzec​kie​goco​razbar​dziejsięwy​czer​py​wa​ła.
Janod​cze​kał,ilemu​siałod​cze​kać,byprze​drzećsiędo
new​ral​gicz​nejstre​fy.Cie​kawbył,czySro​katyl​koprzy​cza​iłsięgdzieśwpo​bli​żu,czyjed​nak,nieocią​ga​jącsię,za​ata​ko​wał.Bar​dziejpraw​do​po​dob​nywy​dałmusięnie​ste​ty
dru​giwa​riant.Ontak​żenieczułsiękom​for​to​wo,ro​biącw
za​sa​dzietosamo,aleniewi​działin​ne​gowyj​ścia.Hi​sto​ria
za​to​czy​ła koło, po​wtó​rzył do sie​bie, i jest w tym jed​nak
cośopty​mi​stycz​ne​go.Byletyl​koniebyłozapóź​no.Ztru​demod​pę​dziłodsie​biezłemy​śli,byzro​bićmiej​scenare​flek​sjęzwią​za​nąwy​łącz​niezbły​ska​wicz​nymisku​tecz​nym
re​ago​wa​niem. Za​par​ko​wał, wy​szu​kaw​szy na ma​pie punkt
sto​sow​nieod​da​lo​nyodin​te​re​su​ją​ce​gogoad​re​su.Mimoże
miesz​kałnie​da​le​ko,sła​boznałtęoko​li​cę,li​czyłjed​nak,że
udamusięprze​mknąćnie​po​strze​że​nie.Chy​bażemor​der​ca
wła​śniesie​dzimunaogo​nie.Żejuż...
Okej, tak się nie da. Musi do tego po​dejść na zim​no.
Alboina​czej-nacie​pło.Ad​re​na​li​napo​nie​siegodozwy​cię​stwa. Pię​cio​punk​to​wa prze​wa​ga prze​ciw​ni​ka nie za​ła​ma​ła na​szych or​łów. Tym ra​zem sku​tecz​nie blo​ku​ją Kor​don​ka.Ka​pi​tannaza​gryw​ce.Jestaut?Naj​star​szywdru​ży​nieGa​jew​skitobar​dzodo​świad​czo​nyza​wod​nik.
Nad​ko​mi​sarz za​mknął sa​mo​chód. Co​kol​wiek za​smu​ci​ły
gote​razsiat​kar​skiega​ba​ry​ty,zpo​wo​duktó​rychtrud​nogo
było prze​oczyć. Le​piej po​sta​wić na szyb​kość. Pu​ścił się
ciem​ną ulicz​ką, by wy​ha​mo​wać tuż przed po​żą​da​nym ce​lem. Scho​wał się w cie​niu, chcąc z ukry​cia przyj​rzeć się
po​se​sji.Sku​tekbyłża​den-zawy​so​kipar​kan,do​dat​ko​wo
prze​dłu​żo​ny ży​wo​pło​tem. Prze​biegł wzro​kiem spa​dzi​sty
dach.Brakokiennastrysz​kufron​tu,do​brze:toozna​cza,że
je​ślipod​krad​niesięzbokuodnie​oświe​tlo​nejstro​ny,toz
wnę​trzadomurów​nieżniebę​dziegowi​dać.Jakpo​my​ślał,
tak zro​bił. Wzrost stał się na po​wrót jego atu​tem, płot na
okodwaipółme​tra,alechwy​cisięzatekrza​kiipod​cią​gnie. Pod​sko​czył i ci​cho jęk​nął z bólu. Ja​kieś dia​bel​skie
kol​ce. Miał przy so​bie tyl​ko cien​kie gu​mo​we rę​ka​wicz​ki,
wie​lemuniepo​mo​gą.
Ale za​raz, w sa​mo​cho​dzie zo​sta​wił ro​bo​cze z grub​szej
gumy. Za​ło​ży je na te cien​kie, to po​win​no wy​star​czyć.
Wró​cił do auta, po​szpe​rał chwi​lę w ba​gaż​ni​ku. Z tkli​wo​ścią spoj​rzał na dzie​cin​ne sa​mo​cho​do​we krze​seł​ko, któ​re
wy​mon​to​wy​wał przed wy​jaz​dem do pra​cy. Hmm, a
może...?Na​ło​żyłdwieparyrę​ka​wic,wjed​nąrękęchwy​cił
fo​te​lik,wdru​gąle​wa​rek.Za​piąłpłaszcz.Nieza​po​mniało
bro​ni,alepo​sta​no​wił,żeuży​jejejwra​zieab​so​lut​nejko​niecz​no​ści. Choć kto wie, czy poza wia​trów​ką mor​der​ca
nie po​słu​gu​je się czymś więk​sze​go ka​li​bru. Na uli​cy nie
byłoży​we​godu​cha.Sta​nąłpodpar​ka​nem,ob​ró​ciłkrze​seł​kodogóry.Ra​czejniewy​trzy​majegocię​ża​ru,trud​no,ale
niecho​dzioto,żebynanimstać.Prze​ćwi​czyłrazjesz​cze:
hop,noga,ręka,łapszakrza​kiidogóry.Sa​mo​chódja​kiś
sły​chać-cho​du.
Fo​te​lik,zda​jesię,prze​żyłope​ra​cję.Go​rzejbyłozkol​ca​mi, któ​re jed​nak prze​bi​ły się do rąk. Uda​ło mu się w
ostat​niejchwi​li.Autoza​trzy​ma​łosiętużobokpo​se​sji.Ga​jew​skiniezwa​żałaninado​bie​ga​ją​ceześrod​kadomuuja​da​nie, ani na za​dra​pa​nia. Przy​kuc​nął pod roz​ło​ży​stym
świercz​kiem. Le​d​wie sły​szał kro​ki do​bie​ga​ją​ce z dru​giej
stro​ny. Szcze​ka​nie prze​szło w skom​le​nie - po pro​stu pies
cie​szyłsięzpo​wro​tuswo​je​gopana.Ate​razpanwy​pu​ści
go z domu i po za​wo​dach. Ale z cie​bie głup​tas, Cmo​ku,
po​my​ślał.
Męż​czy​zna wszedł do domu, lecz naj​wy​raź​niej nie za​mie​rzałznie​gowy​cho​dzić.Czyż​bydzie​cin​nefo​te​li​kiwa​la​ją​ce się po chod​ni​kach były dla nie​go nor​mal​ką? Tyl​ko
tenpieswciążpo​szcze​ki​wałostrze​gaw​czo.Wpo​ko​juza​pa​li​łosięświa​tło.Janwy​chy​liłsięzzadrzew​kaipró​bo​wałprze​drzećsięwzro​kiemprzezza​sło​nę.Tobez​na​dziej​ne.Je​dy​naza​le​ta,żewoknieniemaro​letan​tyw​ła​ma​nio​wych.Wszko​leza​wszemiałpiąt​kęzeska​ka​niaprzezko​zła. Zgi​na​jąc się wpół, nad​ko​mi​sarz zbli​żył się do okna.
Prze​ło​żyłle​wa​rekdopra​wejręki,wy​pro​sto​wałsię,zca​-
łejsiływal​nąłwszy​bęidałsusadośrod​ka.
Wy​lą​do​wałnaczwo​ra​kachnie​malustópjaknaj​bar​dziej
ży​we​go Sro​ki, prze​wra​ca​jąc przy tym sta​tyw. Mor​der​ca
stałprzyścia​nienie​opo​dal,wrękutrzy​małpu​deł​kozpiz​zą. Ga​jew​ski spoj​rzał mu w oczy i zo​ba​czył w nich łzy.
Kor​do​nek za​drżał ni​czym ra​żo​ny prą​dem, po czym osu​nął
siępościa​nie.Ze​mdlał.
Gę​stastru​gakrwiza​la​łaokoJana.Nieczułbólu.Przy​ło​żył rękę do rany. Wy​glą​da​ło na po​wierz​chow​ne ska​le​cze​nie,alezgło​wyza​wszestrasz​nieleci.Pies,któ​re​gosię
oba​wiał, nie zwra​cał na nie​go naj​mniej​szej uwa​gi, za​ję​ty
wy​li​zy​wa​niemtwa​rzynie​przy​tom​ne​gopana.Pod​niósłsięz
ko​lan.
-Nojacięniemogę-skwi​to​wałzroz​ba​wie​niemMa​rek.-Alejaz​da.
Janpod​niósłsię.Chwy​ciłzata​śmękrę​pu​ją​cąręceSro​ki.
-Nicminiebę​dzie.Le​piejnimsięzaj​mij,bomożesię
zachwi​lęock​nąć.Tensza​likpo​wi​nienwy​star​czyć.
- Nie, wzią​łem kaj​dan​ki. - Jan pod​niósł jed​nak sza​lik,
żebywy​trzećkrew,któ​raza​le​wa​łamuczo​łoikoł​nierz.
Chciałpo​dejśćdonie​przy​tom​ne​gomęż​czy​zny,lecztym
ra​zempiessta​wiłopór.Za​war​czałostrze​gaw​czo.
Ga​jew​ski spoj​rzał py​ta​ją​co na Mar​ka, ale ten tyl​ko
wzru​szyłra​mio​na​mi.
-Niewiem,coro​bić.Baś​ka,botoona,niejestgroź​na.
Może kurę jej rzuć, o tam leży. Na ko​ry​tarz i za​trza​śnij
drzwi.Lubisięba​wić.
-Ajakzaniąniepo​le​ci?
-Tosiębę​dzie​myda​lejmar​twić.
Jan pod​niósł gu​mo​wą za​baw​kę. Fuj, jaka ośli​nio​na.
Sucz​ka prze​rwa​ła ra​to​wa​nie pana i spoj​rza​ła na nie​go.
Wy​su​nę​ła ję​zyk. Rzu​cił kurę, la​bra​dor​ka wzdry​gnę​ła się,
lecznieru​szy​łazmiej​sca.
-Wi​dzęin​ten​syw​nąwal​kęwe​wnętrz​ną.Spró​bujjesz​cze
raz,tyl​konaj​pierwza​pipcz,tamwśrod​kujestta​kiewy​ją​ceustroj​stwo.
Tymra​zemBa​sianieopar​łasiępo​ku​sie.Zro​zu​miaw​szy,
żejąoszu​ka​no,pła​czącpopsie​mu,do​bi​ja​łasiędodrzwi,
leczbyłojużpoza​wo​dach.Takotowier​nasukazdra​dzi​ła
swo​je​gopanaporazdru​gi.
Ga​jew​skipod​szedłdoza​bój​cy.
-Po​czci​wi​na,co?Możetychceszgoskuć?
-Nie.Za​słu​ży​łeśso​bie,przy​ja​cie​lu,jesttwój.
Myk, i po Kor​don​ku. Nad​ko​mi​sarz znów sta​nął przy
swo​im na​rwa​nym kum​plu. Obaj usły​sze​li ja​kiś ruch za
oknem.Na​de​szłypo​sił​ki.
-Jużzo​stawmnietak,jakje​stem.Nieza​szko​dzido​rzu​cićta​kiezdjąt​kododo​ku​men​ta​cji.Pozatym:przy​zwy​cza​iłemsię.„Taktuso​biebędęsie​dział.Lalala,la​la​la"-za​nu​cił.
- O ile do​brze ko​ja​rzę, to w fil​mie szło ina​czej. Jak
straż​nicz​kiwal​nę​łynimogle​bę,toMaksniesie​dział,tyl​ko
le​żał.„Taktuso​biebędęle​żał".Za​kła​da​mysię?
Haftawan​gar​do​wy
-Trze​bagobyłojed​nakprzy​ci​snąć,Ma​rek-oświad​czył
Ga​jew​ski.
- No wi​dzia​łeś prze​cież, groch o ścia​nę. Nic do nie​go
niedo​cie​ra.Kon​se​kwent​nyjest,wia​do​możenieztych,co
ręka,noga,mózgnaścia​nie,isza​lałnamtura​czejniebę​dzie.Tegozgry​wa​niaau​ty​kasięjed​nakniespo​dzie​wa​łem.
-Alemo​głeśwte​dy,kie​dysięprzyto​bieprze​chwa​lał.
- Nie chcia​łem go draż​nić. A ty byś to zro​bił na moim
miej​scu?
-Szcze​rzemó​wiąc-przy​znałJan-niemampo​ję​cia,co
bymzro​biłnatwo​immiej​scu.
-Niestre​sujsię,bra​chu.Naj​waż​niej​sze,że...Dokoń​ca
swo​je​gomar​ne​goży​cianieza​po​mnęcitejak​cji.Bolijesz​cze?
-Eee,nicminiebę​dzie.
-Amożeza​po​da​mymuno​wo​cze​snątor​tu​rę?Weź​mie​my
ży​let​kęimuniąpo​ma​cha​myprzedno​sem.Wsu​miemogę
sięna​wettro​chępo​ciąćdlaspra​wy.Wi​dzia​łeśłzywjego
oczach?Żebysiętakkaż​dydałspa​cy​fi​ko​wać...
-Żeteżcisięjesz​czechcepotymwszyst​kim.-Ga​jew​skiroz​luź​niłban​dażnaczo​le.-Czytomusitakswę​dzieć?
-Chcemisię?-za​sta​no​wiłsięSro​ka.-Wła​ści​wienie
wiem,cote​razczu​ję.Ulgę,tonapew​no.Takąwiesz,mi​sjo​nar​ską: ga​dzi​na ni​ko​go już nie skrzyw​dzi. Ale tam​to?
Chy​banaj​bar​dziejniemogęprze​bo​lećtego,żesiędonie​gowy​rwa​łemjakostat​niwał.
Nad​ko​mi​sarzanimy​ślałza​prze​czać.
-Jesz​czejed​nadur​narzeczcho​dzimipogło​wie.Cosię
te​razsta​nieztympsem?CoBaś​kawła​ści​wiewin​na?
-Niewiem.-Ma​rekza​cząłdzia​łaćJa​no​winaner​wy.Tra​fi do schro​ni​ska, jest ra​so​wa, miła, ktoś na pew​no ją
przy​gar​nie.Albo,sko​rosiętakza​przy​jaź​ni​li​ście,toso​bie
jąweź.Że​byśnieza​po​mniał,jakna​bro​iłeś.Àpro​posby​cia
win​nym, masz oka​zję mi się od​wdzię​czyć. Przez cie​bie
roz​wa​li​łemfo​te​likAni,abę​dziejesz​czepo​trzeb​ny.
- Się wie. Wła​dza musi świe​cić przy​kła​dem. Po​wiedz,
gdziemoż​nagoku​pić,ijużlecę.
-Sąwcen​trachhan​dlo​wych,zro​bisztoporo​bo​cie.
-Ja​kiejwła​ści​wiero​bo​cie?Parędnisięjesz​czeznami
po​ba​wi,po​temtra​fiwłap​kipsy​chia​tryiko​niecbalu,pan​no Lalu. Może go na​wet wy​pusz​czą za do​bre spra​wo​wa​nie?
- Szcze​rze mó​wiąc, wąt​pię. Ale chciał​bym się jed​nak
do​wie​dzieć, dla​cze​go to wszyst​ko ro​bił? Jak to się sta​ło,
żepod​szedłtylu,in​te​li​gent​nychwkoń​cu,lu​dzi?
- Jed​no jest pew​ne, Drusz​czo​wą pod​szedł od tyłu wtrą​ci​łaBe​ata.Zło​ży​łanabiur​kugru​bąster​tęte​czek.-Już
od​po​czę​li​ście, po​roz​ma​wia​li​ście so​bie od ser​ca? Nie
prze​szka​dzam?
-Niemaoczymmó​wić.Coprzy​nio​słaś?
-Na​szepa​pie​rzy​ska,trze​bajeupo​rząd​ko​wać.Aotych
wszyst​kich spo​so​bach to się do​wie​my z jego pry​wat​ne​go
Ar​chi​wumY.Po​nia​tow​skijużdzia​ła,mówi,żetymra​zem
nie mu​siał się wy​si​lać, tyl​ko jest tego od gro​ma. Więk​szośćnamwy​dru​ku​je,resz​tęprze​rzu​cinadysk.
-Wła​śniedo​szli​śmydownio​sku,żeszko​dafa​ty​gi-po​wie​działMa​rek.
-Do​szli​śmy?My?-zdzi​wiłsięGa​jew​ski.-Je​dy​nako​rzyść z tych na​szych ka​ska​der​skich wy​czy​nów jest chy​ba
taka,żegoza​sko​czy​li​śmyiniezdą​żyłpo​sprzą​taćwswo​im
cen​trum do​wo​dze​nia. Ale wra​ca​jąc do te​ma​tu, Be​at​ko,
wła​śniemó​wi​łem,żeniechciał​bymod​da​waćtegowal​ko​we​rem.Toniemożetakbyć:za​mknę​li​śmyko​lej​ne​gopsy​cho​pa​tę,je​ste​śmywol​ni,cze​ka​mynana​stęp​ne​go.
-Jużpew​niektośczy​niza​dośćtwo​je​muży​cze​niu.Mąż
żonęsie​kie​recz​ką,żebyzabar​dzonieutrud​niać.
-Ma​rek...!Nic,jawkaż​dymra​zieteżchcia​ła​bymwie​dzieć, jak na nich wszyst​kich tra​fił. Dla​cze​go aku​rat na
nich?Czy​lizno​wunascze​kagrze​ba​niepodo​ku​men​tach.A
możebypo​szu​kaćtych,comdle​linawi​dokkrwi?
-Zustmitowy​ję​łaś.Alejużso​biespraw​dzi​łem.-Jan
sta​nął przy oknie. - Do he​mo​fo​bii może dojść na sku​tek
trau​my,któ​rąprze​ży​łosięjakodziec​ko,alerów​niedo​brze
cze​goś, co sta​ło się już w do​ro​słym ży​ciu. Po​móc na nią
możetyl​kote​ra​piaupsy​chia​try.Ja​kośniewi​dzęKor​don​ka
zwie​rza​ją​ce​go się na ko​zet​ce. To zna​czy pew​nie tego nie
ro​bił,bobyprzyoka​zjiwy​szłyinnejegoskłon​no​ści.Choć
ktowie?Wkoń​cuujaw​niłjedo​pie​ronie​daw​no.Aktośgo
wcze​śniejskrzyw​dził.
-Za​wszesiętakmówi-ziro​niąorze​kłaŹre​nic​ka.
-Wła​śnie.Car​riemisięprzy​po​mnia​ła.Ko​ja​rzy​cie?To
zna​czyty,Ja​siu,bona​szako​le​żan​kabyłajesz​czewte​dyna
eta​pie Przy​gód Bol​ka i Lol​ka. Więc jest pięk​nie, Kop​ciusz​ko​wa za​kła​da dia​dem kró​lo​wej balu, pra​wie sika ze
szczę​ścia,żejąwresz​ciedo​ce​ni​li,na​glebums:lecinanią
wia​droju​chy.Dziew​czy​nasięwkur​wia,noido​cho​dzido
rze​zi.Prze​pra​szamzatenob​raz​ko​wyan​trak​cik,ale...Ja​koś
misięwy​da​je,żezadużochce​myuspra​wie​dli​wićtrud​nym
dzie​ciń​stwem. Ja​sne, ja​sne - za​zna​czył sa​mo​kry​tycz​nie moje teo​rie by​wa​ją do lu​ftu i dam so​bie na wstrzy​ma​nie,
obie​cu​ję,tyl​kojesz​czetaostat​nia.Jakzgi​nę​łana​uczy​ciel​ka,tro​chępo​czy​ta​łemoróż​nychszkol​nychma​sa​krach.No​menomen, nie zda​je​my so​bie spra​wy, ile tego jest, szum
sięrobi,jakzgi​nąconaj​mniejtrzyoso​by.Wkaż​dymra​zie
więk​szość gnoj​ków, do​ko​naw​szy dzie​ła, pal​nę​ła so​bie w
łebalboichzła​pa​lipopro​stu.Nie​je​denznichza​po​wia​dał
swójwspa​nia​ływy​czynwsie​ci,wkaż​dymra​ziewy​sma​ro​wałtamma​ni​festprze​ciw​koświa​tu,aleco?Sie​dziećim
przezdwa​dzie​ściaczte​rygo​dzi​nynaple​cachipa​trzeć,czy
pla​nu​jąpo​lo​wa​nienako​le​gów,czymożeaku​ratli​kwi​du​ją
ar​mię gno​mów na po​zio​mie czwar​tym? Pew​nie zna​cie te
spe​ku​la​cje:grybu​dząagre​sję,te​le​wi​zjanieogra​ni​czabru​tal​nychtre​ści,szko​łasięniein​te​re​su​jeitd.,itp.Mą​dregło​wyglę​dzą,atuwmię​dzy​cza​sieko​lej​nymło​do​cia​nyJa​poń​czykbie​rzeiod​re​ago​wu​je.Awdomubyłta​kimanioł​kiem,
za​wsze bez pro​sze​nia wy​no​sił śmie​ci i w ogó​le nic nie
wska​zy​wa​ło na to, że zaj​mu​je się czymś in​nym niż przy​spo​so​bie​niemdoka​ro​shizalatkil​ka.Swo​jądro​gą,teżja​-
kiś po​wód do wkur​wie​nia, po co się tyle mę​czyć? Czy​li,
moi dro​dzy, to prze​waż​nie nie są zde​pra​wo​wa​ne sie​ro​ty
czy bied​ne ofia​ry mo​le​sto​wa​nia, tyl​ko cud miód dzie​ciąt​ka,któ​rymzdo​tądnie​od​kry​tychpo​wo​dówod​wa​li​ło.
-Wszyst​kosięzga​dza,Ma​rek,tyl​kojaksiętomadona​sze​goar​ty​sty?-Be​ataopar​łasięogóręte​czek.
- Mogę tyl​ko po​wtó​rzyć za Jan​kiem: sam chciał​bym to
wie​dzieć.Bowca​lenieje​stempe​wien,czysta​resza​blo​ny
tuwy​star​czą.Ja​kie​gotamar​ty​sty?!-za​pro​te​sto​wałjesz​cze
Sro​ka.-Berg​ma​nadlaubo​gichodwci​ska​nialu​dziomkitu.
W ro​lach głów​nych wy​stą​pi​ły były pasz​te​ty i garn​ki nie​rdzew​ne.
-Nie​waż​ne,alewi​dzia​łamjużtenfilm,któ​ryztobąna​krę​cił.Noprzy​się​gam,mi​ną​łeśsięzpo​wo​ła​niem.Chcesz
sięprze​ko​nać?
Rze​czy​wi​ście,byłotegoodgro​ma-moż​nabyob​dzie​lić
całyszwa​dronśmier​ci.Poprze​eg​za​mi​no​wa​niusie​pa​czyz
hi​sto​rii kina i od​por​no​ści na pra​cę w wa​run​kach eks​tre​mal​nych. Pew​nie wy​star​czy​ło​by jed​nak, żeby za​li​czy​li
krót​kiwy​jazdnawoj​nę.Wkoń​cufo​to​re​por​te​rzyspe​cja​li​zu​ją​cysięwgo​rą​cymprze​ka​ziezfron​tuja​kośsięuod​par​nia​li.Usta​wia​liwpo​zy​cjineu​tral​ne​goświad​ka,pa​trzy​lii
pra​co​wa​li,nieza​po​mi​na​jącprzytymoświe​tleika​dro​wa​niu: by po​ko​nać kon​ku​ren​cję na World Press Pho​to, nie
mo​gli zejść po​ni​żej wy​ma​ga​ne​go po​zio​mu tech​nicz​ne​go.
Ga​jew​ski,któ​rynie​jed​noprze​cieżwi​działibyłwzględ​nie
za​im​pre​gno​wa​ny,wciążmiałwpa​mię​cikil​kaka​drów,na
ja​kichutrwa​lo​noeg​ze​ku​cjęwy​ko​na​nąbo​dajnajeń​cuta​li​bie. Zgła​dze​nie przez de​ka​pi​ta​cję, krok po kro​ku. Na
pierw​szej fot​ce wi​dać prze​ra​żo​ne​go ska​zań​ca jesz​cze w
ca​ło​ści,nadru​giejmieczuno​sisięnadjegokar​kiem,ana
trze​cim gło​wa leży już pod sto​pa​mi. Sama tak spa​dła czy
ją tam uło​ży​li, by zwięk​szyć wy​mow​ność ka​dru? To było
rokpoWTC,nawy​sta​wiepo​ka​zy​wa​nejwWar​sza​wie,do​kądaku​ratwy​sła​nogosłuż​bo​wo,więczaj​rzałdoPKiN-u,
do​mi​no​wa​łymi​gaw​kiob​ra​zu​ją​ceno​wo​jor​skątra​ge​dię.
Jaknieta,toinna.
-Mamcof​nąć?-za​py​tałDa​mianPo​nia​tow​skizwy​czu​wal​nąwgło​siena​dzie​ją,żeJansta​now​czomutegoza​bro​ni.
-Nie,nietrze​ba.Sątyl​kotetrzy?Niezna​la​złeśfil​mów
zdwie​mapierw​szy​mioso​ba​mi?
- Przy​kro mi, ale nic tu wię​cej nie ma. Na​praw​dę
wszyst​koprze​ko​pa​łem.
-Taa-za​sta​na​wiałsięJan.-Jakniema,towi​docz​nie
ichniena​krę​cił.
- Ro​bił pró​bę ge​ne​ral​ną? - Be​ata tak​że z ulgą przy​ję​ła
ko​niecse​an​su.
-Albopró​bęod​por​no​ści-do​cie​kałSro​ka.-Sprawdź​my w fol​de​rach. Da​mian, wy​dru​kuj to wszyst​ko od razu,
boitakbę​dzie​mypo​trze​bo​wa​lidoakt.
-Przej​rza​łemzgrub​sza-ode​zwałsięLe​szek.-Iwy​glą​daminato,żeMa​rekmara​cję.
-Cho​ciażraz...-niemógłso​bieda​ro​waćpod​ko​mi​sarz.
-Oj,dajdo​koń​czyć.Albojakjużchcesz,tomów.
-Do​bra,alechy​baniemu​szę,spra​wajestja​sna.Pła​teki
Druszcz po​słu​ży​li mu jako kró​li​ki do​świad​czal​ne. Ła​two
mu z nimi po​szło, po​czuł się go​to​wy, a efek​ty wi​dzi​my,
nie​ste​ty.
-Gdzieonukryłka​me​rę,jakfil​mo​wałTry​bu​sia?Wi​dać,
żekrę​ciłtakbar​dziejzręki,li​chogozresz​tąwie.Zko​bie​ta​mi miał pro​ściej, zwłasz​cza z tą ostat​nią, bo ją unie​ru​cho​miłnafo​te​lu-Da​mianwy​rów​nałsto​sikpa​pie​rówwy​ję​tychzdru​kar​ki.
-ZZy​bu​rąteżpro​sto,wi​docz​niena​brałjąnase​sjęzdję​cio​wą,ajakjużbyławwo​dzie,pew​niepod​mie​niłapa​rat
naka​me​rę-stwier​dzi​łaŹre​nic​ka.
-Ja​kietowszyst​kouj​mu​ją​copro​stepofak​cie-iro​nicz​nieskwi​to​wałGa​jew​ski.
Przezmo​mentwpo​ko​jusły​chaćbyłotyl​koszumpra​cu​ją​cej bez wy​tchnie​nia ma​szy​ny. Plik do​ku​men​tów wciąż
rósł.
-Dużotegojesz​cze,Da​mian?
-Se​kund​kaalbodwie.Nie,wię​cej,bomej​lezo​sta​ły.To
zna​czywśródad​re​sa​tówniemachy​bażad​nejztychosób,
alemożecośtamin​ne​gowy​naj​dzie​cie.
-Wła​śnie-przy​znałJan.-Bowie​rzyćmisięniechce,
żetobyłasztu​kadlasztu​ki.
- Nie? - Sro​ka miał wąt​pli​wo​ści. - A te ha​fty? Jak nic
ozna​cza​jąpo​ry​pa​niedokwa​dra​tu.
-Tyl​kożetomo​głabyćzmył​ka-wtrą​ciłLe​sio.-Cała
se​riajakoprzy​kryw​kadlajed​ne​gomor​der​stwa.
-Całyse​rial,chcia​łeśpo​wie​dzieć-za​zna​czy​łaBe​ata.
-Tytopo​wie​dzia​łaś,nieprze​krę​caj.
-Le​siu​niu,dajso​biespo​kójzza​ba​wa​miwpro​fi​le​ra,bo
szko​dacza​su.
-Aleja...
- Nasz zło​to​usty zła​pał bak​cy​la - za​śmiał się Ma​rek. Kie​dyśwresz​ciemu​si​mystaćsięjakAme​ry​ka​nyiwy​szko​lić wła​sne siły psy​cho​lo​gicz​ne. Żeby się wię​cej nie mę​czyćzJa​nu​arym.
- Mę​czyć się? Je​śli już, to ja się z nim mę​czy​łem. Pa​mię​taj,żegdy​bynieJa​nu​ary,to​by​śmysięda​lejza​ba​wia​liz
Za​dy​mą.Coza​pew​neby​ło​bycinarękę.Na​praw​dęsięna
nie​go uwzią​łeś - Ga​jew​ski nie miał za​mia​ru kryć uszczy​pli​wo​ści.
-Atygosza​nu​jeszjakowy​bit​ne​gofa​chow​ca?OMi​cha​leSyl​we​strzemó​wię,cho​ciażdok​to​rektoteżoso​bli​wość
zoo​lo​gicz​na...
Nad​ko​mi​sarztyl​kowzru​szyłra​mio​na​mi.
- Okej - od​wa​żył się zno​wu rzecz​nik. - Wró​cił​bym do
tego,coJa​nekmó​wił.Żeontegoniero​biłtyl​kodlasie​bie.
-Świę​tara​cja,żucz​ku-porazko​lej​nyprze​rwałmuSro​ka.-Ro​biłtowoso​bli​wiepo​ję​tymin​te​re​siespo​łecz​nym.
Nie po​wiem, że za na​szą wol​ność, bo​śmy się przy oka​zji
na​ty​ra​lijakdzi​kieświ​nie.Jużsły​szęgrom​kiśmiechGrusz​ki,jakmuwspo​mni​myonad​go​dzi​nach...Aleon,pro​szęja
was,wal​czyłzawol​nośćsłusz​nieza​gnie​wa​nychoby​wa​te​li.Wkur​wio​nych,żektośmaodnichle​piej.
-Coty,Ma​rek...Try​buśmiałle​piej?!
-Cze​kaj,dziew​czyn​ko,Try​buśwkur​wiałpo​rząd​nychlu​-
dzizin​ne​gopo​wo​du.
-Chy​batego,żeist​niał-orze​kłaŹre​nic​ka.-Tozna​czy,
żetacyjakonist​nie​ją.
-O,to,to.Żeist​nie​jąiśmier​dzą,zwłasz​czawśrod​kach
ko​mu​ni​ka​cjimiej​skiej,gdzieczło​wiekso​bieprzeznichnie
możewspo​ko​juna​cie​szyćsięwi​do​kiemDo​rot​ki.
-Moidro​dzy-rzekłau​to​ry​ta​tyw​nieJan-prze​stań​ciejuż
ga​daćjed​noprzezdru​gie​go.Ichodź​mystąd,boprze​szka​dza​myko​le​dze.
-Fil​mywamprze​ko​pio​wa​łemnaCD.Pro​szę.
-Dzię​ki,Da​mian.
Zgod​nieru​szy​lidoprzy​tul​ne​golo​ka​lurzecz​ni​ka.Le​szek
na​sta​wiłeks​presdokawy,apo​zo​sta​lipo​dzie​li​lisiępa​pie​ra​mi. Każ​dej z ofiar mor​der​ca po​świę​cił osob​ny fol​der.
Dys​po​no​wa​liwięcko​re​spon​den​cją,hi​sto​riąod​wie​dza​nych
przez nie​go stron, tym, co uda​ło się wy​dru​ko​wać z gadugadu, oraz spi​sa​mi kon​tak​tów z pro​gra​mu pocz​to​we​go i
ko​mu​ni​ka​to​rów.
-Po​cze​kaj​ciechwi​lę-po​pro​siłnad​ko​mi​sarz.-Wie​cie,
cze​gowła​ści​wiemamyszu​kać?
-Wspól​ni​ka?-za​py​ta​łanie​śmia​łoBe​ata.
Ga​jew​skipo​słałjejuśmiechpe​łenapro​ba​ty.
-Takmy​ślę.Tozna​czynieprzy​pusz​czam,żebyktośmu
po​ma​gał w bez​po​śred​niej, na​zwij​my to, ak​cji, ale być
może do​star​czył pew​nych środ​ków. Na​tu​ral​nie, trze​ba go
bę​dzie jesz​cze przy​ci​snąć, tyl​ko wy​pa​da​ło​by nie tak w
ciem​no. Weź​my pod uwa​gę choć​by tę tru​ci​znę, któ​rą wy​koń​czyłTry​bu​sia.Elamó​wi​łaprze​cież,żetrze​baumiećją
przy​go​to​wać, by so​bie przy tym nie zro​bić krzyw​dy. Nie
mamyteżżad​nejpew​no​ścicodotego,czynapew​nosam
wy​szy​wał te chust​ki. Za​sta​nów​my się więc, w ja​kim mo​men​ciemu​siałsko​rzy​staćzpo​mo​cy.Iczytenktoświe​dział
ospra​wie.
- Cóż. Też mi się wie​rzyć nie chce, że aż taki z nie​go
Bat​man-zgo​dziłsięMa​rek.-Śpie​wa,tań​czyiha​ftu​je.Co
do ostat​nie​go, to zna​leź​li​śmy prze​cież u nie​go nie​do​koń​czo​nąwy​szy​wan​kęina​rzę​dzia.Nici,płót​noite,no...tam​bu​ry​no,Be​cia?
-Mó​wi​łamjuż,żesiętegonieuczy​łamwszko​le.
-Jestpie​kiel​niesil​ny,nie​źlestrze​la,znasięnache​miii
me​dy​cy​nie, nie wspo​mi​na​jąc już o tym, że ma nie​wą​ski
łeb, nie​ste​ty - wy​li​czył Le​szek, sta​wia​jąc przed Ga​jew​skimku​bekzkawą.
-Nieza​po​mi​naj​myoam​bi​cjachar​ty​stycz​nych-uzu​peł​niłJan.-Cze​kanaszresz​tąwy​wiadśro​do​wi​sko​wy,tosię
wresz​ciecze​goświę​cejonimdo​wie​my.
-Alepókico,jabymkom​bi​no​wałtak:ro​biłtense​rial
dlako​goś.Zprze​zna​cze​niemdlafru​stra​tów,tojużwie​my,
alestałzatymja​kiśzle​ce​nio​daw​ca-po​wie​działSro​ka.
-Cośmisięsko​ja​rzy​ło-do​da​łaŹre​nic​ka.-Sąta​kiefil​my...Hor​ro​ry.Ocie​ka​ją​cekrwią.Jaksięone,kur​cze,na​zy​wa​ją... Nie, nie mogę so​bie przy​po​mnieć, ale na pew​no
Pa​wełbę​dziewie​dział.Mamna​dzie​ję,żeniewy​łą​czyłko​mó​ry.
-Hard​co​renastopro​cent-stwier​dziłrzecz​nik,pod​czas
gdyko​le​żan​kaszczę​śli​wiepo​łą​czy​łasięzRudz​kim.
-Gore!-ob​wie​ści​łatrium​fal​nieBe​ata.
-Ajagorę?Ajagorę?Wsen​sie:siępalę?-Ma​rekko​micz​nieza​ak​cen​to​wałwszyst​kieczte​ry„ę".
-Wikipraw​dęcipo​wie,jakzwy​kle.Aletora​czejnieta
ra​mo​ta,októ​rejmy​ślisz.
- Już spraw​dzam. - Le​szek włą​czył kom​pu​ter i pra​wie
na​tych​miastzna​lazłod​po​wied​nieha​słowen​cy​klo​pe​diiin​ter​ne​to​wej. - Tyl​ko tu pi​szą, że krew jest wręcz zna​kiem
fir​mo​wymtychdzieł,anaszklientnaniąździeb​kowraż​li​wy...
- Nowy ga​tu​nek. Wa​riant dla he​mo​fo​bów - skwi​to​wał
Ga​jew​ski.
-Albolek​sy​konmoż​li​wo​ści-za​pro​po​no​wałSro​ka.
-Taa...Ajakmy​śli​cie,cze​musątyl​kotrzyfil​my?Prze​cieżodrazumiałsku​tekśmier​tel​ny-drą​żyłJan.
-Mó​wi​łemjuż:przypierw​szychspraw​dzał,czywogó​lepo​tra​fiza​bić-przy​po​mniałpod​ko​mi​sarz.
- Za​raz: pierw​szych dwóch, za trze​cim wy​szło. Pierw​szy film jest z Try​bu​siem i dla​te​go taki dał na​pis! - wy​krzyk​nę​łamłod​szaaspi​rant.
Ma​rekpo​tarłsiępoczo​leiza​cząłdy​wa​ga​cje:
- Za​łóż​my, że ba​dał te​ren. Spraw​dzał, ile po​trze​bu​je
cza​suijaktowszyst​kozro​bić,żebynicniezo​sta​wić.
Drusz​czo​wą za​bił w błoc​ku, więc nie obe​szło się bez
pa​mią​tek,cu​demmusięuda​ło,amymo​że​myso​biepo​gra​tu​lo​waćpro​fe​sjo​na​li​zmu.Nicnamniedałytezgu​bio​neka​lo​sze, nikt aku​rat nie prze​cho​dził, nic nie wi​dział... To
samozPłat​kiem-mo​głomusięnieudać.Po​temuznał,że
le​piejjed​nakwy​eli​mi​no​waćczyn​ni​kiry​zy​ka,więcsięwy​niósłzmia​sta.
- Do​bra - prze​rwał nad​ko​mi​sarz - a jak wy​tłu​ma​czysz
naszudziałwtymwszyst​kim?Boje​stempew​ny,żepod​pi​sy były prze​zna​czo​ne wła​śnie dla nas. Wy​raź​nie prze​cież
pro​wo​ko​wałdotego,że​by​śmymudep​ta​lipopię​tach.
-Jakwy​tłu​ma​czę?Niesie​dzęwtymjegopo​pie​przo​nym
mó​zgu.Sko​ronicnieczuł,mor​du​jąc,tomożepo​trze​bo​wał
in​nychmoc​nychwra​żeń?Ar​ty​ścilu​biąsięna​krę​cać.
- Moc​nych wra​żeń - wes​tchnął Ga​jew​ski. - Pew​no że
bymchciałtowszyst​kowie​dziećodnie​go,aleza​nimskru​sze​je... Szu​kaj​my le​piej tego za​ple​cza. Oby nas nie ka​ta​pul​to​wa​ło gdzieś do Bur​ki​na Faso... Tu coś bę​dzie, to
oczy​wi​ste.
Paź, któ​ry w tym cza​sie prze​rzu​cał swój przy​dział pa​pie​rów,wza​dzi​wie​niupo​krę​ciłgło​wą.
- No nie​źle. Szcze​gó​ło​we pla​ny ope​ra​cyj​ne to raz, ale
onpo​temztegoro​biłgo​to​wesce​na​riu​sze.Zo​bacz​cieusie​bie. Ja mam tego gru​be​go. Tak po​krót​ce: po​de​rwał go na
cza​cieiumó​wiłsięnarand​kęwro​man​tycz​nychoko​licz​no​ściachprzy​ro​dy.Wpli​kuna​zy​wa​nym„Do​ku​men​ta​cja"jest
opis przy​go​to​wa​nia te​re​nu, na​wet po​mia​ry tem​pe​ra​tu​ry
sku​ba​nyro​bił,spraw​dziłwcze​śniej,czyzo​sta​wiaśla​dyna
zie​mi. O, pi​sze, że w dniu po​grze​bu na​uczy​ciel​ki był na
cmen​ta​rzui...za​raz,coontu...Dałmujeść?!Ktoświe,o
co cho​dzi? A nie, prze​pra​szam, tu jest zdję​cie na​grob​ka.
Jabł​kopo​ło​żył?
-Miej​scespo​czyn​kuGra​ży​nyDruszczteżsfo​to​gra​fo​wał.
Ktoprze​glą​daZy​bu​rę?-za​py​tałGa​jew​ski.
- Ja. - Be​ata pod​nio​sła rękę. - Też na​uko​we po​dej​ście
dospra​wy.Cho​le​raja​sna,słu​chaj​cie:
„Psypod​su​nę​łyminie​złypo​mysłnako​lej​nyod​ci​nek".
Niepo​zna​jąpraw​dy,Ma​rio.Tyl​kojawiem,comizro​bi​łaś.Toza​wszebyłomię​dzynami,jatodlanasprze​cho​wa​łem.Na​praw​dęmnienieza​pa​mię​ta​łaś?Iluta​kichjakja
prze​wi​nę​ło się przez two​je ży​cie? Chłop​ców do ze​rżnię​cia... Po​ba​wie​nia się i od​strza​łu. Na​praw​dę mu​sia​łaś to
zro​bić? Po​wie​dzieć „nie"? Wy​obra​żam so​bie, że się przy
tymśmia​łaś.
Pięk​ny mia​łaś uśmiech, Ma​rio. Uśmie​cha​łaś się, mó​wiąc:„Nicdlacie​bieniemogęzro​bić,ko​cha​nie".Mo​głaś,
mo​głaś wszyst​ko. Wy​star​czy​ło jed​no two​je sło​wo. Co ci
za​le​ża​ło?
Amożezro​bi​łaśtowła​śniedla​te​gożemnienatymza​le​ża​ło?Bar​dziejniżnato​bie.Choćchy​bacięko​cha​łem,Ma​rio.Ichcia​łemciępo​ka​zać,takąpięk​ną.Aletywo​la​łaśin​ne​go.Bożół​to​dzióbnie​god​nyta​kiejgwiaz​dy.Czyztam​tym
też?Do​brzecibyło?
Mia​łaśszczę​ście,wiesz?Janie.Zmar​no​wa​łemtylelat.
Ni​g​dywię​cejniedo​sta​łemszan​sy...Tylecza​suotymmy​śla​łem. O ta​kich jak ty. Wy​star​czy, że po​krę​cą dupą,
pstryk​ną pal​cem i fiuu, je​steś na szczy​cie. Ty by​łaś, nie
mo​głaśustą​pićtro​chęmiej​sca?
Wy​obraźso​bietennaszfilm.Zro​bi​łemgopo​temty​siąc
razy. Śnił mi się pra​wie każ​dej nocy. Wi​dzia​łem tam​ten i
je​stempe​wien,żebył​bylep​szy.Jestlep​szy,mamgotu,w
gło​wie.Achtak,po​wie​dzia​łaśminako​niec:„Ztwo​jągło​wąjestcośniewpo​rząd​ku".Po​go​ni​łaś.Je​stemcier​pli​wy.
Chy​ba to jed​no zro​zu​mia​łaś, kie​dy wró​ci​łem i wresz​cie
po​zwo​li​łemcizdech​nąć:jakbar​dzocier​pli​wy.
Wkrót​ce pre​mie​ra, obie​ca​li mi. Ale ty nie zo​ba​czysz
mo​je​godzie​ła.Tozakarę,Ma​rio.
EPI​LOG
Że​gnaj​cie,bał​wan​ki
Kil​ka dni póź​niej nad​ko​mi​sarz Jan Ga​jew​ski rów​nym
kro​kiemwbiegłnaBło​nia.Niebar​dzouśmie​cha​łomusię
za​koń​cze​niebie​gute​raz,kie​dywy​rów​nałod​dech,roz​grzał
sięibyłgo​to​wydopo​ko​na​niako​lej​nychpięt​na​stuki​lo​me​trów. Te​go​rocz​na wio​sna nie sprzy​ja​ła mniej wy​trwa​łym
bie​ga​czom-desz​czubyłotylecowczaspo​to​pu,alu​dziez
nie​po​ko​jemprzy​glą​da​lisiępo​zio​mo​wirzek,ma​jącwciąż
w pa​mię​ci lato I997, kie​dy to za​la​ne zo​sta​ło pół Pol​ski.
Odtam​tejporyskoń​czy​łysiękpi​nyzalar​mówprze​ciw​po​wo​dzio​wych.Wszyst​kosięmo​głozda​rzyć.
Od wczo​raj jed​nak aura tro​chę od​pu​ści​ła, z cze​go w
nie​dziel​nepo​łu​dnieskrzęt​nieko​rzy​sta​łytłu​myspa​ce​ro​wi​czów.Janzwol​niłnie​co,żebyniepro​wo​ko​waćczwo​ro​no​gów to​wa​rzy​szą​cym pa​nom i pań​ciom. Raz już do​świad​czyłzło​śli​wo​ścipew​ne​gora​tler​ka-dodziśmiałnałyd​ce
śladpotejkon​fron​ta​cji.Na​mno​ży​łosiętychpsia​ków.O,a
ten to krop​ka w krop​kę jak Baś​ka, po​my​ślał, za​re​je​stro​waw​szynad​bie​ga​ją​ce​gozna​prze​ciw​kabisz​kop​to​we​gola​bra​do​rare​trie​ve​ra.O,nad​ko​mi​sarzGa​jew​ski,pew​niepo​czo​chra mnie za uchem, po​my​ślał la​bra​dor Ar​nold i na​tych​miast po​sta​no​wił spraw​dzić, czy się nie myli. Po​li​cjantza​trzy​małsię.
- On tyl​ko chce się po​ba​wić - uspo​ko​ił wła​ści​ciel,
szczu​płytrzy​dzie​sto​la​tek.
-Taa,wiem.-Po​kle​pałuszczę​śli​wio​nąpsi​nępokar​ku.
Ro​zej​rzał się. Wy​rwa-Krzy​żań​ski po​wie​dział tyl​ko, że na
ja​kiejś wol​nej ław​ce. Mu​siał pod​biec jesz​cze ka​wa​łek,
aby taką zna​leźć. Do​tarł do cią​gną​ce​go się wzdłuż alei 3
Maja ocie​nio​ne​go sta​ry​mi drze​wa​mi spa​cer​nia​ka. Jesz​cze
razsięroz​gląd​nął,spraw​dziłczas,zdjąłple​ca​czekiwy​jął
z nie​go małą bu​tel​kę wody mi​ne​ral​nej. Coś ko​lo​ro​we​go
za​ma​ja​czy​łonadnie.Roz​su​nąłza​mek,poczymna​tych​miast
goza​su​nął.Skądsiętuwziąłtennie​szczę​snykra​wat?Któ​reśzdzie​cizro​bi​łomudow​cip,zda​jesię.Wes​tchnąłcięż​ko.Do​pie​rote​razspły​nę​łonanie​gozmę​cze​nie.Wy​pro​sto​wałnogi,aleza​razjeprzy​kur​czył,bynieta​ra​so​waćdro​gi
prze​my​ka​ją​cym co chwi​la ro​we​rzy​stom, sla​lo​mu​ją​cym na
peł​nej szyb​ko​ści mię​dzy prze​chod​nia​mi. Po​trzą​snął ko​la​na​mi,roz​luź​niłmię​śnie,wy​sta​wiłtwarzkunie​śmia​łogrze​ją​ce​musłoń​cu.Do​brzejest,jużko​niec.
- Wi​dzę, że pan nie tra​ci cza​su, wi​tam, wi​tam. Pięk​ny
dzio​nek,praw​da?-Dok​torklap​nąłoboknie​go.Dziśpro​fi​lerwy​sty​li​zo​wałsięnaan​giel​skie​golor​daprze​pro​wa​dza​ją​ce​go in​spek​cję swo​ich wło​ści: sztruk​so​wa ma​ry​nar​ka,
swe​te​rek w rom​by, bry​cze​sy i dłu​gie do ko​lan brą​zo​we
trze​wi​ki. Ze skó​rza​nej tor​by li​sto​nosz​ki wy​do​był dwa
snic​ker​sy.
-Po​czę​stu​jesiępan?
-Nie,dzię​ku​ję,całymójwy​si​łekstra​cił​bysens.
-Możejed​nak?-ku​siłdok​tor.-Podaw​cewę​glo​wo​da​nówle​piejsięmy​śli.
-Sły​sza​łemnatente​matróż​neteo​rie.
- Kwe​stia na​sta​wie​nia. Je​śli pan wie​rzy, że panu nie
szko​dzą, to nie za​szko​dzą. Świa​do​mość czy​ni cuda, jak
twier​dzązwo​len​ni​cyteo​riikwan​tów,totakapsy​cho​lo​gicz​najejpo​chod​na.Rze​czy​wi​stość,uj​mu​jącwdu​żymuprosz​cze​niuoczy​wi​ście,jesttym,copansamso​biestwa​rza.
-Cośjestnarze​czy-przy​znałnawszel​kiwy​pa​dekJan.
Docze​goonzmie​rza?
- Po pana mi​nie, nad​ko​mi​sa​rzu, wi​dzę, że nie jest pan
spe​cjal​nieza​in​te​re​so​wa​nydy​wa​ga​cja​minate​matpraw​dzi​wejna​tu​ryświa​ta.Aszko​da.Gdy​bypansięotwo​rzył,zo​ba​czył​by pan wię​cej, na​uczył​by się pan za​da​wać so​bie
inne,byćmożeważ​niej​szepy​ta​nia.
-Mogępro​sićotegoba​to​ni​ka?
Ja​nu​aryuśmiech​nąłsięsze​ro​ko.
-Pew​nie.
Przez mo​ment sku​pi​li się na prze​żu​wa​niu na​dzie​nia z
kar​me​luiorzesz​ków.
-Pa​niedok​to​rze-ode​zwałsięGa​jew​ski-takna​wią​zu​jąc do tej teo​rii... kwan​to​wej, przyj​mu​jąc, że two​rzę rze​czy​wi​stość, to czy wła​śnie ja mógł​bym stwo​rzyć ta​kie​go
po​two​rajakRa​fałNo​wa​czyk?
-Nowi​dzipan,wę​glo​wo​da​nyitakda​lej.Oczy​wi​ście,
że by pan mógł. Pod​kre​ślam, iż być może, bo mu​si​my tu
po​czy​nić to pro​ba​bi​li​stycz​ne za​strze​że​nie. Za​łóż​my taką
sy​tu​ację:bar​dzoin​ten​syw​niemy​ślipanospra​wieży​cia,o
prze​stęp​cy, któ​re​go uję​cie wią​za​ło​by się z od​kry​ciem w
so​bie tego, o co by pan sie​bie ni​g​dy nie po​dej​rze​wał, z
mak​sy​mal​nym wy​sił​kiem umy​sło​wym, awan​sem lub nie
przy​mie​rza​jąc, wiecz​ną chwa​łą. Albo z osta​tecz​nym po​twier​dze​niem, że pana ży​cie ma sens. My​śli pan, my​śli i
od​kształ​ca pan rze​czy​wi​stość tak, aby pana ży​cze​nie się
speł​ni​ło.
-Szcze​rzemó​wiąc,anijed​naztychrze​czynieprzy​szła
mi na myśl. Wy​ko​ny​wa​łem po pro​stu swo​je obo​wiąz​ki,
chcia​łemza​po​biecko​lej​nymtra​ge​diom.
-Iwła​śniedla​te​gopangozła​pał.Czyteżstwo​rzyłpan
sy​tu​acjęumoż​li​wia​ją​cązła​pa​nie.
- To ra​czej za​słu​ga mo​je​go na​rwa​ne​go ko​le​gi Mar​ka mruk​nąłnad​ko​mi​sarz.-Noica​łejeki​py.
-Mar​kaSro​kęteżpanwpe​wienspo​sóbstwo​rzył.Przy​my​ka​jącwcze​śniejokonajegowy​bry​ki.Takjużpozana​szymgdy​ba​niem,po​wi​nienpanztymwresz​ciezro​bićpo​rzą​dek.
- Po​sta​ram się - za​pew​nił Jan. - Pa​nie dok​to​rze, przy​szłomite​razdogło​wy,jesz​czeàpro​posKor​don​ka,tojest
No​wa​czy​ka.Mó​wi​li​śmywcze​śniejomi​sji,ochę​ciwy​eli​mi​no​wa​niazrze​czy​wi​sto​ścitego,comusięniepo​do​ba​ło.
Tych, któ​rzy, jak to zresz​tą sam ujął w jed​nej ze swo​ich
wy​po​wie​dzi na fo​rum, ob​ra​ża​li jego po​czu​cie es​te​ty​ki.
Oczy​wi​ściejużwie​my,żetowszyst​kozło​ży​łosięnadzi​wacz​nyza​mysłtwór​czy,alecią​gleniero​zu​miem,dla​cze​go
oni,anieinni.Idla​cze​gotrak​to​wałichprzed​mio​to​wo?
- Wiem, do cze​go pan zmie​rza, ale tu bym się trzy​mał
bar​dziej tra​dy​cyj​nych me​tod ana​li​zy. Dzię​ki temu, jak są​dzę,prze​sta​wałonichmy​ślećjakolu​dziach.Todośćczę​-
stewśródmor​der​cówtakgłę​bo​koza​bu​rzo​nych-skwi​to​wał
Wy​rwa-Krzy​żań​ski-żenieeli​mi​nu​jąlu​dzi,tyl​koza​gra​ża​ją​cychimob​cych,two​ryzchi​pa​miwmó​zgach,cy​bor​gów.
Mogąichdo​strzecna​wetwnaj​bliż​szych,dla​te​goichbru​tal​nieata​ku​ją.
- Ale on nie stwa​rza wra​że​nia aż tak stuk​nię​te​go, nie
mówiożad​nychcy​bor​gach.Nicjużniero​zu​miem.
- Przy​znam panu, ja jesz​cze też nie​wie​le. No​wa​czyk w
koń​cupęk​nienado​bre,za​cznie,jaktosięmówi,śpie​waći
do​star​czynamma​te​ria​łu,zja​kimpsy​cho​lo​giapo​tra​fiso​bie
po​ra​dzić.Znu​dzisiępopro​stu.Sły​sza​łem,żeza​py​tałwas
tyl​ko,czytambę​dziein​ter​net,tak?
-Wła​śnie.Chy​bapomoimtru​pie-za​cie​trze​wiłsięnad​ko​mi​sarz.
-Niechpanuwa​ża,borze​czy​wi​stośćcałyczaspanasłu​cha,możeza​re​ago​wać.Imoże,byćmoże,jakma​wia​jąsza​nu​ją​cysiępro​ba​bi​li​ści,Kor​do​nekjesttak​żeod​po​wie​dzią
rze​czy​wi​sto​ści na zbio​ro​we proś​by spo​łe​czeń​stwa, żeby
po​ni​żyć,wy​śmiać,wdep​taćwbło​to.Osta​tecz​niewy​eli​mi​no​wać.Zma​te​ria​li​zo​waćsięjakona​rzę​dzieze​msty.Osob​nepy​ta​niebrzmi:ze​mstyzaco?
-My​śle​li​śmyotymzko​le​ga​mi,aletrud​notuwy​cią​gnąć
wią​żą​cewnio​ski.Tunietyl​kocho​dzi​łooza​wiść.Nopo​wiedz​my:Zo​siaZy​bu​ramia​łaprzedsobąład​nąprzy​szłość,
aKo​twic​kapięk​nąka​rie​ręzasobą.Aresz​ta?Mar​twimnie
jesz​czejed​no:wie​lewska​zu​jenato,żeswo​jewy​czy​nypu​ściłwświatiżeznaj​dąsiętacy,któ​rzybędąjepo​dzi​wiać.
Szu​ka​mywciąż,jużpozaPol​ską.
-Spo​koj​nie,po​ma​glu​je​mybe​stię,my​ślę,żedasięnato
za​ła​twićja​kiśgran​cik.Możedo​wie​mysiętak​żecze​gośo
jegood​bior​cach.Mapanprzy​pad​kiemcośdopi​cia?Go​rą​cosięrobiistrasz​nieza​schłomiwgar​dle.
Janchwy​ciłzaple​ca​czek,leczprzy​po​mniaw​szyso​bieo
jego kom​pro​mi​tu​ją​cej za​war​to​ści, szyb​ko odło​żył go na
bok.
-Nie​ste​ty,mia​łemtyl​kojed​nąbu​tel​kęwodyijużjąwy​pi​łem.
-Pro​fi​le​rachcepanna​brać?-Ja​nu​aryWy​rwa-Krzy​żań​skizmru​żyłoczy.-Prze​cieżza​uwa​ży​łem:bo​dziec,re​ak​cja
i ni stąd, ni zo​wąd na​gła zmia​na de​cy​zji. Co pan chce
przedemnąukryć?
Ga​jew​skiroz​su​nąłza​mek,wy​jąłbu​tel​kęipo​ka​załpsy​cho​lo​go​wiwnę​trzeple​ca​ka.
-Oj,cozapa​skudz​two!Ktopanucośta​kie​gospra​wił?
-Żona.Tomojasza​tapo​kut​na.
-Aha,musipangono​sićzakarę-ob​ja​śniłsa​me​muso​bie Wy​rwa -Krzy​żań​ski. Się​gnął po kra​wat w bał​wan​ki,
ukryłgowza​ci​śnię​tejpię​ści,atęprzy​bli​żyłdosto​ją​ce​go
obok ko​sza na śmie​ci. - Jak już tak dziś we​szli​śmy na
kwan​to​wądro​gęuświa​da​mia​nia...Niezmie​nipanrze​czy​wi​sto​ści, je​śli przede wszyst​kim nie po​zbę​dzie się pan
idio​tycz​nych na​wy​ków. Zwłasz​cza na​rzu​co​nych przez in​nych.Niechpanprze​sta​nieskła​daćzsie​bieofia​ręnaoł​ta​rzy​kumi​ło​ści.Niechpanso​bieniewma​wia,żetucho​dzio
kom​pro​mis.Od​wa​gi,nad​ko​mi​sa​rzu!
- Nie, nie, sam go wy​wa​lę - po​pro​sił Ga​jew​ski. - Za​-
pra​co​wa​łemnato.Wresz​cieso​biena​praw​dęza​słu​ży​łem.I
już.
Po​dzię​ko​wa​nia
Mo​jejro​dzi​nie-zacier​pli​wość,en​tu​zjazmikil​kain​spi​ra​cji
Pierw​szymczy​tel​nicz​kom:Agniesz​ce,Be​acie,Iwo​niezapo​zy​tyw​nyod​dźwięk
Krzyś​ko​wiiAn​drze​jo​wi-zakon​sul​ta​cjespe​cja​li​stycz​ne
Kasi-zanie​usta​ją​cągo​to​wośćdosłu​cha​niaiwie​czo​ry
re​lak​su​ją​ce
Mar​ci​no​wi - za po​moc w oswo​je​niu ko​smicz​nych dla
mnieob​sza​rów
Al​ko​wi-zapod​kładmu​zycz​ny
Ko​le​gomz„Odry":Ur​szu​li,Mać​ko​wiiMa​riu​szo​wi-za
ki​bi​co​wa​nie
Pro​fe​so​ro​wi Jac​ko​wi Łu​ka​sie​wi​czo​wi - za wia​rę, że
damradę
Mar​ko​wi - za nie​li​cze​nie im​pul​sów Fi​li​po​wi - za
wszyst​ko
Ro​ber​to​wi - bo bez nie​go za​bie​ra​ła​bym się do ro​bo​ty
przezna​stęp​nedwa​dzie​ścialat
Mar​ta
Mar​cie-bobezniejkoń​czył​bymtęro​bo​tęprzezna​stęp​nedwa​dzie​ścialat
Ro​bert
Książ​ki oraz bez​płat​ny ka​ta​log Wy​daw​nic​twa W.A.B.
moż​naza​mó​wićpodad​re​sem:02-386War​sza​wa,ul.Usy​pi​sko​wa 5 oraz pod te​le​fo​nem 0 80I 989 870 han​dlo​[email protected]
Re​dak​torse​rii:Fi​lipMo​drze​jew​ski
Re​dak​cja: Mał​go​rza​ta De​nys Ko​rek​ta: Mał​go​rza​ta Re​szew​ska-Ku​śnierz, Ka​ta​rzy​na Paw​łow​ska Re​dak​cja tech​nicz​na:Iza​be​laGo​ła​szew​ska
Pro​jekt okład​ki i stron ty​tu​ło​wych: Ewa Jusz​czuk Logo
se​rii: Ma​rek Go​ebel Fo​to​gra​fia Mar​ty Mi​zu​ro: © Zo​sia
Zija Fo​to​gra​fia Ro​ber​ta Osta​szew​skie​go: © Mar​ta Eloy
Ci​choc​ka
Wy​daw​nic​twoW.A.B.02-386War​sza​wa,ul.Usy​pi​sko​wa5tel./fax(22)6460I74,6460I75,64605I0,64605
[email protected]
Składiła​ma​nie:Tekst-Mał​go​rza​taKrzy​wic​kaPia​secz​no, Żół​kiew​skie​go 7A Druk i opra​wa: Opol​graf S.A., ul.
Nie​dział​kow​skie​go8-I2,Opo​le
ISBN978-83-74I4-82I-4

Podobne dokumenty