Trudności terminologiczne

Transkrypt

Trudności terminologiczne
ANALIZY
Interes spółki a interes akcjonariuszy
Angelina Stokłosa
Kategoria interesu spółki handlowej należy do słabo rozpoznanych w polskim
piśmiennictwie prawniczym. Autorzy poświęcają jej jednak coraz więcej uwagi,
zwłaszcza jeśli chodzi o spółkę akcyjną. Problem ten aktualizuje się ze szczególnym
natężeniem w kontekście spółki publicznej. Stanowi on bowiem kategorię centralną dla
procesu rekonstruowania preferowanego modelu corporate governance. Jednocześnie
interes spółki jest konstruktem „ożywiającym” szereg rozwiązań legislacyjnych, które
pozostają uśpione na etapie stosowania prawa korporacyjnego na potrzeby spółki niepublicznej.
Problem uchwycenia istoty interesu spółki jako kategorii normatywnej – a zatem takiej, której
obecność w języku prawnym i prawniczym przesądza sam ustawodawca – nie jest jedynie
problemem teoretycznym, pozostającym w sferze dogmatyki prawa. Interpretacja (rozumienie)
interesu spółki ma wpływ na wykładnię i stosowanie szeregu istotnych z punktu widzenia
praktyki korporacyjnej przepisów (zwłaszcza art. 56 Kodeksu spółek handlowych, art. 249 i 422
Ksh, art. 433 oraz art. 295 i 486 Ksh.
Niniejszy artykuł nie pretenduje do miana kompleksowego ujęcia problemu i w założeniu
markuje jedynie węzłowe zagadnienia, które pojawić się muszą w procesie dekodowania badanej
kategorii. Przedstawiana problematyka jest w istocie „multikontekstowa” i płynna – badana więc
być powinna zarówno z perspektywy prawa, jak i ekonomii, a być może także ekonomicznej
analizy prawa i socjologii. Tym samym trudno stworzyć opracowanie całościowe problematyki
związanej z interesem spółki i każda w istocie wypowiedź obarczona jest zarzutem
fragmentaryczności ujęcia.
Trudności terminologiczne
Należy zastanowić się czym w ogóle jest interes spółki – jako kategoria wyłącznie normatywna –
ujmowany in abstracto. Nie jest to zadaniem prostym, bowiem ustawodawca nie proponuje legalnej
definicji „interesu spółki”, traktując go – jak się wydaje – jako tzw. klauzulę generalną (co nie
zawsze jest takie oczywiste dla doktryny). „Interes spółki” pojawia się w kilkunastu miejscach w
Ksh oraz w kilku miejscach w treści ustawy o ofercie publicznej. W ustawie tej pojawia się
dodatkowo niedookreślona kategoria „interesu emitenta”.
Postawić można roboczą tezę, iż pytanie o to, czym jest interes spółki (co to jest
interes spółki) w sposób zasadniczy różni się od pytania o to, co jest interesem spółki, co
stanowi ów interes, co się na niego składa. Rozróżnienia tego nie dostrzega, niestety,
polska doktryna.
Pierwsza kwestia należy do kategorii „ontologicznych” w tym sensie, iż każe
w(y)prowadzić ogólne abstrakcyjne rozumienie przedmiotowej kategorii (interes spółki jako jej
„dobro”). Druga zaś powinna być analizowana in concreto, a zatem w kontekście konkretnych
korporacyjnych realiów. Innymi słowy, rozpoczynając proces badania kategorii interesu spółki
należy mieć na uwadze z jednej strony jego abstrakcyjność i ograniczoną uchwytność (ów interes
spółki jako jej „dobro”), z drugiej zaś – iż każdorazowa rekonstrukcja interesu spółki i jego
komponentów musi mieć miejsce ad casu.
Interes spółki stanowi – jak wspomniano – klauzulę generalną, ze wszelkimi tego
konsekwencjami. Jest to zatem programowo niedookreślone przez ustawodawcę sformułowanie,
wypełniane treścią w konkretnym stanie faktycznym, zwłaszcza przez podmioty stosujące prawo.
„Unikalność” tej kategorii normatywnej polega jednak na potrzebie rekonstruowania
interesu spółki w konkretnych korporacyjnych realiach, z uwzględnieniem jej wyjątkowo
dynamicznego charakteru i koncepcyjnej złożoności. Owa zmienność i wielość poszczególnych
komponentów interesu spółki jest widoczna zwłaszcza w przypadku spółki publicznej. Interes
takiej spółki może podlegać częstym fluktuacjom i tym samym obrany okres, w ramach którego
interes spółki jest ustalany, powinien być możliwie krótki.
Zasadnicze wątpliwości…
Polska doktryna jest obecnie na etapie ustalania, czy interes spółki w ogóle istnieje (znakomita
większość w to nie wątpi) oraz – w przypadku udzielenia twierdzącej odpowiedzi na pierwsze
pytanie – czy i w jakim stopniu jest on niezależny (odseparowany) od interesu akcjonariuszy.
Wydaje się, że wbrew rozpowszechnionemu mniemaniu, interes spółki – wyłącznie
jako kategoria normatywna, nie zaś ekonomiczna – obiektywnie nie istnieje i traktować
go wypada wyłącznie jako skrót myślowy. Ustawodawca mógłby równie dobrze posłużyć się
ekwiwalentnym określeniem „wspólny interes wszystkich akcjonariuszy”. Oznaczałoby to
w istocie, iż interes spółki jest konstruktem sztucznym, nie istnieje obok interesu akcjonariuszy,
ale zawsze – choć z różną intensywnością – się z nim pokrywa. Zagadnieniem odrębnym jest już
natomiast problem jego ustalania.
Tezę o koncepcyjnej sztuczności zabiegów poszukiwania interesu spółki jako kategorii
istniejącej niezależnie (samodzielnie) od interesu akcjonariuszy, wspierać powinien w pierwszej
kolejności argument wskazujący na istotę korporacyjnej osoby prawnej oraz istotę osobowości
prawnej w ogólności.
Korporacyjna osoba prawna, a zatem także spółka, to konstrukcja jurydyczna, która
powstała na potrzeby rozwijającego się obrotu. Jej ideą przewodnią w przypadku spółki jest
istnienie woli współpracy (kooperacji) – zwykle określane mianem affectio societatis.
Spółki kapitałowe, przede wszystkim akcyjne, pojawiły się w ustawodawstwach wszystkich
państw w ślad za postępującym rozmachem organizowanych przedsięwzięć gospodarczych – jako
odpowiedź na potrzeby praktyki obrotu.
Obecnie nie budzi wątpliwości fakt, iż jest to podstawowy wehikuł służący kooperacji
większej liczby osób (podmiotów), a przede wszystkim – koncentracji kapitału. Tym samym
jednak spółka akcyjna, wciąż jako korporacja właśnie, służyć ma realizacji interesu (interesów)
osób w nią kapitałowo zaangażowanych.
Żadna spółka, nawet publiczna, nie „odrywa” się od swoich promotorów czy
akcjonariuszy (w mniejszym stopniu drobnych inwestorów) na tyle, by żyć własnym życiem
i stanowić byt od nich niezależny. W każdej chwili akcjonariusze mogą podjąć decyzję o
zakończeniu działalności i próba podważania uchwały w trybie zwłaszcza art. 422 § 1 Ksh
(powództwo o uchylenie uchwały) jest obarczona ogromnym ryzykiem niepowodzenia, chociażby
ze względów dowodowych.
Powyższe stwierdzenie może jednak wydawać się kontrowersyjne – dlatego, że zwykle
w polskim piśmiennictwie wskazuje się, iż interes spółki istnieje właśnie jako byt odrębny, obok
interesu akcjonariuszy, choć jego treść nie jest całkowicie odseparowana i niezależna od treści
interesu akcjonariuszy i ewentualnie także innych podmiotów ze spółką związanych (określanych
w literaturze światowej mianem stakeholders – np. wierzycieli spółki, jej klientów, pracowników,
dostawców etc.).
W tak rozumianym interesie spółki leży zawsze utrzymanie jej standingu finansowego na
możliwie wysokim poziomie, stabilność i nienaruszalność kapitału zakładowego, a w przypadku
spółki publicznej – odpowiednio wysoka kapitalizacja (rozumiana jako iloczyn wartości/ceny
rynkowej akcji spółki oraz liczby walorów znajdujących się aktualnie w wolnym obrocie, tzw. free
float).
Interes spółki nie dotyczy jedynie jej pomyślności majątkowej, ale także pewnych
wartości o charakterze niemajątkowym (często jednak wymiernych w pieniądzu). Chodzi
o tzw. goodwill – wizerunek spółki, jej rynkowy image, rozpoznawalność na rynku,
renomę, klientelę, etc.
(Re)konstrukcja interesu spółki
W literaturze polskiej interes spółki ujmowany jest dość zgodnie – jako wypadkowa interesów
zaangażowanych w spółkę osób (podmiotów). Niekiedy ta wypadkowa utożsamiana bywa z
funkcją owych partykularnych interesów występujących w spółce, czasem wspomina się wręcz
o wypośrodkowanej funkcji.
Zgodnie z innym poglądem, dość jednak zbliżonym do wspomnianych zapatrywań
prezentowanych w doktrynie, interes spółki jawi się jako synteza poszczególnych interesów
podmiotów w korporację zaangażowanych. Mankamentem dotychczasowych wypowiedzi w
tej materii jest jednak brak precyzyjnego wskazania, jak rozumieć te sformułowania (wypadkowa,
funkcja, synteza, etc.).
Przede wszystkim nie wydaje się zabiegiem metodologicznie i logicznie poprawnym
utożsamianie funkcji z wypadkową, nawet jeśli przyjmiemy wyłącznie znaczenie nadawane funkcji
przez użytkowników języka potocznego.
Z kolei koncepcja syntezy wydaje się być za mało pojemna i nie wyjaśnia wszystkiego. Nie
można przy tym przyjąć, iż re-konstrukcja interesu spółki oparta jest na prostej sumie interesów
partykularnych, bowiem interes spółki jest konstruktem stanowiącym finalny produkt ich
uśredniania, nie zaś jedynie sumowania (agregowania).
Najwłaściwsze wydaje się tym samym spojrzenie na interes spółki jako na
wypadkową interesów występujących w korporacji, z zastrzeżeniem jednak właściwego
rozumienia owej wypadkowej.
Propozycja jest następująca: należy przyjąć, iż na interes spółki de lega lata składają
się wyłącznie interesy zaangażowanych w spółkę akcjonariuszy (także inwestorów). Nie ma
podstaw, by przyjmować, iż podmioty inne niż akcjonariusze także biorą udział w definiowaniu
jej interesu. Chodzi w tym miejscu o podmioty, które w jakiś sposób oddziałują na spółkę, przy
jednoczesnym wpływie spółki na ich sytuację/status.
Stanowisko odmienne zajmują niektórzy rodzimi autorzy, ale ich argumentacja nie jest
przekonująca. W Ksh nie odnajdujemy np. podstaw do twierdzenia, iż w sposób szczególny
należy traktować interes(y) wierzycieli spółki, jej pracowników, klientów, dostawców, etc.
Relatywnie silną pozycję zajmują co prawda wierzyciele – co znajduje wyraz w wielu instytucjach
prawa handlowego, w tym insolwencyjnego – niemniej z pewnością ich interesy nie są
pełnoprawnym komponentem interesu spółki.
Takie zawężenie podmiotowe stanowi krok pierwszy. Krokiem następnym jest wskazanie,
iż interes spółki to efekt uśredniania, często skonfliktowanych, interesów występujących
w spółce. Dodajmy dla porządku, że jeżeli jest to spółka jednoosobowa, to wydaje się, iż problem
odpada.
Sytuacja komplikuje się, gdy mamy do czynienia ze spółką, o której mowa w art. 303 § 2
Ksh (akcjonariusz i tzw. sleeping/silent partners). Stosunkowo prostych zabiegów wymaga,
teoretycznie, proces ustalania interesu spółki w przypadku, gdy jest to spółka mała, o niewielkiej
liczbie akcjonariuszy (na przykład spółka zamknięta, o której mowa w art. 402 § 3 Ksh).
Najbardziej złożonych poszukiwań wymaga ustalenie interesu spółki publicznej, z uwagi
na programową „otwartość” i fluktuację składu akcjonariatu. Nie należy jednak, jak niekiedy się
proponuje, wykluczać z kręgu podmiotów współdefiniujących interes spółki publicznej
inwestorów, także portfelowych. Pamiętać należy o tym, iż to im w dużej mierze dedykowana jest
spółka publiczna i to oni są jednym z finalnych beneficjentów jej działalności (obecności na
rynku).
Formuła wypadkowej, jako pewnej wielkości godzącej zaangażowane w spółkę interesy,
wymaga uzupełnienia. Należy wskazać, iż każdemu interesowi, któremu teoretycznie odpowiada
jeden akcjonariusz (lub ich grupa, gdy można stwierdzić, że jest względnie homogeniczna), warto
przypisać współczynnik wagowy, ukazujący stopień zaangażowania w spółkę i pozycję
akcjonariusza w ramach korporacyjnego układu sił.
W najbardziej uproszczonym modelu taki współczynnik (waga) odpowiada udziałowi w kapitale
zakładowym spółki lub – co poprawniejsze w przypadku spółki publicznej – udziałowi w ogólnej
liczbie głosów.
Bardziej finezyjny model wymaga uwzględnienia „uprzywilejowanej” pozycji
akcjonariusza (art. 351, 354 Ksh; w polskiej praktyce jest nim zwykle Skarb Państwa) i
uwzględnienia tego w procesie ustalania współczynnika wagowego. Takie podejście pozwala na
stwierdzenie, że interes spółki jest w istocie tożsamy z interesem akcjonariuszy. Co więcej –
finalnie zwykle tożsamy jest z interesem akcjonariusza większościowego, chyba że w spółce
występuje silny akcjonariusz uprzywilejowany statutowo – w polskich realiach zwykle
wspomniany Skarb Państwa (tzw. złote veto, złota akcja).
W przypadku spółki publicznej może być podobnie – wystarczy spojrzeć na polski indeks
blue chips i policzyć spółki z udziałem Skarbu Państwa, żywotnie zainteresowanego powodzeniem
przedsięwzięcia klasyfikowanego w ramach najważniejszego indeksu na Giełdzie Papierów
Wartościowych.
Dla porządku dodać należy, iż zgodnie z dominującym obecnie stanowiskiem
polskiej doktryny, interes spółki nie może być utożsamiany wyłącznie z interesem
akcjonariusza większościowego (tak też SN m. in. w wyroku z dnia 5 listopada 2009 roku; I
CSK 158/2008; OSNC 2010/4, poz. 63) i odpowiada on interesom wszystkich grup
akcjonariuszy, z uwzględnieniem wspólnego celu (nie tyle jednak celu spółki, co właśnie celu
akcjonariuszy, o czym często się zapomina).
Teoretycznie należy na to przystać, w praktyce jednak – gdy przyjąć proponowany wyżej
model – okazuje się, iż proces owego uśredniania interesów zaangażowanych w spółkę
dowodzi, że finalnie ów interes spółki jako wypadkowa jawi się właśnie jako tożsamy z
interesem akcjonariusza większościowego (w przypadku Skarbu Państwa, wobec postępującej
prywatyzacji – tego najsilniejszego).
Innymi słowy, interes spółki koncepcyjnie postrzegać należy przez pryzmat ogółu
akcjonariuszy i ich celu (art. 3 in medio Ksh). Efektem jego ustalania jest jednak zawsze
stwierdzenie, iż owa wypadkowa to właśnie zredukowany interes akcjonariusza/ akcjonariuszy
większościowych. Tak ujęta wypadkowa musi być „moderowana” przez interesy stakeholders
(wierzyciele spółki, dostawcy, klienci, społeczności lokalne, konkurenci, etc.).
Koncept misji społecznej spółki
W doktrynie amerykańskiej na początku lat 30. XX w. zaprezentowano koncepcję spółki
kapitałowej jako social enitity, która ma do spełnienia misję społeczną i generuje zysk nie tylko dla
akcjonariuszy, ale także – a niekiedy przede wszystkim – dla adresatów jej działalności (np.
klientów, nabywców). Wydaje się jednak, iż takie absolutyzowanie spółki i upatrywanie w niej
szczególnej instytucji społecznej ze szczególną misją do wykonania jest niewłaściwe.
Temu kierunkowi myślenia odpowiada jednak propagowana obecnie przez wiele spółek
idea corporate social responsibility (CSR), tzw. społecznej odpowiedzialności biznesu – dowodem
czego jest zawartość stron internetowych najważniejszych polskich spółek giełdowych,
szczycących się swoimi osiągnięciami na tym polu.
Mało kto jednak, niestety, zastanawia się nad tym, co leży (leżało) u źródeł koncepcji
CSR, propagowanej już w latach 60. ubiegłego wieku przez Miltona Friedmana i ekonomistów
skupionych w kręgu tzw. szkoły chicagowskiej. CSR służyć miała samym akcjonariuszom jako
ekonomicznym właścicielom spółki. Spółka akcyjna, w tym zwłaszcza publiczna – pomijam tzw.
spółki specjalistyczne tzw. SPV (special purpose vehicle) – to wehikuł służący generowaniu pieniądza
i budowaniu wartości dla akcjonariuszy (shareholder value model), nie zaś dla całego społeczeństwa.
Fakt, iż spółki przyczyniają się do poprawy stanu gospodarki, stanowi poniekąd efekt uboczny ich
działalności, nie zaś programowy kierunek aktywności, pomyślany przez samego ustawodawcę.
Co do SPV – z całą mocą można stwierdzić, iż jako spółki celowe, wznoszone dla
obsługi/ realizacji konkretnego przedsięwzięcia – własnego interesu nie posiadają, bowiem
działają zawsze w interesie spółki/ podmiotu powołującego je do życia.
Interes spółki a interes holdingu
Problematyka interesu ogniskuje się ze zdwojoną siłą w spółkach o charakterze holdingowym.
Grupę spółek stanowi spółka dominująca oraz spółki od niej zależne, trwale ze sobą powiązane.
W polskiej praktyce obrotu dominują liczebnie tzw. holdingi faktyczne, a zatem takie
koncentracje kapitału, które nie powstają w drodze umowy (te zwane są holdingami umownymi),
ale stanowią wyraz woli kooperacji niesformalizowanej.
W obu jednak przypadkach – w świetle aktualnej regulacji, a właściwie wobec jej braku –
każda ze spółek stanowi odrębny podmiot prawa (grupa spółek jako taka nie jest podmiotem
prawa, choć w ujęciu czysto ekonomicznym stanowi identyfikowalną strukturę właśnie jako
całość) i posiada wyłącznie swój własny partykularny interes. De lege lata grupa spółek nie ma
zatem własnego interesu.
Wyraźnie wyczuwa się tutaj pewien dysonans regulacyjny – bo nie tylko poznawczy. Nie
stoi to jednak na przeszkodzie, by w praktyce spółka dominująca wykorzystywała spółkę zależną
dla realizacji własnego interesu (interesów).
Odmienną kwestią jest możliwość podważania takich działań, które ewidentnie szkodzą
spółce zależnej. Bogactwo stanów faktycznych jest naturalnie niewyczerpane i można wyobrazić
sobie sytuacje, w których spółka zależna jest na tyle silna, iż buntuje się przeciwko strategii
obranej przez spółkę-matkę. Innymi słowy, jeżeli spółka zależna ponosi, zwłaszcza w dłuższym
okresie, straty: jest drenowana przez spółkę dominującą, spada jej płynność – to warto
zastanowić się, czy nie jest to już stan patologiczny.
Należy jednak w pierwszej kolejności odpowiedzieć na pytanie o istotę – prawną i
ekonomiczną – grupy spółek. Jest to zasadnicza kwestia, której ustalenie pozwoli na
hierarchizację (ustalenie prymatu) interesów. Polski ustawodawca nie podaje, niestety,
odpowiedzi, ani choćby wskazówki,.
W projekcie nowelizacji Ksh z 22 marca 2009 r. przewidziano uzupełnienie obecnej
regulacji kodeksu o przepisy dotyczące prawa grup spółek. Między innymi zdefiniowano interes
grupy jako wspólny interes gospodarczy spółek wchodzących w jej skład. Wskazano także, iż
mogą zaistnieć sytuacje, w których spółka zależna będzie musiała poświęcić swój interes
interesowi grupy. Nie może być to jednak stan długotrwały, zaś spółce zależnej powinna
przysługiwać stosowna rekompensata.
Wynika z tego, iż polski ustawodawca zamierzał (prace nad nowelizacją zawieszono)
ustalić hierarchię interesów, przyznając prymat interesowi grupy, nie zezwalając jednak na
permanentny drenaż spółki zależnej. Na chwilę obecną nie ma jednak podstawy
normatywnej – na wypadek ewentualnego sporu, choćby w postaci skarżenia uchwał
organów spółki – która wskazywałaby kolejność zaspokajania interesów członków grupy
kapitałowej.
Tymczasem menedżerowie spółki zależnej stają niekiedy przed dylematem: czy działać w
interesie zawiadywanej przez siebie korporacji (do czego są obowiązani pod groźbą sankcji
cywilnej i karnej – art. 480 i n. oraz art. 585 i n. Ksh), czy też czynić zadość poleceniom,
sugestiom, rekomendacjom (w świetle prawa niewiążącym) kierowanym przez zarządców spółki
dominującej i zagwarantować sobie zachowanie własnej pozycji w organach tejże spółki, nawet
kosztem interesu „macierzystej” spółki.
Wydaje się, iż na gruncie obowiązujących przepisów należy przyjąć, że przeważa – wobec
braku normatywnej identyfikacji grupy spółek – interes spółki zależnej i z uwagi na
odpowiedzialność organizacyjną, cywilną i karną menedżer powinien zasadniczo kierować się
interesem spółki, którą kieruje (czyli także zależnej).
(…)
Pełny tekst artykułu w „Przeglądzie Corporate Governance” nr 2(26)2011.

Podobne dokumenty