Sztuczne ognie Tomek wypadł z domu niczym błyskawica. Biegł tak

Transkrypt

Sztuczne ognie Tomek wypadł z domu niczym błyskawica. Biegł tak
Sztuczne ognie
Tomek wypadł z domu niczym błyskawica. Biegł tak szybko, że po drodze
potrącił kilkoro ludzi i nadepnął jakiemuś czworonogowi na łapę. Jednak chłopak nie
miał czasu o tym myśleć. Przeskakiwał krawężniki w zawrotnym tempie i nic nie
potrafiło go zatrzymać, a aparat zawieszony na jego szyi podskakiwał co chwilę. Mało
brakowało, a zapomniałby o swojej pierwszej sesji fotograficznej. Jego wielką pasją
było fotografowanie, a po raz pierwszy ktoś chciał zatrudnić wysokiego, trochę
roztrzepanego nastolatka, którym był Tomek. Pierwszym zdjęciem, które wykonał
była panorama parku, a w tle drewniana wiktoriańska ławeczka. Właśnie dzisiaj miał
wrócić do tego pamiętnego miejsca. Mało zamożna młoda para poprosiła go o kilka
zdjęć w zamian za pierwsze doświadczenia pracy i trochę pieniędzy. Nie mógł
uwierzyć, że przyszedł do domu zajęty rozmyślaniem o durnych obiektywach do jego
nowego sprzętu, a zapomniał o czymś, co miało dla niego wielkie znaczenie. Dlatego
gdy dotarł pod pomnik w parku, gdzie miał się spotkać z klientami, zaśmiał się tak
głośno z radości, że jakaś starsza pani w kapeluszu ominęła go szerokim łukiem.
Tomek usiadł na trawie i teraz w ciszy podziwiał swoje umiejętności biegania. Gdy
mocno zastanawiał się nad wzięciem udziału w miejskim maratonie, podszedł do
niego mężczyzna w starszym wieku i kaszlnął głośno.
- Przepraszam, czy jest pan paniczem Tomaszem? – wykrzyczał już trochę przygłuchy
dziadziuś. – Pięć minut temu pewna zacna młoda pani w białej sukience prosiła mnie
o przekazanie, że wraz z mężem wycofują się z sesji zdjęciowej. Nie podała powodu,
a może go nie słyszałem. Do diaska, znowu popsuł mi się aparat słuchowy!
Starszy pan odszedł, ale z twarzy Tomka nadal nie schodził wyraz zaszokowania.
Został wystawiony. Jego marzenie się nie spełni. Został z niczym. Czuł się jakby życie
powoli z niego wylatywało. Wstał i z posępną miną pomyślał, że za chwilę zrobi
ostatnie zdjęcie i skończy swoją krótką karierę. Trzęsącymi rękoma chwycił swoją
lustrzankę i przez chwilę zastanawiał się co sfotografować. To zdjęcie musiało być po
prostu perfekcyjne, jak przystoi na mistrza fotografii, który schodzi ze sceny. Tomek
rozejrzał się wokół siebie, ale nie zauważył nic, co przyciągnęłoby jego uwagę na
dłużej. W pocie czoła zaczął się nerwowo wiercić i w końcu zauważył to, czego
szukał. Na starodawnej ławeczce, która widniała na jego pierwszym zdjęciu, siedziała
młoda dziewczyna w jego wieku w kolorowym ubraniu i karmiła gołębie. Uśmiech nie
schodził z jej twarzy, a mimo tego, że słońce już mocno nie świeciło, nadal miała
założone na oczach ciemne okulary. Tomek w ciszy spoglądał, jak wiatr owiewa jej
twarz, a potem wolnym krokiem zbliżył się do tajemniczej osóbki.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam prośbę. Czy mogłabyś pozować mi do
zdjęcia, które jest dla mnie niezwykle ważne? To długa historia i.. – chłopak nagle
zaplątał się we własnych słowach.
Zobaczył tylko nieśmiały uśmiech dziewczyny, która nadal zajmowała się karmieniem
ptaków czerstwą bułką.
- Oczywiście, tylko najpierw powiedz mi z kim rozmawiam – zaśmiała się brunetka. –
Ja mam na imię Laura.
- Ciapa ze mnie, zapomniałem się przedstawić – powiedział lekko zawstydzony
chłopak. – Jestem Tomek i właśnie robię ostatnie zdjęcie w mojej karierze. Miałem
nadzieję, że dzisiaj po raz pierwszy wykonam profesjonalną sesję, ale życie czasami
zawodzi i daje kopa. Nawet nie wiem, dlaczego ci to mówię, może nawet cię to nie
interesuje.
- Nie, to co mówisz jest bardzo ciekawe – potwierdziła Laura. – Powiedz mi, co mam
robić, żeby twoje ostatnie zdjęcie zawojowało świat.
Dziewczyna
była
pełna zapału, jednak Tomek zastanawiał się ciągle, dlaczego
w ogóle na niego nie patrzy. Poprosił ją, żeby ustawiła się pod kątem do obiektywu
i zachowywała się, jak najbardziej naturalnie, co brunetka wykonywała wspaniale.
Tomek zastanawiał się, czy imię Laura nie znaczy przypadkiem „perfekcja”, bo każde
następne zdjęcie wychodziło lepiej od poprzedniego. Chłopak był tak wniebowzięty,
że odważył zapytać się, czy dziewczyna może ściągnąć okulary do jednego zdjęcia.
Był pewny, że takie zdjęcie zachwyci wszystkich. Powiedział to beztrosko, więc
zupełnie zdziwiła go reakcja Laury, która w jednej chwili stała się smutna.
- Jestem niewidoma – odparła zimnym, ale wyrozumiałym głosem. – Przykro mi.
Chłopak przełknął głośno ślinę. „To zmienia postać rzeczy” pomyślał przez chwilę,
ale potem zawstydził się swoich własnych myśli. Usiadł koło niej na ławeczce,
strzepnął ze spodni jakiś zagubiony pyłek i chciał już coś powiedzieć, ale dziewczyna
go uprzedziła.
- Jakie jest twoje największe marzenie? – zapytała bez ogródek, a Tomek mimo
ciepłego wieczoru poczuł dreszcze.
Znowu język zaplątał mu się w ustach i chciał coś odpowiedzieć, ale wydał tylko
cichy, bulgoczący dźwięk, jak rybka w jego akwarium. Nie miał pojęcia o czym tak
naprawdę marzył, miał wszystko, czego mu było potrzeba.
-
Moim
największym
marzeniem
jest
zobaczyć
pokaz
sztucznych
ogni
rozbłyskujących nad miastem. Wszyscy mówią, jakie są magiczne, a ja zawsze muszę
się sama o czymś przekonać. Taka już jestem. Szkoda, że tym razem nie mogę. –
Laura zaśmiała się cicho pod nosem.
Nastolatkowie siedzieli chwilę w milczeniu, tak że wokół słychać było tylko gruchanie
gołębi i płacz jakiegoś dziecka w parku. Nie wiadomo dlaczego, dźwięki
rywalizujących o kawałki bułki ptaków pobudziły Tomka do myślenia. Wpadł na
pomysł, aby zabrać swoją nowo poznaną koleżankę na sesję nocną na rynku małego
miasteczka. Taka sesja zdjęciowa byłaby wspaniałym doświadczeniem dla chłopaka,
a Laurze szybko spodobało się pozowanie, chociaż nie mogła zobaczyć efektów
swojej pracy. Szybko wstali z ławki płosząc gołębie i ze śmiechem ruszyli przed siebie
do celu, którym było centrum miasta. Oboje szli wolnym krokiem, nie spiesząc się, aż
w końcu w pełnej ciemności znaleźli się na rynku. Była już bardzo późna godzina,
a Tomka zdziwił fakt, że na mieście jest bardzo dużo ludzi zgromadzonych koło
jakiejś postawionej sceny, która wyrosła spod ziemi. Nie zastanawiał się jednak nad
tym za długo, gdyż Laura czekała wyczekująco na sesję. Chłopak chwycił aparat
i włączył flesz, który na kilka sekund rozpraszał mrok i zrobił kilka zdjęć. Wyszły
genialnie, a Tomek mocno zaczął się zastanawiać nad powrotem do „fachu”. Jego
przemyślenia przerwała nagła salwa ludzi, którzy w jednym momencie zaczęli
odliczać od 10 w dół. W jednej chwili Laurę i Tomka oświeciło.
- Tomek! – krzyknęła dziewczyna podnieconym głosem. – Dzisiaj jest sylwester, będą
fajerwerki. Za każdym razem mam wrażenie, że kiedyś je ujrzę, ale…
- Ciii! Za kilka sekund będzie Nowy Rok! – przerwał jej chłopak szeptem i chwycił ją
za rękę.
Oboje usłyszeli ze sceny miarowe okrzyki! 3…2…1…! W tej chwili wszystko
przyśpieszyło.
Tomek ledwie się zorientował, co się dzieje, usłyszał huk petard
z trzech stron. Blask czerwono-złotych fajerwerków spowodował u niego lekki
oczopląs. Ostatnie, co zauważył, to mieniąca się i świszcząca kula…
Otworzył oczy po kilkudziesięciu sekundach dzięki uczynnej pani na rynku, która
oklepywała jego policzki. „Nie mogę uwierzyć, że zemdlałem” - pomyślał chłopak
i sam zaśmiał się z siebie. Niestety, jego śmiech nie trwał długo. Kiedy zobaczył koło
siebie leżącą bez ruchu postać, w jego głowie znowu pojawiły się mroczki, a mina
zrzedła natychmiastowo. Jego serce biło ze strachu tak szybko, że miał wrażenie, iż
wyskoczy mu z piersi. Nieruchomą osobą na betonowych płytach okazała się Laura.
- Przepraszam panią! – krzyknął fotograf do kobiety, która poklepywała go po
policzkach. – Czy może mi pani powiedzieć, co się tutaj stało.
Kobieta spojrzała na niego ze zdziwioną miną.
- Jak to, nie wiesz? Ach tak, racja, byłeś nieprzytomny – powiedziała grubym głosem
blondynka i wskazała palcem na leżącą Laurę. – Nie wiem, kim jesteś dla tej
dziewczyny, ale właśnie uratowała ci życie. Źle odpalona petarda leciała prosto
w twoim kierunku, a ta odważna młoda kobieta pchnęła cię, a sama została ugodzona
odpryskami.
- Czy ona…? – Tomek poczuł wielką gulę w gardle, która nie pozwoliła mu
dokończyć zdania.
- Żyje, ale jest nieprzytomna.
Chłopak delikatnie zwrócił głowę w stronę Laury. Uratowała mu życie. Wiedział jak
wiele jej zawdzięcza i czuł, że musi przy niej zostać. Ale okazał się tchórzem. Nie
mógł patrzeć na bezwładne ciało dziewczyny. Zaczekał tylko na przyjazd karetki,
a potem pędem pobiegł do domu.
PARĘ TYGODNI PÓŹNIEJ
Tomek czuł się jak balonik, z którego spuszczono powietrze. Nie widział sensu życia,
więc kręcił się raz tu, raz tam. Dzisiaj postanowił wybrać się do parku, który zawsze
było kolebką jego wspomnień. Każdego dnia myślał o swojej niewidomej
przyjaciółce. Starał się ją odwiedzić, ale nikt w szpitalu nie chciał udzielić mu
informacji. Zastanawiał się, czy nic poważnego jej się nie stało. Któregoś dnia nawet
żałował, że to on nie został trafiony przez petardę, bo to oszczędziłoby dziewczynie
cierpień. Żeby uwolnić się od tych gnębiących myśli, Tomek skierował się w stronę
alejki, po której nigdy nie chodził. „Zawsze musi być ten pierwszy raz” pomyślał
i ruszył przed siebie. Była zaniedbana, ale dopiero teraz chłopak odkrył wspaniały
dywan zeschłych liści, który ją ozdabiał. Obok nich zauważył dziewczynę, która
bardzo przypominała mu jego koleżankę. Myśli o niej sprawiały mu ból, więc powoli
obrócił się w inną stronę. Jednak nie zdążył umknąć niezauważony.
- Przepraszam, wie pan, która godzina? – usłyszał znajomy, dziewczęcy głos.
Tomek odwrócił się na pięcie z niedowierzaniem na twarzy. Zobaczył znajomą
ciemnowłosą, niską dziewczynę z czarnymi okularami na twarzy.
- Laura, co ty tu robisz? – chłopak rzucił się, żeby ją uściskać, a potem trochę się
zarumienił. – Przepraszam, że nie skontaktowałem się z tobą, ale naprawdę
próbowałem. Dzwoniłem do szpitala i pytałem o niewidomą dziewczynę, ale
powiedzieli mi, że żadnej takiej nie ma. Nie wiedziałem, co robić.
- Właściwie, to lekarze mówili prawdę - Laura uśmiechnęła się pod nosem i ściągnęła
okulary. – Mogę widzieć!
Dziewczyna krzyknęła z radości, a Tomek, gdyby był tylko trochę śmielszy, zrobiłby
to samo. Nic z tego nie rozumiał, ale szczęście, które w sobie czuł, nie pozwoliło mu
na żadne pytania.
- Jeden z odprysków petardy trafił w moje oczy, tak że potrzebna była wielogodzinna
operacja, która się udała. Na szczęście lekarze uratowali moje oczy i zdrowie,
a bonusem był mój wzrok. Jeden z medyków powiedział, że to istne szczęście
w nieszczęściu... – stwierdziła Laura, a potem dodała radosnym głosem. – Mówiłam,
że fajerwerki są magiczne!
Tomek nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nie wiedział nawet, co powiedzieć.
W końcu zapytał się śmiejącym głosem: No to co? Idziemy na sesję?
Sylwia Janeczko, uczennica kl. IIIa

Podobne dokumenty