Mała czarna na sucho - Umwelt baut Brücken

Transkrypt

Mała czarna na sucho - Umwelt baut Brücken
WOKÓŁ NAS
13
20 grudnia 2006 đ Dziennik Łódzki
Dobrzy znajomi z Ganderkesee
Jesteśmy uczniami pierwszej klasy VIII Liceum Ogólnokształcącego im. A. Asnyka w Łodzi. Uczestniczymy w projekcie ekologicznym
„Środowisko buduje mosty - młodzież w dialogu europejskim”, koordynowanym przez niemiecki Instytut Obiektywnych Metod Uczenia i Egzaminowania” oraz
Niemiecką Fundację Środowisk.
Podczas wiosennego spotkania w
Łodzi gościliśmy w naszych domach niemieckim kolegów. Zajmowaliśmy się wówczas problemem
gospodarki wodno-ściekowej w
aglomeracji łódzkiej. Jesienią, w ramach projektu, odwiedziliśmy naszych dobrych znajomych w Ganderkesee koło Bremy. Tym razem
poruszyliśmy temat dotyczący pro-
cesu palenia kawy. Braliśmy udział
w szeregu wykładów, poświęconych paleniu kawy, a także zwiedziliśmy Muzeum Wypraw Dalekomorskich w Bremie.
Uczestnictwo w międzynarodowym projekcie ekologicznym było
dobrym pretekstem do doskonalenia umiejętności językowych i bliższego poznania rówieśników z
Niemiec. Mieszkając w domach
naszych kolegów, mieliśmy doskonałą okazję poznać ich życie codzienne. Popołudniami, wspólnie
spędzaliśmy czas wolny od zajęć.
TEKSTY I ZDJĘCIA PRZYGOTOWALI:
MARTYNA ADAMSKA,
AGNIESZKA KLAMKA, EWA MŁYNARSKA,
OLA SKOCZYLAS I OLA SŁOWIKOWSKA,
VIII LO
Uczniowska sonda o kawie
đ ILONA
KACPERSKA:
– Kawę piję w małych ilościach, ale
za to często. Wpływa na mnie pozytywnie i moim zdaniem ma same zalety. Likwiduje znużenie i senność.
Stawia mnie na nogi i pobudza do
pracy. Inna cecha tego napoju, która
jest dla mnie ważna– to smak. Nie
można go porównać z niczym innym.
Pobyt w muzeum kawy na pewno nie
był dla mnie czasem zmarnowanym.
đ KRZYSZTOF
DEPCZYK:
– Nigdy w życiu nie
piłem kawy. Myślę
o niej jak o narkotyku. Jest zupełnie
zbędna w życiu.
Jednak widocznie
inni myślą inaczej. Dzięki naszej wyprawie do Niemiec poznałem proces
palenia kawy, jej skład i funkcje. Pobyt
w Ganderkesee uważam za udany.
đ TOMASZ
LEWGOWD:
– Szczerze powiedziawszy, kawa nie
interesuje mnie
wcale, a wcale. Mimo to bardzo cieszyłem się na myśl
o możliwości odwiedzenia niemieckiej palarni. Niestety, nie udało się i
bardzo tego żałuję. Byłem pierwszy
raz w Niemczech i jestem bardzo zadowolony z tego, że mogłem poznać
ten kraj.
đ ALEKSANDER
WINIARCZYK:
– Kawa nie jest
moim ulubionym
napojem. Jej działania jakoś nie czuję, a i w smaku nie
przypadła mi do
gustu. Jednakże, tak jak moi koledzy,
bardzo cieszę się z tego, że mogłem
poznać cały proces przygotowywania tej używki. Niestety – nie dane
nam było zobaczyć profesjonalnej,
przemysłowej palarni kawy. Może
kiedyś... Jednak wyjazd uważam za
bardzo udany. Poznałem nowe miejsca, nowych ludzi i inną kulturę.
đ IZUMI YOSHIDA:
– Kawę pijam
w dużych ilościach. Nie wyobrażam sobie
dnia bez filiżanki
czarnego naparu.
Dzięki pobytowi
w Niemczech mogłam poznać (przynajmniej z opowieści przewodnika),
skomplikowany proces jej parzenia.
Poza tym przez tydzień miałam możliwość obcowania z całkiem innymi
ludźmi. Takie doświadczenia zawsze
są pozytywne. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego wyjazdu do naszych zachodnich sąsiadów.
Mała czarna na sucho
Przetwarzanie, uszlachetnianie,
metoda mokra – to procesy chemiczne podczas palenia, które nie
muszą kojarzyć się tylko z papierosami. Mowa o dobrze znanej „małej
czarnej”. Zanim trafi ona na półki
sklepowe, czeka ją daleka droga.
Bardzo cieszyliśmy się, że w końcu jedziemy do naszych niemieckich
kolegów do Ganderkesee. Radość
wiązała się nie tylko ze spotkaniem
z zagranicznymi znajomymi, ale
również z zapowiedzianymi na nasz
pobyt atrakcjami.
Intrygowała nas druga część projektu ekologicznego. Tym razem
mieliśmy przyjrzeć się paleniu kawy
i na własne oczy zobaczyć, w jaki
sposób zagraża ona środowisku. Do
prawdziwej palarni w końcu nas nie
zaproszono. Jednak wyprawa naukowa zaczęła się i skończyła – nie
mniej ciekawie – w Muzeum Wypraw Dalekomorskich.
Z entuzjazmem wysłuchaliśmy
objaśnień eksperta. Opowiadał
o tym, co dzieje się z kawą od jej dojrzewania na krzewach do momentu,
w którym delektujemy się wspaniałym smakiem i aromatem. Przeciętny człowiek nawet nie zdaje sobie
sprawy, ile trudu trzeba, aby przygotować z ziarna napar do picia.
Kawę zbiera się na dwa sposoby.
Szybsza jest metoda strząsania. Lepsze jest jednak zbieranie ręczne, choć
wymaga większego nakładu pracy.
Wadą strząsania jest obrywanie zarówno dojrzałych, jak i przejrzałych
ziaren. Kolejnym etapem jest obróbka owoców kawy w przetwórni. Istnieją dwie metody oddzielania miąższu od ziaren: mokra i sucha. Pierw-
Rozpoznawanie gatunków kawy: ekspert ds. kawy Dieter Rolle,
Ubersee-Museum (Muzeum Wypraw Dalekomorskich), Brema
sza pozwala uzyskać lepszej jakości
ziarna. Polega na wsypaniu ziaren do
zbiorników z wodą, a następnie wyławianiu tych, które pływają po wierzchu, bo są gorszej jakości. Później
ziarna obmywa się z miąższu pod bieżącą wodą. Miąższ pozostaje w zbiornikach do fermentacji, a ziarna poddane są suszeniu.
Tradycyjna sucha metoda pozyskiwania ziaren z owoców polega po
prostu na suszeniu ich na słońcu.
Kolejnym etapem obróbki kawy
jest palenie. To ono pozwala wydobyć aromat tej używki. Najważniejszą rolę w procesie palenia odgrywają: czas i temperatura.
Nie wszyscy kawosze zdają sobie
sprawę z tego, że podczas tego procesu wytwarza się wiele substancji
szkodliwych dla środowiska.
W powstającym dymie znajduje
się od 800 do 1000 szkodliwych
związków, w tym dwutlenek węgla
i azotyny. Pomimo stosowania katalizatorów, które zmniejszają emisję
tych substancji, ilość uwolnionych
szkodliwych związków jest nadal
zbyt wysoka. Pokaz w muzeum zakończył się kosztowaniem świeżo palonego ziarna, a nie jak oczekiwaliśmy – degustacją napoju.
W trakcie pobytu w Niemczech
dostaliśmy zaproszenie od burmistrza Ganderkesee. Na spotkaniu
wprowadził nas w historię i zwyczaje
miasteczka. Mieliśmy również okazję zwiedzić Hamburg i zobaczyć
Morze Północne.
Z pomocą naszych wychowawczyń: Anny Morawskiej i Mileny Łysyganicz, zdołaliśmy więcej zrozumieć z interesującego wykładu.
Dzięki tygodniowemu pobytowi
w Niemczech wzbogaciliśmy znacznie znajomość języka niemieckiego
– udało nam się więc połączyć przyjemne z pożytecznym. •
DWUGŁOS W SPRAWIE PARTNERÓW
W gościnie
u Niemców z Turcji
B
ardzo cieszyłam się z wyjazdu do
Niemiec. Pierwszy raz opuszczałam granice Polski, byłam więc trochę
przejęta. Najbardziej przerażała mnie
14-godzinna podróż, która jednak minęła szczęśliwie.
Na miejscu niepokoiło mnie, jak zostanę przyjęta w domu „mojej” Niemki
– Giselle. Czy będzie mnie traktowała
tak samo jak ja ją? Moje obawy rozpłynęły się jednak zaraz po wstąpieniu za
próg domu. Rodzina Giselle przywitała mnie niezwykle ciepło. Od razu zaproponowali mi kąpiel, a potem śniadanie. Wchodząc do łazienki wielkości
mojego pokoju w Łodzi, poczułam się
dziwnie mała.
Moi gospodarze pochodzili z Turcji.
Nie jadali więc niektórych rodzajów
mięsa, co było dla mnie koszmarem.
Uczniowie
VIII LO
w Muzeum
Wypraw
Dalekomorskich
w Bremie,
w dziale
poświęconym
historii kawy
Nie wyobrażam sobie życia bez pysznego kotlecika lub chociaż kanapki
z wędlinką. Zacisnęłam jednak zęby
i cierpliwie znosiłam kanapki z serem
bądź inne bezmięsne potrawy.
Już pierwszego dnia zwiedzaliśmy
miasteczko Ganderkesee i Bremę.
Niemcy nie wzięli chyba pod uwagę
naszego zmęczenia, ale robiąc dobrą
minę do złej gry – podążaliśmy za niemieckim wychowawcą i cierpliwie słuchaliśmy wykładu z historii miasta.
Giselle zabierała mnie na „imprezy” organizowane dla całej naszej grupy. Raz byłam pod opieką jej młodszej
siostry, a podczas wycieczki do Hamburga towarzyszył mi kolega Giselle.
Z opowiadań znajomych z klasy
wiem, że ich partnerzy urozmaicali im
czas w różnoraki sposób. Jedni polecieli samolotem nad Ganderkesee, jeździli konno, a inni mieli kurs nurkowania
z akwalungiem.
Giselle śpiewa w operze. Byliśmy
na spektaklu z nią w jednej z głównych
ról. Pewnego dnia, kiedy właśnie miała próbę, wszyscy wybierali się albo do
pubu albo na dyskotekę. Nic nie wiedziałam o tych planach. I kiedy inni
świetnie bawili się, ja spędzałam czas
w domu, słuchając muzyki z MP3 i rozwiązując krzyżówki. Superzajęcie, nieprawdaż? Krótko mówiąc – nie czułam
się najlepiej.
Niemcy to bardzo piękny i bogaty
kraj. Szczególnie zachwyciła mnie
wspaniała niemiecka kolej. Pociągi są
ciche, nowoczesne i luksusowe, a tramwaje, które jeżdżą po Bremie – o niebo
lepsze od naszych łódzkich cityrunnerów. Budynki są również w dużo lepszym stanie niż w Łodzi, może właśnie
dlatego Bremę tak chętnie odwiedzają
turyści? Gdybym jeszcze kiedyś miała
okazję, na pewno bym tam wróciła.
ANNA JEDYŃSKA
Rodzice
– najlepsi przyjaciele
W
Niemczech znalazłem się w
kompletnie innej rzeczywistości.
Zaraz po przyjeździe do Bremy
czułem, że coś jest nie tak. Przez pół
dnia nie widziałem żadnego śmiecia
na ulicy. Mimo że brzmi to niezwykle
banalnie, to wrażenie właśnie utkwiło
mi najbardziej w pamięci.
Podczas pobytu u niemieckiej rodziny moją uwagę zwróciła niesamowicie mocna więź pomiędzy rodzicami
a dziećmi. Nie była to więź hierarchiczna, do jakiej często przywykamy.
Wręcz przeciwnie! Rodzice są dla swoich dzieci przede wszystkim najlepszymi przyjaciółmi. Starają się codziennie
spotkać na jednym przynajmniej
wspólnym posiłku. To powoduje, że
mogą być naprawdę blisko problemów
swoich pociech.
Chciałbym w tym miejscu rozwiać pewien stereotyp, którym czasami próbujemy się dowartościować
jako Polacy. Chodzi o to, iż uważamy
rodziny zachodnioeuropejskie za
mniej przywiązane do tradycji, rodziny etc. Nic bardziej mylnego. U
Niemców codzienny wspólny posiłek
jest niezwykle ważny. W każdą niedzielę udają się razem do kościoła i
jedzą razem wszystkie posiłki. Z tego, co dowiedziałem się od mojego
kolegi Nikolasa, jego najbliżsi starają się jak mogą, aby utrzymać jak
najmocniejsze więzi między nimi a
pozostałymi członkami rodziny.
Bardzo się cieszę, że mogłem poznać zachodnioeuropejski model rodziny. Okazało się, że większość moich rodaków ma fałszywy obraz ich codziennego życia.
ALEK WINIARCZYK

Podobne dokumenty