Gazetka szkolna Gimnazjalne Klimaty
Transkrypt
Gazetka szkolna Gimnazjalne Klimaty
Gazetka szkolna Gimnazjalne Klimaty Wy da wc a : KLU B P R OF ILAKT Y KI Bezp ieczn a M ło d oś ć G I MN AZJU M P U BLICZN EG O W S O MON INIE Nr rocznika: 2006 Nr wydania: 2 14 październik 2006 Cena: 1 z ł Witamy! Minął pierwszy miesiąc nauki w szkole. Myślimy, że każdy z Was przyzwyczaił się już do tego, że należy pracować na swój wizerunek. Zdobywać dobre oceny i pochwały. Pamiętajcie! Najważniejsze jest, aby być systematycznym, a to wcale nie jest takie trudne. Wystarczy codziennie poświecić trochę czasu na naukę, aby później zaprezentować się na lekcji czy sprawdzianie. A teraz do was drodzy nauczyciele kierujemy nasze słowa. „Jakże nie pisać wierszy, jakże nie płonąć w podzięce. Za dar najpiękniejszy, za serce”. Pragniemy przekazać Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Nauczyciela ! Życzymy dużo wytrwałości, sukcesów zawodowych, uznania społecznego jak również uśmiechu każdego dnia ...J Redakcja Ważne daty: 1 PAŹDZIERNIKA – DZIEŃ KOTANA 14 PAŹDZIERNIKA – DZIEŃ EDUKACJI NARODOWEJ 16 PAŹDZIERNIKA – DZIEŃ WYBORU PAPIEŻA POLAKA W tym numerze: § Naszym nauczycielom... § Typy uczniów i nauczycieli. § Za co szanuję mojego nauczyciela? § Sonda: „Czy opowiadasz się za wprowadzeniem mundurków szkolnych?” § Nasz patron, historia życia. § Nasi sportowi idole... § Kim był Marek ? § Biblioteczne wieści 1 „Naszym nauczycielom” Każdemu uczniowi radość się udziela, gdy zbliża się Dzień Nauczyciela. Z okazji tego zaszczytnego Święta niech każda buzia będzie uśmiechnięta. Wszyscy nasi kochani nauczyciele, dla swoich uczniów cierpliwości mają wiele. Za naukę, za trud jaki jest wkładany przeogromny bukiet życzeń składamy. Życzenia szczere, prawdziwe, z uczniowskich serc płynące jak świeże kwiaty pachnące, kwitnące na polskiej łące. „ Wykształcenie to dobro, którego nikt nie jest w stanie nas pozbawić.” W podziękowaniu za trudną pracę i wskazywanie właściwej drogi życiowej... Karolina Gawkowska klasa IC 2 TYPY UCZNIÓW KUJON LUB DZIĘCIOŁ - wyróżnia się szczególną mądrością. Dostaje zawsze szóstki i piątki. Czwórka to dla niego obraza majestatu. Nauczyciele go uwielbiają, jest ich pupilkiem. W swoim krześle przy samym biurku zapuścił już korzenie, a swoje gałęzie (ręce) ma zawsze podniesione do góry. Na każdej przerwie siedzi w kącie i czyta swoje ulubione książki naukowe. Nigdy nie bierze udziału we wspólnych zabawach. Ma jednak dużo kolegów, gdy potrzebują odpisać zadanie domowe. KOZIOŁ OFIARNY - na niego zwala się wszystkie klasowe psoty i winy. Każdy wykorzystuje jego naiwność, żeby tylko samemu być niewinnym. Gdy klasa wariuje na lekcjach, on dostaje karę. Czasami dla wybawienia całej klasy, zgłasza się na ochotnika do odpowiedzi, ulegając namowom innych. Jest szczerze zdziwiony, gdy dostaje jedynkę. KLASOWA MISS (BLONDYNKA) – zawsze najładniejsza w klasie. Nigdzie nie rusza się bez makijażu. Gdy zapomni lusterka, wraca do domu pod pretekstem bólu brzucha. Ubiera się w markowe ciuchy. Nie znosi żartów o blondynkach. Słysząc taki dowcip, podnosi głowę do góry i obraża się na cały świat. SZKOLNY OSZOŁOM – wszędzie go pełno. Na przerwach zawsze lata bez opamiętania po korytarzach. Nic ani nikt nie może go zatrzymać. Nawet nauczyciel dyżurujący ma z tym problem. Oszołom czuje się źle, gdy czegoś nie nabroi, a cierpi na tym cała klasa. Na lekcjach nie może usiedzieć na krześle, ciągle chodzi po klasie. Jest żywiołowy i uwielbia zamieszanie wokół siebie. Na przyrodzie np. wypuszcza żaby z akwarium i twierdzi, że miało dziurę. ZŁOŚLIWIEC – lubi dokuczać innym. Jest chory, gdy nie zrobi komuś na złość. Robi uszczypliwe uwagi swoim kolegom i koleżankom, a nawet czasem nauczycielom. Przez swoje występki zawsze ląduje na dywaniku u dyrektora, ale to mu nie przeszkadza. Nadal każdemu przypina „złośliwe łatki”. Jego ulubione zajęcie na lekcji: rzucanie gumkami w inne osoby. 3 TYPY NAUCZYCIELI DYSCYPLINATOR - na jego lekcji jest zawsze cicho jak makiem zasiał, wszyscy siedzą jak myszy pod miotłą. Nikt nie odważy się rozmawiać, bo wie, że natychmiast będzie pytany. Dyscyplinator jest poważny i nie toleruje żartów. Jednak dzięki takiej dyscyplinie z jego lekcji wynosimy wiele potrzebnej wiedzy. Jest wymagający, ale sprawiedliwy. Kto to taki ...? MIŁOŚNIK SWOJEGO PRZEDMIOTU - poza swoim przedmiotem świata nie widzi. Jest tak zajęty przekazywaniem wiedzy, że nie zauważa ziewających, znudzonych uczniów lub takich, co ukradkiem grają w karty. Na swój ulubiony temat mówi tak długo i często, że w końcu uczniowie, chcąc nie chcąc, i tak się nauczą. Nauczyciel ten poświęca uczniom wiele czasu nawet po lekcjach. Zawsze jest gotowy wszystko wytłumaczyć jeszcze raz. Kto to taki...? UMIRKOWANY LUZAK - na jego lekcjach można pożartować, ma duże poczucie humoru, ale czasami postanawia wprowadzić trochę dyscypliny i wtedy robi kartkówkę lub zaczyna pytać, czym zaskakuje wszystkich. Patrzy jednak przez palce na nasze wybryki na lekcjach i ściągi w piórnikach. Kto to taki...? KAMELEON - jego nastrój na lekcji zależy od humoru w danym dniu: jak ma dobry dzień to na lekcji jest miło, przyjemnie i ciekawie, ale jak ma zły humor to krzyczy z byle powodu, denerwuje się i robi karne kartkówki. Lepiej mu wtedy nie wchodzić w drogę. Kto to taki...? Myśląca 4 „Za co szanuje mojego nauczyciela?” Są nauczyciele, którzy wkradają się do serc uczniów w szczególny, wiadomy tylko sobie sposób. Z wypowiedzi naszych gimnazjalistów staraliśmy się wyłowić owo „coś”, czym ich wychowawcy nie tylko zdobywają posłuch, lecz także autorytet i szacunek. Małgorzata Rutkowska klasa IIIA „W nauczycielach cenię wytrwałość i spokój z jakim podchodzą do nas. My uczniowie wymagamy nieziemskiej cierpliwości. Chcemy, aby traktowano nas partnersko. Szanuje nauczycieli, którzy nie boją się z nami dyskutować i rozmawiać o naszych problemach, które zawsze się pojawiają.” Krystyna Korda klasa IIIA „Nauczycieli szanuje za to, że robią wszystko abyśmy posiedli jak największą wiedzę. Nie zawsze jest im łatwo, bo jak wiadomo uczniowie gimnazjum potrafią być trochę niefrasobliwi, ale wykazują się naprawdę dużą cierpliwością w swojej pracy dzięki czemu osiągają stopniowo swój cel.” 5 Daniel Hewelt klasa IID „Bardzo cenię moją wychowawczynię za to, że jest bardzo dobrym pedagogiem. Mogę się zwrócić do niej o pomoc w każdej sytuacji. Lubię ją za to ,że ma poczucie humoru, a zarazem wymaga ode mnie dyscypliny. Dobrze tłumaczy, jest sprawiedliwa, wzmacnia we mnie poczucie własnej wartości i odpowiedzialności” Marta Kamińska, Karolina Gawkowska, Marlena Pyszka klasa IC „Bardzo cenimy nasza Panią wychowawczynię, ponieważ jest sprawiedliwa w ocenianiu. Posiada ogromna wiedzę, która potrafi przekazać uczniom. Wyrozumiałość i dobroć to jej zalety. Jesteśmy pewne, że będzie naszym przewodnikiem w tej szkole.” Daria Treder klasa IIIC „Szanuję Pana od geografii, ponieważ ma rozległą wiedzę i potrafi nauczać. Ciekawie prowadzi lekcje metodami aktywnymi. Doceniam go za inteligencję jak i poczucie humoru. Jest zawsze elegancki i przystojny...” Natalia Kulas klasa IIIA „Nauczycieli szanuje za ich poczucie humoru i kompetencje. Poświęcają nam dużo czasu choć wcale nie musieliby tego robić. Zawsze są cierpliwi i gotowi do pomocy. Potrafią zrozumieć naszą sytuację, że niekiedy nie jesteśmy przygotowani do zajęć. Można z nimi pogadać na każdy temat,.” Marysia klasa IB „Najbardziej szanuje nauczycieli, którzy potrafią rozmawiać z uczniami. Są jednak i tacy, którym próby rozmów nie za bardzo wychodzą... Szanuję też nauczycieli, którzy potrafią utrzymać dyscyplinę na lekcjach. Dzięki temu mogę się czegoś nauczyć. Dobrze byłoby, aby nauczyciele umieli zażartować, wtrącić jakąś ciekawą historyjkę, to nawet wtedy nudny temat stanie się atrakcyjny.” Karolina IB „Bardzo lubię nauczycieli za to, że pomagają nam gdy potrzebujemy ich pomocy. Chociaż czasami są bardzo wymagający, czasami potrafią „wrzucić na luz” i pożartować razem z nami.” 6 Lodzia IB „Cenię moją wychowawczynię za to, że stara się nas zintegrować ze sobą. Chciałabym bardzo, aby wszyscy nauczyciele zachowywali się swobodnie na lekcji i nie patrzeli na nas z piedestału wyższości. Po prostu, żeby liczyli się z naszym zdaniem i rozumieli nas, a nie ciągle oceniali. Lekcje byłyby ciekawsze, gdyby wprowadzić w nie elementy żartu.” Liska IB „Szanuje Pana od muzyki, ponieważ potrafi dotrzeć do nas; rozmawia z nami młodzieżowym językiem „na luzie” i żartobliwie. Lekcje są interesujące i bardzo pouczające za razem.” Ania Laszkowska klasa IIIE „Cenię nauczycieli za wiedzę i umiejętność jej przekazywania. Jest to swego rodzaju sztuką. Wychowawcy są inteligentni, wyrozumiali jednym słowem super.” Olaf Hildebrandt klasa IIIC „Nauczycieli cenię za charyzmę, inteligencję i mądrość życiową“ Jak widać, z przeprowadzonych wywiadów z uczniami naszego gimnazjum wynika, że oczekują od swoich nauczycieli wyrozumiałości, sprawiedliwości, poczucia humoru, życzliwości, opanowania i konsekwencji. Coraz większą wagę przywiązują do umiejętności przekazywania wiedzy, coraz mniej zaś liczy się wygląd. Towarem, który nigdy nie traci na wartości, jest sprawiedliwość. Zespół redakcyjny 7 Sonda „Czy opowiadasz się za wprowadzeniem mundurków szkolnych do naszego gimnazjum?” Zapytałam 140 uczniów naszego gimnazjum o powyższy problem. Oto jak kształtują się ich opinie: 80 70 60 Nie 50 40 30 20 Tak Nie mam zdania 10 0 Z opinii naszych uczniów wynika, że nie chcą oni, aby Minister Edukacji Pan Roman Giertych wprowadził obowiązkowy mundurek szkolny. Motywują to ograniczoną wolnością osobistą i powrotem do dawnych czasów. Każdy ma prawo do własnego zdania. Niektórzy rozmówcy tłumaczyli to, cytuję: „Mam krzywe nogi i nie chciałabym ich pokazywać w przypadku obowiązkowej spódnicy”. Inni wysuwali argument finansowy, cytuję: „Nie mamy pieniędzy na zakup mundurka”. Ostatnim powodem niechęci uczniów do mundurka szkolnego jest aspekt higieniczny, cytuję: „Chodzenie przez cały tydzień 8 w mundurku jest niehigieniczne, ponieważ pranie możliwe byłoby tylko w weekend ”. Aha, zapomniałam o jeszcze jednym, ankietowani stwierdzili, że przez nich straciłby sklepy odzieżowe, gdyż spadłaby ilość kupowanych „ciuchów”, a oni tak kochają markowe rzeczy. Uwaga ! 20% uczniów pochlebnie wyraziła swój pogląd na temat wprowadzenia mundurków do szkoły. „ Uważam, że jest to dobry pomysł. W gimnazjum jest wiele uczniów biednych, którzy nie są w stanie dorównać modnymi ubraniami do osób zamożnych. Ten problem z modą w szkole zniknąłby i nikt nie czułby się gorszy”. „ Jest to super pomysł. Nie byłoby zazdrości i obgadywania uczniów skromniej ubranych”. Zapytałam naszą Panią Dyrektor, co sądzi na ten temat. Oto co usłyszałam : „ Według mnie jest to bardzo dobry pomysł, gdyż nasza szkoła dobrze reprezentowana byłaby w środowisku. Obecnie niektórzy uczniowie przychodzą do szkoły jak na dyskotekę. Mimo obowiązującego regulaminu paradują w szkole z odkrytymi brzuchami. Goły brzuch wyzwala niesmaczne skojarzenia i może stanowić niebezpieczeństwo dla zdrowia ucznia. Jest takie znane przysłowie : „ Jak cię widzą, tak cię piszą”. Dzięki mundurkom składającym się ze spodni lub spódnicy i bluzki uczniowie wyglądaliby estetycznie i uchodziliby za dobrze wychowanych. Tak więc, nie widzę problemu, aby wprowadzić mundurki do naszej szkoły”. Dziękuję za rozmowę. Martyna Wiśniewska. 9 Nasz patron, historia życia. Witajcie w kolejnym numerze naszej szkolnej gazetki. Jak obiecywałam wznawiamy ciąg dalszy opowiadań o naszym kochanym Papieżu. Niniejsze informacje zasięgnęłam z Internetu i książki wydanej przez Wydawnictwo Fakt. Myślę, że do października 2007 roku wasze wiadomości dotyczące Ojca Świętego będą przeogromne. Dzięki nim na pewno zabłyśniecie na niejednej lekcji . Zapraszam do czytania. Ród Wojtyłów, z którego wywodzi się Karol z Wadowic sięga swoimi korzeniami genealogicznymi końca XVIII wieku. Od Macieja Wojtyły urodzonego w 1765 roku we wsi Czaniec nad Sołą koło Kęt bierze swój początek linia rodzinna, w której przyszedł na świat w Wadowicach, dnia 18 maja 1920 roku Karol Józef Wojtyła, syn Karola i Emilii z Kaczorowskich. Karol był jednym z trójki dzieci Wojtyłów: Edmund ur. 28.VIII.1906 roku studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie 28 maja 1930 roku otrzymał tytuł Doktora Wszechnauk Lekarskich, pracował w szpitalu w Bielsku-Białej, zmarł 5.XII.1932 r. na skutek zarażenia epidemią szkarlatyny od podopiecznych chorych; siostra zmarła w wieku niemowlęcym, o której nie ma bliższych wiadomości. Karol przed pierwszymi urodzinami Ojciec Karol był urzędnikiem administracji wojskowej w randze porucznika. Matka ukończyła Szkołę Sióstr Miłości Bożej przy ul. Pędzichów w Krakowie i zajmowała się dziećmi oraz domem. Zmarła 13. IV.1929 roku, gdy Karol miał zaledwie 9 lat; pochowana została na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, gdzie spoczywa również Ojciec 10 i brat Edmund. Moje przygotowanie seminaryjne do kapłaństwa zostało poniekąd zaantycypowane, uprzedzone. W jakimś sensie przyczynili się do tego moi Rodzice w domu rodzinnym, a zwłaszcza mój Ojciec, który wcześniej owdowiał. Matkę straciłem jeszcze przed Pierwszą Komunią św. w wieku 9 lat i dlatego mniej ją pamiętam i mniej jestem świadom jej wkładu w moje wychowanie religijne, a był on z pewnością bardzo duży. Karol z matką Emilią z Kaczorowskich (1920) Karol zwany Lolkiem, w 1926 roku rozpoczął naukę w męskiej, siedmioklasowej Szkole Powszechnej im. Marcina Wadowity w Wadowicach. Wojtyłowie mieszkali przy ulicy Kościelnej 4. Po śmierci matki prowadzili życie skromnie, stołując się u sąsiadów lub w jadłodajni mleczarni. Już podczas nauki w Szkole Powszechnej wraz z ojcem oraz grupą kolegów odbył pielgrzymkę na Jasną Górę w Częstochowie. Był dobrym uczniem, chłopcem pogodnym, przyjaznym i religijnym. Szybko został ministrantem. 11 Karol Wojtyła Pierwsza Komunia św. ”W wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem ministrantem, ale muszę wyznać, że niezbyt gorliwym. Moja matka już nie żyła... Mój ojciec, spostrzegłszy moje niezdyscyplinowanie, powiedział pewnego dnia: "Nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się dosyć do Ducha Świętego. Powinieneś się modlić do Niego". I pokazał mi jakąś modlitwę. Nie zapomniałem jej. Była to ważna lekcja duchowa, trwalsza i silniejsza niż wszystkie, jakie mogłem wyciągnąć w następstwie lektur czy nauczania, które odebrałem. Z jakim przekonaniem on do mnie mówił! Jeszcze dziś słyszę jego głos. Rezultatem tej lekcji z dzieciństwa jest moja encyklika o Duchu Świętym”. Po ukończeniu Szkoły Powszechnej w 1931 roku zaczął uczęszczać do Państwowego Gimnazjum Męskiego im. Marcina Wadowity w Wadowicach. Od pierwszej klasy dostawał świadectwa z wynikami bardzo dobrymi. Antoni Bohdanowicz wspomina: „W latach 1932-1938 uczęszczałem do Gimnazjum razem z Karolem Wojtyłą, większość tych lat siedziałem w jednej z nim ławie, w konsekwencji odrabiałem razem lekcję w domu Karola... Otóż Lolek miał taki zwyczaj, że po przepracowaniu każdego przedmiotu wychodził do drugiego pokoju i stamtąd wracał po kilku minutach. Kiedyś drzwi były niedomknięte i zauważyłem, że Lolek modli się na klęczniku...” Gorliwie uczył się języków obcych, w tym szczególnie pilnie greki oraz łaciny. Podobno ojciec ułożył mu mały słownik polsko-niemiecki. Karol chętnie podjął także obowiązki w międzyszkolnym teatrzyku amatorskim, gdzie wspólnie z koleżankami żeńskiego gimnazjum im. Mościckiego grali: "Antygonę" Sofoklesa, "Balladynę" J. Słowackiego, "Śluby 12 panieńskie" A. Fredry, "Sobótkę" J. Kochanowskiego i "Zygmunta Augusta" S. Wyspiańskiego. Na konkursie recytatorskim Karol wykonywał bardzo trudny tekst "Promethidiona" C. K. Norwida. Legitymacja członkowska Sodalicji Mariańskiej (1939) Karol był gorąco wierzącym młodzieńcem. Brał czynny udział we wszystkich praktykach kościelnych, służył księdzu Kazimierzowi Figlewiczowi (który po okresie wadowickim przeniesiony został na wikariat Katedry Wawelskiej w Krakowie), księdzu kanonikowi Edwardowi Zacherowi. Był wieloletnim prezesem Sodalicji Mariańskiej uczniów gimnazjalnych. Brał udział w obozach przysposobienia wojskowego, a wraz z księdzem Zacherem współreżyserował "Nie Boską Komedię" Z. Krasińskiego i grał rolę Hrabiego Henryka. Uczniowie gimnazjum wadowickiego wyjeżdżali z przedstawieniami do Kalwarii Zebrzydowskiej, Andrychowa, zaś niektórzy - w miarę posiadanych pieniędzy - udawali się na przedstawienia do teatrów krakowskich. Ciąg dalszy nastąpi. Wierna 13 Nasi sportowi idole ... Drodzy czytelnicy ! Po raz pierwszy na łamach gazetki szkolnej pojawił się temat dotyczący sportowych idoli. Postanowiłem zaprezentować moim koleżankom i kolegom mojego faworyta sportowego. Jest nim Ronaldinho . Jako 12-latek stracił ojca, był wychowywany przez matkę i starszego brata Roberto. Od dziecięcych lat związany był z klubem Gremio Porto Allegre. Występował w młodzieżowej reprezentacji Brazylii, zdobył mistrzostwo świata do lat 17 (został także królem strzelców imprezy mistrzowskiej). W 1999 debiutował w reprezentacji seniorów (w meczu z Łotwą). Również w 1999 brał udział w turnieju finałowym Copa America, strzelił jedną bramkę i wraz z drużyną Brazylii zdobył tytuł mistrzowski. W 2001 za 9 milionów euro przeszedł z klubu Gremio Porto Allegre do francuskiego Paris Saint Germain; znalazł uznanie w oczach szkoleniowca Brazylii Scolarego, który powołał go do kadry na Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii w 2002 roku. Miał znaczący wkład w zdobycie przez Brazylię kolejnego tytułu mistrza świata, wystąpił w 5 meczach i strzelił 2 bramki (Chinom i Anglii); w meczu z Anglią został ukarany czerwoną kartką, co wykluczyło go z udziału w półfinale, wystąpił jednak w meczu finałowym z Niemcami. W lecie 2003 roku przeszedł do FC Barcelony (za 25 milionów euro). W grudniu 2004 został zwycięzcą plebiscytu FIFA na Piłkarza roku. Tylko ciężkiej i systematycznej pracy, oraz swojej pasji został piłkarzem roku. Podziwiam go za wspaniałą grę na boisku zawsze walczy uparcie, aby zdobyć upragnioną bramkę dla swojej drużyny. Ale najważniejsi są dla niego kibice tacy jak ja, którzy podziwiają go i chcą naśladować. Daniel Hewelt klasa IID 14 Kim był Marek ? "Daleki jestem od pewności, że osąd jaki mi wystawią za to co robię będzie jednoznacznie pozytywny, ponieważ prawda o człowieku jest zawsze złożona, tylko wówczas nie rozmija się z rzeczywistością" Idealista i wizjoner, całe życie szukał nowych rozwiązań problemów społecznych. Zawsze był pierwszy: przy narkomanach, HIV-owcach i bezdomnych. Charyzmatyczny twórca i lider Monaru oraz Markotu, stworzył ponad 160 placówek pomocy i leczenia dla uzależnionych, chorych, bezdomnych, dla ludzi znikąd. Wrażliwy psycholog - terapeuta o niespożytej energii - uczył innych jak "czerpać siłę z dawania siebie innym". Z uporem, odwagą i determinacją walczył na rzecz potrzebujących, mawiał o sobie - "sprzedałem się ludziom". "Przyjacielu mój daj mi trochę siebie, siłę, odwagę, zaufanie do ludzi... Chcę żyć inaczej. ...Daj mi więcej przyjacielu mój daj mi trochę siebie, bym i ja mógł dać siebie innym." Nigdy brak środków nie był w stanie powstrzymać jego kolejnych pomysłów i inicjatyw, wystarczy przecież z serca do serca wlać trochę ciepła. Łamał stereotypy i stawał w obronie godności i praw najsłabszych, wyrzuconych na margines życia. Budził kontrowersje i skrajne emocje, dlatego jednego, czego nie było w nim ani wokół niego, to obojętności. Dzięki temu, w sercach i wspomnieniach tak wielu ludzi pozostawił po sobie tak wiele. Dokładnie 26 lat temu, w dniu gdy Karol Wojtyła został papieżem, a Wanda Rutkiewicz stanęła na Mount Everest, Marek uczynił pierwszy krok w zdobywaniu przyczółków niemożliwego. Tego dnia wyprowadził ze szpitala garstkę narkomanów do zrujnowanego dworku w Głoskowie i zamiast leków i szpitalnego łóżka zaoferował im życie oraz pracę we wspólnocie terapeutycznej. Los chciał, że ten czyniący miłosierdzie Człowiek o wielkim sercu odszedł w dniu, gdy Jan Paweł II przybliżał nam pojęcie Bożego Miłosierdzia i pochylania się nad słabszymi. Czyżby Pan uznał, że Marek już zrobił swoje ? Internauta z II E BIBLIOTECZNE WIEŚCI Drodzy czytelnicy gazetki szkolnej ! Istnieje słuszne stwierdzenie, że człowiek szuka w książkach własnego odbicia. Pragnie widzieć w głównej postaci siebie. W jakim celu to czyni? Może, aby odbyć swoiste katharsis, oczyszczenie duchowe? Chce przeżywać, wraz z tymi literackimi postaciami, przygody zawarte w książce. Widzieć w nich własne życie, własne problemy i odnaleźć złoty środek na ich rozwiązanie. Czytając natomiast ostatnie słowa i zamykając już książkę zakrzyknąć: "To coś więcej niż tylko książka, to moja droga...!". 15 Polecam Wam na długie jesienne wieczory książkę, która na pewno pozostawi niezapomniane chwile. "Alchemik" Paula Coelho należy do gatunku dzieł skierowanych dla wszystkich. Nie mam jednak na myśli powieści zabawnej i głupiutkiej, na jedną chwilę, o której zapominamy następnego dnia, przeznaczonej do czytania w pociągu. Chociaż tą książkę miałam okazję czytać w większości w autobusie. Wówczas cały dzień był jakiś inny, wyjątkowy. Ten przejaw uniwersalizmu ma swoją przyczynę gdzie indziej. Każdy ma jakieś powołanie, przeznaczenie zapisane niewidzialną ręką Boga, a może marzenie, przytłoczone niestety codziennymi sprawami. To właśnie zachęca do życia, daje wiarę i dodatkową energię. Pokazuje człowiekowi, że jego istnienie ma jakiś cel, że w pewnym sensie jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Wystarczy, że podąży Własną Legendą... W tym miejscu rozpoczyna się historia Santiaga, zwykłego człowieka w zwykłych czasach. Nie jest kimś szczególnym, bo czy andaluzyjski pasterz to ktoś wyjątkowy? Czy zostaje mu powierzona jakaś specjalna misja? Też nie, chociaż wyprawa do piramid brzmi dość wyjątkowo i egzotycznie. Czy jednak pozornie zwykła opowieść mogłaby zmienić życie setek, żeby nie powiedzieć tysięcy ludzi? Historia może i nie, ale przesłanie... To jest właśnie cudowne! Podążać za swoją Legendą. Na przekór całemu światu, porzucić zwykłe życie i spełnić własne marzenie. Jak wielu ludzi obawia się takiej decyzji, chociaż w głębi serca tak bardzo tego pragną. Przecież jest praca, szkoła, rodzina, to jest bardzo ważne. Czy jednak najważniejsze? "Alchemik" ukazuje, co się dzieje z człowiekiem, który jednak zapragnął spełnić swoje marzenie. W bardzo przemyślany sposób opisuje całą wędrówkę. Przeplata ją wieloma przypowieściami, które niemalże każą się zatrzymać na chwilę, przemyśleć ich sens. Każde słowo, każdy rozdział, czy nawet zwykły gest niesie ze sobą głębszą treść. Często jednak te przesłania są zbyt oczywiste. Wprost napisane jest rozwiązanie, do którego czytelnik sam powinien dojść po wielu rozważaniach. Gotowe wskazówki mogą spłycić książkę i sprawić, że stanie się ona zwykłym poradnikiem. Wspomniałam wyżej, że książka ta opowiada o podążaniu za Własną Legendą. Czemu jednak nie nazwać jej również powieścią optymistyczną? Nie w sensie takim, że kończy się szczęśliwie, ale dlatego, że zachęca do życia. Daje natchnienie do spełniania marzeń, do działania. Pozwala widzieć inaczej świat, dostrzegać postępowanie ludzi pod całkiem innym kątem. Może sprzedawca na straganie spełnia właśnie swoje marzenie i dlatego z każdym tak uprzejmie się wita? Dzięki takim myślom częściej się uśmiechamy i wiemy, że każdy człowiek jest wyjątkowy. Na koniec pozostało jedno zdanie, które jest największym przesłaniem "Alchemika": ,,Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, byś mógł to osiągnąć". Zapraszam do szkolnej biblioteki Hanna Wiczling 16