Gazetka szkolna Gimnazjalne Klimaty

Transkrypt

Gazetka szkolna Gimnazjalne Klimaty
Gazetka szkolna
Gimnazjalne Klimaty
Wy da wc a : KLU B P R OF ILAKT Y KI Bezp ieczn a M ło d oś ć
G I MN AZJU M P U BLICZN EG O W S O MON INIE
Nr rocznika: 2006
Nr wydania: 2
14 październik 2006
Cena: 1 z ł
Witamy!
Minął pierwszy miesiąc nauki w szkole. Myślimy, że każdy z Was
przyzwyczaił się już do tego, że należy pracować na swój wizerunek.
Zdobywać dobre oceny i pochwały. Pamiętajcie! Najważniejsze jest, aby być
systematycznym, a to wcale nie jest takie trudne. Wystarczy codziennie
poświecić trochę czasu na naukę, aby później zaprezentować się na lekcji czy
sprawdzianie.
A teraz do was drodzy nauczyciele kierujemy nasze słowa.
„Jakże nie pisać wierszy, jakże nie płonąć w podzięce. Za dar najpiękniejszy,
za serce”. Pragniemy przekazać Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji
Dnia Nauczyciela ! Życzymy dużo wytrwałości, sukcesów zawodowych,
uznania społecznego jak również uśmiechu każdego dnia ...J
Redakcja
Ważne daty:
1 PAŹDZIERNIKA – DZIEŃ KOTANA
14 PAŹDZIERNIKA – DZIEŃ EDUKACJI NARODOWEJ
16 PAŹDZIERNIKA – DZIEŃ WYBORU PAPIEŻA POLAKA
W tym numerze:
§ Naszym nauczycielom...
§ Typy uczniów i nauczycieli.
§ Za co szanuję mojego nauczyciela?
§ Sonda: „Czy opowiadasz się za wprowadzeniem mundurków szkolnych?”
§ Nasz patron, historia życia.
§ Nasi sportowi idole...
§ Kim był Marek ?
§ Biblioteczne wieści
1
„Naszym nauczycielom”
Każdemu uczniowi radość się udziela,
gdy zbliża się Dzień Nauczyciela.
Z okazji tego zaszczytnego Święta
niech każda buzia będzie uśmiechnięta.
Wszyscy nasi kochani nauczyciele,
dla swoich uczniów cierpliwości mają wiele.
Za naukę, za trud jaki jest wkładany
przeogromny bukiet życzeń składamy.
Życzenia szczere, prawdziwe,
z uczniowskich serc płynące
jak świeże kwiaty pachnące,
kwitnące na polskiej łące.
„ Wykształcenie to dobro, którego nikt nie jest w stanie nas
pozbawić.” W podziękowaniu za trudną pracę i wskazywanie
właściwej drogi życiowej...
Karolina Gawkowska klasa IC
2
TYPY UCZNIÓW
KUJON LUB DZIĘCIOŁ - wyróżnia się szczególną mądrością. Dostaje zawsze szóstki i
piątki. Czwórka to dla niego obraza majestatu. Nauczyciele go uwielbiają, jest ich pupilkiem.
W swoim krześle przy samym biurku zapuścił już korzenie, a swoje gałęzie (ręce) ma zawsze
podniesione do góry. Na każdej przerwie siedzi w kącie i czyta swoje ulubione książki
naukowe. Nigdy nie bierze udziału we wspólnych zabawach. Ma jednak dużo kolegów, gdy
potrzebują odpisać zadanie domowe.
KOZIOŁ OFIARNY - na niego zwala się wszystkie klasowe psoty i winy. Każdy
wykorzystuje jego naiwność, żeby tylko samemu być niewinnym. Gdy klasa wariuje na
lekcjach, on dostaje karę. Czasami dla wybawienia całej klasy, zgłasza się na ochotnika do
odpowiedzi, ulegając namowom innych. Jest szczerze zdziwiony, gdy dostaje jedynkę.
KLASOWA MISS (BLONDYNKA) – zawsze najładniejsza w klasie. Nigdzie nie rusza się
bez makijażu. Gdy zapomni lusterka, wraca do domu pod pretekstem bólu brzucha. Ubiera się
w markowe ciuchy. Nie znosi żartów o blondynkach. Słysząc taki dowcip, podnosi głowę do
góry i obraża się na cały świat.
SZKOLNY OSZOŁOM – wszędzie go pełno. Na przerwach zawsze lata bez opamiętania po
korytarzach. Nic ani nikt nie może go zatrzymać. Nawet nauczyciel dyżurujący ma z tym
problem. Oszołom czuje się źle, gdy czegoś nie nabroi, a cierpi na tym cała klasa. Na lekcjach
nie może usiedzieć na krześle, ciągle chodzi po klasie. Jest żywiołowy i uwielbia zamieszanie
wokół siebie. Na przyrodzie np. wypuszcza żaby z akwarium i twierdzi, że miało dziurę.
ZŁOŚLIWIEC – lubi dokuczać innym. Jest chory, gdy nie zrobi komuś na złość. Robi
uszczypliwe uwagi swoim kolegom i koleżankom, a nawet czasem nauczycielom. Przez
swoje występki zawsze ląduje na dywaniku u dyrektora, ale to mu nie przeszkadza. Nadal
każdemu przypina „złośliwe łatki”. Jego ulubione zajęcie na lekcji: rzucanie gumkami w inne
osoby.
3
TYPY NAUCZYCIELI
DYSCYPLINATOR - na jego lekcji jest zawsze cicho jak makiem zasiał, wszyscy siedzą jak
myszy pod miotłą. Nikt nie odważy się rozmawiać, bo wie, że natychmiast będzie pytany.
Dyscyplinator jest poważny i nie toleruje żartów. Jednak dzięki takiej dyscyplinie z jego
lekcji wynosimy wiele potrzebnej wiedzy. Jest wymagający, ale sprawiedliwy.
Kto to taki ...?
MIŁOŚNIK SWOJEGO PRZEDMIOTU - poza swoim przedmiotem świata nie widzi.
Jest tak zajęty przekazywaniem wiedzy, że nie zauważa ziewających, znudzonych uczniów
lub takich, co ukradkiem grają w karty. Na swój ulubiony temat mówi tak długo i często, że w
końcu uczniowie, chcąc nie chcąc, i tak się nauczą. Nauczyciel ten poświęca uczniom wiele
czasu nawet po lekcjach. Zawsze jest gotowy wszystko wytłumaczyć jeszcze raz.
Kto to taki...?
UMIRKOWANY LUZAK - na jego lekcjach można pożartować, ma duże poczucie humoru,
ale czasami postanawia wprowadzić trochę dyscypliny i wtedy robi kartkówkę lub zaczyna
pytać, czym zaskakuje wszystkich. Patrzy jednak przez palce na nasze wybryki na lekcjach i
ściągi w piórnikach.
Kto to taki...?
KAMELEON - jego nastrój na lekcji zależy od humoru w danym dniu: jak ma dobry dzień to
na lekcji jest miło, przyjemnie i ciekawie, ale jak ma zły humor to krzyczy z byle powodu,
denerwuje się i robi karne kartkówki. Lepiej mu wtedy nie wchodzić w drogę.
Kto to taki...?
Myśląca
4
„Za co szanuje mojego nauczyciela?”
Są nauczyciele, którzy wkradają się do serc uczniów w szczególny,
wiadomy tylko sobie sposób. Z wypowiedzi naszych gimnazjalistów staraliśmy
się wyłowić owo „coś”, czym ich wychowawcy nie tylko zdobywają posłuch,
lecz także autorytet i szacunek.
Małgorzata Rutkowska klasa IIIA
„W nauczycielach cenię wytrwałość i spokój z jakim podchodzą do nas. My
uczniowie wymagamy nieziemskiej cierpliwości. Chcemy, aby traktowano
nas partnersko. Szanuje nauczycieli, którzy nie boją się z nami dyskutować i
rozmawiać o naszych problemach, które zawsze się pojawiają.”
Krystyna Korda klasa IIIA
„Nauczycieli szanuje za to, że robią wszystko abyśmy posiedli jak największą
wiedzę. Nie zawsze jest im łatwo, bo jak wiadomo uczniowie gimnazjum
potrafią być trochę niefrasobliwi, ale wykazują się naprawdę dużą
cierpliwością w swojej pracy dzięki czemu osiągają stopniowo swój cel.”
5
Daniel Hewelt klasa IID
„Bardzo cenię moją wychowawczynię za to, że jest bardzo dobrym
pedagogiem.
Mogę się zwrócić do niej o pomoc w każdej sytuacji. Lubię ją za to ,że ma
poczucie humoru, a zarazem wymaga ode mnie dyscypliny. Dobrze tłumaczy,
jest sprawiedliwa, wzmacnia we mnie poczucie własnej wartości i
odpowiedzialności”
Marta Kamińska, Karolina Gawkowska, Marlena Pyszka klasa IC
„Bardzo cenimy nasza Panią wychowawczynię, ponieważ jest sprawiedliwa
w ocenianiu. Posiada ogromna wiedzę, która potrafi przekazać uczniom.
Wyrozumiałość i dobroć to jej zalety. Jesteśmy pewne, że będzie naszym
przewodnikiem w tej szkole.”
Daria Treder klasa IIIC
„Szanuję Pana od geografii, ponieważ ma rozległą wiedzę i potrafi nauczać.
Ciekawie prowadzi lekcje metodami aktywnymi. Doceniam go za inteligencję
jak i poczucie humoru. Jest zawsze elegancki i przystojny...”
Natalia Kulas klasa IIIA
„Nauczycieli szanuje za ich poczucie humoru i kompetencje. Poświęcają nam
dużo czasu choć wcale nie musieliby tego robić. Zawsze są cierpliwi i gotowi
do pomocy. Potrafią zrozumieć naszą sytuację, że niekiedy nie jesteśmy
przygotowani do zajęć. Można z nimi pogadać na każdy temat,.”
Marysia klasa IB
„Najbardziej szanuje nauczycieli, którzy potrafią rozmawiać z uczniami. Są
jednak i tacy, którym próby rozmów nie za bardzo wychodzą... Szanuję też
nauczycieli, którzy potrafią utrzymać dyscyplinę na lekcjach. Dzięki temu
mogę się czegoś nauczyć. Dobrze byłoby, aby nauczyciele umieli zażartować,
wtrącić
jakąś ciekawą historyjkę, to nawet wtedy nudny temat stanie się atrakcyjny.”
Karolina IB
„Bardzo lubię nauczycieli za to, że pomagają nam gdy potrzebujemy ich
pomocy. Chociaż czasami są bardzo wymagający, czasami potrafią „wrzucić
na luz” i pożartować razem z nami.”
6
Lodzia IB
„Cenię moją wychowawczynię za to, że stara się nas zintegrować ze sobą.
Chciałabym bardzo, aby wszyscy nauczyciele zachowywali się swobodnie na
lekcji i nie patrzeli na nas z piedestału wyższości. Po prostu, żeby liczyli się z
naszym zdaniem i rozumieli nas, a nie ciągle oceniali. Lekcje byłyby
ciekawsze, gdyby wprowadzić w nie elementy żartu.”
Liska IB
„Szanuje Pana od muzyki, ponieważ potrafi dotrzeć do nas; rozmawia z nami
młodzieżowym językiem „na luzie” i żartobliwie. Lekcje są interesujące i
bardzo pouczające za razem.”
Ania Laszkowska klasa IIIE
„Cenię nauczycieli za wiedzę i umiejętność jej przekazywania. Jest to swego
rodzaju sztuką. Wychowawcy są inteligentni, wyrozumiali jednym słowem
super.”
Olaf Hildebrandt klasa IIIC
„Nauczycieli cenię za charyzmę, inteligencję i mądrość życiową“
Jak widać, z przeprowadzonych wywiadów z uczniami naszego gimnazjum
wynika, że oczekują od swoich nauczycieli wyrozumiałości, sprawiedliwości,
poczucia humoru, życzliwości, opanowania i konsekwencji. Coraz większą wagę
przywiązują do umiejętności przekazywania wiedzy, coraz mniej zaś liczy się
wygląd. Towarem, który nigdy nie traci na wartości, jest sprawiedliwość.
Zespół redakcyjny
7
Sonda
„Czy opowiadasz się za wprowadzeniem
mundurków szkolnych do naszego gimnazjum?”
Zapytałam 140 uczniów naszego gimnazjum o powyższy problem.
Oto jak kształtują się ich opinie:
80
70
60
Nie
50
40
30
20
Tak
Nie mam
zdania
10
0
Z opinii naszych uczniów wynika, że nie chcą oni, aby Minister
Edukacji Pan Roman Giertych wprowadził obowiązkowy mundurek
szkolny. Motywują to ograniczoną wolnością osobistą i powrotem do
dawnych czasów. Każdy ma prawo do własnego zdania. Niektórzy
rozmówcy tłumaczyli to, cytuję: „Mam krzywe nogi i nie chciałabym
ich pokazywać w przypadku obowiązkowej spódnicy”.
Inni wysuwali argument finansowy, cytuję: „Nie mamy
pieniędzy na zakup mundurka”.
Ostatnim powodem niechęci uczniów do mundurka szkolnego
jest aspekt higieniczny, cytuję: „Chodzenie przez cały tydzień
8
w mundurku jest niehigieniczne, ponieważ pranie możliwe byłoby
tylko w weekend ”.
Aha, zapomniałam o jeszcze jednym, ankietowani stwierdzili, że
przez nich straciłby sklepy odzieżowe, gdyż spadłaby ilość
kupowanych „ciuchów”, a oni tak kochają markowe rzeczy.
Uwaga ! 20% uczniów pochlebnie wyraziła swój pogląd na temat
wprowadzenia mundurków do szkoły.
„ Uważam, że jest to dobry pomysł. W gimnazjum jest wiele uczniów
biednych, którzy nie są w stanie dorównać modnymi ubraniami do
osób zamożnych. Ten problem z modą w szkole zniknąłby i nikt nie
czułby się gorszy”.
„ Jest to super pomysł. Nie byłoby zazdrości i obgadywania
uczniów skromniej ubranych”.
Zapytałam naszą Panią Dyrektor, co sądzi na ten temat.
Oto co usłyszałam :
„ Według mnie jest to bardzo dobry pomysł, gdyż nasza szkoła dobrze
reprezentowana byłaby w środowisku.
Obecnie niektórzy uczniowie przychodzą do szkoły jak na dyskotekę.
Mimo obowiązującego regulaminu paradują w szkole z odkrytymi
brzuchami. Goły brzuch wyzwala niesmaczne skojarzenia i może
stanowić niebezpieczeństwo dla zdrowia ucznia.
Jest takie znane przysłowie : „ Jak cię widzą, tak cię piszą”.
Dzięki mundurkom składającym się ze spodni lub spódnicy i bluzki
uczniowie wyglądaliby estetycznie i uchodziliby za dobrze
wychowanych.
Tak więc, nie widzę problemu, aby wprowadzić mundurki do naszej
szkoły”.
Dziękuję za rozmowę.
Martyna Wiśniewska.
9
Nasz patron, historia życia.
Witajcie w kolejnym numerze naszej szkolnej gazetki. Jak obiecywałam
wznawiamy ciąg dalszy opowiadań o naszym kochanym Papieżu. Niniejsze
informacje zasięgnęłam z Internetu i książki wydanej przez Wydawnictwo
Fakt. Myślę, że do października 2007 roku wasze wiadomości dotyczące Ojca
Świętego będą przeogromne. Dzięki nim na pewno zabłyśniecie na niejednej
lekcji .
Zapraszam do czytania.
Ród Wojtyłów, z którego wywodzi się Karol z Wadowic sięga
swoimi korzeniami genealogicznymi końca XVIII wieku. Od Macieja
Wojtyły urodzonego w 1765 roku we wsi Czaniec nad Sołą koło Kęt
bierze swój początek linia rodzinna, w której przyszedł na świat
w Wadowicach, dnia 18 maja 1920 roku Karol Józef Wojtyła, syn
Karola i Emilii z Kaczorowskich.
Karol był jednym z trójki dzieci
Wojtyłów: Edmund ur. 28.VIII.1906
roku studiował na Uniwersytecie
Jagiellońskim, gdzie 28 maja 1930 roku
otrzymał tytuł Doktora Wszechnauk
Lekarskich, pracował
w
szpitalu w Bielsku-Białej, zmarł
5.XII.1932 r. na skutek zarażenia
epidemią szkarlatyny od podopiecznych
chorych; siostra zmarła w wieku
niemowlęcym, o której nie ma
bliższych wiadomości.
Karol przed pierwszymi urodzinami
Ojciec Karol był urzędnikiem administracji wojskowej w randze
porucznika. Matka ukończyła Szkołę Sióstr Miłości Bożej przy
ul. Pędzichów w Krakowie i zajmowała się dziećmi oraz domem. Zmarła
13. IV.1929 roku, gdy Karol miał zaledwie 9 lat; pochowana została na
cmentarzu Rakowickim w Krakowie, gdzie spoczywa również Ojciec
10
i brat Edmund.
Moje przygotowanie seminaryjne do
kapłaństwa
zostało
poniekąd
zaantycypowane, uprzedzone. W jakimś
sensie przyczynili się do tego moi
Rodzice w domu rodzinnym, a zwłaszcza
mój Ojciec, który wcześniej owdowiał.
Matkę straciłem jeszcze przed Pierwszą
Komunią św. w wieku 9 lat i dlatego
mniej ją pamiętam i mniej jestem
świadom jej wkładu w moje wychowanie
religijne, a był on z pewnością bardzo
duży.
Karol z matką Emilią
z Kaczorowskich (1920)
Karol zwany Lolkiem, w 1926 roku rozpoczął naukę w męskiej,
siedmioklasowej Szkole Powszechnej im. Marcina Wadowity
w Wadowicach. Wojtyłowie mieszkali przy ulicy Kościelnej 4. Po śmierci
matki prowadzili życie skromnie, stołując się u sąsiadów lub w jadłodajni
mleczarni. Już podczas nauki w Szkole Powszechnej wraz z ojcem oraz
grupą kolegów odbył pielgrzymkę na Jasną Górę w Częstochowie. Był
dobrym uczniem, chłopcem pogodnym, przyjaznym i religijnym. Szybko
został ministrantem.
11
Karol Wojtyła
Pierwsza Komunia św.
”W
wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem
ministrantem, ale muszę wyznać, że niezbyt
gorliwym. Moja matka już nie żyła... Mój ojciec,
spostrzegłszy
moje
niezdyscyplinowanie,
powiedział pewnego dnia: "Nie jesteś dobrym
ministrantem. Nie modlisz się dosyć do Ducha
Świętego. Powinieneś się modlić do Niego".
I
pokazał
mi
jakąś
modlitwę.
Nie zapomniałem jej. Była to ważna lekcja
duchowa, trwalsza i silniejsza niż wszystkie, jakie
mogłem wyciągnąć w następstwie lektur czy
nauczania,
które
odebrałem.
Z
jakim
przekonaniem on do mnie mówił! Jeszcze dziś
słyszę jego głos. Rezultatem tej lekcji
z dzieciństwa jest moja encyklika o Duchu
Świętym”.
Po ukończeniu Szkoły Powszechnej w 1931 roku zaczął uczęszczać do
Państwowego Gimnazjum Męskiego im. Marcina Wadowity w
Wadowicach. Od pierwszej klasy dostawał świadectwa z wynikami bardzo
dobrymi. Antoni Bohdanowicz wspomina: „W latach 1932-1938
uczęszczałem do Gimnazjum razem z Karolem Wojtyłą, większość tych lat
siedziałem w jednej z nim ławie, w konsekwencji odrabiałem razem lekcję
w domu Karola... Otóż Lolek miał taki zwyczaj, że po przepracowaniu
każdego przedmiotu wychodził do drugiego pokoju i stamtąd wracał po
kilku minutach. Kiedyś drzwi były niedomknięte i zauważyłem, że Lolek
modli się na klęczniku...”
Gorliwie uczył się języków obcych, w tym szczególnie pilnie greki oraz
łaciny. Podobno ojciec ułożył mu mały słownik polsko-niemiecki. Karol
chętnie podjął także obowiązki w międzyszkolnym teatrzyku amatorskim,
gdzie wspólnie z koleżankami żeńskiego gimnazjum im. Mościckiego
grali: "Antygonę" Sofoklesa, "Balladynę" J. Słowackiego, "Śluby
12
panieńskie" A. Fredry, "Sobótkę" J. Kochanowskiego i "Zygmunta
Augusta" S. Wyspiańskiego. Na konkursie recytatorskim Karol
wykonywał bardzo trudny tekst "Promethidiona" C. K. Norwida.
Legitymacja członkowska Sodalicji Mariańskiej (1939)
Karol był gorąco wierzącym młodzieńcem. Brał czynny udział we
wszystkich praktykach kościelnych, służył księdzu Kazimierzowi
Figlewiczowi (który po okresie wadowickim przeniesiony został na
wikariat Katedry Wawelskiej w Krakowie), księdzu kanonikowi
Edwardowi Zacherowi. Był wieloletnim prezesem Sodalicji Mariańskiej
uczniów gimnazjalnych. Brał udział w obozach przysposobienia
wojskowego, a wraz z księdzem Zacherem współreżyserował "Nie Boską
Komedię" Z. Krasińskiego i grał rolę Hrabiego Henryka. Uczniowie
gimnazjum wadowickiego wyjeżdżali z przedstawieniami do Kalwarii
Zebrzydowskiej, Andrychowa, zaś niektórzy - w miarę posiadanych
pieniędzy - udawali się na przedstawienia do teatrów krakowskich.
Ciąg dalszy nastąpi.
Wierna
13
Nasi sportowi idole ...
Drodzy czytelnicy !
Po raz pierwszy na łamach gazetki szkolnej pojawił się temat dotyczący
sportowych idoli.
Postanowiłem zaprezentować moim koleżankom i kolegom mojego
faworyta sportowego. Jest nim Ronaldinho .
Jako 12-latek stracił ojca, był wychowywany przez matkę i starszego
brata Roberto.
Od dziecięcych lat związany był z klubem Gremio Porto Allegre.
Występował w młodzieżowej reprezentacji Brazylii, zdobył mistrzostwo
świata do lat 17 (został także królem strzelców imprezy mistrzowskiej).
W 1999 debiutował w reprezentacji seniorów (w meczu z Łotwą).
Również w 1999 brał udział w turnieju finałowym Copa America, strzelił
jedną bramkę i wraz z drużyną Brazylii zdobył tytuł mistrzowski.
W 2001 za 9 milionów euro przeszedł z klubu Gremio Porto Allegre do
francuskiego Paris Saint Germain; znalazł uznanie w oczach
szkoleniowca Brazylii Scolarego, który powołał go do kadry na
Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii w
2002 roku.
Miał znaczący wkład w zdobycie przez
Brazylię kolejnego tytułu mistrza świata,
wystąpił w 5 meczach i strzelił 2 bramki
(Chinom i Anglii); w meczu z Anglią został
ukarany czerwoną kartką, co wykluczyło
go z udziału w półfinale, wystąpił jednak w
meczu finałowym z Niemcami.
W lecie 2003 roku przeszedł do FC
Barcelony (za 25 milionów euro). W
grudniu 2004 został zwycięzcą plebiscytu
FIFA na Piłkarza roku.
Tylko ciężkiej i systematycznej pracy,
oraz swojej pasji został piłkarzem roku. Podziwiam go za wspaniałą grę
na boisku zawsze walczy uparcie, aby zdobyć upragnioną bramkę dla
swojej drużyny. Ale najważniejsi są dla niego kibice tacy jak ja, którzy
podziwiają go i chcą naśladować.
Daniel Hewelt klasa IID
14
Kim był Marek ?
"Daleki jestem od pewności, że osąd jaki mi wystawią za
to co robię będzie jednoznacznie pozytywny, ponieważ
prawda o człowieku jest zawsze złożona, tylko wówczas
nie rozmija się z rzeczywistością"
Idealista i wizjoner, całe życie szukał nowych rozwiązań problemów
społecznych. Zawsze był pierwszy: przy narkomanach, HIV-owcach i bezdomnych.
Charyzmatyczny twórca i lider Monaru oraz Markotu, stworzył ponad 160 placówek
pomocy i leczenia dla uzależnionych, chorych, bezdomnych, dla ludzi znikąd.
Wrażliwy psycholog - terapeuta o niespożytej energii - uczył innych jak "czerpać siłę
z dawania siebie innym". Z uporem, odwagą i determinacją walczył na rzecz
potrzebujących, mawiał o sobie - "sprzedałem się ludziom".
"Przyjacielu mój
daj mi trochę siebie,
siłę, odwagę, zaufanie do ludzi...
Chcę żyć inaczej.
...Daj mi więcej
przyjacielu mój
daj mi trochę siebie,
bym i ja mógł dać siebie innym."
Nigdy brak środków nie był w stanie powstrzymać jego kolejnych pomysłów i
inicjatyw, wystarczy przecież z serca do serca wlać trochę ciepła. Łamał stereotypy i
stawał w obronie godności i praw najsłabszych, wyrzuconych na margines życia.
Budził kontrowersje i skrajne emocje, dlatego jednego, czego nie było w nim ani
wokół niego, to obojętności. Dzięki temu, w sercach i wspomnieniach tak wielu ludzi
pozostawił po sobie tak wiele.
Dokładnie 26 lat temu, w dniu gdy Karol Wojtyła został papieżem, a Wanda
Rutkiewicz stanęła na Mount Everest, Marek uczynił pierwszy krok w zdobywaniu
przyczółków niemożliwego. Tego dnia wyprowadził ze szpitala garstkę narkomanów
do zrujnowanego dworku w Głoskowie i zamiast leków i szpitalnego łóżka zaoferował
im życie oraz pracę we wspólnocie terapeutycznej. Los chciał, że ten czyniący
miłosierdzie Człowiek o wielkim sercu odszedł w dniu, gdy Jan Paweł II przybliżał
nam pojęcie Bożego Miłosierdzia i pochylania się nad słabszymi.
Czyżby Pan
uznał, że Marek już zrobił swoje ?
Internauta z II E
BIBLIOTECZNE WIEŚCI
Drodzy czytelnicy gazetki szkolnej ! Istnieje słuszne stwierdzenie, że człowiek
szuka w książkach własnego odbicia. Pragnie widzieć w głównej postaci siebie. W jakim celu
to czyni? Może, aby odbyć swoiste katharsis, oczyszczenie duchowe? Chce przeżywać, wraz
z tymi literackimi postaciami, przygody zawarte w książce. Widzieć w nich własne życie,
własne problemy i odnaleźć złoty środek na ich rozwiązanie. Czytając natomiast ostatnie
słowa i zamykając już książkę zakrzyknąć: "To coś więcej niż tylko książka, to moja
droga...!".
15
Polecam Wam na długie jesienne wieczory książkę, która na pewno pozostawi
niezapomniane chwile. "Alchemik" Paula Coelho należy do gatunku dzieł skierowanych dla
wszystkich. Nie mam jednak na myśli powieści zabawnej i głupiutkiej, na jedną chwilę, o
której zapominamy następnego dnia, przeznaczonej do czytania w pociągu. Chociaż tą
książkę miałam okazję czytać w większości w autobusie. Wówczas cały dzień był jakiś inny,
wyjątkowy. Ten przejaw uniwersalizmu ma swoją przyczynę gdzie indziej.
Każdy ma jakieś powołanie, przeznaczenie zapisane niewidzialną ręką Boga, a może
marzenie, przytłoczone niestety codziennymi sprawami. To właśnie zachęca do życia, daje
wiarę i dodatkową energię. Pokazuje człowiekowi, że jego istnienie ma jakiś cel, że w
pewnym sensie jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Wystarczy, że podąży Własną Legendą...
W tym miejscu rozpoczyna się historia Santiaga, zwykłego człowieka w zwykłych
czasach. Nie jest kimś szczególnym, bo czy andaluzyjski pasterz to ktoś wyjątkowy? Czy
zostaje mu powierzona jakaś specjalna misja? Też nie, chociaż wyprawa do piramid brzmi
dość wyjątkowo i egzotycznie. Czy jednak pozornie zwykła opowieść mogłaby zmienić życie
setek, żeby nie powiedzieć tysięcy ludzi? Historia może i nie, ale przesłanie...
To jest właśnie cudowne! Podążać za swoją Legendą. Na przekór całemu światu,
porzucić zwykłe życie i spełnić własne marzenie. Jak wielu ludzi obawia się takiej decyzji,
chociaż w głębi serca tak bardzo tego pragną. Przecież jest praca, szkoła, rodzina, to jest
bardzo ważne. Czy jednak najważniejsze?
"Alchemik" ukazuje, co się dzieje z człowiekiem, który jednak zapragnął spełnić
swoje marzenie. W bardzo przemyślany sposób opisuje całą wędrówkę. Przeplata ją wieloma
przypowieściami, które niemalże każą się zatrzymać na chwilę, przemyśleć ich sens. Każde
słowo, każdy rozdział, czy nawet zwykły gest niesie ze sobą głębszą treść. Często jednak te
przesłania są zbyt oczywiste. Wprost napisane jest rozwiązanie, do którego czytelnik sam
powinien dojść po wielu rozważaniach. Gotowe wskazówki mogą spłycić książkę i sprawić,
że stanie się ona zwykłym poradnikiem.
Wspomniałam wyżej, że książka ta opowiada o podążaniu za Własną Legendą.
Czemu jednak nie nazwać jej również powieścią optymistyczną? Nie w sensie takim, że
kończy się szczęśliwie, ale dlatego, że zachęca do życia. Daje natchnienie do spełniania
marzeń, do działania. Pozwala widzieć inaczej świat, dostrzegać postępowanie ludzi pod
całkiem innym kątem. Może sprzedawca na straganie spełnia właśnie swoje marzenie i
dlatego z każdym tak uprzejmie się wita? Dzięki takim myślom częściej się uśmiechamy i
wiemy, że każdy człowiek jest wyjątkowy.
Na koniec pozostało jedno zdanie, które jest największym przesłaniem "Alchemika":
,,Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, byś mógł to
osiągnąć".
Zapraszam do szkolnej biblioteki
Hanna Wiczling
16

Podobne dokumenty