Przyjaźń z książkami i potworami

Transkrypt

Przyjaźń z książkami i potworami
Przyjaźń z książkami i potworami
W Tarnobrzegu, a dokładniej w lokalnej bibliotece, mieszka dośd
osobliwy stwór, a właściwie stworek, gdyż jego rozmiary nie są zbyt
imponujące. Mimo to budził on powszechny strach, ale i podziw. Otóż na imię
ma Móltek. Niegdyś był zmorą biblioteki. Pożerał stare dzieła i tym samym
niszczył kulturę i cenne zbiory. Na szczęście, wszystko uległo zmianie, gdy
wygłodniały Móltek dopadł w swoje chciwe rączki starą księgę z zaklęciami.
W tym momencie uległ on drastycznej przemianie. Stał się mądry i miły,
a książki zaczął darzyd wielkim szacunkiem. Od tego wydarzenia Móltek
spokojnie mieszka w bibliotece i całymi dniami zaczytuje się w różnorakich
historiach i opowiadaniach. Niestety jego zachowanie nie jest do kooca idealne.
Otóż nasz główny bohater dla niedbających o książki znajduje dośd nietypowe
kary.
Móltek przypomina zwykłego mola książkowego, jednak są między nimi
istotne różnice. Otóż nasz bohater uwielbia marynarki. Obojętne czy są w paski,
kratki, kropki, czy są zielone, niebieskie czy żółte. W każdej, jak mówi, jest mu
do twarzy. A co do twarzy, to od zwykłego mola różni się tylko oczami. Są one
przenikliwego, niebieskiego koloru. Na wpół zasłonięte okrągłymi okularami,
bacznie obserwują każdy twój krok w bibliotece. Kiedy masz wrażenie, że ktoś
cię obserwuje, nie mylisz się. Jego skóra jest koloru zgniłej zieleni połączonej
z brązem. Lekko żółtawe i delikatne jak kartki papieru skrzydełka pozwalają
Móltkowi szybko przemieszczad się z jednego regału na drugi. Z jego niewielkiej
główki wyrastają dwa długie czułki.
Pewnego dnia Mólcio tak jak zwykle siedział na regale i czytał książkę,
co chwilę rzucając ciekawskie spojrzenia na bibliotekę. Dużego ruchu tam
nie było. Dwie młode dziewczyny z zainteresowaniem czytały czarną książkę
o wampirach. „Czytałem. Głupota i tyle. Nawet nie oparta na faktach”
komentował Móltek. Przy osobnym stoliku siedział chłopak, który
z zainteresowaniem przerzucał kartki jakiegoś komiksu. „To nawet nie jest
książka” zrzędził owad. Wtem drzwi biblioteki się otworzyły i wpadł przez nie
około dziesięcioletni chłopiec. Potargane włosy i trud z jakim nabierał
powietrza świadczyły, że przytrafiło mu się coś niemiłego. Na jego ramieniu
zwisał smętnie czerwony plecak. Miał na sobie granatowe dżinsy, zieloną
koszulkę i czarną bluzę. Otrząsnął się, odwrócił i dopiero wtedy jego oddech się
wyrównał. Ze spuszczoną głową podszedł do lady, przy której już czekała
na niego pani Kasia, bibliotekarka. Sięgnął do plecaka i szybkim ruchem
wyciągnął z niego dwie książki. Po tym odsunął się na metr i spuścił głowę.
Książki, które chłopak położył na ladzie były w okropnym stanie. Pozaginane
rogi, podarte strony, a jedna była chyba zalana coca-colą.
- Tomek… tyle razy cię prosiłam… - jęknęła pani Kasia, z coraz większym
przerażeniem przeglądając książki.
- No… ja wiem, tylko… - próbował tłumaczyd chłopiec.
- Tylko co…? Niestety znowu będę musiała zadzwonid do twoich rodziców.
Twarz Tomka wykrzywił okropny grymas.
- Musi pani ? – zapytał z nadzieją.
- Muszę.
- A jak zapłacę za tę książkę?
Pani Kasia długo myślała nad tą opcją.
- Dobrze. Ale żeby to był ostatni raz.
Chłopiec uśmiechnął się i od razu wyciągnął pieniądze. Już zbierał się do
wyjścia, kiedy ostatni raz rzucił łapczywe spojrzenie na książki. Z wyrazu jego
twarzy widad było, że najchętniej wziąłby je wszystkie. Jednak jakaś tajemnicza
siła jakby mu nie pozwalała. Zrezygnowany wyszedł z biblioteki.
Przez parę tygodni chłopiec się nie pojawiał, więc Móltek, który całą
sytuację oglądał z narastającym gniewem, zdążył zapomnied o tej sprawie.
Jednak Tomek wrócił. Wypożyczył trzy książki, udając, że nie widzi błagalnego
spojrzenia pani Kasi. Jednak gdy przyszedł oddad książki… cóż… nie były one
w najlepszym stanie. Chłopcowi udało się przekupid bibliotekarkę parę razy,
jednak gdy sytuacja powtórzyła się po raz dziewiąty, pani Kasia nie wytrzymała.
- Mam dosyd! Jak możesz tak niszczyd te książki? Dzisiaj dzwonię do twoich
rodziców. I koniec z wypożyczaniem książek.
- Ale… - wyjąkał błagalnie chłopiec.
- Żadnych „ale”! Wynocha!
Tomek, nie widząc większego sensu w kłótni z bibliotekarką, zbierał się
do wyjścia. Jednak przy samych drzwiach poczuł uderzenie w tył głowy.
Odwrócił się i ledwo zdążył uchylid się przed lecącą w jego kierunku masywną
książką.
- Ty mały potworze! Jak śmiesz tak niszczyd książki?! Albo mi zaraz
wytłumaczysz, dlaczego to robisz albo nie zawaham się ani chwili, żeby rzucid
w ciebie tym oto słownikiem! – krzyczał Móltek trzymając, w rękach wielką
księgę.
- Wolę chyba tę pierwszą wersję! – krzyknął przerażony chłopiec.
- Zamieniam się w słuch.
Tomek usiadł smutno na jednym z czerwonych foteli przy wyjściu.
- To nie ja je niszczę – wydukał posępnie.
- To kto niby? – dopytywał ciekawski potwór.
- To… tacy chłopcy ze szkoły. O… oni mnie… mnie… biją jak im nie dam tych
książek. To oni je tak niszczą. Nawet jak im nie chcę dad, to i tak mi zabiorą siłą.
Nawet próbowałem nie wypożyczad książek, ale to jest silniejsze ode mnie
– zapłakał chłopiec.
Móltkowi zrobiło się żal biednego Tomka, ale i tak odparł hardo:
- No to co z ciebie za chłopak? Postaw się im! Na takiego słabeusza to ty mi nie
wyglądasz.
- Pró… próbowałem, ale oni i tak są silniejsi.
Móltek zamyślił się przez moment. Wyciągnął z kieszeni oliwkowej marynarki
zegarek kieszonkowy. Podleciał do jednego z regałów i wziął z niego cieniutką
książkę. Podał te przedmioty mówiąc :
- Ten zegarek to talizman. Daje on niewyobrażalną siłę. A jeśli przeczytasz
do tego zaklęcie z tej książki, które znajduje się na stronie 32, to będziesz
niepokonany. Udowodnisz tym chłopakom, jaki jesteś i wszystko mi jutro
opowiesz.
Chłopiec pełen nadziei wyszedł z biblioteki. Następnego dnia, uśmiechnięty
od ucha do ucha zaczął krzyczed:
- Móltku, Móltku!
Owad energicznie podleciał do chłopca.
- I co ? – pytał zaciekawiony.
- Udało mi się! Oddałem im! To znaczy, bijatykę przerwała pani dyrektor, ale tak
im oczy podbiłem, że aż się teraz mnie boją! I to wszystko dzięki tobie i twoim
talizmanom! Dziękuję.
- Nie drogi Tomku. Ja nic tu nie zasłużyłem. Ta książka to zwykła bajka,
a zegarek jest po moim wuju. Żaden z tych przedmiotów nie ma właściwości
magicznych. To ty sam – wskazuje wszystkimi czterema rączkami na chłopca –
jesteś bohaterem.
Chłopiec popatrzył ze zdumieniem na Móltka. I razem wybuchnęli gromkim
śmiechem.
Od tego czasu Móltek i Tomek stali się najlepszymi przyjaciółmi. Tomek,
ku uldze pani Kasi, każdą książkę oddawał teraz w nienaruszonym stanie.
Godzinami dwoje przyjaciół siedziało w bibliotece i zaczytywało się
we wspaniałych powieściach.
I pamiętaj, nic nie da ci takiej mocy, jaką masz sam w sobie. A nawet
największy potwór może okazad się najcenniejszym przyjacielem.
Patrycja Furtak
Klasa I a gimnazjum