Ferie ZIMOWE - Szkoła Podstawowa w Żórawinie

Transkrypt

Ferie ZIMOWE - Szkoła Podstawowa w Żórawinie
Szkoła Podstawowa im. Bolesława Chrobrego w Żórawinie
KREDĄ PISANE ZAPRASZA NA SPECJALNE,
ELEKTRONICZNE WYDANIE GAZETKI.
,,KREDĄ PISANE”
numer specjalny
źródło: internet
•
Nie zjeżdżajmy na sankach w pobliżu drogi oraz zbiorników wodnych;
•
W czasie zjeżdżania zachowujmy bezpieczną odległość między sankami;
•
Nie doczepiajmy sanek do samochodu;
•
Rzucając się śniegiem nie łączmy miękkiego śniegu z kawałkami lodu czy kamieni
oraz nie celujmy w twarz drugiej osoby;
•
Na łyżwach jeźdźmy tylko w wyznaczonych miejscach, nie ślizgajmy się po lodzie na
rzece lub stawie.
•
Nie przebiegajmy przez ulicę, nie przechodźmy w miejscach niedozwolonych.
•
Bądźmy widoczni na drodze.
•
Nie strącajmy zwisających z dachów sopli.
•
Pamiętajmy o zdrowym odżywianiu.
•
Ubierajmy się odpowiednio do temperatury panującej na dworze.
•
W wolnym czasie przebywajmy na świeżym powietrzu, dbajmy o aktywność fizyczną.
•
Nie zapominajmy o podstawowych zasadach higieny.
•
Unikajmy kontaktu z osobami chorymi.
•
W przypadku wystąpienia objawów choroby zgłośmy się do lekarza.
Monika Szachniewicz Vb
Ferie ZIMOWE!!! Zaraz, zaraz, tylko
gdzie wyjechać?!
Na to pytanie próbują sobie odpowiedzieć tysiące, a nawet miliony
rodziców. Dla nas – dzieci, ferie to przede wszystkim ZERO KARTKÓWEK,
ZERO SPRAWDZIANÓW, ZERO ZADAŃ DOMOWYCH
I NAJWAŻNIEJSZE: WOOOLNE!!!
„Gdzie pojechać?”. Możliwości jest wiele. Oto kilka moich propozycji:
-Zieleniec. Jest tam szkoła narciarska dla dzieci jak i dla dorosłych ( Ski Arena),
dużo atrakcji i ośrodków noclegowych.
-Zakopane. Jedno z bardzo popularnych miast Polski, z powodu położenia
i atrakcji.
-Świeradów Zdrój. Malowniczo położone miasteczko, otoczone pasmem Gór
Izerskich.
KILKA TRICKÓW NA SPAKOWANIE WALIZKI
-Roluj ubrania, nie składaj ich. Nie będą pogięte!
-Wykorzystaj każdy kawałek wolnego miejsca! Nawet ten… w butach! W każdej
parze butów zmieszczą się 2-4 pary skarpetek!
-Pakuj się z listą! Dzięki niej niczego nie zapomnisz przy pakowaniu. Zabierz ją też
na wyjazd. Użyjesz jej też przy powrotnym pakowaniu.
-Zaopatrz się w czepki ochronne! Możesz schować w nie lekkie buciki, typu kapcie
i klapki na basen. Dzięki temu zabezpieczeniu nie będą „się błąkać” po całej
walizce!
-Zabezpiecz kosmetyki przed rozlaniem! Odkręć zakrętkę butelki, owiń gwint
kawałkiem folii spożywczej i znów zakręć zakrętkę. W ten sposób płyny się nie
rozleją.
Małgosia Wieczorkiewicz Vb
„Niezwykły prezent”
Pewnego dnia, a był to najpiękniejszy ze wszystkich dni roku- Wigilia Bożego Narodzenia,
rodzina Kryspinowskich przygotowywała się do świąt. Nie była
to rodzina bogatych ludzi, lecz ubogich. Mimo, że w rodzinie był chory Tomek,
to cieszyli się, że są razem w tym radosnym dniu.
Na stole znajdował sie apetyczny karp. Nie mieli nic więcej, gdyż wypłata rodziców chłopca
ledwo starczała na jedzenie. Zanim rodzina usiadła przy stole pomodlili się za chorego syna
oraz za to, że mogą cieszyć się tym, że są razem oraz podzielili się wigilijnym opłatkiem,
składając sobie nawzajem świąteczne życzenia.
W mieszkaniu obok mieszkała niemiła i zawsze naburmuszona pani. Miała na imię
Katarzyna. Nie lubiła dzieci, a zwłaszcza Tomka. Nie obchodziła świąt, gdyż uważała, że to
bzdury. W Wigilię Bożego Narodzenia odmieniło się to...
Gdy rodzina Kryspinowskich rozkoszowała się karpiem, a był to niecodzienny rarytas, nagle
ktoś zapukał do drzwi...Tomek podszedł i zapytał - kto tam? Znajomy glos odpowiedział...
Okazało się, że to pani Katarzyna. Kobieta
z lekkim zawstydzeniem spytała, czy może wejść do środka. Chłopiec przekręcił klamkę
i otworzył drzwi. Pani Katarzyna poprosiła o rozmowę z rodzicami chłopca. Tomek
zaprowadził kobietę do pokoju, gdzie przy stole siedzieli państwo Kryspińscy. Pani Katarzyna
spytała, czy mogłaby pomóc Tomkowi. Tata chłopca odrzekł, że niestety nie ma żadnych
lekarstw na tę chorobę. Z upływem czasu sąsiadka i rodzice Tomka nawiązali bliższą
znajomość. Po rozmowie chłopczyk zaproponował wspólne śpiewanie kolęd. Wszyscy
radośni
z usmiechem na twarzy kolędowali. Pani Katarzyna rozdała prezenty. Tomkowi dała kule,
które ułatwią mu swobodne poruszanie się, a rodzicom chłopca kopertę z pieniędzmi.
Pani Katarzyna zrozumiała, że warto pomagać potrzebującym i chorym ludziom. Darzy ich
wtedy uśmiechem i nadzieją. Ona sama stała sie miłą, przyjazną i sympatyczną osobą, a
Tomek uwierzył w dobro i z każdym dniem stawał się coraz silniejszym chłopcem.
Marta Jarosz Va
,,Opowieść Wigilijna”
-Synku, mamy ci coś ważnego do powiedzenia - tata mrugnął okiem do Maksa, po czym wypił łyk
kawy.
-Nie masz żadnych przyjaciół… Więc pomyśleliśmy… Znasz tego chłopca spod czwórki? Ma bardzo
miłych rodziców, on też z nikim się jeszcze nie zakolegował…- uśmiechnęła się mama.
-Co!? Tego już za wiele! Chodzi wam o tego kalekę Aleksa!? Nie, nigdy! Poza tym, sam sobie będę
dobierać przyjaciół, nikt nie będzie tego za mnie robić! Nienawidzę was! Ani tych całych świąt
Bożego Narodzenia, ani całego świata! Nikogo!!! Idę stąd! – chłopiec wstał od kuchennego stołu, udał
się do swojego pokoju i usiadł na łóżku – Będą mi pokazywać kogo mam lubić? – popatrzył na
zdjęcie stojące na biurku. Fotografia przedstawiała jego i Jacka. Byli najlepszymi przyjaciółmi, ale
drugi chłopiec się wyprowadził i zostawił Maksa samego jak palec…
Aleks popatrzył przez okno na podwórko. Bawiła się tam gromadka śmiejących się dzieci.
Budowały ze śniegu fortece, lepiły kulki, a potem się nimi obrzucały. On też tak chciał. Tyle że nie
mógł… Od urodzenia był przykuty do wózka inwalidzkiego. Z tego też powodu inni uważali go za
gorszego, czego nie odbierał jako słuszne. Przecież umiał grać w siatkówkę, jeździł z tatą na spływy
kajakowe… Robił wszystko, czego nie zabraniała mu niepełnosprawność! Jednak zazdrościł innym
dzieciom, że mogą robić więcej rzeczy. Brakowało mu też kolegi, który by go wspierał, ścigał się z
nim w pobliskim parku. Spojrzał na swoje nieruchome, pozbawione życia nogi. Czy naprawdę nie ma
możliwości, by mógł zacząć chodzić, oczywiście bez kul?
Następnego dnia we wszystkich domach trwały przygotowania do wigilii. Ludzie ubierali choinkę,
stroili domy, szykowali prezenty dla bliskich. W każdym sercu panowała radość i tylko Maks był
przepełniony złością i poczuciem nienawiści. Nadal nie wybaczył rodzicom feralnego pomysłu, tym
bardziej, że rodzice tego Łamagi zaprosili ich na świąteczną kolację, a mama i tata musieli się
zgodzić. Dlaczego udawali, że nie widzą tego, co on czuje? Aby uciec od zmartwień, założył ciepłą
kurtkę, czapkę, szalik i poszedł na skwer imienia Józefa Piłsudskiego. Zawsze gdy było ciepło,
udawał się tam z tatą. Naburmuszony mijał ludzi niosących pudła z bombkami, sztuczne choinki ,
śpiewających kolędy i pastorałki. Gdy dotarł do celu, usiadł na drewnianej, lekko zniszczonej ławce i
popatrzył na faliście płynącą rzekę. Nagle usłyszał pisk i okrzyki przerażenia dobiegające z lipowej
alei, ale wcale się tym nie przejął. Jednak po chwili przybiegł do niego starszy pan, na jego twarzy
dało się zauważyć strach i przerażenie.
-Młody człowieku, proszę, pomóż! Jakiś dzieciak, gdzieś w twoim wieku, wpadł do pobliskiego
wąwozu, a nikt nie daje rady go stamtąd wyciągnąć . Pomóż!- prosił staruszek.
-No dobrze- Maks ociągając się wstał z ławki i poszedł za mężczyzną. W alei było dość ciemno, chyba
z tego powodu, że na drzewach osiadły duże czapy śniegu.
- Tam jest. Widzisz go? –nieznajomy pokazał chłopcu wątłą postać leżącą w zagłębieniu.
-Tak…- odpowiedział Maks z niechęcią. Odkąd rodzice kazali mu się zaprzyjaźnić z „Łamagą”,
obraził się na cały świat i nie pragnął już nikomu pomagać. Jednak oczy nieznajomego zdawały się
mówić „jeśli to wykonasz, w twoim sercu zagości dobro, w tedy też zrobisz dobry uczynek, a przed
świętami Bożego Narodzenia liczą się one podwójnie.” Co miał zrobić? Zszedł ostrożnie wydeptaną
ścieżką prowadzącą do wąwozu i pomógł jakiemuś niedołędze wstać. Wtedy zobaczył, że ów chłopak
to Aleks. Bardzo się zdziwili na swój widok. Po chwili niepełnosprawny dzieciak wymamrotał coś
o wózku inwalidzkim i o tym, jak go wszystko boli. Maks zrozumiał, że musi znaleźć „pojazd”. Na
szczęście nie trzeba było długo szukać; środek transportu leżał nieopodal miejsca, w którym chłopiec
znalazł Łamagę. Był on przykryty (wózek) puchową pierzyną ze śniegu i liści. Gdy obydwoje
wydostali się z niemałej dziury, skierowali się na osiedle w którym mieszkali.
-Kochanie, bardzo ładnie zachowałeś się w stosunku do twojego sąsiada. Stwierdziłam z tata, że
możesz kupić mu prezent gwiazdkowy - na twarzy mamy zagościł ten tajemniczy i chytry uśmiech,
który dwunastolatek miał już okazję poznać. Trzeba przyznać, że pomysły rodziców coraz mniej mu
się podobały. Jak są tacy wspaniałomyślni, to niech sami kupują Aleksowi prezenty, on tego za żadne
skarby nie zrobi!
Jednak chłopak swoją drogę zakończył w rynku. Było tam było najwięcej sklepów z zabawkami.
Jego uwagę przykuł dziwny, nowo otwarty lokal, z szyldem na którym widniał napisa : „ Zabawki
z Bieguna Północnego” .
- Ktoś pewnie pomyślał, że nabije ludzi w butelkę, wypisując takie bzdury… - szepnął bohater.
Pomimo tego wszedł do środka. Ku jego zdziwieniu, szyld zdawał się mówić prawdę. Wszystkie
zabawki wyglądały na takie, jakie są tylko w bajkach i wyobraźni, a jednak były… prawdziwe!
-Czy mogę w czymś pomóc, chłopcze?- z zaplecza wyłonił się niski staruszek o siwych włosach,
pomarszczonej twarzy ubrany w jakiś świąteczny strój. Chyba gdzieś już go widział… Tak, tak! To
ten mężczyzna z parku! Czy on nie jest przypadkiem elfem Mikołaja? Nie, to nieprawda, przecież
Mikołaj nie istnieje! Tak samo jego elfy! Tyle, że to wszystko wydaje się takie autentyczne! Może ten
podejrzany człowiek nim jest? Wszystko jest możliwe! W jego niskim wzroście było coś
podejrzanego…
-Co się tak patrzysz? Starca nie widziałeś?!- zaśmiał się sprzedawca – W czym ci pomóc?
-Szszszukam prezentu dla kolegi…
-Ach, wiem! Wiem! Rower!
-Proszę pana, ale on jeździ na wózku inwalidzkim…
-Ten rower jest dla każdego! To niezwykły prezent! Przekonasz się o tym!
-Ile mam zapłacić?- spytał Maks, lecz zamiast odpowiedzi usłyszał śmiech mężczyzny:
-Zapłacić? W tym sklepie ty za nic nie płacisz, zrobiłeś dobry uczynek i to wystarcz! Młody
człowieku, nie rób sobie żartów!
-Dobrze, już idę… Tylko mam jedno pytanie, skąd pan wie, że zrobiłem coś dobrego?
- Ja wszystko wiem – odparł ze znużeniem sklepikarz. Poprawił okulary, które prawie spadły z jego
nosa i zaczął czytać gazetę. W tym staruszku było coś nadzwyczajnego, ale chłopiec nie wiedział co.
Może ten uśmiech? Albo dziwaczna życzliwość? Jednak wiedział, że gdzieś go spotkał. To też
niemożliwe. Pewnie dlatego mu się tak zdawało, ponieważ ten dziwny pan przypominał dziadka
Jacka, który zmarł kilka lat temu. On także miał przyjemne usposobienie. Jakby to było dobrze, gdyby
był tu z Maksem!
- Ding dong!- zadzwonił dzwonek przy drzwiach mieszkania nr 4. Po chwili otworzyły się i wyjrzała
zza nich pani Praszczykiewicz – mama Aleksa.
- Och już jesteście! Rozgośćcie się! Synku! Goście przyszli! Melodyjny głos pani Ali rozniósł się po
całej klatce schodowej. Mama miała rację. Mama Łamagi była bardzo miła.
Kiedy kolacja się skończyła, nadszedł czas rozpakowywania prezentów. Bohater z malowanym
uśmieszkiem na twarzy podał koledze paczkę, po czym złożył życzenia wigilijne. Niepełnosprawny
także odpowiedział uśmiechem i zabrał się za rozpakowywanie podarunku……
- Co?????!!! Po co mi tandem?! To jakaś kpina!!! Nawet nie wiesz, jakie to przykre! Nie chcę tego
prezentu ! – Aleks odjechał wózkiem w stronę swojego pokoju.
- Wiedziałem, wiedziałem, że mu się nie spodoba! Czemu ten naciągacz wcisnął mi taką bezużyteczną
rzecz?! – szepnął rozzłoszczony chłopak.
„To niezwykły prezent. Przekonasz się o tym!” – w głowie dwunastolatka zadźwięczał głos
sprzedawcy.
- Dobrze, spróbuję to wszystko naprawić – powiedział Maks.
- Aleks posłuchaj mnie. Nie chciałem, żeby tak wyszło… Tylko ten mężczyzna ze sklepu….. Wcale
nie miałem zamiaru cię urazić!
- Ty nigdy się nie dowiesz, jak smutno jest, gdy nie możesz chodzić! Jestem ciągle zdany na rodziców,
bo mogę sobie nie poradzić! – szlochał chłopiec. Bohater wyszedł z pokoju z prezentem i zaczął
czytać napis na opakowaniu. NAPRAWDĘ niepełnosprawni mogli jeździć tym rowerem. Według
tekstu, pojazd zawoził podróżnika tam, gdzie sobie zażyczył. Sklepikarz, prawdopodobnie nie kłamał,
ale trzeba było wszystko sprawdzić!
- Wsiadaj – krzyknął chłopak do Łamagi.
- Ale jak?
- Normalnie, pomogę ci! – dwunastolatek rozpakował pakunek i pomógł koledze wsiąść na niego. Ona
sam usiadł na pierwszym siedzeniu, gdzie znajdowały się pedały. – Trzymaj się! Tylko najpierw
pomyśl, gdzie chcesz pojechać!
- Pomyślałem.
- To jedziemy! – krzyknął Maks. Wtedy stało się coś dziwnego. Wszystko się zatrzymało. Czas także,
a oni już lecieli w przestworzach. Pomimo tego, że na dworze gościł mróz, im było gorąco i w ich
sercach panowała radość. Kiedy dotarli do celu, rower zatrzymał się na puchowej białej pierzynce.
Bohater chciał pomóc sąsiadowi zejść, ale przypomniał sobie, że nie zabrali wózka inwalidzkiego.
Co więc zrobić?
- Gdzie jesteśmy?- chłopiec zapytał nowego kolegi.
- Więc to prawda…. On istnieje… Jesteśmy w Laponii! – zawołał Aleks. Zsiadł z roweru i zaczął się
rozglądać po okolicy. Przecież to było niemożliwe! Żeby niepełnosprawny sam zsiadł z tandemu
i zaczął chodzić/! Może tu wszystko jest możliwe?
Postanowili zobaczyć, co mieści się w kolorowym budynku. Od niego samego pachniało czekoladą
i lukrem. Może był z nich zrobiony? Kiedy weszli do środka, obydwoje wytrzeszczyli oczy ze
zdumienia. Na tronie w środku wielkiej sali, do której weszli siedział….. Święty Mikołaj!
- Ho! Ho! już jesteście! Czekałem na was! Chodźcie! – zawołał. Maks dostrzegł w nim coś dziwnego.
Był bardzo podobny do tego sklepikarza! Ta sama broda, te same zmarszczki…. I te pełne młodości
oczy….
- Czy my się gdzieś nie widzieliśmy? Na przykład w sklepie z zabawkami? Kupowałem prezent dla
kolegi – spytał chłopiec.
- Tak. Byłem sprzedawcą. Co w tym złego? Chyba Mikołaj też może być sklepikarzem?
- Tak, tak. Nie mówię, że to coś złego. Zaskoczył mnie pan.
- Mam nadzieję, że teraz we mnie uwierzysz. Od paru lat nie dostawałem od ciebie listów. Pewnie
dlatego, że jakiś nicpoń ze szkoły naopowiadał ci, że to rodzice kupują prezenty – zaśmiał się
staruszek.
- A czy pan może sprawić, że będę chodzić? – spytał nieśmiało Aleks.
- Nie. Nie mogę. Nawet gdybym bardzo chciał. Mi też jest przykro. Bardzo przykro, ale pamiętaj, że
zawsze możesz tu przyjechać i odpocząć od codziennej rutyny. Powinniście już wracać. Muszę teraz
porozwozić pakunki. WESOŁYCH ŚWIĄT! HO! HO!
- Wesołych Świąt! – chłopcy pożegnali się ze świętym. Usadowili na rowerze i znów poszybowali w
powietrzu. Gdy wrócili do domu, dużo o tym rozmawiali i nie przejmowali się tym, że nikt im nie
wierzy. Aleks i Maks zaprzyjaźnili się i gdy wracali ze szkoły, spotykali się w pobliskim parku. I tak
kończy się moja opowieść.
Jesteśmy inni,
Ale tacy sami…
Małgosia Wieczorkiewicz Vb
PO FERIACH WRACAMY W NOWEJ ODSŁONIE, BAWCIE SIĘ DOBRZE ☺
Redakcja gazetki ,,Kredą pisane”

Podobne dokumenty