człowiek wielu sukcesów
Transkrypt
człowiek wielu sukcesów
62-felieton-Kaczkowski:Layout 1 2008-08-12 14:17 Strona 62 felieton Piotr Kaczkowski JEDEN Z BARDZIEJ ZNANYCH GŁOSÓW POLSKIEGO RADIA. MIAŁ 7 LAT, GDY PRZEKROCZYŁ PRÓG STUDIA, BY ZAGRAĆ NA FORTEPIANIE W PROGRAMIE DLA PRZEDSZKOLAKÓW. DZIENNIKARZ, PREZENTER, AUTOR 13 TYSIĘCY AUDYCJI, M. IN.: „STUDIO RYTM”, „POPOŁUDNIE Z MŁODOŚCIĄ”, „W TONACJI TRÓJKI”, „MUZYCZNA POCZTA UKF”, „ZAPRASZAMY DO TRÓJKI”, „MINIMAX”. PATRONUJE SERII PŁYT. WYDAŁ DWIE KSIĄŻKI MUZYCZNYCH ROZMÓW, TRZECIA UKAŻE SIĘ WE WRZEŚNIU. WIĘCEJ NA WWW.PIOTRKACZKOWSKI.PL. 7 sierpnia 2008 roku to jego pięćdziesiąte urodziny. Z tej okazji gra w Warszawie koncert na stadionie, na który swój zespół i kilkanaście ton aparatury przywozi pilotowanym przez siebie boeingiem 757. To nie kaprys gwiazdy rocka, to jego drugi zawód. Wylatał ponad 50 tysięcy mil, wożąc między innymi przerażonych cudzoziemców z ogarniętego wojną Libanu, żołnierzy na bliskowschodnią misję pokojową, piłkarzy na mecz do Izraela czy jak ostatnio, w barwach Air Italy Polska, naszych turystów na wakacje do Egiptu. Chociaż jak powiedział mi niedawno, sam nie jest pewien, która praca jest podstawową. O kim mowa? Nazywa się Bruce Dickinson i jest wokalistą heavymetalowego zespołu Iron Maiden, z którym w ćwierć wieku nagrał prawie dwadzieścia płyt. Ma czas na pilotowanie, bo sposób, w jaki trasy koncertowe są realizowane, zmienił się. Teraz Iron Maiden ma nawet ponadroczne przerwy w występach, więc pomyślał o takiej dodatkowej, dorywczej pracy. Ciekawie to uzasadnia: „Pracując jako pilot, nie latam sobie ot tak, marnując paliwo, tylko robię coś pożytecznego”. Nie ukrywa, że ze względu na wiek obawiał się, że zaproponują mu „prowadzenie jakiegoś przerdzewiałego transportowego samolotu, przewożącego na przykład ciemną nocą gazety do Irlandii czy Szkocji”, ale okazało się, że dostał prawdziwą pracę pilota. Zresztą pięćdziesiątka nie przeszkadza mu wcale, bo jest przygotowany na zmianę cyfry z przodu. To dlatego, że wszystko, co planuje, ma pięcioletnie wyprzedzenie. Dlatego już wie, że nową płytą zajmie się nie wcześniej niż pod koniec 2009 roku. Poza zespołem i etatową pracą pilota ma bardzo wiele innych zajęć. Nagrał siedem solowych płyt. Występuje w drobnych rolach filmowych. Pisze książki i scenariusze. W maju na festiwalu w Cannes miała miejsce premiera filmu „Chemical Wedding” według jego scenariusza 62 WITTCHEN (owszem, również sam pilotował boeinga, który na uroczysty wieczór przywiózł z Anglii specjalną grupę gości), a już rozpoczął pracę nad następnym. Pojawiał się w telewizji, prowadząc między innymi dokumentalny cykl o samolotach, przemyślnie zatytułowany „Flying Heavy Metal”, ale jeśli trzeba było na potrzeby filmu poprowadzić czołg T-34, zrobił to również. Zapalony szermierz, niezadowolony z dostępnych na rynku akcesoriów, otworzył własną firmę zajmującą się sprzętem do uprawiania tej dyscypliny. Wystarczy? Nie dla niego. W połowie lat 90. zaczął pracować w radiu. Ale przygotowywanie i prowadzenie audycji to „bardzo dużo bardzo ciężkiej pracy” – wyznaje. Musiał ją ograniczyć do jednego trzygodzinnego programu w tygodniu, chociaż pracodawca, BBC, ciągle ma nowe propozycje. Ten ogrom zajęć nie oznacza w żadnym wypadku osłabienia popularności zespołu. Wręcz przeciwnie, frekwencja na tegorocznych koncertach jest rekordowa. Oto tylko jeden przykład z ostatnich miesięcy – w Mexico City osiemnastotysięczna hala rozprzedana została w dwa dni, więc przeniesiono koncert do obiektu na trzydzieści tysięcy, ale po dwóch następnych tygodniach również wyprzedane zostały wszystkie bilety. Przeniesiono więc koncert ponownie, na stadion Foro Sol na pięćdziesiąt dwa tysiące, a gdy bilety się skończyły, już nigdzie nie przeniesiono, bo w stolicy Meksyku nie ma obiektu z większą liczbą miejsc. Podobnie jest w każdym odwiedzanym przez Iron Maiden kraju. Już gdy pojawia się samolot Ed Force One z nazwą zespołu wymalowaną wzdłuż kadłuba i wizerunkiem Eddiego, słynnej maskotki grupy, na ogonie, odnotowywany jest w wiadomościach i w gazetach, jakby to wylądował amerykański prezydencki Air Force One. Oczywiście pomysł nazwy jest też Dickinsona. Czym nas jeszcze zaskoczy? Będziemy się przyglądać. Fot. Aleksandra Kaczkowska CZŁOWIEK WIELU SUKCESÓW