rozdział II
Transkrypt
rozdział II
2. DRUGI 0,761594 – 0,964027 2.1. Raport z rzeczywisto ci – z kim rozmawiamy oko w oko (nadawanie i odbieranie informacji; ci g informacyjny jako film o minionej rzeczywisto ci) Skoro wykonali my ju pierwsze do wiadczenie z latark w piwnicy, powinno by dla nas jasne, e wszystko, co widzimy w naszym otoczeniu jest informacj , która dociera do naszych oczu kolejnymi porcjami i z opó nieniem, a wi c z jakiej przeszło ci. Opó nienie to jest oczywi cie praktycznie niezauwa alne na dystansach, z jakimi mamy do czynienia w naszym, ziemskim wiecie. wiatło potrzebuje zaledwie trzynastej cz ci sekundy, aby okr y cał nasz planet wzdłu równika – przy zało eniu, e byłoby skłonne uczyni dla nas tak krzywoliniow podró . Tym bardziej wi c nie przeszkadza nam fakt, e rozmawiaj c z listonoszem na ulicy, widzimy jego twarz w postaci od jakiego czasu nieaktualnej (ten czas, to około 3 miliardowe cz ci sekundy). Równie listonosz, patrz c nam prosto w oczy, widzi je w postaci sprzed takiego samego odcinka czasu. Wszyscy posługujemy si widokami swych rozmówców przesuni tymi w czasie wzgl dem oryginałów! Widokami, które min ły si w locie, w połowie odległo ci mi dzy nami. Obrazy, jakie wokół siebie widzimy, nie s wi c rzeczywisto ci . S opó nione o ułamki sekund wzgl dem rzeczywistych zdarze , co oczywi cie w aden sposób nie przeszkadza nam w sprawnym porozumiewaniu si , reagowaniu na zmian wiateł sygnalizacyjnych czy te w wej ciu do wagonu metra tu przed zamkni ciem drzwi. Nie przeszkadza nam to, poniewa tempo zmienno ci zjawisk, rejestrowanych przez ludzkie zmysły jest około miliard razy wolniejsze od tempa samego procesu przenoszenia informacji drog wietln . Procesu, który jednak zachodzi na okre lonej drodze fizycznej, mierzonej w metrach lub innych jednostkach długo ci. Procesu, który zachodzi z pr dko ci najwy sz ze znanych nam w przyrodzie – z pr dko ci wiatła. Gdyby my byli zdolni do opuszczenia swojej ludzkiej klatki percepcyjnej, zauwa yliby my bez trudu, e w wiecie fotonów czas nie istnieje. B d c fotonem nios cym informacj – cz zło onego obrazu – 29 ze ródła promieniowania do oka odbiorcy, pokonywaliby my przestrze fizyczn z maksymaln , wyst puj c w przyrodzie pr dko ci . A to oznacza, e nie mogliby my zauwa y jakiegokolwiek upływu czasu na dowolnie długiej drodze! Czy zatem, stosuj c do wszystkich zjawisk nasz lokaln skal czasu, nie popełniamy jakiego nadu ycia? Czy nie jest to wyrazem antropoklatryzmu? Wydaje si , e nie tylko popełniamy tutaj du nieostro no , prowadz c do wielu pomyłek interpretacyjnych, ale te – patrz c z wył cznie ziemskiego i wspólnego dla wszystkich ludzi punktu widzenia – nie dostrzegamy rzeczywistej natury czasu. Aby skutecznie porozumiewa si i współdziała ze sob nawzajem, zbudowali my zegary z liniow podziałk , na której odmierzamy upływaj ce sekundy, minuty i godziny, sumuj c je beztrosko w miesi ce i lata, którym z kolei przyporz dkowujemy nast puj ce kolejno po sobie wielko ci liczbowe. Takie post powanie dyktuj nam ziemskie wzgl dy praktyczne. W ten sposób mo emy ł czy momenty wyst powania zdarze ze wspóln i znan wszystkim ludziom skal oraz zapisa czyteln dla wszystkich ziemian histori ludzi, narodów czy cywilizacji. Ale te mo emy umawia si na spotkania w ci le okre lonym miejscu i czasie – skoro miejsce w przestrzeni potrafimy zlokalizowa bez trudu, a czas ma dla nas jeden, wspólny dla wszystkich wymiar i kierunek. Jednak jest to spojrzenie wyj tkowe, całkowicie podporz dkowane naszym zmysłom i codziennym do wiadczeniom. Czy mo emy stosowa je bezkarnie do wszystkich skal i zjawisk? Aby rozwi za t zagadk , proponuj wróci do naszego znajomego listonosza na ulicy i zauwa y , jak wygl daj prawdziwe – zgodne z rzeczywisto ci – relacje pomi dzy momentami powstawania odległych od nas w przestrzeni zjawisk a nami jako odbiornikami informacji o tych zjawiskach. Zauwa ymy wówczas, e ka dy odbiornik informacji wietlnej (obserwator) znajduje si dokładnie w centrum własnego, trójwymiarowego obszaru przestrzennego, którego granice okre lone s najbardziej odległymi i widzialnymi punktami materii. Materii, od której odbija si wiatło, pokonuj c ró nej długo ci drog , by w ko cu dotrze do jego oczu. Odbieraj c informacje z otoczenia, wpuszczaj c ci le okre lone wi zki fotonów do własnych oczu, stajemy si dla nich ko cowym etapem podró y. To wła nie tutaj, we wn trzu naszych oczu, oddaj one definitywnie swoj energi naszej siatkówce. I to wła nie tutaj, 30 w naszych oczach, ko czy si czas ich ycia (cho same tego stwierdzi nie mog ). Je li ródłem wiatła w ciemnej piwnicy jest latarka, a no nikami wiatła s kł bki energii zwane fotonami, to dla ka dego pojedynczego fotonu mo na wyznaczy moment jego narodzin – t1, moment dotarcia do przeszkody i odbicia si od niej ci le w kierunku naszej renicy – t2 oraz moment uderzenia w soczewk naszego oka – t3. Z punktu widzenia obserwatora – odbiorcy informacji, wa ne s tylko dwa momenty: moment oderwania si fotonu od powierzchni o wietlanej latark jako chwila narodzin fotonu z konkretn informacj o miejscu zdarzenia, oraz moment zako czenia podró y w naszym oku jako chwila jego energetycznej mierci – przechwycenia tej energii przez mózg. Rys. 2.1.1. „Fotografia” otoczenia obserwatora jako suma statycznych informacji zarejestrowanych przez jego oko. Poszczególne elementy obrazu, trafiaj ce w jednym czasie na siatkówk oka, faktycznie powstaj w ró nych odległo ciach, a wi c i ró nych czasach poprzedzaj cych moment rejestracji. Kr ek w rodku rysunku symbolizuje renic oka obserwatora, poprzez któr widzi on to, co zwykł nazywa rzeczywisto ci . 31 Obraz, jaki rejestruj nasze oczy i zmysły, składa si z niezliczonej liczby kolejno po sobie nast puj cych paczek energii, powi zanych bezwładno ci układu odbiorczego w jedn lini wiatła. Paczek, z których ka da zaczyna swój ziemski ywot na kilka miliardowych cz ci sekundy przed jego sko czeniem w naszych oczach. I to wła nie moment ko czenia tych podró y z ró nych kierunków jest dla wszystkich paczek informacji-energii jednakowy, a momenty ich narodzin s ró ne! Sytuacj t przedstawiłem symbolicznie na rysunku 2.1.1, gdzie zaznaczyłem trzy przykładowe drogi promieni wietlnych (linii wiatła), docieraj cych do centralnie umieszczonego oka obserwatora z ró nych od niego odległo ci. Ka dy z tych promieni rodzi si w czasie innym od pozostałych i biegnie niezale nie od nich. Dopiero w jego oku spotykaj si one w jednym czasie i tworz pozornie spójny, bo składaj cy si faktycznie z ró nych rzeczywisto ci, obraz. Siatkówka naszych oczu jest wi c niczym innym tylko male kim ekranem, na którym pozwalamy sobie wy wietla , w czasie czuwania (na jawie), długi film o przeszło ci otaczaj cej nas rzeczywisto ci. Obsad aktorsk w tym filmie jest całe nasze, ywe i realne s siedztwo, a jego sceneri – otaczaj ca nas rzeczywisto . Film realizowany jest według naszego własnego scenariusza, gdy to my operujemy jedyn , jak mamy do dyspozycji, kamer – dwuobiektywowym urz dzeniem optycznym w naszej głowie. W zasadzie praca operatora nie sprawia nam adnego trudu, gdy znaczna cz operacji technicznych jest realizowana całkowicie automatycznie. Nie zastanawiamy si , na jak odległo ustawi ogniskow naszych soczewek, by obraz na ekranach był ostry. Nie my limy te o ustawianiu przysłony – czyni to za nas automat w naszym mózgu, dynamicznie dopasowuj c rednic renic do aktualnej luminancji filmowanych powierzchni. Równie sam proces rejestracji informacji zachodzi poza nasz wiadomo ci . Okazuje si wi c, e nie tylko realizujemy obowi zki scenarzysty i operatora naszych filmów, ale te zasiadamy w fotelu re ysera decyduj c o tym, które z wykonanych zdj zostan zachowane w archiwum naszej pami ci, które wykorzystamy na bie co, a które całkowicie zignorujemy, bezpowrotnie gubi c pozostałe po nich lady. Jedyn rzecz , jak w pewnej cz ci robimy wiadomie jest kierowanie naszych soczewek w okre lone miejsca, czasem wraz z towarzysz c temu uwag . Uznajemy bowiem całkowicie subiektywnie, e to z tych miejsc dociera do nas najbardziej istotna w danej chwili informacja. 32 Na szczególne podkre lenie zasługuj tu dwie cechy tego naszego filmowego ycia. Ka dy, dosłownie ka dy „film”, jaki wy wietlamy sobie dynamicznie na indywidualnych siatkówkach, jest relacj z przeszło ci. No nikiem informacji jest tu bowiem zawsze i tylko wiatło, którego pr dko w przestrzeni jest sko czona, a wi c no nik ten potrzebuje sko czonego, według naszej miary, czasu na pokonanie drogi mi dzy rzeczywistym obiektem lub konkretnym zdarzeniem a naszym okiem. Drug cech tego spektaklu jest cz stotliwo zmian pojedynczych, statycznych jak fotografie klatek filmu, która jest tak wielka, e nasze oczy odbieraj film jako całkowicie ci gły. Jak wiemy, dla zachowania takiego efektu wystarczy, aby w prawdziwym kinie projektor zmieniał obraz nie mniej ni 24 razy na sekund . Jako realizatorzy i odbiorcy naszych własnych filmów – relacji z rzeczywisto ci – nie mamy wpływu na cz sto zmiany klatek. Jest ona cech samego no nika informacji – wiatła. A s to zmiany niewyobra alnie szybkie – od 4,3 do 7,5 · 1014 zmian na sekund . wiadcz o tym pomiary widma wiatła, gdzie poszczególnym rejestrowanym przez nas kolorom odpowiadaj ró ne cz stotliwo ci pulsowania energetycznych kł bków wiatła. Dzi ki temu na realnych w naszym yciu dystansach w ogóle nie zauwa amy wpływu opó nienia, jaki towarzyszy ogl danym przez nas obrazom. Jednak na niezauwa anie czego mo emy sobie pozwala w naszym yciu potocznym, gdzie sami ponosimy potem tego konsekwencje, wykłócaj c si , kto ma racj w opisie obserwowanych zjawisk. Ignorowanie faktu subiektywizmu naszych obserwacji jest z pewno ci do powszechne. Sytuacja ta musi ulec zmianie, gdy nasze oczy skierujemy na obiekty bardziej odległe, pozaziemskie ródła informacji – ródła promieniowania wietlnego. Sko czona pr dko wiatła sprawia, i poszczególne chwile czasu ycia gwiazd uzyskuj w przestrzeni pozaziemskiej bardzo konkretne i wyra nie si od siebie ró ni ce lokalizacje, daj c nam powody do snucia rozwa a na temat budowy wszech wiata i zachodz cych w nim przemian. 33 2.2. Drugie do wiadczenie z krainy wiatła (gwiazdy ródłami informacji; klatki filmu z przeszło ci; wypełnienie przestrzeni energi wiatła; g sto upakowany, energetyczny el fotonowy) Maj c ju za sob wycieczk do piwnicy, mo emy wykona kolejny, nieco podobny eksperyment my lowy. Tym razem wyjdziemy do parku, aby w bezchmurn noc zaobserwowa pewne, zazwyczaj umykaj ce naszej uwadze, cho absolutnie powszechne zjawisko. Wiemy, e widoczne na niebie gwiazdy s odległymi przestrzennie ródłami promieniowania wietlnego, wysłanego z ich powierzchni w naszym kierunku z równie odległych przeszło ci. Rejestrowany przez nas w jednym czasie obraz gwiazd jest czym bardzo spó nionym wzgl dem oryginałów. Co wi cej, poniewa ka da z gwiazd jest w innej od nas odległo ci, widziany obraz jest niejednorodny w sensie swego powstawania u ródeł. Je li niefortunnie umówimy si , ziemskim zwyczajem, i rzeczywisto cechowana jest jedno ci czasu, to jeste my zgubieni. Sko czona pr dko wiatła nie daje nam mo liwo ci ujrzenia jakiejkolwiek rzeczywisto ci! Zawsze ogl damy w jednym, własnym (całkowicie indywidualnym dla ka dego obserwatora) czasie, widoki pochodz ce z ró nych czasów i ró nych ródeł. Ka de ródło generuj ce energi ma bowiem wystarczaj c podstaw , by liczy swój czas własny, mierzony taktami emitowanego przez siebie promieniowania. Widoki te docieraj do nas, poruszaj c si w przestrzeni jako kolejne, ciasno upakowane jedna za drug , nieruchome, ekwiczasowe1 quasi fotografie, tworz c na ekranach siatkówek naszych oczu film – reporta z zachodz cych w oddali wydarze . Mo emy zatem by pewni, e cho informacyjnie obrazy takie ró ni si od siebie, przestrze na drodze mi dzy naszym okiem a widzian gwiazd , czyli w osi przekazu informacji wietlnej, jest nimi szczelnie wypełniona. A jak wypełnienie to wygl da w pozostałym obszarze? Na przykład w linii prostopadłej do osi przekazu informacji? Spójrzmy w niebo usiane gwiazdami i wybierzmy dowoln z nich, by zatrzyma na niej nasz wzrok i uwag . Patrz c stale w wybran gwiazd , 1 powierzchnie ekwiczasowe – powierzchnie informacyjne, przemieszczaj ce si w przestrzeni otaczaj cej ródło promieniowania, nacechowane tym samym momentem narodzin swych składników. 34 zróbmy kilka kroków. Czy wida wybran gwiazd bez przerwy? Patrz c w ni , zróbmy jeszcze dodatkowo gwałtowny ruch głow w lewo i w prawo. Gwiazda nie znika? Rys. 2.2.1. Ilustracja g stego upakowania w przestrzeni, porcji informacji wietlnych przekazywanych z dowolnego, odległego od wielu obserwatorów ródła. Porcje te biegn do obserwatorów jako powierzchnie ekwiczasowe (wygenerowane w jednym czasie) z punktu widzenia ródła wiatła. Dla ka dego z odbiorców s one ró ne, cho w ka dym z nich wywołuj efekt ogl dania spójnego i ci głego „filmu” z przeszło ci ródła – tu: odległej gwiazdy. No tak – dlaczego miałaby znika ? Przecie gwiazdy widzimy zawsze i bez przerwy, gdy tylko zwrócimy na nie swój wzrok. Ale z drugiej strony wiemy, e wiatło wybranej gwiazdy wpada do naszych oczu jako szereg bardzo szybko wy wietlanych po sobie fotografii, składaj cych si , dzi ki bezwładowi naszych zmysłów, na spójny film. Fotografie te, tu przed naszymi oczyma maj c fizyczn wielko naszych renic, pod aj do nas z zawrotn pr dko ci i z pewno ci nie wykonuj adnych gwałtownych ewolucji – skoków na boki tu przed naszym okiem, aby do tych renic trafi . Poruszaj si tu, w pobli u nas, praktycznie prostoliniowo. 35 Oznacza to, e do naszych oczu w ka dym ułamku czasu trafiaj inne zbiory ciasno upakowanych kł bków energii – fotonów. Skoro zmieniamy własne poło enie i nadal widzimy obraz gwiazdy, oznacza to, e za ka dym razem widzimy inn seri fotografii – wi zk podobnych, cho faktycznie ró nych informacyjnie paczek energii o rednicy renicy naszego oka. To z kolei znaczy, e takich wi zek jest wokół nas pełno, niezale nie od tego, czy je widzimy, czy nie. e przestrze nas otaczaj ca jest nimi całkowicie i szczelnie wypełniona. T sam gwiazd mo e przecie równocze nie obserwowa dowolna liczba oczu. I to bez wzgl du na to, czy s nieruchome, czy jad aktualnie poci giem lub lec samolotem. Co wi cej – wszystkie pary oczu patrz ce w nasz wybran gwiazd , poruszaj si w przestrzeni wraz z całym globem! A mimo to, nie istnieje na nim adne, nieosłoni te materialn przeszkod miejsce, z którego gwiazda byłaby niewidoczna! Mówimy tu dotychczas o jednej, wybranej gwie dzie. Jednak pod tym wzgl dem adna widoczna na niebie gwiazda niczym si nie ró ni od innych. Obrazy ka dej z nich zachowuj si wokół nas tak samo: s wsz dzie, działaj nieprzerwanie i biegn od wszystkich widocznych aktualnie na niebie gwiazd. W takim razie staje si oczywiste, e wspólnie tworz one g st , wypełnion energi w ka dym miejscu przestrzeni sie strumieni fotonów, przenikaj cych si wzajemnie ze wszystkich mo liwych (od widocznych gwiazd) kierunków i bez zakłóce dla niesionych w sobie informacji. Bior c pod uwag , e pojedyncze paczki tej energii wietlnej s ekstremalnie małe i wypełniaj przestrze ci le do granic mo liwo ci, mo na t struktur z powodzeniem przyrówna do galarety energii – niestrudzenie pobudzanego i powszechnego elu fotonowego. W dalszych rozdziałach zajmiemy si lokaln g sto ci tego elu oraz szczególnym kształtem powierzchni ekwiczasowych ródeł promieniowania wietlnego. Tutaj zwróc uwag na kształt przestrzeni, wypełnionej energi pochodz c od jednej gwiazdy – yw informacj o odległej powierzchni, obserwowanej przez wybranego obserwatora. B dzie to uj cie tradycyjne, nie w pełni zgodne z modelem przedstawionym w dalszej cz ci ksi ki. Z reguły w dost pnych nam obserwacjach astronomicznych mamy do czynienia z powierzchni odległej gwiazdy jako ródłem promieniowania – w szczególno ci wietlnego czyli widzialnego dla ludzkiego oka. Wiemy, i gwiazda jest kul promieniuj c energi w pełen k t bryłowy, 36 st d w powszechnym u yciu jest prawo mówi ce o spadku nat enia promieniowania z kwadratem odległo ci od ródła. Powierzchniowe nat enie promieniowania traktuje si tu tak jak powierzchni kuli, gdzie dwukrotny wzrost jej promienia powoduje czterokrotny wzrost powierzchni, a wi c czterokrotny spadek g sto ci promieniowania na jednostce tej powierzchni. Jest to jednak zale no rozpatrywana z perspektywy ródła promieniowania – a przede wszystkim z pozycji nierealistycznego, abstrakcyjnego obserwatora, ogarniaj cego sw wyobra ni to, czego nie mo e faktycznie zobaczy ! Spostrze enie to ma szczególne znaczenie. Nie wiadoma akceptacja oderwanej od rzeczywisto ci metody obserwacji i analizy nie pozostaje bez zwi zku z poprawno ci interpretacji otaczaj cego nas wiata. Rys. 2.2.2. Wirtualny tunel, jaki tworz wi zki promieniowania, biegn ce z odległej gwiazdy do oka obserwatora. Obserwacje astronomiczne dotycz obiektów o rednicach du o wi kszych od rednic przyrz dów obserwacyjnych, co determinuje zmniejszaj c si wraz z odległo ci od ródła rednic tunelu. Rysunek 2.2.2 uwidacznia dysproporcj mi dzy rednic ródła promieniowania a rednic odbiornika, która równa jest rednicy renicy ludzkiego oka. Z kolei rednica ródła promieniowania jest nieporównywalnie mniejsza od odległo ci, jaka dzieli gwiazd od obserwatora. Jednak nie zmienia to faktu, e przestrze pomi dzy tymi dwoma obiektami, wypełniona energi wietln odbieran przez 37 obserwatora, ma kształt wirtualnego, multiczasowego tunelu o kształcie sto kopodobnym1. Sytuacja przedstawiona na rys 2.2.3, zarówno w cz ci a) jak i b), prowadzi do wniosku, i moc odbieranego promieniowania maleje proporcjonalnie do kwadratu odległo ci mi dzy ródłem a obserwatorem. Rys. 2.2.3. Komplementarne sto ki energii wietlnej „widziane z pozycji” a) ródła promieniowania – gwiazdy G, oraz b) odbiorcy promieniowania O. Przestrze w pobli u gwiazdy jest wypełniona jej energi , rozbiegaj c si w pełnym k cie bryłowym. Dowolny obserwator widzi na swym własnym niebie obrazy wielu gwiazd, b d ce faktycznie wierzchołkami wirtualnych tuneli energii, o podstawach w powierzchniach gwiazd. Jednak tylko rozumowanie oparte o cz b) rys. 2.2.3 jest metod wła ciw dla rzeczywistego obserwatora – w szczególno ci ziemskiego. Nie ma bowiem innej mo liwo ci jak ta, e ko cow powierzchni czynn , na jak pada strumie wiatła z odległej gwiazdy, jest siatkówka ludzkiego oka. W najlepszym razie poprzedza j lustro teleskopu 1 Sto ek ten nie jest sto kiem w tradycyjnym uj ciu, czyli brył znan w przestrzeni Euklidesowej, zobrazowan schematycznie na rys. 2.2.2 i 2.2.3 38 o kilkumetrowej rednicy, które wydatnie zwi ksza ilo złowionego tym sposobem strumienia energii sprawiaj c, e sto ek wiatła przy tej samej „wysoko ci” ma nieco bardziej ci ty wierzchołek. Podstaw sto ka jest zawsze półczasza gwiazdy, zredukowana praktycznie do koła o promieniu gwiazdy. Moc promieniowania ródła mo na rozpatrywa analizuj c powierzchnie całych, wirtualnych kul, jakie powstaj w pobli u promieniuj cej gwiazdy z ekwiczasowych warstw jej promieniowania. Jest to jednak analiza odrealniona, dokonana z krytycznym w skutkach udziałem ludzkiej wyobra ni i pami ci. Nie mo na jej zatem nazywa obserwacj . Obserwacja płaskiego pola powierzchni półczaszy gwiazdy, subiektywnego widoku, dost pnego zawsze wprost w naszych przyrz dach i renicach oczu, jest sposobem realistycznym. B d c obserwatorami czyli odbiorcami wiatła, znajdujemy si w pozycji obserwatora O z rysunku 2.2.3 w cz ci b), który ma bezpo redni mo liwo pomiarów promieniowania ródeł, jakie widzi na własnym niebie. Rys. 2.2.4. Promieniowanie z ka dego miejsca powierzchni gwiazdy jest generowane z jednakow moc w unikaln półczasz przestrzeni. Obserwator mo e zobaczy we własnym czasie jedynie te z wi zek – warstw wiatła, które opu ciły ródło i pod aj wzdłu trajektorii ł cz cej rodek gwiazdy z jego okiem. 39 T sam sytuacj , „widzian z boku” ródła promieniowania, przedstawia rysunek 2.2.4, gdzie aden obserwator nie mo e faktycznie zobaczy takiego obrazu; widzimy tylko i wył cznie wiatło wpadaj ce wprost do naszych oczu. Jest to szkic pocz tkowej cz ci tunelu wietlnego, w jakim porusza si informacja z powierzchni gwiazdy, docieraj ca po pewnym czasie do oka obserwatora. Tunel ten rozpoczyna si na półczaszy gwiazdy i wypełniony jest w druj c w kierunku obserwatora energi –informacj , gdzie kolejne półczasze, jako powierzchnie ekwiczasowe, stopniowo zmniejszaj swoje rozmiary adekwatnie do zmieniaj cej si odległo ci, by po dotarciu do oka obserwatora zmie ci si w jego renicy. Ka da z nich zawiera składniki pojedynczej i nieruchomej klatki „filmu z ycia gwiazdy”, jaki zostanie obejrzany w przyszło ci na ekranie siatkówki oka obserwatora. Fakt, i powierzchnia promieniuj ca gwiazdy nie jest powierzchni płask , w tej cz ci rozwa a nie ma znaczenia. Z ka dego punktu na widzianej półczaszy gwiazdy, do obserwatora docieraj porcje energii – informacji, posiadaj ce jednakowe nat enie (patrz rysunek 2.2.4). Wynika to z faktu, i energia wiatła jest energi przenoszon w szczelnie zamkni tych i ci le do siebie przylegaj cych, kwantowych kokonach informacji. Nie zmienia ona swej elementarnej wielko ci ani kształtu (nie ma wła ciwo ci gumy) i – mimo równoległego z innymi informacjami biegu – nie wchodzi w adne reakcje z wi zkami przylegaj cymi do niej, a tak e tymi, które stale na swej drodze przenika, lecz podró uje niezale nie od nich wzdłu własnych, indywidualnych linii wiatła. Utrzymuje jedynie sztywne poł czenie z odpowiednimi kwantami informacji dotycz cymi tego samego miejsca ródła. Rysunek 2.2.5 wykonano na podstawie prostych pomiarów nat enia wiatła, biegn cego z tarczy Słonecznej na Ziemi . Ilustruje on płaski przebieg luminancji na tarczy gwiazdy. Cz centralna widzianego kr ka gwiazdy mo e by postrzegana jako promieniowanie o wy szej temperaturze, jednak praktycznie wykres luminancji odległego pola powierzchni gwiazd ma przebieg płaski. Zdecydowanie płaski wykres luminancji powierzchniowej obserwujemy natomiast na powierzchni Ksi yca, gdzie pierwotnym ródłem promieniowania nie s reakcje atomowe w jego wn trzu. Promieniowanie wietlne Ksi yca to wył cznie skutek wtórnej reakcji jego powierzchni na bombardowanie energi wiatła słonecznego. 40 41 Rys. 2.2.5. Krzywa luminancji powierzchni tarczy słonecznej. Monochromatyczny raster w dolnej cz ci rysunku przedstawia matryc , b d c odwzorowaniem poziomego wycinka rodkowej cz ci tarczy słonecznej, przedstawionej na zdj ciu prawym. Pi ty, zaznaczony wiersz matrycy, zawiera dane do wykresu luminancji. Zastosowana skala luminancji jest bezwymiarowa. Zdj cia wykonano amatorskim sprz tem z u yciem lunety o trzydziestokrotnym powi kszeniu. Na zako czenie dodam, e „ film” , jaki wy wietlamy sobie na siatkówkach naszych oczu w gwie dzist noc, mo na bez przesady nazwa wirtualn „ tapet ” . Patrz c bowiem w rozgwie d one niebo widzimy niespójny czasowo – a jak si wkrótce przekonamy, równie przestrzennie – obraz, składaj cy si z ró nych przeszło ci i ró nych miejsc. „ Tapeta” ta jest praktycznie i z naszego punktu widzenia niezmienna, na skutek odmiennych skal czasowych: tej dla zjawisk zachodz cych w kosmosie oraz tej jedynej, jaka jest bezpo rednio dost pna człowiekowi. Oprócz wi c spójnego ruchu całej „ tapety” , spowodowanego ruchem obrotowym Ziemi, który z punktu widzenia biernego odbiornika wiatła jest efektem „ obracaj cej si karuzeli” (zjawisko omówimy w nast pnym rozdziale) – zawarto „ tapety” praktycznie jest stała. Gwiazdy widzimy na ogół w tym samym układzie wzajemnych poło e . Widok ten jest dla nas na tyle stabilny, e widziane wietlne plamki gwiazd mogli my poł czy nazwami konstelacji tak, jak na płaskiej kartce papieru. Zarówno kilka tysi cy lat temu jak i dzisiaj s mniej wi cej na tych samych miejscach. Oczywi cie tylko pozornie i tylko wzgl dem siebie, jak te tylko w widoku z powierzchni naszej planety. Obrazy widziane z innych miejsc kosmosu s dla ka dego miejsca odmienne tym bardziej, im wi kszy dystans oddziela od siebie poszczególnych obserwatorów. 2.3. Spojrzenie prosto w Sło ce (ziemska karuzela; dwa obrazy Sło ca; Sło ce w odległo ci 8,5 minuty wietlnej od Ziemi) W rozdziale 1.2. zwróciłem uwag na istnienie dwóch zasadniczo odmiennych sposobów patrzenia i analizowania zjawisk z udziałem wiatła jako w druj cych w przestrzeni zbiorów informacji. Mo e si to odbywa z pozycji ródła – aktywnego generatora informacji lub z pozycji obserwatora – biernego odbiorcy pakietów informacyjnych, docieraj cych z zewn trz do jego oczu. Jak kluczowe ma to znaczenie, przekonamy si niebawem. Za doskonały przykład biernego odbioru informacji posłu y nam dost pne ka demu do wiadczenie – relacja czasoprzestrzenna mi dzy nasz macierzyst planet a Sło cem, najbli sz nam gwiazd . 42 Rys. 2.3.1. Sło ce wschodz ce nad ziemskim horyzontem. Dwa zdj cia, wykonane w odst pie 8,5 minuty wskazuj na ruch obrotowy Ziemi, którego skutkiem s odmienne poło enia widoku tarczy słonecznej nad horyzontem. W chwili, gdy widzimy tarcz Sło ca tu nad horyzontem w poz. a), faktycznie jest ona ju , wzgl dem tego horyzontu, w miejscu odległym o k t około 2 stopnie. Widok wschodz cego nad horyzontem ziemskim Sło ca towarzyszy ka demu z nas od urodzenia i jest czym tak powszechnym, e tylko w szczególnych przypadkach po wi camy mu wi cej uwagi. Zatrzymajmy si wi c na chwil by zauwa y , jak dalece umowne mo e by nasze postrzeganie rzeczywisto ci. Rysunek 2.3.1 jest zło ony z dwóch fotografii, wykonanych w odst pie czasu, jakiego potrzebuje wiatło na pokonanie drogi mi dzy Sło cem a Ziemi . Odległo ta sprawia, e czas przelotu informacji – obrazu tarczy słonecznej – z miejsca jego powstania do naszych oczu wynosi ok. 8,5 minuty. W czasie tym Ziemia wykonuje cz swego naturalnego obrotu wokół osi, co sprawia, e obraz Sło ca jest widziany przez nas w innym miejscu wzgl dem naszego horyzontu ni odległa, rzeczywista i niewidoczna tarcza słoneczna. Pozycja b) na rysunku 2.3.1 wskazuje faktyczne (prostoliniowe) poło enie Sło ca wzgl dem Ziemi w chwili gdy widzimy je jako wschodz ce nad horyzontem w punkcie a). 43 Sko czona pr dko wiatła, wraz z naszym fizycznym przywi zaniem do rotuj cej planety, oznacza wi c, e nigdy nie widzimy realnej tarczy słonecznej, a jedynie jej obraz spó niony o 8,5 minuty i przesuni ty o k t 2,08° wzgl dem kierunku do oryginału. To Ziemia, jak karuzela, rotuje w przestrzeni ze stosunkowo du pr dko ci k tow (pełen obrót w ci gu umownych 24 godzin), pozbawiaj c nas widoku rzeczywistej lokalizacji Sło ca. Ruch obu obiektów wzgl dem siebie jest wobec tej rotacji pomijalny. Sło ce mo na wi c uzna za nieruchome wzgl dem Ziemi (bez znaczenia s tu pozostałe składowe ruchu, takie jak ruch Układu Słonecznego wzgl dem rodka galaktyki oraz Drogi Mlecznej wzgl dem wszech wiata1). Efektem rotacji planety z obserwatorem, wzgl dem nieruchomego Sło ca, jest w drówka obrazu Sło ca na niebie planety, z cz sto ci odpowiadaj c rotacji planety. Gdyby nad głow obserwatora było wi cej ni jedno Sło ce – równie ono wykonywałoby pozorn w drówk wokół planety z t sam cz sto ci i bez wzgl du na faktyczn odległo mi dzy nim a Ziemi . Pełen cykl obrotu dowolnych, znacz co odległych ródeł promieniowania na niebie ziemskiego obserwatora jest zawsze równy cyklowi obrotu Ziemi wokół własnej osi. Sytuacj t zobrazowano na rysunku 2.3.2. Dwukrotny wzrost odległo ci mi dzy ródłem wiatła a obserwatorem nie ma wpływu na poło enie obrazu ródeł na niebie widzianym z obracaj cej si planety. Obrotowi planety o k t odpowiada przemieszczenie si obrazu ródła S1 z pozycji a) do b), a obrazu ródła S2 z pozycji c) do d) i, mimo ró nych długo ci łuków a-b oraz c-d, obrazy te nadal znajduj si w oczach obserwatora w jednej linii. Oczywi cie ka da z pozycji a, b, c, d, odpowiada obrazom ródeł wygenerowanym z nich w ró nych czasach. Sytuacja ta jest dla nas wizualnie nie do odró nienia, gdy na skutek własnego klatryzmu2 nie potrafimy dostrzega ró nic pomi dzy kolejnymi obrazami docieraj cymi do naszych oczu. Zawsze s to dla nas obrazy „ tej samej tarczy słonecznej” b d „ tej samej gwiazdy” , widziane przez nas w naszym czasie. A przecie obiekty te yj własnym yciem, którego przejawem s konkretne zdarzenia na ich powierzchniach. Zagadnieniem tym zajmiemy si w nast pnych rozdziałach. 1 W nast pnych rozdziałach przekonamy si , e wszech wiat ma realn , trójwymiarow struktur przestrzenn , któr z powodzeniem mo na stosowa jako absolutny układ odniesienia dla wszelkich zjawisk przestrzennych i czasowych zachodz cych w jego wn trzu. 2 Patrz przypis w rozdziale 1.1. oraz na ko cu ksi ki, w indeksie nazw. 44 Rys. 2.3.2. Rysunek pogl dowy pozornego ruchu obrazów dwóch sło c, widzianych przez obserwatora na jego własnym niebie z obracaj cej si planety. Przy zało eniu, i wszystkie trzy obiekty nie zmieniaj wzgl dem siebie pozycji w przestrzeni, ruch obrotowy planety nie powoduje przesuwania si wzgl dem siebie obrazów sło c na niebie obserwatora. Poło enie tych obrazów nie zale y te od odległo ci dziel cej obserwatora od ródeł wiatła. W rzeczywisto ci, z ka dej strony naszej planety znajduje si wiele gwiazd, wzgl dem których Ziemia – odbiornik informacji generowanych w kosmosie – wykonuje swój własny ruch obrotowy. O tego obrotu w obu kierunkach wskazuje na wybrane miejsca w przestrzeni, czego efektem jest praktyczna niezmienno poło enia obrazów odległych gwiazd wzgl dem ziemskiego horyzontu, znajduj cych si dokładnie w tej osi. Sytuacj t ilustruje rysunek 2.3.3 b). Okolice gwiazdozbioru Małej Nied wiedzicy przedstawione na rysunku 2.3.3 a) znajduj si w pobli u osi obrotu Ziemi, za okolice gwiazdozbioru Oriona przedstawione w cz ci c) odpowiadaj widokom z równika Ziemi. 45 Rys. 2.3.3. Ilustracja skutku rotacji Ziemi dla obserwowanych z niej widoków ródeł wiatła – gwiazd. Okolice gwiazdozbioru Małej Nied wiedzicy znajduj si w pobli u osi rotacji Ziemi, za okolice gwiazdozbioru Oriona odpowiadaj widokom z cz ci równikowej Ziemi. W cz ciach a) i c) przedstawiono widok układu gwiazd, umownie zarejestrowany z czasem ekspozycji rz du kilku sekund. Cz ci b) i d) przedstawiaj te same obszary, zarejestrowane w czasie rz du kilkunastu minut. Efekty na rysunkach b) i d) maj ten sam charakter – zmiana poło enia obrazów ródeł wiatła jest niezale na od odległo ci od obserwatora. Zale y natomiast od jego lokalizacji wzgl dem osi obrotu planety obserwatora i od czasu ekspozycji. W cz ciach a) i c) przedstawiono widok układu gwiazd, jaki zostanie zarejestrowany aparatem fotograficznym przy stosunkowo krótkim czasie na wietlania – rz du kilkunastu sekund. Cz ci b) i d) przedstawiaj odpowiednio te same obszary nieba, fotografowane przy długim czasie ekspozycji – rz du kilkunastu minut. Efekty uzyskane przy długiej ekspozycji maj ten sam charakter. Ruch obrazów odległych gwiazd wzgl dem horyzontu planety nie zale y od odległo ci poszczególnych ródeł wiatła od obserwatora. Długo ladów gwiazd na błonie fotograficznej, w cz ci równikowej b d w cz ci biegunowej zale y – oprócz czasu ekspozycji – od poło enia osi obserwacji wzgl dem osi obrotu planety z obserwatorem. Ten rodzaj ruchu obserwatora (wraz z jego planet ) jeste my w stanie kompensowa . 46 Samodzielnie czynimy to, utrzymuj c swoj uwag na wybranej gwie dzie. Nasz wzrok pod a wówczas za ruchem okre lonych obrazów, nad planet , zachowuj c przez jaki czas współbie no ko cowych fragmentów osi obserwacji i emisji promieniowania. Gdy korzystamy z zaawansowanych przyrz dów optycznych, powierzamy t funkcj odpowiednio zaprogramowanym sterownikom mechanicznym. Jednak tego rodzaju nad anie za przesuwaniem si obrazów na niebie nie eliminuje wpływu rotacji planety na poło enie tych obrazów wzgl dem jej horyzontu. W celu wykonywania długotrwałych obserwacji okre lonych obiektów kosmicznych, mo emy kompensowa ruch planety, wysyłaj c całe obserwatorium na orbit wokółziemsk , stacjonarn wzgl dem odległych gwiazd – gdzie stacja taka pod ałaby w przestrzeni wzgl dem Ziemi, w kierunku przeciwnym do jej ruchu obrotowego. Wówczas z takiego obserwatorium widzieliby my Ziemi , obracaj c si na tle nieruchomego nieba, co pozwoliłoby nam bada widoczne obiekty dokładnie wzdłu osi linii wiatła, jakie docierałoby z ich powierzchni do naszych oczu b d przyrz dów. Jednak w takim przypadku, wstrzymuj c ruch obserwatorium wzgl dem odległych gwiazd, skazaliby my si na obserwacj wył cznie cz ci wszech wiata, gdy druga jego cz byłaby stale zasłaniana przez macierzysty glob. Rozwi zaniem, daj cym wgl d w obie cz ci nieba, byłoby umieszczenie na orbicie dwóch obserwatoriów, symetrycznie po jednym z ka dej strony Ziemi. Czy jednak dałoby to nam mo liwo obserwacji ródeł wiatła w kierunkach zgodnych z ich faktycznym poło eniem wzgl dem nas w kosmosie? Nauczeni dotychczasowym do wiadczeniem dotycz cym wzgl dno ci postrzegania ruchu w przestrzeni oraz wiadomi sko czonej pr dko ci przemieszczania si w niej wiatła jako no nika informacji mo emy przypuszcza , e byłoby tak tylko w jednym przypadku – gdyby wszystkie odległe obiekty kosmiczne nie posiadały ruchu wirowego wokół własnych osi. Wówczas całe promieniowanie, jakie generowane jest z ich powierzchni, rzeczywi cie docierałoby do wszystkich wiadomych i nie wiadomych odbiorców w kosmosie, po liniach prostych. Faktycznie sytuacja taka jest nieprawdopodobna, cho w pewnych, wyj tkowych okoliczno ciach mo liwa. Ka dy obiekt w kosmosie posiada własn o obrotu, wokół której wiruje z mniejsz lub wi ksz pr dko ci wzgl dem pozostałych obiektów we wszech wiecie. Jakie s tego skutki, przekonamy si ju w nast pnym rozdziale. 47 48