Uprasza się zarząd hotelu Perła Karkonoszy w

Transkrypt

Uprasza się zarząd hotelu Perła Karkonoszy w
Uprasza się zarząd hotelu Perła Karkonoszy w Karpaczu, by sprzątnął z ogrodu parasole z trzciny. One
pasują do plaŜ Polinezji. Czas na sanację krajobrazu polskich gór.
Rodziny wyjeŜdŜające na ferie z dziećmi uwielbiają wyposaŜony w spa i park wodny Hotel Gołębiewski w Wiśle. Dla
miłośników architektury górskiej to koszmar – olbrzym, który przytłoczył górę. Podobny do tego na Mazurach, który
udaje Hotel Grand w Sopocie. Tak samo brakuje mu finezji i majestatyczności. Co więcej, na szczycie Gołębiewskiego
architekt ustawił małą szklaną piramidę, która chyba ma nawiązywać do piramidy z dziedzińca Luwru. Trudno o bardziej
wyrazisty przykład na to, jak nie budować w górach.
A zasady są proste. – Budynek górski nie moŜe gabarytami ścigać się z górą. MoŜe być szeroki, ale nigdy wysoki.
Wygląda wtedy jak kulturowy desant, nawet gdyby był architektonicznie udany – mówi prof. Marta Leśniakowska,
historyczka sztuki i architektury z Polskiej Akademii Nauk. Przykładem takiej gigantomanii moŜe być Hotel Bornit w
Szklarskiehotej Porębie, który przypomina jeden z tanich biurowców budowanych w latach 90. W górskiej scenerii
wygląda szczególnie groteskowo.
Komunizm zniszczył albo spaskudził zarówno tradycyjną góralską sztukę budowania, jak i ciekawy nurt nowej
architektury górskiej o przedwojennych tradycjach modernistycznych. W latach 60. i 70. powstało jednak kilka wybitnych
dzieł, na przykład zespół sanatoriów w Ustroniu, które wyglądają jak okręty pływające po górskim morzu, czy – zawalona
dziś – stacja na ŚnieŜce, przypominająca niezidentyfikowane obiekty latające. Ostatnie dwie dekady w architekturze
górskiej były niewiele lepsze – z tego czasu zostaną gargamele albo przeciętne budynki, które mogłyby stać wszędzie.
Na szczęście teraz pojawiają się pomysły młodych architektów, które zapierają dech w piersi i dają nadzieję na zmianę.
W Szklarskiej Porębie planowana jest budowa ultranowoczesnego hotelu według projektu Łukasza Kabarowskiego i Anny
Misiury (na razie inwestor wstrzymuje prace z powodu kryzysu). Hotel to kilka brył połączonych ze sobą tunelami. Wedle
słów Kabarowskiego przypomina kamienie rozrzucone na górskim stoku. I faktycznie duŜo tu kamienia, a dachy
wyłoŜono łupkiem mozelskim, którego uŜywano przy budowie domów w Szklarskiej Porębie przed wojną. Dzięki temu
projekt spełnia inną zasadę dobrego górskiego budowania, a mianowicie umiejętnego wtapiania się w otoczenie poprzez
uŜycie miejscowych, górskich materiałów.
W tym roku prawdopodobnie zrealizowany zostanie ciekawy projekt górskiego hotelu autorstwa Roberta Koniecznego ze
znanej śląskiej pracowni KWK Promes. Dwie duŜe chaty z dala wyglądające jak dwa trójkąty o dachach krytych czarnym
gontem staną obok siebie na wzgórzu nad Jeziorem Czorsztyńskim. Dom ma przeszkloną fasadę, a na dachu kilkanaście
małych okien. Dopiero z bliska widać, Ŝe to nie dwa domy, lecz jedna budowla. – Zainspirowały mnie stare chłopskie
chaty, które zachowano w Czorsztynie – opowiada Konieczny.
Przykładem dobrej i ekologicznej architektury górskiej jest teŜ Dom w Jaworzu (okolice Bielska-Białej) katowickiego
Archistudia, a właściwie dwa domy, których dachy i boczne ściany mają być pokryte roślinnością. Tam, gdzie nie ma
zieleni, pojawiają się drewniane panele i wykończenia. Z daleka domy wygladają jak zarośnięte górskie szałasy, ale w
środku kuszą ultranowoczesnością: mają nawet basen i siłownię.
Budować po góralsku to takŜe sięgać do lokalnych stylów. I rezygnować z kulturowych przeszczepów. Styl zakopiański na
przykład tak zrósł się z Podhalem, Ŝe wszędzie poza nim wygląda sztucznie. Niektórzy juŜ się bronią przed inwazją
zakopiańskich chat z bali: w Szklarskiej Porębie trzy lata temu nakazano rozebrać jedną z karczm postawionych przez
cieśli spod Tatr.
Ale zakopiańszczyzna poza Podhalem to i tak mniejsze zło w porównaniu z rodzimą wersją stylu alpejskiego, który
rozprzestrzenił się zwłaszcza w Beskidzie Śląskim i śywieckim. „Najznamienitszym” przykładem tej maniery jest Hotel
Bavaria w Wiśle, który otworzył podwoje dla turystów 11 lat temu. Wygląda tak, jakby go przeniesiono wprost z
południowoniemieckiego miasteczka, dając wyraz naszym narodowym kompleksom. Dla porównania w Lermoos, w
jednej z bardziej liberalnych gmin w Tyrolu, w regionie Zugspitz Arena, moŜna budować domy w nowoczesnym stylu, ale
do budowy trzeba uŜyć miejscowych materiałów. A o stylu z „obcych” gór nie ma mowy.
Współczesna wersja stylu zakopiańskiego takŜe nie gwarantuje sukcesu – nawet w Zakopanem – bo spuściznę
Witkiewicza traktuje się bardzo umownie. Najbardziej jaskrawym przykładem tego trendu jest „tatrzański Gaudi” –
drewniany dom, który stanął przy ul. Kościeliskiej koło Krupówek. Chata ma fantazyjnie wygięty dach i okna kształtem
przypominające dzieła architekta z Barcelony. – Jeśli ktoś mówi, Ŝe odrobina szaleństwa w architekturze nie zaszkodzi, to
odpowiadam: tak się zaczyna gangrena. Gargamele wszelkiej maści znajdują po jakimś czasie naśladowców – ostrzega
prof. Leśniakowska.
Beskid Śląski i śywiecki są w gorszym połoŜeniu niŜ Podhale, bo tam na długie lata zapomniano o rodzimej kulturze
budowania. Z kolei w Sudetach i Karkonoszach po wojnie nikt nie myślał o ochronie niemieckiej architektury i twórczym
rozwijaniu tego stylu. Dopiero dziś rodzą się pomysły, jak nawiązać do pierwotnej toŜsamości regionu. Starostwo kłodzkie
i wrocławskie Stowarzyszenie Architektów Polskich w zeszłym roku ogłosiły konkurs na opracowanie modelowego
jednorodzinnego domu sudeckiego, który nawiązywałby do regionalnej architektury.
Kilka tygodni temu wybrano projekt Adriana Wyparły i Marty Wierzbickiej. Ich chata z zewnątrz jest mało awangardowa.
Ma biały cokół i długi ciemny dach schodzący nisko do ziemi. Jednak wnętrze zachwyca – w parterową część umiejętnie
wkomponowano boczne duŜe przeszklenia, co sprawia, Ŝe z jadalni moŜna do woli podziwiać panoramę gór. Jest i
swojsko, i nowocześnie. W Beskidzie Śląskim kilku projektantów w udany sposób nawiązuje do miejscowego stylu, który
był bardziej oszczędny w porównaniu z zakopiańszczyzną (np. Zygmunt Greń z Brennej, autor ciekawej karczmy w
Wiśle).
I to na razie wszystkie dobre wiadomości. Zmorą naszej górskiej architektury – podobnie jak reszty kraju – pozostają
pałace z wieŜyczkami, by wspomnieć Hotel Klimek w Muszynie czy Nowa-Ski w Karpaczu. – To efekt rozpowszechnienia
w Polsce przewodników po Niemczech. Niejeden milioner nagle zapragnął czegoś w rodzaju zamku Neuschwanstein
zbudowanego przez Ludwika Bawarskiego – komentuje prof. Leśniakowska. Bywa, Ŝe takie pałace dostają dodatkowo
jaskrawych kolorów. Nawet Ŝółte odcienie trzeba dozować umiarkowanie, by nie kradły barw górskiej panoramie.
Nieodpowiedni kolor jest teŜ, niestety, jednym z wielu efektów złej renowacji, co widać po wyremontowanych
modernistycznych obiektach przedwojennych. Nowi właściciele starają się uczynić go jeszcze bardziej swojskim, więc
dodają drewniane okna, dorabiają balkoniki, do willi z płaskim dachem dobudowują jeszcze jedno piętro z dachem
spadzistym. A na koniec urozmaicają obejście ekstrawaganckimi atrakcjami dla turystów, czego przykładem są
charakterystyczne dla plaŜ Polinezji parasole z trzciny, które wstawiono w ogrodzie nieźle odnowionego hotelu Perła
Karkonoszy w Karpaczu.
Czas na sanację krajobrazu polskich gór. Dwadzieścia lat wolności w architekturze skończyło się anarchią i chaosem w
(takŜe) górskiej architekturze. Wreszcie do nas dociera, Ŝe to obciach na całą Europę.

Podobne dokumenty