Fiasko unijnych ambicji

Transkrypt

Fiasko unijnych ambicji
12
WWW.DZIENNIK.PL ● Wtorek, 18.08.2009
ŚWIAT
Szef działu: ANDRZEJ TALAGA [email protected]
„Te związki
służą interesom
naszego kraju”
KOREA POŁUDNIOWA
W środę Seul wystrzeli
swojego pierwszego satelitę
badawczego » str. 24
mimo oskarżeń o korupcję Hamid Karzaj
prowadzi na finiszu kampanii » str. 14
REUTERS
BRUKSELA Szwedzi i Hiszpanie jesienią chcą zastąpić strategię lizbońską nowym projektem
Fiasko unijnych ambicji
R O Z M O WA
Strategia upadła,
bo łatwiej coś zapisać,
niż wyegzekwować
RAFAŁ WOŚ: Strategia lizbońska uchodzi za porażkę Unii Europejskiej. Dlaczego tak się stało?
ANN METTLER*: Nie udało się zrealizować jej
głównego założenia, czyli zrobić z Europy najbardziej konkurencyjnej gospodarki świata.
AFP
Co zawiodło?
Okazało się, że łatwiej coś zapisać, a trudniej wyegzekwować. Na dodatek, w praktyce za sprawą Komisji Europejskiej ten główny cel porzucono bardzo szybko, bo już w 2005 roku. Nowy przewodniczący Komisji Jose Manuel Barroso w
porozumieniu z ówczesnymi przywódcami UE lansował raczej tezę, że od konkurencyjności ważniejszy jest wzrost gospodarczy, który zagwarantuje
Europie dobrobyt.
Premier Szwecji Frederik Reinfeldt na posiedzeniu europarlamentu w Strasburgu, 15 lipca 2009 r.
Rafał Woś
dziennikarz działu świat
Sprawująca unijną prezydencję Szwecja zamierza jesienią oficjalnie ogłosić porażkę strategii lizbońskiej.
Stworzony przed dekadą
sztandarowy projekt eurooptymistów zakładał, że do
roku 2010 Unia stanie się najbardziej konkurencyjną potęgą gospodarczą świata.
Strategia okazała się jedną z
najbardziej prestiżowych porażek Wspólnoty, a Szwedzi chcą
ją zastąpić dokumentem o
mniej ambitnych – za to możliwych do zrealizowania – celach. – Strategia lizbońska nie
wypaliła. Potrzebne nam nowe
otwarcie – cytuje szwedzkiego
premiera Frederika Reinfeldta niemiecki „Handelsblatt”.
Według czołowego berlińskiego dziennika finansowego szef
szwedzkiego rządu zdołał
przekonać do pomysłu premiera Hiszpanii Jose Luisa Rodrigueza Zapatero, który będzie kierował pracami Wspólnoty po Szwedach, co oznacza,
że temat będzie do czerwca
przyszłego roku na porządku
dziennym najważniejszych
unijnych dyskusji. Pomysł
Szwedów ma poprzeć również
prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Projekt ten będzie zapewne jednym z kluczowych
problemów jesiennego sezonu
politycznego w Brukseli.
Co ma znaleźć się w nowej
strategii? – Przede wszystkim
mniej samochwalstwa czy stawiania sobie wyśrubowanych i
niemożliwych do zrealizowania celów – odpowiadają Szwedzi i Hiszpanie. Ich zdaniem
nowy dokument powinien
skoncentrować się na rozwijaniu przez Europę zielonych
technologii służących ochronie środowiska, które kupowałaby od nas reszta świata.
Sztokholm i Madryt chcą też
zapisać w karcie wzmocnienie europejskiej polityki socjalnej, wychodząc w ten sposób
naprzeciw obawom wielu krajów UE, że w warunkach kryzysu na kontynencie dominować będą narodowe egoizmy.
Autorzy pomysłu argumentują, że „strategia lizbońska
poniosła klęskę”. Cele od początku były wyśrubowane i
większość krajów Unii miała
problemy z ich realizacją. Erozję programu przyspieszył
kryzys gospodarczy. Od 2006 r.
Unia praktycznie przestała je
realizować. Mało tego: problemy zaczęły mieć nawet kraje,
które były dotąd prymusami,
jak Dania czy Irlandia.
Pomysł stworzenia nowej
strategii nie wszystkim się podoba, zwłaszcza – według
„Handelsblatt” – Komisji Europejskiej. Zamiast przyznawać
się do porażki, Bruksela woli
dowodzić, że strategia jest kla-
pą tylko na pierwszy rzut oka.
Zaledwie kilka dni temu komisarz ds. społeczeństwa informacyjnego i mediów Viviane
Reding poinformowała, że jej
resort stworzył inspirowany
strategią lizbońską plan rozwoju powszechnego dostępu do
tzw. szerokopasmowego internetu (łącza stałe i szybki transfer danych), dzięki czemu miałoby powstać milion nowych
miejsc pracy w ciągu najbliższych kilku lat.
Opory przed przepisaniem
agendy mają też Niemcy. Cytowani przez niemiecki dziennik berlińscy dyplomaci twierdzą, że kanclerz Angela Merkel nie zgodzi się na wpisanie
do nowej strategii prymatu
europejskiej polityki socjalnej.
Największy płatnik do unijnego budżetu wie bowiem, że to
on poniósłby największy finansowy ciężar takiego pomysłu. A na to Berlina zwyczajnie
nie stać.
CO TO JEST STRATEGIA LIZBOŃSKA?
Projekt miał uczynić z UE najpotężniejszą gospodarkę na świecie
Przyjęta w 2000 r. strategia
lizbońska miała „do 2010 roku uczynić z UE najbardziej konkurencyjny,
dynamiczny i innowacyjny” region
gospodarczy na świecie.
Kluczem do sukcesu miały być inwestycje w badania naukowe: każdy kraj
miał na ten cel przeznaczyć 3 proc.
swojego PKB. Strategia stawiała również ambitne wyzwania w dziedzinie
walki z bezrobociem (osiągnięcie minimum 70 proc. zatrudnienia).
Długofalowym celem strategii była
detronizacja ekonomicznej potęgi
USA. W ciągu całej dekady Europie
nie udało się jednak prześcignąć
Amerykanów – ani pod względem
tempa inwestycji w rozwój (USA wydają na cele rozwojowe ok. 2,8 proc.
PKB, a Europa 1,5 proc. PKB), ani poziomu wzrostu gospodarczego.
Dlaczego konkurencyjność przestała interesować
rządzących?
Z tym od początku był problem. Konkurencyjność
miała być owocem kombinacji dwóch kluczowych
czynników. Po pierwsze, każdy
kraj zobowiązał się do osiągnięcia 70-proc. poziomu zatrudnienia. Po drugie, 3 proc.
PKB miało w każdym kraju
Każdy kraj miał
trafiać na badania nad innopoświęcać 3 proc.
wacyjnością i rozwój.
PKB na badania
i rozwój.Temu
warunkowi sprostały
tylko dwa państwa.
Reszta uznała,
że ma ważniejsze
potrzeby niż postęp
Szybko okazało się jednak, że
niewielu krajom udaje się je
realizować.
Dokładnie tak. Pierwszemu
warunkowi potrafiło sprostać osiem państw UE, jak
choćby Austria, Szwecja czy
Holandia. Ale już w przypadku drugiego czynnika standardów trzymały się ledwie
dwa: Szwecja i Finlandia. Reszta krajów uznała, że
ma ważniejsze potrzeby niż inwestowanie w rozwój i postęp.
Dlaczego ledwie kilka krajów poważnie potraktowało realizację strategii?
To był największy problem. Strategia nie przewidziała bowiem żadnych możliwości egzekwowania
własnych zapisów.
Komisja Europejska była tu jeszcze bardziej bezradna niż w wypadku łamania Paktu Stabilności i Wzrostu, czyli kryteriów zbieżności finansowej w UE – w
tym przypadku Bruksela może choćby nakładać
sankcje. A tu nie było nawet takiego straszaka.
Czyli jednak spektakularna porażka.
Niekoniecznie. Nie udało się osiągnąć wprawdzie
najbardziej ogólnych i nośnych medialnie celów, ale
powiodło się coś innego. Strategia lizbońska pomogła nam dokonać wielu zmian w europejskim myśleniu o gospodarce. Przed Lizboną uważano, że
priorytetem jest rozwój i wzrost gospodarczy. Teraz już nikt w Europie nie myśli w ten sposób. Panuje konsensus, że ekologia i sprawy socjalne idą
ramię w ramię ze wzrostem. Widać to w większości
projektów, którymi na co dzień się zajmujemy. W
tym kierunku będzie też szła bez wątpienia nowa
strategia.
*Ann Mettler – dyrektor brukselskiej The Lisbon Council,
instytutu badawczego zajmującego się strategią lizbońską
1