Plik PDF do pobrania tutaj - Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"

Transkrypt

Plik PDF do pobrania tutaj - Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
w w w.c har ak t e r y.e u
Dzieci
gorszego
Boga
Słysząc diagnozę
„dziecko będzie
niepełnosprawne”,
rodzice nie wiedzą,
co tak naprawdę ich
czeka. Ta niewiedza
pozwala im przetrwać
pierwsze tygodnie.
Później pojawia
się strach, epizody
depresji. Ratunkiem
są autentyczne, silne
relacje z bliskimi.
C
tekst
BEATA KOŁAKOWSKA
– Co było najtrudniejsze? – powtarza pytanie Joanna, która w trzecim
miesiącu ciąży dowiedziała się, że
jej córeczka ma zespół Edwardsa.
– Moja mama chciała, żebym usunęła ciążę. Powiedziała mi, że weźmie
to na siebie. Nie wiem, może chodziło jej o religię? Dla mnie temat
aborcji nie istniał. Zbuntowałam się,
że w ogóle muszę podejmować de-
74 c zerw iec 2012
FOTO ©iStockphoto.com
ps ychologi a w dz i ał aniu
ZD ROWIE
cyzję. Wybrałam niewybieranie, nie
podjęłam żadnych kroków. Najgorsze dla mnie było, gdy ktoś mi radził, bym usunęła ciążę. A chodzi
o to, by kobieta mogła sama podjąć
decyzję i wybrać drogę, która pozwoli jej najlepiej funkcjonować. Zastanawiałam się, dlaczego ja... Może
Pan Bóg odliczał palcem, a potem
wskazał mnie i powiedział: „Na
ciebie, Joanno. Na kogoś musiało
wypaść”.
Moja mama była w gorszym stanie niż ja. Powiedziałam jej, że jeśli
chce mi pomóc, niech gotuje pierogi. I tak było. Gotowała i przynosiła mi pierogi. Potem pokochała Agnieszkę, która była ogromnie
towarzyskim i roześmianym dzieckiem.
– Jestem mamą 19-letniego Michała – opowiada Anna z małego miasteczka w północno-wschodniej
części Polski. – Mój syn od urodzenia choruje na ciężką postać móz­
gowego porażenia dziecięcego.
Cała ciąża przebiegała dobrze, byłam spokojna, zwłaszcza że miałam
już zdrową 9-letnią córkę. Ale doszło do komplikacji okołoporodowych… W szpitalu nikt ze mną nie
rozmawiał o tym, jakie to będzie
miało konsekwencje dla syna i dla
nas. Zostałam zostawiona sama sobie. Lekarka poradziła mi tylko,
żeby zostawić Michała w szpitalu, bo bez tego dziecka łatwiej będzie się żyło i mnie, i mojej rodzinie. Nawet przez głowę mi to nie
przeszło!
Mąż nie wiedział, jak chory jest
nasz syn. Wróciłam do domu
i powiedziałam mu, że zwalniam go
z obowiązku bycia z nami. Mąż nie
odszedł, nie wyprowadził się, był
obok, utrzymywał rodzinę, ale żeby
mnie wspierać? Przez te wszystkie dziewiętnaście lat słyszałam od
niego, że dobrze mi lekarka radzi-
ła... Nigdy nie powiedział: „Damy
radę” lub „Pomogę ci, a ty sobie
odpocznij”. Zamykałam się w sobie. Było nam ciężko finansowo,
bo odeszłam z pracy, skończyły
się oszczędności. Wszystkie plany wzięły w łeb, zrezygnowaliśmy
z budowy domu. Ale gdyby nie było
Michała, to też by się to wszystko
posypało, bo mąż jest bardzo dominujący. Jeszcze przed narodzinami Michała mówił mi straszne
rzeczy... Słowa mają wielką moc,
potrafią wszystko zabić. Mimo
to bardzo pragnęłam drugiego
dziecka.
Po narodzinach syna mąż nie zmienił się. Powiedziałam mu trzy lata
temu, że jest mi obojętny, że powinniśmy się rozejść. „Nic do ciebie nie czuję”, powiedziałam. A on
nie odszedł i nie odejdzie. Szuka
bliskości, ale ja już nie potrafię wykrzesać z siebie uczucia ani budować na tych zgliszczach.
Urodził się fioletowy
– Zajmuję się rodzinami z dziećmi chorymi przewlekle, niepełnosprawnymi do końca życia. Zdarza
się, że rodzina się załamuje – mówi
Karolina Czynsz-Grabiec, psycholog z Fundacji Dzieciom „Zdążyć
z Pomocą”. – Łatwiej radzą sobie
małżonkowie, których łączą silne
relacje, ale w każdym przypadku
wiadomość o chorobie dziecka powoduje szok i rozpacz. Niedowierzanie, sprawdzanie, czy to na pewno prawda. Na początku rodzice nie
mają jeszcze negatywnych myśli,
bo nie wiedzą, co ich czeka. Większość z nas nie ma styczności z niepełnosprawnością czy przewlekłą
chorobą. Jeśli już coś wiemy, słyszeliśmy, to o zespole Downa lub
o autyzmie. Natomiast rodzice,
którym rodzą się dzieci niepełno-
sprawne, dostają w szpitalu dwie
strony A4 diagnozy, z której nic nie
rozumieją. Nie dociera do nich, że
dziecko będzie niepełnosprawne
do końca życia. Paradoksalnie, ta
niewiedza pozwala rodzicom przetrwać ten pierwszy etap. Dopiero
później, wraz z narastającą świadomością, pojawia się strach, epizody depresji.
– Kaśka wcześniej poroniła. Nie
wiadomo dlaczego, bo nie zrobiła
badań. Ja po tym nie chciałem już
dzieci, ale Kasia ponownie zaszła
w ciążę – opowiada Piotr z Warszawy. – Znów trafiła do szpitala, i to w tym samym okresie
ciąży, w którym poprzednio poroniła. Na szczęście tym razem nie
było aż takiego zagrożenia, a potem ciąża rozwijała się prawidłowo. Wszystko było w porządku do
czasu przedterminowego porodu, kiedy okazało się, że dziecko
jest ułożone nóżkami, a nie główką. Cesarkę zrobiono zbyt późno.
Adaś urodził się po prostu fioletowy. Lekarze codziennie nam mówili, że on nie dożyje rana. Z jednej strony od początku był przez
nich skazany na porażkę, z drugiej – w polskim systemie ratuje
się, ratuje się w nieskończoność...
Adaś w wyniku obrażeń okołoporodowych ma uszkodzone 90 procent
mózgu, ma mózgowe dziecięce porażenie, padaczkę, wodogłowie.
Nie siedzi, nie pełza, niedowidzi,
nie może jeść samodzielnie. Wiele
razy serce mi pękało... Samo wejście na szpitalny oddział to trauma. Te chore dzieci, którym nikt
nie jest w stanie pomóc... Na korytarzach, przy łóżeczkach rozmowy tylko i wyłącznie o chorobach.
I Adaś, który wyginał się jak struna, przez miesiąc wył jak zabijane
zwierzę. Lekarze powtarzali, że
nie wiedzą, co mu jest, ale kiedy
2012 c zerw iec 75
Psychologia w działa n i u w w w. c h a ra k t e r y. e u
moja matka „dała w łapę”, to następnego dnia zrobili zabieg i po
bólu. No to funkcjonuj w takich
warunkach...
Psycholog Marta Barańska, konsultant Oddziału Położniczego
w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, zwraca uwagę na to, że
ta pierwsza faza – faza szoku po
otrzymaniu wiadomości, że dziecko nie będzie się rozwijać prawidłowo – to dla rodziców ogromny wstrząs emocjonalny: – Czują
rozpacz, bezradność, ale i paraliżujący strach. Często pojawia się
niekontrolowana reakcja emocjo-
kiem życia dziecka konfliktom
rodziców często towarzyszą problemy finansowe. Aż w końcu ktoś
wybucha...
Jej mi nie żal,
tylko dzieci
– Zdecydowałem się odejść, gdy
Adaś miał dwa i pół roku – wspomina Piotr. – Zostawić dzieci to ciężka decyzja. I nie wiem, czy bym ją
podjął ponownie. Wcześniej każdą
wolną chwilę spędzałem z dziećmi,
szczególnie z córką. Teraz nie mam
z nimi tak dużego kontaktu.
Pomoc ne l i n k i
Ośrodek Wczesnej Interwencji Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób
z Upośledzeniem Umysłow ym, Warszawa, ul. Pilicka 21, tel. 22 844 44 29
Fundacja „Promyk Słońca”, www.promykslonca.pl Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”, www.dzieciom.pl, [email protected]
nalna, jak płacz i agresja, a także
zaprzeczanie rzeczywistości. Na
tym etapie potrzebne jest wsparcie i życzliwość ze strony personelu medycznego. Jest to szczególnie
ważne w konfrontacji z diagnozą,
trudną do zrozumienia i przerażającą dla rodziców. Ci, którzy nie
otrzymali wsparcia, jeszcze długo pamiętają dystans, obojętność
oraz zniecierpliwienie lekarzy i pielęgniarek.
Pierwsze pół roku życia niepełnosprawnego dziecka to granica, kiedy rodzice zaczynają rozumieć, że
ich życie nie będzie takie, jak planowali. A narastające przemęczenie tylko nasila kryzys w związku.
Matka rezygnuje z powrotu do pracy i całe dnie opiekuje się dzieckiem, ojciec pracuje do późna.
Ona marzy o tym, że ktoś wreszcie zastąpi ją przy dziecku, będzie miała chwilę dla siebie, a on
po powrocie do domu chce po prostu odpocząć. Między 1. a 2. ro-
76 c zerw iec 2012
Między Kaśką a mną było słabo już
wcześniej, ale narodziny Adasia
spowodowały szok. Masz drugie
dziecko, którym się trzeba zająć.
Latasz w tę i z powrotem do szpitala. Nie dostajesz wyłącznie jednej
złej informacji, ale dzień w dzień
taką dawkę, że można sobie po niej
żyły otworzyć. Jesteś ciągle zmęczony. Nocujesz w szpitalu na korytarzach. Twoje życie to jeden wielki
kocioł. Rozwala się wszystko, wychodzą rzeczy, które może wcześniej cię denerwowały, ale przymykałeś na nie oczy.
Wstawałem rano, by przed pracą
zawieźć Kaśkę do szpitala. W pracy dostawałem od niej milion informacji, od których nogi się pode
mną uginały, siedziałem w kiblu
i wyłem. Koledzy z pracy mówili „jedź do domu, odpocznij”, ale
ja nie mogłem mieć wolnego czasu, bo wtedy zaczynałem myśleć
i szlag mnie trafiał. Po pracy jechałem po Kaśkę, a potem sam pę-
dziłem do szpitala. Zaczynało brakować kasy, bo leczenie Adasia to
ogromne koszty... W szpitalu siedziałem do północy, aż Adaś zaśnie. Wracałem do domu w środku
nocy, a tu pierdolnik. Teoretycznie
„zwolniłem” ją w szpitalu, żeby
zajęła się domem, a ona siedziała
i oglądała telewizję. Ona nie miała
depresji, tylko generalnie zawsze
tak funkcjonowała. Więc nie żałuję,
że odszedłem z domu. Żal mi tylko
dzieci.
– Jakość relacji między partnerami
i relacji w rodzinie jest bardzo ważna dla przetrwania związku po narodzinach dziecka niepełnosprawnego. Jeśli podwaliny są solidne,
to związki trwają – twierdzi Karolina Czynsz-Grabiec. – A to, co pomaga im przetrwać, to powrót do
jakiejś „normalności”. Mamy 17
tysięcy podopiecznych. Sądzę, że
w dużych miastach 20–30 procent
matek wychowuje dzieci samotnie,
natomiast na wsiach i w małych
miasteczkach ten odsetek może
być większy, bo tam rodziny dzieci niepełnosprawnych funkcjonują gorzej, nie ma tam przedszkoli
specjalnych.
Zostawieni
samym sobie
– Z mężem łączyło mnie ogromne uczucie, ale ja miałam depresję, a on stąpał po ziemi, był racjonalny. Do dziś nie umiem określić,
co czułam po powrocie z synem
do domu – opowiada Olga, mama
10-letniego Bruna z porażeniem
mózgowym. – Nie mogłam być
z nim sama. Wpadałam w depresję. Bruno był nakarmiony i… samotny. Leżałam, głaskałam go
i wyłam. Kompletnie sobie nie radziłam. Mąż powiedział, że jestem
w takim stanie, że mogłabym zostawić i jego, i dom. By się ratować,
poszłam do pracy, bardzo tego po-
ZD ROWIE
FOTO Corbis
Narodziny niepełnosprawnego
dziecka są trudnym testem
dla związku. To, czy on przetrwa,
zależy od jakości relacji.
trzebowałam. Przez trzy pierwsze
lata Brunem zajmowała się teściowa, potem niania, która przez pięć
lat mieszkała z nami.
Po urodzeniu Bruna strasznie prag­
nęłam drugiego dziecka. Natychmiast. Ale mąż powiedział, że drugie dziecko urodzi się wtedy, kiedy
dojrzejemy, bo nie będziemy naprawiać w ten sposób tego, co nam nie
wyszło. Dziś całuję ziemię, po której chodzi mój mąż. Pierwszy nasz
syn był pragnieniem, a drugi marzeniem.
Olga przyznaje, że choć mogła liczyć na wsparcie męża i rodziny,
trudno jej było oswoić się z nie-
pełnosprawnością Bruna. Psychologowie przyznają, że często około pierwszego roku życia dziecka
pojawia się faza niechęci rodziców wobec niepełnosprawnego dziecka, myśl „lepiej by było,
gdyby go nie było”. – Przyznają, że mają momenty załamania,
mówią: „nie chcę cię”. Część pacjentów wypiera to, nie chce się
do takich myśli przyznać, ale ja
im mówię, że mają prawo do tych
emocji, że to normalne w sytuacji
przemęczenia – tłumaczy Karolina
Czynsz-Grabiec.
– Staram się nie zwariować, choć
czasem wydaje mi się, że dalej już
nie dam rady – opowiada Anna.
– Czasem nerwy mi puszczają, ręka
zawinie się i… pozostaje w powietrzu. I wtedy mówię do siebie: Co
ty robisz? Ta twarzyczka taka malutka… To jest straszne, ale jestem
tylko człowiekiem. Gdyby nie medycyna, to takie dziecko jak mój
Michał umarłoby. Po co więc ratować? A skoro się ratuje, to dlaczego potem zostawia się rodziców samym sobie?
– Nie separowałam się od „normalnego” świata, ale jak słuchałam
kobiet rozmawiających o swoich
„normalnych” dzieciach, zwyczajnych, codziennych sprawach, to...
2012 c zerw iec 77
Psychologia w działa n i u w w w. c h a ra k t e r y. e u
Akceptacja dziecka niepełnosprawnego to proces,
w którym wyróżnić możemy kilka faz.
I faza – szok rodziców po otrzymaniu
wiadomości, że ich
dziecko nie będzie
rozwijać się prawidłowo. Rodzice czują
rozpacz, bezradność,
ale i paraliżujący strach. Często pojawia się niekontrolowana reakcja emocjonalna, jak płacz i agresja, a także
zaprzeczanie rzeczywistości. Na tym
etapie rodzice potrzebują wsparcia
Wszystkie dni, które przeżyliśmy
z Agniesią, to życie w żałobie –
opowiada Joanna. – W żałobie, bo
trzeba się pożegnać z marzeniami,
planami. Z jednej strony marzysz,
żeby dziecko żyło, było zdrowsze,
ale z drugiej chcesz, żeby... umarło.
Byłam wykończona. Chciałam dać
córeczce maksymalnie dużo miłości, jednak nie zawsze się to udawało, zwłaszcza gdy przychodziło
zmęczenie. Ale w żadnych innych
oczach nie widziałam tyle miłości,
co w oczach Agniesi. Gdy się kłóciliśmy z partnerem – jej tatą, to patrzyła na nas w taki karcący sposób, jakby chciała powiedzieć: „co
wy wyprawiacie?!”.
– Wyłam za swoim wyobrażeniem
dziecka – wspomina Olga. – Nie tak
miało być. Nie widziałam postępów
Bruna, tylko jego niepowodzenia.
Czułam się wyalienowana ze społeczeństwa. Miałam wrażenie, że jestem postrzegana tylko przez pryzmat niepełnosprawności mojego
dziecka, a ja nie istnieję. Nie skupiałam się na własnych kompetencjach, tylko na tym, kto się zajmie
moim niepełnosprawnym, niejedzącym dzieckiem. Tyle pracy włożyłam, żeby tylko przy nim nie być.
78 c zerw iec 2012
i życzliwości ze strony personelu medycznego.
II faza – zapoznawanie się z niepełnosprawnością dziecka. Rodzice
uświadamiają sobie, że dziecko nie
będzie takie, jak sobie wymarzyli. Są
zawiedzeni. Odczuwają smutek, przygnębienie i żal. Zaczyna się proces
opłakiwania straconych marzeń i złudzeń, który ma wszystkie znamiona
żałoby, jaką przechodzimy po stracie
bliskiej osoby. Ten etap trwa około pół
A mam go tak naprawdę dopiero
od pół roku, kiedy odeszłam z pracy i wyprowadziła się od nas niania.
W tym czasie byliśmy z Brunem
na dwóch turnusach terapeutycznych. Dopiero teraz zauważyłam,
jak wiele potrafi, że inni postrzegają go jako ślicznego, uśmiechniętego chłopca. On jest na swój sposób samodzielny i ja mogę przy nim
„oddychać”. Mamy coraz mocniejszą więź, a tyle czasu się przed nim
broniłam…
Lekarz nie spojrzy
– Rodzice niepełnosprawnych lub
przewlekle chorych dzieci nie znajdują wsparcia w systemowej opiece
medycznej – uważa Karolina Czynsz-Grabiec. – Mają problem z dostaniem się do szpitala nawet z głupią
anginą, bo lekarze nie wiedzą, jak
sobie z takimi dziećmi radzić. Matka ma siedzieć całą dobę w szpitalu, bo to ona jest ekspertką. A tym
dzieciom bardzo potrzebne jest
wsparcie medyczne i rehabilitacja,
bo bez systematycznej rehabilitacji funkcjonują znacznie gorzej. Rodzice starają się to robić na własną
rękę, z nadzieją, że może po latach
roku. Rodzicom może pomóc wsparcie ze
strony specjalistów, którzy przekażą im,
co jest możliwe na danym etapie rozwoju dziecka. Umożliwienie rodzicom
rozmów ze specjalistami mobilizuje
ich. Gdy lekarz nie daje rodzicom żadnej
nadziei, proces akceptacji jest jeszcze
trudniejszy.
III faza – poszukiwanie winnych niepełnosprawności dziecka. U podłoża
tego mechanizmu obronnego leży duże
poczucie winy, szczególnie silne u kobiet. Zdarza się, że matki dziecka słyszą
na przykład w rodzinie męża: „U nas nie
było takiego przypadku…”. Takie słowa
mogą nasilić drażliwość i wywołać poczucie winy. Zdarza się również, że ro-
dziecko będzie mogło samo przesiąść się z łóżka na wózek.
– Adaś nie rokuje – opowiada Piotr
o swoim 4,5-letnim synku. – To,
co osiągnął rozwojowo, jest bardzo
dużą zasługą całej rodziny, Kaśki. Wszyscy załatwiali, biegali. Był
problem, bo skoro Adaś nie rokuje, to po co zlecać badania. Idziesz
do lekarza i jest cisza. Lekarz przegląda dokumenty medyczne, nawet nie patrzy na Adasia. Nagle
dostrzega, że nasz syn reaguje, próbuje mówić. Lekarz mało z krzesła
nie spadnie. Ale jak to? Jest z nim
kontakt? A Adaś jest bardzo kontaktowy, gęba mu się sama śmieje. Łaskotki ma, choć teoretycznie
nie powinien mieć. On chciałby robić mnóstwo rzeczy, ale nie może,
bo ciało go ogranicza. Jak mówię
do niego: „Adasiu, kocham cię” –
jaką on robi minę! Jak odpowiada:
„Giii”, miękną mi nogi.
– Lekarze nie chcą przyjmować
niepełnosprawnych dzieci, bo one
nie rokują – potwierdza Olga. – Po
co leczyć kogoś, kto nie przyniesie
społeczeństwu zysku, kogo nie da
się wyleczyć? Jeśli prosimy o normalność dla naszych dzieci – nic
ponad to, traktują nas jak darmozja-
FOTO ©iStockphoto.com
Pokochać je właśnie takie
ZD ROWIE
dzice dziecka zadają sobie pytania typu:
„może to kara za grzechy?”. Czasem
u podłoża poczucia winy odczuwanego
przez rodziców leży ambiwalencja uczuciowa. Zaczynają już kochać dziecko, ale
jest w nich dużo złości, że jest ono inne,
że trzeba się nim opiekować. Na tym
etapie ważne jest, by lekarz-specjalista spokojnie wyjaśnił przyczyny uszkodzeń dziecka i skierował ich do fundacji i stowarzyszeń wspierających takie
rodziny.
IV faza – przypisywanie winy za chorobę dziecka błędom i zaniedbaniom
lekarzy. Rodzice „przerobili” już smutek, żal, ale jest w nich jeszcze dużo
złości ukierunkowanej na personel me-
dyczny. Podważają trafność diagnozy,
sprawdzają ją w różnych ośrodkach, szukają cudownego leku.
V faza – przystosowanie się do sytuacji, pokochanie dziecka takim, jakie
jest. Partnerzy poznają prawdziwe przyczyny choroby oraz szukają rozwiązań
i metod, które mogą im pomóc. Na tym
etapie dobrze funkcjonująca rodzina
spostrzega możliwości dziecka realnie
i cieszy się z jego postępów. Rodzice
zaczynają realizować swoje potrzeby,
role zawodowe i ambicje.
dów. Nieraz słyszałam zarzuty, że
dorabiam się na niepełnosprawnym
dziecku, ale bez tego 1 procenta od
podatku zbieranego przez fundację nie mogłabym żyć normalnie.
Nie jestem roszczeniowa, ale mojemu Brunowi należy się wszystko,
co najlepsze. To proste: należy mu
się podjazd, bo ja wtedy nie muszę
taszczyć go po schodach; należą mu
się najlepiej nałożone rajstopy, bo
wtedy nie choruje. Staram się niwelować rzeczy, które powodują, że
będę musiała uruchomić, zmobilizować dodatkowe siły.
– Na przykładzie wielu rodzin, które przychodzą do naszego ośrodka
rehabilitacji, widać, że urodzenie
dziecka niepełnosprawnego to nie
jest koniec życia – przyznaje Karolina Czynsz-Grabiec. – Można mieć
drugie, trzecie dziecko, normalną
rodzinę, o której się zawsze marzyło. To życie będzie inne, nie takie
jak rodzin ze zdrowym dzieckiem,
ale to nie znaczy, że nieszczęśliwe. Znam też pary, które zbliżyły
się dzięki chorobie dziecka. Tak się
zdarza, wcale nierzadko.
– To jest test dla związku – twierdzi
Joanna. – My mieliśmy problemy,
zanim zaszłam w ciążę. Zdecydo-
wałam się na dziecko, bo pomyślałam, że to ostatni moment na taką
decyzję, miałam wtedy prawie 40
lat. Nie dobraliśmy się – dodaje. –
Oczywiście nie wiem, jak by się potoczyły losy naszego związku, gdyby
córeczka była zdrowa... Agnieszka żyła dwa i pół roku. Owszem,
była upośledzona, mocno opóźnio-
Marta Barańska, psycholog i psychoterapeuta
z Zakładu Wczesnej Interwencji Psychologicznej
w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie
na rozwojowo, ale to nie niepełnosprawność była najgorsza, tylko
świadomość śmierci, która mogła
nadejść w każdej chwili, z czym wiązały się ogromne dylematy dotyczące jej zdrowia, rehabilitacji. Cztery
lata temu posypało się nam wszystko: ja w ciąży, partner stracił pracę, wiadomość o chorobie dziecka.
Trudno było nam się z partnerem
porozumieć w ważnych sprawach.
Poprosiłam, żeby się wyprowadził,
ale on nie uciekł, pomagał nam. Był.
A od dnia śmierci córeczki przez jakiś czas znów mieszkaliśmy razem.
Teraz pozostajemy w kontakcie.
– Niepełnosprawność synka zmieniła mnie – opowiada Olga. – Nigdy nie byłam tak silna jak teraz.
Mąż wie, że wszędzie mnie pełno,
inaczej bym się zadusiła. Podjęłam
studia, zapisałam się na kurs angielskiego. Mąż zajmuje się w tym
czasie naszymi synkami. Bardzo
go kocham i wiem, że on mnie też.
Dzięki temu przetrwaliśmy. Imiona bohaterów na ich prośbę
zostały zmienione.
BEATA KOŁAKOWSKA jest psychologiem międzykulturowym. Trenuje tai-chi,
pasjonuje się fotograf ią i przyrodą. Zawodowo zajmuje się komunikacją marketingową.
www.pampa.com.pl
NERWONAL
BEZ REC
EPTY
W DOBR
YCH
APTEKA
CH
Produkt z∏o˝ony, krople doustne:
Tradycyjnie jako Êrodek wspomagajàcy czynnoÊç serca i uk∏adu krà˝enia,
w szczególnoÊci w stanach wzmo˝onego napi´cia nerwowego.
Wzmo˝one napi´cie nerwowe mo˝e objawiaç si´
nadmiernà aktywnoÊcià psychoruchowà,
dolegliwoÊciami ze strony przewodu
pokarmowego, trudnoÊciami z zasypianiem
oraz rozdra˝nieniem.
Dla doros∏ych i dzieci powy˝ej 12 roku ˝ycia.
reklama
Przeciwwskazania: Nie stosowaç u pacjentów
z alkoholizmem. Ze wzgl´du na zawartoÊç etanolu
nie zaleca si´ stosowania u kobiet ci´˝arnych, karmiàcych
piersià, dzieci i u osób z wysokiego ryzyka,
takich jak pacjenci z chorobà wàtroby lub padaczkà.
Lek zawiera aspartam, który stanowi êród∏o fenyloalaniny.
Nie stosowaç u pacjentów z fenyloketonurià.
Podmiot odpowiedzialny:
Laboratorium Farmaceutyczno-Kosmetyczne
05-500 Piaseczno, ul. KoÊciuszki 24, tel. / fax (022) 756 76 21
Przed u˝yciem zapoznaj si´ z ulotkà, która zawiera wskazania, przeciwwskazania, dane dotyczàce dzia∏aƒ niepo˝àdanych
i dawkowanie oraz informacje dotyczàce stosowania produktu leczniczego, bàdê skonsultuj si´ z lekarzem lub farmaceutà, gdy˝
ka˝dy lek niew∏aÊciwie stosowany zagra˝a Twojemu ˝yciu lub zdrowiu.