Plik PDF do pobrania tutaj - Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
Transkrypt
Plik PDF do pobrania tutaj - Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
w w w.c har ak t e r y.e u Dzieci gorszego Boga Słysząc diagnozę „dziecko będzie niepełnosprawne”, rodzice nie wiedzą, co tak naprawdę ich czeka. Ta niewiedza pozwala im przetrwać pierwsze tygodnie. Później pojawia się strach, epizody depresji. Ratunkiem są autentyczne, silne relacje z bliskimi. C tekst BEATA KOŁAKOWSKA – Co było najtrudniejsze? – powtarza pytanie Joanna, która w trzecim miesiącu ciąży dowiedziała się, że jej córeczka ma zespół Edwardsa. – Moja mama chciała, żebym usunęła ciążę. Powiedziała mi, że weźmie to na siebie. Nie wiem, może chodziło jej o religię? Dla mnie temat aborcji nie istniał. Zbuntowałam się, że w ogóle muszę podejmować de- 74 c zerw iec 2012 FOTO ©iStockphoto.com ps ychologi a w dz i ał aniu ZD ROWIE cyzję. Wybrałam niewybieranie, nie podjęłam żadnych kroków. Najgorsze dla mnie było, gdy ktoś mi radził, bym usunęła ciążę. A chodzi o to, by kobieta mogła sama podjąć decyzję i wybrać drogę, która pozwoli jej najlepiej funkcjonować. Zastanawiałam się, dlaczego ja... Może Pan Bóg odliczał palcem, a potem wskazał mnie i powiedział: „Na ciebie, Joanno. Na kogoś musiało wypaść”. Moja mama była w gorszym stanie niż ja. Powiedziałam jej, że jeśli chce mi pomóc, niech gotuje pierogi. I tak było. Gotowała i przynosiła mi pierogi. Potem pokochała Agnieszkę, która była ogromnie towarzyskim i roześmianym dzieckiem. – Jestem mamą 19-letniego Michała – opowiada Anna z małego miasteczka w północno-wschodniej części Polski. – Mój syn od urodzenia choruje na ciężką postać móz gowego porażenia dziecięcego. Cała ciąża przebiegała dobrze, byłam spokojna, zwłaszcza że miałam już zdrową 9-letnią córkę. Ale doszło do komplikacji okołoporodowych… W szpitalu nikt ze mną nie rozmawiał o tym, jakie to będzie miało konsekwencje dla syna i dla nas. Zostałam zostawiona sama sobie. Lekarka poradziła mi tylko, żeby zostawić Michała w szpitalu, bo bez tego dziecka łatwiej będzie się żyło i mnie, i mojej rodzinie. Nawet przez głowę mi to nie przeszło! Mąż nie wiedział, jak chory jest nasz syn. Wróciłam do domu i powiedziałam mu, że zwalniam go z obowiązku bycia z nami. Mąż nie odszedł, nie wyprowadził się, był obok, utrzymywał rodzinę, ale żeby mnie wspierać? Przez te wszystkie dziewiętnaście lat słyszałam od niego, że dobrze mi lekarka radzi- ła... Nigdy nie powiedział: „Damy radę” lub „Pomogę ci, a ty sobie odpocznij”. Zamykałam się w sobie. Było nam ciężko finansowo, bo odeszłam z pracy, skończyły się oszczędności. Wszystkie plany wzięły w łeb, zrezygnowaliśmy z budowy domu. Ale gdyby nie było Michała, to też by się to wszystko posypało, bo mąż jest bardzo dominujący. Jeszcze przed narodzinami Michała mówił mi straszne rzeczy... Słowa mają wielką moc, potrafią wszystko zabić. Mimo to bardzo pragnęłam drugiego dziecka. Po narodzinach syna mąż nie zmienił się. Powiedziałam mu trzy lata temu, że jest mi obojętny, że powinniśmy się rozejść. „Nic do ciebie nie czuję”, powiedziałam. A on nie odszedł i nie odejdzie. Szuka bliskości, ale ja już nie potrafię wykrzesać z siebie uczucia ani budować na tych zgliszczach. Urodził się fioletowy – Zajmuję się rodzinami z dziećmi chorymi przewlekle, niepełnosprawnymi do końca życia. Zdarza się, że rodzina się załamuje – mówi Karolina Czynsz-Grabiec, psycholog z Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”. – Łatwiej radzą sobie małżonkowie, których łączą silne relacje, ale w każdym przypadku wiadomość o chorobie dziecka powoduje szok i rozpacz. Niedowierzanie, sprawdzanie, czy to na pewno prawda. Na początku rodzice nie mają jeszcze negatywnych myśli, bo nie wiedzą, co ich czeka. Większość z nas nie ma styczności z niepełnosprawnością czy przewlekłą chorobą. Jeśli już coś wiemy, słyszeliśmy, to o zespole Downa lub o autyzmie. Natomiast rodzice, którym rodzą się dzieci niepełno- sprawne, dostają w szpitalu dwie strony A4 diagnozy, z której nic nie rozumieją. Nie dociera do nich, że dziecko będzie niepełnosprawne do końca życia. Paradoksalnie, ta niewiedza pozwala rodzicom przetrwać ten pierwszy etap. Dopiero później, wraz z narastającą świadomością, pojawia się strach, epizody depresji. – Kaśka wcześniej poroniła. Nie wiadomo dlaczego, bo nie zrobiła badań. Ja po tym nie chciałem już dzieci, ale Kasia ponownie zaszła w ciążę – opowiada Piotr z Warszawy. – Znów trafiła do szpitala, i to w tym samym okresie ciąży, w którym poprzednio poroniła. Na szczęście tym razem nie było aż takiego zagrożenia, a potem ciąża rozwijała się prawidłowo. Wszystko było w porządku do czasu przedterminowego porodu, kiedy okazało się, że dziecko jest ułożone nóżkami, a nie główką. Cesarkę zrobiono zbyt późno. Adaś urodził się po prostu fioletowy. Lekarze codziennie nam mówili, że on nie dożyje rana. Z jednej strony od początku był przez nich skazany na porażkę, z drugiej – w polskim systemie ratuje się, ratuje się w nieskończoność... Adaś w wyniku obrażeń okołoporodowych ma uszkodzone 90 procent mózgu, ma mózgowe dziecięce porażenie, padaczkę, wodogłowie. Nie siedzi, nie pełza, niedowidzi, nie może jeść samodzielnie. Wiele razy serce mi pękało... Samo wejście na szpitalny oddział to trauma. Te chore dzieci, którym nikt nie jest w stanie pomóc... Na korytarzach, przy łóżeczkach rozmowy tylko i wyłącznie o chorobach. I Adaś, który wyginał się jak struna, przez miesiąc wył jak zabijane zwierzę. Lekarze powtarzali, że nie wiedzą, co mu jest, ale kiedy 2012 c zerw iec 75 Psychologia w działa n i u w w w. c h a ra k t e r y. e u moja matka „dała w łapę”, to następnego dnia zrobili zabieg i po bólu. No to funkcjonuj w takich warunkach... Psycholog Marta Barańska, konsultant Oddziału Położniczego w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, zwraca uwagę na to, że ta pierwsza faza – faza szoku po otrzymaniu wiadomości, że dziecko nie będzie się rozwijać prawidłowo – to dla rodziców ogromny wstrząs emocjonalny: – Czują rozpacz, bezradność, ale i paraliżujący strach. Często pojawia się niekontrolowana reakcja emocjo- kiem życia dziecka konfliktom rodziców często towarzyszą problemy finansowe. Aż w końcu ktoś wybucha... Jej mi nie żal, tylko dzieci – Zdecydowałem się odejść, gdy Adaś miał dwa i pół roku – wspomina Piotr. – Zostawić dzieci to ciężka decyzja. I nie wiem, czy bym ją podjął ponownie. Wcześniej każdą wolną chwilę spędzałem z dziećmi, szczególnie z córką. Teraz nie mam z nimi tak dużego kontaktu. Pomoc ne l i n k i Ośrodek Wczesnej Interwencji Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłow ym, Warszawa, ul. Pilicka 21, tel. 22 844 44 29 Fundacja „Promyk Słońca”, www.promykslonca.pl Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”, www.dzieciom.pl, [email protected] nalna, jak płacz i agresja, a także zaprzeczanie rzeczywistości. Na tym etapie potrzebne jest wsparcie i życzliwość ze strony personelu medycznego. Jest to szczególnie ważne w konfrontacji z diagnozą, trudną do zrozumienia i przerażającą dla rodziców. Ci, którzy nie otrzymali wsparcia, jeszcze długo pamiętają dystans, obojętność oraz zniecierpliwienie lekarzy i pielęgniarek. Pierwsze pół roku życia niepełnosprawnego dziecka to granica, kiedy rodzice zaczynają rozumieć, że ich życie nie będzie takie, jak planowali. A narastające przemęczenie tylko nasila kryzys w związku. Matka rezygnuje z powrotu do pracy i całe dnie opiekuje się dzieckiem, ojciec pracuje do późna. Ona marzy o tym, że ktoś wreszcie zastąpi ją przy dziecku, będzie miała chwilę dla siebie, a on po powrocie do domu chce po prostu odpocząć. Między 1. a 2. ro- 76 c zerw iec 2012 Między Kaśką a mną było słabo już wcześniej, ale narodziny Adasia spowodowały szok. Masz drugie dziecko, którym się trzeba zająć. Latasz w tę i z powrotem do szpitala. Nie dostajesz wyłącznie jednej złej informacji, ale dzień w dzień taką dawkę, że można sobie po niej żyły otworzyć. Jesteś ciągle zmęczony. Nocujesz w szpitalu na korytarzach. Twoje życie to jeden wielki kocioł. Rozwala się wszystko, wychodzą rzeczy, które może wcześniej cię denerwowały, ale przymykałeś na nie oczy. Wstawałem rano, by przed pracą zawieźć Kaśkę do szpitala. W pracy dostawałem od niej milion informacji, od których nogi się pode mną uginały, siedziałem w kiblu i wyłem. Koledzy z pracy mówili „jedź do domu, odpocznij”, ale ja nie mogłem mieć wolnego czasu, bo wtedy zaczynałem myśleć i szlag mnie trafiał. Po pracy jechałem po Kaśkę, a potem sam pę- dziłem do szpitala. Zaczynało brakować kasy, bo leczenie Adasia to ogromne koszty... W szpitalu siedziałem do północy, aż Adaś zaśnie. Wracałem do domu w środku nocy, a tu pierdolnik. Teoretycznie „zwolniłem” ją w szpitalu, żeby zajęła się domem, a ona siedziała i oglądała telewizję. Ona nie miała depresji, tylko generalnie zawsze tak funkcjonowała. Więc nie żałuję, że odszedłem z domu. Żal mi tylko dzieci. – Jakość relacji między partnerami i relacji w rodzinie jest bardzo ważna dla przetrwania związku po narodzinach dziecka niepełnosprawnego. Jeśli podwaliny są solidne, to związki trwają – twierdzi Karolina Czynsz-Grabiec. – A to, co pomaga im przetrwać, to powrót do jakiejś „normalności”. Mamy 17 tysięcy podopiecznych. Sądzę, że w dużych miastach 20–30 procent matek wychowuje dzieci samotnie, natomiast na wsiach i w małych miasteczkach ten odsetek może być większy, bo tam rodziny dzieci niepełnosprawnych funkcjonują gorzej, nie ma tam przedszkoli specjalnych. Zostawieni samym sobie – Z mężem łączyło mnie ogromne uczucie, ale ja miałam depresję, a on stąpał po ziemi, był racjonalny. Do dziś nie umiem określić, co czułam po powrocie z synem do domu – opowiada Olga, mama 10-letniego Bruna z porażeniem mózgowym. – Nie mogłam być z nim sama. Wpadałam w depresję. Bruno był nakarmiony i… samotny. Leżałam, głaskałam go i wyłam. Kompletnie sobie nie radziłam. Mąż powiedział, że jestem w takim stanie, że mogłabym zostawić i jego, i dom. By się ratować, poszłam do pracy, bardzo tego po- ZD ROWIE FOTO Corbis Narodziny niepełnosprawnego dziecka są trudnym testem dla związku. To, czy on przetrwa, zależy od jakości relacji. trzebowałam. Przez trzy pierwsze lata Brunem zajmowała się teściowa, potem niania, która przez pięć lat mieszkała z nami. Po urodzeniu Bruna strasznie prag nęłam drugiego dziecka. Natychmiast. Ale mąż powiedział, że drugie dziecko urodzi się wtedy, kiedy dojrzejemy, bo nie będziemy naprawiać w ten sposób tego, co nam nie wyszło. Dziś całuję ziemię, po której chodzi mój mąż. Pierwszy nasz syn był pragnieniem, a drugi marzeniem. Olga przyznaje, że choć mogła liczyć na wsparcie męża i rodziny, trudno jej było oswoić się z nie- pełnosprawnością Bruna. Psychologowie przyznają, że często około pierwszego roku życia dziecka pojawia się faza niechęci rodziców wobec niepełnosprawnego dziecka, myśl „lepiej by było, gdyby go nie było”. – Przyznają, że mają momenty załamania, mówią: „nie chcę cię”. Część pacjentów wypiera to, nie chce się do takich myśli przyznać, ale ja im mówię, że mają prawo do tych emocji, że to normalne w sytuacji przemęczenia – tłumaczy Karolina Czynsz-Grabiec. – Staram się nie zwariować, choć czasem wydaje mi się, że dalej już nie dam rady – opowiada Anna. – Czasem nerwy mi puszczają, ręka zawinie się i… pozostaje w powietrzu. I wtedy mówię do siebie: Co ty robisz? Ta twarzyczka taka malutka… To jest straszne, ale jestem tylko człowiekiem. Gdyby nie medycyna, to takie dziecko jak mój Michał umarłoby. Po co więc ratować? A skoro się ratuje, to dlaczego potem zostawia się rodziców samym sobie? – Nie separowałam się od „normalnego” świata, ale jak słuchałam kobiet rozmawiających o swoich „normalnych” dzieciach, zwyczajnych, codziennych sprawach, to... 2012 c zerw iec 77 Psychologia w działa n i u w w w. c h a ra k t e r y. e u Akceptacja dziecka niepełnosprawnego to proces, w którym wyróżnić możemy kilka faz. I faza – szok rodziców po otrzymaniu wiadomości, że ich dziecko nie będzie rozwijać się prawidłowo. Rodzice czują rozpacz, bezradność, ale i paraliżujący strach. Często pojawia się niekontrolowana reakcja emocjonalna, jak płacz i agresja, a także zaprzeczanie rzeczywistości. Na tym etapie rodzice potrzebują wsparcia Wszystkie dni, które przeżyliśmy z Agniesią, to życie w żałobie – opowiada Joanna. – W żałobie, bo trzeba się pożegnać z marzeniami, planami. Z jednej strony marzysz, żeby dziecko żyło, było zdrowsze, ale z drugiej chcesz, żeby... umarło. Byłam wykończona. Chciałam dać córeczce maksymalnie dużo miłości, jednak nie zawsze się to udawało, zwłaszcza gdy przychodziło zmęczenie. Ale w żadnych innych oczach nie widziałam tyle miłości, co w oczach Agniesi. Gdy się kłóciliśmy z partnerem – jej tatą, to patrzyła na nas w taki karcący sposób, jakby chciała powiedzieć: „co wy wyprawiacie?!”. – Wyłam za swoim wyobrażeniem dziecka – wspomina Olga. – Nie tak miało być. Nie widziałam postępów Bruna, tylko jego niepowodzenia. Czułam się wyalienowana ze społeczeństwa. Miałam wrażenie, że jestem postrzegana tylko przez pryzmat niepełnosprawności mojego dziecka, a ja nie istnieję. Nie skupiałam się na własnych kompetencjach, tylko na tym, kto się zajmie moim niepełnosprawnym, niejedzącym dzieckiem. Tyle pracy włożyłam, żeby tylko przy nim nie być. 78 c zerw iec 2012 i życzliwości ze strony personelu medycznego. II faza – zapoznawanie się z niepełnosprawnością dziecka. Rodzice uświadamiają sobie, że dziecko nie będzie takie, jak sobie wymarzyli. Są zawiedzeni. Odczuwają smutek, przygnębienie i żal. Zaczyna się proces opłakiwania straconych marzeń i złudzeń, który ma wszystkie znamiona żałoby, jaką przechodzimy po stracie bliskiej osoby. Ten etap trwa około pół A mam go tak naprawdę dopiero od pół roku, kiedy odeszłam z pracy i wyprowadziła się od nas niania. W tym czasie byliśmy z Brunem na dwóch turnusach terapeutycznych. Dopiero teraz zauważyłam, jak wiele potrafi, że inni postrzegają go jako ślicznego, uśmiechniętego chłopca. On jest na swój sposób samodzielny i ja mogę przy nim „oddychać”. Mamy coraz mocniejszą więź, a tyle czasu się przed nim broniłam… Lekarz nie spojrzy – Rodzice niepełnosprawnych lub przewlekle chorych dzieci nie znajdują wsparcia w systemowej opiece medycznej – uważa Karolina Czynsz-Grabiec. – Mają problem z dostaniem się do szpitala nawet z głupią anginą, bo lekarze nie wiedzą, jak sobie z takimi dziećmi radzić. Matka ma siedzieć całą dobę w szpitalu, bo to ona jest ekspertką. A tym dzieciom bardzo potrzebne jest wsparcie medyczne i rehabilitacja, bo bez systematycznej rehabilitacji funkcjonują znacznie gorzej. Rodzice starają się to robić na własną rękę, z nadzieją, że może po latach roku. Rodzicom może pomóc wsparcie ze strony specjalistów, którzy przekażą im, co jest możliwe na danym etapie rozwoju dziecka. Umożliwienie rodzicom rozmów ze specjalistami mobilizuje ich. Gdy lekarz nie daje rodzicom żadnej nadziei, proces akceptacji jest jeszcze trudniejszy. III faza – poszukiwanie winnych niepełnosprawności dziecka. U podłoża tego mechanizmu obronnego leży duże poczucie winy, szczególnie silne u kobiet. Zdarza się, że matki dziecka słyszą na przykład w rodzinie męża: „U nas nie było takiego przypadku…”. Takie słowa mogą nasilić drażliwość i wywołać poczucie winy. Zdarza się również, że ro- dziecko będzie mogło samo przesiąść się z łóżka na wózek. – Adaś nie rokuje – opowiada Piotr o swoim 4,5-letnim synku. – To, co osiągnął rozwojowo, jest bardzo dużą zasługą całej rodziny, Kaśki. Wszyscy załatwiali, biegali. Był problem, bo skoro Adaś nie rokuje, to po co zlecać badania. Idziesz do lekarza i jest cisza. Lekarz przegląda dokumenty medyczne, nawet nie patrzy na Adasia. Nagle dostrzega, że nasz syn reaguje, próbuje mówić. Lekarz mało z krzesła nie spadnie. Ale jak to? Jest z nim kontakt? A Adaś jest bardzo kontaktowy, gęba mu się sama śmieje. Łaskotki ma, choć teoretycznie nie powinien mieć. On chciałby robić mnóstwo rzeczy, ale nie może, bo ciało go ogranicza. Jak mówię do niego: „Adasiu, kocham cię” – jaką on robi minę! Jak odpowiada: „Giii”, miękną mi nogi. – Lekarze nie chcą przyjmować niepełnosprawnych dzieci, bo one nie rokują – potwierdza Olga. – Po co leczyć kogoś, kto nie przyniesie społeczeństwu zysku, kogo nie da się wyleczyć? Jeśli prosimy o normalność dla naszych dzieci – nic ponad to, traktują nas jak darmozja- FOTO ©iStockphoto.com Pokochać je właśnie takie ZD ROWIE dzice dziecka zadają sobie pytania typu: „może to kara za grzechy?”. Czasem u podłoża poczucia winy odczuwanego przez rodziców leży ambiwalencja uczuciowa. Zaczynają już kochać dziecko, ale jest w nich dużo złości, że jest ono inne, że trzeba się nim opiekować. Na tym etapie ważne jest, by lekarz-specjalista spokojnie wyjaśnił przyczyny uszkodzeń dziecka i skierował ich do fundacji i stowarzyszeń wspierających takie rodziny. IV faza – przypisywanie winy za chorobę dziecka błędom i zaniedbaniom lekarzy. Rodzice „przerobili” już smutek, żal, ale jest w nich jeszcze dużo złości ukierunkowanej na personel me- dyczny. Podważają trafność diagnozy, sprawdzają ją w różnych ośrodkach, szukają cudownego leku. V faza – przystosowanie się do sytuacji, pokochanie dziecka takim, jakie jest. Partnerzy poznają prawdziwe przyczyny choroby oraz szukają rozwiązań i metod, które mogą im pomóc. Na tym etapie dobrze funkcjonująca rodzina spostrzega możliwości dziecka realnie i cieszy się z jego postępów. Rodzice zaczynają realizować swoje potrzeby, role zawodowe i ambicje. dów. Nieraz słyszałam zarzuty, że dorabiam się na niepełnosprawnym dziecku, ale bez tego 1 procenta od podatku zbieranego przez fundację nie mogłabym żyć normalnie. Nie jestem roszczeniowa, ale mojemu Brunowi należy się wszystko, co najlepsze. To proste: należy mu się podjazd, bo ja wtedy nie muszę taszczyć go po schodach; należą mu się najlepiej nałożone rajstopy, bo wtedy nie choruje. Staram się niwelować rzeczy, które powodują, że będę musiała uruchomić, zmobilizować dodatkowe siły. – Na przykładzie wielu rodzin, które przychodzą do naszego ośrodka rehabilitacji, widać, że urodzenie dziecka niepełnosprawnego to nie jest koniec życia – przyznaje Karolina Czynsz-Grabiec. – Można mieć drugie, trzecie dziecko, normalną rodzinę, o której się zawsze marzyło. To życie będzie inne, nie takie jak rodzin ze zdrowym dzieckiem, ale to nie znaczy, że nieszczęśliwe. Znam też pary, które zbliżyły się dzięki chorobie dziecka. Tak się zdarza, wcale nierzadko. – To jest test dla związku – twierdzi Joanna. – My mieliśmy problemy, zanim zaszłam w ciążę. Zdecydo- wałam się na dziecko, bo pomyślałam, że to ostatni moment na taką decyzję, miałam wtedy prawie 40 lat. Nie dobraliśmy się – dodaje. – Oczywiście nie wiem, jak by się potoczyły losy naszego związku, gdyby córeczka była zdrowa... Agnieszka żyła dwa i pół roku. Owszem, była upośledzona, mocno opóźnio- Marta Barańska, psycholog i psychoterapeuta z Zakładu Wczesnej Interwencji Psychologicznej w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie na rozwojowo, ale to nie niepełnosprawność była najgorsza, tylko świadomość śmierci, która mogła nadejść w każdej chwili, z czym wiązały się ogromne dylematy dotyczące jej zdrowia, rehabilitacji. Cztery lata temu posypało się nam wszystko: ja w ciąży, partner stracił pracę, wiadomość o chorobie dziecka. Trudno było nam się z partnerem porozumieć w ważnych sprawach. Poprosiłam, żeby się wyprowadził, ale on nie uciekł, pomagał nam. Był. A od dnia śmierci córeczki przez jakiś czas znów mieszkaliśmy razem. Teraz pozostajemy w kontakcie. – Niepełnosprawność synka zmieniła mnie – opowiada Olga. – Nigdy nie byłam tak silna jak teraz. Mąż wie, że wszędzie mnie pełno, inaczej bym się zadusiła. Podjęłam studia, zapisałam się na kurs angielskiego. Mąż zajmuje się w tym czasie naszymi synkami. Bardzo go kocham i wiem, że on mnie też. Dzięki temu przetrwaliśmy. Imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione. BEATA KOŁAKOWSKA jest psychologiem międzykulturowym. Trenuje tai-chi, pasjonuje się fotograf ią i przyrodą. Zawodowo zajmuje się komunikacją marketingową. www.pampa.com.pl NERWONAL BEZ REC EPTY W DOBR YCH APTEKA CH Produkt z∏o˝ony, krople doustne: Tradycyjnie jako Êrodek wspomagajàcy czynnoÊç serca i uk∏adu krà˝enia, w szczególnoÊci w stanach wzmo˝onego napi´cia nerwowego. Wzmo˝one napi´cie nerwowe mo˝e objawiaç si´ nadmiernà aktywnoÊcià psychoruchowà, dolegliwoÊciami ze strony przewodu pokarmowego, trudnoÊciami z zasypianiem oraz rozdra˝nieniem. Dla doros∏ych i dzieci powy˝ej 12 roku ˝ycia. reklama Przeciwwskazania: Nie stosowaç u pacjentów z alkoholizmem. Ze wzgl´du na zawartoÊç etanolu nie zaleca si´ stosowania u kobiet ci´˝arnych, karmiàcych piersià, dzieci i u osób z wysokiego ryzyka, takich jak pacjenci z chorobà wàtroby lub padaczkà. Lek zawiera aspartam, który stanowi êród∏o fenyloalaniny. Nie stosowaç u pacjentów z fenyloketonurià. Podmiot odpowiedzialny: Laboratorium Farmaceutyczno-Kosmetyczne 05-500 Piaseczno, ul. KoÊciuszki 24, tel. / fax (022) 756 76 21 Przed u˝yciem zapoznaj si´ z ulotkà, która zawiera wskazania, przeciwwskazania, dane dotyczàce dzia∏aƒ niepo˝àdanych i dawkowanie oraz informacje dotyczàce stosowania produktu leczniczego, bàdê skonsultuj si´ z lekarzem lub farmaceutà, gdy˝ ka˝dy lek niew∏aÊciwie stosowany zagra˝a Twojemu ˝yciu lub zdrowiu.