Galowy mundur i buty z cholewami
Transkrypt
Galowy mundur i buty z cholewami
Galowy mundur i buty z cholewami - Pamiętam pięknego, wysokiego mężczyznę w galowym mundurze i butach z cholewami, których ostrogi dźwięczały tajemniczo. W pięknej pelerynie aż do ziemi. Tak był ubrany w dniu ślubu - wspomina majora Jana Rajtara jego cioteczna siostra Krystyna Pustelak. - Był ukochanym wnukiem mojej babci - dodaje. - Był tak przystojny, że wszystkie dziewczyny się w nim kochały - mówi bratowa Urszula Rajtar. - Odziedziczył po swojej matce smagłą cerę, ciemne oczy i czarne włosy. Pięknie grał na fortepianie. Należał do wybranych uczniów profesora Łabuńskiego, który przepowiadał mu karierę pianistyczną, uważając go za wybitny talent. Kuzynka Zofia Sulikowska do dziś opowiada, co przed laty grał młody Janek, gdy przychodził do domu dziadka Rajtara i tam robił im koncerty. Był pod każdym względem nadzwyczajny - dobry, prawy, szlachetny. - Wzór i ideał, dlatego pewnie zginął - mówi pani Urszula. Został zastrzelony w Katyniu 12 kwietnia 1940 roku. Miał wówczas niespełna 31 lat. Na jego cześć 2 czerwca br. roku przed III Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kochanowskiego na os. Wysokim zostanie posadzony Dąb Pamięci. Jest to jeden z 21 473 dębów, które od dwóch lat młodzież całej Polski sadzi w ramach projektu „Katyń - ocalić od zapomnienia”. Jeden „Dąb Pamięci” - to jedno nazwisko oficera z listy katyńskiej. Ideą tego projektu jest nie tylko upamiętnienie pomordowanych, ale również poznanie ich losów. Major Jan Kanty Rajtar pochodził z Krakowa, gdzie po potopie szwedzkim we wsi królewskiej Krowodrzy osadzono jego przodków. Dowódcę rajtarów mianowano wójtem i ta funkcja od tamtego okresu przechodziła z pokolenia na pokolenie, aż do czasów dziadka Feliksa Rajtara, który nosił tytuł naczelnika. Jan urodził się 19 września 1909 roku. Gdy miał 6 lat, osierociła go mama. Zaopiekowali się nim wówczas dziadkowie ze strony matki. Ojciec Ludwik - wicedyrektor banku i oficer - walczył wówczas na frontach I wojny światowej. Od 1917 roku przebywał w niewoli sowieckiej w Woroneżu. W archiwach rodzinnych zachowały się listy pisane do niego przez syna w 1917 roku. Pierwszy z listopada: Tatusiu drogi! Jestem zdrowy i uczę się do 2 klasy, gram na fortepianie, w parku ślizgam się na, łyżwach, rachuję do tysiąca. Niech Tatuś o Janusiu pamięta, bo Januś bardzo kocha Tatusia i jest grzeczny. Pa Tatusiu, Bozia niech da Ci zdrowie i przyjeżdżaj prędko! . Drugi z listów wysłał na Boże Narodzenie: Kochany Tatusiu! Tak mi się przykrzy za Tatusiem! Nie mogę się doczekać przyjazdu Tatusia. Czytam ładne powiastki o Krasnoludkach. Kocham Tatusia. Życzę Wesołych Świąt. Całuję rączki. Janek. Listy te świadczą o łączącej ich silnej więzi. Z żoną Krystyną na zabawie tanecznej w roku 1938. Jan po maturze odbył roczną zasadniczą służbę wojskową w artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. W 1929 oku rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W trakcie studiów uczestniczył w szkoleniach wojskowych. W 1933 roku, kiedy otrzymał dyplom uniwersytecki, miał już stopień podporucznika. Po aplikacji pracował w sądach wojskowych Grudziądza, a potem Warszawy, gdzie w 1936 roku został mianowany kapitanem audytorem. To w Warszawie zastał go wybuch II wojny światowej. Był już wtedy od dwóch lat żonaty, miał kilkumiesięczną córeczkę. Latem 1939 roku żona z małą Danusią wyjechały na wieś koło Tomaszowa Mazowieckiego. 5 września 1939 roku przyszło ostrzeżenie, że Niemcy zbombardują wieś. Wszyscy mieszkańcy uciekli do pobliskiego lasku, a Niemcy ostrzelali właśnie tylko lasek. Było wiele ofiar tego nalotu. Krystyna, żona Jana, z małą Danusią w wózku, jej matka i 19-letni brat także uciekli do lasku i podczas nalotu rzucili się na ziemię. W ostatniej chwili żona majora wyciągnęła z wózka córeczkę Danusię i przykryła ją swoim ciałem. To uratowało życie dziecku, gdyż wózek był cały przestrzelony. Na oczach Krystyny zginął brat. Trzy dni później zmarła matka, a ona sama została ciężko ranna. Zawieziono ją do szpitala w Tomaszowie Mazowieckim, a dziecko zostało z opiekunką na wsi. Kilka dni później ogłoszono mobilizację. Janowi jakimś cudem udało się przyjechać do szpitala, żeby pożegnać się z żoną, która zapytała, czy jest szansa walki z wrogiem na miejscu. Odpowiedział, że jest mobilizacja, a dla oficera „najważniejszy jest Bóg, Honor i Ojczyzna”. To było ich ostatnie spotkanie. Z żoną na nartach, rok 1938. 24 września 1939 roku wyjechał wraz z innymi pracownikami Sądu Wojskowego w stronę wschodnich granic Polski. Został ewakuowany w kierunku Brześcia i dostał się do niewoli sowieckiej. 27 listopada 1939 roku wysłał z Kozielska jedyny list do swojego wuja z prośbą, by zaopiekował się jego bliskimi. - Najgorsza jest niepewność - pisał w tym liście. Kilka. miesięcy później już nie żył. Jego śmierć była szokiem dla rodziny. Żona Krystyna nigdy już nie wyszła za mąż. Była niezwykle elegancką i piękną kobietą. Miała 27 lat, gdy zabito Jana, i do końca życia pozostała wierna jego pamięci. - Nigdy nie oglądała filmów o wojnie i nie czytała książek wojennych - wspomina jej córka Danuta. - To było bardzo kochające się małżeństwo podkreśla Urszula Rajtar. Ojciec Jana, który podczas okupacji walczył w wojsku Andersa, gdy wrócił do Polski i dowiedział się o zbrodni katyńskiej, do śmierci nie pogodził się ze stratą syna. Krystyna była jego ukochaną synową: a Danusia ukochaną wnuczką. Z żoną na Rynku Głównym w Krakowie. 2 czerwca br. na uroczystości posadzenia Dębu Pamięci do Nowej Huty przyjedzie z Warszawy córka Jana Rajtara Danuta Milej wraz z dwójką swoich dzieci, ich rodzinami i wnuczkiem, który nosi imię pradziadka. Swój przyjazd zapowiedzieli też jego kuzynki i kuzyni. Niektórzy z nich mają już ponad. 80 lat, ale bardzo pragną uczestniczyć w tym święcie, które dla rodziny majora Rajtara ma ogromne znaczenie. Uroczystości, do których III LO przygotowuje się już od dłuższego czasu, rozpoczną się w sali teatralnej kościoła św. Józefa Oblubieńca NMP na os. Kalinowym 5 o godzinie 9.00 przedstawieniem „Pamięci tych, o których nie można było pamiętać” przygotowanym przez nauczycielkę języka polskiego Beatę Nawrot. O godz. 10.15 w tutejszym kościele zostanie odprawiona Msza św. pod przewodnictwem proboszcza ks. Stanisława Podziornego. Później nastąpi przemarsz pod budynek liceum, odsłonięcie i poświęcenie tablicy pamiątkowej oraz posadzenie Dębu Pamięci. Nad całością przedsięwzięcia z niezwykłym zaangażowaniem czuwa dyrekcja III LO: Marta Łój i Ligia Wirtel, wraz z nauczycielami: ks. Andrzejem Caputą, Antonim Downarem i Barbarą Szopińską. MAŁGORZATA MODZELEWSKA