Szanuj tajemnice swojego dziecka

Transkrypt

Szanuj tajemnice swojego dziecka
Szanuj tajemnice swojego dziecka
Czy są sytuacje, w których rodzicom wolno przeczytać pamiętnik ich dziecka opowieści rodziców i rozmowa z psychoterapeutą, Krzysztofem Srebrnym
Miałam piętnaście lat, byłam w drugiej klasie ogólniaka. I byłam desperacko
i nieszczęśliwie zakochana w moim panu od polskiego. Wymyślałam sobie różne fantastyczne
historyjki-marzenia, jak to po lekcji podchodzi do mnie, patrzy mi w oczy... Pocałunki...
Spisywałam to na kartkach. A że jestem bałaganiarą, zdarzyło mi się kiedyś jedną z takich
kartek zostawić na swoim biurku.
Myślałam, że umrę, gdy po powrocie do domu zobaczyłam w przedpokoju tatę z TĄ
kartką w ręce. - Co ty sobie smarkulo wyobrażasz?! - krzyczał. Czerwona ze wstydu
tłumaczyłam, że to tylko wymysły. Wtedy zaczął się śmiać. I to było jeszcze gorsze. Nie
chciał oddać mi kartki, powiedział, że schowa sobie na pamiątkę. Płakałam cały dzień.
Tydzień się nie odzywałam. Potem jakoś przyschło. Minęło wiele, wiele lat, a żal pozostał.
Czytelniczka
Nigdy nie czytam cudzych listów, pamiętników. A jednak któregoś dnia pokusa
okazała się zbyt silna...
Moja trzynastoletnia córka zostawiła na biurku otwarty pamiętnik. Sprzątając u niej,
niechcący przeczytałam słowa napisane drukowanymi literami i podkreślone flamastrem:
"Nie cierpię ich!". Nie mogłam się oprzeć. Wydaje mi się, że kierowała mną nie tyle
ciekawość, ile zaniepokojenie i rodzicielska czujność. (Pewnie się usprawiedliwiam). Lektura
tak mnie wciągnęła, że nie poprzestałam na dwóch stronach. Szybko tego pożałowałam. Ze
stron pamiętnika wyłoniła się zupełnie mi nieznana, obca osoba.
Z córką nigdy nie było problemów: dobrze i chętnie się uczyła, miła, grzeczna,
uczynna, zajmowała się młodszą siostrą.
W pamiętniku nazywała mnie "matką", o siostrze wyrażała się wyłącznie "ten głupi
bachor", co trzecie słowo brzmiało "cholera" i "fuck" - odniosłam wrażenie, że osoba pisząca
ten pamiętnik, jest mocno zdegustowana, a może nawet nieszczęśliwa.
Nie wiedziałam, co jest prawdą - ten pamiętnik czy obraz córki, który nosiłam
w sobie.
W dzienniku oprócz licznych zapisków dotyczących chłopaków(!), nie znanych mi
historyjek z ostatnich wakacji, znalazły się spostrzeżenia i odczucia córki na temat nas rodziców. Przestraszyłam się. Pisała, jacy jesteśmy naiwni, głupi, niczego nie rozumiemy, ale
ona i tak sobie z nami poradzi (podobno ma swoje sposoby!). Szczególnie dostało się mnie.
Córka zarzucała mi fałsz: "Matka jest miła i w ogóle super przy gościach. Jak wyjdą,
wrzeszczy na wszystkich, jest zawsze zmęczona i nieszczęśliwa". Mąż według naszego dziecka
wciąż ją egzaminuje i udowadnia niewiedzę ("A po co mi do cholery wiedza, kto jest
premierem, w jakim kraju?"). A w ogóle rodzice myślą, że szkoła jest najważniejsza –
a życie?!
Chciało mi się płakać, byłam wzburzona, bliska poważnej rozmowy z córką na temat
tego, co przeczytałam. Nie zrobiłam tego. Bałam się, że straci do mnie zaufanie, zamknie się
w sobie.
Nie żałuję, że przeczytałam ten pamiętnik. Dał mi wiele do myślenia. Pod jego
wpływem dokonałam kilku przewartościowań. Staram się zachowywać podobnie
w towarzystwie gości i domowników. Zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście wiele rzeczy
robię na pokaz, nie przejmując się tymi, którzy są dla mnie najważniejsi. Po rozmowie
z przyjaciółką stwierdziłam, że ja w tym wieku też pisałam podobne rzeczy, które nie zawsze
były prawdą, ale dobrze brzmiały. Wyraźnie, ostro. Oddzielając świat ludzi młodych od
starych, niczego nierozumiejących. Po trzecie: dałam córce więcej swobody, luzu, możliwości
otwartego wyrażania swojego niezadowolenia. Liczę, że prawda o niej leży gdzieś pośrodku
między zbuntowaną i nieszczęśliwą nastolatką z pamiętnika, a kochaną córeczką w domu.
Czytelniczka
Joanna Wojciechowska: Dlaczego rodziców tak bardzo kusi, żeby otworzyć list
zaadresowany do ich dziecka albo zostawiony na stole pamiętnik?
Krzysztof Srebrny, psycholog z Ambulatorium Psychoanalitycznego
w Warszawie: Myślę, że wszystkich ludzi trochę kusi, żeby dowiedzieć się czegoś
o sekretach bliskich im osób, o tych sprawach, o których wiedzą niewiele albo w ogóle nic.
A rodzice mają dodatkowo naturalną chęć, żeby kontrolować dzieci.
To, dlaczego rodzice całej tej wiedzy o życiu dziecka nie próbują uzyskać inaczej, na
przykład w szczerej rozmowie?
No właśnie, dlaczego? Może czują się bezradni? Zresztą często jest to wiedza, którą
trudno zdobyć w inny sposób. Np. córka boi się, że jest w ciąży, napisze o tym w pamiętniku,
zostawi go na stole, ale nie odważy się powiedzieć o tym matce wprost. Często jest też tak, że
rodzice dowiadują się o problemie jako ostatni, bo boją się poznać prawdę. To jest
szczególnie wyraźne, gdy dzieją się bardzo złe rzeczy, np. przy narkotykach. Dziecko bierze,
wiedzą o tym wszyscy - są sygnały ze szkoły, pogarszają się stopnie, rodzice znajdują jakieś
tajemnicze paczuszki, proszki, ale cały czas dają sobie wciskać kit, wolą nie wiedzieć.
Można też spojrzeć na to w ten sposób: jeżeli musisz czytać listy i pamiętniki swojego
dziecka, by poznać prawdę o jego życiu, to znaczy, że coś jest niedobrze z waszym
kontaktem. I tu rada dla rodziców, którzy mają dużą ochotę przeczytać pamiętnik. Niech
spróbują się powstrzymać, a potem powiedzą dziecku: "Słuchaj Marysiu, zostawiłaś ten
zeszyt na wierzchu. Taką miałam straszną ochotę przeczytać, co jest w środku, i wtedy
uświadomiłam sobie, że bardzo mało o tobie wiem. O twoich przeżyciach, problemach,
radościach. Masz jakieś kłopoty? Chciałabym o tym porozmawiać".
No dobrze, a jeżeli ta mama nie zdołała się powstrzymać i przeczytała tajemnice
Marysi?
Ważne jest to, co się dzieje potem - to pokazują też te listy. Jeżeli rodzice
wykorzystają wiedzę, jaką zdobyli, czytając pamiętnik, przeciwko dziecku - ukarzą je, będą
wyśmiewać, to będzie brutalna ingerencja w jego prywatność. Taki rodzic daje sygnał, że nie
szanuje uczuć dziecka, nie rozumie ich, uważa je za mało ważne. A to jest dla dziecka
dramatyczne doświadczenie.
Czy to będzie błąd nie do naprawienia?
Między rodzicami a dziećmi nie ma jednorazowych błędów nie do naprawienia. Nie
do naprawienia może być natomiast długotrwałe lekceważenie uczuć dziecka, wyśmiewanie
ich. Jeżeli rodzice przeczytają w pamiętniku, że dziecko ma kłopot, i inteligentnie z nim o tym
porozmawiają, to może przynieść korzyści. Przyznając się do przeczytania pamiętnika, warto
zaznaczyć, że traktuje się to, jako swoją słabość.
Można też porozmawiać o kłopocie, nie mówiąc jednoznacznie, że się przeczytało o
nim w pamiętniku. Ale wtedy trzeba mieć świadomość, że dziecko się zapewne tego domyśli.
Podkreślam - to naturalne, że rodzice chcą wiedzieć jak najwięcej o życiu swoich
dzieci. Ale pojawia się tu pytanie o granice intymności, o to, na ile dzieci mają prawo do
własnego życia.
Na ile mają to prawo?
To nie takie proste. Zrobiłem sondę wśród znajomych, w większości psychologów,
czy rodzice mogą przeczytać list zaadresowany do dziecka. Wszyscy w pierwszym odruchu
powiedzieli zdecydowanie: nie!
A co z tym amerykańskim nastolatkiem, który nim zaczął strzelać do swoich
kolegów w szkole, wielokrotnie zapowiadał to w swoim pamiętniku? Jego rodzice mieli
też inne sygnały, że w pokoju syna czai się Zło...
No właśnie. Z mojej sondy wśród znajomych wynika, że w drugim odruchu ich
sprzeciw nie jest już tak oczywisty. Dlatego, że rodzice mają prawo niepokoić się o swoje
dziecko. Można sobie wyobrazić kilka sytuacji, w których czytanie pamiętnika wyda nam się
dopuszczalne. Jeżeli są wyraźne sygnały, że z dzieckiem dzieje się coś złego - np. jak w
wypadku tego mordercy, albo dziecko absolutnie nie pozwala nikomu dorosłemu wejść do
swojego pokoju, pojawiają się u niego niepokojące akcesoria: fifki, torebki z proszkami,
militaria. Albo na przykład gwałtownie zmienia towarzystwo czy nagle ma dużo pieniędzy
niewiadomego pochodzenia.
Może być też tak, że dziecko nieoczekiwanie zostawia pamiętnik gdzieś na wierzchu.
Jeśli tak się dzieje, to może być sygnał, że ono chce, by rodzice się czegoś o nim dowiedzieli.
Że się zakochało, że ma kłopoty z narkotykami albo jakiekolwiek inne, ale boi się mówić
wprost. Taki zostawiony pamiętnik albo otwarty list na stole jest dla rodzica wyzwaniem.
Widać tam jest coś, o czym dziecko chciałoby porozmawiać, ale jest mu trudno.
A jak się zachować, znajdując tam obelgi pod swoim adresem?
W pamiętniku dziecko daje upust swoim uczuciom, często agresywnym. Wszyscy
takich doświadczamy. Jednak to, że dziecko się "wyzłaszcza" na rodziców w pamiętniku, nie
znaczy, że czuje wobec nich tylko złość. To uczucie jest prawdziwe w momencie, gdy
dziecko je zapisuje. Ale chwilę później może czuć dużą więź i bliskość z rodzicami, o czym
nie napisze, bo tego nie zapamięta. W pamiętniku dziecko często zapisuje fantazje. To może
być próba uporania się niekoniecznie z rzeczywistymi wydarzeniami, ale również
z niekontrolowanymi emocjami.
Ale może być tak, że dzieciak zostawia pamiętnik na stole, bo ma absolutną pewność,
że rodzice go nie otworzą! Jeżeli do niego zajrzą, runie wzajemne zaufanie.
To wtedy dziecko zmieni pogląd na temat rodziców. A tak poważnie - myślę, że
większość nastolatków dobrze zna swoich rodziców i z osiemdziesięciopięcioprocentową
pewnością wie, czy można ich wodzić na takie pokuszenie, czy nie.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53663,79137.html

Podobne dokumenty