Rozmowa z Kamilą Sidor o walce z nadwagą, motywacjach

Transkrypt

Rozmowa z Kamilą Sidor o walce z nadwagą, motywacjach
Rozmowa z Kamilą Sidor o walce z nadwagą,
motywacjach, wsparciu i współdziałaniu
Reporter: Jest dziś ze mną niezwykła dziewczyna, która postanowiła zawalczyć o swoje życie.
Kamila Sidor, studentka resocjalizacji w Poznaniu, swoją walką ze współczesnym
problemem wielu ludzi, jakim jest otyłość, zaraża i motywuje. Witam serdecznie!
Kamila Sidor: Witam. ☺
R: Powiedz mi, jak to się zaczęło? Co sprawiło, że doprowadziłaś się do stanu, w którym
nadwaga poważnie zagrażała Twojemu życiu?
KS: Kochałam jeść. To nie była wina rodziców, przyjaciół, otoczenia, tylko i wyłącznie moja.
Kiedy oni mówili: „przestań, nie jedz”, ja się stresowałam, denerwowałam i zaczynałam
zajadać. Tak było zawsze, miłość do jedzenia wygrywała z rozumem.
R: Była ona aż tak silna? Co i o jakich porach jadłaś?
KS: Potrafiłam nie jeść cały dzień, a wieczorem zjeść potrawy za 5 osób. Chipsy, batony, ciasto,
„fast foody”. Byłam „jedzenioholiczką” złych rzeczy: tłustych, słodkich. Teraz jestem
„jedzenioholiczką” sałaty i warzyw. ☺
R: Kiedy uznałaś, że czas powiedzieć sobie "stop! muszę schudnąć"? Co zmotywowało Cię
do walki?
KS: Dziwna sytuacja. Ja odchudzałam się kilka razy. Mojej odwagi i siły wystarczało mi na
miesiąc, dwa. Chudłam i tyłam z nawiązką. Nagle wszystko się odwróciło. Wizyta u lekarza,
który zapowiedział, że długo nie pożyję, mój przyjaciel Filip Moniuszko, który dał mi iskrę
wiary w siebie, moje samopoczucie: bolący kręgosłup, opuchnięte nogi i bolące serce,
złożyły się na silną i trwającą, na pewno do końca życia, walkę.
R: Czyli to nie był wynik tego, że nie akceptowałaś siebie, lecz brak wystarczająco silnej
motywacji, jaką w tym wypadku było zagrożenie życia?
KS: Zawsze akceptowałam siebie. Opinie innych mnie nie interesowały, mimo że bolały
i doprowadzały do łez. Potrzebowałam dorośnięcia do decyzji: "jestem najważniejsza",
muszę zacząć walkę o siebie, być sobą, zdrowszą Kamilą, nadal, pełną energii i z chęcią
niesienia pomocy innym. Miałam zająć się sobą. Okazało się, że to postanowienie było
najlepszym krokiem do tego, by pomóc innym. Piękne jest to, że moje:
„jestem najważniejsza" przyczyniło się do "TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA".
R: W oczach wielu dokonałaś czegoś niemożliwego, bo udało Ci się zrzucić... Ile?
KS: 50 kilogramów.
R: W jakim czasie?
KS: W rok. Od 5 stycznia 2012r. do 5 stycznia 2013r. :) Ale to nie koniec walki.
R: Ile więc pozostało Ci do osiągnięcia celu? Od jakiej wagi zaczęłaś i do jakiej wagi zamierzasz
dojść?
KS: Od 153,5 kilograma. Moim marzeniem było ujrzeć wagę dwucyfrową, ale to już niedługo.
Cel - 75 kilogramów, ale zobaczymy, czy pozwoli mi na to mój organizm.
R: Więc jest to możliwe! A co jest najtrudniejsze, kiedy już podejmie się decyzję o rozpoczęciu
bitwy z samym sobą?
KS: Najważniejsza jest decyzja, że chcesz walczyć na stałe. Najgorsza walka, jaką w całym życiu
człowiek może stoczyć, to walka z samym sobą.
R: Czym różni się Twój obecny dzień od tego sprzed rozpoczęcia walki?
KS: Wcześniej jadłam wszystkie śmieci, teraz? 5 posiłków dziennie, co 3 - 3,5 godziny. Mnóstwo
warzyw, owoców, drobiu. Piję hektolitry wody. Ćwiczę codziennie około dwóch godzin.
Kiedyś pójście na przystanek było katorgą.
R: Co może pomóc? Kto jest dla Ciebie największym wsparciem?
KS: Pomagają ludzie, sytuacje. Największym wsparciem są rodzice, przyjaciele, blogowicze.
R: No właśnie. Założyłaś bloga. Jak to się stało i jaki był tego cel?
KS: Ludzie mówią, ze powinnam założyć go na samym początku walki. Nie chciałam,
bo nie wiedziałam, czy to czasem nie jest kolejna próba odchudzania. Kiedy byłam pewna,
że będę w tym trwać i dostawałam setki maili, i wiadomości „JAK TO ROBISZ?”,
postanowiłam go założyć. Pamiętam, było to 22 lipca. Cel? Opisywanie swojej historii, życia,
tego, co robię. Z czasem blog przyjął również inną funkcję.
R: Czy spodziewałaś się tak dużego zainteresowania? Jak się czułaś, gdy odkryłaś, że możesz
swoją historią pomóc także innym?
KS: Nie spodziewałam się. Myślałam, że bloga będą czytali jedynie moi znajomi. Od lipca do dziś
weszło na niego ponad 170 tysięcy osób. Teraz, dzięki niemu, pomagam ludziom, organizuję
akcje, czuję, że moje życie ma sens.
R: Jak wygląda Wasza wspólna walka? Jakie są Wasze dotychczasowe efekty?
KS: Wspólna walka? Ja tym Mistrzom - tak ich nazywam - wysyłam materiały, które mnie
zmobilizowały. Przekazuję im swoją wiedzę, opracowane diety. Mistrzowie się inspirują.
Od pierwszej akcji schudliśmy prawie 600 kilogramów. Motywujemy się na blogu
i Facebooku, wspieramy. Łączy nas silna więź, co prawda, internetowa, ale oni są moją drugą
rodziną.
R: Czyli można powiedzieć, że dzięki Tobie i wytrwałości Mistrzów ubyło ponad pół tony
Polaków?!
KS: To nie moja zasługa. Ja daję im „kopa w tyłek”. Jestem bodźcem. To tylko i wyłącznie
ich zasługa. Ich wiary, wytrwałości. To oni jedzą zgodnie ze swoim planem, oni mobilizują się
do ćwiczeń. Nie jestem przy nich obecna, nie pcham za sobą. Jestem w Internecie, gdzieś
daleko od nich. Zawsze piszą, motywują. To ich zasługa, ich ciężka walka.
R: Co czujesz, gdy w komentarzach na blogu, Ci, którym pomagasz piszą, że tak wiele
Ci zawdzięczają, że zdziałałaś więcej niż lekarze, że dzięki Tobie w końcu są szczęśliwi?
KS: Szczęście. Zawsze się wzruszam. Przy niejednym mailu płakałam jak dziecko.
Jestem szczęśliwa. Ci ludzie dają mi motywację i siłę. To sprzężenie zwrotne: ja daję im coś,
oni mi dają coś. Jesteśmy, bezwarunkowo, dla siebie „wspieraczem” i tworzymy historię.
R: Domyślam się, że blogowicze to ludzie z całej Polski. Pochodzisz z Konina, a obecnie
mieszkasz i studiujesz w Poznaniu. Czy tutaj, w stolicy Wielkopolski, są osoby,
którym bezpośrednio pomagasz, nie tylko przez bloga?
KS: Tak. Jest kilka dziewczyn z UAM’u, które chudną razem ze mną. Wspieramy się, wspólnie
gotujemy dietetyczne rzeczy, chodzimy razem na Zumbę.
R: W takim razie życzę Tobie oraz blogowiczom dużo wytrwałości i cierpliwości, a przede
wszystkim wiary we własne siły, wiary w to, że ciężką pracą można osiągnąć wszystko.
Dziękuję za rozmowę.
KS: Nie ma za co. :))) Nie ma rzeczy niemożliwych :))))
Reporter: Edyta Pietrzak
VIII LO im. Adama Mickiewicza w Poznaniu