Przychodzi pies do doradcy…

Transkrypt

Przychodzi pies do doradcy…
Life style
Archiwum Wendy Nan Rees
Przychodzi pies
do doradcy…
być np. wystawowy, pracujący, kanapowy czy przystosowany do prowadzenia
terapii lub ratowania życia. Dzięki mnie
może to być właściwy pies właściwej
rasy. Myślę, że te przykłady dobrze pokazują, czym się zajmuję.
Ilona Niebał–Buba: – Co oznacza
„pet lifestyle advisor” jako zawód?
Wendy Nan Rees: – Jestem „Go–
to&How–to Girl” (dziewczyna, która
zorganizuje i doradzi) w środowisku
zwierząt towarzyszących i ich właścicieli. Pracowałam przez wiele lat na to,
żeby zawód pet lifestyle advisor kojarzony był z moim nazwiskiem. Nie jestem
weterynarzem ani trenerem. Bezpłatna
informacja i bezpłatne porady to mój
wkład w edukację właścicieli zwierząt.
Wszyscy, zanim zostaną moimi klientami, mogą z mojej wiedzy i doświadczeń
skorzystać za darmo – np. z moich porad, zamieszczanych na stronie internetowej www.petlifestyleadvisor.com
i udzielanych w audycjach radiowych.
72
Amerykanka Wendy Nan
Rees doradza właścicielom
zwierząt towarzyszących
w różnych sprawach, prowadzi program radiowy
„Wendy’s Animal Talk”
(Rozmowy z Wendy o zwierzętach), pisze książki
kucharskie dla zwierząt,
aranżuje dla nich wnętrza
oraz produkuje ciastka.
Być może przyjedzie nawet
do Polski, by zebrać materiał
do swojej kolejnej książki.
Na to wszystko pozwala
jej niezwykły, niecodzienny
zawód – pet lifestyle advisor
(doradca w zakresie stylu
życia zwierząt).
Z Wendy Nan Rees rozmawia
Ilona Niebał–Buba.
3(18) czerwiec 2008
Mogą także wysłać do mnie e–mail z pytaniem, na który również odpowiem bezpłatnie, nawet jeżeli udzielę
porady. Kiedy ludzie wiedzą dokładnie,
czym się zajmuję, mogą się zastanowić,
co chcieliby ode mnie kupić i za jakie
moje usługi zapłacić.
IN–B: – Jakich usług można zatem
oczekiwać od pet lifestyle advisora?
WNR: – Jeżeli chodzi o płatne usługi, 80 proc. zleceń dotyczy aranżacji wnętrz dla psów, które wykonuję
zarówno w Kalifornii, jak i w Nowym
Jorku czy w Paryżu. Zdarzają się także
lekcje gotowania. Mogę również doradzić np. na jaką rasę psa konkretna osoba powinna się zdecydować. Pies może
IN–B: – W Polsce twój zawód w ogóle nie jest znany. Nie ma osób, które
zajmowałyby się chociażby aranżacją wnętrz dla psów. Czy mogłabyś
podać przykład konkretnego zlecenia?
WNR: – Oczywiście. Ostatnio pracowałam nad pomieszczeniem przeznaczonym na przedszkole dla psów,
spełniające funkcje ośrodka opieki
dziennej nad psami. Właścicielka miała duży dom, dużą kuchnię, duży garaż
i ogród. Chciała urządzić przedszkole w części swojego domu. Doradziłam jej całkowity rozdział przedszkola
od części mieszkalnej domu i zaadaptowałam na potrzeby przedszkola garaż i ogród. Efekt bardzo jej się
spodobał.
IN–B: A czym w zakresie aranżacji
wnętrz zajmujesz się na zlecenie
osób prywatnych?
WNR: – Bardzo dużo osób interesuje np. aranżacja kącika z rzeczami dla
psa lub kota. Członkowie rodziny mają
swoje pokoje, a zwierzę ma mieć jakieś
miejsce, kąt na swoje szampony, karmę, zabawki i inne rzeczy. Zdarza się,
że przygotowuję taki kąt wraz z wyposażeniem, a później raz w roku uzupełniam braki.
IN–B: – W biznesie związanym
ze
zwierzętami
funkcjonujesz
od ponad dwudziestu pięciu lat.
Co sprawiło, że tak zaangażowałaś
się w tę branżę?
WNR: – Największe znaczenie miało moje zainteresowanie życiem zwierząt i różni ludzie, których spotkałam
na swojej drodze. Nie sposób opowiedzieć o wszystkim – to temat na osobną
rozmowę. Do tej pracy przygotowywałam się chyba już od trzeciego roku
życia (śmiech). Mój dziadek miał hodowlę koni, chciał, żebym była jeźdźcem. Moi rodzice także mieli konie.
W całej rodzinie zawsze było dużo koni
i dużo psów – bardzo mnie interesowało wszystko, co z nimi związane. Takie
w skrócie są moje korzenie. Natomiast
zawodowo wszystko zaczęło się od tego, że miałam psa rasy shar pei, który
był uczulony na soję, sód i konserwanty. Niestety na rynku nie było wtedy
żadnego produktu, który by nie zawierał tych składników. Zaczęłam sama dla
niego gotować. Wiele dowiedziałam się
także w mojej pierwszej sezonowej pracy w 1978 roku, kiedy trafiłam do dr.
Boba i Susan Goldstein, którzy propagowali dietę holistyczną, będąc jej pionierami. W 1991 roku z kolei spotkałam
osobę, która zechciała zainwestować
w moją firmę.
IN–B: – Twoja działalność przez
wiele lat bardzo się rozrosła – wydajesz książki, prowadzisz program
radiowy, zajmujesz się aranżacją wnętrz i po prostu doradzasz
w wielu sprawach właścicielom
zwierząt. Wszystkim zajmujesz się
sama, czy masz pracowników?
WNR: – Nie jest łatwo prowadzić
własną firmę. Na początku popełniłam
bardzo wiele błędów i straciłam wiele
pieniędzy. Od tych początków minęło wiele lat. Nie mam rzeszy pracow-
ników. Mam jedną asystentkę – Ruthie
Bently, bez której na pewno bym sobie ze wszystkim nie poradziła. Oczywiście marzymy, żeby było nas więcej,
ale we dwie też dajemy sobie radę.
IN–B:
–
Wydajesz
książki
z przepisami na potrawy dla psów
i kotów, propagujące żywienie
oparte na składnikach naturalnych.
Czy to oznacza, że jesteś przeciwniczką karmy gotowej?
WNR: – Nie, nie, w żadnym wypadku.
Nie ma takiej możliwości, żeby codziennie gotować coś dla swoich zwierząt.
Żaden, nawet najbardziej kochający właściciel nie znajdzie na to czasu.
Ja dla swoich psów gotuję raz w miesiącu i zamrażam kilka porcji. Gdy je karmię, dostają gotową karmę i trochę
tego gotowanego specjalnie dla nich
jedzenia. Co do karmy gotowej, jestem
jej wielką zwolenniczką. Zawiera wiele
składników odżywczych, bez których
zwierzęta nie mogłyby żyć, tak jak chociażby koty bez tauryny. Do tego jeszcze przekąski i suplementy diety – każdy
pies i kot powinien z nich korzystać.
IN–B: – Żywienie zwierząt z książką kucharską w ręku czy aranżacja
wnętrz specjalnie dla nich to wielki
hołd złożony humanizacji zwierząt.
A co sądzisz o kolejnym kroku w tym
kierunku – modzie dla zwierząt?
WNR: – Nie mogę sobie wyobrazić moich psów ubranych na co dzień
od stóp do głów. Mają po jednym swetrze, po jednym płaszczu i po jednej parze butów. Ubieram je tylko wtedy, gdy
jest naprawdę zimno, szczególnie, gdy
gdzieś wyjeżdżamy, bo w Kalifornii niskie temperatury zdarzają się niezwykle
rzadko. Buty zakładam im wtedy, gdy
jest zimno lub gdy istnieje niebezpieczeństwo, że mogą sobie zranić łapy,
o co na ulicach wielkich miast nietrudno. Tyle, jeżeli chodzi o mnie. Natomiast
w kwestii mojego poglądu na modę dla
zwierząt – ubrany pies to żaden problem. Jeżeli zwierzętom jest wygodnie,
a właścicielom to się podoba, niech żyje moda!
IN–B: – W Los Angeles towarzyszą
Ci Twoje psy – Senator, Cappy i Little Man. Czy w jakiś sposób pomagają Ci w pracy?
WNR: – Przede wszystkim pomagają mi żyć – zawdzięczam im życie. Tak
właśnie myślę – żyję dzięki nim. Kiedy
najpierw poroniłam bliźniaczą ciążę,
a potem zachorowałam na raka, to one
trzymały mnie przy życiu. Dzięki nim
wiedziałam, że muszę wstać z łóżka,
nakarmić je, wyprowadzić na spacer,
w końcu zająć się sobą. Bezwarunkowa miłość to najpiękniejsze, co dają
mi na co dzień. Nie mogą żyć beze mnie,
a ja nie mogę żyć bez nich. Nie traktuję
ich jako substytutu dzieci, ale z pewnością są członkami mojej rodziny.
IN–B: – Obecnie pracujesz nad nową książką „Your Pets Around The
World”. Plan zakłada, że masz podróżować z jednym ze swoich psów
po różnych krajach całego świata.
Kiedy zaczyna się podróż i jakie
kraje zamierzasz odwiedzić?
WNR: – Na temat tej książki niestety
nie mogę zbyt wiele mówić – obowiązuje mnie umowa o tajności podpisana
z wydawcą. Obecnie jesteśmy jeszcze
w trakcie ustalania szczegółów. Mogę
powiedzieć, że podróż odbędzie się latem 2009 roku, a na jej trasie na pewno
będą Francja, Włochy i Hong Kong.
IN–B: Czy możemy liczyć na Twoją
wizytę w Polsce?
WNR: – Czemu nie. Jeżeli mogłabym
liczyć na Twoją pomoc podczas pobytu
w Waszym kraju, spróbowałabym postarać się o włączenie Polski do programu podróży.
IN–B: …Jeżeli to poważna propozycja – nie ma problemu, chętnie Ci
pomogę.
WNR: Jak najbardziej, porozmawiam
z wydawcą i wrócimy do tej rozmowy
w przyszłym tygodniu!
3(18) czerwiec 2008
73

Podobne dokumenty